WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
malarka
cały świat
columbia city
Można więc rzec, że ciemność i noc były najlepszymi przyjaciółmi sunącej swobodnym krokiem po chodniku Hughes. Charlotte, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie beżowego płaszcza, nie sprawiała wrażenia chętnej do zakończenia trwającego od blisko godziny spaceru. Zaczerwienione policzki, drżące wargi i ciężki oddech - to one najdosadniej świadczyły o tym, jak dużo czasu spędziła na zewnątrz. Nie chciała jednak wracać. Choć w domu czekał na nią Joel, to jednak Charlotte wolała pobyć ze swoimi myślami jeszcze przez moment. Wydarzyło się za wiele - również złych - rzeczy, by tak po prostu udawała szczęśliwą, nastawioną na miłość i spokój siostrę, przyjaciółkę, partnerkę i córkę.
Przystanąwszy na środku chodnika, sięgnęła po wibrujący telefon. Kolejna wiadomość od Gallaghera z pytaniem o to, gdzie się podziewała; nie była zaskoczona. Mimo to raz jeszcze zignorowała troskę ukochanego, rozglądając się dookoła, by jak najszybciej przedostać się na drugą stronę ulicy.
Była gotowa wykonać pierwszy krok, jednak powstrzymał ją czyjś głos; w pierwszej chwili brzmiący znajomo, jednak po dłuższym namyśle niemożliwy do dopasowania do konkretnej osoby.
- Jest pusto i spokojnie. Można... pomyśleć. I przemyśleć pewne sprawy - przyznała bez ogródek, pozwalając, by kąciki jej warg uniosły się w nieznacznym uśmiechu.
Nie spodziewała się spotkań tego typu. Było późno, a miasto wielkości Seattle nie dawało zbyt wielu okazji do przypadkowego natykania się na bliższych lub dalszych znajomych.
- Pan za to nigdy nie sprawiał wrażenia samotnika. Pozory mylą? - zagaiła, unosząc brew w wymownym, pytającym geście.
Nie przewidywała towarzystwa. Nie uwzględniała rozmowy tego wieczoru. Kiedy jednak pojawiła się okazja, egoistycznie była gotowa z niej skorzystać.
-
malarka
cały świat
columbia city
Jednocześnie jednak nie była zaskoczona tym spotkaniem. Osoby ich pokroju - mniej lub bardziej związane z wymiarem sprawiedliwości - niosły na swoich barkach odpowiedzialność, która dla zwykłych śmiertelników była jedynie mrzonką; niemożliwym do zmaterializowania wyobrażeniem. Wiele osób snuło cudowne wizje chwały związanej ze służbą dla ojczyzny, dostrzegając jedynie blaski, ignorując cienie.
- Jest jakiś powód tej niechęci? Czy robi to pan dla zasady? - zagaiła, kiedy blondyn znalazł się bliżej. Dopiero wtedy przypomniała sobie - bardzo dosadnie - o dzielącej ich różnicy wzrostu. Nie była tym zachwycona. Nigdy nie lubiła, kiedy ktoś patrzył na nią z góry - zarówno dosłownie, jak i w przenośni.
- To prawda. W nocy znośne jest nawet centrum miasta. Może nawet całkiem urokliwe - przytaknęła, lustrując spojrzeniem znajdujące się dookoła światła wybijające się na tle przenikającej wszystko ciemności. - Więc o czym pan dzisiaj myśli? - dodała po krótkiej pauzie, unosząc brew w pytającym geście.
Zdecydowanie nie zamierzała zwierzać się jako pierwsza.
Nigdy nie była skora do zwierzeń. Właściwie przez myśl przemknęło jej, że wystosowane przez nią pytanie być może należało do grona zbyt natarczywych, ale było za późno na głębszą refleksję.
-
— Raczej dla zasady. Zawsze jak się z jakimś klientem za bardzo spoufalam, to porem oczekuje ode mnie zniżek i pomocy w każdym jednym problemie, chociaż czasem nawet nie jest to z mojej dziedziny — prychnął odrobinę poirytowany, bo chociaż starał się nie denerwować takimi sytuacjami, to kiedy ludzie po trzech-czterech spotkaniach w celu ustalenia prowadzenia danej sprawy zaczynali sądzić, że się przyjaźnią, coś zaczynało w nim niebezpiecznie pękać i musiał bardzo się hamować, żeby w jakiś niewybredny sposób nie zabrać się za tłumaczenie, dlaczego nie będą pogłębiać tej znajomości. — Wszystko nabiera uroku, kiedy nie plączą się tam turyści i nie robią co pięć kroków zdjęć — zażartował, po czym powoli ruszył w kierunku dalszego spaceru, jednak na tyle powoli, aby Charlotte mogła wyrównać z nim kroku. Było dosyć zimno, a stanie w miejscu tylko to uczucie pogłębiało, więc lepszą opcją z tego wszystkiego było przemieszczanie się. — O rozwodach, sprawie o spadek… i psie — o problemie, jaki pojawił się wraz z ciężarną Tią nie chciał mówić na głos, bo sam jeszcze nie wiedział co o tym wszystkim sądził, za to o poprzednich sprawach mógł bez problemu się wypowiedzieć, chociaż kwestia jego własnego rozwodu nie była najszczęśliwszym tematem. — A panią? Co dzisiaj wygnało z domu?
malarka
cały świat
columbia city
Przepaść, jaka dzieliła agentów FBI oraz prawników, wielokrotnie zdawała się być dołem bez dna, niemożliwym do wypełnienia nawet przy pomocy kurtuazyjnych sformułowań. Tolerowali się, bo tego wymagały zasady, jednak prywatne sympatie rzadko kiedy miały miejsce.
Charlotte samego Langstona kojarzyła, ale nigdy nie odważyłaby się nazwać go chociaż znajomym. Mijali się, byli dla siebie uprzejmi, jednak wszelkiej maści prywatne rozmowy nie były tym, na co sobie pozwalali. Obecne spotkanie było zatem przełomem, którego Hughes nie zamierzała brać do siebie - chyba wolała nie wiedzieć, z jakimi problemami borykał się mężczyzna, kiedy ona sama na głowie miała ich naprawdę sporo.
- Więc nie pomógłby pan pro bono? W żadnym wypadku? - zagaiła, unosząc brew. Temat rozmowy niemal od razu przywiódł na myśl osobę prawniczki, z którą miała do czynienia przed kilkoma tygodniami; dokładnie tej, która zdecydowała się na bezpłatną pomoc mężczyźnie, a ten po kilkunastu godzinach został zabity w centrum miasta. Sprawa wciąż stała w miejscu, Charlotte próbowała złapać się jakiegokolwiek tropu, ale brak dowodów i poszlak był przytłaczający. - Myśli pan, że prawnicy robią to chętnie? Pomagają bezinteresownie, bez opłat? - dodała po krótkiej pauzie. Inny punkt widzenia mógł się okazać bardzo pomocny.
- O psie? - powtórzyła za nim. Domyślała się, że zainteresowanie się zwierzakiem w odniesieniu do rozwodów i spadków musiało być sugestią względem tego, jak nudna była, ale... w ostatnim czasie wielokrotnie pojęła, że towarzystwo zwierząt było dużo przyjemniejsze niż innych ludzi.
- Problemy w związku, z przyjacielem, w pracy. Rodzina też nie odpuszcza i jeżeli chodzi o problemy, pozostają w formie - wyjaśniła, również rezygnując z jakichkolwiek szczegółów. - Ma pan czasami wrażenie, że nad niczym nie panuje? Że wszystko dzieje się mimo pana woli?