WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

IX

Czarne niebo zaczęły przeszywać lżejsze odcienie niebieskiego, kiedy zmierzał w kierunku ceglanego budynku, do którego trafił pierwszy raz. Pochłonięty swoim egzystencjalnym kryzysem połączonym z bezsennością udawał się w nieznane, chcąc zażyć jednego, znanego mu remedium.
Można by się zastanawiać, dlaczego wybrał jakieś inne miejsce, a nie upijał się dowoli w swoim gabinecie w klubie. Potrzebował chyba jakiejś odmiany. Czegokolwiek. Powoli dostawał depresji od ciągłego picia, ćpania, palenia i seksu z przypadkowymi kobietami. To był jakiś początek. Jak na niego i tak dość drastyczny. Normalnie przeszedłby obojętnie na taki widok, wybierając lokale, w które łagodnie rzecz ujmując, zainwestowano trochę więcej. Przy okazji, zwiedził kolejny kawałek Seattle, czego praktycznie nie czynił, odkąd się tu sprowadził. Nie ekscytował się tym miastem i nie zamierzał pozostać zbyt długo, toteż uważał to za zbędne. Ważne, że zdołał odcisnąć piętno swoim klubem.
Przechodził przez duże, otwarte wnętrza, podziwiając wystrój zrobiony z różnego typu śmieci. Gdyby nie był zdeterminowany, to zastanawiałby się, czy na pewno trafił do baru a nie jakiejś opuszczonej fabryki. Pomieszczenia z normalnymi stolikami i krzesłami uświadomiły go, że raczej jest na właściwej drodze. Tyle, że praktycznie sam, chociaż muzyka sączyła się z głośników. Dopiero, gdy odnalazł pierwszy bar, zauważył jakichś dwóch facetów, siedzących przy nim. Trzeci jegomość praktycznie spał gdzieś w kącie. Zdecydowanie dla niego za tłoczno o tej porze. Dowiedział się, że bar będzie o tej porze nieczynny i by przeszedł do drugiego. Podążał wedle instrukcji, natrafiając na ladę za którą czekały na niego wszelakie dobra.
Przysiadł przy ladzie oczekując, aż ktoś łaskawie się zjawi. Irytowało go to powoli i naprawdę mało dzieliło go od tego, by samemu pójść po personel w miejsca, które nie są dla niego wskazane. Ewentualnie samemu by się obsłużył. W końcu jednak pewna blondynka wyłoniła się z ukrytego dla jego oczu pomieszczenia.
- Raz czystą i whisky na lodzie, po której się nie zatruję. – odrzekł, darując sobie wymienianie jakichś ekskluzywnych marek alkoholi, na ten moment nie zważając na dziewczynę, tylko rzucając od niechcenia na ladę odpowiedni banknot. Wsunął papierosa między wargi i zapalił go, szybko pociągając i wypuszczając dym.
Ostatnio zmieniony 2021-02-27, 20:31 przez Alexander Hamilton, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Jasmine sama się zastanawiała jak daje radę łączyć tak wymagające studia i pracę. Nauki miała naprawdę sporo, a po nocach jej za bardzo nie miała jak wykonywać, bo większość czasu spędzała za barem. Zdarzały się momenty, w których klientów było mniej, a wtedy siadała na zapleczu z książką i zeszytem rozwiązując wymagające matematyczne i fizyczne równania. Całe szczęście, że sprawiało jej to wielką frajdę i naprawdę lubiła swoje studia, bo dzięki temu nie męczyła się aż tak przy nauce i mogła to robić praktycznie w każdym miejscu. O ile miała oczywiście ochotę, a ostatnie walentynkowe dni zdecydowanie jej nieco motywację do czegokolwiek obcięły. Jeszcze niedawno sądziła, że jest to całkiem spoko święto, a teraz kiedy rozstała się z chłopakiem, uważała je za głupie i niepotrzebne. Szczególnie gdy musiała obsługiwać świergoczące do siebie pary, aż ją wtedy na wymioty ciągnęło! Całe szczęście to miała już za sobą i musiała na nowo odnaleźć w sobie chęci do nauki, co proste nie było. Siedziała na zapleczu próbując rozwiązać jedno zadanie, ale nic jej z tego nie wychodziło więc postanowiła wyjrzeć z norki i sprawdzić czy ktoś, czegoś nie potrzebuje, szczególnie, że jej zmiana za niedługo miała się kończyć. No i jak się okazało, klient już czekał. Cóż, najlepszą barmanką nie była.
- Już daję, chociaż uprzedzam, że jeżeli wypije pan jej za dużo to zatrucie może się pojawić tak czy inaczej - zatrucie alkoholowe było bardzo częstą przypadłością i Jones niestety się z nim spotykała notorycznie pracując w takim, a nie innym miejscu. - Zły dzień? - zapytała podając mężczyźnie jego zamówienie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawie się zaśmiał w momencie, kiedy dziewczyna nie wychwyciła wyraźnego sarkazmu w jego głosie. Nie wiedział, czy zrobiła to specjalnie, spotykając się zbyt często z różnego typu opiniami i stwierdzeniami ze strony klientów, czy była po prostu nieogarnięta. Nie zamierzał jednak jej cisnąć w żaden sposób. Przynajmniej całkiem żwawo podała mu zamówienie, odkąd raczyła zjawić się za ladą. Szybko złapał za kieliszek z czystą, który bez zbędnych podchodów przechylił do góry, krzywiąc się na alkohol drapiący jego gardło. Odetchnął głęboko i sięgnął po whisky, co do którego dalej nie miał żadnych oczekiwań. Lepsze to niż nic.
- Zajebisty. Siedzę gdzieś, w jakiejś pipidówie, kiedy normalni ludzie jeszcze śpią i piję tanie alkohole. – odparł pociągając parę łyków, jednocześnie sprawdzając, czy blondynka tym razem załapie brak dosadności w jego słowach.
Po bardzo miłym przywitaniu i chwili ciszy, która nastała zerknął na dziewczynę, która chyba przez niego, była zmuszona do zajmowania się barem. Nie wyglądała z tego powodu na specjalnie zadowoloną, lecz mógł się tylko domyślać, że zapewne też dogorywa ostatnie minuty bądź godziny w pracy.
- Nalej sobie. – odezwał się ponownie, sięgając po portfel, z którego wyciągnął kolejne banknoty, jakie wylądowały na blacie. – Reszta dla ciebie. – postanowił umilić jej ranek, oczywiście dając tyle, by mógł obdzielić zamówieniami kilkoro gości. A tak, wszystko powędrowało na jej konto. Z innej kieszeni wyciągnął paczkę papierosów, z której wyciągnął jednego i podpalił, zaciągając się głęboko dymem, jednocześnie przysuwając bliżej siebie popielniczkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#sprawdzę

Niespodziewanie dotarł do granicy własnej wytrzymałości, gdy w pracy tak wiele rzeczy nie szło po jego myśli. Wcześniej również zdarzały mu się podobne otarcia o ramy stabilnego życia, lecz wtedy dość prędko potrafił wycofać się do bezpiecznej pozycji. Raz przeżył prawdziwy uczuciowy chaos, dlatego dopuszczenie do tego ponownie nie wchodziło w grę. Czy z tego powodu właśnie tak desperacko trzymał się obranej w życiu drogi? Zapełniał kolejne dnie pracą, nie pozwalając sobie na żadne rozproszenia poważniejszymi rzeczami niezwiązanymi z kancelarią. Na tej płaszczyźnie czuł się o tyle bezpieczny, by nie bać się o podobne załamanie jak ze studenckich czasów.
Z tego powodu po skończonej pracy zdecydował się nie skierować prosto do domu. Och, beztrosko zostawił nawet samochód pod kancelarią, samemu kierując się w niesprecyzowanym jeszcze kierunku. Kiedy tak włóczył się bez celu po mieście, nie zwracał uwagi na czas poświęcony na to "nic" - to przecież właśnie robił! Dotarł jednak do celu własnej wyprawy, która w przyszłości mogła okazać się również tylko kolejnym przystankiem. Bar był zatłoczony jak to w piątkowy wieczór, gdy na scenie pojawiała się jakaś niszowa kapela.
Przerzucił marynarkę przez oparcie barowego stołka, który przed chwilą zajął i skierował swoje spojrzenie ku barmanowi. Chwilę zajęło, by dotarł przez kolejkę klientów do Fergusa, co właściwie wcale Athertonowi nie przeszkadzało. Nigdzie się przecież nie śpieszył, prawda? Oczywiście nie zamierzał teraz użalać się nad własnym życiem i takimi aspektami jak brak czekającej na niego osoby w domu. Zdawało mu się, że ten rozdział już dawno porzucił, nie żyjąc dłużej nierealnymi marzeniami. Praca - to na niej się skupił, by tego wieczoru uciekać od problemów czekających za drzwiami kancelarii. Z takim dość ponurym nastawieniem nie popisał się przy składaniu zamówienia; postawił na zwyczajny kufel piwa, a przynajmniej tak było na początku... bo przecież nie skończy się na jednym? Spoglądał w zamyśleniu w ekran telefonu, bo choć otaczały go tłumy... to czuł się na swój sposób samotny i to do tego stopnia, by zrobić to znowu. Jednak dopiero przy drugim trunku zdecydował się na wystukanie kilku smsów, na których odpowiedź niecierpliwie wyczekiwał. Któż chciałby być sam w taką noc?

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#18
outfit
Lava miała za sobą kilka nieudanych związków, chociaż nieudane, to może nie do końca idealne słowo. Na pewno w kilku związkach była, jednych lepszych, drugich gorszych. Jedne rozpadały się same z różnych powodów, ale w jakimś stopniu udało się jej zachować ze swoimi ex dobre relacje. Inne sprawiły, że serce bolało ją nieco bardziej. Wydawało się jej, że od zawsze nie czuła potrzeby, by angażować się w coś na całe życie, nie chciała domu z ogrodem i gromady dzieci, chciała za to kogoś, z kim będzie się dogadywać, kto będzie ją rozumiał i kto będzie miał odwagę, by poznawać z nią świat. I w pewnym momencie była przekonana, że taką osobę znalazła. A to spowodowało, że opuściła gardę, pozwoliła uczuciu rozkwitnąć, planom zadomowić się w głowie, by następnie przeżywać swoje nieroztropne zachowanie przez ponad rok. Dlatego też rozumieli się z Fergusem? Oboje wiedzieli, jak boli złamane serce, a teraz oboje starali się zrobić wszystko, by nie pozwolić komukolwiek sprawić, że znów to poczują.
Wiadomości od Athertona przeważnie były niespodziewane, lecz przyjmowała je z uśmiechem na ustach i uczuciem ekscytacji. Nigdy nie musiał jej namawiać, by w środku nocy siadała obok niego na wysokim barowym stołku i prowadziła rozmowy, które były zarezerwowane jedynie dla tak późnych godzin. Nie raz już byli dla siebie towarzystwem, po niedanych randkach, podczas samotnych wieczorów, czy chęci zapewnienia sobie iście dorosłych rozrywek. Tym razem jednak spała, przytłoczona tym, co działo się w jej głowie po tym, jak dowiedziała się, że jej przyjaciel miał wypadek i nie uznał, że jest odpowiednią osobą, którą warto o tym poinformować. Wiadomość od Fergusa wybudziła ją z jeszcze płytkiego snu i okazała się świetną okazją, by na chwilę zapomnieć o zmartwieniach. Kilka smsów i krótka informacja, że będzie za pół godziny, bo musi się ogarnąć.
– Randka dziś nie wypaliła? – rzuciła, gdy tylko pojawiła się obok mężczyzny i zajęła miejsce obok niego. – Miałeś szczęście, że zapomniałam wyciszyć telefon. – dodała z uśmiechem. – Co pijemy? – spojrzała znacząco na szklankę, która przed nim stała. Jeśli mieli o czymś pogadać, to najpierw potrzebowała się napić. Jeśli nie o rozmowę chodziło, to nadal potrzebowała się napić.
Ostatnio zmieniony 2021-05-16, 15:49 przez Lava Hale, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fergus nieświadomie dbał o to, by wszystkie przeszłe związki trafiały pod etykietkę nieudanych - wszystkie po tym jednym. Dlatego czasami zastanawiał się, czy aby na pewno jest mu pisane pójście w ślady rodziców - udane małżeństwo i spora rodzina, którą co roku przymuszają do wspólnych świąt w ojcowskiej Anglii. W tym wieku powinien już pogodzić się z taką ewentualnością i przywyknąć do niestabilnego życia uczuciowego. Zła opcja? Nie jemu jeszcze oceniać, choć najdroższa mama z pewnością wygłosiłaby mu mowę motywacyjną.
Przez moment rozważał udanie się w tłum roztańczonych ludzi pod sceną, gdy mijały kolejne samotne minuty. Przyjdzie czy nie? I naprawdę owy pomysł w głowie Athertona wydawał się niesamowicie sensowny... choć z drugiej strony to oznaczałoby porzucenie miejsca przy barze. Dlatego ostatecznie porzucił te plany, wsłuchując się w muzykę z obecnego miejsca i z rosnącym uśmiechem oderwał spojrzenie od trunku, spoglądając w kierunku, z którego dobiegał dobrze znany mu damski głos. W jakimś stopniu nadal jej pojawienie go zaskoczyło - zdecydowanie pozytywnie! W końcu niejedna osoba zignorowałaby niespodziewane nocne zaproszenie do wspólnego włóczenia się po mieście bez większego celu. - O dziwno nie... a raczej żadnej nie było - westchnął ciężko, nawet nie protestując przeciwko doklejeniu mu tych "nieudanych randek"; zbyt wiele razy wspomniał Lavie o nich, by teraz nie wydało się to sensowną opcją.
- Po co miałabyś wyciszać telefon? A jakbym miał jakąś kryzysową sytuację? Wykrwawiał się gdzieś w alejce za śmietnikiem? Nigdy nie wiadomo... - Właściwie to teraz żartował, a świadczył o tym jego szeroki uśmiech. Faktycznie poszczęściło mu się, że w środku nocy nie postanowiła zignorować smsowej lawiny od niego. - Masz ochotę na piwo? Czy zaczynamy od czegoś mocniejszego? - Naprawdę zamyślił się na moment, jakby planując pijacką strategię na resztę nocy. Nie wiedział nawet za bardzo, co można komuś w tym miejscu polecić, więc bezpiecznym wydawał się piwny wybór... i unikanie co dziwniejszych drinków, którymi niepostrzeżenie się upija. Słodkość w alkoholach nieraz była zdradliwa, a on nie zamierzał witać się jeszcze z podłogą.- Właściwie to już zacząłem wcześniej, ale możemy to uznać za rozgrzewkę - Chociaż słabej głowy nigdy nie miał, to nie twierdził, iż Lava nie dałaby rady go przepić. Właściwie to z wiekiem jego możliwości w tym zakresie sporo zmalały!

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Ku zadowoleniu Lavy, nikt w jej rodzinie nie oczekiwał, że wybierze w życiu rolę żony, a potem matki. Chyba od najmłodszych lat cechowała się samodzielnością i na tyle głośno wyrażała swoją niechęć do zaobrączkowania się i porzucenia przy tym wyznawanych przez siebie wartości, że nikt się nie dziwił, że jest sama oraz że przy każdym spotkaniu wspomina inne imię osoby, z którą aktualnie się spotka. Nic jednak dziwnego, że Hale’owie nie mieli wielu oczekiwań, bo planowanie scenariuszy na życie kilku adoptowanych dzieci z pewnością byłoby sporym wyzwaniem, a na końcu niepotrzebnym rozczarowaniem.
Mimo upływu lat, nocne wypady na spotkania ze znajomymi, chodzenie do klubów, szlajanie się po mieście, było rzeczą, którą Lavie nadal sprawiała przyjemność i która nadawała jej życiu tempa, którego potrzebowała, gdy na chwilę osiadała w jednym miejscu. To, że lubiła być sama, podróżować sama, mieszkać sama, nie znaczyło, że nie lubiła spędzać czasu z ludźmi. Ta opcja była najlepsza, bo to ona decydowała o tym ile czasu z nimi spędza i kiedy ta przyjemność ma się skończyć. Spotkania z Fergusem należały do tych, które zawsze się przedłużały, bo zabawa była świetna, a czas mijał zdecydowanie za szybko. Wiedząc więc, że czeka na nią w barze, mogła być pewna, że na jednym drinku i spokojnym powrocie do domu się nie skończy.
– Oh, rozumiem. – westchnęła, jakby było jej przykro z tego powodu. – To znaczy, że za mną tęskniłeś. – dodała szybko, żartując sobie i uśmiechając się cwaniacko do mężczyzny. Na koniec poruszyła znacząco brwiami.
– Mam nadzieję, że w kryzysowej sytuacji zapukałbyś do moich drzwi. I że wpisałeś mnie jako osobę do kontaktu w razie wypadku, wtedy odwiedziłabym cię w szpitalu. A tak serio… kupię ci gaz pieprzowy, będę się czuć bezpieczniej z myślą, że go masz, bo tekst o wykrwawianiu się przy śmietniku wcale nie jest dobrym żartem. – przyglądała mu się uważnie, trochę żartując, trochę mówiąc poważnie, a na koniec pogroziła mu palcem. Żarty żartami, ale sama myśl o tym, że coś by mu się stało, a ona w najlepsze spała… z pewnością czułaby się winna!
– Nie chcę piwa, bo będę biegać co chwilę do łazienki. – skrzywiła się. Ludzi było w tym miejscu sporo, nie uśmiechało jej się stanie w kolejce do damskiej toalety.
– Coś mocniejszego, bo nie mamy pewności, czy nie podają tu jakiegoś sikacza. – dodała jeszcze i wzruszyła ramionami, z lekkością dzieląc się swoją opinią eksperta, chociaż dobrze wiedziała, że i na mocniejsze trunki w niektórych miejscach należało uważać, bo lubili je rozcieńczać albo zastępować czymś tańszym.
– To co, gin z tonikiem? – uniosła pytająco brew, rozglądając się zaraz potem za barmanem, by ten mógł zauważyć jej zainteresowane zamówieniem czegoś.
– Ciężki tydzień? – utkwiła ciemnie tęczówki w twarzy Athertona, nawiązując poniekąd do jego wiadomości, zaproszenia jej do wspólnego picia oraz samego siedzenia w barze.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dość często łapał się na zazdroszczeniu innym podobnej relacji z rodzicami. Nie był to może poważny problem, który spędzał mu sen z powiek... ale niekiedy ten głosik z tyłu głowy po prostu nie dawał mu spokoju. Czy sam miał coś przeciwko wiecznemu kawalerstwu? I tu nie potrafiłby w oczywisty sposób odpowiedzieć na pytanie, wszakże kiedyś był bardzo bliski pobrania się - jak wtedy naiwnie zakładał - z tą jedyną. Nie bał się małżeństwa, ponieważ w tamtym wypadku nikt go na nim nie wymusił. Czas jednak pokazał, że wszystko okazało się po prostu zbyt pięknie utkaną bajką w jego wyobraźni. Dlatego z taką niechęcią reagował na jakiekolwiek sugestie związkowe, wiedząc przy tym jednak, iż jego rodzice kierowali się głównie dobrem syna. W dość niezrozumiały sposób, ale tak już się działo w takich rodzinach, prawda?
- Oczywiście! Zawsze tęsknię... nie wiem czemu miałabyś w to wątpić - Odparł, bez zastanowienia odpowiadając na żart współrozmówczyni. Właściwie nie do końca jasna była nawet i dla niego taka odpowiedź, gdyż nigdy tak naprawdę nie zastanawiał się nad podobnymi sprawami. Przynajmniej nie w tak poważny sposób, by ostatecznie dość do jakiejś konkluzji. Jadnak trzeba przyznać, że grupa osób, z którymi nieporównywalnie dobrze mijał mu czas, nie była dość duża... i Lava się do nich zaliczała, choć w nie tak oczywisty sposób co na przykład Walter. Przyglądał się jej może przez zbyt długą chwilę w zamyśleniu, analizując już nie tylko swoje słowa.
- Oczywiście, będziesz pierwszą osobą, którą poproszą o odebranie mnie po wycinaniu wyrostka... ale spokojnie, tylko żartowałem. I przyznaję rację, to głupi temat do śmiechu. - Nie zamierzał przecież doprowadzić ją do żadnego stresu przy wyjściu na to przysłowiowe piwo. Czemu miałaby poczuwać się do winy za jego głupotę lub zwykłe nieszczęście? - Widzisz? Ja o tym nie pomyślałem, naprawdę potrzebowałem dzisiaj mentora w piciu - Jak widać Fergus nie myślał tak praktycznie o wyborze trunku jak Hale i zapewne ściskałby się w tej kolejce do samego rana. A nie trzeba chyba nikomu opowiadać, jak paskudne potrafią być barowe toalety pod koniec nocy. Niby nie takie sytuacje się już przeżywało, ale o wiele lepiej się po prostu omijało takie przyjemności.
- Jasne, posłucham się opinii eksperta - kiwnął z przekonaniem głową, by za chwilę z powodzeniem zwrócić na siebie uwagę barmana. Na szczęście nie musieli w nieskończoność czekać na złożone zamówienie - to się nazywa cud przy takich tłumach notorycznie szturmujących bar. - Nawet nie wiesz jak... masz tak czasami, że jedynym rozsądnym wyjściem wydaje się rzucenie wszystkiego w cholerę? - przetarł dłonią twarz, co podkreśliło tylko zmęczenie minionym tygodniem. Inna sprawa, iż taka opcja odpadała już na samym starcie - zbyt dużo poświęcił, by teraz się tak po prostu poddać. Rzeczywistość czasami potrafiła naprawdę zasmucić. - A Twój był choć trochę lepszy?

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Może powinieneś mnie wpisać na listę kontaktów w razie wypadku? – spojrzała na niego z szalenie poważną miną, ale zaraz kącik jej ust zadrżał i uśmiechnęła się szeroko. Wbrew pozorom taka lista była szalenie ważna i należało na nią wpisać kogoś, komu naprawdę się ufało. Ona na szczęście miała dobre relacje z rodzinami, dlatego jedną z osób, która na tej liście widniała, była jej matka.
– To miano chyba nie brzmi najlepiej, ale ze względu na naszą przyjaźń, jestem gotowa podjąć się tego zadania. – zażartowała. Miesiące, które można byłoby zebrać w jakieś całe dwa lata stania za barem w różnych okresach dorosłego życia Lavy, z pewnością nauczyły ją wiele na temat alkoholi oraz samego picia. Nie jednego pijanego człowieka w końcu widziała, a że miała jakieś takie dziwne szczęście, że ludzie lubi się jej zwierzać, to nie jedną złotą radę w życiu słyszała.
– Mam. – przytaknęła. Lava nigdy nie uciekała przed stawianiem czoła problemom, zawsze próbując wszystko rozwiązać, jednak nie raz rzucała wszystko w cholerę, pakowała manatki i wyjeżdżała na kilka miesięcy, by… no właśnie, po co? Lubiła nowe miejsca, nowe prace, nowych ludzi, całkiem też lubiła być sama, podejmować nowe wyzwania. Kiedy zaczynała się nudzić, kiedy czuła, że obecna sytuacja do niczego nie prowadzi, kiedy dane miejsce ją przytłaczało, faktycznie wyjeżdżała, dlatego też była w stanie zrozumieć słowa Fergusa. Różnica jednak była między nimi taka, że Lava nigdy nie odczuwała potrzeby budowania czegokolwiek w jednym miejscu, czy to życia, czy kariery, dlatego pomysł wyjazdu naprawdę był dla niej rozsądny.
– Był. – przyznała szczerze. Nie chciała okłamywać, czy zmyślać, by poczuł się lepiej. Ona, o dziwo, nie narzuciła sobie takie tempa na polu zawodowym i szczerze mówiąc, naprawdę lubiła pracę w radiu i sprawiała jej ona przyjemność. Gorzej ostatnio było w kwestii uczuciowej.
– Chociaż był bardzo pracowity. Przygotowuję się do nowej serii z wywiadami, więc miałam masę roboty, żeby ogarnąć plan, rozmówców i pomysły. – dodała. – Dlatego spałam. – zaśmiała się. – Na szczęście nie wykończyło mnie to psychicznie aż tak, by nie mogła ci towarzyszyć. Mam nadzieję, że wykrzesasz z siebie trochę energii i potańczymy! – delikatnie szturchnęła go w ramię, następnie uniosła szklankę z alkoholem, który podał im barman i podsunęła ją w stronę przyjaciela, by mogli się stuknąć.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#11

Czy kilka piw wypitych z przyjaciółmi to już alkoholizm, czy granica przekroczona zostaje dopiero w momencie upijania się w samotności? Kiedy tak naprawdę granica zaczyna się rozmywać do takiego stopnia, że człowiek ma już problem? Po tygodniu bycia pijanym? Pijąc kilka dni w miesiącu, a może wystarczy jeden drink, który opróżnia się codziennie przy obiedzie? Czy zaczyna się to już w okresie młodości, gdy chce się poszaleć na imprezach, a może dopiero będąc na tyle dojrzałym, że wszystkie problemy zagłusza się poprzez procenty? Na te pytania ciężko jest znaleźć jedną konkretną odpowiesz, gdy na uzależnienie kazdy patrzy inaczej; jedni widzą problem, gdy ktoś regularnie stosuje tej samej używki, jeszcze inni dostegają ją dopiero w popełnionych czynach pod wpływem - choć odstępy czasowe są różne. William był za to gdzieś pomiędzy, nie stroniąc od dużej ilości piwa, ale też nie popadając w żaden ciąg, trudny do przerwania. Wszytko to przez ostatnie okropne dni, związane w głównej mierze ze sprawą, którą ciężko było mu rozwiązać. Ciał przybywało, nowych tropów nie było, jego szef robił się niecierpliwy i pojawiało się tyle niewiadomych, że trudno było nie stracić głowy. Jedynym sposobem na rozluźnieniu, jakie przyszło mu do głowy to wypad do pobliskiego baru, gdzie barmanka dobrze go znała.
Jedno piwo. Drugie. Trzecie. Człowiek z każdym kolejnym traci już rachubę i wyzbywa się racjonalnego myślenia. Tego wieczoru z nim wcale nie było lepiej. Will doprowadził się do takiego stanu, że nie kontrolował już swoich słów oraz czynów. Mało co był w stanie zrozumieć, poprawnie usłyszeć lub zobaczyć, gdy wszystko wirowało i przestawało mieć znaczenie, jak siedzącą obok niego blondynka, z którą jeszcze kilkanaście minut temu prowadził bardzo energiczną rozmowę o różnych poglądach. Jak sprowokował kłótnie z jednym gościem i oberwał przez to w twarz, kończąc na tym jednym ciosie. Jak powoli bar robił się pusty, bo zbliżali się do zamknięcia. Nawet nie zauważył jak barmanka wzięła od niego kluczyki do samochodu oraz telefon, by z kimś się skontaktować. Ani tego jak wchodząca w pewnym momencie kobieta, bardzo dobrze kogoś mu przypominała, jednak z początku nie potrafił przypisać jej twarzy do tej byłej żony. Ale to była jego ex żona! Tutaj, teraz, tuż obok niego i naprawdę trochę mu zajęło zdanie sobie sprawy z tego, że barmanka zadzwonila właśnie do niej z jego telefonu.
- Uh, nie... potrzebuje pomocy. Wystarczyłaby taksówka. - Wybełkotał bardziej w stronę barmanki, która chyba miała już go powoli dosyć i dlatego przestała zwracać na niego uwagę. Z drugiej strony musiało jej w jakimś stopniu zależeć, by ten dotarl bezpiecznie do domu, bo miała też możliwość wykopania go na ulicę. Coz, mimo wszystko nie spodziewał się tu Wilson i nie za bardzo czuł się na siłach, by wdać się z nią w dłuższą i bardziej konstruktywną rozmowę. Dlatego chciał wstać i wyjść, ale nogi odmówiły mu pełnej współpracy do takiego stopnia, że musiał złapać się jej ręki, by złapać równowagę. - Przepraszam, nie powinna Cię tu ściągać. - Odparł cicho i trochę się jąkając, bo choć upił się mocno tak obecność byłej żony trochę zadziałała na niego pobidzająco.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2.

Hannelore Wilson nie pielęgnowała w sobie nawyku doszukiwania się w ludziach wszystkich najgorszych cech. Zawsze starała się dojrzeć również pozytywne aspekty cudzego charakteru i sposobu bycia. W przypadku wielu osób przychodziło jej to z nieco większym trudem, ale ambicja i uparte dążenie do celu - nawet tak błahego - sprawiły, że plusów dopatrzyła się nawet w byłym mężu.
Sama świadomość, że stał się byłym mężem pozwalała patrzeć na Williama nieco przychylniejszym wzrokiem.
Od ich ostatnich spotkań - jednego na sali sądowej, drugiego, gdy wynosili swoje rzeczy z dotychczas wspólnego mieszkania, na szczęście wynajmowanego, toteż obecnie nie łączyła ich nie tylko dozgonna miłość, ale i kredyt spłacany do końca świata - minęło naprawdę sporo czasu, a takowego Hannelore nie lubiła marnować na rzeczy mniej lub zupełnie nieistotne. Ten rozdział w życiu uznała za definitywnie zamknięty, a gotowość do pracy i nowych wyzwań napędzała ją do coraz śmielszego działania.
Nie odczuwała żalu, rozczarowania, nie rościła sobie praw do jakichkolwiek pretensji. Starała się podejść do sprawy kompleksowo, bo przecież nie każdy związek musiał być tym udanym - szczególnie jeżeli chodziło o relacje zawierane w naprawdę młodym wieku.
Nie oznaczało to jednak, że jej znajomość z Willem stała się krystalicznie przejrzysta i wszystko odbywało się w atmosferze pozbawionej napięć. Złapanie dystansu i utrzymanie względnie dalekiej odległości pomogło w uporaniu się z demonami przeszłości, a takowych Wilson nie chciała już wpuszczać do swojego życia.
Mimo to przyszła.
Przyszła do baru, którego adres podała jej dzwoniąca z komórki Williama kobieta, choć samo to sugerowało, że najwidoczniej miał się nim kto zająć. Dopiero informacja o barze i tym, jak dużo alkoholu wlał w siebie mężczyzna, przekonała Hannelore do tego, by porzucić miły wieczór z Batmanem i winem na rzecz ratowania z opresji mężczyzny, który ponoć sam bohaterskimi zagrywkami zajmował się zawodowo.
Rozejrzawszy się po wnętrzu lokalu, niemal od razu zlokalizowała sylwetkę eks męża.
- Jeżeli to próba zwrócenia na siebie uwagi, to bardzo nie... - Nie zdołała dokończyć, wszak utrata równowagi przez mężczyznę zaabsorbowała już dużo bardziej. Zadziałał instynkt, pod którego wpływem drobna dłoń Hannelore zacisnęła się na tej męskiej. - Zdecydowanie nie powinna - skwitowała, zerkając w kierunku przyglądającej się całej scenie barmanki. Celowo zrezygnowała jednak z posłania jej pełnego dezaprobaty spojrzenia, bowiem spojrzenie nieustannie skupiała na Willu.
- Ale skoro już tu jestem, to osobiście wsadzę cię do taksówki - podsumowała, dając mu zaledwie kilka dodatkowych sekund na to, by zebrał się do wyjścia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie od dziś mówi się, że człowiek popełnia błędy, by potem wysuwać z nich wnioski i uczyć się na nich, żeby drugi raz nie postąpić tak samo. Czy jednak znalezienie miłości, szybkie zaręczyny, a potem jeszcze ślub i wspólne zamieszkanie należało przypisywać do grona podjętych przez niego złych decyzji? Niczego przecież wtedy nie żałował, a wręcz podążal za szczęściem, które dawała mu bliskość tej jednej kobiety. Kochał ją i chciał spędzić z nią resztę życia, a jednak w pewnym momencie cały ten zapał oraz miłość nagle w nim wygasły. Może to przez młody wiek, może pragnienie osiągnięcia czegoś więcej, brak czasu lub coraz bardziej widoczne różnice między nimi - coś z tego doprowadziło do rozłamu ich małżeństwa. Przez chwilę chciał to jeszcze naprawić, ale gdy pewnej nocy obudził się przy zupełnie innej kobiecie, zrozumiał, że nie ma już czego ratować skoro dopuścił się takiego czynu.
Czemu nie zdradził prawdy o zdradzie? Czuł, że tak będzie po prostu lepiej. Zgodziła się na rozwód z nim, zapewne mając podobne przemyślenia odnośnie ich coraz bardziej pogarszającej się relacji, tak więc nie zamierzał dolewać oliwy do ognia. Już wcześniej im się nie układało i skoro żadne z nich nie próbowało nic z tym zrobić, to taka decyzja wydawała się najlepsza. Rozeszli się i każde poszło w zupełnie inna stronę, zapominając o tym co kiedyś ich łączyło.
Powoli zapominał jak to było widzieć swoją ukochaną uśmiechnięta. Jak brzmiał jej głos, jakie w dotyku były jej włosy. Wszystkie jej gesty, czy słowa poszły w niepamięć i choć co jakiś czas sprawdzał, czy ma się dobrze, tak nie wiele wiedział o jej obecnym życiu. Nic dziwnego więc, że zaskoczyła go obecność eks żony w tym miejscu. Nie spodziewał się, że po tylu latach odważy się znów go zobaczyć.
- Gdybym chciał to zwróciłbym twoją uwagę w inny sposób. - Odpowiedział, wyłapując jej wcześniejsze słowa. Gdyby nie ta sytuacja to pewnie przez kilka kolejnych lat, dalej nie doszłoby do ich spotkania. Nie był na to gotowy, tym bardziej teraz, gdy czuł się pijany i mógłby powiedzieć coś, czego potem by żałował.
- Ładnie pachniesz. - Stwierdził, gdy tylko odległość między nimi zmalała do takiego stopnia, że był w stanie poczuć słodki zapach perfum, którymi musiała spsikać się przed wyjściem. Chyba, że jego zmysły były już tak zamglone, że nawet nos płatał mu w tym momencie figle. - Doceniam, ale nie jestem aż tak pijany. - Odparl, próbując bardziej przekonać tym siebie, niż ją. Zaraz po tych słowach puścił rękę dziewczyny i wziął od barmanki swoje rzeczy. Dostał nawet worek z lodem, który przypomniał mu o małej potyczce z jednym gościem i tym, co po sobie zostawił na twarzy Williama, a konkretnie pod jego okiem. Nie czuł bólu z powodu ilości alkoholu, znajdującej się w jego krwiobiegu, ale docenił gest. Miał już wyminąć zgrabnie ex żonę i udać się do wyjścia, jednak chodzenie w tym stanie sprawiało mu zbyt wielką trudność, gdy dodatkowo wszystko zaczynało przed nim wirować. Dlatego bez żadnego komentowania, czy proszenia o pomoc, tym razem położył swoją dłoń na ramieniu Hann, by mogli udać się do wyjścia bez żadnego upadku z jego strony.
Kiedy tylko poczuł przyjemny chłód, odsunął się od dziewczyny i oparł plecami o betonową ścianę budynku. Świeże powietrze zdecydowanie działało kojąco i powoli go otrzeźwiło do takiego stopnia, że zaczął czuć pulsowanie pod okiem. Przyłożył lod do miejsca, w którym powstawał siniak, a drugą dłonią zaczął sprawdzać, czy ma wszystko w swoich kieszeniach. - Mamy problem, zgubiłem gdzieś klucze do mieszkania. - Jeszcze kilka razy przeszukał kieszenie, a że nie zbyt dobrze kontrolował własne ciało, portfel jak i telefon zdążyły mu w tym czasie upaść na chodnik.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sposób, w jaki William poprowadził swoje życie tuż po ich rozstaniu, pozostawał tajemnicą również dla Hannelore. Kobieta nie szukała kontaktu, nie próbowała udawać, że mogli zostać przyjaciółmi i wrócić do stanu sprzed intensywnego, szybkiego romansu, który przerodził się w małżeństwo. Wtedy zdawali się dogadywać dużo lepiej niż jako mąż i żona, ale nawet to nie było powodem, dla którego Wilson pragnęłaby jeszcze raz spróbować. To był definitywny koniec, a odcięcie się od przeszłości i rzucenie w wir pracy było najlepszym lekarstwem na wtedy złamane serce.
Dlaczego zatem tak po prostu się pojawiła, kiedy on tego - ponoć - potrzebował?
- Czyżby? - podjęła, unosząc wymownie brew. Nie miała pojęcia, czy słowne zaczepki i przekomarzanie się było dobrym pomysłem, ale obecny stan Williama sugerował, że na nic innego nie mogli w swoim dialogu liczyć. Hannelore zdecydowanie bardziej wolała to niż wyrzuty i pretensje, które wraz z biegiem czasu przerodziłyby się w kłótnię. Wilson wolała uniknąć sytuacji, w której jej świadkiem byłyby postronne osoby, a poza tym po ciężkim dniu w pracy wolała zrezygnować z tej wątpliwej przyjemności.
- Uhm, dzięki - odparła, nie kryjąc zaskoczenia związanego z tym dość niecodziennym i niespodziewanym komplementem. Z trudem powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem, choć jej humor bardzo szybko uległ pogorszeniu, gdy w nieco lepszym świetle dostrzegła prawdopodobnie ślady bójki, której najdosadniejszym dowodem był lód podany mężczyźnie przez barmankę. - Właśnie widzę - westchnęła przeciągle, kiedy William znów szukał oparcia w jej dużo drobniejszej sylwetce. Pozwoliła mu na to raczej niechętnie, jednak odczuwana względem byłego męża troska okazała się silniejsza niż niechęć do niekoniecznie udanej historii ich wspólnego życia.
- Żartujesz? - Cichy pomruk był kolejnym wyrazem dezaprobaty dla uzyskanej w pijackim bełkocie informacji. Hannelore westchnęła, rozglądając się dookoła, jak gdyby naprawdę wierzyła, że klucze mogły leżeć gdzieś w okolicy. - Poczekaj tu - rzuciła, cofając się do wnętrza budynku, gdzie spędziła kilka długich minut nie tylko na rozmowie z barmanką, ale również poszukiwaniu wspomnianej zguby.
Kiedy nawet to się nie udało, wróciła na zewnątrz.
- Nie znalazłam - poinformowała treściwie, po raz kolejny mierząc mężczyznę niekoniecznie przychylnym spojrzeniem. Znów westchnęła, zaraz potem przystając przy krawędzi chodnika w celu lepszego widoku na główną ulicę, gdzie próbowała zatrzymać jakąkolwiek przejeżdżającą taksówkę. - Pojedziemy do mnie. - Nie pytała, nie zapraszała go, nie sugerowała. To była informacja, którą musiał zaakceptować, szczególnie w momencie, w którym jeden z żółtych samochodów faktycznie się zatrzymał.

zt.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Machine House Brewery”