WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

023. Na umówione z Hamiltonem miejsce przyszła godzinę przed czasem. Nie potrafiła dłużej usiedzieć w domu. W jej głowie krążyło multum myśli. Setki wątpliwości dały o sobie znać właśnie teraz, kiedy nie było już odwrotu. Wszystko było zaplanowane i przygotowane. Nie mogła od tak zrezygnować. Musiała wziąć się w garść, choć tak bardzo się bała. Nigdy wcześniej nie posunęła się do czegoś tak radykalnego. Na swoim koncie miała jedynie parę mandatów drogowych za niewłaściwie parkowanie, a teraz miała podłożyć ogień w rodzinnej firmie. Ogień, który mógł wymknąć się spod kontroli i spowodować większe straty niż zamierzone. Ogień, którego ofiarą mógł paść któryś z pracowników przez to, że postanowił zostać w pracy po godzinach.
Co ona właściwie sobie myślała zgadzają się na tak szalony plan? Chyba to, że żadnego innego nie miała. Musiała w końcu ruszyć z miejsca i chociaż spróbować zatrzymać rozwój nielegalnej działalności za którą odpowiedzialni byli jej krewni. Nawet jeśli sama zmuszona była przez to do popełnienia przestępstwa, to nie miała innego wyjścia. Nie w obecnej sytuacji, gdy tłumaczenia nic nie dawały, a zdobycie jednoznacznych dowodów udowadniających winę jej rodziny zajęłoby mnóstwo czasu. Czasu w trakcie którego zapewne zdołaliby przemycić do miasta mnóstwo nielegalnych substancji i innych towarów, które zaszkodziłby wielu ludziom. Musiała działać według ich zasad, choć nie do końca jej to pasowało.
Rozgrzała zmarznięte przez zimno dłonie i spojrzała w kierunku logo firmy. Wszystko powinno się udać. Musiało, bo kolejnej szansy na wymierzenie ostatecznego ciosu nie będzie. Teraz zapewne jej groźby potraktowali z przymrużeniem oka, co niewątpliwie działało na korzyść planu, który obmyśliła wraz z Alexandrem, ale później.. będzie zupełnie inaczej.
Kątem oka dostrzegła zbliżającą się postać i niemalże od razu dostrzegła kim ona jest - Nie zamierzasz się nagle wycofać, prawda? - zapytała, odrywając się od pnia drzewa o który była oparta i skupiła swój wzrok na twarzy mężczyzny. Jego mina wskazywała na to, że był dość pewny swoich zamiarów
Uśmiechnęła się jedynie delikatnie po otrzymaniu od niego twierdzącej odpowiedzi - Wszystko się udało? - dodała już po chwili mając na myśli unieszkodliwienie pracowników ochrony za pomocą gazu usypiającego i bezpieczne wyniesie ich poza budynek firmy. Wiedziała już, że część planu polegająca na odłączeniu zraszaczy i monitoringu przebiegła pomyślnie - ale czy i w tym przypadku obyło się bez większych problemów? Na szczęście tak. Nie było więc sensu dłużej zwlekać. Udali się więc w kierunku firmy, aby przez drzwi dla personelu sprzątającego wejść do środka i przejść do działania.
Niestety, a może stety w magazyn był praktycznie pusty. Większość ciężarówek była zapewne w trasie, jednak znajdowała się tam jedna załadowana oraz parę palet towaru, który następnego dnia miał prawdopodobnie ruszyć do klienta. Mae z nietęgą miną przyglądała się działaniom swojego wspólnika, który oblewał łatwopalną substancją wszystko co mogło być wartościowe. W jej głowie było coraz to więcej wątpliwości. W teorii ich plan wydawał się prosty, ale w praktyce.. zupełnie nie wiedziała co robić. Była przerażona tym w co się wpakowała, jednak przecież nie mogła się poddać. Z mętlikiem myśli ruszyła w kierunku niezaładowanych palet. Chciała przynajmniej dowiedzieć się co znajduje się w środku kartonów. Tuż po rozerwaniu z trudem folii i otworzeniu jednego z nich jej oczom ukazała się znajoma nazwa. Leki, które zapewne mogłyby komuś pomóc.[/b] Sięgnęła po jedne z opakowań, jednak zawartość małego pudełka była sprzeczna z jego nazwą. Coś było nie tak i chyba doskonale zdawała sobie z tego sprawę, gdyż w mgnieniu oka sięgnęła po jeden z kanistrów i z wściekłością wylała jego zawartość na palety, aby po chwili za pomocą źródła ognia je podpalić. Zgodnie z planem mieli to zrobić na koniec, ale nie mogła czekać. Nie mogła pozwolić, aby cokolwiek im przeszkodziło, a towar znajdujący się tuż przed nią, trafił do właściciela. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w płomienie ognia, gdy nagle do jej uszu dobiegł dźwięk otwierających się drzwi. Wyrwana z dziwnego stanu w którym się znalazła spojrzała w kierunku Alexandra, a ten po krótkiej chwili zebrał się do ucieczki. Zapewne powinna wziąć z niego przykład, jednak nie potrafiła się ruszyć. Zastygła w miejscu wraz z kanistrem i zapaliczką. To był jej błąd. Przekonała się o tym dość szybko, gdy dostrzegła twarz zbliżającej się postaci, a serce podeszło jej do gardła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była na mieście, gdy zadzwonili do niej z biura ochrony, że ktoś majstrował przy monitoringu w firmie. To wystarczyło, by Gabi poczuła kilka igiełek zdenerwowania, jednak tłumaczyła sobie, że być może był to zwykły błąd. Zachowałaby się jednak wyjątkowo nieprofesjonalnie, gdyby to zignorowała, dlatego zdecydowała się zadzwonić do ochroniarzy na miejscu. Żaden nie odebrał, co sprawiło, że kobieta porządnie się już zdenerwowała. I wkurwiła, bo ta sytuacja śmierdziała czymś na kilometr, w końcu wyłączenie monitoringu przy braku odpowiedzi ze strony pracowników ochrony mogła zwiastować tylko kłopoty.
Najszybciej, jak tylko mogła, podjechała do firmy, próbując jednocześnie jakoś się uspokoić, by do tego nagłego problemu, jakikolwiek by on nie był i czymkolwiek by się one nie okazał, podejść z zimną krwią i na spokojnie. Czasami zazdrościła innym opanowania i tego, że potrafią utrzymać emocje na wodzy w tych sytuacjach, w których ona wybuchała wściekłością. Nie potrafiła jednak inaczej, dlatego próby uspokojenia się spełzły na niczym.
Będąc już na terenie firmy uzmysłowiła sobie, że nie bardzo wiedziała, co ma teraz robić. Było już dawno po godzinach pracy, było jednak za pusto nawet jak na taką porę - nigdzie nie widziała ochroniarza, który powinien znajdować się przy wjeździe. Zaniepokoiło ją to nie na żarty, więc, nie tracąc więcej czasu, udała się w kierunku magazynu, chcąc jako pierwszy sprawdzić właśnie tą część. W biurze nie znajdowało się nic cennego i na szybko nie mogła znaleźć żadnego dobrego powodu, by ktoś miałby się tam włamywać. Miejsce z towarami wydawało jej się być bardziej prawdopodobnym miejscem, gdzie mogłaby znaleźć włamywacza lub włamywaczy. Gdyby tylko wiedziała wcześniej, że do czegoś takiego dojdzie, wzięłaby ze sobą broń, bo niewielka tubka z gazem pieprzowym, którą zawsze miała przy sobie, tym razem nie sprawiała, że Gabi czuła się pewnie. Nie w przypadku, gdy w firmie jest włamanie, a ona była tu zupełnie sama. Gdy uzmysłowiła to sobie, że w razie niebezpieczeństwa nie ma na kogo liczyć, zdecydowała się zadzwonić do ojca i powiedzieć mu o tym, że coś się dzieje. Najszybciej jednak byłby za kilkanaście, kilkadziesiąt minut, a Gabi nie chciała tyle czekać na wsparcie. Być może było to mało rozsądne z jej strony, bo nie wiedziała, z czym ma do czynienia, ale nie była w stanie stać tu bezczynnie.
Gdy weszła do magazynu, jej wzrok niemal od razu padł na płonący towar. Ten jeden widok wystarczył, by jej wściekłość podskoczyła na jeszcze wyższy poziom. Teraz nie była w stanie sobie nawet wyobrazić, jak bardzo będzie miała przejebane z powodu straty tego towaru.
- Ty szmato. - warknęła w kierunku Maeve, nie wierząc, że to ona stała za tym i naprawdę to zrobiła. Że jej własna siostra postanowiła włamać się do firmy i podpalić towar. To był ogromny cios dla Gabi - świadomość, że Mae okazała się być zwykłym zdrajcą, bo właśnie w taki sposób patrzyła na tę sytuację. To było niczym zdrada, a co więcej, zdrada rodziny. Na jej usta cisnęły się o wiele gorsze określenia niż szmata, ale je pozostawi na później. - Gaś to, a nie kurwa stoisz i się gapisz. - dodała, szybko idąc w kierunku gaśnicy. Zbiła szkło, chcąc się do niej dostać, po czym podeszła do płonącego towaru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stało się coś czego najbardziej się obawiała. Gabi pojawiła się w najbardziej nieodpowiednim momencie psując tym samym całą zaplanowaną akcje, jednak nie to było najgorsze. Była wściekła. Furia wręcz z niej emanowała, a jej mina mówiła sama za siebie. Nigdy jej tego nie wybaczy - jednak czy powinno ją to w ogóle obchodzić? Nie, nie powinno. To jej chore ambicje i chęć wzbogacenia się kosztem innych doprowadziły do tej sytuacji. Rodzinne korelacje przestały mieć znaczenie w momencie, gdy jasno powiedziała jej, że nie żałuje współpracy z ojcem i tego co robią. Pieniądze przysłaniały jej logiczne myślenie. Była nimi zaślepiona. Sama była sobie winna. Powinna potraktować jej groźby poważniej i zrozumieć, że postępuje źle, a nie upierać się przy swoim. Mogła zrezygnować, gdy miała jeszcze na to okazje, a zamiast tego wolała się zająć przemytem kolejnej partii narkotyków.
- Nawet nie próbuj - warknęła głosem nie znoszącym sprzeciwu, gdy tylko dostrzegła, że starsza siostra sięga po gaśnice. Musiała ją powstrzymać. - Fakt, że to gówno spłonie sprawi, że nie spędzisz następnych lat w więzieniu - dodała starać się brzmieć pewnie, choć cała się trzęsła. Z trudem znosiła napięcie całej sytuacji, jednak nie mogła pozwolić, aby jej plan nie przyniósł żadnego efektu, bo może i nie było już szans, żeby doprowadzić go do ustalonego wcześniej końca, jednak zamienienie tego świństwa w popiół było wystarczająco satysfakcjonujące - Za kilka minut przyjedzie straż oraz policja, więc lepiej, żeby nie zobaczyli zawartości tych pudełek, prawda? - uniosła brwi, uśmiechając się przy tym bezczelnie. Chciała dać jej do zrozumienia, że wie co się w nich znajduje i nagłym przypadku wyraźnie o tym wszystkich poinformuje. Oczywiście blefowała, bo nie miała pojęcia czy jakiekolwiek służby zmierzały w ich kierunku, jednak musiała zasiać w niej niepewność i skłonić ją do odstąpienia od prób gaszenia towaru. Zresztą istniało duże prawdopodobieństwo na to, że ktoś zauważył ją zamieszanie w budynku i zgłosił ten fakt odpowiednim służbom.
- Zrozum, że to dla Twojego dobra. Musisz w końcu przejrzeć na oczy i z tym skończysz. Ty, Jo, ojciec.. wszyscy musicie - nie wiedziała nawet, czy wypowiedziane przez nią słowa była kolejną grą na czas, czy próbą usprawiedliwiania własnych poczynań. Bo w końcu nie działała w złej wierze. Pragnęła wyplątać ich z tego bagna, a że nie zamierzali zrezygnować po dobroci, to zmusili ją do podjęcia się bardziej drastycznych działań. Tym samym zniżyła się do ich poziomu i nie była z tego dumna.
Spokojnym krokiem podeszła do załadowanej ciężarówki, cały czas przy tym kątem oka obserwując siostrę i zacisnęła palce na trzymanej wciąż zapaliczce - A jeżeli wciąż to do Ciebie nie dociera i zamierzasz podjąć się próby ratowania tego świństwa, to ostrzegam Cię, że nie tylko to może dzisiaj zapłonąć - groźby działały na Gabi, jak płachta na byka. Była tego świadoma. I zapewne nie powinna podjudzać jej wściekłości, ale nie miała innego wyjścia. Musiała zrobić wszystko, aby tylko zniszczyć zawartość tych pieprzonych pudełek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gabi nie była wściekła. Była wkurwiona. Bardziej niż wtedy, gdy w szkole średniej ta suka Daisy odbiła jej chłopaka przed szkolnym balem i gdy jeden z jej byłych, którzy nie potrafili pogodzić się z zerwaniem, zarysował jej ukochany motocykl. Oboje pożałowali tego, co zrobili, bo nie miała zamiaru im tego odpuścić. Zemsta była dla niej czymś naturalnym, jedynym słusznym rozwiązaniem w sytuacji, gdy ktoś nadepnął jej na odcisk. Dlatego, gdy teraz zobaczyła Maeve z zapalniczką, przy płonącym towarze, nawet nie musiała zastanawiać się nad tym, czy jej wybaczy. W tym momencie nie obchodziło jej to, że była to jej siostra.
- Spróbuj mi przeszkodzić, a wsadzę ci tę gaśnicę tam, gdzie nawet nie pomyślisz, że by weszła. - nawet pomimo absurdalności tej groźby, coś w jej tonie głosu sugerowało, że byłaby w stanie dołożyć wszelkich starań, by ją spełnić. Wspomnienie o więzieniu spłynęło po niej jak po kaczce. Takie słowa ze strony kogoś, kto nie znał się na funkcjonowaniu firmy nie robiły na niej wrażenia. Nie trafi za kratki, nawet w przypadku, gdy wszystko wyjdzie na jaw - miała wszystko starannie obmyślane, by uciec przed wymiarem sprawiedliwości.
Niezależnie od tego, co zrobiłaby Maeve, starałaby się ugasić pożar. Gdyby ta próbowała jej przeszkodzić, byłaby skłonna uderzyć ją trzymanym przedmiotem, byle tylko uratować towar. Wiedziała jednak, że nie miało to większego sensu, za dużo narkotyków zdążyło się już spalić. Jednak zawsze lepsze jakieś resztki, które się uchowały, niż nic.
- Niech przyjeżdża, z chęcią zobaczę, jak skują cię za włamanie, podpalenie i atak na pracowników ochrony. Powiem im jeszcze o kradzieży danych z firmy, w końcu musiałaś skądś wiedzieć, kiedy będzie tu stał towar i gwarantuję ci, że za to będziesz gniła w więzieniu o wiele dłużej niż ja. - nie wiedziała, czy Maeve kłamała czy nie, miała nadzieję, że jednak obejdzie się bez służb. W innym wypadku liczyła na to, że ochrona z biura, która była już zapewne w drodze, jakoś sobie z tym poradzi. Tak samo jak ojciec.
- Dla mojego dobra spaliłaś właśnie towar kartelu, który mi tego nie odpuści. - warknęła i w ostatniej chwili zdążyła ugryźć się w język. Maeve była ostatnią osobą, przed którą chciała się teraz żalić. - Jeśli myślałaś, że sabotując firmę, pomożesz nam, to może lepiej nie myśl, bo coś ci to kurwa nie wychodzi. - tłumaczenia siostry brzmiały dla Gabi po prostu absurdalnie. Nikt w dobrej wierze nie podpala cennego towaru, bo to powoduje tylko jeszcze większe kłopoty i nie trzeba skończyć studiów z logistyki, by się tego domyślić.
Patrzyła jak Maeve podchodzi do ciężarówki, ale nie starała się jej zatrzymać. Słysząc jej słowa i widząc trzymaną przez nią zapalniczkę, wbrew całej tej sytuacji, uśmiechnęła się kącikiem ust. Nie było w tym jednak radości, tylko zwykła arogancja zmieszana ze wściekłością.
- Proszę bardzo, zrób to, nie będę cię powstrzymywać. - odezwała się zaskakująco spokojnie, nie ruszając się z miejsca. Gaśnicę odłożyła na bok, by móc skrzyżować ręce na piersi. - Ale wiedz, że w tej ciężarówce znajduje się więcej nitrocelulozy, niż twoja ograniczona głowa jest w stanie sobie wyobrazić. Mam ci to przeliterować, żebyś zrozumiała, jak bardzo debilnie zachowaliście się, przychodząc tu i bezmyślnie podpalając wszystko? - wiedziała, że Maeve nie byłą tu sama, jednak nie była w stanie dostrzec twarzy osoby, która stąd uciekła. Być może, widząc odpowiednie oznakowania na ciężarówce, pomyśleli, że podpalenie materiałów wybuchowych mogłoby tylko pomóc w ich idiotycznym planie, nie spodziewając się zapewne, że wybuch mógłby ich zabić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mae zdecydowanie nie zamierzała skracać dystansu pomiędzy nimi. Nie wiedziała czego dokładnie może się spodziewać po starszej siostrze, choć coś jej podpowiadało, że raczej nie ciepłego uścisku w ramach przywitania. Prawdopodobnie prędzej prędzej skończyłoby się na ciosie prosto w twarz, a tego wolałaby uniknąć. Lepiej było obserwować rozwój wydarzeń z daleka i obmyślać plan ucieczki.
Czy można było nazwać ją przez to tchórzem? Pewnie tak, ale lepiej było być tchórzem niż samobójcą, bo nie oszukując się - w bezpośredniej konfrontacji nie miałaby z Gabi żadnych szans. Nie dość, że była od niej znacznie silniejsza, to jeszcze furia dodawała jej zapału do walki.
Wywróciła więc jedynie oczami słysząc jej groźbę i spojrzała w kierunku palącej się sterty. Ogień działał z porażającą prędkością. Nawet jeśli uda jej się cokolwiek uratować to prawdopodobnie i tak nie będzie to zdatne do użytku. Niech żyje złudną nadzieją.
Prychnęła w odpowiedzi na wzmiankę o policji. Wraz z Alexandrem byliby głupi, gdyby nie przewidzieli możliwości ich wcześniejszego przyjazdu. Na żadnym narzędziu zbrodni nie znajdowały się odciski ich palców, a monitoring uległ niespodziewanej awarii. Trudno byłoby udowodnić ich winę w całym przedsięwzięciu zważając na to, że swoją obecność zamierzali wytłumaczyć nagłym telefonem od zaniepokojonego znajomego, który dostrzegł, że w budynku dzieje się coś dziwnego - Sądzę, że jeżeli zaczniesz przekonywać ich, że to moja wina to uznają Cię za histeryczkę - odparła wzruszając przy tym ramionami. - Bo w końcu jaką miałabym mieć motywację, żeby podpalić firmę ojca? - taką której Gabi nie mogła zdradzić i na tym polegał jej problem. Musiałaby wkopać również siebie, a tego przecież nie zrobi. - Lepiej będzie dla wszystkich, jeżeli powód mojej wizyty w firmie pozostanie tajemnicą, więc trzymajmy się wersji, że przyszłam Ci pomóc, a sprawca uciekł - bo tak niby mogła wierzyć w niedowierzanie mundurowych, gdy usłyszą, że jej siostra uważa ją za podpalacza, jednak lepiej było nie ryzykować.
- Podobno nie obchodzi Cię kim są, więc czego teraz się boisz? - warknęła w jej kierunku. Aktualnie nie zważała na to do kogo należy towar, który podpaliła. Miała to gdzieś. Liczyło się jedynie to, aby zamienił się w popiół i nikomu nie zaszkodził - Gdy ostrzegałam Cię przed ludźmi z którymi robisz interesy to nie wyglądałaś na przestraszoną, więc z pewnością sobie z nimi poradzisz - miała niewielkie pojęcie o prowadzeniu nielegalnych interesów. Nie wiedziała co dzieje się w przypadku, gdy partia towaru ulega nagłemu zniszczeniu z winy przewoźnika i nie przypuszczała, że mogą się z tego powodu pojawić nieprzewidziane problemy. - Oddasz im pieniądze i raz na zawsze zakończysz z nimi współpracę. Dasz radę - bo przecież to było takie proste. Naiwnie myślała, że właśnie to zakończy całą sprawę. - I jeśli chcesz kogoś obwiniać to przypomnę Ci, że wyraźnie mówiłam wam, że macie z tym skończyć, więc moje działania są spowodowane jedynie tym, że mnie nie posłuchaliście - pisnęła zdenerwowana niczym dziesięcioletnia dziewczynka. Naprawdę miała dość tego, że nikt jej nie słuchał. Każdy miał gdzieś jej ostrzeżenia, a teraz nagle mieli do niej pretensje o to, że przesadziła. Tak, przesadziła. Ale co innego miała zrobić? Patrzeć jak krzywdzą innych i nic z tym nie robić?
Spojrzała w kierunku napisu na ciężarówce i wzięła głębszy wdech powietrza. Zdecydowanie nie spieszyło jej się na drugi świat i lepiej byłoby trzymać źródło ognia z dala od niej, jednak równie dobrze mógł to być kolejny blef - Zważając na zawartość pudełek z lekami, to w tym przypadku napis również może nie mieć nic wspólnego z zawartością - mruknęła, choć nie zamierzała tego sprawdzać. Musiała jednak wciąż udawać, że jest w stanie się do tego posunąć. W końcu właśnie to skłoniło Gabi do zaprzestania walki z ogniem. - Debilnie to zachowujesz się ty bawiąc się wraz z ojcem w przestępców. Brawa dla was, jednak to już koniec. Wycofacie się z działalności, bo inaczej na pożarze się nie skończy

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niemalże parsknęła śmiechem, słysząc pokraczne tłumaczenia Mae. W innej sytuacji uważałaby to za całkiem urocze, że jest tak naiwnie pewna w swoich przekonaniach, jednocześnie zupełnie nie znając się w temacie.
- Pieniądze, skarbie. Zazdrość o sukces rodzinnej firmy przy jednoczesnym braku czerpania z tego zysków jest całkiem wiarygodnym i spotykanym motywem. Sama zaczynam w to wierzyć, więc przekonanie do tego ojca, którego owijam sobie wokół palca, i każdego innego nie będzie trudne. - odezwała się, nie wierząc, że musi tłumaczyć coś, co dla niej jest oczywiste. Stanowiło to dla Gabi kolejny argument, że Maeve była niczym dziecko we mgle, zupełnie nie orientująca się w temacie i myśląca, że wszystko jest takie proste. Że wystarczy tylko jedna amatorska akcja, by zniszczyć prężnie działającą firmę. Gabi miała za sobą pieniądze i znajomości, dzięki którym mogła naprawdę wiele, mogła sobie pozwolić na najlepszych prawników, by jej ubarwianie rzeczywistości było wiarygodne. - Nie będziemy się trzymać żadnej twojej wersji, bo jest błędna już u samej podstawy. Nie masz najmniejszego prawa tu być. - dodała. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było poinformowanie ochrony, że Mae nie ma wstępu na teren firmy. Nawet jeśli by tego nie zrobiła, to wciąż jej obecność w magazynie o tej porze była dyskusyjna.
Słuchała Mae, nie wierząc jej słowom. Nie rozumiała, jak można było być aż tak naiwną. W innej sytuacji trochę by jej zazdrościła tego sposobu myślenia, że wszystko jest takie proste i że wystarczy tylko powiedzieć gangsterom, że zrywa się z nimi współpracę, bo tak, by to wystarczyło.
- Jesteś pewna, że nie jesteś adoptowana? Bo nie wierzę, że ktokolwiek z choćby kroplą krwi Thompsonów może być aż tak głupi. - Maeve niepotrzebnie zaczęła się wpieprzać w to, czego zupełnie nie rozumiała. Niczym jakieś dziecko, myślała, że wszystko jest takie proste. - Nie, kurwa, nawet nie mam ochoty ci tego tłumaczyć, bo jesteś zbyt tępa, by to zrozumieć. - parsknęła tylko, nawet nie podejmując tej próby. Nie miała najmniejszej chęci teraz tłumaczyć jej tego, jak bardzo będzie miała przejebane z powodu utraty towaru i że powszechnie panujące zasady nijak się mają do tych panujących w półświatku. I co według niej miała zrobić Gabi? Pójść do jej klientów i powiedzieć, że z powodu podpalenia, którego gówno ich obchodzi, mają ogromne straty. I poniosą ich więcej, bo jednocześnie zrywa z nimi współpracę? Nigdy wcześniej nie miała aż takiej wpadki. I chociaż z wszystkimi klientami współpracuje jej się przynajmniej przyzwoicie, to doskonale wiedziała, że w takim przypadku nawet najbardziej wyrozumiały przestępca zmieniłby podejście o sto osiemdziesiąt stopni. Gdy w grę wchodziły ogromne pieniądze, nie było miejsca na sentymenty.
To, co mówiła Gabi nie było blefem. Wystarczyło przyjrzeć się oznaczeniom na ciężarówce, te wskazywały jednoznacznie na to, że w środku znajduje się niebezpieczny, wybuchowy towar. Miał z samego rana ruszyć w trasę, ale teraz nie wiedziała, czy do tego dojdzie, oczyszczenie i ponowne sprawdzenie zarówno ciężarówki, jak i towaru zajmie sporo czasu. Jeśli tylko teraz to tu nie wybuchnie.
- Chcesz to sprawdzić? - prychnęła. - Jedyne, z czym skończę, to z tobą, Mae. To ty bawisz się w przestępcę, włamując się tutaj, grożąc i uważając, że jesteś od nas wszystkich mądrzejsza. Gówno wiesz, myśląc, że tak łatwo jest nas zniszczyć. Gdyby tak było, już dawno siedzielibyśmy w więzieniu. I zabiję cię, jeśli nie dasz nam spokoju.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokręciła głową z niedowierzaniem nie potrafiąc ukryć uśmiechu, który sunął jej się na twarz. Pieniądze może i mogły być dobrym motywem, gdyby nie to, że jakiś czas temu z własnej woli odtrąciła wszelkie próby wsparcia finansowego, które oferowali jej rodzice. Z perspektywy czasu mogła jedynie żałować, że nie zrobiła tego wcześniej. Gdyby tylko wiedziała, że z uśmiechem na twarzy trwoniła fundusze pochodzące z nielegalnych biznesów ojca, to przenigdy nie ruszyłaby nawet dolara z jego konta. - Mogę jedynie życzyć Ci powodzenia, jednak szczerze wątpię, że ktokolwiek uwierzy w tą historię - prychnęła, zawieszając spojrzenie na jej twarzy - Zbyt dużo faktów się w niej nie klei. Zazdrość o sukces firmy i brak zysków? Ojciec Ci nie mówił jak wiele razy próbował mi w ostatnim czasie wcisnąć pieniądze, a ja za każdym razem odmawiałam? - nie miała pojęcia, czy dzielił się z nią takimi informacjami, jednak powinna zdawać sobie sprawę z tego, że nie bez przyczyny wyprowadziła się z mieszkania, które było finansowane przez rodziców. Miała wiele powodów przez które postanowiła żyć jedynie na własny rachunek, a teraz doszedł do nich jeszcze jeden. Na tyle poważny, że podczas ostatniej dość krótkiej rozmowy z głową rodziny oświadczyła, że nawet po jego śmierci nie chce mieć nic wspólnego z rodzinnym majątkiem. - Bo wiesz w przeciwieństwie do Ciebie mam gdzieś cyferki na koncie i wolę postawić na coś cenniejszego. Coś czego nie da się kupić. Mam przyjaciół którzy z własnej woli mi pomogą, gdy zdecydujesz się narobić mi problemów, więc dla własnego dobra trzymaj się mojej wersji - może i dzięki pieniądzom Gabi miała większe wpływy, jednak kupiona lojalność nie była tą samą, którą można było wypracować przez długoletnią przyjaźń. Była wręcz pewna, że w razie kłopotów mogła w pełni liczyć na znajomych, którzy zrobią wszystko, aby ją z nich wyciągnąć, a tak się składało, że zasiadali na stanowiskach które im to umożliwiały. No i był jeszcze Jasper, choć jego akurat wolała w to nie mieszać.
- Szczerze to w obecnej chwili oddałabym wszystko, aby nie mieć z tą rodziną nic wspólnego, więc gdyby okazało się, że jestem adoptowana, to byłabym przeszczęśliwa - nie dość, że ojciec był kryminalistą to jeszcze dwie starsze siostry w pełni wspierały go w działalności przestępczej. Po prostu wymarzona rodzina - Krytykujesz mój plan, bo nie chcesz na tym stracić. Po oddaniu pieniędzy nie mieliby żadnego powodu, aby zawracać sobie Tobą głowę - bo niby jaki? Zwróciłaby im za wszystko i znaleźliby sobie innego dostawce, co wcale nie pasowało Mae, ale przynajmniej nikt z jej krewnych nie byłby zaangażowany w przemyt narkotyków - Zresztą mogłabyś na nich po prostu donieść. Zapewne policja potraktowałaby Cię przez to ulgowo - to w ogóle było idealne rozwiązanie. Udałoby się w ten sposób zlikwidować, choć część tego biznesu.
- Może - mruknęła jedynie lakonicznie nie chcąc zdradzać jej swoich zamiarów. Bo może rozsadzi cały budynek z nimi w środku, a może nie.. Lepiej było nie sprawdzać, czy jest do tego zdolna - Brawo Gabi. Teraz grozisz mi śmiercią. Może zamiast bawić się w przemytnika zostaniesz płatnym zabójcą? - uśmiechnęła się kpiąco - W każdym razie reagujesz tak, bo osuwa Ci się grunt pod nogami. Wiesz, że wielkimi krokami nadchodzi koniec Twojej przestępczej kariery i się tego obawiasz. Boisz się, że będziesz musiała zarabiać uczciwie, a najbardziej tego, że to właśnie ja Cię do tego zmuszę - ostatnie słowa wyraźnie podkreśliła. Nie wiedziała nawet dlaczego stara się ją wciąż prowokować. Może żeby zaznaczyć jej, że nie zamierza rezygnować z planów nawrócenia rodziny na odpowiednią ścieżkę i zrobi to za wszelką ceną?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="tel0"> <div class="tel1"><div class="cname">- 8 -</div></div> </div> </div></table>

Znał swoje siostry lepiej niż ktokolwiek - przypadła mu rola starszego brata i starając się trzymać na uboczu i unikając wszelkich, rodzinnych dramatów, ładował się w nieswoje szambo coraz to głębiej. Winić mógł za to tylko i wyłącznie ojca, który przed laty zdecydował się oprzeć swój biznes na nielegalnym przemycie i zaangażował w twoje niczemu winne dzieciaki, chcące wpaść w łaski ojca. Zaczęło się od najstarszego syna, który ku zdziwieniu tatusia odmówił i przymykał swoje praworządne oko na poczynania reszty Thompsonów. W następstwie jego decyzji, papa Thompson zaczął werbować w swoje szeregi Gabriellę i Johannę, trzymając jedynie Maeve z dala od bałaganu związanego z szemraną działalnością, której się podjął. Teraz to Brando czuł się odpowiedzialny za cały konflikt narastający między dziewczynami, bo może gdyby w porę postawił na inną kartę i zgodził się wspomóc ojca, jego siostry w tejże chwili zajmowałyby się własnym, prawym życiem - bez zagrożeń, które czyhały za rogiem.
Po wiadomości, którą otrzymał od Gabi bez zastanowienia pojawił się na terenie ojca i widząc w oddali wznoszące się płomienie, skierował się wprost w ich stronę. Widząc wrzeszczące na siebie dziewczyny, podbiegł i przyjrzał się towarowi, który stanął w ogniu.<br>
M-A-E-V-E! — krzyknął i dopadł do siostry, chwytając ją mocniej za ramię. Mógł spodziewać się po nich wszystkiego, jednak próba puszczenia firmy ojca z dymem nie znajdowała się nawet w ostatniej setce najgłupszych pomysłów młodszej siostry. — Co ty odpierdalasz? Upadłaś na głowę? Dym widać z kilku kilometrów, zaraz zjawią się tu wszystkie służby i zaczną zadawać niewygodne pytania — unosił się, wciąż próbując zapanować nad chaosem, który zapanował z winy dziewcząt. <br>— Gabriella, co to kurwa jest? — wskazał na towar trawiony wzmagającym się ogniem — Idiotki, wszyscy za to siądziemy na dupie za kratkami — wskazał na nie palcem i wpatrywał się w nie ze wściekłością wymalowana na twarzy. Wyrwał gaśnicę z rąk G. i sam zajął się przygaszaniem ognia, zanim ten rozprzestrzeni się na resztę terenu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Siedząc tyle lat w przemycie, zdążyła już doskonale zrozumieć to, że nieważne to, co się dzieje naprawdę tylko to, co jest się w stanie udowodnić. Gabi wierzyła, że dzięki swoim możliwościom, zebranym odkąd zaczęła zajmować się nielegalnymi interesami, jest w stanie udowodnić wiele, między innymi kryć siebie, rodzinę i firmę.
- Ojciec potwierdzi moje słowa, ochroniarze powiedzą, że widzieli ciebie, jak się tu kręciłaś, a miejski monitoring na ulicy na pewno cię uchwycił. - nie podejrzewała wcześniej tego u siebie, ale ostatnio zaczęła rozumieć, że jest zdolna do wszystkiego, by ratować swój tyłek. Kłamstwo nie przysparzało jej trudności, tym bardziej, że widziała możliwości, by je potwierdzić. - Tak, bo nie można jednocześnie mieć pieniędzy i przyjaciół, z jakiegoś kurwa wyimaginowanego przez ciebie powodu. - kolejny absurd, którym tego wieczoru uraczyła ją siostra. Samo posiadanie pieniędzy na pewno z jakiegoś niewytłumaczalnego lub nieistniejącego powodu sprawiało, że automatycznie nie miało się żadnych przyjaciół ani znajomych. Pieniądze dawały jeszcze większe możliwości, bo oprócz ludzi, z którymi nie łączyły ją więzy zawodowe, mogła dodatkowo pozwolić sobie na najlepszych prawników. Lub płatnych zabójców.
- To zmień nazwisko i odpierdol się od nas, tak będzie dla każdego najlepiej. - nie żartowała, w tej sytuacji dla Gabi było to najlepsze rozwiązanie. Skoro Mae tak bardzo nimi gardziła i nie podobało jej się to, co robili, to czemu po prostu nie zerwie z nimi kontaktów? Mogliby rozejść się na w miarę pokojowych warunkach, Gabi mogłaby dalej kontynuować to, co robi teraz, bez żadnych sióstr wtrącających jej się do biznesu.
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Zerwanie ot tak umów z kartelem, donoszenie na nich? Naprawdę myślisz, że to jest jakaś pieprzona zabawa? - z każdym słowem Maeve jeszcze bardziej pogrążała się w jej oczach. Nie rozumiała zupełnie tego świata, więc niepotrzebnie się próbowała wtrącać.
- Śmieszna jesteś. Włamujesz mi się do firmy i robisz mi bajzel, myśląc, jaka to nie jesteś wspaniała i jak bardzo nie zbawiasz świata. Stoisz tu i uważasz siebie za najmądrzejszą, mądrzejszą od kogoś, kto od kilkudziesięciu lat prowadzi z powodzeniem firmę i jego córki, która to przejmie; myślisz, że masz do czynienia tylko z głupią, starszą siostrą, która nie wie co robi i trzeba ją naprowadzić na właściwą, bo twoją, ścieżkę. Mylisz się w każdym tym aspekcie. - nigdy nikogo nie pozbawiła życia, pamiętała dokładnie, jak drżały jej ręce, gdy po raz pierwszy i jedyny dotąd celowała w samoobronie do drugiego człowieka. Teraz jednak, chociaż nigdy wcześniej tego nie zrobiła, kierowana wściekłością, czuła, że nie miałaby problemu ze spełnieniem swojej groźby.
Jednak nie dane było jej w tej chwili się o tym przekonać z powodu pojawienia się starszego brata, którego zdążyła wcześniej powiadomić. Normalnie miałaby nadzieję, że on, jako ten najrozsądniejszy z ich trójki, jakoś by dał radę ogarnąć Mae, ale teraz liczyła tylko na to, że nie przeszkodzi jej w próbie zabójstwa siostry siłowym wyperswadowaniu jej dalszego wtrącania się w interes.
- Zabierz jej zapalniczkę, bo zaraz to wszystko tu jebnie. - odezwała się, gdy tylko Brando znalazł się bliżej Mae. Patrzenie, jak młodsza siostra bawi się ogniem przy kilku(nastu) tonach wybuchowej substancji w ciężarówce ociekającej benzyną dostarczało więcej emocji i wrażeń niż wszystko inne razem wzięte. - O to jej właśnie chodzi, by nas wszystkich albo wysadzić w powietrze, albo wsadzić do więzienia.
- To jest towar, który rano miał już być w trasie. - odezwała się, nie bardzo rozumiejąc, czemu Brando uczepił się jej, zamiast dalej opierdalać Maeve. Nie czuła się winna w najmniejszym stopniu, broniła się tylko przez siostrą, która najwidoczniej zwariowała, chcąc normalnie w spokoju pracować. - A ta ciężarówka, pokryta jakimś łatwopalnym gównem, załadowana jest do pełna nitrocelulozą, więc radziłabym przestać bawić się w podpalaczy. - prychnęła, patrząc, jak Brando zaczyna gasić ogień. Przynajmniej pojawił się tu oprócz niej ktoś rozsądny, kto rozumiał, w jak bardzo niebezpiecznej sytuacji się znaleźli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zapewne gdyby zaplanowała tą akcje sama to Gabi z łatwością udowodniłaby jej winę. Jednak miała wspólnika, który dołożył wszelkich starań, aby zatuszować wszelkie obciążające ich dowody. - Nie byłabym tego taka pewna. Myślisz, że każdy będzie chciał okłamywać dla Ciebie policję? A nawet jeśli to funkcjonariusze uwierzą, że rozbroiłam kilkunastu dobrze zbudowanych mężczyzn? - posłała jej kpiące spojrzenie. Jasne, mogłaby do tego kogoś wynająć, jednak jej pensja była dość skromna i nie miałaby nawet za co.
- O jakich przyjaciołach mówisz? Tych którzy nie wiedzą czym się zajmujesz i gdy tylko odkryją prawdę odwrócą się od Ciebie tak samo jak ja? - nie wiedziała czy ma rację i czy Gabi ukrywała prawdę o swoim źródłu zarobku przed znajomymi, jednak coś jej podpowiadało, że tak właśnie jest. Nie była to informacja, którą można było się bez obaw dzielić z innymi. Nawet ona, jako jej siostra nie miała do niedawna o niczym pojęcia, więc co dopiero ludzie z którymi nie łączyły ją więzy krwi.
- Nie licz na to, że pozbędziesz się mnie tak łatwo - prychnęła. Zmiana nazwiska nie była według niej rozwiązaniem. Co z tego, że jednoznacznie zerwie wszelkie rodzinne powiązania, skoro oni wciąż będą przyczyniać się do krzywdzenia innych. Byłaby to jedynie ucieczka i odwrócenie wzroku od prawdziwego problemu - Odpuszczę dopiero gdy skończysz z przemytem lub wylądujesz za kratkami - stwierdziła krótko, bo coraz to bardziej traciła nadzieję na to, że uda jej się nawrócić siostrę na dobrą drogę. Wcześniej była pewna, że przejrzy na oczy widząc do czego doprowadziła. Nareszcie zrozumie, że postępuje źle, ale teraz.. teraz widziała zupełnie inną twarz Gabi. Bezwzględną i rządną zemsty. Nie była to już jej siostra, a już na pewno nie ta którą znała i uwielbiała.
- Sama narobiłaś sobie problemów, więc teraz sama je rozwiążesz. To już nie moja sprawa - wzruszyła ramionami, bo choć strach widoczny w oczach Gabi podpowiadał jej, że palenie towaru należącego do kartelu mogło nie być tak dobrym pomysłem jak wcześniej myślała, to cóż mogła teraz zrobić - stało się. Zapewne gdyby kolejny raz miała okazje do spalenia kilkunastu kilogramów narkotyków to również by to zrobiła.
- Myliłam się jedynie w tym, że została w Tobie, choć cząstka dobra. Jesteś do cna zepsuta i.. - chciała coś jeszcze dodać, jednak właśnie w tym momencie dostrzegła zmierzającego w ich kierunku Brando, którego mina wyraźnie wskazywała na to, że nie jest zadowolony z tego co przed sobą ujrzał - Naprawdę jeszcze go starasz się w to wciągnąć? - rzuciła jeszcze w kierunku siostry nim usłyszała z ust brata swoje imię, które zdecydowanie nie było wypowiedziane w przyjaznym tonie.
- To boli! - pisnęła wyraźnie się krzywiąc, gdy ten złapał ją za ramie - Niech przyjeżdżają! Mam to gdzieś! Przynajmniej w końcu ten cyrk się skończy, a ona wyląduje za kratkami! - wrzasnęła wyrywając się z jego uścisku i mocniej zacisnęła palce na zapaliczce, aby przypadkiem nie próbował jej zebrać. Przez jego pojawienie się w magazynie jej zapał do sprawdzania autentyczności słów siostry zupełnie opadł, ale wciąż mogła jej grozić i kurczowo trzymać się pozornej przewagi.
- Jedynie Ciebie - burknęła, rzucając Gabi pogardliwe spojrzenie, a następnie wróciła wzrokiem do Brando, który wpadł na doskonały pomysł ugaszenia trawiących towar płomieni. Wręcz nie mogła uwierzyć w to co robił - Przestań! Niech resztki tego gówna spłoną, żeby nikt nie mógł tego zażyć! - warknęła w jego kierunku starając się go przekonać do swoich racji, jednak nie czekając nawet na jego odpowiedź, podbiegła do niego i złapała za gaśnice próbując mu ją wyrwać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ich utarczki słowne przypominały okres dzieciństwa w którym siostry przekrzykiwały się z powody ulubionej lalki czy zapożyczonej bluzki. Piskliwe głosy dziewcząt doprowadzały go do szewskiej pasji nawet teraz i największą ulgę przyniosły by mu zatyczki do uszu bądź wychowawczy liść, którego niestety jako mężczyzna wystosować nie miał prawa. Często o tym zapominał bo wcale nie przypominały kobiet z klasą, a dwa wygłodniałe wilki, skaczące sobie do gardeł.
Nigdy wcześniej nie widział Maeve tak zdesperowanej; bawiła się ogniem i miała ten swój satanistyczny wzrok, który mówił mu, że zaraz wydarzy się coś złego.
Zamknij się, Gabi — syknął w stronę brunetki, która rzucała w stronę siostry uszczypliwe komentarze. Chciał załagodzić sprawę i doprowadzić do jej końca, jednak Gabriella dolewała oliwy do ognia, dosłownie i w przenośni.
Zwariowałaś? Chcesz wsadzić siostrę do więzienia by utrzeć wszystkim nosa? Nie zgrywaj bohaterki, nie masz pojęcia z czym masz do czynienia — powiedział i puścił w końcu jej ramię, zdając sobie sprawę, że mógł faktycznie robić jej krzywdę. Niekiedy jednak musiał potrząsnąć dziewczynami, co by przywołać je do porządku i zapanować nad sytuacją. — Wierz mi, też bym wolał by to wszystko spłonęło w cholerę ale to nie jest wyjście. Spłata długów na jakie narażasz firmę przekracza Twoje rozumowanie — dodał i wierzył, że działanie dziewczyny miały jasny motyw, jednak całe wykonanie planu mającego na celu sabotowanie firmy ojca nie miało logicznych fundamentów. Podejrzewał, że towar przewożony w ciężarówkach był obrzydliwie cenny i jakakolwiek strata naraziłaby ich rodzinę na problemy z ludźmi z którymi nie warto było zadzierać. Właśnie dlatego chciał trzymać siostry z dala od tego cholerstwa. Kiedy Maeve zaczęła wyszarpywać z jego rąk gaśnicę, przez moment był pewien, że w jego siostrzyczkę wstąpił jakiś demon, była zdeterminowana i podminowana.
Puść gaśnicę, Maeve! — krzyknął, jednak im bardziej się szarpał, tym większy opór stawiała — Gabriella, zabierz ją stąd! Dogaszę płomienie i zabierzemy stąd ciężarówkę. Nie mamy wiele czasu — dodał, spoglądając w stronę dziewczyny. Musieli działać, policja i straż zjawią się tu lada moment.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Już nie udawaj jeszcze głupszej, niż jesteś, jakoś się wam udało ich wszystkich powalić, a znając ich szefa, mogę się założyć, że zrobi wszystko, żeby dowiedzieć się, co się naprawdę stało. Więc módl się, żeby nic poważnego im się nie stało. - Mae chyba nie była świadoma tego, że tym włamaniem nie zadziera tylko z Gabi i jej ojcem, tylko z całą firmą pełną ludzi, którzy w mniejszym lub większym stopniu byli zaangażowani w przemyt. Wiedziała, że jej ojciec starannie dopiera pracowników, w końcu w grę wchodziły nielegalne interesy, więc o to, że staną po jej stronie była niemalże pewna. Za dużo mieli do stracenia, by nie być lojalni, szczególnie, gdy im tak naprawdę nic nie grozi. Jedyną osobą, jaka oberwie przez to podpalanie, była Gabi, czego była doskonale świadoma.
- A o których ty mówisz? O tym, który przed chwilą spierdolił, zostawiając się tu samą mimo tego, że we dwójkę łatwiej byłoby mnie obezwładnić i dokończyć to, co chcieliście zrobić? - prychnęła. Jeśli przyjaciół dobierała w taki sam sposób, co wspólników, to mogła jej jedynie pogratulować. - Ciekawe, w jaki sposób oni by zareagowali, jakby dowiedzieli się, że możesz im coś podpalić tylko dlatego, że żyją w taki sposób, jaki ci się nie podoba. - uważała, że w chwili, w której Mae zdecydowała się na włamanie do rodzinnej firmy i podpalenie, tym bardziej przestała mieć prawo do krytykowania i oceniania jej, bo sama stała się przestępcą, niezależnie od kierujących ją motywów.
- Odpierdol się, nic ci do tego, w jaki sposób zarabiam. - naprawdę nie wiedziała, czego Maeve nie rozumiała w tych słowach i dlaczego tak bardzo zależało jej na tym, by Gabi skończyła z przemytem. Swoimi działaniami tylko niszczyła rodzinę, co było doskonale widoczne po tym, że najwyraźniej nie miałaby nic przeciwko, żeby jej siostra skończyła w więzieniu. Jeśli do takiej sytuacji dojdzie, to Gabi poprzysięgła sobie, że jeśli trafi za kratkami, to tylko z Mae, która zresztą ułatwiła jej to zadanie.
- Co? To ty mi narobiłaś problemów. - warknęła. Tak było najłatwiej, zrobić bajzel w jej uporządkowanej i przemyślanej pracy, by potem się wycofać i zrzucić z siebie całą winę. - I to tylko ty jesteś za nie odpowiedzialna. - jeśli coś stanie się Gabi, to tylko z winy Maeve, bo gdyby nie ten pożar, nie byłoby żadnych kłopotów. Tego Gabi była bardziej niż pewna, to nie był żaden szczególnie trudny przemyt, jeden z tych, które w swoim życiu zaplanowała już wiele razy. - Zaskakująco łatwo przychodzi ci mówienie o takich sumach pieniędzy, których nigdy nie zarobisz w swoim żałosnym życiu. - i miała jeszcze coś dodać, jednak w tej chwili pojawił się ich brat
- Nie uciszaj mnie. - prychnęła w kierunku Brando. Najpierw pyta, co się stało, a potem każe się zamknąć. I weź tu zrozum faceta. - Próbowałam jej to wytłumaczyć, ale jest zbyt tępa, by to zrozumieć. - nie przepuszczała okazji, by rzucać kolejnymi złośliwościami, na razie stanowiły one jedyny sposób, dzięki którym mogła poradzić sobie z targającym nią wkurwieniem.
To, że Mae postanowiła dalej upierać się przy swoim i zdecydowała się zabrać gaśnicę, by doprowadzić resztki planu do końca, było jej największym błędem. Najwyraźniej chęć udowodnienia swojej racji było u niej silniejsze od instynktu samozachowawczego. Brando nie musiał powtarzać Gabi dwa razy - nie było nawet potrzeby, żeby w ogóle coś powiedział. Czekała na odpowiednią okazję, gdy tylko dostrzegła siostrę w magazynie. Gdy tylko Mae zaczęła próbować zabrać gaśnicę, tym samym też zbliżając się, Gabi postanowiła działać, nie zastanawiając się nad zbyt długo. Działała prawie że instynktownie, pozwalając wszelkim emocjom nad sobą zapanować.
Najszybciej, jak była tylko w stanie, ruszyła w kierunku Mae i korzystając ze swojego pędu oraz grawitacji, działającej tylko na jej korzyść, przewróciła ją na podłogę. Zapewne korzystając z jej zaskoczenia, nie chciała tracić ani chwili czasu, więc zaraz przygniotła ją do podłoża za pomocą ciężaru swojego ciała, wbijając jej kolano w brzuch. Jednocześnie jedną ręką, pewnym i mocnym chwytem złapała ją za szyję, by palce drugiej zacisnąć w pięść i mocno uderzyć ją w twarz, kilka razy, jeśli nikt jej przed tym nie powstrzymał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Sądzę, że szybko zrezygnuje z poszukiwań - wzruszyła ramionami uśmiechając się przy tym enigmatycznie. Nie miała pojęcia co zaszło między nią, a Hamiltonem, jednak on wciąż przebywał na wolności pomimo jej oskarżeń, a dodatkowo chętnie zgodził się odwet. Wątpiła w to, że Gabi z dobroci serca postanowiła jednak nie wsadzać go do więzienia. W końcu skoro zadała cios to rozsądniej byłoby doprowadzić sprawę do końca, aby nie miał on możliwość zemsty. A jednak coś sprawiło, że nie była w stanie tego zrobić. A skoro ona nie dysponowała takimi wpływami, aby do reszty pogrążyć Alexandra to szef ochrony tym bardziej. A właśnie nazwisko jej wspólnika było jedyną poszlaką, która łączyła ją z ludźmi, którzy powalili ochroniarzy. - Uciekł? Nie przeszło Ci przez myśl, że było to strategiczne posunięcie? Nie widziałaś jego twarzy, nie znasz jego nazwiska i możesz jedynie zgadywać kim była osoba, która mi pomogła. Przypuszczam, że odgadnięcie tożsamości tejże osoby przysporzy Ci wiele trudu. W końcu narobiłaś sobie już tylu wrogów, że nie wiesz nawet z której strony może nastąpić atak - westchnęła kręcąc przy z dezaprobatą głową, jak gdyby w telefonie miała zapisaną całą listę kontaktów do osób, które z radością pomogłyby jej w pogrążeniu starszej siostry. - Sądzę, że nie muszą się o to martwić, bo w przeciwieństwie do Ciebie nie czerpią korzyści z krzywdzenia innych - mruknęła z lekką irytacją, bo naprawdę nie była wariatką, która podpalała budynki przez własne widzimisię, a Gabi zdawała się właśnie do tego sprowadzać jej czyny.
- Problemów narobiłaś sobie sama i przyjmij to w końcu do wiadomości. - warknęła, bo może i spaliła ten cholerny towar, jednak nie zrobiłaby tego, gdyby ona nie sprowadziła go do firmy. Zresztą nawet jeśli nie doszłoby do dzisiejszego podpalenia to problemy prędzej, czy później by się pojawiły. Być może nawet większe. W końcu współpraca z ludźmi dla których zabijanie jest formą rozrywki nigdy nie obywa się bez późniejszych konsekwencji. - Przynajmniej nie muszę popełniać przestępstw, żeby cokolwiek zarobić - wysyczała w odpowiedzi odbijając tym samym piłeczkę w jej stronę. Może i jej wypłata była obecnie dość skromna, jednak miała przed sobą ścieżki rozwoju, a nie perspektywę odsiedzenia kolejnych lat w więzieniu.
Uśmiechnęła się z satysfakcją słysząc słowa Brando skierowane w kierunku starszej siostry, jednak już po chwili uśmiech zszedł z jej twarzy. - Nie zwariowałam! Nie da się jej niczego przetłumaczyć, więc może dzięki odsiadce nareszcie cokolwiek zrozumie - stwierdziła, bo może on miał jeszcze złudne nadzieje na cudowne nawrócenie Gabi, ale ona już nie. - Naprawdę mówisz mi o narażaniu firmy skoro oni przez te wszystkie lata narażali nas na okrągło, dobijając kolejnych targów z ludźmi, którzy bez mrugnięcia okiem zrobiliby krzywdę mi, mamie, czy nawet Tobie? - spojrzała na niego z niedowierzaniem, bo wciąż nie dochodziło do niej, że może myśleć, że wycofanie się i obserwowanie wszystkiego z daleka to najlepsze rozwiązanie. - Po prostu się nie wtrącaj. Jak dotąd świetnie Ci to wychodziło, więc rób to dalej i mi nie przeszkadzaj - rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, które chyba w niczym nie pomogło, bo i tak postanowił zniweczyć jej plan i ugasić pożar.
- Nie! - pisnęła z całych sił ciągnąć za gaśnice. Może i nie była w stanie wyrwać mu jej z rąk, jednak skutecznie uniemożliwiała mu dogaszenie ognia, a to przecież chodziło. W ferworze emocji wbiła mu nawet paznokcie w przedramię, a wszystko po to, aby po chwili stracić równowagę i wylądować na ziemi.
Mogłaby przysiąc, że spodziewała się niemalże wszystkiego po starszej siostrze, ale nie tego, że przejdzie do otwartego ataku i siłowej konfrontacji. Początkowo zupełnie straciła orientacje. Siła uderzenia o twarde podłoże sprawiła, że ból przeszył całe jej ciało. Nabranie powietrza do ust wydawało się niebywałym wyzwaniem. Zwłaszcza, że coś, a raczej ktoś przygniótł ją do ziemi. Tym kimś był nie kto inny jak Gabi. Miała nawet ochotę coś powiedzieć, krzyknąć, czy chociażby przekląć z bólu, ale nie była w stanie. Czuła jedynie kolejne uderzania, które trafiły w jej twarz zanim zdążyła zakryć ją rękoma. Ból był okropny, wręcz nie do zniesienia. Ostatkami sił próbowała ją z siebie zrzucić, jednak bezskutecznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mógł się nie zgodzić - działania ojca oraz jego sióstr doprowadziły do momentu w którym znajdowali się teraz. Byli narażani od najmłodszych lat i wbrew pozorom, Brando starał się je uchronić przed złem, które wyglądało zza rogu, jednak bezskutecznie. Nie był na tyle porywczy by sabotować działalność firmy i bawić się w podpalacza.
Wiem, Maeve. Nie pochwalam tego i przez wiele lat starałem się przekonać je do tego by z tym skończyły. Winny jest ojciec i jego manipulację ale to wszystko nie powinno odbywać się w ten sposób! — krzyknął, rozglądając się dookoła. Był przytłoczony widokiem, którego doświadczył i nie miał bladego pojęcia jak uchronić je przed konsekwencjami ich czynów. Nie chciał by Gabriela usłyszała zarzuty i skończyła w więzieniu, pociągając za tym resztę rodziny ale przy tym także martwił się o Maeve, która w końcu może się sparzyć. Dosłownie i w przenośni. — Najlepiej obie się przymknijcie! Obie przyczyniłyście się do tego i powinnyście skończyć w pierdlu dla samej zasady — warknął i z każdą chwilą uświadamiał sobie, że nie było by to najgorsze wyjście. Były uparte i brakowało tego, że i on skończy z zarzutami, które przekreślą raz na zawsze jego karierę w kancelarii.
Prosząc Gabi o pomoc nie spodziewał się, że ta postanowi okładać na ziemi swoją siostrę. Zajął się gaszeniem płomienia, jednak widząc nierówną walkę sióstr, pospiesznie odstawił gaśnicę na bok i dobiegł do nich, chwytając Gabrielę za ramiona. Odciągnął ją w końcu na bok i odepchnął.
Popierdoliło Cię?! — wytknął palec w jej stronę i posłał jej swoje gniewne spojrzenie, czując, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek doszłoby do rękoczynów i pewien był, że okres dziecięcych przepychanek mieli za sobą. — Zgaś to i wywieź stąd tą ciężarówkę! — dalej podnosił głos i zmienił plan działania. Podszedł do najmłodszej siostry, która miała rozciętą wargę i spuchnięty policzek. Ostrożnie pomógł jej wstać i wziął ją pod ramię. — Zabieram Cię do domu, dość narobiłaś — powiedział, nie przyjmując odmowy. Teraz kiedy była słabsza i obolała, miał szanse ją stąd wywieść. — Załatw to Gabriela — rzucił jedynie, wierząc, że dziewczyna zadba o to by towar nie trafił w ręce policji. On musiał zabrać stąd Maeve - dla dobra jej oraz ich wszystkich.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Georgetown”