WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~~001~~ Ostatni rok nie należał do udanych. Dla Scarlett Kavanagh praca stanowiła wartość nadrzędną. Od zawsze była dla niej priorytetem. Nawet małżeństwo z dyrektorem CIA, nie było tak istotne jak to, czym zajmowała się na co dzień. Dlaczego więc minionych dwanaście miesięcy, poszło na stracenie? Odpowiedź na to pytanie, była prostsza, niż można by pierwotnie zakładać. Począwszy od kryzysu w jej związku z Rusellem, który swoją drogą, ciągnął się nieustannie od wielu już lat, poprzez zawodowe, skutecznie spędzające sen z powiek komplikacje, na niespodziewanej śmierci jedynej siostry kończąc. Całkiem sporo, jak na jeden rok, czyż nie?
Zacznijmy jednak od początku.
Tej urodziwej kobiecie, można było zarzucić naprawdę wiele. Nigdy nie stanowiła godnego do naśladowania wzoru. Jej poczynania i podejmowane decyzje, zawsze pozostawiały sporo do życzenia, ale jakby na to nie patrzeć, Scarlett nie ukrywała tego, że w rzeczywistości nie darzyła miłością swojego męża. Owszem podziwiała go i wspierała w dążeniu do celów, ale nie kochała. Czemu w takim wypadku, zdecydowała się za niego wyjść? Ponieważ w końcu zrozumiała, że jej potajemny romans nie ma racji bytu i zwyczajnie do niczego nie prowadzi (poza obopólną przyjemnością oczywiście). Może w ten sposób chciała zagrać na nosie Johnowi i udowodnić mu, że ona również potrafi ułożyć sobie życie bez niego? Tak przynajmniej jej się wydawało, dopóki ponownie mu nie uległa, przekreślając tym samym swoją jedyną szansę na przynajmniej pozorne szczęście u boku Rusella.
Nawiązanie romansu z mężem własnej siostry było karygodne, ale jednocześnie kusiło tak mocno, że nie potrafiła przeciwstawić się temu pragnieniu. Z drugiej jednak strony, jeśli kobieta miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że przez te wszystkie lata gdzieś tam po cichu liczyła na to, że Mitchell ostetecznie zdecyduje się odejść od Christine. Dokładnie tak samo, jak Kavanagh była gotowa opuścić swojego męża właśnie dla niego. Niestety nic takiego się nie stało, więc nic dziwnego w tym, że brunetka w końcu zmęczyła się czekaniem na coś, co nigdy się nie wydarzy i odeszła.
Od tego momentu minęły trzy lata. Trzy długie niczym wieczność lata, podczas których Scar robiła co tylko w jej mocy, aby ratować coś, co z góry zostało skazane na porażkę. Choć zabrzmi to śmiesznie, kobieta naprawdę starała się być dobrą żoną, lecz na nic się owe starania zdały. Trwające ponad 10 lat małżeństwo, zakończyło się dość głośnym rozwodem, o którym wolałaby zapomnieć. Dokładnie tak samo, jak próbowała pozbyć się tego obrzydliwego poczucia winy względem własnej siostry, za każdym razem, gdy spotykała się potajemnie z jej mężem.
Wracając jednak do wydarzeń chwili obecnej...
Pani prokurator nie umiała ukryć swojego zdziwienia, gdy poprzedniego dnia, została poinformowana o wszczętym przez FBI wewnętrznym dochodzeniu, oraz przesłuchaniu, na które została wezwana. Tak to prawda, budząca spore kontrowersje śmierć prawnika, znajdującego się w biurze samego burmistrza, była naglącą sprawą, ale czy aby na pewno aż na taką skalę? A może zwyczajnie Kavanagh doszukiwała się podstępu tam, gdzie go nie było, ponieważ nie bardzo uśmiechało jej się pojawiać w miejscu, od którego stroniła od tak długiego czasu? To zdecydowanie nie wyglądało zbyt optymistycznie, lecz nie mając innego wyjścia, brunetka stawiła się w siedzibie FBI dokładnie o 9:00.
Przechodząc przez tę całą papierologię, w końcu znalazła się w sali przesłuchań, czekając na to co nieuniknione. Siedząc na jednym z wolnych krzeseł, odruchowo spojrzała w olbrzymich rozmiarów "magiczne lustro" które zazwyczaj można podziwiać w różnego rodzaju serialach kryminalnych. Chcąc czy nie, Scar poczęła rozmyslać nad tym, kto się za nim kryje, aby obserwować każdy jej ruch? Przestała jednak o tym myśleć w momencie, w którym do pomieszczenia wszedł ostatni mężczyzna, jakiego ta chciałaby w swoim życiu jeszcze zobaczyć.
- A cóż to się stało, że sama głowa FBI zniża się do poziomu zwykłego podnóżka, aby przesłuchać podejrzanego? - Ani żadnego "cześć" ani "pocałuj mnie w dupę" - czyli wszystko w stylu Scarlett. Kobieta nawet nie starała się ukryć tego prześmiewczego tonu, którego używała, wypowiadając każde ze słów. Jej lodowate wręcz spojrzenie, powoli prześlizgnęło się po niemalże całej sylwetce stojącego przed nią Johna Mitchella...

"Wezwałeś mnie do siebie, więc jestem. Teraz Twój ruch..."

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Alastor Mung był dobrym, choć upierdliwym człowiekiem. Należało to do bodaj najbardziej znajomych cech przynależnych do zawodu prokuratora, lecz mężczyzna wielokrotnie przebijał wszelkie możliwe stereotypy upierdliwości. Jeśli ktokolwiek w biurze burmistrza mógł umrzeć z powodu samego wchodzenia ludziom w dupę, był to właśnie Mung przez jego rozchulane ego i obrzydliwy kubek z cycatą krową, który ostatnie mycie pamiętał wyłącznie w fazie produkcji na taśmie. Pomimo kiepskiej opinii oraz nagminnie powtarzanego przez współpracowników "Alas, zabiję cię, jak jeszcze raz...", nikt otwarcie-otwarcie nie życzył mu tak tragicznego końca.
Nikt nie zasługiwał na śmierć ze spodniami w dole i zadzierzgniętym gardłem.
Nawet Alastor.
Spoczywaj w pokoju, tępy skurwysynie - pomyślał John Mitchell, przeglądając odbitki zdjęć w drodze do pokoju przesłuchań. Poranny telefon zerwał go z codziennej ścieżki marszobiegu po okolicznym parku, zmuszając do natychmiastowego pojawienia się w gabinecie burmistrza w joggerach i białej koszulce.
- Dyrektorze, czy to według pana żart?
- Wyglądam, jakbym się śmiał? - zapytał z uniesionymi brwiami. - Mung wygląda równie smutno, co moje dresy w zestawieniu z pańską tapetą.
Gabinet burmistrza trącił kiczem, odkąd republikanie doszli do władzy i choć Mitchell przysięgał apolityczną służbę każdemu z nich, potrafił dodać dwa do dwóch. W jego mniemaniu świat stracił o wiele więcej z powodu śmierci Alastora, aniżeli pobrudzenia secesyjnego obrazu tuż nad wiekowym kominkiem. Zamordowany prokurator nie poddał się bez walki, zdołał drasnąć swojego napastnika, lecz w bazie danych FBI nie figurowało nazwisko osoby, która odpowiadałaby pozyskanym informacjom.
Jeszcze nie figuruje - powtarzał John z zacięciem dobermana węszącego na miejscu zdarzenia. Prędzej czy później znajdą winnego, lecz am brak rezultatu dawał już sporo wskazówek.
Po pierwsze, brak danych w bazie sugerował, że była to osoba wcześniej niekarana, co zawężało krąg podejrzeń, lecz przyjęcie tej opcji za pewnik oznaczałoby głupotę. Wiązało się z przekreśleniem możliwości popełnienia przestęptwa przez nieuchwytnego zabójcę lub obcokrajowca przebywjącego nielegalnie w Stanach Zjednoczonnych.
Po drugie, analizy składu naskórka wykazały, że mają do czynienia z człowiekiem rasy białej, acz określenie wieku napastnika czy płci po małym fragmencie nie był możliwe. Jednak uduszenia musiała dokonać osoba o dobrej sprawność fizycznej, jako że lina była mocno zaciśnięta wokół szyi. Ktoś albo chciał, żeby cierpiał z bólu, albo musiał odciągnąć Alastora od walki z nim poprzez walkę z liną. To sugerowało, że mogła to być osoba słabsza, co w połączenu ze ściągniętymi spodniami nabierało nowego wydźwięku.
Alastor Mung nie miał powodzenia wśród kobiet przez seksistowskie komentarze i mizoginizm.
Coraz mocniej przypominało to wewnętrzną robotę.
Drzwi się otworzyly.
Po joggerach ślad zaginął, a pojawiły się czarne slacksy. Biała, spocona koszulka ustąpiła miejsca czarnej, śliskiej koszuli. W lewej dłoni trzymał kubek FBI z parującą kawą, a pod pachą tkwił biały folder. Jedyne, co się nie zmieniło to nastawienie Mitchell względem tego spotkania. Zdawał sobie z niego sprawę od momentu, gdy na światło dzienne wyszła teoria o mordrecy płci pięknej.
Nie wierzył, aby Scarlett Kavanagh miała coś wspólnego z Mungiem, ale obowiązki to obowiązki, burmistrz domagał się, aby to Mitchell wziął sprawę w swoje ręce.
- Polityka ludzi u władzy - odparł chłodno i zamknął drzwi za sobą w agonalnym tempie. Patrzył na Scarlett po przeszło, jak się wydawało, całej wieczności, myśląc, jak bardzo to nie miało sensu. Lekką ręką położył zamknięty folder na stalowym stole, a po stronie Kavanagh postawił kubek. Skinął na pytające spojrzenie. Spędzą tu chwilę, równie dobrze mogą to zrobić w warunkach symulujących normalność. Przerysowane spotkanie w "kawiarni".
- Zrobimy to szybko i będziesz wolna - powiedział i usiadł na wprost. - Wiesz, dlaczego tu jesteś, więc pomińmy wstęp. Co możesz mi powiedzieć o Mungu?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Siedziba FBI, w której John Mitchell pełnił rolę dyrektora, stanowiła ostatnie miejsce na ziemi, w jakim to Pani Prokurator, postawiłaby swoją przysłowiową nogę. Od dłuższego już czasu, omijała ową placówkę szerokim łukiem, a sprawy jakie należało w jakikolwiek sposób skonsultować z wcześniej wspomnianym mężczyzną, były poruszane tylko i wyłącznie za pomocą osób trzecich. Wszystko po to, aby w żadnym wypadku nie musieć widywać się z nim osobiście.
Niesnaski z przeszłości? Złość? Żal? Cała masa nieporozumień? Każde z tych negatywnych odczuć i skutków w połączeniu ze sobą, tworzyły mieszankę wrecz wybuchową. Taką, która pomimo minionych trzech lat, wciąż paliła żywym ogniem. Może właśnie dlatego, Scarlett ostatecznie zdecydowała się nie uczestniczyć w pogrzebie swojej jedynej siostry? Jawna niechęć, jaką ta nadal czuła wobec swojego wieloletniego, byłego już dzisiaj kochanka, okazała się zbyt wielka, aby móc przejść obok niej obojętnie.
Gdy John w końcu pojawił się w pokoju przesłuchań, kobieta niemalże od razu zauważyła, że ten pomimo upływającego nieubłaganie czasu, nie zmienił się praktycznie wcale. Owszem, śmierć Christine niewątpiliwie, odcisnęła na nim swoje piętno. Zresztą, jakby na to nie patrzeć Kavanagh czuła się podobnie. Choć nie miała nic wspólnego z tym co się stało, jakąś cząstkę winy i tak brała na siebie.
"Zrobimy to szybko i będziesz wolna..."
Gdy do jej uszu, dotarło owe stwierdzenie, brunetka wywróciła tylko wymownie swoimi oczyma. - Gdzieś już to wcześniej słyszałam...- Odparła kąśliwie, nie odrywając wzroku od towarzyszącego jej mężczyzny. - Na pewno nie dla przyjemności, Mitchell. Od tego mam inne miejsca. A co do Munga...- Urwała na chwilę, wydając przy tym z siebie ciężkie westchnienie. Naprawdę nie lubiła tego faceta, ale nie było to odpowiednie miejsce, ani czas, aby o tym teraz wspominać. Dlatego Scar, postanowiła skupić się na najistotniejszych kwestiach.
- Skubaniec był dobry w tym co robił. Tego zdecydowanie nie można mu odmówić, ale posiadał jeden defetk...- Stwierdziła, po czym odruchowo zerknęła na znajdujący się przed nią kubek, w którego wnętrzu była jej ulubiona, świeżo zaparzona kawa z mlekiem, oraz jedną łyżeczką cukru. Nie wierzyła w to, żeby John pamiętał o takich drobiazgach, a może jednak? Nie chcąc odbiegać za bardzo myślami od tych najważniejszych spraw, Kavanagh upiła łyk parującego napoju, po czym wróciła do swoich zeznań.
-...Mung nie potrafił pracować z kobietami. Na żadnej płaszczyźnie. Dla niego one wszystkie, nadawały się tylko do jednego, a jeśli trafił na taką, która posiadała nieco więcej oleju w głowie, automatycznie stawała się złem koniecznym. - Dodała, wzruszając przy tym nieznacznie ramionami. Chociaż Scarlett doskonale zdawała sobie sprawę, że dane przesłuchanie jest standardową procedurą, to jednak nie czuła się zbyt komfortowo, zajmując miejsce po tej "drugiej stronie" stołu. Tym bardziej, będąc przesłuchiwaną przez tego konkretnego mężczyznę...
- Sama niejednokrotnie byłam świadkiem danego typu zachowań z jego strony. Na przykład, wobec sekretarki burmistrza. Walker? Wallis? Jakoś tak się nazywa...- Mruknęła chwilę się nad tym zastanawiając, ponieważ nie była do końca pewna, podanego nazwiska. - Dlatego nawet ja w końcu postanowiłam ograniczyć naszą ewentualną współpracę do minimum. Zresztą wiesz, że lubię pracować solo. - Tak oto kobieta podsumowała tę część swojego zeznania. W zasadzie nie miała nic więcej do dodania. Choć i tak wiedziała, że jest to dopiero początek tej żmudnej czynności...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

John ze stoickim spokojem słuchał ani razu nie mrugając. Słuchał, choć do najbardziej oddanych słuchaczy drugiej osoby nigdy nie należał, dopóki ci nie stawali się częścią jego pracy. Wypominała mu to Christine, wypominała także Scarlett. Wypominał Jake, wypominały dziesiątki innych osób, których opinię w temacie miał gdzieś, bo od kilku dobrych lat Mitchell nie potrafił inaczej. Jego mechanizm obrony własnej psychiki, jakkolwiek nadszarpniętej i skoncentrowanej na poznaniu prawdy o sobie, przesłonił zdroworozsądkowe czy przyjazne bliższym relacjom zachowania, jak umiejętność empatycznego słuchania. Znacznie łatwiej szło mu zapamiętywanie obrazów, zapachów czy dotyku - wszystko, co angażowało bodźce pierwotnie uważane za pierwsze detektory wczesnego ostrzegania. Pamiętał zatem, jak miękki pod palcami był materiał ubrań Scarlett, pamiętał na wyrywki, jakich perfum używała żona i pamiętał, jak Jake pierwszy raz wsiadł na rower bez dodatkowych kółek, lecz wszelkie uwagi, prośby, zażalenia czy komplementy znikały gdzieś w eterze.
Teraz każde słowo miało znaczenie. Płacono mu za nie sowicie. To działało zupełnie tak, jakby jego mózg zmieniał tory sieci neuronalnej albo wyłapywał, że tym razem warto zapamiętać, co mówi druga osoba.
- Wiem - przyznał bez ogródek. - Wiem jednak, że odstąpiłaś na moment od tej reguły. Pracowałaś przeszło miesiąc z Sandrą Horst, dopóki nie odeszła w zeszłym tygodniu z biura prokuratora po ostatniej kłótni z Mungiem. Według niej - została zmuszona, a według rzecznika i burmistrza - rzuciła papierami na stół. Sytuacja komplikuje się o tyle, że według pogłosek postawiono jej ultimatum: albo sama zrezygnuje, albo nabrudzą jej w papierach, jeśli będzie stawiała opór. - Co jednak nie zostało wpisane w rejestr pozostaje wyłącznie ludową bajeczką, a gwarancja, że Horst została przymuszona, leżała wyłącznie w geście pani prokurator podczas poprzedzającego przesłuchania. - Miałyście kilka dzielonych między sobą postępowań - podjął po chwili John. - Nie powiedziała ci o niczym związanym z Mungiem w tamtym czasie? Albo na odchodne? Odstępstwa od reguł, przełamanie utartych schematów, chęć utarcia mu nosa za skomplikowanie przeszło piętnastoletniej kariery w biurze? - Lekko przechylił głowę w bok. Pozbawiona przesadnych emocji twarz stanowiła zagadkę, w której rozwiązanie lubił mieszać przesłuchiwanych. Czy nadal potrafił tak zaintrygować Scarlett? Od dnia pogrzebu Christine nie był tym samym człowiekiem. Oboje nimi nie byli. - To w końcu musiało być denerwujące, gdy tak poważany autorytet w waszym środowisku został zdegradowany przez byle wymoczka pod krawatem. Wygląda na to, że pokazał wam wszystkim groźne mleczaki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Scarlett nigdy jakoś szczególnie nie przepadała za formą tego typu czynności. Zwłaszcza, gdy tyczyły się one jej osoby. Przesłuchania już same w sobie, bywały żmudne i niekiedy dość skomplikowane, czy stresujące. Grunt pod stopami Pani Prokurator był grząski, a wiszące nad głową widmo morderstwa "kolegi po fachu" z całą pewnością, nie wróżyło niczego pozytywnego. Dodatkowo przebywanie w jednym, niezbyt dużym pomieszczeniu z Johnem Mitchellem, który wpatrywał się w nią, bez choćby mrugnięcia okiem, okazał się wyzwaniem niezwykle wymagającym.
Odpowiadając po kolei na każde z zadanych przez niego pytań, brunetka czuła się co najmniej tak, jakby mówiła do ściany, po której wszystko spływało. W jej skromnym mniemaniu, Dyrektor FBI nie zachowywał się jak człowiek, lecz zimna, pozbawiona jakichkolwiek uczuć maszyna. Owszem, Kavanagh znała tego, konkretnego mężczyznę być może nawet lepiej, niż samą siebie, ale aż takiego dystansu względem własnej osoby się zwyczajnie nie spodziewała. Doskonale zdawała sobie sprawę z mechanizmu obronnego, jakim przez te wszystkie lata wykazywał się John, ale to, co obecnie rozgrywało się na jej oczach, było po prostu zbyt trudne do przyjęcia...
- No tak, zapomniałam przecież, że przed Tobą nic się nie ukryje. - Odparła może aż nazbyt kąśliwie, ale w danej sytuacji, ciężko było nad sobą zapanować. Sprawa śmierci Munga, wciąż budziła sporo emocji, a ich pierwsze po przeszło trzech latach spotkanie, tylko to wszystko nasilało.
- Tak skusiłam się na współpracę z Sandrą, ale nie dlatego, że chciałam. Owej współpracy wymagała sytuacja, oraz sprawa, nad którą wówczas pracowałam. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą, ani na moment nie spuszczając swojego bacznego wzroku z towarzyszącego jej mężczyzny. - Dziewczyna ma głowę na karku i okazała się całkiem przydatna. - Kontynuowała, w międzyczasie popijając kawę. - Tak naprawdę niczego nie musiała mi mówić. Pracując z nią, miałam okazję bycia naocznym świadkiem, obrzydliwie niestosownego zachowania Alastora, wobec niej. Oczywiście zareagowałam odpowiednio do sytuacji, ale na niewiele się to zdało, gdyż on niczego sobie z tego nie zrobił. - Wzruszyła nieznacznie ramionami, odstawiając pusty już kubek na blacie stołu.
- Sugerowałam jej nawet, aby w końcu mu się postawiła i zawalczyła o swoje. Nie było mowy o tym, aby iść na skargę do burmistrza. Ten pozostawał ślepy i głuchy na wykroczenia Munga. Zresztą dobrze wiesz, jak to w naszym środowisku bywa...ręka rękę myje, John. - Skrzyżowała ramiona na piersi, odchylając się nieco do tyłu. Scarlett naprawdę potrzebowała zwiększyć choćby w minimalnym stopniu ten niewielki dystans, jaki ich dzielił. Zbyt wiele wspomnień kłębiło się obecnie w jej głowie, powracając do kobiety, niczym pieprzone tsunami.
- Czego Ty właśnie jeszcze ode mnie chcesz? - Zapytała wprost, oczekując klarownej odpowiedzi. - Dobrze wiesz gdzie byłam i co robiłam w czasie zabójstwa Alastora. Zapewne zdążyłeś już to wcześniej sprawdzić..- Wywróciła wymownie oczyma, wyobrażając sobie, jak dokładnie Mitchell prześwietlił jej alibi, zanim ta zdążyła choćby postawić swoją stopę w siedzibie FBI.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Alibi to jedno, sugestie to drugie - odparł spokojnie John, nie odwracając wzroku od Scarlett. Jego spojrzenie zdawało się przenikać do najciemniejszych czeluści sekretów, które mogły wyjść na wierzch w najmniej stosownym momencie. - A to, że Mung podbierał ci regularnie ważniejsze postępowania, bo burmistrz faworyzował jego kontakt z mediami, pozostaje kompletnie osobną sprawą, której nie powinniśmy mieszać do listy powodów, dlaczego tutaj jesteśmy. Prawda? - Skrzywił się, czując namiastkę odrazy do tak ułudnej insynuacji, po czym sięgnął po pusty kubek. Nogi krzesła szurnęły po podłodze. John wstał, a jego ekspresja wróciła do normy. Zimna, chłodna postura. - Nie jesteś głupia, Scarlett - ciągnął dalej. - Byłoby wysoce niestosownym uznać cię za kogoś więcej niż wyłącznie podejrzaną. Za nieumyślne, nieprzemyślane podsuwanie pomysłów się nie karze. Podżeganie do obklejenia biurka współpracownika nie równa się przecież podżeganiu do morderstwa. Nawet takiego szczura, jak Munga.
Zdawało się, że cisza, która zapadła między nimi trwała wieczność. Dyrektor Mitchell patrzył, prokurator Kavanagh patrzyła i trwali tak przez dłuższą chwilę, dopóki nie rozległo się pukanie do drzwi.
John zerknął krótko w lustro weneckie, gdy do środka weszła wysoka, rudowłosa kobieta o przystojnej twarzy.
- Burmistrz chce porozmawiać z panią Kavanagh. - Kobieta skinęła na Scarlett. - Natychmiast.
- Jesteśmy w trakcie przesłuchania.
- Z całym szacunkiem, dyrektorze, ale to nie podlega dyskusji.
- Wszystko, co dzieje się w moim budynku, podlega dyskusji, jeżeli tego zapragnę. - Mitchell odwrócił się bokiem do nieznajomej. Skrojony garnitur, przypinka amerykańskiej gwiazdy na lewej klapie, włosy upięte wysoko, w prawym uchu skręcona słuchawka. Cholera jasna... - Jeśli burmistrz chce rozmawiać z panią prokurator, sam ją przyprowadzę, gdy już skończymy.
- Obawiam się, że to nie jest możliwe, ale-
- Od kiedy Secret Service zajmuje się tak niskim szczeblem? - Głos Mitchella rezonował w małym pomieszczeniu, jak echo donośnego dzwonu kościelnego zwiastującego mszę pogrzebową Munga. Rudowłosa nie odpowiedziała. - Tak sądziłem. Pani prokurator, zapraszam na przechadzkę - odwrócił się przez ramię i wskazał drzwi. Sam minął kobietę w garniturze, wciskając jej kubek do rąk. - Na pewno jest pani zdolna, żeby znaleźć ekspres samodzielnie.
- Popełnia pan błąd, dyrektorze.
- Zatem będzie to kolejna lekcja życia.
Drzwi zamknęły się za plecami Johna z trzaskiem. Nie minęła nawet sekunda - zaprowadził Kavanagh do najbliższej windy i z pomocą karty służbowej przełączył tryb na jazdę specjalną. Żadnych przystanków.
Gdy weszli do środka, aura tajemnicy zagęściła się jeszcze bardziej, a Mitchell nie był skłonny do udzielenia żadnej odpowiedzi. Przynajmniej dopóki nie znaleźli się w podziemiach biurowca, gdzie rezydował departament behawiorystów i magazyny akt. O tej porze wszyscy siedzieli w szczurzych norach, kopiując stare dokumenty do plików elektronicznych. Do tej części trafiało się za karę, nie w nagrodę.
Idealnie.
Przedzierali się przez wąski korytarz, pod trupimi halogenami i skręcili do pomieszczenia najbardziej oddalonego na prawo.
- Masz jeszcze kontakt z Horst? - zapytał pierwszy raz od dobrych dwudziestu minut. - Możesz zaaranżować spotkanie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Już sam sposób, w jaki dyrektor FBI zwracał się do Scarlett w połączeniu z całą masą wymownych sugestii, sprawiały że kobieta, czuła się najzwyczajniej w świecie przytłoczona. Od lat stała po stronie prawa. Nigdy nie popełniła żadnego wykroczenia, (nie licząc romansu z wyżej wymienionym mężczyzną, który był karygodnym przedsięwzięciem, ale na całe szczęście niekaralnym), lecz pomimo tej wiedzy, znalazła się w samym centrum tego bagna, będąc jedną z, albo nawet jedyną jak dotąd podejrzaną. Całkiem pozytywna perspektywa, czyż nie?
- Owszem, Mung niejednokrotnie zgarniał mi sprzed nosa te istotniejsze postępowania, ale z czasem dało się do tego przywyknąć. - Odparła zgodnie z prawdą, przeczesując dłońmi burzę swoich ciemnych włosów. - Nie sądzę, abym miała inne wyjście, biorąc pod uwagę fakt, że burmistrz z niewiadomych mi powodów, faworyzował go w niemalże każdym aspekcie...- Dodała, uznając ową informację za taką, którą można by było wykorzystać w dalszym postępowaniu.
- Nigdy nie byłam głupia, John. Chyba, że ludzką naiwność, można podpiąć pod kategorię głupoty. - Rzuciła, mimochodem nawiązując do łączącej ich niegdyś, zawiłej relacji. Niespodziewane pukanie do drzwi, przerwało tę wypełnioną napięciem ciszę, która zdawała się trwać bez końca. Na widok dobrze jej znanej, rudowłosej małpy, Kavanagh wstała ze swojego miejsca, następnie oparła się swoimi bądź, co bądź zgrabnymi czterema literami o stół i krzyżując ramiona na piersi, z uwagą obserwowała tę pełną dystansu, wymianę zdań pomiędzy nią, a Johnem. Jego nienaganna, dominująca postawa, robiła wrażenie. Co więcej, przypomniała Scarlett sytuacje, o których kobieta rozpaczliwie wręcz próbowała zapomnieć. Niestety zdała sobie również sprawę z tego, że nadal jej się to podoba...
Nie chcąc pogarszać tej i tak już wystarczająco skomplikowanej sytuacji, brunetka zastosowała się do polecenia Mitchella, posłusznie opuszczając pokój przesłuchań. Choć obecnie na jej usta, cisnęły się dziesiątki niewypowiedzianych wcześniej pytań, milczała. Całą drogę do windy, oraz jazdę do podziemi biurowca, spędzili w całkowitej, ciężkiej do zniesienia ciszy. Departament behawiorystów? Magazyn akt? To zapowiadało się coraz ciekawiej.
Kavanagh rozglądała się po tej oderwanej od rzeczywistości przestrzeni, mając minę co najmniej nietęgą. To wszystko nie podobało jej się wcale, a wcale. Kobieta spojrzała na swojego rozmówcę, unosząc przy tym jedną ze swych brwi ku górze, gdy dotarły do niej, zadane przez niego pytania. - Nie miałam z nią kontaktu od śmierci Munga, ale jeśli dasz mi kilka godzin, załatwię Ci to spotkanie. - Odpowiedziała rzeczowo, jednocześnie analizując wszystkie dostępne opcje. - Jezu, ta dziura jest pewnie starsza od Ciebie...- Dorzuciła, starając się nie wdychać do płuc tych walających się wszędzie kłębów kurzu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dyrektor Mitchell puścił mimo uszu uwagę Scarlett, dokopując się spomiędzy starych płacht i kartonów archiwalnych spraw FBI do niewielkiego biurka z zaskakująco nowoczesnym laptopem. Chromowana obudowa wprawdzie nosiła na sobie znamiona kurzu, lecz w porównaniu z pozostałą częścią pomieszczenia (czy nawet samego departamentu) uchodziła za elitarny przykład miernej czystości.
- Nie mamy kilku godzin - oznajmił stanowczo i otworzył klapę laptopa. - W tej chwili jedyną osobą, która może rzucić nowe światło na sprawę, jest Horst. Nie mam pojęcia, dlaczego Secret Service miesza się w technicznie obce im sprawy, ale Mung miał więcej za uszami i teraz wszystko spada na nią. - Czarny ekran rozbłysnął automatycznie w stonowanych odcieniach czerwieni. - Jeśli ją znajdą przede mną, prawdopodobnie będziesz następna. Czy tego chcesz, czy nie, taki właśnie jest efekt domina. - John podwinął do łokci rękawy koszuli i zerwał plandekę z rozkładanego krzesła obok. Usiadł przed zakurzonym biurkiem zafiksowany na punkcie ekranu z logiem FBI. Jednak system działał znacznie wolniej, aniżeli zapamiętał. Oto do czego prowadzi porzucanie rzeczy i zezwalanie, aby gromadziły w trzewiach kurz. - Nie pomyślałaś nigdy, że mogła tobą manipulować? - zerknął krótko w bok. - Sprawić, że będziesz właśnie tutaj... w takiej scenerii?
Nie miał jej za głupiej. Nie miał jej też za nieostrożną, ale... nieszczególnie doświadczoną. Praca z Alastorem musiała ją zmusić do poważnego traktowania siebie oraz trzymania się na baczności.
Może za bardzo do przesady.
Do takiej, gdzie ostrożność wreszcie zaczyna być męcząca i współpraca z drugą kobietą staje się atrakcyjną formą wsparcia. Chwila wytchnienia, podzielenie swoimi wnioskami...
Miał pewność, że Sandra odpowiadała w zdecydowanym stopniu za śmierć Munga.
Teraz chciał jedynie wiedzieć, gdzie leżała granica i czy przesłonięty osąd przez stare zażyłości nie stępił jego intuicji. Nie mogło być aż tak źle...
W jego wizji Scarlett jest zbyt porządna, aby pokusić się o podwójne zagrywki względem departamentu sprawiedliwości władz lokalnych. Była głodna kariery, poklasku i dumy - idealna kandydatka do roli kozła ofiarnego czy osła tragarza.
Chciał wierzyć, że tej jednej tragedii mógłby zapobiec.
Przynajmniej jedną z sióstr ocalić... przed samą sobą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Scarlett stała z ramionami skrzyżowanymi na piersi, pośrodku...no właśnie, czego? A no tak, przecież był to już dawno zapomniany przez wszystkich, departament behawiorystów - miejsce spowite tylko nikłą poświatą, wiszących nad głowami żarówek, oraz kłębami kurzu, piętrzącymi się na płachtach, zakrywających ukryty przed ludzkim wzrokiem sprzęt. Oczywiście znajdowały się tam również sterty wyraźnie zakurzonych kartonów, skrywających w swoim wnętrzu najprawdziwsze skarby w postaci tajemniczych akt, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego...
Kobieta z uwagą przyglądała się poczynaniom swojego towarzysza. Dostrzegając wyjątkowo nowoczesny laptop, który w porównaniu z otaczającą wszystko wokół, przerażająco starą scenerią, prezentował się aż nazbyt interesująco, jedna z jej brwi automatycznie powędrowała ku górze.
- A więc to w tym miejscu, zaczynał Pan Dyrektor? - Mruknęła z ironią w głosie i jakby od niechcenia, przesunęła palcem, po jednym z kartoników, znajdujących się w zasięgu jej ręki. Na owym palcu, momentalnie zebrała się całkiem spora warstwa kurzu, który szybciutko został strzepnięty na podłogę. Jeśli Kavanagh miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że gdy dotarł do niej sens wypowiedzianych przez Johna słów, poczuła drobne ukłucie niepokoju. Przez całą tę sprawę z przeklętym po wsze czasy Mungiem, brunetka nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że mogłaby być w jakikolwiek sposób zagrożona. A jednak Mitchell mógł mówić prawdę. Poprawka - on z całą pewnością, miał rację. W końcu, jakby na to nie patrzeć, przeczucie naprawdę rzadko go zawodziło. Świadomość tego, wywołała w kobiecie jeszcze większy strach, lecz mimo niekorzystnych okoliczności, ze wszystkich sił, stała się jednak zachować zimną krew znacznie ułatwiającą jej racjonalny osąd tej jakże niecodziennej sytuacji.
- Dobrze, w takim razie będę potrzebowała telefon. Odpowiedni telefon, John...- Dodała z wyraźnym naciskiem, mając rzecz jasna na myśli niemożliwy do wykrycia aparat. Ostrożności nigdy za wiele, czyż nie? Oczywiście puściła mimo uszu, uwagę mężczyzny, uważając że nie jest to odpowiedni moment na tego typu pytania, które przypadkiem, mogłyby spowodować iskrę palącą wszystko wokół, razem z nimi. Co, jak co ale Scar nie miała najmniejszej ochoty na kolejną nikomu niepotrzebną wymianę zdań. - Jak myślisz, Ile będziemy mogli tutaj zostać, zanim Ci idioci zaczną nas szukać? - Zapytała, po czym przysiadła na biurku, przy którym pracował Mitchell. W tym samym czasie, Kavanagh próbowała zapanować nad chaosem, jaki powstał w jej głowie, co do prostych czynności zdecydowanie nie należało...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mam pod sobą cały sztab znamienitych agentów specjalnych. Jeśli kiwnę palcem, zabunkrują podziemia tak, żeby były lepiej strzeżone od Pentagonu i Strefy 51. Tu nic nam nie grozi — odparł pewnie, wklepując na klawiaturze kolejne hasła dostępu. — Nie wspomnę o braku zasięgu. — Jedną dłonią wpisał ośmiocyfrowy kod w nowym oknie, a drugą wyciągnął z kieszeni swój telefon. — Wyciągnij moją kartę i przełóż swoją. — Na oślep wręczył Scarlett komórkę. — Połączenia z niego są bezpieczne. — I jak zafiksowany powrócił do wklepywania kolejnych haseł.
Weryfikacja z tego konkretnego komputera zawsze była wieloetapowa, przygotowana specjalnie właśnie na takie sytuacje — sytuacje, kiedy FBI zostanie zamieszane w sprawę wewnętrzną, którą normalnie powinno zająć się NSA. Od momentu naciskania przez burmistrza, aby to Biuro zajęło się sprawą morderstwa Alastora Munga, od tego nieszczęsnego porannego biegu i zlewania się z tapetami w gabinecie najwyższego stołka Seattle, dyrektor Mitchell czuł, że coś nie pasuje w równaniu.
Nie sądził, że taki dzień nadejdzie. Dzień, w którym jego obawy i paranoje przybiorą materialną formę, zapukają do jego drzwi, a on powie im, żeby same sobie zaparzyły kawę, rozłożyły wygodnie nogi na jego kanapie i poczekały, aż wróci z gotowym rozwiązaniem. To wszystko było bardziej skomplikowane niż wyglądało na pierwszy rzut oka. Czy tego chciał, czy nie, powoli wpadali w labirynt bez przydatnej nici. Jak oznaczysz drogę powrotną, John? Na ślinę czy rysując krzyżyki własną krwią z palca?
Nagle Mitchell zatrzymał się i podniósł głowę. Będą chcieli do niego dojść na kilka sposobów. W każdym scenariuszu miał być przystępny i jedynie odwracać kota ogonem, ale istniały osoby, które tego nie potrafiły.
Jake? Wysłał go pod Olympię. Zbierał informacje odnośnie Camp Tahoe i naśladowcy Helter Skelter. O niego nie musiał się martwić, nawet jeżeli by z nim rozmawiali, Jacob nie powiedziałby więcej niż to, jak bardzo nienawidził swojego staruszka.
Została już tylko ona i notatki na jej temat w komputerze syna. Czwarte piętro. Mógłby to zlecić komuś zdalnie, ale najłatwiej byłoby dostać się do serwerowni i wykasować pliki. Usunąć istnienie kartoteki.
Jak skończysz rozmawiać z nią — zagaił, wstając do jednego z opakowanych folią regałów — pójdziemy najpierw do jeszcze jednego miejsca.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Federal Bureau of Investigation”