WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

27. Kiedy drzwi do kancelarii notarialnej, w której spędziły ostatnią godzinę (a może i ponad? Aura chyba straciła już rachubę czasu) zamknęły się za ich plecami, rudowłosa z pewnego rodzaju zdziwieniem odkryła, że świat nie zmienił się nic a nic, chociaż ona miała wrażenie, jakby jej własne życie zostało przewrócone do góry nogami. Nie tylko przez to, co wydarzyło się przed chwilą. Powoli odwróciła głowę w prawą stronę, zatrzymując spojrzenie na profilu bliźniaczki, tak podobnym do jej własnego. Powoli wypuściła powietrze z płuc, dopiero uświadamiając sobie, że w ogóle je wstrzymywała.
Nie wiem jak ty, ale ja się muszę napić. Chodźmy tam, dobra? – Wskazała brodą knajpę po przeciwnej stronie ulicy. Może nie prezentowała się najlepiej, przynajmniej z zewnątrz, ale Aura miała to w tym momencie gdzieś. Nie czuła się jeszcze na siłach, aby wracać do domu, gdzie został Pies, bo przecież mieszkał u nich teraz już na stałe, a widząc swoją właścicielkę, najpewniej próbowałby ją wyciągnąć na spacer. Normalne życie musiało trochę poczekać. Kiedy wchodziły do środka, Aura zerknęła na kartkę na drzwiach. Było otwarte od kilkunastu minut. Nie była zatem zaskoczona, kiedy w środku oprócz nich był jeden mężczyzna, pewnie stały bywalec. Podeszły do baru, gdzie urzędował może kilka lat starszy od nich barman.
Poproszę najmocniejszego drinka, jakiego macie w karcie – rzuciła od razu, zaraz po tym oddając pałeczkę Tottie, by zamówiła sobie to, na co tylko miała ochotę. Przynajmniej nas na to stać, pomyślała mimowolnie, przenosząc spojrzenie z najróżniejszych alkoholi, które znajdowały się za plecami barmana na siostrę.
Ale się porobiło, co? – mruknęła, trochę na siłę dźwigając kąciki ust ku górze, w półuśmiechu. Zabębniła palcami o drewniany blat; nie znalazła lepszego określenia na wszystkie te rewelacje, które ostatnio wtargnęły do ich życia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

❧ 24 ❧
Tottie miała cichą nadzieję, że jednak cała ta sprawa z testamentem nie dojdzie do skutku. Tę nadzieję podbił telefon z kancelarii notarialnej, który co prawda wybrzmiał w połowie listopada, ale spotkanie z bliźniaczkami wyznaczył w późniejszym terminie. Z jednej strony to przesunięcie w czasie było dobre, bo dawało możliwość przygotowania się, ochłonięcia i zmiany podejścia - z chaotycznego, na bardziej przemyślane. Z drugiej jednak strony właściwie nie było dnia, by młodsza rudowłosa nie główkowała nie tylko nad treścią testamentu, ale przede wszystkim nad tym nurtującym pytaniem: dlaczego wymienione są w nim tylko one i jak to łączyło się ze śmiercią rodziców, bo że jakiś wpływ miało… raczej nie pozostawiało złudzeń.
Gdy więc nadszedł ten dzień, Tottie bardzo się stresowała, obawiając się zmian, jakie przyniesie otwarcie tego dokumentu. Dziękowała niebiosom za Aurę i to, że jest tam z nią, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że bez niej po prostu by tego nie przeżyła i to już od momentu otrzymania pierwszego telefonu, który finalnie doprowadził je w to miejsce.
Nie oponowała na propozycję siostry i sunąc za nią jak cień podeszła do baru, chyba nie do końca kontaktując gdzie w ogóle jest i jak się nazywa, a przecież była zupełnie trzeźwa! Mimo to spadek, który przypadł im w udziale, kompletnie wybił ją z rytmu i do tej pory nie umiała się odnaleźć w tej - dla nich nowej - rzeczywistości.
- Dla mnie to samo - powtórzyła machinalnie, nie pierwszy raz zdając się na czyjś wybór. tym razem jednak wiedziała, że cokolwiek dostanie, wypije duszkiem, bo liczyła, że alkohol ją otrzeźwi. Cóż za paradoks…
- Nie wierzę… - powiedziała w odpowiedzi Tottie, dopiero teraz zahaczając spojrzeniem o twarz Aury. Wcześniej wyglądała jak w transie, wpatrzona w niezdefiniowany punkt tuż przed nią. - Przypomnij mi… ile? Jaka to wartość? - zapytała, chcąc powoli zejść na ziemię i chwycić się faktów. - Czy to oznacza, że jesteśmy… bogate? - dodała, czując jakąś obcość tego słowa. Patrząc na ostatnie lata ich życia wydawało się ono im tak obce, a przecież mieszkając w Renton niczego im nie brakowało, o czym Tottie najwyraźniej zapomniała, nasiąkając szaroburą codziennością Seattle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Starała się nie robić sobie zbyt dużych nadziei, ale to było coraz trudniejsze, w świetle nie tylko tego testamentu, ale też informacji, z którymi jakiś czas wcześniej na ich progu pojawił się Serge. W końcu, po tylu latach coś się ruszyło, ale Aura nie umiała do końca nazwać tych wszystkich uczuć, które ją ogarniały na samą myśl o tym. Z jednej strony świadomość, że się nie myliły co do Carla była budująca i motywująca, z drugiej poniekąd ją to przerażało, bo oznaczało, że musiały coś zrobić. A jeszcze nie wiedziała co.
180 tysięcy dolarów. – Cholera, przecież taka suma w ogóle ledwo przeszła jej przez gardło. A upoważnienie do konta bankowego zdawało się wyjątkowo ciążyć w torebce. – Nie miałam pojęcia, że rodzice mogą mieć tyle... – urwała, marszcząc brwi. Oszczędności? Owszem, pamiętała, że czasem mama czy tata napomykali mimochodem o tym, że odkładają na osobne konto, aby zabezpieczyć ich przyszłość, ale po pierwsze nawet przez myśl jej nie przeszło, że może chodzić o takie kwoty, a po drugie... to miało się tyczyć całej trójki, nie tylko ich dwóch. Kiedy przed nią – tak jako jak i najpewniej przed Tottie – pojawiła się szklanka wypełniona, jak miała nadzieję, w znacznej mierze alkoholem, Aura uniosła wzrok na twarz barmana i uśmiechnęła się lekko w podzięce. Tylko na to miała silę. Od razu uniosła szklankę do ust i wypiła niemal połowę, zanim z powrotem ją odstawiła. Przyłożyła palce do skroni i delikatnie potarła skórę w tym miejscu, zerkając w stronę bliźniaczki.
Szczerze mówiąc to byłam pewna, że to pominięcie Carla jest jakąś pomyłką – mówiąc to pokręciła głową, przypominając sobie ten moment sprzed kilkudziesięciu minut, gdy notariusz potwierdził, że tylko one są uwzględnione w testamencie. – Nic z tego nie rozumiem, szczególnie, że mamy już jasność, że Carl wtedy nie zginął, więc wszystkie ustalenia policji to jakieś bzdury – stwierdziła, mimowolnie zaciskając dłonie na szklance z drinkiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Sto… - próbowała powtórzyć, ale ta kwota wydawała się jej czymś tak niewyobrażalnym, że miała problem, by dokończyć wymawianie całej sumy, która od dziś była ich. Ich. Aury i jej. Nie do pomyślenia… - Do tego dom… To strasznie dużo, Aura - stwierdziła młodsza z bliźniaczek, zatrzymując spojrzenie na twarzy siostry. Patrzyła na nią takim wzrokiem, jakby nawet nie dowierzała w jej fizyczną obecność koło siebie. W tym wszystkim brak uwzględnienia Carla dodatkowo jej ciążył. Była gotowa zrzec się połowy, ba! większości swojej części, by zabezpieczyć brata, bo skoro już nie tylko nadzieją było to, że żyje (a może raczej: żył), to przecież nie mogłaby pozwolić, by został z niczym. Chciała to zakomunikować siostrze, ale wtedy uświadomiła sobie coś jeszcze…
- Wszystko jest twoje, Aura. Odkąd pamiętam mnie utrzymujesz, do tego studia, te niezliczone pożyczki, chociażby na szpital. Ja… ja nie chcę tych pieniędzy. One w całości należą się tobie - powiedziała pewnie Tottie, gdzieś w międzyczasie zgarniając szkło z dużą ilością procentów. Pamiętając swoje przygody z niesmacznymi drinkami, zatkała nos, nim szybkim ruchem przechyliła szklankę, pragnąc znieczulić się jak najszybciej. Zaciskała przy tym też mocno powieki i szczególnie gdy poczuła, jak pali ją przełyk, bynajmniej nieprzyzwyczajonym do tak mocnych alkoholi.
- Poproszę to samo - poleciła barmanowi, czując co prawda jak oczy zaszły jej łzami, ale czy to miało znaczenie? W tej chwili żadnego…
- Pamiętasz jaka była data tego testamentu? On był sporządzony kilka dni przed… - zrobiła krótką pauzę. - Może Carl się o nim dowiedział i dlatego im nie pomógł? Wkurzył się, że wszystko dla nas… - Tottie chyba sama nie wierzyła w tę wysnutą przez siebie teorię. - Ale to mi się zupełnie nie składa w całość. Czy nasz brat miałby coś przeciwko? Znał nas, przecież się wspieraliśmy już wtedy, to nie wierzyłby, że będzie mógł na nas liczyć w przyszłości? Nie wiem, co by musiał zrobić, żeby tak się stało… - Młodsza Whitbread bezradnie rozłożyła ręce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla niej też wydawało się to ogromną sumą, choć przecież w dawnych czasach byłoby pewnie inaczej. W końcu kiedyś nie musiały liczyć niemal każdego grosza i zastanawiać się, czy mogą sobie pozwolić w tym miesiącu na dodatkowy wydatek, czy lepiej nie. Trudno jej było sobie wyobrazić, że cokolwiek z tego miałoby wrócić. Jednak dopiero słysząc kolejne słowa bliźniaczki, postanowiła zareagować. Zacisnęła nieco mocniej szczęki, odwracając gwałtownie głowę w stronę Tottie.
Przestań. Po prostu przestań – rzuciła może nawet trochę ostrzej niż początkowo zamierzała. Zrobiło jej się odrobinę głupio, więc uśmiechnęła się przepraszająco do siostry. Nie planowała wszczynać kłótni, one nie były im w tej chwili potrzebne. – Naprawdę nie chcę znów prowadzić tej rozmowy. Te pieniądze, tak samo jak dom, są w równej części moje, co i twoje – powiedziała stanowczo, z niejaką goryczą myśląc o tym, że powinny być również Carla. Nawet kiedy bardzo mocno się skupiała, nie potrafiła znaleźć ani jednego powodu, dla którego Martin zdecydował, że stało się inaczej.
Upiła jeszcze trochę ze swojej szklanki, nim pokiwała głową. Ona akurat zawsze lubiła mocniejsze drinki.
Taa, jakoś na początku lipca. Może to był drugi? – Bardziej strzelała niż była pewna, co dokładnie powiedział notariusz, ale niewątpliwie wydarzyło się to tuż przed śmiercią rodziców. – No i... – zawiesiła na moment głos – co takiego się wydarzyło, że tata nie uwzględnił go w tym testamencie? Nie mogę sobie przypomnieć, czy oni byli jakoś pokłóceni przed naszym wyjazdem na obóz. Może ty coś pamiętasz? – Spojrzała uważnie na Tottie. Te ostatnie dni przed obozem myśli Aury zaprzątały zupełnie inne rzeczy niż obserwowanie, jaka jest atmosfera między bratem, a ojcem. – Mam nadzieję, że chociaż wyjazd do Renton pozwoli nam się czegokolwiek dowiedzieć – dodała po chwili, dopijając drinka i od razu dając znać barmanowi, żeby podał jej jeszcze raz to samo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skuliła się, lekko odsuwając od siostry, bo nie była gotowa na taką reakcję Aury. Sama jednak była sobie winna i powinna się już nauczyć, że poruszanie niektórych tematów wiązało się z ostrą reakcją bliźniaczki, ale niewiele mogła poradzić na wkraczające niespodziewanie jak złodziej ciemną nocą, poczucie winy i wyrzuty sumienia, które od czasu do czasu ją dręczyły. Tu nie było dobrych słów, by nie spowodować niechcianego konfliktu próbując przekonać którąś ze stron do swojej racji, dlatego Tottie odpuściła i tylko pokiwała głową, by dać Aurze znać, że ma rację… choć nie do końca się z nią zgadzała.
- Ciekawe, czy wcześniej był jakiś testament, czy to pierwszy, który tato sporządził - powiedziała Tottie, bo to była kolejna nurtująca niewiadoma, która kładła się cieniem na całą tę spadkową sprawę. - Musiał być, bo przecież mama, Carl, wspólnicy w firmie… Chociaż przez tę aferę, to z firmy nie było co zbierać. Strasznie dziwne to wszystko - stwierdziła rudowłosa, przysuwając bliżej siebie dolewkę alkoholu. Nie sięgnęła jednak po nią póki co, bo nie chciała mącić sobie wspomnień, które próbowała na nowo przywołać, co nie było takie proste, bo jednak minął już szmat czasu, zacierając wiele szczegółów.
- Carl był trochę wkurzony, ale chyba nie na tatę? Często nie wracał na noc do domu i przesiadywał w Seattle, ale przecież był już dorosły. Może miał jakieś problemy w związku? Bo chyba wtedy kogoś miał? Jeju… to było tak dawno, że sama już nie wiem, czy tak było, czy teraz próbuję go usprawiedliwiać, bo… bo to Carl. - Tottie ukryła twarz w dłoniach. Nie chciała źle myśleć o bracie, ale czuła ukłucie żalu, że tak je zostawił, skoro faktycznie w ten tragiczny wieczór udało mu się wykpić śmierci.
Renton… Młodsza Whitbread drgnęła, po czym zdecydowanym ruchem objęła szkło, mocno zaciskając na nim palce. Upiła spory łyk., trwając przez moment w milczeniu.
- Ja chyba nie pojadę, Aura… - powiedziała cicho i niepewnie, unikając wzroku bliźniaczki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pytania się mnożyły, w przeciwieństwie do odpowiedzi, których wciąż nie było, chociaż Aura po cichu liczyła, że skoro już miały pewność, że Carl przeżył, to teraz wszystko już pójdzie jak z płatka, a tymczasem odbijały się od ściany. To nie różniło się aż tak bardzo od tego, z czym mierzyły się przez lata, ale teraz rozpalona nadzieja sprawiała, że jakoś trudniej było jej to znieść.
Inna kwestia jest taka, czy mama w ogóle mogła wiedzieć o tym testamencie – zamyśliła się na moment, zaraz jednak sama podjęła się próby odpowiedzi. – Ale to wydaje się mało prawdopodobne, nie sądzisz? Nie chce mi się wierzyć, że pozwoliłaby ojcu na pominięcie Carla. Zawsze przecież starała się łagodzić wszystkie konflikty – powiedziała nieco ciszej, próbując w pamięci odtworzyć obraz Melanie, ale to nie było takie proste. Czas zacierał szczegóły, co bolało jeszcze bardziej. Pamiętała jednak, że to Tottie była bardziej podobna do mamy pod względem usposobienia, Aura – tak jak tata – częściej działała pod wpływem impulsu i była bardziej wybuchowa. Przez chwilę zastanawiała się, czy powinna objąć siostrę albo znaleźć w sobie jakieś słowa, które mogłyby być kojące, ale nigdy nie była dobra w pocieszaniu, więc ograniczyła się jedynie do delikatnego pogłaskania jej po ramieniu.
Tak mi się wydaje, ale był w tym temacie wyjątkowo tajemniczy. I nigdy jej nie przyprowadził do domu – skwitowała, w naturalnym odruchu używając formy żeńskiej. Nie wiedziała, czy policja w trakcie śledztwa dotarła do niej, właściwie ta kwestia nigdy nie zaprzątała jej głowy. To raczej nie była osoba z Renton, ale może ktoś stamtąd będzie cokolwiek wiedział. Uniosła zaskoczona wzrok, słysząc słowa bliźniaczki. Odwróciła jednak szybko spojrzenie, udając, że z uwagą studiuje alkohole na półce. Prawdę mówiąc wyjazd do Renton nie wydawał jej się tak przerażający dlatego, że miała być tam z Tottie. Ale nie miała serca, by próbować ją do tego przekonać.
W porządku, nie musisz tego robić, Tottie – zapewniła, mając nadzieję, że jej głos brzmi pewnie. – Pojadę sama albo poproszę kogoś znajomego. – Nie miała jeszcze pojęcia kogo, choć jedna osoba krzątała jej się po głowie od jakiegoś czasu, a teraz znów wparowała tam nieproszona. – Wiesz, że jakiś czas temu widziałam się z Huckiem? Kręcił się po Phinney Ridge. Może on będzie miał ochotę na wycieczkę – mruknęła, nim ugryzła się w język. Albo zanim dotarłoby do niej, że jechanie gdzieś z byłym facetem może być naprawdę kiepskim pomysłem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się smutno na wspomnienie matki, w której skórę próbowała się ubrać, by chociaż spróbować spojrzeć na sprawę tego testamentu jej oczami. Niewątpliwie rodzicielka była jej bliższa i Tottie wolała do matki zwracać się ze swoimi sprawami, a kiedy coś dotyczyło obu sióstr, to ojcu podsuwała Aurę, wiedząc, że tylko ona się z nim dogada i będzie w stanie wywalczyć to, co chcą. Tylko czy to wspomnienie rzucało jakiekolwiek światło na pytanie: czemu spadek otrzymały dziewczynki, a nie całe rodzeństwo? Niekoniecznie…
- Kto by pomyślał, że pod dachem Renton rozkwitnie tak wiele tajemnic… - Młodsza Whitbread westchnęła po tej refleksji. - Mama na pewno by na to nie pozwoliła. Może o to się pokłócili? I dlatego ojciec… - urwała, bo wciąż pewne słowa nie chciały jej przejść przez gardło. - Albo to przelało czarę goryczy. Ojciec nakrył matkę z kochankiem, który popijał czerwone wino. Ta zrobiła mu awanturę o testament, na to wszedł Carl, a słysząc, że ojciec się go wyparł, wybiegł z domu, może z tym kochankiem matki, bo skoro ciała były tylko dwa… - Tottie snuła teorie, które powoli zostawały odgrodzone od jej emocji wciąż przyrastającą warstwą procentów. Historia zdawała się więc być fikcją literacką, wyjętą z wielowątkowej powieści, która przecież nie dotyczy żadnej z nich… bo nie istniała…
- Co by musiał zrobić Carl, żeby ojciec go wydziedziczył? Może chciał zostać księdzem? Szamanem? Przyznał się, że topi małe kotki? - zapytała, parskając śmiechem, bo to zupełnie nie pasowało jej do brata. - Wiem! Czytał zakazane książki i oglądał zakazane filmy. Uff, dobrze, że w końcu nie pożyczyłam od niego tej Zielonej mili. - Tottie pokręciła głową, a następnie nie pierwszy już raz zanurzyła usta w alkoholu, dzięki czemu przez chwilę można było odpocząć od jej paplania, które zazwyczaj miało dla niej formę terapeutyczną, ale teraz coś się popsuło, bo ani za grosz nie czuła się lepiej. Pozostało pokładać wiarę w alkoholu i tym, że szybko zaszumi jej w głowie.
- Dlaczego nigdy nam jej nie przedstawił? Myślisz, że to była jakaś księżniczka i obawiał się, że rzuci go po tym, jak zobaczy, że mlaszczemy przy jedzeniu? - zapytała z rozbawieniem, które przeciągnęło się dłużej, niż powinno. - Przepraszam, ale wizja Carla jako króla… - Tottie zachichotała. - Sorry, ale on bardziej przypominał ropuchę!
Śmiechom nie byłoby końca, ale temat wycieczki do Renton wcale nie był taki zabawny.
- Może w ogóle nie powinnyśmy tam jechać? Już sama nie wiem… - przyznała rudowłosa, podnoszą wzrok, by spojrzeć na siostrę. - Nie puszczę cię samej - poinformowała i wydawało się, że to nie podlega dyskusji. Opcja Hucka wydawała się już trochę lepszym pomysłem. - Huck… Między wami dobrze? - zapytała ostrożnie, bo nie była pewna na jakim etapie jest znajomość Aury z jej byłym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dotarło do niej, jak bardzo trafne są słowa siostry. Zawsze jej się wydawało, że ich rodzina była zgraną ekipą, zupełnie normalną, w której owszem zdarzały się mniejsze i większe konflikty, ale nie częstsze i gorsze niż wśród innych familii. Ale teraz uświadamiała sobie, że chyba o wielu rzeczach tak naprawdę nie miały pojęcia. Czy była jakakolwiek szansa na to, aby po tylu latach mogły odkryć prawdę?
Czy kobieta, która ma kochanka nie powinna zachowywać się... jakoś inaczej? – Być może jej określenie było mało precyzyjne, ale Aura nie miała bladego pojęcia, jakich można byłoby szukać podejrzanych zachowań u kogoś, kto okłamywałby rodzinę. Sama w swoich związkach nigdy nie miała żadnych skoków w bok, więc trudno jej było sobie nawet wyobrazić takie granie na dwa fronty. – No i skąd w takim razie łuski z dwóch różnych pistoletów, któryś z nich musiałby zabrać ze sobą ten, który potem znaleziono w aucie Griffitha. Może był tam ktoś inny, kto znał ich obydwu? Ale przecież na nagraniu jest tylko Carl. – Zacisnęła wargi w wąską linię. – Chciałabym, żeby zamiast tych wszystkich pytań pojawiły się w końcu jakieś odpowiedzi – uśmiechnęła się blado, popijając swojego drinka i słuchając słowotoku Tottie, co jakiś czas parskając śmiechem. Może właśnie tego potrzebowały w całym wariactwie, które wciąż rozgrywało się gdzieś obok. Chwili absurdalnych pomysłów, które mogłyby chociaż na pięć minut zabrać z ich ramion ten ciężar. Ona nie miała takich umiejętności, tym bardziej była wdzięczna Tottie. Gdyby nie bliźniaczka, nie utrzymałaby się na powierzchni, tonąc pod natłokiem przytłaczających je spraw.
Może to z nią było coś nie tak? Może miała zeza albo była hipiską, która codziennie o świcie biegała nago po parku? Odprawiała jakieś dziwne rytuały albo była wyznawczynią Latającego Potwora Spaghetti? – dorzuciła swoje trzy grosze, wyobrażając sobie, że Carl rzeczywiście przyprowadziłby do domu tak wyjątkową personę. Temat Renton sprawił jednak, że znów spoważniała. Trudno jej było to wyjaśnić, ale czuła, że wyjazd tam jest potrzebny.
Chyba nie chcę sobie później pluć w brodę, że nie zrobiłam wszystkiego. Nawet jeśli niczego się tam nie dowiem, przynajmniej nie będziemy się zastanawiały, czy powinnyśmy tam jechać, czy nie. – Poza tym, choć tego już nie powiedziała, coś ją tam ciągnęła. Jakby rozdrapanie dawnych ran (a może nie było co rozdrapywać, skoro te nigdy do końca się nie zagoiły) sprawiło, że czuła potrzebę zobaczenia miejsca, w którym się wychowały. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc pytanie Tottie. – Hmm, wypiliśmy razem herbatę i nie pozabijaliśmy się w trakcie jego wizyty, więc chyba nie jest najgorzej – parsknęła; właściwie wydawało jej się, że ich spotkanie przebiegło w całkiem niezłej atmosferze – może prócz kilku jego punktów, z którymi nie chciała dzielić się nawet z siostrą. Przygryzła dolną wargę, delikatnie obracając w dłoniach szklankę, obserwując jak poszczególne warstwy drinka mieszają się w niej. W końcu podniosła głowę.
A ty jak się ostatnio czujesz? – spytała miękko. – Nie w związku z testamentem, tylko... tak w ogóle? – doprecyzowała (a przynajmniej starała się to zrobić). Nie dało się ukryć, że ostatni miesiąc był trudny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie była świadoma, że w ogóle sam pomysł kochanka matki służył tylko dla przykładu absurdu, który niejednokrotnie gościł w teoriach snutych przez bliźniaczki.
- To znaczy? Jak? - zapytała, ale nie z pretensją, a raczej zainteresowaniem odnośnie objawów zdrady. - Tato, jak się okazało, był całkiem niezłym aktorem. Może w naszej rodzinie mieliśmy więcej tego typu… artystów? - Młodsza Whitbread uśmiechnęła się smutno. Sama przecież okłamywała siostrę… - Przypuszczam, że gdybyśmy teraz próbowały sobie przypomnieć jakieś dziwne zachowania rodziców, ich przejęzyczenia, zakłopotanie, czy inne wpadki, to dopasowałybyśmy je do wielu scenariuszy - stwierdziła, mając ochotę uderzać głową w blat baru, który symbolicznie ukazywałby ścianę pod którą od tylu lat stały, nie mogąc się przebić przez mur mnożących się niewiadomych.
Słuchając siostry, mając na uwadze te łuski… Tottie zamarła, porażona myślą, której wcześniej nie brała pod uwagę.
- Aura… czy Carl miał broń? - zapytała, patrząc wystraszonym wzrokiem na bliźniaczkę. - Może chciał ją dać Blake’owi na przechowanie? Może widział, kto strzelał i go krył? To by tłumaczyło, czemu uciekł… O Boże, czy to możliwe?! - O ile wcześniejszą szklaneczkę trunku można było uznać za toast z okazji wzbogacenia się, tak teraz Tottie naprawdę potrzebowała się znieczulić, dlatego opróżniła szkło, domawiając kolejną dolewkę.
- Nic nie mów - przestrzegła Aurę, gdyby ta próbowała pohamować chęć upicia się bliźniaczki. - Mam wrażenie, że ilekroć otwieramy na nowo sprawę naszych rodziców, okazuje się ona Puszką Pandory. Nie gadajmy już o tym. Zróbmy sobie chociaż wieczór wolnego od tych natrętnych myśli, okej? - zwróciła się do siostry, czując się trochę winną, że sama zaczęła głośno myśleć i analizować, zamiast planować, co zrobi z kasą, której nagle będzie mieć aż za dużo.
Zaśmiała się na wizję bratowej.
- Ten Potwór Spaghetti definitywnie ją skreśla - podsumowała rozbawiona, wyobrażając sobie minę rodziców, gdyby brat przedstawił im dziewczynę, głośno przyznającą się do takiego wyznania i uprawiającą jakieś praktyki religijne ukierunkowane na makaron...
W milczeniu słuchała Aury, a przez chwilę wyglądało to nawet tak, jakby młodsza Whitbread była nieobecna.
- Nie jestem tak silna jak ty… - odezwała się cicho, znów sięgając po alkohol. Otoczyła szklaneczkę obiema dłońmi, jakby próbowała ją ogrzać. - Jestem ciekawa, ale za bardzo się boję. Poradzisz sobie beze mnie? Nie chciałabym cię blokować swoim… sobą - dodała rudowłosa, opierając spojrzenie na oczach bliźniaczki. Musiała to wiedzieć.
W temat Hucka Tottie nie chciała się za bardzo zagłębiać, bo ten grunt był dość grząski, a już wystarczająco nieprzyjemności miały w związku ze sprawą odnalezionego testamentu i majątku podzielonego na nie dwie. Dlatego tylko posłała Aurze lekki uśmiech, by następnie znów się napić.
Spojrzała na siostrę, gdy zadała jej niezwykle trudne pytanie. Walczyła ze sobą, czy zbagatelizować sprawę, czy wyznać prawdę, przyznając, że wcale nie czuje się dobrze.
- Obiecałam sobie, że więcej razy cię nie oszukam, więc… nie jest okej - przyznała z trudem, obawiając się, że ktoś na siłę będzie chciał jej pomóc. - Mam wrażenie, że teraz też więcej pada, niż w ostatnich latach, co dodatkowo dołuje. Rozmawiałaś z Harrym? - zapytała, zastanawiając się, czy siostra coś może wiedzieć o Halloween, o którym Tottie uparcie milczała, próbując nie przywoływać przed oczy scen, których była świadkiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sama nie wiem... chyba jakoś podejrzenie? – bardziej zapytała niż stwierdziła, zaraz jednak machnęła ręką, aby dać siostrze znać, że to w zasadzie nieważne. Jakie teraz miało to znaczenie, czy którekolwiek z ich rodziców pozwalało sobie na jakieś skoki w bok. Nawet jeśli relacje pomiędzy Martinem i Melanie nie były do końca takie, jak one to zapamiętały, to Aura chyba nie chciała rozgrzebywać akurat tego. Choć kolejny temat wydawał się jeszcze gorszy.
Nawet jeśli ją miał to chyba nie trzymał jej w domu. Pewnie ciężko byłoby mu ją ukryć przed nami lub rodzicami – stwierdziła z niechęcią. Prawdę mówiąc wyobrażenie sobie Carla z bronią jeszcze jakiś czas temu jawiłoby się jej jako abstrakcja. Tylko że wtedy nie miały też jasnego dowodu na to, że ich brat wyszedł tamtego dnia z domu o własnych siłach, zostawiając rodziców. Nie wezwał pomocy i od przeszło jedenastu lat nie odezwał się do sióstr. Czy w ogóle go znały? Czy wiedziały o nim cokolwiek, co dziś można byłoby wziąć za pewnik? Myśl, że na żadne z tych pytań nie może odpowiedzieć twierdząco okazała się wyjątkowo nieprzyjemna, dlatego na propozycje Tottie o niegadaniu o tym natychmiast przystała.
No to chyba nasze zdrowie. W końcu jesteśmy bogate – skomentowała nieco kąśliwie, a potem uniosła szklankę w toaście, żeby zaraz pociągnąć spory łyk. Nie miała nic przeciwko temu, by alkohol krążył tego dnia w jej żyłach w nieco większych ilościach niż zwykle. Właściwie chętnie by się upiła, by chociaż na kilka godzin nie musieć zmagać się z tymi wszystkimi natrętnymi myślami. Kiedy jednak dotarły do niej słowa bliźniaczki, mimowolnie parsknęła śmiechem. Trudno powiedzieć, dlaczego, skoro nic z tego nie było zabawne. – Wcale nie jestem silna, Tottie – zaprotestowała, patrząc prosto na siostrę. Uśmiechnęła się blado. Takie wyznania może niekoniecznie przeszłyby jej przez usta, gdyby nie wspomogła się procentami. – Ja też boję się tam jechać, okej? Nie czuję się dobrze na myśl, że będę w domu, w którym oni zginęli. A z drugiej strony chcę mieć to za sobą, bo wiem, że jeśli tego nie zrobię, to nie da mi spokoju. Nie da nam spokoju – sprostowała, wyciągając dłoń przed siebie, by na moment dotknąć nią tej należącej do siostry. – Będzie dobrze. – Trudno powiedzieć, czy to zapewnienie miało uspokoić Tottie, czy ją samą. Odwróciła wzrok, przez kolejną chwilę przyglądając się jak barman przygotowuje jej następnego drinka. Kiedyś pewnie martwiłaby się, że zapłaci za to krocie, ale teraz nie miało to już znaczenia. Mogła się pozbyć wszystkiego, co miała w portfelu, skoro na koncie czekało na nie tyle kasy. Jednocześnie słuchała uważnie słów młodszej Whitbread. Skrzywiła się odruchowo, kiedy padło imię Harry'ego.
Nie zdążyłam – przyznała zgodnie z prawdą, walcząc ze złością, która mimowolnie się w niej obudziła. – Skontaktował się ze mną tylko po to, aby powiedzieć mi, że wyjeżdża i żebym dbała o Psa – powiedziała, nieco mocniej zaciskając szczęki. Adopcja de facto była pomysłem Thompsona, chociaż Aura pokochała psiaka i pewnie gdyby chciał go ze sobą zabrać, nigdy by mu na to nie pozwoliła. – Chcesz o tym pogadać? – zapytała ostrożnie, bo może minęło już wystarczająco dużo czasu, że dało się w ogóle o tym rozmawiać?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trudno było odciąć myśli od przeszłości, którą w ostatnim czasie przyszło im tyle razy rozgrzebywać, dlatego Tottie liczyła na ten alkohol, trochę dopatrując się w nim jakiejś magii. Pragnęła eliksiru, który wymaże z pamięci to, co boli najbardziej przynosząc chociaż chwilową amnezję, by móc cieszyć się życiem - lekko, beztrosko, pozytywnie, dopatrując się nowych perspektyw, które przecież mogły się przed nimi roztoczyć dzięki takiemu zastrzykowi gotówki, jaki zasilił ich konta.
- Za nasze zdrowie! W razie czego będzie nas stać na wątrobę z czarnego rynku organów - stwierdziła Tottie, parskając śmiechem, bo nagle ta wizja wydała jej się bardzo zabawna. - Mamy już takie znajomości w szpitalu, że możemy upić się do nieprzytomności - dodała, mając w pamięci wyjątkowo częste (jak na nie, dotychczas rzadko chorujące!) wylegiwanie się w szpitalnych łóżkach.
Skupiła całą uwagę na Aurze, bo wiedziała, że siostra rzadko przyznaje się do jakichkolwiek swoich słabości, przez co nawet w oczach Tottie jawiła się jako niezniszczalny cyborg, który z najgorszego bagna potrafi wyjść suchą stopą, a w przypadku napotkania problemu, stawia mu czoła, miażdżąc go najlepszym rozwiązaniem. Młodsza Whitbread tak nie potrafiła, może trochę zbyt często przerzucając odpowiedzialność na bliźniaczkę, która przecież zawsze sobie ze wszystkim radziła...
- Jeśli Huck się nie zgodzi, to pojadę z tobą, chociaż wolałabym to odwlec… - powiedziała cicho rudowłosa, podpierając się na łokciu. Palcem zaczęła kreślić na barze esy-floresy, byle tylko móc na czymś skupić spojrzenie. Głupio jej było wobec Aury, że w tak ważnej chwili ją zawodzi, ale znów gdyby miała być tylko uciążliwym kamieniem u nogi, który mdleje na każdym zakręcie, to lepiej by siostra znalazła jakieś jej zastępstwo.
Jak na zawołanie skrzywiła się i Tottie, choć powód jej miny wydawał się inny.
- Czy nie tego obawiałaś się najbardziej, Aura? - zapytała, nie od razu precyzując do czego zmierza. - Zostałaś samotną matką - dodała bliźniaczka, klepiąc siostrę po ramieniu. - Może to czas, by założyć jakąś apkę i poszukać Psu... ojczyma? Mogę każdemu kandydatowi robić jakiś cytrynowy test i ten który się nie skrzywi przejdzie dalej - zaproponowała, wybuchając śmiechem, gdy wyobraziła sobie taką wieloetapową rekrutację, łącznie z kosztowaniem zielonych warzyw, które na pewno z marszu wykluczyłyby połowę kandydatów do ojcostwa.
- Chyba jeszcze jestem za trzeźwa… Poza tym przypadkiem w tej historii jest imię, którego nie lubisz… Ale jeśli cię to pocieszy, to nie mamy żadnego kontaktu od dłuższego czasu. - Tottie uśmiechnęła się, by pokazać, że to jej odpowiada, co było bujdą na resorach, ale skoro nie mogła już sprzedawać nieprawdy Aurze, pozostawało jej okłamywać samą siebie.
- W ogóle… muszę ci coś powiedzieć - rudowłosa nachyliła się bliżej siostry. - Zrobiłam coś strasznego - dodała konspiracyjnym szeptem, przełykając głośno ślinę. - Wybiłam zęba jakiemuś obcokrajowcowi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aura właściwie sama sobie zapracowała na taką opinię, zachowując się nierzadko trochę jak Zosia Samosia, dla której przyjęcie pomocy byłoby oznaką słabości, co dostrzegała zwykle w tych momentach, kiedy naprawdę jej potrzebowała, ale głupio było poprosić, skoro nawet gdyby ją otrzymała, najpewniej wcześniej musiałaby znieść jakieś docinki. To było jak błędne koło, z którego nie potrafiła się wydostać.
Jakoś go przekonam – zapewniła, samej chcąc w to uwierzyć. Z drugiej strony – na tyle, na ile wydawało jej się, że zna Finley'a (a może – znała?), był raczej osobą, którą ciekawość i pogoń za informacjami potrafiła zaciągnąć w różne miejsca. Tylko czy chciałby towarzyszyć byłej dziewczynie? Tego już wcale nie była taka pewna.
Otworzyła nieco szerzej oczy, uświadamiając sobie, że – o cholerka! – jej bliźniaczka miała rację.
Sorry Tottie, ale jak zaczniemy tak testować ewentualnych kandydatów, to obawiam się, że żaden nie wytrzyma do drugiego etapu – którym oczywiście zajęłaby się osobiście – więc chyba na razie pozostaje pogodzić mi się z samotnym macierzyństwem. – Jednak wbrew tym słowom, jej mina wyrażała teatralne niezadowolenie, głównie ze względu na słowo macierzyństwo, które samo w sobie wydawało się dość koszmarne. Dobrze, że Pies przynajmniej nie pyskował, jak to miały w zwyczaju dorastające dzieciaki. Może Aura nie skończy rwąc sobie włosy z głowy podczas jego – teraz już pełnoetatowego – wychowywania. Zmarszczyła brwi, niemal od razu domyślając się o kogo może chodzić. Była chyba tylko jedna osoba, która mogła sprawić, że robiła się między nimi napięta atmosfera. Westchnęła. – Nie musisz mi się tłumaczyć, powiedziałam, że nie będę się wtrącać. – Ledwie wypowiedziała te słowa, poczuła wyraźne ukłucie wyrzutów sumienia. Przez chwilę rozważała, czy nie przyznać się do wysłania tamtych smsów do Griffitha. Ale nie chciała psuć tego momentu, a poza tym – skoro nie mieli kontaktu – w najlepszym wypadku może Tottie o niczym się nie dowie? W najgorszym zaś będzie się tym martwić potem.
Konspiracyjny ton siostry natychmiast zwrócił jej uwagę, więc przyjrzała się bliźniaczce ze szczerym zainteresowaniem, odruchowo również nachylając odrobinę do przodu. Kiedy w końcu Tottie przyznała się do swojego przewinienia, Aura przysunęła zaciśniętą w pięść dłoń, by nie roześmiać się głośno.
Taaak? – zapytała przeciągle, chyba dość słabo maskując rozbawienie. – A ja słyszałam, że kwestia winy nie jest tak do końca jasna. No i że Pies też miał w tym swój udział – skwitowała, przypominając sobie dziwne spotkanie w Phinney Ridge. – Melvin jest obcokrajowcem? Całkiem nieźle mówi po angielsku! Choć rzeczywiście trochę sepleni – parsknęła śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się blado i kiwnęła głową, nie wątpiąc w to, że Aurze uda się jakoś namówić Finleya albo kogoś, przy kim czułaby się na tyle swobodnie i pewnie, by wpuścić go do rozdziału życia, który wciąż był ledwie domknięty, a nie zaryglowany rozwiązaniami długoletnich dylematów.
- Skoro w Seattle są takie miękkie buły, to najwyżej poszukamy za granicami Waszyngtonu. W końcu teraz możemy pojechać na koniec świata i tam rozstawić sidła - zażartowała, choć wizja wycieczki do jakichś ciepłych krajów wydawała się kusząca. - To co, gdzie jedziemy? Jakieś propozycje? - zapytała, zerkając też na barmana, który przez chwilę polerował szklanki i uśmiechał się pod nosem słysząc ich wymianę zdań. Widząc jednak na sobie wzrok młodszej Whitbread w try miga zaczął obsługiwać kolejnego klienta, który pokasłując dawał znać o swoim zniecierpliwieniu.
Z wdzięcznością przyjęła zapewnienie siostry i choć przez myśl jej przeszło, żeby na dowód pokazać ostatnie smsy, które z Griffithem wymieniła kilka miesięcy temu, powstrzymała się, uznając, że to kolejna sprawa, na którą można dziś machnąć ręką, bo mogłaby dolać goryczy do szampańskiego humoru, który przecież powinien towarzyszyć tej nagłej poprawie sytuacji materialnej.
Nie spodziewała się takiej reakcji siostry, więc ukradkiem zerknęła, czy na pewno Aura pozostała z piciem za nią, bo to jej rozbawienie nie pasowało Tottie do powagi sytuacji, w jakiej się znalazła w związku z tą jedynką, którą nieznajomy musiał wydłubywać z ławki.
- Skąd wiesz? Pies na mnie doniósł? Aura, czy ty… rozmawiasz ze zwierzętami…? - zapytała ostrożnie, patrząc na bliźniaczkę lekko zaniepokojona. Co prawda wiedziała, że siostra ma wiele talentów, ale tym najwyraźniej przez dwadzieścia sześć lat nie zdążyła się pochwalić!
- Yyy, kto? Kto to jest Melvin? - Konsternacja na twarzy Tottie przybierała na sile. - Zaraz, zaraz… Nie mów, że ty znasz tego faceta! - powiedziała młodsza Whitbread, szeroko otwierając oczy. - Jaaaki wstyyyd! - przyznała, ukrywając twarz w dłoniach. - Skąd go znasz? To jakiś twój klient? - dopytała po chwili, gdy ten pierwszy szok minął. - Przy mnie wydawał jakieś dziwne odgłosy, jakby uciekł z jakiejś dżungli, gdzie robił za Tarzana… I płakał. Chyba nikt w Seattle nie jest tak... wylewny… - stwierdziła z ironicznym uśmiechem, dotychczas rzadko spotykając się z taką ekspresją i emocjonalnością mieszkańców Szmaragdowego Miasta.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W pierwszej chwili całkiem odruchowo pomyślała z rozmarzeniem o wyrwaniu się z ponurego, deszczowego Seattle, które czasem swoją aurą potrafiło odebrać najlepszy nastrój. A tuż po tym dotarło do niej, że to już wcale nie muszą być jedynie mrzonki i gdyby tylko chciały, to mogłyby wyjechać.
Chciały?
Udała, że się zastanawia.
Może jakaś Hiszpania albo Argentyna? Związać się z takim gorącym Latynosem to jakby mieć lato przez cały rok – mówiąc to poruszyła sugestywnie brwiami, a porem roześmiała się głośno. Chociaż... patrząc na to, że jakoś nie wychodziło jej z miastowymi facetami, może faktycznie powinna pomyśleć o poderwaniu jakiegoś obcokrajowca. – Ewentualnie Italia. Włosi też chyba są całkiem temperamentni. I gorący. – Przypomniała sobie pewną rekomendację, dotyczącą miasta w tym właśnie kraju. Inna sprawa, że teraz, gdy wypowiedziała to głośno, uznała, że wcale nie miałaby nic przeciwko, gdyby rzeczywiście wybrały się na jakieś wakacje. Kiedy ostatni raz na takich były? Chyba jeszcze w czasach, kiedy żyli rodzice, potem już nie było ku temu sposobności. Ani kasy.
Co? – Nie do końca chyba nadążała za sposobem rozumowania bliźniaczki. Kiedy wreszcie dotarło do niej, że Tottie chyba podejrzewa ją o gadanie ze zwierzętami, natychmiast potrząsnęła głową. – Nie, co ty. Po prostu ten cały Melvin ostatnio mnie zaczepił. Myślał, że jestem tobą – powiedziała, posyłając siostrze rozbawione spojrzenie. Nie pierwszy (i najpewniej nie ostatni) raz ktoś je pomylił. Teraz – z perspektywy czasu – to nie było dla niej dziwne. Właściwie bardziej dziwiła się samej sobie, że podczas tamtego spotkania nie od razu domyśliła się, że mężczyzna bierze ją prawdopodobnie za siostrę. – Ale wyjaśniłam mu, że nie. – Wzruszyła nieznacznie ramionami. – Choć muszę przyznać, że nieźle go załatwiłaś. A pomyśleć, że zwykle jesteś brana za tą spokojniejszą bliźniaczkę – skwitowała odrobinkę złośliwie, żeby choć troszkę podrażnić się z siostrą.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”