WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.smithtower.com/images/video ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post




Kiedy dostała wiadomość, a właściwie zaproszenie na przyjęcie – długo się zastanawiała. Dawno, a nawet bardzo dawno nie brała udziału w tego typu uroczystościach. Zazwyczaj nie pozwalały jej obowiązki zawodowe, ale z drugiej strony… kochała swoich przyjaciół. Gdy dowiedziała się, żę Mark wrócił do miasta – a nawet do kraju po kilku turach w Afganistanie – a do tego organizuje przyjęcie zaręczynowe… nie mogła odmówić. Czasami nawet ona nie może.
Miało być elegancko. Miała też przyjść z mężem, ale do końca nie była pewna, czy uda mi się dotrzeć, więc ostatecznie na miejscu pojawiła się sama. Z prezentem dla tych najważniejszych dzisiaj i z szerokim uśmiechem na ustach. Naprawdę się stęskniła! Nawet chciała rzucić szalonym żartem, że wreszcie są wszyscy w komplecie i wtedy ich spojrzenia się spotkały – Naprawdę w komplecie… – szepnęła bardziej do siebie niż do przyjaciół i uśmiechnęła się trochę nerwowo. Przez całych osiem lat tylko jej własna matka (i to z pełną premedytacją!) sprawiła, że znaleźli się na jednym i tym samym przyjęciu. Wszyscy zawsze starali się ich rozdzielać, prawdopodobnie wiedząc, że to nie może skończyć się dobrze. Nie można było jednak winić za to Marka… długo nie było go w kraju i może naprawdę chciał mieć pod ręką wszystkich w tym specjalnym dla siebie dniu.
Nie wiedziała jak się zachować. Po tym, co ostatnio wydarzyło się na parkingu biurowca… był skrępowana. Nic takiego nie powinno mieć miejsca, a jednocześnie byłaby skłonna pokonać całą długość tej sali w kilku krokach tylko po to, żeby to powtórzyć. Żeby znów poczuć smak jego ust. I możliwe, że wpatrywała się w niego trochę za długo… ułamek sekundy ekstra sprawił, że została porwana przez ich wspólną znajomą w kierunku baru. Chyba wyczuła, co się święci, a Elise była jej za to wdzięczna. Mogła się rozerwać, wypić margaritę, dwie lub trzy. Dużo się śmiała i spędzała czas z przyjaciółmi, co zawsze wychodziło jej najlepiej. Wydawać się mogło, że ignorowanie obecności Hawthorna wychodzi jej doskonale, chociaż jednocześnie regularnie pilnowała jego położenia. Obserwowała co robi, jak się bawi… i kiedy został sam przy wysokim barowym stoliku – nie wtrzymała. Drinki dodały jej odwagi. Zresztą teraz też towarzyszył jej kieliszek mocno schłodzonej truskawkowej margarity, gdy do niego podeszła – Byłam pewna, że po tylu latach takie przypadki nie będą się zdarzać. – szepnęła – Chcesz się przewietrzyć? – zaproponowała, wskazując na wyjście na taras widokowy, z którego rozpościerał się widok na panoramę miasta. Trzeba przyznać, że przyszła młoda para wybrała naprawdę piękne miejsce. Retro bar i taras widokowy tylko dla nich – Czy to ten moment, Reggie? Gdy zaczniemy się spotykać jako przyjaciele? – zapytała, podchodząc do barierki, opierając się o nią i wpatrując się w panoramę miasta. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie potrafiła być tylko jego przyjaciółką? Czy w ogóle chciała nią być? Czy jednak pragnęła od niego dużo, dużo więcej…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 4 - Odpuścił sobie alkohol. Nie dlatego że jest abstynentem i nie dlatego że procenty go odstręczają, lecz ze względu na pewną niepisaną zasadę, by zawsze, ale to zawsze, panować nad sytuacją. Zwłaszcza gdy okoliczności przestają być sprzyjające (patrz: urządzona przez kumpla impreza, na której spotkał dawną ukochaną), a kobieta, za którą się szaleje, wlewa w siebie drink za drinkiem (patrz: Elise, której uśmiech z kwadransa na kwadrans coraz bardziej się poszerzał). Kierował się tą zasadą w liceum, bezpiecznie odprowadzając młodsze koleżanki do domów po udanej imprezie. Kierował się tą zasadą na studiach, pilnując, by żaden osiłek nie próbował zawracać Elise głowy. Kierował się nią przez całe życie i nic, nawet świętowanie powrotu przyjaciela, nie wybiłoby mu tego z głowy.
Dlatego kiedy Thornton lawirowała między znajomymi twarzami, częstując się kolejną margaritą, Reggie zachowywał się raczej powściągliwie. Co prawda wymienił kilka grzeczności z gospodarzem i zabawiał zainteresowane samotnym brodaczem panny, ale cała jego uwaga skupiona była tylko na jednej kobiecie. W jego oczach lśniła bardziej niż wszystkie ozdoby razem wzięte.
Co zabawne: w chwili, gdy podeszła, robił sobie chwilową przerwę. Odwracał wzrok w innym kierunku, upijał kolejny łyk wody z na wpół pełnej szklanki, uśmiechał się do kogoś innego. Zaskoczyła go na tyle, że zamiast odpowiedzieć, jedynie kiwnął głową. I przeszedł przez całą salę, niezaprzeczalnie przyciągając uwagę osób nieco bardziej zorientowanych w temacie. Przynajmniej połowa zaproszonych zdawała sobie sprawę, że Elise i Reggie nie powinni długo przebywać w swoim towarzystwie. Jednak to, czego nie wiedzieli, to że trzymanie ich z dala od siebie nie powinno być powodowane domniemaną niechęcią. Wręcz przeciwnie: w momencie, gdy znaleźli się na osobności, dłonie Hawthorne'a zaczęły panicznie się wyrywać ku kobiecemu ciału. Reginald powstrzymywał się resztkami zdrowego rozsądku i powtarzaniem w myślach krótkiej frazy, brzmiącej "Tak, Elise, jesteśmy przyjaciółmi".
- Mam nadzieję, że nie. - Masz ci los. Od razu wyrzucił z głowy idiotyczną mantrę, zastępując ją błagalnym "Wyrwijmy się stąd". - Zdegradowanie do roli przyjaciela po tylu latach byłoby jak cios poniżej pasa. - Trochę zażartował, trochę spoważniał.
- Widziałem przynajmniej jedną parę rąk, która wyciągała się w moją stronę, kiedy pozwoliłem się tu poprowadzić. Założę się, że ich właściciel sądził, że spróbujesz wyrzucić mnie przez balustradę.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

001

Nie wiedział..., do ostatniej chwili nie wiedział czy będzie w stanie pojawić się na przyjęciu z okazji zaręczyn Marka; był przyjacielem bardziej Elise niż Michaela, ale znali się i może nawet trochę lubili. Nie chciał nikogo zawieść tym bardziej, że wiedział jak bardzo zależy na tym wyjściu żonie; w końcu nie widzieli się z przyjacielem, który codziennie ryzykował życie i czym innym było spodziewać się, że może cokolwiek w konstrukcji puścić i zostanie się zasypanym resztkami walącego się budynku i gruzem, a czym innym była świadomość, że dzień w dzień możesz zostać trafiony i nie wrócić do tych, których kochasz. Wypadki zdarzały się wszędzie, ale Mark ryzykował codziennie w imię honoru ojczyzny i przede wszystkim swojego; także dlatego Michael czuł, że powinien pojawić się chociaż na chwilę na tym przyjęciu. Za bardzo szanował przyjaciela żony.
W pracy wziął szybki prysznic i przebrał się w dopasowaną, świetnie staliowaną koszulę i marynarkę; mieli być eleganccy, więc nie zamierzał się wyłamywać — nauczył się funkcjonowania w świecie bogaczy szybko i przede wszystkim dzięki Pattersonowi, któremu zawdzięczał wiele, jeśli nie wszystko, co osiągnął. Po drodze kupił bukiet dla przyszłej panny młodej i zdecydował się na bon upominkowy, dla nich obojga, który zamówiła wcześniej już sekretarka; jeśli nie poszedłby miała przesłać go do narzeczonych. Wszedł na salę z uśmiechem i odszukał od razu zaręczonych; gratulacje, uściski i wymiana uprzejmości, mimo wszystko były szczere, nie tak, jak na większości przyjęć, w których brał udział. Rozglądał się za żoną, ale nie zamierzał biec do niej i się narzucać; to byli wciąż bardziej jej znajomi niż jego.
Whisky w szklance pokrywającej się rosą, od ciepła jego dłoni była mocna, więc wiedział, że nie może przesadzić; miał mocną głowę, ale nienawidził rozgrzanych i rozochoconych alkoholem mężczyzn — nie chciał stać się jednym z nich. Żartował z kolejną wspólną znajomą, która napomknęła na temat Elise; „wyszła na taras”. Pokiwał głową i odpowiedział coś, co nie było zobowiązujące, ale blondynka nie chciała odpuścić i drążyła, a on? Nie był zazdrosny, ale jeśli wypiła kilka drinków więcej..., lepiej jeśli sprawdzi co się tam dzieje. Nie niepokoił się; byli dorośli i mieli sprawy, o których nie musieli mówić — wierzył, że jeśli ich małżeństwo zacznie wchodzić w kryzys, spotkają się w końcu w tym wielkim domu i porozmawiają..., szczerze... Czy on będzie szczery tak, jak ona? Uniósł brew, wychodząc na taras; stała przy szklanej barierce zajęta rozmową z kimś..., o kim słyszał. Odstawił szklankę na jeden ze stolików stojących przy drzwiach i podszedł do obojga.
Dobry wieczór – zaczął, wpatrując się w Elise. – Myślałem, że nie zdążę, ale... Udało się – dodał i opierając o jej biodro rękę, przysunął się i ostrożnie..., niemal tak, jakby pocałował powietrze miedzy jej włosami, wargami musnął skroń żony.
Mam nadzieję, że nie przerwałem i..., nie przeszkadzam... Przedstawisz nas?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chłodne powietrze powinno pomóc, prawda? Na pewno powinno pomóc jej się otrzeźwić i pójść po rozum do głowy. Powinna odwrócić się na pięcie, przeprosić i wrócić do znajomych.
Bezpiecznych znajomych. Ludzi, których towarzystwo nie wzbudzało w niej takich emocji.
- Musi mieć o mnie strasznie złe zdanie… – uśmiechnęła się do mężczyzny, przesuwając się w jego stronę i nie mogąc sobie odmówić chociaż tej odrobiny czułości jaką było strzepnięcie wyimaginowanego paproszka z męskiego ramienia. Tak, że znów musiała zadrzeć głowę do góry, żeby móc na niego spojrzeć. Tak, że ich spojrzenia znów się spotkały i przez kilka uderzeń serca znów nie mogła się pozbyć tej irytującej myśli ”co my najlepszego wyprawiamy?”Nie zwykłam zrzucać ludzi z tarasów widokowych. Są bardziej wyrafinowane sposoby pozbywania się… – urwała, bo kogo? Wrogów? Hawthorne zdecydowanie nie był jej wrogiem. Nie był też jej przyjacielem – co zresztą sam wyraźnie podkreślił. Więc kim byli? – Zresztą jesteś ode mnie dwa razy większy i sporo silniejszy, strasznie ciężko byłoby przy tym upozorować wypadek. – dodała jeszcze w ramach żartu, upijając kolejny łyk swojego drinka, gdy ponownie odsunęła się od niego o krok. Tak by swobodnie oprzeć się o barierkę i obserwować wieczorną panoramę miasta. Raz za razem jednak zerkała na mężczyznę i naprawdę… naprawdę nie przypuszczała, że będą mieć towarzystwo.
Wyprostowała się i spojrzała w kierunku Michaela. Nawet nie próbowała ukrywać swojego zaskoczenia – Byłam pewna, że ci się nie uda… – czy nie powinna się ucieszyć? Oczywiście. A jednak jej reakcja była dość chłodna. Przywitała się z mężczyzną lekkim muśnięciem jego policzka – I oczywiście, tak już… – przedstawi ich sobie. Spojrzała na męża, by zaraz wrócić spojrzeniem do Reggiego i ponownie na Michaela. Czy mogła wpakować się w aż takie bagno? Jak do tego doszło? Czy naprawdę jeden telefon mógł wszystko tak bardzo skomplikować? Zawiesiła się na moment, przygryzając lekko wargę i dopiero po kolejnym ułamku sekundy zdała sobie sprawę, że miała się odezwać. Potrząsnęła lekko głową, jakby odganiając od siebie wszystkie głupie myśli i uśmiechnęła się do obu panów zdecydowanie pogodniej. Margarita czyni cuda, prawda? – Mój mąż, Michael Steinbeck. – spojrzała na mężczyznę, u którego boku właśnie stała i z którym „status” relacji był bardzo łatwy do określenia. W końcu na jej palcu ciągle tkwiła obrączka. – Reginald Hawthorne. – po prostu? Co miała więcej powiedzieć? Satry znajomy? Przyjaciel? Były? Miłość jej życia? Wszystkie te określenia wydawały się być teraz nie na miejscu. Zresztą Michael pewnie miał okazję zobaczyć kilka starych fotografii, na których byli w towarzystwie wielu osób z dzisiejszej imprezy. – To Reggie napisał te poradniki, których kilka sztuk stoi na naszej biblioteczce. – rzuciła swobodnie, żeby uniknąć niezręcznej ciszy. Nigdy nie przeczytała żadnego innego poradnika… żadnego. Te jego miały swoje miejsce na półce w jej gabinecie. Spuściła wzrok, spojrzała na drinka trzymanego dłoni i w kolejnej sekundzie upiła z niego spory łyk. Starała się ukryć zmieszanie i lekkie… zagubienie? Chyba tak. Była dobrą aktorką, ale czy wystarczająco dobrą, by żaden z nich się nie zorientował?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ręka, która objęła pas Elise, nie należała do niego. Usta, które musnęły jej skroń, również. Nieważne jak bardzo chciał, nie mógł znaleźć się na miejscu mężczyzny, który nazwałby ją własną. Dopiero na tamtym tarasie, kiedy światło księżyca nieśmiało oświetlało zarumienioną twarz kobiety i podkreślało niepewność bijącą z jej spojrzenia, Reggie zdołał sobie uświadomić jak prawdziwy jest Michael. Dotychczas był tylko postacią bez twarzy, bez kształtu, bez szczegółów, które mógłby mu przypisać we wspomnieniach. Był obrączką na palcu Elise, brzmiał jak "wiesz, że nie możemy" i wydawał się przeszkodą, którą pomimo trudności da się pokonać.
Hawthorne w końcu miał szansę mu się przyjrzeć. Choć nie potrafił określić wieku mężczyzny, to i tak doszedł do wniosku, że E najwyraźniej lubi starszych partnerów. I... rudawych? Fakt, że oboje są podobnego wzrostu i ich włosy gdzieniegdzie przechodzą z ciemnego brązu w ostry, miedziany kolor, trochę Hawthorne'a rozbawił. Wyciągnął w stronę nowego rozmówcy dłoń i mocno uścisnął, darując sobie cisnące się na usta pytanie. Choć ciekawiło go, dlaczego Elise zdecydowała się zachować panieńskie nazwisko, doszedł do konkluzji, że wolałby nie wiedzieć. Bo co, jeśli tylko mu się wydaje? I tak naprawdę z momentem podpisania papierów stała się Elise Steinbeck? Ten mankament mógłby skutecznie wybić Reggiemu z głowy smalenie cholewek do cudzej żony. Tak jakby dzielenie nazwiska było problemem, którego nie da się rozwiązać.
- Chciałbym powiedzieć, że wiele o tobie słyszałem - zaczął, powoli puszczając dłoń Michaela - ale niestety Elise i ja dopiero niedawno odnowiliśmy kontakt. Nie spodziewaliśmy się nawet, że wpadniemy na siebie akurat tutaj. - Posłał w stronę kobiety dosyć znaczące spojrzenie, mówiące mniej-więcej "mogłaś mnie ostrzec". Może zmyłby się z tej imprezy przed przyjemnością poznania pana męża. Albo odpuściłby sobie chwilową abstynencję i sięgnął po dwa czy trzy kieliszki, które przez ostatnią godzinę wciskały mu pod nos różne panie. Może poszedłby w tan z jedną z chętnych singielek. Albo powiedział Elise, raz na zawsze, że nigdy, ale to nigdy nie dadzą sobie drugiej szansy.
- Gratulacje - wypalił nieoczekiwanie, przerywając odrobinę krępującą ciszę. - Podejrzewam, że usidlenie tej kobiety zajęło trochę czasu. Zawsze był z niej wolny ptak - zażartował, chwytając za postawioną na drewnianej barierce szklankę. Obrócił ją kilka razy w palcach, aż znajdujący się wewnątrz lód zagrzechotał, po czym podniósł do ust i upił kilka łyków. Woda z cytryną nie była spełnieniem marzeń, przynajmniej w tej chwili, ale miał przeczucie, że jeśli sięgnie po mocniejszy trunek, to nie skończy się na jednej porcji.
Czy Michael wiedział, jaka przeszłość ich łączy? Czy wiedział, że to Reggie był kiedyś mężczyzną, przy którym budziła się każdego ranka, całowała na dzień dobry i planowała spełnienie swojego wielkiego marzenia? I czy choćby domyślał się, jakie emocje krępują właśnie tę dwójkę?
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Popatrzył na nią, a potem wpatrzył się w Hawthorne’a; uśmiechnął się na moment, zastanawiając czy poruszyć ten temat, czy odpuścić. Widział, że przerwał w momencie, w którym woleliby pozostać sam na sam wymieniając spojrzenia i rozmawiając o czym? Nie wiedział... Nie chciał wiedzieć i, prawdę mówiąc..., nie musiał wiedzieć. On tak, jak Elise mieli przeszłość, z której nie tłumaczyli się — to, co było..., było i nie miało wrócić, a mimo wszystko dobijało się do nich; do ich głów wypełnionych myślami, co stracili? Nie opowiadali o tym, co było zanim spotkali się i związali z sobą, a jeśli mówili o tamtych chwilach ograniczali się do ogólników, z których to drugie nie mogło domyślić się wiele; nie podejrzewał nawet, że stoi przed kimś, z kim jego żonę łączyło dawniej o wiele więcej niż przyjaźń i..., że mogło łączyć dalej... Nie domyśliłby się.
Wyciągnął rękę do Hawthorne’a; energiczny uścisk, krótki i sprężysty, po którym wycofał dłoń i wpatrując się w Elise, poprawił niesforny kosmyk. Pokiwał głową; przeczytał jeden z tych poradników z czystej ciekawości i..., nie dowiedział się wiele nowego, ale mężczyzna pisał w lekki sposób, przedstawiając kilka punktów widzenia, co pozwalało wybrać ten najbardziej zbieżny z własnymi poglądami — takie przynajmniej odniósł wrażenie. Przeniósł spojrzenie, które zderzyło się ze wzrokiem Hawthorne’a; przez ułamek sekundy wpatrywali się sobie w oczy w milczeniu, które przerwał Michael:
Bardzo mi miło. – Czy powiedziałby to samo wiedząc? Nie..., na pewno nie... Pewnie nie pojawiłby się nawet na tym przyjęciu. – Ja wiem niestety tylko o tym, że piszesz i że przyjaźniliście się, więc uważam, że dobrze, że możecie odnowić znajomość. – odpowiedział szczerze tak, jak myślał, a mimo wszystko przez moment zawahał się, wpatrując w Elise. – Hawthorne nasuwa skojarzenie z Nathanielem i Julianem Hawthorne’ami. I tak, jak oni piszesz. Jedyni po Bercie Hawthornie, nowozelandzkim kierowcy rajdowym, o których mogę powiedzieć cokolwiek więcej i zdecydowanie w superlatywach – przerwał, przysłuchując się temu, co powiedział zupełnie niespodziewanie mężczyzna. Uśmiechnął się, przymykając oczy i po chwili odpowiedział, potwierdzając przypuszczenia.
Dwa lata i dwa dni..., ale udało się. – Dotknął wargami jej skroni; widział jak bardzo chcieli zostać sami i dokończyć rozmowę, którą im przerwał, więc nie zamierzał stać im na przeszkodzie; w środku będzie mógł wrócić do Marka i jego narzeczonej, która chciała koniecznie zatańczyć z Michaelem. Da im czas — nie widzieli się tyle lat, że na pewno chcieli opowiedzieć sobie o wszystkim; a może tylko wydawało się Michaelowi, że tak jest?
Nie będę wam zabierać czasu, tym bardziej, że rozmawialiście, kiedy przyszedłem. Naprawdę miło było cię poznać Reginald. – Wyciągnął rękę w stronę mężczyzny, a potem zwrócił się bezpośrednio do Elise:
Będę w środku. Jeśli nie będziesz mogła mnie znaleźć, zadzwoń. Odbiorę na pewno. I..., też się cieszę, że zdążyłem – dodał, przesuwając ręką przez jej ramię do dłoni, którą uścisnął i odwróciwszy się odszedł, zabierając szklankę whisky, która zostawił na stoliku. Miał nad czym myśleć...

zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli wcześniej już miała burzę w głowie i sercu to teraz rozpętał się w nich prawdziwy sztorm. To było jak zdarzenie dwóch światów, które w praktycznie nigdy nie powinny się spotkać. Nie powinna musieć się zastanawiać, a jej myśli nie powinny podążać w kierunku, w którym podążały. Chaos. Przenosiła wzrok z jednego mężczyzny na drugiego. Zastanawiała się, co powinna powiedzieć… a może powinni się stąd ewakuować? Kolejny łyk drinka i spojrzała w kierunku wyjścia z tarasu. Wszyscy goście w środku bawili się zapewne doskonale, a ona? Miała ochotę przemknąć do windy, zamówić taksówkę i wrócić do domu. Albo jeszcze lepiej – do biura. Tam dopiero mogłaby być sama, tak prawdziwie sama.
Rozmawiali. A przynajmniej wymieniali się uprzejmościami i to… chyba dobrze, tak? Powinna być zadowolona. Nie była jedynie pewna, czy udało jej się chociaż w minimalnym stopniu zatuszować skrępowanie. Przynajmniej przed nimi.
Pogrążona we własnych myślach drgnęła śmiesznie, gdy Reggie wspomniał o niej, jako o wolnym ptaku. Uśmiechnęła się pod nosem, jednocześnie kręcąc lekko głową, bo… nie? Nigdy nie potrafiła tak o sobie myśleć. Wręcz przeciwnie – nie mogła pozbyć się tego okropnego uczucia, że jest słaba, że potrzebuje kogoś u swojego boku. Kogoś kto będzie pomagał jej się podnosić, albo wręcz przeciwnie – nie pozwoli jej odlecieć. Kogoś, przy kim będzie mogła zasypiać i przy kim się budzić. Z nieznanego jej powodu, gdy tylko miała zasnąć sama – strasznie ciężko jej to szło. Spojrzała też zaskoczona na Michaela i lekko, łagodnie uśmiechnęła się, gdy jego wargi spotkały się z jej skronią. Był dobry. Może lepszy niż zakładała? Może ich problemy wynikały z jej wątpliwości? Tego wwiercającego się w tył głowy wrażenia, że to nie była odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Skinęła – Za moment do ciebie dołączę. – zapewniła, odwracając się za mężczyzną, odprowadzając go wzrokiem do wejścia na salę i jeszcze przez kilka chwil wpatrywała się w drzwi.
Zaraz jednak wróciła spojrzeniem do Hawthorne’a – Byliśmy przyjaciółmi… – oczywiście, że tak. Chociaż to i tak ogromne niedopowiedzenie – Byłeś moim wszystkim, R. Ale nie powinniśmy do tego wracać. Wiem to i jestem pewna, że ty również to wiesz. Tylko… to wszystko wróciło i nie potrafię też odpuścić. Zrezygnować… kolejny raz. – przygryzła wargę i zrobiła krok w kierunku mężczyzny. Mógł poczuć jej drobną dłoń zaciskającą się na jego koszuli na torsie, a po chwili oparła też o niego czoło. Znów mogła poczuć jego ciepło, jego bliskość i zapach. Ułamek sekundy, zaledwie kilka uderzeń serca, gdy znowu się wyprostowała i odsunęła – Powinnam wracać. Naprawdę nie wiedziałam, że się tu spotkamy. Nie zrobiłabym tego… żadnemu z nas. – sobie, jemu a także jej mężowi. W tym momencie cała trójka mogła być tak samo zraniona i to ją martwiło najbardziej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Reggie mimowolnie się skrzywił. Nie chciał reagować na męża Elise w ten sposób, ale coś aż go skręciło w środku, kiedy uświadomił sobie, że ten przesadnie spokojny facet budzi się każdego dnia u jej boku. Odprowadził go badawczym spojrzeniem, wcześniej przelotnie ściskając dłoń. Twardo, po męsku, choć nie na tyle mocno, by połamali sobie palce. Przecież to nie żaden konkurs: choćby Hawthorne wygrał, i tak nie będzie mógł wrócić do domu z główną nagrodą. To nie jest aż tak proste, prawda?
- Strasznie... - nie zdążył ugryźć się w język - elokwentny facet. - Na usta cisnęło mu się przynajmniej kilka różnych epitetów i żaden z nich nie był choć w połowie tak poprawny i grzeczny jak wersja, na którą się zdecydował. - Skąd go wytrzasnęłaś, E? Z jakiegoś antykwariatu? - Oderwał spojrzenie od pleców odchodzącego Michaela i skupił się na twarzy rozmówczyni. Upił w tym czasie kilka łyków, znowu potwornie żałując, że nie jest to mocniejszy trunek.
Drgnął, gdy Elise znalazła się bliżej. Zdecydowanie za blisko. Jego serce przyspieszyło, oddech stał się cięższy, a ręka bez jego wiedzy powędrowała w kierunku kobiecych pleców. Chciał ją objąć, mocno przytulić i zapewnić, że jeśli teraz zdecyduje się opuścić tę wieżę, chwycić go za rękę i po prostu wyjść, to naprawdę mogą zacząć jeszcze raz. Od nowa. Z zupełnie czystą kartą. Mógłby nawet wymazać z pamięci wszystkie te stracone lata, ucałować dłoń Thornton i przedstawić się jej jeszcze raz, tak jak podczas studiów. Czy nie chciałaby zacząć zupełnie nowego życia? Mimo że... to, które obecnie wiodła, było całkiem wygodne?
- Wiem - powiedział cicho, pochylając na chwilę głowę. Ucałował włosy Elise, chowając w nich twarz. Wciągnął zapach, który zapamiętał po ostatnim spotkaniu, po czym w końcu się odsunął.
- Wiem, że to ciężkie. - Sięgnął ręką do jej policzka i przesunął po nim palcami. Była tak piękna i tak bardzo przypominała swoją młodszą wersję, że wspomnienia, które nagle pojawiły się w głowie Reggiego, chwyciły go za serce i gardło, uniemożliwiając wypowiedzenie kolejnego słowa. Stał i patrzył. Podziwiał w kompletnej ciszy.
Rzeczywistość ścierała się z pragnieniami: we własnej głowie, Hawthorne właśnie się pochylał. Trzymając twarz ukochanej w dłoniach, skradł kilka pocałunków na oczach wszystkich obecnych na przyjęciu ludzi. W blasku księżyca, gdy otoczeni byli jedynie świeżym, chłodnym powietrzem.
Z ledwością się powstrzymał.
- E, ja... ja zrobię wszystko, co zechcesz. Jeśli uważasz, że powinienem zniknąć, w porządku. Nigdy już o mnie nie usłyszysz. Tylko... musisz to zrobić teraz. - Ból, który rysował się w jego oczach, był prawie namacalny.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spojrzała wymownie na Hawthorne’a, gdy skomentował osobowość jej męża, który faktycznie był… wyjątkowo spokojny. Zaskakująco? Podejrzanie? Fakt, że po prostu odpuścił i wrócił na sale, zostawiając ich samych sobie… ile wiedział? Ile podejrzewał? Jak ona zachowałaby się w odwrotnej sytuacji? Co by zrobiła, gdyby zastała go rozmawiającego z byłą dziewczyną? Ha! Śmieszne, bo momentalnie jej myśli ruszyły też w kierunku mężczyzny stojącego przed nią. Co by zrobiła, gdyby to Reggie przyszedł tutaj z kobietą? Czy potrafiłaby na to patrzeć, czy górę wzięłaby jej natura zazdrośnika? Nawet jeśli nie był jej.
Bo nie był.
Nawet, gdy przytulała czoło do jego torsu, gdy była tak blisko i mogła się tą bliskością zachłysnąć. Gdy czuła jak ją objął, jak schował twarz w burzy jej ciemnych loków. Spokój. Tylko to czuła przez tych zaledwie kilka ułamków sekundy, gdy tak trwali. Nie było istotne to, że byli na przyjęciu, że w każdej chwili ktoś mógł do nich dołączyć albo że swojego drinka za drzwiami sączył jej mąż. Czy robiło to z niej najgorszą żonę świata? Być może. Niemniej nie chciała być zawsze tą… racjonalną. Tą odpowiedzialną. Zwłaszcza, że Reggie jej tego nie ułatwiał.
- Wiesz, że nie mogę. – prawdopodobnie mogła, ale nie chciała. Jak mogła mu powiedzieć, by zniknął i nigdy nie wracał? To złamałoby jej serce, ponownie. Czy udałoby jej się je poskładać? Ponownie? Pokręciła lekko głową i opuściła wzrok. Sięgnęła do jego dłoni, splotła ich palce ze sobą i przez chwilę to w nie wpatrywała, zastanawiając się, czy było jakiekolwiek dobre wyjście z tej sytuacji – Niemniej chyba powinniśmy wrócić do środka. Najlepiej się o coś pokłócić, żeby sobie przypomnieli dlaczego nie zapraszali nas wspólnie na przyjęcia – cień uśmiechu przemknął przez jej twarz, gdy ponownie podniosła wzrok, by przesunąć nim po twarzy Reggiego. Ciągle tak samo przystojnej, nawet z kilkoma dodatkowymi zmarszczkami i tymi smutnymi oczami. Nie chciała, żeby był smutny – R. wszystko będzie dobrze… radziliśmy sobie do tej pory i poradzimy sobie teraz. Po prostu nie każ mi znowu z siebie rezygnować. Popełniliśmy błąd wiele lat temu i nie powtarzajmy go. Tylko o to cię proszę. – nie wiedziała jeszcze jak to mogłoby się udać, jak miałoby to funkcjonować i wyglądać na dłuższą metę, ale była pewna jednego.
Potrzebowała Hawthorna w swoim życiu.
Chciała go.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie mają już dwudziestu lat. Że marzenia o przyszłości mogli snuć w studenckich czasach, bo "dorosłość" wydawała się bardzo odległa. Trudno jednak odkładać cokolwiek na później, kiedy dobiega się czterdziestki i wszyscy wkoło sądzą, że powinieneś się wreszcie ustatkować. O jak dalekiej przyszłości mogą mówić? Kilka miesięcy, kilka lat? A co, jeśli ta przyszłość nigdy nie nadejdzie? Bo Elise uzna, że jest już za późno, a Reggie straci kolejną, sporą część życia na czekanie, zamiast doprowadzić własne serce do porządku? Albo on w końcu uzna, że wystarczy i postawi jej ultimatum, które - nie daj boże - mogłoby wszystko zniszczyć.
Hawthorne doskonale zdaje sobie sprawę z istnienia przynajmniej stu różnych scenariuszy nadchodzącej imprezy, nie mówiąc już o wszystkim, co spotka ich później. Dlatego stara się nie wybiegać myślami w przyszłość, ale Elise kusi go obietnicą, której spełnienie byłoby jednocześnie zakończeniem kilkuletnich cierpień, udawanego zadowolenia i uznawania, że ta codzienność, w której przyszło im żyć, jest wystarczająca.
Bo przecież nie była.
Reggie zrozumiał to w momencie, gdy ich palce ciasno się splotły, puls wybił ten sam rytm i "wszystko będzie dobrze", które opuściło usta Elise, dotarło prosto do jego serca. Uwierzył. Dlatego, zamiast wyrzucać z siebie kolejne wątpliwości, tylko skinął głową.
Zerknął w stronę prowadzących do środka budynku, szklanych drzwi, a gdy upewnił się, że nikt nie patrzy, przyciągnął Thornton bliżej. Całus, który złożył na jej ustach, przypominał raczej muśnięcie motylich skrzydeł albo powiew ciepłego wiatru. Był krótki, znajomy i Reggie tak wiele by dał, by znów go powtórzyć. Zamiast tego zrobił krok w tył i gestem nadgarstka zasugerował, że Elise powinna pójść przodem.
- Mąż na pewno na ciebie czeka - zauważył, trochę chłodniejszym tonem, niż zamierzał, ale... to dla niego naturalne: zakrywanie prawdziwych emocji obojętnością pozwalało na zachowanie kontroli.
Kątem oka zerknął na tarczę zegarka i posłał E. łagodny uśmiech.
- Może tę kłótnię przeniesiemy na inny termin? - Wsunął dłonie do kieszeni. - Powinienem się już zbierać, ale... niedługo się odezwę. Albo poczekam na kolejny telefon - zażartował i kiwnął głową w stronę tłumu, odprowadzając Thornton tęsknym spojrzeniem.


// zt x2, dzisiaj zacznę nam wątek-niespodziankę <3
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Zaczęła terapię, chociaż sama nie sądziła, że jej potrzebuje. Nie widziała co prawda ostatnio żadnych dziwnych rzeczy, ale nadal uważała, że wiedziała, co widziała wcześniej i fakt, że Alex jej nie ufał na tyle, by uwierzyć, koszmarnie ją irytował. Tak więc dzisiaj pewnie poszła z siostrą oglądać potencjalne siedziby fundacji. Pod koniec dnia obie były wykończone, zajrzały więc do Smith Tower, w której to znajdował się klimatyczny retro bar. Meg zamówiła sobie jakiegoś bezalkoholowego drinka i spojrzała na siostrę z wyraźną troską.
- Wydaje mi się, że biuro w tym olbrzymim wieżowcu odpada, jest takie... Bezosobowe. Fajnie by było żeby to było coś większego i żeby była jakaś bawialnia dla dzieciaków. To naprawdę fantastyczna inicjatywa, S - uśmiechnęła się do niej szeroko, bo rozmowa z kimś, kto nie był terapeutą była dla niej teraz naprawdę najlepszą opcją. Potrzebowała tego bardziej niż mogłoby się wydawać, bo serio - miała dość tego, że ktoś ciągle jej wpierał, że jest szalona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit Ona zaczęła coraz mocniej zastanawiać się nad przyszłością swojego związku z Russellem – jasne, kochała go, nie ulegało to żadnym wątpliwościom, ale jednocześnie to wszystko martwiło ją coraz bardziej. Czy Christine kiedykolwiek podpisze te przeklęte papiery rozwodowe? Teoretycznie sprawa odnośnie przejęcia przez Jacka pełnych praw ruszyła w obieg, ale mimo wszystko... nie była jakoś przekonana. Wszystkie obiekty biurowe które oglądały nie przypadły jej do gustu i gdy wylądowały w pubie, zamówiła sobie karafkę wina. Ostatnio piła cholernie dużo, ale nie wyrabiała nerwowo w tym życiu.
– Może zamiast zwykłego biura lepiej byłoby wynająć jakiś mały domek? Coś w stylu tego, który kupiłam ostatnio. Pomieszczenie biurowe a oprócz tego duży salon, który pomieściłby sporo zabawek. Dużo kwiatów, ściany ozdobione rysunkami dzieciaków... – zamyśliła się, sięgając po kieliszek który pewnie przed chwilą napełniła i upiła łyk. – Całe życie zastanawiałam się, co chciałabym robić i nagle się okazuje, że rozwiązanie było takie proste – uśmiechnęła się do Megan, zaraz jednak poważniejąc. – Szkoda, że sprawy prywatne nie mogą iść tak łatwo – skrzywiła się teraz, podpierając podbródek na ręku, a łokieć opierając na stole.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Meg też nie wiedziała do końca jak jej związek z Alexem wyglądał, kiedy okaże się, że miała rację i ktoś robił z niej wariatkę na siłę. Doskonale wiedziała, że prędzej czy później tak będzie i naprawdę miała ostatnio na myśli swoje słowa do ukochanego. Nie wiedziała, jak ich związek się podniesie po tym, jak dobitnie udowodnił, że jej nie do końca ufa i nie wierzy w to, co mówiła. Miała jedynie nadzieję, że tym razem nikt jej nie dźgnie nożem. Gdyby sama mogła pić, pewnie byłaby już całkowicie pijana każdego dnia, ale leki jej nie pozwalały, więc tylko S mogła sobie na to pozwolić.
– Chyba że przerobicie willę Jacka, skoro i tak się z niej wyprowadzacie. Kilka biur dla fundacji, olbrzymi salon gdybyś chciała ogarnąć jakiś bal charytatywny, poza tym bawialnia dla dzieci, zmieściłoby się właściwie wszystko co tylko byś chciała – podsunęła, wzruszając ramionami. Wystarczyło przemeblowanie i ogarnięcie wszystkich pomieszczeń, a to mogły zrobić razem z projektantem wnętrz. – To rozwiązanie jest najlepsze. Kiedy sama byłam w domu dziecka to był koszmar, szczególnie z młodzieżą mało kto chce pracować. Mogłabyś zapewnić tym dzieciakom opiekę psychologiczną – stwierdziła z perspektywy kogoś, kto sam przeszedł traumę i pewnie sam sobie z tą traumą musiał poradzić.
– Mnie to mówisz, Alex wysłał mnie na terapię, bo stwierdził że przy naszym szalonym życiu nie ma szans, że widziałam jego zmarłą żonę. Nie mówię, że to była Grace, ale jakiś sobowtór czy coś… Mało rzeczy ktoś już zrobił, żeby nas udręczyć? – zacisnęła wargi. – Co znów odjebała ta pojebana suka? – spytała, oczywiście mając na myśli Christine.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sarah się wolała w tym temacie zbytnio nie wypowiadać, bo choć zawsze wierzyła i ufała Megan, tak ta sytuacja była po prostu dziwna i rozumiała podejście Clarence'a. Powiadomienie go o widoku jego zmarłej na raka żony z pewnością nie brzmiało normalnie.
– Nie, nie ma nawet takiej opcji. W tym domu dzieje się zbyt wiele złych rzeczy i w ogóle jest tam jakaś okropna aura. Nienawidzę tego miejsca – wzdrygnęła się na samą myśl. Najpierw śmierć dziecka, gdzieś w międzyczasie masa awantur, plus ten ktoś zbyt dobrze znał to miejsce by ryzykować życie innych dzieci. – Wiem tyle, że chociaż zabawki po Ellie się komuś przydadzą. Maria powiedziała, że je schowała w schowku za domem. – posłała siostrze lekko smutne spojrzenie, bo dotarło do niej, że minął już niemal miesiąc od śmierci jej córeczki, ale o dziwo, jakoś dawała sobie radę z tą stratą. Lepiej gorzej, ale jednak.
– Właśnie ze względu na Ciebie pomyślałam o takim kierunku fundacji i chciałabym, żebyś brała w zyciu tego miejsca czynny udział. Możesz doradzić tym dzieciakom i je wesprzeć – złapała siostrzaną dłoń, zaraz uważnie słuchając jej słów. Westchnęła. – Ale nie dziw się mu, że tak reaguje. Jakbyś zareagowała gdyby powiedział że widzi naszego tatę albo mamę za oknem? Pomyślałabyś, że zwariował do reszty. Dużo ostatnio przeszłaś, kochanie – ściszyła głos, nie puszczając jej drobnej dłoni i lustrując ją wzrokiem, który przy imieniu żony jej męża (heh) wyraźnie się wyostrzył. – Nie podpisała papierów. Jeszcze. Nie rozumiem jak Jackson mógł nie zwrócić uwagi na to wcześniej... – przygryzła dolną wargę. Ten temat przyprawiał ją normalnie o gorączkę.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pioneer Square”