WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-02-10, 22:11 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

001. Unoszący się w powietrzu, ciężki zapach ciętych kwiatów, często przyprawiał odwiedzających kwiaciarnię o ból głowy. Toteż niektórzy z nich woleli składać zamówienia na wymarzone bukiety w samym progu niewielkiego sklepu. Dla Grace było to niezrozumiałe, odbierała przecież tę woń jako coś niezwykle przyjemnego, coś co wprawiało ją w dobry nastrój i przywoływało dobre wspomnienia.
Tego dnia w kwiaciarni była sama. Tuż po przyjęciu dostawy zajęła się rozmieszczeniem kwiatów w odpowiednich wazonach, z ogromną starannością dbając o każdą łodygę. Gdyby tylko miała pewność, że nikt jej nie obserwuje, zapewne rozmawiałaby z nimi. Wolała jednak nie uchodzić za wariatkę; w mieście i tak znana była jako dziewczyna, którą porzucili rodzice. Niepotrzebna więc była jej łatka niezrównoważonej psychicznie. I kiedy wydawało się jej, że ten dzień w pracy nie będzie różnił się zupełnie od wczorajszego czy jutrzejszego, w progu jej ulubionego miejsca stanął nieznany jej mężczyzna, którego przybycie wzbudziło cichy dźwięk podwieszonego nad drzwiami, starego dzwoneczka. Nie była to najprzyjemniejsza z melodii; Grace już od dawna myślała nad usunięciem niepotrzebnego rekwizytu, jednak nie chciała tym czynem wzbudzać w babci smutku. Wiedziała przecież jak dużą wartość miały dla niej tak małe ale jakże wiekowe elementy wystroju kwiaciarni. Mężczyznę przywitała ciepłym uśmiechem, zahaczając dla wygody pukiel swoich jasnych włosów za ucho. Nieznajomy wydawał się być osobą, która kilkakrotnie mogła jej mignąć gdzieś na mieście, jednak jako osoba wychowująca się w Seattle od dziecka, podobne uczucie miała wobec dziesiątek innych osób. - Wprawdzie otwieram dopiero za dziesięć minut, jednak muszę przyznać, że ma Pan dobrą strategię. O tak wczesnej porze wybierze Pan najpiękniejsze kwiaty. - odezwała się swoich ochrypłym głosem, który nijak się miał do jej drobnej postury, po czym wskazała ruchem dłoni na wystawione w wazonach, różnokolorowe kwiaty. Nie wychodząc zza lady, zmierzyła dyskretnie mężczyznę wzrokiem, co w tym przypadku było dla niej zupełnie zrozumiałe. Jej pierwszy klient był osobą, na której żal byłoby nie zawiesić oka i przyznać przed samą sobą, że jest po prostu atrakcyjnym mężczyzną. Nie chcąc zostać przyłapaną na lustrowaniu jego sylwetki, uniosła wzrok ponownie na twarz mężczyzny aby uraczyć go kolejnym, ciepłym uśmiechem. - Piwonie? - zaproponowała luźno, podchodząc wolnym krokiem do odpowiedniego wazonu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy jechał pod adres, widniejący na wizytówce kwiaciarni, zastanawiał się co go tak naprawdę tam czeka. Miał wrażenie, że kartonik z kwiatem w tle i zgrabnym napisem Floral Masters kryje w sobie coś więcej, niż tylko kwiaty. Miał nawet wrażenie, że czuje ten tajemniczy, słodki zapach, który zazwyczaj otumania go w kwiaciarniach. Okoliczności, w których zmierzał do wskazanego miejsca nie były jednak sprzyjające. Musiał załatwić dość upierdliwą sprawę i miał tylko nadzieję, że osoba, która zostawiła wizytówkę będzie chociaż odrobinę podobna do pięknego, pachnącego kwiatu.
Robert może i nie rozmawiał z roślinami, ale bywały sytuacje, w których mówił po prostu do siebie. Nie uważałby ani jednego, ani drugiego za przejaw zaburzeń psychicznych. Możliwe, że uznałby rozmowę z florą za całkiem uroczą. To samo dotyczyło rozmów ze zwierzętami czy chociażby aktorami w filmie lub serialu, o ile nie przeszkadzałoby mu to oglądać. Jego tolerancja miała pewne granice.
Zaparkował niedaleko wejścia do budynku, po czym po prostu wszedł do środku, nie chcąc zwlekać. Dźwięki dzwonka zawieszonego nad drzwiami na moment odwrócił jego uwagę. Uniósł wzrok, aby spojrzeć na ozdobę. Teraz rzadko się takie spotykało, przynajmniej w tych nowszych lokalach. Od przemyśleń oderwał go głos młodej kobiety.
Pozwolił, by drzwi się zamknęły i ruszył powoli w jej kierunku. Uśmiechnął się lekko, widząc że ma do czynienia z drobną blondynką. Ostatnio miał do takich szczęście i nie narzekał. Piękna florystka przypominała mu:
Róże herbaciane — odpowiedział na jej propozycje. — Podobno oznaczają sympatię i radość. Są połączeniem róży żółtej i czerwonej, czyli przyjaźni i miłości — powiedział, odszukując w międzyczasie wzrokiem wazon ze wspomnianymi przez niego różami i podchodząc do niego. Wyjął jedną, powąchał, a następnie podał obserwującej go kobiecie. — Mylę się? —spytał. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, nawet jeśli był tylko nieznaczny. W końcu nie chciał wyglądać jak rasowy zboczeniec, tylko jak uroczy, elokwentny i wyluzowany on. Poza tym dużo bardziej wolał rozmawiać o kwiatach, niż przejść do sprawy, dla której się tu w ogóle pojawił. Miał chwilę czasu, a rozmówczyni również się chyba nigdzie nie spieszyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiedza mężczyzny na temat symboliki kwiatów nieco ją zdziwiła. Niecodziennie przecież ma się do czynienia z ludźmi, którzy tak swobodnie poruszają się w zakresie flory i jej znaczenia. Toteż Grace nie kryła swojego uznania przed mężczyzną; uśmiechnęła się dużo szerzej, potakując przy tym głową w geście szacunku do jego wiedzy. Miło było porozmawiać z kimś, kto oprócz zakupu kilku ciętych kwiatów miał jeszcze czas o nich pogawędzić. - Absolutnie nie. - odezwała się w końcu, przerywając krótką ciszę spowodowaną zachwytem nad słowami mężczyzny. Chwyciła delikatnie za różę, którą podał jej nieznajomy, po czym podeszła z nią do miejsca gdzie zazwyczaj przystrajała kwiaty w kolorowe wstążki. Tym razem jednak, po omieceniu wzrokiem wszystkich kolorowych dodatków, zrezygnowała z niepotrzebnych atrakcji, które mogłyby jedynie popsuć obraz wybranego przez mężczyznę egzemplarza. Aby jednak nie pozbywać się zbyt szybko tak ciekawej osoby, zajęła się przeglądaniem wstążek chcąc upozorować chęć dalszej pracy; dotykała więc delikatnie folii, tasiemek czy papierów stwarzając pozory osoby, która szuka odpowiedniego dodatku. - Kiedy wchodzi pan do sklepu motoryzacyjnego też tak pięknie mówi pan o silnikach? - pozwoliła sobie na niewinny żart, unosząc wzrok ponownie na mężczyznę aby po chwili uciec nim gdzieś do boku. Nie potrafiła określić dlaczego w takie zakłopotanie wprawia ją jego obecność i chociaż powinno być to uciążliwe, Grace odczuwała to zupełnie inaczej. Był tajemniczy ale przy tym niezwykle uroczy, przez co wydawał się jej być zupełnie niepasujący do miejsca, w którym przyszło im rozmawiać.
Nie potrafiła dłużej udawać swojego zaangażowania w pracę. Chwyciła więc delikatnie za łodygę leżącego na blacie kwiatu aby oddać go ponownie w dłonie mężczyzny, - Wspomniana przez pana przyjaźń i miłość broni się sama. Nie potrzebuje więc żadnych tasiemek czy folii. - wytłumaczyła się ze swojej decyzji co do nagości kwiatu. Miło było zacząć pracowniczy dzień w taki właśnie sposób. Grace ceniła sobie gierki słowne czy chociażby krótkie pogawędki ze swoimi klientami. A na pewno już z tak przystojnymi klientami. - Na mój koszt. Oby się tylko spodobał. - dodała po chwili uśmiechając się do niego, jak wtedy sądziła, po raz ostatni podczas tej wizyty. Aby nie zajmować więcej czasu mężczyźnie, podeszła ponownie do rozstawionych pod jedną ze ścian wazonów aby ułożyć kwiaty ponownie, w tylko sobie znany, estetyczny sposób.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Robert posiadał wiedzę w różnych aspektach. Może nie był we wszystkich ekspertem, ale co nieco wiedział. Zawdzięczał to wielu badaniom, które przeprowadzał ze względu na swoje książki. Chciał wiedzieć o czym pisze i nie popełniać głupich błędów. Takie na pewno nie przyniosłyby mu takiej sławy, jakiej potrzebował. Przy okazji mógł rozmawiać ze znajomymi na wiele różnych tematów, przez co nie sposób było się przy nim nudzić.
Lubił też robić na innych wrażenie, chociaż większość osób towarzyskich lubiła, gdy mogła zabłysnąć. Były naturalnie takie tematy, w których kompletnie się nie odnajdywał, jak na przykład opieka nad dziećmi. Jak dobrze, że to kwiaciarnia, a nie sklep z artykułami dziecięcymi albo co gorsza przedszkole. — Wspaniale — skwitował z dziarskim uśmiechem, ruszając za kobietą. Przystanął przed ladą i obserwował jak florystka szuka odpowiednich ozdób dla róży. Chyba ceniła sobie minimalizm albo po prostu nie mogła się zdecydować czego użyć.
Zaśmiał się cicho na jej słowa i pokręcił głową.
Nie każdy sprzedawca jest natchnieniem do takiej rozmowy. Poza tym nie znam się specjalnie na silnikach — przyznał bez bicia z rozbawionym błyskiem w oku. Zazwyczaj mężczyzn fascynowały takie sprzęty, dla niego było to zwyczajnie nudne. Samochodem jeździł tylko jak musiał, zazwyczaj wolał przejechać się publicznym środkiem transportu, pojechać rowerem lub zrobić sobie spacer. W tej chwili był autem, ale tylko dlatego, że musiał podjechać do warsztatu, bo ktoś zarysował cały bok i uszkodził boczne lusterko.
Uśmiechnął się nieznacznie, gdy w końcu róża pozostała naga. Można by nawet powiedzieć, że miało to w sobie symbolikę wolności i bezpruderyjności. — Ten piękny kwiat na pewno będzie czuł się swobodnie — odparł, po czym nie zważając na jej dalsze słowa dotyczące kosztów zakupy, wyciągnął z kieszeni banknot i położył na ladzie. — Tym razem ja zapłacę.
Chwycił delikatnie łodygę róży i zaczął się wycofywać. W pewnej chwili przystanął, jakby zmienił zdanie co do swojego wyjścia z kwiaciarni.
A Pani się podoba? Kwiat… — spytał po dłuższej chwili, ponownie wąchając aromatyczne płatki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zrobiło jej się miło na wzmiankę o sprzedawcach. Takie opinie z ust klientów były miodem na jej serce; przecież od zawsze pragnęła być nie tylko panią od kwiatów , ale także osobą, która doradzi, wesprze czy nawet weźmie na siebie odpowiedzialność podjęcia decyzji. Florystyka była dla niej misją, którą lubiła wypełniać a u boku takich klientów jak jej dzisiejszy poranny gość było to naprawdę łatwe i przyjemne. - W takim razie już wiem, że sprzedawca ze sklepu motoryzacyjnego nie jest dla mnie konkurencją w rozmowie z Panem. - pozwoliła sobie na kolejny żart ocierający się delikatnie o flirt. Aby jednak nie przesadzać ze zbytnią otwartością i nie narażać się na złe opinie mężczyzny, przy swojej wypowiedzi ani na chwilę nie zatrzymała na nim wzroku za to jej kąciki ust, powędrowały ku górze w nieśmiałym uśmiechu.
I gdyby tylko miała jeszcze więcej odwagi i wiary w siebie, z której została obdarta podczas jej ostatniego rozstania, zapewne zapytała by mężczyznę czy w takim razie będzie jakiś inny raz podczas, którego to ona będzie mogła uregulować rachunek. Musiała jednak poprzestać na wypowiedzeniu tego w swoich myślach, nie chcąc narażać się po raz kolejny na rozczarowanie czy nawet pośmiewisko. - Naprawdę nie trzeba. - skomentowała tylko, gdy mężczyzna położył na blacie pieniądze. Koszta kwiatu były naprawdę niewielkie a ona dzięki swojemu gestowi mogła nabyć nowego, stałego klienta.
Zadrżała, słysząc ponownie jego spokojny głos. Przekonana była przecież, że mężczyzna zakończył z nią rozmowę i kierował swoje kroki ku wyjściu. Odwróciła się ponownie w jego stronę, jakby w jego spojrzeniu chcąc odgadnąć jego intencje. Może był po prostu osobą, która lubiła pogawędzić w sklepie na różne tematy? Nie wyglądał przecież na psychopatę, który wykorzystując wszelkie możliwe narzędzia do sprowokowania rozmowy, zamienia się w prześladowcę. - Tak. - odpowiedziała krótko na jego pytanie, chociaż nie chciała tym zakończyć swojego wywodu. - Herbaciane róże mają swój urok. Być może nie są tak często wybierane jak te czerwone, jednak moim zdaniem są bardziej wartościowe. Nie tylko wizualnie prezentują się doskonale ale także ich zapach jest bardzo przyjemny, prawda? - tym razem to ona zadała pytanie, odwołując się do jego gestu względem kwiatu. - Ale ja jestem bezkrytyczna jeśli chodzi o kwiaty, więc nie jestem chyba najlepszą osobą do ich oceny. - uśmiechnęła się nieco śmielej, zastanawiając się nad kobietą, która zostanie obdarowana upominkiem. Czyżby jej rozmówca nie znał na tyle swojej wybranki aby posiłkować się opinią florystki co do atrakcyjności kwiatu?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jakiegoś powodu nie mógł oprzeć się rozmowom idącym w stronę flirtu, kiedy miał przed sobą piękną i interesującą kobietę. Ciekawe, że ta pierwsza, wręcz niewinna, faza udawała mu się całkiem nieźle… nie licząc kilku pechowym przypadków. Wystarczył jeden potomek jego siostry gdzieś w pobliżu, aby pozbawić go całego uroku osobistego. Pamiętał już, że kiedy opiekuje się siostrzeńcami, nie wolno mu wdawać się w jakiekolwiek nowe znajomości, bo już na starcie jest na przegranej pozycji. Co ciekawe o ile flirty i pierwsze wrażenie wychodziły mu całkiem nieźle, to miał problem z zaangażowaniem się.
Przez chwilę naprawdę chciał wyjść i sprawić, aby florystka zapamiętała ten początek dnia jako po prostu miły. Miał ochotę zostawić temat auta i naprawić je na własny koszt, w końcu dziewczyna była taka sympatyczna. Z drugiej strony sama skierowała go do kwiaciarni, zostawiając wizytówkę lokalu z krótkim dopiskiem “Sorry”. Nie byłby sobą, gdyby jednak nie wspomniał po co tu naprawde przyszedł. Poza tym może będzie chociaż mała szansa, że wymienią się imionami i być może nawet numerem telefonu?
Nie miał oczywiście żadnych niecnych zamiarów wobec niej. Podobno psychopatów nie powinno się oceniać po wyglądzie, bo każdy może być jednym z nich. On też by teoretycznie mógł. Swoją drogą z wiedzą, którą posiadał, całkiem nieźle by mu to mogło wychodzić. brakowało mu jedynie kilku ważnych cech, takich jak na przykład brak empatii, sadyzm, stalowe nerwy. Wolał tego typu rzeczy przelewać na papier, nie na świat realny i swoje własne życie.
Odwzajemnił jej uśmiech, gdy zakończyła swoją wypowiedź i przechylił lekko głowę, jak psiak, który uważnie kogoś obserwuje.
Albo wręcz przeciwnie. Jesteś właśnie do tego stworzona — odparł, po czym ponownie podszedł do lady i wręczy kwiat rozmówczyni. — Dla Pani, aby chociaż odrobinę poprawić dzień, który prawdopodobnie może aż tak dobry nie być… —kończąc zdanie mina odrobinę mu zrzedła, bo jednocześnie wyciągnął nóż pistolet wizytówkę kwiaciarni i położył na drewnianym blacie. — Znalazłem ją za wycieraczką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I czar prysł.
A ona stała z herbacianą różą w dłoniach, przyglądając się leniwie leżącej na ladzie wizytówce. Teraz już wiedziała z jakiego powodu pojawił się w jej kwiatowym królestwie. Westchnąwszy głośno odłożyła kwiat obok wizytówki po czym przeniosła zawstydzone spojrzenie na stojącego naprzeciwko mężczyznę. - Przepraszam. - tylko tyle była w stanie z siebie wydusić. Było jej naprawdę wstyd nie tylko przed nim ale także przed samą sobą, przed myślami, które związane były z niewinnym flirtem i ciekawą rozmową. Wolałaby już chyba aby od progu uraczył ją ognistą awanturą niż tym całym teatrem z różą w roli głównej. - To da się pokryć z ubezpieczenia? - zapytała niepewnie, nie orientując się zupełnie w tym temacie. Była to jej pierwsza i - miała nadzieję - ostatnia taka przygoda. Jednak gdy wspomniała o ubezpieczeniu, poczuła jak przez jej kark przebiegł zimny dreszcz, który spowodował, że odruchowo przechyliła głowę na lewy bok. Nie miała przecież pojęcia, czy polisa była wykupiona. Dotychczas takimi rzeczami zajmował się Ryder, jednak od czasu ich rozstania działania tego typu spadły na nią. - Albo gotówką! Zapłacę za naprawdę. Potrzebuje Pan to gdzieś jeszcze zgłosić? Nie ma problemu. - wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć sprzed jego oczu aby nie musieć czuć na sobie jego spojrzenia. Nie była przecież kierowcą, który rozbijał się na każdym rogu, to zdarzenie było pierwsze w jej karierze kierowcy. - Potrzebuje Pan moje dane? Numer telefonu? Chyba, że woli Pan po naprawie ponownie się tutaj pojawić i uregulujemy rachunki? - proponowała, nerwowo przeszukując szafki z zamiarami odnalezienie jakiegoś notesu, na którym mogłaby zapisać wszystkie potrzebne mężczyźnie informacje. Nie miała bladego pojęcia jak wygląda procedura powypadkowa, tym bardziej jeśli sprawca tak naprawdę uciekł z miejsca wypadku.
Dopiero po chwili, po wzięciu głośnego, głębokiego oddechu nieco się uspokoiła i ponownie, patrząc dziarsko w oczy mężczyzny, blado się do niego uśmiechnęła. - Gdyby każdy po stłuczce był taki miły jak Pan. - odezwała się a w jej głosie wyczuwalna była wdzięczność za jego spokój. Gdyby tylko wiedziała, że tacy mężczyźni będą odwiedzać ją po każdej stłuczce, częściej korzystałaby ze swojej tajnej mocy - czyli nieumiejętnego cofania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zauważył diametralną zmianę w jej zachowaniu, czemu tak naprawdę się nie dziwił. Jak to jest, że w ostatnim czasie podrywy ani trochę mu nie wychodziły? Może jednak nie było mu to pisane? Może powinien przestać się tak wysilać i skupić w ogóle na czymś innym? Tylko jak, kiedy widząc piękna kobietę po prostu nie może się powstrzymać? Czy to nie jest trochę niepokojące? Może to jakaś choroba? Oby nie.
Patrzył na nią odrobinę niepewnie. Nie spodziewał się, że aż tak się tą sytuacją przejmie. Podrapał się po głowie i uśmiechnął niezręcznie. — Nie znam się na tym specjalnie. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji — przyznał i przygryzł lekko wargę.
Dziewczyna wyglądała jakby była dużo bardziej zagubiona, niż on. Może nie było co się dziwić, w końcu z perspektywy prawnej to była jej wina. Robert jednak nie chciał jej dokładać zmartwień, kłopotów i ograbić jej z ciężko zarobionych pieniędzy. Czy gdyby Grace była niskim, otyłym facetem w zachlapanym podkoszulku, to czy też chciałby mu odpuścić? Nie. Czy było to moralne i sprawiedliwe? Nie, ale nie obchodziło go to. Florystka była na tyle miła, że miał ochotę nie brać od niej pieniędzy i jeszcze jej dopłacić, aby lepiej się poczuła. Może kupi jej jeszcze jedną różę? Albo dwie?
Odchrząknął krótko, próbując doprowadzić się wewnętrznie do porządku.
Dane, tak. To dobry pomysł — przyznał, kiwając głową z miną znawcy. — Imię, nazwisko, numer telefonu… prywatny. No i adres kwiaciarni już mam — dodał, po czym lekko się uśmiechnął, chowając wizytówkę do kieszeni kurtki. — Dowiem się co należy zrobić dalej i na pewno się odezwę… Robert — zakończył wypowiedzieć, przedstawiając się i wyciągając do kobiety dłoń.
To teraz wie już Pani kogo na przyszłość stukać.
Wypowiedzenie ostatniego zdania na głos nie było zamierzone, więc mężczyzna zamarł z wyciągniętą ręką, a uśmiech zszedł mu z twarzy. Co się właśnie stało? Czy on musiał być zawsze tak cholernie głupi i robić coś, co wszystko psuło? Fikcyjne postacie w jego książkach miały dużo więcej taktu, szczęścia i sprzyjających sytuacji, czemu umiał przelać to na papier, a w prawdziwym życiu mu się to nie udawało? Może powinien przestać wychodzić z domu? Mógłby. W dobie internetu byłoby to jak najbardziej możliwe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nerwy powoli opadały, co działo się za sprawą spokoju w postawie Roberta. Była mu po cichu wdzięczna za tę wyrozumiałość; do stłuczki przecież nie doprowadziła celowo a wszelkie szkody chciała sfinansować z własnej kieszeni bez większego zająknięcia. Na jego prośbę więc spisała w znalezionym w jednej z szuflad notesie swoje imię, nazwisko oraz numer - jak sobie życzył - prywatny. Wyrwała zamaszyście kartkę, jednak widząc, że jej krańce przez to zostały nieestetycznie poszarpane, zmarszczyła nos w geście niezadowolenia. - Trochę mało to estetyczne, ale jest. - próbowała się usprawiedliwić, wyciągając w stronę mężczyzny kartkę, na której spisała swoje dane kontaktowe. Nie widziała sensu w tym aby przepisywać po raz kolejny wszystko na drugą kartkę, ważna była przecież sama treść a nie to w jakim stanie była.
Jego ostatnie zdanie, nie wiedząc czemu, nieco ją rozbawiło, przez co uśmiechnęła się dużo szerzej niż dotychczas. - Grace. - przedstawiła się ściskając jego dłoń. Doskonale spostrzegła zmieszanie na jego twarzy spowodowane jego słowami. Sądziła, że było one zupełnie niepotrzebne i nieuzasadnione, gdyż w nerwach jakie towarzyszyły aktualnie ich dwójce, mówiło się wiele dziwnych rzeczy. - Z miłą chęcią stuknę Cię jeszcze kilka razy. - przytaknęła teatralnie na swoje słowa, jakby chcąc przekonać tym gestem do prawdziwości swoich słów. I dopiero wtedy, puściła dłoń mężczyzny, którą do tej pory przytrzymywała dosyć długo. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że całe to dzisiejsze spotkanie było dosyć komiczne i nietypowe, przez co wrócił jej względnie dobry humor, z którym przybyła dziś do pracy. Jedynym jej zmartwieniem w tej chwili było to, że prawdopodobnie mężczyzna zaraz zniknie za drzwiami jej kwiaciarni a jedyne co po nim pozostanie to cichy dźwięk starego dzwoneczka i oczekiwanie na jego telefon. A może gdyby tak wziąć po raz pierwszy w życiu sprawy w swoje ręce i przestać dać się kopać po tyłku przez los? Nie miała przecież wiele do stracenia, a wizja kolejnego spotkania z mężczyzną mobilizowała ją do podjęcia wyzwania. - Ale może zanim kolejny raz Cię stuknę to w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę? - zaproponowała, próbując jeszcze przekonać go do swojej propozycji delikatnym przygryzieniem dolnej wargi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obserwował jak zapisuje swoje dane na kartce papieru. Widział jak starannie pisze litery, starając się aby pismo było ładne i czytelne, a słowa w równej linii. Wyrwanie kartki z impetem sprawiło, że Robert miał ochotę instynktownie się wycofać. Było w tym coś drapieżnego. Uśmiechnął się pod nosem, widząc jej zawód, gdy zorientowała się, że kartka nie oderwała się równo. Dawno nie widział tak uroczej sceny.
Nie szkodzi. W domu obetnę równo brzeg i włożę kartkę do eleganckiej ramki, aby było wyjątkowo estetycznie — zapewnił z uśmiechem, chowając świstek do kieszeni kurtki. Nie żartował, naprawdę miał zamiar upiększyć kartkę. Być może nie znajdzie odpowiedniej ramki, więc zrobi to w inny sposób, ale na pewno efekt będzie wspaniały. Brown był wrażliwym mężczyzną i artystą. Mógł spędzić pół dnia na upiększaniu czegoś, by osiągnąć taki efekt, jaki sobie wymyślił. Dla osoby kreatywnej czas się nie liczy, jeśli ma misje.
Słysząc jej odpowiedź odnośnie stukania, parsknął rozbawiony, mimo usilnej chęci zachowania powagi. Również nie mógł powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. Skoro pierwsze stuknięcie doprowadziło ich do takiego spotkania, sprawiając że mimo niezręcznych sytuacji faktycznie było im miło, to co wydarzyłoby się po kolejnych razach? Jeszcze stąd nie wyszedł, a już myślał o kolejnym spotkaniu? Nawet nie zorientował się, że trzymają swoje dłonie dużo dłużej, niż robi się to zazwyczaj w takich sytuacjach.
Z jakiegoś powodu nie odwrócił się i nie odszedł, tylko patrzył na nią, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć.
Może powinien wziąć się w garść i w końcu zrobić coś, na co tak naprawdę miał ochotę?
A może przed następnym stuknięciem się wypiłabyś ze mną kawę? — zapytał dokładnie w tym samym momencie, w którym ona zapytała go z grubsza o to samo. Na chwilę zaniemówił, po czym pokręcił z niedowierzaniem głową.
Wygląda na to, że będzie kawa — dodał, czując się wyjątkowo lekko. — O której kończysz?
Co z tego, że przed chwilą miał w dłoniach wizytówkę kwiaciarni. Nie zwrócił uwagi na godziny otwarcia, poza tym chciał, aby sama zdecydowała kiedy jej najbardziej pasuje. Gdy kobieta zdradziła mu, kiedy mogą się spotkać, udał się mimo wszystko do warsztatu, by porozmawiać o naprawie auta. /zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

No więc tak, Bryce miała przed sobą nowe wyzwanie w życiu. Kwiaciarnia. Tym się jeszcze w życiu nie zajmowała, więc nie wiedziała jak to wszystko ogarnąć, ale… się starała. Naprawdę się starała. Wdrażała się w łańcuch dostaw, w system kalendarzowy, jak zwracać uwagę na pewne rzeczy, jak przewidywać zapotrzebowanie. Jej babcia miała do tego prawdziwą smykałkę i ogromną wiedzę, a ona to wszystko próbowała zapamiętać i zapisać, żeby w razie czego móc do tych notatek wrócić i nie dać ciała. Ta kwiaciarnia to było takie… no dziecko jej babci, nie ma się co się tu oszukiwać! I trochę byłoby słabo, gdyby jej ten interes rozwaliła i to dziecko zabiła… Dlatego naprawdę się starała i wydawało jej się, że wszystko ma już opanowane. Dopóki się nie okazało, że w tym wszystkim zapomniała o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Nie sprzedawali tu tylko kwiatów ciętych i doniczkowych. Nie nie, ta praca wymagała też jakiejś świadomości i zdolności w zaplataniu wiązanek, i z tym też Bryce musiała handlować. - Dam sobie z tym rade, to tylko kwiaty… jakoś to będzie - rzuciła do siebie, zachęcająco i motywacyjnie, kiedy siedziała wieczorem w kwiaciarni, już po godzinach zamknięcia, przed stołem pełnym różnych kwiatów, z których chciała zrobić wiązankę. Obok miała ustawionego laptopa z włączonym youtube i jakimiś DIY wiązanek, chociaż wstydziła się, że coś takiego wyszukuje. Robiła to oczywiście w zakładce incognito, bo jednak… no wstyd - to tylko kwiatki Bryce, coś z tego wymyślisz. Tu damy coś zielonego, tu… może niebieskiego… i będzie pozytywna, wesoła wiązanka, prawda? - rzuciła, sama do siebie, próbując poskładać różne kolory kwiatów ze sobą i podskoczyła przestraszona, kiedy usłyszała za sobą jakiś szmer. - Ohh… cześć… myślałam że wszyscy już poszli do dom. Coś się stało? - zapytała, widząc Lunę i starając się własnym ciałem jakoś zakryć te kwiaty poukładane, jej nieudolną wiązankę i ofc laskę na yt, opowiadającą jak układać kwiaty przy wiązance, żeby nadać im objętości…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ten koniec świata był inny. Spodziewany i zaznaczony czerwoną pętelką w kalendarzu, zupełnie jakby miał nagle okazać się czymś, na co czekała z nieskrywaną niecierpliwością, a nie zaniepokojonym drżeniem dłoni i przesiąkniętym niepewnością łomotem w klatce piersiowej. Przygotowywała się do tej drobnej apokalipsy już od jakiegoś czasu, nieśmiało próbując rozciągnąć kolejne doby o dodatkowe milisekundy. Na nic się zdały jednak toczone w głowie dywagacje; grała na zwłokę, a zabawa ta rządziła się własnymi prawami. Kiedy w końcu z uniesioną dumnie głową przyznała, że przegrała tę walkę, nie miała jeszcze pojęcia, że poniesione straty może liczyć nie tylko w utracie dotychczasowego dachu nad głową, ale i ostatnich szans na spokojny sen w objęciach miękkiej pościeli.
Noc przed powrotem do Europy nie spełniała swojej roli. Księżyc świecił zbyt mocno, uniemożliwiając zmęczonym powiekom spokojny sen. Poduszka przyjęła niespotykaną formę, która zdawała się zamykać jej głowę z dwóch stron, odcinając stopniowo dostęp do tlenu. Kołdra? Układała się nieprzyjemnie, zawijając uparcie po bokach i grzejąc zanadto stęsknione za orzeźwiającym chłodem ciało. Wszystko było nie tak; zegar tykał zbyt głośno, rozmyte w ciemnościach kształty układały na wzór rzeczy wzbudzających niepokój, a umysł spływał nieskończoną siatką myśli, których nie była w stanie wyciszyć.
Nie pozostawiono jej innego wyjścia.
To miała być kolejna doba spędzona pod firmamentem złożonym z podziurawionych monster i lirolistnych figowców. Lubiła myśleć, że śpi pod palmami. Że jest rozbitkiem, który odnajdzie w końcu drogę do domu. I że – naturalnie – przebywa na tej dziwnej wyspie zupełnie sama.
Schemat działania był prosty – żegnała się ze współpracownikami i zamykała wszystko dokładnie na klucz, aby pobłądzić chwil parę po brukowych uliczkach. Później wracała, chowając się w rozłożonych na zapleczu karimatach (rzecz łatwa do ukrycia), idealnie poza zasięgiem ludzkiego wzroku. Jej grafik na ten miesiąc był jak los na loterii; ciążyła na niej odpowiedzialność za większość otwarć w miesiącu, więc nie musiała uciekać wcześnie rano przed dźwiękiem klucza otwierającego wrota do kwiaciarni.
Dlatego po przekroczeniu progu tylnych drzwi ulokowanych za korytarzykiem dzielącym ją od zaplecza, nie spodziewała się zastać w środku już absolutnie nikogo.
- Bryce? – Podeszła ostrożnie bliżej, równie skołowana jej niespodziewaną obecnością. - Myślałam dokładnie to samo. Ja.. zapomniałam czegoś. I musiałam koniecznie po to wrócić – powiedziała w końcu, próbując sklecić wypowiadane słowa w symfonię przepełnioną pewnością. - Przepraszam. Nie chciałam cię wystraszyć. Coś cię zatrzymało? – zapytała, zerkając jej ostrożnie przez ramię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Utrata domu była.. ciężka. Może i Bryce nie utożsamiała domu jej i Josepha z jakimś… nie wiem, niewyobrażalnym ciepłem, rodzinną atmosferą, zwłaszcza przez jej romans i jego chorobę, ale to wciąż był budynek, w którym żyła przez dobre dziesięć lat. Była przyzwyczajona do jego kolorów, atmosfery i do samego faktu, że tam był, z jej łóżkiem, z jej rzeczami. Z tymi ścianami, które pomagała malować, z tymi meblami, które pomagała sklejać. Z kuchnią, w której gotowała, łazienką, w której brała długie kąpiele. Myślała, że go sprzeda i zacznie od nowa, a nie że zostanie jej odebrany i przeznaczony na spłatę długów, o których nie miała pojęcia. Nagle została bezdomna, odcięta od tych wszystkich chwil i wspomnień, bez czasu na jakieś… no pożegnanie się z tym wszystkim, tak naprawdę. A nawet jeśli ten etap jej życia był bolesny i trudny, wciąż był częścią jej życia, jej historii. Może i wychodziła na sentymentalną lalę, ale trudno. Najwyraźniej nią była. I teraz nie miała nic stałego, poza tą jedną, małą kwiaciarnią, z którą… no musiało się udać. Nie chciała sprawić zawodu babci, nie chciała zniszczyć jej wieloletniej pracy! Nie kiedy ona zrobiła coś dla niej, żeby ją pocieszyć, podnieść na duchu, żeby dać jej jakieś poczucie… no sensu w tym wszystkim. Bo gdyby nie miała powodu, żeby rano wstać, żeby się codziennie tym zająć, to pewnie by po prostu siedziała z butelką wina i tyle by z niej było. Ciężko powiedzieć, czy Bryce miała za sobą etap żałoby, czy jednak wciąż to gdzieś w niej siedziało, zakorzenione głęboko i czekające na swój moment, żeby wybuchnąć. Metafora pewnie całkiem trafna, swoją drogą.
- Tak, to ja. To nie włamywacz, nie musisz we mnie niczym rzucać, ani wzywać policji - zapewniła ją jeszcze, bo zdała sobie sprawę, że pewnie wystraszyła kobietę tak samo, jak ona ją. - O, jasne, to nie krępuj się, możesz… znaleźć to… czego szukasz…. - zmarszczyła brwi, czując się jakby przyłapała ją na jakichś pornosach, a nie na przygotowaniu do pracy. A przecież właśnie to robiła, więc czemu miałaby się wstydzić?
- Okej, ale nie będziesz się śmiać? - zapytała, marszcząc brwi i patrząc na nią błagalnie. A potem odsunęła się nieco, pokazując jej co ogląda - ja… no… muszę popracować nad wiązankami - wyjaśniła, zrezygnowana.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokiwała powoli głową, przyjmując do świadomości zapewnienie O’donnel o braku jakichkolwiek powiązań ze złodziejaszkowymi jednostkami. Oczywiście, że nie należało się jej obawiać – była przecież właścicielką tego miejsca, a więc przysługiwało jej stuprocentowe prawo do przebywania w lokalu o najróżniejszych porach dnia i nocy. Tylko łut szczęścia decydował o tym, że nie przyłapała Lunarie na nocnym wtapianiu się w piankową karimatę. Może i wcześniej miała okazję zawiesić wzrok na przydużej walizce ulokowanej w kącie zaplecza, ale przecież ostatecznie drobiazg ten nie wadził nikomu na tyle, by skłaniać ciało do generowania uników czy przeciskania się ukradkiem przez florystyczne przestrzenie. W gruncie rzeczy przez większość czasu pozostawał niezauważony, zupełnie odwrotnie do zaangażowania Vanderlaan, która z uśmiechem na twarzy łapała się wszelkich możliwych godzin pracy, a już szczególnie porannych zmian naznaczonych nadmiarem rozedrganych od wibracji połączeń.
- W sumie… to może chwilę poczekać – powiedziała w końcu, rozglądając się bez większego celu po pomieszczeniu; to, czego w istocie szukała nie mieściło się w kategoriach rzeczy możliwych do ujęcia w dłonie. - Nie pali się – wyjaśniła jeszcze, wzruszając obojętnie ramionami, aby dać znać, że nie zamierza zagrzewać tu miejsca dłużej, niż potrzeba.
Miała nadzieję, że Bryce również.
A jeśli miała jednak pracować do późna..?
- Słowo harcerza – obiecała, przykładając dłoń do klatki piersiowej; podskórnie czuła, że zanosi się jednak na dłuższe posiedzenie. Przeczucie to potwierdziły kolejne słowa padające z ust O’donnel.
niech to szlag
- Spokojnie. Każdy od czegoś zaczynał – powiedziała pokrzepiająco, siląc się na odrzucenie jakichkolwiek tonów zdradzających rezygnację. Podeszła bliżej, uparcie ignorując szczebiotanie florystki z yt, która – zdaniem Lunarie – rzucała w eter puste frazesy bez przekazywania dokładnych i dostosowanych tempem dla początkujących dłoni instrukcji.- Przede wszystkim: podstawa musi być stabilna. – Wskazała palcem na środkową łodygę, która była zbyt cienka, aby móc przeprowadzać na niej dalsze operacje. - Zacznij od czegoś prostego, najłatwiej zawsze wychodzi na gałązkach – dodała, ujmując w dłonie cyprysikowe strzępki i przekazując je blondynce.- Bazowe igliwie układasz regularnie, aby do niego stopniowo dokładać kolejne pnącza. Unikniesz wtedy prześwitów.I szybciej skończysz, a i efekt będzie zadowalający.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”