WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://4.bp.blogspot.com/-k98m-QkatAA/ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

02.

No więc buńczuczne smsy - buńczucznymi smsami, podbojowe plany - podbojowymi planami, a studentki - studentkami, ale ostatecznie zawsze kończyło się tak samo; to jest: w tym samym barze, co zawsze, na tych samych miejscach, co zawsze, no i oczywiście przy tym, co zawsze. Być może trochę to dziecinne, to znaczy to snucie wizji wcale nie tak odległych od fantazji przeciętnego, wystraszonego studenta z małej miejscowości przed pierwszym weekendem w dużym mieście, ale było elementem kumpelskiego banteru na linii Dustin-William, a poza tym - po cichu - nieco odzwierciedlało nieubłagalny proces starzenia się na przykładzie agenta Weavera. Mimo bowiem, że nadal czuł się facetem młodym i niekoniecznie skończonym na szeroko pojętym rynku matrymonialnym, to jednak w swojej obecnej sytuacji nie chciał zostać cudzym balastem, więc bezpieczniej było zamknąć się w dobrze znanym sobie barze i nie kusić losu. Zwłaszcza, że nabyte w ten najtwardszy sposób, "rozwodowe" doświadczenie podpowiadało mu, że również i McCoyowi wyjdzie na rękę, jeśli odetchnąwszy wolnością, wcale nie zacznie popełniać miliona błędów jeden po drugim i przynajmniej przez jakiś czas nie będzie sobie zawracał głowy kobietami.
Odpowiedzialność jednak za najlepszego kumpla to jedna kwestia, a punktualność druga. To nie tak, że Dusty nie szanował ludzi, przez całe życie się spóźniał i za każdym razem znajdował na to jakieś (mniej lub bardziej akceptowalne) wytłumaczenie; po prostu ostatnimi czasy coraz trudniej było mu się zorganizować i zwykle w dobie brakowało mu kilku godzin, żeby wszystko pogodzić. Na całe szczęście William tak bardzo tego nie odczuł - to znaczy, Weaver kazał mu na siebie trochę poczekać, ale na liście swoich spektakularnych wpadek, tej raczej nie umieściłby w pierwszej dziesiątce. Ot, wstaw_liczbę_minut studencki. - Wybacz. W czwartek zeznaję, więc prokurator maglował mnie przez całe popołudnie, żebym nie palnął niczego głupiego na sali - rzucił na powitanie, klepiąc kumpla po ramieniu i przycupnął na hokerze obok niego. Już miał się zwrócić do znajomej barmanki z prośbą o to, co zawsze, ale sama postawiła mu szklankę przed nosem, więc w podzięce pozostało mu jedynie kiwnąć głową i się uśmiechnąć. - Urwanie głowy, stary. Gdyby płacili za wszystkie nadgodziny, to właśnie kupowałbym sobie pieprzony helikopter, żeby za tym wszystkim nadążyć. I wcale nie żartuję - zgodnie ze zwyczajem, Dustin nigdy się nie żalił, tylko "recenzował swoją egzystencję", natomiast - umówmy się - brzmiało to jak zawodzenie starej baby w kolejce do lekarza i czasami bywało męczące. - Więc - odchrząknął, przewieszając ściągniętą kurtkę przez niewysokie oparcie stołka, żeby wreszcie zamoczyć usta w alkoholu (hennessey na imbirowym napoju, stały zestaw, zwłaszcza na początku miesiąca) i zerknąć na Williama. - jak leci, hm? Dziś jest dobry dzień, czy ten gorszy, co? - w słowach Weavera trudno było wyczuć jakikolwiek posmak terapii albo fachowości, ale za to przebijało się z nich szczere zainteresowanie i troska. Czegokolwiek bowiem by o nim nie powiedzieć, Dustin się przejmował i wcale nie miał gdzieś, i to nawet wtedy, kiedy myślami był zupełnie gdzie indziej i tam toczył starcia z innymi demonami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Kobiety zawsze twierdzą, że to mężczyźni są tymi zbereźnymi, którzy przez cały czas myślą tylko o jednym. Ale ludzie, jak to ludzie, zawsze będą mieli swoją jedyną słuszną wersję uzasadnioną jedynymi słusznymi argumentami – bo tak. Co jednak mogli powiedzieć na to William lub Dustin, którzy zazwyczaj umawiali się w celu rozmowy przy piwku, rozluźnieniu się w swoim towarzystwie po długiej pracy i przy okazji wyczajeniu jakiś pięknych wolnych dam, zainteresowanych ich obecnością. Zazwyczaj to one dawały im znaki, że są chętne, a więc całe te twierdzenie nie do końca było prawdziwe. Sam Will potrafił długo wytrzymać bez bliższych kontaktów, ponieważ nie miał nawet czasu o tym myśleć, a odkąd się rozwiódł tym bardziej nie zamierzał się w nic poważnego pakować. Nie da się przecież zapomnieć o tym co było dla niego najlepsze i najgorsze. Zawsze będzie się to wybijać na tle innych wydarzeń raniąc jak i poprawiając mu humor, niezależnie co w danym czasie się działo. Sam borykał się z wieloma dość nieprzyjemnymi sytuacjami, ale ratował się dobrym aktorstwem. Zawsze "miał dobry humor" i tym wybijał się na tle innych czasem z opłakanym skutkiem.
Do miejsca wypranego przez kumpla, miał już dobrze wykalkulowaną czasowo drogę tak, by znaleźć się na czas. Nie raz tu przychodzili, więc doskonale wiedział by zająć miejsce przy barze i zostać od razu obsłużonym przez ulubioną barmankę, która już na tyle dobrze go znalazła, że postawiła przed nim kieliszek z whisky. Nim Dustin w końcu raczył go swoją obecnością, zdołał dobrze się rozejrzeć i wybadać, czy był tu ktoś ciekawy jego uwagi, a dopiero potem przywitał się z przyjacielem. - Znając Ciebie i tak pewnie coś palniesz bez sensu, gdy tylko twój wzrok napotka jakąś seksowną kobietę. A tak serio to życzę powodzenia. - Odparł, uśmiechając się pod nosem. Dobrze było ten wieczór spędzić z nim, niż będąc zamkniętym w czterech ścianach, przeglądając sterty dokumentów. Miał sporo na głowie ostatnimi czasy i musiał z tego wszystkiego rozwiązać bardzo trudny problem, jaki mu nie spędza snu z powiek. - Helikopter przydatna sprawa. Ja tam wolałbym jakieś sportowe auto, tak przynajmniej nie trzeba byłoby opłacać dodatkowo pilota i tracić czas na szukanie odpowiedniego miejsca do wylądowania. - Stwierdził, myśląc w tym przypadku bardziej praktycznie, niż chcąc posiadać coś co tylko wydawało się na tyle fajne, by chcieć to posiadać. Taki już był i w przeciwieństwie do przyjaciela, nie narzekał na dużą ilość godzin w pracy, która nie przynosiła mu za dużego dochodu, bo kochał to co robił. Lubił być przez większość czasu zajęty, o ile sprawy nie przytłaczały go psychicznie aż za nadto.
- Mam trochę na głowie. Moja siostra znowu bierze i nie chce nawet iść na pieprzoną terapię, widziałem się też ostatnio z byłą żoną, co nie należało do najprzyjemniejszych spotkań. Musiałem oddać jej resztę rzeczy, a jak u Ciebie poza pracą? - Spytał, nie chcąc za bardzo poruszać swojego tematu. Sporo ukrywał przed Dutinem, jak to, że wisiał przysługę jednemu z skorumpowanych detektywów, a raczej został przez niego zaszantażowany i musiał zrobić coś, co przeczyło się z jego wszelkimi postanowieniami. Nie chciał jednak o tym mówić, bo wystarczy, że wmieszał już w to Charlotte. - Nie wiem czy zauważyłeś, ale dwie laski się nam przyglądają. - Lekkim ruchem głowy wskazał na kobiety siedzące nieopodal nich, uroczo się uśmiechające, gdy tylko podchwyciły wzrok Williama.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zatem z "niańczeniem" Williama, Dustin miał zdecydowanie najmniej roboty. W końcu McCoy był naprawdę bardzo rozsądnym facetem i to w dodatku z gatunku takich, co to raczej wyczuwają kłopoty na kilometr, także można było mu zaufać, że nie zepsuje sobie życi... No dobra, nie róbmy z Weavera takiej przyzwoitki. To jasne, że się nimi przejmował i że starał się interweniować, kiedy dostrzegał coś niepokojącego, natomiast po pierwsze - daleko mu było do autorytetu, a po drugie - w życiu prywatnym zbyt mocno wierzył w ludzi i rzadko podejrzewał ich o jakieś niecne działania, więc czasami nawet nie zdążył zauważyć, że coś jest nie tak. Właśnie tak było zresztą z żoną Williama. Przecież on nawet teraz byłby w stanie pałać do niej jakąś namiastką sympatii. W końcu pamiętał ją przede wszystkim jako troskliwą dziewczynę, od której żal było go wyciągać na piwo i której z czystym sercem można było go oddać, kiedy tych piw poszło za dużo. Ba! Nie tylko należał do tej grupy znajomych, która do końca sprzeciwiała się temu pokręconemu pomysłowi z rozwodem, ale pewnie nieformalnie nią dowodził. I gdyby nie ta książka, to pewnie do teraz suszyłby mu głowę, że pora wziąć się w garść i powalczyć, bo drugiej takiej Bri to nie znajdzie nigdy, ale po tym, co zrobiła z ich małżeństwem na jej kartach, raczej trudno było mu sobie to wyobrazić, mimo że to była naprawdę dobra pozycja i trudno się dziwić, że szybko stała się bestsellerem.
Niestety - zabrakło w niej kącika rad w stylu "jak poradzić sobie z Williamem". McCoy dobrze wiedział, jak nadepnąć mu na odcisk i bardzo często z tego korzystał, jakby frajdę sprawiało mu kopanie po tyłku starszego kumpla. Na całe szczęście - to wszystko zawsze odbywało się z wzajemnością i Weaver zawsze - absolutnie zawsze - gotów był się z nim poprzekomarzać. - Tak. To wszystko, co robię w pracy. Napotykam wzrokiem seksowne kobiety - przewrócił oczami, potrząsając głową na boki, a zaraz potem machnął jakoś fantazyjnie ręką, żeby zwrócić na siebie uwagę. - Cholera, to Ty jakiejś potrzebujesz, bo brzmisz jakbyś kończył sześćdziesiątkę, a ostatni kontakt z jakąkolwiek laską miał z dziesięć lat temu. Ogarnij się, bo skończysz jak ja - zawyrokował z rozbawieniem, z wolna mieszając jeszcze w wysokiej szklance metalową słomką, żeby wprawić w ruch duże kostki lodu i ćwiartki skąpanych w alkoholu cytrusów. Stirred not shaken, bo James Bond się na tym nie zna. - Zresztą, pracuję z Garcią - czyli dajmy na to - ze znanym w Seattle prokuratorem, w kuluarach podejrzewanym o mobbing i przekręty podatkowe - a na przeciwko jest Gershkovich i Kelley - czyli popularny w stanie Waszyngton duet adwokatów, znany z bronienia bogatych zwyrodnialców - Tak, ta stara Kelley jeszcze żyje. Ona musi mieć ze sto dziesięć lat. Serio - dokończył tę smutną historię o seksownych kobietach na sali sądowej, a żeby zabić wspomnienie o tych wszystkich brzydkich ludziach, bardzo odważnie pociągnął ze szklanki.- Pieprzyć miejsce do wylądowania. Jestem z FBI, stary. Kto mi wystawi mandat, co? - roześmiał się z własnego żartu tak głupkowato, że z niedowierzania aż potrząsnął głową. Logiki raczej trudno byłoby mu odmówić, ale jednak miewał w życiu chyba lepsze pomysły, a najlepszy z nich jak na razie dotyczył tego wyjazdu na Bali. Albo w inne tropiki. - I czym byś się woził, cwaniaku? Lambo? Daj spokój. To nie ma żadnego zastosowania, poza tym, że fajnie wygląda - zapytał zainteresowany, bo tak zupełnie poważnie to pewnie rzadko gadali o takich najbardziej dziecinnych marzeniach, a to było całkiem interesujące. Zresztą, już cisnęła mu się na język kolejna kontra.
- Może to pora zaciągnąć ją tam siłą? - Dustin zbył trochę temat ex-małżonki Williama i zdecydowanie bardziej zainteresował się jego siostrą. W końcu dobrze znał ten temat i bardzo żałował, że jego rodzinie nigdy nie udało się w porę zainterweniować. McCoy miał tę szansę. Musiał ją wykorzystać. - Wiesz - westchnął ciężko, znów przechylając szklankę do ust. - to oczywiste, że ona nie chce iść na terapię, stary. Pomyśl o tym przez chwilę - ona się świetnie bawi i ciągle jest naćpana, więc nawet nie ma kiedy zechcieć wytrzeźwieć, nie? Ty byś myślał o takich rzeczach? - wzruszył ramionami, po cichu i w tajemnicy przed kumplem biczując się również i za swoje przygody. - Musisz jej pomóc w tym, żeby jej się zachciało. Jesteś jej starszym bratem, przydaj jej się na coś - dokończył edukacyjny wykład, znów głośno wypuszczając z ust powietrze. Co ciekawe - to był zupełnie szczery, troskliwy Dustin, taki bez grama złośliwości ani szydery. Po prostu całkiem dobry kumpel. - Poza pracą? Nie ma czegoś takiego, jak "poza pracą" - prychnął kpiąco, wywracając oczami, jeszcze zanim obejrzał się za wskazaniem Williama. - Ja pasuję, ale jak masz ochotę, to tylko trochę się obrażę, że zostawiłeś mnie samego - odparł bez cienia zawahania, uśmiechnąwszy się co prawda w stronę wspomnianych dziewczyn, ale naprawdę nie wyglądał na zainteresowanego łowami. To raczej nie był ten wieczór. - I co u Britty? - zawrócił zręcznie do poprzedniego tematu, starając się w ten sposób odwrócić uwagę od siebie. Od zawsze był typem słuchacza i nie było w tym nic specjalnie dziwnego, ale tym razem brzmiał nieco bardziej niedostępnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W porównaniu do reszty rodzeństwa, William był chyba tym najbardziej odpowiedzialnym i nigdy nie ukazywał ostrego temperamentu, co pozostało niezmienne przez długi czas. Nie potrzebował więc żadnej niańki, kogoś kto pilnowałby żeby nie wpadł w kłopoty, bo tak czy owak ostatecznie jakieś problemy by go dopadły, ale sam musiał sobie z nimi poradzić. Nie był już dzieckiem, a osobą dorosłą. Pracował ciężko dla zarobienia pieniędzy do życia, zajmował się domem, rodziną i radził sobie, bynajmniej starał się jak mógł. Po rozwodzie ( i tą kobietą nie jest jednak Britty, co zaznaczę, bo tak już wyszło) trochę świat mu staną na głowie i miał z tego powodu kilka komplikacji, z które jednak udało mu się pokonać. I to prawda, że jego była żona należała do cudownych kobiet o jakiej ciężko było zapomnieć, ale najwyraźniej to nie ta jedyna. Kiedyś wydawało mu się, że nią jest, lecz z czasem uległo to diamentalnej zmianie, bo inaczej nie doszłoby do całkowitego końca tej relacji.
Nic nie poradził na to, że jego ulubioną czynnością było dogryzanie kumplowi, gdy tylko nadążyła się taka okazja. Nie on jeden musiał się mierzyć chwilami z jego kąśliwymi uwagami, bo taki już był. Zawsze szczery, ale i troskliwy względem najbliższych mu ludzi. - W końcu się do tego przyznałeś.- Zaśmiał się, oczywiście tylko sobie z tego żartując, bo doskonale wiedział na czym polegała praca przyjaciela, tym bardziej, że sam miał podobną i poświęcał temu większość swojego cennego czasu. Ratowanie ludzi, szukanie morderców itd. to czasem zajęcie na pełen etat, który nie zawsze przynosił należyte z tego profity. Niejednokrotnie musiał się pogodzić z tym, że nie wszystkie sprawy szło rozwiązać. - Jak facet po 60-siątce? To, że nie mówię o wszystkich podbojach, to nie znaczy, że prowadzę jakiś celibat. Moje życie seksualne ma się dobrze, jeżeli już musisz wiedzieć. - Odparł, nie mając w planach wprowadzać Dustina w żadne głębsze szczegóły. Gdyby z kimś się spotykał na poważnie to napewno by mu o tym powiedział, ale nie zamierzał wymieniać z imienia każdej laski, z którą sypiał i ile ich było odkąd się rozwiódł. Obecnie nie miał do tego głowy, ale wszystko może się zmienić, nawet tego wieczoru, gdy tak piękne panie im się przyglądały z daleka. - Serio? No to ci współczuję stary, ja zazwyczaj mam styczność z Lovejoy - Babka z jajami, ale na jego szczęście jest tą dobrą, która za wszelką cenę chce zamknąć wszystkich zwyroli. Co do Kelley, zdziwił się, że ta baba jeszcze żyje i nadal pracuje, on na jej miejscu już dawno korzystałby z emerytury i może prowadził jakiś wlasny biznes np. Nocny klub. - Nie mów, że nie chciałbyś mieć takiego wozu. Stary, to nie tylko ładnie wygląda, ale jaka musi być adrenalina przy prowadzeniu go. - Stwierdził. Od zawsze był fanem sportowych samochodów, w sumie to każdych z górnej półki i z czasem zamierzał siebie jakiś kupić o ile uda mu się na taki zarobić, no chyba, że dostanie pieniądze w spadku po rodzicach. Nie zamierzał jednak i tym myśleć, bo nie życzył im źle w żadnym wypadku, a wręcz kochał ich nad życie.
- Jest dorosła. W każdym momencie może się wypisać i nic na to nie poradzę. Rodzice są załamani, a ja tylko ciągle wyciągam ją z kłopotów za każdym razem, gdy zostanie złapana. - Nie chciał za bardzo o tym gadać z kimkolwiek, tym bardziej, że wiązały się z tym gorsze problemy w jakie wpadł, przez siostrę i nie zamierzał o nich wspominać, ale chyba potrzebował jakieś rady odnoście tej kwestii z terapią. - Mógłbym dać sobie spokój i może areszt dobrze by jej zrobił, przynajmniej przez kilka dni bylaby czysta, jednak co jeżeli stracę ją tym sposobem?- Westchnął i dopiero do końca whisky, po czym poprosił o dolewkę. Był tak zajęty myśleniem teraz o siostrze, że z poczatku nie dotarło do niego pytanie odnośnie byłej żony. Wzruszył tylko ramionami ostatecznie, bo nie miał w tym temacie nic do powiedzenia. Była jak była, będzie po niej następna. - A ty spotykasz się z kimś? - Zapytał zaciekawiony.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że Dustin musiał wiedzieć, chociaż od stereotypowej, plotkującej psiapsi różnił się tym, że wcale nie potrzebował całej gamy szczegółów (te przyprawiały go o mdłości), a zamiast wypiekami na twarzy, reagował entuzjastycznie bitymi piątkami i postawieniem kolejnej kolejki. Łatwo było to znienawidzić, zwłaszcza kiedy urozmaicone życie seksualne wcale nie rozwiązywało dotychczas nagromadzonych problemów albo nie daj Boże - jeszcze ich dokładało, ale hej - przynajmniej miało to swój urok. No i pozostawiało z pewnością, że cokolwiek się nie wydarzy, to Weaver zawsze znajdzie się na miejscu - żeby skopać tyłek, a potem przytulić do serduszka i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Bo będzie. Ale! Dość już o tym. Wystarczy. Pora zostawić łóżkowe podboje tym bardziej doświadczonym w tej dziedzinie zawodnikom i zająć się sprawami wyższej wagi.
Lovejoy musiała być tą ulubienicą miejscowych stróżów prawa; takim ostatnim bastionem praworządności w mieście tysiąca i jednego wstrzymanego dofinansowania, w którym swojskie "jebanie policji" przestało wzbudzać emocje, jakby zostało młodzieżowym słowem roku. Ubolewał nad tym Dustin i ubolewał tym bardziej, że reprezentowała wymierający gatunek, natomiast następców szukać trzeba byłoby ze świecą, bo zdecydowanie łatwiej było zrobić karierę, pozostając modnym. - Żebyś wiedział. Jak ostatni raz się z nią widziałem, wypytywała mnie przez trzy godziny. Wiesz, świadkowie odpowiadali góra przez kwadrans, a ja myślałem, że nigdy stamtąd nie wyjdę. Cholerna Kelley - wyżalił się więc na panią mecenas, ot - za karę, za grzechy całego prawniczego półświatka i wywrócił oczami, chociaż akurat ten gest wymierzony był w kumpla. - Nie, nie gadajmy o robocie. Jestem tak zawalony, że nie wiem, w co włożyć ręce, a na dodatek ciągle słyszę, że najważniejsze jest ściganie forsy, więc zamiast wreszcie dołożyć mi kogoś na stałe, to w gratisie dostaję jeszcze nowe rzeczy. Biuro ssie, serio - zreferował w skrócie swoje zawodowe doświadczenia i na koniec wzruszył ramionami w takim geście "no, ale co zrobić". Przecież nie odejdzie. To dopiero byłoby frajerstwo. - Coś w tym jest - przytaknął, drapiąc się w zamyśleniu po gębie. Wystarczała mu adrenalina w robocie. "Podbijając kartę" wolał mieć pewność, że to koniec atrakcji. Może dlatego był nudny. - Na całe szczęście w tym życiu kupno takiej fury mi nie grozi, więc mogę udawać hipstera i pieprzyć, że to nie dla mnie - prychnął, ale zupełnie bez żalu, pogodzony z losem. - Ale gdybym miał wybór, to kupiłbym sobie jakąś Sierrę w full opcji i do końca życia latał po bagnach nad zatoką. Cholera, może nawet zostałbym redneckiem - roześmiał się głupkowato. Ze swoim prowincjonalnym rodowodem, mógł mieć tylko wiejskie marzenia, ale tak naprawdę to wcale się ich nie wstydził. Zresztą, nie było czego, bo te auta są naprawdę super.
- W sumie... - bąknął bez entuzjazmu, podsumowując jego wywód na temat siostry i ciężko westchnął, obiema dłońmi przeciągając po policzkach. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to co mówił William, to były same fakty i że ciężko było je podważyć. Uzależnienia to straszne dziwki. Weaver powinien się nad tym zastanowić. - Nie wiem, stary, ale może to jedyna rzecz, której naprawdę się przestraszy, co? Areszt, więzienie... Wiesz, moglibyśmy nawet zrobić jakiś teatrzyk i pokazać jej, czym ryzykuje - pomyślał na głos Dustin, sięgnąwszy po swoją szklankę i jednym haustem dopił drinka, przyglądając się Mccoyowi. Hej, gdyby się na to pisał, to mógłby nawet zagrać tego złego glinę. Tak, on, ze swoim dziecięcym pyskiem. - Oho, szybka zmiana tematu - uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową na boki. - Chyba nie. To znaczy... Była ta lekarka, ale to chyba nie jest dobry pomysł - westchnął pod nosem. - A Ty?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przyrodzie nie występują dwa takie same płatki śniegu i również nie znajdziesz dwóch takich samych ludzi, czy typu relacji. Ktoś może być do kogoś podobny, ale zawsze znajdzie się jakaś widoczna różnica i w przypadku tych panów było ich naprawdę wiele, a jednak bardzo dobrze się ze sobą dogadywali. Byli jak bracia z innych matek i dlatego jeden za drugiego napewno wskoczyłby w ogień gdyby było trzeba. Rozmawiali o wszystkim, ale mimo to William w ostatnim czasie nie chciał poruszać swojego życia łóżkowego wraz z najlepszym przyjacielem. Tym bardziej, że na swoim koncie miał seks z Charlotte jeszcze za czasu swojego wcześniej istniejącego małżeństwa o czym nikt nie wiedział i ta tajemnica między tym dwojgiem miała zostać zakopana w grobie, bynajmniej taką miał nadzieje. Mógłby zwierzyć się z tego sekretu, tym bardziej, że ufał Dustinowi, jednak są pewne sprawy jakich nie warto poruszać, nawet z bliską mu osobą.
W policji jak i innych służbach prawnych, znalazłoby się niewielu ludzi dobrych, godnych zaufania. Takich, którzy stawialiby innych wyżej od siebie i akurat Lovejoy była jedną z nich, normalnie gatunek na wymarciu w dzisiejszym świecie. Gdzie nie spojrzysz tam tylko skorumpowani lub ci co srają wyżej niż dupe mają i wolą walczyć o uwolnienie lub uniewinienie przestępcy, byleby ich portfel bardziej się wzbogacił. Will z tego powodu czasem wątpił czy służenie na rzecz miasta i całego porządku, miało jeszcze znaczenie, ale z drugiej strony właśnie z tego powodu dalej wykonywał należycie swój zawód, by walczyć z takimi ludźmi. Ktoś musiał przecież im sie sprzeciwić i udowodnić innym, że jeszcze są porządni ludzie. - Ta baba jest straszna, więc naprawdę ci współczuję. Do dziś pamiętam jak przez nią moja sprawa została odrzucona i psychopata dalej był na wolności, dopóki nie znalazło się więcej dowodów. - Dobrze, że Dunkan miał takie samo podejście co on w tych sprawach, bo w innym wypadku pewnie ich przyjaźń nie byłaby już taka wspaniałą jak teraz. Cenił sobie naprawdę tą relację, tym bardziej, że za małolata nie miał ich zbyt wiele i z czasem większość z nich po prostu się zerwała. Nie rozpamiętywał tego jednak, bo już miał swoje lata i każdy czasem musi podążyć inna drogą, ale w ich wypadku pewnie szybko do tego nie dojdzie, bo z kim innym podrywaczy panienki w barze? Tym bardziej, że byli tu znanym duetem. - Dobrze Cię rozumiem. W razie gdybyś potrzebował pomocy to wiesz, że możesz na mnie liczyć. Choć jak niedługo awansuje na kapitana wydziału to pewnie przepadnę. Jason przechodzi na emeryturę i chce, żebym zajął jego miejsce. - Tak jeszcze dodał odnośnie pracy, chcąc się pochwalić kumplowi, chociaż jeszcze tak naprawdę nie było czym. Wszystko mogło się tak naprawdę zmienić, jednak liczył, że otrzyma to stanowisko zamiast niewiadomo kogo z kim nie będzie mu szło się dogadać. - Jeżeli mi się uda kupić ten co chce to może dam ci się przejechać. Zastanawiam się czy nie sprzedać swojego motoru, bo i tak na nim nie jeżdżę od jakiegoś czasu. - Odparł, po czym wziął kilka leków swojego drinku. Zerknął też, czy tamte ślicznotki dalej siedziały nieopodal, ale niestety musiały się już zmyc lub istniała szansa, że poszły grupowo do łazienki. Do tej pory nie wiedział, czemu kobiety tak robią.
Słysząc słowa Dustina odnośnie postraszenia jego młodszej siostry, musiał chwilę nad tym wszystkim pomyśleć może powinien zrobić to co nieuniknione, bo co innego tak naprawdę miał do stracenia w tej kwestii. Wszystko było lepsze niż jakby miała przedawkować. Kochał ją z całego serca i nie mógł do tego dopuścić, nawet jeżeli reszta rodziny postawiła w tej sprawie krzyżyk, co spowodowało u niego żal do nich, ale z drugiej strony rozumiał to, bo zrobili naprawdę wiele dla niej, a ona i tak miała to gdzieś. - Możemy to rozegrać w ten sposób, by zdala sobie sprawę, że nadejdzie taki dzień w którym nie zdołam jej wyciągnąć z bagna w jakim się znajdzie. - Odparł w końcu, zgadzając się na plan wymyślony przez przyjaciela. Słysząc jego dalsze słowa o szybkiej zmianie tematu, dalej nie zamierzał tego komentować. Pewnych spraw po prostu nie warto poruszać i tyle. - Czemu nie jest dobry? Seksowną lekarka powinna umieć wyleczyć Twoje serce, choć z tymi wszystkimi proderyjnymi myślami w twojej głowie miałaby pewnie duży problem. Może powinieneś zabrać się za jakąś psycholożkę? Ja za to na razie nie mam czasu. Zaprosiłem jedną dziewczyne na kawę i było przyjemnie, ale jakoś kontakt się urwał. - Wzruszył ramionami dla podsumowania całej tej sprawy. Nikogo obecnie nie było w jego radarze i może to lepiej dla niego, mógł się skupić przynajmniej na innych ważniejszych sprawach.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pioneer Square”