WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Igrali nie tylko z przewrotną fortuną, odgrywając własne rolę miast trzymać się napisanego scenariusza, ale również z uczuciami, próbując je wyprzeć lub wręcz przeciwnie - poddawali się negatywnym emocjom, które w znaczny sposób rzutowały na ich relację, a ta w gruncie rzeczy była prosta. Kochali się. W tym przypadku miłość nie potrzebowała wielkich słów, bo zawarta była w każdym, prostym geście, uśmiechu, z którym witali poranek oraz w jękach, jakimi żegnali dzień, otulając się całunem nocy, która - gdy byli razem - nie wydawała się taka okrutna i pełna tęsknoty.
Dzięki niemu Melusine zrozumiała, że życie może mieć słodko-gorzki smak, a słodycz ta istnieje w naturze tylko dzięki Siriusowi. I tak naprawdę nie wyobrażała sobie, by ponownie wrócić do tego, co było zanim się pojawił, brutalnie naruszając jej strefę osobistą, burząc dyskomfort i przekraczając kolejne granice. Niestety jednocześnie nie wiedziała, czy będzie zdolna ponownie wkroczyć na ścieżkę, którą kroczyli jako para. Miała wrażenie, że siła z jaką rzeczywistość w nich uderzyła wyrządziła znacznie więcej szkód niż mogłoby im się wydawać.
Trzy uderzenia serca i jedno wyznanie sprawiało, że ich sytuacja ponownie uległa diametralnej zmianę. Wyczuła ją nie tylko w powietrzu, które nagle przestało być takie ciężkie i dławiące, ale również pod skórą. Jej ciało - podobnie, jak Siriusa - rozluźniło się, stając znacznie czulsze na bodźce z zewnątrz. Po chwili chłopak postanowił to jeszcze zweryfikować, jak przypuszczała. Odgarnął brązowe włosy, odsłaniając kawałek skóry, na której złożył delikatny pocałunek, lekko ją zasysając. Instynktownie przymknęła powieki, odchylając lekko głowę, aby ułatwić mu dostęp, jednocześnie przenosząc dłoń na jego udo; wbiła w nie palce. Kolejny pocałunek i słowa opuszczające siriusowe usta, sprawiły, że spomiędzy malinowych warg wydobyło się ciche jęknięcie.
Prostym gestem rozbudzał zmysły dziewczyny, uciszając głos rozsądku. Ten po raz kolejny rozbrzmiał w głowie Melusine. Ona także pamiętała te wszystkie uczucia, które towarzyszyły tamtym wydarzeniom, rozdzielającą serce rozpacz, łzy, gniew chłopaka. To jak próbował o nich walczyć, a ona tłamsiła każdy jego zryw, aż w końcu sam się podobał, ale czy tak do końca?
- Sirius - szepnęła, kładąc swoją dłoń na jego, na tej którą trzymał na odsłoniętym udzie. Splotła ich palce. - Wybaczam ci twoje winy i chciałabym, abyś wybaczył mi każdą moją - powiedziała, czując jak serce w piersi ponownie zaczyna bić szybszym rytmem. Wdech. - Kocham cię, naprawdę - dodała, a napięcie, które przez chwilę zniknęło, pojawiło się na nowo i nie miało nic wspólnego z rodzącą się w nich namiętnością. Nie chciała jej ponownie ulec, jeśli ich relacja wciąż nie była jasna, a nie była.
- Ale wciąż jestem zdania, że to nie jest nas czas - wydusiła z siebie z wyraźnym smutkiem w głosie. Westchnienie pełne pożałowania dla samej siebie wydostało się z jej ust, zanim przygryzła dolną wargę w obawie, jak na te słowa może zareagować chłopak.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Kochała Siriusa. Przyznała to otwarcie, pozwalając, aby przez chwilę żył w błogiej nieświadomości. Sądził, że właśnie doszli do porozumienia; konsensusu, który ponownie złączyłby w całość jego roztrzaskane serce. Byłby głupi, gdyby nadal nie przejmował się tym, co wcześniej zaszło. Jednak w tamtym momencie bezwiednie odrzucił zmartwienia. Zdominowany przez zapach, smak i dotyk Melusine pozwolił, aby wypełniły go wyłącznie pozytywne emocje.
Mruknął, składając kolejny pocałunek na szyi dziewczyny, gdy oznajmiła, że mu wybaczyła. Potem uporczywiej zacisnął rękę na jej udzie, jednocześnie pozwalając, aby wplotła pomiędzy jego dłoń własne palce.
Radość i spokój dogłębnie wypełniły ciało Siriusa, kiedy po raz drugi usłyszał wyznanie miłości. To było jak eksplozja. W jednej chwili miał ochotę uchylić świat do stóp Melusine; miał ochotę troszczyć się o nią i wyzbyć się całej butności, która go rozsławiała. Był gotów na gruntowne zmiany. Był gotów przyjąć i oddać miłość dziewczyny z nawiązką, ale wkrótce okazało się, że pomimo uczuć wciąż stali po dwóch różnych stronach.
- Co? - bąknął. W pierwszej sekundzie myślał, że się przesłyszał; że był na zaaprobowany towarzystwem Melusine i nie zrozumiał wypowiedzianych przez nią słów. Odsunął usta od szyi dziewczyny i spojrzał na nią z poczuciem zdumienia oraz dezorientacji. Potem gwałtownie się poderwał. Stanął obok stołka i złapał się za boki, patrząc na Melusine spod ściągniętych brwi. Jego oczy zrobiły się ciemniejsze, choć nadal posiadały przebłyski ciepłego brązu.
Nie rozumiał. Niczego już nie rozumiał.
- Więc co? - zapytał. Miał wrażenie, że Melusine po raz kolejny zagrała mu na nosie. Przyszła do sali technicznej i prawdopodobnie spodziewała się rozmowy, na którą on nie był gotów. Potem obudziła się i przypomniała mu o złożonej kiedyś obietnicy, a następnie wyznaniem rozpaliła jego wnętrze. Tylko ona potrafiła stłamsić negatywne emocje Siriusa i przywołać go do stanu, który nawiązywał do normalności. Zrobiła to po raz kolejny, przy okazji niepotrzebnie wzbudzając w nim nadzieję.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz - powiedział nagle. Skrzyżował ramiona i oparł się tyłem o ławkę. - Nie mieszaj mi więcej w głowie. Najlepiej w ogóle nie pokazuj mi się na oczy - dodał. Przyjął swoją typową, obronną postawę, która wskazywała na to, że przestał radzić sobie z emocjami.
-
Jak dotąd każde ich spotkanie było ogromnym wybuchem prawdziwych uczuć i pragnień, które nie słabły z minionym dniem. Dlatego nie potrafiła dziś odpuścić. Nie chciała, aby ich historia skończyła się w taki sposób, a jednocześnie czuła, że nie dla nich obecnie przeznaczony jest napis: i żyli długo i szczęśliwie, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Musiała podzielić się z nim swoimi wątpliwościami, które wywołały natychmiastową reakcję. Chłopak zerwał się z krzesła wyraźnie zaskoczony takim obrotem sprawy, sama poniekąd też była zdumiona tym co opuściło jej usta. Kochali się, więc to mogło stać na przeszkodzie do wspólnego szczęścia?
- Oglądałeś Titanica? - wstała i nie dając mu czasu ani na zastanowienie, ani na odpowiedź kontynuowała - Nasza historia jest podobna. W jednej chwili jesteśmy zakochani do utraty tchu, ale rozbiliśmy się o górę lodową. Było pięknie i namiętnie, ale musiało skończyć się katastrofą. - nim Bosworth pojął sens tych słów, podeszła do niego, po raz kolejny naruszając jego prywatną sferę, ignorując mur, którym instynktownie próbował się od niej odgrodzić.
- Kocham cię i mogę powtarzać to tyle razy ile będziesz potrzebował, by do ciebie dotarło - wyszeptała, rozplątując skrzyżowane na piersi ręce. Spojrzała w jego oczy. - Ale boje się Sirius, jest we mnie zbyt wiele strachu i niepewności. Nie potrafię… po tym wszystkim co się wydarzyło. Wciąż przed oczami mam przerażoną twarz twojej mamy i ten ból w jej oczach. Nie chcę by nasze szczęście było budowane na nieszczęściu drugiej osoby. Nie możemy tak zrobić, bo to jest nie tylko niesprawiedliwe, ale przede wszystkim okrutne - była pewna, że nie udźwignie ogromu wypełniających ją uczuć, ale rozum i serce jeszcze nigdy nie były takie zgodne co do tego, że postępuje właściwie.
- I nie myśl, że się tobą bawię, bo to nie tak. Nigdy świadomie nie zrobiłam niczego, co mogłoby cię skrzywdzić, a jeśli już tak się wydarzyło, to bardzo cię za to przepraszam. I proszę nie odwracaj się teraz idę mnie, bo ta sytuacja nie jest łatwa ani dla ciebie, ani też dla mnie. - ostrożnie, drżąca dłoń przyłożyła do gorącego siriusowego policzka, mając nadzieję, że nie odtrąci jej.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
To było jak promienie słońca, okalające ciało w pochmurny, zimny dzień; jak krople deszczu niespodziewanie uderzające w spierzchniętą glebę, jak wiatr, który porywa w ruch żagle łódki po środku bezkresnego oceanu; jak uderzenie serca, w które ktoś właśnie tchnął życie. Niestety wkrótce świat Siriusa ponownie zatrząsnął się w posadach, a on spoglądał na Melusine rozgniewanymi oczami. Błyszczało w nich rozczarowanie.
- Co ty pieprzysz, Melusine? - prychnął, jednocześnie kręcąc głową. Czuł się okropnie - zawiedziony, zdekoncentrowany i wściekły. Gniew rozpromieniał się w jego ciele od końcówek, kręconych włosów po same czubki palców u stóp, ale ostatecznie nadal próbował nad sobą zapanować. Wzbraniał się przed wybuchem, bo doskonale pamiętał, co stało się ostatnim razem gdy stracił nad sobą panowanie. Zaśmiał się ironicznie, nie mogąc uwierzyć w absurd tej sytuacji.
Gdy podeszła i po raz kolejny wyznała mu miłość, mocniej zacisnął palce na skrzyżowanych ramionach. Patrzył na nią spod ściągniętych brwi, z przymrużonymi powiekami i zaciśniętymi ustami. W pewnym momencie przygryzł wewnętrzną stronę policzka - najpierw lewego, potem prawego, aż metaliczny posmak rozlał się przy koniuszku języka. Wtedy zmielił w ustach ślinę.
W pewnym momencie Melusine naruszyła przestrzeń Siriusa i rozplątała jego ramiona. Tym z pozoru niewinnym gestem oszczerbiła pierwszy etap defensywnej postawy, którą starał się uformować. Świadomość, że tylko ona mogła to zrobić zaczęła mu bardzo przeszkadzać, dlatego mimowolnie szarpnął się w miejscu i ponownie skrzyżował ramiona, jednocześnie odbijając pośladki od ławki. Stanął prosto, dzięki czemu przewyższył dziewczynę o głowę.
- A mój ból się nie liczy, Melusine? Miałem powody, aby okłamywać moją matkę, ale to koniec. - Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu wygłosił tak szczere i odważne wyznanie. Dotychczas nie zdarzyło mu się podkreślić własnego cierpienia inaczej, aniżeli wybuchem agresji. Tym razem, choć nie bez trudu, podjął się tematu. Zależało mu na Melusine. Starał się zrozumieć, to co skrywała w sercu, bo przed ich ponownym spotkaniem, również był pełen wątpliwości, wręcz skazał tę znajomość na stratę. Jednak jej miłość wpłynęła na zmianę jego postrzegania. Był gotów po raz kolejny zaryzykować - nawet za cenę nieszczęścia matki i tłamszenia własnych emocji, aby nie dopuścić do braku kontroli.
- Skoro mnie kochasz, to powinnaś przejmować się tylko nami, Melusine - zacisnął dłonie na jej ramionach - na tym właśnie polega związek, głupku. Powinniśmy razem pokonać twój strach i niepewność. Dlaczego walczysz z tym sama, skoro chcę być obok ciebie? - zapytał. Brzmiał troskliwie i patrzył na Melusine z dozą spokoju. Trawiąca czerń ustąpiła jego naturalnemu, ciepłemu kolorowi oczu. Uśmiechnął się delikatnie w momencie, w którym otuliła dłonią policzek.
- To ty pierwsza odwróciłaś się ode mnie - wytknął żałośnie, przy czym lekko poruszał jej ciałem - Kocham cię Melusine Anabelle Pennifold. Bardzo cię kocham. - Przejechał dłońmi wzdłuż ramion dziewczyny, aż zakończył uścisk chwytem jej drobnych dłoni. Następnie nachylił się, trochę opieszale, aby złożyć na ustach Melusine czuły pocałunek.
-
Potem wszystko potoczyło się niczym w scenariuszu komedii romantycznych, których szczerze nienawidziła. Być może właśnie dlatego, musiała zrujnować chwilowe szczęście i porozumienie do jakiego doszli, gdy wymusił na niej przyznanie się do tego, że go kocha. A może tak, jak wspomniała kierował nią strach i wciąż pojawiające się w myślach wątpliwości?
Melusine była osobą, która lubiła kontrolę. Od kilku lat starała się mieć ją w każdym aspekcie swojego życia, bo tylko dzięki niej zachowywała równowagę, natomiast Sirius z uporem maniaka wciąż ją jej pozbawiał. Przy nim wszystko wydawało się takie niepewne, skomplikowane i miało swoje konsekwencje. Z nimi Pennifold od zawsze miała problem, nie lubiła ponosić winy za swoje przewinienia najczęściej obarczając nią wszystkich wokół, nawet jeśli wyrzuty sumienia przytłaczały ją, jak w momencie, gdy Sirius po raz pierwszy otwarcie, a przede wszystkim szczerze wyznał, co sam czuje.
Cierpiał. W zasadzie miała tego świadomość, ale kiedy się do tego przyznał, poczuła się słaba i przerażona. Podobnie, jak on, ona również stanowiła jego siłą. I właśnie teraz dotarło do niej, że nie chcąc być egoistką, tak naprawdę okazała się największą z jaką chłopakowi przyszło się zmierzyć. Nie chciała krzywdzić jego matki, bo ta wydawała się być w opłakanym stanie, kiedy ich nakryła, ale największą szkodę wyrządzała właśnie jemu. Zabolało. Do tego stopnia, że spomiędzy malinowych warg wydobyło się niezrozumiałe mruknięcie. Uciekła spojrzeniem gdzieś w bok, wstydząc się własnego zachowania przez które ciężko było jej patrzeć w czekoladowe tęczówki; te wciąż emanowały znajomym ciepłem i miłością.
Talerze jasnych oczu przeniosła na twarz bruneta, dopiero kiedy ponownie się odezwał, zaciskając kurczowo palce na jej ramionach. Przy okazji obalając każdy z wysnutych przez nią argumentów, będących dla dziewczyny idealnym wytłumaczeniem, dlaczego obecnie nie mogą być razem. Dlaczego walczysz z tym sama, skoro chcę być obok ciebie? wzruszyła ramionami, kiedy pytanie rozbrzmiało wypełniając pomieszczenie. Zawsze była sama. Związki, które przewinęły się przez jej życie, nigdy nie dawały jej dostatecznego poczucia bezpieczeństwa, a przez to nie nauczyła się postępować inaczej. Bo tak było prościej, łatwiej. Bo tylko wtedy czuła się wolna i miała kontrolę. Wciąż i wciąż jej potrzeba przebijała się ponad inne emocje dziewczyny. Melusine ciężko było zmienić swoje przyzwyczajenia, nie mówiąc już o przekonaniach, z którymi Sirisus nie raz podejmował walkę, co zazwyczaj doprowadzało do kłótni między nimi. Nie wiedziała czy potrafi być niejako uzależniona od drugiej osoby, jednocześnie biorąc za nią odpowiedzialność. Ale czy to oznaczało, że nie mogła spróbować podjąć się tego wyzwania?
- Ja ciebie też bardzo kocham - odpowiedziała, jednak wystarczyło spojrzeć na wyraz twarzy brunetki, by bez problemu odgadnąć, że i za tym wyznaniem kryło się jakieś "ale". Spojrzała w czekoladowe tęczówki, w których czaiła się obawa. Zacisnęła usta w cienką linię, a w powietrzu rozbrzmiało nieme pytanie, które pojawiło się w umyśle chłopaka, wywołując palpitację serca.
- Ale - tu zrobiła pauzę budującą napięcie - chyba powinnam w takim razie zapytać czy zostaniesz moim chłopakiem, Bosworth. - stwierdziła, w rozbawieniu przygryzając dolną wargę; to pogłębiło się, kiedy przez twarz Sisiusa przemknęła karuzela emocji. - No więc, zostaniesz moim chłopakiem? - zapytała, stając na palcach, tylko po to żeby zawiesić ręce ja jego szyi, ale zamiast cierpliwie czekać na odpowiedź, ponownie złączyła ich usta w pocałunku; delikatnym, przepełnionym miłością, ale zdradzającym również jej obawy; te które mieli zwalczyć wspólnie.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
Zakochał się - na każdy możliwy sposób. Mimo tego nie stracił głowy na poczet miłości, ponieważ wciąż zdawał sobie sprawę z tego, ze Melusine tak jak każdy inny człowiek była zlepkiem wad i zalet. Nie idealizował jej, lecz starał się sukcesywnie zaakceptować niedoskonałości dziewczyny, których z dnia na dzień wychodziło coraz więcej.
Oboje weszli do tego związku z różnym bagażem doświadczeń. Sirius pomimo braku okrzesania, pochopności i arogancji wiedział, jak powinien obchodzić się z partnerką. Melusine dopiero nabywała te umiejętności: uczyła się śmiałości i egoistycznych zachowań, które były motywowane dobrem relacji; uczyła się życia we dwoje, rutynowych wiadomości, gestów, ustępowania i godzenia się, ale przede wszystkim uczyła się Siriusa. On również nie odstawał od reszty populacji i składał się z minusowych i dodatnich atomów, będących kwintesencją jego wybuchowego, aczkolwiek w chwilach takich jak ta, czarującego charakteru.
Uśmiechnął się i przytaknął, kiedy ponownie wyznała mu to, co kryła w sercu. To był trzeci raz. Liczył.
Nie pamiętał, czy w związku z Jackie dopadała go identyczna ekscytacja. W tamtym okresie wielokrotnie wyznawali sobie miłość, która pomimo dozgonnych obietnic skończyła się prędzej, niż przypuszczał. Po zerwaniu sadził, że będzie potrzebował wielu lat, aby się otrząsnąć i ponownie zapałać do kogoś głębszym uczuciem. Tymczasem po upływie półtora roku był pewny, że kochał Melusine. Tylko ją.
- Ale - powtórzył ironicznie, jednocześnie wzmacniając uścisk palców na ramionach Melusine. Miał serdecznie dosyć wszystkich niespodziewanych wtrąceń, które niechybnie zwiastowały komplikacje. Bezwiednie ułożył usta w podkówkę i spojrzał na dziewczynę surowym wzrokiem. Żyła na szyi Siriusa uwydatniła się przez nagłe spięcie całego ciała. W pierwszej chwili spodziewał się ponownego odtrącenia. W drugiej wzdrygnął się i delikatnie rozchylił wargi, z których uleciało ciche westchnienie. Był to znak ulgi, która z lekkością piórka opadła na jego ramiona. I gdy wydawało się, że twarz Siriusa rozpromieni uśmiech, znowu przybrał tę cyniczną, złowieszczą postawę, jaka pomagała mu w każdej możliwej sytuacji.
- Nie - zabrał ręce, uprzednio rozplątując dłonie Melusine z karku. Nie odpowiedział na pocałunek, choć cierpliwie poczekał aż dziewczyna oderwie się od jego ust. Następnie wyprostował się. Wyglądał nienaturalnie poważnie. - Nie, Melusine - powtórzył, a brzmienie tych dwóch słów przypominało głośne uderzenie dzwonu: groteskowe i szokujące. Nachylił głowę tak, że jego twarz zawisła na przeciwko twarzy brunetki. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią w milczeniu, po czym nagle się zaśmiał, jednocześnie niszcząc całą tą absurdalną otoczkę trwogi. Nie mógł wytrzymać, ale również nie zamierzał od razu podarować dziewczynie tego, że jako pierwsza zamierzała zrezygnować z ich relacji. - Już ci powiedziałem w akademiku, że nie zgodziłem się na to zerwanie, więc dalej jestem twoim chłopakiem - przygryzł wargę i spojrzał na Melusine, tkwiąc w lekkim rozbawieniu - więc teraz mogę zostać jedynie twoim mężem - zażartował i tym razem to on nachylił się, aby dosięgnąć jej ust.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
-
Uśmiechnęła się, czekając na podobną reakcję z jego strony, kiedy w końcu spomiędzy malinowych warg wybrzmiało pytanie, jednak zamiast rozbawionego wyrazu twarzy napotkała surowość. Wyplątał się z jej uścisku, nie odpowiadając również na pocałunek, co sprawiało, że w jednej sekundzie straciła całą pewność siebie. W kolejne serce w piersi brunetki zatrzymało się, a on w szoku rozchyliła delikatnie usta, próbując zrozumieć, co się właściwie dzieje. Czy on właśnie jej odmówił? Po tych wszystkich zapewnieniach, wyrazach miłości, podjętych próbach walki? Nie mogła uwierzyć, dopóki kolejne beznamiętne nie, nie opuściło jego ust. Ale jak? Co? Że jakim cudem? Prawem? ściągnęła brwi, cofając się o pół roku. Obecnie była bardziej zagubiona niż w momencie, kiedy w progu mieszkania Siriusa pojawiła się jego matka. Mimo goryczy jaką poczuła, a która pojawiła się wraz z jego odpowiedzią, wytrzymała tą dziwną próbę sił, wciąż uparcie odpowiadając na jego spojrzenie, które utkwił w niebieskich tęczówkach, milcząc. Czuła dyskomfort, kiedy nachylił się ku niej, zaciskając dłonie w pięści powstrzymywała się, by nie dać mu zwyczajnie w twarz. W zasadzie to unosiła już dłoń, gotowa to zrobić, kiedy przestrzeń między nimi wypełnił jego śmiech, a w czekoladowych oczach pojawiło się szczere rozbawienie.
- Idiota z ciebie, Bosworth! - oburzyła się, uderzając dłońmi w jego pierś. Wtedy też pochwycił ją, łącząc ich usta w żarliwym pocałunku; nie pozwolił na złość, bo ta w jednej sekundzie zmieniła się w rodzącą między nimi namiętność.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Poprawiła się, leżąc w siriusowych ramionach, okryta grubą płachtą. Wtuliła się w niego bardziej zamykając na chwilę powieki, wsłuchując się w bicie serc, które uderzały w jednym tempie.
- Mieszkam obecnie z mamą - odpowiedziała zgodnie z prawdą, choć kiedy wyprowadzała się z akademika to pierwszą jej myślą było mieszkanie Indio i zapewne Sirius miał tego świadomość. Ostatecznie Evelyn uparła się na to, by córka na jakiś czas zamieszkała z nią i chociaż Mel nie wiedziała czym motywowana jest decyzja rodzicielki, po dłuższych namowach zgodziła się dla świętego spokoju. - Chociaż stała się strasznie nadopiekuńcza, a przecież nic takiego się nie stało - stwierdziła, nawiązując do tego, co miało miejsce w akademiku, ale i później w szpitalu, gdzie na drugi dzień czuła się już naprawdę dobrze.
- Dlaczego właściwie chciałeś oddać mi te rzeczy? - nie pytała o jego motywację, bo ta była jasna - ona postanowiła z niego zrezygnować, aczkolwiek zawsze mógł wysłać je pocztą lub zwyczajnie podrzucić do schroniska lub akademika i nie musieli się przy tym nawet spotkać.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
- Uderzyłem cię, Melusine - przypomniał, przy czym zupełnie bezwiednie zacisnął palce na jej pośladku. Odwrócił głowę i ponownie skupił spojrzenie na suficie. Czuł żałość ilekroć pomyślał o tym, co wydarzyło się na uczelni. Po pierwsze źle zachował się w stosunku Pani Pennifold, bo powinien po prostu zasłonić Melusine i pozwolić im dalej kontynuować rozmowę, a po drugie nie opamiętał się nawet na prośbę dziewczyny. Przez chwilę zupełnie nie kontaktował, co nie zdarzyło mu się od dawna.
- Może dzięki mnie będziecie miały ze sobą lepszy kontakt. Naprawdę się o ciebie martwiła - powiedział. Doskonale pamiętał wyraz twarzy Evelyn, kiedy na miejscu pojawili się ratownicy. Dopiero wtedy otworzył drzwi do pokoju. Widok nieprzytomnej Melusine wywołał u kobiety wachlarz emocji. Od złości, którą wyładowała na Siriusie przeszła do przerażenia. Gorączkowo wypytywała dwuosobowy zespół medyków o stan córki. W tamtym momencie była przede wszystkim matką. Dominował w niej instynkt.
- A do czego miałbym użyć twoich majtek? - zapytał żartobliwie. Następnie przeniósł rękę z pośladka na talie partnerki. Mocnej przyciągnął ją do własnego boku. - Ty naprawdę niewiele wiesz o związkach, dzieciaku. Kompletnie nie wiesz co wypada, a co nie. Naprawdę masz dwadzieścia trzy lata? Może jesteś nieletnia? - kolejne pytanie miało wydźwięk retoryczny.
Sirius dotychczas nie spotkał tak niepojętej, wręcz opornej dziewczyny. Momentami miał wrażenie, że Melusine rozumiała wszystko na opak. I o ile to on nie potrafił wcześniej mówić o swoich emocjach i problemach, to gdy napotkali pierwszą przeszkodę w związku, to właśnie brak doświadczenia Melusine pchnął ich ku przepaści.
-
Czując jak spina się, wypowiadając kolejne słowa, ułożyła dłoń na jego torsie, próbując go uspokoić. Opuszkami palców wystukiwała tylko sobie znany rytm, uderzając od jego wciąż rozgrzaną skórę.
- To był wypadek - poprawiła go, bo przecież nie zrobił tego celowo, czego była świadoma. Niepotrzebnie wtedy do niego podeszła, ale zadziała instynktownie - on tak samo.
Na spokojnie o matce, Melusine na chwilę zaprzestała prostego gestu, unosząc do góry lekko brodę, aby zaraz ponownie wrócić do przerwanej czynności.
- Jest trochę lepiej - przyznała, bo rzeczywiście wydawało się, że Evelyn zmieniła nieco podejście do córki, choć Mel czuła się z tym odrobinę dziwnie. Nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania kobiety, w którym można było odnaleźć przejawy zainteresowania i troski. - Ale też nieco dziwacznie - dodała, marszcząc przy tym nos. Cieszyła się tylko, że rodzicielka uszanowała jej prośbę,by nie informować o niczym dziadków. Wówczas nie miałaby spokoju przez kolejny miesiąc i traktowana byłaby, jak obłożnie chora, chociaż wszystko było już z nią w porządku.
- Chcesz zobaczyć mój dowód? - zapytała w odpowiedzi, zupełnie ignorując fakt, że było to pytanie retoryczne, szeroko się przy tym uśmiechając. - Poza tym dużo wiem o związkach! - żachnęła się, uderzając go lekko w pierś. Bo na jakiej podstawie twierdził, że tak nie jest? Wydęła w zabawny sposób malinowe usta.
- W gruncie rzeczy faceci są naprawdę prości w obsłudze - dodała, odrobinę rozbawiona.
Właściciel
Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum
sunset hill
- Nie od razu będzie normalnie, Melusine - powiedział, przy czym mocniej zacisnął palce na tali dziewczyny, aby dodać jej tym drobnym gestem otuchy. Przez wiele lat nie miała normalnego kontaktu z własną matką, więc nic dziwnego, że odczuwała dyskomfort, gdy Evelyn wyraziła większe zainteresowanie. W dodatku pokazała, że pomimo wcześniejszego konfliktu, naprawdę zależało jej na tym, aby Melusine była zdrowa. Matczynej troski nie sposób było oszukać. Kryła się w sercu nawet największej zołzy.
- Na pewno wiesz dużo. Edukowałaś się ze związków koleżanek? - zażartował, choć w dużej mierze przypuszczał, że trafił w sedno.
To nie tak, że Sirius uważał się za sercowego eksperta. Jego temperament często bywał przyczyną konfliktów. Był uparty, momentami chamski, arogancki i bezczelny. Nie potrafił przyznawać się do błędów, a kiedy sytuacja wymykała się spod kontroli wolał zamknąć się na nowe bodźce, aniżeli szukać rozwiązania. Mimo tego doskonale wyczuł moment, w którym zakochał się w Melusine i nie zamierzał się tego wyprzeć.
Gdy dziewczyna zasnęła, wymknął się spod nagrzanej płachty. Założył ubrania i poszedł dokończyć rzeźbę. Pracował do trzeciej nad ranem aż w pewnym momencie zmogło go zmęczenie. Wrócił do Melusine, lecz gdy ponownie się obudził zobaczył nad sobą twarz ochroniarza, który sprawdzał cały obiekt przed rozpoczęciem zajęć. Starszy pan był rozbawiony widokiem Siriusa, choć nakazał mu prędko posprzątać bałagan: walające się zewsząd kartki, ołówki i szkice. Melusine nigdzie nie było.
zt.x2