WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#9 | + outfit

Głośna muzyka, migające światła i ruch innych, bawiących się ludzi sprawiał, że zaczęło kręcić się jej w głowie. Coraz trudniej było jej dostosować się do rytmu muzyki i wibracji basów, od których zaczynało jej się robić niedobrze. Zostawiona sama sobie, próbowała rozejrzeć się po tłumie, ale półmrok i puszczony właśnie dym, kompletnie zamazujący obraz znacznie utrudniał zobaczenie jakiejkolwiek znajomej twarzy.
Tańczący obok niej wysoki mężczyzna, widząc jej minę, nagle pochylił się nad nią i udało jej się dosłyszeć zapytanie, czy nic jej nie było. Prawdopodobnie to z nim się bawiła, ale nawet nie wiedziała, jak miał na imię. Machnęła ręką na znak, że jest okej, żeby się odczepił, po czym stwierdziła, że idzie do łazienki. Z trudem przepchnęła się przez tłum, lekko się przy tym potykając. Wysokie obcasy wcale jej w tym nie pomagały.
Nie mogła skupić wzroku na sobie w lustrze, a wirowanie w tak oświetlonym pomieszczeniu łazienki stawało się jeszcze mocniejsze. Oparłszy się o ścianę, by zyskać większą równowagę, mozolnie wyciągnęła z małej torebeczki telefon. Ekran, o dziwo, również rozmazany, ewidentnie z nią nie współpracował, dziwnie pulsując w prawym górnym rogu. W poszukiwaniu odpowiedniego kontaktu, przeleciała palcem po liście, a kiedy pojawiło się wybieranie numeru, przytknęła telefon do ucha. Po kilku sygnałach, kiedy tylko usłyszała jakiś niemrawy głos, odezwała się rozpaczliwym tonem, w skupieniu usilnie starając się wydobyć z siebie to, co ważnego miała do przekazania:
- O Booooże, dobrze, że odebrałeś. Słuchaj, jestem w klubie i chyba nie jest ze mną najlepiej. Wszystko mi wiruje, zgubiłam resztę, a ja już dłużej nie wytrzymam. Zabierz mnie stąd, błaaaagam. - Zupełnie nie miała świadomości, jaki w rzeczywistości wyszedł z tego lament. Wiedziała tylko tyle, że znajdowała się w potrzasku i dzwoniła do przyjaciela, na którego zawsze mogła w takich sytuacjach liczyć. Rozejrzała się z grymasem na twarzy po reszcie lasek, będących w toalecie i widząc sposób, w jaki na nią patrzyły, ścisnęła mocno telefon i poderwała się do wyjścia, usilnie starając się nie zataczać kręgów.
Ostatnio zmieniony 2021-09-08, 22:18 przez Valeria Willis, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#podpiszejakogarne chyba

Była późna pora, kiedy Reece wyszedł z łazienki ubrany w szlafrok i wygodne kapcie. Pokręcił się chwilę po mieszkaniu, po czym z herbatą z pokrzyw zasiadł przed komputerem. Wpierw odczytywał e-maile, a następnie zaczął po kolei opłacać rachunki. Całość zajęła mu dziesięć minut i kiedy skończył pochwycił gorący kubek z naparem i skierował się w stronę sypialni. Nic nie zapowiadało, że tej nocy nie będzie gotów prędko zmrużyć oczy, dlatego rozpostarł się w obszernym łożu, złapał za książkę Daniela Cole'a "Koniec gry" i zapalił nocną lampkę. Przewracał strony jedna za drugą aż w pewnym momencie jego telefon rozbrzmiał się z takim irracjonalnym zaangażowaniem, jakby właśnie w tym momencie ważyły się losy świata. Niechętnie spojrzał na urządzenie, które omyłkowo zostawił na komodzie po drugiej stronie pomieszczenia. Jego pozycja była wygodna, jednak w porę oparł się pokusie lenistwa i wstał, aby odebrać. Zdziwienie opanowało twarz Ree, w momencie w którym dostrzegł Sophie na ekranie.
- Ha... - nie zdążył się wysłowić, bo kobieta odezwała się natychmiast po sygnale, świadczącym o próbie nawiązania połączenia. Mimowolnie prychnął śmiechem, słysząc jej niewyraźny głos, który w dodatku zagłuszała muzyka. Ree nie musiał być geniuszem, aby domyślić się, że tej nocy Sophie przesadziła z alkoholem. - Niedługo będę - oznajmił i rozłączywszy się, poszedł się przygotować. Wówczas nie wiedział, że kobieta przez przypadek wybrała jego numer; że w rzeczywistości nie był osobą, która powinna wyzwolić ją z tej niekomfortowej sytuacji i pomóc w odnalezieniu drogi do domu. Jednak nie myślał o tym, bowiem prędko zmienił szlafrok na spodnie i marynarkę, po czym wybiegł wpierw z apartamentu. Z parkingu wyjechał pozostawiwszy za sobą nieprzyjemny dla uszu pisk opon.
Na miejscu pojawił się kwadrans później. Klub pękał w szwach. Zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz tłoczyli się ludzie - przeważnie w stanie skrajnego upojenia. Reece po wejściu do środka ciągle na kogoś wpadał. Na nic zdały się uprzejme prośby o przesunięcie lub próby wyminięcia. Gdy błądził tak kolejne minuty postanowił nie zważać na środki i zaczął przeć naprzód. W głowie szumiał mu głos Sophie, która błagała o pomoc. Nawet jeżeli chodziło tylko o nadużycie alkoholu, to Sophie wciąż była kobietą. Ładną, zadbaną, młodą, samotną kobietą, jaka utknęła gdzieś wśród klubowego zgiełku.
- Sophie! - zawołał po raz pierwszy, kiedy ujrzał ją przy barze. Zamawiała drinka, choć jej ręka niebezpiecznie wiła się w powietrzu, próbując przywołać do siebie barmana. - Sophie - zawtórował, jednocześnie przyśpieszając. Jakiś bardziej trzeźwy mężczyzna przysiadł się obok i zaczął próbować swoich sił w dziedzinie flirtu. Położył na karku kobiety dłoń, którą za pewne prędko i stanowczo chciała zrzucić. Wtedy pojawił się Reece, który stanął pomiędzy nimi.
- Tutaj jesteś - powiedział z powagą. Chwilę później obdarzył adoratora Sophie nieprzychylnym spojrzeniem, dając mu szansę na odwrót.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dlaczego Valeria wolny wieczór postanowiła spędzić w klubie? Dobre pytanie, na które nie było jednoznacznej odpowiedzi. Ostatnio ciężko pracowała przy swojej aplikacji, przy okazji łapiąc kolejne zlecenie na projekt strony. Do tego organizacja rocznicy ślubu rodziców i Reece, z którym, według umowy, spędzała dużo czasu, więc należała jej się chwila zupełnie dla siebie.
No właśnie. Reece. Może akurat to zlecenie na pierwszy rzut oka nie było niczym szczególnym, gdyby nie fakt, że już na pierwszym spotkaniu mężczyzna nie narzucił jej zbyt wielu ograniczeń i pozwolił na bycie sobą. Niby niepozorne stwierdzenie, które z czasem zaczynało stawać się powodem do pewnego niepokoju. Oczywiście, na początku wydawało się to dobrym rozwiązaniem, ale prowadziło do coraz większej swobody w tym, co o sobie mówiła. I choć Reece nie wiedział o niej wielu rzeczy, jak też nie mógł być pewien, co było prawdą, a co koloryzowaniem, to zdecydowanie zbyt łatwo było jej przemycać wiedzę o samej sobie. Był świetnym towarzyszem i potrafił ją rozbawiać, lubiła w nim tę naturalność. Ale kiedy w grę wchodziła jego była narzeczona, nagle wszystko ulegało diametralnej zmianie. Stawał się zupełnie innym człowiekiem, spiętym, nerwowym, bez humoru i, jakkolwiek się nie starała, później już nie była w stanie całkowicie się z niego tego pozbyć. Poza tym miała zdecydowanie więcej powodów, dla których postanowiła odetchnąć od tego wszystkiego.
I odetchnęła. Do tego stopnia, że wylądowała z telefonem, dzwoniąc w środku nocy po przyjaciela. W sumie nie spodziewała się, że tak szybko się zgodzi. Tak bez żadnego marudzenia? To było do niego niepodobne. Wzruszyła jednak ramieniem i doczłapała się do baru. Znając życie, miała jeszcze jakieś pół godziny na przetrwanie. I może jakiegoś drinka. Wysoki stanowisko barowe i krzesło, na które z trudem się wspięła, było doskonałym oparciem, niwelującym jej delikatne kołysanie, dlatego położyła łokieć na blacie, a po chwili dłonią podparła swoje czoło. To niestety tylko wzmogło pulsowanie w głowie i ciężkość, co chciała jak najszybciej zagłuszyć. Dlatego też wyciągnęła rękę, żeby przywołać barmana.
I wtedy obok niej zmaterializował się jakiś mężczyzna, w dodatku bardzo szlachetnie proponując postawienie jej drinka. Obrzuciła go spojrzeniem, które, delikatnie mówiąc, nie wskazywało na jakiekolwiek zainteresowanie, po czym swoją uprzejmą odmową spuściła go na drzewo i odwróciła wzrok w stronę barmana, który zbliżał się w jej kierunku. Nim zdążyła cokolwiek zamówić, poczuła na sobie dłoń nieznajomego, który wraz z pochyleniem się do jej ucha zaburzył jej strefę komfortu. Momentalnie się uchyliła, chcąc umknąć jego łapskom i, mimo zawrotów głowy, spowodowanych jej raptownym odruchem, już miała dobitnie wyjaśnić mu znacznie mniej uprzejmym tonem niż wcześniej, żeby zwyczajnie się odwalił, kiedy znikąd usłyszała czyiś znajomy głos.
- Reece? - wyrwał jej się zduszony, zaskoczony okrzyk, kiedy odwróciła się i zorientowała, do kogo należał. Widok zmaterializowanego znikąd mężczyzny zmroził ją, a gwałtowność jej wzdrygnięcia sprawiła, że niemal spadła z krzesła, ale chciała zdecydowanie więcej. Najlepiej poprzez taki upadek spaść w jakąś dziurę i się w niej zakopać. - Co Ty tu robisz? - wymamrotała, próbując skupić na nim wzrok, ale świat znowu zaczął jej dziwnie wirować i złapała się za skroń, jakby to rzeczywiście miało pomóc jej zyskać kontrolę nad swoim stanem. W tym momencie zapomniała o gościu obok i zamówieniu. Jej głowę zasnuły myśli, jakim dziwnym zbiegiem okoliczności Reece zmaterializował się właśnie teraz? Dziś, kiedy postanowiła wykorzystać wolny wieczór, żeby… żeby dobrze się bawić bez myślenia o jakimkolwiek męskim gatunku. I innych problemach, które miała na głowie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od niedoszłego ślubu minęło wiele miesięcy, jednak Reece nadal nie potrafił ze spokojem mówić o Poli. Ilekroć ktoś wypowiadał jej imię, to przestawał odczuwać komfort. Czuł się jeszcze gorzej, kiedy przypadkiem spotkał kobietę na mieście. Wówczas jego umysł ogarniał chaos. Tracił naturalność, która nagle przekształcała się w postawę prezentującą mężczyznę nieugiętego i nieuprzejmego; takiego co notorycznie utrzymywał dystans.
Sophia miała być czynnikiem, dzięki któremu miał okiełznać emocje i ruszyć naprzód - i choć jeszcze tego nie zauważył, to rzeczywiście w jego życiu zaczęły zachodzić zmiany. Mimowolnie coraz rzadziej wracał myślami do Apoloni Hudson.
Kiedy kobieta wzdrygnela się w ten dziwny i niekontrolowany sposób, nadstawił ramię, aby w razie potrzeby miała szansę na nie upaść. Sytuacja jednak została opanowana. Valeria dalej stabilnie utrzymywała się na krzesełku, lecz pomimo tego Ree postanowił nie tracić czujności. Tym bardziej, że w pobliżu nadal znajdował się jej adorator. Mężczyzna, choć nieco zmieszany, przyglądał się wszystkiemu z nieprzyzwoitą ciekawością.
- Dzwoniłaś - odpowiedział krótko i nazbyt służbowo. Potem dostrzegł, że prawidłowa postawa Sophie była tylko chwilowa, bo kobieta struła się alkoholem. Miała płomienne rumieńce i rozmyte spojrzenie, a jej ruchy pozbawione zostały naturalnej gracji. Reece postawił krok naprzód i przepchawszy się przed mężczyznę, położył obie dłonie na ladzie. Tym gestem nie tylko zabezpieczył kobietę przed ewentualnym upadkiem, ale również pozbawił ją drogi ucieczki.
- Nie pamiętasz? - zapytał. Zabrzmiał uprzejmiej niż wcześniej, choć wciąż musiał mówić głośno, aby przebić się przez dudniącą, klubową muzykę. - Myślałem, że odłożyłaś zna bok feministyczne zapędy i potrzebujesz rycerza - zażartował. W tamtym momencie jakikolwiek odpowiedziała by Sophie, to i tak postąpiłby tak, jak zamierzał od samego początku. Wpierw uśmiechnął się zawadiacki, po czym pochwycił jej drobne ciało i uniósł. - Nie jesteś trzeźwa. Jakim byłbym narzeczonym, gdybym teraz zostawił cię na pastwę tych wszystkich napalonych mężczyzn? - zironizował, ostatni raz niepochlebne spoglądając w kierunku adoratora. Ten postanowił odpuścić i po kilku sekundach zniknął w tłumie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dzwo… dzwoniłam? - zająknęła się, jeszcze bardziej oszołomiona. Jak to możliwe? Ze wszystkich kontaktów, jakie miała zapisane w telefonie, Reece był ostatnią osobą, do której odezwałaby się w takiej sytuacji. Skąd więc wiedział, że dzwoniła? Oparła wygodnie łokcie o blat, zmrużyła oczy i pogroziła paluszkiem. - Nieee. Nie wkręcaj mnie. Dzwoniłam do Heatha. On zawsze wie, co robić, kiedy potrzebuję pomocy - pokiwała głową, jakby wiedziała najlepiej. - Nie to, żebym często jej potrzebowała - skorygowała zaraz pospiesznie, machając przy tym przecząco ręką i po raz kolejny się skrzywiła. Żeby przypadkiem Reece nie pomyślał, że często doprowadzała się do takiego stanu, o nie! Tylko w krytycznych sytuacjach. Choć to też chyba nie świadczyło o niej najlepiej. Jego następne pytanie brzmiało jednak zbyt poważne, żeby nadal mogła trzymać się swojej wersji i wstrzymała na moment oddech.
- Och… dzwoniłam - na jej twarzy pojawił się żałosny grymas, a jej policzki momentalnie zapłonęły ze wstydu, kiedy wzięła pod uwagę jeden drobny, a zarazem jak bardzo zaważający na tym wieczorze, fakt. Musiała się pomylić. I to jak! Ze wszystkich kontaktów musiała wybrać akurat ten! Ależ się wygłupiła. W istocie, coś jej nie grało, bo głos w słuchawce tak szybko zareagował. Heath pewnie zacząłby najpierw zrzędzić, zanim ruszyłby się z miejsca. A gdy dotarło do niej, że zamiast do przyjaciela, dodzwoniła się do Reece’a, poczuła się jeszcze gorzej. Nie pamiętała dokładnie własnych słów, ale na pewno coś bredziła. I musiało to zabrzmieć strasznie żałośnie, skoro mężczyzna tak szybko się tu pojawił. Aż schowała głowę w dłonie, czując, jak bardzo się właśnie upokarzała. - Strasznie Cię przepraszam, Reece. Nie powinnam była do Ciebie dzwonić i Ci przeszkadzać. Masz prawo być na mnie zły. - Serce waliło jej jak szalone. Czuła się, jakby była w innym świecie. Co on sobie mógł o niej pomyśleć? - Ale pomyślałam, zmieniłam fryzurę. Zabezpieczyłam się na wszelkie ewentualności - wytłumaczyła się od razu konspiracyjnym tonem, w obawie, że zaraz i tak się jej za to oberwie. Nie przejmowała się nawet, że gwałtowne ruchy stanowczo jej nie sprzyjały. Ciemnobrązowe, bujne, kręcone włosy i prosta grzywka opadająca na czoło mogły mylić, jeśli nikt się jej nie przyglądał z bliska. A na to nie miała zamiaru nikomu pozwolić. A jednak, Tremblay ją rozpoznał. Chyba niewystarczająco się postarała.
Właśnie, pojawił się. Mógł ją przecież olać. A mimo to ją znalazł. Co właściwie nim kierowało? Oparła głowę o dłoń od nadmiaru wrażeń i myśli, po czym w końcu spojrzała na Reece’a z niedowierzaniem. - Lubisz zgrywać rycerza? - nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, mimowolnie się przy tym uśmiechając. Nie zdążyła jednak przeanalizować tego, czy widziała go w roli rycerza w lśniącej zbroi, bo niespodziewanie przyciągnął ją do siebie, więc na moment całkowicie przestała myśleć. Bezwiednie oplotła rękami jego kark i oparła cały swój ciężar na nim, dzięki czemu zyskała odpowiednią stabilność. Nie spodziewała się takiej bliskości, ale czuła się z tym zadziwiająco dobrze. Teraz z całą pewnością mogła stwierdzić, że był rycerzem. - Jakich napalonych? Nie zauważyłam ani jednego - wzruszyła nonszalancko ramieniem, jakby kompletnie nie miała pojęcia, o czym on mówił. Oprócz gościa, który właśnie ich opuścił, przecież nie ustawiała się do niej kolejka. A nawet, jeśli ktoś dziś próbował z nią flirtować, to i tak tego nie odwzajemniała. Chyba już nie potrafiła korzystać z okazji i bawić się w jednorazowe przygody. Zupełnie jej to nie bawiło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dzwoniłaś - przytaknął, jedynie upewniając się w przekonaniu, że nie był tym, którego Sophie chciała w tamtym momencie zobaczyć. Po chwili usłyszał potwierdzenie i zamilkł, przybierając tęgą minę.
Wzmianka o obcym mężczyźnie, kręcącym się przy tej kobiecie wprawiła Ree w lekkie rozczarowanie. Czasami, ba, nawet coraz częściej zdarzało mu się zapominać, że ich relacja stanowiła element fikcji, a on sam nie powinien się przyzwyczajać.
Zdawszy sobie sprawę z własnego zapędu, prędko odzyskał rezon. Ta znajomość miała granicę. Ściśle określał to regulamin. Nie miał prawa angażować prawdziwych emocji, dlatego nagle przegnał je w najdalsze zakamarki serca i umysłu. To nie miłość, lecz przyzwyczajenie do stanu, w którym Sophie znajdowała się obok. Był tego świadom, a jednak czasami męska duma, wrodzona zaborczość i chęć dominacji Reece brały górę.
Mimowolnie pokręcił głową, zdając sobie sprawę, że się wygłupił. W obecnej sytuacji nie mógł jednak odwrócić się na pięcie i odejść.
- Nie szkodzi - lekceważąco machnął ręką, udając, że nic się nie stało. Ale stało. Nie był tym, którego oczekiwała. Pojawił się przypadkiem; w zastępstwie.
Samo wyjście Sophie nie było przestępstwem. Nie zrobiła niczego złego - nawet jeżeli istniała szansa, że mogłaby spotkać jakiegoś znajomego Ree albo samą Polę. W końcu pomimo wiążącej ich umowy, jako wolna jednostka miała prawo do rozrywki poza godzinami pracy. Ryzyko było niewielkie. W krytycznej sytuacji mogłaby ewentualnie wciąż udawać jego narzeczoną, która akurat tego wieczoru postanowiła wyjść do klubu. Czasami pary musza od siebie odpocząć i nie ma w tym nic podejrzanego.
- Wolę oryginalną wersję - rzekł i uniósłszy Sophie zaczął przepychać się w stronę wyjścia. - Już udowodniłaś, że w walce wręcz jesteś gorsza ode mnie. Myślisz, że jestem sam w Seattle? Na pęczki jest takich mężczyzn - powiedział półżartem, półserio. Nigdy nie przepadał za wieczorami, kiedy Pola w towarzystwie koleżanek przemierzała puby i kluby. Zawsze gdzieś z tyłu głowy dopadała go troska. Martwił się, że ktoś tak bezbronny jak ona mogłaby sobie nie poradzić z nachalnym adoratorem; że skończyłaby w rynsztoku podczas gdy on siedział w bezpiecznym mieszkaniu i oglądał telewizję. W tamtej chwili w podobny sposób myślał o Sophie, którą zastał w stanie alkoholowego upojenia.
Prawie dziesięć minut zajęło mu przedostanie się do głównych drzwi. Bez wolnych rąk z trudem udawało mu się torować drogę. Gdy w końcu przekroczyli próg, zaatakowało ich chłodne, rześkie powietrze. Postawił Sophie nieopodal krawężnika. Kawałek dalej jakaś grupka imprezowiczów paliła papierosy. Reece spojrzał wpierw w ich stronę, po czym znowu skupił uwagę na kobiecie.
- Zaparkowałem za rogiem - skinął w tamtym kierunku - podwiozę cię do domu - stwierdził, a jego głos świadczył o tym, że nie zamierzał przyjąć odmowy. - Jesteś tu sama? - zapytał. Właściwie zapomniał zrobić to na samym początku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najgorsze było to, że w swojej paplaninie nie widziała nic złego. Nie zauważyła też, jak bardzo mogła ugodzić w dumę mężczyzny. Chciała być wobec niego szczera i pewnie, gdyby tylko zapytał, kim był Heath to równie szczerze by mu odpowiedziała. Wolała wykorzystać przyjaciela, niż upaść tak nisko i posiłkować się tym, przez którego postanowiła na chwilę odrzucić wszystkie troski na bok.
- Szkodzi. Przepraszam. Nie powinnam była Cię niepokoić - wyznała jeszcze raz wyraźnie zatroskana, nie dając się zwieść temu beztroskiemu tonowi. Nie wierzyła, że potrafiła być tak głupia. Miał swoje życie, a ona nie była jego częścią, by zawracać mu sobą głowę. Bardzo chciała wierzyć, że pojawił się bezinteresownie, ale głosik w jej głowie podpowiadał, że i tak wzięło się to z jednego najbardziej sensownego powodu - umowy. Miał prawo obawiać się, że z powodu jej karygodnego zachowania mogła zaliczyć wpadkę. I prawidłowo, bo najwyraźniej nie była godna zaufania. Mimo wszystko miała już dość tego wieczoru i powinna być wdzięczna, że się w ogóle zjawił, co postanowiła zaraz okazać, póki ta myśl jeszcze na chwilę zatrzymała się w jej głowie. - Ale dziękuję, że po mnie przybyłeś - przez jej twarz przemknął najbardziej wdzięczny uśmiech, na jaki było ją teraz stać. Pomijając już okoliczności, w których do tego doszło, to ostatecznie przecież nie mogła narzekać na jego towarzystwo.
- Ja też - przytaknęła zgodnie, bo w takich sytuacjach poprzez zmianę wyglądu mimowolnie pozbawiała się własnej tożsamości. Owszem, kiedy w swojej pracy działała pod przykrywką to zupełnie jej to nie przeszkadzało, bo dostosowywała się pod klienta i ceniła sobie prywatność. Ale współpraca z Reece’m wymagała zupełnie innego podejścia, gdyż pozwolił jej na zdecydowanie większą swobodę. I wiedział o niej znacznie więcej, niż pozostali zleceniodawcy. Odpowiadała jej ta naturalność. Jednak tego wieczoru wolała zmniejszyć ryzyko rozpoznania przez znajomych mężczyzny. Na razie wystarczył jej ten jeden raz, kiedy przypadkowo poznała kobietę, która stanowiła główny cel całego tego zlecenia. - A więc jesteś dziś moim rycerzem - odparła zmęczonym, ale zadowolonym głosem, uznając, że wypowiedź o pęczkach mężczyzn była wymijającą odpowiedzią na postawione przez nią pytanie. I nawet wybaczyła mu wzmiankę o tym, że była gorsza w walce. Choć pewnie na trzeźwo zaczęłaby się z nim sprzeczać, to w głębi siebie wiedziała, że miał rację. Częściowo. - I nieprawda. Jesteś jedyny w swoim rodzaju - dodała po chwili, już bardziej do siebie, niż do niego, nie poddając własnych słów głębszej analizie. Była już zmęczona wszystkim, co działo się wokół niej, a oczy zachodziły jej piaskiem. Dlatego cieszyła się, że miała dobre oparcie i nie musiała się przejmować tym, czy wirował jej obraz z powodu kolorowych świateł i przemieszczających się chaotycznie ludzi czy z racji wypicia dużej ilości alkoholu.
Chłód nocy uderzył w jej policzki i przyprawił o gęsią skórkę. Powieki z każdą chwilą stawały się coraz cięższe, nad czym nie potrafiła zapanować. Ogarniało ją coraz większe zmęczenie i jedyne, o czym myślała to znaleźć się w jakimś wygodnym miejscu i zasnąć.
- Zimno mi - wychrypiała, obejmując się rękami. Stała tak bardzo potulnie, delikatnie się kołysząc. Ewidentnie brakowało jej oparcia i ciepła jego ciała, kiedy obejmował ją podczas drogi na zewnątrz. Wybierając się na imprezę, nie spodziewała się, że będzie potrzebować jakiegoś okrycia. Na jego pytanie kiwnęła głową. - Mhm - przyznała lakonicznie, ściągając przy tym brwi. Koleżanka musiała się zmyć jakieś trzy-cztery drinki wcześniej. A nowa waluta czasowa wskazywała na to, że zupełnie straciła poczucie czasu. Właściwie to traciła już siły nawet na mówienie.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”