WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy Alex zarejestrował tamtego dnia Jacksona leżącego na szpitalnej posadzce, aż odskoczył od postrzelona Nicholasa i rzucił się w jego kierunku. Usłyszał od Nicka to co usłyszał, a potem dopadł Jacksona i zaczął go układać w pozycji bezpiecznej, opatrywać ranę na głowie jakimś kawałkiem materiału i przede wszystkim – próbował go wybudzić. Nieudolnie, bo panika robila swoje. Gdy cały zamach na klinikę się uspokoił, lekarze zabrali Jacksona na sale operacyjną, a Alex pojechał z Chrisem i rannym Nickiem do domu. Russellowi lekarze zajęli się Farewellem ale… nie udało się. Potem odwiózł Chrisa, pojechał do Connie i już u niej spędzał większość ostatnich dwóch dni. Jasne, codziennie z rana wsiadał w auto i jechał do kliniki sprawdzić jak czuł się Jack, dodatkowo lekko wesprzeć Sarah a potem wracał do Constance. Był przerażony tym, ze Nick nie żył bo nie miał bladego pojęcia jak to bedzie teraz z Cons, w końcu świeżo wzięli ślub, nie? Razem z Rosie ogarniał jednocześnie już teraz sprawy związane z pogrzebem i prawdę mówiąc spał raczej nie wiele. Odstawił Katie i Christiana do szkoły (bo właśnie próbował mega pomoc Rosie, bo Chris jednak tez był w stanie średnim) i podjechał do kliniki. Usiadł w sali z kawą, jedną dla siebie drugą dla Sarah i gdy usłyszał głos Jacksona wyrwał sie znad telefonu.
– Impreza? – zapytał lekko zdziwiony. – Jeśli nazywasz to imprezą to nie powinnismy więcej razem pić – mruknął z lekkim rozbawieniem, odkładając telefon. Widać było jednak na jego twarzy swego rodzaju ulgę, przynajmniej do momentu gdy nie usłyszał komentarza o swoim wyglądzie.
– Pierdolisz, niezłe się trzymam jak na swoją czterdziestkę. Chociaż nie mam siwych kłaków jak ty – prychnął, na razie jeszcze tego wszystkiego nie rozumiejąc. A może nie chcąc zrozumieć? – Dwa dni. O czym ty mówisz? Chodzę w brodzie od ponad roku, jakieś zaćmienie mózgowe masz? Bardzo boli? – wskazał na jego głowę, upijając łyk kawy którą omal się nie zakrztusił gdy usłyszał zdrobnienie imienia pierwszej żony Jacksona – bowiem nie miał nawet najmniejszej wątpliwości ze o nią chodziło. Aż odstawił kubek i nachylił się nad łóżkiem, łokcie opierając na kolanach.
– Jezu, aż mnie ciarki przeszły jak usłyszałem to zdrobnienieimienia tej jebanej kurwyJakie dziecko? Chodzi Ci o Hales? Maria się dziś nią zajmuje, bo wszyscy mamy do załatwienia masę formalności – zaczął mu tłumaczyć, aż nagle zrozumiał. Widać to było po jego twarzy i całym ciele, bo nagle się cały napiął. – Który mamy rok, Jackson? – zapytał spokojnie, pstrykając mu palcami przed nosem. Co się tu kurwa odpierdalalo?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko Jackson wiedział – gdyby był przytomny, też by na sto procent wszystko ogarnął, pomógłby z organizacją, bo przecież imprezy okolicznościowe były trochę jego specjalnością, niezależnie od tego, czy akurat chodziło o stypę, czy o wesele. Nie miał też pojęcia, że kolega jego brata, mały Nicky Farewell nie żył od dwóch dni. Odetchnął głęboko, kiedy Alex spytał o imprezę.
– No, impreza. Przecież obiliśmy ryje tym skurwysynom, którzy się do nas chcieli przysiąść. Jebani – mruknął pod nosem, bo w tamtych czasach bójki barowe były czymś w co Alex i Jackson pakowali się nad wyraz często. Odetchnął głęboko i spojrzała niego z uniesioną brwią. – Oczywiście, że powinniśmy, przecież musimy uczcić to, że będę miał syna – uśmiechnął się delikatnie. Mimo to westchnął cicho. Hę? Czterdziestka? Siwe kłaki? Co?
– Jakie kurwa siwe kłaki i jaka czterdziestka, przecież mamy kurwa niecałe dwadzieścia lat, Clarence – westchnął z irytacją, bo nie wiedział, co on właściwie do niego pierdoli. Przez chwilę procesował, ale w końcu zaczął się śmiać, sądząc, że kumpel go wkręca – Kurwa, prawie mnie miałeś – zaśmiał się, kręcąc z rozbawieniem głową.
– Czemu? Przecież zawsze tak o niej mówię. Dziwnie się zachowujesz. Jaka Hales? Mówię o moim synu. Co ty kurwa? – zmarszczył brwi, bo się czuł, jakby to Alex miał jakieś zaćmienie mózgowe, a nie on. Odetchnął głęboko i wywrócił oczyma. – No 1998 – odparł, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Po twojej minie sądzę, że nie jest to poprawna odpowiedź – mruknął cicho, patrząc na Clarence’a z lekkim niepokojem. Może serio go nie wkręcał? Może… Stracił pamięć, albo po prostu była to jakaś pojebana halucynacja, trip po tym co ostatnio w siebie władowali podczas imprezy?

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

-> przyjechaliśmy z akademika

W pierwszym momencie dopadła go konsternacja, kiedy po odwróceniu się twarzą od drzwi nie dostrzegł Melusine. Potem nadeszła panika. Natychmiast upadł przed wątłym i zimnym ciałem dziewczyny. Prędko podciągnął głowę brunetki na kolana, po czym szturchnął jej ramionami. Była sztywna i tylko spokojny ruch klatki piersiowej zdołał zatrzymać wszystkie czarne myśli, które spowiły umysł Siriusa. Jego ciałem zapanował gorąc, przed oczami widział rozszalałe czarne plamy, a w uszach dudnił mu puls na przemian z donośnym uderzaniem pięścią w drzwi pokoju.
- Hej - jęknął żałośnie, jednocześnie dobywając roztrzęsioną dłonią policzka Melusine. Dotknął go tak delikatnie, jakby omyłkowo mógłby sprawić, że pęknąłby niczym szkło pod wpływem szorstkości jego palców. - Hej, Melusine, obudź się. Proszę, Melusine - zaczął powtarzać na okrągło.
Nie wiedział ile siedział na podłodze, jednak w pewnym momencie po prostu wyciągnął telefon i zadzwonił po pogotowie. Przyjechali w ciągu siedmiu minut i dopiero wtedy otworzył drzwi, za którymi wciąż stała Evelyn. Nie rozumiała niczego, a uciekające spojrzenie Siriusa, dwóch ratowników medycznych niosących na noszach jej córkę sprawiło, że sama poczuła się niebywale słaba i żałosna. Kobieta w milczeniu obrzuciła go spojrzeniem, które było mieszanką zawodu i wściekłości, po czym gwałtownie uderzyła otwartą dłonią w jego policzek. Cios przyjął z pokorą i pełną świadomością bycia winnym.

Do szpitala pojechał audi, ponieważ Evelyn nie zgodziła się, aby wszedł do karetki. Nie kłócił się, wiedząc, że tym razem tamto miejsce naprawdę nie było przeznaczone dla niego. Czuł się winny. Pod wpływem tych wszystkich negatywnych emocji, nad jakimi nie mógł zapanować, skrzywdził Melusine. Nieświadomie, przez przypadek. pod wpływem braku kontroli odepchnął ją od siebie na tyle intensywnie, że straciła przytomność. Ilekroć myślał o tym w drodze do szpitala, to niczym tchórz chciał zawrócić i schować się daleko stąd. Jednak nie mógł tego zrobić, dopóki nie upewnił się, że dziewczynie nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo.
Do budynku dotarł dwadzieścia minut po przetransportowaniu Melusine. Zaparkował na niedozwolonym miejscu gdzieś na krawężniku przy postoju taksówek i natychmiast pobiegł do recepcji, a następnie na drugie piętro. Tam na wąskim, aczkolwiek długim korytarzu ponownie spotkał Evelyn. Wówczas zatrzymał się i poczekał aż kobieta sama do niego podeszła, jednocześnie wrzeszcząc słowa, które jedynie cząstkowo docierały do jego jaźni. Zachowywał się jak w transie, bo każdą czynność wykonywał machinalnie, intuicyjnie nie wkładając w żaden gest swoistej naturalności. Był spięty, skrępowany pod naporem spojrzenia matki Melusine i przerażony. Dłonie dygotały mu z nerwów, a ciało napinało do granic możliwości ilekroć widział wychodzącego z sali lekarza. W tych momentach również Evelyn milkła, uprzednio kierując twarz ku osobom w szpitalnych kitlach. W chwili, w której uderzyła Siriusa w klatkę piersiową rozbrzmiało się jej nazwisko:
- Pennifold! Pani Pennifold!
Odruchowo podążył za kobietą, lecz po raz kolejny zdusiła pragnienia Siriusa, pozostawiając go samotnego na korytarzu. Wpierw stał i przyglądał się przez szybę w drzwiach, jak dwóch lekarzy debatowało nad łóżkiem Melusine. Leżała tam cała blada. Zatracił oddech. Mimowolnie pod jego powiekami wezbrały się palace łzy. Nie mógł dłużej spoglądać na dziewczynę bez poczucia rwania serca i duszy. Ostatkiem sił usiadł na niewygodnym, plastikowym krześle i podparł czoło o splecione dłonie.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bycie nieświadomym miało swoją cenę.
Ciemność. Otulała ją, działając niezwykle kojąco. Nie czuła bólu, nie ogarniał jej strach. Spokojnie dryfowała pośród strumieni jaźni, w której każde ze wspomnień wyświetlane było jak klatki starego filmu. Niektóre z ich zatarte przez czas, niewyraźne, innych sama próbowała się pozbyć, bo wywoływały zbyt wiele bolesnych emocji. Poruszyła się niespokojnie w łóżku. Postaci pozbawione głosu poruszały ustami, jednak nie była wstanie odczytać słów, jakie wypowiadały. Przyglądała się jedynie biernie, nie mogąc wpłynąć na to, co już się wydarzyło. Teraz był tylko obserwatorem. Zmarszczyła czoło. Wyciągnęła przed siebie dłoń, mieniącą się kolorową luną. To było dziwne, aczkolwiek nie bała się. Próbowała pochwycić jedno ze wspomnień, a wtedy do jej uszu dobiegł cichy szept i natarczywy dźwięk. Wycofała się. Pokręciła głową raz w prawo, raz w lewo. Ten przeklęty hałas stawał się coraz głośniejszy. Bolała ją głowa, przez co mocniej zacisnęła powieki, jednocześnie nie pozwalając by drażniące światło dosięgło niebieskich tęczówek.
Głosy, które wcześniej słyszała, które nikły we wciąż otępionych zmysłach, stały się wyraźniejsze. Rozwarła delikatnie usta, chcąc coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły jej w gardle.
Mimo to, subtelny gest od razu zaalarmował obecne w sali osoby. Poczuła, jak na jej dłoni zaciska się inna, przyjemnie ciepła, choć drżąca. W pierwszym odruchu pomyślała o Siriusu, dlatego gwałtownie otworzyła oczy, ale rażące światło zmusiło ją do tego, by ponownie je zamknąć.
- Melusine, Mel - spanikowany głos rodzicielki rozbrzmiał wypełniając powietrze, a jej smukłe palce mocniej zacisnęły się na dłoni córki.
Brunetka czuła się otumaniona, zupełnie jakby dopiero co wybudzała się z długiego snu, wciąż jeszcze lawirując na granicy jaźni i rzeczywiści, która docierała do niej z wyraźnym opóźnieniem.
- Ma….Mamo? - zapytała zachrypniętym, niepewnym i wciąż słabym głosem. Kobieta podniosła się, pochylając nad brunetką, dotknęła jej czoła, by następnie złożyć na nim delikatnego całusa.
- Tak, to ja. Melusine, ale napędziłaś mi strachu - powiedziała płaczącym głosem, chociaż dziewczyna spodziewała się usłyszeć tak wyrzut. To było dziwne, na tyle, że ponownie spróbowała otworzyć oczy ; tym razem ostrożniej, wolniej - z powodzeniem.
Spojrzała na rodzicielkę, w której spojrzeniu dojrzała troskę. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz matka patrzyła na nią w taki sposób.
- Gdzie Sirius? - zapytała automatycznie, kiedy rozglądając się nie dostrzegła go w pomieszczeniu, były tu natomiast obecne dwie postaci w kitlach. - Gdzie Sirius? - powtórzyła pytanie, kiedy Evlnyn milczała, proponując uspokoić córkę. W Melusine narastała panika.
Wtedy też jeden z lekarzy spojrzał przez szklaną szybkę w drzwiach, odnajdując spojrzenie chłopak, którego przywołał gestem dłoni, widząc jak aparatura do której podłączona była dziewczyna zaczyna wariować.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Przez kolejne dwadzieścia minut siedział niespokojnie na korytarzu, co jakiś czas zaglądając przez grubą szybę w drzwiach. Nerwowo podrygiwał nogą, przygryzał policzek, strzelał palcami u rąk i wzdychał, próbując dać upust wszystkim emocjom, które kotłowały się we wnętrzu Siriusa. Czuł się słaby i żałosny; czuł jak wyrzuty sumienia rozrywały go od środka, jak uwłaczały godności i wczepiały się w jego umysł bezgłośnie nadając mu miano drania.
Gdy po raz kolejny zbliżył się do drzwi w pierwszej kolejności spostrzegł Evelyn, która stała pochylona nad córką i zaciskała palce na jej dłoni. Złapał framugę po obu stronach i zminimalizował odległość, stanowiącą dystans pomiędzy szybą a twarzą. Gorący oddech Siriusa odbił się na szkle i objął niewielką część okienka parą, jaka po chwili zniknęła i pojawiała się ilekroć wypuszczał spomiędzy warg powietrze.
Melusine się obudziła. Powiedziała coś do matki, po czym zaczęła rozglądać się po sali, w której znajdowało się pięć innych łóżek. Trzy były zajęte przez kobiety. W pewnym momencie przypadkowo nawiązał kontakt wzrokowy z jednym z lekarzy. Mężczyzna machnął, próbując go przywołać, jednak machinalnie odmówił kiwnięciem głowy. Następnie postawił pierwsze kroki do tyłu, które zaraz zamieniły się w żwawy chód. Skierował się w stronę windy.
Po tym wszystkim brakło mu odwagi, aby spojrzeć ukochanej w oczy. W dodatku tuż obok znajdowała się Evelyn i choć nigdy nie przejmował się opinią innych, to poważnie podchodził do relacji z rodziną Melusine - przynajmniej im powinien okazywać szacunek. Zdążył zapomnieć, że kobieta jako pierwsza uniosła dłoń na córkę, a powodem tego była zła odpowiedź. Jakie to wszystko absurdalne! Mimo tego Sirius w podświadomości zmył ten występek; wyrzucił z pamięci tamto zdarzenie, obarczając winą wyłącznie siebie samego. Zareagował zbyt pochopnie, zbyt brawurowo, wręcz furiacko, czego konsekwencje ponosiła wyłącznie Melusine.
Przygryzł wargę, jednocześnie uderzając otwartą dłonią w przycisk od windy. Nerwowo spojrzał na panel, który wskazywał, ze pomieszczenie miało jeszcze do pokonania cztery piętra. Splótł dłonie na karku i odwrócił się, słysząc głośne zamieszanie za plecami. Drzwi od sali z hukiem obiły się o ścianę, a w ich progu stanęła Melusine. Tuż obok stała matka. Kobieta zacisnęła obie dłonie na przedramieniu córki i usiłowała pociągnąć ją ponownie w głąb sali.
Trzy piętra.
Nawiązał kontakt wzrokowy z brunetką, lecz przerwał go w tym samym momencie, w którym ona ruszyła naprzód. Czterokrotnie uderzył w guzik windy, daremnie wierząc, że w ten sposób przyśpieszy jej przyjazd.
Dwa piętra.
Sirius. Usłyszał swoje imię, brzmiące w ustach Melusine jak obelga. Matka zastąpiła jej drogę, dzięki czemu musiała się zatrzymać. Nie patrzył już w tamtą stronę, choć poszczególne słowa docierały do jego uszu. Mówiła o odpoczynku, zmęczeniu, a także w wymowny sposób podkreśliła agresję Siriusa, po czym nazwała go nieodpowiednim i złym. Nieodpowiednim chłopakiem, kochankiem, studentem, złym partnerem, synem, wnuczkiem i kolegą. Słyszał to już wielokrotnie, choć dotychczas nie wywierało to na nim wrażenia. Teraz zabolało.
Jedno piętro.
Głośny dźwięk windy zakomunikował, że właśnie dotarła. Podwójne drzwi rozszczelniły się z charakterystycznym dźwiękiem. Natychmiast wszedł do środka i nacisnął guzik z sygnaturą zera. Stał odwrócony twarzą do ściany, jednocześnie podpierając się rękoma o metalową barierkę. Pomieszczenie zakomunikowało, że było gotowe ruszyć dalej, jednak zanim drzwi ponownie się zamknęły Melusine zdążyła włożyć pomiędzy nie stopę. Fotokomórka sprawiła, że wrota ponownie rozwarły się na całą szerokość. Sirius opieszale z wyraźną nerwowością odwrócił się w stronę dziewczyny, natychmiast napotykając jej spojrzenie.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podążając za gestem lekarza, stojącego przy jej łóżku, z nadzieją i oczekiwaniem spojrzała w kierunku drzwi, kiedy te wciąż pozostawały zamknięte. Przez twarz Melusine przemknęło wiele emocji od niezrozumienia, przez zakłopotanie po determinację, jakiej brakowało jej wcześniej. Dlatego nie bacząc na protesty matki oraz mężczyzn w kitlach najpierw wygrzebała się spod kołdry pachnącej krochmalem i medykamentami, a następnie ostrożnie pozbyła się wybitego w przedramię wenflonu. Evelyn z przerażeniem patrzyła na poczynania córki, próbując ją zatrzymać, kurczowo zaciskając palce na jej ramieniu, nawet wtedy kiedy wybiegła na korytarz, mówiąc coś o odpoczynku i nierozsądku. Brunetka szarpnęła się zupełnie ignorując te słowa, mając przez sobą twarz ukochanego, z której nie była w stanie nic odczytać. Widziała tylko, jak nerwowo przyciska guzik widny, aby ta jechała szybciej. Wyswobadzając się z uścisku matki, przyspieszyła kroku.
- Sirius - zwołała w momencie, w którym Evlnyn zastąpiła jej drogę, przez co nie tylko straciła z oczu chłopaka, ale została zmuszona do zatrzymania się.
- Melusine, opanuj się! Po co za nim biegniesz, przecież to on cię skrzywdził. Nie jest dla Ciebie odpowiedni - pouczyła pierworodną, która bez słowa zywczajnie ją minęła. Drzwi windy otworzyły się. Zaczęła biec. Serce w piersi dziewczyny zabiło mocniej kiedy metalowa przesłona była już w połowie, a ona dopadła do niej w ostatniej chwili, zatrzymując stopą. Fotokomórka umieszczona w metalowej osłonie zadziałała automatycznie, ponownie otwierając drzwi.
- Wszystko w porządku? - było to pierwsze pytanie padające z malinowych ust. W tonie głosu dziewczyny rozbrzmiewała troska i niepokój, chociaż były one nieco trudniejsze do wychwycenia, gdy próbowała zaczerpnąć tchu. Bieg nie był morderczym maratonem, jednak dla jej zmęczonego i obolałego ciała stanowił wzmożony wysiłek.
- Dlaczego uciekasz? - zapytała, zupełnie nie rozumiejąc ani słów, które wcześniej wypowiedziała jej matka, ani podstawy Bosworth'a. Była zupełnie nieświadoma zdarzeń, jakie miały miejsce w akademiku. Jak przez mgłę pamiętała jedynie twarz Siriusa, a w uszach dźwięczało jej jego przepełnione strachem nawoływanie.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Zanim zdążył przeanalizować sytuacje jego ciało mimowolnie udzieliło odpowiedzi Melusine. Kiwnął głową, dając dziewczynie do zrozumienia, że nic nie było w porządku, a potem spoczął spojrzeniem na brudnym linoleum windy. Dziewczyna wydawała się nieprzejęta faktem, że wylądowała w szpitalu. Zignorowała przestrogę lekarzy oraz matki i wbrew zaleceniom pognała do Siriusa, jednocześnie odrzucając rozstanie i kłótnie w akademiku. Wówczas nie wiedział, że żyła jeszcze w błogiej nieświadomości, bo przed omdleniem nie zdążyła zarejestrować jego brutalnego pchnięcia.
Podniósł wzrok i ponownie natykając się nim na oczy Melusine, które wyrażały determinację, ale również zmęczenie. Dopiero co wyrwała się z objęć letargu. Patrzyła na Siriusa tak, jak przed paroma dniami, kiedy otuleni codziennością, witali poranek. Leżała wtedy na nim naga, palcami wystukując jakiś rytm na jego obojczyku. Patrzyła z miłością, jakiej nigdy nie potwierdziła słowami.
Zacisnął usta w wąską kreskę i zaczesał palcami burzę loków. Włożył w to wiele nerwów, bo na końcu zacisnął dłoń na gęstym puklu włosów. Potem machnął ręką i ułożył ją wzdłuż ciała.
Winda mechanicznie szczęknęła, a podwójne drzwi zaczęły się zasuwać. Wtedy, ku zdumieniu znajdującej się nieopodal Evelyn, wciągnął Melusine do środka. Drżał, kiedy w milczeniu przytulił dziewczynę do swojej klatki piersiowej i schował twarz w zagłębieniu jej szyi. Wówczas nie myślał o matkach, które w tak krótkim czasie przyczyniły się do zamienienia ich związku w ruinę; które nieświadomie wprowadziły nieład i zburzyli rutynę, jaką sukcesywnie respektowali każdego dnia. Obwiniał siebie, ale jeszcze przez krótką chwilę chciał nacieszyć się towarzystwem Melusine - przynajmniej przez te dwa piętra dzielące Siriusa od ostatecznego rozstania.
- Melusine, naprawdę przepraszam - jeszcze mocniej docisnął jej wątłe i zmęczone ciało do siebie - nie chciałem, naprawdę nie chciałem. - Chaotycznie przejechał dłońmi po plecach brunetki, jakby w obawie, że mogła wydostać się z jego silnego uścisku; jakby w obawie, że wkrótce rozpadną się na miliony kawałków, elementów, jakim nie było dane ponownie się złączyć.
Jedno piętro. Pstryknięcie windy zabiło w uszach Siriusa, niczym dzwon. Drzwi rozszczelniły się, jednak stojący po drugiej stronie ludzie, zdumieni widokiem zażyłym gestem dwójki młodych ludzi, zrezygnowali z wejścia do środka.
Nabrał powietrza, jednocześnie wdychając zapach Melusine. Zrobił to tak intensywnie, że momentalnie się zakrztusił i odsunął dziewczynę na długość ramion. Winda ruszyła dalej.
W oczach Siriusa rozlała się ta mrożąca krew w żyłach czerń. Jego twarz stała się obojętna, wręcz surowa. Spoglądał w ten wyuczony, pozbawiony emocji sposób na ukochaną i jednocześnie rozchylił wargi. Z pierwszym razem nie udało mu się wypuścić słów. Zawahał się, lecz gdy pomieszczenie ponownie stanęło, zrozumiał że nie miał już wyboru.
- Wszystko w porządku - uśmiechnął się, ale w tym geście zabrakło naturalnej wesołości. Brzdęk zakomunikował, że winda dotarła na parter. Mechaniczne wrota wskazały mu dalszą drogę. Z tego miejsca widział recepcje, poczekalnie i główne wejście szpitala. - Zgadzam się z tobą - schował dłonie do kieszeni i zadarł podbródek, starając się w tym geście oddać cały obłudny triumf. - Nasz czas nigdy nie nadejdzie - odwrócił się i wyszedł.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Patrząc na Siriusa, widząc jego zrezygnowaną postawę i ból w czekoladowych tęczówkach nie potrafiła skupić myśli. Nie rozumiała. Skąd to się wzięło? Co było przyczyną tego, że w odpowiedzi na pytanie, pokręcił przecząco głową? Przejechała spojrzeniem od jego stóp po sam czubek kręconych włosów, próbując znaleźć jakieś rany lub obrażania, ale w jej ocenie był cały. Chodziło o nią? Fakt, nie czuła się najlepiej, była osłabiona i obecnie brakowało jej tchu, ale przecież nie było to nic strasznego, nie powinno wywoływać u chłopaka takich reakcji.
Nieświadomość miała swoją cenę. Ona wpatrywała się w niego, kryjąc w spojrzeniu troskę, ale również nieme pytania. Stali tak milcząc do czasu, aż drzwi ponownie nie szczęknęły, powoli zbliżając się ku Melusine. Wtedy też Sirius pochwycił ją, wciągając do środka pomieszczenia. Zaskoczona tym nagłym ruchem, kurczowo zacisnęła palce na jego ramionach, wtykając twarz w jego tors, kiedy otoczył ją ramieniem. Przymknęła powieki, czując wagę niepozornego gestu, chociaż jeszcze nieświadoma była tego, co wydarzy się za chwilę. Słyszała przyspieszone bicie siriusowego serca - jej własne dostosowywało się do jego rytmu - czuła ciepło ciała bruneta oraz niepowtarzalny, charakterystyczny tylko dla niego zapach, od którego była uzależniona. Właśnie tu było jej miejsce, tu czuła się bezpieczna i szczęśliwa.
- Nic się nie stało, wszystko w porządku. - odpowiedziała, niwelując te kilka milimetrów, jakie ich dzieliło. Była pewna, że przepraszam za to, że postanowił uciec, zamiast wejść do sali.
Drzwi otworzyły się ponownie, jednak nikt nie odważył się przerwać ich chwili, w której trwali, do momentu, aż winda z głośnym furkotem nie ruszyła ponownie, wtedy też Sirius odsunął jej ciało od własnego, zmuszając by spojrzała mu w oczy. Mimochodem poczuła ogarniającą ją panikę oraz przeszywające zimno, wywołujące gęsią skórkę. Doznania te potęgował wyraz twarzy chłopaka, który nagle stał się surowy, zupełnie obcy i tak bardzo nie pasował do jej Siriusa.
Chwilę później okazało się, że to nie był już jej Sirius. Wówczas wszystkie wydarzenia uderzyły w nią ze zdwojoną mocą, sprawiając, że kolana się pod nią ugięły. Nie była nawet w stanie zareagować, kiedy tak po prostu odszedł. Zostawił ją.


z tematu x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”