WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Tuż po wejściu rozgościła się w ulubionej loży i z cichym westchnięciem oparła głowę o skórzane obicie. Od wielu dni robiła nadgodziny, była zmęczona i potrzebowała chwili dla siebie – nie lubiła jednak przebywać w bezwzględnej ciszy, bo miała wrażenie, że podczas takowej zdecydowanie zbyt dużo myśli. Szczególnie o pracy i nowych zleceniach. Po kilku minutach kelner postawił przed nią zmrożony kufel i poszedł w swoją stronę. Właśnie wtedy zauważyła znajomą sylwetkę przy barze. Metr dziewięćdziesiąt, ciemne włosy, kilkudniowy zarost i ten charakterystyczny błysk w oku. Przez krótką chwilę obserwowała mężczyznę, po czym przesunęła się o kilka centymetrów w loży – tak jakby dzięki temu miał jej nie zauważyć. O ile tolerowała go i robiła dobrą minę do złej gry na rodzinnych spotkaniach, o tyle na jej terenie nie potrafiłaby trzymać języka za zębami. Ostatecznie wyjęła telefon z kieszeni i zajęła się przeglądaniem newsów. Trump znów próbował wstrzyknąć sobie środek czyszczący w żyły, myśląc, że to wyleczy go z koronawirusa. Z dnia na dzień świat głupiał coraz bardziej. Doszła do informacji o Morfeuszu, którego ponownie znaleziono pijanego pod ratuszem, gdy w pobliżu pojawił się Easton.
– Tak? – rzuciła, nie odrywając wzroku od ekranu smartfona. To chyba pierwszy raz od wielu lat, kiedy widzieli się sami – bez Cornelii uczepionej jego boku i reszty Butlerów.
-
- To jedyne wolne miejsce, nagle rozbolały mnie nogi - odparł w odpowiedzi, totalnie blefując. Wokół było pełno wolnych stolików, ale nie byłby sobą, gdyby nie dosiadł się do tego zajmowanego przez Kennedy. Uśmiechnął się przy tym złośliwie, a ona chociaż na niego nie patrzyła - musiała to wyczuć. - Tinder? - zapytał z przekąsem, jak gdyby sugerował, że po nim nigdy nikogo nie miała. No, buc.
-
– Seattle Times – odparła, odłożywszy telefon ekranem do dołu. – Tinder gdzieś tam jest, ale wydaje mi się, że to moja prywatna sprawa – wbiła w niego wyczekujące spojrzenie i odsunęła się nieco, bo zdecydowanie wchodził w strefę komfortu blondyny. – Zgubiłeś się tu? Pokazać ci drogę do domu? To chyba nie do końca twoje klimaty – kiwnęła głową w przestrzeń, jednocześnie nawiązując do faktu, że Easton od długiego czasu obracał się w wyższych, wręcz nowobogackich sferach. Wżeniając się podstępem w ród Pattersonów, zapewnił sobie luksusowy byt prawdopodobnie do końca swoich dni. Tymczasem teraz, w miejscu przeznaczonym dla zwykłych śmiertelników, nie miał na sobie białego polo z kołnierzykiem, camelowych chinosów i – o zgrozo – mokasynów, w których niekiedy go widywała. Czasem miała wrażenie, że Butler jednak pozostaje w kontakcie z Morfeuszem, a ten stał się jego prywatnym stylistą. – Ostrzegam, że jeżeli zaraz podejdzie tu Cornelia i usłyszę jej jazgot, to nie będę uważała na słowa – Nora dobrze wiedziała, że żona Sainta nie była w żaden sposób winna jego postępowaniom. Początkowo nie lubiła kobiety z czystej zazdrości, teraz było to przyzwyczajenie do pałania do niej niechęcią.
-
- Twoje najwyraźniej jak najbardziej - nie odrywał od niej wzroku, robiąc to z pełną premedytacją. Wiedział, że prędzej czy później się na niego wścieknie, a skoro po tylu latach jego obecność w pobliżu wciąż kuła, to... no chyba wszystko było jasne, prawda? Może nie dla Morfiego, ale dla bruneta jak najbardziej. - Jak na osobę, która chce uchodzić za obojętną, strasznie mocno wkurwia cię moja obecność. Musisz poćwiczyć grę aktorską. Mogą dać ci kilka lekcji - puścił do niej oko. Tak, kurwa, puścił jej o k o, dasz wiarę? Bezczelnie, nonszalancko i z uśmiechem przyklejonym do cudownie wyrzeźbionej twarzy. Chwilę później pochylił się nad stołem, bo siedzieli przecież po przeciwnych stronach i pokręcił ledwo zauważalnie głową. - Ona też zadziwiająco mocno cię drażni - zerknął na dłoń, na której wciąż błyszczała złota obrączka. Jak na typa, który nigdy naprawdę nie kochał żony był dziwnie przywiązany do tej symbolicznej rzeczy. Może w ten sposób przypominał sobie, że status jego związku brzmiał: zajęty? - Co słychać, Kennedy? - zapytał, jakby byli dwójką dobrych, i co najważniejsze - lubiących się, znajomych.
-
– Jak najbardziej, rzeczywiście nie przywykłam do spędzania letnich wieczorów w Country Clubie – wywróciła oczami, wciąż bezczelnie nawiązując do jego statusu, o który z jednej strony niby wcale nie była zazdrosna, a z drugiej niekiedy przyprawiał ją o ból tyłka. Niemniej, Butler nie był już tym samym chłopakiem, z którym prowadzała się właściwie od dziecka. Stał się wygodnym snobem bez litości, który dla pieniędzy od prawie dziesięciu lat wykorzystywał niczego nieświadomą kobietę. Norze nie mieściło się w głowie, że przez ten cały czas Cornelia nigdy nie zauważyła, że coś jest nie tak – przecież Easton nie mógł być aż tak dobrym aktorem.
– Ale ja wcale nie chcę uchodzić za obojętną, szczególnie w twoim przypadku. Nie mam ochoty spędzać z tobą czasu, patrzeć na ciebie, nie mówię już o słuchaniu, dlatego daję temu wyraz, tak? – znał ją zbyt dobrze, aby mogła przy nim udawać. Kiedyś byli nierozłączni, dorastali w swoim towarzystwie, a gdy w liceum zostali parą, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Blef, kłamstwa czy odwracanie kota ogonem nie miały sensu, bo najpewniej do dzisiaj pozostawała dla niego otwartą księgą. – Po prostu uważam, że skoro już wybrałeś inną kobietę, to mogłaby ona być… Jakby to ująć – na krótki moment zmrużyła oczy, po czym cmoknęła z zadowoleniem. – Mądrzejsza – poruszyła brwiami do góry i nawet nie starała się ukryć nieco złośliwego uśmiechu bezwiednie przemykającego po kształtnej buzi. Zazwyczaj nie mogli sobie pozwolić na podobną wymianę zdań, bo podczas rodzinnych spotkań otaczała ich gromada Butlerów z żona samego zainteresowanego na czele.
– Nic ciekawego. Praca – gojąca się na potylicy rana zapiekła, więc blondyna delikatnie przejechała palcami po opatrunku. Nie pytała, co słychać u niego, aczkolwiek podejrzewała, że nie omieszka podzielić się z nią kilkoma faktami ze swojego życia.
-
- Mogłaby - puszczając mimo uszu wszystkie wcześniejsze słowa Kennedy, nawiązał tylko do tego jak naiwna zdawała się być jego jeszcze małżonka. Dlaczego miał mówić, że jest inaczej skoro fakty przemawiały wyraźnie na niekorzyść Cornelii? Nie dość, że Nora nie pałała do niej sympatią z oczywistych względów, to jak na tacy dostawała kolejne powody, aby wykpić jego życiową partnerkę. Co najgorsze - Butler zamiast stanąć w obronie kobiety czekającej na niego w domu, noszącej pod sercem jego dziecko (o zgrozo), robił coś zgoła innego - przyznawał blondynce rację. - Nie wydaje mi się, żeby przez dziesięć lat nie dodała dwa do dwóch. Wbrew pozorom nie jest taka głupia - mruknął tylko, upijając spory łyk świeżo warzonego piwa ze swojego kufla. Zerkał badawczo na Norę, nie odrywał od niej oczu, lustrował ją spojrzeniem, chociaż ona zdawała się uciekać tęczówkami w najodleglejsze rejony. - A to co? - zapytał wreszcie. Nie przywiązywał szczególnej wagi do detali, dlatego wcześniej nie zauważył rany na twarzy Nory. Nawet jeśli by to zrobił, to nie zwykł drążyć tematy, gdy ktoś sam go nie podejmował. Teraz widząc wyraźny grymas zadał pytanie takim tonem, jak gdyby chciał dowiedzieć się co sądzi o pogodzie na zewnątrz.
- Będę ojcem - wystrzelił nagle i chyba tym wyznaniem zaskoczył i siebie i ją. Po co to powiedział? Nie miał pojęcia. Niemniej Nora jako jedna z nielicznych osób wiedziała, jak bardzo Butler nie chce nigdy nim być, jak nie odnajduje się w tej roli i chyba liczył... sam nie wiedział na co. Słowo się rzekło.
-
– Wypadek przy pracy – odparła, zabierając dłoń z opatrunku. Z całą pewnością nie zauważył rany na twarzy, bo jej tam nie było. Śledcza oberwała w tył głowy – konkretnie w potylicę i to właśnie tam znajdowało się rozcięcie. Easton ewidentnie widział się z Morfim kilka godzin przed ich spotkaniem. – Niezbyt niebezpieczny, tylko kilka szwów – dodała jeszcze, łapiąc za kufel z piwem i upijając kilka łyków alkoholu w kolorze bursztynu. Wszyscy powtarzali, że powinna na siebie bardziej uważać, ale ona nie zwykła słuchać owych rad. Zawsze chodziła swoimi ścieżkami, jakkolwiek infantylnie to brzmi.
Mięśnie napięły się nieznacznie, wargi na krótki moment zacisnęły w cienką linię.
Będę ojcem.
To ostatnie słowa, jakie spodziewałaby się od niego usłyszeć. Wiele lat temu zdarzało im się rozmawiać o dzieciach i każde z nich zgodnie mówiło „nie”. Ba! Gdyby miała wskazać osobę wśród ich dwójki, która nie chce ich bardziej, zdecydowanie byłby to Easton. To nie tak, że nie nadawałby się do bycia ojcem. On po prostu miał zupełnie inne priorytety, podobnie jak Nora. Dlaczego więc zdecydował się na taki krok?
– Ty? Ojcem? – wydusiła w końcu, siląc się na niezobowiązujący ton. – Po co mi to mówisz? – czy gromada Butlerów już wiedziała? Jeśli tak, to dlaczego żadne z nich nic jej nie powiedziało? Mogłaby uniknąć efekty zaskoczenia i konsternacji, które teraz ją przytłaczały. – Tak czy siak, gratulacje. W końcu rodzina nie może być pełna bez dziecka, prawda? Na pewno będzie miało z wami dobrze - delikatnie kwinęła głową, jakby tym ruchem chciała przypieczętować prawdziwość swoich słów i wlepiła spojrzenie w bruneta. Nie wyglądal, jakby był zadowolony z takiego obrotu spraw. – Wpadliście? – wypaliła, odchylając się do tyłu. Chciała zachować bezpieczny dystans.
-
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">003.
<div class="ds-tem4">Teddy & Ruby</div></div>
</div></div></div></table>
Z każdym dniem coraz lepiej radziła sobie z rozstaniem. Wprawdzie nadal czuła ten potworny ucisk w żołądku, kiedy uświadamiała sobie, że o poranku nie odczyta miłej wiadomości z życzeniami dobrego dnia, ale liczyła, że to również w krótce minie. Cokolwiek działo się w jej życiu prywatnym, musiała to przełknąć, stłumić w sobie rozpacz – lub zmienić ją w gniew – i skupić się na sobie, a przede wszystkim na karierze medycznej, którą niedawno rozpoczęła. Staż był najbardziej niewdzięcznym etapem drogi ku specjalizacji, ale każdy przyszły chirurg musiał przez niego przejść. Ona również. <br>
— Dobrze cię widzieć, Ruby. Mam wrażenie, że minęły wieki od naszego ostatniego spotkania — powiedziała, uśmiechając się szeroko na widok koleżanki. Nigdy nie były ze sobą specjalnie blisko, ale za to mogły liczyć na swoje towarzystwo, kiedy potrzebowały poczuć odrobinę spontaniczności i lekkości. Teddy chętnie odrywała się od pracy – kochała medycynę, ale była to trudna i skomplikowana miłość, przez którą czasami zaczynała boleć głowa. Każdemu należała się chwila odpoczynku, a niestety stażyści (będący poniekąd mięsem armatnim w szpitalnych potyczkach) mieli ich naprawdę mało. <br>
— Piwo? Wino? Może zamówimy też do tego jakieś przekąski? — spytała, zajmując miejsce przy jednym z dostępnych stolików. Zrzuciła z siebie ciężki płaszcz (zawsze była zmarzluchem, więc obecne temperatury były dla niej zdecydowanym początkiem zimy i sezonu na grube swetry oraz wełniane rękawiczki) i położyła go na wolnym miejscu. — Opowiadaj co u ciebie słychać. Jak praca? Dobrze cię traktują? — pytała, wyczekując kelnerka, który mógłby podać im alkohol. Najlepiej dość dużo alkoholu.
-
Z rozstaniami to już tak jest, potrzeba czasu przede wszystkim. Po ostatnim związku, w jakim Ruby była, jeszcze w trakcie college'u, też trochę przecierpiała, zanim doszła do siebie i znalazła swój sposób na życie. A była nim praca i dość beztroskie podejście do świata, jako że wciąż była młoda i jędrna, więc kiedy, jak nie teraz? Oczywiście nie wykluczała związków, nawet takiego poważnego pod warunkiem, że trafi na naprawdę odpowiednią osobę. W każdym razie nie szukała nikogo na siłę, nie tęskniła za tym, żeby kogoś mieć. Na razie większość jej znajomych było singlami, lub nie byli związani w poważny sposób, więc jak udało się jej nazbierać pieniędzy czy przyszła ochota, na jakiś wyjazd, to nie miała problemu ze znalezieniem towarzyszki... Och, ale by ona teraz poleżała na plaży, w bikini i nawadniała się się drinkami z palemką. Niestety, na razie mogła tylko o tym pomarzyć.
-Chyba tak właśnie było.... Czy nie opijałyśmy wtedy mojej nowej pracy?-zagadnęła przeczesując włosy i upewniając się, że wygląda naprawdę nieźle. Ot, taki nawyk. Zawsze chciała wyglądać idealnie, bo inaczej nie czuła się dobrze. Nie chodziło tu koniecznie o wygląd seksbomby, ale o rozczochranie, czy jakąś plamę .
-Mają tu coś ciekawego do zjedzenia?-zapytała. Od tego zależało co zamówią. W końcu nie wezmą hot doga i czerwonego wina do tego! Może blondynce było daleko do tego, aby się znać jaki szczep wybrać do konkretnego dania, ale potrafiła powiedzieć, czy do pizzy pasuje bardziej piwo, wódka czy może coś jeszcze innego. Nie czekając na odpowiedź koleżanki, rozejrzała się za kartą, ale chyba będzie potrzeba podejść do baru i wypytać osoby tam pracującej.
-Jest okej. Mój szef jest bardzo wymagający, ale tak naprawdę tego się spodziewałam. W końcu nie bez powodu to on jest szefem, prawda?-roześmiała się. Na poprzednim spotkaniu Ruby musiała wspomnieć że jako asystentka awansowała w hierarchii i po aplikowaniu na asystentkę prezesa, dostała tą robotę. Do tej pory w telewizji pracowała od początku pobytu w Seattle i wszyscy mieli o niej dobre zdanie. I ta ciężka praca się jej zdecydowanie opłaciła.
-
— Tak, oczywiście. Może niedługo będziemy mogły opijać moją pierwszą asystę przy operacji — zdradziła, dumnie prostując się na swoim krześle. Rzeczywiście była mocno zaaferowana tym, że zdiagnozowała u pacjenta guza mózgu o mikroskopijnych rozmiarach. Niestety była tylko stażystką, a tak mało doświadczonych lekarzy rzadko dopuszcza się blisko stołu operacyjnego, szczególnie kiedy w grę wchodzi operacja na otwartym mózgu.
— Może weźmiemy tacę z przekąskami, co? Oliwki, sery, krakersy i inne takie. Czy jesteś bardzo głodna? Słyszałam, że mają tu całkiem niezłe makarony — powiedziała, zagryzając dolną wargę i rozglądając się dookoła. W końcu podeszła do nich skąpo ubrana i szeroko uśmiechnięta kelnerka, na widok której Teddy lekko się wystarczyła; zaskoczyła ją!
— Może spróbujemy jakiegoś ciemnego piwa? Może z nutami kawy? Albo czekolady, hm? — podsunęła. Skoro zdecydowały się na lokal specjalizujący się w piwach, mogły spróbować czegoś nowego. — I deskę z przystawkami. I do tego porcję nachosów z salsą — wyliczyła, bo właściwie ostatnio miała ochotę na… wszystko. Zdaje się, że wpadła w niebezpieczną dla swojej figury pułapkę, jaką było zajadanie negatywnych emocji.
— Najważniejsze, żeby nie traktował cię przedmiotowo. Poza tym do, jak to ujęłaś, w-y-m-a-g-a-j-ą-c-y-c-h szefów, trzeba mieć cierpliwość. Póki nie jest bucem, to wszystko powinno być dobrze — zaśmiała się. Ona na swojej drodze prawie każdego dnia spotykała się ze specjalistami z różnych dziedzin chirurgii, którzy mieli się za bogów. Wywyższali się, a stażystów traktowali niczym robaczki, które można zdeptać bez wyrzutów sumienia.
— Kiedyś ty zostaniesz prezeską, ja będę najlepszym chirurgiem w kraju i wtedy będziemy rządzić każdym — zażartowała, choć w rzeczywistości nie wykluczała takiej perspektywy!
-
-Możesz na mnie liczyć-zaśmiała się. Każda okazja była dobra do świętowania, a kolejny krok w karierze przyjaciółki brzmiało jak idealny powód do świętowania, napicia się wina, czy tam martini wstrząśniętego, a nie mieszanego. -Mogą być przekąski, nie ma sprawy-stwierdziła. Właściwie, to przepadała za makaronami, były z resztą zbyt tuczące, a w ostatnim czasie nie bardzo miała na chodzenie na siłownię, jej szef był bardzo wymagający... -No do tej deski to piwo to tak średnio pasuje, raczej jakieś dobre białe wino-zauważyła, a zanim się zdecydowały, to już kelnerka do nich podeszła. Ruby się uśmiechnęła do niej, zerkając na jej figurę, bo było na czym oko zawiesić.-To może zrezygnujemy z deski serów i poprosimy jeszcze hm.... chilli fries, bo jak szaleć, to szaleć-stwierdziła, zaglądając do karty. Cóż, to nie będzie dietetyczny wieczór, ale co tam.
-Na razie mamy do siebie nawzajem cierpliwość. Wiesz jak to jest, trzeba się poznać i dograć, bo każdy ma jakieś przyzwyczajenia, oczekiwania i doświadczenia z przeszłości. -wytłumaczyła. Wiadomo, że skoro tak blisko ze sobą współpracowali, to musieli się poznać, dowiedzieć czego oczekują i tak dalej. A że wyszły z tego dziwne rzeczy.... Cóż, zdarza się. -Nie sądzę, żebym została prezeską, ale Ty na pewno zostaniesz chirurgiem-zaśmiała się. Blondynka nie miała pojęcia jak dalej potoczy się jej kariera, ale o tym absolutnie w tym momencie nie zamierzała przejmować. Była jeszcze młoda, jakby chciała się całkowicie przebranżowić, to jeszcze spokojnie mogłaby się tego podjąć. Jednak nie ma na razie o czym gadać, bo nie ma żadnego pomysłu.
-
Od kiedy Paddington zaczęła pracę w szpitalu, zdarzało się, że zachowywała się, jakby miała cztery żołądki. Stażyści – czyli najmniej licząca się jednostka w hierarchii medycyny chirurgicznej – zazwyczaj nie mieli zbyt wiele czasu na martwienie się o posiłki (chyba, że akurat przypadał im nocny dyżur, podczas którego Seattle decydowało się grzecznie spędzać czas w domach), zazwyczaj biegali między korytarzami, doglądali pacjentów, wypełniali papiery i wiecznie gdzieś się spieszyli, by jak najprędzej wykonać polecenia przełożonych. Było to męczące, ale przynajmniej zapewniało sporo zdrowego ruchu. — Frytki brzmią doskonale — mruknęła, zgadzając się na tę zamianę, choć połączenie piwa z oliwkami i serami wcale jej nie przeszkadzało. Rzecz jasna jeśli będzie taka konieczność, na następne spotkanie dziewczyny umówią się na siłowni, ale z pewnością pojedynczy grzech dietetyczny nie zaszkodzi żadnej z nich.
— Właściwie w szpitalu wygląda to podobnie — odparła, zastanawiając się przez chwilę. — Specjaliści dużo od nas wymagają, traktują nas jak chłopców na posyłki. Do tej pory żadne z nas nie nadepnęło na odcisk żadnemu z nich, ale kto wie, co będzie za miesiąc, jak pokłady cierpliwości wreszcie się skończą — wyjaśniła, wzruszając przy tym ramionami, bo cóż innego jej pozostało, jak okazanie bezradności? Oczywiście starała się pokazywać z jak najlepszej strony, ale czasami to nie wystarczało.
— Póki co musimy zadowolić się piwem i przekąskami — zaśmiała się, nie mogąc się doczekać, aż zamoczy pierwszą frytkę w salsie (bo kto powiedział, że tak nie wypada?!) — Pewnie, że zostanę chirurgiem. Jeszcze nie wiem jakim, wciąż się waham, bo jest tak dużo możliwości, a tak mało szans na to, by zrobić kilka specjalizacji — mruknęła. Czasu do podjęcia decyzji miała coraz mniej, staż miał trwać jeszcze kilka miesięcy, później pierwsze lata rezydentury, a następnie ukierunkowanie ścieżki na jedną specjalizację – dla ambitnego lekarza to tortury!
-
Ruby lubiła uprawiać sport, choć nie zawsze miała siłę i czas, aby regularnie chodzić na siłownię. Na całe szczęście, metabolizm jej trochę pomagał, a ona na co dzień odżywiała się całkiem zdrowo. Dlatego też spokojnie mogła sobie pozwolić na te frytki, czy nachosy. W końcu zamówiły po porcji, a nie wannę!
-Racja, nie chciałabym nadepnąć na odcisk swojemu szefowi, to mogłoby się źle skończyć-zaśmiała się. Choć z drugiej strony, wierzyła, że koniec końców by go jakoś ugłaskała, aby jej wybaczył. Miała swoje sposoby. Nie chciała jednak za wiele poruszać tego tematu, tak dla pewności. -Nie obraziłabym się, gdyby chirurgiem plastycznym. Młodość nie trwa wiecznie-zaśmiała się, zerkając w dół, na swój biust. Na razie była z niego naprawdę zadowolona, lecz kto wie, co to będzie za kilka, czy wręcz kilkanaście lat. Nie mówimy od razu o jakiś wielkich, czy licznych operacjach, ale o drobnym poprawianiu urody. A Ruby jak każda kobieta była próżna i zawsze chciała wyglądać dobrze. W dresie, czy też w kiecce, z makijażem czy bez.
-
Sięgnęła po piwo i wzniosła szkoło w ramach toastu. — Oby nasze dzieci miały bogatych rodziców — powiedziała, siląc się na poważny i wyniosły ton głosu, ale zaraz roześmiała się. — Uprzedzając pytania, nie, nie planuję w najbliższym czasie zakładać rodziny. Słyszałam ten toast na rodzinnym zjeździe i zapadł mi w pamięć — wyjaśniła pokrótce, po czym zrobiła pierwsze łyki. Wprawdzie nie była smakoszem piw, ale to naprawdę przypadło jej do gustu. Ciemne, o nieco gorzkawym posmaku, który przełamany był nutą palonej kawy. Zaraz też chwyciła kilka nachosów, zamoczyła je w sosie i schrupała ze smakiem.
— Aż przypominają mi się studenckie czasy. Tylko wtedy piliśmy byle jakie piwo z dyskontu i przegryzaliśmy je chipsami paprykowymi z keczupem — powiedziała żartobliwie. Czasami tęskniła za studiami. Mimo że wybrała sobie bardzo wymagający kierunek, znajdowała czas na zabawę. Teraz gdy zaczęła pracować, było o to nieco trudniej. Odpowiedzialność była ogromna, a nauki jeszcze więcej. Paddington była na to gotowa. Była gotowa poświęcić bardzo dużo, by zostać świetnym lekarzem. Nie chciała jednak rezygnować z prywatnego życia.
— Wracając… Nie, chirurgiem plastycznym z pewnością nie zostanę. Pieniądze są z tego ogromne, szczególnie, że operacje poprawiające wygląd są coraz popularniejsze i przestają stanowić tabu wśród społeczeństwa. Ale wolałabym jednak robić coś ważniejszego, wiesz? Ratować życie, nie opadający biust — odparła, tym razem sięgając po dobrze doprawione frytki.