WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 - Słuchaj, a myślisz, że będą mieli jakieś sadzonki? - zapytał Kenaia w drodze do sklepu z konopiami. Do którego zaciągnął go po części wbrew jego woli, no bo co taki słodki dzieciak jak Kenai mógł mieć do załatwienia w takim miejscu? Shahruz szczerze wątpił, aby Kentigern ukrywał przed nim zamiłowanie do trawki, no bo co jak co, ale starszy Hale był w tej dziedzinie ekspertem i otrzymywał od swoich znajomych tak wiele pytań na ten temat, że ostatnio zaczął rozważać założenie własnej strony internetowej, na której reklamowałby się jako doradca marihuahenowy. Od wprowadzenia w życie tego poważnego biznesu powstrzymywały go jedynie bycie biednym i brak umiejętności zakładania stron internetowych. - Ty, Kenai, właśnie. Umiesz zakładać stronki na necie? - Niespodziewana zmiana tematu. W sumie a nuż Kentigern posiadał jakieś tajne umiejętności, z jakich Shah dotychczas nie zdawał sobie sprawy? - No, wracając, to właśnie myślałem nad tym, żeby posadzić sobie jakiś krzaczek, co nie? Wyszłoby taniej i w ogóle. Tylko boję się trochę, że Wanda weźmie to za koperek i będzie sobie dodawać do ziemniaków. Ty czaisz, że ona trzyma w zamrażarce pudełko po lodach z koperkiem? - rozgadał się, marszcząc brwi na samo wspomnienie swojej szurniętej współlokatorki. - Ja sobie kiedyś szabruję tę zamrażarkę, patrzę - o, lody! No to otwieram. A tam kurwa koper. - Szok nie do opisania. - Pytam Wandę po chuj mrozi koper, a ta coś bełkocze, że do ziemniaków, i że zostaw. Ja pierdolę, człowieku - westchnął, kręcąc głową z niedowierzaniem. - No i musiałem iść po te lody do sklepu na dole, bo już mi ochotę zrobiła - dodał z rozżaleniem. Kourtney Kardashian pewnie byłaby zdegustowana tym, że Shahruz narzekał na pudełko po lodach z koperkiem, kiedy na świecie umiera tyle ludzi. - No, a ty co myślisz o tej sadzonce? Dobry pomysł czy nie? - zapytał, naprawdę chcąc poznać jego opinię. Kenai był trochę bardziej ogarnięty niż on i w dodatku studiował - to wystarczało, aby kwalifikował się do jury od spraw ultra ważnych.
Ostatnio zmieniony 2020-08-04, 00:08 przez Shahruz Hale, łącznie zmieniany 2 razy.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Jego wiedza odnośnie marihuaniny, a szczególnie trzymania jej w domu, nie należała do szczególnie rozległych. Zdarzyło mu się przykopcić dżointa, bo był na tyle luzackim kolesiem, że mógł, a ślepych zawsze traktowali z politowaniem. W razie potrzeby wyskoczy z deską ratunkową o nazwie „to oni mnie zmusili”! Oczywiście, z Kentigerna bywało niekiedy niezłe ziółko, o czym przekonywali się najbliżsi znajomi, z którymi szalał w różnych częściach Seattle. Nie pozwalał swojej ociemniałości ani trochę na przejęcie władzy nad jego całym życiem.
- A to nie jest legalne tylko w Kanadzie i Holandii? - ściągnął brwi znad swoich ciemnych okularów, postukując białą laską o chodnikową kostkę. Skoro za posiadanie nawet małej dawki suszu na swój użytek, policja dostawała białej gorączki, cholera wie czy z sadzonkami nie było nawet gorzej.
I czy Shahowi chodziło po głowie rozkręcenie ziołowego biznesu online?
- Nie… póki co - uśmiechnął się w ten lekko tajemniczy sposób, jakby totalnie rozważał udział w kursie projektowania stron internetowych, w specjalnej wersji dla ludzi jego pokroju. Może co nieco by mu wpadło zarobków za takie dodatkowe kwalifikacje?
Historia o koperku i Wandzie miała tyle twistów fabularnych, że Kenny ledwo nadążał z mimicznym komentowaniem poszczególnych fragmentów. Trzymanie w lodówce pudełka o po lodach, ale z koperkiem w środku? Czyż to nie brzmi jak dowód na socjopatyczne zapędy?
- Mówiłem ci, ta twoja koleżanka z mieszkania to jakaś jebitna szamanka - kto normalny mroził koper? Może jeszcze kaszankę miesza w wannie, a na strychu hoduje ser w beczce? To jakby wieśniaka z Nebraski wywieść z zamkniętymi oczami (!) do wielkiej metropolii i kazać mu przeżyć bez jakiegokolwiek, wstępnego tutorialu. Ciekawe skąd się ta cała Wanda wzięła.
Co do samej sadzonki…
- Lepiej obczaić sytuację w sklepie. Jak się okaże, że gościu nie ma krzaka na wystawie, warto szepnąć o towarze spod lady, wiesz jak to działa.
Nawet Ślepy wiedział.
- Albo sadzonek nie mają, ale nasiona już tak.
Do czego on go namawiał? Pod żadnym pozorem nie chciał, żeby bagieciarnia zrobiła jego bratu rajd na chatę, ale hej, biznes to biznes. Skoro Wanda potrafiła się ukrywać ze swoimi szamańskimi receptami (bo mogła kitrać gdzieś pod kaloryferem ayahuascę), jeden krzaczek nikogo nie zabije. Wręcz przeciwnie. To przecież roślina lecznicza. Kto wie, może gdyby popalał trochę za czasów postępującej choroby, zostałby kompletnie wyleczony?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak naprawdę to Kenai wcale nie musiał znać się na marihuanie, aby potowarzyszyć Shahruzowi w drodze do sklepu z konopiami. Starszy Hale potrzebował po prostu towarzystwa, które mógłby zamęczać nieustannym kłapaniem paszczą i historyjkami o Wandzie. Tak nawiasem mówiąc, Wanda była chyba jego ulubioną osobą w Seattle, bo zawsze ratowała go z niezręcznych sytuacji towarzyskich. Gdy tylko w jakimś gronie znajomych zapadała dziwna cisza, Shah wyskakiwał z kolejną opowieścią o przygodach Wandy i rozmowa znów zaczynała się kleić. Głównie dlatego właśnie jeszcze nie poprosił swojego współlokatora o przemyślenie eksmisji tego wyjątkowego przypadku. Wanda już nie raz uratowała jego życie towarzyskie. Co prawda jeśli chodziło o Kenaia to raczej nie groziło im widmo zapadnięcia niezręcznej ciszy, wszak byli braćmi i mogli rozmawiać nawet o dupie Maryni. Mimo to, Shahruz i tak nadal informował go o nowinkach dotyczących jego podejrzanej współlokatorki, co by Kentigern również mógł użyć jej osoby jako odstraszacza na chwile niezręcznego milczenia. Kto wie - może pewnego razu, siedząc w gronie, w którym nikt nie będzie czuć się komfortowo, Kenai odchrząknie i wyjedzie z gadką "słuchajcie, bo mój brat ma taką współlokatorkę...?
- Ja nie wiem, stary - powiedział takim tonem głosu, jak gdyby oburzała go sama myśl, iż przed podjęciem tak ważnej decyzji jak zasadzenie krzaczka mógłby zrobić risercz na temat legalności tego działania. Po tylu latach Kenny powinien już zdawać sobie sprawę z tego, jakim dzbanem był jego brat. - Gdzie jest Holandia? To któraś z tych małych wysp, nie? Tam co jest też Barbados i w ogóle. - No, orłem z geografii to on nigdy nie był. Nazwę Barbados kojarzył tylko stąd, że urodziła się tam Rihanna, a w 2010 to właśnie na niej miał krasza. Wszystko było ściśle połączone.
Zmarszczył z niezadowoleniem nos, gdy Kenai przyznał, że nie znał się na projektowaniu stron internetowych. Marzenie na dobry biznes przepadło bezpowrotnie.
- Jak się nauczysz to daj znać - westchnął, mrużąc oczy, bo słońce nagle zaczęło je niemiłosiernie drażnić. - Ej, pożycz oksy. Strasznie daje po oczach. - Kenaiowi te okulary i tak były zbędne, więc mógł podzielić się z potrzebującym bratem!
- No Wanda jest pierdolnięta - przyznał bez skrupułów. - Ostatnio jak zacząłem narzekać na komary to powiedziała, żebym się natarł własnymi sikami i to niby pomaga. Nienormalna. - Może faktycznie była szamanką? W końcu kto nacierał się własnym moczem w próbie odgonienia komarów? Tylko jakieś szeptuchy z Podlasia.
- No dobra, ale jak coś to ty pytasz o towar spod lady. - Od lat stosował taktykę "ja pukam, ty mówisz" i jeszcze ani razu się na niej nie przejechał. - Ślepemu prędzej dadzą. Pomyślą, że potrzebujesz w celach medycznych. - No i niech ktoś mu powie, że zabranie Kenaia na marihuanowe zakupki nie było najlepszym pomysłem na świecie. On to miał łeb! - A tak w ogóle... to jakby jednak miał te sadzonki to ja już obmyśliłem plan - zaczął niewinnym tonem, zerkając na brata znacząco. W takich momentach naprawdę żałował, że Kenai był niewidomy i nie mógł odwzajemnić jego konspiracyjnego spojrzenia.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Można pokusić się o stwierdzenie, że Kenai zwyczajnie lubił słuchać innych ludzi. Nie ważne czy rozchodziło się o podjaranego brata, sąsiadkę mieszkającą na tym samym piętrze czy też kolegów i koleżanki, przeżywających swoje poalkoholowe kryzysy egzystencjalne. Studiował taki, a nie inny kierunek i rzeczywiście uważał się za całkiem kompetentnego gościa. Nie raz zdarzało się, że ktoś szlochał mu w rękaw, zwierzał się z najbardziej zawiłych problemów. Może nawet fakt, że był ociemniały, działał na jego korzyść. Przecież chłopak, który nic nie widzi, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak chamskie potrafią być zrządzenia losu. Kto, jeśli nie on zrozumiałby najlepiej? Przy okazji, nikogo nie oceniał.
- Trochę bardziej w stronę Europy - sprostował w kwestii Holandii, nie chcąc tak od razu psuć Shaowi zabawy. Rozumiał, że dla brata, Holandia, mogła brzmieć trochę latino-amerykańsko, jak Olandia, co pasowałoby do okolic Barbados. Może jakaś laska poleci na te jego przeurocze nieogarnięcie? Podejrzewał, że z twarzy nie był wcale taki zły, a bujna czupryna insynuowała, że przedwcześnie nie wyłysieje. Zakola - to jest dopiero zmora samców na łowach.
- Przecież za chwilę wejdziemy do środka, weź wytrzymaj - odsapnął mu z lekkim wyrzutem, poprawiając na nosie wspomniane okulary. - Wykaż się hartem ducha czy coś… dziewczyny lubią twardzieli.
Tak mu się zdawało, z wielu rozmów, toczonych z koleżankami z kierunku. Kilka z nich próbowało nawet do niego podbijać, co wpędzało Kentigerna w lekkie zakłopotanie, bo nie był zainteresowany kobietami w ten sposób. Pewne zachowania trudno było nawet dostrzec, bo jakby nie było - miał ciemność 24/7. Strasznie problematyczna sprawa.
Aż zmarszczył nos na samą wzmiankę o stosowaniu moczu w celach odstraszania komarów.
- Kupcie sobie porządną lampkę na komary, albo nie wiem, zamontujcie moskitiery w oknach. Chętnie bym pomógł, jakby co.
Czyż młodszy Hale nie był wspaniały? Skoro sznurówki potrafił ładnie zawiązać bez wykorzystywania narządu wzroku, a nawet ładną muzykę udawało mu się wystukiwać na prowizorycznej perkusji, do moskitierów też by się nadawał. Ćwiczył dodatkowo na siłce, to musiało mu dodawać odpowiednie staty do bycia użytecznym.
Chociaż… jak teraz o tym pomyślał, był prawie pewien, że Wanda zdążyła obmyślić jakiś szamańsko-podlaski sposób na krwiopijców.
- A jak wezmą nas za policjantów w undercoverze? - podzielił się na głos swoimi wątpliwościami, tuż przed drzwiami od lokalu o zielonych akcentach. - Już nigdy nie będziesz mógł się tutaj pokazać.
Wóz, albo przewóz. Albo wyjadą z ciężkim działem już na samym wstępie, albo obiorą tak zwaną strategię partyzancką.
- Ale i tak coś weźmiemy. Na pewno mają cannabis. Ogarniasz nazwę?
Raz kumpel częstował go takim specyfikiem na imprezie i szczerze mówiąc, smakowało jak palone siano. Skąd Kenny miał te porównanie? Był z prowincji, chwytał te tematy okołofarmerskie.
- Ty otwierasz drzwi.
Żeby nie było. On się jeszcze z rozbiegu właduje na półki, albo wpadnie na wychodzącego klienta. Niech mu braciszek użyczy pomocnego ramienia.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kenai akurat był dobrym słuchaczem, to Shahruz musiał przyznać. Mógł gadać z nim na serio albo pieprzyć od rzeczy, a Kentigern zawsze był tak samo wyrozumiały. Takiego brata to ze świecą szukać, naprawdę! Tym bardziej, że może o niektórych sprawach Shah nie powinien mu opowiadać, bo czasami zdarzało mu się traktować Kenny’ego jako swojego osobistego psychologa, a psychologowie raczej nie powinni wysłuchiwać żali swojej rodziny. Z drugiej strony, czy Shahruz był aż tak rozwinięty umysłowo, aby zrozumieć pojęcie kodeksu etycznego?
Mruknął coś niezrozumiałego, gdy okazało się, że jego przeczucia względem Holandii były błędne. Mógłby przysiąc, że widział na mapie jakąś wyspę o podobnej nazwie, ale już w tej chwili nie wiedział. (No nigdy tego nie wiedział.) Geografia zdecydowanie nie była jego konikiem.
- No dobra – westchnął, pokonany przez słońce i upartość Kenaia. Na szczęście wystarczyło tylko jedno wspomnienie o tym, jakoby dziewczyny lubiły twardzieli, aby Shah przestał jęczeć. - Mówisz? - zainteresował się z nadzieją, że brat zaraz zaszczyci go jakąś psychologiczną nowinką, dzięki której uda mu się podbić serca większej ilości dziewczyn. Albo chłopaków, to już nieważne!
Moskitiery? Na Allaha, czasami tak bardzo się cieszył, że Kenai nie widział. Mógł dzięki temu udawać mniejszego idiotę niż przy innych. Nie wiedział bowiem, co to za ciekawy wynalazek, więc szybko wyjął telefon i wpisał hasło w google. Widok siatki w oknie rozwiał wszelkie wątpliwości.
- Dzięki, naprawdę to doceniam. – Jego chęć pomocy serio była wzruszająca, tym bardziej, że kiedy opowiadał innym o Wandzie, zazwyczaj tylko się śmiali. Nie sądził jednak, aby miał zamiar wydawać hajs na jakieś siatki na okno. Wolał kupić sobie za to piwko i ewentualnie nie myć się tak długo, aż komary w końcu zaczną padać od jego zapachu. Współlokatorom pewnie i tak nie zrobiłoby to różnicy – dom i tak przesiąknął już smrodem kapusty, którą Wanda ugniatała w wannie średnio co weekend.
Słysząc wątpliwości Kenaia, zmarszczył brwi w zastanowieniu. Zaraz jednak pokręcił głową, zupełnie jakby brat mógł go zobaczyć.
- Nieee – stwierdził przeciągle. – Wyglądam bardziej jak bezdomny niż jak policjant pod przykrywką, uwierz mi na słowo – nawet przed wygłoszeniem tego stwierdzenia przeglądnął się w szybie pobliskiego sklepu! Roztrzepane włosy, wczorajsza koszulka (w dodatku z jakąś plamą, którą dostrzegł dopiero teraz) i przekrwione oczy. Tradżik, jak by to skwitowała Kim Kardashian. – Ale jak coś to czy z twoją seksi laską da się biegać? – zapytał po chwili namysłu. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Cannabis? Dla niego marihuahen to marihuahen, raczej nie zagłębiał się w te skomplikowane terminologie, ale skinął głową, co by Kenai nie pomyślał, że był jakimś żółtodziobem. Jako starszy brat musiał trzymać fason! Zresztą jakby coś było nie tak to najwyżej sprawdzi znaczenie dziwnych nazw na Wikipedii. Technologia naprawdę ratowała mu życie przez dziewięćdziesiąt procent czasu.
Przed wejściem do sklepu należało jeszcze dopracować szczegóły całego biznesu.
- Okej, Kenny, plan jest taki – zaczął ze skupieniem, o które u niego było naprawdę trudno. Brat musiał wyczuć, że chodziło o sprawę życia i śmierci. – Wbijamy tam na takiej zasadzie, że ja nic nie ogarniam i to ty chcesz kupić sadzonkę. Opowiadam typowi historię o tym, że jesteś ślepy i tylko najlepszej jakości, starannie dobrana maryśka jest w stanie użyć ci w depresji i zapewnić kolorowe wizje na haju. – Ciul z tym, że tak to nie działało. W tamtym momencie Shahruz był przekonany, iż nikt nie byłby w stanie wymyślić lepszego planu. – No więc podbijam do typa i mówię: stary, masz jakieś sadzonki? On wykłada je na ladę. – Akcja zaczynała nabierać tempa. – Ja mówię, że wiesz, dotyk zastępuje ci wzrok, tak jest w tych wszystkich filmach, gdzie ślepy maca ludziom twarze, więc musisz sobie podotykać tych sadzonek. I ty podchodzisz i zaczynasz je macać. – Na jego twarz wszedł konspiracyjny uśmiech. – I teraz słuchaj, Kenai, to jest bardzo ważne: macając te sadzonki, weź pourywaj trochę liści. Ja go zajmę rozmową i tak dalej, a ty poobrywaj te drzewka. Darmowy towar, czaisz, brachu? – Wyszczerzył się radośnie, zadowolony z tego skrupulatnego pomysłu. No czy on nie był geniuszem? – Ale tak wiesz, z finezją. Żeby się nie zczaił – pouczył go jeszcze. – Gorzej jak nie będzie miał tych sadzonek, ale wtedy to najwyżej ja już coś podjebię.Albo wyjdę z pustymi rękami, pomyślał, ale nie powiedział tego na głos, bo to oznaczałoby przyznanie się do porażki jeszcze przed podjęciem wyzwania. – Wszystko jasne? – upewnił się jeszcze tuż przed naciśnięciem klamki drzwi prowadzących do wnętrza sklepu. – 007, zgłoś się. – Jeżeli Kentigern miał jakieś pytania, to była właśnie chwila na to, aby je zadać. Hale’owie na pewno nie byliby zadowoleni, widząc, jak Shahruz sprowadza brata na złą drogę, ale w sumie czy ten idiota kiedykolwiek przejmował się ich zadowoleniem? Życie na krawędzi – to było jego motto życiowe! A staruszkowie powinni być pod wrażeniem, iż zaadoptowali tak zaradnego dzieciaka.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jako przyszły psycholog, Kenai musiał również uważać na pokusę mimowolnego diagnozowania swoich bliskich. Co prawda, nie jest to wielce szkodliwe, a za odpowiednim argumentowaniem obserwacji, mógł namawiać członków rodziny do udziału w sesjach z innymi kolegami i koleżankami po fachu. Oczywiście, w celu dbania o ich zdrowie psychiczne. Nieraz przekonał się jak wiele złego powoduje bagatelizowanie tak indywidualnych problemów. Wycieczkę w psychiatryku mieli już ze studentami odhaczoną, a rzeczy, które tam usłyszał, nie kojarzyły się zbyt dobrze.
Tak więc wolał, aby Shahruz nigdy nie został siłą zawinięty w kaftanik i wsadzony do pokoju bez klamek. To jasne, że jako brat bardzo się o niego troszczył i tolerował jawną głupotę, wynikającą zdaje się z wrodzonego lenistwa. Gdyby chciał, mógłby być naprawdę mądrym gościem!
Oczywiście, że wszystkie jego rady były sprawdzonymi mądrościami tłumów, słuchanymi w przerwach między wykładami. Czasami również na wykładach, gdyż dowiedział się od jakiegoś kozaka z grupy, że ponoć mężczyźni o symetrycznej twarzy, pomagali kobietom osiągać orgazm. Wow, no kto by pomyślał? Te studia to jednak był niezły ubaw.
- Bardziej miałem na myśli siebie i okulary - postukał palcem w oprawkę, po stronie lewego ucha. - Ale wizja ciebie pod przykrywką brzmi znacznie lepiej.
Aż zaśmiał się krótko i dźwięcznie.
- I hej, zdziwiłbyś się. Mógłbym się założyć, że niektórzy policjanci udają bezdomnych. Policjanci albo agenci FBI.
On już wiedział swoje. Może i nie był zapalonym wyznawcą teorii spiskowych, ale ci agenci to przecież byli praktycznie wszędzie. A co mieli bezdomni, oprócz świerzbu? Prawa wyborcze. Wystarczy połączyć kropki i wszystko ma sens!
Ściągnął brwi, lekko zbity z panatałyku przy tym kolejnym pytaniu.
- Da się, ale… jeśli zamierzasz ze mną uciekać, lepiej, żebyś mnie mocno trzymał za ramię i ostrzegał przed każdą, powtarzam każdą przeszkodą.
Gdyby wyłożył się jak długi, przez niespodziewanie wysoki krawężnik, byłoby po nich. Obaj byli zbyt młodzi, aby wylądować w pace za jakieś głupie liście. Just saying.
Zatrzymał się przy wejściu, za sprawą niezwykle poważnych słów brata. Super, że mieli odprawę, nawet i tuż pod celem swojej małej misji.
- Kolorowe wizje na haju? - powtórzył z lekkim zwątpieniem, ale Shah wydawał się zbyt pochłonięty swym idealnym planem, aby zwrócić na to uwagę. Palił (zdaje się, ze nie raz) i niestety maryśka nigdy nie otworzyła mu trzeciego oka, którym mógłby w końcu spojrzeć na ten świat. Tak wiele zmieniło się od czasów, gdy widział… ale już, koniec, bo jeszcze w melancholię popadnie, albo coś gorszego.
Już otworzył usta, aby dodać coś na temat ogołacania sadzonek, bo skąd miał wiedzieć czy ktoś nie będzie go wnikliwie obserwował... nie, lepiej to zostawić. Wyjdzie w praktyce, a zanim obaj ułożyliby plan naprawdę doskonały pod wieloma względami, zielony raj zdążyliby zamknąć.
- No dobra - wypuścił powietrze na długim wydechu i poruszył ramionami, jak przed wyjściem na ring. Walka z niewidzialnym przeciwnikiem to wszakże jego specjalność.
- Dawaj to - kiwnął podbródkiem, czekając, aż drzwi staną otworem, a on będzie mógł przystąpić do wdychania suszu, którym przesiąkał cały sklep. I rzeczywiście węszył w powietrzu tą intensywną woń, już za moment poklepując starszego Hale’a po ramieniu.
- Co tu mamy? Lada jest blisko? Nie chcę się na coś wpakować - odezwał się przyciszonym głosem, tuż po tym jak chwilę temu wymacał laską jakąś szafkę, stojącą z prawej strony
Let the game begin.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Shahruz miał psychologa, na pewno by go nie zanudził. W jego durnym łbie kłębiło się tyle dziwnych myśli, a jego zachowanie przez osiemdziesiąt procent czasu było na tyle głupie, że jego analizowanie spokojnie starczyłoby co najmniej na pół roku sesji. Właściwie po skończeniu studiów Kenai mógłby nawet pokusić się o zrobienie doktoratu na przykładzie niedojebania mózgowego swojego starszego brata. To na pewno byłby hit, a Shahruz czułby się niesamowicie dumny, dorzucając swoją cegiełkę do wykształcenia Kentigerna. Niech chociaż jemu się wiedzie w tej karierze akademickiej! Zresztą, kto wie, może nawet odkryłby na jego przykładzie jakąś nową chorobę?
Wyrzucił z siebie przeciągłe ”aaaaaa”, kiedy Kenai sprostował, że z ich dwójki to raczej on wyglądał na tajniaka.
- W sumie… – zaczął, przyglądając się bratu uważnie. – No nie wiem, wyglądasz za młodo na bycie detektywem. – Jedyny detektyw, jakiego kojarzył, to ten rudy z kryminalnych zagadek Miami. A on był stary, więc siłą rzeczy Kenai nie mógł być detektywem. – I nie masz skórzanej kurtki. – Niby trudno żeby ją miał, skoro na zewnątrz było trzydzieści stopni, ale jednak szanujący się tajniak powinien zawsze mieć ze sobą wszystkie swoje artefakty, czyli okulary, broń i skórzaną kurtkę. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw wychodziło więc na to, że Kentigern nie mógł być tajniakiem.
- Serio? – zainteresował się na wieść, że niektórzy agenci FBI mogli udawać bezdomnych. – Ej, to może ja bym miał szansę załapać jakąś fuchę jako pies? – zastanowił się głęboko. Z wyglądu ani trochę nie przypominał kogoś, kto mógłby robić w policji, co tym bardziej działało na jego korzyść! Wystarczyłoby, żeby poszedł na strzelnicę, popykał sobie trochę i może rozważyliby jego kandydaturę!
Chociaż czy wtedy nie byłby zmuszony do sprzedania swoich ziomków? Na przykład Rahima, który sprzedawał zielone, albo chociażby Wandy, która robiła nielegalny bimber w kiblu?
Pokiwał głową, lekko uspokojony. Jeśli ucieczka wchodziła w grę, wszystko było okej. Co prawda przewodnik z niego był słaby, ale gdyby powiedział do Kenaia ”zapierdalaj przed siebie” to chyba by wystarczyło?
Shahruz za to był przekonany, iż jego plan był perfekcyjny i dopięty na ostatni guzik. Nie zwrócił więc uwagi na sceptycyzm brata, a kiedy ten uraczył go krótkim ”no dobra”, nawet się uśmiechnął, bo wyglądało na to, iż Kenny nie miał żadnych uwag, a skoro Kenny nie miał żadnych uwag to już wszystko musiało się udać! Co jak co, ale Shah uważał młodszego Hale’a za ucieleśnienie inteligencji i mądrości. Głównie dlatego właśnie to jego wybrał na tę poważną misję.
Otworzywszy drzwi, puścił Kenaia przodem. Sam wszedł do środka tuż za nim, rozpływając się nad charakterystycznym zapachem, który przypominał mu najlepsze chwile jego życia.
- Lada po lewej, nie skręcaj to na nią nie wpadniesz - poinformował konspiracyjnym tonem, który miał rozwiać wszystkie wątpliwości młodego Hale'a. - Za ladą jakaś całkiem seksi lasia, czarne włosy, czerwona szminka, fajna, taka w moim typie - o dziewczynie był w stanie powiedzieć zdecydowanie więcej. W jego planie za ladą miał stać facet, a nie kobieta, ale to w sumie w niczym nie przeszkadzało. Może to nawet lepiej? Ciekawe, czy zgodziłaby się mu dać jakąś sadzonkę za szybki numerek? A właśnie, sadzonka! - Dzień dobry! - zawołał, tym razem już donośniej. Czarnowłosa ekspedientka uniosła na niego wzrok. - Ma może pani jakieś sadzonki w sprzedaży? - zapytał, poklepując brata po ramieniu, jakby chciał powiedzieć: to dla niego.
- Jakich wam trzeba? - zapytała dziewczyna, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego Hale'a. Shah zmarszczył lekko nos.
- No jakichś takich dobrych. - Jeszcze żeby się znał na tych wszystkich rodzajach... - To właściwie dla niego, nie dla mnie. Jest niewidomy, widzisz? Nawet ma laskę. Tę białą, znaczy się. Innej nie ma. Jest gejem. Ale ja nie jestem jak coś. - Musiał to wyklarować, w razie gdyby dziewczyna się zastanawiała. Jakieś pytania?
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pytanie czy Kenny będzie miał dość samozaparcia, aby pociągnąć swoją studencką karierę dalej, w stronę doktoratu. Czy to było w ogóle opłacalne? Pisał się na wysłuchiwanie pacjentów, w imię rozwoju wspaniałej nauki, jaką była psychologia, ale no właśnie czy jego umysł był wystarczająco wytrzymały na znoszenie kolejnych Shahruzów, nawiedzających jego osobę? O ile takie osobniki w ogóle chciałyby korzystać z jego usług. Większość tak zwanych horych guw wolała porwać się imprezowemu stylu życia, przesłonić w ten sposób swoje problemy (ubytki w wiedzy, heh) i całą masę kompleksów. Bo przecież świat wydawał się taki piękny, kiedy było się napędzanym alkoholem i innymi substancjami, nieźle trzepiącymi w beret.
I hej, w tym wieku mógł totalnie być kadetem w szkółce policyjnej. Ludzie wierzący w teorie spiskowe również nie byliby tacy sceptyczni, względem jego wieku, w końcu młode umysły najlepiej jest poddawać manipulacji. W ten sposób łatwo budowano armię, podatną na wszelkie hasła. Ale nici z tego, bo narząd wzroku Kentigerna wziął i się zepsuł. Mógłby co najwyżej robić za operatora radiostacji, o ile nauczyłby się przez dotyk, który guziczek jest od czego.
Odruchowo poprawił kołnierzyk przy swojej koszulce, jakby to miało dodać mu animuszu. Kogo on chciał oszukać? Miał ze sobą laskę ślepca, więc i tak większość ludzi będzie go brało na litość, a nie poważanie. Może zamiast psychologiem, powinien zostać prawnikiem, jak inny sławny ślepy, Daredevil?
Mocno kibicowałby bratu, pod kątem zostania tajniakiem, niestety obawiał się, że ten kędzierzawy łeb odpadłby już przy rozmowie kwalifikacyjnej. Czasami lepiej jest mierzyć siły na zamiary. Z całym szacunkiem do starszego Hale’a.
Nie skręcać w lewo, przyjął do wiadomości. Seksi lasie mógł sobie tymczasem wyobrazić co najwyżej jako napompowane Pamele Anderson, które za dzieciaka widywał gdzieś w szybkach kiosków, niedaleko napisów XXX. Jak wiele zmieniło się od tamtych czasów? Pewnie niedużo. Przynajmniej wiedział, jak wyglądały tipsy - obowiązkowy atrybut wszystkich seksibomb oraz tlenione włosy, koniecznie wyprostowane prostownicą. Ponoć kolczyki przy wargach również wracały do łask, toteż w taki sposób wyobraził sobie ekspedientkę zielonego raju. Czasami był nawet wdzięczny bratu za bycie jego oczami, chociaż w niektórych sytuacjach odwalał totalną wiochę. Kiedy pytał się Shaha, jak wygląda koleś, którego głos akurat przypadł mu do gustu, opisywał głównie to czy miał fajny tyłek i czy jego pyton odbijał się na spodniach.
W dziwacznych czasach przyszło mu żyć.
Podobnie jak braciak, wymamrotał ciche przywitanie, przy czym użył do tego zdecydowanie mniej decybeli. Już wchodził w swoją rolę, a więc musiał wypaść jak najbardziej przekonująco, koniecznie pokrzywdzenie. Jak melancholijny, zasmucony nastolatek, szukający pocieszenia w oparach wspaniałych konopi.
I czy właśnie jego własny brat wyoutował go przed randomową Dżesiką? Doskonale wiedział, gdzie znajdował się Shah, więc niby to przypadkiem, nastąpił mu laską na stopę, szybko tuszując niecny uczynek.
- Przepraszam, czasami mięśnie drgają mi w takich nierównych tikach - poskarżył się z widocznym żalem, chwytając nieustraszonego towarzysza za ramię. - To pewnie przez ten wypadek, któremu uległem za dzieciaka… najpierw oczy, a teraz… sam nie wiem, chyba coś złego się ze mną dzieje.
Wypowiadał słowa tak ujmującym tonem, że czarna Jess przyłożyła dłoń do wyeksponowanego dekoltu, mamrocząc słowa o totalnym współczuciu.
- Jeśli mogłaby pani znaleźć taką odpowiednią roślinkę, na mój własny użytek…
Nie przepadał za zgrywaniem takiej życiowej łamagi, ale czego nie robiło się dla rodziny. To jasne, że sam planował przykopcić gibona, acz Shah i tak zapieprzy całą resztę na własny użytek. Nigdy nie interesował się tematem marihuaniny, odrobinę tematu liznął na paru imprezach i na tym się historia kończyła. Zapewne nie zobaczyłby (ha) różnicy między jakimś zwyczajnym cbd, a zielskiem z prawdziwego zdarzenia.
Wypindrzona ekspedientka zniknęła na zapleczu, wspominając coś o poszukiwaniu odpowiedniego towaru, przy czym starała się swoimi wściekle różowymi tipsikami, odgonić zbierające przy powiekach łzy. Rzęsy by jej odpadły, maskarę by szlag trafił, normalnie masakra na skalę światową.
- Myślisz, że serio nam coś przyniesie? - zapytał cicho, postukując w oczekiwaniu wygłuszoną stopką od laski.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jako prawdomówny narrator muszę trochę obronić swoje dziecko – Shah wychodził z założenia, iż kształt odciskającego się na spodniach pytona był bardzo ważny, no bo przecież Kenny sam nie mógł tego ocenić, a starszy Hale by sobie nie wybaczył, gdyby pewnego dnia brat przyszedł do niego z płaczem, że rozmiar penisa typa, z którym się spotkał, okazał się kompletnym rozczarowaniem. Shahruz musiał zadbać o wszystko, a nie tylko o to, aby koleś miał jako taką gębę. Ocenienie rozmiaru i stopnia wygięcia czyjegoś pytona przez taktyczne zapuszczenie żurawia i tak było lepsze niż sprawdzenie tych parametrów poprzez dotyk, więc zamiast narzekać, Kentigern powinien się cieszyć, iż miał tak troskliwego brata, o.
Jak dotąd Kenai świetnie sprawdzał się w swojej roli. Co prawda Shah trochę żałował, że nie poprosił go wcześniej, aby zaczesał włosy w emo hełm i ubrał się w jakąś koszulkę w czarno-białe paski – wtedy cała scena wypadłaby jeszcze bardziej autentycznie. Ale i tak nie mógł narzekać. Mina czarnowłosej ekspedientki świadczyła o tym, że totalnie kupiła tę historię.
- Ała, kurwa! – żachnął się, gdy Kenny nagle przypieprzył mu swoją laską. Niby taka niepozorna, a jednak potrafiła nieźle dopiec przeciwnikowi! Może Shah też powinien rozważyć sprawienie sobie takiego gadżetu? Z jego pomocą na pewno szybciej odganiałby od siebie potencjalne zagrożenie. – Co ty odpierdalasz? – wyrwało mu się, lecz wtem dostrzegł niezadowolony wzrok Dżesiki, która już szykowała się do tego, aby zganić go za ”bullying ślepego”. Musiał szybko wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji. – Noooo, a ja mam ten… zespół tego tamtego… taboreta… – zaczął, lecz dziewczyna tylko zmarszczyła brwi ze zdziwieniem. – Ten co się tak przeklina kurewsko. O, widzi pani? Ja pierdolę! Cipa! – wydarł się dla większej autentyczności, na co przerażona Jessica aż podskoczyła. – Przepraszam, to tak niezależnie ode mnie… Kutas! Rzeżączka! – Może on minął się z powołaniem? Może powinien był zostać aktorem, a nie koneserem marihuahen i barmanem?
Jessica wydawała się prawdziwie rozdarta między współczuciem dla Kenaia a odrazą na tego przeklinającego typiarza, który wszedł do sklepu razem z nim. Gadka młodszego Hale’a jednak zrobiła swoją robotę i dziewczyna szybko zniknęła na zapleczu, aby ogarnąć jakieś sadzonki.
- Z takim gadane to mógłbyś iść do Top Model – zauważył przyciszonym tonem głosu z nadzieją, że brat weźmie jego sugestię na serio. – Oni tam zawsze strzelają takie płaczliwe gadki. Mówię ci, ta typiara prawie się popłakała jak zacząłeś tak pieprzyć – kontynuował z niedowierzaniem. – Dobra robota, Kenny – pochwalił go jeszcze, zapominając już o tym, że zaledwie chwilę temu brat chciał doprowadzić do amputacji jednej z jego nóg. Hm, może Kenai tak naprawdę był życiowo sfrustrowany przez swoje kalectwo i dramatycznie pragnął, aby innym też działa się krzywda? Musiał z nim o tym porozmawiać. Ale to później, po skończonej misji. – No oby przyniosła, skoro już z siebie zrobiliśmy debili – mruknął w odpowiedzi na pytanie brata. Nagle coś przykuło jego uwagę. – Ty, mają tu batoniki o smaku trawki – zachwycił się głupio. Właśnie mi się przypomniało, jak mając jakieś trzynaście lat poszłam na lody i sprzedawali tam jakieś cytrynowe z konopiami indyjskimi, i na wierzchu było widać jakieś zielsko, więc wzięłam sobie gałkę z nadzieją, że będę miała za sobą pierwsze poważne ćpanie. Złote czasy. – Może nam trochę podpierdolę? – W sumie fajnie byłoby zwinąć trochę dla całej rodziny. Rozdałby im te łakocie podczas jakiegoś niedzielnego obiadku i wszyscy świetnie by się bawili. Pytanie tylko, czy w sklepie nie było żadnych kamer? Rozglądnął się dookoła, próbując to ogarnąć, ale marny był z niego Sherlock Holmes. Z zespołem taboreta tym bardziej.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ogólnie bycie ociemniałym gościem było strasznie problematyczne. Jeśli dobrałby sobie kogoś na podstawie tego, jak brzmi jego głos i jak się czuje w jego towarzystwie, okazałoby się, że trafił na bardzo niewyjściowy, bezpytonowy egzemplarz. Jak tu odnaleźć złoty środek? Całe szczęście, miał takiego Shaha, który oceniał prezencję jego potencjalnych wybranków. Sęk w tym, że niekoniecznie lubili ten sam typ. Najgorzej. Pewnie starszy Hale niejednokrotnie próbował wyrwać jakiegoś potencjalnego przyjaciela, czym mógł delikwenta odstraszyć. Całe życie z wariatami.
Trzeba zaznaczyć również, że gdyby Shahruz podpieprzył mu laskę (tę w formie przedmiotu oczywiście) musiałby się szykować na srogi wpierdol. Kenny nie wyglądałby już jak młoda wersja House’a to raz, dwa - nie dałby rady wyjść z domu bez tego atrybutu. Chociaż… może to nawet dobrze? Był dosyć ekstrawertyczny, ale nawet takim ludziom przydaje się co i raz odpoczynek od społeczeństwa.
Zespół taboreta? Co do…
Kenai z lekkim zdezorientowaniem zmarszczył brwi, lekko podskakując, kiedy w następnej chwili jego kochany braciszek zaklął jak rasowy menel spod monopolowego. Mógł go przynajmniej uprzedzić!
Niezależne od niego, dobre sobie. Każdy powód do wykrzyczenia przekleństw był dobry.
I co on mu właśnie proponował, Top Model?
- Kurwa, Shah - przeklinał nadzwyczaj rzadko, ale w towarzystwie brata kopiował to aż za bardzo. - Co jej wcisnąłeś za zespół taboreta? To się nazywa zespół Tourette’a!
Musiał sprostować tę nieścisłość, bo zalegałaby mu na żołądku aż do następnej, przypałowej akcji.
- Musimy być przekonujący w swoich rolach. Wiesz co? Może lepiej siedź cicho i użalaj się nade mną, ja załatwię całą resztę.
Oho, czyżby młodszy Hale odzyskał animusz? Tak po prawdzie nigdy nie był nieśmiałym dzieciakiem, chowających się za plecami innych (gdyby jeszcze te plecy widział). Lubił zawiązywać nowe znajomości i nawet pogawędka ze starym, nieznajomym piernikiem nie była taka zła. Istotnie był tak zwanym człowiekiem ludu.
Gdyby tylko widział te batoniki o smaku trawki na własne oczy, pochyliłby się nad nimi ze sceptycznym wyrazem twarzy. A skoro nie miał takie możliwości, pozostało mu jedynie sceptycznie wykrzywić twarz.
- Wiesz, że one nie są wcale tak dobre, nie? - wolał się upewnić, tak na wszelki wielki. - Ludzie lubią obdzierać z kasy przez takie dopisywanie konopi gdziekolwiek się da. Kiedyś Aimee kupiła mi energetyka z liściem marihuany na puszce i wiesz co? Wcale nie dawał takich samych efektów.
To musiało być te cholerne, zwodnicze cannabis, o którym wspomniał wcześniej. Jeszcze się okaże, że gdzieś w okolicy serwowali pizzę z takim składnikiem w menu.
- Karma cię dopadnie za te batony - dodał jeszcze przyciszonym tonem, skoro Shah już chciał je przytulić. I nawet nie spodziewał się, że chłopak ogarnie czym, albo kim jest karma.
Odruchowo przywołał na usta uśmiech, kiedy połowa Dżessiki wyłoniła się zza zaplecza. Szybko odchrząknął i docisnął swoje wyjściowe oksy palcem wskazującym. Nie wypadało, aby tak się nagle cieszył z jakiegoś krzaka. Cierpiał przecież na długotrwały ból egzystencjalny, w połączeniu z nabytą ślepotą.
- To ile będzie za te krzaczki? - był nawet w stanie machnąć kartą kredytową, w której założeniu pomogła mu kumpela. W dzisiejszych czasach ważne było to, aby hajs mieć na koncie, a niekoniecznie w łapie. Tyle zarazków się przenosi, do zestawu brakowało mu tylko tego sławnego wirusa w koronie.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Shah bardzo wczuwał się w rolę dobrego, starszego brata. Naprawdę bardzo, bardzo. I to nie jego wina, że choć chciał dla Kenaia jak najlepiej, ten zazwyczaj w ogóle nie doceniał jego starań. Chciał znaleźć dla Kentigerna męża marzeń ze spoko twarzą i dużym pytonem – nie, bo głos miał nie taki. Chciał poczęstować go maryśką z nadzieją, że ona jakoś magicznie przywróci mu wzrok – nie, bo to głupie. Shahruz był niczym bohater greckiej tragedii – niezależnie od tego, co by zrobił, fatum i tak już czekało, aby go ujebać. Na szczęście miał wystarczająco dużo hartu ducha i niełatwo go było zniechęcić do wystawienia białej flagi.
Kenny’emu do pełnienia roli młodej wersji House’a brakowało chamstwa, także nawet posiadanie laski go w tej sytuacji nie ratowało. Swojego Wilsona (aka Shahruza) co prawda już miał, ale to wciąż nie wystarczało. No i Kenai jednak studiował złą dziedzinę medycyny, co w ogóle skreślało go z listy potencjalnych zastępców House’a na tym ziemskim padole.
Nie przejął się za bardzo, gdy brat uświadomił go w tym, jak brzmiała prawdziwa nazwa przypadłości, jaką dopisał sobie dla zrobienia większego show. Może i się pomylił, ale laska też nie była na tyle bystra, aby to zauważyć, więc ich pozycja była bezpieczna.
- No wiedziałem, że coś mi tu nie grało – przytaknął z niezadowoleniem. – Ale musisz przyznać, że zespół taboreta brzmi o wiele bardziej… hmm, chwytliwie? – Nie byłby Shahruzem, gdyby nie postawił na swoim. Zdecydowanie powinni wnieść do jakiegoś Towarzystwa Medycyny czy innej durnej organizacji tego typu o zmianę nazwy tego schorzenia. – No wiesz co? – obruszył się lekko, gdy Kenai zasugerował, że powinien siedzieć cicho. – Ja tu dokładam swoją cegiełkę, a ty mnie ranisz – może i trochę dramatyzował. Ale tylko trochę. Brat naprawdę go zranił i przy okazji zraził do dawania upustu swojej kreatywności.
Słysząc jego kolejne słowa, przewrócił oczami jak dziecko, któremu zabroniono za bardzo wtrącać się w sprawy dorosłych. I pomyśleć, że to on z ich dwójki był starszy.
- Przyszedł pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy – westchnął z niezadowoleniem, jednak ostatecznie odsunął się od batoników o smaku konopi, zniechęcony historyjką brata. – No ale tu chodzi o sam fakt, że to ma w sobie te liście, Kenny! Gdybym dał takiego batona mamie i powiedział jej o jego składzie po wszystkim, przecież wyszłaby z siebie – powiedział z niepoprawną radością. Wkurzanie rodziców cieszyło go bardziej niż powinno, wziąwszy pod uwagę jego wiek.
Kiedy Jessica wróciła z zaplecza, niosąc ze sobą dwa krzaki dorodnej zieleninki, Shah aż posikał się w gacie z ekscytacji. To było jego pierwsze przedsięwzięcie tego typu i Allah mu świadkiem, czuł większe podniecenie niż przed utratą swojego dziewictwa. Swoją drogą, co za zamierzchłe czasy.
- No zależy od krzaczka – jęknęła Jess tonem znawczyni. – Ten po lewej jest tańszy, ma delikatniejsze efekty, a ten po prawej… eee… – mlasnęła, drapiąc się po głowie w zastanowieniu.
- Wiem, że to niecodzienne, ale mój brat potrzebuje użyć zmysłu dotyku, aby zapoznać się z towarem. Pozwoli pani? – zapytał niewinnie, na co Jess tylko wzruszyła ramionami. Na co dzień raczej nie pozwalała klientom macać towaru, ale skoro chodziło o takiego biedaka... w dodatku tak przystojnego...
Widząc jej reakcję, Shah podprowadził Kenaia do lady, na której Jessica uprzednio postawiła obie sadzonki, a potem poklepał go po ramieniu.
- Są przed tobą – poinformował go łzawym tonem. – Nie spiesz się, bracie. – A potem, aby odwrócić uwagę ekspedientki od obrywającego liście krzaczków Kenaia, nachylił się do niej z szelmowskim uśmiechem. – Długo pani tu pracuje? – zapytał, a kiedy Jess spojrzała na niego podejrzliwie, dodał jeszcze: – Kurwa! – Nie mógł przecież wypaść z roli, niezależnie od tego, co tam mu wcześniej nagadał Kenny. – Przepraszam, to niezależne ode mnie. Skurwysyn! Straszna przypadłość, doprawdy... – Raczej nie miał szans na to, aby Jessica rozczuliła się nad nim tak bardzo jak nad Kenaiem, ale chodziło tylko o to, aby ją czymś zaabsorbować.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Całe szczęście, wśród pozostałej części rodzeństwa Hale, były siostry, również sprawujące pewną pieczę nad Kenaiem. Nie był dzieciakiem, którego trzeba prowadzić za rączkę i ostrzegać na imprezach przed potencjalnym dolaniem większej ilości wódy do drinka (chociaż w kwestii tych wszystkich proszków, dobrze było mieć takiego opiekuna). Underhill po alkoholu był niezwykle otwartą osobą, często robił za osobistego psychologa, co prowadziło go do różnych, dziwacznych sytuacji. A to ktoś macał go po udach, a to proponował jakieś rzeczy, które lepiej było obśmiać i skomentować głupim uśmiechem. Aż dziwne, że do tej pory nikt go podstępnie nie wykorzystał. Znając Shaha i jego zamiłowanie do pytonów i innych dusicieli, mógłby mu pchnąć w ramiona jakąś napaloną jednostkę, z czym później Ślepy musiałby się użerać. Bycie młodym dorosłym, wcale nie uchodziło za łatwe. A Bozia mogła mu jednak poskąpić przynajmniej trochę urody, nie obraziłby się ani trochę.
Na następne Halloween przebierze się za doktora. Chociaż… to chyba nie był dobry pomysł. Białe kitle i inne stetoskopy, przewieszone przez szyję wręcz prowokowały do rzucania dwuznacznych tekstów i umawiania się na konsultacje w specjalnym pokoju. I tak źle i tak niedobrze. XXI wiek był bardziej popieprzony, niż sobie Kenny wyobrażał w swoim świecie, gdzie ktoś na amen zgasił światło.
- Zespół Taboreta brzmi jak nazwa kapeli, założonej przez brudnych metalowców - mylił się? W sumie, jakby ktoś mu zaproponował objęcie funkcji perkusisty w takim zespole, raczej by nie odmówił. A na czym siedział perkusista? Na taborecie oczywiście, a tu już sugerowałoby, kto jest bossem tej formacji.
- Kładziesz jedną cegłę na drugiej, aż wszystko jebnie - uściślił, ale z tym lekkim uśmiechem, bo to jasne, że nie obrażał swojego brata celowo. Shah mógł mieć durne pomysł, odzywki i teksty, ale nadal był jego rodziną. Skoczyłby za nim w ogień, gdyby musiał, co wolał zostawić dla siebie, żeby czasem kędzierzawy nie wykorzystał tego w perfidny sposób.
Wizja mamy naciągniętej na batona z niespodzianką rozbawiła go do tego stopnia, że parsknął cicho.
- No dobra, akurat to byłoby super - a jednak, doceniał jego pomysły! Zdarzało się rzadko, ale mimo wszystko, to jak najbardziej miało miejsce.
Gdyby Shah dosłownie zsikał się w gacie, Kenai odczułby to aż za bardzo. Wyczulony węch zadziałał do tego stopnia, że poczuł wyraźniejszą woń krzaczków tuż po tym, jak Jess powróciła z łupem spod lady. Niewiarygodne, że ten patent na jego ślepość i biedność, zadziałał tak bardzo.
Rzeczowo potarł dłonią podbródek, ściągając przy tym brwi, jakby właśnie analizował rzetelny opis towarów. Delikatniejszy efekt wcale nie brzmiał gorzej. Czasami lepiej było zapalić i oddać się w chill, niż przeżywać jazdę na kolejce górskiej, z przepaską na oczach. Już pomijając to, że opaskę na oczach Kentigern miał praktycznie zawsze.
- Oh, dziękuję bardzo - odwdzięczył się miłej ekspedientce swoim uśmiechem, co musiało tylko zadziałać na wyobraźnię Jessiki. Daremne to były wyobrażenia, skoro starszy Hale i tak go wyoutował bez pozwolenia. Szkoda, że mu od razu różowego trójkąta nie machnął na plecach z tego rozpędu.
Teraz wolał się jednak skupić na dokładniej inspekcji krzaka Shaha (tak), o którego lokalizacji, brat zdążył go poinformować. I tak by go namierzył. Węch Kenny’ego działał jak zmysł wiedźmiński, co było zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Pieprzony miecz obusieczny, skoro już pojawiły się określenia grecko-antyczne.
Zaczął delikatnie przebierać palcami między liśćmi, chłonąc doświadczenie jak z buszowania w polu konopi. Kiedy Shahowi wyrwał się pierwszy wulgaryzm, szybko capnął trzy listki i dyskretnie wsunął za rękaw, tuż przy nadgarstku. Aż sam prawie podskoczył przez to niespodziewane zagranie, które już wcześniej brat wpisał w swoje character traits, na potrzeby przedstawienia. Nie dość, że pracował pod presją, to był jeszcze straszony tak znienacka!
- To ile za te krzaczki?
Zdążył skitrać jeszcze jeden listek, kiedy oparł dłonie z powrotem na swojej lasce, czekając na odpowiedź. W sumie, to jeśli zapłacą za sadzonkę, akcja z liśćmi wyda się bezsensowna, jednak… lepiej dmuchać na zimne. A nóż, ta dwójka gości w ciemnych okularach, podążająca w stronę sklepowych drzwi, pokrzyżuje im plany. To musieli być ci bezdomni tajniacy, o których nie tak dawno wspominał młodszy Hale.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oj bez przesady, nawet gdyby nie było sióstr, Shah poradziłby sobie z Kenaiem wręcz idealnie. Czy w ogóle istniało coś lepszego niż braterskie spotkanka? W dodatku takie, w których jeden z facetów był ślepy i ten drugi mógł wykorzystywać go do wzbudzania litości na własny użytek? Otóż nie! Nawiasem mówiąc, Kenai serio powinien mieć się na baczności. Jeszcze chwila, a Shahruz zaciągnie go do centrum miasta, położy go na brudnym chodniku i będzie kazał udawać bezdomnego żebraka z tragiczną historią typu ”mam dwójkę dzieci, moja żona umarła, dej pinionszka”. A potem jeszcze dostanie z całego przedsięwzięcia tylko dwadzieścia procent profitu, bo starszy Hale pewnie by stwierdził, że skoro Kentigern nie widział to nie mógł wiedzieć, ile pieniędzy tak naprawdę zebrał.
Boże, czasami można by pomyśleć, że on wcale Kenny’ego nie kochał, i że używał go tylko do swoich własnych, niecnych celów. Ale to oczywiście nieprawda, bo kochał go nad życie i uwielbiał w nim dosłownie wszystko! To, że był przystojny (bo w ten sposób zwabiał do nich atrakcyjnych ludzi); to, że był wykształcony (bo w każdym momencie mógł wbić do niego z jakimś straszliwym problemem, który Kentigern jednak potrafił rozwiązać w mgnieniu oka); to, że był gejem (bo to oznaczało więcej laseczek dla niego) i to, że był ślepy (bo właśnie mógł na nim zarabiać i zdobywać współczucie atrakcyjnych ludzi wymienionych w paru zdaniach powyżej). Nikt nie mógł mu niczego zarzucić!
Jeśli Kenai nie był przekonany co do stroju doktora na Halloween, zawsze mogli iść w jakiś strój dla dwojga. Mogli na przykład przebrać się za Kudłatego i Scooby’ego (Shah mógłby nawet być psem, te kręcone, nieogarnięte włosy zdecydowanie dodałyby mu uroku w roli czworonoga), za Lilo i Stitcha (tu już nie miał preferencji co do postaci), za Mario i Luigiego albo nawet za mydło i gąbkę. Cokolwiek! Chociaż jego skromnym zdaniem Kenny prezentowałby się świetnie jako lekarz. No i on sam też miałby z tego niezły ubaw, to na pewno.
Musiał powstrzymać parsknięcie, kiedy usłyszał jego komentarz odnośnie zespołu taboreta. Coś w tym było, to akurat musiał przyznać.
- No trochę – przytaknął z rozbawieniem. – Jak mieszkałem w Iranie to czasami mój ojciec wychodził na podwórko, zapraszał kolegów, stawiali na trawie małe krzesełka, na środku taboret i grali na nim w karty. Ich grupka przyjaciół na pewno nazywała się Zespołem Taboreta – stwierdził z przekonaniem. – Niewykluczone, że popołudniami chowali się po jakichś lepiankach i grali tam ciężki metal. – Nie no, tu już trochę przesadzał, ale fajnie by było, gdyby jego ojciec, zamiast walić w matkę, walił w perkusję. Gdyby tak było, Shah na pewno łączyłby z nim dzisiaj przyjemniejsze wspomnienia.
Ucieszyło go to, że Kenny’emu spodobał się pomysł z batonami. Jedno dobre słowo padające z jego ust było wystarczające, aby Shahruz poczuł się niczym ten specjalny płatek śniegu.
Jess i tak wydawała się być zachwycona pięknym uśmiechem Kenaia. Kto wie, może była to jedna z tych dziewczyn, które sądziły, iż ich pochwy miały magiczną moc przeobrażania gejów w heteryków? Taka Nancy, ale wersja seattleowska. Swoją drogą ciekawe, czy rzęsy, którymi tak wściekle trzepotała, były przyczepione na klej biurowy, czy na kropelkę?
- Yyyy… jakiś miesiąc – odpowiedziała na pytanie odnośnie długości swojej pracy w Pot Shopie. Słysząc pytanie Kenaia, odwróciła się w jego stronę, chyba zadowolona z tego, że mogła popatrzeć na takiego przystojniaczka zamiast słuchać przekleństw tego drugiego, który zachowywał się niczym jej były, aktualnie przebywający w areszcie za jazdę po pijaku. – Ten tańszy dwadzieścia dolców, ten droższy trzydzieści – wytłumaczyła pseudo ponętnym tonem głosu. Zaraz też zaczęła opisywać specyfikę i różnice obu roślinek, co Shah wykorzystał na ogarnięcie terenu. Wtem właśnie zobaczył dwójkę podejrzanie ubranych mężczyzn zmierzających w kierunku sklepu i metaforycznie się obesrał. W momentach ślepota Kenaia naprawdę utrudniała życie, bo choć starszy Hale rzucił mu spojrzenie z cyklu "weź ratuj sytuację, chyba musimy spierdalać", Kentigern w ogóle nie zczaił bazy. Co za typ.
- No dobra, yyyy... – zaczął, przerywając wykład Jessiki. – To nie wiem, namyślimy się jeszcze, nie? – zapytał Kenaia z nadzieją, że teraz, kiedy już wysilił się na bycie werbalnym, brat ogarnie o co mu chodziło. – Bo ten, on zazwyczaj musi poświęcić trochę więcej czasu na kontemplację miękkości sadzonek... Ja pierdolę! – krzyknął, lecz wcale nie przez wzgląd na swój wymyślony Zespół Taboreta, o nie. Przekleństwo wymsknęło mu się dlatego, że kiedy tak patrzył na brata, zauważył jak jeden z zerwanych liści, które schował w rękawie, ukradkiem spadł na podłogę. – Przepraszam. – Tamtego dnia chyba przeprosił więcej razy niż w przeciągu kilku ostatnich lat, co nie całkiem do niego pasowało, ale wszyscy wiedzieli przecież, iż aktorstwo wymagało poświęceń. Uśmiechając się potulnie, podszedł do Kenaia i naszedł butem na spoczywający na podłodze listek. Tak w razie "w".
- Nie ma jakiegoś leku na ten zespół? Ten, który ci dolega? – zapytała zaciekawiona Jessica. Nagle, kiedy on chciał już wyjść, ona zaczęła okazywać mu zainteresowanie! Los był dla niego okrutny.
- Niestety, tylko psychoterapia – westchnął z bólem, po czym ukradkiem walnął Kenaia łokciem w bok. W tym samym momencie drzwi skrzypnęły i do sklepu weszło dwóch mężczyzn z okularami przeciwsłonecznymi na nosach. – FBI – dramatycznie szepnął bratu na ucho. – Już po nas.
***
Korzystając z szansy, Shah pociągnął Kenaia za rękaw, po czym wspólnie wyminęli nieznajomych, którzy właśnie weszli do sklepu, i spieprzyli z miejsca zdarzenia, ignorując zdziwione spojrzenie Jess i ciesząc się tym, że dzięki ich nieskończonej kreatywności, udało im się skitrać choćby ze trzy liście. Jak śpiewała Sylwia Grzeszczak, cieszmy się z małych rzeczy. Chociaż nie, żeby taki Kenny czy Shah wiedzieli, kim była w ogóle Sylwia Grzeszczak.

/zt x2
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Lawton Park”