WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Odgłosy z każdym kolejnym krokiem zdawały się być wyraźniejsze jak woń alkoholu. Śmiechy, krzyki, wyzwiska. Wszystko, to nabierało wyrazistości z każdym kolejnym krokiem pochodu jaki zdawał się ich jeszcze nie dostrzegać. Jednak jak długo potrwa owa chwila szczęścia? Minutę? Dwie? A może zaraz pryśnie niczym mydlana bańka? Dziewczyna odruchowo zerknęła za siebie i gdy tylko zauważyła, że ten głupi człowiek nadal tutaj jest zaklęła paskudnie pod nosem zaciskając odruchowo dłonie. Co miała zrobić? Instynkt mówił aby puściła się biegiem jednak rozsądek szeptał "szkoda zwierząt". Nie raz widziała truchła biedaków jakie pozostawiały za sobą grupy młodzieży czy dorosłych pragnących odreagować, a przecież zwierzę jest najlepsze aby rozładować napięcie. Prawda? Na samą myśl miała ochotę zrobić komuś krzywdę. Tak posiadała w sobie wielkie pokłady agresji jakiej nie miała gdzie wyładować. Westchnęła ciężko poprawiając kaptur i ruszyła przed siebie na spotkanie owej wesołej gromadki. Tak przecież będzie prościej. Zagra i wygra albo przegra. W oby przypadkach energia znajdzie ujście i nikomu nic się nie stanie poza nią samą. Zresztą za nią i tak nikt nie zapłacze w razie niepowodzenia. Była przecież ludzkim ścierwem jakiego pełno było w miastach takich jak, to i kolejna śmierć anonimowej jednostki była jedynie kolejna liczbą w statystykach policyjnych. Niczym więcej. To była jej ostatnia myśl gdy zrównała się tamtymi workami na mięso. Przecież ludźmi ich nie nazwie. Każdy był jedynie bezwartościowym workiem na krew, kości i parę innych rzeczy, o jakich mówili w szkole lecz nie uważała. Dopiero ulica nauczyła ją jakie organy są przydatne w starciu. Co trzeba chronić, a w co celować by mieć szanse. Nie raz złamała komuś nogę czy szczękę. Nie raz sama miała nastawiane kończyny chałupnicza metodą. Teraz jednak nie myślała juz o niczym. Zamknęła umysł na wszystko co mogło ją rozpraszać pozwalając aby odruchy więzły górę gdy tylko zaczęły się zaczepki słowne oraz pierwsze kuksańce. I tyle.
Więcej nie pamięta.
Przegrała?
Zemdlała, z wycieńczenia, głodu czy innego cholerstwa?
A może wreszcie umarła i zaraz obudzi się gdzieś?
Nieważne.
Równie dobrze mogło się okazać, że leży w łóżku na oddziale zamkniętym, a wszystko co znała było jedynie halucynacją.
Pierwszym co uderzyło jej zmysły było szczekanie psa oraz przyjemne ciepło toczące jej ciało. Następnie przyszedł chłód jaki był niesiony od wody. Było coś więcej. Zapach sierści, a może perfum? Nie, na pewno nie. Musi się mylić.

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Odgłosy były niepokojące i serce Caitlyn przyśpieszyło niebezpiecznie. Może faktycznie powinna stąd zniknąć jak jej zalecała nieznajoma? Teraz już było za późno, a odgłosy rozbawionych kompletnie upitych bądź zjaranych ludzi były coraz bliżej. Wiedziała, że spacery tak późno w miejscach źle oświetlonych mogą się nie skończyć przyjemnie. A jednak robiła to z jakiegoś powodu i czerpała z takich spacerów przyjemność ryzykując przy tym naprawdę wiele.
Dostrzegła zaciśnięte pięści. Czy ona naprawdę zamierzała ruszyć im na spotkanie? Przecież równie dobrze gdyby stanęły gdzieś z boku i po prostu przepuściły bandę imprezowiczów to nawet mogli nie zwrócić na nie uwagi. Teraz jednak było za późno.
Mogła zostawić ją na pastwę losu i wraz z psami się w tym momencie po prostu ulotnić, ale miała sumienie które nie pozwalało jej tego zrobić. Więc została mając jedynie nadzieję, że nie będzie ich jakoś bardzo dużo. Jasne znała podstawy samoobrony, ale czy to wystarczy w połączeniu z trzymanym w kieszeni kurtki paralizator. Zacisnęła mocniej szczęki i wstała z kucek spuszczając psy ze smyczy. Jednak pozwoli im być tą groźną rasą, której wszyscy dookoła się boją.
Słyszała i widziała te przepychanki. Początkowo niegroźne w kilka sekund zamieniły się w te, których nie powinno się ignorować. Bo jak? Trzy osoby przeciwko jednej nie było sprawiedliwe i gdy nagle jej nieznajoma padła jak długa na ziemi Caitlyn nie czekała aż zajmą się jej osobą, chociaż widziała jak jeden z przeciwników kierował się w jej stronę. I tak to się kończy wychodzenie z psami o tak późnych porach w dziwne miejsca.
Rzuciła komendę i wyciągnęła paralizator. Bez walki się obędzie, a ona nie zamierzała się nikomu dawać. Jednak chyba straszące dwa dobermany zrobiły swoje i pijany faceci postanowili się wycofać.
-Hej - rzuciła gdy znalazła się przy nieznajomej. Jasne była głupia. Powinna uciekać gdy tylko znalazła okazję, ale nie umiała. Nie była tego typu człowiekiem. Przykucnęła przy nieprzytomnej kobiecie i położyła dłoń na jej policzku by spróbować ją przywrócić do całkowitej przytomności. Nie, nie biła jej po nim, bo to nie o to chodziło. -Wszystko w porządku?- spytała, bo jednak nie potrafiła powiedzieć czy jej towarzyszka była ranna. Nie wiedziała

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

-Zapomniałam, że nie jestem u siebie...- Wymamrotała prawie całkiem przytomnie podnosząc się do siadu. Przez chwile po prostu siedziała, a jej zmysły atakowane były z każdej strony. Zapachy, odgłosy, burczenie w żołądku. Jednak czegoś brakowało. Patologia. Gdzie jest? Rozejrzała się półprzytomnie w koło. Coś mignęło jej przed oczyma. Twarz? Starała skupić wzrok na tym jednym punkcie jednak szybko coś ją rozproszyło. Ziemne szturchnięcie w dłoń zaciskającą się w pięść na trawie. Zwierzę. Przemknęło jej przez myśl. Odruchowo spojrzała w stronę rozmytej plamy i już wiedziała, ze musiała przyrżnąć głową w coś, a może kogoś? Cholera wie. Nieważne. Instynkt mówił jasno. Wstać i wrócić do swojej nory. Potrząsnęła głową co spowodowało, że kaptur spadł jej, z głowy co wykorzystał zimny wiatr omiatający jej policzki oraz przynoszący ulgę. -są całe?- Znów olała pytania osoby. Liczyły się zwierzęta i nic więcej. Zrugała się w myślach, za głupie pytanie. Musiało być dobrze skoro tyrpały ją nosem. Uśmiech mimowolnie pojawił się na twarzy dziewczyny, lecz szybko ustąpił na rzecz grymasu, jaki spowodowany był bólem, jaki przeszył jej ciało w chwili, gdy wstawała, z miejsca. Coś było nie tak. Bardzo nie tak. -Czemu mnie nie posłuchałaś?- Spytała, z wyraźnym wyrzutem malującym się w głosie i po raz pierwszy od ich spotkania spojrzała w stronę kobiety i zamarła. Ledwo zdusiła przekleństwo, jakie nasuwało się na jej usta w chwili, gdy rozpoznała jej twarz. Pamiętała ją dobrze! Miała przecież wiele czasu w celi na przemyślenia oraz utrwalenie wizerunku osoby, jaka wpakowała ją w to gówno, a teraz? Teraz jak głupia narażała się dla niej?! Nie, nie dla niej. Dla zwierząt. Ona była jedynie niechcianym dodatkiem. -Uważaj na nie- starała się, aby ton jej głos brzmiał tak jak przed tą całą sytuacją. Chciała wierzyć, że tamta jej nie pamięta. Ostaniem czego potrzebowała, to powrotu do przeszłości czy więzienia. Nadal przecież miała zawiasy, jakie miała zakończyć dopiero za rok, a przecież rozróba w dobrej dzielnicy nie wygląda dobrze w papierach prawda? Zwłaszcza gdy głównym świadkiem jest przedstawicielka bezprawia! Dlatego właśnie po raz kolejny poddała się instynktowi, jaki nakazywała jej odejść, pomimo iż czuła się naprawdę źle. Jednak czego się spodziewała? Była niedożywiona, osłabiona oraz w ten konkretnej chwili najprawdopodobniej krwawiła. Trudno. Zajmie się tym później. Zarzuciła kaptur na głowę ,wsunęła drżące dłonie do kieszeni kurtki i ruszyła przed siebie. Byle dalej od przeszłości i tej chorej sytuacji! Była głupia. Myślała, że wyga w takim stanie. Może gdyby wreszcie przestała głodować? Wtedy zmasakrowałaby tamtych ludzi...

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Uniosła brew słysząc wymamrotane przez towarzyszkę słowa. Nie rozumiała i chyba też nie chciała do końca rozumieć, bo przecież ten człowiek był jej kompletnie obcy i pewno niedługo po prostu zniknie. Każda pójdzie w swoją stronę i tyle, a cała akcja pójdzie w zapomnienie dla wiecznie zajętej sędziny Hirsch, która mimo wszystko i tak ponownie zawędruje wieczorem w tereny, które nie powinna się samotnie zapuszczać. Była to trochę taka odskocznia od idealnego życia, które prowadziła o tak wielu lat, że zatraciła samą siebie.
-Psy? Tak- skinęła głową potwierdzając tym samym swoje słowa. Spojrzała po psach, które z zwyczajnym zafascynowaniem obwąchiwały nieznaną im osobę. NIe bardzo rozumiała o co kobiecie chodziło i to kolejny raz w przeciągu kilku minut. Jednak zauważyła ten grymas będąc na tyle blisko i chcąc jej pomóc wstać. W takim miejscu nie będzie mogła się nawet jej przyjrzeć by ocenić czy potrzebna jest interwencja lekarzy. A mimo powszechnej opinii Caitlyn nie była zimną suczą, która zostawia ludzi na pastwę losu. Będąc sędzią wykonywała swój zawód i miała świadomość, że mogłaby osądzić kogoś niesłusznie. Te sprawy ciągnęły się w jej głowie przez wiele lat i przypominały o tym, że też była omylnym człowiekiem. Tylko ona ryzykowała życiem ludzi a nie swoim, bezpiecznym w bogatej dzielnicy Seattle.
-Gdybym Cię posłuchała to wątpię byś wyszła z tego cało - przewróciła teatralnie oczami. Nie oczekiwała podziękowań i pochwał. Pomagała innym, bo tego chciała i tyle. Jednak teraz musiała przypomnieć nieznajomej kto pogonił pijane towarzystwo. Szczerze? Przyglądając się niezajmomej w tej chwili nie dostrzegła nic co przypominałoby jej o tym, że kiedykolwiek ją widziała. Jednak teraz była skupiona na czymś innym niż kojarzenie ludzi. -One uważają na nas. Gdyby nie one to obie mogłybyśmy nie wyjść z tego cało - jej psy były wszystkim w tym momencie i nie da im zrobić krzywdy, ale również dobermany nie były tak całkowicie bezbronne. Wyszkoliła je w razie gdyby ktoś jednak włamał się jej do domu. Miała fioła na tym punkcie niestety.
Wstała bacznie obserwując swoją towarzyszkę. Nie była pewna czy z nią było wszystko w porządku, ale gdy przyuważyła jak oddalająca się jednostka na moment się zachwiała ruszyła za nią.
-Chodź zabiorę Cię do siebie i sprawdzimy czy jednak nic Ci nie jest - rzuciła tonem, który nie znosił sprzeciwu. Kobieta musiała posłusznie podążyć za nią, bo Hirsch nie ma zamiaru tak jej puścić. Musi się upewnić, że wszystko jest w porządku, a w domu miała w pełni wyposażoną apteczkę, a pod telefonem pomoc lekarza, któremu nie będzie przeszkadzać przyjechać i sprawdzić co się dzieje. Miał u niej dług i był dostępny w każdej możliwej chwili bez zgłaszania tego gdziekolwiek indziej. Caitlyn trzymała język za zębami i nie mówiła jego żonie o trzech romansach i innej rodzinie, a on był pod telefonem gdy go potrzebowała. -Nie zgrywaj bohaterki tylko chodź - wzięła ją pod rękę i pociągnęła powoli w stronę swojego Jaguara F-Pace, który ostatnio sobie sprawiła na stare lata.

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Psy tak.
Na swój dziwny sposób ucieszyły ją te słowa, a raczej uspokoiły. Były bezpieczne i nic im się nie stało. Spytacie skąd taka mania u Vi? Proste. Zwierzęta jako jedyne były proste w uczuciach i gdy kochały, to całym sobą. Ufały, a ona widziała wiele zmasakrowanych zwierząt, jakie zbyt zaufały swoim ludziom. Były zawsze, mimo iż je raniono. W sumie mogła podłączyć się do tego schematu. Ona również zawsze była, zmagając się z dużym bólem, jaki towarzyszył jej całe życie. Ból fizyczny, psychiczny, strach. Wszystko, to sprawiło, że jest teraz tym, kim jest. Z biegiem lat przestała się bać i nawet specjalnie wdawała się w dziwne sytuacje, aby tylko zagłuszyć swój wewnętrzny ból istnienia. Teraz jednak zapomniała, o tym, w jakim jest stanie. Gdyby tylko była u siebie, to mogła wykorzystać infrastrukturę czy choćby znajomych. Wygrana była w jej kieszeni lecz na obcym terenie, z ciałem jakie odmawiało posłuszeństwa była jedynie zwierzyną nie łowcą. Była głupia. Teraz zdała sobie, z tego sprawę. -No i?- Odparła bez wahania. -I tak nikt za mną nie będzie płakał więc to bez znaczenia- dodała, aby dobitniej dać jej do zrozumienia, że nikogo nie interesuje los takich ludzi jak ona. Zginie? Spoko, o jednego śmiecia mniej. I tyle. Nikt nie zapłacze, a przynajmniej państwo spopieli jej ciało. Jak nic same plusy całej sytuacji prawda? -Daj im coś dobrego w nagrodę, za dobre serce i następnym razem jak ktoś mówi uciekaj, to to rób- Nie chciała, aby jej słowa brzmiały miło i przyjemnie. Przecież i tak zaraz sobie pójdzie, a tamta wróci do swojego świata. Bezpiecznego tak odmiennego od jej. I tyle. Koniec pieśni i wspomnień. Każda rozejdzie się w swoją stronę i jakoś, to będzie. Jakoś, to dobre określenie, a zwłaszcza teraz gdy odruchowo wsunęła dłoń pod kurtkę. Na jej twarzy ponownie zagościł grymas bólu, gdy palce dotknęły czegoś ciepłego oraz śliskiego. Wysunęła dłoń i spoglądając na nią bezgłośnie przeklęła. Jednak miała pecha. -Nic mi nie jest- wyrzuciła, z siebie przyglądając się własnej dłoni przez ułamek sekundy zanim ponownie włożyła ją do kieszeni aby przypadkiem nikt nie zwietrzył jej problemu. Zwłaszcza gdy będzie musiała przedostać się do swojej dzielnicy. -To uprowadzenie!- Wyrzuciła, z lekkim rozbawieniem jakiego nie mogła powstrzymać. Przecież po raz pierwszy w życiu ktoś chciał ja porwać i nie było, to zagrożenie śmiertelne. Przynajmniej tak myślała w chwili, gdy ta nowobogacka panienka podłączyła się pod jej ramię i zaczęła prowadzić w stronę samochodu. Mogła sie opierać, protestować czy coś w tym stylu. Mogła, a mimo wszystko nie zrobiła tego. Czemu? Nie miała po prostu siły. Marzyła jedynie, o tym, aby zwinąć się w kłębek i usnąć. O niczym innym. Była przecież wykończona, lecz mimo wszystko przeczuwała przez skórę, że skończy się to źle. W sumie wszystko kończyło się źle jednak czy może być gorzej? Nie wiedziała i zaryzykowała. Pozwoliła się uprowadzić.
2x z/t

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Discovery Park”