imie i nazwisko
clementine herbert-manning
pseudonim
lemon
data i miejsce urodzenia
28.07.2005
dzielnica mieszkalna
queen anne
stan cywilny
panna
orientacja
bi
zajęcie
uczennica
miejsce pracy
-
wyznanie
niepraktykująca katoliczka
jestem
miejscowy
w Seattle od:
zawsze
Kojarzycie te wszystkie opowieści, z dumą przekazywane z pokolenia na pokolenie, o tym jak pra pra pra dziadek walczył na wojnie, jak zasiedlał tereny, jak przysłużył się całemu społeczeństwu? Wiecie, te typowo filmowe historie, które ze łzą w oku wspomina się przy rodzinnym obiedzie, siedząc przy ogromnym, mieszczącym kilkanaście osób stole.
My słuchamy o tym, jak za zasługi wielki Jonathan Herbert-Manning dostał setki akrów ziemi, a jego synowie lubowali się w polityce, o tym jak wuj handlował różnymi towarami, ściągając do miasta statki pełne dóbr materialnych. Od tego się zaczęło, szybko jednak dorobił się własnego kontenerowca. I to właśnie dlatego zajmujemy się głównie handlem i transportem morskim.
Herbert-Manning to rodzina z tradycjami, a ich historia sięga starych dziejów. Z pewnością aktualnie nie pochwalalibyśmy tego, co członkowie tego rodu robili, by zdobyć to, dzięki czemu mamy tak wiele, jednak nie oszukujmy się, my też mamy sporo za uszami.
Nasza rodzina jest liczna, a nasze nazwisko znane w całym stanie. Dobrze się ustawiliśmy, a ambicje rządzące chyba każdym członkiem tego rodu sprawiły, że pracujemy w różnych sektorach, umiejętnie operując swoją widzą, wykorzystując rodzinne koneksje, ale też poszerzając pole swoich działań. Ostatecznie wszystko i tak zostaje w rodzinie, prawda?
Nudy, nie? Moje życie jest o wiele ciekawsze. A będzie jeszcze lepiej, uwierzcie! <br>
Mam dopiero siedemnaście lat, i jak to mówi moja mama, wszystko jeszcze przede mną. I na to właśnie liczę. Jestem pewna, że dokonam rzeczy wielkich i za kilka, czy też kilkanaście lat przy rodzinnym stole będziemy rozmawiać o moich sukcesach, a nie wychwalać jakichś starszych panów, którym się fuksnęło w czasach prohibicji.
Ale zacznijmy od początku, żeby się nie pogubić. Mówią na mnie Lemon, urodziłam się w gorące lipcowe popołudnie, mam trójkę starszego rodzeństwa – dwóch braci i siostrę. W naszym domu zawsze było głośno, cała nasza czwórka robiła niezłe zamieszanie. Tata zajmował się interesami, dość dużo spędzając poza domem, a mama opiekowała się domem i nami, oczywiście z niemałą pomocą kilku innych osób.
Dzieciństwo minęło mi bez większych trosk, na zabawach i sprzeczkach z rodzeństwem, wizytach u kuzynostwa, czy też wyjazdach do naszego domu nad jeziorem. Mama uparcie zapisywała mnie na dodatkowe zajęcia, które po kilku miesiącach zaczynały mi się nudzić. Nie miałam w sobie tyle dyscypliny, by trenować balet, tyle chęci, by wytrwać na zajęciach z judo, tyle zaangażowania, by być skautem. Zdobyłam za to podstawy gry na skrzypcach i pianinie, wyjątkowo spodobała mi się gra na gitarze.
Mój plan zajęć w szkole średniej jest bardzo napięty. Rodzice pilnują, żebym uzyskała odpowiednią średnią i poszła na studia. Chodzę więc na dodatkowe zajęcia z literatury, piszę do gazetki szkolnej, jestem cheerleaderką, jestem zaangażowana w szkolny teatr.
Na początku 2022 roku zmarł mój tata. Zawsze byliśmy blisko, a on robił wszystko, by wynagrodzić mi i mojemu rodzeństwu fakt, że spędza tyle czasu w pracy. Bardzo przeżyłam, właściwie to nadal przeżywam jego stratę. Lekarze twierdzą, że zmarł na zawał serca spowodowany przepracowaniem i stresem, moja mama natomiast podejrzewa, że maczała w tym palce jego konkurencja. Staram się być dla niej wparciem, mam jednak wrażenie, że jest przerażona i przytłoczona ciężarem obowiązków, które na nią spadły. Odkąd nie ma z nami taty, w domu zrobiło się nerwowo, wszyscy snują teorie spiskowe, moi bracia zaczęli się kłócić, a mama po kilku drinkach i lekach na uspokojenie wykrzykuje jedno nazwisko. W dodatku zatrudnili ochronę. Pewnego wieczora podsłuchałam rozmowę, którą moje starsze rodzeństwo prowadziło w gabinecie ojca, przeglądając jego papiery i naradzając się, co dalej. Wtedy właśnie zrozumiałam, jak mało wiem o własnej rodzinie. Piękne opowieści o statkach i rodzinnym biznesie były tylko fragmentem tego, czym Herbert-Manningowie się zajmują, zasłoną dymną, za którą kryje się o wiele więcej.
– Bracia zaczęli nazywać ją „Lemon”, kiedy jako kilkulatka krzywiła się do nich, gdy jej dokuczali albo sama chciała zrobić im na złość. Podobno robiła wtedy minę, jakby zjadła cytrynę.
– Całkiem nieźle mówi po hiszpańsku. Przyczynił się do tego pewien brunet o uroczym uśmiechu, do którego wzdychała przez dobre pół roku.
– Uwielbia oglądać komedie romantyczne i czytać romansidła. Pisze własne opowiadania do szuflady, a jej skrytym marzeniem jest wydać własną książkę. Chciałaby również napisać scenariusz do filmu. Ma już kilka pomysłów i szkiców.
– Słuchanie muzyki zabiera Lemon do jej własnego, niemal filmowego świata. Często czuje się i zachowuje, jakby grała w teledysku albo w filmie.
– Zresztą jedną z jej technik pisarskich jest wcielanie się w postać w prawdziwym życiu. Sprawdza wtedy, czy sytuacje, które wymyśliła, mogą się wydarzyć albo czy dialogi mają sens.
– Rodzina liczy na to, że pójdzie na studia biznesowe, Lemon natomiast planuje gap year.
Lubi: jeździć na rolkach, kolorowe ubrania, okulary przeciwsłoneczne, wakacje, podróże, zapach skoszonej trawy, sorbet truskawkowy, kwiatowe perfumy, tańczyć,
Nie lubi: gryzoni, owadów, filmów wojennych, zapachu trufli, wczesnego wstawania, przedmiotów ścisłych,