WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 4
Sytuacja była napięta, bądźmy szczerzy. Nie tego spodziewał się Easton, kiedy kilka lat temu zupełnym przypadkiem poznał Everett. Była piękna i to w ten sposób, który zapiera ci dech w piersi, ale już wtedy nosił na palcu obrączki i tych kilka lat później wciąż jej nie ściągnął. Wypracowali więc coś działającego na zasadzie przyjaźni - kiedy on mówił, ona słuchała; kiedy ona mówiła - on się wtrącał, bo był tym typem człowieka. W przypadku nikogo innego się tak nie zachowywał, zazwyczaj zamykał mordę na kłódkę i nie obchodziło go nic, co działo się wokół. Tymczasem Ever... była inna, specyficzna, na swój sposób stanowiła wyzwanie, którego nie mógł pokonać. Koniec końców musiało skończyć się źle, nie mogli chodzić wokół siebie na palcach bez ani jednego potknięcia. Przed tygodniem nie doszło do rękoczynów, nie rzucali się sobie do gardeł, bo czemu by mieli? Nie pokłócili się nawet. Pękniecie na pozornie nieskazitelnej płaszczyźnie wygodnej przyjaźni powstało na skutek pocałunku. Tak, kurwa, pocałunku. Zainicjował go Easton i całą winę brał na siebie. Spodziewał się, że w momencie zetknięcia się ich ust, oberwie w pysk tak mocno, że przez najbliższych kilka dni będzie nosił ślady na licu, ale nic podobnego - brunetka odpowiedziała. Całowała go przez kilka krótkich chwil, a później nagle nastąpił koniec. Od tego czasu nie widzieli się, nie rozmawiali, a cisza była tak ciążąca, że w niedzielne popołudnie Butler zdecydował się ją przerwać. Wyszedł z domu pod byle jakim pretekstem, udał się pod doskonale znany sobie adres i zapukał do drzwi, gdzie z wrodzoną nonszalancją opierał się o framugę drzwi. - Otwórz Ever, wiem, że jesteś w środku, słyszałem twoje kroki. Nie stój przy drzwiach tylko mnie wpuść - odezwał się po kilkunastu sekundach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

4.

Everett Thornton nie zwykła komplikować swojego życia bez powodu. Właściwie - starała się tego nie robić w ogóle. Sprawy związane z prowadzeniem własnej firmy, liczne wywiady oraz spotkania zajmowały jej sporą część każdego dnia, dlatego problemy pokroju tych czysto prywatnych znajdowały się gdzieś na samym końcu listy rzeczy, na które mogła i chciałaby sobie pozwolić. Nigdy nie aspirowała do zdobycia tytułu naczelnej drama queen, dlatego od wielu niesnasek wielokrotnie po prostu uciekała. Chodzenie na łatwiznę nie było wpisane w jej naturę, ale konieczność skupienia się na rozwoju kariery była silniejsza niż urozmaicenie sobie życia niekoniecznie łatwymi relacjami.
Wiedziała, że to jej nie usprawiedliwiało, ale stanowiło wygodne wytłumaczenie dla faktu, że unikała kontaktu z Eastonem. Znali się od kilku długich lat, a panna Thornton jak nic na świecie ceniła sobie jego wsparcie oraz to, że zawsze przy niej był; tak po prostu. Bez niepotrzebnych pytań, zawirowań, problemów. Był wsparciem i dobrym przyjacielem, dlatego Everett od samego początku trwania tej relacji kurczowo trzymała się jasno wyznaczonej granicy, której wzmocnieniem była postać jego żony.
Brunetka nie zwykła wnikać w powody, dla których to małżeństwo zostało zawarte. Oficjalnie istniało, zaś ona nigdy nie chciała być powodem, przez który rozpadłaby się budowana rodzina - nawet jeżeli jej podstawy były ewidentnie niezdrowe, skoro oscylowały wokół majątkowych korzyści, nie zaś prawdziwej miłości. To wciąż była rodzina.
Eve z premedytacją ignorowała kolejne wiadomości od mężczyzny. Nie odbierała telefonów, nie odpisywała na sms'y. Daleko idąca paranoja doprowadziła nawet do chwili, w której unikała wizyt w miejscach, które obydwoje lubili. Wiedziała, że to nie mogło funkcjonować długofalowo, ale kilka ostatnich dni było sukcesem, który niewątpliwie byłaby w stanie święcić, gdyby nie dźwięk regularnych uderzeń w drzwi i dobiegający z korytarza, znajomy głos. Everett westchnęła.
- Bez scen, dobrze? - poprosiła miękko, gdy uchyliła drzwi szerzej, tym samym zapraszając przyjaciela do mieszkania. Przekręciwszy klucz, ruszyła za Eastonem do salonu. - Coś.. się stało? - nigdy nie uważała, by odgrywanie roli głupiej i dezorientowanej mogło przynieść korzyść, ale ten jeden raz była gotowa spróbować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lista rzeczy, których Easton nie tolerował była naprawdę długa, bowiem miał niesamowicie ciężki charakter, niemniej niewątpliwie na jej szczycie znajdowało się perfidne ignorowanie. Nienawidził tego. To prawda, że jemu często przytrafiały się takie sytuacje, ale w egoistyczny sposób czuł się lepszy od drugiej osoby i usprawiedliwiał się wyświechtanym - ja mogę. Teraz, kiedy to Eve stosowała jego taktykę... bodło go to niesamowicie. Chodził najeżony, bo przecież doskonale wiedział, dlaczego zachowywała się tak, a nie inaczej. Nigdy nie stronili od rozmów nawet tych najbardziej trudnych; obok Reggiego i Chandlera, to właśnie panna Thornton była osobą znającą Eastona od podszewki. Nie ukrywał przed nią powodów dla których wcisnął na palec Cornelii pierścionek, a później obrączkę; nigdy nie ubarwiał rzeczywistości, a na zadawane pytania odpowiadał szczerze. Kochasz ją? - nie wiem. Kochałeś, gdy brałeś ją za żonę? - nie. Dlaczego się nie rozwiodłeś? - bo to wygodne. Priorytety w życiu Butlera były bardzo zaburzone i nikt nie potrafił nim potrząsnąć na tyle, aby poczuł się źle w swojej skórze - uważał, że robi dobrze, egoistycznie stawiając siebie na pierwszym miejscu. Gdy więc brunetka zastosowała na nim jego własną broń, wiedział jak działać. Był tutaj i nie zamierzał odejść póki nie porozmawiają. Otwarcie mu drzwi było rozsądne, a gdy tylko dostrzegł jej sylwetkę i twarz, uśmiechnął się pochmurnie - typowo dla siebie. - Nie wiem, może ty mi powiesz? - uniósł brew ku górze, przysiadając tyłkiem na oparciu kanapy. - Nie zgrywaj idiotki, nie przystoi ci to - wytknął nim na dobre dała radę wejść w rolę słodkiej i naiwnej dziewczyny tak bardzo nierozumiejącej sytuacji. - Dlaczego mnie ignorujesz? Pocałowaliśmy się i tyle. To nie powód, żebyś bawiła się teraz w urażoną czterolatkę, Eve - brunet był subtelny jak ten przysłowiowy słoń w składzie porcelany. Nie ważył słów, mówił prosto z mostu, nie barwił rzeczywistości - nie zamierzał chować głowy w piach. Nie zamierzał z niej rezygnować - w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Everett nie lubiła tego typu sytuacji. Uciekanie od problemów nie było rozwiązaniem ani mądrym, ani skutecznym, ale przynosiło chwilową ulgę. Ta z kolei była zapewnieniem dodatkowego czasu, który ciemnowłosa skrupulatnie wykorzystywała na snucie kolejnych przemyśleń. Musiała to ułożyć w swojej głowie, by podjąć jakiekolwiek działania. Tak, to brzmiało jak wiarygodne wymówki, które panna Thornton była gotowa zastosować i to właśnie na nich bazować podczas obrony przed kolejnymi atakami.
Znała Eastona i wiedziała, że milczenie wywołałoby konflikt. Nie chciała tego. Ale przecież ona nie planowała żadnej z rzeczy, które się między nimi działały - w mniej lub bardziej fizyczny sposób.
- Przychodzisz do mnie i na starcie nazywasz mnie idiotką? To niegrzeczne - rzuciła, ignorując to, czy mężczyzna zamierzał się rozgościć na własną rękę, czy może powinna była mu to ułatwić. Zamiast tego ruszyła do kuchennej części apartamentu, gdzie z lodówki wyjęła dzbanek z wodą i cytryną. Rozlała napój do wysokich szklanek i dopiero wtedy zjawiła się w salonie, przysiadając w jednym ze stojących tam foteli.
- Nie bawię się w urażoną czterolatkę. I wcale Cię nie ignoruję. Ja.. - podjęła, czując jak niespodziewanie straciła całą odwagę oraz bojowy nastrój. Co miała mu powiedzieć? Ta sytuacja była zbyt skomplikowana.
- No właśnie. Pocałowaliśmy się, a ty masz żonę. To chyba wystarczająco wymowny powód do stworzenia dystansu, nie uważasz? - mruknęła, pozwalając, by jedna z jej brwi powędrowała ku górze. Domyślała się, że on spoglądał na to wszystko zupełnie inaczej, ale Everett nie zamierzała rezygnować ze swoich przekonań.
- Nie będę powodem kłótni w Twojej rodzinie, Easton. To, co się wydarzyło, było błędem i nie pozwolę, żebyśmy znowu go popełnili - wyjaśniła, uznając, że było to wystarczająco dosadne. Nie zamierzała być powodem kłótni, rozstań i rozwodów. Jednocześnie nie widziała siebie w roli tej drugiej. Miała swoją godność i wychodziła z założenia, że każda z przedstawicielek płci pięknej powinna takową posiadać. To, jak Easton pogrywał ze swoją żoną, w żaden sposób nie wpisywało się w to, w co wierzyła Everett. Kompromis był więc niemożliwy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wywrócił oczami w przesadnie wymowny sposób, bo przecież doskonale wiedziała, dlaczego nazwał ją idiotką. W tym wypadku nie było to nic obraźliwego, skądże znowu, po prostu nie pasowało jej granie głupiutkiej dziewczyny - co warto podkreślić raz jeszcze. - Przestań - posłał jej uśmiech, ale miała pełne prawo go nie zauważyć, bowiem odwracała się właśnie plecami, by zniknąć w kuchennej przestrzeni, z której powróciła po krótkiej chwili. Raczej wolał nie zastanawiać się czy to kręcenie się wokół było sposobem na odłożenie tej rozmowy w czasie, czy faktycznie chciała być dobrą gospodynią i ugościć go godnie. Nie potrzebował picia, nie zaschło mu w gardle, chciał się dowiedzieć na czym stoją i czy powinien zacząć snuć plany odratowania tego co pozostało. Chyba jasnym było to, że nie odpuści, prawda? - Doskonale wiesz, dlaczego tkwię w tym małżeństwie - mruknął tylko w odpowiedzi, bo cóż... cokolwiek by nie powiedziała - miała rację. Był na fair nie tylko wobec niej, ale także swojej żony, która, bądź co bądź, miała dobre serce i nie zasługiwała, aby je łamać. Niemniej nie dało się tworzyć szczęśliwego związku z kimś kogo się nie kochało. Nie dało się też zrozumieć kogoś, jeśli samemu nie posmakowało się podobnej sytuacji. Abstrahując od powodów dla których Easton poślubił Cornelię - dzisiaj wciąż nie mógł podpisać papierów rozwodowych, chociaż nie tak dawno miał je już na biurku. Wiadomość o ciąży brunetki spadła na niego jak grom z jasnego nieba, a los chyba śmiał mu się prosto w twarz, bo przecież... kurwa, on nie chciał być ojcem. Nie teraz, prawdopodobnie nigdy. Odzywały się w nim resztki człowieczeństwa i tylko one trzymały małżeństwo w kupie. - Nie jesteś żadnym powodem kłótni, Eve - odezwał się po krótkiej chwili, odstawiając szklankę na kawowy stolik. - Nie byłaś i nie będziesz. Jeśli chcesz zapomnieć o tym co się stało, to w porządku. Będę zachowywał się jakby tamto nie miało miejsca, ale przestań mnie kurwa ignorować. Odpowiadaj na telefony, kiedy dzwonię i odpisuj na smsy, gdy wysyłam czwartego w ciągu dwóch dni - co więcej mógł? No niewiele. Miał związane ręce - czy tego chciał, czy nie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Również Everett nie omieszkała wywrócić oczami w charakterystyczny dla siebie sposób. Nawet ona odczuwała znaczącą różnicę w sposobie, w jaki prowadzili ze sobą rozmowę. Do tej pory typowa była dla nich daleko idąca swoboda i brak zahamowań przed wyrażaniem własnych myśli - nawet tych najbardziej negatywnych i pokręconych. Obecnie Thornton wcale nie była pewna, czy taki schemat spotkania mógłby się sprawdzić. Sprawa była delikatna, a ona nie chciała kopać kolejnego dołka pod i tak wystarczająco mocno nadszarpniętą relacją.
Ceniła sobie przyjaźń z Eastonem. Chociaż szczere znajomości w świecie show-biznesu były rzadkością, to jednak panna Thornton wierzyła, że ta konkretna była zbudowana na zaufaniu i szacunku. Do tej pory nie miała powodów, by wątpić w intencje mężczyzny. Teraz, kiedy wszystko się skomplikowało, wcale nie czuła się tak pewnie. Pojawiły się nieporozumienia, pretensje, obawa o każdy kolejny krok. To było męczące.
- Błagam Cię - westchnęła przeciągle, krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej. Nie czuła się ani trochę przekonana do argumentów, które Easton tak regularnie stosował. - Naprawdę sądzisz, że ona czuje się szczęśliwa? Że nie podejrzewa, że cały ten związek to jedna wielka farsa? Zamierzasz ją i siebie unieszczęśliwiać do końca życia? - mruknęła bez przekonania. Nie chciała angażować się w sprawy, które jej nie dotyczyły. Niestety - w tym przypadku były to tylko pozory. Chodziło przecież o najlepszego przyjaciela. Chciała dla niego jak najlepiej, ale jednocześnie nie rozumiała, dlaczego chwilami bywał tak cholernie wielkim palantem.
- W porządku. Zapomnijmy o całej sprawie. To był pierwszy i ostatni raz, tak? - podsumowała krótko, pozwalając, by jedna z jej brwi powędrowała ku górze w wymownym geście. - Chcę czystej atmosfery, Easton. Nie mam wpływu na to, co robisz w swoim małżeństwie, ale.. nie chcę być w to zamieszana - dodała, sięgając po szklankę z wodą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Życie Eastona było jak niekończąca się przejażdżka na rollercoasterze na który dobrowolnie pchał swoją dupę, przysięgam. Problemy z biegiem czasu urastały do niepotrzebnie wielkich rozmiarów, a on spychał je gdzieś w najdalsze rejony umysłu - czyli po prostu pewne rzeczy wypierał. Tak jak własne małżeństwo, całkowicie zapominał o obrączce ciążącej mu na palcu od kilku lat, gdy spotykał się z Everett. Wcale nie chodziło o to, że jest w niej zakochany, że nagle zapragnął poczuć jak to naprawdę jest kogoś darzyć uczuciem - nie, kurwa, totalnie nie o to chodziło. Czuł się przy niej swobodnie, była jego przyjaciółką, rozumiała go, a jeśli nawet tak nie było - nie krytykowała, nie komentowała, nalała mu w szklankę drinka i całkowicie zmieniła temat. Tego mu brakowało w trakcie tych kilku dni męczącej ciszy. Szczerze? Nawet jeśli Thornton pociągała go niesamowicie - i w czysto fizycznym aspekcie, i tym intelektualnym, to nie zniszczyłby tego dla chwili przyjemności. Za długo na to pracowali i, jak mniemam, oboje zdawali sobie sprawę, że taka znajomość nie przytrafia się często. - Co sugerujesz? - utkwił pytające spojrzenie w twarzy Eve. - Nie trzymam jej przy sobie siłą, bo chyba to właśnie próbujesz mi wmówić. Nigdy nie ukrywałem tego jakim jestem człowiekiem i że życie ze mną nie jest łatwe - prychnął, bo nie lubił być atakowany w taki sposób. - Równie dobrze Cornelia może pójść do prawnika, złożyć pozew rozwodowy, a ja go podpiszę - to byłoby wygodne, przynajmniej dla niego. Nie zamierzał się sądzić, dzielić majątkiem, publicznie prać brudów, ani osądzać po czyjej stronie leży wina. Abstrahując jednak od słów, które padły - przez kilka albo kilkanaście sekund milczał, zbierając myśli w sensowną całość. - Serio, masz o mnie aż tak kiepskie zdanie? Myślisz, że co robię po powrocie do domu? - uciął wszelkie inne tematy podjęte przez brunetkę i skupił się na tym jednym, konkretnym, w jego mniemaniu najważniejszym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cała ta sytuacja była bardzo niekomfortowa. Everett nie miała pojęcia, jakim cudem się w niej znalazła, ale jednak - wciąż pakowała się w sprawy, które nie powinny jej dotyczyć i w których jej aktywny udział był nie tyle zbędny, co najzwyczajniej w świecie problematyczny.
Najpierw Travis, spędzona z nim przed blisko rokiem noc i mieszkająca tuż za ścianą dziewczyna, którą tak bezmyślnie, perfidnie zdradził, obecnie zaś Easton, którego dłoń przyozdobiona była obrączką, o której podczas ostatniego spotkania obydwoje pragnęli zapomnieć. I to całkiem skutecznie, skoro doszło do czegoś, co nie powinno mieć miejsca.
Te dwie sytuacje oraz relacje niewątpliwie miały jeden punkt wspólny. I to wcale nie była panna Thornton, ale świadomość, że żaden z mężczyzn nie widział w swoim zachowaniu niczego złego. Prawdopodobieństwo odczuwania wyrzutów sumienia czy jakiejkolwiek skruchy było bliskie zeru, co zmuszało Everett do zastanowienia się nad tym, co ona tak naprawdę w nich widziała? Obaj byli beznadziejni.
- Równie dobrze to ty możesz go złożyć - skwitowała, unosząc wzrok i zatrzymując go na wysokości męskiej twarzy. Nienawidziła rozmów prowadzonych w ten sposób; kiepskich wymówek, który w oczach facetów jawiły się jako idealne usprawiedliwienie i przyzwolenie na kontynuowanie swoich głupich zachowań. - Jaki to ma sens, Easton? Nie rozumiem tego. Mówisz o niej te wszystkie rzeczy, nie jesteś wierny, a mimo to nadal się nie rozwiedziesz. Przecież nie chodzi o hajs. Masz go jak lodu - mruknęła, kręcąc głową w dezaprobacie.
Nie chciała brzmieć ostro, ale jednocześnie nie widziała powodów, dla których miałaby przyjaciela traktować jak niewinne, niewiele rozumiejące i wrażliwe dziecko. Nie był nim. Był dorosłym facetem, który zachowywał się jak nieodpowiedzialny gówniarz. Nieustannie lawirował między swoimi zachciankami a tym, co było dla niego wygodne. Everett nie bała się powiedzieć o tym na głos.
- Nie wiem, co robisz po powrocie do domu. Wiem za to, że nie jesteś fair wobec Cornelii, ale zamiast definitywnie to zakończyć i zamknąć ten rozdział swojego życia, ty tkwisz w tym małżeństwie, chociaż pewnie sam nie wiesz, po co. Myślisz, że udawanie szczęśliwej rodzinki to dobre rozwiązanie dla wszystkich? Rozczaruję Cię, bo prawdopodobnie najgorsze z tych możliwych - nie był bowiem zależny od rodziny swojej małżonki. Ostatnie lata pozwoliły mu wspiąć się na wyżyny kariery, dlatego finanse jawiły się w oczach Ever jako dość kiepski motyw. O co zatem chodziło?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Everett do tej pory nigdy nie odważyła się powiedzieć Eastonowi prosto w twarz za jakiego dupka, egoistę i chama go uważa. Owszem - krytykowała jego wyboru i nie przebierała przy tym w słowach, niemniej nie zdarzyło się, aby jej słowa potrafiły zadać rany. Rany, co za ironia. Jakim prawem Butler mógłby poczuć się zraniony najszczerszą prawdą? Niewątpliwie jej przemyślenia były najbardziej blisko prawdy - ani on, ani Travis nie zasługiwali na zainteresowanie z jej strony, a przynajmniej nie do momentu, w którym oboje zdecydują się jakoś poukładać osobiste sprawy. Wplątywanie w to Thornton było nie fair, bo na stała na samym końcu łańcucha, jeśli idzie o jakąkolwiek winę, a mimo to odczuwała wyrzuty sumienia, których brunet nie uświadczył w ogóle. Ani wcześniej, ani teraz.
Przez kilka chwil wahał się co odpowiedzieć - postawić na prawdę, czy brnąć w zaparte? Niepodważalną prawdą było to, że pieniądze posiadał, mógł się ze spokojem ustawić do końca życia, dołożyć starań, aby pomnażać dobytek bez pomocy rodzinnych koneksji. Nawet jeśli nastąpiłby podział majątki, Butler nie przymierałby z głodu, nie było najmniejszej szansy na taki obrót spraw, a tymczasem wciąż tkwił w związku bez przyszłości. Teraz największym kłopotem zdawała się być ciąża Cornelii, o której jeszcze nikomu, poza dwójką najbliższych przyjaciół, nie powiedział. Do tego grona nie zaliczała się chwilowo Ever, która została przekwalifikowana na relację o nazwie chuj wie o co tu chodzi. Sapnął, przeczesując dłonią ciemną czuprynę i podjął niechętnie temat, bo tak wypadało: - Cornelia jest w ciąży. Nawet ja nie wyobrażam sobie, żeby zostawić ją w takim momencie. Muszę odczekać, aż... - aż co? Aż urośnie jej brzuch? Aż urodzi? Aż dziecko zacznie chodzić? Aż dorośnie? Aż wyprowadzi się z domu? Tych było za wiele, a Saint zwyczajnie się pogubił, chociaż pozował na pewnego swej sytuacji. - Uważasz, że to będzie fair? Ona przyjdzie do domu z pierdolonym śpioszkiem, który kupi, gdy pozna płeć tego dziecka, a ja w odpowiedzi podsunę pod jej nos papiery rozwodowe? Tak się to załatwia w show-biznesie, Eve? - fuknął w jej kierunku, zupełnie niepotrzebnie się unosząc. Nie chciała źle i wiedział o tym, a mimo to nie zapanował nad emocjami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie tak, że Everett miała przyjaciela za skończonego dupka i egoistę. Przeciwnie - uważała go za naprawdę porządnego faceta, tyle tylko, że odrobinę pogubionego. Być może była ostatnią osobą, która powinna prawić mu umoralniające gadki, ale martwiła się, kiedy widziała, jak bardzo miotał się między tym, czego chciał, a tym, co powinien był zrobić.
Jej własne życie nie było idealne. Popełniała błędy i musiała mierzyć się z ich konsekwencjami, ale jednocześnie nienawidziła chwil, w których ktoś z premedytacją ją zwodził. Przykładu nie musiała szukać długo. Obecność Travisa w mieszkaniu za ścianą była elementem wybitnie ciemnowłosej nie na rękę, zaś to, że mężczyzna ukrywał prawdę o ich krótkim, niewiele znaczącym epizodzie przed swoją partnerką jedynie dolewało oliwy do ognia. Nie chciała, by Easton wychodził na tak samo perfidnego, egoistycznego frajera.
Szybko zrozumiała jednak, że jego zachowanie dyktowane było wydarzeniami, których Everett najzwyczajniej w świecie się nie spodziewała.
- Jest w.. czym? - mruknęła, unosząc brew. Była zaskoczona. I nie zamierzała tego ukrywać.
Potrząsnęła głową, zaś wymowny ruch dłoni miał mężczyźnie uświadomić, że nie musiał się powtarzać. Zrozumiała i przyjęła tę informację do świadomości, chociaż to budziło w niej jeszcze większą irytację.
- Jest w ciąży, więc postanowiłeś mnie pocałować, a teraz wzbraniasz się przed rozwodem, bo chcesz być tak bardzo fair? To.. to dość absurdalne, nie uważasz? - zagaiła, kręcąc głową w dezaprobacie. Nie potrafiła ogarnąć toku rozumowania przyjaciela, zaś im więcej Easton mówił, tym bardziej ona się irytowała.
- Czy ty siebie słyszysz? Najpierw sam mnie całujesz, a kiedy mówię na głos o tym, co z pewnością z przyjemnością byś zrobił, ty zarzucasz mi, że jestem nie fair? A ty byłeś fair, kiedy całowałeś mnie w momencie, w którym wiedziałeś, że masz dziecko w drodze? Myślisz, że jak teraz wzbraniasz się przed rozwodem to Twoje grzeszki w magiczny sposób znikną? - nie, to nie był szantaż. Nie zamierzała biec do jego partnerki i wyjawić prawdy o ostatnich wydarzeniach. Jednocześnie jednak nie istniała siła, która zmusiłaby ją do spokojnego przyjęcia tych wszystkich zarzutów.
Jeżeli ktoś tu był nie fair, to właśnie on.
- Chyba.. będzie lepiej, jeżeli porozmawiamy innym razem; kiedy obydwoje się uspokoimy - wyznała po krótkiej pauzie, chcąc jedynie tego, by przyjaciel opuścił jej apartament.

zt.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”