WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Zbliżył się ten dzień... Ten podwójny dzień, czyli walentynki i urodziny Ryana. Gabi zdecydowała się zaskoczyć swojego ukochanego czymś nieco szalonym, romantycznym, a przede wszystkim ciekawą odskocznią od codzienności. Dla niej wydawało się, że ten pomysł jest genialny, czy wręcz zajebisty, lecz nie miała pewności, czy Ryan potraktuje to tak samo. Pożyjemy, zobaczymy.
W końcu się złamała i z niewielkim wyprzedzeniem powiedziała mu, ale znowu niewiele. Że nie spędzą weekendu (choć odrobinę dłużej, jeśli będą chcieli) w domu i zapewne będzie to poza granicami Seattle. I że nie musi zabierać ze sobą garnituru. Nie chciała się zdradzać, a to odpowiadało na większość pytań, które policjant zadał na lodowisku. W ostatnim momencie okazało się, że będzie miała jeszcze jedną niespodziankę dla niego, więc była w doskonałym nastroju.
Z samego rana wyskoczyła z łóżka, aby przygotować śniadanie ukochanemu. Podała je mu do łóżka - grzanki, jajka w koszulkach, bekon i sos holenderski. A do tego świeży sok pomarańczowy i kawa. Śniadanie mistrzów! Pomiziała się z nim chwilę i powiedziała, że musi załatwić ostatnią rzecz, a także zawiezie Dodgera do ojca, by się nim zajął, jak oni będą na niespodziance. Pan Moreno miał już w domu pianino Harpera, pies mu wcale nie przeszkadzał.
W końcu Gabi kupiła ostatnią rzecz do swojego prezentu, odebrała niespodziankę i podjechała pod ich domek na wodzie. Zatrąbiła campervanem, który wynajęła na weekend dla nich i czekała, aż Ryan wyjdzie. Stanęła, opierając się o drzwi pasażera i czekała na reakcję ukochanego. Bus był w pełni wyposażony, mieli spore łóżko, telewizor, kuchnię, nawet toaletę i prysznic, choć wygodniej im będzie jak zatrzymają się na campingu w celu takich wygód. Blondynka zarobiła zakupy spożywcze po drodze, teraz tylko przenieść ich rzeczy i mogą ruszać w drogę... Jak wybiorą, gdzie chcą pojechać. Gabi ogarnęła kilka możliwych opcji, ale ostatnią decyzję oni podejmą.
-No wyjdź, niedomyślny człowieku-jęknęła do siebie, bo nie mogła się doczekać Ryana.
-
Właściwie to śniadanie do łóżka było mocno zastanawiające. Gabi nie lubiła takich rzeczy – jak już to podstawiał jej kawę albo kakao na stoliczek przy łóżku, a następnie zwabiał ją do kuchni, aby podać jej śniadanko. A tutaj proszę… Czy ktoś podmienił jego ukochaną? Prawdę mówiąc widząc i tak to śniadanie, był bardziej zainteresowany mizaniem się ze swoją ukochaną, niż jedzeniem stricte, ale to już pominiemy.
Kiedy został sam na ten czas, gdy Gabi odwoziła Dodgera, zdążył się również wyszykować. Ubrał się podobnie do niej, wyczuwając, że styl, jaki dzisiaj miał obowiązywać to bardziej „drwalowski”. Nawet nie przyszło mu do głowy, żeby połączyć go z biwakowaniem. Wiecie – Ryan może i był detektywem, ale jeśli chodziło o odgadywanie takich niespodzianek, miał z tym całkiem niezłe problemy. Dlaczego? Bo z Gabi Moreno nigdy niczego nie można było być pewnym (chyba że chodziło o zakład, czy zrobi sobie jakieś kuku, wtedy można było zakładać się w ciemno)!
Słysząc dziwne trąbienie, wyszedł z domku, pośpiesznie ubierając buty. Może to narwany sąsiad, któremu zaciął się klakson i trzeba mu nawymyślać? Troszkę w bojowym nastroju wyszedł przed domek i aż się zatrzymał.
- Co tu u licha robi camper?! – zapytał, stojąc jeszcze na ganku ich pływającego domku i nie biorąc kroku, aby przejść na stały ląd. Próbował zrozumieć, co tutaj właściwie się wydarzyło i jak Gabi udało się wpaść na tak GENIALNY pomysł. Zatkało go, dosłownie!
-
Jeśli chodzi o jedzenie w łóżku, to ona nie lubiła okruszków, ani plam ani nic takiego. Jednak na urodziny ukochanego można było zrobić wyjątek. Albo potem zmienić pościel... Ale to już jak wrócą. Jeśli wrócą... Gabi nie była zbyt doświadczona w biwakowaniu, ale była chętna to zmienić. No i co najważniejsze, mieli samochód, a nie musieli spać wśród dziczy w niepewnym namiocie. Kolejny pierwszy raz, który spędzą razem. Czy to nie było urocze?
-Czeka na solenizanta! Stooo lat!-zawołała widząc ukochanego i podchodząc do niego, aby rzucić mu się w objęcia. A nawet nie tylko w ramiona, a na niego, bo gdy ten ją złapał, to objęła go również nogami w pasie. Szczerze, nie była zachwycona jego miną. No wmurowało go i na dwoje babka wróżyła-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, staruszku-powiedziała, całując go namiętnie. Oderwała się od niego i spojrzała mu prosto w oczy.-Pomyślałam, że możemy wybrać się na wycieczkę. Tylko ty i ja, pusta droga... Mamy w vanie wszystko, co jest potrzebne na weekend. Możemy go sobie przedłużyć, jakby nam się spodobało. Mam przygotowane kilka możliwości w temacie odwiedzenia widowiskowych miejsce. -wymieniła. Wiedziała, że Ryan nie lubi spontaniczności i lubi mieć wszystko zaplanowane, więc zrobiła to za niego.
-
- Och… - Aż nie wiedział, co powiedzieć, kiedy usłyszał te wszystkie życzenia. Oczywiście już to usłyszał dzisiaj rano, ale teraz uderzyło go podwójnie. Zrobił krok do przodu, aby wejść na stały ląd. – No weź… - Zdziwienie zaczynało znikać z jego twarzy, ustąpiło na rzecz łagodnego uśmiechu. Ten zaczął rosnąć, kiedy kobieta zbliżała się w jego kierunku.
Wreszcie wpadła w jego ramiona. Zaskoczył się tym wybuchem wielkiej radości, ale udało mu się w porę ją złapać. Dłonie wsunął po jej kolana, by ją przytrzymać. – Co tam moja małpko? – Zaśmiał się, opierając swoje czoło o jej. Lubił taką bliskość, co zresztą Gabi bardzo dobrze wiedziała. – Staruszku? – powtórzył po niej, oddając jej pocałunek. Wsunął język pomiędzy jej wargi, aby go pogłębić. Szybko i głośno wypuścił powietrze przez nos, kiedy tak skupił się na pieszczocie ust swojej narzeczonej. – Mam tylko trzydzieści dwa lata. Przecież to chyba nie może być aż tak dużo, jak mówisz, że jest? – Wreszcie odłożył ją powoli na ziemię, ale dłonie przeniósł na jej talię.
- Sama planowałaś tę całą ekspedycję? – zapytał, zastanawiając się, jak to w ogóle było możliwe, że wszystko ukryła za jego plecami. – Przechytrzyłaś mnie. Mnie! Detektywa! Naprawdę stajesz po ciemnej stronie mocy. – Pokręcił głową, ponownie całując ją w usta, dokładnie pokazując jej, co o tym myśli. Cieszył się tym niezmiernie i nie uważał tego za zły pomysł. Był szczęśliwy. – Jak się w ogóle Tobie za to odpłacę? – zapytał, na chwilę ją puszczając i podchodząc do campera. Faktycznie, nie lubił nieznanego. Spontaniczność przychodziła mu całkiem trudno, ale akurat taka wycieczka naprawdę była w jego stylu. Obrócił się raz jeszcze do narzeczonej. Wiedział, że trafiła mu się cud kobieta, a to przecież był dopiero początek. – Naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć.
-
-Zasługujesz na podwójną porcję czułości dziś. Raz za urodziny, raz za walentynki. Szczęśliwych walentynek, kochanie. Prezent na walentynki będzie wieczorkiem-to też miała zaplanowane i torebeczka czekała w jednym ze schowków w okolicy ich łóżka. Na tą część wyjazdu też nie mogła się doczekać. -Ja mam 27, więc jest 32 to troszkę więcej- zaśmiała się. Uwielbiała to, że jej mężczyzna, narzeczony jest poważnym, starszym (odrobinkę) od niej przystojniakiem.
-Oczywiście, że sama-powiedziała z pewną dumą. Choć tak naprawdę nie było to skomplikowane. Namierzyła wypożyczalnię takich aut, dogadała się, czego by potrzebowali na weekend, potem w internecie poszukała trochę miejscówek, zrobiła listę zakupów i tak dalej. Nic wielkiego.-Prawie się wygadałam, jak mi zadawałeś tyle pytań-przyznała, doskonale pamiętając te sesje pytań, którymi męczył ją nie raz, nie dwa. Jeszcze niedawno przeglądali wspólnie swoje konta bankowe, więc mógł zauważyć spore potrącenie na poczet tego wypożyczenia. Na szczęście to też umknęło jego uwadze.
-17 października, kochanie-zaśmiała się, bo wtedy miała urodziny i mógł coś fajnego dla niej przygotować.
-Proszę-zaśmiała się i uniosła dłoń z kluczykiem zaczepionym o jeden z jej palców. Mężczyzna mógł go swobodnie wziąć i sprawdzić wszystko, co go ciekawiło. -To co, pakujemy się i jedziemy?-zaproponowała. Torby też miała mniej więcej przygotowane, więc naprawdę, za jakieś 10-15 minut mogli jechać.-Dasz radę prowadzić? Po mieście ciężko się nim jeździ, ale na drodze powinno być o wiele lepiej-powiedziała. Może była gapą i blondynką, ale za kierownicą była pewna i woziła trochę Ryana, który się nie bał.
-
- Kiedy miałem pięć lat i rzucałem klockami, Ty dopiero pojawiałaś się na świecie. Podnieca Cię to? – zaśmiał się, odwołując się również do ich różnicy wieku. Uśmiechnął się przepraszająco, słysząc to, że Gabi prawie się wygadała:
- Taki zawód, najdroższa. Tylko że idealnie grałaś w pokera ze mną. Jesteś pewna, że w rodzinie nie masz żadnych prawników? Oni tak potrafią manipulować i lawirować faktami. – Spojrzał na nią całkiem poważnie, oczekując odpowiedzi potwierdzającej, że jednak tak było. – Skądś musisz mieć ten dar, skoro takiego wspaniałego detektywa jak ja zwodziłaś przez taki czas. – Właściwie pewnie gdyby spojrzał na konto Gabi, odkryłby rachunek z wypożyczalni. Nie robił jednak tego, chociaż miał do jej konta pełen dostęp. Właściwie tylko raz zajrzał, kiedy zapomniał swojej karty, a przypadkowo odpiął sobie swoją kartę z telefonu. Śmieszna to była sprawa, ale ten raz pożyczył od Gabi parę dolarów, aby kupić chleb, jajka i jakieś mięso na obiad.
- Siedemnastego października… - Przewrócił oczami. – To jeszcze kupa czasu! Ale przed nami wakacje. – O ile w ogóle będzie mu przysługiwać urlop po tak długim zwolnieniu lekarskim. Nie wiedział, jak to teraz będzie funkcjonowało, ale wszystkiego dowie się w Dziale Kadr, jak tylko wreszcie wróci do czynnej służby.
- Ja mam prowadzić? – W sumie już przecież jeździł swoim suvem, ostatnio byli na lodowisku i większych zakupach. Nie miał z tym problemu, całkiem nieźle zmieniał biegi prawą ręką. – Zaraz się przekonamy. Czymś takim nigdy nie jeździłem, chociaż raz miałem okazję prowadzić busa. Kolega się przeprowadzał, a nie miał prawa jazdy. – Wolał nie wnikać, jak do tego doszło, że kumpel najpierw wynajął busa, a potem dopiero pomyślał, że przecież nie może jechać. W Stanach właściwie niewiele osób nie miał prawka, ale ten typ był wyjątkowy pod tym względem.
- No dobra, to zobaczmy to nasze cacko! – Uśmiechnął się, odbierając kluczyki od ukochanej. Zanim jednak zasiadł za kierownicą, zajął się ich bagażami, aby zanieść je do środka. Wyposażenie mocno go zdziwiło, ale na szczęście już nie stanął jak wryty, kiedy wszedł do środka.
- Ooo, nawet mamy kibelek i prysznic! Nieźle! – Zdziwił się, że takie rzeczy miał na wyposażeniu camper. Pewnie musiał mieć gdzieś specjalne pojemniki na to i system podgrzewania wody. No to się jego Gabiś wykosztowała i to wszystko dla niego… Złota kobieta!
-
-Boże, Ryan-zaśmiała się. Cóż, to porównanie było dziwne. Właściwie to nie te konkretne pięć lat jej pasowało, ale sam fakt. Choć istniała możliwość, że jakby Ryan był jej rówieśnikiem, to kochałaby go równie mocno. Choć gdyby poznali się w liceum, to wcale by tak nie było i byłaby tą Anne w jego życiu?
-Może ze strony matki, nie znam ich-wzruszyła ramionami. Nie bolało ją to, nie ruszyło. Po prostu stwierdziła fakty, które z resztą Harper doskonale znał. -Umiem Cię zwodzić. -zaśmiała się, bo potrafiła go rozpraszać, odpowiednim dotykiem, pocałunkiem lub ubraniem, a raczej jego brakiem. Kto wie, może nawet do tego się posunęła, aby go rozproszyć?
-I wiele innych okazji, abyś zorganizował coś super-stwierdziła. Niech się niczym nie stresuje. Jakoś zaplanują sobie resztę roku, po powrocie do pracy, w zależności od wszystkiego. A jeśli nie będą mogli się gdzieś ruszyć w lecie, Stany mają wystarczająco dużo ciepłych lokalizacji w granicach swojego kraju, że nie będzie problemu, aby odpocząć.
Oboje sobie ufali, a jak to robili, to nie potrzeba było sprawdzać, czy szpiegować. Znali swoje hasła, piny i inne takie. Gabi wiedziała, że Ryan nie będzie myszkował po jej koncie, więc niczym się nie stresowała.
-Jak coś, to spokojnie poprowadzę. Nie jest to wcale trudne-powiedziała. Mogą się dzielić drogą, zwłaszcza, że większość samochodów w Stanach to manualki, gdzie nie trzeba operować gałką zmiany biegów.
-Tak, tylko potem to trzeba zlewać w odpowiednie miejsca, więc właściwie to lepiej na noc zatrzymywać się na campingach, gdzie są sanitariaty. Jest apka do tego-powiedziała wszystko, czego dowiedziała się w wypożyczalni. Wynajęła to dla nich, bo ona też uważała wyjazd ten za niezłą przygodę. Choć oczywiście, to jego stawiała na pierwszym miejscu.
Gdy już wszystko zapakowali, Gabi weszła do kabiny kierowcy z laptopem, aby pokazać mu różne opcje, które przygotowała.-Możemy pojechać do Deception Pass State Park, Oak Harbor. Wszystko zależy, czy wolisz nad ocean, zatokę, czy może w góry. Bo oczywiście, nie cały weekend musimy spędzić w tej puszce-zaśmiała się i podrzuciła mu nazwy kilku miejsc, sugerując że Lake Wenatchee State Park lub Cape Disappointment State Park wyglądają najciekawiej, mimo że nie będą mogli się kąpać, bo żadne z nich nie jest morsem. Jednak mieli inne opcje. Wzięli dobre buty, ciepłe kurtki... A w nocy nie powinno być im zimno, bo mieli ogrzewanie.
-
- Dam sobie radę, ale nie będę się z Tobą kłócić. To Ty go wypożyczyłaś. – Teraz w sumie już nie rozumiał, o co chodzi Gabi. Najpierw pyta, czy on może prowadzić. Teraz uznaje, że to ona może prowadzić. Wolał uciec od odpowiedzi i wyboru, ponieważ nie bardzo wiedział, co takiego w głowie ukochanej siedzi. Czasami lepiej było pójść na kompromis i pozwolić kobiecie wybrać, bo jeszcze się już na samym początku obrazi. – Więc Ty decydujesz, kto prowadzi. – Podniósł ręce do góry, jakby w geście poddania się i oddania całkowicie tej sprawy w jej ręce. Rany, mógł w ogóle się nie odzywać, że nigdy czegoś takiego nie prowadził.
- Całkiem ciekawe. – Kiwnął głową, spoglądając na aplikację, którą pokazywała mu Gabi i opowiadała mu o toalecie i wszystkich podłączeniach. Widać, przygotowała się. Dobrze, że nie zapytał, co to za płyny w środku się pakuje, bo jeszcze by mu Gabi sprzedała skład chemiczny. Hyh.
- To był Twój pomysł, więc to Ty wybieraj. – Zrzucił po raz kolejny na nią wybór, właściwie obawiając się, że jeśli dokona jakiegoś wyboru, to Gabi się on nie spodoba. Trochę wolał być ostrożny, skoro zaskoczyła go tym tekstem o byciu kierowcą. Nawet nadal sobie stał pomiędzy kabiną kierowcy a częścią mieszkalną, nie zajmując żadnego konkretnego miejsca, bo nadal nie padła konkretna propozycja, kto ma usiąść za kółkiem. – To Ty zabierasz mnie na wycieczkę, a nie ja Ciebie. – Oho. Zresztą, to była prawda. Nie jego niespodzianka, nie jego wybór. To nie było tak, że się obraził czy coś! Po prostu wolał nie dokonywać żadnego wyboru, skoro nie musiał. Niech Gabi będzie wielkim przewodnikiem, skoro i tak szło jej do tej pory bardzo dobrze. Ryan po prostu przyjął spokojną taktykę.
-
-Okej, to prowadź-ona naprawdę nie miała najmniejszego zamiaru upierać się o to, by usiadła za kierownicą. Nie zależało jej na tym aż tak.... Nie, jej wcale na tym nie zależało, ale w razie potrzeby, gdyby to okazało się za wiele dla mężczyzny, lub po prostu był zmęczony i chciał zmiany, mogła to zrobić. Wiedziała też, że Ryan nie należy do tych szowinistów, którzy wolą iść na piechotę, niż usiąść z kobietą za kółkiem.
Nie, nie, bez przesady. W temacie odpowiednich chemikaliów, to blondynka na pewno by nie wymówiła samej nazwy tego specyfiku, nie mówiąc o składzie chemicznym. Mogłaby za to pokazać, w którym schowku się one znajdują, bo to akurat wiedziała. Trochę zasięgnęła wiedzy o takich autach, bo zastanawiała się też, czy campervan im wystarczy, czy może lepiej zwykły camper, czy w zimie w Waszyngtonie jest jakikolwiek sens i tak dalej. No ktoś musiał się dobrze przygotować do tego wyjazdu, żeby nie było problemu z tym, że wszelkie decyzje trzeba podejmować wcześniej.
Bez przesady, Gabi nie była głupia. Jako, że to ona robiła research i teraz prezentowała swoje osiągnięcia, Ryan nawet nie zdawałby sobie sprawy z tego, że pominęła jedną opcję, która wcale się jej nie podobała. Blondynka pokazała mu opcje, które dla niej były w porządku. Nie byłaby niezadowolona z żadnej z opcji. -No to może pojedźmy najpierw do Mount Rainier National Park, a jutro ruszymy gdzieś nad ocean?-zaproponowała w takim razie. Brzmiało to dla niej jak plan, trochę gór, trochę wody, a tak naprawdę musieli podjąć decyzję tylko w temacie pierwszej destynacji. Wielką zaletą ich wypożyczonego auta było to, że mogli się zatrzymać w każdym momencie, właściwie w każdym miejscu. Wielkie ułatwienie, że nie czekał na nich nigdzie zarezerwowany hotel.
-
- Może tak być, kochanie. Jak to mówią – obecnie już tylko ogranicza nas wyobraźnia, tak? – Uśmiechnął się do niej, siadając wreszcie za kółkiem. Musiał sobie wszystko poustawiać, zanim ruszył. Fotel, lusterka, zagłówki. No co? Ryan był trochę wygodnicki, a skoro miał trochę jechać, to wolał, aby wszystko było poustawiane tak, aby mu nic nie przeszkadzało.
- Ale naprawdę szczerze mówiąc – takiego czegoś się nie spodziewałem. – Nawet jeszcze nie wiedział, co go czeka podczas całej wyprawy, ale dobrze, że narzeczona dawkowała mu różnorakie emocje. Na pewno mocno się jeszcze zdziwi dzisiejszego wieczora.
Ostrożnie wyjechał spod ich „podwórka”. Raz jeszcze spojrzał tęsknie za ich domkiem na wodzie, gdzie stały ich obydwa zaparkowane samochody, zrobił „papa” jak małe dziecko i ruszył w drogę.
Wyjechanie z miasta o tej porze trochę stanowiło wyzwanie, ale GPS naprawdę tutaj pomagał i podpowiadał, w którą uliczkę skręcić, aby wyprowadzić ich jak najszybciej z różnorakich korków. W weekend trochę osób chciało wyjechać, ale z drugiej strony wciąż dużo osób w weekend pracowało. Nic dziwnego, że tych samochodów na ulicach trochę było, a jednak camper też nie był najmniejszym obiektem na jezdni.
Kiedy wreszcie udało się im wyjechać z Seattle, rozpostarła się przed nimi prosta, wolna droga. Krajobrazy dość szybko się zmieniały, a oni zostawili za sobą duże miasto wraz z jego wysokimi budynkami, korkami oraz pewnie i niezbyt świeżym powietrzem.
Przełączyli muzykę na jakąś miłosną playlistę ze Spotify (radio dało się podłączyć bez problemu do smartfona Ryana, z iPhonem Gabi było nieco trudniej). Niby nie słuchali na co dzień takiej muzyki, a jednak znali każdą piosenkę, która leciała w głośnikach. Magia? Na to wygląda.
-
-Dokładnie. Zostaliśmy oficjalnie spuszczeni ze smyczy!-zaśmiała się. Byli dorosłymi ludźmi, bez dzieci, jakiś wielkich zobowiązań. Jednak to powiedziała teraz w innym znaczeniu. Była podekscytowana tym wyjazdem, bo choć zwiedzili, czy odwiedzili już wspólnie wiele miejsc, to były zupełnie inne wycieczki, inny sposób spędzania czasu. Kto wie, czy im w ogóle się spodoba.
-Cieszę, że Ci się udało mi się Ciebie zaskoczyć. Tak myślałam, że to jest coś, co Ci się spodoba....-zaśmiała się. Jak to ona w ogóle wymyśliła? Trafiła na youtube'ie na jakiś filmik parki, która właśnie tak podróżowała, zerknęła na niego i stwierdziła że tak. to jest idealny pomysł.
Korki korkami, te na pewno byłyby jeszcze większe niedługo, za jakiś czas, ale prowadzić taką bestię? Przecież to się nie umywało do prowadzenia miejskiego auta, nawet jeśli SUV policjanta był większy od jej mini coopera. Choć Gabi miała doświadczenia tyle, co dojechanie z wypożyczalni do domku. Pogoda na szczęście nie była zła, ani bardzo zimowa. Śpiewanie wspólnie piosenek.... Cóż, nikt nie mówi, że śpiewali ładnie, ani nawet poprawnie. -W ogóle, nie wiem czy nie musimy zatrzymać się przy jakimś sklepie. -powiedziała po chwili, wymieniając co kupiła. Na pewno byliby w stanie zrobić z tego jakąś walentynkową kolację korzystając z dość ograniczonych możliwości ich kuchni. Owszem, mogliby zatrzymać się w jakiejś knajpce, ale to musieliby szukać i zastanawiać się, czy się nie pochorują. -A nie tutaj w lewo powinniśmy skręcić?-zapytała widząc drogowskaz, który niby im by pasował. Jednak GPS milczał, więc może trzeba było to olać...
-
- Faktycznie, sklep się nam jeszcze przyda. A co chcesz na kolację? Chociaż tutaj pozwolisz mi się wykazać? – Poprosił kobietę, aby jednak pozwoliła mu przygotować coś dla nich do jedzenia. W tamtym roku był za to odpowiedzialny, więc chciał również i w tym mieć jakąś swoją ‘działkę’ w ich Walentynkach. – Ta kuchenka nie jest jakaś wybitna, ale myślę, że mógłbym nam przygotować jakiś makaron z różnymi dodatkami. Co Ty na to? – Spojrzał na nią, uśmiechając się lekko. Może to nie będzie wykwintne danie, ale skoro to był camping, to raczej nie powinni na takie rzeczy zwracać mocno uwagę, prawda? Zresztą, posiłek z ukochaną osobą zawsze smakował najlepiej, cokolwiek by to nie było.
- A do tego możemy kupić jakiś świeży sok. – Wino chyba nie wchodziło w grę, skoro obydwoje mogli być kierowcami. Sam nawet nie wiedział, jak bardzo jest to wielka podpucha a propos wielkich wieści, które szykowały się na ten wieczór. – Bo raczej blendera tutaj nie znajdziemy, żeby sobie samemu zrobić. – Nie zamierzał patrzeć do tyłu, ale przypominał sobie w głowie, jak wyglądała ta ich kuchnia w camperze i raczej nie był on wyposażony w takie luksusy.
-
-Oczywiście, możesz gotować. Dlatego mówię, co kupiłam-zaśmiała się. Znała go na tyle, że mogła podejrzewać, że będzie chciał się zaangażować w ten wyjazd, mogła mu pozwolić na karmienie jej. Wspólne gotowanie w camperze nie wchodziło w grę, bo za mała przestrzeń, więc któreś musiało się tego podjąć.
-Jak najbardziej. Na deser mamy po babeczce z kremem. I mam świeczkę dla Ciebie-zapewniła. W końcu to nie tylko walentynki, ale również jego urodziny. Stwierdziła. Nie była w stanie nic innego załatwić, w co można było wsadzić symboliczną świeczkę do zdmuchnięcia. Aczkolwiek, babeczka była z fit cukierni, więc mogła nie być zbyt smaczna. -Sok brzmi dobrze. -powiedziała. Jakby na wieczór wypili po jednej lampce wina, to nie prowadzenie będzie problemem. -Nie, nie liczyłabym na to. To jednak jest camping!-zaśmiała się. To nawet nie był glamping, aby sączyć prosecco i jeść truskawki w czekoladzie. Choć nie był to też taki najbardziej prosty camping, na którym by jedli suchy chleb i konserwy. Mogli sobie pozwolić na więcej, ze względu na pieniądze i możliwości samochodu.
-Myślisz, że jakbyśmy się zatrzymali na najbliższej stacji to dokupimy co potrzebujemy, nie?-zapytała. Właściwie to powinno nie być żadnego problemu, bo większość zakupów mieli zrobionych, raczej chodziło o jakieś zachcianki czy dodatki. -I tak muszę siusiu-zaśmiała się, bo wiadomo jak to baby, mają małe pęcherze i potrzebowały chodzić do toalety częściej niż mężczyźni.
-
- Myślę, że tak, szczególnie że na znaku pisało, że jest tam sklep. – Tutaj podał nazwę mniejszej sieciówki, którą mogli znaleźć przy najbliższej stacji benzynowej. Jednak policjant patrzył na drogę i zwracał uwagę na znaki, a nie tylko na GPSa. Brawa dla niego!
- Nie chcesz wypróbować naszej toalety? – Podpuszczał ją, przypominając sobie jeden bardzo stary film. – Nie pamiętam tytułu, ale to był kiedyś taki stary film z Hughem Grantem i Sandrą Bullock. W jednej scenie Sandrze chce się bardzo siusiu, a stoją w wielkim korku. No to wysiadają z samochodu i szukają campera. Hugh daje bardzo dużo kasy i właśnie nie pamiętam… Czy ktoś widział, jak ona robi to siusiu czy nie. Na pewno była scena, że ta toaleta znajdowała się idealnie na końcu campera, było dość duże okienko i było zbliżenie na facetów, którzy się na nią gapili. – Dawno temu to oglądał, więc tak naprawdę nie był w stanie opowiedzieć to Gabi ze szczegółami. Kto wie, może jednak kobieta znała Dwa tygodnie na miłość i będzie w stanie połączyć całą historię? – Też się boisz, że będzie Cię ktoś podglądać i nie będziesz mogła zasłonić zasłonki? – Zachichotał, właściwie mając na myśli, że tym podglądaczem pewnie okaże się on sam (co z tego że był kierowcą ich campera, ciiiiii).
-
-Teraz już chyba na każdej stacji są jakieś sklepiki-zauważyła. To był w końcu XXI wiek, zdarzały się nawet spore markety, ale wszędzie można było cokolwiek kupić, jak woda, jakieś czipsy czy coś innego. Choć z drugiej strony, na pewno były jakieś zapyziałe stacje, gdzie pewnie nie da się kartą zapłacić. Ameryka to był kraj wielkich kontrastów.
-Po pierwsze, nie w trakcie jazdy. Nie jestem kaskaderką-zaśmiała się. Przecież jakby usiadła na takim malutkim toi-toyu, a Ryan ostro skręcał, to Gabi mogłaby zęby zbierać z podłogi. No kto jak kto, ale Gabi na pewno by sobie coś zrobiła! A Ryan musiał zdawać sobie z tego sprawę i ją tylko podpuszczał dla własnego zadowolenia. -No by nie mamy okienka w kibelku, na całe szczęście-zaśmiała się, bo właściwie ich van miał tylko przednią szybę, a reszta ścian i tył był pozasłaniany, może dlatego że przy tylnych drzwiach znajdowało się ich łóżko, a na ścianach wisiały szafki, co by zasłaniało te okienka. -Nie no, jak się zatrzymujemy dla sklepu, to skorzystam z normalnej toalety-zaśmiała się. Cóż, chyba miała obiekcje względem tego ich kibelka. Dobrze mieć na jakaś awaryjną sytuację, ale korzystać można z czegoś innego