WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.mazovia.pl/gfx/mazovia/_thu ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

❧ 9 ❧ Wpadła do szpitala, a widząc kolejkę, która ustawiła się do rejestracji, miała ochotę poprzeganiać tych ludzi albo chociaż przyspieszyć tempo składanych w okienku oświadczeń. Miała jednak wrażenie, że wyczerpała na dziś dzień (jak nie już na całe życie) pokłady stawiania na swoim, a nie czekania na swoją kolej, czemu często towarzyszyło także ustępowanie. Świadomość tego, że Aura dotarła do szpitala i jest w dobrych rękach pozornie uspokajała Tottie, która powtarzała sobie w myślach (a może i pod nosem?), że trzeba czekać. Uzbroić się w cierpliwość. Znaleźć w sobie siłę, która przecież wyrabiana była od jedenastu lat, gdy zostały zdane same na siebie i musiały jakoś przetrwać w tym przewróconym do góry nogami świecie.
W końcu Whitbread mogła dopytać o to, gdzie leży siostra. Przy okazji dostała do wypełnienia plik dokumentów, ale podobnie jak miało to miejsce na terenie festiwalu, ciężko było jej się skoncentrować, szczególnie gdy trzeba było przypomnieć sobie numery ubezpieczenia i innych drobiazgów, których nie używa się na co dzień, ale utrwala w pamięci na wszelki wypadek. Wiadomość, że Aura trafiła na blok operacyjny tylko jakimś cudem nie wytrąciła z rąk rudowłosej kartek, koło których pewnie Tottie by się położyła, przygnieciona ciężarem tej informacji. Nie wiedziała, że to tylko początek tego, czego dowie się oczekując w korytarzu przed drzwiami prowadzącymi na skrzydło, gdzie przeprowadzano zabiegi - w tym operację jej siostry.
- Proszę poczekać na lekarza - padło, gdy zdesperowana młodsza bliźniaczka zaczepiła wychodzącą zza drzwi sanitariuszkę, która chciała już ją minąć, ale wciąż nieopatrzona ręka Tottie zwróciła jej uwagę. Z ciężkich westchnięciem kazała jej pójść za nią, gdzie wreszcie opatrzono jej ranę, zakładając opatrunek.
Minęło sporo czasu, gdy ktoś z nią porozmawiał, przekazując jej chyba jedne z gorszych wieści - trzeba czekać. Operacja podobno się udała, ale podczas niej ponownie pojawił się problem z ustabilizowaniem tętna Aury, która co prawda skutecznie wymknęła się śmierci, ale najbliższe godziny pokażą, czy nie doszło do dodatkowych powikłań, które dopiero będą widoczne po czasie. Tottie uparła się, że chce być przy siostrze, więc po tym, jak jej bliźniaczkę przewieziono na oddział, pozwolono jej na chwilę do niej wejść.
- Wracaj Aura. Nawet nie wiem kogo mam sprowadzić, żeby cię pocałował, Śpiąca Królewno. Psa? - próbowała zażartować, ale drżący, płaczliwy głos nadał jej wypowiedzi żałosny wydźwięk. - Obiecuję, że będę lepszą siostrą. Nie będę już zgrywać bohaterki i nie zostawię cię z obcymi. Nie popełnię już tego błędu, Aura. Tylko proszę, nie odchodź… Tak bardzo cię potrzebuję… - wyszeptała ściskając dłoń bliźniaczki, którą przy okazji zrosiła łzami odsłaniającymi jej bezsilność i smutek, którym przesiąkła każda komórka ciała rudowłosej.
Straciła rachubę czasu, ululana miarowym pikaniem wszechobecnej aparatury, która wypełniała przestrzeń wokół łóżka Aury. Nie wiedziała kiedy wyczerpanie skutecznie osiadło na jej powiekach, sklejając je na chwilę. Obudził ją kaszel? Jej? Nie mogła tego od razu określić, więc od razu popatrzyła na siostrę, która wyglądała jakby krztusiła się rurką, którą doprowadzano jej powietrze do płuc. Tottie od razu zareagowała i wybiegła, by wezwać kogoś, by zajął się jej bliźniaczką.
- Nareszcie. Ale mnie wystraszyłaś! Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Pić? Mam wodę - poinformowała młodsza Whitbread wskazując ruchem brody na buteleczkę wody mineralnej, którą podrzuciła jej jedna z pielęgniarek w obawie, że dziewczyna się odwodni. Ścisnęła dłoń siostry tak mocno, że pewnie z trudem krew mogła krążyć w ręce Aury.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

10. Dziwny, ostry, ale miarowy dźwięk wdzierał się do umysłu Aury niczym niechciany gość, nie potrafiący zrozumieć prostego słowa nie. To było nawet gorsze niż budzik, który odzywał się co rano w pokoju jej i Tottie, by zakomunikować, że nadszedł kolejny dzień, który trzeba zapełnić różnymi obowiązkami. Doprowadzał ją zawsze do szału, bo była raczej tym typem osoby, która wolała dłużej siedzieć wieczorem i nocą, a potem spać do południa. Oczywiście zwykle nie było to możliwe ze względu na szkołę i treningi, dlatego często chodziła niewyspana. Potem – w okresie, kiedy ciągnęła po dwie prace naraz – czasem musiało jej wystarczyć po cztery godziny snu na dobę. To się trochę unormowało, kiedy wreszcie pokończyła odpowiednie kursy i została fryzjerką, ale do tej pory regenerowała się dość szybko.
Ale teraz czuła się trochę tak, jakby spała długo... za długo, przez co wybudzenie się było wyjątkowo trudne. To było jak jedna z tych nocy, kiedy zupełnie nic ci się nie śni, więc, gdy otwierasz rano oczy, w twojej głowie zieje potężna czarna dziura, dotycząca ostatnich godzin. Stracony czas. Próbowała unieść ociężałe powieki, choć jej własne ciało niekoniecznie chciało z nią współpracować. W końcu udało jej się zamrugać, a białe światło, które wdarło się do jej oczu, sprawiło, że w ich kącikach zebrały się łzy. Chciała rozchylić usta, wypowiedzieć jakieś słowa, kiedy zorientowała że coś jej na to nie pozwala – nie rozumiejąc co się dzieje, dlaczego nie jest w stanie nic powiedzieć ani nawet się poruszyć, czuła jak panika wdziera jej się do głowy i miała wrażenie, że to coś, co znajdowało się w jej ustach, za chwilę utknie tam za zawsze, pozbawiając ją powietrza.
Słyszała szybkie kroki, czuła, jak ktoś się nagle przy niej znalazł i zanim całkiem zapadła by się w swoim strachu, ktoś ją uratował – bardzo ostrożnie rozchyliła usta, niezmiernie wdzięczna, że może to zrobić.
Nareszcie.
Musiała się bardzo skupić, żeby odrobinę przekręcić głowę.
Nie ma ich – wyrwało jej się spomiędzy spierzchniętych warg, niewiele głośniejsze od szeptu. Straciła ich, zostawiła. A wystarczyło tylko tam zostać. Uniosła odrobinę spojrzenie na tak dobrze znaną jej twarz. Informacja o wodzie uświadomiła Aurze, że czuje taką suchość w ustach, jakby miała w nich Saharę. – Tak. Ale... pomóż mi – poprosiła słabo, bo nie była pewna, czy będzie w stanie podnieść ręce, by utrzymać butelkę. Była dziwnie otępiała, a jej ciało wydawało się wręcz obcym bytem, nad którym nie miała władzy. Kiedy zwilżyła wargi, a trochę wody popłynęło dalej do przełyku, zrobiło jej się odrobinę lepiej. Chciała rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym były, ale mogła popatrzeć głównie w sufit.
Co my tu robimy? – wyartykułowała powoli, zwracając się do bliźniaczki. Tutaj – to znaczy w miejscu, które dla Aury nie było jeszcze ukonkretyzowane. To dziwne. Miała problem z tym, żeby zebrać myśli, uporządkować jakoś. W jej głowie panował chaos.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Kogo? - zapytała tuż po tym, jak zbliżyła się do łóżka siostry, gdy krzątanina przy Aurze ustała i w sali pozostała jedynie pielęgniarka, która regulowała zawieszoną na stojaku kroplówkę dostarczającą jej siostrze niezbędne płyny. Gdy to zrobiła, rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie na odczyty monitorów i wyszła, zabierając ze sobą sprzęt, który nie był już potrzebny. - O kim mówisz? - dopytała Tottie, choć może to nie był najlepszy pomysł, bo w końcu gardło bliźniaczki było podrażnione, więc mogła tym dopytywaniem tylko pogłębiać jej dyskomfort, jeśli Aura podejmie próbę zaspokojenia jej ciekawości.
Natychmiast sięgnęła po wodę i papierowy ręcznik, który podłożyła pod brodę siostry, w tym czasie delikatnie przechylając butelkę, by mogła zwilżyć usta. Nie była jeszcze w domu, więc nie wzięła żadnych rzeczy Aury, a pewnie teraz przydałyby się płatki kosmetyczne albo inna wata, by pierw przygotować spierzchnięte wargi na porcję płynu, który wkrótce w większej ilości miał je obmyć.
- Nie byłam jeszcze w domu, ale pewnie niedługo podskoczę, to wezmę ci coś wygodniejszego do picia - poinformowała, szybko zabierając rękę z opatrunkiem, by nie rzuciła się Aurze w oczy. Nie chciała, by siostra niepotrzebnie się martwiła.
Zmarszczyła lekko brwi, słysząc pytanie bliźniaczki.
- Jesteśmy w szpitalu. W Swedish Hospital. Przywieźli cię tu prosto z festiwalu i musieli operować, bo coś sobie zrobiłaś w nogę i straciłaś dużo krwi - poinformowała, tym samym zasypując Aurę wieloma informacjami, które może powinna dawkować stopniowo, żeby siostra mogła się oswoić z każdą z nich na spokojnie? - Długo spałaś… I… - urwała, przełykając głośno ślinę. Musiała wziąć się w garść, bo przecież wszystko dobrze się skończyło! - Jak się czujesz? Coś cię boli? - zapytała z troską, nie kontynuując poprzedniej myśli, która przepełniona była obawą, że mogłaby tak niespodziewanie pożegnać kolejnego członka rodziny zbyt wcześnie. Nie chciała by ten stan udzielił się bliźniaczce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmarszczyła brwi z konsternacją wypisaną na twarzy. Chociaż te słowa, wyrzucone z siebie tak nagle, początkowo nawet samej Aurze wydawały się niezrozumiałe, pytania Tottie sprawiły, że przed jej oczami (niestety nie dosłownie) pojawiły się twarze rodziców. To musiał być sen. Bardzo dziwny sen, bo jak inaczej to wyjaśnić?
Ja... – szybkie spojrzenie na twarz siostry – nie wiem – dokończyła, odwracając wzrok i przymknęła powieki, jakby była bardzo zmęczona, jakby nie potrafiła zebrać myśli, uchwycić tej jednej, która była w tym wszystkim najistotniejsza. To była głównie poza, służąca zostawieniu tego tematu, bo jeśli to był sen – a musiał być – to jeden z takich, które się zapamiętuje. Jak miała wytłumaczyć, że chodzi jej o rodziców? Przecież nie odkryła Ameryki. Nie było ich. Od jedenastu lat.
Słuchała słów, wypływających z ust bliźniaczki, ale chyba jedynie urywki i strzępki informacji zostawały w jej głowie, wszystko inne wpadało jednym uchem, a wypadało drugim. Szpital, festiwal, operować. Dopiero na wzmiankę o zranieniu się w nogę, Aura całkiem odruchowo przesunęła dłoń po prześcieradle na wysokość swojego uda. Pod materiałem wyczuwała zgrubienie, pewnie bandaż. Czarna dziura w jej umyśle zaczęła napełniać się obrazami. Rude włosy Tottie, dwie kobiety, które im towarzyszyły, ten chłopak, który podszedł do nich, jak kilku gości zaczęło je zaczepiać. Wreszcie dym, ogień, krzyki – wszędzie krzyki. Ból. I jeszcze strach. Okropny strach o siostrę.
To działo się tak szybko, nie zdążyłam odskoczyć, uderzyło mnie. – Teraz jednak po jej ciele rozlewał się dziwny spokój. Nie, właściwie nie był spokój. Bardziej otępienie. Miała wrażenie, że każde słowo, każdy ruch, każdy gest zajmują jej co najmniej trzy razy więcej czasu niż powinny. To musiała być zasługa leków i narkozy, z której dopiero co się wybudziła.
Czy coś ją bolało? Chyba powinna umieć odpowiedzieć na tak proste pytania. Dlaczego zatem cisza pomiędzy pytaniem Tottie, a jej odpowiedzią tak się przedłużała?
Chyba nie – powiedziała w końcu trochę niepewnie, a potem uniosła wzrok, by zatrzymać go na wysokości oczu siostry. – Zniknęłaś mi tak nagle. Nic ci nie jest? – Wszystko w niej wyło i rwało się do tego, aby zacząć krzyczeć, zarzucić Tottie pretensją, że nigdy, przenigdy, cholera, nie powinna jej tak uciekać. Ale możliwości jej ciała w żadnym stopniu nie chciały teraz sprostać temu, co działo się wewnątrz Aury.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na początku Tottie zakładała, że wypowiedziane przez Aurę ich może dotyczyć osób, które siostra zobaczyła zaraz po odzyskaniu przytomności i teraz zauważyła ich nieobecność. Jednak widząc spojrzenie bliźniaczki miała nieodparte wrażenie, że chodzi o kogoś innego. Tylko kogo? Przecież była tu cały czas! A może chodziło o kogoś z festiwalu? Virginię i Romy? Tych mężczyzn? Już na końcu języka formowało się to pytanie, ale widząc jak starsza Whitbread odwraca wzrok, tym samym sygnalizując swoje zmęczenie, Tottie odpuściła drążenie, bo czy to tak naprawdę było istotne?
Młodsza rudowłosa poczuła, jak coś ściska ją w żołądku i nie był to głód, choć faktycznie minęło już wiele godzin od kiedy miała okazję coś przekąsić.
- Nie chciałam cię narażać… Gdybym przewidziała, że za mną pójdziesz, uch… - objęła się prawą ręką, obracając przy tym głowę w bok - zamiast cię chronić, tylko sprowadziłam nieszczęście. Aura… ty przez chwilę nie żyłaś, rozumiesz? Stanęło ci serce! Mogłam cię stracić… - powiedziała płaczliwie Tottie, czując, że już może pozwolić sobie by dać upust emocjom; wyrzucić z siebie tę obawę i strach, który przez wydarzenia na plaży obsiadł ją jak chmara muszek, wyjątkowo upierdliwych i kąsających, nie pozwalając na chwilę spokoju bez jego wszechobecności.
To nie był dobry moment na tak żywiołowe reakcje. Bliźniaczka zdawała sobie sprawę, że Aura potrzebuje teraz spokoju, a nie jej paniki, która wymknęła się spod kontroli, choć Tottie zazwyczaj miała nad nią władzę i nie pozwalała by zaćmiła jej myślenie. A może tylko myślała, że umie nad sobą panować? Łatwo było tak myśleć, kiedy nie było się w sytuacji zagrożenia, a grunt nie palił się pod nogami…
- Przepraszam… - odparła skruszona. - Myślałam, że uda mi się ich powstrzymać… To było głupie. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Przez to, że postawiłam się jakiejś kobiecie w kolejce, pomyślałam, że jestem w stanie zbawić świat - stwierdziła, parskając z kpiną na to, co wtedy nią kierowało. - Nic mi nie jest - poinformowała Aurę, chowając lewą rękę za plecami i ustawiając się tak, by bliźniaczka nie dojrzała jej bandaża.
Uważnie obserwowała siostrę, wyłapując nawet najmniejszy jej grymas.
- Chciałabyś odpocząć? - zapytała, bo może to w tej chwili było priorytetem, a nie ustalanie kto bardziej zawinił albo lepiej gdyba, co by było, jeśli postąpiłoby się inaczej. Takie roztrząsanie nigdy nie prowadziło do poprawy samopoczucia, bo wiele rzeczy po prostu się działo i nie miało się na nie wpływu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała, że było aż tak źle, bo i skąd mogłaby?
Ty przez chwilę nie żyłaś.
Niepokój najwyraźniej przebił się przez warstwę leków, bo ogarnął ją nagle i niespodziewanie. Chociaż w sali nie było wcale zimno, Aura miała wrażenie, że drży. Rudowłosa być może nie sprawiała wrażenia najbardziej empatycznej osoby na świecie (bo i taką nie była), ale z łatwością potrafiła postawić się na miejscu Tottie. Gdyby tylko zamieniły się miejscami i... cholera, bała się samej tej myśli. Zawsze były ze sobą blisko, ale odkąd zostały same ta więź się zacisnęła i Aura wręcz panicznie się obawiała tego, że jej bliźniaczce mogłoby się coś stać, że miałaby stracić ją z dnia na dzień, tak jak jedenaście lat temu straciły rodziców i Carla. Nie podniosłaby się po czymś takim.
Oczywiście, że za tobą poszłam, jak mogłabym cię tam zostawić? – zapytała z niedowierzaniem, które czuła już wtedy, gdy siostra nagle zniknęła jej z oczu. Tak, czasem za bardzo się przejmowała i tak, bywała trochę zbyt troskliwa, zdawała sobie z tego sprawę, ale nie potrafiła inaczej.
Powoli wyciągnęła rękę ku dłoni siostry i uścisnęła ją delikatnie.
Ale nie straciłaś – powiedziała wyjątkowo łagodnie jak na nią. Z trudem uniosła kąciki ust w lekkim uśmiechu. – Złego diabli nie biorą, a ja wciąż tu jestem i już się nigdzie nie wybieram – powiedziała ze znajomym błyskiem w oku, świadczącym o tym, że wkrótce wróci do siebie. Wszystkie wątpliwości i obawy starała się upchnąć gdzieś z tyłu własnej głowy, odebrać sobie dostęp do nich. Nie zastanawiać się, co będzie jutro czy za tydzień. Zmarszczyła brwi. Od momentu, w którym wybuchł pożar do chwili utraty przytomności, niewiele już właściwie do niej docierało. – Co tam się właściwie stało? – spytała powoli, przyglądając się badawczo siostrze. Jednocześnie pokręciła głową, że nie potrzebuje odpoczynku, miała wrażenie, że i tak długo już odpoczywała.
I pewnie właśnie dlatego, że wbijała w siostrę spojrzenie, nie umknęło jej to, że Tottie chowała za sobą rękę, przybierając pozę, by nie było widać tej lewej. Nie podobało jej się to, było... dziwne, chociaż nie potrafiła określić, dlaczego aż tak ją zainteresowało.
Co masz w lewej ręce? – Na jej twarzy odmalowała się podejrzliwość. Pomyślała, że siostra coś tam przed nią ukrywa. – Pokaż – rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Usta Tottie zadrżały, sygnalizując napływ trudnego do zatrzymania wzruszenia, które zazwyczaj kończyło się mniejszą lub większą powodzią, szczególnie gdy wszelkie zapory - które na co dzień były pod kontrolą - traciły swoje wzmocnienia na skutek stresu, zmęczenia lub miksu tych i jeszcze kilku czynników. Dlatego też rudowłosa szarpnęła głowę, podnosząc spojrzenie na sufit, błagając w duchu grawitację, by ta okazała się silniejsza od napierającej na powieki fali, przyczyniając się do jej odpływu, a nie wypływu…
- Mogłabyś raz pomyśleć o sobie, Aura. Zadbać o swoje bezpieczeństwo, o swoje potrzeby. Z tylu rzeczy dla mnie zrezygnowałaś. Ja… nie umiałabym z tym żyć, gdyby coś… Uch… - urwała, czując, że coraz bardziej się rozkleja ilekroć wraca myślą do tamtych chwil. Musiała to jednak z siebie wyrzucić; pomimo tego, że miała znajomych, przyjaciół, to jednak z nich wszystkich zawsze najbliższa będzie jej siostra - tylko ona potrafi zrozumieć to, co czuła Tottie, w dużej mierze dzięki tej bliźniaczej więzi, która pozwalała im wyczuwać się na odległość.
Spojrzała na dłoń Aury i również zacisnęła palce na ręce siostry.
- Nie straciłam - powtórzyła, kiwając przy tym głową. Pociągnęła nosem, po czym wysiliła się na uśmiech. - Pewnie dlatego nie biorą, bo jeszcze by się przy tobie nawróciły i okazałoby się, że piekła nie ma - stwierdziła, próbując jakoś rozładować atmosferę i na powrót stać się wesoła. To jednak nie było takie proste i nie działało jak za pstryknięciem palcem, ale dobrze było podjąć to małe wyzwanie rozradowania zarówno siostry, jak i siebie, i tak łatwo się z niego nie wycofać…
- To był jakiś protest. Żeby nie zaśmiecać oceanów plastikiem, nie niszczyć plaż… Nie widziałam do końca hasła, jakie wywiesili, bo ten dym był wszędzie… - oznajmiła młodsza Whitbread, dodając do tego ciężkie westchnienie. - Pamiętasz Sharon Lennox? Ona pracuje ze mną w SSDC. Była tam. Nie zdziwiłabym się, gdyby to w ogóle był jej pomysł… - dodała smutno, pamiętając tę nieudaną próbę zatrzymania kobiety. - Chciałam powiedzieć jej, żeby przestała. - Gdy Tottie usłyszała to, co właśnie powiedziała, dotarło do niej jak żałośnie to brzmiało; było jak marzenie, na realizację którego brakuje zbyt wielu trudnych do zdobycia środków, by w ogóle brać je na poważnie.
Uwaga o lewej ręce sprawiła, że przez twarz młodszej bliźniaczki przetoczył się grymas.
- Nic nie mam - powiedziała trochę zbyt szybko, starając się by jej słowa nie podpadły pod kłamstwo - faktycznie przecież w dłoni nic nie trzymała. - Po prostu… - zrobiła przydługą pauzę, by wymyślić jakąś zgrabną wymówkę, z jakiego powodu nie posługuje się lewą ręką, tylko wymachuje prawą. Wszystko jednak, co przychodziło Tottie do głowy, wydawało się szyte tak grubymi nićmi, że nawet naćpana lekami Aura będzie w stanie wyczuć, że młodsza rudowłosa ściemnia. - Ech… No dobra. Troszkę się oparzyłam. Ale już mam opatrunek, wszystko się goi i nic mnie nie boli - stwierdziła, wyciągając rękę przed siebie, by zademonstrować kilka energicznych ruchów… które zabolały. Tottie syknęła, uśmiechając się przy tym przepraszająco do Aury. - Na pewno do twojego wesela się zagoi, gwarantuję! - stwierdziła z przekonaniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aurze tymczasem wydawało się, że nawet jej troska o Tottie poniekąd wynika właśnie z egoizmu. Bo przecież nieustannie myślała o tym, co ona by zrobiła, jak by to przeżyła (lub nie), jak bardzo ona odczułaby taką stratę. To napawało ją wstydem, dlatego teraz też opuściła wzrok, wbijając go w białe prześcieradło.
Nie wyobrażała sobie, by ktokolwiek inny mógł ją oglądać w tym stanie, gdy była najsłabsza, najbardziej odsłonięta. Gdy była tą najgorszą – jak myślała – wersją siebie. Nie dziewczyną, której wystarczyła drobna iskierka, by wzniecić wielki ogień. Nie tą, którą Harry podsumował słowami nigdy nie odpuszczasz, prawda? Było dokładnie tak, jak mu powiedziała: czasem odpuszczała. Ale Tottie zasługiwała na wszystko, co najlepsze, łatwo było więc zrezygnować z czegoś właśnie dla niej.
Podniosła głowę.
Przestań Tottie, nie mów tak. – Jej głos brzmiał cicho, ale stanowczo. – Jeśli z czegokolwiek zrezygnowałam dla ciebie to znaczy, że tego właśnie chciałam, jasne? Nie zrobiłabym tego w innym wypadku – zaznaczyła, starając się włożyć w te słowa całą pewność, jaką w sobie miała. Wierzyła w to, bo czy gdyby naprawdę chciała pójść na studia to czy nie walczyłaby dwa razy bardziej o to, żeby tego dokonać? Chyba tak, choć czasem zdarzało jej się myśleć, że może powinna wtedy tak zrobić. Ale szybko uciszała takie myśli. – No właśnie. Dlatego pewnie będą mnie tu trzymać ile tylko się da, nie martw się o mnie – dorzuciła swoje trzy grosze, uśmiechając się.
Nazwisko, które wymieniła Tottie, faktycznie było znajome. Powoli pokiwała głową.
Opowiadałaś trochę o niej, że jest taka eko, ma trochę fioła na punkcie Matki Ziemi, ale to... – Nie rozumiała. Bo jedno to walczyć o jakieś swoje ideały, próbować przekonać innych o swoich racjach, ale podejmować tak radykalne kroki? W imię troski o planetę krzywdzić innych? – Nie wiem, czy ktokolwiek byłby w stanie ją przekonać, żeby przestała – powiedziała delikatnie, patrząc na siostrę, zanim jednak zdołałaby rozwinąć tę kwestię, całą swoją uwagę skupiła na dziwnych wykrętach Tottie. Te zresztą tym bardziej utwierdziły ją w przekonaniu, że coś jest nie tak. Już otwierała usta, żeby ją pogonić, aby była z nią szczera, na szczęścia młodsza z bliźniaczek ją uprzedziła, przyznając co jej jest. Spoglądała na tę próbę demonstracji z nieufnością.
No to chyba będzie się goiło do końca świata – skwitowała, zaraz jednak na jej twarzy pojawiła się troska. – Może zawołamy pielęgniarkę albo lekarza, żeby dali ci coś przeciwbólowego? I tak muszę zapytać, czy dziś mnie wypuszczą – powiedziała, tak jakby powrót do domu był jedyną opcją, jaką brała pod uwagę. W końcu już się lepiej czuła, tak? Nie było więc powodu, dla którego miałaby tu leżeć, przynajmniej tak jej się wydawało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wymamrotała ledwie słyszalne potwierdzenie tego jasne, które Aura postawiła na końcu swojego zapewnienia. Tottie i tak w nie nie wierzyła, szczególnie gdy dopadała ją chandra, zwątpienie i bezsens. Tylko, że wtedy nie miała nawet siły wyszeptać tego siostrze, a gdzie mowa o jakimś stoczeniu walki na argumenty, by pokazać jak zaprzepaściła szansę na swój sukces inwestując w nią - bezsilną, słabą, trochę niezaradną i nie pasującą do tego świata, tej branży, gdzie trzeba robić wokół siebie szum by zaistnieć; uruchamiać łokcie i szpile, by w odpowiednim momencie wbijać je w konkurencję, która wcześniej nie przewróci się na podłożonej im świni.
- Łatwo powiedzieć… Ale okej. Zawrzyjmy ten awykonalny układ: ty nie martwisz się o mnie, ja o ciebie, stoi? - zapytała z lekką kpiną, doskonale wiedząc, że to się nie wydarzy; że są tak zaprogramowane, że ta wzajemna troska jest po prostu częścią nich i choć z zewnątrz, dla kogoś kto na to patrzy z boku może wydawać się czymś nie do pojęcia, tak po prostu było i jedyne, co mogło to zmienić to powtórne narodziny, tym razem w większym odstępie czasowym albo najlepiej w innych rodzinach, gdzie dopiero bliskość z drugim człowiekiem się budowało, a nie miało ją wdrukowaną od poczęcia.
Przytaknęła, kiwając głową.
- Nic nie wskazywało na to, że zrobi taki dym, och i to dosłownie. Szkoda, że więcej z nią nie rozmawiałam w przerwach w pracy, może udałoby się zapobiec tej katastrofie albo chociaż zmniejszyć jej skalę? Na pewno są inne sposoby, notabene bardziej eko, by zwrócić uwagę na problem zanieczyszczania planety - stwierdziła Tottie, trochę sobie wyrzucając, że może za mało ostatnio słuchała ludzi. Ciągle gdzieś ganiała, brała dodatkowe zajęcia, zastępstwa, angażowała się w różne zbiórki, a kto wie, czy lepiej by nie zrobiła, gdyby tej kawy nie piła w przelocie, a poświęciła Lennox minutę dłużej. Tylko czy był sens się tym zadręczać, skoro nie miała możliwości cofnięcia czasu?
Parsknęła śmiechem, słysząc komentarz bliźniaczki.
- No, no. Za chwilę się okaże, że usidlił cię jakiś przystojny Włoch i tyle będzie w temacie tego końca świata - rzuciła rozbawiona, chichocząc pod nosem. Nie chciała, by siostra się martwiła. - To naprawdę nic wielkiego, Aura. Ta twoja blizna po operacji pewnie będzie większym problemem. Może sobie strzelisz tatuaż na nodze? Jakiś płomień? - Tottie wyglądała, jakby poważnie zastanawiała się nad tym pomysłem.
Młodsza Whitbread przygryzła wargę i spojrzała w stronę drzwi, jakby liczyła na wsparcie (bo go potrzebowała!).
- Um… Nie bądź zła, ale dziś cię nie wypuszczą. Muszą wszystko sprawdzić, czekają na wyniki badań i pewnie jeszcze je powtórzą, żeby była pewność, że wszystko jest w porządku - poinformowała z przepraszającym uśmiechem. - Dlatego pomyśl, co mogę ci przywieźć, żebyś się nie nudziła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kochała akrobatykę, niewątpliwie. Uwielbiała ciężkie treningi i przekraczanie kolejnych granic, mniej i bardziej ważne puchary, będące potwierdzeniem umiejętności. Nawet porażki były tym, co pozwalało jej być następnym razem jeszcze lepszą, choć oczywiście nie lubiła ich smaku. Jednocześnie akrobatyka była elementem tego jej życia, które zakończyło się jeszcze na tamtym obozie. Opuszczając go nie miała pojęcia, że już nie wróci do pasji, ale czy dało się inaczej? Pretensje mogła mieć tylko do siebie, ale tak nie było. Przynajmniej w tej jednej kwestii nie miała pretensji. Choć czasem odzywała się w niej ogromna tęsknota.
Pasuje mi tylko końcówka, że ty o mnie nie – mruknęła pod nosem, pozornie niezadowolona z tego, że siostra tak ją podeszła. Ale w jakimś stopniu to było miłe. Aura lubiła zgrywać samowystarczalną, prosząc o pomoc jedynie w ostateczności (paradoksalnie irytowało ją jednak, kiedy któraś z bliskich jej osób usiłowała odtrącić wyciągniętą w jej stronę dłoń), troskę skierowaną w jej stronę uważała za zbędną, ale mimo wszystko było coś kojącego w myśli, że ktoś się o nią martwi.
Nie możesz brać tego na siebie, że dziewczyna ma nierówno pod sufitem – uznała natychmiast, marszcząc brwi. – Jest dorosła, powinna ruszyć głową. Poza tym takie działania jeszcze bardziej zniechęcają ludzi do samozwańczych ekologów niż zwracają uwagę na kiepski stan planety – dodała z westchnieniem. – Dużo ludzi ucierpiało? – zapytała po chwili wahania, wbijając wzrok w przeciwległą ścianę. Napływ wspomnień nie był niczym przyjemnym. Przez ułamki sekund znów mogła usłyszeć krzyki i nawoływanie bliskich – kakofonia dźwięków, brzmiących jakby rozlegały się tuż obok, chociaż było już po wszystkim. Dopiero kolejne słowa bliźniaczki sprawiły, że Aura uwolniła się od tego.
Prędzej Hiszpan, oni chyba są bardziej temperamentni – stwierdziła z bladym uśmiechem, który jednak rozmył się na wzmiankę o bliźnie. Zerknęła niepewnie na Tottie, zastanawiając się, czy ta będzie ją próbowała powstrzymać, gdyby zechciała zajrzeć pod opatrunek (wprawdzie nie miała pojęcia, jak miałaby tego dokonać, żeby sobie nie zaszkodzić), ale wnioski, do jakich doszła odwiodły ją od tego. Spróbuje, gdy zostanie sama. – Dobrze, że to noga, a nie twarz. Na niej to jednak głupio wyglądałby taki tatuaż, a tak? Może rzeczywiście o tym pomyślę – przyznała szczerze.
To było oczywiste, że słowa bliźniaczki, nie spodobają się Aurze.
Po co? Przecież dobrze się czuję – wypaliła bez namysłu. Zawahała się. – To znaczy... lepiej. – Lepiej niż jeszcze przed kilkudziesięcioma minutami, kiedy to była nieprzytomna. I lepiej niż na festiwalu, gdy tę przytomność straciła. Gdyby to od niej zależało, już by się pakowała do domu. Tyle, że... no właśnie, nie zależało. – Tylko marnują na mnie łóżko, które mogłoby się przydać komuś innemu – dodała jeszcze z niechęcią, ale była gotowa przemyśleć jakąś listę rzeczy, które mogłyby jej uprzyjemnić (dobre sobie!) czas, spędzony tutaj. Ale myśl o domu przywołała myśl o kimś innym. – Co z Psem? – zapytała niepewnie, nie wiedząc, czy zwierzak jest u nich, czy u Harry'ego. Nie chciała się do tego przyznać, ale nie miała pojęcia, jaki jest dzień. Tottie wspomniała, że spała długo, ale co to dokładnie oznaczało? Kilka godzin? Kilka... dni?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie pokręciła głową i pogroziła bliźniaczce palcem.
- Nie ma takiej opcji - stwierdziła niezwykle zadowolona z tego, że Aura sama dostrzegła jak nierealną do spełnienia obietnicę miałyby wobec siebie złożyć. Choć były momenty, kiedy się nie zgadzały, akurat w kwestii dbania o siebie wzajemnie były nadzwyczaj zgodne i to nie były tylko słowa, bo - jak pokazał festiwal - były gotowe wskoczyć za sobą w ogień.
Nie mogła się nie zgodzić z siostrą.
- Masz rację. Przydałaby się chwilami umiejętność przewidywania przyszłości, bo może dzięki temu udałoby się zapobiec wielu rzeczy… albo chociaż przygotować się na ich zaistnienie - stwierdziła, błądząc wzrokiem po pikającej aparaturze, która nadal wybijała rytm serca Aury, pokazując także ciśnienie, przez co trochę zdradzając, kiedy dziewczyna przepuszcza coś głębiej i nie jest jej to obojętne. - Nie wiem dokładnie. Pewnie niedługo dowiemy się z gazet. Widziałam sporo ludzi w poczekalni, ale nie wiem ile z nich faktycznie odniosło obrażenia, a ile spanikowało patrząc na swoje brudne ręce - oświadczyła, starając się nie brzmieć zbyt poważnie, by dodatkowo nie martwić starszej Whitbread. Miała odpoczywać, a już i tak namnożyła jej trosk, więc warto było nie dokładać więcej.
Uśmiechnęła się, słysząc poprawkę Aury i wybór Hiszpana.
- Nie trzeba by było pseudo ekologów, żebyście coś podpalili tym swoim płomiennym uczuciem - skwitowała, chichrając przy tym. Życzyła siostrze jak najlepiej, więc gdyby faktycznie tak gorącokrwisty mężczyzna zawrócił jej w głowie, to pewnie kupiłaby im na wszelki wypadek gaśnicę, ale poza tym to wspierałaby ich związek, podobnie jak to było w przypadku poprzednich partnerów Aury, bo kto jak kto, ale ona zasługiwała na wszystko, co najlepsze.
- Póki co nie sprawdzaj, okej? Daj się tej ranie wygoić, dobrze? - zapytała Tottie, patrząc podejrzliwie na siostrę. - Proooszę, Aura. Nie każ mi, żebym wzywała pielęgniarza, żeby cię przywiązał do łóżka. Pamiętaj, że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła, a już ustaliłyśmy, że cię tam nie chcą - dodała bystrze rudowłosa, uśmiechając się szeroko do Aury. Pewnie i tak zrobi, co będzie chciała, więc Tottie niepotrzebnie strzępi język, ale musiała spróbować przemówić bliźniaczce do rozsądku - jakby nie patrzeć chciałaby mieć ją już w domu, więc choć raz mogłaby być grzeczna.
- Bardzo się cieszę, że lepiej się czujesz - stwierdziła młodsza Whitbread, jednak słysząc dalszą część wypowiedzi siostry kolejny raz pokręciła głową. Zastanawiała się, jakiego użyć argumentu, żeby dobitnie dać bliźniaczce znać, co sądzi o jej uporze. I wymyśliła!
- Wolę, żeby marnowali na ciebie łóżko, niż trumnę, Aura. Jeśli tak bardzo chcesz się przejechać karawanem, to mogę skoczyć do Blake’a i załatwić ci rundkę po okolicy - poinformowała, zuchwale się przy tym uśmiechając. To musiało zadziałać!
- Właśnie przez tego gagatka muszę skoczyć do domu. Próbowałam skontaktować się z Harrym, ale nie odpisał mi jeszcze. Nie martw się, załatwię to. - Tottie uścisnęła rękę Aury, dając znać, że wszystko jest pod kontrolą.
Po tym, jak dowiedziała się czego siostrze potrzeba, wyruszyła na Phinney Ridge, by tam ogarnąć zwierzaka i siebie, a także rozbić świnkę skarbonkę pozbawiając się wszystkich oszczędności, które niestety w całości pochłonie pobyt Aury w szpitalu, bo niestety nie wszystkie koszty pokryje posiadane przez nią ubezpieczenie.
O tym jednak bliźniaczka prędko się nie dowie...

// ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#24


Najprawdopodobniej w końcu by mu przeszło. Dwa tygodnie wykreślania ich wspólnych dyżurów z grafiku, przekazywanie dokumentów przez dyżurującą sekretarkę. Najpierw był zawstydzony. I nade wszystko nie chciał rozmawiać o Kaylee. Był też trochę zazdrosny, owszem. Ale kiedy już niemal zgrabnie wytłumaczył sobie, że to nic takiego, że to w końcu wszystko zgodnie z tym, jak wygląda ich umowa… Nieopatrznie podsłuchał jedną z setek głupich rozmów w pokoju lekarskim. Czy inne rezydentki rozmawiały o Posy i ratowniku z zazdrością? Całkiem prawdopodobne. Czy opisywały sobie ze szczegółami jego umięśnione ramiona i wyrażały ubolewanie, że to Alderidge przyszła do pracy z siniakiem na obojczyku po domniemanej randce? Całkiem prawdopodobne. Opatrzność nie mogła jednak wiedzieć, że to Hirscha tak poruszy. Do żywego. Do szpiku kości. Na wylot. I że przez ten wybuch zazdrości najprawdopodobniej przestanie podejmować racjonalne decyzje. Zrobił jednak jedną, głupią rzecz, a potem bardzo tego żałował. Należało więc przejść do porządku dziennego nad tą przedziwną relacją z Alderidge – a raczej wyraźnym jej brakiem na życzenie Posy – i zacząć współpracować jak poważni ludzie. Dlatego właśnie to jej napisał, żeby przyszła na dyżur wcześniej. Że mają zaplanowany zabieg rekonstrukcyjny kości barku i chciałby, żeby asystowała.
Hirsch był już na sali operacyjnej i ze skalpelem w ręku a jego urocza rezydentka wciąż nie dotarła na miejsce. Przemknęło mu przez myśl, że to dlatego, że pozwolił relacjom prywatnym wciąć górę nad tymi zawodowymi. Bardzo niedobrze.
Tymczasem w sali przygotowawczej przebierała się inna rezydentka, najwyraźniej gotowa zająć miejsce spóźnionej Posy. Na widok brunetki uśmiechnęła się tylko ze złośliwością.
Niezastąpiona Alderidge ma jednak ludzkie odruchy i czasem się spóźnia? Zapomnij. Wysłał pielęgniarkę po chętnego rezydenta. Jest już mój… – blondynka z kariochirurgii udaje niewiniątko i ściąga z siebie spodnie od szpitalnego uniformu, żeby przebrać się w ten dedykowany sali operacyjnej. Czy ma na sobie bieliznę, którą ostatnio zostawiła u Hirscha Posy? M o ż l i w e. Czy dostała ją w prezencie? Mocno wątpliwe i bardzo dziwne. Ale czy mogła wyciągnąć zbłąkane – i naprawdę piękne – kobiece majtki świeżo z suszarki? Prawdopodobne. W końcu Jacob próbował ją wyrzucić ze swojego mieszkania bite dwie godziny. A sugestywne wstawienie prania nie pomogło.
W SENSIE ZABIEG, NIE? Wciąż jeszcze wybieramy, uważam, że powinniśmy rozwijać się w różnych dziedzinach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Myślała, że to przejdzie. Impreza Thornton zostawiła po sobie zniszczenia, ale Josephine była pewna, że to w końcu minie. W końcu byli dorośli, prawda? O ile nie była pewna, czy chce poruszać z nim jakiekolwiek prywatne tematy, czy chce rozmawiać o Kaylee i o tym, co zaszło u Aviany… o tyle była pewna, że jakoś uda im się współpracować. Jakoś. Kolejne zmiany w grafiku przestały już robić na niej jakiekolwiek wrażenie i nagle okazało się, że w szpitalu jest wystarczająco dużo miejsca by nie trzeba było się spotykać.
Do czasu.
Wiadomość o kolejnej zmianie i zabiegu zbiła ją z tropu. A najgorsze, że właśnie była w parku na joggingu, więc pojawienie się w pracy o wskazanej przez Hirscha godzinie graniczyło z cudem. Wiedziała, że to część jego złośliwego planu – chociaż nie do końca wiedziała, co chciał tym osiągnąć. Chociaż niewątpliwie się w niej zagotowało.
Nie, nie od tego, że była spóźniona – a spóźniać się nie lubiła – ale od tego, że zobaczyła rzeczy, których zobaczyć nie chciała – Zabieg, jasne. – prychnęła i miała tą przewagę, że latami trenowała ogarnianie się w sposób ekspresowy.
Dlatego na salę operacyjną weszła przed blondynką z kardiochirurgii. Przed nią założyła fartuch i rękawiczki, była gotowa. Spóźniona, ale gotowa.
Gdyby na nią spojrzał zauważyłby, że nie ma na sobie nawet odrobiny makijażu. A włosy związane w ciasny koczek nad karkiem, teraz dodatkowo przykryte czepkiem ciągle były wilgotne. Po powrocie z parku zdążyła wziąć prysznic, ale nic więcej. Wsiadła w auto i pojawiła się w szpitalu by stanąć z Hirschem twarzą w twarz po raz pierwszy od tej felernej imprezy.
- Korki – rzuciła w ramach wyjaśnienia – No chyba, że wolisz tutaj ją… – doskonale wiedział o kim mówiła. Blondynka stała parę kroków za jej plecami – Moje zabiegi TEŻ jej oddasz? Co jeszcze? – skoro doszło już do wymiany bielizny? Nie mogła mu tego wybaczyć… nie była w stanie. Oczywiście, że była zazdrosna, ale on po prostu przekroczył granicę, której przekroczenia się po nim nie spodziewała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hirsch podnosi swoje spojrzenie na obie kobiety zaledwie na moment i niezwłocznie wraca do tego, co robi. Nie poświęca im ani odrobiny uwagi więcej. O niebo większym zainteresowaniem, pełnym skądinąd, zagubienia, obdarza je reszta załogi zebranej na sali operacyjnej. Anestezjolog tłumi ciche prychnięcie i siada przy pacjencie, upomniany przez Jacoba wzrokiem. W tej krótkiej chwili atmosferę można kroić nożem, a on wciąż nie reaguje, nacina skórę pacjenta i temu poświęca maksimum swojej uwagi. Wie, że Posy prawdopodobnie przebiera już z nogi na nogę i jest gotowa wybuchnąć. Nie rozumie jednak postawionego mu zarzutu. Też? Co to znaczy T E Ż? Boże, powinien się domyśleć, że blondynka z innego oddziału, której imienia nawet nie jest sobie w stanie przypomnieć, jest ostatnią osobą, której powinien pomagać w deszczowe popołudnie. Wzdycha jednak tylko przeciągle, nie planując się tłumaczyć z czegokolwiek i przed kimkolwiek.
Doktor Alderidge, czeka pani na specjalne zaproszenie? – dopytuje tylko, zatrzymując się na chwilę i skupiając na niej, na którą chwilę zaledwie, całą swoją uwagę. Jego wzrok jest pełen niezrozumienia nie tylko na pytanie, które mu postawiła, ale na cały ten ton wyrzutu, który jest kierowany w jego stronę. Co jeszcze?
Z tego co mi wiadomo, to Maria jest rezydentką kardiochirurgii, a my jako żywo nie operujemy dzisiaj na otwartym sercu. Może pomyliła pani doktor lekarzy z nazwiskiem Hirsch? – cała wypracowana przez długie tygodnie empatia dla współpracowników gdzieś się ulotniła. Przepadła. Niewiarygodnie chłodny w podejściu i zdystansowany Jacob jest znów na miejscu. Jego ulubiona wersja samego siebie.
SYLVIA. Mam na imię S Y L V I A wyrzuca jeszcze oburzona blondynka, zanim zniknie za metalowymi drzwiami.
Czy robi nam to jakąś różnicę? – Hirsch zadaje swoje ulubione powiedzenie wszystkim pozostałym, ale nawet jego serdeczny kolega, usadzony na samym wstępnie, nie rwie się do powtórnego zabierania głosu.
Jacob odsuwa się i pozwala Josephine zająć się poprawką przy składanej przez nich uprzednio kością. Obserwuje jej działania przez jakiś czas w milczeniu, zanim jednak nie postanawia zabrać głosu.
Śmieszna sprawa. Pacjent spadł ze schodów. Przywiózł do nas ten sam ratownik, co ostatnio. Danny? Danny! Uroczy, barczysty Włoch z pochodzenia. Pamiętał o ostatniej, niedawnej operacji, więc przywieźli go prosto do Swedish. Taki UROCZY człowiek. Znacie Danny’ego prawda? Niektórzy oczywiście M O C N I E J niż inni – Hirsch chyba podświadomie używa tych samych słów, co rezydentki opowiadające sobie historie o seksie, który ktoś uprawiał na nocnym dyżurze w jednej z salek magazynowych – Ale wciąż uważam, że warto być blisko z mundurowymi. Czy to ratownik, czy strażak, czy może policjant… – snuje swoje potłuczone rozważania i tylko pielęgniarka raz posyła mu pytające spojrzenie.
À propos mundurowych, Josephine, nie masz może jakiejś porządnej relacji z listonoszem z naszej okolicy? Ciągle wrzuca do mojej skrzynki pocztę sąsiada. Ale może… Może chociaż do jednej dziurki trafia bez problemu? – jest jak rozwydrzony, rozzłoszczony, mały, nieznośny chłopiec. Powinien dać jej spokój. Może np. przyjąć to z GODNOŚCIĄ? Zamiast fundować wszystkim zebranym na sali festiwal cringe’u? Na swoją obronę ma tylko to, że… to ona zaczęła.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”