WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/fd/a3/4c ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Momentami sam nie wierzył, co wydarzyło się w jego życiu, odkąd wyruszył z Polą na wyprawę do Vegas. Czasami bywa tak, że długie lata nic specjalnego się nie dzieje, a rutyna zjada cię od środka i od czasu do czasu tylko wzdychasz z myślą, że coś byś zmienił, ale koniec końców nic nie robisz. Robert co prawda wymyślał sobie różne zajęcia, ale wszystko kręciło się głównie wokół jego pisarstwa, więc schemat był podobny - nawet jeżeli jego życie było dużo aktywniejsze, od życia przeciętnych, szarych zjadaczy chleba. Jednak przez ostatnie trzy miesiące wydarzyło się kilka rzeczy, które znacznie odbiegały od normy, nawet jak na niego.
Miał poważny mętlik w głowie. Wiele decyzji, które podjął (nawet jeśli pod wpływem), było decyzjami, z którymi się liczył. Nie próbował niczego w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać czy umniejszać, bo powiedział coś lub zrobił, kiedy jego umysł zaćmiony był alkoholem czy innymi używkami. To były mimo wszystko jego słowa i jego czyny i każdy z nich (no, prawie) pamiętał i do każdego podchodził na poważnie. Nie umiał jednak się w tym wszystkim odnaleźć, a winna była jego niepewność. Po praz pierwszy od bardzo długiego czasu na kimś mu zależało i nie chciał niczego zepsuć, tym bardziej był niepewny i tym bardziej bał się zrobić czegoś nie tak, a więc nie robił nic. Tak było bezpieczniej. Tylko jak długo może taki stan rzeczy utrzymywać?
W zasadzie na Poli zależało mu niemalże odkąd ją poznał, czyli w podstawówce, ale dopiero w tym roku coś się zmieniło. Być może okoliczności? Być może do czegoś po prostu dojrzał? Oboje dojrzeli, a przynajmniej taką miał nadzieję. Widział, że w jej życiu również wiele się dzieje i chciał brać w tym udział. Obawiał się jednak, że bez poważnej rozmowy i postawienia spraw jasno, bez konkretnych pytań i jeszcze konkretniejszych odpowiedzi, nic z tego nie będzie.
Halloween było chyba jakąś zepsutą wisienką na tym kolorowym torcie, zwieńczeniem i finałem wszystkich jego obaw, rozterek i wydarzeń, które miały miejsce wcześniej. Zawał, który przeszedł podczas halloweenowej imprezy, przypomniał mu, że jest mimo wszystko tylko człowiekiem i wcześniej czy później po prostu umrze. To zdarzenie
postawiło wiele spraw w jego życiu w zupełnie innym świetle. Lekarze przeprowadzili szereg badań i doszli do wniosku, że zawał spowodował narkotyk, który szalona organizatorka imprezy dosypała wszystkim do drinków. W mediach społecznościowych wybuchła sensacja, a fani Roberta przez długi czas wysyłali mu podarunki i życzenia powrotu do zdrowia. Miał nawet pomysł by wykorzystać do zdarzenie do promocji swojej kolejnej książki, ale na to jeszcze było trochę czasu. Co prawda pisanie z jakiegoś powodu szło mu wyśmienicie, a wena zdawała się nie wyczerpywać, co odrobinę go dziwiło, bo przy tylu zmartwieniach można pomyśleć, że będzie odwrotnie. Może pisanie pomagało mu jakoś to wszystko odreagować i dlatego jeszcze trzymał się dzielnie na nogach?
A Święta zbliżały się wielkimi krokami.
Gdy tylko zobaczył, że otworzyli Christmas Wonderland, od razu wpadł na pewien pomysł. To doskonała okazja, pomijając że również najwyższa pora, wynagrodzić Poli te wszystkie dni milczenia i niepewności, nie mówiąc już o koszmarnym Halloween, na które ją zabrał.
Zasłonił dziewczynie oczy, gdy szli ozdobioną świątecznie alejką. Odsłonił je dopiero, gdy znaleźli się przed pijalnią czekolady. Miejsce było magiczne, nastrojowe no i pełne czekolady. Czego chcieć więcej?
Jesteśmy na miejscu.
Chciał żeby dzisiejszy wieczór był nawet bardziej magiczny, niż samo to miejsce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post


  • ( 34 )

Bywały takie dni, w których z utęsknieniem wracała do wspomnień ze swojego wyjazdu. Pomijając fakt, że była to ucieczka przed odpowiedzialnością, trzy lata spędzone na innych kontynentach dały jej namiastkę spokoju. Tam czas płynął inaczej, nie tylko ze względu na to, że głównie zajmowała się zwierzętami, ale też przez to, że była nieco osamotniona - i co najważniejsze - na tamtą chwilę bardzo tego potrzebowała. Jednego dnia miała poślubić ukochanego mężczyznę, a następnego już jej nie było. Wariactwo, prawda? Jednak w tym prostym działaniu matematycznym ONA plus ON równa się ŚLUB, nastąpił nieoczekiwany wynik, ponieważ do zadania wkradł się ktoś jeszcze.
Roberta znała na tyle długo, że do dziś odnosi wrażenie, że zna go całe swoje życie. Wiele razem przeszli i nigdy tego nie ukrywała, ani nie próbowała wyprzeć. Czas spędzony z nim w szkole, był jednym z najlepszych okresów jej życia i zawsze skrycie żałowała, że później ich drogi się rozeszły. Może nie tak całkiem, ale już nie byli tą naiwną parą, pełną marzeń i pasji. Dorastali, poznawali innych ludzie, realizowali się w obranych przez siebie kierunkach i nagle… coś im umknęło, a oni nawet tego nie zauważyli. Jednak jak to mówią: stara miłość nie rdzewieje iii chyba coś w tym jest. Apollonia zakochała się w kimś innym i z radością planowała swój wielki dzień, ale w tym samym czasie drogi jej i Roberta ponownie się złączyły. Nic zaskakującego, wciąż był dla niej najbliższym przyjacielem, ale też pierwszą miłością, a te bywają zazwyczaj piękne, beztroskie i intensywne. Będąc dorosłym ciężko o spontaniczne i ślepe zauroczenie, chociaż długi czas była święcie przekonana, że właśnie to łączy ją z narzeczonym. Wystarczyło jedno potknięcie, namiastka strachu, niezrozumienie… i do rozmowy wybrała - być może dla wielu nie tego kogo powinna - nie narzeczonego, a właśnie Browna. To, co wydarzyło się później, to już historia, ale nasuwa się pytanie: czy uciekła przed odpowiedzialnością dotyczącą ucieczki sprzed ołtarza, czy może przed czymś innym.
Stara miłość nie tylko nie rdzewieje, ale również odrobinę przeraża.
Pewnie dlatego od dłuższego czasu unikała poważnych rozmów z Robertem, bo jak niby miała poruszać kwestię ślubu, kiedy sama nie była pewna jak to rozpatrywać? Zależało jej na Brownie tak bardzo, że strach paraliżował ją. Sprawiał, że walnęła zawsze jakimś durnym tekstem lub znalazła krępującą wymówkę do ucieczki, by tylko wymigać się, gdy tematy ich rozmowy zaczęły robić się zbyt poważne. I tak mijał czas od wypadu do Vegas, a później było to nieszczęsne Halloween, podczas którego serce pękło jej na myśl, że mogłaby stracić Roberta bez wyznania mu prawdziwych uczuć, a jednocześnie sama miała ochotę go dobić, po tym jak zaciągnął ją do lasu na jakieś grupowe morderstwo.
I co postanowiła?
Udawać obrażoną, to zawsze działa! Jej obraza wygasała tylko w chwili, kiedy potrzebowała pomocy w przeprowadzce lub musiała dokonać kontroli stanu jego zdrowia. Wiedziała jednak, że od końca października minęło już na tyle dużo czasu, że powinna dać sobie już spokój, a przynajmniej odpuszczać. Idealną okazją do tego było zaproszenie Roberta, a że święta zbliżały się wielkimi krokami, postanowiła pokazać mu swoje wielkie miłosierdzie i spędzić z nim miłe popołudnie, bez wyrzutów, głupich sugestii i docinek, które praktykowała przez pewien czas od tamtego zdarzenia.
Apollonia znów miała być sobą.
— Ooooooh! Czy ja czuję czekoladę — dźwięk otwieranych drzwi i ciepło wypadające z pomieszczenia, przed którym najwyraźniej się znaleźli, sprawiły, że miała piskliwy głosik. — Mogę już otworzyć? — dodała niecierpliwie, po czym zaczepiła swoje dłonie o jego i opuściła nieco, by móc zobaczyć gdzie się znaleźli. To miejsce było już zapisane w świąteczną tradycję Hudson. — Mniam! — zaklaskała radośnie, po czym odwróciła się do Roberta szeroko się uśmiechając. Poprawiła delikatnie swój szalik i przebierając z nogi na nogę niecierpliwie dodała. — Wchodzimy? — nie czekając skierowała się do drzwi, ponieważ jej stopy dawały już drętwiejące sygnały swojego niezadowolenia, co do wyboru dzisiejszego obuwia. Cóż, nie było ocieplane. W pierwszej kolejności pokierowała się w głąb lokalu z nadzieją, że jej ulubiony stolik nie będzie zajęty. Parapet zamieniony na kanapę, przy dużym oknie z widokiem na tyły budynku, gdzie stała ubrana w świąteczne lampki choinka - idealne, prawda? W dodatku dawało poczucie odosobnienia, jakby znajdowało się w ukryciu. Skoro zajęli miejsca, teraz czas na czekoladę.
— Ja tym razem wezmę z bitą śmietaną, piankami i truskawkową posypką — oznajmiła, podając kartę Robertowi, by wybrał też coś dla siebie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Christmas Wonderland”