WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://media1.fdncms.com/stranger/imag ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek
» l o o k «
Początek.
Nie w każdym przypadku jest taki wspaniały i przewidywalny - jego zgniótł niczym ciężki słoń, a przecież dziewczyna musiała być leciutka. Szczupła, przeciętnego wzrostu, niepozorna, dumna, wysoko zadzierająca głowę. To była jego córka. Kurwa, dorosła poniekąd córka, rok zaledwie młodsza od jego ukochanej. Z każdym kolejnym dniem docierało to do niego coraz bardziej, a w końcu stało się realne. Nie miał on jednak zbyt wiele czasu na spędzanie go z dziewczyną, jak i tą starszą, tak i młodszą. Niewiele wiedział o córce, praktycznie się mijali, nie mieli okazji na spokojnie pogadać - kiedy znajdował czas, Minnie próbowała przykuć całą jego uwagę tylko ku sobie, a i przecież musiał spędzać czas ze swoją młodszą córką. Praca i nauka - wszystko go pochłaniało. Do tego stopnia, że nie miał możliwości zamienić z Ivy sam na sam kilku więcej słów. Minnie wpadła jednak ostatnio na świetny pomysł. Odstąpiła jego czasu z nią na czas z nowo poznaną córką, co dla Asmodeusa było niemałym zaskoczeniem. Co prawda mężczyzna od jakiegoś czasu myślał o zabraniu Ivy poza dom, gdzie nikt na pewno nie przeszkodzi im w rozmowie i będą mogli na spokojnie pogadać. Dlatego w końcu po chwili namysłu i organizacji zaprosił dziewczynę na obiad pojednania. Tak, on już wiedział, że chce czegoś więcej niż ta sucha relacja. Wydarzenia sprzed dwóch ostatnich lat wpłynęły na jego decyzję o poznaniu jej nieco bardziej i nie pozwalały na zwyczajne siedzenie z założonymi rękoma. Okej, nastolatka nie przeszkadzała mu w życiu, była niemal niewidoczna (poza kilkoma sprzeczkami z jego ukochaną) i bezproblemowa. Właściwie, to gdyby nie to, zapewne nawet nie poczułby jej obecności. Czuł jednak pewnego rodzaju pustkę i miał dziwne wrażenie, że coś go omija. Pierwszy szok minął, informacja została przetrawiona i teraz można było podejmować jakieś kroki. Triumph nie widział tego w ten sam sposób, w jaki widziała to dziewczyna nie nosząca jego nazwiska - wpadnę na pół roku, pomieszkam i spadam. Skoro już tu była... miał zamiar to wykorzystać i może w pewien sposób nadrobić stracony czas? Nie dane było się im poznać, jej matka ukrywała go przed nią, a on nawet nie miał pojęcia o jej istnieniu. To nie była wina żadnej ze stron i jeszcze może dało się nad tym popracować? Właśnie tego chciał.
Odebrał ją z miejsca, w którym się umówili, bo była poza domem (szkoła? Czy inne jej prywatne sprawy), bo umówili się już poprzedniego dnia. Asmodeus wrócił późno z pracy i akurat złapał nastolatkę na korytarzu, proponując wspólny obiad następnego dnia. Zorganizował sobie całe wolne południe, a i naukę odłoży na wieczór. Nie chciał zerkać na zegarek i spieszyć się, nie. To miał być czas tylko dla nich.
Wciąż było może trochę niezręcznie? Dziwnie? Ta sytuacja była nowa, a Asmodeus za bardzo nie wiedział jak z nią rozmawiać. Zabawne, on, złotousty mężczyzna, który doskonale wiedział co mówić kobietom - ale nie dorosłej córce do chuja. Dlatego w aucie rzucił krótkie "hej" i pewnie po chwili jakieś krępujące "jak minął dzień?".
Włoska kuchnia była na tyle bezpieczna, że prawie każdy ją lubił. Ivy też nie jadła mięsa, czego zdążył się już po drodze dowiedzieć, więc na pewno znajdzie coś też dla siebie - na to właśnie liczył.
- Mam nadzieję, że lubisz makaron? - Zadał to pytanie już przy stoliku, mocząc usta w wodzie, którą od razu postawił przed nimi kelner, obdarowując kartami.
-Coś na początek? - Zagaił.
- Proszę dać nam chwilkę. - Gdyby był z Minnie, wybór byłby prosty, ale tu kolejny raz łapał się na kompletnej nieznajomości córki. Mężczyzna zostawił ich, a Asmo zwrócił do dziewczyny. - Wolałem nie strzelać. - Już trzy razy w swoim życiu strzelił ślepo i powstało takie trio - Logan, Nefi i Ivy. Niekoniecznie w tej kolejności. Powstrzymał śmiech, lądując z nosem w karcie. - Dziękuję, że zgodziłaś się spędzić ze mną trochę czasu... w domu nie mamy zbytnio okazji. Mam nadzieję, że nie czujesz się u nas źle? Wiem, że Minnie potrafi być nieznośna... - Uśmiechnął się szerzej mimowolnie, bo prawda była taka, że to ona pchnęła go ku temu wypadowi.
Spojrzał na rozmówczynię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć na każdym kroku pokazywała, że zdecydowanie nie dogadała się z Seattle (i nie tylko, bo pewna blondwłosa nastolatka również robiła wszystko, aby utrudnić jej życie), Asmodeus nadal się nie zraził. Dziwiło ją to. Siedząc w samolocie była przekonana, że przyjmie ją do siebie – bo jak mógłby nie otworzyć drzwi przed uroczą i zagubioną Ivory, dziewczyną, z którą dzielił połowę DNA – ale nie będzie próbował stać się jej ojcem. Dlatego każda, niezręczna próba rozmowy kończyła się pomrukiwaniem w swoją stronę, a następnie trzaśnięciem drzwi do jej pokoju.
Pokoju, który stał się mekką uczennicy, przynajmniej do momentu, w którym nie wymykała się na nocne eskapady. Była ciekawa, kiedy Triumph zauważy jej nieobecność. Kiedy przejdzie przez próg jej sypialni z groźną miną i obwieści, że ma szlaban.
Lubił rządzić – widziała to w każdym jego słowie, geście, posturze. Mała Minnie kuliła się przed nim, kiedy zwracał jej uwagę, chociaż nie do końca wiedziała, czy dziewczyna naprawdę jest tak uległa, czy ma z tego wiele korzyści dla siebie. Mieszkała z nimi od kilku tygodni, a nad wyraz często widziała ją z zakupowymi siatkami i połyskującą na złoto kartą narzeczonego oraz charakterystycznym dla niej, niewinnym uśmiechem.
To zaś utwierdzało ją w przekonaniu, że mają ze sobą o wiele więcej wspólnego, niż wydawało jej się na początku.
Tak czy siak, nie pałały do siebie sympatią. Codzienność pod jednym dachem z kimś, kto, jakimś cudem, był bardziej rozpuszczony od Dorrance, było nieustającym pasmem cierpień nie tylko dla kobiet, ale również dla samego Asmo, który zmuszony był uczestniczyć w małych bitwach rozgrywających się na terenie apartamentu.
– Hej – rzuciła tuż po wejściu do drogiego samochodu. Zatrzasnąwszy za sobą drzwi, zapięła pas bezpieczeństwa i rzuciła torbę na tylnie siedzenie.
Zapanowała cisza. Tak bywało zazwyczaj, gdy znajdowali się sam na sam. Zupełnie, jakby normalna rozmowa przychodziła im z wyjątkowym trudem, kiedy w rzeczywistości powinni się przekrzykiwać. Z pomocą jego byłej kochanki, stracili osiemnaście lat znajomości. O s i e m n a ś c i e l a t. To mnóstwo czasu i choć Ivy niespecjalnie zależało na budowaniu głębokiej relacji z ojcem (nieprawda), chciała go poznać z czystej ciekawości. Szkoda tylko, że nigdy nie powiedziała tego na głos. – W porządkuzapaliłam papierosa w damskiej łazience po sprzeczce z nauczycielką, dodała w myślach, przenosząc spojrzenie na przednią szybę.
Uwielbiała włoskie żarcie i o tym mógł się przekonać podczas ich pierwszego spotkania, kiedy wspomniała o pizzy właśnie z tego kraju. Włosi mieli wyjątkowy talent do idealnego dobierania smaków, a sama Dorrance wychowała się na makaronach z rodzinnych przepisów swojej niani. Giulia wielokrotnie zastępowała jej matkę, dopóki dziadek nie zwolnił jej za rzekome podkradanie biżuterii z kuferka Victorii.
– Lubię – kiwnęła głową, rozkładając białą serwetę na kolanach, tak, jak uczono ją już w dzieciństwie. – Mogę zamówić wino? – zapytała mimochodem, bo Owlsley pozwalał pić. Czuła, że będzie potrzebowała procentów. Złapała papierową kartę i przejechała po niej wzrokiem, jednocześnie wsłuchując się w jego słowa. – Nie musisz dziękować. Nie jestem aż tak zimna, jak może się wam wydawać – zamknęła menu z cichym trzaśnięciem i odłożyła je na bok. Uśmiechnęła się w jego stronę – chyba pierwszy raz całkowicie przyjaźnie. – No właśnie, Minnie… Skoro pierwszy raz jesteśmy tylko we dwoje, muszę o to zapytać – przerzuciła jasne pukle na plecy, pozostawiając bez odpowiedzi pytanie o to, czy czuje się u nich źle. – Dlaczego jesteś w związku z dziewczyną rok starszą ode mnie? – skoro mieli się poznać… Zaczęła od wytoczenia cięższych dział, jak to miała w zwyczaju robić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyobraźcie sobie Asmodeusa, przekraczającego próg do sypialni jego osiemnastoletniej córki, z którego ust wychodzą słowa "masz szlaban". Cóż, ona jeszcze nie mogła wiedzieć, że byłby to komediodramat w czystej postaci, a sam "kat" zapewne nie wytrzymałby ze śmiechu. Do tej pory kary stosował tylko na jednej nastolatce i były one zupełnie inne niż te, o których myślała Ivy. Co jednak zrobiłaby Asmodeus? To nie jest temat na dzisiaj, a i tak w końcu wszyscy się przekonamy.
Póki co siedział na przeciw młodej dziewczyny, z którą chciał dzisiaj w końcu przejść do normalnego trybu porozumiewania się. Tak, było dziwnie, dziwniej i najdziwniej, a niekiedy najniezręczniej. To się musiało skontaktować≥czy, jak najszybciej, nieważne w którą ze stron. Owszem, przygotował się na wszelkie ewentualności i nie da się dziś zaskoczyć - taki był przynajmniej plan, a Asmodeus kochał plany. I rządzenie, to prawda. Kochał ustalać reguły, co naleciało mu zapewne z zawodu i siedemnastoletniego doświadczenia Kapitańskiego. Jednak była różnica w zarządzaniu zespołem, czy swoją kobietą (którą nie ukrywajmy, trzeba było trzymać odpowiednio krótko, by nie weszła mu na głowę, co Minnie i tak wielokrotnie robiła), a dzieckiem, dorosłym dzieckiem, nie mając w tym za grosz doświadczenia. Przed pojawieniem się Logana, a nawet po pojawieniu się Logana Asmodeus był najgorszym typem tatusia i faceta, jaki możny w ogóle spotkać. Teraz próbował jakoś się naprawić, ale to wszystko nie było od tak, pstryk i już.
Jak widać, ta dwójka miała ze sobą więcej wspólnego niż mogłoby im się wydawać - z tą różnicą, że Asmo wyszedł już z fazy "jestem zimnym chujem", a wciąż nie miał okazji przekonać się, czy Ivy też. Podobno kobiety dojrzewają wcześniej, na przyklad o te dwadzieścia lat.
Powędrował wzrokiem za falującą w powietrzu białą huśta, którą z gracją ułożyła sobie na kolanach. Tego jednego nie mógł jej odmówić. Suar vivre na wysokim poziomie. Zawsze zwracał na to bardzo uwagę w samolocie, ze względu na stewardessy i podejście do klienta, ale na codzień? Uważał, że odbierało to niekiedy człowiekowi pewną swobodę. Przy nim, nie musiał być taka idealna.
- Właściwie, też o tym myślałem. - Wyznał szczerze, a po jego ustach błąkał się uśmieszek. Może nie powinien? Jednak kto jak kto, ale Asmodeus Triumph nie przejmował się takimi rzeczami, choć teraz już chyba powinien. Może od jutra? Naprawdę przyda się tu alkohol. - Jakie lubisz? - Dodał nim zdążyła podnieść kartę. Przecież nie będzie udawał, że nie wie o jej spożywaniu napojów alkoholowych. Każdy w jej wieku to robił, a jak nie każdy, to większość - no i nie młody Asmodeus kujon, ale to inna kwestia.
- Nikt nie mówi, że... - Kłamstwa zabronione! Westchnął. - Minnie twierdzi, że ten twój chłód to twoja reakcja obronna, ale w twoim wieku? Byłem dużo gorszy. - Wyznał w końcu szczerze. Triumph przecież dystansował się od wszystkich i wszystkiego, nie wchodził w żadne relacje z ludźmi i nie pozwalał emocjom wychodzić na zewnątrz. Ivy była inna, widział w niej ciepło, które zapewne miała po... po nim. Przecież on dopiero teraz był w końcu prawdziwym sobą.
-Tak? - Zagaił widocznie zainteresowany, a jego brew drgnęła. Odłożył kartę, patrząc w oczy Ivy zaciekawiony jej słowami. Czyli co? Zaczynali od niego? Zastanowił się chwile nad odpowiedzią i wyprostował na krześle, układając dłoń na stole. Zawsze stukał palcami, gdy myślał.
- To długa historia. - Zaczął dość wkurwiająco. Nie oszukujmy się, nikt ni lubi tej odpowiedzi. - Ale okej. Z tego nie miało wyjść absolutnie nic poważnego... - Wtedy podszedł do nich kelner, pytaj, czy może przyjąć zamówienie. Asmo pozwolił najpierw mówić Ivy, dobrali wino, po czym sam wybrał dla siebie Fra Diavolo. Kiedy już zostali sami, Triumph zadziwiająco spokojnie wrócił wzrokiem na rozmówczynię. Nawet pominął fakt, że nie odpowiedziała na jego pytanie.
- Nigdy nie traktowałem poważnie kobiet, jeśli mam być bardziej dokładny. Nie wiem, dlaczego ona, nie wiedziałem wtedy, teraz w końcu chyba wiem. Tak, jak mówiłem - przeszliśmy ze sobą wiele, nasza historia jest długa i zawiła. Zaczęło się od romansu z gówniarą, a skończyło na miłości, w którą nigdy nie wierzyłem. Tak, kocham ją, Minnie nie jest taka, jak ci się wydaje, jak wszystkim się wydaje. To dobra dziewczyna, która nie zostawiła mnie w najgorszym momencie życia, a jej wiek? Przestał mieć dla mnie znaczenie, kiedy ją tak naprawdę poznałem. Wiem, że brzmię jak stary naiwniak, którego zauroczyła młoda dupa, ale gdybyś magicznie mogła włożyć okulary z moimi wspomnieniami i je przeżyć, zrozumiałabyś. Lubimy się droczyć z innymi, grać w grę pod tytułem "jestem jej sugar daddy", bo znudziła nas walka z wiatrakami, ludzie zapominają, że tolerancja nie kończy się na homoseksualizmie. Mógłbym opowiedzieć ci całą naszą historię dla lepszego zrozumienia, ale to zajęłoby wieki i nie wiem, czy chcesz. - Mógłby zrobi to choćby teraz, a może zrobić to innym razem, a może nigdy? Triumph nie widział powodu zamykania się przed Ivy, ale też nie mógł od razu opowiedzieć jej całego życia. Zechce? To powie więcej, nie? Zrozumie. Delikatnie się uśmiechnął.
Rozumiał, że musieli poznać się obustronnie, dlatego cierpliwie czekał do tego, co chciał wiedzieć o niej, mówiąc jej to, co chciała wiedzieć o nim. Brzmiało uczciwie, a Triumph nie bał się już otworzyć, jak jeszcze dwa lata temu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby się nie zgodził, wyszedłby na hipokrytę. Prowadzał się z rok starszą dziewczyną, która zdecydowanie nie szczędziła sobie alkoholu; Ivy widziała to i tamto. Czasem mało się odzywała, ale zawsze obserwowała. Finalnie, nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się przysłowiowy as w rękawie, prawda?
– Białe, wytrawne – uśmiechnęła się w charakterystyczny dla siebie, uroczy sposób. Nie zamierzała pić dużo, bo na co dzień pilnowała się, aby nie skończyć, jak jej matka. Niewątpliwie byłoby najlepiej, gdyby od procentów trzymała się z daleka, ale wieloletnie doświadczenie w imprezowaniu i próbowaniu rzeczy, których próbować nie powinna, nie pozwalało jej pozostać abstynentką. Dlatego nawet nie starała się ukryć przed kątem, że wie, co chce zamówić. Wybór konkretnego wariantu pozostawiła jednak jemu. Niech ma.
– Minnie studiuje psychologię, że tak mnie rozgryzła? – przekrzywiła głowę na bok z nieco pobłażliwym uśmieszkiem. Fakt faktem, do dzisiaj nie wiedziała, czym dokładnie zajmuje się blondynka – oczywiście poza podbieraniem karty z portfela swojego narzeczonego i ubieraniem Nefi w najmodniejsze rzeczy sezonu dla dzieci. – Nie mam na to wytłumaczenia – powiedziała już i to całkiem nieironicznie. – Po prostu taka jestem. Nie znamy się. Ty i ja… – palcem wskazała to na niego, to na siebie. –…i Minnie. Zawsze potrzebowałam czasu – wiedział, na co. Musiał wiedzieć, bo byli do siebie tak podobni. Zazwyczaj trzymała dystans, bo zdawała sobie sprawę, że dla wielu ludzi pozostaje bankomatem. Osobą, z którą można się dobrze zabawić, kupić butelkę kurewsko drogiego szampana, wciągnąć kreskę w damskiej toalecie i wrócić do domu nad ranem. Ivy to nie przeszkadzało, bo i ona lubiła zaszaleć – zwyczajnie nie dopuszczała takich osób bliżej, a z czasem zaczęła robić to samo nawet z rodziną.
Musiał być przygotowany na serię pytań. Choć przeważnie uważnie filtrowała słowa i żadne z nich nie było wypowiedziane przypadkiem, teraz nie zamierzała się pilnować. Wiedziała też, że ta zasada zapewne będzie działać w dwie strony.
Złożyła zamówienie na prawdziwie włoską carbonarę; taką bez śmietany i innych, obrzydliwych składników, a robioną na jajku i parmezanie.
– Ale wiesz, że tak to wygląda, prawda? – poprawiła serwetę i odchyliła się do tyłu, kiedy obsługa wróciła z ich winem. Najpierw nalano jej, a później Asmo. Nie czekała zbyt długo z subtelnym uniesieniem kieliszka ku górze w ramach niemego toastu. – Naprawdę nie mam nic złego na myśli – położyła nacisk na pierwsze słowo, ale sama nie wiedziała, czy aby na pewno w to wierzy. – Laska biega po mieście z twoją kartą, wózkiem za kilka tysięcy dolarów i ogromem toreb od projektantów. I jest o mnie zazdrosna, czego kompletnie nie rozumiem – zlustrowała go uważnym spojrzeniem, milknąc na krótką chwilę. – Opowiedz. Postaram się zrozumieć lepiej – miał rację. Tolerancja nie kończyła się ma homoseksualizmie, poza tym niech pierwsza rzuci kamieniem, która nigdy nie wylądował w łóżku ze starszym facetem. Jej samej zdarzyło się to raz czy dwa i choć nigdy nie były to rokujące relacje, bawiła się nad wyraz dobrze. Głównie dlatego, ze chłopców w zbliżonym wieku uważała za idiotów; bezmózgów, których jedyną ambicją było całonocne słuchanie rapowania o ciasnych cipkach i ogromnych, seksownych pośladkach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Białe, wytrawne. Po jego ustach przebiegł uśmiech, dokładnie takie, jakie najbardziej lubił Asmodeus. Zauważał w niej coraz więcej podobieństw, nie tylko tych zewnętrznych, czy ruchowych. Zaśmiał się cicho na jej pytanie.
- Naprawdę myślałaś, że o tobie nie rozmawiamy? - Asmodeusa od zawsze cechowała niewyobrażalna szczerość. Z resztą, nie będzie robił z niej idiotki, wyglądała na całkiem mądra dziewczynę. Powędrował spojrzeniem za jej palcem, latającym od jednego, do drugiego.
- Tak. To prawda. Mam nadzieję, że to się w niedalekim czasie zmieni. - Tym razem jego uśmiech był nieco większy, prawy kącik powędrował ku górze, jak i jego wzrok, lądując na oczach nastolatki. Nie będzie ukrywał przed nią swoich zamiarów. Chciał ją poznać, chciał, żeby zrobiła się nieco bardziej otwarta, stąd też ten obiad. Mogli w końcu jasno wyrazić swoje oczekiwania i może właśnie dowiedzieć czegoś o siebie? Wiedział, że obustronnie leży wiele pytań, jak i wiedział, że dzisiaj i tak wszystkie nie zostaną rzucone - doba bywała niekiedy za krótka.
Zamówił jedno ze znanych sobie, wspaniałych win, białe, wytrawne rzecz jasna, chwilę po tym, jak Ivy złożyła swoje zamówienie jako pierwsza. On? Poprosił o Cannelloni dla siebie i po chwili zostali znowu sami.
- Wiem. - Nie był głupi. Jeszcze na początku starał się jakoś z tym walczyć, ale teraz? Wspólnie z Minnie postanowili nie przejmować się i żartować z tego jak są spostrzegani. Uniósł wino w ramach toastu i przechylił szkło w stronę swoich ust. Wbił błękitne spojrzenie swoich oczu, które gdyby mogły, przeszywałyby swojego przeciwnika, dogłębnie analizując każdy jego ruch. W tym momencie? Słuchał uważnie i znów, uśmiechnął szerzej na jej słowa, odstawiając kieliszek. Wyprostował się, poprawiając na nadgarstku lotniczy zegarek, patrząc przy tym za swoim ruchem.
- Boi się zapewne, że znów mnie straci. - Pominął póki co kwestie biegania z wózkiem za kilka(naście, dziesiątki?) tysięcy dolarów. Podniósł spojrzenie na Ivy, a z jego oczu biło ciepło. Chciała zrozumieć? Przytaknął głową.
- Dobrze. To od początku - tak, jak mówiłem, zaczęło się zwyczajnym romansem, Minnie szukała przygód, a ja? Nigdy nie miałem zamiaru ich kończyć. Nigdy też nie wierzyłem w te wszystkie brednie o miłości, a może to jakieś naleciałości z młodości? Nieważne. Minnie pokazała mi, że można żyć inaczej, nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ona. Spotykaliśmy się częściej i częściej, a później... nie wiem, ile wiesz na mój temat i czy natknęłaś się na informację o moim wypadku, ale rozbiłem się małym samolotem z uczennicą podczas burzy. Zmarła na miejscu, a ja wylądowałem na wózku inwalidzkim. - Wbił wzrok w kieliszek z winem, którym uraczył się w przerywniku. Już dawno nauczył się z tym żyć i o tym mówić. Wdech. - Była taka młoda, a nie zostawiła mnie samego. Bardzo pomogła ruszyć do przodu, walczyć o powrót do sprawności fizycznej i psychicznej i to właśnie wtedy usłyszałem od niej wyznanie miłości. Bardzo mnie wspierała i zapewne dzięki niej jestem w tym miejscu, w którym jestem. - Wrócił wzrokiem na rozmówczynię. - Później pojawiła się informacja o ciąży. Postanowiła urodzić to dziecko, pomimo, że miało to nieodwracalnie wpłynąć na jej przyszłość - studia, relacje z rodzicami. Zostanie rodzicem w tak młodym wieku. Jakiś debil powiedział jej, że jest bezpłodna, możemy się jedynie domyślać co czuła widząc pozytywny test. - Słychać było, w każdym jednym słowie jak bardzo wdzięczny jest swojej dziewczynie za wszystko co robiła. - Zaufała mi, pomimo mojej przeszłości. Cóż mam ci powiedzieć, lubiłem się bawić i nigdy przed nią tego nie kryłem. Wyprowadziła się za mną do Nowego Jorku, po tym jak straciłem pracę w LA. A później? Pewna zazdrosna stewardessa wrobiła mnie w zdradę. Jak po tym wszystkim mogłem spojrzeć jej w oczy? Uciekłem, wmawiając sobie, że ją chronię... Wyjechałem tu, dokończyłem sprawy ze swoimi liniami i wtedy okazało się, że w cale jej nie zdradziłem. Pięć miesięcy była sama, dwa miesiące bez żadnego słowa z mojej strony, a gdy tylko poprosiłem, żeby przyjechała, pod pretekstem spędzenia czasu z Nefi, przyleciała. Dała mi kolejną szansę, gdy o nią poprosiłem, nie wiem nawet którą, sam straciłem rachubę. - Zaśmiał się nerwowo i sięgnął po kieliszek, zerując jego zawartość. - Minnie ma i będzie miała ode mnie wszystko, czego zapragnie. Zasługuje na to, po prostu i dlatego ma dostęp do mojego konta, dlatego może wydawać tyle, ile zapragnie i dlatego dałem jej pracę w swojej firmie. Chociaż tak odwdzięczę się jej za wszystko co dla mnie zrobiła, za zabranie młodości, bo od początku uważałem i dalej uważam, że jestem dla niej za stary, ale co zrobisz? Jak widać, wiek nie ma w niektórych sytuacjach znaczenia. Ludzie mogą uważać, że to niedojrzała gówniara, szukająca we mnie tylko hajsu i stabilnego życia, ale prawda jest taka, że nigdy nie spotkałem tak kochanej i wspaniałej kobiety. Byłaby ze mną, nawet gdybym wszystko stracił, wiem, bo już raz tak było. - Odetchnął, choć w cale nie powiedział wszystkiego, co by chciał, ale gdyby powiedział, siedzieliby tu do nocy. A przecież... on też chciał się czegoś dowiedzieć.
- Mówisz, że potrzebujesz czasu, myślę, że dokładnie tak, jak ona. Byliśmy sami, a nagle? Pojawiła się Nefi, moja firma, ty... jest jeszcze mój pięcioletni syn, z poprzedniego małżeństwa i myślę, że Minnie po prostu martwi się, że przestanę mieć dla niej czas. Jesteś dorosłą dziewczyną, a ona wie, jak zależy mi na... - No na czym? Pokręcił głową i sam dolał sobie wina, nie czekając na kelnera. Znów zamoczył usta w alkoholu, który do dziś niezawodnie koił jego nerwy. - ... Naprawianiu całego tuzina błędów z przeszłości. - Dokończył w końcu, patrząc odważnie w oczy swojej dorosłej córce. - Przykro mi, że nie miałaś przy sobie prawdziwego ojca. Chciałbym to zmienić, jeśli tylko widzisz we mnie coś więcej niż chwilową pomoc. Jeśli też jest tak, to rozumiem, naprawdę. - Zaciskał palce na kieliszku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Małe podobieństwa. Tak by to nazwała. Charakterystycznie zadarte do góry kąciki ust, bezwiedne machnięcia ręką czy wino – białe, wytrawne. Wszystko to znajdujące pokrycie zarówno w niej, jak i w nim, mimo, że w ogóle się nie znali. Dorrance każdego dnia, małymi kroczkami, odkrywała zalety posiadania ojca obok. Ojca, o którym wprawdzie nic nie wiedziała, ale który starał się. Pomimo ogólnej niezręczności, cieszyła się, że nie zasypuje jej gradem pytań o nią, o matkę, o dziadków, o życie w Nowym Jorku i plany na przyszłość. Zawsze była osobą towarzyską, ale w tej towarzyskości jednocześnie nieufną. Jedno to przechylić z kimś kilka szotów w nowobogackim klubie, drugie opowiadać mu o sobie więcej.
– Nie, nie o to chodzi – przewróciła oczami w sposób iście teatralny, po czym odchyliła się do tyłu i oparła o eleganckie krzesło. – Wiem, że o mnie rozmawiacie, zdziwiłabym się, gdybyście tego nie robili – uśmiechnęła się pod nosem i pozwoliła kelnerowi nalać wina do jeszcze pustych kieliszków. Po jego odejściu złapała za szkło i uniosła je do góry w niemym toaście.
– Nie wiem, czy kiedykolwiek uda nam się znaleźć wspólny język. Jesteśmy praktycznie w tym samym wieku, ale bardzo się od siebie różnimy. Nie powiesz, że nie – był inteligentnym facetem. Widziała to, bo wlepiając spojrzenie w intensywnie błękitne tęczówki, dało się w nich doszukać przejawów rozumu, czego nie mogła powiedzieć o większości otaczających ją mężczyzn. – I nie wiem, w jaki sposób miałaby ciebie stracić przeze mnie. Ona jest twoją narzeczoną, ja córką. To dość dosadny podział ról w twoim życiu – bawiły ją podobne tłumaczenia, chociaż pilnowała się, aby nie powiedzieć za dużo. W ciągu ostatnich tygodniu poczuła niewielką (ale wciąż) chęć spędzenia z Triumphem więcej czasu, niż początkowo przewidywała, ale nadal – jej plan nigdy nie opierał się na przeniesieniu całej atencji blondyna na swoją osobę.
Podczas całego monologu siedziała cicho, spokojnie, niekiedy popijając wino. Wsłuchiwała się i kodowała każde słowo, chociaż musiała przyznać, że zdarzało jej się zgubić. Jak na tak krótką znajomość, powiedzieć, że przeszli ze sobą wiele, to jakby nie powiedzieć nic. Słyszała o tym wypadku, a raczej dotarła do tych informacji, podczas robienia krótkiego researchu na jego temat. Nie natrafiła jednak na wzmianki o wózku inwalidzkim czy utracie pracy. Wszystko wydawało się prostsze, kiedy przewijało się artykuły na portalach plotkarskich i nie uczestniczyło bezpośrednio w czyimś nieszczęściu.
Wypuściła powietrze z płuc, słysząc, że zakończył opowieść. Opowieść obszerną i zdecydowanie dającą do myślenia, ale czy na tyle, aby zaczęła myśleć o pannie Owlsley w inny sposób? Być może potrzebowała spędzić więcej czasu w jej towarzystwie i poznać ją od tej miłej oraz kochającej strony, na co Asmo już miał swoją okazję. Miała dziewiętnaście lat, w oczach Ivy pozostawała jeszcze niedoświadczoną nastolatką. Owszem – z dzieckiem, a nadal nastolatką, która za chwilę może się znudzić. Nie piętnowała różnicy wieku, ba, byłaby hipokrytką, gdyby to robiła. Znała jednak siebie. Nie zdecydowałaby się na życie u boku jednego partnera już teraz. Była młoda, piękna i seksowna, z czego doskonale zdawała sobie sprawę, a ostatnie przy konkretnej osobie zabrałoby jej ową młodość. Jej to zwyczajnie nie pasowało.
– Poczekaj… Pięcioletni syn? Jezu, czy w twojej szkole nie było edukacji seksualnej? – skomentowała z zadartymi brwiami i niemałym rozbawieniem, bo aż strach się bać, ile małych Triumphów, o których jeszcze nie wiedział, biegało po tym świecie. Tak jakby to była jedyna rzecz, którą zapamiętała z całego wywodu. – A tak na serio, to dużo. W sensie dużo się między wami wydarzyło i nie wiem, co powiedzieć, oprócz tego, że teraz trochę bardziej rozumiem twój punkt widzenia – małe kłamstwo przypieczętowanie kiwnięciem głowy, bo przecież nadal nie rozumiała w stu procentach. Potrzebowała czasu.
– A mi jest przykro, że byłeś na wózku – odrzuciła, lustrując go uważnym spojrzeniem. Jednak na kolejne pytanie nie miała tak szybkiej odpowiedzi. Przełknęła ślinę, zastanawiając się, jaka jest prawda. Początkowo miał być chwilową pomocą, a teraz… Teraz odkrywała, że posiadanie czuwającego nad nią ojca, nie jest tak złe.
– Nie jesteś chwilową pomocą – powiedziała w końcu i… Na tym zakończyła. Nigdy nie należała do przesadnie wylewnych osób, ale w mimice jej twarzy i – przede wszystkim – oczach, mógł dojrzeć zalążek rozwijającego się przywiązania.
Ostatnio zmieniony 2021-01-26, 15:55 przez Ivy Dorrance, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, a głowa przytaknęła w nieznacznym geście na znak zrozumienia. Patrząc na nią i na Asmo, można było wprawdzie doszukać się wielu podobieństw, e gestach, w sposobie wymowy, czy nawet posturze - Pewnej i dumnej, wysoko zadarty podbródek cechował ich na pierwszy rzut oka. Jednak pomimo tego podobieństwa, takiego samego spojrzenia, małych gestów, poruszania się, byli zupełnie inni. Ona w tej swojej postawie taka spokojna, cierpliwa i ułożona, a on? Chaos, jeden wielki chaos w jego słowach, sposobie żucia i życiu, które próbował pozbierać niczym rozbitą o podłogę szklankę, czy może wazę, patrząc na wielkość jego kłopotów. Kłopotów? Triumph uwielbiał wyzwania i zawsze im jakoś podoływał. Niczym kot, spadał na cztery łapy i niczym kot miał wiele żyć, co zdążył już sprawdzić. Był jednak bardziej otwarty, można było śmiało nazwać go duszą towarzystwa, gadułą i otwartością - bezwstydnością. Niestety - czasami. Asmodeus nie lubił kryć w sobie słów, gdy był o coś pytany, po prostu odpowiadał. Kłamał wspaniale, złotousty mężczyzna, opowiadający w sposób hipnotyzujący i pozornie szczery. Sama prawda. Niestety, potrafił manipulować i choć nie lubił okłamywać bliskich (chyba, że w słusznej sprawie), tak przed obcymi nie miał oporów. Jednak Ivy? Okej, teoretycznie obca była, ale jakby nie było łączyła ich krew, geny, więzy silniejsze niż te, które plecie się z partnerami. Nie widział żadnych przeciwności, by usłyszała prawdę. W końcu, nie od tego powinni zacząć? Nie chciał przed nią żadnych tajemnic, nie, jeśli poważnie myślał o utrzymywaniu z nią kontaktów, o poznaniu jej, pragnął jej poznać. Wiedzieć, jakie miała życie, chociaż widział, że nie lubi zbyt o tym opowiadać. Co lubi, a co absolutnie ją odrzuca? Jaki ma gust, muzyczny, filmowy... orientacje? W sumie po swoich genach mógł spodziewać się wszystkiego, w ko≥ecu Asmodeus jakby nie było był bi, choć od wielu wielu lat nie sypiał z mężczyznami. W jej wieku? To on był jeszcze prawiczkiem i myślał tylko o nauce, ale jak było z nią? Wolała naukę, czy imprezy? Co z alkoholem? Narkotyki? Kim chciała być w przyszłości? I wiele, wiele innych pytań, które dręczyły jego ciekawską główkę. Jednak musiał dać jej czas, nie mógł o tym zapomnieć. Nie wszyscy byli jak on, gotowi na rozmowę zawsze i wszędzie. Kolejna różnica?
- Nie da się ukryć. Chociaż... wiesz, czasami przeciwieństwa się przyciągają. - Nie próbował zmienić jej zdania, czy czegoś na niej wyprzeć, po prostu rzucił to w formie luźnego żartu, wiedząc, że raczej ciężko będzie im się dogadać. Nawet jeżeli za chwilę pozna ich historię. Na następne słowa nie odpowiedział celowo. Może więcej zrozumie, gdy już usłyszy o wszystkim?
Wpatrywał się w nią z zaciśniętym żołądkiem. Co powie? Błądził spojrzeniem po jej twarzy, szukając odpowiedzi, ale była w tym równie dobra co on - podobieństwo.
Chwila... co? Zamrugał, czy ona właśnie pierwsze o co go spytała, to syn? Zaśmiał się i pokręcił głową. Kolejne podobieństwo.
- Miałem niegdyś żonę dla sportu. - Jakby to miało jej wiele wyjaśnić. - A wiesz, ludzie się pobierają, mają dzieci. Tak bywa, wiem, straszne. Ale spokojnie. Jest Nefi, Logan i ty.... chyba to wszystko? Przynajmniej o czym wiem. - Jakby nie był tego pewien. Żart? A może nie? Dla niego? Zobowiązania były przerażające, a żonę wziął sobie "bo tak trzeba", bo "przecież to jest idealne! Tu żona, która o ciebie dba, rodzina i kochanki w każdym porcie. Urozmaicenie życia", jak to mówił mu niegdyś jego "mentor".
- Tak, wiem. Jakoś to sobie ułożysz, chociaż... ja wciąż próbuję. - I jakby na potwierdzenie swoich słów wychylił zawartość kieliszka do końca. Na słowa o wózku? Jedynie przytaknął wdzięcznie głową, bo nie chciał o tym rozmawiać. - Niepotrzebnie. - Rzucił tylko, by nie zostawić tego obojętnie i spojrzał na idącego w ich stronę kelnera. Słowa Ivy? Czy powinny go dziwić? Wrócił spojrzeniem na jej oczy, szukając w nich czegoś, ale widział jedynie szczerość, a może dobrze grała? Po co miałaby grać? Z tego, co zauważył, była dość bezpośrednia i gdyby chciała tylko kasy, powiedziałaby mu o tym. Zapewne. Poczuł w sobie jakiegoś rodzaju... ciepło? Kącik ust ruszył ku górze.
- Cieszę się. - Naprawdę tak było, mogła dostrzec w błękicie jego oczu ciepło. Wtedy kelner postawił przed nimi ich dania, dolał wina i życzył smacznego. Tak, jak i Asmo swojej córce.
Dorosłej córce... Już brzmiało to coraz bardziej realnie. Spróbował swojej porcji, a gdy ją przełknął i zapił winem, przerwał krótką ciszę.
- Zauważyłem, że nie lubisz o sobie mówić, ale inaczej cię nie poznam. - Spostrzegawczy Asmodeus Holmes w akcji. Rzucił na nią krótkie spojrzenie. Nie był wścibski. Starał się budzić w niej zaufanie i nie wywierać presji.
- Może chcesz powiedzieć coś więcej? - Otwarte pytanie - aby nie poczuła się do niczego konkretnego zobowiązana i mogła powiedzieć tylko tyle, na ile ma ochotę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podczas planowania spontanicznego przyjazdu do Seattle ani przez moment nie pomyślała, że zechce mieć z nim bliższy kontakt. Że z biegiem czasu stanie się dla niej kimś więcej niż chwilowym schronieniem przed rozwścieczonymi dziadkami. Że stanie się kimś pokroju ojca, którym – o ironio – biologicznie był. Łączyło ich tyle samo, co dzieliło, ale w ostatecznym rozrachunku nie dało się ukryć, że dzielili ze sobą połowę DNA.
– Naprawdę? Małżeństwo jest aż tak straszne? – uniosła brwi ku górze, racząc go zadziornym uśmieszkiem, choć w rzeczywistości była autentycznie ciekawa. Miała osiemnaście lat i zerowe pojęcie o budowaniu dojrzałej, zdrowej relacji. Bóg jej świadkiem, że matka nigdy nie stanowiła dobrego przykładu w podobnych tematach i kiedy nie sypiała z przypadkowymi mężczyznami, oddawała się objęciom Morfeusza z butelką wódki przytuloną do piersi.
– Może za rok kolejne dziecko pojawi się przed twoimi drzwiami – nie potrafiła odpuścić sobie niewinnego żartu, tak bardzo pasującego do zawiłej sytuacji Triumpha.
Odchyliła się do tyłu, aby kelner mógł swobodnie postawić przed nimi dania i przez krótki moment wpatrywała się w carbonarę. Niewiele myśląc, wyjęła telefon z kieszeni i zrobiła zdjęcie, bo przecież czymś musi wypełnić feed na Instagramie – ponure widoki w Seattle nie przekonywały do robienia wielu zdjęć. Po przełknięciu pierwszego kęsa, odrzuciła blond włosy na plecy.
– Nie ma o czym mówić – lekkie wzruszenie ramion przypieczętowała kieliszkiem wina uniesionym wprost do ust. Miał rację; nie lubiła o sobie opowiadać, przynajmniej nie o sprawach powszechnie uznawanych za te głębsze. Takich, które nie dotyczyły drogich ciuchów i wypadów do eleganckich restauracji. Swoje emocje zazwyczaj ukrywała przed resztą świata, nie ze względu na burzę nastoletnich hormonów, a zwyczajną nieufność. W elicie Wielkiego Jabłka uważanie na co i komu się mówi, była najważniejszą zasadą przetrwania. – Urodziłam się w Nowym Jorku, tam mieszkałam przez całe życie. Matka jest na odwyku, ale to już wiesz – po lustrowaniu pozostałych gości przy stolikach, w końcu ponownie skupiła uwagę na ojcu. Zielone tęczówki wlepiła w mocno zarysowaną szczękę, z idealnie przystrzyżonym zarostem, a jej kąciki ust powędrowały ku górze. – Jeżdżę konno, lubię imprezować – dodała po chwili, ostatnim stwierdzeniem mocno zaznaczając, że są do siebie podobni, przynajmniej biorąc pod uwagę wszystkie zdjęcia z zakrapianych alkoholem zabaw blondyna i artykuły na portalach plotkarskich.
– Jeżeli jest coś, co chciałbyś wiedzieć, po prostu zapytaj. Może tak będzie łatwiej – mówiła zdecydowanie mniej niż on, więc z kolei w tym kontekście mocno się od siebie różnili.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby zawitała do jego domu jeszcze dwa lata temu, odesłałby ją z kwitkiem. Śmiem wątpić, że choćby wynająłby jej kawalerkę. Nie był prawnie jej ojcem, nawet o niej nie wiedział, a wtedy? Nie posiadał jeszcze potrzeby posiadania dzieci i przede wszystkim, opieki nad nimi. Zapewne zatrzasnąłby jej drzwi przed nosem, rzucając, że jej los jest jej obojętny, więc Ivy wybrała idealny czas - czas, w którym Asmodeus w końcu dojrzał, a może to ten wiek? Może magicznie przekraczając 4 dekadę, jego potrzeby zmieniły się? Ciężko powiedzieć, czy to dzięki Minnie, Nefi, czy po prostu. Może wszystko na raz?
- Hm. Mam wrażenie, że to kwestia tego, z kim bierzesz ten ślub. Strasznie jest, kiedy nic do partnera nie czujesz, albo kiedy bierzesz sobie za żonę furiatkę wariatkę. - Zamyślił się chwilę nad swoimi słowami. - A w każdym innym wypadku chyba jest dość okej. Nie wiem, jeszcze tego nie doświadczyłem. - Ale czy by chciał? Możliwe, w końcu już raz oświadczył się Minnie. Po pierścionku jednak nie zostało nic, a ich status znów cofnął się do mizernego "związku". Może faktycznie małżeństwo to ściema? Może mało wychowawczo odpowiedział swojej córce, ale przecież nie będzie wciskał jej kitów.
Przeżegnał się na jej kolejne słowa i złożył ręce jak do modlitwy, patrząc w sufit.
- Uchroń mnie od tego. - Po czym zaśmiał się, wracając do poprzedniej pozycji, a jego głowa przecząco, w rozbawieniu okazała gest. - Prędzej spodziewałbym się pism o alimenty. - W sumie by go to jakoś nie zdziwiło, ani nie zaskoczyło. Był gotowy? Może.
Patrzył bez słowa jak fotografuje jedzenie. To było dość normalne zjawisko w tych czasach, w tych sferach. Triumph też wiecznie robił wszystkiemu zdjęcia i chwytał momenty, choć fotografowanie jedzenia? Dawno odpuścił (chyba, że jadł coś wprawdzie wyjątkowego).
Chyba mógł spodziewać się takiej odpowiedzi. Zacisnął usta w wąską linię, musiał dać jej czas. Zajął się jedzeniem i winem, zerkając na nią co jakiś czas, może jednak coś powie, gdy on będzie milczał? Nie pomylił się, ale i nie dowiedział niczego nowego. Kiwnął głową na znak, że tak, że się powtarza i wyprostował się, ocierając usta chusteczką. Słuchał cierpliwie i czekał cierpliwie, rzucając krótkie "hm" na jej ostatnie słowa.
- Ta jazda konna, to tak rekreacyjnie, zawodowo? Bardziej skoki, w kółko po placyku, czy szybko, jakoś sportowo? - Nie znał zbytnio frazeologii konnej, o ile można było to tak nazwać, ale w sumie, zainteresowała go tym.
- To imprezowanie masz chyba we krwi. - Rzucił nieco ciszej, wbijając wzrok w kieliszek, który ponownie opróżnił. - Skoro tak, może poruszę ten temat? Jeżeli kiedykolwiek pod naszą nieobecność, będziesz chciała zrobić imprezę, to proszę cię tylko o jedno. Zapytaj. - Triumph bardzo nie lubił żyć w niewiedzy, nie lubił być oszukiwany i zwodzony. Uniósł na nią wzrok. - To postawię warunki. Jeszcze tego pewnie nie wiesz, ale u mnie nie ma nic za darmo. Jestem raczej ugodowy, ale każde działanie ma swoje konsekwencje. Jeśli zaimprezujesz za mocno i ktoś cię na tym złapie, wsadzą cię na dołek, albo znajdą biały proszek szczęścia, to ja cię odbierał nie będę, o kaucji też zapomnij. - Konsekwencje czynów! Łamać prawo też trzeba było mądrze. Najważniejsze, aby nie dać się złapać. Niby mówił poważnie, ale na koniec uśmiechnął się.
- Chyba, że bawisz się trochę grzeczniej? - Widać było, że waha się nad kolejnymi słowami, ale w końcu zrobił to. - Z facetami, czy kobietami? - DLACZEGO jego ciekawość zawsze musiała być silniejsza od przyzwoitości? W jego oku mogła dostrzec jakiś dziwny błysk. Cholernie zastanawiała go jej orientacja - była jak on? Czy raczej nie?
Sama chciała, by pytał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nowe poszlaki w sprawie mordercy o pseudonimie Duch od wielu dni spędzały mu sen z powiek. Najgorsze było oczekiwanie na świeże fakty i postępy w mozolnie posuwającym się śledztwie, które powoli zaczynało przypominać istną farsę, a nie profesjonalną robotę wykwalifikowanego zespołu śledczego. Mitch naturalnie nikogo nie obwiniał o tego typu niedogodności bezpośrednio, bo mimo wszystko wiedział, ile czasu i energii pompują w pogoń za Duchem osoby przydzielone do sprawy, jednak niecierpliwość robiła swoje.
W pewnym momencie uznał, że może czas najwyższy odrobinę się rozluźnić, a przynajmniej spróbować. Doskonale wiedział, że Raine nie czuła się lepiej. Rozmawiali godzinami o całej tej sprawie i wszystkim, co działo się tuż pod ich nosami. Ona była nieco bardziej na bieżąco, więc dzwoniła z informacjami i przemyśleniami albo po prostu aby się wygadać.
Natłok pracy ograniczył ich spotkania, więc zaprosił kobietę na kolację do włoskiej restauracji, mając nadzieję, że porozmawiają na spokojnie i spędzą miło czas tylko we dwoje.
We dwoje. Kobieta i mężczyzna. Para. - choć żadne z nich nie nazwało tego po imieniu.
Tym razem poprosił Roberta, aby ten dobrał mu odpowiedni na tę okazję strój, wierząc skrycie, że jego brat tym razem stanie na wysokości zadania. Chciał wyglądać elegancko, lecz zarazem nazbyt niezobowiązująco.
Odebrał Raine punktualnie, już wcześniej wręczając kierowcy taksówki również adres restauracji, aby towarzyszka miała małą niespodziankę. Ostatni raz na prawdziwą kolację wybrali się w Walentynki, a zważając na ich zabłądzenie i dziwne zrządzenie losu, nie skończyło się to najlepiej.
Na miejscu, pod jej apartamentem, dał znać, iż oczekuje jej przybycia; uczynił to za pośrednictwem wysyłanej wiadomości głosowej.
W zwyczajnych okolicznościach na pewno odebrałby ją spod drzwi mieszkania, jednak te okoliczności zwyczajne nie były i ufał, że ona to doskonale rozumiała. W międzyczasie odsłuchiwał na słuchawkach nowe e-maile, żywiąc nadzieję, że pojawią się wśród nich jakieś ważne informacje.
Póki co, natrafiał tylko na jakieś cholerne reklamy, które z cierpliwością i stoickim spokojem usuwał.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciała odpocząć od tego całego zamieszania spowodowanego mordercą, który w dalszym ciągu pozostawał nieuchwytny. Randka była wspaniałym pomysłem, szczególnie taka w restauracji. Mogła zająć się na chwilę sobą, no i Mitchem. Nawet odwiedziła fryzjerkę i kosmetyczkę, czego bardzo dawno nie robiła. Poza tym będzie mogła w końcu dobrze zjeść i napić się porządnego wina. Wyciągnęła z szafy krótką, czarną, obcisłą sukienkę na specjalne okazje - czyli szczerze powiedziawszy nie zakładała jej od lat. Ze zdziwieniem zauważyła, że ledwo się w nią wcisnęła. Może powinna więcej się ruszać, albo przejść na jakąś cudowną dietę. Nie miała już w końcu dwudziestu lat.
Wsunęła na stopy czarne szpilki i przejrzała się w lustrze. Może i dorobiła się kilku dodatkowych kilogramów, ale według niej wcale nie było tego widać. Lubiła swoją figurę i była względnie usatysfakcjonowana swoim wyglądem.
Przed wyjściem nie zapomniała również o swoich ulubionych perfumach.
Wyszła na zewnątrz z płaszczem nasuniętym na ramiona, trzymając w dłoni niewielką torebkę, pasującą do stroju.
Otworzyła drzwi taksówki, w której siedział Brown i usiadła obok niego. Nachyliła się w stronę mężczyzny i musnęła wargami kącik jego ust. — Gdzie mnie dziś porywasz? — spytała, bo celem ich podróży się z nią nie podzielił.
Taksówkarz ruszył i niedługo później dojechali na miejsce. Rozejrzała się po wnętrzu restauracji, gdy szła pod rękę z blondynem w stronę jednego ze stolików, który wskazała im kelnerka. Usiedli, a uprzejma dziewczyna położyła przed nimi karty.
Brunetka najpierw zerknęła na listę win. — Na co masz ochotę? — spytała Mitcha. — Przeczytać ci danie dnia?
Przyzwyczaiła się do zadawania takich pytań i podchodziła do tego naturalnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I jemu potrzebny był odpoczynek. Sposobność wzięcia głębokiego oddechu i zebrania myśli. Sprawa Ducha warunkowała jedynie bezsenność oraz stres, który prowokował do spożywania większej ilości nikotyny.
Jego organizm łaknął spokoju, a umysł resetu.
Zbawczej chwili - takiej, podczas której ani razu nie padnie słowo Duch. Nie będzie dyskusji o rzeczowym motywie działania, bądź nowych dowodach.
Mieli być dla siebie; tu i teraz, bez całej tej zawodowej otoczki, pośród jakiej zwykle można było ich spotkać. Zawsze zajęci. Skupieni. Wykonywali swoje służbowe powinności i w dwustu procentach.
Dlatego musieli skorzystać z odskoczni, bo kto wie, co zdecyduje się przynieść jutro.
Mitch pierw zrobił odpowiedni research, albo raczej wypytał brata o te lepsze knajpki w mieście. Sam rzadko jadał poza domem - a jeśli, to korzystał już z tych sprawdzonych, w których jako tako był znany. Tam zawsze można było się łatwiej odnaleźć.
Funkcjonowanie bez wzroku niekiedy potrafiło być ograniczające, nawet w doborze gastronomicznych przybytków.
A chciał zrobić niespodziankę! Zabrać Raine na coś, co oficjalnie mogliby nazwać randką.
Bo tym właśnie było, czyż nie?
Żywił też nadzieję, że brat nie wskazał mu iscie nieodpowiedniej garderoby, bo na pewno nie zamierzał wizualnie kreować się na błazna.
A jeśli nastanie takowa sytuacja... To Raine chyba zrozumie.
Niełatwo mieszkało się pod dachem z kimś, kto lubował się w robieniu psikusów.
Z zamyślenia i czynności, którą wykonywał, czyli odsłuchiwaniu maili wyrwało go przybycie wspomnianej. Uśmiechnął się więc lekko, kiedy to otrzymał całusa na powitanie. Słuchawki wyciągnął z uszu i schował je razem z telefonem do kieszeni. Potem poinstruował kierowcę taksówki co do celu ich dalszej podróży.
- To moja słodka tajemnica - odparł, gdy został zapytany o miejsce, do jakiego zmierzali.
Nie chciał nic zdradzać, aby nie popsuć niespodzianki, bo w końcu i tak panna Evans mogła podziwiać budynek restauracji. I to nie byle jakiej, do której wnętrza wkrótce wkroczyli.
Brown nie skorzystał ze swojej białej laski, skoro miał wsparcie ze strony Raine. Jednakże ciemne okulary, jak zwykle ozdabiały jego nos. Wydawało mu się także, że tutejsza kelnerka wyłapała jego defekt, dlatego ze stronnością i należytą grzecznością zaprowadziła ich do ówczesnie zarezerwowanego stolika.
- Chętnie. Możesz mi przeczytać, co serwują jako danie dnia - oby nie ostrygi, bo za nimi nie przepadał - Chociaż szczerze powiedziawszy, to mam ochotę na krewetki - O tak, Mitch był ich miłośnikiem. Szczególnie w duecie z makaronem, limonką i mleczkiem kokosowym. Ową potrawę mógłby jeść praktycznie każdego dnia. I chyba nigdy, by mu się nie znudziło.
- Powiesz mi, co masz dzisiaj na sobie?- zapytał, z wolna układając swoje obie dłonie na stole. Dla kogoś z boku dane pytanie mogłoby zostać uznane za dość nieodpowiednie, szczególnie w miejscu publicznym, aczkolwiek, był to jeden z dwóch sposobów, który pozwalał mu zobaczyć Rain.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzisiejszego wieczoru temat pracy był tabu. Mieli o nim nie rozmawiać i najlepiej w ogóle o nim nie myśleć. Nie podchodziła do tej zasady sceptycznie, bo szczerze chciała przerwy w tym całym szaleństwie i chciała dotrzymać umowy, w której obydwoje mają w pełni cieszyć się swoim towarzystwem i spędzić ten wspólny czas z daleka od kłopotów, zmartwień i śmierci.
Restauracja zrobiła na niej duże wrażenie i nie miała zamiaru tego ukrywać. — Ale tu pięknie — szepnęła do Mitcha, kiedy wchodzili do środka. Mężczyzna trzymał ją pod rękę, chociaż poniekąd to ona prowadziła. W taki sposób wyglądało to jednak wyjątkowo elegancko, a zarazem swobodnie. Obsługa w restauracji była profesjonalna i bardzo uprzejma. Sympatyczna kelnerka zaprowadziła ich do zarezerwowanego stolika, podała karty i zaproponowała napoje. Raine wybrała wodę z plasterkiem cytryny. Prawdopodobnie zamówią później wino, ale dobiorą je do potraw, na które się zdecydują. Noc była młoda, mieli jeszcze dużo czasu. Tym razem Raine nie chciała się z niczym spieszyć, w przeciwieństwiem do tego jak wychodziło jej to przez ostatnie miesiące, zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym. Ciągle w biegu, ciągle na kawie, ciągle zajęta. Dzisiaj miała zamiar rozkoszować się tym spotkaniem i wszystkim, co miało się wydarzyć.
Uniosła kartę, by móc ją przeczytać, siedząc już wygodnie przy stole, naprzeciwko towarzysza. — Dobrze — odparła, przewracając kartki, w poszukiwaniu dania dnia. Zaraz jednak mężczyzna dodał, że zjadłby krewetki, więc przewertowała do owoców morza.
Mamy tutaj pappardelle z pikantnymi krewetkami w białym winie, krewetki zapiekane w pomidorach, sałatka warzywna z grillowanymi krewetkami królewskimi, pączki z krewetek, tagliatelle z pesto z suszonych pomidorów z chorizo i krewetkami i krewetki w sosie cytrynowym.
Przeczytała mu w zasadzie większość pozycji, a przynajmniej te ciekawsze. Szczególnie zainteresowały ją te krewetki w białym winie, chociaż nie była pewna czy nie zdecydować się na klasykę, na przykład lasagne.
Pytanie o jej ubiór wcale jej nie zdziwiło. Zdążyła się do takich i innych pytań przyzwyczaić. Nawet nie rozejrzała się, by sprawdzić, czy ktoś przypadkiem tego nie słyszał. Pewnie dla ludzi, którzy nie mają styczności z osobą, która nie widzi, takie pytania kojarzą się z jakimś fetyszem lub seksem przez telefon, jednak Raine się tym raczej nie przejmowała. Pewnie dlatego, że całkowicie rozumiała Mitcha i nigdy nie doszukiwała się dziwnych podtekstów.
Uśmiechnęła się tylko nieznacznie, zastanawiając się przez krótki moment jak ładnie opisać co takiego ma na sobie. Bieliznę zostawi na deser, czyli na moment, kiedy znajdą się sam na sam. Teraz zamierzała opisać mu resztę swojej kreacji. W końcu wystroiła się również dla niego, nawet jeśli nie mógł tego zobaczyć.
Mała czarna — odparła, po czym cicho się zaśmiała. Pewnie każdy wiedział o co chodziło, mimo wszystko postanowiła kontynuować. — Mam na sobie obcisłą, czarną sukienką, sięgającą do pół uda. Mam odkryte ramiona i średni dekolt. Sukienka jest prosta, ale elegancka. Oprócz tego czarne szpilki i czarny płaszcz z dużym kapturem. Włosy rozpuszczone i kręcone, wieczorowy makijaż powiększający nieco oczy, usta niepomalowane. Dodatki to srebrne, małe kolczyki i cienka srebrna bransoletka na prawym przegubie.
Wiedziała, że im więcej szczegółów, tym lepiej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był niezwykle rad temu, że miejsce przypadło Raine do gustu. Starał się - to oczywiste; nawet, jeśli zmuszony był do skorzystania z pomocy ofiarowanej przez młodszego brata. W pojedynkę nie ogarnąłby walorów nie tyle co estetycznych, ale i kulinarnych lokali gastronomicznych rozłożonych na terenie całego Seattle.
Brak wzroku niekiedy utrudniał całkiem prozaiczne funkcjonowanie, aczkolwiek Mitch nigdy nie miewał problemów z proszeniem kogoś o przysługę. Nie wszystko był w stanie w pojedynkę wykonać. Z biegiem lat nauczył się w miarę względnej egzystencji. Były bariery, nie do przeskoczenia, więc nie szalał, by udowodnić każdemu, iż był istotą wręcz niezniszczalną.
Trzymał się faktów i chłodnej oceny otaczającej go rzeczywistości. Próbował przetrwać. Jak każdy człowiek na tej ziemi. Z tym, że jego droga usłana była odczuwalnymi przy każdym ruchu wybojami. Ale nie poddawał się, nawet jeśli z początku zabrakło chęci. Chęci do czegokolwiek - choćby zaczerpnięcia głębokiego oddechu.
- Cieszę się, że Ci się podoba - przyznał, uśmiechając się przy tym lekko i niezwykle ciepło. Odruchowo przesunął palcami po MENU. Badając strukturę, wyczuwał pod opuszkami delikatne wyrwy; zapewne od wciśniętego tam tuszu. Tu musiały się znajdować poszczególne litery, które określały serwowane w owym przybytku potrawy. Na szczęście dzisiejszego wieczoru to Rain była jego oczami, toteż postanowił na niej całkowicie polegać. Zresztą jak zawsze, gdy znajdowali się w swoim towarzystwie. Zaufanie grało pierwsze skrzypce, tworząc podwaliny pod silny związek. Bo on właśnie kiełkował. Krok po kroku. Pomimo, że nie został jeszcze nazwany w tak oficjalnym kontekście. Oboje chyba zdawali sobie sprawę, że to nie tylko przyjaźń; bo o pracy nie mieli nawet myśleć - a zdecydowanie coś więcej.
Brown wstępnie zamówił wodę gazowaną, bo od alkoholowego posmaku nie wypadało zaczynać.
Poprawiwszy się nieco na krześle, w zamyśleniu wysłuchiwał brunetki. Tego, jak odczytywała kolejne dania. Co jakiś czas kiwnął głową, bo wybór był trudny, a większość po prostu kusiła. Ostatecznie udało mu się podjąć; miał nadzieję, że właściwą decyzję.
- Wezmę krewetki zapiekane w pomidorach - kelnerka przyjęła od nich już zamówienia, zachęcając również do spróbowania deseru, bo podobno panna cottę mieli tu wyśmienitą!
Kolejny uśmiech przyozdobił jego wargi, gdy panna Evans zdradzała mu kolejne części garderoby, na jaką się dzisiaj zdecydowała. Nie zapomniała o makijażu, ułożeniu włosów. Wyjawiła nawet najdrobniejsze szczegóły w postaci biżuterii. Dzięki temu dokładnemu opisowi, Mitch był w stanie w umyśle zwizualizować postać siedzącą tuż przed nim.
Jego ręka przedarła się przez stolik, by finalnie dosięgnąć dłoni, tej należącej do kobiety. Na całe szczęście nie strącił niczego na podłogę. Bo o to wcale nie było trudno.
- Wyglądasz pięknie - skomplementował, kciukiem gładząc damską skórę.
Obrazek

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pioneer Square”