WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie lubiła wychodzić w taką pogodę na zewnątrz, jednak były takie sytuacje, w których musiała. Spacery z psem do nich należały, Gałgan należał do tych ruchliwych, ciekawskich psów, więc wypuszczanie go na podwórko było tylko chwilowym rozwiązaniem, na dłuższą metę niewystarczającym.
Puchowa kurtka na grzbiecie, grube spodnie i ocieplane glany na nogach, do tego dodatki w postaci rękawiczek oraz czapki, wszystko w jednolicie czarnym kolorze i Gabi była już gotowa. Jeszcze tylko pozostało psiakowi założyć kaganiec oraz ciepłe ubranko - Gałgan wciąż uparcie się przed tym opierał, nieważne ile razy wcześniej kobieta zdążyła ubrać go w jeden z tych śmiesznych sweterków dla czworonogów.
Będąc już w parku, oddała mu prowadzenie ich małej wycieczki, pozwalając mu iść tam, gdzie chciał. Sama była raczej pogrążona we własnych myślach, zupełnie nieświadomie zatrzymując się wtedy, gdy pies postanowił dłużej obwąchać krzak, który go bardziej zainteresował i przyspieszając krok, gdy złapał jakiś trop. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero krótkie, ostrzegawcze warknięcie Gałgana i uczucie trącania psim nosem w nogę.
Zerknęła w dół, odruchowo ciągnąc za smycz, by przyciągnąć swojego pupila bliżej, gdy jej wzrok padł na jej dawnego psa. Nie myśląc zbyt dłużej, kucnęła na ziemi, jedną ręką przytulając do siebie Dextera, by zaraz drugą sięgnąć po Gałgana, co by nie poczuł się zazdrosny. Tęskniła za tym psem, cholernie tęskniła, czując się wręcz jak wyrodna matka porzucająca swoje dziecko, ale jej były był równie uparty jak ona, by zatrzymać przy sobie Dextera. Chociaż kłócili się długo o niego, to wciąż żałowała, że to właśnie ona ustąpiła, mając już tego dość.
Właśnie, były. Nie musiała zbyt długo czekać, by w ślad za psiakiem podążył jego właściciel. Na dźwięk jego głosu musiała w myślach szybko policzyć do dziesięciu, żeby zaraz nie wstać i nie dać mu z plaskacza. Gabi długo chowała urazy, więc takie spotkania były dla niej jak rozdrapywanie starych ran, które nie zdążyły się jeszcze zagoić. A świadomość, że to Creed ma psa, jej psa, wziętego przez nią ze schroniska, była niczym sól na świeżym rozcięciu.
- Szkoda tylko, że nie wziąłeś tego pod uwagę, gdy postanowiłeś go ze mną rozdzielić. - odezwała się zimnym tonem głosu, stanowiący wręcz książkowy przykład kontrastu do jego żartobliwego tonu. Nie wstawała jeszcze z ziemi, miziając po grzbietach dwa ukochane pyszczki, teraz jednak nie spuszczała wzroku z Creeda, mrużąc lekko przy tym oczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Naprawdę? Ze wszystkich osób mieszkających w Seattle, Dexter musiał wybrać właśnie tę, której Creed nie chciał spotkać najbardziej? Nie spodziewał się innej reakcji z jej strony – gdyby tak było byłby głupcem, który nie wiedział nic o życiu. Był świadomy, że potraktował ją okropnie, a mimo tego, przez tyle lat nie pokusił się nawet o głupie przepraszam. Nie zasługiwał na nic innego, aż dziwne, że dziewczyna nie zdecydowała mu się strzelić w pysk. Zostawił ją z dnia na dzień, tym samym przekreślając wszystkie plany, marzenia i wspólną przyszłość. Do tej pory nie wiedział, czym dokładnie była spowodowana ta decyzja. Ktoś ze znajomych zasugerował zaręczyny? A może to Gabi powiedziała coś co sprawiło, że zamiast jednego do przodu, Creed zdecydował się na trzy kroki w tył? Z perspektywy czasu motyw był już nieistotny, bardziej liczyło się to, że Hudson zachował się jak tchórz. Nie dał jej żadnego wytłumaczenia, po prostu uciekł i na domiar złego zabrał ze sobą Dextera.
Słysząc jej słowa, wywrócił oczami. Jakby w przeszłości stoczyli mało kłótni o to, kto powinien zabrać psa. Creed w tamtym momencie nie myślał racjonalnie i nie analizował, gdzie będzie mu lepiej. Po prostu uważał, że jest dobrym tatą dla zwierzaka i będzie w stanie zapewnić mu szczęśliwe życie, dlatego chciał go mieć przy sobie, nie zwracając uwagi na fakt, że Dexter nieustannie przypominał mu o byłej. – Nie zaczynaj od nowa. – mruknął, patrząc na psiaka. Znał jej argumenty na pamięć, to ona wzięła go ze schroniska, to ona opiekowała się nim na początku… Bla, bla, bla. Już po którejś z kolei kłótni uważał, że równie dobrze mógłby je toczyć sam ze sobą, bo był świadomy wszystkich argumentów swojej dziewczyny. Zakładał, że ona miała podobnie, bo też miał dość monotonną śpiewkę.
Nie chciał, żeby to spotkanie skończyło się awanturą, która skutecznie popsuje im nastrój. Creed spieszył się do swojego baru, dlatego wolał, żeby jego umysł nie analizował raz za razem spotkanie z Gabriellą. Powyższe nie sprawiło jednak, że potrafił ugryźć się w język. – Poza tym, widzę, że się szybko pocieszyłaś. – rzucił i wskazał podbródkiem na jej psa. Nie to, że specjalnie chciał jej dogryźć, powiedział to tak po prostu bez zastanowienia i przeanalizowania swoich słów. Nie pierwszy raz zachowywał się w taki sposób, a przecież od ich rozstania minęło już sporo czasu, to całkiem normalne, że dziewczyna miała innego psa i ruszyła dalej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Natrafienie na byłego nie było czymś, na co Gabi miała szczególnie wielką ochotę. Jego widok przywoływał wiele wspomnień, przy czym te negatywne wypierały niestety pozytywne. I chociaż pamiętała jeszcze dobrze te skradzione pocałunki na korytarzu, gdy po swoich zajęciach wpadała na jego wydział lub pierwszą imprezę, na którą razem poszli; jednak wszystko to miało gorzki posmak, gdy przypominała sobie, jak to się wszystko skończyło. Gabi nigdy nie miała problemu z pewnością siebie, jednak decyzja Creeda w znacznym stopniu ją podkopała. Nie otrzymując od niego żadnych sensownych wytłumaczeń, kobieta sama próbowała wytłumaczyć sobie, co z nią było nie tak i co złego zrobiła. Wtedy w ogóle nie dostrzegała w mężczyźnie żadnej winy, bo skoro jej było z nim dobrze, to wina musiała być wyłącznie po stronie Gabi. Może dlatego, że z jej silnym charakterem, ciężkim motocyklem i jeszcze cięższym prawym sierpowym, które rozdawała niemal za każdym razem, gdy ktoś ją porządnie wkurzy, daleko jej było do tych delikatnych, eterycznych dziewczyn, za którymi oglądali się faceci? Albo dlatego, że być może za bardzo jej zależało, w planach wybiegając zbyt daleko w przyszłość, pomiędzy wplątując decyzje, na które w ich relacji było jeszcze za wcześnie.
Dopiero tygodnie po niespodziewanym dla niej rozstaniu, po trzecim kieliszku martini i pół paczki wypalonych papierosów później, doszła do wniosku, że nie tylko ona zawiniła.
Koniec końców to Creed okazał się być tchórzem, a koniec ich związku zapewne bolałby mniej, gdyby Gabi znała powód.
Pustkę pogłębiał dodatkowo brak psa, do którego zdążyła się przywiązać już od tego momentu, w którym zobaczyła jego smutny pyszczek w schronisku. Jednak długo nie decydowała się na kolejne zwierzę, a gdy Gałgan dołączył do jej małej zgrai, zdążyła do tego czasu załatwić sobie już dwa węże.
Nie skomentowała w żadnym stopniu słów Creeda, odruchowo jedynie nieco mocniej przytulając Dextera. Prawdę mówiąc, nie chciała już się o to kłócić, teraz nie miało to już żadnego sensu. Pies został u Hudsona, musiała już dawno zaakceptować ten fakt, chociaż było to ciężkie. Cieszyła się jednak, że psiak o niej nie zapomniał.
Jeśli Creed nie chciał wywoływać awantury, to szło mu całkiem kiepsko - jego następne zdanie zadziałało na Gabi niczym czerwona płachta na poddenerwowanego byka.
- Co? - spytała, być może mało inteligentnie, ale miała wrażenie, że się przesłyszała, bo brzmiało to zbyt… absurdalnie, żeby było prawdziwe. Puściła oba pieski, wstając tym samym z ziemi i otrzepując sobie spodnie z kurzu. - Nie, nie pocieszyłam się szybko, dupku. - dodała, specjalnie mocniej akcentując ostatnie słowo, chociaż w myślach miała inne, bardziej adekwatne określenia i zdecydowanie mniej miłe. - Przecież nie będę do końca życia nie opiekować się żadnych zwierzakiem tylko dlatego, że ty postanowiłeś zabrać mojego. - ton jej głosu z zimnego stał się bardziej wściekły, a dłonie odruchowo ścisnęła w pięści.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozstanie wyszło z jego inicjatywy, więc naturalne, że przeżywał je mniej. Nie twierdził, że w 100% przemyślał tę decyzję, jednak było mu po prostu łatwiej żyć ze świadomością, że ich kilkuletniemu związkowi skończyła się data przydatności. Zdarzały się momenty, w których tęskinił za sielankowymi wieczorami spędzanymi tylko we dwoje; za jej śmiechem, rozmowami do białego rana i wszystkimi innymi pozytywnymi aspektami ich relacji. Z czasem, skutecznie wypełnił tę lukę przypadkowymi relacjami, z którymi czuł się dobrze, bo nie musiał wypełniać żadnych obietnic i nikt nie miał mu tego za złe.
W tamtym momencie wiedział, że zjebał i cholernie żałował, że nie zdążył się ugryźć w język Co w ogóle go podkusiło, żeby posunąć się do takiego stwierdzenia? Znał ją długo, powinien być świadomy, że słowa zadziałają na nią jak płachta na byka. Powiedzenie przepraszam i grzeczne pójście w swoją stronę nie wchodziło w grę – przepraszanie przychodziło Creedowi z wielkim trudem, prawdopodobnie dlatego nadal nie zdobył się na taki gest po rozstaniu. – Źle to zabrzmiało – rzucił w końcu, starając się uniknąć kłótni. Sam nie wiedział, co chciał osiągnąć swoimi słowami, bo jeszcze chwilę wcześniej, myślał o tym jak nie rozpętać awantury, a wyszło na to, że sam był jej inicjatorem. Kolejny raz dawała o sobie znać jego spontaniczność; nie przemyślał wszystkiego i dopiero widząc reakcję Gabi zrozumiał, że mówienie takich rzeczy było cholernym błędem.
Uniósł brew. Miała rację, ale nie ze wszystkim mógł się zgodzić. – Prawda, masz do tego prawo, ale na miłość boską, Gabriella. To był tak samo mój pies, też się nim opiekowałem. – odparł, ale nie potrafił inaczej. Zarzucała mu rzeczy, które nie były do końca zgodne z prawdą. Może nie było go przy adopcji, ale on też się o niego troszczył, chodził z nim na spacery i poświęcał mu swoją uwagę w każdej wolnej chwili.
Ten jeden raz postanowił zastanowić się, co powiedzieć. Nie chciał wyjść na gorszego dupka, chociaż i tak wskaźnik jego dupkowatości niebezpiecznie przeginał się w stronę maksimum. Spojrzał na zegarek i był świadomy, że czas kurczył się nieubłaganie. Fakt, że był szefem nie zwalniał go z punktualności. W Emerald umówiony był na rozmowę rekrutacyjną, nie wypadało się spóźnić i od pierwszego momentu robić złe wrażenie, chociaż akurat to było specjalnością Hudsona. Przeniósł wzrok na swoją byłą dziewczynę, marszcząc czoło. Co poszło nie tak, że kiedyś byli tak bardzo w sobie zakochani, a teraz nie potrafili wymienić paru zdań bez wzajemnych oskarżeń i pretensji? A tak, może Creed nie był tego świadomy, ale to tylko i wyłącznie jego wina. – Słuchaj, dobra, nie powinienem tego mówić. – w dobrym tonie, byłoby teraz powiedzenie słowa przepraszam, ale znów – Creed nie robił tego praktycznie nigdy, jakby w dzieciństwie z jego słownika ktoś omyłkowo wyciął to słowo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciężko jej było określić, czy tęskniła za stałym związkiem. Po tym, gdy już doszła do siebie po rozstaniu, w sporej mierze skupiła się na pracy w firmie ojca, by piąć się po coraz to kolejnych szczeblach. Nie miała co liczyć na taryfę ulgową ze względu na rodzinne więzy, wręcz przeciwnie, miewała wrażenie, że wymagał od niej więcej niż od innych pracowników. Nie narzekała na to jednak, bo lubiła to, co robiła, deficyt bliskości drugiego człowieka u boku rekompensując sobie przelotnymi romansami. Tak było łatwiej, nie wymagało większego zaangażowania, a przede wszystkim nie bolało, gdy to ona urywała znajomość wtedy, kiedy chciała.
- Tak, masz rację, też się nim opiekowałeś. - odparła, wzdychając przy tym cicho. Nigdy nie pomyślała, że to, z czego kiedyś się cieszyła, później stanie się argumentem skierowanym przeciwko niej. Wtedy naprawdę jej ulżyło, gdy Creed w końcu przekonał się do jej - znaczy, ich - psa, gdy zaczął z nim wychodzić na spacer, nawet o nieprzyzwoicie wczesnej godzinie, o co go, prawdę mówiąc, nie podejrzewała; gdy nie komentował kolejnej zabawki, którą kupiła Dexterowi z pełną świadomością, że psiak po kilku minutach pogryzie ją doszczętnie. Nie podejrzewała jednak, że to obróci się kiedyś przeciwko niej. Przyznani na głos tego, że Creed również miał swój udział w opiece nad psem nie przyszło jej z aż taką trudnością, jak myślała, może dlatego, że po prostu wiedziała, iż jest to prawda i oboje doskonale byli tego świadomi. - Po prostu tęsknię za nim, on za mną pewnie też. - dodała, odruchowo drapiąc Dextera za uchem. Nie było sensu w ukrywaniu tego, że ten pies wciąż dla niej coś znaczył, że nie był niczym zapomniana zabawka tylko dlatego, że to Creed postanowił go wziąć. Gdyby to tylko od niej zależało, psiak okupowałby zarówno puszysty dywan na podłodze w jej salonie, jak i trawnik w ogródku, połowę łóżka, jak i każde inne miejsce, jakie by sobie tylko upodobał.
- Nie powinieneś. - przyznała. Nie chciała się dalej kłócić z Creedem, chociaż swoimi wcześniejszymi słowami prawie już przekroczył granicę jej cierpliwości. Pamiętała jednak wciąż o obecności Gałgana, który i tak był już podirytowany obecnością drugiego psa. Znała swojego psa, więc wiedziała, że w takim stanie nie wystarczyło dużo, by zaatakował Dextera lub nawet Creeda - kaganiec może chronił przed ugryzieniami, wciąż jednak zostawały ostre pazury. Nie rozumiała ani jego, ani swojego zachowania - jasne, gdy jeszcze byli razem, zdarzało im się kłócić, w końcu było to nieuniknione w każdym związku, jednak wtedy nigdy nie doprowadził jej do stanu zdenerwowania tak szybko, jak to zaczęło mieć miejsce po ich rozstaniu. Irytował ją, niemiłosierni i tylko samym swoim widokiem, przywołując te wszystkie mało przyjemne wspomnienia, które Gabi chciała zostawić daleko i dawno za sobą. - Ale powinieneś czasami zastanowić się nad tym, co mówisz. - dodała. Nie to, żeby sama stosowała się do tej rady, w końcu zdecydowanie zbyt często zdarzało jej się najpierw coś powiedzieć, a później ewentualnie pomyśleć, szczególnie, gdy targały nią emocje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmarszczył czoło, analizując jej słowa. Nie był pewien czy odebrał je właściwie – czy w ten sposób próbowała podświadomie dać mu znać, że powinien umożliwić jej kontakty z psem? Szukał na jej twarzy jakiegokolwiek potwierdzenia, jednak Gabi była zajęta drapaniem psa, przez co było to utrudnione. Po chwili doszedł do wniosku, że prawdopodobnie niewłaściwie odebrał jej sygnały. Z psem w pakiecie szedł Creed, a mężczyzna szczerze wątpił, że jego też chciała oglądać. Co rusz, musiałaby przechodzić przez wszystko na nowo – kłótnie, wzajemne obrzucanie się oskarżeniami. Sam Hudson wolał tego uniknąć, bo, mimo że był inicjatorem rozstania tamte czasy kojarzyły mu się bardzo nieprzyjemnie. Milczał, nie wiedząc co powinien odpowiedzieć. – Nie myslałem, że rozpozna cię po tylu latach. – odezwał się w momencie, w którym cisza zaczynała stawać się niezręczna. Nic innego, bardziej sensownego, nie przyszło mu do głowy.
Spuścił wzrok, patrząc na Dextera, dzięki czemu mógł unikać nawet przypadkowego spotkania ich spojrzeń. Wiedział, że przekroczył granicę chwilę po dokończeniu zdania. Nie miał pojęcia co go podkusiło, to był jakiś głupi impuls, który sprawił, że mało brakowało i rozpętałby awanturę na ścieżce w parku dla psów. Był doskonałym przykładem tego, jak idiotyczne jest wypowiadanie słów bez dokładnej ich analizy. Gadanie dla samego gadania było bezcelowe i czasem warto ugryźć się w język, żeby nie powiedzieć kilku słów za dużo. W przypadku Creeda zdarzało się to nadzwyczaj często – aż dziwne, że udało mu się dożyć 32 lat i nikt go do tej pory nie uszkodził. Bynajmniej nie miał w planach powiedzieć słowa przepraszam, dlatego wciąż milczał.
Wiedział, że miała rację, chociaż przyznanie tego przyszło mu z dużą trudnością. Wypuścił głośno powietrze i rozejrzał się po parku. W niektórych momentach podziwiał ją za to, że wytrzymała z nim tyle lat – był skomplikowanym przypadkiem i czasami sam siebie nie rozumiał.
Dlaczego nie mógł załatwiać spraw w normalny sposób?
Tak mało wystarczyłoby i być może rozstaliby się na normalnych warunkach; gdy tylko w jego umyśle pojawiły się pierwsze wątpliwości od razu powinien z nią o tym porozmawiać. Na pewno zaoszczędziłby nerwów im obojgu. – Powinienem, masz rację. – rzucił. Znała go, prawdopodobieństwo, że weźmie sobie tę radę do serca było znikome.
Teraz, skoro pozornie opanowali sytuację, chyba nic nie stało na przeszkodzie temu, by każde z nich poszło w swoją stronę. Mimo tego, Hudson wciąż stał jak kołek w tym samym miejscu. Nie wiedział czy to ze względu na Dextera, któremu chciał podarować chwilę z Gabi, czy dlatego, że stracił umiejętność logicznego myślenia i nie wiedział co robić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko możliwość zajmowania się psem nie wymagałaby jednocześnie kontaktu z byłym partnerem, nie zastanawiałaby się nad nią ani chwili. Chociaż więź z Dexterem znacznie osłabła od czasu rozstania, to wciąż istniała. Nie potrafiła tak szybko o nim zapomnieć, w końcu był jej pierwszym "prawdziwym' psem - takim, przy którym sama podjęła decyzję o adopcji, by w niedługim czasie przygarnąć go ze schroniska. Chociaż uparcie starała się to ignorować, to jednocześnie wiedziała, że i ona nie była również bez winy - powinna przedyskutować wcześniej z Creedem tę decyzję. Na swoją obronę miała tylko to, że kilka razy zdarzyło jej się wspomnieć coś o tym przy niezobowiązujących rozmowach przy kolacji. Ta chęć okazała się być jednak silniejsza od niej i dotyczyła zarówno posiadania szczekającego czworonoga, z którym mogła chodzić na spacery i ubierać w śmieszne ubranka, jak i pełzających gadów, bez których nie mogłaby już wyobrazić sobie domu, nawet jeśli przez większość czasu jedynym, co robiły, było wygrzewani się w swoich terrariach.
Miała powiedzieć coś w stylu pamięta, kto go uratował z tego paskudnego schroniska i opiekował się nim na początku, zdołała się jednak ugryźć w ostatniej chwili w język, wspinając się wręcz na wyżyny swojej samokontroli. Nie chciała dalej kłócić się o to samo, bo i tak do niczego by to nie doprowadziło. Na temat psa wszystko zostało powiedziane po ich rozstaniu i musiała się z tym już dawno pogodzić. Jednak nic nie mogła poradzić na to, że ten stał rzeczy wciąż uważała za niesprawiedliwy, egoistycznie chcąc zostawić Dextera w całości dla siebie. Cisza jej nie przeszkadzała, mogąc w końcu pogłaskać psa, dostrzegając na jego pyszczku oznaki starości. Była to naturalna kolej rzeczy, ale i tak zrobiło jej się smutno. Nawet pod opieką Creeda, życzyła czworonogowi jak najdłuższego życia.
- No, Dexter, wracaj już do pana. - odezwała się, uśmiechając się przy tym lekko. Chociaż najchętniej jeszcze trochę by go pomiziała, to musiała pamiętać o Gałganie. Doberman od początku był nieufny wobec drugiego psa, jednak z każdą chwilą w jego obecności stawał się coraz bardziej podirytowany, o czym świadczyło stanie bez ruchu na sztywnych łapach, nieruchomy ogon i uszy lekko przechylone na boki. Gabi nie chciała go bardziej stresować ani ryzykować aktem agresji z jego strony. - Chciałabym powiedzieć, że miło było cię zobaczyć. - dodała, tym razem kierując słowa do Creeda, na którego też przeniosła wzrok. Miała do niego sporo pytań, paradoksalnie nie chciała ich jednak zadawać. Nie w takim miejscu, nie w towarzystwie psów i przede wszystkim, nie na trzeźwo, więc tym samym nie chciała skorzystać z okazji i tego, że na niego wpadła - nawet jeśli istniała możliwość, że mogło to być ich ostatnie spotkanie. Cofnęła się o krok i pociągnęła smycz Gałgana w swoją stronę, chcąc dać mu tym samym znać, że ewentualne zagrożenie już minęło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Creed na razie nie dopuszczał do siebie myśli, że pewnego dnia może zabraknąć Dextera. Widział, że pies powoli zaczynał się starzeć i niektóre, z pozoru proste czynności stawały się dla niego problemem. Nie wskakiwał już tak żwawo na kanapę, nawet nie próbował wchodzić po schodach na 9 piętro tylko automatycznie zatrzymywał się przy drzwiach od windy. Hudson nie wiedział co zrobi, gdy zabraknie jego czworonożnego przyjaciela. Pójdzie do schroniska i weźmie nowego? Nawet nie wiedział jak to się robi – Dextera adoptowała Gabi, a on, na początku nie interesował się żadnymi szczegółami. Nie miał pojęcia czy w schronisku należy dopełnić jakichkolwiek formalności, czy po prostu wchodzi się tam z ulicy, pokazuje psa i po kilku chwilach wychodzi razem, od samego początku tworząc zgrany duet.
- Gdybyś kiedyś chciała zobaczyć Dextera… – zaczął.
Idioto. Oczywiście, że nie będzie chciała. Bo to znaczyło, że zobaczy też ciebie.
Chwilę wcześniej myślał o tym jak debilnym pomysłem była ta propozycja, a właśnie sam jej to zaoferował. Chyba czas najwyższy wykupić całą półkę książek z kategorii „jak nauczyć się myśleć zanim się coś powie” albo opanować tajemną sztukę gryzienia się w język. Przez swoją spontaniczność i brak umiejętności podejmowania decyzji na temat tego co jest właściwe do powiedzenia a co nie, kiedyś sprowadzi na siebie prawdziwe problemy.
- Nieważne. – machnął ręką, bo ta propozycja była absurdalna. Czy on właśnie zaproponował spotkanie dziewczynie, którą zostawił bez słowa i liczył na to, że ona ochoczo na nie przystanie?
- Skoro chciałabyś, ale tego nie mówisz, to zakładam, że tak nie jest. – mruknął, ale nie miał jej tego za złe. Rozumiał to, miała pełne prawo do tego typu reakcji i tych słów. Zdecydował się nie uciekać wzrokiem i spojrzał niepewnie na swoją byłą dziewczynę.
Chwycił smycz Dextera pewniej, aby tym razem nie dopuścić do sytuacji, w której pies zwieje. Nie potrzebował pogoni za psem i kolejnych, przypadkowych spotkań, gdy spieszył się do Emerald. – Będę się powoli zbierał, Emerald czeka. – zakomunikował, wolną ręką drapiąc się po głowie. Nie wiedział czy pamiętała, że wciąż jest właścicielem baru. Więcej - wydawało mu się, że mogła podejrzewać, że biznes nie przetrwał próby czasu z tak olewczym podejściem szefa. Co prawda na przestrzeni lat to się zmieniło i Hudson poświęcał więcej czasu na sprawy Emerald, ale to tylko i wyłącznie z powodu barmanki, którą zatrudnił manager. – Dobrze wyglądasz. – dodał i posilił się na słaby uśmiech. Naprawdę dobrze wyglądasz, po tym wszystkim, co ci zrobiłem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- To co? - spytała, zerkając na chwilę na Creeda, nie tylko ze zwykłej ciekawości, co ma jej do zaproponowania, ale też głównie dlatego, że po prostu chciała widywać Dextera. Jednocześnie wiedziała, że pies był w pakiecie z byłym, więc nie była pewna, czy najzwyczajniej w świecie dałaby z tym radę - w końcu nie brakowało wiele, by przy tym natrafieniu na siebie się pokłócili. Ale z drugiej strony, przecież wcale nie musiała z nim rozmawiać więcej niż to konieczne, całkiem go ignorując i tym samym czyniąc ich spotkania jeszcze bardziej krępującymi. Wystarczyło jednak tylko jedno krótkie zerknięcie na Dextera, by Gabi poczuła, że przynajmniej powinna spróbować. W końcu psiak zapewne niewiele rozumiał z całej tej sytuacji, a przede wszystkim to, czemu ona nagle gdzieś zniknęła i przestała się nim zajmować.
- Zobaczenie byłego, który... - urwała, nie bardzo wiedząc, jak dokończyć to zdanie. Wiele słów cisnęło jej się na usta, a każde nieodpowiednie i nieoddające skali tego, jak się wtedy czuła. -Po prostu zobaczenie byłego nie było w moim planie na idealny dzień, chociaż rekompensuje mi to trafienie na Dextera. - dokończyła po chwili zastanowienia. W jej myślach brzmiało to zdecydowanie lepiej.
- Jeszcze nie zbankrutowałeś? - spytała, nie mogąc powstrzymać się od dawki uszczypliwości. Pamiętała to, że Creed jest właścicielem baru - chociaż bliżej prawdy było stwierdzenie, że przypomniała sobie o tym dopiero po usłyszeniu nazwy lokalu. Pamiętała, że wtedy uważała to niemal za głupotę - rzucenie studiów, będąc w ich trakcie, by porwać się na otworzenie własnego biznesu. Wraz z upływem czasu zmienił jej się na to pogląd. - Nie zatrzymuję cię przecież. - na upartego mijało się to z prawdą, w końcu chwilę trzymała Dextera przy sobie. Ale przecież nie trzymała go na siłę.
- Dzięki. - odparła krótko. Nie spodziewała się takich słów z jego strony i złapała się na tym, że zaczęła nawet spróbować analizować to, czy powiedział to, podyktowany resztkami uprzejmości i dobrego zachowania, czy naprawdę tak myślał. Skarciła się w duchu, w końcu nie powinno robić jej to aż takiej różnicy. Być może takich słów właśnie potrzebowała, po całym tym ciężkim okresie, jaki miała w pracy, nawet jeśli usłyszała je od swojego byłego. - Ty też, Creed. - dodała zaraz. Dziwnie wypowiadało jej się jego imię na głos, jakby minimalnie zmniejszało to dystans między nimi. Dystans, który starała się utrzymywać, nawet jeśli właśnie przed chwilą powiedziała byłemu, że również dobrze wygląda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie, to nie ma sensu, zapomnij. – pokręcił głową. Sytuacja ta, była jedną z nielicznych, w której Creed zdążył ugryźć się w język zanim powiedział coś, czego prawdopodobnie szybko zacząłby żałować. Wiedział, że dziewczyna się na to nie zgodzi i czymś takim tylko by się ośmieszył. W tym przekonaniu utwierdziły go jej następne słowa.
Nie wiedział co jej odpowiedzieć, więc uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli to przemilczy – jego głupi komentarz nie wniósłby niczego rozsądnego, a denerwowanie Gabi dla samej sztuki byłoby idiotycznym posunięciem. Nie chciał się kłócić, nie miał na to czasu. Rozdział z Gabi był zamknięty, nie powinien do niego wracać.
Popatrzył na nią i nie mógł powstrzymać rozbawienia. – Jeszcze daję radę. – rzucił zgodnie z prawdą. W znacznej mierze powodzenie Emerald w dwóch pierwszych latach działalności było zasługą managera. Gdyby nie on, Creed bardzo szybko musiałby poszukać pracy w innej dziedzinie, co byłoby o tyle trudne, że mężczyzna sam nie wiedział co chciał robić. W swoim życiu zdążył już podjąć się różnych prac dorywczych oraz rzucić studia architektoniczne. Każdorazowo to nie było to, dopiero Emerald zapewnił mu jako taką stabilizację. Mimo trudnych początków (co chyba jest stałą regułą w jego życiu, bo podobny scenariusz miał miejsce przy adopcji Dextera), Hudson zrozumiał, że jako szef miał też inne obowiązki, nie tylko pilnowanie czy na koniec miesiąca kwota na jego koncie zgadzała się.
Nie było sensu by zabierał jej więcej czasu. Delikatnie pociągnął za sobą Dextera, który niechętnie odszedł od swojej byłej właścicielki. – Trzymaj się Gabi. – rzucił na odchodne i obrał drogę powrotną do domu. Przed spotkaniem chciał wziąć szybki prysznic i poza tym, musiał uzupełnić jedzenie i wymienić wodę Dexowi. Obejrzał się za siebie, ale zobaczył tylko plecy byłej dziewczyny.
Spotkanie sprawiło, że humor Creeda uległ nieznacznemu pogorszeniu. Co prawda, powstrzymali się i nie skoczyli sobie do gardeł, a na koniec udało im się wymienić nawet kilkoma uprzejmościami. Jednakże Hudson mierzył się z czymś, co można było porównać do moralniaka; wraz z upływem czasu coraz bardziej docierało do niego, że zachował się jak dzieciak z pierwszej klasy szkoły podstawowej.
Może to czas na słowo przepraszam?

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 Był w Seattle od trzech lat, ale dalej czuł się tutaj dosyć samotnie. Tylko czemu w ogóle wybrał powrót do Stanów skoro w Korei spędził już kilka lat? Skoro miał tam już przyjaciół, dziewczynę i prawie, że ustawioną prace? Albo czemu nie wybrał San Jose, gdzie przecież mieszkał od urodzenia? Przecież na pewno by udało mu się odzyskać kontakt ze starymi znajomymi. Kevin sam do końca nie wiedział, czemu padło akurat na to miasto. Może miał to być taki nowy początek. Nowe miejsce, czysta karta gdzie nikt cię nie zna i możesz żyć jak chcesz. Niby tak idealnie to wygląda, ale wcale tak łatwo nie było. Nawet jeśli czasami może gdzieś wyszedł z osobami z pracy, albo poszedł na jakąś randkę to czuł się samotny. Nie przeszkadzało mu to jeśli nagliła go terminy, bo wtedy nawet nie myślał o jedzeniu, ale w każdej innej chwili było to dosyć męczące. Wzięcie szczeniaczka ze schroniska było jego wybawieniem. W końcu zawsze jak wracał z pracy, to ktoś na niego czekał. Wychodzenie na spacer nie było żadnym problemem. Kang lubił przebywać wśród przyrody, więc wyjścia z psem zawsze zajmowały mu dużo czasu. Na początku wybierał zawsze ten sam park, ale potem przypadkiem odnalazł psi park. I od tego czasu zawsze tam się z nim wybierał, o ile nie miał ograniczonej ilości czasu.
Dzisiejszego dnia miał akurat wolne, więc razem z Milo wybrał się do tego samego psiego parku co zawsze. Gdy byli już na miejscu spuścił go ze smyczy, bo akurat nikogo nie było i zaczął mu rzucać piłkę którą zabrał razem ze sobą. Szczeniaczek za każdym razem za nią biegał i po chwili przynosił ją Kevinowi, a potem wesoło szczekając czekał aż ten znowu mu ją rzuci. Bawił się z nim tak przez jakiś czas, aż po jakimś czasie zauważył, że psiak zamiast przynieść mu piłkę podbiegł do osoby który pojawiła się nagle w parku. Kevin od razu ruszył w tamtą stronę, aby odciągnąć swojego szczeniaczka od nieznajomego, bo nigdy nie wiadomo jak druga osoba może zareagować w takiej sytuacji.
- Bardzo przepraszam- zaczął jak tylko pojawił się przy nieznajomym i swoim psie, któremu od razu zapiął smycz. - Milo jest jeszcze szczeniaczkiem i jest za bardzo ciekawski wszystkiego i wszystkich - westchnął cicho patrząc na psa, a potem spojrzał na osobę do którego jego szczeniak się przyczepił. Miał nadzieję, że mężczyzna którego zaczepił nie będzie za to bardzo zły.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

3
>OUTFIT<
- Parszywe ptaszyska! - wymamrotał pod nosem Nicholas, wycierając chusteczką pozostałości po gołębich odchodach z prawego rękawa jego niedawno zakupionej kurtki. Kiedy po zabrudzeniu pozostał jedynie ledwo widoczny ślad, mężczyzna westchnął ciężko i, w jednej ręce trzymając pełny, lecz letni już kubek kawy, a w drugiej brudną chusteczkę, zaczął rozglądać się za najbliższym koszem na śmieci.
Nicky zaczynał myśleć, że jego spontaniczny pomysł na samotne zakupy był beznadziejny. Co prawda papierowa torba z sieciówki zawieszona na jego przedramieniu wypełniona była nabytkami odzieżowymi, o których myślał już od jakiegoś czasu, jednak zakupu żadnego z nich nie był w stu procentach pewien. Właśnie dlatego woli chodzić na zakupy z kimś, kto jest w stanie chociaż trochę mu doradzić, jednak tym razem postanowił pójść sam. A teraz jest zmuszony stać pośrodku małego betonowego placu w parku dla psów, który był jego skrótem w drodze do domu, z chusteczką z ptasimi odchodami i głową pełną melancholijnych myśli na widok rozradowanych czworonogów, które przypominały mu jego ukochaną Pet-unię. Pamiętał nawet ostatnią wizytę w tym parku ze swoją suczką.
Gdy wzrok Nicka wreszcie spoczął na poszukiwanym śmietniku, zaczął kierować się w jego stronę, unikając patrzenia na otaczające jego psy, by niepotrzebnie nie rozdrapywać świeżych ran, co ostatecznie okazało się być dużym błędem. W ostatnim momencie przed zderzeniem kątem oka zarejestrował zbliżający się z zawrotną prędkością niewielki puchaty cień, a sekundę potem poczuł jak pewien ktoś napiera na jego udo przednimi łapkami. Po chwili zaskoczenia, na twarzy Snydera zagościł szeroki uśmiech i pochylił się nad kudłaczem.
- Cześć, piękny. A może powinienem powiedzieć piękna? - spytał się nowopoznanego pieska, który był widocznie młody. W dzieciństwie zawsze chciał mieć zwierzaka na wyłączność, ale w domu państwa Snyderów nie było miejsca na żadne pupile. To nie zatrzymywało jednak Nicka przed wyszukiwaniem w Internecie jak największej ilości informacji o różnorodności ras psów czy kotów i odpowiedniej opiece nad nimi. Wiedza w większości została w jego głowie, dlatego teraz bez problemu był w stanie rozpoznać rasę szczeniaczka - Husky syberyjski.
Nicky miał przeogromną ochotę pogłaskać małą kulkę sierści pełną energii, ale zdał sobie sprawę, że, po pierwsze, nadal ma obie ręce zajęte, a po drugie, nie wszyscy właściciele życzyli sobie, by ich pupile były dotykane przez obce osoby.
Już miał przemierzyć ostatnie kroki w stronę kosza nie odwracając się przy tym od merdającego ogonem szczeniaka, jednak wtedy usłyszał przepraszający niski głos, który dał mu dziwne deja vu. Gdy jego oczy spoczęły na wysokiej sylwetce nieznajomego mężczyzny, zmarł z ręką trzymającą brudną chusteczkę praktycznie wewnątrz kosza na śmieci tak, że z pewnością wyglądał... ciekawie. Shit, goddamn, tylko nie zabójcza formuła - [przystojny] + [niski głos] + [wysoki wzrost] + [bycie właścicielem słodkiego psa] = [duże kłopoty dla Nicka Snydera]. Po chwili, mózg Nicky’ego się zresetował, więc spuścił wzrok, chrząknął cicho i w końcu wrzucił śmieć do kosza, pośpiesznie wycierając wolną rękę o spodnie. Starał wydawać się niewzruszony, jednak jego zaczerwienione uszy niewątpliwie go zdradzały. Uśmiech powrócił na jego usta i machnął ręką na usłyszane przeprosiny.
- Nie ma sprawy! Tak naprawdę to czuję się wyróżniony, że to ja jestem tym wybrańcem, którego zaczepił. - odparł z dramatycznie dumnym wyrazem twarzy. - To tylko świadczy o tym, że Milo ma niezaprzeczalnie dobry gust! - jego pyszna fasada szybko pękła i zaśmiał się, kucając przy Husky’m. - Mogę pogłaskać? Ile ma miesięcy?
Zadając pytania spojrzał w górę, by w końcu lepiej przyjrzeć się twarzy nieznajomego i znowu uderzyło go uczucie deja vu, tym razem o wiele potężniejsze. Nicky mimowolnie zmrużył nieco oczy i zmarszczył brwi. Czy oni się już znali? Raczej nie, w końcu jak mógłby zapomnieć taką twarz? Jednak naprawdę mu kogoś przypominał... tylko kogo... może jakiś model, którego poznał na jakiejś sesji zdjęciowej? Z pewnością miał odpowiednią posturę i wzrost. Ale nie... czekaj. CZEKAJ, CO.
- Kevin? - spytał z niedowierzaniem wypełniającym jego głos i rozszerzonymi oczyma. - Kevin Kang?

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
23
170

studentka weterynarii i stażystka

klinika weterynarii

hansee hall

Post

#8

Aktywność w schronisku wiązała się nie tylko z karmieniem i doglądaniem zwierząt pod względem medycznym, czy wyprowadzaniem ich jedynie na łączkę poza granice schroniska. Trzeba było tamtejsze zwierzęta przygotowywać do adopcji, socjalizować je z ludźmi i z innymi zwierzętami, zwłaszcza tyczyło się to psów. W takim wypadku jeden wolontariusz otrzymywał dwa psiaki, a następnie wybierał się z nimi do psiego parku, by pomagać im poznawać się i bawić z pozostałymi przedstawicielami ich gatunku. Ponadto to było dobre miejsce do tresury. Tym razem nie tylko Rose była z dwojgiem psiaków w parku, był również inny wolontariusz, czy raczej pomoc w schronisku, sławny człowiek z zespołu, który owszem, panna Hepburn znała, bo nie dało się go nie znać, jednak go nie słuchała. Każdy ma swój własny gust muzyczny i nikomu nie powinno się tego wyrzucać czy też oceniać. Wiedziała również że życie osób sławnych jest ciężkie, sama była córką znanego reżysera i aktorki, sama również miała być słynną tancerką, jednak życie, a dokładniej kontuzja pokrzyżowała te jej wielkie plany. Te węszące paparazzi były potwornie męczące, a każdy z nas jest przede wszystkim człowiekiem i ma przecież prawo do prywatności, prawda? Dlatego podchodziła do mężczyzny jak do zwykłego człowieka, którego mogłaby spotkać na swojej drodze, niezależnie od wykonywanego przez niego zawodu. Człowieka, który jednak kocha zwierzęta, bo tak jak ona pomaga w schronisku.
- Przyznam szczerze że gdyby nie fakt że mieszkam w akademiku to zaadoptowałam całą gromadkę zwierząt ze schroniska. Nigdy jednak nie spytałam czy pan ma jakieś zwierzęta? - zwykle zamieniali ze sobą parę zdań, więc nie znała mężczyzny zbyt dobrze. Wiedziała coś o kolekcji ubrań, ale ona z tą blizną na udzie nie miała w głowie noszenia krótkich sukienek, ani spódnic.

autor

dreamy seattle

dreamy seattle
Awatar użytkownika
28
183

Agent nieruchomości

patterson immovables

sunset hill

Post

#15

Pies Liama trochę już podrósł, nie był już szczeniakiem na pewno, choć energia dalej go rozpierała. Jako że rasa nigdy nie została sprecyzowana, uznajmy że Null to był taki jasny labrador, więc sięgał ponad kolano, miał mnóstwo energii i zawsze był głodny. Hall lubił zabierać psa na długie spacery, czy nawet czasem wspólnie biegali, ale także codziennie znajdował sporo czasu aby porzucać mu piłkę, posiłować się czy coś w tym stylu. Dbał o swojego pieska, nie dało się ukryć. Na razie to było jedyny podopieczny w jego życiu, bo psim ojcem wcale się nie nazywał, bez przesady. Miał siostrzenicę, którą lubił, ale cóż, zabawy z nią były na razie dość ograniczone - machanie grzechotką przed nią to nie było coś bardzo fascynującego, nie bójmy się tego powiedzieć.
Mając więcej niż całe popołudnie wolne, bo spotkanie zaplanowane na porę obiadową zostało odwołane, postanowił zadzwonić do Jimin, wyciągnąć ją i jej czworonoga na zabawy na psim placu zabaw. Znał ją z zupełnie innych sytuacji i zazwyczaj inaczej spędzali czas. W barze, czasem po dwóch stronach, czasem po tej samej. Jednak często rozmawiali o tym, że mogliby się wybrać gdzieś z psami, niech te się wybiegają i coś takiego. Belle była w pracy, dziewczyna Liama, która zdecydowanie nie powinna być o nic zazdrosna, więc dlaczego nie? A skoro barmanka przystała na to, to Liam wpakował psa do samochodu i zabrał go na psi plac zabaw. Przekroczyli już furtkę, więc spuścił Nulla ze smyczy, a ten szalał, oczywiście pod okiem pańcia, czy za bardzo nie wariuje, albo nikogo nie zaczepia. Zauważył w końcu swoją znajomą z psem i zamachał do niej, pochylając się, aby go złapać i troszkę pogłaskać, czekając aż koleżanka podejdzie bliżej i pieski będą mogły się poznać.

autor

B.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#11

Jimin wcale nie miało jakoś długo swojego psa, a decyzję o jego nabyciu niesamowicie przesuwała w czasie. Koniec końców swojego towarzysza znalazła, nurkując w niesamowitym stylu w śmietniku. Prawdopodobnie nikt tak nie nurkował jak ona. Trzeba byłoby przyznać jej za to medal. Od tamtego czasu wstawiała go, gdzie tylko mogła. Można by powiedzieć, że to była jej pierwsza miłość, którą faktycznie przyjęła do siebie i nie miała zamiaru jej oddawać, chociażby na krótki moment.
Zdziwiła się, odbierając telefon od Liamia. Raczej ich spotkania polegały na wspólnym piciu i paleniu trawki, także takie wyjście było czymś nadzwyczajnym. Prawdopodobnie gdyby Jin miał czas, odmówiłaby. Bez zbędnego gadania zgodziła się. Wsiadła w taksówkę razem ze swoim psem, po dobrych dwudziestu minutach była już na psim placu zabaw.
— Siema Liam — krzyknęła, machając ręką w stronę chłopaka. Czasami zastanawiała się, dlaczego to akurat z nim miała dobry kontakt. Większość ludzi odstraszała— poznaj oto tego pana, Ziomeczka — zaraz podniosła na rękach swojego czarnego chow chowa. To było pierwsze spotkanie Liama z jej psem. W miarę szybkie, bo dziewczyna miała go już od dobrych paru tygodni.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”