WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
Zmiany – właściwie tym jednym słowem można najlepiej określić to wszystko co właśnie działo się w życiu Jordany i nawet jeżeli było to nieplanowane i dość mocno niespodziewane, to zdecydowanie musiała przyznać, że było to – piękne. I sprawiało, że naprawdę wreszcie była szczęśliwa, pierwszy raz czując, że dzieje się coś dobrego, nawet jeżeli wywracało to całe jej życie dosłownie do góry nogami. Po tym wszystkim jednak co ona i Chet przeszli w ostatnim czasie, a zwłaszcza po tym jak niemal ostatnio się rozstali, teraz wreszcie zapanował względny spokój i ciemnowłosa miała już jedynie nadzieję, że teraz wszystko będzie zmierzało tylko i wyłącznie ku dobremu – że będą razem i stworzą tę upragnioną rodzinę, chociaż tak naprawdę kilka miesięcy temu Jordie nawet nie pomyślałaby o tym, że za jakiś czas zostanie matką. I że tą swoją rodzinę będzie miała tak szybko. Los jednak napisał dla nich własny scenariusz, więc obecnie nie miała już możliwości się sprzeciwiać czy też myśleć o czymś innym, bo za kilka miesięcy powitają na świecie dziecko, więc teraz musieli myśleć już tylko i wyłącznie o tym. Nie chciała jednak również, by zapomnieli w tym wszystkim o sobie – o ich relacji, która nadal się rozwijała i czasami nadal jeszcze w niektórych kwestiach raczkowała, ale wierzyła, że przetrwają te nagłe zmiany i że wyjdą z nich obronną ręką. Chester dla niej znaczy więcej niż jakikolwiek inny mężczyzna, który był w jej życiu, co więcej wie, że chce spędzić z nim resztę życia i czując, że on również tego pragnie, może mieć nadzieję, że zdołają ułożyć sobie to wszystko na tyle, by faktycznie za jakiś czas móc wreszcie nazwać się rodziną. Co prawda to wszystko nadal jest nieznane, wręcz jakieś nierealne, niemniej jednak muszą myśleć o tym częściej i co więcej, muszą częściej o tym rozmawiać, bo kwestie rozmowy nadal pozostają tematem, który trzeba rozwijać, ale… przecież właśnie zrobili ogromny krok do przodu – zdecydowali się razem zamieszkać. I tym faktem Jordie była równie mocno podekscytowana, co tym, by wreszcie spotkać się ze swoją siostrą bliźniaczką, z którą chciała się tymi wszystkimi wiadomościami podzielić. Najgorzej czuła się ze świadomością, że Indy nawet nie wiedziała o tym, że będzie ciocią, bo… jakoś tak wyszło, że nie miały okazji do tego, by się spotkać, a w ostatnim czasie w życiu Jordany działo się tak dużo, iż po prostu ich drogi się nie przecięły. Miały oczywiście kontakt telefoniczny, ale wiadomość o ciąży to nie jest coś, co mogłaby jej przekazać poprzez na przykład sms’a czy też w trakcie codziennej rozmowy telefonicznej, a ponieważ chciała, aby jej ukochana siostra dowiedziała się tego właśnie od niej – postanowiła właśnie dzisiaj ją odwiedzić. Kończąc zajęcia na uczelni, uprzednio się oczywiście zapowiedziała, chcąc również upewnić się, że Indiana będzie w mieszkaniu, dlatego też prosto stamtąd podjechała pod dobrze znany sobie adres i chwile później zmierzała już pod drzwi mieszkania siostry. Lekko się stresowała, chociaż to mimo wszystko nadal był taki pozytywny stres, głównie coś w rodzaju podekscytowania – bo przecież chciała wykrzyczeć całemu świata jaka jest teraz szczęśliwa, ale też przede wszystkim chciała się tym podzielić właśnie z siostrą, bo istotnie nie było dla niej chyba nikogo bliższego niż właśnie siostra bliźniaczka. Niemniej jednak – jakimś dziwnym trafem, to nie Indy dowiedziała się o ciąży w pierwszej kolejności i chyba z tym Jordana czuła się jakoś właśnie źle, czując, że może jej mieć odrobinę za złe to, że dowiaduje się poniekąd na końcu. Ale musiała się w końcu dowiedzieć i z racji tego, że Jordie chciała, by usłyszała to od niej, zdecydowała się na niespodziewaną wizytę. Zadzwoniła więc do drzwi i uśmiechnęła się szeroko, gdy po chwili jej oczom ukazała się siostra, która właśnie otworzyła drzwi. – Cześć – oznajmiła radośnie i niemal od razu weszła do środka, ściskając mocno Indy na powitanie – Naprawdę mam wrażenie, że nie widziałyśmy się całe wieki… to chyba nasza najdłuższa przerwa. I oby ostatnia – wycelowała palec wskazujący – prawie, że w siebie samą, ale w siostrę, która stanowiła jej całkowite odbicie lustrzane – Jak sama nie przyjdę, to już w ogóle nie masz czasu żeby mnie odwiedzić. A rozmowy telefoniczne to przecież nie to samo – pokręciła głową, chociaż istotnie sama też ostatnio nie miała zbyt wiele czasu, by do niej wpaść, więc w tej kwestii było po równo. Ale Jordie wreszcie ten czas znalazła, głównie niesiona chęcią rozmowy i spędzenia czasu z bliską osobą, której mogła powiedzieć dosłownie wszystko. Tym bardziej żałowała, że życie jakoś tak sprawiło, że nie miały dla siebie czasu, nie tylko co zwykle, bo zazwyczaj widywały się regularnie i to naprawdę często, bo przecież są nie tylko siostrami, ale również i najlepszymi przyjaciółkami. Tym większe ukłucie stresu poczuła, wiedząc, że to właśnie Indy powinna powiedzieć jako pierwszej o tych wszystkich zmianach, które szykowały się w jej życiu. Ale lepiej późno niż wcale, prawda? – Jestem wykończona po wykładach i zajęciach, dzisiaj prawie cały dzień siedziałam na uczelni. Dobrze, że przynajmniej nie mam już wieczornej zmiany w barze, bo chyba nie dałabym rady – usiadła sobie na kanapie i skupiła wzrok na siostrze – Co nowego? Chyba mamy strasznie dużo do nadrobienia, co nie? – zaśmiała się cicho, głównie mając na myśli siebie i te wszystkie bomby, które zrzuci na siostrę, gdy już zacznie opowiadać o tym co działo się w jej życiu, ale w pierwszej kolejności była także ciekawa co działo się u jej bliźniaczki – czy wszystko w porządku, czy może zaszły jakieś zmiany. Dlatego przyglądała się jej z zainteresowaniem, wskazując jednocześnie na papierową torbę, którą chwile wcześniej odstawiła na stolik w salonie, a z której wydobywały się przyjemne zapachy jedzenia, które to Jordie kupiła dla nich po drodze na wynos, by mogły sobie pogadać w spokoju, ale nie przy pustych żołądkach. – Zjedzmy coś, bo umieram z głodu.
sekretarka
w kancelarii
belltown
U Indiany od dłuższego czasu nic się właściwie nie zmieniało - ta sama praca, to samo mieszkanie, ta sama pustka w sercu. Można by się pokusić o stwierdzenie, że z nich dwóch to Jordie żyła pełnią życia, a dla młodszej bliźniaczki niewiele już pozostawało. Ale przecież nie miały jednego życia; każda z nich miała własne, i tylko od niej samej zależało to, jak je przeżyje. To nie było jak te identyczne sukienki, które nosiły w dzieciństwie, czy jak warkocze, które mama zaplatała im obu. I choć wiele osób wciąż miało trudność z rozróżnieniem obu sióstr, to każda z nich była odrębną osobą, i każda postępowała po swojemu. Zawsze jednak były w tym wszystkim obecne - Indy w życiu Jordie, i Jordie w życiu Indy. Zawsze mówiły sobie o wszystkim, zawsze znajdowały dla siebie czas. I mogły chyba mieć pewność co do tego, że ta jedna kwestia nigdy się nie zmieni - bo oprócz bycia przyjaciółkami, były właśnie siostrami, i o ile przyjaźnie często z biegiem czasu gdzieś się rozmywały, to więzi rodzinne trwały dalej. I będą trwać, nawet w momencie, gdy obie dziewczyny założą już własne rodziny i będą zajęte własnymi sprawami; co najwidoczniej miało nastąpić wcześniej, niż mogły przypuszczać. Indy zaś - kompletnie się tego nie spodziewała, nie była też świadoma tego, jak wiele działo się w życiu Jordany. I jak wiele ją samą omijało. Na całe szczęście nie rozmawiała też w ostatnich dniach z ojcem, więc przynajmniej nie musiała dowiadywać się o niczym z drugiej ręki, co z pewnością byłoby dla niej niemałym ciosem, bo do tej pory o wszelkich istotnych zdarzeniach i zmianach u jej siostry, dowiadywała się jako pierwsza. Trwała zatem w tej błogiej nieświadomości w momencie, gdy Jordie zapowiedziała się z wizytą, co ogromnie samą Indianę ucieszyło, bo szczerze się już za swoją siostrą stęskniła. Z zakupów, na które poszła po pracy, szybko pognała więc do domu, i nie zdążyła nawet się przebrać - lub właściwie: może zdążyłaby to zrobić, ale spodziewając się Jordany, wolała jakoś się prezentować, mimo iż przed siostrą akurat nie musiała nigdy niczego udawać i równie dobrze mogłaby wystąpić przed nią w rozciągniętym swetrze i grubych wełnianych skarpetach, bo zwykle tak mniej więcej wyglądał jej domowy, jesienny ubiór. Potruchtała do drzwi, gdy tylko rozległ się dzwonek, a jej buźkę od razu przyozdobił promienny uśmiech. - Cześć, wchodź - wpuściła Jordie do środka, po czym przytuliła ją na powitanie. - Fakt, gdyby nie to, że codziennie prawie to samo widuję w lustrze, to zapomniałabym, jak wyglądasz - zaśmiała się, wraz z Jordie kierując zaraz swoje kroki w głąb mieszkania. - Ja mam czas, to ty jesteś zajęta amorami czy czym tam jeszcze - wypomniała jej, tonem nie wskazującym jednak na jakiekolwiek wyrzuty, bo choć młodsza Halsworth domyślała się, kto tak skrzętnie zajmował się Jordaną Jordanę, to w żadnym stopniu (jeszcze) nie winiła jej przecież za to, że układała sobie życie i że nie znajdowała już tak wiele czasu, by się z nią spotkać i porozmawiać. Nawet jeśli sama Indy nie posiadała nikogo takiego, dla kogo to ona byłaby najważniejsza i z kim spędzałaby większość swojego czasu, co momentami przyprawiało ją o leciutkie ukłucie żalu. Ale z drugiej strony, wcale chyba tego nawet nie szukała. - Domyślam się, że tak - przyznała odnośnie nadrabiania zaległości, nie udzielając jednak odpowiedzi, kiedy odprowadziła Jordie do salonu, a sama na chwilę zniknęła jeszcze w kuchni, skąd przyniosła... butelkę wina i dwa kieliszki, bo zwykle gdy się widziały, lubiły posiedzieć wspólnie przy winku i Indiana nie sądziła, że coś w tej materii miało ulec zmianie. Z wielu rzeczy jeszcze nie zdawała sobie sprawy. - W takim razie, skoro masz wolne, to dzisiaj ja polewam alkohol. Chociaż nie wiem, czy nie powinnam przestać pić; kiedy zaczynam budzić się skacowana w dziwnych miejscach, to chyba nie jest za dobrze, co? - roześmiała się, łapiąc za butelkę i korkociąg. Ale komu ona to mówiła, Jordie z pewnością miała na swym koncie równie ciekawe po-alkoholowe doświadczenia. - A ty wyjmuj, co tam przyniosłaś, bo też zgłodniałam od tych zapachów.
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
sekretarka
w kancelarii
belltown
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
sekretarka
w kancelarii
belltown
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
sekretarka
w kancelarii
belltown
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
sekretarka
w kancelarii
belltown
Napiły się więc soczku, pogadały i nadrobiły wszelkie zaległości, a po długich rozmowach o wszystkim rozeszły się z mocnym postanowieniem poprawy swych kontaktów i regularnego relacjonowania sobie wszystkich nadchodzących rewelacji w ich życiach.
/ zt x2