WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Nie, Halleluiah, nie będzie to dla mnie niezręczne dopóki nie zdecydujesz się kupować gorsetów czy innych pasów do pończoch - przewrócił oczami nie będąc pewnym czy pytanie wynikało ze szczególnej otwartości czy celowo chciała go zawstydzić. - Jeśli będziesz chciała zaopatrzyć się w opakowanie prezentowe dla swojego faceta, wejdziesz sama do sklepu. Swoją drogą, masz kogoś?
ObrazekWidząc specyficzną troskę (lub też raczej - jej absolutny brak) o własne bezpieczeństwo i zmniejszenie ryzyka połamania nóg w przypadku uruchomienia poduszek powietrznych, Sean po prostu sam zapiął pas Gin i zdecydowanym ruchem spróbował strącić jej stopy na samochodowy dywanik. Mruknął coś o otwartych złamaniach kończyn dolnych w przypadku zderzenia czołowego i pozwolił dziewczynie samej zdecydować czy w razie wypadki chce zostać przykuta do wózka niczym emerytowany weteran-ajronmejden.
Obrazek-Nie palimy w samochodzie - powiedział pstrykając palcami w papierosa, którego Halleluiah włożyła już między wargi. - Zajedziemy na miejsce to ogarniemy szlugi, ale teraz będziesz musiała wytrzymać bez. Wiesz, za pieniądze, jakie musiałbym wydać na odświeżenie auta z wypożyczalni, możemy po coś kupić. Myślmy ekonomicznie.
ObrazekNa razie nie zamierzał dosłownie i wprost ograniczać jej ilości wypalanych skrętów, ale zamiast tego chciał zajmować ją na tyle, żeby nie miała na to czasu. Jeśli stawiał granice to dotyczące aktualnego miejsca lub sytuacji, dając jej nadzieję na to, że zapali w bliżej nieokreślonej, nieco mglistej i mocno płynnej przyszłości. Gdyby po prostu dał jej do zrozumienia, że ma odstawić używki, zwyczajnie by zniknęła, a nie o to przecież chodziło.
Obrazek-Możemy też prostu pojechać na miejsce jak ludzie, bez łapania wiatru w twarz - trzeba zająć jej myśli czymś innym niż marihuana. - Ten skarb, o którym mówiłaś to ile może być wart, Halleluiah?
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gorsetów?
Pasów do pończoch?
Opakowanie prezentowe?
Wejdziesz do sklepu swoją drogą?
Bez większego problemu Sean swymi słowy odklejał Gin od jej własnych myśli, gdyżbyły to myśli słabo umięśnione, kiepsko przytwierdzone, podobnie jak teraz do półeczki pięty dziewczyny, zrzucone bez problemu przez Seana w imię choćby bezpieczeństwa podróży w akompaniamencie jej uśmiechnięto-zdziwionego „Eeej!” – i gdy się zadało pytanie, można było liczyć na to, że się wstrzeli-się w myślową dziurkę. Natomiast wtedy pytanie mogło przepaść – ale mogło też trafić na kompletnie szczerą odpowiedź.
Masz kogoś?
– M! – Halleluiah zaznaczyła swoją kolejkę do odpowiedzi, ale moment, moment, – M! – akurat miała wargi zaciśnięte na skręcie, jedna ręka trzepotała – M! – na znak że „teraz ja, teraz ja!”, druga cykała znalezioną zapalniczką –gdy nagle PSTRYK i skręcik wystrzelił jej spomiędzy warg jak katapultowane nasionko oczaru chińskiego i zniknął za otwartym oknem, wywołując w Hallelui najpierw nic (nie zdążyła reagować tak szybko), potem uniesienie brwi, potem dodała do tego spojrzenie w prawo, a potem – zachowując automatycznie uzyskane wcześniej akty mimiczne (nicość na twarzy, uniesienie brwi i napięcie źrenic), przekręciła głowę o ćwierć okręgu w lewo.
– Yyyy… – chyba chciała jakoś nazwać to, co się stało? – Na Teutatesa no nic nie wolno! – odwróciła dłonie spodami do góry, unosząc ramiona, ale bez krzty jakiegoś zawodu czy gniewu, oczywiście. – Co za Jerry, no? – już się uśmiechała, kręcąc głową. – Dobra, nie palimy w samochodzie. Nie siedzimy wygodnie. Nie mówimy brzydkich wyrazów na „ą”. Nie to, nie tamto! – i zerknęła na niego znów, znów unosząc brwi, pochylając lekko głowę, ale teraz z uśmiechem urwisa czającym się w kącikach, zwłaszcza pobudzonym seanową sugestią myślenia ekonomicznego.
– Jasne – wskazała wskazującym palcem kierunek „naprzód”, jakby ekonomia była dopiero przed nimi – ale już niedaleko. – Miałam! Jasne – zadumała się, cykając bezwiednie i bezcelowo zapalniczką, jakby odliczała kolejne płomyki ekscytacji, znaczące historię jej życia emocjonalno-erotycznego. – Ale podejrzewam, że nie chciałbyś żeby którykolwiek był twoim synem, na przykład. Czy bratem. Ty jesteś porządny facet, masz wszystko poukładane, krawaty alfabetycznie w szafie, naczynia w kredensie według pojemności, dni tygodnia też ci idą po kolei. Nawet wiatru nie chcesz łapać –i pewnie masz rację – wzruszyła ramionami; najlepszy komentarz w bezbolesnej bezsilności. – W każdym razie teraz nie mam – ogłosiła radośnie, odwracając się ku niemu z uśmiechem typu „Witamy państwa w Galerii Uśmiechów!”. – Ostatnio sporo się przemieszczam, zresztą nie zawsze zgodnie ze swoją wolą, hm… – tutaj z kolei zamyśliła się na dłużej, do tego stopnia że niemal przegapiła ostatnie pytanie. A gdy je już umysłowo skonsumowała, pokiwała głową: Yeah…
– Nie wiem dokładnie, szacunki są różne, a ponadto trzeba by go przeliczyć na obecne ceny i myślę że to byłby jakiś… milion? Może niecały. Tak – pokiwała na to sama sobie głową poważnie, ale też bez specjalnych emocji. Najpewniej już się przyzwyczaiła do myśli że jakiś milion, może niecały, stałby się jej własnością, gdyby tylko wreszcie znalazła ten skarb. – Rzecz w tym, że Finley Scott Fullbottle celowo rozsiał wskazówki po całym cholernym Zachodzie. Żadna nie mówi niczego wprost, każda do odczytania wymaga fragmentu innej. Z jednej wynika to, z drugiej – powiedzmy – wręcz tamto, a niejednokrotnie – coś zgoła innego!, czaisz. Ale wydaje mi się, że jestem blisko przełomu, wiesz? – złożyła pełną zaufania dłoń na jego prawym ramieniu, przekręcając się też ku niemu w rosnącej ekscytacji. – Powiem ci, bo zasługujesz na to, że właśnie o to chodziło z tą studzienką. Wtedy. Pamiętasz. Jestem prawie prze-ko-nana, że numery starszych studzienek są w stanie odkodować pewną zakodowaną cząstkę pewnego zakodowanego fragmentu zaszyfrowanej informacji dotyczącej jednej sekcji mapy, takiej naturalnej mapy naturalnej wielkości – tutaj rozłożyła ramiona na boki maksymalnie, żeby uzmysłowić sobie? jemu? światu? obszar jaki należy ogarnąć rozważaniem: mianowicie – Zachód Stanów Zjednoczonych. – W sumie… słuch-chaj… może mógłbyś być moim wspólnikiem, co? – rzuciła triumfalnie, bo wiadomo – być wspólnikiem kogoś, kto zaraz znajdzie superancki skarb Finleya Scotta Fullbottle’a, to nie byle co! Nawet jeśli sprawa wymaga grubszego obgadania, na które nie wystarczy czasu podczas przejazdu samochodem do centrum handlowego, skoro właśnie minęli drogowskaz z informacją, że centrum handlowe jest just 15 minutes right ahead, then second turn left!, co Halleluiah oznajmiła dorzuconym do wypowiedzi suchym – O: oraz gestem, podkreślonym grzechotaniem koralików swych bransoletek, by zaraz, w zapomnieniu, znów zacząć wyłuskiwać z paczki papierosa, albo co ona tam miała...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Nie znam żadnych brzydkich wyrazów na "ą", krawaty trzymam w szufladzie, a kredensu nie mam, bo mieszkam w hotelu - zripostował ją po swojemu. Na ogół musiał odpowiadać jej krótko, bowiem jak już się rozgadała, trudno było wdawać się z nią w dłuższe dyskusje. - Jeśli o twoich byłych facetów chodzi, wniosek jest taki, że powinnaś poszukać sobie kogoś bardziej ułożonego. Byłby dobrą przeciwwagą dla ciebie, Halleluiah - uśmiechnął się do niej i kontynuował podpuszczanie jej absolutnie poważnym tonem. - Może jakiegoś studenta prawa czy coś. Co myślisz? Czułabyś się dobrze jako żona prawnika? Może nawet prokuratora generalnego, co?
ObrazekZatrzymali się na światłach i Halleluiah znowu sięgnęła po paczkę papierosów. Obserwował ją kątem oka, by w odpowiednim momencie uderzyć w pudełko od spodu na tyle mocno, by wylądowało na tylnej kanapie. Jak dobrze pójdzie, może mu się to udać.
ObrazekCzekając na dogodny moment, ku temu, by wybić jej palenie z głowy (i ręki), starał się przeanalizować to, co usłyszał na temat skarbu. Oczywiście, że w niego nie wierzył, ale odczuwał niezwykłą potrzebę dowiedzenia się o nim jak najwięcej - być może po to, by lepiej zrozumieć Gin, nie był pewien. Całość brzmiała jak jakiś absurdalny wymysł Dana Browna szukającego historyczno-międzynarodowych intryg wzdłuż kokainowej ścieżki.
ObrazekZapaliło się zielone światło, więc dodał gazu i wznowił ich podróż w kierunku centrum handlowego, do którego droga zapowiadała się raczej na dość przyjemną, bowiem mieli to szczęście trafić na niezakorkowane ulice. Niedługo powinni być na miejscu, by wycisnąć co nieco z karty kredytowej Seana, który sam przed sobą, w obliczu coraz częstszych reklam Pacific Place, musiał przyznać, że nie wie czego się spodziewać.
Obrazek-Zaraz będziemy - mruknął, po czym kontynuował temat skarbu. - Okay, mówisz o przeliczaniu na współczesne ceny i wychodzi ci milion baksów. Nie przekonuje mnie to, Halleluiah, bo nie wiem co przeliczasz na aktualną wartość. No i powiedz mi ile jest tych fragmentów mapy... wspólniczko - przy ostatnim słowie naprawdę się postarał, by nie zadrżał mu głos.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie? – zastanowiła się, wydłubując tego papierosa (tym razem) z paczki. Brzydki wyraz na „ą”… Hm, chyba postawiła im zbyt wysoką poprzeczkę. – Ążeżkurwa…? – spróbowała, ale jej propozycja została zagłuszona o wiele ważniejszą. Uśmiechała się w miarę jej prezentacji, oto bowiem obcy facet (a już przyjaciel!), niejaki Jerry, uznawał że powinna poszukać sobie kogoś bardziej ułożonego! Już uniosła dłoń z papierosem, by zaznaczyć jakiś swój wtręt, gdy propozycja grzmotnęła, lądując, o „studenta prawa” i w efekcie „żonę prawnika”. Może nawet…
– …pCHFHFRRroku… – wystrzeliła i wybuchnęła śmiechem – jednokrotnym, krótkim, podobnym do mini-erupcji, która wyrzuciła jej głowę do tyłu i odbiła od zagłówka – no bo „…ratora generalnego”??? Ech ten Jerry, no oszalał. Ale – jaki kochany!…
No właśnie.
Nad tym (albo – okej – ewentualnie nad czymś innym) Halleluiah nagle zamyśliła się. Spoważniała. Nawet oblicze jej się rozluźniło, przez co wyglądała na… zmęczoną i starszą.
– Mamy zupełnie inne życia, co? – zapytała, albo nie – bo mimo lekko uniesionej pod koniec intonacji patrzyła w nieistniejący punkt na ekranie przedniej szyby. – Zupełnie. I myślisz pewnie, że jestem jakaś urwana z choinki – postukała filtrem papierosa o paczkę. – Albo raczej sekwoi –uniosła brwi, bo chyba nie była pewna, czy sekwoja wyraża to lepiej. Anyway– Wiele z tego co robię wygląda na… –tu pokręciła dłonią jakby próbowała znaleźć właściwy chwyt na niewidocznej gałce niepojętego mechanizmu – …ale to nie jest moja wina. Nie chodziłam prawie do liceum, w tym czasie nie miałam w ogóle typowych dla tamtego wieku spraw, zadań i wyzwań. Za to miałam inne. Chyba. Zresztą stosunkowo wcześnie to było dla mnie oczywiste – na przykład o: skarb:
Już się z powrotem ożywiła, już temat krążył po żyłach jak dobra amfa.
– Ja doskonale kumam, że nie przekonuje cię to, i nie myśl sobie że nie czaję że to raczej generalnie nnno nie jest przekonujące – ale też nie szukam go żeby kogoś przekonać. Szukam go, bo jak miałabym go nie szukać, skoro ON GDZIEŚ TAM JEST? – spojrzała na Seana: „Co nie?” i wetknęła sobie wreszcie papierosa do ust, grożąc mu pierwszymi cyknięciami zapalniczki. Kiepskiej jakiejś, kurde. Cykhhhh, cykhhhh – i nic. – Nie wiem ile jest fragmentów mapy, ale niektóre wskazówki wskazują yyy… no że jestem gdzieś w połowie. Tak się czuję.
Po prostu.
– Nie miałeś nigdy tak, że można czegoś nie widzieć, może nie być NIGDZIE żadnych jasnych dowodów, a ty po prostu wiesz? wiesz, nagle widzisz się jako część opowieści, nie wiadomo kto ją opowiada, ale ty tam jesteś, w tej Opowieści, w tym jakimś… nie wiem co to jest: sen bogów, czy coś? – i w tej opowieści masz w pewnym zakresie dostęp do faktów z jej scenariusza, one się jakby… wytrącają? tak to się fachowo mówi? z tego scenariusza, przebarwiają tą opowieść no… – gestykulowała chaotycznie, bo jakże to wyrazić? zresztą też przeszkadzał jej papieros przylepiony do warg, podskakujący przy każdym słowie a wciąż niezapalany, bo proszę bardzo: cykhhhh… – Ta zapalniczka jest do dupy – cykhhhhh – niepodobna – ck-ck-ck-ckhhhh… i BUCH!
– kUrwa! – Halleluiah podskoczyła, płomień niemal (?) liznął jej prawą rzęsę i wcale nie zapalił przerażonego tym wybuchem papierosa, ale palił się ii można było przyżarzyć, co Gin zamierzała uczynić jednocześnie kontynuując: – Więc jak się – samodzielnie lub z jakąś pomocą – dobrze wiesz: wczujesz w rzeczywistość i przelejesz na poziom opowieści, to widać niektóre rzeczy. I widać skarb Finleya S. Fullbottle’a, nie jako konkretny punkt na mapie, ale jako taką hm… jak to powiedzieć… zawiesinę informacyjną, w której plankton faktów i gluty wrażeń pulsują sobie w rytmie kurwa dziejów EJ!
Czy to w tym momencie Sean wreszcie doczekał się momentu, w którym warto ponownie uniemożliwić biednej Gin zajaranie zwykłego szluga? A czy to nie zjazd na labirynty parkingów przed centrum handlowym? Raaaany jakie wielkie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Tak, mieliśmy kompletnie różne życie, Halleluiah - odpowiedział skręcając na zjazd do parkingu podziemnego centrum handlowego. - Różnica polega na tym, że moje szlag trafił, a twoje nadal się toczy swoim torem.
ObrazekMoże przesadził - może szlag nie trafił całego jego życia, ale na pewno sam Sean postanowił się w dużej mierze od niego odciąć, przeprowadzić kilka stref czasowych dalej i zmienić wszystko to, co doprowadziło go do tego miejsca. Halleluiah nie przejmowała się ani dniem minionym, ani obecnym, ani nadchodzącym - przynajmniej tak zaczynał rozumieć ją Sean. On zaś wciąż, choć teoretycznie nie żałował swoich decyzji, nie mógł się pogodzić z tym, że ostatecznie, mimo pasma sukcesów zawodowych, prywatnie nie miał prawie nikogo.
ObrazekZ Eleną rozstał się łagodnie, pokojowo. Powiedzieli sobie, że miłość wygasła, że być może nigdy jej nie było, że to wszystko było tylko gorącą namiętnością rozpaloną pomiędzy dwiema pokrewnymi duszami. Że zawsze byli tylko przyjaciółmi, którzy jak nic innego na świecie uwielbiali seks ze sobą - przynajmniej do czasu aż ich potrzeby się nie zmieniły. Że przyjaciółmi zostaną, będą rozmawiać i zawsze stanowić dla siebie oparcie.
ObrazekGówno prawda.
Obrazek-Nieważne - mruknął dość chrapliwym głosem. Odchrząknął i dodał. - Jesteśmy na miejscu. Gotowa na zakupy? Bierz psiaka na ręce i idziemy zaszaleć. Na pierwszy ogień idą ciuchy, będziesz ich potrzebowała kilka kompletów. Ułożymy je według dni tygodnia - uśmiechnął się po trosze do własnego żartu, po trosze do Gin.
ObrazekPrzez moment wydawało mu się, że słyszy głos Eleny mówiącej, że zajmie im to dziesięć minut, bo ona musi kupić tylko jedną parę spodni.
ObrazekGówno. Gówno prawda, Sean.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie było tego widać, ale jakaś struna w Hallelui ucieszyła się z odzewu na jej nieoczekiwaną i nieoczekiwanie głęboką (?) autorefleksję, tyle że nie było też na nią zbyt wiele czasu – wypadki toczyły się szybko, w tym i wypadki zgoła dosłowne, bo wybuch płomienia przestraszył w Gin jakieś zwierzątko i na moment rozdygotał. Ukojenie przyniósł (skądinąd sprawnie błyskawiczny) powrót do tematu skarbu (zawsze dobry temat dla panny Morrison), oraz ostatecznie – masywny gmach centrum handlowego. Ta obserwacja uniemożliwiła jej oczywiście zwrócenie uwagi na podobnie intymne w tej sytuacji wyznanie Seana. Jego życie szlag trafił? Okej, jak sam rzekł – „nieważne”, choć brutalna była i ta jego pozorna obojętność wobec jakiejś jego życiowej przykrości, i Hallelui na nią obojętność. Centrum handlowe nie było dla niej cudem samym w sobie, w znaczeniu zagłębia zakupowego i świątyni ciuszków i kosmetyków – chyba chodziło raczej o podświadomość bycia wziętą w opiekę, ale tego nie potrafiłaby namierzyć w sobie Gin ani teraz, ani w innym momencie. Jeśli ktoś o nią ostatnio dbał, to powierzchownie i w błahych sprawach, jak dach bad głową, poczęstunek tanim winem czy trawką.
– Gotowa!
Wyskoczyła więc z wozu, odpiąwszy pasy już gdy wjechali na parking, a teraz wyzwolona z kabiny jak dzieciak ze szkoły. Nachyliła się jeszcze po bezimiennego w tamtych chwilach psiaka, i w tym skłonie do wnętrza kabiny zerknęła na Seana.
– Poważnie? – Będzie potrzebowała kilku kompletów ciuchów? – Aaa! Dobre! – zorientowała się, za dowcip wziąwszy tekst o dniach tygodnia, więc – Jasne, tylko w tych dniach tygodnia na kolejne litery alfabetu, nie?
Nie –ale nie szkodzi, nieważne, już popylała chwackim krokiem, jakby jej kto dał jakiś rozpęd a ona nie potrafiła zahamować.
– A w sumie jak to robimy: ty wybierasz a ja akceptuję? czy odwrotnie? bo wiesz…
Co „wiesz”? Czyżby nie miała w kwestii ciuchów zdania Albo była ciekawa jego?
Ciężko stwierdzić, skoro wparowała do pierwszej popularnej sieciówki jak do domu po wyjeździe na wymianę studencką: „Mamo, tato, jestem!” Jeszcze idąc brała z wieszaków kolejne sztuki, niektóre oglądała w marszu i odwieszała na przygodne wieszaki (mieszając dramatycznie w lokalnym porządku), nie hamowała przy tym, ale dokonywała lekkich półobrotów i przy tych jeno okazjach zerkała czy Sean zapiernicza za nią.
– Mam takie coś – machnęła mu naręczem szmatek niczym flagą – Poczekasz sekundkę? – po czym wręczyła mu to wszystko bez pytania i łaskawie skręciwszy w pustą alejkę zaczęła zdejmować spodnie, tańcząc sobie na boki biodrami żeby to ułatwić.
– Z tym skarbem to jest trochę tak, że – podjęła nieoczekiwanie, siłując się z paskiem, a potem z samymi spodniami, by zzuć je z tyłka w rytm bocznych wychyłów bioder – trzeba uwierzyć, bez wiary to nie ma sensu, jak wszystko co jest, a nie widać i brakuje namacalnych dowodów. Żeby brać nienamacalne dowody na serio, trzeba… kurde… – okręcała się w rozpędzonych staraniem piruetach na jednej nodze, gdy pierwsza nogawka zatkała sięna niezdjętym trampku – …trzeba czasem… pomóc sobie… – nie no nie dało się teraz odblokować, Gin wpakowała się w uliczkę bez wyjścia, nogawka nie chciała puścić stopy, uwięzionej na tyle, że nie dawało się jej teraz postawić dla równowagi, a Gin, czując to, przypiruetowała do Seana i chyba gotowa była runąć na niego, żeby dał jej ten balans, którego potrzebowała teraz bardziej niż na co dzień, żeby wygrać walkę nogawki i trampka. Co prawda kabiny przymierzalni pyszniły się długim szeregiem pięć metrów stąd wzdłuż sąsiedniej ściany, ale kto by je zauważał w chaotycznych półobrotach, podskokach na jednej nodze i próbach wyjaśnienia niuansów wiary w skarb Finleya Scotta Fullbottle? – Może pociągnij za nogawkę? – zaproponowała z nutą dramatyzmu w głosie, starając się zatrzymać karuzelę prób jakoś tak przodem do niego, bo ja nie to naprawdę, jeszcze ćwierćobrotu i nastąpi runięcie…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Przecież ja ci nie będę ciuchów wy...
ObrazekZniknęła. O jest! Znowu nie ma.
ObrazekSean ledwo nadążał za Halleluiah, która - zbierając kolejne komplety ubrań na lewe ramię - wydawała poruszać się między regałami, wieszakami i koszami z odzieżą niczym doświadczony łowca skrzyżowany z kierowcą wyścigowym. Anderson uśmiechnął się nieporadnie do ekspedientki wodzącej płonącym wzrokiem za, zostawiającą za sobą chaos znaczący jej ścieżkę, dziewczyną. Nawet nie próbował porządkować tego, co źle odwiesiła, bo jego prosta, męska percepcja z ledwością odróżniała sukienkę od swetra za kolana. O ile to był sweter za kolana, a nie sukienka przypominająca sweter. Ciekawe czy to ma jakąś nazwę?
Obrazek-Jesteś!
ObrazekZadowolony z siebie, że wreszcie dogonił swoją towarzyszkę szybko musiał zweryfikować uczucie radości, gdy wcisnęła mu w ręce stertę ubrań, a sama swoje zaczęła z siebie zdejmować. Sean, mimo swojego zamiłowania do dwuznacznych komentarzy w rozmowach z kobietami, nagle poczuł się niewiarygodnie niezręcznie i nie wiedział czy powinien odwrócić wzrok, całego siebie czy może zasugerować Gin, by pofatygowała się te trzy kroki w stronę przebieralni. Z cichym chrząknięciem przerzucił wybrane przez nią ubrania przez najbliższy wieszak, żeby móc coś z rękami zrobić (włożyć do kieszeni też trochę nie wypada w sumie).
ObrazekJednak z tego dylematu uratowała go ta sama osoba, która go w niego wpędziła. Kręcąc się niczym, puszczony przez dziecko, bączek zaczęła walczyć z równowagą i fizyką jednocześnie, bowiem - bez oddziaływania na nią siły zewnętrznej - raz wpuszczona w ruch teraz już mknęła z prędkością skoczną (na jednej nodze) w kierunku Seana oraz ze stałym przyspieszeniem dziesięciu metrów na sekundę do kwadratu w stronę podłogi, co czyniło z sir Isaaca Newtona najgroźniejszego sukinsyna w okolicy.
Obrazek-Mam cię - Anderson lekko się nachylił, by jego prawe ramię trafiło gdziekolwiek na wysokości pomiędzy jej biodrem, a ręką, po czym bezceremonialnie przerzucił ją sobie na plecy niespecjalnie martwiąc się tym, że z jednej jego strony machają jej nogi zaplątane w spodnie, a z drugiej najpewniej wyciera podłogę włosami Gin.
Obrazek-Do tego służą przebieralnie, wiesz? - powiedział sadzając ją na miękkiej, czerwonej pufie. Zniknął na chwilę, by zaraz potem pojawić się ponownie z naręczem ubrań, położył je obok niej i zasunął zasłonę. - Daj znać jeśli będę miał ci coś jeszcze przynieść - rzucił do dziewczyny oddzielonej od niego grubą kotarą i jednocześnie bardzo zapragnął zapalić papierosa.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak raz całe to wirowanie nie było winą trawki, tylko jakichś brytyjskich mądralów, zwłaszcza jednego, przed którym należałoby przestrzec okolicznych mieszkańców! Wpływ jego przemądrzalskich teorii na rzeczywistość (zwłaszcza na rzeczywistość Hallelui) był nazbyt dosłowny, wirowanie, grawitacja, cholllera jasna, siła odśrodkowa jakaś, bezwład…
– Łożkurwa! – wyszeptała raczej niż wypowiedziała, ni to zdziwiona, ni to ucieszona, gdy na drodze gostkowi w peruce i jego bzdurnym tezom stanął nieustraSean, złapał, uchronił i… – Aaaj! – zapiszczała Gin i wytrysnęła kaskadą ślicznego dziewczęcego śmiechu, oddalającego się z miejsca przechwytu wraz z kolejnymi krokami Andersona w stronę przymierzalni. Zamachała sobie raz nóżką, a co tam!, ale po chwili dała posadzić na pufie, i to w bezruchu na tyle przemożnym, na ile przemożnie zadysponował jej wiotką substancją mężczyzna.
– Aha! – oznajmiła pozostając w tym siadzie, z twarzą w całości ukrytą pod plątaniną kosmyków (świadectwo przygody z bezwładem w transporcie na męskim ramieniu), wciskając resztki śmiechu gdzieś w kąciki ust. – Dobra.
Da mu znać. Na każdy temat. Ha! Biedaczysko, nie wiedział (a może wiedział? albo przeczuwał a nie wierzył?) w jaką karuzelę śmigających nonsensów wskoczył, wikłając swój los z tą wariatką, nie?
– Jerry jesteś tam? –krzyknęła cicho po dwóch minutkach niewidocznych dlań, czekającego, operacji wewnątrzkabinowych. Nie czekała jednak na odpowiedź, bo ją odruchowo znała – więc gdy drzwi kabiny się otwarły, stanęła w nich jak gwiazdka pop w ruchu scenicznym na miarę teledysków z lat osiemdziesiątych, w drzwiach, tadaam!, wygięta esowo w biodrach, z ramionami poziomo na boki:
– He? – rzuciła pytająco i weszła chyba Seanowi w odpowiedź, przynajmniej na początku, swoim Trochę mnie to infantylizuje chyba, chociaż te czachy są… trochę fajne a trochę jakieś gópie, hm… Ale możesz punktować. w skali od minus pięć do plus pięć. Zero też można. Zero jest fajne.
Okręciła się z niewątpliwym powabem, dopóki pod koniec obrotu pion jej nie zdradził inie porzucił, przez co musiała hamować refleksem dłoni trzaskających o ścianę przymierzalni, ale co tam! – Sorry. Okej, to czekaj… – uniosła palec, ale zaraz zniknęła w środku i przymknęła drzwi.
– Czekaj… – dało się słyszeć wśród szelestów i stuknięć – …ale może iść za ciosem i po bandzie?
Znów wyskoczyła, tym razem stateczniej, z minką taką, jaką sobie wyobrażała na twarzy Miss Penny Pebbleton czy innej jakiejś piątkowej prymuski – sytuacja jedna z najbardziej Hallelui niedostępnych i nieznanych, więc niezgrabna i dziwna, i w tej dziwności śmieszna:
– Sam widzisz, że to dość prowokacyjne – zamyśliła się, tracąc cały polot mistyfikacji tego pojawienia się, nawet się nie okręcała, zmarszczyła brwi i spojrzała na Seana nie wiadomo czy celowo, czy w zamyśleniu z pozorną surowością. – Punktacja? jakaś? – dała mu 1,37 sekundy, okręciła się wokół osi – No dobra: – i wślizgnęła do przebieralni ponownie. Stamtąd już doszedł Andersona głos Gin: – W sumie to… mamy jakieś konkretne przeznaczenie? Ubieramy mnie na wyjście do kina> Czy na obiad u twojej matki? Czy na picie i jaranie za magazynami? Bo mnie tu roznosi fantazja, a w sumie nie chcę ci zrobić przykrości… momencik… – coś tam, coś tam… – Czyli… a właśnie: mówiłeś że nie masz nikogo, tak? No i ja się pytam… kurde no… – coś tam? ale już okej: – …się pytam jak to możliwe! Dobrze sytuowany, finansowo, społecznie, psycho-żetakpowiem-logicznie… Ukrywałeś się całe lata? Jak ci żołnierze w Kambodży? Czy tam… Lesotho?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekTe spódnice były...
ObrazekKrótkie.
ObrazekSean nie był jakimś katolickim fanatykiem uważającym, że kobieta powinna nogi zasłaniać aż po kostki. Zgrabne, kobiece nogi zawsze przykuwały jego spojrzenie, nawet jeśli to pozbawione było, idących za nim wyobrażeń o tym, co może znajdować się pod materiałem. W ogóle nie wziął pod uwagę, że Halleluiah może ubierać się... no właśnie tak. Całkowicie bezwiednie zawiesił oko na tym, co pierwsze się w nie rzuciło. Nim zdążył przyjrzeć się całości, Gin ponownie zniknęła w przymierzalni.
Obrazek-A... Ale jakie czachy?
ObrazekDla niego było to co najmniej niezręczne, bo co miał jej powiedzieć? "Wszystko, co zauważyłem to twoje nogi, Halleluiah"? Jezu, Anderson! Dobra, zaskoczyło go, że Gin - mimo odciśniętego przez narkotyki piętna - okazała się być atrakcyjną dwudziestolatką, ale - oprócz tego jak ich sytuację mogli teraz postrzegać ludzie z zewnątrz - nic to nie zmieniało.
Obrazek-Punktacja? Aaa! Tak. No dałbym ze cztery . - Sean powoli odzyskiwał dawny rezon, choć miał dziwne uczucie delikatnego płomienia przyłożonego do obu policzków. - Nie mamy konkretnego przeznaczenia, zaopatrujemy ci szafę, przynajmniej na najbliższy czas biorąc pod uwagę zmienną pogodę, różne okazje i codzienne pranie. I nadal staramy się myśleć ekonomicznie i nie wydać na wszystko więcej niż te dwa, trzy patyki, ok?
ObrazekNie wspominał o tym, że jego matka i młodszy brat zginęli dwanaście lat temu w wypadku samochodowym. On już dawno się z tym pogodził, a wprowadzanie Gin w zakłopotanie tylko dlatego, że użyła powszechnie stosowanej formy retorycznej byłoby nie na miejscu. Nie pamiętał, żeby wspominał o swojej sytuacji sercowej - ani w kontekście metaforycznym, ani zdrowotnym, lecz możliwym było, że coś napomknął między słowami. Zresztą, sam fakt, że mieszkał w hotelu i zaczynał życie w nowym mieście dość jasno sugerował, że nie musi przejmować się tzw. drugą połówką.
Obrazek-Rozwiodłem się - odpowiedział. - Miałem dwie czy trzy przelotne znajomości od tego czasu, ale niewiele miało prawo z tego wyjść. Zresztą, chyba nie chciałem, żeby wyszło - westchnął i spojrzał na zamkniętą przymierzalnię. - Czekaj zaraz ci coś przyniosę.
ObrazekPomaszerował w kierunku wieszaków, które - jak mu się wydawało - Halleluiah ominęła w czasie swojego Tour de Zakupy i wybrał rzeczy, jego zdaniem, w odpowiednim rozmiarze. Kiedy wrócił pod przymierzalnię, przewiesił komplet przez górę drzwi.
Obrazek-Aha. Wzięłaś jakieś jeansy? Dni bywają chłodne, przeziębisz się chodząc tylko w takich krótkich kieckach.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Halleluiah zbyt szybko wizytowała strefę sklepu między pobytami w strefie przymierzalni, zresztą już w momencie nakładania danego odzienia praktycznie zmierzała już do jego zdjęcia, trochę może zawiedziona tym, że nie są takie jak się spodziewała na dotyk, gdy zabierała je z kolejnych wieszaków i koszów i pytania o czachy po prostu nie zrozumiała, natomiast w biegu, błysku, dostrzegła spojrzenie Seana, na tyle za późno i za szybko, że reagować na nie mogła już dopiero z powrotem z głębi kabiny:
– Co to było za spojrzenie, Jerry?
W tonie – uśmiech, ale lekko zdziwiony? czy może to taka wyższa forma kpiny i przyjacielskości?
– Czekaj… – skupienie, szelesty – Ej, ale ja mówiłam o prowokacyjności w sensie totalnego niepasowania do mnie! Źle mnie zrozumiałeś. Chyba. Znaczy ja się źle wyraziłam. O a ta koszulka to w sumie byłaby dobra po domu, nie?wychynęła, jakby sprawdzała czy droga wolna, po czym wyssało ją coś z kabiny, przeszła zamaszystym krokiem naprzód jak nakręcony robocik, dotarła do końca alejki, zawróciła w miejscu (i tu zdradził ją trochę drżący śmieszek w kącikach), po czym z podejrzaną powagą ruszyła tym samym tempem z powrotem alejką ku kabinie, podczas mijania Seana rzucając jeszcze półgębkiem: – Żadna z tamtych kiecek nie była krótka co ty z Utah jesteś czy nie wiem z Kanady? – i minęła go nie zwalniając, ciągnąc ostatnie sylaby tego retorycznego pytania zA sobą, więc i zE sobą do przymierzalni.
– Różne okazje! Fajnie. Czyli będziemy gdzieś choooodzić, do kogoś, albo tak sooobie, tak? – Jest luz. Naprawdę: jest luźno. – Jesteś jak jakiś ejndżel: i kupisz tyle ile sikorka sama waży? Czy jakoś tak to było. Super. A wolisz żebym była nie wiem: inteligentna? jak studentka nanotechnologii, albo prawa autorskiego?, czy swobodna, fajna, jak dajmy na to laska pomniejszego mafiozatu stanęła w nagle otwartych drzwiach przymierzalni, na chwilkę, puściła oczko, zrobiła głową ruch jaki się robi mówiąc „Elo źom co'es!”, zakręciła się, pufnęła palcami w kosmyki i kontynuowała, jakby ktokolwiek poza nią pamiętał jej przerwaną wypowiedź: – albo dilera-didżeja, chuj z tym Jerry mamy ważniejsze sprawy: jak kurwa rozwiodłeś się? Znaczy – nie krytykuję, możesz się rozwodzić nawet z niezamężną, to wolny kraj, ale poważnie??? – wysunęła aż głowę do przodu, pokręciła na boki nie wierząc własnym uszom, po czym cofnęła ostrożnie do garderoby, z wnętrza której dochodziły kolejne słowa:
– Tak, opcja z dżinami też jest, moment… – przerwała, bo przewieszony przez Seana komplet właśnie pacnął ją w ramię po drugiej stronie drzwi… – Oż kurwa.
Aż tak poważnie nagle?
– Oż kurwa.
Cisza. Po chwili – hyc, komplet zniknął, jak wessany przez Coś mieszkające po drugiej stronie.
– Oż kurwa.
I znów cisza.
– To jest totalne. To-tal-ne, Jerry… w sensie – transcendentalnym. Jaaaapierdzielę… – to akurat już mówiłam tam do siebie, ewidentnie przyglądając się zaproponowanemu kostiumowi, tylko w jakim sensie?
– Znaczy wiesz: nigdy tego nie włożę, nawet nie wiem gdzie jest przód! (tutaj szarpnął nią rechot, owszem, śmieszyło ją to co powiedziała) – ale naj… naj…jakie? najzajebistsze… najdziwniejsze? też… naj-fucking-mocarniejsze jest to że myślałeś że ja bym to nałożyła, nie? Jeeeerry, złoto gór czarnych ty moje… –szelest, folia, stuk, wieszaczek… – Słuchaj… jak to jest: chciałbyś żebym chodziła do pracy do której się chodzi w takimmmm… co to jest? w sumie? Czyli do pracy no – biurowej, tak? Kawa, papiery, quick-branches, 4 PM stress, powroty do domu metrem? W Seattle jest metro w sumie? – na ostatnich słowach kostium wyskoczył zza drzwi i poszybował bez kontroli lotów przed siebie. To znaczy – w stronę Seana gdzieś tam. – Myślisz że powinnam, nie? A: jeansy… – ewidentnie miała tam jeansy – …w końcu mam dwadzieścia chyba jeden już lat i wszystkie dziewczyny które znałeś robiły już coś w tym wieku, a nie pierdzieliły ujarane o skarbie Finleya Scotta Fullbottle’a, przyznaj. Ja też początkowo nie mogłam uwierzyć, wiesz? Przecież to nie brzmi realistycznie: skarb rozsiany po całym Dzikim Zachodzie, wskazówki powszywane w rzeczywistość, to się kupy nie trzyma, tak myślisz pewnie, nie? Oooo tak zapamiętałam moją mamę! Patrz!
Nie: to nie jeansy: Halleluiah grzmotnęła poluzowanym drzwiami przymierzalni, wskakując w kadr pustki po tych drzwiach i wypełniając go sobą, oraz radością nieczytelnej dla Seana, ale mocno nabuzowanej teraz pamięci: – Dokładnie tak. „Prawie dokładnie”, no. Dokładnie mówiąc… – i już wskoczyła z powrotem. – A teraz szukamy jeansów, bo miałam tu gdzieś… No i wracając do tematu – nic się nie trzyma kupy w tej historii o skarbie, nie?
Czy to była prowokacja? Po prostu?
Czy jakiś inny wnyk?
A może po prostu żaden wnyk czy podtekst: może chciała szczerej i pogłębionej odpowiedzi? Czy po prostu prośba o coś, od czego mogłaby się odbić sprawnie do dalszej argumentacji... O ile nie przeszkodzi w tym wciskanie w te jeansy – zgoła już słyszalne nawet dla Seana, miłościwie nam czekającego na zewnątrz, w świecie nienależącym tak naprawdę tak samo do niego, jak i do jego towarzyszki...
– Czy "nie"?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Spojrzenie?
ObrazekSean gwałtownie spuścił wzrok jak dzieciak przyłapany na podjadaniu cukierków. Z tą różnicą, że dzieciak najpierw przytargał taboret, potem na niego wlazł, a wreszcie otworzył tę najwyższą szafkę w kuchni. Czyli mówiąc krótko: działał z premedytacją. Anderson możliwości miał, bo w końcu nikt oczu mu żagwią nie wypalił, ale zamiaru żadnego w niekontrolowanym spojrzeniu nie było. Jednocześnie jednak wykręcać się nie wypadało, bo przecież każda kobieta miała prawo poczuć się niekomfortowo w sytuacji, w której tyle co poznany facet przygląda się jej nogom.
Obrazek-Przepraszam, Halleluiah. Głupi odruch taki, nie chciałbym, żebyś sobie pomyślała, że ja... mam nieczyste zamiary, czy coś w tym stylu.
ObrazekMiał zamiar nawet te tłumaczenia kontynuować, wyjaśnić, że on nie po to, że nie o to chodzi, żeby nie myślała sobie, że - ale wtedy z przymierzalni wyszła ona.
ObrazekLady UK.
ObrazekWzrok miał opuszczony, więc musiał go podnieść. A podnosić go musiał wzdłuż nieobleczonych w nic, nawet przyzwoitość, nóg Halleluiah i wraz z tym podnoszeniem oczu podnosił mu się poziom zakłopotania. Zmieszanie to zaś było wprost proporcjonalne do rosnącej odległości między szczęką górną a dolną, która to znowu samoistnie postanowiła opuścić się o centymetr czy dwa.
ObrazekNo bo przecież jemu wcale nie o to...
ObrazekMoment, czy ona z nim pogrywała?
Obrazek-Tam, skąd jestem do takich kiecek kobiety nogi zasłaniają pończochami - nie była to riposta, z której byłby szczególnie dumny, ale przynajmniej zwiastowała zbliżający się koniec zakłopotania i następujący po nim etap prowokacji. Tym razem z jego strony. Gdy nadejdzie odpowiedni moment.
Obrazek-Jeśli nie wiesz jak to ubrać to z przyjemnością ci pomogę, Halleluiah - odparł swobodnym tonem. - Powiedz tylko czy rozmiar dobry to ci w hotelu wyjaśnię gdzie jest przód, a gdzie tył. I większość dziewczyn, które znam w wieku dwudziestu jeden lat nie chodziła do pracy, ale się uczyła. Wiesz, studentki. Mundurki, podkolanówki, okulary, biblioteka, te sprawy.
ObrazekSkarb. Nie był pewien czy jej fiksacja na jego punkcie wynikała z wiary w teorie spiskowe i temu podobne czy wcześniejszej przynależności do jakiejś sekty. Nie wykluczał, że Finley Scott Jak-Mu-Tam rzeczywiście jakiś skarb kiedyś ukrył, ale niespecjalnie wierzył w to, by doprowadzić do niego miały studzienki kanalizacyjne w Seattle, słupy telegraficzne w Minnesocie i freski w Bazylice św. Piotra.
Obrazek-Oprócz kilku zdań sugerujących, że naszymi losami kierują wyższe byty niczym w jakiejś grze, zabawie oraz ezoterycznych wskazówek rozrzuconych po całych Stanach Zjednoczonych, a być może i dalej niewiele mi o nim powiedziałaś. No, przeliczyłaś wartość, ale nie powiedziałaś czy wyceniasz stare kalesony czy złoto. Zatem nie klei się, kompletnie. Nie wiem nawet kim był ten Finley.... Aha, jeansów weź ze dwie pary. I dwa swetry. Płaszcz kupimy gdzie indziej, buty też. - uśmiechnął się złośliwie stojąc przed zamkniętą przymierzalnią - Nie zapomnij też o bieliźnie.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Tak? To skąd ty jesteś: z Alaski?
Fajnie się żartowało z Jerry’m, i w ogóle przebywało, nawet jeśli tego sobie wprost nie uświadamiała, to pewien podstawowy instynkt, odpowiedzialny za podpowiadanie gdzie być, trzymał ją chętnie w zasięgu Seanowej obecności. Jak ciepełko w plamie słonecznej na środku cienistej głębi. Jak słodkie nadzienie w skądinąd bezbarwnym smaku Przesuszonego Donuta Rzeczywistości. – Jakoś dziwnie się krępujesz. Mówiłeś że miałeś już kobiety, a jak zachowuję się swobodnie, to się peszysz jak Callum Crotchet. To taki mój kolega z czasów wczesnej nastoletniości. Wiesz, ten typ kolegi, z którym się pokazuje sobie nawzajem różne swoje tajemnice za nieczynnymi przymierzalniami na zapomnianej plaży pod San Simeon, o ile pamiętam.
Tak, mieli wtedy po dwanaście lat, a tamte „pokazywania”, wzrokowe i palpacyjne, zapisały się w mętnej pamięci Hallelui jako coś w rodzaju warsztatów z chemii społecznej w bezklasowej plenerowej szkole życia o profilu „California Blue”. Tu mi kiedyś wyrosną piersi, CallumTak, wiem. Będę czekał.Nie czekaj, tylko pokaż:Już, moment… pasek mi się zaplątał – „hihihi”, ‚hm-hm-hm”, te sprawy, aż się uśmiechnęła do samej siebie w intymności przymierzalni. I wiedziała już, co robić. Za chwilę. Ha. Hehe. Okej…
– Nie znam grafiku większości dziewczyn, Jerry. Ale wiem, wiem, trochę mi brakuje ogłady i tego riffu który się nabiera pewnie w liceum, nie? Tu się zgodzę. No ale tego już nie zmienimy. „Liceum”, wiesz… – co to miało znaczyć? „Liceum”, odcinek serialu „Życie” który akurat przegapiłam? Razem z jego mundurkami i podkolanówkami? I czym jeszcze?
Nad tym myślała Halleluiah, zdejmując ostatnią kreację, ale myślała już tylko pobocznie, na marginesie czynności. Kieszeń, woreczek, półeczka pod lustrem, tylko czym to rozgnieść?
– O, masz rację, wiesz? O bieliźnie często zapominam. – Wieszakiem. – Wiesz, jestem wychowanką kalifornijskich plaż, jakoś nikt nie gonił za mną z cyckonoszem i majtasami… – o, idealnie. Tylko otrząsnąć wieszak z białego pyłu.
– Jeszcze ci wszystko opowiem, wspólniku – rzuciła niedbale, wdziewając z powrotem seanowy t-shirt, w którym tu przybyła pierwotnie. – Ale jesteś straaaasznie pragmatyczny. „Nie klei się”… Co się nie klei? Wszystko słuchaj… –klęknęła, bo półeczka jakaś niska – …się klei. Może nie brakuje ci pomyślunku, ale brakuje ci… no nie gniewaj się, bo mało cię znam niestety, ale brakuje ci… – nachylić się, przytrzymać kędziorki – …wiary. A może tak zwanego… – i SNIFF… jedna dziurka – …dzieciaka w sobie, jak to mówią. Należy kochać to, w co się wierzy. Ja wierzę, całą kurwa sobą wierzę w ten… – i SNIFF……. druga aaaa – dziurka – …skarb, nie muszę tego sprawdzać codziennie, wystarczy że kocham go, kocham jego nawoływanie, jego niejasną…
Rewelacja-staf. Od kogo to? Nieważne. Torebeczkę udało jej się jeszcze capnąć z półeczki i zwinąć w garści, ale to tyle. Siadła na ławeczce i wsłuchiwała się w szum fal muskających łódkę Gin, którą Halleluiah zamierzała odbić od brzegu. Ocean wołał. Śpiewał. Pięknie. Czekaj, oceanie, zaraz będę! – …oczywistość… a w zasadzie jasną. Taką jakby… –minęło parę sekund, parę fal – …prześwietloną, czaisz… – paręnaście?
Parędziesiąt.
Cisza. Cisza w kabinie.
Przerwana odgłosem zdradzającym, że ktoś – Sean? – właśnie chce otworzyć drzwi, więc Halleluiah wyciągnęła z niechęcią dłoń do zamknięcia, bo w sumie powinna się zamknąć, to jednoosobowy rejs –jak zawsze. Wyciągnęła dłoń, ale zbyt już powolną. Nie trafiła. Zobaczyła przez kosmyki opadające na połowę niedawno pochylonej twarzy – jego twarz. A on pewnie zobaczył jej. Chciała chyba zapytać „Co tam?” ale chyba udało się tylko pierwsze pół potrzebne do zapytania czynności. Oj, dobra łódka. Szybko mknie. Szybciutko. Super.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Z Alaski? A czy wyglądam jakbym pół życia polował na morsy? - zapytał retorycznie, ale nie spodziewał się odpowiedzi, bowiem Halleluiah nawijała już dalej. - Te kobiety nie były młodsze ode mnie o dziesięć lat i nie znajdowały się w sytuacji, w której zapewniam im dach nad głową i ubrania.
ObrazekJego ton pozbawiony był już żartobliwego zabarwienia. Doskonale zdawał sobie sprawę z istnienia pewnych, nazwijmy to: układów pomiędzy statecznymi mężczyznami z dobrą pracą, a młodymi dziewczynami, którym pracować niekoniecznie się chciało, ale nosić modne ciuchy już tak. Wolał sprawę postawić jasno: niczego od niej nie oczekiwał, chociaż - szczerze mówiąc - nie wydawało mu się, by Halleluiah mogła to odbierać w ten sposób. Niemniej, Sean czuł się zdecydowanie lepiej postawiwszy sprawę jasno.
ObrazekUśmiechnął się, gdy usłyszał stwierdzenie o tym, że nie ma w sobie wewnętrznego dzieciaka. Pewnie, ciekawe jakby Halleluiah zareagowała dowiedziawszy się, że nie tak dawno, w środku nocy, włamał się do miejscowego liceum razem z poznaną kilka godzin wcześniej Eileen. Pewnie, duży udział w podjęciu tej decyzji miała ilość spożytego przez nich alkoholu, ale jednak niespecjalnie wpisywało się to w jego codzienny wizerunek.
ObrazekWłaśnie miał poczynić stosowną uwagę, w której zawarłby informację o przechodzeniu przez siatkę szkolnego stadionu, ucieczkę przed strażnikiem i wchodzenie do budynku przez okno w toalecie, a także wszystkim, co wydarzyło się potem, ale wypowiadane przez nią słowa niespodziewanie przestawały łączyć się w logiczne wypowiedzi. Znaczy - było to odczuwalne bardziej niż zazwyczaj. Zaniepokojony zapukał raz, drugi, ale Gin nie zareagowała. Zajrzał więc do środka.
ObrazekWestchnął cicho i przymknął na moment oczy.
ObrazekKurwa.
ObrazekPodszedł do dziewczyny, ujął jej podbródek i uniósł ku górze, by spojrzeć jej w oczy.
ObrazekKurwa.
ObrazekJeśli była w stanie skupić wzrok, w jego spojrzeniu nie dostrzegłaby złości, lecz zawód.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miała jeszcze jedną kreację do założenia – i już w zasadzie była pewna, że to ta właściwa, w końcu te ciuchowe zakupy to dopiero rozbieg (aczkolwiek o wiele bardziej przyjemny niż przedtem podejrzewała), w końcu czekał ich jeszcze wizyta u weterynarza z tym małym szczylem, tylko że…
…no, trochę się sprawy jakby osunęły. Podobnie jak Halleluiah w pierwszej chwili, w drugiej też, gdy miała jeszcze w górze rękę, wcześniej wyciągniętą do zamknięcia kabiny, teraz zawiśniętą jakoś tak pytająco, a drugą jeszcze-już trzymała długą ciemną sukienkę, tylko że…
…no, trochę się sprawy pokiełbasiły jakby. Całkiem przyzwoite, jak idzie o stopień przybrudzenia, MDMA sproszkowane też przyzwoicie właśnie ruszało na mocno eksploracyjną wyprawę po krwioobiegu dziewczęcia i w ej pierwszej powitalnej fazie pozorne przymulenie zmuszało ją do dziwnego, odrobinę pijackiego skupienia na drobnych ruchach i niedokończonych decyzjach, ale to przez najbliższe 10-15 minut.
– Nnnno cooo? – zapytała, uśmiechając się ślicznie, zastygając na wielce wieloznaczny moment z buzią ujętą w palce mężczyzny, dając sobie za podbródek nastawić głowę wedle jego potrzeb i walcząc z powiekami, które chciały się zamknąć, żeby pomóc skupieniu organizmu na śledzeniu postępujących zmian samopoczucia, po czym powstała z nieoczekiwaną gwałtownością, wyskakując z tej palcowej obejmy. – Chfffileczkę… – po czym zaczęła zdejmować czarny t-shirt Seana, który przed chwilą założyła. – Mam jeszczeeee jedną. Kurwa kreację. Całkiem słuchaj spokojną, skoro – i ten uśmiech! – poprzednie – ale niektóre! nie? – tak cię zakłopotały. Moment.
No więc dłońmi za dolną krawędź – i już do góry, profilem do Seana, choć coś się zaklinowało… aha: ramiona, skrzyżowane w sposób na co dzień całkiem normalny, tylko teraz, w tej sekundzie, jakiś zablokowany bez sensu… – Kurwa no… – i chwila przerwy, i jeszcze jedna próba, zupełnie nieskonfundowana wynurzającymi się spod dolnej krawędzi piersiami? – Nie ma się czego wstydzić. Luz. Nic co ludzkie nie jest tam komuś obce. Kto to powiedział? Kolumb? Ghandi chyba. Pomożesz mi, kurwa? – a głos już wznoszony napięciem zapowiedzi jakiegoś śmiechu?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekKurwa.
ObrazekPowinien był zrozumieć to wcześniej, kiedy Halleluiah, zamiast wypaść z przymierzalni w ekspresowym tempie, raz za razem, zanim Sean w ogóle miał możliwość przyjrzenia się kolejnym jej kreacjom, zasiedziała się tam dłużej. Powinien był się domyślić, że dziewczyna - biorąc pod uwagę ile skrętów spaliła na Pięćdziesiątej Dziewiątej - nie wytrzyma tak długo bez kolejnej dawki "szczęścia".
ObrazekKurwa.
ObrazekNie czuł zapachu marihuany, nie było dymu, więc najpewniej wzięła coś innego. Rozejrzał się po przebieralni, ale nie zauważył nic, co mogłoby sugerować co to było, ale też - jeśli miał być szczery - nie wiedział czego szukać. Białego proszku na półeczce? Opakowania od tabletki? Paragonu z, kurwa, nazwą substancji i ceną?
ObrazekNie mógł - nie - nie chciał zakładać, że wzięła coś naprawdę mocnego, więc uznał, że to pewnie jakiś imprezowy szajs, którego pełno na studenckich popijawach, a nie twarde prochy bliższe gwiazdom rocka. Raz, że nie wyglądało na to, by miała kasę na takie rzeczy, a dwa nadal wyglądała na dziewczynę, która po prostu lubi nieustannie pałać nieskończoną miłością do świata i mieć dobry humor. Takie rzeczy na ogół były mniej uzależniające niż alkohol. Może nie było źle.
ObrazekWziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze.
Obrazek-Jak długo będzie cię trzymać? - zapytał rzeczowo.
ObrazekNa odpowiedź musiał nieco poczekać, bo oto Halleluiah, w całej swojej beztrosce, zaczęła się przy nim rozbierać, by przymierzyć jeszcze jeden komplet ciuchów. Nie było w tym już zakłopotania z jego strony, raczej zrezygnowane pogodzenie się z faktem, że takich scen jeszcze się naogląda. Zdał sobie sprawę, że najpewniej nie zabraknie też takich, gdzie będzie musiał targać ją do łóżka, by nie spała na łazienkowych kafelkach.
ObrazekZ chłodną determinacją pomógł jej ściągnąć koszulkę i przymierzyć ubrania, za które za chwilę miał zapłacić. Przed nimi jeszcze buty i płaszcz. Dadzą radę. Chyba.
Obrazek-Następnym razem poczekaj do końca pieprzonych zakupów, Halleluiah - nie dało się nie usłyszeć rezygnacji w jego głosie.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”