WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://img.grouponcdn.com/deal/DNJuZ7Z ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 12 - Ułożenie sobie wszystkiego w głowie po ich ostatnim spotkaniu nie było łatwe. Wciąż próbowała zrozumieć sens jego słów, kiedy mówił, że pokazuje jej jedynie to, co sam uważa za słuszne. Jasnym było to, że coś ukrywa, jednak nie miała pojęcia co, choć zdawało jej się, że nie jest to aż tak okropne, jak sądził. Zapewne oceniał się zbyt rygorystycznie i była to jedynie mało znacząca kwestia, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Zdecydowanie łatwiej było jej myśleć o tym w ten właśnie sposób, niż wciąż rozważać ten temat i zastanawiać się nad tym kim właściwie była osoba, która ostatnimi czasy dość często gościła w jej myślach.
Dojechała pod jego dom o wcześniej umówionej godzinie. Nigdy nie była zbyt dobrym kierowcą. Chyba właśnie dlatego tak rzadko wsiadała za kierownice. Wolała nie ryzykować spowodowaniem kolizji, czy nawet wypadku, a poruszanie się transportem publicznym wcale nie było takie złe. Dzisiaj, jednak zrobiła wyjątek by nie sięgać tym razem po alkohol. Poprzednio dość bardzo się wygłupiła za sprawą procentów i zdecydowanie wolała tego nie powtarzać. - Mam nadzieję, że nie martwiłeś się zbyt często o swoje życie jadąc ze mną - rzuciła żartobliwie parkując przed budynkiem. Chodziło jej oczywiście o jej cudowne umiejętności kierowania pojazdem, które miał okazje przed momentem poznać jako jej pasażer. Parę razy wymusiła pierwszeństwo i nie dostosowała się do znaków, ale tragicznie nie było.
- Nie wiem, czy jesteś fanem minigolfa, ale uznałam to za ciekawe urozmaicenie - odparła odpinając pasy, a następnie wysiadła z samochodu i rzuciła okiem na budynek. Miała dość sztywnej atmosfery, która dawała o sobie znać na bankiecie, czy w restauracji. Wolała odwiedzić miejsce, gdzie wymuszony, grzecznościowy uśmiech nie jest wymagany. No i zawsze chciała zagrać w minigolfa, a nigdy nie potrafiła znaleźć na to czasu, więc czemu by nie teraz. Spojrzała w jego kierunku, kiedy do jej uszu dobiegł odgłos zatrzaskiwanych drzwi i przełknęła ślinę. - Czekaj.. chcę Ci coś powiedzieć.. - zaczęła próbując zebrać się w sobie i podzielić się z nim efektami swoich ostatnich przemyśleń.
Podeszła bliżej niego z dość niepewnym uśmiechem na ustach. - Więc.. jeśli chodzi o wydarzenia z tamtego wieczoru, to nie żałuje pewnych rzeczy - odparła zbierając się w sobie i delikatnie musnęła jego usta. Sama nie wierzyła, że udało jej się zebrać odwagę, aby mu się do tego przyznać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

##

- Cóż, parę razy stwierdziłem, że pewnie taki mój marny koniec, ale... ostatecznie nas nie zabiłaś. Pozwól jednak, że to ja potem będę prowadził - spojrzał na Maeve całkiem serio, bo jakoś nie widział tego, by później mieli szansę na przeżycie. Nikt nie miał takiego szczęścia. Nawet jeśli teraz odrobinę żartował, to chyba wolał bezpiecznie dowieźć ją do domu. A może... niekoniecznie jej? - Cóż, zazwyczaj jak w golfa to gram w takiego dla dużych chłopców - zaśmiał się - wiesz, spore pole, długie kijki, piłki, których nikt potem nie znajduje - mrugnął do niej - i masa nudnych spotkań w międzyczasie czy rozmów o polityce. Nie wiem jak będę czuł się podczas mini wersji, chyba nigdy nie miałem okazji tutaj być - w ogóle, jakby tak spojrzeć to Jasper raczej nie chodził do wesołego miasteczka, cyrku, nie bawił się jak młodzi ludzie, ani teraz, ani kiedyś, bo to nie było jego życie. Gdy ona całowała się na parkingu ze szkolnym chłopakiem, on pozbywał się krwi z ubrań. Mieli różne rozrywki, zdecydowanie. Może dlatego z taką niepewnością podchodził do tego, gdzie ich zabrała. Jednak pozwolił wybrać miejsce, mieli świętować spóźnione urodziny Thompson, więc nie marudził.
Wysiadł spokojnie, zamykając za sobą drzwi i rozejrzał się. Tak, zdecydowanie tutaj nie pasował, ale nic nie mówił, chciał zrobić jej przyjemność. Jednak zanim gdzieś ruszyli Maeve go zatrzymała. Spojrzał na dziewczynę spokojnie z lekko wymalowanym zdziwieniem na twarzy. - Mhhm... to dobrze - mruknął i uśmiechnął się, obejmując ją w pasie - ja natomiast żałuję, że jednak nic więcej się nie wydarzyło - musnął nosem jej nos - nie bywam zbyt cierpliwy, więc doceń, że jeszcze nie zerwałem z Ciebie ciuchów, zwłaszcza rano - ujął ją za dłoń i skierował się do środka z zadziornym uśmiechem, który przykleił mu się do twarzy. Gdy wykupili bilety i zostali poinstruowani co i jak, niepewnie spojrzał na kije. - Musisz mnie chyba nauczyć, to Twój pomysł - pokazał jej język. Bo co jak co, pewne w mini golfa była lepsza od niego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, że jej umiejętności kierowania autem pozostawiają wiele do życzenia. Właściwie, gdyby zorganizować zawody na najgorszego kierowcę na świecie, to zapewne zajęłaby miejsce na podium. To naprawdę cud, że jak dotąd nie miała na koncie żadnego poważniejszego wypadku, a jedynie parę stłuczek. - Niech będzie - odparła rozbawiona faktem, że udało jej się go odrobinę wystraszyć. Parę razy zerkając na niego miała wrażenie, że trochę zbladł, kiedy kolejny raz hamowała awaryjnie, aby nie zderzyć się z najeżdżającym autem.
- Świetnie, a więc masz już doświadczenie! - nie znała się na golfie, ani na minigolfie, jednak wydawało jej się, że to prawie to samo. Oczywiście główną różnicą był rozmiar, ale czy coś jeszcze? - Jestem pewna, że polubisz minigolfa. W końcu będziesz miał znacznie ciekawsze towarzystwo, niż przy wersji pełnowymiarowej - puściła mu oczko i uśmiechnęła się zadziornie. Zdecydowanie nie zamierzała przeprowadzać z nim nudnych konwersacji o polityce, czy biznesie. Znajdą się inne tematy do obgadania i zapewne znacznie ciekawsze.
Mae nie uważała, że nie pasował do miejsca do którego przejechali. No może odrobinę się wyróżniał w tłumie, jednak nie przypuszczała, że może czuć się z tego powodu niekomfortowo. Prawdopodobnie lepiej by było, gdyby uzgodniła miejsce spotkania wraz z nim, ale niestety sama podjęła decyzje i zrobiła mu mało udaną niespodziankę.
- Wydawało mi się, że wręcz przeciwnie i jesteś całkiem cierpliwy - odparła lekko speszona jego słowami, a właściwie bardziej wspomnieniami z jego domu oraz hotelowego korytarza. Nie żałowała tego, co się wydarzyło. Podobał jej się. Nawet bardzo, więc nic dziwnego, że doszło między nimi do bardziej intymnych chwil, kiedy oboje byli rozluźnieni za sprawą alkoholu.
Nie skupiała się za bardzo podczas tłumaczeń odnośnie zasad gry. Wpatrzona była w Davenporta. Wciąż analizując w głowie, to co powiedział. - Mhm - mruknęła dość niepewnie i wzięła do ręki kij. - Myślałam, że skoro radzisz sobie z wersją pełnowymiarową to z tą również pójdzie Ci całkiem dobrze - dodała biorąc głęboki oddech i starając się, aby wymierzyć w piłkę. Nic trudnego. Musiała przecież tylko trafić do dołka. Zamachnęła się i.. uderzyła, choć chyba zbyt mocno, bo piłka kilkukrotnie odbiła się od ścianek i w efekcie jej ostatecznie miejsce położenia nie zmieniło się zbyt bardzo w stosunku do poprzedniego - Daję Ci fory - odparła pewnie z szerokim uśmiechem na ustach. Może trochę przejęła się kiepskim wynikiem, bo nie lubiła przegrywać, jednak miała nadzieję na poprawę w następnej turze - No i gram w to pierwszy raz. Liczyłam na szczęście nowicjusza - dodała chcąc usprawiedliwić swoją porażkę i odsunęła się, aby zrobić mu miejsce. - A więc skoro zainteresowałeś się horoskopami to co przepowiedział Ci Twój na ten miesiąc? - zapytała opierając się o ściankę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przede wszystkim to mogła najpierw powiedzieć, że sama nie ma kompletnie żadnego pojęcia o tym, co tu miało się wydarzyć. A jakby nie patrzeć, nawet minigolf może być dość niebezpieczny - ludzie mają różną siłę, a Jasper tym bardziej, bo musiał ją dostosować do jakichś małych miejsc i stanowisk z kolejnymi levelami trudności. Ale to nic, gorzej mogła wypaść Mae, która przyjechała tutaj dla zabawy i czegoś nowego, a nic kompletne nie wiedziała o golfie w różnych postaciach. Pokręcił więc głową z niedowierzaniem, bo to się jeszcze skończy szpitalem i piłkami w jej oczach. - Na towarzystwo nie mam co narzekać, to prawda. Ale w następne urodziny daj mi proszę wybrać miejsce. Może laserowy paintball? Nie jest wcale taki groźny, zwłaszcza z bandą ważniaków, którzy myślą, że w ten sposób zabiją swoich wrogów w głowie. Uwierz, dzieciaki lepsze mają wyniki - zaśmiał się, proponując jej inną rozrywkę na następne urodziny. Choć... może nie powinien? Ale wyrwało się tak? Nikt nigdy nie wie czy będą następne, czy ktoś na nich będzie, czy oni będą się spotykać. - Ale równie dobrze mogę Cię tam zabrać za tydzień - szybko się wybronił, po czym położył usta na jej czole. - To, że nie daje po sobie pewnych rzeczy poznać, że znaczyło, że nic się nie działo, tak? Na przykład ten kelner - widziałaś go potem? Bo ja już nie - oj upsikk, Jaspi chyba się wściekł, że flirtował za mocno z jego panną. Ale Mae wcale nie musiała o tym wiedzieć.
- Myślałem, że umiesz, skoro nas tu zaprowadziłaś - uśmiechnął się do niej i wykonał ruch. Prosty, czysty, aż do dziurki w jakimś młynie czy co to za chata była. - Na spokojnie, pokaż - stanął za nią, delikatnie poprawiając jej posturę i chwyt kija. - Trochę bokiem, ale z przymrużeniem oka obserwujesz gdzie wpada. Musisz pamiętać o ściankach, jeśli nie masz czystego strzału one Ci pomogą. To trochę fizyka, jakby nie patrzeć, ale Ty powinnaś robić to na czuja, młoda damo - pocałował ją w policzek i pozwolił wykonać kolejny strzał. Wdech, dobra pozycja, delikatnie pchnięcie kijem i pozwolenie na całą magię piłce, która tym razem zdecydowanie wleciała. - Jak tak dalej pójdzie, to może coś wygrasz. Zakład? - Zapytał z zadziornym uśmiechem. Zastanowił się mocniej jednak nad tym horoskopem, bo całkowicie się rozproszył bliskością kobiety, więc zwoje mu wracały na miejsce w słabszym tempie. - Ajj... horoskop. No wiesz, wolę tygodniówki Na obecny sugeruje mi trzymanie się pięknej brunetki, bo może mi się wydarzyć jakiś wypadek i tylko ona pomoże, ale z drugiej strony - karty brzmiały, że to ona mi go spowoduje - trochę się z nią droczył, biorąc pod uwagę jej jazdę samochodem oraz piłki do minigolfa. Zabójcza broń VII. Nie wiem czy taki numer wyszedł, jeśli tak to pewnie jakiś alternative cut version. - Ale poza tym, mówi mi, że będę dość szczęśliwy, bo domknę otwarte sprawy - spojrzał spokojnie na Mae z ciepłym uśmiechem, ale gdzieś czaił się ten sam błysk, który dostrzegła w korytarzu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Laserowy paintball nie brzmiał tak źle. Można by rzec nawet, że była to znacznie bardziej ekscytująca rozrywka, niż minigolf. Wcześniej nawet o tym nie pomyślała, ale mówi się trudno. W obecnym miejscu ich spotkania nie było aż tak źle. Piłeczki golfowe również, jak na razie nie latały po sali, więc było w miarę bezpiecznie.
- Całkiem niezły pomysł - stwierdziła z lekkim uśmiechem na ustach. Nie wzięła za bardzo do siebie słów o następnych urodzinach. W końcu była to jedynie luźno rzucona sugestia, nic zobowiązującego. Ostatnimi czasy starała się również nie poświęcać zbyt wiele czasu na rozważanie o tym co będzie. Tego nie wiedział nikt. Ciągłe zamartwianie się tą kwestią nie miało sensu.
Na wzmiankę o kelnerze zmarszczyła brwi. Miał rację, nie widziała później młodego chłopaka z którym rozmawiała na samym początku imprezy, jednak do tego momentu nie zastanawiała się nad jego zniknięciem. Uznała, że wtopił się w tłum. - Co chcesz mi przez to powiedzieć? - zapytała lustrując go wzrokiem. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Czy Jasper miał coś wspólnego ze zniknięciem jej rozmówcy z sali i czy narobił mu jakichś problemów? Nie miała pojęcia, jednak dręczyły ją lekkie oznaki poczucia winy. W końcu z premedytacją prowokowała Davenporta podczas bankietu i specjalnie przysuwała się bliżej chłopaka.
Jej nastrój uległ pogorszeniu. Nie cieszyła się tym, że ją obejmował, a bardziej zamartwiała sytuacją z kelnerem. Nie podobało jej się, to co powiedział i nie wiedziała w jaki sposób ma to odbierać. Skupiła się na jego wskazówkach. Na celnym uderzeniu piłki, aby ta trafiła wprost do dołka. Nabrała powietrza do ust i wymierzyła. Tym razem ze znacznie lepszym skutkiem, niż poprzednio. Pierwszy sukces dzisiejszego wieczoru. - Możemy się założyć. - pokiwała głową i wróciła wzrokiem do jego twarzy. - Chociaż najpierw wolałabym wiedzieć o co - stwierdziła obracając kij w dłoniach. Nie wypadało w ciemno wchodzić w zakład, więc wolała się dopytać.
Fanką astrologii i wszelkiego rodzaju przepowiedni nigdy nie była. Nie wierzyła, że jej los zapisany jest w gwiazdach. Wątpiła również w to, że Davenport czytał jakikolwiek horoskop, jednak z chęcią pociągnęła ten temat - Stąd ta niechęć do mnie w roli kierowcy? - uniosła brwi ze śmiechem. Właściwie niewiele brakowało, aby wróżba się sprawdziła podczas ich podróży do pubu. Można by nawet powiedzieć, że kilkukrotnie dzieliła ich cienka granica od zapowiadanego wypadku - Obydwie wróżby się nie wykluczają, jednak mogę Cię pocieszyć tym, że znam zasady pierwszej pomocy, więc nie będzie najgorzej - poklepała go lekko po ramieniu i ruszyła w kierunku kolejnego stanowiska do gry. - Jakie sprawy masz na myśli? - zapytała ustawiając się do wykonania kolejnego ruchu.
Spoiler
1. Trafiła
2. Nie trafiła

[dice]d2 = 420680809 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zauważył nagłą zmianę w jej zachowaniu i zmrużył lekko oczy. Aż tak jej zależało na tym kelnerze? - Nic, przecież nie myślisz chyba, że go zabiłem? - Prychnął zniesmaczony i wywrócił oczami, bo jeśli to był case, to faktycznie. Nie mieli o czym gadać tutaj. Może nie miała go za mordercę, ale teraz patrzyła na niego, jakby co najmniej pozbył się chłopaka na dobre - co w jego słowniku brzmi jak kulka w skroń. - Po prostu sobie pogadaliśmy. Nie chciałem, by tego wieczoru zbliżał się już więcej do Ciebie. Był na tyle mądry, że nawet nie skończył ze złamanym nosem, choć z początku się stawiał. Widocznie, bardzo mu na randce z Tobą zależało. Jaka szkoda - mruknął ironicznie, wywracając oczami ponownie i na moment odwrócił spojrzenie. Bywał o nią zazdrosny, chciał, by wiedziała, że nie lubi, gdy jakiś palant się obok niej kręci, ale nigdy nie przegiąłby i nie przekroczył granicy z cywilem. Zwłaszcza, że wiele osób było na tym bankiecie i mogło połączyć kropki, szczególnie po tym, jak prezentowała mu te wszystkie flirty i uśmieszki w stronę młodego chłopaka. - Ale jak Ci zależy, możesz tam wrócić na następny bankiet. Na pewno da Ci swój numer - zaproponował, urażony, że o niego to się tak martwiła. Czy więc Jasper miał jakieś szanse w ogóle? Poza kilkoma pocałunkami.
Przez moment zastanawiał się czy jest w ogóle szansa, że wrócą do tego humoru sprzed tej całej głupiej rozmowy o jakimś kelnerze. Nie reagowała na niego, choć wydawałoby się, że tak jak na tych wszystkich filmach powinno między nimi iskrzeć podczas instrukcji mini golfa. Gdy jednak na niego spojrzała i zapytała o zakład, zmarszczył czoło w zastanowieniu. - Ten kto przegra, spełnia zachciankę wygranego - zaproponował, bo w sumie byłoby to całkiem fair. Nie musieli się targować i licytować o wygrane, każdy miał równe szansę na to, co chciał zyskać. - Niechęć? Sam tego bym tak nie nazwał, ale przyznasz, parę razy chciałaś nas zabić - uniósł brew, spoglądając na Maeve - Przynajmniej tyle, że jesteś rezydentką. Mogę choć trochę zaufać, że mnie nie zostawisz na pastwę losu - to byłoby dość ironiczne. Jego ukochana zginęła w wypadku, a on zamiast dostać kulkę od wrogiej mafii skończy jak ona. I to dzięki rezydentce kardiologii. Zajął stanowisko zaraz po niej, ale niestety chybił, więc tylko westchnął, drapiąc się po karku. - Jeszcze chwilę temu powiedziałbym, że chodzi o sprawy związane z Tobą i łóżkiem, ale teraz sam nie wiem - a wszystko przez tego głupiego kelnera - na trzeźwo trzymasz mnie mocno na dystans. To celowe, panno Thompson? - Zapytał spokojnie, ale gdy wypowiedział jej nazwisko fala winy przeszła przez jego ciało. Znów. Nie była kobietą, której mógł sobą pieprzyć życie.
Spoiler
:
: d2
22


1 - trafia
2 - chybia

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To było dla niej zbyt dużo. Rozumiała, że mógł jej to wygarnąć, ale mieszanie w to osób trzecich? To była tylko i wyłącznie ich sprawa i to ona zawiniła, a nie chłopak z którym rozmawiała i który w niczym nie zawinił. Była zirytowana zachowaniem Davenporta. Zwłaszcza, że nie miał w ogóle prawa mieć o to jakichkolwiek pretensji skoro ich relacja była dość luźna i nie byli w żaden sposób wobec siebie zobowiązani.
- Myślałam, że narobiłeś mu problemów w pracy - burknęła zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego odebrał jej oskarżenia w taki właśnie sposób. Nie chciała, aby ktokolwiek przez nią miał kłopoty, a również informacja o rozmowie, którą odbył z kelnerem nie przypadła jej do gustu - Nie przesadzasz czasem? Tylko i wyłącznie z nim rozmawiałam, a ty nie miałeś cholernego prawa, aby się w to wtrącać i mu grozić - warknęła odrobinę zbyt ostro. Wcześniej jego reakcja i fakt, że był o nią zazdrosny całkiem jej się podobała. Znaczyło to w końcu, że nie była mu obojętna, ale teraz odbierała to w zupełnie inny sposób. Nie chciała, aby ją kontrolował. Wyznaczał z kim ma prawo rozmawiać, a z kim nie. Z tego właśnie powodu oddaliła się od rodziców i nie zamierzała kolejny raz wchodzić w to samo bagno. Wolała jasno podkreślić granice, której nie powinien przekraczać - Jeśli miałeś z tym problem, to powinieneś wyjaśnić to ze mną, a nie z nim - dodała tak dla jasności mierząc go nie znoszącym sprzeciwu spojrzeniem. Nie zamierzała wdawać się w dyskusje o tym, czy zależało jej na ponownym kontakcie z kelnerem. Nie o to w tym wszystkim chodziło.
- Niech będzie - kiwnęła głową na znak zgody, co do zakładu. Mogła obawiać się tego, co kryło się pod hasłem zachcianki, jednak w tej kwestii mu ufała i wątpiła w to, że wpadłby na pomysł, który wyjątkowo bardzo by jej się nie spodobał - Wciąż Twój ruch. - mruknęła odrobinę żałując, że przyjemna atmosfera gdzieś wyparowała, jednak nie potrafiła przejść wobec jego zachowania obojętnie. - Nie było to celowe - stwierdziła wzruszając ramionami. Zdecydowanie jej poczynania na drodze nie były spowodowane tym, że pragnęła zginąć w wypadku samochodowym. - Wciąż się zastanawiam jakim cudem zdałam egzamin na prawo jazdy, ale chyba miałam wyjątkowe szczęście - uśmiechnęła się lekko starając nieco się wyluzować - Cóż, grab sobie dalej to przemyślę kwestię zostawiania Cię na postawę losu - posłała mu złośliwie spojrzenie, choć może powinna sobie już odpuścić tą wypowiedź. Złośliwości do niczego nie prowadziły.
- Ze mną i łóżkiem? - uniosła brwi udając zdziwienie. Nawet podobały jej się te niedokończone sprawy, choć wolała zgrywać, że nie ma pojęcia o co mu chodzi. Kiepska taktyka. - Wcale nie trzymam Cię na dystans - odparła, choć przez myśl przeszło jej, że może mieć racje. W czasie bankietu nie miała żadnych oporów, aby specjalnie dążyć do zbliżenia z nim. Aktualnie było inaczej, choć może spowodowane było to niedawnym tematem rozmowy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzał na nią chłodno i zmrużył oczy. Możliwe, że miała rację, możliwe, że powinien inaczej się zachować, ale czy nie robiła tego wszystkiego, by wywołać u niego reakcje? Musiała w jakimś stopniu wiedzieć z kim ma do czynienia. Musiała zdawać sobie sprawę z tego, że nie skończy się to dobrze, choćby miała takie najszczersze intencje. Jasper był chłodny i kalkulował każdą sytuację, jednak, gdy uczucia wchodziły w grę - nie umiał się powstrzymać i często nie podejmował racjonalnych decyzji. Tylko widzisz, problem polegał na tym, że on nie żył tą częścią swojego "ja" na co dzień. Nie wiedział, jak to kontrolować, czy potrafił w ogóle to kontrolować. Najpierw robił, potem myślał, bo Maeve nie była kolejnym biznesem, nie była górą forsy, którą mógłby stracić i nie była grą w szachy. Nie zamierzał ustawiać tego, jak pionki, nie zamierzał zastanawiać się co by było, po prostu robił to, na co miał ochotę, nie bacząc na konsekwencje. Niestety nie mogła spojrzeć na to jego oczami, nie siedziała mu w głowie, a on nie umiał wyrazić niczego w słowach. Ha, pewnie nawet w czynach. Nie był gotowy na to, a może wyzbył się tego, gdy Elia umarła.
- Chyba sobie wyjaśniliśmy. Jemu też. Stało się, Maeve, nie rób z tego niewiadomo jakiego halo - mruknął jedynie. Jemu też nastrój poszedł i odechciało się wszystkiego, dlatego oparł jedynie kijek o ramię w następnych kolejkach i przyglądał się jej. Trochę chłodno. Wykonał ruch, zrobił co chciała, ale to by było na tyle, z gry, z zakładów, innych pierdół. Miał ochotę wyjść, ale wiedział, że to było jej "urodzinowe" wyjście, które sam zaproponował. Tymczasem chodzili po cienki, pękającym lodzie. - Trzymasz. Zwłaszcza po tym, jak praktycznie się na mnie wydarłaś - uniósł brew do góry i dalej trzymał się tego poważniejszego tonu. Umiał flirtować, umiał się uśmiechać i może w normalnej sytuacji by to robił, ale odeszła mu cała ochota. Nawet postanowił zająć ławkę, pokazując, by do niego dołączyła - jeśli tylko chciała. - Nie jestem najłatwiejszym człowiekiem, Mae, nie w takich kontaktach. Ostatni raz na randce byłem rok temu, ostatni raz czułem coś poważnego do kobiety - rok temu. Nie zachowuję się logicznie przy Tobie, bo mi zależy, ale jednocześnie nie umiem być inny. I nie mów, że mogę spróbować to zmienić czy inne takie, to mało prawdopodobne. Ale kurwa, dla żadnej kobiety nie poszedłem na mini-golf, czy to czegoś nie oznacza? - W jego słowniku to praktycznie bardzo dużo. Lubił ją, za bardzo, wiedział o tym i wiedział w jak chujowej pozycji są. - Choć może powinienem sprawić, byś mnie nienawidziła, może dla Ciebie byłoby to lepszym rozwiązaniem. Jednak z bardzo samolubnych przyczyn nie chcę Cię od siebie odsuwać, nie chcę kończyć tego, co próbujemy tutaj stworzyć. Nie wiem... co to, sądzę, że sama nie umiesz tego nazwać, bo jednak nie znamy się tak dobrze, ale nie chciałbym tracić naszej relacji lub tego, co możemy mieć. Nawet w momencie, w którym postanowisz, że nie jestem Ciebie wart. A uwierz mi, kiedyś tak uznasz - i wcale się tu nie śmiał. Wiele razy chciał jej powiedzieć co jest grane, wiele razy próbował się zmusić do wyznania kim był, ale tym naraziłby nie tylko siebie, jej ojca, ale przede wszystkim dziewczynę. Nie był w tym momencie w stanie podjąć takiego ryzyka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacisnęła mocniej zęby. Dla niej to nie było nic ważnego. Przesadził i jeszcze to bagatelizował, jakby sprawa dotyczyła jakiegoś głupstwa. Przecież nie robiła afery z niczego. To nie było zachowanie na które mogła zwyczajnie machnąć ręką. Zignorować, jak gdyby nic się nie stało. Bo przecież stało się. Sprowokowała go. Owszem, jednak cały czas pewna była, że jego reakcja będzie dotyczyć tylko i wyłącznie jej osoby, a nie kelnera. Może popełniła błąd. Powinna pomyśleć. Przewidzieć to. Zawsze był, jednak spokojny i opanowany. Zupełnie nie spodziewała się, że emocje mogą wziąć nad nim górę. Nie w taki sposób.
Nie odezwała się. Nie skomentowała jego słów. Zbyt bardzo bała się, że powie za dużo. Znów na niego nawrzeszczy. Naprawdę nie chciała, aby to spotkanie przebiegało w taki sposób. Przyjemna atmosfera z początku spotkania raptownie się ulotniła, a ona miała wrażenie, że już nie da się tego naprawić. Spojrzała tylko w jego kierunku, kiedy wykonywał swój ruch. Widać było, że nie ma zbyt dużej ochoty, aby wciąż grać w tą grę. - Miałam powód - mruknęła nie zamierzając przyznawać się do błędu. Jej reakcja była przesadzona, ale to nie ona powinna przepraszać. Sięgnęła po kij i już miała uderzać nim o piłkę, gdy zobaczyła, że postanowił zająć miejsce na ławce. Nie miała ani trochę ochoty na poważne rozmowy, jednak podeszła. Usiadła niedaleko niego i oparła się o ścianę, aby następnie wziąć głębszy wdech powietrza i lekko odchylić głowę do tyłu. Musiała się uspokoić. Nie pozwolić na to, aby ponownie emocje przejęły nad nią kontrolę - Nie rozumiem. Zupełnie nic nie rozumiem. Wciąż wmawiasz mi, że jesteś potworem, że Cię znienawidzę i że wcale Cię nie znam. To ostatnie jest prawdą, jednak ty wcale nie dajesz się poznać. Nie od tej strony, którą usilnie ukrywasz, choć wciąż o niej powtarzasz. Z góry ustaliłeś sobie jaka będzie moja reakcja, choć nie możesz być tego taki pewien. Dlaczego? - spojrzała na niego. Nic w jej głowie nie chciało się ułożyć w logiczną całość. Chciała wiedzieć czym jest to coś, co przed nią skrywał. Upewnić się, że nie jest to nic strasznego. Przesadzona przez niego bzdura. Nic więcej. - Dlaczego mi o tym nie powiesz już teraz, żebyśmy mieli jasność? - uniosła brwi. Zdawało jej się, że jest to najlepsze rozwiązanie. Rozwiązanie, które sprawi, że zniknie bariera, którą wokół siebie zbudował. Może była zbyt naiwna. Liczyła na szczęśliwe zakończenie. Na to, że wszystko będzie dobrze i potwór, którego sam stworzył zniknie. Nie miała pojęcia, że wszystko jest jeszcze bardziej skompilowane, niż mogłaby przypuszczać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Właściwie się nie odzywał. Nie miał co jej powiedzieć. Na każde jej pytanie miał po prostu przeczącą odpowiedź, a to nie było miejsce w którym chciałby poruszać tego typu kwestie. Poza tym, jedynym bezpiecznym obecnie wydawał się country club. Poza tym, jeśli musiał odkrywać te karty to i fakt, że znał jej ojca też musiał paść. Wiedział, że prędzej czy później będą z tego problemy - ale na ten moment... nie chciał. Tylko czy miał wybór? Szczerze wątpił. Bo z jednej strony mógł z niej zrezygnować i wyrzucić te wszystkie starania w błoto. Marnował tylko czas obecnie, a tego strasznie nie lubił. Ale z drugiej - nie chciał jej tracić w taki sposób, gdy nie miał jej jeszcze, gdy jedynie musnął tego momentu we dwoje. Tamten bankiet poszedł źle na wiele sposobów, a teraz ciągnął się, bo złamał komuś nos. Wielkie mi halo. I zamiast odpuścić, drążyła dziurę i drążyła, jakby nie mogła po prostu zobaczyć, że to nie zmierza do niczego dobrego.
- Odwiozę Cię - mruknął i wyciągnął dłoń po jej kluczyki, a gdy je mu podała - cóż, bywał bardzo przekonywujący jeśli tylko tego chciał, a teraz nie zniósłby sprzeciwu, zwłaszcza po tym jak ich o mało co nie zabiła po drodze na mini golf. Wyszli z budynku, zadzwonił do kogoś i podał mu adres. - Tak, przyjedź po mnie, jestem dziś bez samochodu. Odwiozę ją tylko - mruknął poprawiając siedzenie i lusterko, by było mu wygodnie i przekręcił kluczyk w stacyjce. - Jasne, do zobaczenia - i rozłączył się, chowając telefon. Zapiął pas, spoglądając na Maeve, która pewnie chciała go teraz zabić, bo znów pozostawiał ją bez odpowiedzi. - Posłuchaj, to nie jest najlepsze miejsce na rozmowy kim jestem i czym się zajmuje. Ale jesteś mądra, aż dziwne, że do tej pory na to nie wpadłaś - ruszył w stronę jej domu, bo tak jak powiedział, zamierzał ją podrzucić tam bezpiecznie. Poza tym, jeśli ktoś widział ich razem wolał się upewnić, że dotrze tam spokojnie i cała. - Gdy będziesz miała wolne to powiedz, ktoś po Ciebie przyjedzie i przywiezie Cię do Country Clubu. Tylko tam mogę wszystko Ci powiedzieć, nie narażając nikogo. Ale dobrze by było, gdybyś przed naszą rozmową porozmawiała z ojcem. Nie chcę być tym, który zrzuci na Ciebie bombę informacji, zwłaszcza o Twojej rodzinie - spojrzał na dziewczynę całkowicie spokojnie. Chciała prawdy? Dostanie ją. I on też przestanie udawać, bo to faktycznie nie miało sensu. Oni nie mieli. Nie pasowała do jego świata, a on nie mógł jej mieszać w głowie. Zabicie tego w zarodku było najlepszą metodą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była zdezorientowana. Zamiast odpowiedzi otrzymała jasny komunikat kończący spotkanie. Nie sprzeciwiła się nawet, kiedy wyciągnął rękę po jej kluczyki. Nie bardzo wiedziała, co się właśnie dzieje. Powiedziała coś nie tak? Owszem, pokłócili się, jednak liczyła na to, że przynajmniej wypowie coś innego, niż odwiozę Cię. Co to w ogóle miało znaczyć? Że ich krótka znajomość właśnie dobiegła końca, bo zapragnęła w końcu poznać prawdę i dowiedzieć się czegoś również o jego gorszym obliczu? Wszystko było takie niejasne, zagmatwane, a jego milczenie w niczym nie pomagało. W jej głowie panowała istna burza. Miała ochotę wręcz tupać nogami i krzyczeć, aby wreszcie zwrócił na nią uwagę i skończył zachowywać się w ten sposób. Przestał być taki chłodny, zdystansowany, milczący. Nie zrobiła tego. Podniosła się jedynie z miejsca i ruszyła za nim. Pokornie zniosła również to, że zamiast cokolwiek jej wytłumaczyć postanowił wykonać telefon. Jakby nie mógł tego zrobić później. Musiał akurat teraz, kiedy wręcz czerwieniała ze złości i irytacji. Miała nawet wrażenie, że robił to specjalnie, aby jeszcze bardziej wyprowadzić ją z równowagi, choć nie do końca rozumiała jaki miałby ku temu powód.
Nie mogła oprzeć się pokusie, aby dobitnie i dojrzale zaprezentować mu swoje niezadowolenie. Postanowiła wyrazić je poprzez huk powstały przy mało delikatnym zamykaniu drzwi. Zapewne, gdyby siedzieli w jego samochodzie byłoby to dla niego bardziej dotkliwe, ale korzystała z tego, co znajdowało się pod ręką. - Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie możesz powiedzieć mi tego tu i teraz - burknęła zaciskając mocniej usta. Dawno już nie była tak zła, choć również i zawiedzona. Liczyła, że ten wieczór okaże się naprawdę udany i nawet przez myśl by jej nie przeszło, że mogą rozstać się dziś w ten sposób. - Ale niech będzie - oby tylko nie było to kolejne wymigiwanie się od odpowiedzi, bo tego by nie zniosła. Już teraz nie podobało jej się odciąganie tego w czasie. Wolała mieć już wszystkie rewelacje na jego temat za sobą. Przetrawić je i wrócić do tego co było, ale tym razem bez tajemnic. Nawinie liczyła, że skrywane przez niego sekrety okażą się zwykłą błahostką, a nawet jeśli nie, to wciąż nie będzie to nic takiego, co dałoby powód do nienawidzenia go. Bo nie chciała go nienawidzić. W stosunkowo krótkim czasie przyzwyczaiła się do jego obecności w życiu i wolała, aby z niego nagle nie znikał. Zależało jej na tym, żeby był obok. Tak po prostu. - Nie wydaje mi się, że moje rodzina ma z tym jakikolwiek związek - bo niby jaki? To dotyczyło go, a nie jej ojca z którym ostatnimi czasy prawie nie rozmawiała. Zupełnie nie rozumiała, co mogą znaczyć jego słowa. Nie zamierzała, jednak ich lekceważyć. W końcu nie powiedział tego bez powodu. - Po prostu odwieź mnie do domu - rzuciła jeszcze z irytacją i odwróciła wzrok w kierunku bocznej szyby. Miała dość. Wszystkiego. Chciała jedynie znaleźć się w domu, schować się pod kołdrą i nie myśleć o dzisiejszym dniu. Nie myśleć o nim, ani o tej kłótni. To wszystko było wyczerpujące.
Kiedy znaleźli się obok jej domu wysiadła z samochodu i następnie odebrała od niego kluczyki od auta. Nie czekała nawet na pożegnanie, bo po co? Bez słowa ruszyła w kierunku drzwi wejściowych i będąc już przy nich ukradkiem zerknęła w jego kierunku, aby zobaczyć jak wsiada do samochodu i odjeżdża.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">017.
<div class="ds-tem4">Teddy & Weston</div></div>
</div></div></div></table>

Czternasty dzień lutego wywoływał wielkie poruszenie – sklepowe witryny przepełnione były komercyjnymi symbolami tego święta, ludzie masowo wykupowali z kwiaciarni czerwone róże, a rozgłośnie radiowe od samego rana serwowały słuchaczom utwory z motywem miłości w tle. Walentynki miały swój urok, przypominały o tym, jak niewiele znaczyłoby życie bez miłości. Teddy nie była wyjątkiem i również chciała stać się częścią tego międzynarodowego romantyzmu.<br>
Z uwagi na zbliżający się egzamin kończący roczny staż, minioną noc poświęciła na naukę. Pomimo wypicia hektolitrów kawy, o poranku nie czuła się najlepiej. Dlatego, gdy tylko przekroczyła próg szpitala (walentynki czy też nie, nie mogła zlekceważyć dziesięciogodzinnego dyżuru, który przypadł jej w udziale tego dnia), udała się do magazynu leków, by dodać sobie trochę energii. Wmawiała sobie, że większość stażystów oraz rezydentów robiła dokładnie to samo – sięgali po lekkie środki pobudzające, by nie stracić wigoru. Poza tym była w sytuacji awaryjnej, czyż nie? Uczyła się, pracowała, a na wieczór zaplanowała (nie)romantyczne spotkanie z Westonem. Potrzebowała wsparcia w postaci medycyny, a ona przecież nie zabija! Ukradkiem wsunęła do kieszeni cały listek tabletek, by ubezpieczyć się na wypadek podobnego kryzysu wywołanego brakiem snu. Zachowywała przezorność. Nic więcej. <br>
Dyżur minął Teddy zaskakująco szybko. Skupiła się na obowiązkach, próbując każdą wolną chwilę poświęcać na podglądanie chirurgów przy pracy – w taki sposób najwięcej mogła się nauczyć. Wiedza teoretyczna stanowiła istotną podstawę, ale dopiero praktyka pozwalała wejść na salę operacyjną ze spokojem i pewnością siebie. Znalazła również kilka minut na zarezerwowanie miejsca, do którego zdecydowała się zabrać Wesa – całe szczęście, że zwyczajowo ludzi wybierali znacznie bardziej romantyczne opcje na spędzenie walentynek, więc nie było trudno o wolne miejsce. Po wszystkim pojechała do domu, by wziąć szybki prysznic, odświeżyć makijaż i ubrać coś odpowiedniejszego niżeli szpitalna odzież. <br>
Chwilę po dwudziestej zjawiła się pod domem Bowsleya. Zapukała do drzwi, a kiedy ciemnowłosy jej otworzył, uraczyła go tajemniczym spojrzeniem. — Sza! — uciszyła go, gdy tylko zauważyła, że otworzył usta. Zamiast przywitać się z nim w odpowiedni sposób, szybko nakreśliła plan – chłopak musiał wziąć ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy – po czym zasłoniła mu oczy ciemną przepaską. Dopilnowała, by zamknął drzwi na klucz, po czym pomogła mu wejść do samochodu. — W zasadzie to trochę ci współczuje, wiesz? Jedziesz ze mną po raz pierwszy, w dodatku niczego nie widzisz. Z drugiej strony może to lepiej! Przynajmniej nie będziesz się bał, kiedy będę udawała pirata drogowego — zażartowała. <br>
Na miejsce dojechali w ciągu kilkunastu minut – Teddy bardzo uważała, bo na tytuł mistrza kierownicy nie zasługiwała, a minusowe temperatury i opady sprawiły, że dogi były lekko oblodzone. Wysiadła z samochodu i otworzyła drzwi przed Westonem, pomagając mu wysiąść bez narażania go na powrót do szpitala, o którym ostatnio rozmawiali. Stanęła za nim i zaczęła rozplątywać przepaskę. — Nie licz na nic wyszukanego. Romantyczne gesty są nie w moim stylu, ale założę się, że będzie to ciekawsze niż kolejna nudna kolacja lub film w kinie — powiedziała i odsłoniła mu oczy. Wybierając miejsce, kierowała się przede wszystkim rozrywką. Mężczyźni chyba lubili takie rzeczy? Minigolf i piwo wydawało się dobrym połączeniem, choć mało romantycznym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 014.
Zeszłoroczne Święto Miłości, mężczyzna spędził w szpitalnym łóżku, więc nie był w stanie uszczęśliwić swojej byłej partnerki i zabrać jej na romantyczną randkę do restauracji czy nawet kina. Niestety nie miał zbyt wiele do gadania przez śpiączkę, która sparaliżowała jego życie na niemalże rok. Nie musiał jednak rehabilitować się i skakać wokół Hazel, próbując nadrobić stracone, ubiegłoroczne Walentynki, gdyż zwolniony został z jakichkolwiek romantycznych gestów przez rozpad ich wieloletniego związku. Nie zamierzał jednak spędzać tego dnia samotnie, a w towarzystwie swojej blond Walentyny dla której zrezygnował z pracy do późnego wieczora, by móc spędzić z nią przynajmniej kilka godzin. Nie miał jednak okazji zaprosić jej nigdzie, bo zanim się na to zdecydował, Teddy zaplanowała cały wieczór sama i obiecała niespodziankę. godził się bez wahania, choć nie czuł się komfortowo w sytuacji, kiedy to kobieta organizowała ten dzień dla niego. Przejęła jego rolę i musiał się z tym pogodzić!
Był gotów o ustalonej wcześniej godzinie i kiedy Paddington znalazła się pod jego adresem, wyszedł w swojej odświętnej, czarnej koszuli i skórzanej kurtce. Pozwolił sobie nawet na wylanie połowy flakonika z perfumami, byleby zrobić na towarzyszce wrażenie. Witając się nie zdążył nawet skraść jej buziaka ale za to wręczył jej kolejny bukiet róż i szczery uśmiech (wcześniejszy dotarł pocztą kwiatową od kupidyna).
Przepaska na oczach delikatnie go przerażała ale zgodnie z instrukcjami dziewczyny wsiadł do jej auta, zajmując miejsce pasażera i cierpliwie czekał na dalsze szczegóły ich wyprawy.
Staram się nie panikować, naprawdę — roześmiał się, widząc jedynie ciemność i czując kołysanie auta. Zastanawiał się co dla nich zaplanowała i starał się wyciągnąć z niej cokolwiek, lecz na marne. Milczała i nie chciała zdradzić mu rąbka tajemnicy. — Jestem zmuszony Ci zaufać — westchnął z rozbawieniem i przełknął nerwowo ślinę. Miał już za sobą wypadek samochodowy, który ledwo przeżył ale zdołał uporać się z traumą, którą przeżył. Nie mógł panikować za każdym razem gdy wsiadał z kimś do auta, chociaż czarna przepaska wcale mu tego nie ułatwiała!
Kiedy w końcu zajechali na miejsce docelowe, Bowsley wysiadł ostrożnie z auta, próbując o nic się nie potknąć. Kurczowo trzymał dłoń dziewczyny, jak gdyby miała go uchronić przed ewentualną kompromitacją i upadkiem. Doczekał się w końcu swojej niespodzianki i kiedy rozwiązała przepaskę rozejrzał się dookoła z zachwytem. Nigdy nie był w takim miejscu i był przekonany, że nie ominie ich świetna zabawa we dwoje. Grała przyjemna dla ucha muzyka i dookoła znajdowała się zaledwie kilka osób, które chciały ten dzień spędzić w podobny, nieszablonowy sposób.
Minigolf? Sam bym na to nie wpadł! — odparł z ekscytacją i ścisnął jej dłoń nieco mocniej, po czym przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. Doceniał takie gesty i unikatowe pomysły, zwłaszcza, że wcześniej nie miał okazji odwiedzić tego miejsca. Ba, nawet nie miał o nim pojęcia! — Świetna niespodzianka, walentynko. Naprawdę — spojrzał na nią z góry i ucałował jej czoło, ruszając w głąb wielkiej sali. Rozglądał się po pomieszczeniu i od razu zerknął w stronę baru. — To co, zaczynamy? Czego się napijesz? Zamówię nam coś w barze — rzucił i wskazał na znajdujący się nieopodal bar z napojami i przekąskami. Nie było szans by pozwolił jej zapłacić za te wszystkie atrakcje!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wprawdzie zdawała sobie sprawę, że każda dodatkowa godzina, którą Weston spędzał w warsztacie samochodowym, przybliżała go do uporania się z zaległościami i powrotu do regularnych godzin pracy; z drugiej strony w przypadku prowadzenia własnego biznesu, obowiązki nie kończyły się nigdy. W każdym razie jeden wieczór nie powinien nastręczyć mu zbyt wielu problemów z dogonieniem terminów.
Dzień Zakochanych wcale nie obligował mężczyzn do przejmowania odpowiedzialności za zorganizowanie romantycznych atrakcji. Teddy nie czuła się niekomfortowo w roli osoby, która przejęła kontrolę, jedynie poziom przygotowanej niespodzianki uważała za niezadowalający. Gdyby odpowiednio wcześniej zajęła się opracowaniem planu lub poprosiła o pomoc współlokatorkę, która była mistrzynią w wymyślaniu wszelkich prezentów, wyszłoby znacznie lepiej. Może w przyszłym roku?
— Jak tak dalej pójdzie, będę musiała zainwestować w jakiś ogromny wazon, który pomieści wszystkie te kawity — zażartowała, z wdzięcznością przyjmując kolejny bukiet czerwonych róż. Pomysł walentynkowej poczty przypadł jej do gustu. Nawet tak drobny gest okazywał się miłym akcentem w ciężkie dni. Odnosząc się do przejażdżki samochodem, nie wzięła pod uwagę tego, że zasłaniając mu oczy, wystawiła go na niemałą próbę! Na szczęście zniósł ją mężnie. Nie musiał też oglądać bałaganu, który miała na tylnym siedzeniu. Uroki kobiecego samochodu!
— Jeśli dołożymy do tego pizzę i piwo, będzie to pewnie jedna z dziwniejszych walentynkowych randek w całym Seattle — zauważyła, posyłając mu lekki uśmiech, gdy musnął jej czoło. — Po szpitalu krążą plotki o tym, że kilka lat temu jeden z rezydentów urządził dla swojej dziewczyny randkę w prosektorium. Ale ty pewnie nie byłbyś zachwycony z takiej niespodzianki — zaśmiała się, doskonale wiedząc, że Wes miał niemałą awersję do szpitali i wszystkiego, co z nim związane. No, może poza samą Teddy.
— Poza tequilą zgadzam się na wszystko — odpowiedziała. Kiedy Weston skierował się do baru, ona odebrała rezerwację. Od pracownika otrzymała również piłeczki (zaskakująco ciężkie, jak na tak małą objętość) oraz zestaw kijów. Zaniosła wszystko do stolika. Chwyciła jeden kij i zaczęła machać nim testowo.
— Nigdy w to nie grałam. Ale może o coś się założymy, co? — zasugerowała, gdy Bowesley wrócił z zamówieniem, które postawił na stoliku. Podeszła bliżej chłopaka i zabawnie poruszyła brwiami. — Odrobina zdrowej rywalizacji na pewno nie zaszkodziła żadnemu związkowi — zaironizowała. — A już na pewno nie wtedy, gdy facet pozwala dziewczynie wygrać — dodała w formie żartu. Nie zamierzała wymuszać na nim ulgowego traktowania. Właściwie nawet nie wiedziała, czy on kiedykolwiek grał w golfa.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pioneer Square”