WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Łzy smutku, radości, wzruszenia. Pierwsze, nieśmiałe plany wspólnej przyszłości. Pomieszanie z poplątaniem. Właśnie tak wyglądały ostatnie tygodnie z życia Aimee i Erica. Działo się wiele, naprawdę wiele. Obydwoje czasem czuli się trochę tak, jakby czas przeciekał im przez palce, a lista rzeczy do zrobienia zdawała się nie mieć końca. Dziecko jednak było całe i zdrowe, rozwijało się prawidlowo, a Hale mimo, że obolała i zmęczona czuła się dobrze. I wygląda dobrze. Jej sylwetka nabierała powoli ciążowych kształtów. Brzuch płaski jak deska nie wyglądał już jak żywcem wyjęty z kolorowego magazynu o modzie - wyraźnie zaokrąglony widoczny był już pod luźnymi bluzkami i sukienkami. Ilekroć ciemnowłosa przeglądała się w lustrze glaskała się po nim z czułością, nie mogąc się już doczekać aż powita na świecie pierwszego syna. I nie miało znaczenia, że była dopiero w połowie drogi, że do rozwiązania pozostało jeszcze sporo czasu. Była szczęśliwa, podekscytowana i gotowa na to, że już wkrótce zostanie mamą. Czasem, gdy spoglądała na Erica zastanawiała się czy on również jest gotowy, w przeciwieństwie do niej rodziny przecież nie planował nigdy zakładać. Z kolejnymi pojawiającymi się na ich wspólnej drodze wyzwaniami radził sobie jednak coraz lepiej i nawet przez moment Aimes nie martwiła się o to, czy Milton stanie na wysokości zadania. Jakby podskórnie czuła, że będzie dobrze, że wszystko się ułoży, że razem dadzą sobie radę. W końcu... Mieli siebie i swoje wsparcie, a to było najważniejsze.
Gdyby ktoś ją zapytał kiedy i w jakich okolicznościach ciemnowłosa wpadła na to, żeby rzucić wszystko, spakować walizki i na kilkanaście długich dni polecieć na Bali oraz na to, jakim cudem udało się jej przekonać Miltona do tego, aby w tej podróży jej towarzyszył... Cóż, nie miała bladego pojęcia. Może to była kwestia tego, jak bardzo tęskniła za słońcem o beztroskim paradowaniem w krótkich sukienkach? Może tego, że o tej porze roku bilety samolotowe były naprawdę tanie? Może tego, że blondyn czuł się w obowiązki wiernie tkwić u jej boku i iść z nią przez życie w ramię w ramię, pomagając mierzyć się z ciążowymi niedogodnościami, a może... Po prostu ją lubił i chciał spędzać z nią czas? Obserwować jak z uśmiechem na twarzy i włosami poskręcanymi od soli morskiej spaceruje brzegiem plaży i rozsyła pełne rozmarzenia, błogie spojrzenia. Jak już dotrą na miejsce z ciekawości będzie musiała go o to zapytać. Póki co jednak, uporać się musiała ze spakowaniem ulubionych kostiumów kąpielowych, kusych sukienek, wszelkich niezbędnych lekarstw, środków na oparzenia. Szczęśliwie, wprawę miała niezłą. Godzinę później siedziała więc już że swoim towarzyszem na tylnym siedzeniu taksówki i razem mknęli w stronę lotniska. Szybkie przejście wzdłuż hali odlotów, bramki, odprawa. Na ostatnim z etapów zrozumiała, jak gigantyczny popełniła błąd. Ich miejsca, 39 i 40 C miały być obok siebie. W rzeczywistości okazały się być zaś fotelami rozlokowanymi w dwóch różnych rzędach. Jej akurat przypadło siedzieć idealnie jedno miejsce przed Miltonem. Podróż co prawda planowała przespać, z jakiegoś powodu jednak zrobiło się jej strasznie szkoda, bo jakaś jej część bardzo mocno liczyła na to, że podczas startu mężczyzna będzie trzymał ją za rękę, a kiedy najdzie ja zmęczenie, użyczy swojego ramienia, żeby mogła oprzeć się wygodnie i uciąć sobie krótką drzemkę. Zwłaszcza, że czekał ich długi, kilkugodzinny lot.
Usadawiając się w fotelu, przekręciła się nieco w bok, spojrzała na mężczyznę przez ramię i uraczyła go bezdźwięcznym "przepraszam". Jak mogła polenić taką gafę i wcześniej nie sprawdzić rozkładu miejsc? No, ale nic. Mleko się rozlało, musieli zaakceptować ten fakt i żyć dalej.
Z zamyślenia wyrwał ją cichy, męski głos. Należał do spóźnionego pasażera, który jak się okazało przez wzgląd na okoliczności zmuszony był zostać jej towarzyszem niedoli. Był przystojny, sporo od niej starszy, ładnie ubrany, opalony. Jedyne jednak o czym była w stanie myśleć to, aby nie bał się latania równie mocno co ona, bo dwóch siedzących obok siebie panikarzy to nigdy nie było nic dobrego. Szczęśliwie, gdy maszyna podrywała się do lotu brunet nie wyglądał na przerażonego czy zestresowanego, był spokojny i zrelaksowany, a jego nastrój udzielił się i jej samej. Nie wiedząc kiedy, zagadała go. I tak od słowa do słowa wyszło, że wakacje spędzą w dokładnie tej samej miejscowości, w tym samym hotelu. Ba, że łączy ich więcej niż mogłoby się wydawać. Ona przecież od lat zajmuje się modą, a on jest fotografem specjalizującym się w pokazach. Niezwykle szybko złapali nic porozumienia, co nie tylko było widać, ale też słychać. Ich śmiech niósł się bowiem echo jeszcze daleko, daleko poza sąsiednie fotele. "Hej, schowałam do torebki dla ciebie książkę. Tak na wszelki wypadek, gdyby podczas podróży ci się nudziło. Chcesz poczytać?" między kolejnymi chichotami przypomniała sobie o pozostawionym na pastwę losu Eryczku. Ponownie więc odwróciła się do niego przez ramię i posłała mu delikatny uśmiech. I kiedy już miała powiedzieć coś więcej, zapytać o to jak się czuje, czy czegoś jej potrzeba, siedzący po jej lewej stronie, niejaki Marcus znów ją zagadał, komplementując krwistoczerwony odcień szminki, od samego patrzenia na który można było dostać do głowy.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • Rozdział 14 - Call me "mamacita"
Wyjazd na Bali był tak naprawdę najmniejszym z wariactw, w jakich Eric ostatnio brał udział. Ten rok obfitował w tyle zwrotów akcji, że Milton coraz częściej zastanawiał się, czy to wszystko przydarzyło mu się naprawdę, czy może żyje w jakimś matrixie i zaraz się z niego obudzi. W takim momencie życia wakacje okazały się wybawieniem, ucieczką od codzienności, zamartwiania się, rozpamiętywania, snucia planów bez pokrycia. A Milton już dusił się w Seattle. Dawno nie zagrzał miejsca tak długo w jednym mieście, jego dusza aż rwała się do odkrywania nowych terenów. Choć zwiedził wiele państw na świecie, nie miał okazji znaleźć się ani na Bali, ani w Indonezji w ogóle, dlatego chętnie przystał na tę konkretną lokalizację. Wysupłał resztę oszczędności jakie posiadał, spakował walizki i niedługo potem siedział razem z Aimee w taksówce, googlując na ostatnią chwilę informacje dotyczące tej konkretnej wyspy, na której mieli spędzić kilka najbliższych dni. Dawno nie podróżował i zacierał łapki na samą myśl, że spędzi kilkanaście godzin w samolocie! Bez ironii, Eric naprawdę to lubił. Dźwięk maszyny bardzo go wyciszał, a świadomość, że siedzi tak wysoko nad powierzchnią ziemi nastrajała go pozytywną energią.
Niestety, już na pokładzie okazało się, że ten wyjazd wcale nie miał być taki przyjemny, na jaki Eric się psychicznie nastawił. Zaczęło się niewinnie, bo drobną pomyłką miejsc, gdy na pokładzie okazało się, że on i Aimee mają siedzieć nie obok siebie, a za sobą. Na przepraszające spojrzenie Hale blondyn tylko się uśmiechnął z wyrozumiałością i zajął swoje miejsce z myślą, że kiedy zjawi się pasażer z miejscem obok Aimee, Eric zaproponuje mu swoje, pod oknem. Szkopuł tkwił w tym, że przegapił ten moment wychodząc do łazienki, a gdy wrócił… Aimee i jej sąsiad już radośnie trajkotali, a on nawet nie miał okazji, żeby wtrącić jedno słowo! Prychnął stojąc nad brunetem, ale został niezauważony i usiadł na swoim miejscu jak gdyby nigdy nic, odsłonił okno i patrzył znudzony na terminal tak, jakby nic go nie obchodziło.
A jednak był rozdrażniony. Czy miał prawo? No niekoniecznie. Przecież obiecał Aimee tylko towarzyszenie jej w trakcie ciąży i późniejszego rodzicielstwa. Nie oznaczało to tym samym, że się związali w ten romantyczno-miłosny sposób, aby od razu być parą. Zresztą, sam Eric nie wiedział, co tak właściwie czuł do Aimee. Lubił ją. Nie chciał jej zwieść. Czuł się trochę przytłoczony wizją bycia rodzicem, ale nie okazywał tego na żadnym kroku. A od tamtego felernego wypadku przy pierwszym usg, na które niefortunnie się spóźnił i po którym Aimee musiała zostać w szpitalu z obawy o stan dziecka, patrzył na przyszłość zupełnie inaczej. Przede wszystkim po raz pierwszy od dawna jakaś przyszłość go czekała, a nie jedna wielka niewiadoma, która zmieniała się w zależności od tego, z której strony świata wiatr zawieje tym razem.
Z zamyślenia wyrwał go najpierw głośny chichot Hale, a później jej propozycja książki. Czy Eric się nudził?! Co to w ogóle za pytanie? Chciał udać, że wcale nie usłyszał jej propozycji, ale pokusa, aby na nią spojrzeć okazała się silniejsza. Już prawie odmówił, ale coś go tknęło. Może nawiązanie do książki skłoni Aimee do rozmowy z nim, a nie tym głośnym i narcystycznym fotografem, której to rozmowy Eric wcale (WCALE!) nie podsłuchiwał? Tylko że i teraz Marcus okazał się szybszy od niego i znów wciągnął Hale w rozmowę. Milton wziął tą książkę i ze złością zaczął ją kartkować bezmyślnie patrząc na tekst.
A w głowie tylko: jak zwrócić jej uwagę? Nie był ani tak interesujący jak Marcus, nie miał tak reprezentatywnej aparycji, nawet nie uśmiechał się tak często jak ten czaruś o kruczoczarnych włosach i niebieskich oczach. No cóż, przy nim Eryczek wypadał dość blado. Mężczyzna siedzący obok niego zerkał na Miltona od czasu do czasu, kiedy ten przedrzeźniał bezwiednie jakieś żarciki Marcusa, które oczywiście zupełnie nie działały mu na nerwy, absolutnie, ani trochę!
Ale po kolejnej salwie śmiechu ze strony Aimee - nie pamiętał, kiedy ostatnio dziewczyna śmiała się tak radośnie i nie podobało mu się to, że jest w takim humorze z powodu jakiegoś obcego typa, a nie dzięki niemu - zamknął z głuchym stęknięciem książkę i nabrał powietrza przez zaciśnięte zęby. Jak pokazać typowi, gdzie jego miejsce - bo na pewno nie było to miejsce obok Aimee! - i jednocześnie nie ujawnić, jak bardzo poruszyła go wesoła relacja, jaka nawiązała się między dwójką siedzącą tuż przed nim? W czym Eric był lepszy od mężczyzny siedzącego tak blisko, że wystarczyło wyciągnąć rękę nad fotelem i zdzielić go porządnie przez łeb, żeby się opamiętał i przestał bałamucić młodą dziewczynę, ewidentnie za młodą jak dla takiego typa (tak jakby między nim a Aimee nie było znaczącej różnicy wieku). W sumie to nie musiał daleko szukać, pomysł pojawił się dość szybko. Skoro nie mogli siedzieć koło siebie… Eric uśmiechnął się pod nosem, przeprosił pasażera obok siebie i stanął tuż przy Marcusie uśmiechając się do niego protekcjonalnie. - Aimee, skarbie - silnie zaakcentował to słowo - pamiętasz co powiedział lekarz? - zwrócił się z troską bezpośrednio do dziewczyny, nie przejmując się, że wszedł Marcusowi w słowo. - W trakcie lotu powinnaś jak najwięcej chodzić, żeby nie doszło do zatorów czy innych zakrzepów, a nie chciałbym, żeby tobie albo maleństwu coś się stało. - Wymownie spojrzał na brzuch dziewczyny, w razie gdyby brunet nie zrozumiał, co Milton ma na myśli tym stwierdzeniem. A kryło się za nim dwa komunikaty - po pierwsze: możesz sobie z nią flirtować, nie robi to na mnie żadnego wrażenia (hahaha, dobre sobie!); po drugie: spodziewamy się dziecka, ja i Aimee, twoje starania nic tu nie wniosą.
Należy zauważyć, że przecież Eric nie był zazdrosny! To po prostu troska o matkę jego dziecka! Wyciągnął rękę tuż przed nosem Marcusa, aby Aimee mogła się o nią wesprzeć, gdyby chciała zrobić kilka rundek wzdłuż samolotu. A powinna chcieć. Dla dobra dziecka, siebie i zdrowia psychicznego Eryczka.
Ostatnio zmieniony 2021-04-17, 22:43 przez Eric Milton, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie miała problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. Z natury była śmiała, otwarta, wygadana. Sama o sobie myślała, że jest w stanie zaprzyjaźnić się praktycznie z każdym. Starszym, młodszym. Osobą o podobnych poglądach lub swoim totalnym przeciwieństwem. A wszystko to dlatego, że… po prostu lubiła ludzi. Lubiła ich towarzystwo, to, że miała do kogo otworzyć usta, podzielić się swoimi przemyśleniami. Nic tak bardzo nie dobijało jej jak siedzenie w pustych czterech ścianach i bezsensowne wpatrywanie się w sufit. A niestety takie zostawanie samej w domu zdarzało się jej ostatnio coraz częściej. Po tym jak zemdlała na szpitalnym parkingu lekarz wystawił jej zwolnienie i do końca ciąży zabronił przychodzić do pracy. Wśród farb i oparów nie czuła się najlepiej - choć nikt więc jej nie zmuszał i nie zakazywał przesiadywania w pracowni, dobrowolnie się wycofała. Bliscy i przyjaciele mieli swoje sprawy, organizowali kolejne huczne przyjęcia, świętowali urodziny, rocznice i zawodowe awanse - a ona jak diabeł święconej wody unikała głośnych, zatłoczonych miejsc, w których ktoś mógłby ją popchnąć, uderzyć z łokcia w brzuch i zrobić krzywdę nie tylko jej, ale przede wszystkim dziecku. Siedzała więc we własnym mieszkaniu i czuła się trochę jak kwiatek w wazonie, każdego dnia coraz bardziej i bardziej usychała i tęskniła za normalnością. I to był właśnie powód, dla którego tak bardzo cieszyła się z tego, że jej współpasażer okazał się taki ciekawy świata, rozgadany, że buzia praktycznie mu się nie zamykała. Jego aparycja czy bezwstydne komplementy, którymi ją częstował nie miały kompletnie nic do tego. Wbrew temu, co mógł podejrzewać Eryczek, na nowopoznanego mężczyznę Aimes wcale nie patrzyła jak na obiekt pożądania, a jak na sympatycznego, nieszkodliwego znajomego, z którym mogła porozmawiać o butach na obcasach, puchówkach i jedwabnych szalach. Czyli o rzeczach, o których inni, a zwłaszcza Milton nie chcieli z nią dyskutować, uważając je za kompletne pierdoły i stratę czasu. A ona naprawdę kochała ubrania, z wypiekami na twarzy śledziła kolejne kolekcje największych domów mody, ślęczała nad maszyną, szyła, cięła, kroiła, szkicowała.
Słysząc krótkie, aczkolwiek wyraźne “Aimee, skarbie” podniosła wzrok znad fotela i posłała blondynowi zaskoczone, może nieco rozbawione spojrzenie. Nigdy wcześniej nie mówił do niej w ten sposób, czy to możliwe, że był zazdrosny i robił to specjalnie? Nie, na pewno nie… przecież przez ostatnie tygodnie dawał jej do zrozumienia, że zależy mu na niej dlatego, że nosi pod sercem jego dziecko. Nie całował jej, nie zabierał na romantyczne randki. W żaden sposób nie okazywał uczuciowego przywiązania. Na każdym kroku podkreślał zaś, że jako matka jest dla niego ważna, że ją szanuje, wspiera. Co jasne, niesamowicie ją cieszyło, była mu za to ogromnie wdzięczna, czuła się jednak odrobinę zawiedziona, bo sama lubiła go o wiele bardziej, a świadomość, że działało to tylko w jedną stronę… Cóż. Łatwo jej nie było. Zamiast na swoim nieistniejącym życiu miłosnym starała się więc skupiać na maleństwu i jego potrzebach.
Tak, masz rację. Chodźmy na spacer” kiwnąwszy głową złapała za dłoń Miltona i ostrożnie podniosła się z miejsca, zaczynając się przeciskać wzdłuż siedzeń. I kiedy już była prawie na sam ym wylocie, Marcus całe zajście skomentował słowami “taki troskliwy mąż to skarb”[/b] na co Hale ewidentnie spaliła buraka i czego można było domyślić się po braku obrączek, odpowiedziała, że nie są wcale małżeństwem, w dalsze szczegóły się już wcale nie wdając. “Dzięki” mruknęła cicho, kiedy Eric przytrzymał ją za ramię, gdy niebezpiecznie się zachwiała. Dbał o nią, przejmował się i naprawdę nie miała mu nic do zarzucenia. Nic, poza tym, że chciała, żeby widział w niej kogoś więcej niż matkę dziecka, a on z jakiegoś powodu zdawał się tego nie dostrzegać. Może dlatego, że nie była już tak szczupła jak wtedy, kiedy się poznali? Że fizycznie już go nie pociągała? Przez tę jedną, krótką myśl, aż zrobiło się jej głupio, że niemalże całą zawartość jej bagażu stanowiły krótkie, kuse sukienki i mocno wycięte stroje kąpielowe. Niedobrze. Cholera.
Jak będziemy już na lotnisku, zanim wsiądziemy w taksówkę do hotelu podejdźmy do kasy i zmieńmy bilety powrotne tak, żeby chociaż w drodze do domu siedzieć obok siebie” zaproponowała, posyłając mu lekki uśmiech. “Przepraszam, nie wiem, co sobie myślałam, kiedy je rezerwowałam. Byłam pewna, że to dwa miejsca jedno zaraz przy drugim” dodała, niespiesznym krokiem przechadzając się wzdłuż foteli. “Całe szczęście, trafiliśmy naprawdę nieźle. Marcus jest świetny, wiesz, że jest fotografem?” zaświergotała, kompletnie nieświadoma tego, że słowo w słowo, blondyn słyszał całą ich rozmowę. “Zatrzyma się w tym samym hotelu, co my. Niesamowity zbieg okoliczności, prawda?” zapytała, muskając ręką wierzch jego dłoni. “A co z Tobą? Jak Twój współpasażer? To długa podróż, próbowałeś go poznać?” zapytała, odwracając się do niego twarzą i przywierając do jego klatki piersiowej, po to, aby pasażer idący z naprzeciwka razem z nimi zmieścił się w tym wąskim przejściu. “Ciasno tutaj” szepnęła, zadzierając głowę do góry. Chciała zapytać go o to, o co chodziło z tym skarbem, ale z jakiegoś powodu wszystkie towarzyszące jej myśli dokądś uleciały.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No i cały misterny plan w…
Eric prawie zakrztusił się własną śliną, gdy Marcus docenił jego troskę i jeszcze nazwał go mężem Aimee. Dobrze, że dziewczyna zareagowała w odpowiednim momencie, bo Milton tylko gapił się na bruneta jak cielę na malowane wrota. Nie wiedział, jak to skomentować, zatem milczał. Ale ten tekst obudził w głowie Erica czerwoną lampkę, która zaczęła migać ostrzegawczo informując o zagrożeniu pojawiającym się na horyzoncie.
Cholera. Był bardziej nieprzewidywalnym przeciwnikiem, niż Miltonowi się wydawało. Nie docenił brunecika, od teraz musiał być bardziej ostrożny. Przyjrzał mu się uważnie spod przymrużonych powiek i w końcu oddalił się puszczając Aimee przodem.
Musiał wymyślić nową strategię. Trudno było zebrać myśli w małej przestrzeni, gdzie nie mógł się oddalić od pasażerów, ale zostawienie Aimee z Marcusem obok siebie nie wchodziło w grę. Musiał szybko coś wymyślić, co nie było proste w tych warunkach. - Daj spokój, nic się nie stało, nie przeszkadza mi to. - Machnął ręką od niechcenia udając, że naprawdę nie robi to na nim większego wrażenia. Nie umiał otwarcie przyznać się, że jest o nią zazdrosny. Chyba jeszcze nie nazwał tego uczucia sam przed sobą, tym trudniej było przekazać go Aimee. - Widzę, że towarzystwo twojego sąsiada bardzo ci odpowiada - tak, wiem, że jest fotografem, śmiejecie się i rozmawiacie tak głośno, że każdy pasażer wie, że Marcus jest fotografem, pomyślał zgryźliwie - ja nie należę do równie rozmownych ludzi, szczerze mówiąc wolę spać w trakcie lotu, żeby przyzwyczaić się do zmiany stref czasowych - palnął pierwszą lepszą wymówkę, jakiej nawet nie przemyślał, więc mogła ona zupełnie nie mieć sensu, ale Erica to nie obchodziło. W tym momencie chciał zejść z tego tematu. Tylko że Aimee uparła się mówić o tym Marcusie! I to superlatywach! A fakt, że zamieszka w tym samym hotelu podziałał jak płachta na byka. - O, doprawdy? - naprawdę starał się nie brzmieć złośliwie, ale to było silniejsze od niego. - Na Bali na pewno nie ma wielu hoteli, przecież to tylko jakaś turystyczna wyspa… Bilet powrotny też ma na ten sam dzień, co my? I to samo miejsce? - wypalił, zanim zdążył ugryźć się w język. I oto strzelił samobója. Najpierw Marcus wyprowadził go z równowagi, a teraz jeszcze Eric wkopywał sam siebie. - Mój sąsiad jest Chińczykiem i nie mówi po angielsku - uciął krótko, bo nie chciał rozmawiać o człowieku siedzącym obok niego.
Tak bardzo skupił się na planach zemsty, że nie zauważył, że Aimee się do niego przytula. To znaczy zauważył, ale nie wyłapał kontekstu. Intuicyjnie objął Aimee ramieniem ochraniając tym samym ją i maleństwo przed niespodziewanymi gestami pasażera. Nie myślał o tym specjalnie skupiając się na wymyślaniu, jak utrzeć nosa fotografowi. Ale szybko zmienił obiekt zainteresowania, skupiając się w pełni na Hale, gdy usłyszał "ciasno tutaj". - Stój! Biegnę po wodę! Nie ruszaj się stąd! - zawołał wystraszony i posadził ją na pierwszym wolnym siedzeniu - chociaż wcześniej kazał jej stać, zupełnie bez sensu - a sam bez dopuszczenia jej do słowa zniknął dosłownie na dwadzieścia sekund, aby wrócić z małą butelką plastikowej wody. Jakim cudem w ogóle połączył stwierdzenie faktu o ciasnocie z osłabieniem? Sam nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Chyba był przewrażliwiony i wystraszony mając na uwadze jej historię z poprzednią ciążą oraz ostatnie zasłabnięcie, po którym kilka dni spędziła w szpitalu. Teraz znajdowali się nad oceanem kilka tysięcy kilometrów od lądu, a najbliższy przystanek był za kilkanaście godzin. Zaczął sobie pluć w brodę, że nie przekonał jej do jakiegoś bardziej bezpiecznego lotu, z którego szybko w razie problemów mogliby dostać się do szpitala. Całe szczęście po powrocie Aimee wyglądała dość żywotnie: zaróżowione policzki uśmiechały się do niego, a oczy błyszczały dobrą energią zamiast zamglonym otępieniem, jakie kilka razy widział. I nie chciał wracać do tamtych momentów. Eric przykucnął obok niej podając jej odkręconą butelkę z wodą. - Przesadzam? - uśmiechnął się kącikiem ust, gdy zrozumiał, że jego reakcja była mocno na wyrost. Nie czuł się komfortowo z tym, że obcy ludzie podsłuchują ich rozmowę, ale wolał kucać tutaj koło niej (i koło śpiącej na fotelu pod oknem kobiety), niż żeby mieli oboje wrócić na swoje właściwe siedzenia. - Obiecuję, że na miejscu się ogarnę. Rozglądałem się za lokalnymi atrakcjami i widziałam kilka ciekawych miejsc. Pomyślałem, że moglibyśmy wynająć samochód i trochę pozwiedzać - nieporadne przekazanie, że chciałby jednak spędzić ten czas z nią bardziej sensownie niż tylko wylegiwanie się na plaży (w towarzystwie Marcusa). - No chyba, że wolisz się opalać, to w porządku, też nie mam nic przeciwko… - zapewnił zaraz. Gdzie się podziała jego pewność siebie i gburowatość? Zostały chyba w Seattle w momencie, gdy Marcus wsiadł na pokład samolotu. Ale mimo wszystko Eric nie wiedział, jak ma traktować Aimee, więc… wszystko się cholernie komplikowało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się do niego przepięknie. Ostatnie czego chciała i potrzebowała to, żeby za tę drobną pomyłkę gniewał się na nią i boczył. Zwłaszcza, że z każdą minutą byli bliżej swojej wymarzonej, wakacyjnej destynacji, a ona naprawdę bardzo mocno liczyła na to, że przez tych dziesięć następnych dni odpoczną, zrelaksują się, zresetują, zaczerpną nieco rozrywki, zresetują baterie. Pokiwała więc z zadowoleniem głową, niespełna pół minuty później ponawiając czynność. No bo Eryk z ust jej to wyjął! Hale była wręcz zachwycona towarzystwem nowego sasiąda. Tym jaki był otwarty, jaki towarzyski, rozgadany, jaką ciekawą miał pracę. Oczywiście, gdyby tylko mogła wolała by siedzieć u boku Miltona i przez całą drogę trzymać go za ręce. Okrutny los (a może jej roztargnienie) postanowił ich jednak rozdzielić i musiała się zaadaptować do nowej sytuacji. I on też musiał to zrobić. Z jakiegoś powodu na jego twarzy Aimes nie dostrzegała ani cienia entuzjazmu.
"Eric? Co Cię ugryzło?" zapytała marszcząc nierozumnie brwi, bo naprawdę nie wiedziała w czym problem. Zapewnił ją, że wszystko w porządku, że nie ma nic przeciwko - uwierzyła mu na słowo, a teraz... O co mu właściwie chodziło? Gdyby powiedział wprost, że jest o nią zazdrosny, że mu zależy - jego zachowanie uznałaby za słodkie i urocze. Nie wiedząc jednak o żadnej z tych rzeczy cóż... Najlepszych skojarzeń nie miała. Dobrze więc, że z wyjaśnieniem nie zwlekał przesadnie długo i wreszcie powiedział jej o tym, że jego towarzysz nie mówi po angielsku. Usłyszawszy to na maksa zmartwiła się i zasmuciła. Więcej, natychmiast sobie w myślach obiecala, że po powrocie mu to wynagrodzi czy to smakowitą kolacja czy egzotycznym masażem rozgrzanymi kamieniami. Coś wymyśli, ma jeszcze mnóstwo czasu zanim staną na płycie balijskiego lotniska.
Kiedy blondyn tak niespodziewanie złapał ją za rękę i zmusił do tego, żeby usiadła na cudzym fotelu, nawet nie zdążyła zareagować. Jedynie ze zdziwienia otworzyła usta i powiodła za nim wzrokiem, odprowadzając oddalająca się sylwetkę. Wrócił po chwili z butelką wody, którą przejęła z wdzięcznością i z której upiła kilka łyków. Nie dlatego, że było jej duszno czy słabo, a dlatego, że skoro już się pofatygował, szkoda, żeby się zmarnowało.
"Przesadzasz, ale jestem Ci za to naprawdę wdzięczna. Będziesz świetnym tatą, wiesz?" ścisnęła jego rękę. "Pomysł z samochodem mi się podoba. Nie chcę cały czas leżeć plackiem i się opalać. Zależy mi na tym, żeby odwiedzić jak najwięcej nowych miejsc" kąciki jej ust drgnęły w górę. "Plaża z rana, zanim zrobi się upał, a potem możemy odkrywać te wszystkie zacienione zakątki" zaproponowała z błyskiem w oku. Była naprawdę podekscytowana, na sama myśl cieszyła się jak mała dziewczynka. "Wracajmy już na miejsca, marzy mi się drzemka" dodała gramoląc się z fotela i znów zaczynając przeciskać wzdłuż wąskie go korytarza. Moment później siedziała już na swoim miejscu i szykowała się do spanka, przykrywając kocykiem i tuląc policzek do poduszki. Sen przyszedł szybko. Bardzo szybko. W dodatku był naprawdę twardy, konkretny. Nic dziwnego więc, że ciemnowłosa nad własnym ciałem nie panowała i już po chwili trzymała głowę na ramieniu Marcusa, tuląc się do jego lewego boku. Co nijak mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, przynosiło dziką satysfakcję. Jednak jako, że rozmowny z niego był typ - cisza szybko zaczęła go nudzić, po upływie piętnastu minut sam więc też postanowił przyciąć komara. A gdy zawieszony pomiędzy życiem a jawą poczuł delikatne wiercenie się obok - otworzył oczy i poczęstował Hale takim o to wybornym tekstem:
"To co, skoro już spaliśmy ze sobą to może teraz kolacja?" na co dziewczyna zareagowała nerwowym chichotem, bo cholera. Brakowało jej bliskości i czułości. Chciała być wielbiona i adorowana, ale nie.. Nie przez jakiegoś obcego faceta. A temu, na którym jej zależało była raczej obojętna? Takie przynajmniej miała wrażenie. Przez co nie wiedziała co robić i przez chwilę naprawdę się zastanawiała. Szybko jednak doszła do wniosku, że to kiepski pomysł.
"Dziękuję, ale nie. Nie będę spędzać wakacji sama tylko z moim nie-mężem" wyjaśniła tak grzecznie, jak tylko umiała. Mężczyzna się jednak nie poddawał i cały czas usilnie ją naklaniał, sugerując, żeby czemu nie, przyszła z Miltonem. Nie ma nic przeciwko, konkurencji się nie boi, co brunetka skwitowała dość głośnym parsknięciem. Wakacyjny, miłosny trójkąt? Jeszcze tylko tego jej brakowało. "Nie wiem jak Ty, ale ja się nie lubię dzielić" odwróciła się do prawnika i posłała mu krzywy uśmiech.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mnie nic, ale nie wiem, czy ja kogoś nie ugryzę, jak nie przestanę słuchać tych wszystkich peanów pochwalnych pod adresem szanownego pana fotografa, pomyślał z przekąsem, a z jego ust wydobył się bliżej nieokreślony pomruk mogący oznaczać zarówno "nic" jak i "wydaje ci się". Nie, nie wydawało się. Im bardziej entuzjastycznie Aimee reagowała i wypowiadała się na temat sąsiada, tym Miltona bardziej to wpieniało. Całe szczęście, że sytuacja rozeszła się po kościach, Aimee była cała i zdrowa, a to on wszczynał bezpodstawnie fałszywe alarmy. No i nie ma co się oszukiwać, że kupiła go całkiem tym zapewnieniem, że będzie świetnym tatą. Od razu zrobiło mu się raźniej - chociaż i tak miał cholerne wątpliwości i czuł się niepewnie wobec nadciągającej nieuchronnie przyszłości - i nawet wyprostował zgarbione plecy, a czoło uniósł dumnie do góry. Tak, będzie dobrym ojcem. A przynajmniej wystarczającym. No, o ile czegoś nie spieprzy po drodze, a o to przecież nietrudno w jego przypadku. W każdym razie będzie się starał. Ucieszył się także, że razem trochę pozwiedzają, obiecał wszystko zorganizować i wrócili na swoje miejsca, żeby się zdrzemnąć, choć Eric łypnął na Marcusa groźnym spojrzeniem, kiedy Aimee sadowiła się na fotelu przy oknie. Zanim sam zasnął na swoim siedzeniu, sprawdził czy Hale jest dobrze przykryta i pozwolił sobie na chwilę drzemki. Szkoda było czasu na odsypianie, kiedy wreszcie wylądują.
Eric nigdy nie był na Bali i nie znał tutejszych tradycji. Nic więc dziwnego, że we śnie wyobraził sobie siebie w hawajskiej koszuli leżącego na plaży i popijającego kolorowego drinka, a wokół niego tańczyły te hawajskie tancerki w charakterystycznych spódnicach i wieńcach z kwiatów zawieszonych na szyi. Było mu dobrze i błogo. Zamknął oczy i pozwolił, aby słońce przyjemnie opalało mu twarz, gdy w pewnym momencie jakaś sylwetka rzuciła na niego cień. Eric niechętnie podniósł powieki i dostrzegł… Marcusa z dwoma drinkami z palemkami, z których jednego wyciągał w jego stronę. Chwilę później usłyszał ten irytujący głos fotografa tuż przy swoim uchu: To co, skoro już spaliśmy ze sobą, to może teraz kolacja?
Zaraz… CO, do kurwy nędzy?!

Eric poderwał się gwałtownie i uderzył z impetem kolanami w fotel przed sobą. Otworzył oczy - tym razem w rzeczywistości - i w popłochu zaczął się oglądać dookoła. Szybko zorientował się, o co chodziło, chociaż dalej patrzył na Aimee przerażonym wzrokiem, gdy powiedziała, że nie lubi się dzielić. Musiało to wybrzmieć ze trzy razy w jego głowie, zanim zrozumiał, co dziewczyna miała na myśli. Dawno nie miał tak szerokiego uśmiechu na ustach, który w innych okolicznościach pewnie by nieco powściągnął albo nie afiszował się tak otwarcie, ale teraz był zbyt zaspany i zdezorientowany. Cóż, jeśli wcześniej odzyskał pewność siebie, tak teraz puszył się jak paw uśmiechając się jak głupi do sera. Już nie martwił się o Aimee. Dziewczyna dała Marcusowi takiego kosza, że powinien zapaść się pod ziemię. Resztę długiego lotu Eric był spokojniejszy, choć żyłka na skroni czasem zapulsowała mu bardziej, kiedy słyszał rozmowy Aimee i Marcusa, ale już nie miał problemów z włączeniem się do ich pogawędki czy zaproponowaniu spaceru po pokładzie. Mimo wcześniejszych deklaracji, że nie przeszkadzają mu oddzielne siedzenia, po wylądowaniu jednak zmienił zdanie i dość stanowczo nalegał na pracowników, aby wymienić miejsca albo przebookować lot na inny termin, ale żeby mogli siedzieć obok siebie. Udało się. W hotelu natrafili jednak na kolejne "trudności", gdy okazało się, że zamiast dwóch pojedynczych pokoi, system zarezerwował jeden dwuosobowy. No, tu Eric już nie walczył tak zaciekle o swoje, udając znudzonego i zmęczonego, pozwolił zaprowadzić się boyowi hotelowemu do ich pokoju. Tam coś jeszcze pomruczał pod nosem, ale ostatecznie dał spokój, kiedy Aimee zniknęła w łazience, żeby się odświeżyć po locie. Eric nie był nigdy najuczciwszym człowiekiem na świecie, nie ma więc co się dziwić, że gdy dostrzegł szparę między drzwiami, jego oko wykorzystało ten moment - zastygł w połowie czynności i pozwolił sobie zapatrzeć się niezbyt kulturalnie. Uśmiechnął się do siebie, kiedy Aimee najpierw przejrzała się w lustrze, poprawiła włosy, a następnie zaczęła po kolei zdejmować swoje ubrania. Zrobiło mu się cieplej nie tylko przez inny klimat panujący na wyspie, ale dlatego, że… został przyłapany, gdy Aimee złapała jego spojrzenie w odbiciu lustra! Szybko odwrócił wzrok i spalił buraka. - To ten, to ja poczekam na dole i ogarnę się, jak skończysz… - powiedział głośniej, rzucił wszystko co trzymał w rękach i wyszedł z pokoju nie czekając na odpowiedź.
Kretyn, debil, idiota, imbecyl… po drodze do baru wymyślał pod swoim adresem różne przezwiska, żeby pozbyć się tego poczucia zawstydzenia. Bez przesady, przecież nie zrobił nic złego. I widział ją już nagą, nic nowego nie zobaczył. Dzisiaj jednak było inaczej, a Eric nie był pewien, z czego to wynika: z jej ciąży czy może… serce uderzyło mu mocniej, a jednocześnie zakuło nieprzyjemnie. Zagryzł wargi. Żeby nie myśleć, zszedł schodami zamiast jechać windą, ale i to nie pomogło. Znał to uczucie. Wiedział, z czym się wiąże. A wspomnienia wypierał tak długo, na ile było to możliwe, choć dzisiaj przy Aimee obudziły się te najbardziej czarne wizje. Musiał się napić i to szybko, żeby zapomnieć i nie psuć sobie wyjazdu. Dziś jednak szczęście zupełnie mu nie dopisywało, bo na kogo natknął się przy barze? Oczywiście na pana fotografa, a jakże!
- Witam szanownego - choć Eric dałby sobie rękę uciąć, że zabrzmiało to jak "zazdrosnego" - nie-męża - wyczuł drwinę w głosie Marcusa. Odruchowo spojrzał na drinka trzymanego w jego dłoni i aż wzdrygnął się na widok palemki.
- Nie jestem w nastroju - rzucił w odpowiedzi, zamówił najmocniejszą whisky i opróżnił ją jednym haustem, od razu prosząc o drugi.
- Uuuu, widzę kłopoty w raju i nie tylko ja dostałem kosza. Jak to mówią mąż nie ściana, można przesunąć, nie-męża tym bardziej, więc…
Eric łypnął ze wściekłością na Marcusa i już zsunął się ze swojego krzesełka, żeby wytłumaczyć panu fotografowi, że Aimee nie jest niczyją własnością i sama decyduje o tym, czy chce się z kimś spotkać, a chyba wyraźnie dała mu do zrozumienia, że NIE jest zainteresowana, ale w tym samym momencie dziewczyna pojawiła się w drzwiach baru i Miltona dosłownie zamurowało. Zapomniał całkiem, że też miał się ogarnąć po podróży, w tym momencie liczyło się najbardziej to, żeby nie zostawić jej samej z Marcusem. W sumie dobrze, że nie wypowiedział swoich myśli na głos. Pozostał hipokrytą tylko w swoich oczach. - Aimee, przejdziemy się po plaży? - zupełnie zignorował fotografa i od razu ruszył w kierunku dziewczyny. Położył jej ostrożnie dłoń na odcinki lędźwiowym kręgosłupa i bardzo delikatnie popchnął w kierunku wyjścia z budynku. - Nie podoba mi się ten fotograf, to jakiś zwyrol - powiedział cicho do jej ucha. I tak, wydał taki wyrok także na podstawie własnego snu, o którym Aimee nie miała prawa wiedzieć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To był naprawdę długi dzień, obfitujący w mnóstwo niespodzianek oraz nieprzewidywanych zwrotów akcji. Najpierw o mało co nie spóźnili się na samolot, później przyszło im się zmagać z konsekwencjami roztrzepania Hale i pomylonymi siedzeniami, natrętnym fotografem, stewardessą, której nie do końca się podobało to, że co jakiś czas Aimee i Eric spacerują między fotelami... I kiedy wreszcie dotarłi do hotelu, a ciemnowłosa zdążyła już odetchnąć z ulgą, że przynajmniej tego dnia nie czeka ich więcej nieplanowanych atrakcji, nagle recepcjonistka oznajmiła, że zamiast do apartamentu z dwoma oddzielnymi sypialniami i pojedynczymi łóżkami, przydzieleni zostali do pokoju dwuosobowego, z dużym, małżeńskim łożem. Zmęczona tymi wszystkimi komplikacjami zaśmiała się nerwowo, pozwalając, aby to Milton zajął się sytuacją. Niestety, niczego nie udało mu się wskórać - bo nie walczył o to jakoś przesadnie, nie stawiał się i nie spierał, a pracownica bardzo szybko sprowadziła ich na ziemię i oznajmiła, że na ten moment mają już komplet gości i jeśli nie podoba im się lokum mogą spróbować szczęścia gdzie indziej. Niemniej jednak w sezonie turystycznym nie łatwo o miejsce do spania bez wcześniejszej rezerwacji. Nie pozostało im więc niż innego jak podążyć za boyem hotelowym, rozpakować walizki, odświeżyć się nieco i...w pełni oddać się urokom wakacji. Tyle, że zamiast o rozgrzanym od słońca piasku i słonej wodzie Aimee myślała tylko o tym jednym, nieszczęsnym, wspólnym łóżku ustawionym w centralnym punkcie sypialni. Oczywiście, to nie tak, że nie chciała czy bała się spać u jego boku. Że czuła się niekomfortowo. Że pragnęła zgrywać niedostępną. Patrząc na jej ciążowy brzuszek zdaje się, że na to było już za późno, tylko cholera... Była już naprawdę stęskniona i spragniona fizycznej bliskości i za grosz nie ufała samej sobie. Trzymając dystans, fizyczność ograniczając do trzymania za ręce podczas badań, łatwiej jej było panować nad uczuciami i emocjami, nie ulegać pobudkom serca. A teraz znowu miała mieć go na wyciągnięcie ręki i nawet ze świadomością tego, że widzi w niej tylko matkę swojego dziecka i jako kobietą nie jest w nią żaden sposób zainteresowany, wiedziała, że będzie jej ciężko wytrzymać tych kilka kolejnych nocy i nie oszaleć. No, ale nikt nie mówił, że będzie lekko. Poza tym nie mogła teraz myśleć o swoich egoistycznych pobudkach. Najważniejsze było dziecko. A dziecko nie potrzebowało jej łez rozpaczy i smutku odrzucenia. Jej beznadziei i złamanego serca. Ostatnia wizyta w szpitalu aż nadto uświadomiła jej jak źle jej organizm reaguje na stres. Pokręciła więc głową, jakby to miało pomóc jej w pozbyciu się natrętnych myśli, pozbierała swoje rzeczy i powędrowała do łazienki, żeby doprowadzić się nieco do porządku. Stanęła przed lustrem, poprawiła niesforne kosmyki włosów opadające na twarz, zerknęła na własne odbicie, a potem zdjęła bluzkę, spodnie, wszystkie te warstwy, które miała na sobie, wpatrując się w swoją nową, ciążową sylwetkę. I kiedy już miała się odwrócić, wskoczyć pod prysznic, w szklanej szybie zauważyła odbicie należące do Miltona. Jego zaciekawienie, a następnie maksymalne zażenowanie, gdy został przyłapany na gorącym uczynku. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nim wydostał się z nich jakikolwiek dźwięk blondyna już nie było. Wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą. Nie dosłyszała nawet, gdzie idzie i gdzie dokładnie ma go szukać. Co nieco ją zmartwiło, naga jednak nie miała zamiaru wybiegać na korytarz. Po tak długim locie musiała się odświeżyć. Potrzebowała tych kilku minut tylko dla siebie.
Po około kwadransie ubrana w lekką, zwiewną, kwiatową sukienkę, z okularami przeciwsłonecznymi w dłoni i słomkowym kapeluszem zeszła na dół. Jako, że Erica nie było w lobby postanowiła zerknąć do hotelowego baru i przeczucie jej nie zawiodło. Zguba się znalazła i to nie sama, bo w towarzystwie ich nowego, wspólnego znajomego. Obaj panowie zawzięcie o czymś dyskutowali, wyglądając na bardzo pobudzonych, kiedy zjawiła się w progu zapanowała jednak cisza jak makiem zasiał. Nagle obydwoje umilkli i wpatrywali się w jej sylwetkę, sunąć po niej wzrokiem od góry do dołu. Przez co nie wiedząc czemu, cholernie się zmieszała. Od kiedy tylko sięgała pamięcią zawsze była szczupła jak przecinek, z dodatkowymi kilogramami czuła się mocno niepewnie.
"Przesadziłam?" zapytała zagryzając dolną wargę. Może nie wypadało jej już nosić tak krótkich i odsłaniających ciało sukienek? Może tylko niepotrzebnie się wygłupiła? Jakiś przecież musiał być powód tego, że obydwoje zasznurowali swe usta i nie mówili absolutnie nic. "Pójść się przebrać?" zaproponowała coraz bardziej zmieszana, a Eric wtedy otrząsnął się z letargu i zaproponował jej spacer, obejmując ją ramieniem i prowadząc w stronę wyjścia, na co oczywiście przystała. Nie rozumiała tylko, dlaczego przed wyjściem zrezygnował on z tych kilku chwil w łazience i co go skłoniło do wizyty w hotelowym barze i szybkiego wychylenia co najmniej dwóch drinków. Jej wyczulony na zapachy nos w wydychanym przez niego powietrzu wyczuł intensywne opary szkockiej. Czy to ona była powodem? Tak bardzo nim wstrząsnęło to, co zobaczył w lustrze? Ta jedna myśl sprawiła, że zrobiło się jej po prostu przykro. Dbała o siebie i o swoje ciało, smarowała się drogimi kremami na rozstępy, a mimo to czuła się dla niego niewystarczająca. Ale jak on miał jej pożądać, skoro ona sama miała problem z zaakceptowaniem własnego wyglądu?
Z zamyślenia wyrwało ją krótkie ostrzeżenie mężczyzny. Marcus zwyrolem? To były wyjątkowo mocne, poważne słowa. Co takiego pod jej nieobecność się między nimi wydarzyło? Może lepiej, że tego nie wiedziała... "Nie rozmawiajmy o nim" mruknęła, uśmiechając się lekko i kręcąc głową. Zejście, którym schodzili w stronę oceanu było dość strome, piaszczyste. Żeby się nie przewrócić Aimes musiała zdjąć buty i chwycić Miltona za rękę. Kiedy jednak jej stopy po raz pierwszy zanurzyły się w gorącym piasku... Cóż za wspaniałe było to uczucie. Jęknęła zadowolona, zadzierając głowę do góry i chłonąc ten piękny, malowniczy widok. To miejsce było niesamowite, jak z bajki. Czuła się jak w raju. W ich małym, prywatnym raju. Ktoś jeszcze u wejścia na plażę powinien postawić znak "zmartwieniom wstęp wzbroniony", żeby ciężarna wreszcie przestała się zadręczać.
"Chodź" mruknęła, ciągnąc go w stronę wody. Lekki wiaterek rozwiewał jej ukryte pod kapeluszem włosy i falował sukienką. "To był dobry pomysł, żeby tutaj przyjechać. Dziękuję, że się zgodziłeś"dodała, a kąciki jej ust znów drgneły ku górze. "Jeśli nie chcesz, już nie musimy. Droga jest równa, obiecuję się nie przewrócić" odpadła zdając sobie sprawę z tego, że chociaż nie musieli, przez cały ten czas idąc wzdłuż brzegu oceanu trzymali się za ręce. Jej to w żaden sposób nie przeszkadzało. Ba, było miłe mile i pragnęła, żeby trwało jak najdłużej. Nie chciała jednak, żeby w jakiś sposób Eric czuł się do tego zmuszany. Przecież obiecał jej uczestnictwo w życiu dziecka, nigdy nie było mowy o czymś więcej.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie, wyglądasz przepięknie, zostaw. Tyle mogła wyczytać ze spojrzenia, które choć pożerało ją z pożądaniem, miało w sobie coś więcej. Troskę. Zaangażowanie. Oczywiście nic nie powiedział, zrobił jakiś nieokreślony ruch głową, bo próbował dojść do siebie, a i tak zareagował z opóźnieniem. Eric zapominał, że też miał się odświeżyć po locie, ale chciał jak najszybciej odejść od baru i tematu Marcusa. Nie chciał o nim rozmawiać. Nie, kiedy weszli na piasek, a ciepły wiatr znad oceanu przyjemnie rozwiał ich włosy. Zdecydowanie warto było tyle czasu spędzić w samolocie. Schodząc po piaszczystym zboczu Eric także pozbył się butów, które trzymał w jednej ręce, w drugą przytrzymał Aimee dla utrzymania równowagi. Uśmiechnął się do niej, kiedy się na nim wsparła i niechętnie kiwnął głową, gdy poluzowała uścisk ich dłoni. Nie musieli trzymać się za ręce, więc Eric zabrał swoją dłoń. Nie, nie dlatego, że nie chciał - szczerze powiedziawszy sam nie był pewien, czy chciał, czy też nie - po prostu czuł się z tym niezręcznie. To było śmieszne, przecież spali ze sobą, już bliżej fizycznie być nie mogli. No właśnie fizycznie. Teraz Eric nie był pewien, czy trzymanie za rękę ogranicza się tylko do tej sfery jego życia. Wmawiał sobie, że to normalne, że się angażuje. Aimee była matką jego dziecka - nie, jego syna, czy gdyby to była córka przejąłby się mniej? nie, na pewno nie, dziecko bez względu na płeć potrzebowało ojca w tym samym stopniu - powinien się nią zaopiekować. Jako kto? I tu właśnie tkwił cały szkopuł.
Za mało się znali, żeby nazwać się przyjaciółmi. Przez głupie decyzje z przeszłości Eric sam przekreślił możliwość wejścia z nią w jakąś głębszą relację. Może gdyby wtedy na balu spróbował… Niee, gdybanie było bezsensowne. A dzisiaj nie miał co się łudzić. Aimee postawiła twarde i konkretne warunki. Eric znał ją zaledwie kilka miesięcy, trudno było mu orzekać na temat jej charakteru, ale w jego oczach przeszła niesamowitą przemianę. Skupiała się na sobie i na dziecku. Z tym akurat się zgadzał, więc w tym mógł ją wspierać. A określenie użyte przez tego pieprzonego Marcusa okazało się prawdzie - był ojcem-niemężem. I to musiało wystarczyć.
- To był głupi i szalony pomysł, żeby tu przyjechać - zaakcentował silniej epitety i włożył sporo wysiłku w to, aby jego głos brzmiał swobodnie i nonszalancko, żeby nie zdradzić się ze swoimi wewnętrznymi rozterkami. Uśmiechnął się nawet wesoło. - Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby się na to porwać. Chyba tylko chęć odetchnięcia pełną piersią przed… - ugryzł się w język i zamilkł na dłuższą chwilę. Kontynuacją jego wątku myślowego było “przed ostatnią rozprawą”, ale nie chciał o tym myśleć, aby niepotrzebnie nie denerwować siebie, ani tym bardziej Aimee. Ojciec powiedział “załatwię to”, ale Eric ciągle miał wątpliwości. W tym momencie i on pomyślał o tym, że przyjechali tu przecież, żeby choć przez kilka dni uciec od zmartwień, więc machnął na to ręką w cholerę. - Trzy lata nie miałem do czynienia z oceanem, pozwolisz więc… - zanim w ogóle dokończył pytanie, ściągnął buty, rzucił je na piasek w miejscu, w którym stał, poderwał się do biegu, w trakcie którego zdjął koszulkę i także rzucił na wiatr, a kilkanaście sekund później wbiegł w wodę, aby po kolejnych kilku metrach z impetem rozbiegu zanurzyć się całkiem pod jej chłodną powierzchnią pozwalając sobie na te kilka dni zapomnienia. Wakacje rządziły się swoimi prawami, a Eric planował je wykorzystać. Co ma być to będzie. W takimi myślami wynurzył się z wody i już w lepszym nastroju kilkanaście sekund później dołączył do Aimee na plaży, gdzie ocean obmywał jej stopy. Celowo właśnie przy niej otrzepał włosy z wody, żeby ją ochlapać i przykucnął tak, żeby jego twarz znalazła się na wysokości jej ciążowego brzucha. - Cześć, mały człowieku. To ja, twój tata. Chcielibyśmy z mamą zaznać trochę wolności zanim dasz nam w kość porządnie już po drugiej stronie brzucha. Możemy się umówić, że przez najbliższe kilka dni będziesz zachowywał się grzecznie? Trzymam cię za słowo! - dotknął lekko brzucha, ale nie dostał żadnego potwierdzenia, że dziecko wzięło sobie do serca jego prośbę. Zaśmiał się i podniósł do pionu zaczesując mokre włosy do tyłu. - Od teraz do końca wyjazdu zero nerwów, zmartwień i stresów. Wszystko zostaw mnie. Ogarnę ten nieszczęsny pokój, odświeżę się i idziemy gdzieś coś zjeść. Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. Siedem minut, okej? - dotknął jej przedramienia i skinął głową na hotel, żeby znalazła sobie przez jakiś czas zajęcie, zanim on do niej nie dołączy. I faktycznie wrócił po dosłownie kilku minutach ubrany w luźne lniane spodenki do kolan i rozpiętą do połowy kolorową koszulę z krótkim rękawem, a w dłoni trzymał mocny krem z filtrem. - Użyłaś? - uniósł brew niczym dyscyplinujący rodzic wcale nie mając nadziei, że będzie mógł wsmarować jej krem w plecy. Wcale.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaskakujące jak wiele zmienić potrafiło jedno, zwykle spojrzenie. Aimee do tej pory skrępowana, niespokojna i nerwowa, czując na sobie jego pełen zachwytu wzrok, nagle się rozluźniła. Oczy się jej zaświeciły, usta wygięły w beztroskim, frywolnym uśmiechu. Humor poprawił. Ktoś mógłby powiedzieć ot, poróżna istota. Potrzebuje ochów i achów, żeby nakarmić swoje ego. Hale nie zależało jednak na tym, żeby podobać się wszystkim, przyciągać wzrok, wodzić mężczyzn na pokuszenie. Z jakiegoś powodu (a tak naprawdę z wielu powodów) zależało jej na opinii Miltona i to jemu chciała się podobać. Z myślą o nim pakowała do walizki wszystkie te śliczne, zwiewne sukienki i starannie układała włosy przed lustrem. Lubiła go bardziej niż potrafiła się do tego przyznać na głos i każda sytuacja, w której okazywał jej, że odwzajemnia to uczucie sprawiała jej całe mnóstwo radości. Nie wiedziała jak i dokładnie kiedy się to stało, ale blondyn wdarł się do wnętrza jej głowy i zadomowił w nim na dobre, odmawiając powrotu na stare śmieci.
"Nie żebym się chwaliła, ale jestem niekwestionowaną mistrzynią głupich pomysłów" zaczepnie szturchnęła go w bok, a następnie głośno się zaśmiała. Daniel czasem mówił, że brakowało jej piątej klepki. Za szybko działała, za mało myślała. Na własne życzenie ładowała się w tarapaty. Ale czy czasem nie w tym tkwił jej urok? Czy jednym z jej największych atutów nie była właśnie ta radość i beztroska, umiejętność podejmowania spontanicznych decyzji i cieszenia się chwilą? Podczas kiedy wszyscy skupiali się na karierze i pracy Aimes jako jedna z nielicznych potrafiła się zatrzymać, spakować walizkę i bez zbędnego planowania i analizowania jeszcze tego dnia wsiąść w samolot i udać się na drugi koniec świata. Czy to nie była swego rodzaju odwaga?
Gdy urwał zdanie w pół słowa... Bez wchodzenia w szczegóły doskonale wiedziała, co chodziło mu po głowie. I nijak się z tym nie zgadzała. Ojciec jej dziecka nie mógł trafić do więzienia. Nie i koniec. Miała zamiar zrobić wszystko co w swojej mocy, aby do tego nie dopuścić. Zaangażować rodziców, uruchomić sieć kontaktów, pociągnąć za sznurki. "Będzie dobrze" puste słowa? Wyświechtany frazes? Ona naprawdę w to wierzyła. I chciała, żeby on również uwierzył. Jak nikt zasługiwali na szczęśliwe zakończenie.
"Pozwolę" rzuciła pogodnie, jeszcze zanim Milton wyskoczył ubrań, poderwał się do biegu i niczym małe dziecko wskoczył do przyjemnie chłodnej wody, ciesząc się zupełnie tak, jakby pierwszy raz przyszło mu spędzić wakacje nad oceanem. Obrazek był to absolutnie rozkoszny. Hale nie robiła więc absolutnie nic, wstała nad brzegiem wody i wpatrywała się w jego smukłą, atletyczną sylwetkę.
Mężczyzna wrócił do niej parę chwil później. Uśmiechnął się szeroko i zaczął machać głową na wszystkie strony, fundując przy tym Hale orzeźwiający prysznic. Czego na marginesie niespecjalnie się spodziewała, w pewnym momencie więc z jej gardła wydostało się zaskoczone piśnięcie, a zaraz potem znów kolejna salwa śmiechu. "Prośba została odnotowana. Jeśli mały się posłucha to znaczy, że będzie grzeczny po mamusi, a jeśli mimo wszystko będzie dokazywać... zażartowała, szczerząc się w uśmiechu. Tak naprawdę charaktery obydwoje mieli paskudne, a z ich chaotycznymi energiami dziecko skazane było na to, żeby już na starcie mieć odrobinę nierowno pod sufitem. Niemniej jednak o jedno Aimee się nie martwiła. O to, że kiedykolwiek zabraknie mu miłości. Bo już teraz ta mała istotka pluskająca się we wnętrzu jej brzucha była dla nich całym światem.
Swoją drogą, czy wspominałam już jak Hale za każdym rozczulało to, kiedy Eric glaskał ją po brzuchu i mówił do ich syna?
"Tak jest. Zmartwieniom wstęp wzbroniony" zasalutowała. Chociaż czasem lubiła się prozdrowotnie z nim poprzekomarzać i podroczyć, teraz na samym wstępie musiała się z nim po prostu zgodzić. Przyjechali tutaj, żeby odpocząć, odsapnąć, zaczerpnąć słońca, naładować baterie, a nie po to, żeby stresować się i zamawiać. Pokiwała więc ze zrozumieniem głową, złożyła uroczystą obietnicę tego, że wrzuci wreszcie na luz i pozwoliła mu jeszcze przez chwilę pokorzystać z uroków oceanu, samej wciąż jedynie mocząc stopy i trzymając się z daleka. A potem siedząc grzecznie na złotym piasku i czekając na to, aż wróci do niej przebrany.
"Użyłam, ale krem z filtrem powinno się re-aplikować mniej więcej co godzinę. Zwłaszcza na tak ostrym słońcu" wyjaśniła. Na głowie miała kapelusz i okulary przeciwsłoneczne. Nogi, plecy, dekolt i ramiona miała jednak odsłonięte, a jej skóra była jasna, wręcz porcenalowana. Skora do oparzeń. Na szczęście odpowiedni specyfik był w stanie rozwiązać problem. "To słodkie, że tak troszczysz się o nas. Pozwól mi więc potroszczyć się trochę o Ciebie" zanim zdążył zareagować zabrała mu plastikowe opakowanie z pompką i przykazała zdjąć koszulę. Najpierw nabrała odrobinę kremu na dłoń i palcem naniosła ją na jego czoło, nos i policzki, niespiesząc się z jego rozsmarowywaniem. Ba, przez moment bezczelnie się nad nim pastwiąc i śmiejąc z tego, jak uroczo wygląda. A kiedy już udało się jej opanować wesołość wycisnęła na dłoń jeszcze odrobinę stając za nim i powoli, delikatnie wmasowując żel w kark, plecy i ramiona Miltona. A że to była raptem połowa jego ciała, znów wróciła do przedniej części, lustrując go wzrokiem od góry do dołu i zagryzając nieco dolną wargę. Wyglądał świetnie, a ona była jeszcze mocniej niż się jej to mogło wydawać stęskniona fizycznej bliskości. Z czego boleśnie wręcz zdała sobie sprawę, gdy dłońmi zaczęła sunąć po jego klatce piersiowej, coraz niżej i niżej. Od torsu, przez umięśniony brzuch, aż po wrażliwe na dotyk podbrzusze. On sobie pooglądał ją w łazience to chociaż ona mogła sobie go podotykać (z czego bezczelnie teraz korzystała, muskając jego skórę opuszkami palców, na dłużej zatrzymując się w tych... ekhem, nieco bardziej prywatnych rejonach ciała, obserwując jak działa na niego jej bliskość i delikatność kobiecych dloni).
"Moja kolej" szepnęła. Idąc na plażę nie była pewna tego, czy się przełamie i rozbierze do bikini. Teraz jednak nieco zachęcona i ośmielona zapomniała o wewnętrznych blokadach, zrzuciła sukienkę i pokazała się Eryczkowi w bardzo prostym, niewiele pozostawiającym wyobraźni dwuczęściowym stroju. "Musimy poszukać jakiejś mniej uczęszczanej plaży, żebym mogła opalać się topless. Nie chcę mieć śladów po sznurkach" skwitowała, posyłając mu przelotne spojrzenie.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trochę się rozczarował, gdy Aimee oznajmiła, że użyła filtra. Zanim zdążył jednak cokolwiek zrobić, dziewczyna już trzymała w rękach tubkę. Właściwie to powinien powiedzieć, że wsmarował w siebie odpowiednią dawkę kremu z filtrem zaraz po prysznicu, tylko że chciał tego. Chciał, żeby wodziła dłońmi po jego ciele. Nie oponował, a nawet zdjął koszulę i pozwolił jej działać. Spiął się w pierwszym odruchu, gdy dotknęła zimną dłonią - jak to możliwe w takim cieple panującym na zewnątrz? - jego ciała, na którym zaraz pojawiła się gęsia skórka - od chłodu czy przejęcia? Bez słowa pozwolił jej robić to, co żywnie jej się podobało. Nie zareagował także wtedy, gdy jej dłoń przekraczała te strefy, w których powinna zachować powściągliwość. W tym momencie nie dostrzegał, że nie byli sami, liczyły się tylko te elektryzujące dreszcze przebiegające pod powierzchnią skóry prowokowane jej dotykiem. Sam nie zauważył, kiedy skończyła. I chyba tylko nagła tęsknota za jej dłońmi na jego ciele, gdy odsunęła się po skończonej robocie, uświadomiła Ericowi, że już po wszystkim. Odchrząknął odzyskując rezon, choć i tak potrzebował kilku sekund aby dojść do siebie.
- Hmm… Rozmawiałem chwilę z recepcjonistką i poleciła mi kilka miejsc do relaksu. Mam nadzieję… to znaczy podobno nie ma tam za wielu ludzi - poprawił się momentalnie, bo z boku mogło to zabrzmieć nieco dwuznacznie. No trudno, miał przestać się zamartwiać i analizować. Przejął od niej tubkę z kremem, popatrzył na nią tępo i w sumie coś przyszło mu do głowy. - Idę w takim razie po zestaw plażowy i zaraz wracam. - Coś często zostawiał ją samą, ale totalnie nie myślał o tym, że mogłaby wpaść w sidła kogokolwiek innego, bo za każdym razem kiedy wracał, Aimee czekała właśnie na niego. To znaczy tak sobie wmawiał - bo na kogo miałaby czekać, skoro wybrali się tu razem - ale dodawało mu to pewności siebie, nadburzonej jakiś czas temu wieloma wątpliwościami. Wrócił z torbą, w jakiej spakował jakieś ręczniki, kocyk, parasol, w razie gdyby Aimee potrzebowała jednak trochę cienia, kilka butelek wody i jakieś drobne przekąski, chociaż z minuty na minutę coraz mniej chciało mu się jeść. Prowadząc Aimee w stronę kawałka "spokojniejszej" plaży znów położył dłoń na jej plecach, co wywołało przyjemne poczucie odpowiedzialności za tę kobietę, którego nie odczuł od tak dawna. Spacer nie trwał długo, bo po kilku minutach znaleźli faktycznie kawałek przestrzeni z dala od ludzkich oczu. Eric rozłożył koc na ciepłym piasku. - Twoja kolej. Nie możesz długo leżeć na brzuchu, więc siadaj… - wskazał Aimee miejsce, aby wygodnie się rozsiadła, a sam zajął miejsce tuż za nią, wyciągając nogi po obu jej stronach. Nabrał dość sporo kremu, rozsmarował go na obie dłonie i po krótkim wdechu i wydechu przyłożył ręce do jej pleców, kierując nimi najpierw w górę do łopatek i ramion, aby zjechać - baaardzo powoli i dokładnie nakładając warstwę kremu na skórę - niżej, w okolice odcinka lędźwiowego oraz bioder. - Późny zachód słońca, egzotyczna wyspa, piękna kobieta i kawałek plaży na odludziu. Brakuje jeszcze tylko szampana i winogron czy innych truskawek, żeby stworzyć warunki do romantycznego wieczoru - zażartował zezując na nią kątem oka. Sondował jej nastrój i reakcję na tę niezbyt dyskretną i subtelną zaczepkę. A jakby tego było mało, to trącił nosem jej nagie ramię, niby przypadkiem, choć w gruncie rzeczy bardzo celowo. - Z przodu też mogę, czy już sobie poradzisz sama? - zapytał pochylając się do jej ucha, a dłońmi na przekór zadanemu pytaniu powiódł do przodu, bardzo ostrożnie smarując krem na jej ciążowym brzuszku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mogło zabrzmieć dwuznacznie i zabrzmiało. Co wcale jej nie przeszkadzało. Ba, w jakiś taki dziwny i pokrętny sposób mile połechtało jej ego, podbudowało pewność siebie. Od najmłodszych lat Hale przewrażliwiona była na punkcie własnego wyglądu, co rusz odnajdywała w sobie kolejne mankamenty, a świadomość tego, że mimo tych paru dodatkowych kilogramów Eric chciał ją oglądać i być może nawet liczył na to, że dojdzie między nimi do czegoś więcej była cholernie przyjemna i ekscytująca. I to właśnie dzięki niej z twarzy Aimee ani na moment nie schodził zadowolony, nieco leniwy uśmiech.
W takim razie, prowadź” mruknęła miękko, kiedy z zestawem plażowym znów pojawił się u jej boku, przyciągnął ją bliżej siebie i otulił ramieniem. Przylgnęła do niego ciasno i wtulona z jego klatkę piersiową pozwoliła, aby na parę chwil wcielił się w rolę jej prywatnego przewodnika, ciągnąc ją w jakieś tajemne, tylko sobie znane miejsce. Które okazało się absolutnie zniewalające i przepiękne. Jeśli ciemnowłosa dotychczas myślała, że znajduje się w raju tak teraz… tak teraz po prostu brakowało jej słów. Jedyne o czym potrafiła myśleć to, że chce tu zostać już na zawsze i nigdy nie wracać do rodzinnego domu, bo zimne i deszczowe, betonowe Seattle nie potrafiło się nawet równać z tym widokiem.
Gdy Milton przykazał jej, żeby usiadła - nie protestowała. Niemal natychmiast zajęła miejsce na sporych rozmiarów, plażowym ręczniku. Podróż była długa i wyczerpująca, spacer choć wolny i spokojny również dał się jej nieco we znaki. Choć nie chciała psuć im pobytu i narzekać, nogi ją już trochę bolały, kostki były wyraźnie opuchnięte i cieszyła się, że może wreszcie przyklapnąć i wyciągnąć kończyny. Idealnie się więc składało.
Przymknęła oczy, gdy nabrał na dłonie odrobinę kremu i ostrożnie zaczął wsmarowywać go w jej skórę. Dawno już nikt jej nie dotykał, dawno on jej nie dotykał. I naprawdę nie mogła nic poradzić na to, że w pewnym momencie z jej ust wydostało się niekontrolowane, przeciągłe westchnienie. Było jej dobrze - i było to nie tylko widać, ale też słychać.
Niczego mi nie brakuje” odparła, odchylając głowę do tyłu i opierając ją o zgłębienie między jego szyją a ramieniem. Do pełni szczęścia nie potrzebowała ani szampana (którego i tak nie mogłaby się napić), ani nawet winogron czy truskawek w czekoladzie. Jedyne co się liczyło to bliskość ukochanej osoby. Wspólnie spędzony czas. “Możesz” dodała coraz bardziej odprężona i zrelaksowana, lewą dłonią sięgając do zapięcia biustonosza i zdejmując go przez głowę. Skoro już smarował jej brzuch, nic nie stało na przeszkodzie, aby jego dłonie przesunęły się odrobinę wyżej i zadbały o równomierną opaleniznę na jej dekolcie. W końcu sam jej obiecał brak nieestetycznych, białych pasków! “Mogę Cię o coś zapytać?” zagaiła w pewnym momencie, na jego odpowiedź jednak nie poczekała. “Wspomniałeś o romantycznym wieczorze, a tak się składa, że… romantycznych wieczorów nie spędza się z koleżanką, przyjaciółką czy kochanką, a swoją sympatią. Jestem Twoją sympatią?” od dłuższego czasu nie dawało jej to spokoju. Nie lubiła domyślać się, gdybać i zastanawiać, a to co było między nimi, wciąż jawiło się jej jako jedna wielka niewiadoma. Egzotyczne wakacje były dobrym momentem, żeby rozwiać wątpliwości.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podobało mu się to, że Aimee rozpływa się pod jego dotykiem oraz to, że oparła głowę o jego obojczyk, a on mógł tym samym objąć ją ramionami, jeszcze bardziej niszcząc jakąś granicę, którą ustalił bez wyznaczenia konkretnej linii jej przebiegu. A już cholerną satysfakcję sprawiło mu to ciche westchnienie tak blisko jego ucha, że chuchnięcie powietrza wywołało kolejną falę gęsiej skórki oraz zalało go przyjemnymi dreszczami spływającymi wzdłuż kręgosłupa. Może i znajdowali się w raju, ale Eric odczuł ten stan szczególnie w momencie, gdy stanik Aimee wylądował obok nich na kocu. Ta bliskość i intymność uderzyła mu do głowy, w której zaszumiało od przepływającej pod zwiększonym ciśnieniem krwi. Był w stanie takiej błogości, że gdy Aimee zadała pytanie, Eric tylko mruknął coś w odpowiedzi zgadzając się na to, aby mogła je wypowiedzieć. Tylko że nie spodziewał się takiej bomby!
Szczerze powiedziawszy dotychczasowe balansowanie na granicy niedopowiedzenia, ukrytych kontekstów, braku konkretów bardzo mu odpowiadało. Dlatego pytanie Aimee, czy jest jego sympatią… było tak naiwnie szczere, bezpośrednie i tęskne, że Erica zmroziło. Nagle dotyk, pod którym błogo rozpływało się jego ciało, stał się obcy, niekomfortowy, naruszający strefę komfortu psychicznego, mimo iż znajdował się daleko poza strefą komfortu fizycznego. Zatrzymał dłonie w połowie ruchu w kierunku jej piersi.
Otworzył usta, żeby udzielić odpowiedzi, ale nie miał nic do powiedzenia. Żeby zatuszować swoje zmieszanie wznowił wędrówkę - to znaczy wsmarowywanie kremu z filtrem - dłońmi po jej ciele, ale aby uniknąć niekomfortowego dotyku, zabrał ręce rzekomo po to, aby wylać jeszcze trochę kremu. Gra na zwłokę niewiele dała, tak czy siak musiał odpowiedzieć na pytanie.
- Jedno nie wyklucza drugiego, a drugie trzeciego ani czwartego. Definicja sympatii jest szeroka i na pewno w jakąś mogę cię wpisać. - Przełamując wewnętrzny opór dotknął ponownie jej brzucha i bardzo powoli nałożył na niego kolejną warstwę, celowo omijając jej nagie piersi. Ale może właśnie to powinien zrobić? Przeniósł ręce na ramiona Aimee i opierając brodę na jej barku zsunął powoli na jej dekolt, ale zanim zjechał jeszcze niżej, zamknął ją ciasno w ramionach, żeby mu nie uciekła. Eric już widział ją w akcji i wiedział, jak szybko potrafiła zmienić swój nastrój szczególnie teraz, kiedy szalały w niej ciążowe hormony. - Zanim uciekniesz i zamkniesz się w sobie, daj mi coś powiedzieć. Lubię cię, Aimee, nawet bardzo i chcę być przy tobie, teraz kiedy jesteś w ciąży i w przyszłości, kiedy dziecko się urodzi. Ale… nie potrafię zaangażować się bardziej wiedząc, że znowu rozczaruję najbliższą mi osobę. Bo zrobię to, nie pierwszy raz - westchnął ciężko. - Nie jestem godny zaufania. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze, a ja… nie umiem zagwarantować, że ci to dam. Dlatego nie-mąż to w sumie nie jest głupie określenie. Pasuje, bo może zawrzeć przyjaciela, kochanka, ojca dziecka, a nawet sympatię. Na mężu jednak powinno się polegać, czuć przy nim stabilnie i bezpiecznie. Ja znam tylko niepewność wąskiego kawałka betonu za barierką - uśmiechnął się kwaśno, jednak Aimee nie mogła tego dostrzec siedząc zamknięta w jego ramionach. - W tym stanie - z czułością objął obiema dłońmi jej brzuch - powinnaś postawić na bezpieczeństwo, a nie kretyna, który sam nie wie, czego chce… - prychnął cicho pod nosem nad własną głupotą, bo w gruncie rzeczy powiedział to, co powinien powiedzieć, a nie to co chciał i czuł. Ale tak było lepiej. Dla niej i to liczyło się najbardziej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie takiej odpowiedzi się spodziewała - i nie na taką odpowiedź liczyła. Nic dziwnego, że z każdym kolejnym słowem Erica jej mięśnie spinały się coraz bardziej i bardziej, szykując się do natychmiastowej ucieczki. Oczy jej pociemniały. Uśmiech, który jeszcze chwilę temu jaśniał na jej bladej twarzy zniknął bezpowrotnie. Było jej przykro, tak bardzo potężnie przykro. Probówała zdusić to uczucie w zarodku, przepędzić z wnętrza głowy, ale nie potrafiła. Po raz kolejny spotkała się z odrzuceniem - gorycz porażki piekła ją w język i paliła gdzieś w przełyku, odbierając całą radość i ekscytację z wymarzonych wakacji.
Nie tłumacz się, nie musisz” mruknęła, sztywniejąc w jego ramionach, ale on nie przestawał mówić. Co gorsza, używał doskonale znanych jej zwrotów. To nie Ty, to ja. Jesteś dla mnie za dobra. Nie zasługuję dla Ciebie. Gdyby zostało w niej nieco więcej werwy pewnie zaśmiała by się ponuro, bo Milton nie powiedział jej niczego, czego nie słyszałaby już wcześniej. Od Willa. Od Judaha. Od Drew. Od mężczyzn, którzy przez ostatnich kilka lat stanowili naprawdę ważną i sporą część jej życia - tych samych, którzy zawiedli.
Cofnęła jego dłonie i powoli podniosła się z miejsca, otrzepując nogi z piasku. Nie kłopotała się zakładaniem góry od bikini, co by było szybciej, wcisnęła ją do swojej plażowej, wikinowej torebki, a następnie przez głowę założyła sukienkę. Nie mogła zostać z nim ani chwili dłużej, czuła się trochę tak, jakby dusiła się samą jego obecnością. Nie chciała, żeby więcej jej dotykał, ani żeby wodził wzrokiem po jej nagim ciele, szeptał jej do ucha. Bo chociaż nigdy nie zrobił jej niczego wbrew, poczuła się wykorzystana. Wysyłał jej sprzeczne sygnały, prawił komplementy, częstował dwuznacznymi tekstami, dążył do fizycznej bliskości, rozbudzał uczucia i potrzeby, a kiedy przychodziło co do czego… zostawiał ją z niczym. “Pójdę się przejść” oznajmiła bezbarwnym głosem. “Sama” dodała, kiedy idąc w jej ślady poderwał się z miejsca. Potrzebowała trochę czasu tylko w pojedynkę i nawet jeśli nijak mu się to nie podobało, musiał to uszanować. “Nie martw się, dziecku nic nie będzie” kiwnęła głową, robiąc kilka kroków w przód, w pewnym momencie gwałtownie się zatrzymując i odwracając do niego twarzą.
Jeszcze jedno… kiedy spędzasz czas z kobietą, do której nic nie czujesz, nie wspominaj o tym, jak jest pięknie i romantycznie. Nie przynoś jej kwiatów. Nie zachowuj się jak zazdrosny chłopak, kiedy ktoś inny okaże jej zainteresowanie. Nie mąć jej w głowie. To po prostu… okrutne” posłała mu długie, pełne żalu i rozczarowania spojrzenie, a potem nie mówiąc już nic, ruszyła w tylko sobie znanym kierunku, godzinę później decydując mu się napisać smsa, że nic jej nie jest i żeby na nią nie czekał, spotkają się w hotelu, jeszcze nie wie, o której wróci. I czy w ogóle wróci - chociaż tego w tej jednej, krótkiej, lakonicznej wiadomości już nie zawarła. W głowie miała mętlik i nie miała pojęcia co zrobić. Schować dumę w kieszeń i zachowywać się tak, jakby nic się nie stało? Spakować walizki i udać się na lotnisko? Spędzić noc na plaży? Odwiedzić Marcusa i poszukać pocieszenia w jego ramionach? Koniec końców zdecydowała się skierować swe kroki w stronę wielkiego, szklanego budynku. Przed drzwiami do wynajętego przez nią i Miltona wzięła głęboki wdech, wydech, mruknęła coś niewyraźnego na przywitanie, a potem zamknęła się w łazience, próbując zmyć z siebie cały ten ból i zmęczenie.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sama jesteś sobie winna! Ubzdurałaś coś sobie i zrzucasz na mnie odpowiedzialność za swoje uczucia! Po co zadajesz pytania, kiedy znasz na nie odpowiedź?! Jesteś aż taką masochistką, to teraz radź sobie sama! Eric był sfrustrowany, zirytowany, wściekły. Oczywiście obwiniał o to Aimee, bo zepsuła klimat. Nie słyszała nigdy o wakacyjnych romansach? Musiała to wszystko zepsuć? A było już tak pięknie!
Nie obejrzał, kiedy odchodziła. Zły na cały świat i na nią (a przede wszystkim na siebie) położył się na tym ręczniku i gapił się w niebo z zaciśniętymi szczękami. Wmawiał sobie że nie obchodzi go, co teraz robi Aimee, z kim i gdzie jest. A jednak wszystkie jego myśli orbitowały wokół jej osoby, tym mocniej, im bardziej starał się ich wyprzeć. Leżąc tak stracił rachubę czasu, a gdy wreszcie się ocknął, słońce schowało się już za horyzontem. Wrócił do hotelu i pierwsze co zrobił, to poszedł do baru. Wlewał w siebie kieliszek za kieliszkiem, a humor wcale mu się nie poprawiał. Tylko zatracał się we frustracji, chociaż teraz przynajmniej odnalazł jej prawidłowe źródło, bo obwiniał o wszystko siebie. A to pogłębiło poczucie beznadziei, w jakiej się znalazł. Czuł się jak bezwartościowy, bezsensowny byt istniejący tylko po to, żeby być ofiarą dla innych. Ale czy nie powiedział dokładnie tego samego Aimee? Powinna się cieszyć, że ją przed tym uchronił, a nie jeszcze strzelać fochami!
W końcu barman powiedział pas, a Eric musiał coś ze sobą zrobić. Nie chciał wracać do pokoju hotelowego w irracjonalnej obawie, że zetknie się tam na Aimee. W pewnym momencie pod wpływem alkoholu zaczął nawet agresywnie wykłócać się z recepcjonistką, że rezerwowali dwa pokoje i muszą znaleźć jakieś rozwiązanie, bo “on nie będzie spał z tą kobietą w jednym łóżku”! Niestety, nie było wyjścia. Wrócił do pokoju w bojowym nastroju, który został podładowany przygotowanym na łóżku strojem, w jaki Aimee chyba planowała się ubrać. Sukienka ta nie wyglądała na koszulę nocną, a do koszuli nocnej raczej nie zakłada się eleganckich czarnych butów (no, przynajmniej nie w ich obecnej sytuacji). Skoro ona szykowała się do wyjścia, Eric nie zamierzał czekać na to, aż opuści łazienkę i wparował do niej bez ostrzeżenia.
- Wychodzisz? - zagaił jak gdyby nigdy nic. Niewiele robiąc sobie z tego, że Aimee stoi w samej bieliźnie i poprawia makijaż przed lustrem, wyjął z własnej kosmetyczki szczoteczkę i pastę do zębów i zaczął nerwowo szorować zęby. Aimee wyglądała pięknie, sukienka przygotowana na łóżku nie świadczyła o spokojnych planach na wieczór, więc Eric nie miał oporów, żeby wbić jej jakąś szpilę. - Wszmemksandszlmskslasz… - wydusił niekulturalnie ze szczoteczką w buzi, ale ostatecznie wypluł całą pianę do umywalki i wypłukał usta. - A może jednak zmieniłaś zdanie i planujesz jakąś niespodziankę? - Eric zrobił krok bliżej niej, oparł dłonie na umywalce po obu stronach ciała Aime zamykając jej tym samym drogę ucieczki. Zbliżył się jeszcze bardziej i przylgnął do jej pleców nosem trącając jej kości na karku. Czy gdyby był trzeźwy pozwoliłby sobie na to? Trudno powiedzieć, ale teraz nie myślał racjonalnie, bardziej działał emocjonalnie. Bo pomimo całego swojego wyparcia i prób odstraszenia jej od siebie, gdzieś tam głęboko tęsknił za nią i chciał ją bliżej, nie tylko fizycznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie odpisał na jej wiadomość. W pokoju hotelowym nie zostawił żadnej karteczki. Nie powiedział dokąd idzie i kiedy wróci, i cholera, chociaż był dorosłym mężczyzną Aimee się o niego martwiła. Nawet jeżeli zranił jej uczucia, sprawił niewyobrażalną przykrość i zostawił ją z tym wszystkim samą, nie chciała, żeby napytał sobie jakiejś biedy i władował się w niemałe tarapaty. Ale minęła jedna godzina, druga, a jego wciąż nie było. Pojawił się za to Marcus, który zapukał do drzwi ich apartamentu i zapytał czy wszystko jest w porządku, jak Hale czuje się po tak długim locie i czy nie zmieniłaby jednak zdania i nie wybrała się z nim na kolację - w tym momencie coś ją tknęło. Obcy facet wykazywał nią większe zainteresowanie niż ten, za którym od paru miesięcy wodziła maślanym wzrokiem. Komplikacje po podróży mogły być naprawdę paskudne, w każdej chwili mogła się gorzej poczuć, czegoś potrzebować. Milton obrażony czy nie, powinien być przy niej i być dla niej wsparciem. Gdzie więc do cholery się podziewał? Dlaczego do niej nie wracał? Początkowe przygnębienie i strach o to, co się z nim działo zastąpiła czysta złość, której konsekwencją była zgoda na randkę. Nie mogła jednak wyjść z nim tak od razu, potrzebowała wziąć prysznic, się przebrać, umalować. Poprosiła więc, żeby dał jej godzinę - o umówionej porze spotkają się w lobby.
Skompletowanie zestawu na wieczór nie zajęło jej wiele czasu, podobnie wzięcie prysznica i wysmarowanie się tymi wszystkimi pachnącymi, błyszczącymi balsamami. I kiedy ubrana w elegancką, koronkową bieliznę stała przed lustrem i nakładała makijaż, drzwi do łazienki otworzyły się bez pukania, a do pomieszczenia jakby nigdy nic wpadł Eric. Czy tego południa nie wytknęła mu braku poszanowania dla jej prywatności? Czy nie kazała mu przestać? Mogła się przecież teraz kąpać, być całkiem naga... On jednak niespecjalnie się tym przejmował. Jak zawsze robił to, co chciał i kiedy chciał. Bezczelny. Nie mówiąc nic, jedynie krzywiąc się w niezadowolonym wyrazie, kątem oka obserwowała jak wyciąga z kosmetyczki szczoteczkę i pastę do zębów, a następnie przepycha się bliżej umywalki.
Na jego pierwsze pytanie nie odpowiedziała. Skoro on się jej nie spowiadał, ona również nie musiała mu się tłumaczyć. Zresztą, ustalili już, że poza dzieckiem nic ich nie łączy, mogą robić to, na co każde z nich ma ochotę. Problem polegał jedynie na tym, że kiedy ostatnim czego chciała brunetka była bliskość Miltona, jego ciepły oddech na jej karku, klatka piersiowa ocierająca się o jej plecy, biodra dociskające się do jej pośladków blondyn znów, nie pytał o to, czego Aimes chce czy potrzebuje. Skupiał się na swoich egoistycznych potrzebach. Pragnął jej w danym momencie, więc nie zważając na nic dążył do tego, żeby ją mieć. Wszystkie jej mięśnie odruchowo się spięły, a na twarzy odmalowała się panika. Był pijany, w wydychanym przez niego powietrzu czuła opary alkoholu. Zaciśniętymi na umywalce dłońmi blokował jej drogę ucieczki. Czy w tym stanie byłby zdolny do tego, żeby wziąć ją siłą? Nie chciała się o tym przekonać na własnej skórze. Musiała jak najszybciej się stąd wydostać.
"Niespodziankę? Naprawdę myślisz, że wróciłam szybciej do hotelu, żeby przygotować dla Ciebie seksowną niespodziankę? Żeby ubrać się pięknie, przeprosić Cię i błagać o to, żebyś ofiarował mi chociaż odrobinę swojej uwagi?" miała nadzieję, że jej gwałtowny sprzeciw chociaż trochę ostudzi jego zapędy. "Nie zmieniłam zdania. Wiem, jak chcę być traktowana. I wiem, na jakie traktowanie zasługuję" dodała przez zaciśnięte zęby. To, że ją odrzucił, zranił, że nie widział w niej kobiety, z którą mógłby się związać... Wszystkie te rzeczy były paskudne. O wiele gorsza była jednak świadomość, że w jego oczach Aimee była szmacianą lalą. Że wydawało się mu, że może ją oglądać kiedy chce, dotykać kiedy chce... Robić z nią wszystko, to co chce.
"Wychodzę z Marcusem. Zaprosił mnie na randkę" mruknęła, spoglądając na jego zaciśnięte dłonie. Był większy, cięższy, silniejszy. Nawet gdyby chciała, nie byłaby nie potrafiłaby się wyrwać z klatki jego ramion. Szarpanie się z nim w tym stanie również nie było najlepszym pomysłem. Sam musiał ją puścić i chyba... Chyba już wiedziała, jak go do tego skłonić.
"Nie czekaj na mnie. Wiem, jak rozwiązać problem wspólnego łóżka. Jestem więcej niż pewna, że McKittrick z miłą chęcią mnie przenocuje" odpadła, zaklinając w myślach, aby jej emocjonalnego rozchwiania nie zdradziły łzy zbierające się w kącikach oczu.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”