WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, w pracy była twarda, nieustępliwa, chociaż tego dnia gdy dostała telefon od mamy, że Natalie nie żyje… rozpłakała się na środku oddziału. Ostatni raz tak płakała wtedy, gdy wsiadała do samolotu w momencie w którym podjęła decyzję, że powinna wyjechać, zostawić Rhysa i to całe życie za sobą, bo będzie prościej. Nie było ani wtedy ani dzisiaj i zastanawiała się czy kiedykolwiek będzie.
– Przestań, dobrze wiem, że traktowałeś ich jak rodzinę. Dwa tygodnie temu rozmawiałam z Natalie i mówiła, że Phoebe jest w tobie zakochana – uśmiechnęła się delikatnie, wręcz ledwie widocznie. Wiedziała, że kochał dzieci. – Chcieli żebyśmy byli chrzestnymi małej – dodała, czując jak jej dolna warga niebezpiecznie w tym momencie zadrżała. Zgodziła się wtedy, to jasne, nawet mimo zobaczenia się w takiej sytuacji z Rhysem. Czuła, że była to wina Natalie, przez to odcięcie się, a teraz, gdy o tym myślała, żałowała że chciała by to jeszcze odwlekli. Odetchnęła głęboko gdy objął ją ramieniem i nawet wstała ze stołka na którym siedziała, by zarzucić mu ramiona na szyję. Nie chciała z nim rozmawiać, nie chciała nawet oddychać tym samym powietrzem, ale w tej chwili potrzebowała go bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
– Straciliśmy – poprawiła go, wtulając policzek w jego koszule. Z całych sił ze sobą walczyła, żeby nie zacząć płakać, ale mimowolnie kilka łez uroniła na jej materiał. Odsunęła się powoli. – Przepraszam, dawno nie piłam i te emocje i w ogóle… zachowuję się jak nienormalna dzisiaj – jęknęła, trochę przez łzy i szybko zaczęła wycierać znowu mokre policzki. Nie chciała być życiową amebą, nie przy nim. Chciała być twarda, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafiła. Pokiwała głową słuchając jego słów i jednocześnie wlała w siebie niemal cały kieliszek wina na raz. Już wiedziała, że spędzi wieczór nad porcelaną.
– Aaron zawsze oszukiwał, nienawidziłam z nim grać w planszówki – mimowolnie się w tym momencie zaśmiała. – A Natalie mu zawsze pomagała. Pamiętasz jak raz przegrali? Rzuciła tym pieprzonym stolikiem, który odebraliśmy dwa dni wcześniej od szklarza – zagryzła drżącą wargę, ale gdy powiedziała o tym, zrobiło się jej emocjonalnie lepiej. Nie chciała pamiętać ich w trumnach, chciała pamiętać ich szczęśliwych – jak chociażby podczas rzucania jej kurewsko drogim stołem. Zacisnęła lekko powieki gdy powiedział, że mogła na niego liczyć.
– Och, Rhys, nie mogę na Ciebie liczyć w kwestii wysłania papierów rozwodowych. Od dwóch lat. – pokręciła głowa, z lekkim bulwersem gdy o tym pomyślała. Nie chciała o tym mówić, ale jednak to zrobiła. Alkohol i cały stres zdecydowanie nie pomagał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rhys do tej pory nie do końca chyba wierzył, że to był naprawdę koniec między nimi – bo nadal ją kochał. Nie bez powodu miał wytatuowaną ich datę ślubu zamiast obrączki, nie bez powodu jej imię widniało w wytatuowanym rękawie. Kochał ją i zawsze wiedział, że będzie ją kochał.
– Owszem, ale mogłem zaglądać do nich częściej – wzruszył ramionami, kochał ich jak swoją rodzinę – bo przecież od lat nią byli. I to, że Nellie go zostawiła i chciała rozwodu niczego nie zmieniło, dalej mieli kontakt, a Phoebe kochał absolutnie – uwielbiał ją nosić, chodzić na spacery i miał wrażenie, że dziewczynka rozumiała absolutnie wszystko, co do niej mówił. Pokiwał głową. – Tak, chcieli – powiedział cicho, czując że rośnie mu olbrzymia gula w gardle. Nie umiał chyba do końca o tym wszystkim rozmawiać, nie umiał nawet myśleć, że Phoebe została sama na świecie – bez rodziców, nawet jeśli inne osoby kochały ją nad życie – tak jak on sam. Objął ją mocno, gdy tak zarzuciła ramiona na jego szyję, przytulając do siebie.
– Straciliśmy… – powtórzył za nią, przytulając policzek do jej włosów. Naprawdę chciał być teraz wsparciem dla niej – większym i lepszym niż kiedykolwiek mogłaby sobie wyobrazić. – Nie masz za co przepraszać. To ciężki dzień dla nas wszystkich. Wszyscy ledwo się trzymamy – westchnął mimowolnie i spojrzał jej w oczy. Tak czuł - że teraz wszystko się zmieniło, że wszyscy ledwo się trzymali – po prostu niektórzy byli lepsi w ukrywaniu tego. Doskonale widział miny Nes i Mike’a. Wiedział, że byli na krawędzi tak samo jak Nellie. Po prostu u niej alkohol wyciągnął wszystko na wierzch. Poza tym przy nim nie musiała grać twardej, mogła być po prostu sobą.
– Wiem, a najgorsze było to, że byli w tym cholernie dobrzy – zaśmiał się pod nosem i spojrzał jej w oczy, kiwając głową i wracając pamięcią do tego wieczoru. Szczerze, nienawidził tych planszówkowych wieczorów, ale dobrze je teraz wspominał, gdy jeszcze w szóstkę siadali, rzucali tymi kostkami i udawali, że nie widzą, jak Aaron i Nat wszystkich oszukują. Pamiętał do tej pory dźwięczny śmiech Nellie, pamiętał uroczy uśmiech Nat i to jak patrzyła na Aarona. Pamiętał żarty Mike’a i Nes z oczami pełnymi blasku. I poczuł ukłucie, że nigdy te czasy nie wrócą. Westchnął ciężko, gdy powiedziała o papierach rozwodowych.
– Nie, w tej kwestii akurat nie możesz na mnie liczyć, ale w każdej innej jak najbardziej – wzruszył delikatnie ramionami, bo nie zamierzał z nią o tym rozmawiać. Nie teraz. Nie tutaj.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cholernie chciała, żeby ten koniec nastąpił – może nawet bardziej niż powinna, bo przecież było im dobrze. Ba! Cudownie im było i doskonale o tym wiedziała. Rhys był miłością jej życia, całym światem, oczkiem w głowie, wszystkim czego potrzebowała, ale później… nie chciała tego czuć i potrzebować. Nawet, jeśli każdego dnia przyglądała się swojemu tatuażowi na nadgarstku z jego imieniem i datą ślubu gdzieś poniżej. Niestety, odbierała tą kilkuletnią przepychanki z papierami rozwodowymi jakby Rhys nie potrafił zrozumieć, że w którymś momencie rozminęli się z planami, marzeniami i życiem, a jednocześnie nie umiała iść z tym wszystkim do sądu.
– Nie możesz przewidzieć, że kogoś nagle zabraknie. – ale gdyby mogła to przewidzieć, sama więcej czasu byłaby przy Natie. Chciałaby ją częściej przytulać i częściej słuchać, gdy tak strasznie żaliła się jej, że martwi się o to czy będzie dobrym rodzicem. Boże, była najlepszą matką na świecie. – Tak bardzo chcieli ją mieć i w ogóle się nią nie nacieszyli – dodała jeszcze, pociągając nosem, bo łzy całkowicie zaatakowały też jej zatoki. Dobrze, że nie istnieje w tej czasoprzestrzeni covid, bo pewnie wysłaliby ją na jakiś test w tym momencie :lol: – Widzę – odruchowo pogładziła jego policzek opuszkami palców, wzdychając cicho. Nie było w tym geście nic nienaturalnego, wyglądał tak, jakby nadal robiła to nieustannie. A nie robiła już od tylu lat. Sama w sobie Nellie starała się nie zwracać uwagi na Nestę i Mike’a, bo wiedziała, że jeśli okaże im obojgu na raz zainteresowanie to Susan zacznie pieprzyć jakieś głupoty, chociaż istotnie, z każdym z osobna pogadała i każdemu z osobna zmoczyła ubrania łzami. Tak jakby była to jej powinność! Pokiwała głową, trochę śmiejąc się przez łzy gdy o tym myślała.
– Tęsknię za tym. – nie do końca określiła za czym konkretnie, ale chyba po prostu za tymi czasami, gdy im wszystko było tak prosto; nim Mike i Nesta odwalili, nim kiedykolwiek zrobili to co zrobili. I za nim. Najbardziej w tym momencie tęskniła za Rhysem. Odetchnęła.
– Więc nie mówię, że mogę na ciebie zawsze liczyć, bo to kłamstwo – wzruszyła ramionami. W tej kwestii nie mogła, więc kłamał, ewentualnie jeśli wolał, mogła to nazwać lekkim nagięciem. – Patrząc na to wszystko, życie jest zbyt krótkie żeby cokolwiek odwlekać – machnęła ręką do barmana, żeby nalał jej wina, ale koniec końców sięgnęła po szklankę z whisky która barman napełnił dla Rhysa. – I inne takie bzdety. Słyszałam, że rozszerzyliście działalność o klub – zamoczyła usta w trunku i od razu się skrzywiła. Gorzkie, cierpkie, mocne. Ew.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No właśnie – było im dobrze, więc dlaczego tak desperacko chciała końca, skoro przysięgali sobie miłość po grobową deskę? Rozumiał, że wydarzenia z tamtej nocy były dla niej cięższe niż dla wszystkich innych, ale… Potrzebował jej tak samo jak ona potrzebowała jego i doskonale o tym wiedział. Poza tym nie sądził, żeby się rozminęli – nie, on uważał, że ona po prostu się odsunęła. On mógłby się dostosować do wszystkiego – tak jak to robił od lat.
– To prawda – westchnął mimowolnie i spuścił wzrok. To było w sumie okropne – jednego dnia mogli do siebie zadzwonić porozmawiać, a drugiego… Drugiego po prostu ich nie było. I było to okropne uczucie, uczucie pustki, którą dwójka przyjaciół zostawiła w ich sercach i w ich życiach. Pustki tak ziejącej, tak przytłaczającej, że Rhysand naprawdę nie był pewien, jak sobiez nią poradzić. – Ale zawsze będą z nią, a my wszyscy dopilnujemy, żeby wiedziała, jak bardzo ją kochali – uśmiechnął się smutno, patrząc jej w oczy i delikatnie ujmując jej buzię w dłonie. Głaskał delikatnie kciukami jej policzki, ścierając z nich kolejne łzy, nawet jeśli za nimi nie nadążał. I w tym momencie był tak cholernie pewien, że nadal ją kochał, że nadal zrobiłby absolutnie wszystko, byle tylko jej pomóc, byle ją ochronić, byle jej dać otuchę i bezpieczeństwo. Odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy.
– Ja też – westchnął mimowolnie i objął ją ponownie, opierając brodę o czubek jej głowy i przymykając na chwilę powieki, rozkoszując się tą bliskością jeszcze przez chwilę. Zmarszczył jednak brwi, westchnął ciężko i odsunął się odrobinę.
– To nie jest kłamstwo. To… Co najwyżej delikatne naginanie prawdy – mruknął, westchnąwszy cichutko i popijając whisky. Uniósł zatem brew, gdy wzięła tę szklankę od niego i się napiła. - Owszem, rozszerzyliśmy, chociaż teraz nie mam ochoty tam bywać, szczerze mówiąc – bezradnie rozłożył ręce, spoglądając jej w oczy. – Ale muszę, Mike zajmuje się hotelem, ja wziąłem na siebie klub i jakoś to leci, a ty? Wróciłaś do Seattle? – uniósł jedną brew, bo pewnie wiedział od Natalie i widział po adresie zwrotnym koperty z papierami, które niedawno mu przesłała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może nie o dostosowywanie się chodziło? Przecież on chciał dziecka, ona nie. Ostatnie kilka lat spędzili osobno, widując się tylko przelotnie i chyba chciała dać mu szansę na kogoś lepszego, niż uważała samą siebie. Nawet jeśli zostawienie go było naprawdę trudną decyzją.
– Boję się na nią patrzeć. Jest tak podobna do nich obojga, że totalnie boję się na nią patrzeć, boję się, że będę płakać. Nawet nie wiem jakie zabawki lubi, bo nie miałam czasu jej poznać gdy oni jeszcze tu byli – widziała małą dwa razy, zupełnie chwilowo, na spacerze w parku. Nigdy nie trzymała jej w rękach i była jedynym dzieckiem z dzieci jej sióstr którym nie kupowala ubranek, zabawek… czuła się jak cholerna egoistka gdy o tym teraz myślała. Zacisnęła mocno powieki w momencie, w którym ścierał te wszystkie łzy i mimowolnie uniosła jedną dłoń w górę, by palcami objąć jego nadgarstek i lekko ścisnąć. Nellie też go kochała. Naprawdę.
– Będzie trzeba nauczyć Phoebe grania w planszówki – szepnęła, ledwie słyszalnie, nie odpychając go gdy znowu ją objął. Tkwiła w jego ramionach, znowu czując płynące łzy. Dlatego nie chciała z nim dzisiaj rozmawiać – wyła jak głupia ilekroć o nim pomyślała odkąd dowiedziała się o śmierci Natalie i Aarona, a przytulanie było całkowitym gwoździem do trumny. Jakkolwiek beznadziejnie to brzmiało w obecnej sytuacji.
– Bardzo delikatne – mruknęła pod nosem, przecierając dłonią znowu twarz. Chociaz przez chwilę chciała być twarda, ale spuchnięte oczy i czerwony zupełnie nie dawały jej na to szansy. – To może zatrudnij sobie kogoś, żeby chodził tam za ciebie. Jakiegoś managera albo innego chłopca na posyłki – wzruszyła ramionami, łapiąc kolejny łyk alkoholu do ust. Mimo, że smak był okropny, to jej dusza potrzebowała chyba TAKICH procentów. Pokiwała głową, znowu się krzywiąc. – Yhym. – rzuciła, biorąc jednak kieliszek z winem i napiła się sporo żeby zabić smak whisky. Umrze, wiedziała, że dzisiaj umrze. Przetarła usta. – Jestem ordynatorem neurochirurgii w Swedish. – powiedziała to nawet całkiem dumnie, chociaż ilość pracy zdecydowanie przewyższała jej siły życiowe, ale… dawała radę. – Będę rzygać. Totalnie – mruknęła, już czując jak alkohol w jej pustym żołądku zaczyna tańczyć. Chociaż nie będzie musiała siedzieć w tym pierdolniku jeśli zacznie wymiotować, nie? Może powinna obrzygać okropne buty Susan?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciał nikogo lepszego – ona była dla niego najlepsza – a nawet jeśli tego chciała, to powinna go chyba zapytać o zdanie zamiast rzucać mu papierami rozwodowymi w ryj. Wydawało mu się, że przyszło jej to łatwo – za łatwo. Dlatego chyba jej utrudniał.
– Pomyśl o tym, że jest namiastką tego, co ni zostawili po sobie na świecie. Jest ich dziedzictwem i chociaż owszem, przypomina o nich, to może to właśnie dobrze? – uśmiechnął się nieznacznie – Ja wiem wszystko, mogę ci z tym pomóc. Poznasz ją – powiedział spokojnie, głaszcząc ją delikatnie po ramieniu i starając się jakoś ukoić nerwy. Spojrzał na nią z troską, ale zaraz uśmiechnął się nieznacznie.
- Wszystkiego ją nauczymy, Nellie – obiecał spokojnie, co najmniej jakby myślał, że razem wychowają dziewczynkę. Osobiście obstawiał, że trafi do Nesty i Alessandro albo do Sue i Mike’a. Przecież oni… Oni nie byli teoretycznie razem, więc nie sądził, że to właśnie im przypadnie opieka, ale wiedział, że będzie chciał mieć kontakt z dziewczynką, będzie chciał opowiadać jej o miłości jej rodziców, o ich życiu i uczyć tego wszystkiego, czego oni by chcieli.
– Mamy kogoś nowego w hotelu teraz, podobno jest świetnym specjalistą i właściwie miałem nadzieję, że gdy się wdroży, weźmie też na siebie klub – przyznał spokojnie, patrząc jej w oczy. Zdawał sobie sprawę, że to sporo do ogarnięcia, ale jednocześnie… Jednocześnie potrzebowali kogoś cholernie ogarniętego, a słyszał od headhunterów, że zatrudnili kogoś naprawdę zajebistego – zresztą było to widać, bo w ostatnim miesiącu obroty hotelu pewnie faktycznie się zwiększyły. Uniósł brew i spojrzał na nią, kiedy popiła whisky winem.
– Och. Gratuluję. Zawsze wiedziałem, że osiągniesz co tylko będziesz chciała – odparł z uśmiechem i błyskiem dumy w oczach. Bo był z niej cholernie dumny. Była geniuszem, serio. Gdy jednak stwierdziła, że będzie rzygać, uniósł brwi. – Te… Teraz? Potrzymać ci włosy czy coś? – spojrzał na nią z troską, bo mógł ją zaprowadzić do łazienki, mógł jej trzymać włosy. Mógł też zawołać którąś z jej sióstr, żeby pomogła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby miała przyjechać i o tym rozmawiać, na pewno by się pobeczała – jak zawsze – i ta decyzja nie miałaby żadnej mocy. Na odległość łatwiej było udawać, że się kogoś nie kocha i że czegoś się nie chce.
– Pewnie masz rację. Pewnie… tak miało być – zacisnęła usta. Nellie wierzyła w przeznaczenie i próbowała sobie wmówić, że tak właśnie miało być – te wszystkie rozpady, śmierć dwójki tak cudownych ludzi i pozostawienie na świecie samej Phoebe… próbowała to racjonalizować, ale jak zracjonalizować stratę ludzi, których się kochało? Nie dało się. Chociaz oprócz przeznaczenia, Eleanor miała wrażenie, że to karma za to, co zrobili te trzy lata temu.
– A przede wszystkim nie rzucania stołem, gdy będzie przegrywała – uśmiechnęła się, czule, całkiem normalnie, zupełnie jakby wcale nie rozpaczała. Przesunęła kciukiem po jego podbródku, lekko zahaczając o jego dolną wargę i odetchnęła cicho. Nie brała pod uwagę tego, że mała może trafić do nich, bo przecież ich już nie było. Przynajmniej tak sądziła zanim się zobaczyli, bo teraz, gdy był tak blisko wcale nie była tego pewna. A może to alkohol? Nie wiedziała, ale była tym okropnie przerażona.
– Może powinniście zaproponować pracę Nes. Też jest świetnym specjalistą od PR’u – rzuciła, luźno, zupełnie nie wiedząc, że to właśnie ona u nich pracowała, bo sama Nesta nie wiedziała. Podobno szefostwo hotelu było trochę widmem, ale nie brała pod uwagę, że obie dobrze te widma znały. – Nie wszystko. Ale tak – nie miała jego, a mimo wszelkich ambicji i marzeń, on był jedną z tych spraw, których tak cholernie chciała, ale się poddała. Nigdy przedtem się nie poddała, serio. Przyłożyła dłoń do ust. – Teraz. Tutaj – ale na szczęście, zobaczyła Alessandro i machnęła do niego ręką. Wiedział co miał zrobić, poszedł po Nestę i uniknęli na szczęście rzygów na środku Sali. :lol:

| ztx2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „The Crocodile”