WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="cal6"> #3 </div>Obrazek
Może, aż tak nim nie telepał, jak tego typka, ale wyraz twarzy Sebka był zapewne bardzo podobny - mówiący wszystko


Był w pracy, ale długo w niej nie pobył. Postanowił opuścić biurko, chociaż miał jeszcze trochę papierkowej roboty i zostawić sobie to na jutro zapewne. Teraz miał inne priorytety. I o dziwo, wcale nie była to pochłaniająca go praca, a zupełnie coś innego, nie mającego z nią wspólnego. Jednak jego życie nie kręci się tylko wokół narkotyków i zamykania przemytników i handlarzy. Nikt go zresztą nie zatrzymywał jak wychodził z biura, bo po co ktoś miałby to robić? Już i tak wyrabiał ponad godziny na własne życzenie, kiedy coś nie dawało mu spokoju, bądź po prostu tracił poczucie czasu.

Miał już niczego nie spieprzyć, a spieprzył.
Cały Nathaniel?
Co się stało mój przyjacielu, że tak spieprzyłeś to z Maeve, kiedy wcale nie powinno mieć to miejsca?
Był na niego zły. Wkurzony, jak już dawno. I nie panował nad sobą, kiedy docierał do jego miejsca zamieszkania. Od momentu, kiedy dostał wiadomość od niej, nie mógł dojść do tego, dlaczego zachował się jak skończony dupek i pozwolił ten na to, by ta czuła się teraz źle. By go… no właśnie chyba jednak coś go trafiło, skoro wcale nie był w dobrej formie. Niczego, nieświadomy Braxton, udając opanowanego, umówił się z nim na spotkanie, a kiedy tylko ten otworzył mu drzwi, być może z uśmiechem, czy z przywitaniem, naskoczył na niego, w pięść łapiąc materiał od jego koszulki/koszuli przy mostku i przeszedł z nim dobre parę kroków w tył, aż tamtego napotkała ściana i uderzył w nią z impetem plecami.
- Kurwa, Nathaniel, coś Ty znowu odpierdolił z Maeve, co? Czy zawsze musi już tak być, że zachowujesz się wobec niej jak SKOŃCZONY KRETYN?! – wyrzucił z siebie, dopiero przy ostatnich słowach widząc, że coś kurde, nie gra. – Co… Ty?... – zaczął. Nie dało się nawet poinformować go o tym, co go spotkało.
Obrazek

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#13
Ostatnie dni nieźle dały mu w kość, poniekąd na własne życzenie. Pomyśleć, że jeden wieczór wystarczył, by całe jego dotychczas dość stabilne życie przewrócić do góry nogami. Bo czasem jest tak dobrze, że aż kusi coś odpierdzielić, choćby nieświadomie. Do tej pory uważał, że już dawno miał za sobą czasy, kiedy zupełnie nie przejmował się konsekwencjami i robił to, co uważał za najlepsze dla siebie, nie oglądając się na innych. Teraz miał przecież spore zobowiązania i dochodzenie na głowie, musiał sprawiać wrażenie poważnego, dojrzałego mężczyzny na odpowiedzialnym stanowisku, nie miał czasu i ochoty na dramaty. A tymczasem wystarczyły raptem 3 godziny, by zawieść dwie kobiety i zafundować sobie lekki wstrząs mózgu, dwa złamane żebra i trzydniowy pobyt w szpitalu.
To zrozumiałe, że w tak krótkim czasie dostarczył sobie tylu wrażeń, iż nie kwapił się do pochwalenia się wszystkim swoimi wyczynami, zwłaszcza, jeśli chodziło o wypadek. Ostatnie wydarzenia postanowił zachować w tajemnicy, dlatego oprócz kuzyna i jedynej osoby z paczki - Elliota, nikt nie miał pojęcia, że coś mu się stało. Nawet sekretarce przekazał tylko suchy fakt, że przez najbliższe kilka dni nie pojawi się w firmie i najważniejsze telefony prosił przekazywać na numer prywatny. Dzięki temu chciał uniknąć licznych odwiedzin, a przy tym bezsensownego trzęsienia się nad nim i wzbudzania współczucia albo szyderstw rzucanych pod jego kątem. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, jakiego szumu nakręciłaby Lia, gdyby tylko się o tym dowiedziała. No i Maeve… która z dużym prawdopodobieństwem by się ucieszyła, że wreszcie się doigrał. Najgorszym uczuciem dla niego było ukazywać się w oczach innych jako ofiara.
Dziś w końcu wrócił do swoich czterech pustych ścian. Z brudnymi naczyniami, które zostawił trzy dni temu, gdy w pośpiechu opuścił mieszkanie, kierując się do domu przyjaciółki, choć właściwie nie był pewien, czy jeszcze miał prawo ją tak nazywać. Nawrót niesfornego bólu głowy, jednym z wielu, z jakimi przez jakiś czas będzie musiał się borykać, sprawił, że jedyne, na co miał ochotę, to opaść bezwładnie na sofę w salonie z cicho pobrzmiewającą muzyką. Rzucił więc torbę na podłogę i ostrożnie się położył. Leżąc na plecach, starał się skoncentrować na swoim oddechu, czując nieprzyjemne kłucie przy każdym wdechu i wydechu. Teraz zaczynał naprawdę rozumieć, jak to było czuć każde, najdrobniejsze drgnięcie klatki piersiowej, która tylko dzięki mocno ściśniętemu pasowi dosyć sprawnie podnosiła się i opadała. Oswojenie się z nowymi warunkami nie było łatwe. Westchnął w duchu. Skoro nawarzyłeś sobie piwa, to teraz je wypij.
Sms od Sebastiana wyrwał go z hibernacji umysłu, w którą niekiedy wpadał, odkąd wylądował w szpitalnym łóżku. Czuł tak potworne zmęczenie, że odpuścił sobie sprzątanie i przeleżał tak aż do przybycia kumpla. Nie miał ochoty na żadne wizyty, ale skoro przyjaciel chciał porozmawiać to musiało to być coś ważnego. Z trudem podniósł się z sofy i skierował do hallu. Tylko zachowuj się normalnie, upomniał się w duchu. Otworzywszy drzwi, zdążył tylko wydusić z siebie krótkie Hej, zanim został zaatakowany. Zacisnął mocno szczęki, starając się nie zawyć z przeraźliwego bólu na to wymuszone pchnięcie, niemal wprost w dziurę w jego klatce piersiowej.
- Sebastian - wysapał ostrzegawczo przez zęby, ale na nic się to zdało. Łapał płytkie oddechy, ale siła impetu na ścianę sprawiła, że na moment zupełnie stracił dech. Zacisnął mocno oczy, gdy jednocześnie zakuło go w głowie i stęknął głośno, dając upust swojemu cierpieniu. Bolało go tak, że nawet nie do końca docierały do niego słowa Sebastiana. Braxton automatycznie podniósł w nim poziom irytacji. Nie ma to jak porządna przypierdolka na dzień dobry. I jeszcze będzie go atakował we własnym domu!
Nate umiał się bronić, w końcu dobrych parę lat ćwiczył, by wykorzystać swoje umiejętności w takich sytuacjach, jak ta. Wzięty z zaskoczenia i osłabiony kondycyjnie, wykorzystał jednak chwilę konsternacji detektywa i ostatkiem sił wypchnął ręce Sebastiana, oswobadzając się spod jego uchwytu i nieco go odpychając. Wymagana w tej technice energia zebrała swoje żniwo, powodując ostre kłucie w klatce. - Pojebało Cię?! - wykrztusił wkurwiony, łapiąc się dłonią w bolące miejsce i pochylił się, żeby łapczywie zaczerpnąć powietrza i ustabilizować oddech. - Ja pierdolę - jęknął i znów zacisnął oczy. W dodatku to cholerne pulsowanie w głowie! Żeby przetrwać, musiał jak najszybciej wziąć kolejne przeciwbólowe. - Czego chcesz? - warknął, nie kryjąc irytacji, bo w sumie nie zarejestrował tematu. W końcu udało mu się wyprostować i skierował swoje kroki do stolika, na którym zostawił leki. Miał ich używać tylko w ramach kryzysu, ale ten zaszczycił go szybciej, niż przewidywał. No cóż, jeszcze opierdolu od Lany, jego ulubionej pielęgniarki, nie dostał.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak już jest, że nawet jeden mały błąd, może doprowadzić do całkowitego zniszczenia, chaosu, katastrofy być problematyczne. Nie miał innego wyjścia jak uporać się z tym. Wyjść temu naprzeciw, nawet jeśli byłoby się na straconej pozycji. Bo nawet niemożliwe, może stać się możliwym. Sam Braxton nie mógł w życiu pozwalać sobie na błędy – nawet te najmniejsze. Nie chciał skończyć tragicznie. Więc sam, sobie niczego na własne życzenie nie fundował. Nie tak, że chciał mu zrobić jakąś ogromną krzywdę, przez to natarcie. Jedyne czego chciał, by chociaż wiedział, że źle zrobił. Gdyby uważał to za żart, wtedy musiałby mu bardziej dowalić. Wyszło jednak tak, że odczuł to bardziej dotkliwie, jak zakładał. Czy tak trudno było odezwać się do paczki i chociaż zaznaczyć o swoim stanie, by nie musiało dojść do tego, że mógł mu naprawdę Sebek zrobić tym krzywdę? Przecież nie tak, że chciał go zamordować. Jedyne czego oczekiwał, to poprawy i nie popełniania znowu, tych samych błędów. Zanim Maeve zapomni o tej akcji, nie powinien jej więcej ranić. Czasem jednak nie dało się tak. Zawiadomienie wszystkich o swoim stanie, mogło być faktycznie uciążliwe. Szczególnie, kiedy myślało się tylko o tym, że chce się spokoju i zanim spotka się z kimś, przydałoby się samemu ogarnąć. Nawet i wewnętrznie, na dobry początek.
Czy faktycznie był ofiarą?
Sam Braxton jakiś czas temu leżał w szpitalu, cały obolały. Nóż, ostry, niezbyt czysty - przeszył jego skórę, cudem unikając narządów, które mogły być nie do odratowania. Wtedy to, nie był w stanie nawet, dawać znać bliskim o swoim stanie. Co nie znaczy, że Ci się nie dowiedzieli. A mieli pewnie na to swoje sposoby. Zresztą on sam nie był kimś, kto od tak robi sobie wolne. Nie miał nawet czasu na takie telefony, jakie wykonywał Nathaniel do swojej pracy, bo tam już było z góry jasne, że Braxtona raniono nożem i najlepiej, żeby nie stawiał się przez dobry miesiąc. Czego pewnie nie zrobili i pojawił się w pracy zdecydowanie szybciej, nie ważąc na to, że powinien odpoczywać. Twardziel, czy głupiec? Obojętne mu to było. Nie cierpiał bezradności i bezczynności w swoim życiu.
Odpuścił już pewnie wcześniej, zanim ten wykonał ten swój ruch, kiedy tylko dostrzegł, że coś jest jednak nie tak. Może jakaś ranka na twarzy, go zdradziła po wypadku? Sam grymas pewnie już był mocno naciągany, nieadekwatny do jego ruchu.
Machnął rękami machinalnie, kiedy te przestały tylko trzymać tego łajdaka. Jego kumpla, któremu jednak krzywdy nie chciał robić dużej.
- To Ciebie pojebało! Dlaczego taki jesteś? Jestem na Ciebie wkurwiony za tą całą akcję z Maeve i chciałem Ci dokopać za TO, a tymczasem jak teraz na Ciebie patrzę to wydaje się, jakby ktoś zrobił to już za mnie wcześniej – mruknął rozdrażniony sam. – Coś Ty odwalił? – dopytał, podchodząc do niego w końcu, by go przytrzymać, ale już ochronnie, bo omal się nie zatoczył, czy coś.
Obrazek

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

W takich sytuacjach Nathaniel wolał polegać wyłącznie na sobie. Nie potrzebował zbędnego nadskakiwania i zawsze uciekał przed troską, jaką chcieli otaczać go najbliżsi. Instynkt, a właściwie duma nie pozwalała mu, by inni zaprzątali sobie głowę jego problemami. Pozostał ze wszystkim sam i sam musiał się z tym uporać, nie obarczając tym bezsensownie pozostałych. W każdym ważnym momencie swojego życia zamykał się na innych, ograniczał kontakty, wciągał się w wir pracy i udawał, że świetnie sobie radzi. Tak starał się przetrwać najcięższe okresy i wtedy niewiele osób potrafiło do niego trafić.
Tym razem nie było inaczej. Świadomie wszystkich zbywał, choć w sumie część osób, która była mu niezwykle bliska, nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. I wcale nie krył faktu, że było mu z tym na rękę. Przez tę parę dni żyło mu się całkiem w porządku (jak na powypadkowy stan), w ciszy i względnym spokoju mógł skupić się na pracy. Dlatego nie był jakoś szczególnie zadowolony na spotkanie z Sebastianem, dzięki któremu jego bańka pęknie, gdy prędzej czy później wszystko się wyda. Oczywiście, swoje problemy ze zdrowiem zamierzał ukrywać jak najdłużej, ale niestety niespodziewany atak przyjaciela zdecydowanie mu to udaremnił.
- Chyba to dobrze, nie? Dostałem to, czego chcieliście i nawet nie musieliście pobrudzić sobie rąk - wycedził przez zęby. Jakie to było wygodne. Czasem jednak warto było polegać na karmie! - Och, pieprz się - syknął poirytowany na tę jego pomoc, wydostając się z jego oparcia. Czy to miało znaczenie, co mu się stało, skoro i tak wszyscy powinni cieszyć się, że dostał za swoje? Gdy tylko dotarł do stolika, przy okazji zaczął nasilać się ból głowy. Złapał za przeciwbólowe i je połknął, po czym usiadł na kanapie, ignorując kwestie etykiety, czy gość również powinien otrzymać zaproszenie, by usiąść. Aktualnie miał to gdzieś. - A więc to Maeve Cię na mnie nasłała? Możesz jej przekazać, że częściowo spełniły się jej życzenia. - Agresja w jego głosie została zastąpiona kpiącym tonem i skrzywił się, tym razem na dźwięk wypowiedzianych przez siebie słów. - To tchórzliwe, wysyłać pośredników, zamiast samej rozwiązać sytuację - dodał jeszcze, kręcąc głową. To było słabe posunięcie, jednak, no cóż, ona nie potrafiła trzymać takich spraw w tajemnicy, podczas gdy on wolał nie mieszać do tego całej paczki.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciał zrozumieć tą sytuację, dlaczego tak, a nie inaczej się to potoczyło, ale nie rozumiał. Nie rozumiał jego. Jak i miał problem być może ze sobą, bo wiedział, że już dawno odpuszczenie sobie tego co w nim siedziało, byłoby najlepszym wyjściem, jeśli chodzi o nią. A jednak… czy powinien tak reagować? Cóż, zostawienie tego bez niczego byłoby po prostu nawet nie fair jako jego pozycji przyjaciela, zarówno jednego, jak i drugiego. Czy działał z polecenia Maeve? Czy go o to prosiła? Nic z tych rzeczy. Ale odpuszczenie tego było niemożliwe, nie ważne czego by to dotyczyło – zrobił źle i nie powinno pójść to od razu w zapomnienie. Być może miał podobnie i sam nie chciał, by inni zaprzątali sobie głowy jego problemami. Wiele mógł trzymać w sobie i ukrywać, nawet jeśli nic na to nie wskazywało. Jego ukrycie się w szpitalu i nie powiedzenie o tym, mógł jeszcze zrozumieć, ale ponowne zranienie ich przyjaciółki, która obdarza Nathaniela prawdziwym uczuciem, co mógł już dostrzec nie raz, nie było czymś co można zignorować.
Jedynym minusem jego zatajenia tego, co mu się przydarzyło, było to, że Braxton nie hamował się na tyle, jak powinien. Bo zapewne nie doszłoby do tego, co tu właśnie odwalił pod wpływem chwili i wkurwienia na tą całą sytuację, między N i M. Nie, kiedy był w takim stanie. Jego złość mu przejdzie, a ze zdrowiem nie ma co ryzykować. Sam zresztą był ostatnio ugodzony nożem i spędził dobry miesiąc na dojściu do siebie, więc wiedział z czym to się je.
- I tylko tyle masz do powiedzenia? Pieprz się?! – rzucił z syknięciem sam i machnął rękami. Ten nie chciał jego pomocy. Co prawda, najpierw sam mu dowalił, ale skąd mógł wiedzieć co go spotkało? Nie mógł, bo ten nikogo o tym nie powiadomił, nie widząc takiej potrzeby. Sam Braxton też od razu tak wszystkich nie powiadamiał, ale i też nie było tak, że zlewał przyjaciół i akurat mu się udało w odpowiednich momentach dać znać. Oni nie trafili na odpowiedni moment niestety u niego. Nawet jeśli od razu o tym nie powiedział, tak nie zdążył, zanim go policjant rzucił o ścianę. No, docisnął bardziej, jak rzucił, ale pewnie to było równie odczuwalne przez poszkodowanego Caringtona.
- Kurwa, Nate, nikt mnie na Ciebie nie nasyłał. Nikt nie miał żadnych życzeń. I o jakim rozwiązywaniu sytuacji mówisz? Maeve nawet jak chciałaby ukryć to, co odwaliłeś, nie potrafiłaby tego zrobić, bo ją zraniłeś. A to potrafię poznać, po jej zachowaniu i nie tylko – urwał i odetchnął głęboko.
- Chrzanić to na ten moment wszystko. Co Ci jest? – zapytał poważnie. Potem sobie jeszcze dokończą ten temat, ale teraz – nie tak, że miał go gdzieś, nawet jak zawalił to z Maeve.
Obrazek

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Z logicznego punktu widzenia reakcja Sebastiana była jak najbardziej uzasadniona. Kiedy ktoś ranił bliską ci osobę, więź utworzona na przestrzeni lat nie pozwalała przejść obok obojętnie, a już zwłaszcza gdy sprawa dotyczyła obojga przyjaciół. Bo gdyby się nie przejmował, jak to świadczyłoby o ich przyjaźni? Wszystko, co robił, albo chciał zrobić, było w dobrej wierze, chociaż Nate na ten moment jeszcze tego nie dostrzegał.
Nie zdawał sobie sprawy, czemu Maeve zareagowała tak gwałtownie, wypowiadając słowa, które uderzały w niego niczym obuch, na co w końcu musiał zareagować w kontrataku. Zwalał to na jej trudniejsze dni, pracę, trochę też egoizm, a właściwie to przez czas pobytu w szpitalu nie miał jakiejś szczególnej ochoty na rozmyślanie nad tym. Chwilowo wolał pozostawić tę sprawę w zawieszeniu, choć wiedział, że kiedyś będzie musiało dojść do konfrontacji. W końcu mieli wspólnych przyjaciół i prędzej czy później i tak by się wszystko wydało. Miał tylko nadzieję, że nastąpi to później, niż wcześniej. Jakie poczuł rozczarowanie pomieszane z irytacją, że stało się to tak szybko….
- Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć - burknął pod nosem, nadal trochę urażony tym nagłym atakiem mimo, że zdawał sobie sprawę, że sam sobie na to zasłużył, nie mówiąc nikomu o jego stanie zdrowia. Nawet nie zastanowił się, co właśnie powiedział, więc gdy tylko usłyszał własne słowa, zrozumiał, że to nie było fair. Owszem, wcale nie musiał nic mówić, ale Sebastian był przyjacielem i nie powinien zamykać się też na niego. Bycie zrzędą i złośnikiem nie należało do typowych cech Nate’a, toteż z każdym kolejnym oddechem negatywne emocje zaczęły go opuszczać, ustępując miejsca znanemu mu opanowaniu.
- Rozumiem, że ja nie mogę poczuć się zraniony? - przewrócił oczami, ale w tonie jego głosu nie było już słychać gniewu. Sebastian był spostrzegawczy, ale według Nate’a nie trzeba było być detektywem, żeby wyczytać z Maeve, że coś ją gryzło. Problem polegał na tym, że Covington nie był świadomy przyczyn jej zachowania i nie miał żadnej możliwości ich poznania, bo praktycznie nie pozwoliła mu nawet przekroczyć progu drzwi. Co nie zmieniało faktu, że nie tylko on narobił jej przykrości, ale… facetem nikt nie będzie się przejmował. I spoko, nie zamierzał sobie nic z tego robić.
Przez chwilę wahał się, zanim odpowiedział na postawione pytanie. - Miałem wypadek. Po wyjściu od Maeve postanowiłem się przejść i wpadłem pod samochód - wydusił z siebie w końcu i skrzywił się. Na głos brzmiało to znacznie gorzej, niż wyglądało w rzeczywistości. - Jestem trochę poobijany, mam dwa złamane żebra, no i dostałem lekkiego wstrząsu mózgu. Ale obyło się bez komplikacji, więc luz - wyznał bez szczególnych emocji, jakby rozmawiał o pogodzie. Wbrew pozorom nie było się czym przejmować, jakoś się z tego wyliże.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niby uzasadniona, a jednak przez przyjaciela niezrozumiała. Cóż, nie zawsze można ogarniać wszystko na hurra. Czasem potrzeba po prostu na coś czasu. Szczególnie, jak zależało mu jeszcze na obydwojgu i to co wyrabiają może doprowadzić do tego, że nie przejdzie wobec tego obojętnie. Bez żadnej reakcji. Nie mógłby dusić czegoś w sobie. I to jednak faktycznie świadczyło o tym, że ich przyjaźń jest dla niego ważna. Inaczej wcale by na to nie reagował i dałby się im samym nawet pozabijać. Ale wolał jednak sam przyłożyć do tego rękę, choć jak widać z kiepskim skutkiem, skoro nie wiedział o jego urazach i mógł jeszcze pogorszyć jego stan zdrowia, jak zamierzał. Ot, niegroźne przepychanki, a rzucanie rannego o ścianę kumpla – to już zupełnie nie w jego stylu. Mógł okładać przestępców bez krzty poczucia winy, ale tutaj mogło go ruszyć jego sumienie. Bo ten nie wyglądał za dobrze teraz, łykając jeszcze te tabletki, jakie dorwał.
Zawsze uważał, że bycie słownym jest ważne. Obietnice już w ogóle mają wyższą moc i są na wyższym poziomie. Jeśli ktoś mówi jedno, a robi drugie, to oznacza tylko kłopoty i zawód tą osobą. Tak NIE MOŻNA. I to chciał by dotarło do Nate’a.
- Tłumaczyć nie. Wystarczy, że będziesz słowny. Tylko tyle – wyrzucił od razu i westchnął pod nosem. Nie zamierzał przecież go przesłuchiwać, bo przesłuchań wystarczyło mu już w pracy. Bardziej chodziło o dotarcie do niego i powiedzenie mu co robi źle. Szczególnie, kiedy rani jeszcze bliskich. Rani Maeve swoim beznadziejnym zachowaniem, które ciężko nawet usprawiedliwić, skoro jest niesłowny i mówi jedno, a robi drugie bez zważania na czyjeś uczucia.
Ton jego głosu nawet się już uspokoić, kiedy zdał sobie sprawę o stanie jego kumpla, gdzie nie było z nim dobrze i był ranny.
- Oczywiście, że możesz czuć się zraniony. Przecież nikt Ci tego nie zabrania. Tylko jeszcze musisz zdać sobie sprawę z czego to wszystko wyniknęło – zaczął, ale przerwał, bo jednak coś tamtego bolało i jak powiedział „Chrzanić to na ten moment wszystko. Co Ci jest?”
Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Brwi pewnie same się nieco uniosły, a go zatkało.
- Kurna Nate i dopiero teraz o tym mówisz? – zapytał i cmoknął pod nosem. - Popieprzona sytuacja z tym wypadkiem. Naprawdę popieprzona – mówił to, kręcąc przy tym głową. Przeszedł się pewnie po pomieszczeniu, bo skoro tamten był taki nietykalski i do tego nie mógł mu nic teraz robić, to chociaż sobie pochodzi, by nie stać jak idiota. – Ktoś o tym wiedział? – zapytał jeszcze. – Nie byłeś z tym chociaż sam, co? - dopytał. Może jeszcze zachował jakiś rozsądek i nie zostawił tego tylko na swoich barkach...
Obrazek

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- To nie jest powód do chwalenia się - mruknął ze ściągniętymi brwiami. Zdecydowanie nie był typem influencera, który wrzucał fotki z każdego wydarzenia w swoim życiu na insta albo na ich wspólną grupę. Nie domagał się uwagi, a w tej sytuacji dodatkowo nie chciał robić z siebie ofiary. Bo jak to w rzeczywistości wyglądało? Pokłócił się z Maeve, a potem wylądował w szpitalu. Cóż za dziwny zbieg okoliczności! A może to specjalna zagrywka, żeby patrzono na niego przychylniej i żeby łatwiej wybaczono mu błędy? Nie, nie chciał iść po najmniejszej linii oporu. Utrzymywanie tego całego wydarzenia w sekrecie było dobrą decyzją z racji faktu, że ten czas był znośniejszy i spokojniejszy przez brak towarzystwa, a jemu przydał się taki odpoczynek, bez dramatyzowania i lamentów.
Na kolejne pytanie na moment się zawahał. Kto o tym wiedział? Miał w głowie jedną głupią i bezmyślną odpowiedź, ale raczej Sebastianowi nie chodziło o pielęgniarki, które się nim opiekowały. Poza tym nie było to dobry moment na żarty. - Taa, trafiłem do Swedish Hospital, więc Stanley się mną odpowiednio zajął. No i Devon mi pomógł ogarnąć parę rzeczy, kiedy się okazało, że musiałem zostać na trzydniowej obserwacji. Także byłem w dobrych rękach - wyznał z nikłym uśmiechem, potakując przy tym głową. Miał szczęście, że wśród całego tego rozgardiaszu na SORze trafił właśnie na swojego wujka chrzestnego, dyrektora szpitala, który dołożył wszelkich starań, by należycie postawić diagnozę i przystąpić do leczenia, jak również potem go doglądał. Czuł też oparcie w Devonie, starszym bracie, którego nigdy nie miał, gdy ten zgodnie z życzeniem doręczył mu wszystkie potrzebne rzeczy na czas obserwacji.
Myśli Nate’a mimowolnie wracały do Maeve i tej żałosnej sytuacji, w jakiej się znajdował. Rozumiał, co było powodem tego nagłego ataku, choć fizyczne potrząsanie kumplem, który miał jakiś honor, to marny sposób na dotarcie do jego sumienia. W każdym razie podczas pobytu w szpitalu w ogóle o tym nie myślał i nadal miał ku temu opory, bo czuł się z tym wszystkim źle i jednocześnie próbował od tego uciec. Chwilowo nie było to na jego nerwy. Kiedy Braxton chodził po mieszkaniu, Covington pochylił się do przodu, oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach. Ból głowy i pieczenie w klatce piersiowej nadal było uciążliwe, dlatego starał się miarowo oddychać i panować nad odpowiednią mechaniką oddechu.
- Wiem, że nawaliłem, Seba - przyznał cicho. - I nawet od razu przeprosiłem, wielokrotnie, stojąc na deszczu pod jej drzwiami, ale ona… nie chciała tego już słuchać. - Przypomnienie sobie wydarzeń z tamtego wieczoru, jak przez mgłę, nie należało do przyjemnych i czuł na sobie ciężar tej rozmowy. - Nie wiedziałem już, jak ją przekonać i co zrobić, żeby to naprawić. Sam przecież wiesz, jaka ona jest uparta... Aż w końcu przestałem, widząc, że nie przynosi to żadnego skutku - wzruszył ramionami i ponownie oparł się plecami o sofę. Tym razem poczuł ból, ale zupełnie niezwiązany z jego fizycznymi obrażeniami. - Ile można się kajać i znosić czyjeś obelgi, skoro ta druga strona wszystko przeinacza i w ogóle nie chce usłyszeć, co mam do powiedzenia? - Podobno najlepszym sposobem na ciągły atak był kontratak, ale nie był dumny z powodu wypowiedzianych słów. Równie dobrze mógł zacisnąć zęby, ale z drugiej strony miał wtedy tego dość. Dość zaciskania zębów i udawania, że wszystko było ok. Tamtego wieczoru coś w nim pękło i skoro i tak wszystko się waliło, to na ten jeden moment dał temu upust. A po wypadku znów zamknął się w sobie.
- A jak to widzi Maeve? - zapytał, spoglądając na Sebastiana. Ciekaw był jej perspektywy, choć nie widział jakiejkolwiek nadziei, by cokolwiek z jego słów do niej dotarło. Znając życie i tak wszystko obróciła na swoją korzyść.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Po prostu mówiąc jedno, nie rób czegoś innego. Takie sytuacje sprawiają, że dzieją się nieporozumienia i można kogoś tym zranić. Nie musisz się tym chwalić. Sam powinienem zostawić to Wam, ale jak widać nie mogłem – stwierdził, bo tak jakby było z nimi gorzej, jak z dziećmi. Do Maeve jeszcze czuł coś więcej, o czym nikt nie wiedział i pewnie zadziało się to samoczynnie, ale dla dobra swoich przyjaciół pewnie i tak mógłby zainterweniować, szczególnie jak widzi, że dzieje się źle. – Chociaż nie sądziłem, że aktualnie nie tylko ona cierpi, ale Ty również. Gdybym tylko wiedział, co miało miejsce… - to by go tak drastycznie na wejściu nie witał. Ale to już chyba mówił, że dobijanie go bardziej – nie było jego zamiarem. Wiadome, że chciał spokoju, chociaż nie mógł ukrywać tego wiecznie. Już M. się zdradziła z wszystkim, jak i on sam w dobrej kondycji nie był, a skoro to się stało po ich „kłótni’… a niby to ugodzenie nożem, przez jakiegoś popaprańca jest do dupy, ale wtedy to przynajmniej wszystko było jasne. A tutaj? To jedna wielka niewiadoma, jak to z nimi jest.
Pielęgniarki bywają pomocne o ile nie trafi się na jakąś zołzę. Wtedy już nie jest za ciekawie i to też żaden powód do żartów, nawet po wyjściu. A mu się taka jedna trafiła – niestety. ‘
A co z poinformowaniem jego? Otóż, tak, jakoś potrafi mu odpuścić, skoro był przy nim ktoś bliski z jego otoczenia i miał pomoc.
- Mogłeś nie dawać znać. Sam to rozumiem przecież. Byłem w równie gównianej szpitalnej sytuacji, gdzie wolałem jednak tego nie ogłaszać wszędzie. – stwierdził.
Przez moment pozostało mu tylko chodzić po mieszkaniu i zastanawiać się co teraz? Bo, skoro był w takim stanie, jakim był, to czy właściwe było dalej go męczyć? Raczej już złagodniał, jak na starcie i nie podnosił głosu, wiec był luz. Nie bardzo tylko to cokolwiek rozwiązywało jeszcze, to co sobie powiedzieli. Ale to już powinien raczej zostawić im, a sam powinien dać im to sobie właściwie wyjaśnić. Oby prędko i z dobrym skutkiem. Zanim Ci znowu coś pokręcą.
Wiem, że nawaliłem, Seba. Oho, czy on usłyszał jakąś skruchę? Teraz to ich rozmowa może w końcu nabrać innego znaczenia. Podszedł do niego bliżej i usiadł gdzieś nieopodal niego, w razie jakby go trzeba było łapać, bo kurde jakiś taki marny dalej. Być może przez niego.
- Czuła się skrzywdzona i... oszukana? Przynajmniej tak to odebrałem. Wtedy w takich momentach może nic nie docierać, choćbyś stawał na głowie. Do tego to kobieta. Bardzo uczuciowa, choć faktycznie uparta, kobieta. Nawet jeśli chciałaby inaczej, coś mogło ją blokować. I kurde… - urwał i odetchnął głęboko. Chętne by się czegoś teraz napił, ale jakoś sobie odpuścił. – Najwidoczniej potrzeba Wam czasu na wyjaśnienie tego. To nie powinno być coś, czego nie da się naprawić, chociaż… jesteś dla niej naprawdę ważny i jeśli zależy Ci na niej naprawdę, to nie schrzań tego, proszę i dogadajcie się. Jeśli jednak nie traktujesz tego poważnie, czy jeśli popełniłeś błąd i chciałeś jej to powiedzieć wtedy, to powiedz jej to znowu, jak dopuszczać ponownie do podobnej sytuacji. Martwiła się o Ciebie wtedy, ale jak się okazało niepotrzebnie wtedy. Teraz za to można się o Ciebie naprawdę martwić – skoro był wtedy z inną i nie przyszedł na umówione ich spotkanie, gdzie nawet nie dał znać o tym, że go nie będzie, a teraz… no nie wyglądał najlepiej. – Najlepiej postarajcie sobie to na spokojnie wyjaśnić – oznajmił, bo to wydawało się najlepszym wyjściem, by doszło do rozwiązania tej sytuacji/problemu/nieporozumienia.
- Czujesz się lepiej Nate? Gdybym wiedział o Twoim stanie to potraktowałbym cię najłagodniej jak umiem. Wybacz za to pchnięcie – rzucił przepraszająco, bo to jednak trochę mu ciążyło, że coś mógł mu zrobić przez to.
Obrazek

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Wiem... Ostatnio bywałem rozkojarzony pracą, sprawami związanymi z wygranym przetargiem, do tego to dochodzenie, a potem jeszcze przyszła Zara… - pokręcił głową w geście rezygnacji. Zbyt wiele rzeczy zostawiono mu na głowie i choć starał się, jak najlepiej potrafił, to nie raz nie potrafił ogarnąć wszystkiego. Borykał się z tym sam, nie chcąc zwalać swoich problemów na głowę przyjaciół i robiąc dobrą minę do złej gry, ale jak widać, skutki tego były opłakane, bo w rzeczywistości pękło w nim coś w mało odpowiednim momencie i wyrzucił to z siebie, jeszcze bardziej komplikując sytuację. Do tego okazywało się, że często nawet najbliżsi nie byli świadomi tego, co się dzieje, dlatego Nate uciekał przed brakiem zrozumienia.
Na słowa Sebastiana, wzruszył lekceważąco ramionami na znak, że swoje cierpienie nie uważał za istotne. - Co się stało, to się nie odstanie - zapewnił go, bo nie widział sensu w zżeraniu przez wyrzuty sumienia za coś, czego nie było się świadomym, albo nie miało się wpływu. On sam nie był pewien, czy żałował, że wszystko się tak potoczyło, a jeśli tak to czego konkretnie? Że zawalił sprawę z Maeve - owszem, czuł się podle, ale czy tego, że wszedł z nią w niezbyt przyjemną dyskusję, której efektem było poddanie się emocjom? Wiedział, że nie doprowadzi go to do niczego dobrego, ale jednocześnie poczuł się z tym jakoś dziwnie trochę lepiej. Żałował też tego, że emocje pozwoliły mu tak łatwo stracić koncentrację, by wpaść pod samochód. A czy żałował, że nie powiedział o wypadku bliskim? Przynajmniej na chwilę udało mu się zachować względny spokój i miał nadzieję, że mimo wszystko uda mu się jeszcze trochę go utrzymać, nim dostatecznie nie wydobrzeje.
- I chciałbym, żeby jeszcze na jakiś czas tak zostało. Muszę dojść do siebie, skupić się na pracy i przemyśleć parę spraw - powiedział w zamyśleniu, czując, że może rzeczywiście zbyt szybko skreślił Sebastiana w obawie przed niezrozumieniem. - Czy mógłbyś jeszcze, proszę, nikomu o tym nie wspominać? W odpowiednim momencie sam to zrobię - spojrzał na przyjaciela w oczekiwaniu. Prosił o dużo, ale nie widział na tę chwilę innego rozwiązania. Nie chciał na razie alarmować dziewczyn, a przy tym wzbudzać w Maeve poczucie winy. Nie oczekiwał od nikogo pomocy, musiał tylko zyskać trochę czasu na pozbieranie się, a kiedy nadarzy się odpowiednia okazja, wspomni o swoim incydencie.
- Czasem zapominam, jak bardzo jest wrażliwa - wtrącił, kiwając z wolna głową i wsłuchiwał się ze skupieniem w Sebastiana, który mówił całkiem do rzeczy. Starał się przeanalizować jego słowa z należytym nastawieniem, co było trudniejsze, niż przypuszczał, bo nadal odczuwał ból, który nijak miał się do bólu fizycznego spowodowanego poturbowaniem. Ale tak, widział w tym pewien sens. - Teraz też nie ma czym się martwić. Jakoś się wyliżę - przez jego twarz przebiegł nikły cień uśmiechu, choć nie był szczególnie skory do żartów. - Tak, masz rację. Tak będzie najlepiej. Kiedy wszystkie emocje już opadną - przyznał, bo na razie sobie tego nie wyobrażał. Zdecydowanie potrzebował czasu, ale nie twierdził, że nie widział na to jakiegoś światełka w tunelu.
- No cóż, bywało lepiej, ale tak, przeżyję - stwierdził, bo powoli zaczynał odczuwać działanie przeciwbólowych, znacznie szybsze i mocniejsze, niż podstawowych leków z apteki. Nieco go przytłumiały, ale przynosiły pewną ulgę. Nie był zły na Sebastiana, co było, minęło. Sięgnął po szklankę z wodą, leżącą na stoliku przed nim i upił porządny łyk wody. - To mówisz, że moje obrażenia niejako mnie uratowały? - Gdyby tylko Nate miał wystarczająco siły, to pewnie by się pobili, a wtedy nie wiadomo, czy skończyłoby się na takiej spokojnej pogawędce na kanapie.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brzmiał na naprawdę zmartwionego człowieka, na co jedynie Braxton mógł odetchnąć. Nie mógł naprawić jego problemów. Rozwiązać ich, bo to jednak od niego samego zależało jak to będzie wyglądać. Jedynie co mógł to pomóc mu z dochodzeniem, jak tylko będzie potrafił. Z tym go na pewno na lodzie nie zostawi, szczególnie, że coś może w tym temacie. Nawet jeśli robi w narkotykowym, tak jednak miał wielu znajomych z innych wydziałów. Ostatecznie zakończy to przysługą za przysługę. Ale czego się nie robi dla kumpla.
W takich momentach dobrze było nie mieć jakichś relacji głębszych z kobietami…
Raczej wystarczająco powiedział mu od siebie z tematem Maeve, dlatego postanowił już odpuścić i go nie kontynuować. Szczególnie, że i tak nie był w najlepszym stanie, więc nie było sensu go dalej męczyć.
- Okey – rzucił, akceptując jego potrzebę czasu na to by dojść do siebie. Chociaż nie powinien zbywać przyjaciół, którzy nie muszą go przecież od zaraz oceniać, tak jednak nie zamierzał nalegać na to by przestał trzymać to wyłącznie dla siebie. Przyjdzie jeszcze moment na to, gdzie w końcu musiał powiedzieć co miało miejsce, bo nie tak, że da się to wiecznie ukryć. Może to odciąganie w czasie tego wyjdzie mu na lepsze? Może na gorsze? Dlatego to jego decyzja. Przynajmniej on wiedział. Nawet jeśli nie wyszło to od niego, a przyłapał go na tym w jakim stanie się znalazł. – Jak chcesz Nate. Jeśli chcesz być z tym sam, to już Twoja wola. Postaram się nikomu o tym nie mówić. Ale nie będę też kłamał. Jak ktoś zapytałby się mnie czy coś takiego miało miejsce, bo informacje się niosą, jak i plotki, to nie zaprzeczę – zaznaczył. Sam mógł nie zaczynać tematu, ale ściemniać przyjaciołom tez nie będzie. Oczywiście, że najlepiej jakby sam Nathaniel o wszystkim reszcie powiedział. Mówienie o jego stanie, byłoby jednak dla niego problematyczne i mu nie na rękę. Bo to on powinien wszystkim to wyjaśniać.
- To kobieta – rzucił pod nosem, jakby każda baba, nawet ta najtwardsza była wrażliwa. Hormony i tak dalej…
Skrzyżował o siebie ręce i oparł się o coś za sobą.
- Prędzej, czy później na pewno – się wyliże i rozwiążą to wszystko z M. W końcu nie tak, że to go wszystko pokona i nie będzie mógł wyzdrowieć. To nawet nie wchodziło w grę. Ma wyzdrowieć i już. Nawet on wyzdrowiał po nożu w brzuchu przecież! Co nie znaczy, że fizycznie będzie już taki jak wcześniej.
- Nie wiem, Nate. Wolałbym, żeby w ogóle do tego wszystkiego nie doszło, ale stało się. Ale na tym zakończę teraz. Jesteś bezpieczny – rzucił pół żartem, pół serio.
Obrazek

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Dzięki - powiedział cicho i spojrzał na Sebastiana z wdzięcznością w oczach i lekkim uśmiechem, gdy ten wyraził zgodę na jego prośbę. Wiedział, że to nie było tylko powierzchowne załatwienie sprawy, by przyjaciele dali mu spokój. Nadal czuł na sobie brzemię wyjawienia prawdy i naprawdę postanowił coś z tym zrobić. Wtedy, kiedy dojdzie już do siebie i będzie na to gotowy. - Rozumiem. I nie śmiałbym Cię prosić o kłamanie w mojej sprawie. Komukolwiek i za cokolwiek - stwierdził szczerze, w zamyśleniu na moment zastygając wzrokiem gdzieś przed sobą. Nie chciał zobowiązywać Sebastiana do jakichkolwiek większych przyrzeczeń czy w ogóle wciągać go w to wszystko, ale sytuacja sama to na nim wymogła, odkąd tylko Braxton pojawił się w progu jego mieszkania. Psychicznie nie był jeszcze w stanie tłumaczyć się wszystkim po kolei z tego, co się stało, zwłaszcza, że nadal nie przetrawił kłótni z Maeve, która zapoczątkowała całą lawinę późniejszych zdarzeń.
- Wiem, chociaż nie każda kobieta ma tak niski poziom wytrzymałości. Spotkałem kilka kobiet na budowie i uwierz, muszą sobie radzić w trudnych warunkach, pod presją i niekiedy brakiem poszanowania ze strony podwładnych. M nie nadawałaby się do takiej roboty - na jego twarzy zawitał cień smutnego uśmiechu, bo w pierwszej chwili miła myśl o przyjaciółce radzącej sobie na budowie sprawiła mu jednak wewnętrzne ukłucie, zupełnie niezwiązane ze stanem zdrowia. Żal mu było tego, co się posypało. Miał wrażenie, że cały czas, jaki poświęcili na budowanie ich relacji, przestał dla niej mieć znaczenie i… w sumie niczego nie był już pewien.
Dlatego bez słowa skinął głową na zapewnienie Sebastiana, odpływając myślami w dal. Nie zastanawiał się nawet teraz nad swoim zdrowiem. Najgorsze było to, że dostrzegał pewne problemy, ale nie potrafił określić, jakie miał wątpliwości, a tym bardziej, jak je rozwiać. Nie było to takie proste, jak w przypadku problemów w pracy. Nie nasuwało mu się żadne przyzwoite rozwiązanie. Po prostu czuł… niewysłowioną pustkę. Jakby podświadomie jego umysł odpierał wszystko, co było związane z panną Thompson. Najwyraźniej w jego głowie kłębiło się zbyt wiele, powodując taki mętlik, że nie potrafił tego ułożyć w całość.
- Dam Ci znać, kiedy poziom będzie bardziej wyrównany - odparł równie żartobliwie, choć nie przeczuwał, że stanie się to w najbliższym czasie. Zatem Seba będzie musiał się trochę uzbroić w cierpliwość.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie musiał dziękować. Tak robili kumple. Ci wierni i prawdziwi, a nie tacy, którymi być nie powinni. Oczywiście są zawsze wyjątki od reguł, ale w tym przypadku już było po wszystkim, gdzie Nathaniel w tym szpitalu już nie przebywał, zatem mógł to zostawić dla siebie, jeśli nikt się go o to nie będzie pytał. Powinien mieć takie czyste sumienie. Bo to żadne ukrywanie, chyba. Bo nie tak, ze każdy z ich paczki musiał znać się na wylot. Wystarczy, że zawsze mogli na sobie polegać. A jakiekolwiek wyznania przyjdą z czasem, jeśli to nie sprawia nikomu tym krzywdy. Najwidoczniej potrzebował po prostu czasu na konfrontację z innymi. Z nim mu się nie udało, bo samo to wyszło. Ale przynajmniej ma to już za sobą. Nic z tych rzeczy, że jedna osoba mniej do odhaczenia. Postanowił uszanować jego decyzję, zaznaczając przy tym jednak, że musi być szczery sam ze sobą przy tym i jeśli ktoś się go o niego zapyta, czy coś wie, to nie będzie wchodził w jakieś kręcenie.
- Mamy ustalone w takim razie. Teraz najważniejsze, żebyś doszedł do siebie – zaznaczył. To nic, że jeszcze chwilę temu nacierał z nim na ścianę. Skąd mógł wiedzieć? Poczucie winy jednak wyraził i byli kwita za to, że to zataił, przez co do tego doszło. W innym przypadku by go przecież nie dotykał.
Nate to nadał jego najlepszy kumpel – nawet jak nawalił na całej linii.
Wszystko to co robił, było po prostu dla jego dobra i z troską o niego. Chociaż sposób sobie dziwny wybrał, ale co się dziwić jak policjant.
Nie miał lekko. Oby się to wszystko jakoś w miarę dobrze rozwiązało i za jakiś czas to co tu miało miejsce będzie tylko wspomnieniem, które najlepiej jakby już nie wychodziło na światło dzienne.
A Maeve…
Ona była powodem dla którego pewnie tak zareagował, może przesadnie, a może też i nie. To jej cierpienia nie mógł znieść na tyle, by zaatakować kumpla, nawet jeśli z dobrych pobudek. Wiedział jednak, że musi odpuścić. Czas na podążanie w innym kierunku, a raczej na zmianę swych uczuć.
- Tak, nie wszystko jest dla wszystkich – nawet i dla Maeve. Odnośnie jej, jak i jego stanu zdrowia sobie już raczej wszystko wyjaśnili. Powinien dać mu zatem odpocząć. Najwidoczniej potrzebuje tego bardziej, jak dalsza jego obecność tutaj. I wcale mu się nie dziwił. Podszedł do niego i poklepał go delikatnie po ramieniu.
Poziom wyrównany… oby szybko.
- Będzie dobrze. Musi – co mogło odnosić się do wszystkiego co poruszyli. – Będę się zbierał. Powinieneś odpocząć. Daj znać, jak będziesz czegoś potrzebować – dodał.
Obrazek

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Oczywistym wydawało się, że po prawdziwych przyjaciołach można było się spodziewać, że zrobią niemal wszystko, o co się ich poprosi, nie tyle co z troski, a z lojalności, wyrobionej w ciągu tych kilku dobrych lat znajomości. Mimo to ważnym było okazywanie wdzięczności, bo Nate doceniał takie chwile. Może nie zawsze doceniał swoich najbliższych i to, jak potrafią być pomocni, bo niektóre swoje decyzje, jak w przypadku swoich problemów zdrowotnych, podejmował z osobistych pobudek. Dlatego tego rodzaju momenty przypominały mu, jak ważne było otaczanie się osobami, na których można było polegać. A jednak można było oczekiwać pewnego zrozumienia, o którego brak tak się obawiał. Co nie zmieniało faktu, że zanim podejmie jakąkolwiek decyzję, musiał najpierw poukładać sobie wszystko w głowie.
- I tak zrobię - zapewnił, bo przecież nie brał innej opcji pod uwagę. To jeszcze nie był koniec z jego sprawnością, by nie mógł dojść do siebie, a upartość w dążeniu do celu tylko mu pomagała posuwać sprawy dalej. W tym wypadku nie mogło być inaczej.
Przytaknął Sebastianowi kiwnięciem głową, nie ciągnąc tematu. Spotkanie z Sebastianem uświadomiło mu kilka rzeczy i wywołało pewien mętlik, co mu nie pomagało, zważywszy na fakt, że całego tego zamieszania do tej pory starał się unikać i wyprzeć całe zło, jakie ostatnio go spotkało. Potrzebował czasu do namysłu, o czym Braxton pomyślał w tym samym momencie, wstając i klepiąc go pokrzepiająco w ramię.
- Okej. I dzięki za te… niespodziewane odwiedziny - przyznał, za czym kryło się też to otrząśnięcie nim, dosłownie i w przenośni. Wstał za kumplem i odprowadził go do drzwi, a kiedy Sebastian zniknął za rogiem korytarza, Nate wrócił na kanapę i przez chwilę myśląc jeszcze na temat całego tego zajścia, w końcu ze zmęczenia udał się w objęcia Morfeusza.

/zt x2

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „213”