WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

restauracja wegetariańska

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miał dość ważne spotkanie, teoretycznie całe jego życie opierało się na spotkaniach z producentami czy z osobami, które mogą mu pomóc w jego karierze aktorskiej i nawet gdy zaczynało go to powoli męczyć to robił dobrą minę do złej gry. Co w takim życiu było złe? Tak naprawdę to wszystko, zwłaszcza ta presja żeby przed kamerami być najlepszym i wypaść jak najlepiej, chciał żeby rodzina była z niego dumna, ale z drugiej strony chciał od tego wszystkiego odetchnąć. Zdystansować się i zrelaksować, może nawet zabawić czy odnaleźć inny sens w swoim życiu. Wiedział jednak, że tak szybko aktorstwa nie odpuści, bo wbrew wszystkiemu co mówił o tym zawodzie to uwielbiał go i by jego pasją już od małego. Ten dreszczyk emocji kiedy możesz się wcielić w kogoś innego, wejść w skórę swojej postaci i przeżyć to co ona. Nic dziwnego, że tak bardzo się przykładał do swoich ról, nie był przecież byle kim a nazwisko Barnett zobowiązywało do wielkich czynów.
Wystukiwał jakiś nieznany rytm na blacie swojego stolika czekając na konsultanta, który albo zapomniał o spotkaniu albo sobie leciał z nim w kulki a Raphael był człowiekiem, który nie lubił kiedy ktoś go ignorował czy nadużywał jego dobroci. Szanował innych i zawsze był przed czasem więc takiego szacunku oczekiwał od drugiej strony, ale chyba tutaj się jej nie doczeka. Westchnął rozglądając się trochę znudzonym wzrokiem po drogim lokalu, nawet jeszcze nic nie zamówił, jak ten kretyn nie pojawi się w ciągu 10 minut to zapewne zamówi sobie coś na wynos i wróci do domu. Nawet mówił sobie w myślach, że wystarczy mu pięć minut żeby to zrobić kiedy jakiś Gregory został zapowiedziany i przy fortepianie usiadł blondyn, ze swojego miejsca Barnett miał idealny widok na jego sylwetkę, siedział ten do niego bokiem więc nie do końca widział jego twarz czy pojawiające się na niej emocje. Nie wiedział jednak czemu to właśnie ten mężczyzna przyciągnął jego uwagę, a nie jakaś ładna kelnerka, która akurat mijała jego stolik i rzuciła mu zalotne spojrzenie. Nie dzisiaj mała..
Kiedy ten kończył grać mimowolnie Barnett dźwignął się ze swojego krzesła i skierował w jego stronę kroki z delikatnym uśmiechem na ustach. Oparł się nonszalancko o fortepian, a raczej o jego bok przenosząc spojrzenie tym razem na twarz siedzącego przy nim mężczyzny.
- Można wiedzieć co takiego zagrałeś przed chwilą? - oczywiście poczekał do momentu aż ten skończy i kiedy otworzył oczy mógł ujrzeć czujne spojrzenie czekoladowych oczu, które wpatrywały się w niego uważnie. Od Raphaela zawsze biła ta cholerna pewność siebie, nawet teraz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Otworzył wolno oczy i jedną z pierwszych rzeczy, które zobaczył, był nieznajomy przystojny mężczyzna. Biła wręcz z niego pewność siebie i coś jeszcze. Coś specyficznego, co pewnie sprawia, że nie jedna pani nie potrafi mu odmówić. Nieznajomy wydawał się doskonale zdawać sprawę ze swego uroku osobistego, charyzmy, która mogła załatwić mu bardzo wiele rzeczy... tak jak teraz zagwarantowała mu lekki, niewinny i bardzo nieśmiały uśmiech pianisty. Nie był zawstydzony pytaniem, czy uwagą, którą został chwilowo obdarowany przez nieznajomego. Nie raz występował przed szerszą publicznością, głównie w filharmoniach. Nie bał się tego, że ktoś go obserwował, czy podziwiał jego grę. Bo przecież tylko na tym skupiali się słuchacze? Prawda? Tylko i wyłącznie jego talent i umiejętności! Kiedy grał zupełnie odsuwał samego siebie jako mężczyznę, uznawał naiwnie i bardzo niewinnie, że pozostaje jedynie artystą, narzędziem w "rękach" swego talentu, sposobem na wyrażenie piękna muzyki.
-Na początku cover piosenki Alana Walkera Faded, a potem klasyka czyli fragment Księżycowej Sonaty Beethovena. - wolał podać tytuły obu utworów, które zagrał skoro i tak była krótka przerwa przed następnym pianistą. Jeden dzień, zatem każdy zaproszony chciał się popisać swoimi umiejętnościami, chociaż w sumie i tak pewnie na klasyków i krytyków nie trafią... ale może akurat? Kto to wie! W końcu ten mini event miał nie tylko rozreklamować restaurację, ale też samych muzyków! Zatem jakiś cień szansy istniał!
-Mam na imię Alexander jeśli chciałby mnie pan posłuchać kiedyś jeszcze gdzieś... jestem tu w sumie tylko z przypadku... na zastępstwo. Przepraszam... zanudzam. Zapewne czeka pan na kogoś ciekawszego. - uśmiechnął się przepraszająco i zamknął klapę zakrywającą klawisze fortepianu. Bez nut, bez planu, bez pewności siebie co on właściwie tu robi i czemu zatrzymuje na chwilę dłużej mężczyznę. To wszystko chyba nie ma sensu... Czas iść. Prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Owszem, był w tym momencie cholernie pewny siebie, a ta pewność biła z niego okropnie tak jakby miał ją już od urodzenia. Jego ciemne oczy uważnie lustrowały twarz nieznajomego mężczyzny jakby chciał z niej odczytać wszelkie emocje, zajrzeć prosto w głąb jego duszy i poznać jego największe sekrety. Można by przypuszczać, że Barnett podszedł bo po prostu się nudził, ale tak naprawdę to nie miał pojęcia dlaczego to zrobił, z jednej strony wiedział że musi podejść i z nim porozmawiać bo jego gra na tyle go wciągnęła, a z drugiej ktoś może uznać, że jest to nieodpowiednie, niewłaściwe.
Raphael nie znał się za dobrze na muzyce, akurat była to dziedzina której nie poświęcił zbyt wiele uwagi, był dobry w aktorstwie czyli w swojej pracy jak i w gotowaniu, ale na pewno nie potrafił ani grać na żadnym instrumencie ani śpiewać, więc to co wyszło spod palców owego blondyna było dla niego niczym magia. Uśmiechnął się ku niemu dobrotliwie kiedy ten podał tytuły piosenek, kiwnął nawet delikatnie głową.
- Az głupio mi przyznać, że nie jestem aż tak zaznajomiony z muzyką - wyrzekł po chwili milczenia przygryzając delikatnie dolną wargę, przeniósł spojrzenie na swoje palce jakby te słowa, które powiedział w jakikolwiek sposób go zawstydziły. Tak naprawdę nie wiedział co się w tym momencie z nim działo, tak jakby przez spojrzenie tego mężczyzny cała jego pewność siebie tak po prostu uleciała. Ogarnij się Raphael.. Zmarszczył delikatnie czoło ponownie przenosząc na niego ciemne, lekko błyszczące oczy.
- Nie czekam na nikogo.. a raczej w sumie to czekałem bo miałem umówione spotkanie, ale jak widać zostałem chyba wystawiony więc.. - wzruszył delikatnie ramionami prostując się i rzucając mu krótkie spojrzenie. - Raphael - przedstawił się jeszcze skinął lekko głową w jego kierunku po czym zerknął w kierunku swojego stolika gdzie nadal nie było osoby z którą się umówił.
- Nie jesteś może głodny Alexandrze? - uśmiechnął się delikatnie kiedy skinął na niego palcem, żeby ten poszedł za nim. Teraz to on decydował czy warto było poświecić chociaż trochę ze swojego czasu i przysiąść się do stolika Barnetta czy wyjść i możliwe, że nigdy go już nie spotkać na swojej drodze?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odruchowo przeniósł spojrzenie z pięknych oczu nieznajomego na jego usta. Nie znał się na muzyce? To nic takiego. Wiele osób nie interesuje się, czy najzwyczajniej nie słucha muzyki poważnej! Nie muszą. Nikt niczego w sumie nie musi, a sam Lex był zdania, że wszystko jest dla ludzi, ale nie można też nikogo do niczego zmuszać. Jeśli chce go słuchać i chodzić do filharmonii to cudownie! Niech się cieszy pięknem klasyki! A jeśli woli iść na koncert czy też posłuchać czegoś w zaciszu domowym? Też ok! Ważne by nie nienawidzić siebie nawzajem za upodobania. Muzyka przecież ma jednoczyć, a nie skłócać ludzi! Tak przynajmniej uważał Lex.
-Niech panu nie będzie głupio... ja za to nie znam się na wielu innych rzeczach i to jest cudowne. Po to poznajemy ludzi, by odkrywać nowe rzeczy. - uśmiechnął się do mężczyzny próbując przestać wpatrywać się w jego usta! Spokojnie Alexandrze! On ma oczka wyżej... odrobinę wyżej! Tam patrzy kulturalny i dobrze wychowany chłopiec, a przecież takim jesteś! Prawda? No właśnie! Więc na spokojnie... on coś jeszcze mówił? Ach tak... Słuchamy! To też ważne!
-To bardzo nieuprzejme ze strony tej osoby... Ale wie pan co panu powiem? Piękne imię pięknego mężczyzny, to nie podryw. To stwierdzenie faktu. Kocham piękno, uwielbiam się nim otaczać. Taki fetysz... albo zboczenie zawodowe. - miał szczerą nadzieję, że tym żartem odwrócić uwagę od nieprzyjemnej sytuacji, która go spotkała. Nie chciał go nachalnie podrywać! Nic z tych rzeczy. W końcu nie wiedział jakiej jest orientacji mężczyzna. To, że podszedł nie oznacza, że jest zainteresowany Lexem jako mężczyzną. Mógł go całkowicie pozbawić seksualności, mógł zobaczyć w nim jedynie muzyka, co też nie było by złe! Całkiem logiczne i naturalne. Z komplementami zawsze trzeba było uważać. Nie wiadomo jak druga strona na nie zareaguje... a jak zareagował Lex na propozycję mężczyzny? Uśmiechnął się ponownie, a potem wstał od fortepianu i poszedł za mężczyzną. Bez słowa usiadł z nim przy jego stoliku wpatrując się w mężczyznę, co mogło być uznane za bezczelne... albo po prostu za przejaw ciekawości.
-Powiedz mi proszę Raphaelu co lubisz jeść? Ja lubię coś co połączy ze sobą słodycz z pikanterią. Słodkie wina... Nie będzie Ci przeszkadzać jeśli się takowego napiję? Prawie randka... prawie planowane, ale jakże przyjemne. Nie uważasz? - uśmiechnął się niewinnie do mężczyzny ciekaw jego reakcji na swe słowa. Niczego nie oczekiwał, na nic nie czekał... ale wina w sumie mógłby się napić! Czemu by nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Alex pojechał z Jacksonem na biwak i Constance trochę się zatopiła w swojej depresji. Nie miała najmniejszego zamiaru wychodzić z łóżka, leżała i płakała przez większość czasu, z zasłoniętymi oknami i kiedy ktoś zaczął się dobijać do drzwi, teatralnie to zignorowała, mając nadzieję, że - ktokolwiek to był - dość szybko pójdzie. Niestety, nie poszedł, bo po jakimś czasie usłyszała, że ktoś wszedł do domu i że tym kimś była Sarah. Nawet nie miała siły udawać, że sobie radzi, więc nie ogarnęła tego, co ogarnąć zamierzała na dzień, w którym Alex miał wrócić. Mężczyzna i tak do niej na pewno dzwonił, ale przez telefon było go zdecydowanie łatwiej uspokoić, że wszystko jest w porządku.
Wycieczka do restauracji wcale nie była czymś, czego chciała, ale ostatecznie dała się namówić i faktycznie podniosła się z łóżka. Obecnie debatowała wewnętrznie nad kartą, bo chociaż w teorii wszystko brzmiało smacznie - a Cons jeszcze po wegetariańskiej kuchni nie wymiotowała, bo w wege restauracji się dziewczyny znalazły, to jednak miała świadomość, że różnie może być.
- Chyba wezmę po prostu wegańską pizzę - zadecydowała, bo właściwie nawet miała całkiem ochotę. - I jakieś bezalkoholowe mojito, bo nie zamierzam pić, skoro ty nie pijesz - uśmiechnęła się ciepło. Kłamała tylko częściowo, bo faktycznie nie pijała alkoholu przy swoich ciężarnych przyjaciółkach, ale że sama była ciężarna... Wiadomo.
- Przepraszam, że ostatnio byłam beznadziejną przyjaciółką - zaczęła, zaciskając lekko usta - Jak się czujesz? Jak..? - spojrzała wymownie na jej podbrzusze i uniosła brwi, bo jednak nie chciała, żeby Sarah mówiła to na głos. Wiedziała, że Russell nie chciała jeszcze nikomu mówić i bardzo to szanowała, serio.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Sarah nie topiła się w depresji, ale zdecydowanie nie miała najlepszego humoru, bo presja powiedzenia Jacksonowi o ciąży nieco ją przytłaczała. Jasne, było między nimi dobrze, znacznie lepiej niż mogłaby się tego spodziewać, ale nie była pewna czy wyskoczenie do niego z informacją o tym, że będą mieć dziecko będzie w tym momencie dobre, tym bardziej, że zanim stracił pamięć miała w planach wyjazd i radosny powrót po porodzie – tak dla bezpieczeństwa dziecka. Nie sądziła, żeby dwudziestoletni Jackson umiał zachować cokolwiek dla siebie, jakoś jej brakowało zaufania :lol: Niemniej jednak, żeby ulżyć emocjonalnie sobie (i Alexowi, który przeżywał zostawienie Connie samej na te dwa dni tak, jakby miała sobie podciąć żyły nożem do cytryn tuż po jego wyjeździe z miasta), zaplanowała sobie i przyjaciółce nieco czasu razem. Najpierw padło na wspólny obiad, na który później miała dołączyć też Rosie i Vittoria.
– Na pewno? Zawsze możemy iść na jakiegoś burgera – zaproponowała, bo tak jakoś samo jej wpadło do głowy vege żarcie. Starała się ograniczać tłuszcze i tuczące (w jej mniemaniu) mięso, bo o ile jej Jackson nie narzekałby gdyby przytyła parę kilogramów to przy Jacksonie-gówniarzu, odrobinę się obawiała każdego, nadprogramowego kilograma. – Chociaż ta pizza może być całkiem niezła – wymamrotała pod nosem, obserwując wymienione składniki. Dużo rukoli. Bardzo dużo. Zmarszczyła czoło. – Możesz się napić jeśli chcesz, nie przeszkadza mi to. Po za tym, powinnam zacząć trenować picie alkoholu nie pijąc alkoholu bo Jackson chce na Kubie iść do jakiegoś klubu i poznać dziką Sarah – zacytowała Russella, wywracając oczami. Pozna, jak dostanie dzikiego ataku rozpaczy :lol:
– Przestań, Cons – odłożyła kartę i wzięła szatynkę za rękę. – Masz swoje problemy, rozumiem to. Właściwie to ja powinnam się więcej angażować w wspieranie Ciebie, ale… Alex siedzi u ciebie całe dnie i nie chciałam wam przeszkadzać – nieco wymownie uniosła brew w górę. Na zadanie pytanie wzruszyła delikatnie ramionami. – Dobrze. Właściwie to świetnie, tylko nadal nie wiem jak z tego wszystkiego wybrnąć przy Jacku – serio nie wiedziała, ale przez to, w większości w ogóle zapominała przy nim, że jest w ciąży. – Powiedział coś dziwnego o tobie i Alexie. Uznał, że coś między wami jest – zaczęła, bardzo ostrożnie, bo wiedziała, że nawet jeśli to raczej jest to dość drażliwy temat.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Constance rozumiała, że sytuacja Sarah była ciężka, szczególnie teraz, z ciążą i Jacksonem bez pamięci, ale wierzyła, że koniec końców Jack pamięć odzyska. Nie odzywała się jednak do S za bardzo, ale w sumie to nie odzywała się do nikogo, bo nie miała na to energii. Gdyby nie to, że jak nie odbierała telefonu, to Alex przychodził – pewnie od niego też by nieodbierana, bo chociaż nie był wymagającym towarzystwem, to czasami nie miała siły udawać, że wszystko jest okej, żeby się aż tak nie martwił. Zresztą, nawet jej nie wierzył, że jest okej… Znał ją zbyt dobrze.
– Na pewno, ostatnio nie mam za bardzo ochoty na nic, więc przyda się coś nowego do spróbowania – powiedziała niewinnie, uśmiechając się uroczo. Prawda była taka, że trochę się wewnętrznie napaliła na pizzę. – Na pewno będzie, możemy wziąć dwie, inne smaki i się podzielimy i zjemy każda po połowie swojej i tej drugiej – wyjaśniła, machając delikatnie rękoma. Odetchnęła głęboko, gdy powiedziała o piciu, ale pokręciła głową.
– Nie, serio. Będę solidarna – powiedziała ze słodkim uśmiechem – Poza tym nic dzisiaj jeszcze nie jadłam i nie chciałabym wrócić do domu pijana – wzruszyła ramionami niewinnie. Zjadła za to swoje witaminy! Cholernie się z tym pilnowała, bo naprawdę chciała, żeby dzieciaki były całe, zdrowe i szczęśliwe, kiedy już je urodzi. – Dziką Sarah, huh? Jak zamierzasz z tego wybrnąć? – uniosła brwi i uważnie zlustrowała przyjaciółkę wzrokiem, ale z troską. – A może mu powiedz? Zawsze był cholernie rodzinny, Sarah – westchnęła mimowolnie, a kiedy wzięła ją za rękę, przygryzła delikatnie dlną wargę.
– Daj spokój, S. Też masz sporo na głowie. Tak czy siak, niezależnie od tego, czy siedzi u mnie Alex czy nie, zawsze jesteś mile widziana i nigdy nie przeszkadzasz. Po prostu nie jestem ostatnio wybitnym towarzystwem do… Czegokolwiek właściwie – uśmiechnęła się smutno i westchnęła cicho. – Właściwie mogłabyś mu nie wspominać o… Tym w jakim stanie mnie zastałaś? Nie chcę, żeby się martwił na zapas – uśmiechnęła się uroczo, błagalnie zaciskając dłoń na jej dłoni, chociaż domyślała się, że Sarah i tak mu powie. :lol: Kolejne słowa sprawiły jednak, że westchnęła i przechyliła głowę. – Między mną a Alexem? Ale co? Że romantycznie? – zmarszczyła brwi i spojrzała na blondynkę. – Nigdy między nami nic nie było w tym sensie, Sarah. Ostatnie, o czym teraz myślę to romanse – wzruszyła ramionami. – Alex się po prostu o mnie martwi, ja też z nim siedziałam, kiedy sądziliśmy, że Grace zmarła – dodała jeszcze, bo absolutnie nie było między nimi nic zbereźnego!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Alex mówił, że mało jesz – nie było tajemnicą, że Alex i Sarah mieli całkiem dobry kontakt i w obecnej sytuacji rozmawiali głównie o Connie, temat siostry Sarki omijając szerokim łukiem, co było dla niej całkiem wygodne. Nie żeby temat Megan był jakiś zły, ale chcąc nie chcąc, Sarah jednak była troszkę za Clarence’em jeśli chodziło o ich związek. – Więc jedna z potrójną rukolą, a druga z pesto – nigdy nie jadła pizzy z pesto, ale w sumie do odważnych świat należy, nie? Chociaż tak naprawdę to miała cholerną ochotę na szaszłyki z marynowaną wołowiną, ale ilość tłuszczu którym ociekały nieco ją od tego odpychała.
– Dobra, super. Dzięki – powiedziała, uśmiechając się całkiem szczerze, bo chociaż picie alkoholu przy niej problemem nie było to cholernie zazdrościła każdemu człowiekowi który mógł się upodlić procentami. Boże, jak ona potrzebowała chociażby spirytusu salicylowego żeby to życie nabrało sensu. – Nie wiem. Nie chcę mu mówić, bo dopiero się dogadaliśmy, po za tym boję się, że komuś poklepie, a nie jest bezpiecznie o tym póki co mówić. Sama wiesz jak jest – wsunęła blond pasemko włosów za ucho i odetchnęła głęboko. Nigdy teoretycznie nie będzie, ale na pewno bardziej niż teraz, gdy był to ledwie trzynasty tydzień. – Bałam się, że nie będzie umiał się zająć Hales, ale idzie mu całkiem nieźle. Rozpieszcza ją tak samo jak zawsze – wywróciła oczami. Ostatnie miesiące sprawiły, że Hayley była naprawdę trudna i chociaż uważała za cholernie urocze to, jak Jackson zajmował się małą to mimo wszystko widziała, że przydałaby się w tym jakaś dyscyplina, której wprowadzić przez niego absolutnie nie mogła. Gorzej niż zazwyczaj, totalnie.
– Wiem, że to wszystko jest totalnie do bani, Connie, ale… naprawdę dobrze sobie radzisz – powiedziała cicho, ale piekielnie ciepłym tonem bo naprawdę tak uważała. A ten stan w którym ją znalazła… dużo kobiet radziłoby sobie znacznie gorzej, nie? – Mogłabym, o ile spędzisz resztę tego weekendu w moim towarzystwie, choćby pod kołdrą – uniosła lekko brew w górę. Mogły oglądać jakieś gówniane komedie romantyczne albo horrory, ale nie chciała, żeby Cons była sama, po prostu. – No i Hales i Katie chętnie spędzą z tobą czas – bo Katie została z Sarah, ku jej lekkiemu niezadowoleniu bo jedynym objawem jej ciązy była senność, a ciężko spać przy dwóch sześciolatkach.
– No, powiedziałam mu, że to absurd – wzruszyła ramionami. Nim cokolwiek dodała, złożyły zamówienie kelnerowi. – Bierzemy coś dla dziewczyn czy same sobie zamówią? – zapytała jeszcze dla pewności, a gdy kelner zniknął, nachyliła się nad stolikiem. – Po prostu chciałam wiedzieć, bo… wiesz, nie musisz być sama do końca życia. No i mam nadzieje, że powiedziałabyś mi, gdyby coś się zmieniło – uśmiechnęła się nieśmiało. Nie żeby coś sugerowała, ot tak chciała o tym porozmawiać!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Po prostu nie mam apetytu – wzruszyła ramionami, woląc nie mówić, że jest w ciąży i cokolwiek, co włoży do ust, to bardzo szybko zwraca. Nie miała na to do końca siły ani ochoty. Pokiwała głową i uśmiechnęła się bardzo uroczo, gdy powiedziała o pizzy. Ogólnie miała trochę flow na włoską kuchnię i jej organizm tylko tego nie odrzucał, przez co swoją drogą też czuła się winna, bo obstawiała, że Nick by się wkurwiał, że część Włoch gdzieś tam w jej życiu jest. No miała wyrzuty sumienia, ale dzieciaki chciały czego chciały, a Connie nie zamierzała im odmawiać.
– Nie masz za co, S – powiedziała z delikatnym uśmiechem i spojrzała na przyjaciółkę z delikatnym uśmiechem. Potrzebę napicia się rozumiała jak mało kto. – Możesz powiedzieć, że namówiłam cię na jakiś miesiąc abstynencji i razem nie pijemy – podsunęła z delikatnym uśmiechem – Opcjonalnie zawsze możesz po prostu wylewać szoty za siebie – westchnęła cicho, kiwając głową. Wiedziała, że jej sytuacja nie była jakaś najpewniejsza w tym momencie i że generalnie to z Jackiem różnie mogło być, niestety. Jack też nie zdawał sobie sprawy z całej ich historii. – Hales ciężko nie rozpieszczać. Ona i Katie pewnie są zachwycone, że znów są razem? Będzie strasznie pusto, kiedy Alex znów z nią wyjedzie – wyraźnie posmutniała na tę myśl, bo… Szczerze? Nie miała pojęcia, jak sobie poradzi, gdy Alex zniknie. Pewnie marnie. I wcale nie chodziło tutaj o pomoc przy dzieciach, ale sama jego obecność, czy głupie komentarze o dorabianiu sobie trzecich cycków… Kurwa, potrzebowała go, ale nie zamierzała tego mówić. Nie chciała, żeby się narażał, albo zostawał z poczucia winy. Już i tak dużo dla niej robił, codziennie sprawdzał co u niej… Nie chciała, żeby myślał, że się rozsypie, w momencie kiedy pojedzie, chociaż tak właśnie miało się najpewniej wydarzyć.
– Nie radzę sobie, Sarah- przyznała z wysiłkiem. Naprawdę wypowiedzenie tego na głos cholernie dużo ją kosztowało, bo zazwyczaj była królową utrzymywania pozorów. A może tak było tylko przy Enzo? – Po prostu nie chcę zatrzymywać Alexa, kiedy będzie chciał wyjechać, a jeśli będzie wiedział, to będzie nieporadnie próbował ukrywać, że zostaje ze względu na mnie – uniosła kąciki ust,ale finalnie pokiwała głową. – Ja z nimi też, stęskniłam się. Szczególnie za Katie – bo jednak Hales widywała dość często ze względu na Vittorię i Maxa. Inna sprawa, że trochę się obawiała, że Sarka ogarnie jej poranne ( i wszystkie inne) mdłości, ale najwyżej powie, że się zatruła! Nie czuła się dobrze z oszukiwaniem przyjaciółki, ale z drugiej strony po prostu nie do końca czuła się gotowa na mówienie głośno o dzieciakach. Alexowi powiedziała tylko dlatego, że otworzył smoczki, które kupił Nick.
- Myślę, że zamówią same – uśmiechnęła się lekko, machnąwszy dłonią. – Niby nie muszę, ale na razie po prostu nawet o tym nie myślałam… I raczej jeszcze długo nie będę miała czasu o tym myśleć – odparła, patrząc na przyjaciółkę. – Oczywiście, będziesz pierwszą osobą – obiecała od razu, kiwając głową. Aż miała ochotę jej powiedzieć w tym momencie o dzieciach, ale… Aż nie mogło jej to przejść przez gardło…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cały dzisiejszy dzień Rosie ustawiła tak, żeby Vittoria czuła się trochę lepiej. Max i Chris pojechali na biwak z Jacksonem i Alexem, dzieciaki zostały z Marią (w końcu) i mogła sobie pozwolić na chwilę oddechu. To nie tak, że nie kochała Lily, ale chyba liczyła na to, że gdy dziewczynka pojawi się na świecie to nie zostanie z tym sama – a tak właśnie się czuła. Richards w ogóle nie zauważał ani jej ani dzieciaków. Całymi dniami leżał na kanapie albo siedział w tych okropnych dresach i szlafroku, których – szczerze? Rosemarie nienawidziła. Naprawdę nienawidziła. Im dłużej na nie patrzyła tym bardziej miała ochotę je podpalić. Zatem dzień z dziewczynami miał być dla niej wybawieniem z tego okropnego marazmu, bo – chociaż naprawdę starała się ukochanego wspierać – to zaczynała mieć dosyć. Razem z Vi poszły sobie na paznokcie, ogarnęły jeszcze jakieś zakupy i gdy przyszła odpowiednia godzina, pojawiły się na lunchu razem – specjalnie dla Connie i Sarah, które już zamówiły.
– Uuu, co macie? Wygląda super! – od razu te słowa z uśmiechem wypowiedziała, ściskając obie kobiety na przywitanie i rozsiadając się na wolnym krześle – Pomyślałam, że możemy potem razem iść do jakiegoś spa, co wy na to? Wiecie, zrobią nam maseczki, wypijemy jakieś prosecco – puściła im oczko. Skoro nie miała dzieciaków tego wieczoru, to naprawdę chciała z niego wycisnąć jak najwięcej. Serio.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vi nie czuła się jakoś szczególnie zajebiście – jeśli miała być szczera, to właściwie czuła się okropnie przez to, że Nick umarł, ale starała się jako-tako trzymać. Mimo to, głównie leżała w łóżku, od czasu do czasu dzwoniąc do mamy, żeby sprawdzić, jak się czuła. Była cholernie wdzięczna wujkowi Alexowi za to, jak się nią zajmował. Ona w zamian za to czasami zajmowała się Katie, którą przecież uwielbiała. Tak czy siak, kiedy Rosie i Sarah ją wyciągnęły z łóżka – nie protestowała. Uznała, że dobrze im zrobi babski wypad, chociaż trochę tęskniła za ciocią Tee. Rozumiała jednak jej postępowanie, przynajmniej do pewnego stopnia. Tak więc faktycznie, ogarnęły zakupy, zrobiły sobie paznokcie, może nawet zahaczyły o fryzjera, który im podciął końcówki? A potem poszły do restauracji wskazanej przez Sarah.
– Dawno nie jadłam nic wege, Max zawsze chce iść na jakieś mięso – uśmiechnęła się ciepło, bo w sumie lubiła próbować nowych smaków. Usiadła spokojnie, obok siebie, na podłodze stawiając torby z zakupami. Przy okazji pocałowała Sarah w policzek, a mamę uścisnęła mocno, czule i cholernie pokrzepiająco.
– Spa brzmi fajnie. Może jakaś sauna? Podobno sauna super działa na rozluźnienie i stres – uniosła jedną brew i uśmiechnęła się delikatnie, bo zdecydowanie potrzebowała swój stres zredukować – szczególnie, że życie ostatnio średnio ją oszczędzało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzała z wyraźnym współczuciem oraz troską na Constance, kiedy ta powiedziała, że sobie nie radzi i pokrzepiająco zacisnęła palce na jej dłoni. Chciała w ten sposób jej przekazać, że nie była z tym wszystkim sama – przecież zawsze mogła z nią porozmawiać. Mimo wszystko, zdawała sobie sprawę z tego, że ból po stracie męża nie był czymś, co można było łatwo uśmierzyć, o ile w ogóle się dało. Westchnęła cicho. Wiedziała, że z jednej strony Turner chciała postąpić szlachetnie, ale z drugiej strony, skoro potrzebowała Alexa, to wiedziała, że Clarence chciał przy niej być i zapewne mu o tym wspomni. Widziała, jak Alex się o nią troszczył i najwyraźniej vice versa.
– Rozumiem – powiedziała tylko, cichutko wzdychając i spoglądając na szatynkę. – Postanowione, w takim razie spędzisz czas z nami – uśmiechnęła się delikatnie, ale zaraz wpadła Rosie i Vittoria. Z obiema paniami się przywitała, uśmiechając się delikatnie, ale jej mina zrzedła, gdy Vittoria powiedziała o saunie.
– Spa brzmi dobrze, ale sauna to nie dla mnie. Robi mi się słabo, a nie chciałabym wam tam zemdleć – zaśmiała się trochę nerwowo, popijając swojego bezalkoholowego drinka. Spojrzała na Connie znacząco, mając nadzieję, że ta ją poprze. Odetchnęła głęboko.
– Za to chętnie sobie zrobię jakąś maseczkę upiększającą – dodała jeszcze, w razie gdyby dziewczyny były jakieś niezadowolone z tego pomysłu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że troszczyła się o Clarence’a – nie od dziś było wiadomo, że był bezsprzecznie jej najlepszym przyjacielem, opoką, szczególnie teraz, kiedy tak na dobrą sprawę nie miała zielonego pojęcia, co robić – bo naprawdę nie wiedziała. Powinna się cieszyć z dzieciaków, ale jednocześnie była absolutnie przerażona. Przerażona tym, co ją czekało, przerażona, że zostanie ze wszystkim sama, bo od nikogo nie mogła wymagać, by ją wspierał. Zresztą, umówmy się, już we dwoje było ciężko ogarnąć jedno dziecko, a ogarnięcie bliźniaków w pojedynkę wydawało się w tym momencie Constance totalnie niemożliwe – niezależnie od zapewnień Alexa wiedziała przecież, że prędzej czy później mężczyzna najzwyczajniej w świecie wyjedzie, a ona zostanie z nieprzespanymi nocami, ząbkowaniem, milionem pieluch i całą resztą. I nie miała mu tego za złe. Takie były fakty. Uśmiechnęła się smutno i westchnęła ciężko, zerkając na Sarah.
– W porządku. Spędzę czas z wami – zgodziła się, ale nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo wtedy pojawiła się Rosie i Vittoria. Uśmiechnęła się, ściskając mocno obie kobiety, szczególnie Vittorię, która sama przeżywała żałobę po swoim świeżo upieczonym ojczymie.
– Widzisz, czas najwyższy – puściła córce oczko, a kiedy Rosemarie mówiła o maseczkach i prosecco, pokiwała powoli głową, chociaż doskonale wiedziała, że prosejczo to nie była dla niej dobra opcja. – Co do maseczek jestem na tak, co do prosecco… Biorę tabletki na uspokojenie i nie mogę alkoholu, ale jakiś świeżo wyciskany sok albo woda jak najbardziej – uśmiechnęła się delikatnie, a gdy Vittoria wspomniała o saunie, niemal udławiła się łykiem swojego równie bezalkoholowego drinka.
– Och, nie, też nie czuję się najlepiej w saunach. Ale jak mówiłam, jestem za maseczkami. O, wy możecie iść do sauny, a ja z Sarah zrobimy paznokcie, bo widzę, że już na paznokciach byłyście – stwierdziła z lekkim uśmiechem. Faktycznie, zwróciła uwagę na ich świeży manicure i zamierzała to w tym momencie wykorzystać. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Ja w sumie też dawno nie jadłam wege – przyznała, kiwając głową, bo jakoś zawsze bardziej ją przekonywało jednak mięso – zresztą, od osiemnastego roku życia była żoną i matką, więc mając w domu dwóch osobników płci męskiej raczej rzadko nawet miała okazję zrobić jakąś zdrową sałatkę, która nie spotkałaby się z kręceniem nosem i marudzeniem. Takie życie. – Przyzwyczajaj się, w naszej rodzinie faceci jedzą głównie steki – zaśmiała się pod nosem, trącając lekko łokciem Vittorię i spoglądając na dziewczynę z troską. Nie widziała żadnych śladów przemocy, całe szczęście, a skoro zaproponowała saunę, to najwidoczniej nie miała żadnych sniaków, a to napawało Rosie wewnętrznym optymizmem.
– Sauna jest świetna do relaksowania się – oświadczyła z entuzjazmem, by zaraz przechylić głowę i zmierzyć Constance odrobinę tylko podejrzliwym spojrzeniem. – Okej, rozumiem kwestię alkoholu i leków, ale od kiedy ci się robi słabo w saunach, Constance? – zmarszczyła brwi, celowo używając pełnej formy jej imienia. Miała nadzieję, że w jakiś sposób to sprawi, że Connie będzie szczera, bo miała nieodparte wrażenie, że kłamała. – Ale właściwie jak wolicie. Możemy tak zrobić, albo we trzy posiedzieć w jakimś jacuzzi czy po prostu wziąć masaż. Masaż to też super relaksująca sprawa, a całodzienne siedzenie z dzieciakami mnie trochę wykańcza ostatnio – przyznała, wzdychając mimowolnie. Wiedziała, że nie powinna o tym mówić, ale… Była wśród samych swoich i dziewczyny na pewno to rozumiały, a Rosemarie… Cóż, nigdy nie miała najbardziej rozwiniętego instynktu macierzyńskiego. I liczyła chyba na to, że gdy Lily przyjdzie na świat będzie mogła liczyć na większą pomoc. Oczywiście nie spodziewała się tylko tragedii, która spotka Connie i Chrisa, bo przecież Nick był dla nich cholernie ważny. Sama też to przeżywała, ale… Cóż, wiadomo, że cieszyła się, że Christopherowi nic się nie stało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– W sumie to zauważyłam, że tak jest – stwierdziła z delikatnym rozbawieniem, zerkając jednocześnie na swoje towarzyszki. Russellowie byli olbrzymimi fanami steków i pewnie w każdym miejscu, w którym bywali było to top danie Maxa, które za każdym razem zamawiał. Nie, żeby jej to przeszkadzało. W gruncie rzeczy uważała że było to całkiem słodkie i urocze. Uśmiechnęła się delikatnie do Sarah, gdy powiedziała o tym, że robi jej się słabo w SPA.
– Nie pomyślałam o tym, ale ja tak czy siak chętnie bym spróbowała. Rosie, pójdziesz ze mną? – uniosła brwi, bo skoro Sarah i tak miała mieć wsparcie w postaci jej matki i nie być w razie czego sama, to Vi chętnie sobie spróbuje czegoś nowego, tym bardziej, że wcześniej jakoś nie miała okazji. – Mogłybyśmy wziąć jakąś prywatną, żeby nie trafić na jakieś obleśne stare baby czy coś! – dodała jeszcze z uśmiechem, a gdy podszedł kelner, pewnie zamówiła sobie jakieś superwege coś i przeniosła wzrok na kobiety.
– Chociaż właściwie masaż też brzmi fajnie. Jakiś gorącymi kamieniami – rozmarzyła się na chwilę i pewnie pociągnęła trochę drinka od swojej mamy, mając świadomość, że skoro nie piła, to na pewno drink był bezalkoholowy, a załóżmy, że to Vittoria dzisiaj była szoferem Rosie i bujały się jej uroczym, różowym lambo.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Madison Valley”