WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie zachichotała, czując się coraz bardziej wyluzowaną. Rzuciła okiem na stojące na blacie miseczki z precelkami i orzeszkami, bo może jednak dobrze byłoby czymś zagryźć alkohol, a nie wlewać go w prawie pusty żołądek, który przez stres związany z wizytą u notariusza, nie chciał przyjmować zbyt wiele dzisiejszego poranka. Jednak perspektywa, że ktoś mógłby sobie wcześniej dłubać w nosie, a później te palce wpychać w słone przekąski skutecznie odstraszyła młodszą z bliźniaczek.
- I wyobraź sobie, że przyjeżdżasz z takim świetlistym Latynosem, a lecące na niego dziewczyny tak się spalają… bzzzzyt! Puff! I już ich nie ma, jeśli chciałyby się do niego zbliżyć - stwierdziła Tottie, zamaszyście przy tym gestykulując, próbując wypowiadanym słowom dodać jeszcze więcej ekspresji. - Ciekawe, co by na to powiedział Harry. O, albo Huck. Właściwie… czemu ci twoi wszyscy mieli imiona na H? - Tottie szturchnęła siostrę, by jak najszybciej otrzymać odpowiedź na to nurtujące ją pytanie.
Zachwiała się na stołku barowym, słysząc o zaczepce bezzębnego gościa. Wpatrywała się w Aurę wielkimi oczami, nawet nie mrugając.
- Jak to cię zaczepił? Gdzie? Cholera… Namierzył mnie jakoś? Kurczę, może mnie śledził? Mało to tych wyłudzaczy odszkodowań? A on mówił, że powinnam zapłacić… - Próbowała przypomnieć sobie jak najwięcej, odruchowo z przestrachem rozglądając się dookoła, jakby miał się tu nagle zmaterializować ten cały Melvin, który przecież wydawał się takim niegroźnym obcokrajowcem.
- Cooo? Dlaczegooo? - jęknęła Tottie, załamując ręce. - Niepotrzebnie go wyprowadzałaś z błędu. Mogłaś mu dołożyć, bo nazwał mnie kretynką - mruknęła, niezadowolona z tego określenia, które wyjątkowo wyraźnie wymówił wtedy szczerbatek. - Może już go więcej nie spotkamy. Jakby co, będę mówiła, że jestem Aura - skwitowała młodsza Whitbread, wzruszając przy tym ramionami. - Ciekawe, co ty byś zrobiła na moim miejscu, gdybyś trafiła na takiego placka, który bezwładnie leci na ławkę. A nie, przepraszam, wyciąga zęby, żeby się asekurować… - Tottie westchnęła ciężko, dając barmanowi znać, żeby jeszcze jej dolał, bo to był kolejny absurd, który dało się jedynie przełknąć z łykiem alkoholu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyobrażenie sobie tego, o czym mówiła Tottie okazało się – o dziwo – prostsze niż mogłaby się kiedykolwiek spodziewać (nie bez znaczenia było pewnie to, że alkohol krążył w jej żyłach), a Aura na kilka dobrych chwil zaniosła się śmiechem, myśląc o tym, że taki Latynos mógłby się okazać niezłą, śmiercionośną bronią na laski. Było jej bardzo wesoło, dopóki Tottie nie zwróciła uwagi na pewną dziwną prawidłowość w jej relacjach damsko-męskich.
O cholera, faktycznie – przyznała z konsternacją, marszcząc brwi, jakby dopiero teraz ten fakt do niej dotarł. – Może dlatego oba te związki okazały się niewypałem? To jakieś fatum? – zastanawiała się głośno. I chyba nawet taka wersja podobała jej się bardziej niż przyznanie, że raczej było w tym sporo jej winy. – Myślisz, że następnego powinnam poszukać już z imieniem na inną literkę? Może zrobimy losowanie? – Ledwie wypowiedziała te słowa i parsknęła śmiechem, bo z jakiegoś powodu wizja tego, że miałaby szukać swojego przyszłego partnera, biorąc pod uwagę to, na jaką literę rozpoczyna się jego imię, wydało jej się wyjątkowo zabawne. A może była już po prostu wstawiona.
Delikatnie obróciła się na wysokim stołku, co nie było najlepszym pomysłem, bo kiedy usłyszała o tym epitecie, jakim Melvin poczęstował jej siostrę, prawie się z niego zsunęła, a na jej czole pojawiła się drobna bruzda. I pomyśleć, że była dla niego taka miła!
Gdybyś wspomniała mi o tym wcześniej, to bym mu przywaliła – zapewniła solennie. – Chyba był po prostu w okolicy, nie sądzę, żeby cię szukał. Akurat szedł do kliniki, żeby wstawić tego zęba to najwyżej wstawiliby mu od razu dwa, gdybym tylko wiedziała, że tak paskudnie cię nazwał – stwierdziła z nutą rozczarowania, że nie miała pojęcia o tym, że pan sepleniący był niemiły dla jej bliźniaczki. To znaczy... gdy wytężyła trochę pamięć to wydawało jej się, że mężczyzna mógł coś o tym napomknąć, ale wtedy jeszcze miała go za wariata i niezbyt dokładnie słuchała. Tego jednak postanowiła siostrze nie mówić. Tak samo jak i swoich wątpliwości co do pomysłu podawania się za nią. W końcu w tym sama nie była święta. – Mała, za chwilę to ty będziesz plackiem, którego będę musiała taszczyć do domu – stwierdziła, patrząc jak barman znów podsuwa w stronę Tottie pełną szklankę. – To komu jeszcze ostatnio podpadłaś, żebym była przygotowana, jak ktoś mnie będzie zaczepiał? – zaśmiała się mimowolnie, sącząc swojego drinka. Wolała wiedzieć tak na zaś, żeby już nikt jej tak nie zaskoczył jak Melvin.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Chciałaś powiedzieć: h-atum. - Tottie czuła się w obowiązku poprawić siostrę, przypieczętowując tę nowomowę śmiechem. - Koniecznie! Losujmy.* Zaraz nam znajdę jakąś stronkę, gdzie można rzucić kostką - zaproponowała młodsza Whitbread uznając, że co im szkodzi dowiedzieć się na jaką literę zaczyna się imię ich wybranka. Skorzystała z pierwszego lepszego linku, powoli zabierając się za uzupełnianie pól, które finalnie miały im objawić tę jedną jedyną literę, której powinny poszukiwać. - Mamy dwadzieścia sześć liter, to wystarczy wpisać je tu… Gotowe. Ty pierwsza! - poleciła Tottie, obracając komórkę w stronę Aury. Sama też planowała coś wylosować dla siebie, ot tak, dla towarzystwa.
Wzruszyły ją słowa siostry, dlatego nie tylko westchnęła, ale i przechyliła się, by przytulić bliźniaczkę.
- Wiedziałam, że zawsze mogę na ciebie liczyć. Jesteś najlepsza! - powiedziała mocniej zaciskając uścisk, który już i tak był dość silny i ciężko było się z niego wyplątać, zwłaszcza, gdy ktoś nie spodziewał się takiej wylewności ze strony młodszej Whitbread. W końcu jednak się odkleiła, bo coraz mniej czuła pod pośladkami siedzisko, więc żeby nie spaść wypadało ponownie się na nie wsunąć.
- Gdyby wiedziała, że będziemy mieć tyle kasy, to bym od razu się zwierzyła. Wtedy po prostu nie było nas stać na taką twoją interwencję. - Wzruszyła ramionami. - Ale teraz już śmiało możesz demolować co chcesz - dodała, ruchem ręki wskazując cały ogrom możliwości chociażby w tym lokalu. Zaśmiała się, by nie brzmiało to całkiem poważnie, a jedynie pół żartem, pół serio.
Parsknęła śmiechem. Zdecydowanie pokręciła głową, by zaprzeczyć obawiom Aury.
- Mam wszystko pod kontrolą - stwierdziła z przekonaniem Tottie. - A ty mi tu nie licz, tylko pij. Zostajesz w tyle - zauważyła, ruchem brody wskazując na szklankę siostry, w której wcale nie ubywało (a przynajmniej tak się zdawało Tottie).
Była gotowa z marszu zaprzeczyć i już nawet czuła na języku to: nie, ale wtedy jej wzrok padł na blizny na przedramionach, które już prawie się wygoiły, pozostając jedynie cienkimi jasnymi paseczkami. Na szczęście pierwsze wspomnienie, które wtedy przywołały było świeższe niż halloweenowe atrakcje - kolizja rowerowa.
- Był jeszcze taki jeden, który się przeze mnie zmoczył… To znaczy… zamoczył… - Tottie zamilkła, nie do końca zadowolona z tego, co powiedziała. Jakoś ten dobór słów miał dziwny wydźwięk, ale na ten moment rudowłosa nie znalazła lepszych wyrazowych zamienników. Po tym jak mruknęła coś niewyraźnie pod nosem, podjęła jeszcze jedną próbę przybliżenia tego, co się stało. - Nooo po prostu we mnie wjechał. No wiesz… szybko, mocno. Trochę bolało, ale jak po wszystkim kazałam mu na siebie spojrzeć, to stwierdził, że jest okej - dopowiedziała, jeszcze nad czymś się zastanawiając. - To w sumie była moja wina, bo gdybym nie poprawiała włosów, to byśmy nie wpadli - dodała, odtwarzając w pamięci tamten moment na ścieżce i swoje niewątpliwe sprawstwo… stosując przy tym może zbyt duże skróty myślowe.

*
Spoiler
Przekonajmy się co wypadnie! Kod na rzut:

Kod: Zaznacz cały

[dice]d26[/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pomysł z faktycznym losowaniem był dziwny, ale właściwie co jej szkodziło? Miała tylko nadzieję, że los z niej nie zakpi i nie wylosuje literki „H”! Przez chwilę jej palec zawisł w powietrzu, nie dotykając ekranu, a Aura zachowywała się trochę jakby od tego miało zależeć jej życie.
A potem kliknęła.
[dice]d26 = 91006603 [/dice]
I tuż po tym od razu oddała Tottie telefon, jedną dłonią zasłaniając sobie oczy.
Ty mi powiedz! – zarządziła, przy okazji rozmyślając nad tym, czy podobny stres czuły kobiety, które najpierw nasikały na test ciążowy, a potem czekały na wynik. To dopiero były emocje! – To nie jest „H”, prawda? – skrzywiła się mimowolnie.
Dość nieporadnie odwzajemniła uścisk (wyjątkowo mocny) siostry, delikatnie klepiąc ją po plecach. Miło było usłyszeć, że jest się najlepszą, choć nie wiedziała, czy każdy by się z tym zgodził, skoro chodziło o zrobienie komuś krzywdy. Postanowiła się tym jednak dzisiaj (ani – prawdopodobnie – nigdy) nie przejmować.
Ee, chyba nie czuję na razie potrzeby demolowania tego przybytku – stwierdziła zgodnie z prawdą; poza tym szkoda jej było wywalać kasę na pokrywanie kosztów zniszczeń, wolałaby wydać je na coś przyjemniejszego. No i była jeszcze jedna kwestia. Pochyliła się w stronę bliźniaczki, zniżając głos do szeptu. – Poza tym ten barman jest niczego sobie, nie chciałabym dostać zakazu wstępu do tej knajpy. A on nie ma obrączki na palcu. Ciekawe, jak ma na imię – skwitowała, chichocząc pod nosem; zaraz jednak wyprostowała się, zerkając w stronę mężczyzny, którego obgadywała. – Jeszcze jednego poproszę. Tylko tym razem więcej alkoholu, a mniej dodatków – zastrzegła, jednocześnie posyłając siostrze wyzywające spojrzenie. Skoro kazała jej się nie ociągać, to w porządku.
Mocniejszy drinki zresztą bardzo się przydał, kiedy Tottie postanowiła podzielić się z Aurą kolejną swoją przygodą. Pod sam koniec tej historii nie wytrzymała i wychyliła duszkiem prawie całość swojego picia. Zostało trochę na dnie. Wbiła spojrzenie w siostrę, rozmyślając nad doborem słów, ale ostatecznie zrezygnowała z podchodów. Wolała bezpośredniość.
Tottie, ale nie próbujesz mi w ten niecodzienny sposób zakomunikować, że zaciążyłaś i będziemy miały kolejnego szczeniaka... znaczy, mówi się chyba na nie niemowlaki – zawiesiła się na moment – W każdym razie... nie jesteś w ciąży, prawda? Bo nie wiem, jak mam odbierać tę historię o zamoczeniu i wpadce – przyznała, bezradnie rozkładając ręce. Swoją drogą, pomyślała, ciekawe, czy ludzkim dzieckiem było się trudniej zająć niż psim. Chyba nie chciała tego sprawdzać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nerwowo przygryzała wargę w napięciu oczekując na poznanie pierwszej litery imienia potencjalnego szwagra. Od razu chwyciła podany przez Aurę telefon i widząc wynik losowania uśmiechnęła się tajemniczo. Położyła komórkę wyświetlaczem do dołu i rozłożyła dłoń, by upewnić się, czy na pewno ta litera jest szóstą z kolei w alfabecie. Powoli odliczała.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, Aura… - zaczęła z całych sił próbując zapanować nad mimiką, by nie parsknąć śmiechem. - Może powinnaś rzucić jeszcze raz, bo chyba nie będziesz zadowolona… - Specjalnie nie przechodziła do rzeczy, budując napięcie i w ten sposób drocząc się z siostrą. - Wylosowałaś… - urwała, robiąc kolejną pauzę - Literkę F. Znamy jakiegoś Felixa? Freda? Chyba tylko Flintstone’a - stwierdziła Tottie, sięgając po komórkę, by tym razem wylosować literę dla siebie.
- Byle nie B. Byle nie B! - powiedziała cicho, jakby to było jakieś magiczne zaklęcie, które miało uchronić ją przed kolejnymi latami wzdychania do niezainteresowanych nią przedstawicieli rodzaju męskiego.
[dice]d26 = 1378951052 [/dice]
Dopiero po słowach bliźniaczki bardziej przyglądnęła się mężczyźnie. Pokręciła nosem, nie do końca przekonana, czy uroda barmana trafia w jej gust.
- To nie - Blake - mój gust - stwierdziła, tracąc zainteresowanie facetem… na chwilę, bo jednak może warto było zapytać o to imię? - Przepraszam, jak masz na imię? Bo mamy taki mały zakład z siostrą… - zagadała, uśmiechając się przy tym przymilnie, z satysfakcją przyglądając się jak napełnia szklaneczkę Aurze. Może zawczasu powinny pomyśleć kto odholuje je do domu, jak na pokładzie tego baru zacznie za bardzo kołysać?
Tottie z niezrozumieniem popatrzyła na siostrę, nie do końca wiedząc dlaczego Aura podejrzewa ją o stan błogosławiony. Od razu popatrzyła na swój płaski brzuch, ba! zadarła do góry koszulkę, by lepiej widzieć tamte okolice ciała.
- Przytyłam? - zapytała, mając zamiar dobrać się też do ubrania siostry, by sprawdzić, czy ich figury się różnią. Wiedziała, że alkohol mąci spojrzenie, ale kilka dni temu pożyczała spodnie od Aury i miała wrażenie, że są na nią za luźne - ostatnio Tottie więcej trenowała, a stres dodatkowo odbierał jej apetyt, więc spodziewała się raczej odwrotnego efektu. - Jestem… - urwała patrząc bliźniaczce w oczy - jestem pewna, że nie jestem - dokończyła, parskając śmiechem nad którym trudno jej było zapanować. Chichrała tak głośno i szczerze, że już po chwili ni tylko bolały ją mięśnie brzucha, ale też poczuła ucisk w pęcherzu, więc na migi dała znać Aurze, że idzie załatwić potrzebę fizjologiczną. Do toalety ruszyła lekkim wężykiem i nawet mimo zamkniętych drzwi słychać było, jak Tottie dalej się śmieje.
Minęło kilka minut, a dziewczyna nie wracała. W pewnym momencie drzwi od toalety uchyliły się tylko tyle, by młodsza Whitbread mogła wychylić zza nich głowę.
- Psssst, Aura, psssst Auuuraaa - konspiracyjnym szeptem zwróciła się do siostry. - Mam problem - powiedziała, ruchem dłoni przywołując bliźniaczkę. - Zepsuł mi się rozporek! - powiedziała głośniej, zapominając, że przecież to miała być ich tajemnica, co ponownie bardzo rozbawiło rudowłosą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ledwie powstrzymała się przed tym, żeby nie pośpieszyć siostry, kiedy ta zwlekała z udzieleniem jej odpowiedzi na pytanie, a gdy w końcu ona padła, odetchnęła z ulgą.
Ostatnio poznałam jakiegoś Finna, ale to nic rozwojowego – skwitowała obojętnie, przypominając sobie chłopaka, który miał ją za pannę w opałach i dlatego stanął w jej obronie, samemu przy tym trochę obrywając. To nie tak, że Aura nie potrafiła tego docenić, choć wciąż uważała, że sama też by sobie wtedy poradziła. Spojrzała na wyświetlacz telefonu siostry.
Wedle życzenia – skomentowała, widząc, że siostra wylosowała L, a nie B. – Czyli powinnaś szukać jakiegoś Lucasa albo Liama – dodała, prostując się na swoim miejscu, akurat wtedy, kiedy Tottie zapytała barmana o imię. Nieco głośniejsza rozmowa za plecami Aury, na którą ta zwróciła uwagę sprawiła, że starsza z bliźniaczek nie dosłyszała dokładnie jego odpowiedzi. Zrozumiała tylko tyle, że jego imię rozpoczynało się na B... Parsknęła śmiechem, na całe szczęście odsuwając wcześniej szklankę od ust. Rzuciła siostrze rozbawione spojrzenie, a potem zbliżyła do niej, zniżając głos do szeptu.
Co on powiedział? Jak ma na imię? Ben(1) czy Brad(2)? – dopytała, mrużąc nieco oczy, bo wydawało jej się, że to któraś z tych opcji.
[dice]d2 = 1518537303 [/dice]
Jak dobrze, że nie powiedział imienia sama wiesz kogo – skomentowała nieco złośliwie, wzruszając ramionami z miną; to dopiero byłby zbieg okoliczności. Szybo jednak porzuciła ten temat, ze zdziwieniem obserwując poczynania siostry, która postanowiła się trochę obnażyć. Zerknęła nawet w stronę barmana, posyłając mu niepewnym uśmiech. Ech, przez to, że były identyczne, nigdy nie mogła się uciec do fortelu z ja nie znam tej pani, nie wiem, co ona wyprawia!. Przeniosła wzrok na bliźniaczkę.
Noo, tego to chyba wcześniej nie miałaś. – Lekko uszczypnęła ją we wciąż odsłonięty bok, jakby szukała tam trochę tłuszczyku, ale niedługo pozostała poważna – zaśmiała się, natychmiast kręcąc głową. – Żartuję. A skoro nie jesteś w ciąży to dobrze – podsumowała z zadowoleniem, bo nie życzyła siostrze tak źle (a w jej mniemaniu chodzenie z brzuchem byłoby prawdziwą katastrofą).
Gdy Tottie korzystała z toalety, Aura dopiła swojego drinka, na razie jednak nie prosząc o kolejnego; i tak czuła, że alkohol rozgościł się już w jej krwiobiegu. Zamiast tego wdała się w krótką pogawędkę z mężczyzną za barem, nie od razu wobec tego reagując na przywołanie siostry. Kiedy tylko zorientowała się, że ją woła, zeskoczyła ze stołka i weszła do toalety, zamykając za sobą drzwi.
Co jest? – Pochyliła się do przodu, chcąc zobaczyć, co się stało z tym rozporkiem i niemal od razu unosząc wzrok na siostrę. – Radziłabym najpierw w ogóle spróbować go zapiąć – zasugerowała, myśląc, że może Tottie pod wpływem alkoholu zapomniała tego zrobić albo z jakiegoś innego powodu uznała, że zamek jej zepsuty, a na jej oko wszystko było w porządku. Sama zatem pociągnęła go do góry. Zrobiła to jednak tak mocno, że suwak wyszedł z zamka i został jej w dłoni. – Ojej – mruknęła, z miną winowajcy pokazując Tottie co zrobiła. – Kupimy ci nowe spodnie – zapewniła od razu, a kiedy uświadomiła sobie coś jeszcze, uśmiechnęła się szeroko. – Możemy nawet kupić ich tyle, że będziesz miała inne na każdy dzień tygodnia. Ba! Nawet na każdy dzień miesiąca, jeśli tylko chcesz. W końcu jesteśmy bogate, nie? – Szturchnęła ją lekko, zanosząc się śmiechem. To ta wizja zakupów tylu par spodni najwyraźniej tak ją rozbawiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie z zainteresowaniem zaczęła przyglądać się siostrze, próbując wniknąć w jej umysł, by dowiedzieć się czegoś więcej o tej znajomości, bo bynajmniej ta lakoniczna wzmianka o Finnie jej nie satysfakcjonowała.
- Bo…? - zapytała, chcąc poznać to ale, które z marszu zaważyło na przyszłości znajomości. - Jest uprzedzony do rudych? Nie lubi imienia Aura, czy coś mu uszkodziłaś i woli zachować bezpieczny dystans? -dociekała Tottie, dość wymownie przesuwając językiem po górnych jedynkach, nim zaczęła się śmiać.
Widząc wynik losowania, kiedy już przypasowała do niego odpowiednią literę, zamyśliła się.
- Leonardo DiCaprio albo da Vinci. Hmmm… Tottie DiCaprio - powiedziała, próbując dopasować nazwisko potencjalnego kandydata do swojego imienia. - Nie podoba mi się. Ani on, ani nazwisko. Nie będzie serduszek w zeszycie, sorry Leo - stwierdziła markotnie, przepraszając szklankę, która najwyraźniej miała w tym momencie symbolizować albo stanowić jakieś medium przenoszące skruchę Whitbread bezpośrednio do aktora, o którym wspomniała.
- Ej! - Szturchnęła Aurę, gdy ta zaczęła chichotać po tym, jak mężczyzna się przedstawił. - Brad… chyba. No, to pewnie kumpel tego mojego Leo. Ale o to już nie zapytam, bo się tu zakrztusisz - stwierdziła Tottie, lekko poklepując siostrę po plecach zawczasu zgłaszając gotowość do ewentualnej interwencji.
Młodsza Whitbread prychnęła, po czym opuściła materiał, szczególnie widząc, że nie tylko Aura zainteresowała się jej tłuszczykiem - nie chciała nikogo prowokować, ani gorszyć tą swoją golizną, więc uprzejmie powiedziała: przepraszam typkowi, który patrzył w ich stronę.
- Po tej wpadce to mogłabym urodzić chyba trójkołowy rowerek - zażartowała, rzucając więcej światła na historię opowiadaną chwilę temu. - Coraz mniej mi się opłaca naprawiać mój stary, poczciwy rower. Teraz miałam do wymiany mocowanie kierownicy, oponę, linkę hamulcową i światła… - poinformowała z ciężkim westchnieniem. Tyle przeżyła na tym jednośladzie, a dodatkowo był to prezent od rodziców, więc tym bardziej jego wartość sentymentalna wzrastała.
Pomoc Aury wydawała się niezbędna, więc Tottie przebierała z nogi na nogę czekając na bliźniaczkę, która jak się już pojawiła… okazała się większą psują niż jej młodszy wizualny odpowiednik…
- Ups… - stwierdziła Tottie widząc, że robi się coraz mniej ciekawie. Szarpnęła więc za guzik, uznając, że poprosi siostrę by oceniła, czy bardzo rzuca się w oczy ten zepsuty rozporek. Niestety nie zdążyła tego zrobić, bo ledwie pociągnęła za materiał, guzik odpadł, tocząc się gdzieś w głąb toalety. - Ojej… - Teraz ona w podobny sposób zaakcentowała swoje zmartwienie, które szybko przerodziło się w rozbawienie. - Koniecznie kupimy nowe, ale zanim, to jakoś muszę wyjść. Może ten barman ma jakieś narzędzia? Dużego, nie wiem co… liścia? O czymś chyba gadaliście, to może wiesz? - zapytała, mając nadzieję, że Aurze uda się zdobyć cokolwiek (zszywacz(1), spinacze do papieru(2), szpilki/pinezki(3), sznurek(4), taśmę izolacyjną(5) albo nic(6)).
[dice]d6 = 1450139456 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszyła ramionami.
Żadne z tych. I serio? – Zerknęła na nią niby to spod byka. – Bez przesady, nie jestem jakimś potworem, który uszkadza ludzi bez powodu – parsknęła cicho, zaraz jednak popatrzyła na bliźniaczkę z rozbawieniem. – Możesz to samo powiedzieć o sobie? – zapytała niewinnie, próbując się nie roześmiać; wyraźnie piła do całej tej sytuacji z Melvinem, w której bądź co bądź, mężczyzna był najbardziej poszkodowany – a Aura sama miała okazję oglądać jego osobistą tragedię.
Tottie da Vinci nie brzmi najgorzej, tak światowo. Pewnie jacyś przodkowie słynnego malarza wciąż żyją, mogłabyś się zainteresować – zachichotała, wyobrażając sobie, że Tottie miałaby zostać żoną krewniaka autora Mona Lisy. To brzmiało prawie tak dobrze, jak wkręcenie się w rodzinę królewską. Wkrótce skupiła się na słowach siostry, bo te wydały się interesujące, nie tylko dlatego, że Tottie nieco jej rozjaśniła tę rowerową wpadkę. W głowie Aury zaświtała pewna myśl, oby tylko nie uciekła następnego dnia, gdy już nie będzie pod wpływem alkoholu.
Jeszcze trochę, a każda część tego roweru będzie już wymieniona – skwitowała ze współczuciem, bo rozumiała przywiązanie siostry do tego konkretnego środka transportu. Sama nigdy nie była aż tak dużą fanką rowerowych przejażdżek. W dzieciństwie i okresie nastoletnim lubiła jeździć na rolkach, ale po przeprowadzce do ciotki nie zabrała ich ze sobą, a nigdy potem nie pomyślała o takim zakupie. Może powinna to zrobić teraz?
Tymczasem jej myśli kręciły się już nie wokół dawnych aktywności, a tego, jak najlepiej byłoby załatwić sprawę rozwalonego zamka od spodni. W odpowiedzi na pytanie Tottie, spojrzała na nią z powątpiewaniem.
Nie gadaliśmy o liściach. Ani ich rozmiarach – sprostowała, bo właściwie ich pogawędka była całkiem niewinna. – Ale poczekaj chwilę, spróbuję się dowiedzieć, czy może ma tam coś, co by nam mogło pomóc – obiecała i wyszła z łazienki, wracając z niej po jakichś pięciu minutach. Wszystko dlatego, że Brad – patrząc na nią z niejakim zdziwieniem taką prośbą – przyznał, że gdzieś na zapleczu mają zszywacz. Znalezienie go zajęło mu chwilę. Kiedy w końcu podał go Aurze, ta wróciła do bliźniaczki.
Obawiam się, że musi nam to wystarczyć – wyjaśniła, pokazując siostrze łup, który zdobyła. Przykucnęła, mówiąc Tottie, by przez chwilę się nie ruszała. Chwyciła materiał, próbując złapać go zszywkami w kilku miejscach. Nie było to proste i wymagało paru prób, zanim w końcu się udało. A przynajmniej tak wydawało się na pierwszy rzut oka. Rudowłosa się wyprostowała. – I jak, trzyma się w miarę? – Zamyśliła się na moment. – Tylko lepiej nie wykonuj zbyt gwałtownych ruchów, te zszywki nie są zbyt wytrzymałe – rzuciła niemal przepraszająco, bo wyglądało na to, że nic lepszego nie uda im się w tej kwestii wykombinować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie przytknęła dłonie do ust, by tym samym zapobiec wydostaniu się z nich komentarza w sprawie uszkadzających ludzi potworów. Prawdopodobnie przez te dwadzieścia sześć lat życia Aura na swoim koncie miała więcej wymierzonych w krocze kopniaków, niż jej siostra prób (albo już faktu) wybicia zębów komukolwiek. Ale, czy gdyby polecić starszej Whitbread by spojrzała w lustro, to na pewno widziałaby tam siebie jako tą gorszą, skoro często Tottie postrzegana była jako jej lustrzane odbicie? Lepiej by tego nie sprawdzała…
Za to kwestia nazwiska już musiała zostać omówiona, bo rzeczywiście to zaprezentowane przez Aurę zestawienie brzmiało dostojnie i tak jakoś światowo.
- Santino byłby ze mnie dumny. Pewnie stawiałby mnie koło swoich obrazów w galeriach, bo samym nazwiskiem bym im dodawała prestiżu - stwierdziła Tottie z rozbawieniem, wspominając kumpla, którego sylwetka od razu przyszła na myśl rudowłosej, gdy mowa była o sztuce - Conti w końcu wielkim (jeśli chodzi o wzrost też!) malarzem był, a że przy okazji obydwie go znały, to można było pokusić się o takie odniesienie.
Słowa bliźniaczki były niestety prawdziwe i dlatego ciężar westchnienia Tottie był o wiele większy, bo wiele by dała, żeby było inaczej. Mogła trzymać ten rower w garażu albo w pokoju jako eksponat, bo wtedy - o ile pies by się do niego nie dobrał - miałby szansę zachować swoją świetność dłużej. Tylko, czy po to był rower, żeby na nim nie jeździć? To wydawało się bezsensowne i jakby niezgodne z naturą jednoślada, który dlatego zyskał sympatię młodszej Whitbread, bo był cichym, praktycznym, tanim i prawie niezawodnym środkiem lokomocji, pozwalając jej zdobywać nowe doświadczenia właśnie przez to, że dziewczyna nie wahała się go używać zawsze i wszędzie.
Nieobecność siostry trochę się Tottie dłużyła, więc przez ten czas rudowłosa próbowała wykombinować cokolwiek, używając dostępnych w toalecie przedmiotów. Podjęła próbę zwinięcia pseudo sznurka z papieru toaletowego, ale był zupełnie nietrwały, a po tym jak wylądował na podłodze, a rudowłosa próbowała się po niego schylić omal się nie przewracając, uznała, że lepiej będzie poczekać na Aurę, bo ta na pewno coś wymyśli.
I nie pomyliła się! Wkrótce została wybawiona, choć nie obyło się bez małej wpadki.
- Trzyma się, trzyma. Mocno. Nawet moich majtek - skwitowała Tottie, pociągając lekko w górę materiał bielizny, który złączony był ze spodniami. - To chyba czas, by robić listę zakupów, bo coś czuję, że na spodniach nie poprzestaniemy - dodała, znów przy tym chichrając.
Po tym jak sytuacja została opanowana wróciły pod bar, dopijając drinki i może jeszcze zamawiając po jednym, by uczcić już nie tylko swoje niespodziewane bogactwo, ale i ten mały sukces w zażegnaniu rozporkowej awarii.

// ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/z biura fbi

Ostatecznie wcale nie wylądowali na kawie. Zara zmieniła szybko kierunek, gdy pod jej ulubioną kawiarnią była kolejka. Spojrzała na Greysona tylko przelotem i wcale nie wprowadziła go w to, gdzie szli i czy miał na to ochotę, bo coś mi mówiło, że oboje mieli. I dzięki temu mogli odrobinę wyluzować w swoim towarzystwie. On nie ufał jej, ona jemu, ale ona miała podstawy do tego, by sądzić, że coś kryło się więcej za całą jego sprawą pod przykrywką. W międzyczasie wyprostowali kilka rzeczy, które zostały powiedziane w biurze. Osądzała go, ale nie po tym, gdzie spędził swój czas, ale po tym jak bardzo zmieniło się jego nastawienie. Czytała jego akta i opinie przełożonych i stary Pritchard zniknął w te trzy lata z obrazka, stając się kimś, kim chyba nie wiedział czy chce być. Balansował na granicy, nie mogąc się zdecydować w którą stronę pójść i Zara miała dla niego cenne słowa. - Nie zatrać prawdziwego siebie, Gray - spojrzała na niego, gdy skręcali w kolejną przecznicę. - Nie obchodzi mnie to, co w tym momencie powiesz czy pomyślisz, sugerując, że wcale Cię nie znam i takie tam. Zachowaj dla siebie lub swojej kobiety jakieś takie bzdury - uniosła brew do góry, bo wiedziała, że uciszenie go w tym momencie będzie bardziej odpowiednie niż kłótnia z agentem, który pogubił się we własnym życiu. - Może i jestem najmłodszym prokuratorem-kobietą w ostatniej dekadzie czy dwóch nawet, ale wciąż pozostaję inteligentna i czytam z ludzi jak z nut. Wy się tego uczycie w akademii, ja mam wrodzony talent do rozpoznawania bullshitu, gdy śmierdzi mi on pod aktami. Nie będę Ci mówić, że to co robisz lub chcesz jest błędem, ale radzę spojrzeć w lustro i zastanowić się, czy chcesz taki pozostać. Bo cokolwiek tam siedzi - wskazała na jego klatkę piersiową, gdzie miał serce - jest wyznacznikiem tego kim byłeś przed tą całą sprawą - odwalił trzy okropne lata z ludźmi, którzy niemieli sumienia, ale on miał. I nie bez powodu stał się kiedyś agentem federalnym.
Padły też oczywiście słowa o dyrektorze Sherwood, o tym, że tak naprawdę to jednak miał nad nim władzę, a nikt nie będzie go chciał wysłać gdziekolwiek, chyba, że sam spieprzy i wywali się na zbity pysk. Zara mogła też zrobić z jego życia piekło, więc chyba ostatnie czego chciał to tworzenie w niej wroga. - To tu - uśmiechnęła się zadziornie wchodząc do baru. Od razu skierowała się do jednego z krzeseł przy barze i zdjęła płaszcz. Torebka i odzienie wylądowało na hokerze obok i skierowała spojrzenie w stronę barmana, który w moment zjawił się przy nich. - Dla mnie wódka sour, słaby dzień, a dla Ciebie Grayson? - Zapytała, spoglądając na Pritcharda, który powoli dołączył.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Niezła kawiarnia - rzucił Grayson, przekroczywszy próg baru i omiótł sondującym spojrzeniem twarz Zary. Zawiódł się trochę, ale nie na wyborze miejsca, tylko na tym, że prawdopodobnie umknęła mu jakaś nowinka w krawaciarskim slangu i kawa przestała oznaczać po prostu kawę, a kawiarnia została najbliższym barem. To przejmujące, bo kiedy zaczynasz przestawać nadążać za slangiem, to zwykle oznacza, że się starzejesz, a przecież Pritchard wcale się nie starzał, tylko zwyczajnie spędził ostatnie trzy lata na wygnaniu i dopiero nadrabiał stracony czas. Musiała mu tych nowinek dawkować.
- Więc wódka sour dwa razy - pociągnął zamówienie przy barze, zasiadając w hokerze i rozejrzał się po wnętrzu. Całkiem przyjemne, chociaż cholernie kontrastujące ze spelunami, w których przyszło mu zalewać się w trupa ostatnimi czasy. Narzekać jednak nie zamierzał, bo to była miła odmiana. - Nic dziwnego, że zalewajka z automatu Ci nie smakowała - rzucił do niej, gdy na krótki moment zostali sami i uśmiechnął się zaczepnie. Zdecydowanie był to dość niespodziewany upgrade ze zwyczajnej, małej "czarnej" i nie mogła się dziwić, że go zdziwiła, ale akurat tym razem było to zaskoczenie wyjątkowo pozytywne, bowiem razem z zamówieniem, z tyłka wypadł jej ten kij, o którego przechowywanie ją podejrzewał. Uśmiechnął się. - Wbrew pozorom mi nie musisz udowadniać, że masz duże jaja - zaczął po chwili, gdy już mógł spokojnie położyć dłoń na zimnej szklance. - Pracowałem z kobietami i będę z nimi pracować. Nie cierpię na kompleks małego penisa - zadeklarował dość otwarcie; poniekąd rozumiał, skąd brała się jej postawa, bo w typowo męskim środowisku kobiety silniej muszą walczyć o swoje, ale akurat on był ostatnią osobą, której musiała cokolwiek udowadniać. Bez powodu przecież nie trafiła na to miejsce. - Natomiast.. - być może przerwał jej, kiedy chciała mu odpowiedzieć, albo po prostu wypełniał niezręczną chwilę ciszy. - nie powiem, że to nie jest ciekawe, że to właśnie Ty tu jesteś. Ile pracy trzeba włożyć w takie sukcesy? - zapytał zupełnie szczerze i bez podtekstów, których pewnie można byłoby dopisać przynajmniej 1943, także jeśli naprawdę znała się na ludziach, to o cynizm nie powinna go podejrzewać. Był ciekaw, tylko tyle i paradoksalnie bez podtekstów, o które niesłusznie jest podejrzewany przez opinię publiczną!!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Widziałeś, że tam była kolejka. Poza tym, wolałabym chyba jednak napić się czegoś mocniejszego. Tak czy siak do biura żadne z nas dziś już nie wróci - nie mieli się co oszukiwać. Czasem głowa potrzebowała odpocząć, tak? A w obecnym stanie i tak wiele by nie wymyśliła, patrząc się na te same schematy i zdjęcia od godzin. Zostali we dwoje, więc zamiast kawy mogli wychylić jednego głębszego i po prostu pogadać, jak ludzie, a nie agent z prokuratorem. Poza służbą niewiele mogła mu zrobić, choć to nie znaczy, że nie zapamięta tego, co jej powie. - W takim razie dwa razy - kiwnęła głową uśmiechając się do barmana i zwróciła się ciałem w stronę Graysona. Parsknęła śmiechem, gdy skomentował jej wybór "kawy". - A czy komuś ona w ogóle smakuje? Nie żeby coś, w biurze prokuratora generalnego przynajmniej w trzech salach ukryte są butelki z whisky. Nie tylko Wy macie ciężką i stresującą robotę, na tyle, że kawa nie starcza - wzruszyła lekko ramionami i postukała paznokciami w blat.
Nie przerywała mu, gdy zaczął mówić. On nie przerwał jej ani na moment, gdy ciągnęła swój wywód, więc po prostu przyglądała się uważnie mężczyźnie, przechylając lekko głowę w bok. No tak, doszli do tego momentu, gdzie ponownie będzie musiała komuś tłumaczyć, że nie doszła tu tylko ze względu na nazwisko, choć było ono pomocne, bo respektowali jej rodzinę. Ale czy ją samą? Przez to, że nosiła obcasy i miała cycki, trochę mniej. - Przeskoczyłam klasę w szkole średniej, następnie zdałam testy SAT na naprawdę wysokim poziomie. Fotograficzna pamięć pomaga w egzaminach - uśmiechnęła się lekko i chwyciła szklankę z drinkiem, unosząc ją lekko w toaście i upiła łyk, oblizując wargi, które w moment zetknęły się z lodem i kwaśną pianką na górze. - Na studiach powtórzyłam to samo, dostałam się na prawo i zaczęłam kosić wszystkich, którzy stanęli mi na drodze. Widzisz, Grayson - odłożyła szklankę na podkładkę - samozaparcie i chęć bycia najlepszą mnie tu doprowadziły. Miałam szczęście co do spraw, które poradziłam, bo były duże i głośne, dzięki czemu zyskałam swój pseudonim i strach. Bo ludzie zaczynają Cię doceniać, gdy się Ciebie boją, przynajmniej w tej branży. Nie lekceważą tylko dlatego, że masz ojca dyrektora fbi, aczkolwiek... na takich dupków też do dziś trafiam - wzruszyła ramionami, bo bezradność za tym stała. Nic nie mogła z tym fantem zrobić. - Co do Twojej sprawy - zawalił poprzedni prokurator. To tylko i wyłącznie wina biurokracji i lenistwa, bo niczego nie dopilnował.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sprzeczać się z nią nie miał prawa, bo w gruncie rzeczy sam zasugerował jej, że powinna wrócić do domu. Z drugiej strony jednak - serio przekonany był, że zaproponuje mu jakąś aromatyczną arabicę podaną na sposób włoski i do tego jakieś słodkie ciastko, także miał prawo czuć się zaskoczony. Zwłaszcza, że tak naprawdę wódka sour wcale nie była jego "go-to" i lubował się w bardziej chamskich drinkach, jak przystało na przeciętnego glinę. - To dobrze zadane pytanie - uśmiechnął się twierdząco i podął zaraz. - W sekcji przestępczości samochodowej mieliśmy swój ekspres ciśnieniowy. Zrobiliśmy na niego zrzutkę i trzymaliśmy pod kluczem. Pewnie do dziś go mają - opowiedział w skrócie perypetie szarych agenciaków, a zaraz potem w teatralny sposób ocenił ją spojrzeniem. - To wyjaśnia, dlaczego prokurator generalny przestał występować w telewizji - wywnioskował i podrzucił brwiami do góry. Alkoholizm to niestety powszechny problem wśród przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, tak jak rozpadające się małżeństwa zresztą (albo przynajmniej tylko mówią tak o tym w serialach), także wbrew pozorom Pritchard nie drwił. Nie do przesady przynajmniej.
Wbrew pozorom, wcale nie zarzucał jej robienia kariery na szpilkach i cyckach, chociaż gdyby chciała, to pewnie dałaby radę w ten sposób i była to jedna z tych opinii, za którą od razu zganił się w myślach, przypominając sobie zaraz o wiernej i czuwającej narzeczonej, która czekała na niego w domu; nie zarzucał jej tego i nie miał zamiaru jej obrazić, natomiast byłby strasznym ignorantem, gdyby nie zwrócił na to uwagi i nie zapytał. To mogło być całkiem inspirujące, czy coś. - No jasne, że przeskoczyłaś klasę. To chyba trochę... krępujące, nie? - pociągnął ją za język. Dzieciom trudniej odnaleźć się wśród starszych, nawet jeśli dzieli ich tylko rok, chociaż akurat patrząc na Zarę to pewnie przy niej te dzieciaki czuły się nieswojo. - Gdzie studiowałaś? - podpytał jeszcze, a potem zamoczył usta w drinku, krzywiąc przesadnie gębę, ale przecież nie mógł wyjść na jakiegoś czołowego, federalnego alkusa. - Ja bym nie powiedział, że zawalił - rzucił, kiedy skończyła i splótł ze sobą palce obu dłoni, opierając się wygodniej o barową ladę. - To znaczy... To jasne, że spędziłem tam za dużo czasu i jak mnie zapytasz, to byłem zmęczony już po trzech miesiącach, ale... - skinięciem dłoni poprosił sukowaty attitude uroczego Żniwiarza o jeszcze chwilę na wyrażenie swojego zdania i odetchnął głębiej. - Nadal uważam, że to dobra, policyjna robota. Wiesz, Ty możesz się z tym nie zgadzać, ale ja uważam, że w walce z tymi wszystkimi sukinsynami prawo nie zawsze jest najważniejsze, jakby... Oni też je łamią, więc dlaczego mamy być wobec nich fair, co? - postanowił być z nią szczery przynajmniej w kwestii światopoglądowej. Odrobinę mocniej ściągał przez to na siebie jej uwagę, ale może będzie wyrozumialsza?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Coż, ode mnie tego nie wiesz - uśmiechnęła się tajemniczo, bo oczywiście, miała nadzieję, że to o czym rozmawiają zostaje między nimi. Ręka rękę myje, czy coś takiego, chociaż Zara to powiedzenie często naginała, zwłaszcza w ostatnim czasie. Nie mogła jednak przystać na to, by ktoś sabotował procesy lub co gorsza, mieszał w dowodach, dlatego też trzymała oko na Graysona, licząc, że potknie się, a ona to zauważy zanim dojdzie do katastrofy. - Czyli byłeś niczym w fast&furious? - spojrzała na niego i pozwoliła sobie na to, by kącik lekko drgnął drwiąco. - Jak to w ogóle się stało, że FBI? I skąd to przekonanie do działania pod przykrywką. Trzy lata to długi czas, jak już mówiłam, trzeba być naprawdę twardym by się nie zmienić - przyglądała się uważnie mężczyźnie, jakby chciała wyciągnąć jak najwięcej informacji z jego mimiki czy sposobu w jaki mówił o pracy, swoich kolegach, przykrywce. - To było Twoje pierwsze działanie? - Niby czytała akta, niby wiedziała, ale przecież nie musiała się zdradzać, że jego teczka leżała na dnie jej biurka czekając na odpowiednią chwilę.
Przesunęła palcami po blacie i zastanowiła się nad odpowiedzią. - Trochę. Nie dość, że na studiach byłam najmłodsza, to jeszcze potem praktycznie o dwa lata byłam szybciej na egzaminach niż niektórzy. Może to niewielkie wyczyny, są geniusze na tym świecie, którzy w wieku 16 lat mają doktorat, ale - tutaj pozwoliła sobie na spojrzenie w stronę wystawki. Wspominała dziwne lata, nie wiedziała sama, jak się do nich ustosunkować - nie było tak źle. Ostatecznie doszłam do celu, a to było dla mnie ważniejsze niż imprezowanie z chłopakami z bractw - wzruszyła lekko ramionami, wracając wzrokiem do rozmówcy. - Tutaj. SU Law. Miałam wszystko pod ręką, a nawet jeśli mogłam iść do jednego uniwersytetu z Ivy nie widziałam takiego sensu. Opuszczanie miasta w wieku siedemnastu lat, gdy masz wszystko tutaj? Głupi wybór - była młoda, chciała zostać z przyjaciółmi, chciała poświęcić czas rodzinie. Teraz ostatecznie wiele go nie miała, co jeszcze bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, że dobrze iż nie wyjechała. - Rozumiem Twój punkt widzenia, Grayson. Ale niestety mamy związane ręce. To nie tak, że nie chcę by wylądowali za kratkami, bo chcę. Tylko, że ja jako prokurator muszę mieć stabilną sprawę, bym mogła ją doprowadzić do końca. Zero potknięć, zero niespodzianek, zero momentów, które obrona mogłaby wykorzystać. Przecież nie wejdziecie tam z teamem i nie wyrżniecie całego gangu - pokręciła głową upijając znaczną część swojego drinka. Nie skrzywiła się ani przez moment. Nie był ostatecznie taki mocny, może jeśli ktoś nie przepadał za sokiem z limonki i cytryny, ale lód dobrze się rozpuszczał robiąc z tego bardziej drinka niż wódkę. - Mimo to, zjebał. Dlatego ja teraz przyszłam naprawić bajzel - pokazała mu język, bo tak sobie pozwoliła, chociaż to odbiegało od jej poważnego imidżu.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bar nie był zbyt dobrym miejscem do bliższego poznawania się szczególnie, kiedy do zmierzchu było jeszcze daleko, a wewnątrz nadal świeciły pustki. Barowa, aczkolwiek spokojna muzyka powoli sączyła się przez palce jak melasa, a atmosfera stworzona z półmroku zaskakiwała - wchodziło się tu jak do innego świata, przez magiczne drzwi. Tu czas płynął inaczej, tu każdy był bliski naszemu sercu i nie było tematów tabu, tylko brutalna szczerość, fałszywy śmiech i morze przesadnie drogiego whisky. Czy tego chcieli czy nie mieli czas, aż nadmiar czasu na na wpół kwaśne, miłosne tete a tete – jako była klientka lotniska, pracownik po godzinach, jako złodziejaszek i niczemu winna naiwna ofiara. Imprezy zaczynały się nocą, a nie popołudniami więc gdy weszli do środka, za namową Curtisa nie mogącego znaleźć innego miejsca w którym nie patrzyliby na niego jak spod byka mówiąc, że nie ma tu dla nich miejsca zostali tylko jedną osobę, jakiegoś starego alkoholika we wnętrzu sali rozkoszującego się piwem i barmankę, która wycierała stoliki. Za barem był zaś nie taki stary mężczyzna – oblatany w swoim fachu, na swój sposób przystojny, po prostu bajerant który ze Slaterem znał się na tyle dobrze, że już na wejściu wpatrując się w nich czuł, że Lunarie napyta sobie biedy.

Co taka gąska robiła z takim przegrańcem?
Mężczyzna uniósł pytająco brwi, a Slater tylko machnął ręką nie zamierzając z niczego się tłumaczyć. - Kawiarenka jest przepełniona, a my musimy ukryć się przed deszczem. - Wyjaśnił w końcu, kiedy poczuł na sobie spojrzenie młodej kobiety odnoszącej kolejny pusty kufel. Często tu przychodził bo obok było kasyno, a w tym przesiadywał przy dobrej passie godzinami. Ostatnio trochę zaniedbał swoje zainteresowania, ale miał przyjść jeszcze czas, na rozwinięcie skrzydeł.
- Kawy bym tu nie polecał... Co powiesz na grzane wino? Whisky? Colę? - Zwrócił się do niej, opierając się łokciem o bar jak na lovelasa-amatora przystało, niby to szarmancko ale trochę tandetnie, gdy na posadzkę z przemoczonej grzywy, skapywała woda. Tam gdzie była torba Lunari zdążyła zrobić się mała kałuża ale wszyscy udawali, że tego nie widzą. Tu nikt nie zwracał uwagi na takie szczegóły, dopóki miało się wystarczająco forsy.
- Rany, kobiecie by whisky proponował... Slater, gamoniu! Pani się należy jakiś kolorowy drink ze słomką, na rozchmurzenie deszczowego dnia! Polecam o ten tu, jest prze-py-szny. - Barman uśmiechnął się chytrze i wskazał na ofertę dnia, jakieś fiki-miki o trudnej do wymówienia nazwie w wersji na słodko i drugie, inne jakieś na kwaśno z syropem cukrowym i limonkami. - Naturalnie dopiszę to do otwartego tydzień temu rachunku, za który jeszcze mi nie zapłaciłeś. - Mężczyzna dodał najspokojniej w świecie, już biorąc się nawet mimo protestów za przygotowywanie tego, co sobie dla Vanderlaan upatrzył.
- Wygrałaś na loterii. - Mruknął do niej, masując palcami zbolałe skronie ale nie wtrącał się już w to, co zaserwował mu barman sugerując jej ruchem głowy, że może wybrać dla nich miejsce – najlepiej jak najdalej, od tego krętackiego baru!
- Czy może być jeszcze lepiej? Odzyskałaś swój bagaż, dostałaś ubezpieczenie, a teraz.... Tkwisz ze mną w barze. - Gdy już wybrali stolik Curtis rozłożył bezradnie ręce, udając, że nie wie czy istnieje coś jeszcze co mogłoby urozmaicić ten dzień. Wskazał na siebie jak na najlepszy wybór w całym mieście, jak na Narcyza przystało - no cud, miód i malinka, na jego szyi o której zupełnie zapomniał.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”