WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pochodzący z łaciny termin migracja [łac. migratio 'przesiedlenie'] oznacza w najprostszym rozumieniu, przemieszczanie się ludzi w obrębie kontynentów, krajów czy też regionów. Migracje można podzielić ze względu na zasięg, przykładowo wyróżniamy:
  • migracje wewnętrzne – przemieszczanie się ludności w granicach państwa,
    migracje zewnętrzne – przemieszczanie się ludności z jednej jednostki administracyjnej do innej.
Teddy tej nocy wyróżniłaby jeszcze jedną opcję: migracje domowe – przemieszczanie się ludności szkraba w obrębie swojego domu Prestona.

Przemieszczanie się ludności to całkowicie naturalne zjawisko, jej nasilenie może nastąpić m.in. z przyczyn złej sytuacji gospodarczej łóżkowej w miejscu zamieszkania sypialni mamy lub sytuacji politycznej nie odpowiadającej migrującym np. kiedy opór stawiany przez władzę (czyt. mama buntująca się przed spaniem na ziemi) doprowadza cię do skraju wyczerpania i postanawiasz przejąć łóżko kogoś, kogo uważasz za łatwiejszy cel.

I tak oto, po długotrwałych próbach skopania z łóżka matki, która i tak już w akcie desperacji spała na jego skraju, Aurora poddała się. Teddy odetchnęła z ulgą zapadając (nareszcie!) w sen; co prawda wciąż czujny, ale…pf! Jednak nie na długo. Dziwny szelest sprawił, że uniosła na milimetr głowę i nasłuchiwała.

Tup, tup, tup…

Dźwięk dziecięcego stąpania po podłodze postawił ją na równe nogi, ale trzylatki to jednak zwinne bestie! A jaki słuch mają dobry?! Aurora szybko zrozumiała, że mama wie o ucieczce, dlatego przyspieszyła kroku i nim Dory dobiegła do drzwi, ta spryciula już otwierała po omacku te, które należały do sypialni Prestona. Ciemność jej nie przerażała, gniew matki najwyraźniej też nie.
— Wracaj tu, ale już! — szeptem wypowiedziane na tyle groźnie na ile potrafiła, niestety nawet to nie pomogło. Mała tylko zerknęła na nią ukradkiem i wtargnęła do sypialni pakując się na łóżko mężczyzny. Kiedy i ona dobiegła do pokoju, Aurora już…

… niemożliwe.
Dolittle pewna była, że kiedy wejdzie do pokoju jej oczom ukaże się kolejna próba przejęcia łóżka, za pomocą solidnych kopnięć. Nic dziwnego, że przystanęła jak zamurowana, kiedy dostrzegła swoją córkę zwiniętą w kłębek i przytulającą Prestona.
— Skarbie chodź, zanim obudzisz wujka — błagała cicho, byle tylko go nie zbudzić. Czy mała chciała współpracować? Oczywiście, że nie i sięgając po grubszą broń wyciągnęła rączki ku mamie, by położyła się razem z nią, a usta wygięte w podkówkę świadczyły o tym, że odmowa przyjęta zostanie srogim płaczem.
I co miała zrobić?

Co robić?!

Im dłużej się ociągała, tym mała była bliższa płaczu i chyba w ostatniej możliwej chwili - kiedy jęk cichy z ust Aurory się wymsknął - położyła się obok nich.
— Ćśśśś, mama tu jest — wyszeptała, w myślach już szukając wytłumaczenia na to, jak u licha znalazły się w jego łóżku; choć po cichu liczyła, że uda się jej wymknąć z małą, gdy ta zapadnie w głębszy sen.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mieszkanie z Teddy i jej córką okazało się inne, niż sobie wyobrażał, nie gorsze lub lepsze, po prostu inne. Preston nie miał własnych dzieci, więc tak naprawdę nie wiedział czego się spodziewać. Z resztą nie chodziło tylko o dzielenie czterech ścian z małym dzieckiem, ale i o jego relację z Dorą, która balansowała na granicy między przyjaźnią, a być może czymś więcej. Z jakiegoś powodu nie chciał się jednak nad tym zastanawiać i niczego zmieniać. Z tego co widział, ona też czuła się w obecnej sytuacji w miarę dobrze. Jakoś poukładali sobie życie, jako bliscy, ale nie tak bliscy, współlokatorzy. On pełnił rolę wspierającego przyjaciela, był oparciem i stabilizacją dla Theodory i wujkiem dla Aurory i to odpowiadało chyba im wszystkim.
Czasami jednak, Preston czuł się w tym wszystkim samotny, jakby czegoś mu brakowało. Niby zdawał sobie sprawy o co chodzi, ale nie przepadał za dopuszczaniem do siebie tej myśli i byciem tym, któremu coś nie wystarcza. Chyba uważał to za samolubne, za pazerne - tak, jakby to, co ma, było nie dość dobre. To uczucie nie było jednak tak silne, jak obawa, że może to stracić. Ze Dora i Aurora będą chciały odejść, zniknąć z jego życia. A czy nie była to kwestia czasu?
Z takimi, podobnymi i wieloma innymi myślami kładł się wieczorem spać. Dziś czytał przed snem, aby czymś się zająć i zasnął z książką na klatce piersiowej, około dwudziestej drugiej, tak mocno, jakby przepracował fizycznie cały dzień. Może po prostu się starzał? Miał już swoje lata. Pewnie zanim się obejrzy, będzie kuśtykał o lasce, z włosami przyprószonymi siwizną (grunt, żeby nie wyłysiał). Nie chciałby dalej być wtedy sam.
Lampka nocna w dalszym ciągu bla włączona, a on przykryty do pasa spał w najlepsze, oddychając miarowo i głęboko, bez chrapania.
Na ogół miał całkiem twardy sen, chociaż nie aż tak, żeby nie obudził go czyjś dotyk. Tym razem nie obudził się gwałtownie, ze złym przeczuciem. Poczuł po prostu kogoś obok i powoli uchylił powieki, żeby zorientować się w sytuacji. Czy to Aurora? Nie odezwał się, dochodząc do wniosku, że najlepiej jak uda, że dalej śpi. Być może dziewczynka pomyliła łóżka i zaraz zorientuje się w sytuacji i wróci do mamy? A może chciała spać z nim, chociaż to by było niecodzienne, bo jeszcze się do tej pory nie wydarzyło. Zamknął więc oczy i już miał zapaść w dalszy sen, gdy usłyszał kroki Teddy. By pewny, że kobieta po prostu zabierze córkę z powrotem do łóżka, ale ku jego zdziwieni ta płożyła się obok. Może coś je wystraszyło? Uznał jednak, że skoro go nie obudziły, wołając na przykład o pomoc, to nic złego nie mogło się stać. Otworzył odrobinę jedno oko, aby tylko zerknąć krótko na to, co działo się aktualnie w jego łóżku. Lampka dalej była włączona, wiec mógł bardzo dobrze przyjrzeć się paniom, które aktualnie przejęły władzę nad jego łóżkiem. Dobrze, ze było duże i faktycznie mogło pomieścić całą ich trójkę. Walczył ze sobą, nie wiedząc czy wyjaśnić tę sprawę (dziś? jutro?) czy udać, że nic się nie stało i rano po prostu o niczym nie wiedzieć.
Po chwili musiał przyznać, ze całkiem milo było dzielić z kimś, bez żadnych podtekstów, łóżko, pierwszy raz od tak dawna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On zawsze był tym dobrym. Poznany z przypadku - bo gdyby nie Icarus, kto wie czy ich ścieżki by się skrzyżowały - lecz z własnego wyboru utrzymywany blisko. Był cholernie dobry, a na sercu jakoś tak cieplej i bezpieczniej się robiło, kiedy u jej boku stał. Był nie prosząc o więcej, choć dawał niekiedy (?! pf, zawsze! ) za wiele od siebie. Czy o to prosiła? Poniekąd tak, w końcu przed laty to do jego drzwi zapukała błagając o pomoc; wtedy jednak nie przypuszczała, że zabrnie to, aż tak daleko. Nie odtrącił jej, był przy niej nie wtedy, kiedy o to prosiła, ale też zawsze wtedy, kiedy sam tego chciał, a przecież widziała, że… chce. Wystarczyłoby jedno słowo, uwaga, mały sprzeciw i może w końcu zebrała w sobie wystarczającą ilość siły, by odciąć się od tego i radzić sobie w pojedynkę z dzieckiem. Nie była wcale taka bezbronna czy nieudolna, dałaby sobie radę, to pewne. Dlaczego więc jeszcze nie próbowała? Dlaczego wciąż tutaj była, tkwiła w tym układzie niejasnym, dla niektórych wydawać by się mogło, że nawet nieodpowiednim? Znając odpowiedź jednocześnie uzyskałaby też odpowiednie narzędzia do tego, by zrobić z tym raz na zawsze porządek, ale czy na pewno tego chciała? Nie wiedziała, a życie toczyło się dalej. Wróciła do miasta, poszukiwania mieszkania wydłużyły się - oczywiście z jej winy, ale on wcale na to nie narzekał, więc nic z tym nie robiła - praca mieszała się z przymusowym wolnym, bo mała znów przyniosła jakiegoś wirusa ze żłobka, w ten oto sposób dni kolejne uciekały, a oni tkwili w tym, co choć ładu i składu nie miało, jakoś funkcjonowało.
Jakoś niestety na dłuższą metę nie będzie nigdy wystarczające, dla niej, dla niego i dla Aurory. Wiedziała, że dzień w którym wszystko się zmieni w końcu nadciągnie. Znajdzie własny dom, a wujek już nie będzie stałą częścią tego nowego układu, co z całą pewnością nie spodoba się małej. Dzisiejsza noc uświadomiła Teddy, że sprawy zmierzają w niebezpiecznym kierunku; szczególnie teraz, kiedy mała wdarła się do jego łóżka bez zawahania, wtuliła się w najlepsze odnajdując w tym prostym geście niesamowity spokój. Potrzebowała tego, więc przemierzyła korytarz i po prostu to otrzymała. Sprawy skomplikują się, kiedy Preston nie będzie już na wyciągnięcie jej ręki… lecz czy naprawdę rozchodziło się tylko o Aurorę i przywiązanie, jakie odczuwała względem wujka?
Leżąc obok nich miała w głowie mętlik, w końcu zrozumiała, że tkwiąc w tym układzie pędzą po niewłaściwych torach w nieokreślonym kierunku, a wykolejenie się to tylko kwestia czasu. Dla dobra własnego i jego, a przede wszystkim Aurory, musiała coś z tym zrobić. Świadomość tego sprawiła, że poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku; jakby ukłucie żalu na myśl o tym, że musi zakończyć coś, co przecież teraz jest dobre. Im więcej się nad tym głowiła, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że wcale tego nie chce, ale dorosłość właśnie taka jest - trzeba robić coś, co niekoniecznie sprawia ci przyjemność.
Teraz jednak był środek nocy, a ona była zbyt zmęczona, by przeglądać dziesiątki ogłoszeń dotyczących wynajmu. Gładząc małą palcami po policzku obserwowała, jak jej oddech uspokaja się wpadając w stały rytm. Zasnęła, chyba wystarczająco twardo, by mogła wynieść ją z sypialni… lecz nie wyszła, a zamiast tego przeniosła swoją dłoń z dziecięcego policzka zbliżając ją do męskiej skroni. Była święcie przekonana, że twardo śpi, w końcu nawet nie drgnął, kiedy Aurora tutaj wtargnęła, a i tak na ułamek sekundy zawahała się. Dopiero po chwili przeczesała delikatnie kosmyki jego krótkich włosów, jednocześnie przełamując pewien schemat, ponieważ zawsze była bardzo powściągliwa wobec niego. Nie pozwalała sobie na coś podobnego, choć nie był to pierwszy raz, kiedy jej ręka rwała się do takiego prostego dotyku. Przez ostatnie lata czuła się jak ktoś, kto pozwolił sobie na zbyt wiele, wkraczając w jego życie już nie przez Icarusa, ale twarzą w twarz, prosząc o pomoc. Nadużyła jego dobroci na zbyt wiele sposobów i chyba w końcu dorosła do tego, że wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć - ten układ również. Chyba wizja tego końca sprawiła, że złamała się i ulegając pokusie zatrzymała swoją dłoń na jego szorstkim policzku, kciukiem nieprzypadkowo zahaczając o jego dolną wargę i…
...Aurora drgnęła, a spłoszona Teddy wycofała szybko swoją dłoń układając głowę na poduszce. Serce biło w dziwnym tempie, oddech przyspieszył, a na domiar złego ucisk w podbrzuszu nie ułatwiał sprawy. Zamknęła w oczy, naiwne wierząc, że uda się jej tutaj zasnąć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To niesamowite jakie zawiłe scenariusze pisze samo życie. Nie miał pojęcia jakim cudem to wszystko zabrnęło tak daleko. Chociaż czy było w tym coś złego? Przynajmniej z ich perspektywy, bo tylko oni najlepiej znali swoją relacje i intencje. To, co myślą o nim inni od zawsze nie miało znaczenia, nie przejmował się plotkowaniem sąsiadów czy współpracowników. To tylko gadanie, które póki co nie wyrządzało im krzywdy. Obydwoje byli wolnymi ludźmi, którzy dokonując wyborów, liczyli się z konsekwencjami, jakiekolwiek by nie były. W końcu tylko my sami odpowiemy pewnego dnia za nasze czyny. Preston miał wielkie serce i nie umiał przejść obojętnie obok przyjaciółki, która potrzebowała pomocy w wyjątkowo trudnej sytuacji. Krok po kroku, jeden dobry uczynek za drugim i stał się kimś, kto walczył o dobrobyt i bezpieczeństwo Dory, a potem też jej córki. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw i tego, że będzie się czuł z tym tak dobrze, mimo pewnych wyrzutów sumienia związanych z zaginioną żoną i poszukiwaniami, którym nie poświęcał już tak dużo czasu, jak wcześniej. Najpierw pomagał kobiecie głównie na odległość, a gdy wyraziła chęć przeprowadzki do Seattle, zaproponował jej mieszkanie u siebie, dopóki czegoś nie znajdzie. Czy tak nie było prościej? Nie musiała stresować się ramami czasowymi, terminami wiążącymi się z dopasowaniem wyprowadzki z wynajmem nowego mieszkania i innymi formalnościami, wiążącymi się ze zmiana miejsca. A może odwrotnie? Może to tylko komplikowało ich sytuacje, z czego nie zdawali, lub nie chcieli zdawać, sobie sprawy? Dla niego była to namiastka rodziny, którą zawsze chciał stworzyć, ale nie dostał szansy. Mimo, że Dora nie był jego żoną, a Aurora córką, to będąc w ich życiu czuł się potrzebny i kochany, nawet jeśli jedynie miłością platoniczną. W końcu Teddy zdawała się również nie być mu przeznaczoną, w końcu to Icarus był ojcem jej dziecka, nie on.
Powstrzymał się od uśmiechu, zdając sobie sprawę, że Aurora właśnie zasnęła w niego wtulona. Dziewczynka skradła jego serce już krótko po urodzeniu. Nie raz z nim spała, ale zazwyczaj zdarzało się to, gdy zasypiała w ciągu dnia, podczas wspólnego oglądania bajek lub czytania książek dla dzieci. Kilka razy nawet zasnął razem z nią, znużony czytaniem po raz któryś z rzędu o przygodach świnki Peppy. Nigdy jednak nie wymykała się w środku nocy, aby zakradać się do jego łóżka, to była premiera. Nie zaskoczyło go to jednak, a nawet zrobiło mu się przez ten gest wyjątkowo miło. Tego, co wydarzyło się później nie spodziewał się jednak ani trochę. Najpierw poczuł dotyk na głowie, jakby ktoś bawił się jego włosami. Potem ciepło dłoni na policzku. Zamarł, a nawet na moment przestał oddychać. Nie był pewny czy to jawa, czy przed chwilą zasnął i to mu się śni. Czy to dotyk Dory czy Tessy? Czy to się dzieje teraz czy to wspomnienie z przeszłości? Dziewczynka się poruszyła, a chwilę później on otworzył powoli oczy. Zobaczył Teddy, leżącą z brzegu, za Aurorą. Nie rozumiał tego gestu, ale z jakiego powodu nie chciał się przyznawać, że o nim wie. Uśmiechnął się tylko lekko, jakby sennie.
Nie mogłyście spać?— szepnął, aby nie obudzić dziewczynki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy opuszczała koniec świata nie sądziła, że stanie się samotną matką. Aurora miała ojca, lecz Icarus był skupiony na pracy do tego stopnia, że przez większość czasu czuła się jakby była w tym rodzicielskim układzie sama. To nigdy nie było jej marzeniem, ale każda chwila spędzona z córką uświadamiała ją, że nie chciałaby cofnąć czasu. Może mogłaby żyć inaczej, ale dzięki niej wiedziała, że niczego nie traci. Mała wniosła do jej życia tak wiele radości, że z perspektywy czasu te wszystkie nieprzespane noce i wylane łzy chowały się w cieniu, a było ich wiele. Preston coś na ten temat wiedział, począwszy od pamiętnego dnia, kiedy zapukała do jego drzwi kompletnie roztrzęsiona. Wtedy nie potrafiła zaakceptować kolejnej wielkiej szansy Icarusa i podjęła jedną z trudniejszych decyzji - nie będzie go mieszać w ojcowskie sprawy. Słynne poradzę sobie sama skończyło się na jak uzależniająca stanie się jego obecność. Był dobry zbyt dobry dla niej, choć nikt tego od niego nie wymagał. Był pierwszym mężczyzną, który skradł serce Aurory. Był przy nich - z dobroci serca, a nie przymusu. To dlatego tak ciężko pogodzić się ze świadomością, że pewien okres w ich życiu dobiega końca, a dzień w którym Teddy musi stanąć na nogi zupełnie sama zbliża się nieuchronnie. tym, że szukała pomocy u przyjaciela, nie zdając sobie wtedy sprawy, jak wielkie serce ma Preston i Cholernie ciężko, ponieważ przez ostatnie trzy lata, każdego dnia po trochę, przywiązywała się do Coldwella. Do tego stopnia, że teraz leżąc tuż obok czuła się jak wariatka, dłoń ku niemu wyciągając i dreszcz przyjemny wyczuwając, gdy na jego policzku przystanęła. Choć krótka to chwila była, wniosła tak wiele emocji, że wszelkie próby oszukiwania się, że to nic takiego, zanikały pod wpływem przyspieszonego rytmu jej serca i palących rumieńców na policzkach.
Oddychaj.
Powtarzała sobie w myślach, kiedy leżąc na poduszce próbowała zasnąć, a gdy już w pewien rytm wpadła usłyszała męski głos. Serce znów jakby mocniej zabiło, a ona z trudem przełknęła ślinę. Zastanawiała się nad tym, jak długo już nie śpi i czy przypadkiem swoim gestem go nie zbudziła. Nieśmiało uniosła powieki zerkając na Prestona, lecz jego delikatny uśmiech uciszył na moment wszystkie obawy. — Aurora miała z tym problem — wyszeptała nie mogąc wyjść z podziwu, że teraz tak słodko śpi. — Początkowo próbowała przejąć moje łóżko metodą wielu kopnięć, a później uznała, że tutaj będzie jej najlepiej — i miała rację. Ten spokój wymalowany podczas snu na dziecięcej twarzy był dowodem na to, jak bezpiecznie czuła się u jego boku.
— Przepraszam.
Za co właściwie? Za wtargnięcie do łóżka późną nocą, czy za samą pobudkę? Za tamten gest, który prawdopodobnie przespał? Czy za kilkuletnie mącenie w życiu, które już dawno mógłbyś sobie z kimś ułożyć? Za...
Za wszystko… przepraszam.
— Nie chciałam cię obudzić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko, co działo się przez ostatnie lata było dla niego trochę jak sen. Szczególnie po okresie żałoby, jaką przeżywał każdego dnia od zaginięcia żony. Nie wierzył, że jakoś się ułoży, ciągle czekając na jej powrót. Może wręcz nie pozwalał sobie na to, aby się ułożyło, widząc i dopuszczając do siebie tylko i wyłącznie jeden scenariusz. Taki, że ona wróci i ponownie stworzą szczęśliwą rodzinę. Tylko czy to nie było naiwne i wręcz już żałosne? Minęło ponad dziesięć lat, a on wcale nie młodniał. Czy popełnił błąd? Czy stracił tylko czas?
Dopiero od niedawna takie i podobne myśli zaczęły przychodzić mu do głowy i spędzać sen z powiek.
Pomoc Teddy i Aurorze sprawiała przynajmniej, że czuł się użyteczny i czuł, że żyje. Co robiłby bez nich, jako samotny i smutny wdowiec, który nie potrafi zrozumieć, że jak tak dalej pójdzie, to umrze sam, w pustym domu, wspominając tylko swoją tragedie i niedole? Umrze z poczuciem, że nawet własna żona go nie chciała.
Zerknął krótko na Aurorę, która spała spokojnie przy jego boku. Tylko czy bawienie się w dom, tak beztrosko i bez myślenia, co będzie dalej, było dobrym posunięciem? Czy tak robią dorośli, odpowiedzialni ludzie? Co dawało mu podniosłe uczucie bycia czyimś bohaterem, bez konkretnych postanowień, bez jakichkolwiek zobowiązań? Czy robił to dla nich, czy tak naprawdę dla siebie? Jeżeli dla siebie, to jak bardzo samolubny był?
Czuł to, co nieuchronnie się zbliżało, tak samo jak czuła to Dolittle i przyjdzie w końcu moment, w którym albo ona, albo on, nie wytrzymają tej presji i to skonfrontują. Jakie mieli opcje? Rozstać się albo? No właśnie, albo co?
Spojrzał na kobietę i uniósł jedną z brwi w odrobinę zabawny sposób.
Chyba obie miałyście problem — odparł żartobliwie. W końcu obydwie leżały plackiem w jego łóżku, gotowe do spania. — Z tego co widać faktycznie dobrze jej tutaj — przyznał, starając się nie poruszyć na tyle, aby obudzić dziewczynkę. Uśmiechnął się lekko, słysząc przeprosiny.
Nie masz za co przepraszać.
Po chwili zastanowienia postanowił dodać coś jeszcze:
Z resztą to nie ty mnie obudziłaś, tylko Aurorka i to z nią się jutro policzę.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, powstrzymując od cichego śmiechu. Z jakiegoś powodu nawet podobała mu się ta sytuacja, mimo że może była niecodzienna. Podejrzewał, że Teddy jest po prostu bardzo niezręcznie, a jednocześnie czuje się na tyle odpowiedzialna, żeby zostać, zamiast wykorzystać sytuację i przespać spokojnie noc w swoim łóżku, bez kopniaków.
Zerknął na zegarek, który wskazywał prawie jedenastą w nocy. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
Masz ochotę na lampkę wina czy może idziemy spać dalej? — spytał z łobuzerskim uśmiechem. Gdy kot śpi, myszy harcują, tak?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Teddy podobnie jak Preston przybrała postawę oczekującą, lecz na co właściwie? On łudził się, że nastanie taki dzień, w którym przywita ponownie swoją żonę. Ona z kolei miała nadzieje, że Icarus któregoś pięknego dnia opamięta się i dostrzeże co stracił na rzecz pracy. Nie przewidzieli tylko jednego, że podczas tego oczekiwania narodzi się między nimi więź, która choć była niejasna trzymała ich blisko siebie. Początkowo Dolittle nie zdawała sobie z tego sprawy, lecz w ostatnich tygodniach coś się zmieniło, a ona na każdym kroku potrafiła złapać się na myśleniu, którego już nie można było niewinnie podciągnąć pod przyjacielską pomoc. Właśnie stąd w dużej mierze wynikała panika, dotycząca braku własnego mieszkania, która rozpętała się w jej myślach. Czy nie przesadziła z nadużywaniem jego gościnności? Czy nie za wiele od niego brała, nie dając niczego w zamian? Wprawdzie nie zdawała sobie sprawy z tego, że w jakiś pokręcony sposób nadawała mu sens i jedyne co do siebie dopuszczała to myśl, że zajmuje kluczowy okres jego życia, jednocześnie nie będąc pewna tego, czy ma coś więcej do zaoferowania. Czas uciekał, a Teddy dopiero dziś zrozumiała jak bardzo samolubna była wobec niego i wobec córki. Mała wprawdzie potrzebowała męskiego wzorca, ale takie przywiązanie z biegiem czasu mogło stać się niebezpieczne. Niekiedy zachowywali się jak para wychowująca razem dziecko, ale Preston nie był ojcem Aurory i nie miał w obowiązku poczuwać się do tej roli nawet jeśli wielokrotnie dał jej namiastkę tego, jaki powinien być tata. Ona z kolei miała prawdziwego tatę, ale była zbyt mała by zrozumieć to, co wokół niej się dzieje. Icarusa nie było przy niej podczas wielu ważnych momentów i pierwszych chwil, z kolei Coldwell towarzyszył jej nie tylko podczas wybuchów radości, ale w chwilach smutku i teraz nawet podczas snu. Przywiązanie było naturalną koleją rzeczy i nic dziwnego, że Dolitte odczuwała przerażenie na samą myśl, że jest już za późno na bezbolesne zdystansowanie się. Ba! Strach obleciał ją, kiedy uświadomiła sobie, że to ostatni dzwonek, a ona wcale nie chce tego robić.
— Nieprawda! — szeptem oburzenie swe próbowała zademonstrować, śmiejąc się delikatnie. — Sam miałbyś problem, gdyby skopała cię tak jak mnie — jednak ona wolała się z nim przytulać, huh — ale widzę, że ty masz jakieś specjalne względy — czy była zazdrosna? Odrobinkę, ale w nieszkodliwy sposób, czego potwierdzeniem było rozbawienie malujące się na jej twarzy.
Och, mam za co. Wiem, że mam…
Myśl ta spokoju jej nie dawała, lecz nie upierała się jedynie przytakując. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego co powiedział. Chwila, moment. Jak to Aurora? Zmieszała się lekko, co zauważyć mógł nawet w tym przyćmionym świetle i choć tematu drążyć nie zamierzała, zastanawiała się czy wiedział, że ona za czułym gestem stała, czy może z góry Aurorę o to posądził.
— Tylko w ramach zemsty nie wybudź jej z popołudniowej drzemki, bo będziesz przez resztę dnia ten dramat znosił sam — pogroziła z rozbawieniem, przymykając leniwie powieki. Była zmęczona, a jednocześnie czuła, że ponowne zaśnięcie będzie graniczyło z cudem. Pewnie próbowałaby mimo wszystko, gdyby nie jego słowa. Ponownie spojrzała na niego, a jej spojrzenie mówiło tyle co: dwa razy nie musisz proponować.
Teraz kiedy wymówiłeś na głos dwa magiczne słowa — lampka wina — nie będę w stanie zasnąć przed spróbowaniem — narobił jej ochoty, dlatego zamiast ułożyć się wygodnie próbowała jak najostrożniej zsunąć się z łóżka, by nie zbudzić córki. Miała łatwiej, bo przylepa zdecydowanie bardziej przylgnęła do Prestona. Przystanęła przy drzwiach zerkając na jego próby wygramolenia się z łóżka i przez ułamek sekundy nie katowała się w myślach za to, że ten widok rozczulał jej serce… że mogłaby tak...ugh, nie powinna.
Odruchowo - ponieważ nocą porą tak już miała odkąd Aurora przyszła na świat - na paluszkach podreptała do kuchni, gdzie wsunęła się na kuchenny blat, jakby był idealnym miejscem do nocnych schadzek i siedząc na nim sięgnęła po szkło znajdujące się w półce, nieco nad jej prawym ramieniem. Mając je w ręku pomachała do zbliżającego się Prestona, na znak by szykował wino. Kto wie ile mają czasu, w końcu mała mogła zorientować się w każdej chwili, że kogoś jej brakuje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnął się, znowu słysząc o kopaniu. Prawdopodobnie, gdyby mała postanowiła skopać jego, zamiast swojej mamy, nie należałoby to do najprzyjemniejszych procesów, ale postarałby się znieść to jak mężczyzna. Może pozwoliłby się kopać albo zsunął by się na podłogę by tam spać, co rano objawiłoby się uczuciem niewyspania i poobijania. Znaczyłoby to, że tak, miałby problem.
Ciekawe na jak długo — zauważył, unosząc lekko brwi. Tak to jest z nowościami, że są atrakcyjne, że się o nie dba, ale to też nie trwa wiecznie. Nowe rzeczy, doznania, z biegiem czasu stają się stare, nudne i można spokojnie zacząć je kopać. Tak też będzie wcześniej czy później z Prestonem. O ile Teddy się nie wyprowadzi. Ta myśli ukłuła Coldwella prosto w serce. Dawno czegoś takiego nie czuł. Nie chciał żeby tak to się skończyło, żeby Aurora go zapomniała… Żeby Dora go zapomniała. Czy oznaczałoby to po prostu, że nikt już by o nim nie pamiętał? Taka perspektywa była dla mężczyzny czymś, z czym na sto procent nie chciał się zmierzyć. Może powinien znaleźć w sobie siłę lwa i coś z tym zrobić? Zrobić coś, żeby Teddy nie chciała odejść, żeby nawet o tym nie myślała.
W tym wszystkim nie zauważył, że w jakiś sposób przyznał się, że to Aurora obudziła go swoją nocną wędrówką, a dokładniej tym, że się do niego przytuliła, a nie Teddy swoim dotykiem, co oznaczało, że wiedział o jej geście. Dopiero też zdał sobie sprawę, że ona się tak naprawdę wprost do tego przyznała. Nie ciągnęła jednak tego tematu, to i on do niego nie wracał.
To byłby strzał w kolano — przyznał, na pewno nie chcąc znosić marudnej, niewyspanej Aurory. Kochał ją, ale czasami dziecięce zachowania potrafiły być nieznośne i męczące.
Ucieszył się, że kobieta przystała na jego propozycje i to całkiem ochoczo. Wcześniej, jak Aurora była młodsza, raczej sobie na takie rzeczy nie pozwalali. Teraz sprawa miała się inaczej, chociaż dalej nie były to częste praktyki, a butelka wina potrafiła czekać na nich całymi tygodniami. Zanim jednak pozwoli sobie na odrobinę tego luksusu czekało go nie lada zadanie. Musiał w taki sposób opuścić łóżko, aby nie obudzić dziewczynki, która na nim spała. Było to trudne o tyle, że było w niego wtulona. Zsuwał się milimetr po milimetrze, starając się z drugiej strony podsunąć Aurorze poduszkę w taki sposób, aby dalej zdawało jej się, że się do niego tuli. Czy to zadziała? Chyba się dopiero przekonamy. W końcu zsunął się z łóżka na podłogę, oddychając ciężko. Misja zakończona powodzeniem (póki co).
Narzucił na siebie szlafrok, po czym zadowolony ze swojego osiągnięcia, ruszył do kuchni.
Za co pijemy? — spytał, otwierając szufladę, by wyciągnąć z niej korkociąg. Korek nie stawiał większych oporów, więc już po chwili kieliszki wypełniła ciecz o barwie szkarłatnej czerwieni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Błagam… ona jest totalnie zauroczona tobą! — i dla Teddy nie było to żadnym zaskoczeniem. Nawet jej robiło się cieplej na sercu, kiedy widziała jakie ma podejście do Aurory, kiedy wspólnie spędzali czas. — Może i ma swoje humorki, ale nie sądzę by w najbliższym czasie groził ci upadek z podium ulubieńców — wyszeptała nie kryjąc uśmiechu. Dolittle zresztą sama podzielała odczucia córki, tylko z dystansem podchodziła do ujawniania ich na światło dzienne. Sama tego nie rozumiała, więc mieszanie jemu w głowie i narażenie na szwank ich relacji nie było… tego warte? A może było, ale nie miała pewności, a tym bardziej odwagi by zaryzykować. Tamtego dnia, kiedy zapukała do jego drzwi, nawet przez myśl jej nie przeszło, że przyjaciel Icarusa stanie się jej przyjacielem. Owszem, już wcześniej mieli dobry kontakt, ale zawsze gdzieś w tle widniała metka przyjaciela jej ukochanego. Teraz nawet nie pamiętała momentu w którym ta granica się zatarła. To nie była konkretna godzina lub dzień - to był proces. On wciąż trwał, a w jego czasie oni się zmieniali. Ich relacja również. Początkowo była skołowana i przerażona, że zostanie ze wszystkim sama. Potrzebowała pomocy i wsparcia, ale była też przekonana, że to tymczasowe rozwiązanie i lada moment jakoś stanie na nogi, weźmie się w garść i poradzi sobie. Nie miała wyjścia… ale z biegiem czasu zamiast oddalać się od niego, zbliżała się i nie była taka pewna, czy dalej chce podziękować mu za wszystko i ruszyć własną drogą. Ba! Teraz nie była pewna, czy to w ogóle możliwe. Możliwe? Nie chodziło przecież o dzień, tydzień czy miesiąc. Minęły lata, niecałe trzy, ale to już wiele. Po tym wszystkim co przeżyła z Prestonem nie potrafiłaby podziękować i zniknąć z jego życia… nie chciała znikać. Nie chciała jego wymazać i gdyby tylko wiedziała, że on może obawiać się takiego scenariusza z pewnością wybiłaby mu to z głowy.
Czemu bycie dorosłym jest takie skomplikowane?
Nie było dobrych odpowiedzi, ale wciąż mieli wino.
Kiedyś częściej po nie sięgała, ale to zanim odkryła, że nosi w sobie dziecko. Wino do kolacji, obiadu - taka niewielka lampka, do smaku czy jak to mówią - dla lepszego trawienia. Nieco więcej niż lampka do wieczornych seansów filmowych i jedynie sporadycznie winne szaleństwo. Odkąd na świat przyszła Aurora nie miała zbyt wielu okazji, by pozwolić sobie na taką drobną przyjemność i właśnie dlatego dzisiaj nie potrafiła sobie odmówić… a właściwie jemu.
— Za co? Dobre pytanie… — ogrom marzeń, wiele celów, multum zaliczonych niepowodzeń. Miała co sobie życzyć, a jakimś cudem zabrakło jej słów. Dopiero po chwili zastanowienia odparła. — Ja życzyłabym sobie tego, by młoda nie przywlekła kolejnego wirusa do mieszkania, bo te żłobkowe zarazki w końcu nas wykończą w końcu… — wyznała pół żartem, pół serio. Zaśmiała się lekko, lecz po chwili spoważniała zerkając niepewnie na Prestona. —...albo za powodzenie w szukaniu mieszkania, bo… — optymistyczny ton zabrzmiał nieco fałszywie, a ona nie chciała zostać źle odebrana; prawda była taka, że wcale nie chciała się stąd wyprowadzać, a zarazem całym ciałem czuła, że powinna — już zbyt długo siedzimy ci na głowie — wyjaśniła ciszej. — A ty za co chciałbyś wypić? — zapytała licząc, że znajdą coś, co zadowoli ich dwoje. A może miała nadzieję, że gdzieś między słowami da jej do zrozumienia, czy pora spiąć pośladki i się wynieść, czy może wręcz przeciwnie? Wciąż miała to dręczące poczucie, że nadmiernie wykorzystuje jego dobroć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jakiegoś powodu pochlebiało mu, że jest ulubieńcem Aurory. Czuł się z tym dobrze, bo i ona była jego ulubienicą, a jak osoby na których ci zależy akceptują cię i lubią, to jest to jedno ze spełnionych marzeń. Poza tym, to był kolejny (bardzo ważny) powód, dla którego Preston nie chciał, żeby cokolwiek się zmieniło - mogłoby to oznaczać, że przestanie być ulubieńcem Aurory. Może nie było dużego prawdopodobieństwa, że zostanie nim na zawsze, ale chciał postarać się wydłużyć ten okres jak najbardziej.
Uśmiechnął się lekko, widzą że Teddy faktycznie ma ochotę na wino i to po niej widać. Sam również bardzo chętnie skosztuje wina, chociaż napiłby się też odrobiny szkockiej, ale na to będzie jeszcze kiedyś inna okazja. Czuł się wyjątkowo rześki jak na kogoś, kto został prawie w środku nocy prawie brutalnie obudzony. Patrzył na chwilę na kobietę, zastanawiając się jak by to było, gdyby to nie Icarus był ojcem Aurory, a on. Nie przyznałby się oficjalnie do takich myśli, nawet przed samym sobą trudno mu było się do tego przyznać. W końcu Icarus był jego najlepszym przyjacielem, a Teddy byłą dziewczyną Icarusa i matką jego córki. Sytuacja była niezręczna, napięta, niesprawiedliwa i Preston miał wrażenie, że również bez wyjścia - takiego wyjścia, które by wszystkim przypadło do gustu.
Parsknął krótkim śmiechem, słysząc jej pierwszy toast. Miała rację. Te wszystkie choróbska i przeziębienia, które Aurora przynosiła ze żłobka, a oni musieli przechodzić je wraz z nią, były już powoli nie do wytrzymania. Dzieci chłonął wszystko niczym gąbki.
Masz rację, to że obecnie wszyscy jesteśmy zdrowi i to od prawie całego tygodnia jest jakimś małym cudem — odparł żartobliwie, wznosząc powoli kieliszek z winem. Wtedy padła druga propozycja toastu, która spodobała mu się dużo mniej. W zasadzie w ogóle mu się nie spodobała. Nie był pewny jak to skomentować, więc mina nieco mu zrzedła. Jak stanowczo zaprzeczy, że siedzą mu na głowie i oświadczy, że wolałby, aby zostały, to Teddy może zrobić się niezręcznie, bo uzna że na nią naciska i próbuje zmienić jej zdanie na siłę. Jeżeli jednak przyzna jej rację i uzna, że szukanie mieszkania to dobry pomysł, to też zrobi się jej niezręcznie, może nawet przykro i nie dość, że pewnie postara się o jak najszybszą wyprowadzkę, to jeszcze ich kontakty staną się dużo chłodniejsze, niż są teraz. Co zrobić?
Szukasz mieszkania? — wyrwało mu się. Chciał wiedzieć na czym stoi. Poczułby się potwornie, gdyby nagle oznajmiła mu, że za na przykład tydzień się wnosi, bo znalazła coś odpowiedniego. W pewnej chwili zdał sobie sprawę, że w zasadzie Teddy teoretycznie szuka mieszkania odkąd się do niego wprowadziła - w końcu cała sytuacja miała być przejściowa. Oznaczało to, że umówili się zgodnie iż ona tego mieszkania będzie szukać. Dlaczego więc jak debil właśnie o to spytał? Obnażył się, zdradził swoje obawy i teraz ona już wie. Odchrząknął krótko, po czym ponownie wzniósł kielich. — Za zdrowie nasze, Aurory i wszystkich w żłobku — powiedział, starając się brzmieć zabawnie, po czym napił się dużego łyka trunku. Musiał się szybko napić, po prostu musiał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na wieść o ciąży zupełnie inaczej wyobrażała sobie przyszłość z dzieckiem, ale wtedy jeszcze naiwnie wierzyła w to, że uda się jej cokolwiek zmienić w Icarusie. Niestety czas tylko pokazał w jak wielkim błędzie była i jedyne co jej pozostało to sprostać samotnemu macierzyństwu. Z całą pewnością byłoby jej o wiele ciężej, gdyby nie Preston i jego pomocne dłonie. Niekiedy - choć otwarcie nigdy tego nie przyzna - zastanawiała się, co gdyby to on był ojcem...a później szybko karciła się za tę myśl, ponieważ Aurora była perfekcyjnym dziełem Icarusa i nawet jeśli popełnił szereg błędów i zranił ją niejednokrotnie, tego się nie wyprze.
— Małym? Raczej ogromnym! Nie czarujmy się, za parę dni pewnie znów czeka nas zatokowa klęska lub kaszel nie z tej ziemi lub - o zgrozo! - dwa w jednym — czy uważała się za proroka? Nie, ale z doświadczenia wiedziała już, że to szczęście nie potrwa zbyt długo. Aurorę czekała jeszcze długa droga zdobywania odporności, zresztą jak się okazało Teddy również. Dopóki mała nie zaczęła chorować Dolittle na długi czas zapomniała jak to jest zmagać się z chorobą, ale teraz chyb nadrabiała te wszystkie lata podczas których szczyciła się swoją odpornością, ponieważ za każdym razem złapała coś od córki. Toast wymierzony w tym kierunku był wręcz wskazany, pomimo tego pokusiła się, by wspomnieć o alternatywie, która nie powinna być dla nich taka straszna, a jednak… była ciekawa jak Preston zareaguje. Jej badanie gruntu nie zaowocowało wielkim odkryciem, ponieważ nie zdradził swoim zachowaniem zbyt wiele. No może jego nagłe pytanie odrobinę ją zaskoczyło, skoro odkąd postawiła nogę w jego mieszkaniu zarzekała się, że niebawem znajdzie sobie coś własnego.
— Nie — wyrwało się jej znienacka — znaczy się tak, tak...nie...nie wiem? — skrępowana uśmiechnęła się delikatnie, jakby próbowała dać mu do zrozumienia jak bardzo jej głupio z tego powodu. —Chyba już powinnam, co nie? — dodała niby żartobliwie, chociaż oboje wiedzieli, że gdyby trzymała się pierwotnych ustaleń, to już dawno mieliby to z głowy i nie żyliby w jednej wielkiej niewiadomej. Nie była też pewna jak Coldwell podchodzi do sprawy, bo kilka minut wcześniej była przekonana, że odlicza czas do jej wyprowadzki, a teraz? Jego zaskoczenie kryjące się w krótkim pytaniu było odrobinę mylące.
— Zdrowie — przytaknęła upijając solidnego łyka wina, ale nawet to nie pomogło przełknąć tego skrępowania i lekkiej dezorientacji, a prawdę mówiąc Teddy kiepsko znosi takie sytuacje.
— Muszę się do czegoś przyznać — wyrzuciła z siebie, gdy tylko przełknęła alkohol. Palcami sunęła po brzegach lampki, zamiast spoglądać na Prestona, bo zwyczajnie było jej wstyd, że tak go wykorzystuje szmat czasu. — Wiem, że szukam swojego mieszkania odkąd przekroczyłam próg tego, ale prawda jest taka, że nawet nie przeglądałam ofert. Znaczy się trochę oglądałam, ale chyba bardziej by uspokoić swoje sumienie, że niby próbuję, ale nie wychodzi — głupi nie był, pewnie o tym wiedział, ale umowę mieli inną, więc czuła potrzebę wytłumaczenia się. — Chyba trochę wykorzystałam fakt, że Aurorze jest tutaj dobrze, zresztą mnie też i tak jakoś… i chyba, no wiesz, przepraszam? Trochę zbyt dosłownie przyjęłam sobie do serca twoje słowa — czuj się jak u siebie, huh? No to się poczuła.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”