WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- kontynuacja- Każdego dnia żałował, że ta cała sytuacja zakończyła się w ten sposób. Nie było chwili, żeby nie obwiniał się wewnętrznie o to, że dał swojemu ojcu taką kontrolę nie tylko nad swoim życiem, ale również nad jego osobą. Nie była to łatwa sytuacja, ale Darrell nie zrozumiałby tego. To było zbyt skomplikowane, a nawet Ocean nie do końca potrafił znaleźć słowa, które opiszą jego relację z rodzicami. Czuł się niczym zwierzę w klatce, które każdego dnia jest karcone za swoje złe zachowanie. Wyrobił w sobie system obronny, którym była po prostu akceptacja całej tej sytuacji. Nie raz śnił o tym jak wyjawia mu całą prawdę, ale kiedy tylko otwierał oczy, a rzeczywistość stawała się przykrą prawdą, odpowiednie słowa znikały bezpowrotnie. Jedynie po alkoholu znajdował je w swojej głowie i potrafił co nieco powiedzieć Addamsowi. Tylko, że to nie powinno działać w ten sposób. Quon dałby wiele za urodzenie się w zupełnie innej rodzinie. Bez uprzedzeń, braku tolerancji i wymuszonego szacunku. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego jego matka postanowiła założyć rodzinę właśnie z jego ojcem. Byli swoimi przeciwieństwami, a jednak żyli w tej relacji. Jasne, jego matka nie stawała nigdy w obronie swoich dzieci, ale dawała im ogrom miłości i czułości. To wszystko czasami było zbyt skomplikowane na głowę biednego Oceana.
- Przestań. Wiesz dobrze, że to nie miałem na celu. - przewrócił oczami na jego zaczepkę. Wbrew pozorom Ocean chciał z całego swojego serca wspierać talent Darrella. Chciał spełniać jego wszystkie marzenia i urzeczywistniać je, ale nie dostał takiej szansy. I wiedział, że nigdy jej nie dostanie. Po prostu los nie był dla nich łaskawy i napisał dla tej dwójki zupełnie inny scenariusz.
Nigdy nie chciał się nim zabawić. Nie mógł potraktować go w inny sposób i nienawidził siebie za to, co zrobił. Gdyby tylko mógł to tego samego dnia, z siniakami na twarzy, ale pojawiłby się w jego drzwiach i po prostu zapomniał o całym świecie. Tylko, że Ocean nie mógł i nie potrafił postawić się ojcu. Obawiał się, że wtedy coś złego stanie się Darrellowi. Tak było po prostu lepiej. Lepiej i bezpieczniej. Cierpiał przez to każdego dnia, kiedy musiał go ignorować i zachowywać się jakby Addams dla niego nie istniał. Czuł się z tym źle, bo przecież jego serce pękało z każdym odwróceniem wzroku od Darrella. Kiedy tylko udało mu się wyjechać z Benson to kamień, który ciążył na jego sercu stał się jeszcze cięższy. Powinno być mu łatwiej, ale to wcale nie nastąpiło. Nie chciał komentować jego kolejnych słów, ale kiedy tylko Darrell wspomniał o tym, że ktoś go zmusił, przystawiając mu broń do skroni to prychnął. Można było to wszystko właśnie tak odebrać.
- Nie rozumiesz. Moje życie od zawsze było zaplanowane, a ja nie mam prawa niczego zmieniać. Tak to już jest, Darrell. Nie miałem wyjścia, ona też nie. Nigdy jej nie kochałem i nie pokocham, ale czy mam prawo decydować sam o sobie? Nie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo rozgniewał bym tym mojego ojca. Nie wiem czy cokolwiek by ze mnie wtedy zostało… - ostatnie zdanie wypowiedział szeptem, odwracając głowę w bok. Wiedział, że ojciec ponownie by go stłukł. Czy byłby mu w stanie się sprzeciwić? Na pewno nie. Dobrze wiedział jak by się to wszystko skończyło i nie był na to jeszcze gotowy. Przeniósł wzrok z powrotem na Darrella, kiedy ten zaczął mówić o La Push. Nie mógł wymagać od niego wierności, bo nie byli żadną parą. Jasne, to wszystko bolało, ale możliwe, że Ocean po prostu na to zasłużył. Przełknął ślinę, czując tworzącą się w gardle gulę i spuścił wzrok.- Czy… między wami jest coś nadal? Między Tobą, a Cassianem?
Bał się tej odpowiedzi, ale potrzebował to usłyszeć. Nie miał prawa pojawiać się znowu w jego życiu i niszczyć mu tego, co możliwe, że zdążył zbudować z Kingiem. Powinien po prostu to zaakceptować, ale nie wiedział, czy był na to gotowy. Nie skomentował jednak słów o obroży. Nie wiedział, co mu strzeliło wtedy do głowy, ale wręczenie tego prezentu pociągnęło za sobą dość przyjemne skutki, których na pewno nie żałował. Tak samo jak zbitych kolan, bo podłoga w kantorku wcale nie była idealnie płaska, a miękka już na pewno nie.
Tęsknił za nim. Za smakiem jego warg i tym, jakie uczucia w nim wyzwalał. Cholera, nie chciał tego przerywać, dlatego jeszcze mocniej przylgnął do niego ciałem, a kiedy Darrell również okazał odrobinę zaangażowania uśmiechnął się delikatnie. Mruknął w jego wargi, kiedy ten przyciągnął go jeszcze bliżej. Od tych pocałunków aż zakręciło mu się w głowie, ale nie zamierzał tego kończyć. Z każdym kolejnym dotykiem ich ust i ocieraniem się o siebie języków, Ocean pragnął zabrać go do siebie. Do domu i nigdy z niego nie wypuszczać. Westchnął cicho, kiedy jednak Addams przerwał ich pocałunek i nie bawił się w żadne udawanie. Łapczywie łapał powietrze w swoje płuca, patrząc na… miłość swojego życia. Cholera, to wszystko właśnie mu uświadomiło, że nie wiadomo jak bardzo by próbował to Darrell jest jego przeznaczeniem, do którego nie miał pojęcia jak dotrze. Przewrócił oczami na jego przytyk, bo doskonale wiedział, że tak wcale nie było. Darrell był ostatnią osobą, z którą się całował. Z którą robił cokolwiek intymnego.
- Chodź ze mną. Obiecuję, że nie zmuszę cię do niczego, ale chcę cię zabrać do domu. Jeżeli po wejściu do mnie postanowisz wyjść to zrozumiem. - złapał go za dłoń, ściskając delikatnie.- Proszę… Darrell… - szepnął, korzystając ze swojej szansy. To miało mu wszystko rozjaśnić i pomóc znaleźć wyjście z tej całej sytuacji. - Nie sypiamy ze sobą. Nigdy się nawet nie całowaliśmy. Ja… po prostu nie potrafię. Nie umiem całować jej w taki sposób, w jaki całuje ciebie.
To była szczera prawda, a Ocean chyba nigdy nie był aż tak do bólu autentyczny jak w tym momencie. Po krótkiej chwili Darrell zgodził się z nim pojechać, dlatego Quon szybko ubrał się do końca, a potem oboje poszli do jego samochodu. Droga do domu nie była długa, dlatego szybko znaleźli się na podjeździe. Kiedy tylko Ocean otworzył drzwi to przywitał ich słodki psiak. Chłopak przywitał się z nim, a potem ten podbiegł do Darrella od razu skacząc na niego łapami. Liczył na to, że ten poskłada puzzle w całość i domyśli się, że ten pies nie jest tylko fanaberią Oceana. To poniekąd element Darrella w jego życiu. Detox to psie dziecko, które pojawiło się praktycznie od razu w głowie Oceana, kiedy ten wprowadził się do tego domu. Kiedy już znaleźli się w salonie to ten, stanął przed nim i wziął głębszy oddech.
- Zrozumiem jeśli za moment będziesz chciał stąd wyjść. Nie zatrzymam cię. Nie będę próbował też szukać z Tobą żadnego kontaktu. Usunę się z Twojego życia raz na zawsze. Tylko… - przełknął nerwowo ślinę, podchodząc do niego bliżej.- Nie odchodź. Nie pozwól mi kolejny raz zniknąć. Przepraszam… - szepnął, a następnie znowu go pocałował. Może i było to nieczyste zagranie, ale chciał to zrobić. Nawet jeśli to miał być ostatni raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewał się, że swoimi słowami zmusi Oceana do większego wywodu. Jasne, w tamtej chwili życzyłby sobie jakichś większych wyjaśnień, ale nie był już tak naiwny, aby mieć co do niego jakiekolwiek oczekiwania odnośnie zdradzania mu czegokolwiek. Zawsze taki był. Miał wrażenie, że całe życie Quona było jedną, wielką grą pozorów, która zaczynała się na jego "tajnej” tapecie na telefonie, a kończyła gdzieś na udawaniu szczęśliwego związku. I to nie tak, że Darrell wierzył w magię miłości, bo raczej oglądał po nocach te wszystkie romantyczne melodramaty z dozą politowania, ale... Cholera, to zabrzmiało tak smutno, że aż nie wiem, czy powinienem bardziej współczuć jemu, jej, czy ich starym. I czy, w ogóle, komukolwiek powinienem współczuć.
- Czaję, że jesteśmy jeszcze w tym wieku, że ciągniemy kasę od starych. Mój własny też jeszcze mi robi za bankomat z doskoku, ale kurwa, na twoim miejscu nawet za cenę obicia ryja i mieszkania pod mostem spierdalałbym z takiego układu - powiedział, jak na niego, dość nieśmiało, mimowolnie szukając jednak kontaktu wzrokowego z Oceanem, który nagle zwierzył mu się z tego, że był ofiarą przemocy domowej. I jakkolwiek biorąc pod uwagę specyficzny humor Darrella, tak wtedy absolutnie nie chciał mu umniejszać, czy wyszydzać na tym polu. Po prostu zachował się tak, jak zawsze, czyli powiedział to, co właśnie w tamtej chwili czuł. A czuł się wtedy tak, jakby wszystkie ciosy w twarz od jego matki nagle wróciły na jego policzki, bo zwariowałby prędzej czy później, gdyby któryś z rodziców wybierał mu przyszłość. Wolał dziesięciokrotnie bardziej wyciekającą krew z nosa i opuchniętą buzię. Wycierpiałby nawet złamany nos, gdyby jednak drobna pani Kim znalazła w sobie dostatecznie dużo siły. Ale, kurwa, nie dałbym się tak zrobić.
- Mną? Cassianem? A coś w ogóle kiedyś było? - powtórzył za nim, leniwie zabawiając się jednym ze swoich kolczyków przy uszach. Tak, jakby próbował sobie coś przypomnieć. Kiedy ostatnio rozmawiałem z Kingiem...? - Wyluzuj, czasem wejdziemy sobie do łóżek, ale to nic poważnego. Zaprzyjaźniliśmy się nieco bardziej, odkąd zacząłeś mnie olewać, ale w ostatnim czasie zrobił się taki sam. Woli spędzać czas tylko z Holly'm, także... - wzruszył ramionami, nie zadając sobie nawet trudu, ażeby skończyć swoją myśl. Nie przejmował się relacją, o której właśnie rozprawiali. Nie czuł bowiem silnego przywiązania do młodszego kolegi, co najwyżej odczuwał więzi takiego rodzaju, jakie charakteryzowały się dla dobrych znajomych, ale na próżno można by doszukiwać się między nimi gorącego romansu - raczej symbiozy, gdzie przy złym dniu jednego, drugi był do dyspozycji, ale bardziej ciałem, niż pokrzepiającym słowem. Bo nie byliśmy, nie jesteśmy, ani nie będziemy na tyle blisko, aby uznać to za “coś więcej”.

I cóż, najwyraźniej ta do bólu szczera odpowiedź nie ubodła Oceana tak bardzo, jak Darrell by się spodziewał. Ewentualnie starszy bardzo dobrze się z tym ukrył, całując go łapczywie, jednocześnie coraz intensywniej przyciskając własnym ciałem do bibliotecznych drzwi. Addams nie pragnął wnikać w tę kwestię, nie będąc nawet pewnym, czy w ogóle czegokolwiek konkretnego w tamtym momencie chciał. Co najwyżej, może, pocieszyć się chwilą, bo choć w krótkim czasie nie omieszkał wsadzić Quonowi złośliwej szpileczki między żebra, tak jednak lubił się całować. Szczególnie, gdy ktoś robił to tak, jak Ocean. Tęskno.
- Nie tłumacz się. Coś już powiedziałem odnośnie twoich tłumaczeń, a cholernie nie lubię się powtarzać - mruknął ze sztuczną stanowczością w głosie, wykorzystując sytuację, w której to brunet zdecydował się chwycić za jego rękę. Może i nie miał w niej zbyt wielkiego pola manewru, aczkolwiek zdołał przesunąć kciukiem po skórze dłoni Oceana, aby nie puszczał go jeszcze tak szybko. Zaryzykuję resztki zdrowia psychicznego, jeśli z nim pójdę i liczę się z tym. Z drugiej strony, po co mówiłby mi takie rzeczy, jeśli planowałby coś złego? Nie nadaje się na złoczyńcę z kreskówki, żeby tak perfidnie zagrać mi na emocjach. Nie znamy się od wczoraj. - I tak nie wejdę już w połowie labków z projektowania, bo typ jest idiotą i zamyka drzwi dla spóźnialskich. A i, powiedzmy, że trochę ciekawi mnie, jak się z nią urządziłeś... Także ten, no, to twój szczęśliwy dzień? - zagaił nonszalancko, jakby właśnie urządzał dawnemu zauroczeniu wielką łaskę, choć jego słowa były po prostu próbą rozładowania atmosfery. Jakkolwiek wycierpiał trochę przez Oceana, nie chciał, żeby któryś z nich wyszedł z sali z płaczem. A przynajmniej teraz już tego nie chcę.

W drodze do Portage Bay zastanawiał się, czy to Quon prowadził go za rękę, czy może bardziej ciekawość, podszyta nutą zazdrości, bo obie opcje brzmiały zarówno kusząco, jak i prawdziwie. Nie rozmawiali za dużo w samochodzie, zresztą droga minęła im tak szybko, że zanim Darrell się zorientował, byli już przed domem licealnego kujonka.
I, cholera, obrzydliwie by skłamał, gdyby powiedział, że nowe miejsce zamieszkania Oceana nie wywarło na niego żadnego wrażenia. Wręcz przeciwnie, zastany obrazek idealnie pokrywał się z jego cichym marzeniem o widoku na bezkres wody, a i sam budynek prezentował się niezwykle urokliwie. Z tego też względu, zupełnie nie mógł się powstrzymać przed tym, aby zagwizdać parę razy, pod nosem, w geście uznania, kiedy starszy przekręcał klucze w drzwiach wejściowych. Najlepsze jednak miało dopiero nadejść, a właściwie przybiec z dźwiękiem kilku, donośnych szczeknięć, ponieważ oczom Addamsa, dosłownie chwilę po wejściu do środka, ukazał się młody, rezolutny dalmatyńczyk w czerwonej obroży, aka kolejne marzenie studenta grafiki, upchnięte nie w tym domu, co trzeba było, ponieważ od lat miał wielkie plany o zakupie psa.
- Ha? Wyjść? Pojebało? Teraz, jak już mnie zobaczył, a ja nie zdążyłem go jeszcze wygłaskać? - zapytał ironicznie, kucając przy domowym pupilu, który ewidentnie ucieszył się z obecności gościa, który po prostu nie mógł się od niego oderwać. Chuj tam, że jest Oceana, bo aktualnie jest już mentalnie zaadoptowany przeze mnie, podsumował w duchu, przejeżdżając ręką po karku zwierzęcia, a zarazem przypadkowo zahaczając dłonią o obrożę, co sprawiło, że przytwierdzony do niej medalik zadrżał delikatnie, metalowym pogłosem. - "Detox"? Kurwa, dlaczego go tak skrzywdziłeś? Dawno nie słyszałem tak chujowego imienia. Już lepiej byłoby "Durex", przynajmniej zawsze mógłbyś mówić, że masz przy sobie gumki - prychnął specyficznym dla siebie żarcikiem, wymownie przewracając oczami, jednakże chwilę potem zaczął składać wszystkie fragmenty w całość, a na jego twarzy, zamiast niesmaku, stopniowo malowało się czyste zaskoczenie. Opowiadałem mu w liceum, że chcę psa. Pamiętam, że nawet dokładnie mu to opisałem. “Chciałbym dużą rasę, najlepiej dalmatyńczyka”. Jeszcze to imię... Cholera, czy on go kupił w ramach detoksu ze mnie?, pomyślał, i już w zasadzie zechciał wypowiedzieć swoje pytanie na głos, jednak Ocean okazał się szybszy, skutecznie zamykając mu usta. Jednym, drugim, piątym pocałunkiem, ponieważ tym razem to Darrell pragnął przedłużyć nieco tę chwilę. Może nawet za mocno, bo gdy starszy nachylił do klęczącego przy psie Addamsie, ten oplótł jego szyję rękoma, ściągając w dół jeszcze bardziej, a dokładając do tego czyste prawa fizyki, nieuchronnym efektem stało się wylądowanie tej dwójki na panelach korytarza. Ale czy to ważne? - Nigdzie się nie wybieram. Na razie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie oczekiwał, że Darrell uwierzy w jego słowa. Od zawsze musiał odgrywać dobrze swoją rolę i chyba nie do końca sam wiedział jaki jest naprawdę. To było męczące, ale dokładnie w taki sposób został wychowany. Do tego był w pełni przyzwyczajony. Wierzył w prawdziwą miłość, ale nie spodziewał się, że jego ojciec nawet na tym polu będzie chciał mieć decydujące słowo. Powinien mu się postawić, ale nie umiał. Jeszcze nie.
- To nie kwestia bycia bankomatem. To zupełnie coś innego. - westchnął cicho pod nosem, ale resztę po prostu przemilczał. Inaczej musiałby mu powiedzieć, że to on był powodem jego siniaków na twarzy w liceum. Ocean rzadko komu mówił o tym, że jego ojciec miał ciężką rękę, ale tak naprawdę to on wolał obrywać niż jego siostra lub młodszy brat. Nie mógłby znieść myśli, gdyby im coś się stało. Był najstarszy i jego obowiązkiem było chronienie ich. Ojciec nie zawsze taki był. W ostatnim czasie po prostu coś mocno go rozwścieczyło, a wszystko zaczęło się od wysłania jego siostry do zakonu, gdzie miała wyplenić z siebie zainteresowanie tą samą płcią.
Nie chciał w żaden sposób oceniać Darrella, ale zrozumienie jego sytuacji było naprawdę trudne. Tym bardziej, że to właśnie Addams w tym wszystkim grał główne skrzypce, ale przecież do tego Ocean na razie nie mógł się przyznać. Było za wcześnie. Nie obawiał się kolejnych siniaków, ale był zbyt słaby, żeby powiedzieć stanowczo nie. Uniósł na chłopaka wzrok, kiedy powrócili do tematu Kinga i delikatnie się uśmiechnął pod nosem.
- Nie wiem czy między wami coś było. Wolałem się upewnić. - powiedział cicho, ale tak naprawdę to w duchu ucieszył się, że to tylko łóżkowa znajomość. Nie zniósłby myśli, że Cassian King może bezkarnie dotykać miłość jego życia. Nie chciał, żeby ktokolwiek dotykał Darrella w romantyczny sposób. Pies ogrodnika, huh?- Z Holly’m? Oni chyba się dość blisko przyjaźnią. Nie wiem. Nie rozmawiam ani z jednym ani z drugim w sumie. Holly kręcił się swojego czasu przy Lysandrze, ale to też już przeszłość.
Doskonale pamiętał, kiedy Hong kręcił się przy jego przyjacielu. Jak bardzo nie przepadał za Ravenem tak dużo mocniej nie pałał sympatią do Holliego. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego, ale zdecydowanie czuł potrzebę ochrony Hwanga. Był jego najlepszym przyjacielem, a teraz nawet mieli zostać rodziną. Jak to wszystko się pozmieniało. Nie chciał jednak dłużej się nad tym rozwodzić, bo usta miał zajęte. Skupiony w pełni na oddawaniu się przyjemności, która płynęła z całowania Darrella, nie zawracał sobie głowy podrzędnymi sprawami. Mruknął na jego słowa i nawet przewrócił oczami, bo wyczuł tą sztuczność w jego stanowczości. Cieszył się, że nie obrzucali się wzajemnie wyzwiskami, chociaż to na pewno byłoby jednostronne. Ocean nie był zdolny do takich rzeczy. - Dobrze. Mam nadzieje, że przez tą nieobecność nie narobisz sobie kłopotów. - delikatnie pogładził jego dłoń kciukiem i uśmiechnął się.- To mój dom. Ona tylko poustawiała tam jakieś ramki ze zdjęciami, ale całość zaprojektowałem ja z siostrą. To wszystko jest dużo bardziej skomplikowane niż ci się może wydawać, Darrell.
Naprawdę się cieszył, że ten dał mu szansę. Nawet na krótką chwilę, ale ją dostał. Wiedział, ze wszystko wcześniej zjebał, ale może to był moment, żeby móc wszystko naprawić? Czuł się troszkę zagubiony, ale nie dał tego po sobie poznać. Droga upłynęła im szybko, ale Ocean nie był pewny czy słyszy bicie swojego serca ze stresu czy tylko to jego umysł płatał mu figle. Był zestresowany, bo wiedział, że nie może zmusić Darrella do zostania. Tak mocno tego pragnął, ale z drugiej strony, cholera, zranił go. Może Addams tego po sobie nie pokazywał, ale Quon był świadomy tego, co zrobił.
Dom poniekąd też wybierał z myślą o nim. Tak samo swojego psa. To wszystko sprowadzało się do jednego czynnika łączącego, którym był Darrell Addams. Dlaczego Detox? Właśnie dlatego. Był jego detoksem po złamanym sercu, które sam sobie zafundował. Tak było mu łatwiej przetrwać, a z drugiej strony, to była najlepsza decyzja jakiej dokonał. Psiak nie lubił jego narzeczonej, ale od razu zapałał sympatią do chłopaka. Nie mógł się na to nie uśmiechnąć, bo przecież to było aż komiczne. Wiedział, że stąpa po cienkim lodzie, ale nie mógł nie zaryzykować. - Może być Durex. Nie przeszkadza mi to. - wzruszył ramionami, a po chwili dostrzegł zmianę w mimice Darrella. On wszystko rozgryzł, a Ocean nie musiał nic więcej mówić. Nawet nie chciał. Grał cholernie nie czysto, kiedy tak go pocałował, ale tym razem Addams był bardziej zaangażowany. Do tego stopnia, że oboje upadli na panele, a pies wyczuł możliwość i oboje zaczął lizać po twarzach. Ocean zaśmiał się i odsunął od chłopaka, kręcąc głową.- Nie możemy tutaj zostać. Detox zbyt mocno cię polubił i myśli, że to czas na czułości z nim. Nie mam zamiaru się teraz Tobą dzielić. - powiedział stanowczo i cmoknął go jeszcze raz, a potem pomógł mu się podnieść. - Zostaniesz ze mną? Teraz? - splótł ich palce razem, a potem przyciągnął go do siebie i delikatnie pchnął biodrami w stronę komody, gdzie stały ramki z jego zdjęciami z narzeczoną. Przez ten gwałtowny ruch jedna z ramek spadła, co Ocean skwitował uśmiechem wprost w wargi miłości swojego życia.- Ups. - mruknął i ponownie go pocałował, przyciskając swoimi biodrami. - Sypialnia?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dom Oceana wyglądał dla Darrella tak, jakby żywcem wyjęto go z katalogowych zdjęć - piękny krajobraz z każdego okna, wyszukane dekoracje, drogie meble, a także rozciągający się po całym korytarzu, charakterystyczny zapach nowości. Idealny obrazek dopełniały wszelkie rzeczy osobiste, począwszy od zawieszonych na hakach kluczy, przez poukładane na szafce buty, a skończywszy na zdjęciach w ozdobnych ramkach. Widok czarujący, lecz do bólu wtórny dla Addamsa, ponieważ w swoim życiu zdążył zagościć w wielu podobnych domach. Zawsze w charakterze specyficznego gościa, który był jednocześnie zaproszonym, jak i nie, choć za każdym razem niewiele go ten stan rzeczy obchodził. Lubił być nastawionym na siebie egoistą, a fakt, iż przerabiał podobne scenariusze niezliczoną ilość razy, jedynie ułatwiał mu zaciskanie warg wyższego pomiędzy swoimi. Traktował to wszystko jak miłą pożyczkę, gdzie przecież po jakimś czasie oddałby Quona ponownie w narzeczeńskie objęcia. Tak, jak wszystkich innych. Chociaż to właśnie Oceana pośród tych wszystkich innych wydawał się ciągnąć na dno najbardziej. Dosłownie i w przenośni.

- Hej, hej, ale nie skacz...! - mruknął w geście samoobrony, kiedy poczuł gdzieś na swoim ramieniu psią łapę, która ewidentnie nie powinna się tam znaleźć i odjęła nieco powagi pomiędzy Darrellem, a gospodarzem. No tak, całowanie się na podłodze może nie było najbystrzejszym pomysłem, skwitował, równocześnie wycierając jeden z polizanych przez dalmatyńczyka polików, z praktycznie zerowym obrzydzeniem na twarzy. Może nie tak wyobrażał sobie ich miłosne uniesienia po tylu latach braku kontaktu, jednakże... To nawet lepiej. Obaj zaczęli przecież chichotać, umykając od obfitej śliny nowego ambasadora prezerwatyw, a i nagle pomiędzy nimi zaczęło być nieco cieplej. Bynajmniej nie pod względem erotycznym, bo rodzinnym, co było dla Darrella pewną nowością w tym scenariuszu, ale także i uświadomieniem, dlaczego wciąż miał ten nieszczęsny brelok z jego imieniem przy telefonie. Nikt nie całował go tak tęskno i czule, bo te emocje zawsze były szczelnie przykrywane przez pożądanie - bo jasne, Addams czuł oraz wiedział, że podobał się starszemu, ale było w nim coś innego, niż w reszcie chorych układów, na jakie przystawał. Niespiesznie więc, wpatrzony w niego może na zbyt długą chwilę, chwycił rękę Oceana, podnosząc się z podłogi chyba tylko po to, aby krótko potem wepchnąć mu swój łokieć pomiędzy żebra. Oho, a właśnie zacząłem rozmyślać o tym małym dzyndzlu przy obudowie.
- Nie masz zamiaru "teraz" się ze mną dzielić? - zaakcentował, czując kolejny pocałunek starszego gdzieś przy prawym kąciku ust. - Mamy postęp, może nie skończę w kolejnej obroży - pozwolił sobie zażartować, kiedy Ocean delikatnie wsunął palce pomiędzy te, należące do niego, aż nagle nie poczuł delikatnego pchnięcia w kierunku jednej ze ścian - na tyle niespodziewanie, że choć Quon wydawał się kontrolować sytuację, tak Darrell odruchowo, tracąc grunt pod nogami, złapał się za stojącą nieopodal komodę, a następnie uderzył w nią lędźwiami. Nie na tyle mocno, żeby poczuł z tego powodu jakiś ból, jednak na tyle intensywnie, aby mebel dosunął się do ściany, a stojące na nim ramki przechyliły się, z czego jedna na tyle niefortunnie, że wkrótce potem obaj usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła. I to nie tak, że Darrell w tym miejscu zechciał przepraszać za jakieś zniszczenia, bo absolutnie nie, ale chyba przejął się sprawą znacznie bardziej, niż właściciel domu, który nawet nie spojrzał się w kierunku zepsutej dekoracji. Ba, ślepo całował go dalej, bezczelnie się przy tym uśmiechając i... Cholera, od tej strony nie zdążyłem go poznać.
- Mhm. Mogę też zostać w przyszłym tygodniu. W następnym chyba też jestem wolny - mruknął, przyciężkawo nabierając powietrza w płuca. To dokładnie wtedy jedna z jego rąk uczepiła się barku Oceana, dzięki czemu mógł się podsadzić i usiąść na dębowej komodzie, ale i zrzucić pozostałą, ocalałą część ramek bez żadnych wyrzutów sumienia. Bo choć spoglądał na nie zaledwie kilka sekund, tak było w nich coś, co go kurewsko drażniło. I na tym etapie nie wiedział, czy bardziej nie umiał, czy może raczej bał się nazwać powodu tego. - Ups? - powtórzył za gospodarzem, ewidentnie go w tamtej chwili parodiując, wędrując dłonią wyżej, w kierunku jego włosów, ażeby za głowę przyciągnąć Oceana jeszcze bliżej siebie. A wtedy zaproponował sypialnię. Niby mogłem się tego spodziewać, ale-... - Jesteś pewny?
Właściwie nie do końca rozumiał, czemu zadał to pytanie. Coś mu wtedy wcisnęło je na język, kiedy z nagła przypomniał sobie ich licealne wyczyny w nieodpowiednich, lecz wciąż odosobnionych miejscach. Niby to Darrell był wtedy tym bardziej obeznanym i charyzmatycznym z ich dwójki, jednakże to Ocean zdawał się dzierżyć inicjatywę. Sam nie stosował żadnych barier, natomiast starszy stopował go nieraz, kiedy to Addams chciał choć sięgnąć do klamry tego obrzydliwego, miodowego paska od szkolnego mundurka. A teraz...? Tak po prostu...?
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się z wyczuwalną, aczkolwiek subtelną satysfakcją, oplatając starszego w pasie swoimi nogami. - O ile dasz radę mnie zanieść.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”