WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od momentu wyprowadzki Fernandy z rodzinnego domu, minęło już dobrych kilka miesięcy, podczas których radziła sobie naprawdę nieźle. Tym bardziej, że wcale nie korzystała z gotówki, jaką regularnie przysyłał jej ojciec.
To prawda, nie zawsze było kolorowo. W końcu, jakby na to nie patrzeć, dziewczyna przywykła do życia na zupełnie innym poziomie. Z drugiej jednak strony, wolała dobrowolnie porzucić luksusy i przepych na rzecz wolności, dającej jej możliwość podejmowania własnych wyborów, niezależnie od tego, czy są one trafne, czy też niekoniecznie.
Żyjąc w ten sposób, nie trudno domyslić się, że Fer nie miała zbyt wielu znajomych, a nawet jeśli jacyś jej się trafili, to zazwyczaj spotykała się z nimi właśnie na uczelni, bądź gdzieś na mieście. Wszędzie, byleby nie musieć zapraszać ich do własnego domu. Hamilton nie chciała, aby ktokolwiek wiedział, skąd w rzeczywistości się wywodzi. Oczywiście już samo nazwisko, zdradzało zbyt wiele, lecz wtedy Fernanada za każdym razem twardo zaprzeczała, twierdząc iż jest to tylko zwykła zbieżność i w żadnym wypadku nie ma nic wspólnego z "tymi Hamiltonami" lecz to, czy ludzie faktycznie wierzyli w owe kłamstwo, wciąż pozostawało nierostrzygnięte.
Świadomość ewentualnego pogorszenia stopni, na które dziewczyna pracowała tak ciężko przez niemalże cały semestr, podziałała na nią jak przysłowiowy kubeł zimnej wody. Musiała działać, niezależnie od tego, czy jej chwilowy, gburowaty partner się z tym zgadzał. Widać było, jak na dłoni, że odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy chłopak dołączył do rozpoczętej przez nią gry.
"To tylko dwie godziny, to tylko dwie godziny..." - powtarzając w myślach owe zdanie, niczym mantrę, naprawdę wierzyła w to, że dotrwa do końca zajęć. Choć musiała przyznać szrzerze, że postawa towarzyszącego jej studenta, nie ułatwiała absolutnie niczego. Gdy ten milczał, szatynka poczęła rozglądać się po pracowni, w której nigdy dotąd nie była. Panowało tam niezłe zamieszanie, a panikę i ewidentne wkurwienie, dało się wyczuć w powietrzu. Żadnej ze zgromadzonych tam osób nie podobał się genialny pomysł profesora.
Gdy do uszu Fernany, dotarły kpiące twierdzenia, wysnute przez gbura, odruchowo przeniosła na niego swoje rozbawione spojrzenie, a jedna z jej brwi automatycznie, powędrowała ku górze. - Nigdy nie miałam do czynienia z jakąkolwiek formą sztuki. Studiuję dziennikarstwo. - Odparła spokojnie, chcąc w jakiś sposób usprawiedliwić ten ewidentny brak wiedzy w dziedzinie, w której nieznajomy, najwyraźniej odnajdywał się niemalże doskonale. - Tak, masz całkowitą rację, ale dzisiaj bawię się już innymi rzeczami i wcale nie jestem taka brzydka...- Stwierdziła z rozbawieniem, poprawiając się nieznacznie na tym cholernie niewygodnym krześle.
- Sirius...- Powtórzyła cicho, chcąc zapamiętać imię, którego jak dotąd jeszcze nigdy w swoim życiu nie usłyszała. Najzwyklejsza ludzka ciekawość, pchnęła ją, aby podążyć wzrokiem do tego samego stanowiska. Będąc naocznym świadkiem danej katastrosy, skrzywiła się brzydko, kręcąc przy tym głową z wyraźnym niedowierzaniem.
- To jest właśnie cały Traverian. Czego się tknie, to niszczy, bo jego wielkie łapska, nie nadają się do tak delikatnego zadania. Wyczuciem, to on zdecydowanie nie grzeszy, możesz mi wierzyć. - Wzruszyła nieznacznie ramionami, tłumacząc nieporadność kolegi, z którym zmuszona jest spędzać każdy dzień na wspólnych zajęciach.
Cień konsternacji, przebiegł przez jej twarz, gdy Sisius odezwał się ponownie. W milczeniu obserwowała jego poczynania, choć miała co do nich bardzo złe przeczucia. Dopiero po krótniej chwili, zrozumiała co chłopak planował uczynić. - Wydaje mi się, że to nie jest dobry po...- Uwarła w pół zdania, kiedy nagle znalazła się pomiędzy udami chłopaka, którego poznała zaledwie 20 minut wcześniej. Mimowolnie zadrżała, gdy jej przestrzeń osobista, została tak bezceremionialnie naruszona. Miała tylko cichą nadzieję na to, że Sirius tego nie wyczuł, bo chyba spaliłaby się ze wstydu.
Wcale nie zamierzała protestować, ale musiało minąć kilka długich, niczym wieczność chwil, zanim Fer przestała się spinać i siedzieć na tym taborecie tak, jakby co najmniej, miała kij w tyłku. Nie ruszała się, ale jej oddech był wyraźnie przyśpieszony. Bez trudu wyczuła również, że napierająca na jej plecy klatka piersiowa jej nowego, gburowatego kolegi, poruszała się w nierównym tempie. Jednak Fernanda, mogłaby założyć się o wszystko co posiadała, że jego odczucia znacznie różniły się od tego, co odczuwała ona sama.
Szatynka w milczeniu i bez choćby mrugnięcia okiem, wpatrywała się w ich splecione ze sobą dłonie, które w danym momencie, tworzyły coś niezwykłego. Nawet jeśli student sztuki, może nie był zbyt przyjacielski, a jego ubranie i dłonie, były niewiarygodnie ubrudzone i a całą pewnością, pozostawią po sobie jakieś ślady, na tym co miała na sobie przyszła dziennikarka, to jednak dziewczyna czerpała jakąś cząstkę przyjemności z zajęć, na których nie powinno jej być. - Myślisz, że tak będzie dobrze? - Zapytała nieśmiało, naprawdę robiąc co tylko w jej mocy, aby współgrać z tworzywem, znajdującycm się w jej rękach. Starała się, nie mając zielonego pojęcia o tym, co właściwie tutaj robi.
Sama bliskość Siriusa i całkiem przyjemny zapach jego wody kolońskiej, wcale nie ułatwiały Fernandzie klarownego i tak cholernie pożądanego przez nią obecnie myślenia. No, ale to był już zupełnie odrębny temat...

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Siriusowi nie zależało na dobrych ocenach, lecz zaliczeniu semestru. Ciężko pracował, aby było go stać na czesne, dlatego nie zamierzał wznosić dodatkowych opłat. Cienka linia dzieliła go od poprawki. Nie miał na to ani sił, ani ochoty, ani funduszy.
Dla Siriusa sztuka była wyjątkowa. Otaczała go zewsząd. Najpierw towarzyszył mamie, która uwielbiała malować obrazy, a następnie sam zaczął tworzyć. Jego pierwsze prace było szpetne, pozbawione jakiegokolwiek kanonu piękna, jednak dla niego wciąż pozostawały wyjątkowe. Był dzieckiem, lubiącym bawić się masą termoutwardzalną i gliną.
Zmierzył spojrzeniem Fernandę. Potrafiła odezwać się w odpowiednim momencie i wyglądała na bezczelną - zupełnie jak reszta dzieciaków z nowej grupy. Mimowolnie pomyślał, że idealnie pasowała na dziennikarstwo. Studenci, którzy wybrali ten kierunek musieli cechować się wigorem, uporem oraz pewnością siebie. Ale powinni też posiadać minimum wiedzy, dotyczącej różnych dziedzin, a miał wrażenie, ze tego Fernandzie brakowało.
- Powiedziałbym po prostu, że jesteś 3/10 - zakpił, choć było to kłamstwo. W rzeczywistości uznał Fernandę za ładną dziewczynę. Problem w tym, że sytuacja w jakiej przyszło im się poznać była niesprzyjająca i nie zamierzał dodatkowo karmić jej ego.
Ponownie zwrócił uwagę na okularnika. Prędko wrzucił go do kosza z personami innych nerdów, których przyszło mu w życiu poznać. Nie dość, że był nieporadny, to w dodatku w ogóle nie stosował się do poleceń Sonyi. Nie minęło pięć minut, a ponownie coś jej zepsuł. Sirius aż pokiwał głową i ponownie skupił się na Fernandzie. W tamtym momencie, choć to głupie, ucieszył się, że trafił na kogoś, kto wyglądał na skorego do współpracy. Z góry założył, że nawet gdyby mieli udawać, to dziewczyna nie robiłaby przy tym problemów. Jej także zależało na całej ocenie - nie połowie.
- Tak - przytaknął, dotykając brodą jej ramienia. Potem ponownie wyżej zadarł głowę.
Z początku Fernanda była sztywna. Poddanie się ruchom Siriusa zajęło dziewczynie dłuższą chwilę. O dziwo rozumiał to speszenie, bo przysiadł się tak niespodziewanie i nagle, że nie miała czasu się przygotować. Niemniej jednak musieli skończyć projekt jeszcze na tych zajęciach. Obecność nowicjusza nie była w ogóle sprzyjająca, dlatego Sirius wybrał taki, a nie inny sposób. Nigdy nie miał problemu z przekraczaniem cudzej strefy osobistej, dlatego przywyknięcie do takiej dwuznacznej pozycji przyszło mu niebywale szybko.
Para na stanowisku siódmym zaczęła podejrzewać, że Sirius i Fernanda byli parą.
Zabrał dłonie, aby odpocząć. Był zmęczony całodziennym rzeźbieniem.
- Spróbuj chwilę sama. Tylko nie zepsuj tego - upomniał, jednocześnie przecierając ręce i rozsmarowując znajdującą się na nich glinę na przedramiona. Miał suchą, miejscami popękaną skórę.
Wtem w sali coś huknęło. Wyczuł na klatce piersiowej nerwowe wzdrygnięcie Fernandy, a kiedy wyjrzał przez jej ramię zobaczył, że glina była mocno spłaszczona z prawej strony. Intuicyjnie zacisnął żuchwę i zacisnął dłonie na kolanach. W pierwszej kolejności odszukał źródła hałasu, którym okazał się nie kto inny, jak Taverian. Zbił on wazę z biurka profesora. Potem Sirius ponownie skupił się na Fernandzie.
- Masz dwie lewe ręce? - powiedział z pretensją, po czym z większą intensywnością naparł na jej plecy. Przełożył ręce i zaczął samodzielnie formować glinę. Skończył po upływie kolejnych pięciu minut i właściwie dzięki temu zdołał się uspokoić. Mimo tego, jako osoba o niezwykle mściwym usposobieniu, podniósł rękę przed twarz Fernandy, a następnie złapał za jej podbródek. Pobrudził towarzyszce połowę twarzy. - Skup się, bo będziemy mieli problem - ponaglił, choć w jego głosie rozbrzmiałą się nuta rozbawienia. Zaśmiał się z bezsilności i wykończenia.
- Hałas jest czymś normalnym w sali technicznej - powiedział nagle, łapiąc przy tym dłonie dziewczyny. Wspólnie dotknęli gliny. - Jak będziesz ciągle się rozpraszać, to dostaniemy za mało punktów. Wtedy nawet współpraca nie będzie wystarczająca, aby zdać - przypomniał.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O jakiekolwiek kwestie związane ze studiami, na jakie zdecydowała się młoda Hamilton, oraz ich finansowaniem, nie musiała się martwić. Dlaczego? A dlatego, że tym zajmował się jej ojciec. Był to jeden z wielu warunków, jakie jej postawił, a na które ona zmuszona była przystać, aby móc studiować i robić w przyszłości to, czego naprawdę pragnęła. Wszyscy wokoło (poza rodzicami oczywiście) powtarzali, że świetnie się do tego nadaje i dzięki ciężkiej pracy, na pewno odniesie sukces. Mówili to z takim przekonaniem, że w końcu dziewczyna uwierzyła w siebie i zaczęła twardo walczyć o swoje.
Na samej uczelni również nie można było odmówić przyszłej dziennikarce zacięcia, połączonego z niewiarygodnym uporem. Robiła co było w jej mocy, aby udowodnić nie tylko samej sobie, ale przede wszystkim rodzicom, że podjęła słuszną decyzję, sprzeciwiając się woli Dariusa, który swoją jedyną córkę, widział w roli lekarza, bądź ewentualnie wziętej pani adwokat. Fer czasami zastanawiała się, czy przy swoich narodzinach, nie została przypadkiem podmieniona z innym dzieckiem? Nie potrafiła pojąć, że jest ich córką, skoro tak cholernie różniła się od swoich rodzicieli. Ethan i Darren, stanowili dokładną kopię starego Hamiltona, z tym że ten pierwszy, czasami przejawiał nieco więcej matczynych cech, niż tych odziedziczonych od ojca.
- Tylko 3/10? Ta glina, chyba przysłoniła Ci oczy...- Prychnęła, wywracając przy tym wymownie swoimi ciemnymi oczyma. Tak niska ocena nieco ją ubodła, ale nie zamierzała się wykłócać. W końcu, jakby na to nie patrzeć, każdy posiadał swoje własne gusta i guściki.
- No cóż, chyba będę musiała nad sobą popracować, aby w przyszłości taki "artysta" jak Ty, mógł dojrzeć we mnie coś wartościowego. - Teraz to ona jawnie z niego kpiła, odbijając tym samym przysłowiową piłeczkę. Nie powiedziała już nic więcej, starając się skupić na powierzonym jej zadaniu. Nawet jeśli Siriusowi nie zależało na dobrej ocenie tak jak jej, nie zamierzała dać mi możliwości, aby mógł wciąż szydzić z jawnego braku wiedzy, czy umiejętności, jakimi się wykazywała. A choć w rzeczywistości Fernanda uchodziła za niezwykle zawzietą, to tutaj szczerze musiała przyznać, że z prawdziwą sztuką nie było jej zwyczajnie po drodze.
- Czemu Ci spod siódemki tak dziwnie się na nas gapią? Przez nich nie mogę się skupić...- Co, jak co, ale te wymowne spojrzenia i ciche szepty, zaczynały działać Fer powoli na nerwy. Nigdy nie lubiła być w centrum czyjejś uwagi, a co za tym idzie, czuła się dość nieswojo, gdy rzeczywiście tak się działo. - Ale...ale, jesteś pewny? - Zapytała, wiedząc o tym, iż pozostawienie jej z gliną całkiem samej nawet na chwilę, może skutkować prawdziwą katastrofą.
Słusząc donośny huk, blondynka faktycznie aż się wzdrygnęła, a spojrzeniem momentalnie powędrowała w stronę powstałego hałasu. Widok idiotycznej miny Traveriana, mówił więcej, niż jakiekolwiek słowa. Obserwując sytuację, Fernanda posłała Sonyi pełne współczucia spojrzenie, doskonale rozumiejąc to, jak ta biedna dziewczyna musiała się w danej chwili czuć. Przez to wszystko, Hamilton zupełnie zapomniała o swojej własnej współpracy z tą nieszczęśną gliną. Dopiero uwaga Boswortha sprawiła, że ta powróciła do niej swoim spojrzeniem.
- Ja, przepraszam. Po prostu...- Przerwała swoje nieporadne tłumaczenia, wydając z siebie ciężkie westchnienie, gdy Sirius ponownie przylgnął do niej, niczym nowa skóra. (Ona zdecydowanie nie przywyknie do pracy w owej pozycji zbyt szybko).
- Musisz się tak na mnie pchać?! Współczuję Twojej dziewczynie, jeśli w łóżku też tak na nią napierasz... - Ups...to był ten moment, w którym należało ugryżć się w język, ale Fernanda nigdy tego nie potrafiła. Przez co zawsze mówiła więcej, niż trzeba. Dopiero po kilkunastu sekundach, dotarł do niej sens wypowiedzianych chwilę wcześniej słów. Jej policzki, mimowolnie pokryły się delikatną purpurą. Czuła to doskonale, więc ani myślała spoglądać chłopakowi w twarz.
- Ja nie muszę niczego zdawać, ale mam zbyt dobre oceny, aby pozwolić sobie na taką, która mogłaby je zaniżyć. - Odparła tak spokojnie, jak tylko potrafiła wbijając wzrok w to, co miała przed sobą. Teraz Fernanda zrobiłaby absolutnie wszystko, byleby tylko nie patrzeć na Siriusa...

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Na jej wzmiankę o kiepskiej punktacji, jedynie wywrócił oczami. Nie siedzieli przy glinie po to, aby mydlić sobie oczy komplementami. Mieli zadanie do wykonania, a czas kurczył się nieubłaganie. Sirius nerwowo spojrzał na zegar nad drzwiami. Pozostało półtora godziny do zakończenia ćwiczeń, a oni nie wykonali nawet połowy projektu. Kolejną uwagę również puścił mimo uszu. Ciężko było stwierdzić, czy w przyszłości zostanie wielkim artystą. Zdecydowanie posiadał talent. Jego wyobraźnia sięgała poza granice rozsądku, lecz gubiła go brawura i lenistwo. Bywał niecierpliwy i rozeźlony, tak jak teraz.
- Bo cieknie ci ślina - odpowiedział natychmiast, choć zrobił to nieuprzejmie. Z perspektywy osoby trzeciej rzeczywiście wyglądali jak para. Siedzieli w dwuznacznej pozycji i nawzajem dotykali swoich dłoni. W dodatku Sirius niejednokrotnie zdążył położyć brodę na ramieniu Fernandy. Momentami, kiedy musiał się skupić i wysilić w formowaniu odpowiedniego kształtu, w ten sposób było mu po prostu wygodniej. Nie robił niczego celowo - nie dobierał się do współtowarzyszki niedoli, nie szeptał jej do ucha, ani nie próbował dotykać w nieodpowiedni sposób. Po prostu pracował, choć zdarzyło się, że wydłużył chwilę spoglądania na profil Fernandy. Obserwował jej przymrużone powieki, kiedy skupiała się na glinie i delikatne, aczkolwiek urocze zmarszczki powstałe w wyniku wysiłku. Zastanawiał się, czy podczas tworzenia wyglądał podobnie. Twarz dziewczyny wyrażała zaangażowanie i trwogę. Jakiś czas później była ona uzasadniona, bo kształt nad którym pracowali został zniszczony.
- Jesteś beznadziejna - stwierdził, intuicyjnie dokończając zdanie, które zaczęła. - Moja dziewczyna nie narzeka - odpowiedział spokojnie na zaczepkę i kontynuował prace i w tej niewygodnej, dominującej pozycji posłał jej ukradkowe spojrzenie. Rumieniec na policzku Fernandy wzbudził w Siriusie satysfakcje. On nie miewał problemów z poruszaniem trudnych, kompromitujących treści, więc postanowił pociągnąć temat:
- A twojemu chłopakowi nie przeszkadza, że jesteś niemotą, gamoniu? - zaśmiał się cynicznie. Spiął ramiona, aby jeszcze bardziej ograniczyć ruchy Fernandy. Tym samym dalej trzymał jej dłonie i gładził nimi glinę. W międzyczasie w pobliżu pojawił się profesor. Przez chwilę trwał nachylony nad ich dziełem, po czym przytaknął z uznaniem i odszedł do stanowiska dziesiątego.
- Ja chce po prostu zdać ten semestr - przyznał. Zabrał jedną rękę i wytarł nadmiar gliny w spodnie. To samo zrobił z drugą. - Studiuje ceramikę i historię sztuki. Mam dużo projektów do wykonania w ciągu jednego semestru. Ten jest szesnasty, a mamy dopiero początek listopada. Dużo od nas wymagają, dlatego naprawdę przyłóż się. Nie potrzebna mi kolejna praca do wykonania - powiedział ostrzegawczo. Rozluźnił nieco ramiona i ponownie skupił się na koordynowaniu ruchów Fernandy. Glina przybrała podłużny kształt. - Teraz zrób kulę na wierzchołek - nakazał i wskazał na resztę tworzywa, które znajdowało się w wiaderku pod ich nogami.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chcąc czy nie, akurat tutaj Fernanda musiała się zgodzić. Nie był to konkurs wzajemnych uprzejmości, a zajęcia z rzeźbiarstwa w glinie, od których zależała nie tylko dobra średnia z ocen młodej Hamilton, ale także zdanie semestru przez Siriusa, więc należało podejść do powierzonego im zadania poważnie. W przeciwnym wypadku, oboje za swoją głupotę, zapłacą sporą cenę...
Co, jak co, ale Fer już na samą myśl o tym parszywym "uśmieszku wyższości" malującym się na twarzy ojca, spowodowanym kiepskimi stopniami, miała mdłości. Nieudany semestr, dałby mu tylko kolejną pożywkę do tego, aby chełpić się jej porażką, a liczył na nią bardziej, niż kiedykolwiek inny. Dlaczego? Bo ona byłaby jawnym dowodem tego, że to ON miał rację, a Fernanda zwyczajnie do niczego się nie nadaje. Na coś takiego blondynka nie mogła i przede wszystkim, nie chciała sobie pozwolić. Zbyt ciężko pracowała w tym semestrze, aby na jego końcówce wyłożyć się w tak prostacki sposób.
- Że niby co?! - Teraz dziewczyna obruszyła się nie na żarty. Ona pomimo braku umiejętności naprawdę się starała, była dla niego miła, a ten gnojek tylko z niej szydził i w dodatku był przy tym chamski jak cholera. - Dla Twojej wiadomości, kijem bym Cię nie tknęła, nawet gdyby mi za to zapłacili..- Mruknęła cicho, tak aby nikt poza samym Bosworthem tego nie usłyszał. To było oczywiście kłamstwo, bo Sirius był przystojny i w rzeczywistości, mogłaby zwrócić na niego uwagę, ale teraz Fer musiała wybrnąć jakoś z twarzą z tej nieprzyjemnej dla niej sytuacji.
Uwaga o jej beznadziejności była nawet bardziej, niż trafiona, dlatego nie zamierzała się z tego powodu niepotrzebnie pieklić. - Tak, masz rację. Ale czego do jasnej cholery się spodziewasz, skoro pierwszy raz robię coś takiego? - Fuknęła na niego, znów wywracając oczami. Taki nawyk, ot co. - Skoro taki najazd jej nie przeszkadza, to musi być nieźle wybrakowana...- Auć, to również nie było zbyt miłe, ale skoro chłopak rzucał pod jej adresem przykrymi uwagami na prawo i lewo, to dlaczego ona nie miałaby sobie na nie pozwolić? Niestety jego kolejne słowa ją dobiły. Słysząc je, Fernanda automatycznie wyprostowała się, niczym struna, a następnie obróciła głowę tak, aby móc obrzucić swojego chwilowego o zgrozo "partnera" lodowatym wręcz spojrzeniem.
- Po pierwsze nie mam chłopaka! Po drugie, nie narodził się jeszcze taki, który byłby w stanie mi dogodzić. A po trzecie, mógłbyś w końcu przestać mi ubliżać! - Warknęła ostrzegawczo, będąc u kresu wytrzymałości. - Tak się składa, że to Twoje życie zależy od tej pracy, a nie moje. Ja mogę co najwyżej, mieć nieco zaniżoną średnią. Dlatego na Twoim miejscu, spuściłabym z tonu, bo zawsze mogę to olać i po prostu wyjść...- Zagroziła, naprawdę rozważając taką możliwość. - A ja chcę tylko skończyć to...to coś i w końcu stąd wyjść. Jesteś nie do zniesienia. Przyznała, odruchowo zerkając na zegarek przytwierdzony do jedynej ze ścian. Czasu zostało im niewiele, a pracy nadmiar. To nie wyglądało zbyt optymistycznie.
- Dobra, już dobra! Zrobię co chcesz, bo znasz się na tym najlepiej, ale się już po prostu zamknij, zanim znów powiesz jakieś głupstwo zupełnie nie na miejscu...- Poprosiła, siląc się przy tym na uprzejmość, choć sporo ją to kosztowało. Nie mówiąc już nic więcej, niechętnie sięgnęła po glinę, znajdującą się w tym przeklętym wiaderku. Kilka długich niczym wieczność minut, zajęło jej uformowanie tworzywa na coś, co o dziwo faktycznie swym wyglądem przypominało kulę, o którą wcześniej prosił Sirius.
- Taka może być? Czy może potrzebujemy mniejszej, albo większej? - Zapytała rzeczowo, chcąc tym samym uniknąć kolejnej niepotrzebnej, słownej utarczki. Takowa, zupełnie nie była im teraz do szczęścia potrzebna.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Przynajmniej w jednym mogli się zgodzić i podeszli do tego zadania z równą zawziętością.
- Dobrze, że powiedziałaś to głośno - Z cynicznym rozbawieniem rozejrzał się dookoła. Żaden ze studentów z pobliskich stanowisk nie zwrócił na nich uwagi. Dzięki temu uniknęli kolejnych irracjonalnych wniosków ze strony otoczenia. - Teraz czuję się bezpieczniejszy - stwierdził i doglądnąwszy oczu dwóch obserwatorów, którzy akurat spoglądnęli w ich stronę, wrócił do rzeźbienia. Nerwowość dziewczyny, pomimo patowej sytuacji, nieco poprawiła mu humor. Przestał zanadto przejmować się kurczącym czasem i projektem.
- Skupienia i delikatności - odpowiedział, brzmiąc przy tym poważnie i surowo. Sirius Boswort posiadał niezbędne umiejętności do wykonania powierzonego im zadania, jednak musieli współpracować, aby wystarczająco zadowolić profesora. Staruszek co rusz patrzył w ich stronę, jakby uważając, że byli najbardziej kompatybilnym duetem. Przy pozostałych stanowiskach ciągle dochodziło do sporów i to w dodatku większych od przekomarzań towarzyszącym drużynie trzynastej.
- Ja też jestem wybrakowany. - Wzruszył ramionami, co mogła poczuć na swoich plecach. Jeszcze jeden raz naparł na Fernandę i zebrał z projektu nadmiar gliny. Następnie ponownie wtarł go sobie w spodnie - to był jego nawyk, dlatego zawsze wychodził z pracowni najbardziej ubrudzony. - Każdy jest. Nie wierzę, że ty jesteś normalna - zironizował.
Sirius był po prostu bezpośredni. Kiedy coś mu nie odpowiadało, to mówił otwarcie; kiedy ktoś go denerwował, zwracał mu uwagę, a kiedy ktoś nie słuchał, to prędko starał się to naprostować. Nienawidził niespodziewanych sytuacji, a ta z pewnością do takich należała. To również przyczyniło się do jego obecnego nastawienia, które emanowało zdenerwowaniem i cynizmem. Miał problem z opanowaniem negatywnych emocji, stąd liczba nieprzyjemnych komentarzy pod adresem Fernandy. Z drugiej strony był to również sposób na to, aby nie wszcząć awantury. Miewał problemy z agresją, a dziś o dziwo cechował się spokojem. Względnym spokojem, oczywiście.
- Nie znalazłaś jeszcze księcia na białym rumaku, który by ci tylko przytakiwał? W dzisiejszych czasach ciężko o dobrego pucybuta - przyznał, dalej kpiąc z postawy dziewczyny. Nie zwracał uwagi na jej przekorne uwagi i fakt, że bezpośrednio mówiła mu o tym, że przeginał. Ich sprzeczka tym razem zwróciła uwagę osób ze stanowiska czternastego i dwunastego. Wrócili do rzeźbienia dopiero w momencie, w którym napotkali spojrzenie Siriusa.
Wyprostował się i nieco odsunął od Fernandy. Ramiona nadal trzymał blisko, a dłońmi nakierowywał te, należące do towarzyszki, jednak oddał jej odrobinę swobody. Na moment, bo kiedy wygodniej się rozsiadł ponownie naparł na jej plecy i z jeszcze większym uporem formował glinę.
- Znajdę cię - rzucił bezpośrednio, kładąc brodę tuż obok szyi Fernandy - jak przez ciebie nie zaliczę, to po prostu cię znajdę. - Nie określił co zrobiłby, gdyby tak się stało. Lecz sam fakt, że jego ton brzmiał nieprzyjemnie, wręcz groźnie świadczył o tym, że dziewczynę spotkałoby coś niedobrego. - Cieszę się, że się dogadaliśmy - odparł, gdy powiedziała, że będzie go słuchać. Tym samym stwierdził, że przynajmniej zamierzał spróbować trzymać kąśliwe uwagi dla siebie.
- Jest w porządku. Połóż ją tutaj - wskazał miejsce na szczycie smukłej konstrukcji - tylko ostrożnie, żeby wierzchołek się nie spłaszczył.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby nie fakt, że obecnie Fernanda znalazła się na przysłowiowym świeczniku, będąc obiektem zainteresowania przynajmniej połowy znajdujących się w sali osób, to z całą pewnością, przywaliłaby samej sobie "z otwartej" prosto w łeb. Będąc wyraźnie pochłoniętą przez żmudne zadanie, ani przez myśl jej nie przeszło, że postronni, mogą postrzegać ich jako parę. Gdyby dziewczyna była świadoma plotek, jakie zapewne po tych przeklętych zajęciach, zaczną krążyć po uczelni, zapewne uciekłaby stamtąd gdzie pieprz rośnie.
Ten chłopak...gnojek, gbur, Sirius, och zwał, jak zwał. On był po prostu jakiś inny. Znali się od godziny, a ta już miała go serdecznie dosyć. Jak w ogóle ktoś tak nieprzyjemny i odpychający, mógł mieć kogoś u swego boku? Jeśli Bosworth faktycznie miał dziewczynę, to musiała być ona nieźle stuknięta, albo co gorsza, zdesperowana aby dobrowolnie znosić takie traktowanie.
- Och wybacz mi o Panie, że nie grzeszę skupieniem i delikatnością, której jaśnie Pan ode mnie oczekuje...- Ironizowała, kpiąc z niego otwarcie. Nawet się z tym nie kryła, bo i po co? W ich przypadku, już nic nie będzie w stanie naprawić tego fatalnego, pierwszego wrażenia, które jest przecież tak istotne, przy zawieraniu jakichkolwiek znajomości.
- I tu się mylisz. Wcale nie szukam księcia na białym koniu. Tacy nie istnieją, a życie to nie bajka. Po prostu na tą chwilę nikogo nie mam, to takie dziwne? - Zapytała już znacznie spokojniej, zerkając przy tym kątem oka na wciąż napierającego na nią Siriusa. (Naprawdę starała się to ignorować). - A no tak... zapomniałam przecież, że w Twoich oczach jestem tylko szkaradną, nieznającą się na sztuce niedojdą. - Dodała, uśmiechając się tak sztucznie, że już chyba bardziej się nie dało. Na jego kolejne słowa, parsknęła śmiechem, którego nie zdążyła w porę powstrzymać.
- Szczerze? Wątpię, aby Ci się to udało. Ale pomarzyć zawsze możesz, w końcu marzenia nic nie kosztują. - W taki sposób Fernanda podsumowała rzekome groźby wysnute przez Siriusa, które swoją drogą, nie robiły na niej żadnego wrażenia.
Gdy dziewczyna zyskała aprobatę dla swojego "małego dzieła" posłusznie, a zarazem niezwykłe ostrożnie, ułożyła glinianą kulę w miejscu, jakie wskazał jej Sirius. Następnie wstała i zgarnęła ze stojącego nieopodal stolika szmatkę, którą starła z twarzy reszty gliny, oraz swobodnie oczyściła ubrudzone dłonie. Przez umizgi chłopaka całe jej ubranie, wolało o pomstę do nieba, ale tym akurat panna Hamilton nie przejmowała się wcale. Dlaczego? Bo po zajęciach czym prędzej wsiądzie do swojego auta i czmychnie do domu. Nikt pewnie nawet nie zdąży zauważyć, w jakim jest stanie.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze? Mamy troszkę czasu, więc można podziałać. - Zachęciła, używając do tego nieco cieplejszego i mniej chamskiego tonu. Fer wychodziła z założenia, że w takiej sytuacji, lepiej będzie się przemęczyć jeszcze odrobinę, niż przez jakieś zwykłe niedopatrzenie, zaprzepaścić jedyną szansę na pozytywną ocenę.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Lunet chodziła z Siriusem od trzech miesięcy. Oboje odnaleźli się w momencie, w którym bardzo potrzebowali towarzystwa. Posiadali podobne, specyficzne charaktery i identycznie zapatrywali się na ten związek. Nie planowali niczego, potrafili nie odzywać się do siebie kilka dni, a same spotkania bywały po prostu sporadyczne. Mimo tego dobrze czuli się w swoim towarzystwie, wylegując się nago w pieleszach czy popijając nocne late, które zapewne jedno z nich znowu przesłodziło.
Bycie akceptowanym było miłym uczuciem.
- Skądże. - W ogóle go to nie interesowało. Po prostu napatoczył się temat, który oboje zbyt długo przeciągnęli. Jakby na to nie spojrzeć, wybranie odpowiedniej osoby, było zadaniem trudnym i żmudnym. Ludzie byli różni, mniej lub bardziej temperamentni, przez co idealne sparowanie było niemożliwe. Sam Sirius, kiedy jeszcze ponad rok temu tkwił w szczęśliwym związku, uważał że on i Jackie stanowili wybuchową mieszankę. Przypuszczał, że kiedyś się pozabijają, ale w jakiś cudaczny sposób uwielbiał towarzystwo tej głupkowatej, aczkolwiek uroczej blondynki. Potem umarła Ursula i wszystko legło w gruzach. Na tę myśl spiął intuicyjnie mięśnie.
- Nie. Zaraz włożę naszą prace do pieca i to będzie koniec - powiedział. odetchnął z ulgą. Wyglądało na to, ze skończyli jako pierwsi. Chociaż ich dzieło nie przypominało poprzednich, niemal perfekcyjnych tworów Siriusa, to profesor spojrzał na nie przychylnym okiem. Dostali ocenę bardzo dobrą.

zt. x2

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Washington”