WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://thumbs.dreamstime.com/b/ulicy-s ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6\

Ida właśnie wracała z zająć, które prowadziła dla dzieci z rodzin mniej uprzywilejowanych. Pomagała im w nauce, starała się również porozmawiać z nimi, choć nie miała żadnego doświadczenia w psychologii... nie licząc terapii przez którą sama przechodziła. Jednak tym dzieciakom potrzeba było jedynie trochę uwagi i dobrego słowa, a nie profesjonalnej pomocy. Przynajmniej w większości przypadków. One doceniały to, że mogły w spokoju usiąść do książek, czy dostać również jakiś posiłek. Stanford z chęcią dorzucała trochę dolarów do budżetu tego miejsca, możliwe że dlatego, aby poczuć się lepiej. Oni mieli zbyt wiele pieniędzy, także tych donacji nawet nie odczuwali, a robiły robotę.
Zawsze jak wracała z tych spotkań, była w nieco lepszym nastroju, czuła się dobrze sama ze sobą. Nigdy nie jeździła szybko, czy niebezpiecznie, choć w tym momencie jechała po osiedlowej uliczce nieco wolniej, niż trzeba było. Nie powinna była tego robić, ale zerkała w telefon. Gdy już odczytała maila, którego otrzymała, spojrzała w lewo i w prawo, jakby chciała sprawdzić czy na drodze nie stało się coś nieprzewidywalnego. Zerkając w stronę jednej z posiadłości zobaczyła coś, co przykuło jej wzrok, więc zwolniła jeszcze bardziej.
Zobaczyła dwójkę ludzi, czule żegnających się na progu. Nie było w tym nic dziwnego, gdyby tylko mężczyzna nie był kropla w kroplę podobny do niejakiego Josha Stanforda. Tylko, że kobietą nie była jego żona, bo ona właśnie siedziała w samochodzie i ich obserwowała. Kobietą była jakaś... nastolatka? Bardzo młoda kobieta, a ich relacje musiały być zażyłe. Brunetka siedziała jak wryta, patrząc przez boczną szybę swojego samochodu, choć każda sekunda łamała jej serce i powodowała niesamowity ból. Powinna była odjechać, ale nie potrafiła zrobić najprostszego ruchu. Dopiero gdy usłyszała za sobą klakson samochodu, który miał ją skłonić do ruszenia, nieco się ocknęła. Nie tylko ona, bo zobaczyła, że i Joshua się obrócił, spoglądając na sytuację, co takiego stało się na ich nudnej uliczce że była potrzeba użycia klaksonu.
Ida została przyłapana na gorącym uczynku, jak podgląda zdradzającego ją męża, zobaczyła jak patrzy w jej stronę i na pewno rozpoznał auto, za które sam zapłacił. Zestresowało ją to na tyle, że gdy chciała ruszyć, to samochód jej zgasł, a niecierpliwy kierowca za nią po raz drugi użył klaksonu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

strój roboczy

To był błąd. Błąd, psiakrew.
Może i usprawiedliwiony – America miała ostatnio pod górkę, kasy brak, jakichś widoków na zmianę sytuacji tym bardziej, więc nic dziwnego, że dała się skusić – ale błąd. Powinna być ostrożniejsza, powinna była zakładać, że to wcale nie będzie tak, jak to przedstawiał Badger, prawa ręka Vana Tagliano. Na miejscu wcale nie był jeden zahukany przydupas, któremu należało sprawnie podprowadzić pewną cenną rzecz.
Znaczy: kradzież wyszła sprawnie i Ammy po chwili podejrzanie spokojnego spotkania spełniła swą misję bardzo dobrze, biorąc w posiadanie dysk zewnętrzny, o który tak chodziło jej zleceniodawcy. A że był nim Van, u którego miała coś w rodzaju odroczonej mafijnej kary, to inna rzecz.
Tymczasem jednak ci, których miała okraść, okazali się sprytniejsi. Miała zagrać rolę gońca przeskakującego pionka, a okazało się że na pozornie pustej planszy jest poza nimi cała armia, z hetmanem na czele.
Skutek był… drrramatyczny. Miała dwie sekundy na zorientowanie się, co się dzieje, pół sekundy na decyzję o natychmiastowym daniu nogi, półtorej sekundy na dramatyczny skok w bok i śmignięcie za węgieł. Zdążyła – w skali tych kilku sekund. Strzały odprowadzały ją, gdy zbiegała na łeb na szyję po metalowych schodach, gdy przesadzała ogrodzenie z dyskiem zewnętrznym za pazuchą – słyszała pokrzykiwania i ruszający z piskiem opon samochód. I drugi… I motocykl!… A potem już nie słyszała: pędząc na granicy swoich sprinterskich możliwości – w butach mało do tego odpowiednich i w stroju służącym też do czegoś zupełnie innego – wypadła na wczesnowieczorną ulicę.
Było chłodno – ale America pałała. Serce łomotało, obraz podskakiwał, pot ciekł po skroniach i plecach. Cóż – właśnie przeżyła Near Death Experience i nawet gdyby nie miała sił uciekać –robiłby to za nią najoczywistszy odruch samozachowawczy.

Niemal upadła, biorąc karkołomny zakręt, żeby z zaułka wypaść na ulicę. Ludzie! Samochody! Ratunek!…
No –niezupełnie. Ci, z którymi zadarła, nie należą do subtelnych graczy. Chcieli ją załatwić tak, jak likwiduje się pchłę, złapaną szczęśliwie i dość przypadkiem –to załatwią ją nawet na ulicy. Co: że niby nie?
Obróciła się gwałtownie, gdy z zaułka z piskiem opon wyrwał czarny sportowy samochód. Wpadła na kogoś, odbiła się, zachwiała, ktoś zaklął, Ammy nie –nie miała czasu. Biegiem! Biegiem, Ammy, bo to będzie twój ostatni bieg w życiu!! Pędziła po chodniku czując że nie ma już oddechu. Potrzebowała tylko jednego: teleportacji. Jakiegoś Dzzzt! – i lądowania daleko stąd. Teleportacja!…
Albo wehikuł.
Chodnik rozszerzał się, w lewo przejście podziemne, prosto dalej chodnik, w prawo uliczka… wszystko źle!
W lewo! Przejście podziemne. Nie wiedziała dokąd prowadzi, ale może do metra? Albo do Argentyny?
Być może, ale po chwili, na dole, znów musiała wybierać na skrzyżowaniu tunelów, a teraz nie zdążyła zerknąć na tabliczki, dała nura, ledwo żīwa ze strachu i wysiłku, w prawo –i to był kolejny błąd.
Schody (w których pokonanie zainwestowała naprawdę rezerwy swych sił) wyprowadziły ją… na wysepkę między dwiema rzekami arterii…
A na skrzyżowanie za nią już wjeżdżał czarny mustang, czy inne camaro…
– KURWA MAĆ! –warknęła sobie America i po chwili kretyńskiego tańca niepewności, dokąd postawić decydujący teraz krok – po prostu (to był odruch!) wskoczyła na najbliższy korespondujący z tym odruchem obiekt, stojący akurat niedaleko w sznurze aut na światłach: czarno-czerwony motocykl…
– Jedź!! JEDŹ KURWA!!! – wrzasnęła zdezorientowanemu motocykliście w potylicę hełmu, dodatkowo grzmocąc go dłonią w ramię. W tej też chwili trawkę i chodnik na lewo od nich przeciął samochód z elitą wykonawczego organu pewnej mało sympatycznej organizacji. – JEdź kurwa walić czerwone światła zaraz nas oboje rozpierdolą jeeeedź!!! – ryknęła Ammy w krytycznej desperacji. Teraz było już za późno na wszystko: i na stanie na światłach, i na rezygnację z tego abordażu i kontynuację ucieczki na piechotę. Jej „piechota” nie miała już żadnych sił – a złowieszczy samochód właśnie ustawiał się bokiem do nich. A z opuszczonej szyby wyłoniła się lufa.
I padł pierwszy strzał.
Chybiony tylko dlatego, że hamujący samochód zakiwał się na resorach.
W tym momencie światło zmieniło się na pomarańczowe, ale pierwszy z tych pięciu samochodów, blokujących drogę motocyklowi, jeszcze się nie zorientował. Na zegarze tego wieczora cyknęła następna sekunda...
Ostatnio zmieniony 2020-12-16, 21:50 przez America Raiz, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Taylor w najlepsze wracał sobie z treningu. Osiem stopni to średnia temperatura na wycieczki motorem, ale on uważał to za najlepszy sposób transportu gdy akurat nie był pod wpływem. Rękawice, jeansy, skórzana kurtka wystarczająco dobrze chroniły przed chłodem, a omijanie miejskiego ruchu między autami było dużo szybsze niż własna fura, tańsze niż ubery i mniej męczące niż rowery czy też hulajnogi lub inne cuda XXI wieku. Żyć nie umierać.
Podszkoczył, gdy ktoś wskoczył mu za plecy.
- Co jest kurwa? - syknął, ale przez kask pewnie było słychać tylko mamrotanie. Poza tym krzyki dziewczyny, które też rozumiał niezbyt dokładnie, na pewno zagłuszyły jego zdziwienie. Nie, nie rozumiał tego co się dzieje, co ona gada. Coś o światłach, że ma jechać. Uznał że to jakaś wariatka, ale skoro chwyciła go w pasie to na pewno nie miała jak go dźgnąć.
Potem padł strzał.
Manetkę przekręcił do oporu, wrzucił bieg i z piskiem opon i w kłębach dymu motor ruszył. Ruszyły też inne samochody ignorując światła, kątem oka Mays dostrzegł jak ludzie zaczynają się rozbiegać, dookoła zaczęło być naprawdę głośno. Wrzaski, krzyki. On nie myślał zbyt wiele, po prostu jechał. Stał na światłach, miedzy dwoma autami, więc gdy musiał przeciąć pojazdy nadjeżdżające z drogi po obu jego stronach prędkość miał niewielką. Udało się, zdążył jeszcze obrócić się przez ramię gdy za światłami droga była prawie pusta. Zauważył tylko zamieszanie, ale nic nie był w stanie rozróżnić. Przyspieszył jeszcze bardziej by skręcić w prawo na następnej większej ulicy, a potem znowu w prawo. Wiedział jedno: trzeba jechać na wschód lub na południe, na pewno nie do portu.

/tobie pozostawiam to czy.kiedy/jak uciekną

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że idiotyczne klepanie w ramię i popychanie łopatki to nie tylko jest najlepszy sposób żeby wkurzyć motocyklistę do kości, ale też najgorszy, żeby pozostać stabilnym, kiedy –zresztą na te właśnie głównie sygnały – ruszy z kopyta. America ledwo nie fiknęła do tyłu (teraz o tym nie myślała, ale tak po prawdzie to siedziała chyba na błotniku raczej niż na siedzeniu…) – w ostatniej chwili złapała się jeźdźca za kurtkę, a po pierwszym jego wężowatym wymienieniu lewo-prawo – podsunęła się do niego w odruchu bezpieczeństwa. – Jedź, człowieku, kurwa… ja pierdolę jedź jedź jedź jedź jedź jedź! – skandowała mu irytująco w kask (jeśli ją teraz słyszał, to mógł podprogowo powziąć podejrzenia o latynoskim pochodzeniu tego jej [gɔ, gɔ, gɔ] w miejsce oczekiwanego [ɡəʊ, ɡəʊ, ɡəʊ] ale mieli teraz ważniejsze rzeczy – i to oboje).
Na pierwszy zakręt w prawo Jewel nie zareagowała – oglądając się nerwowo na boki. Przy drugim i tak nie mogła nic zrobić, bo camaro już się wyzwolił z trudniejszego dlań zamieszania na skrzyżowaniu i… – MIERDA! whadda FUCK!?!? – usłyszała bulgot silnika. Nie rezygnują… I nie zrezygnują!
– Jedź dużymi ulicami, ej! – wrzasnęła jeszcze. Bogu ducha winny motocyklista mógł jednocześnie skonstatować obecność szpiczastych kolan, obleczonych w czarne rajstopy, zakleszczające się po obu stronach jego ud. Potem ręce na pasie – znak, że ta pechowa pasażerka „kliknęła” już w pozycji optimum, przynajmniej odruchami rzecz biorąc.
Nie mogło to jednak być istotne w tej chwili. W tej chwili bowiem, po drugim skręcie w prawo KLIK, trafili w Mercer Street, o tej godzinie w miarę luźne. Jeśli jeździec był wystarczająco młody lub szalony, mógł śmiało uznać, że los wepchnął go właśnie w symulator wyścigów ulicznych: samochody w takich wzajemnych dystansach w ruchu między sobą, że przy odpowiedniej dozie głupoty i imperatywu przetrwania – do powymijania slalomem; a w lusterku czarne camaro napakowane skurwysynami tylko czekającymi na dogodną pozycję do strzału. Oczywiście celem była pasażerka – ale kto pyta wystrzelonej kuli, jak ma na imię ciało, w które zaraz się wedrze?
Jechali na wschód, prosto ku wiaduktowi, na którym z północy na południe sunęły samochody międzystanową „piątką” – o ile ta informacja była tu komuś potrzebna. Wydawało się, że dziewczynie nie: nie miała zamiaru „orientować się w terenie”. Tuż przed wiaduktem był w prawo skręt na stanową 99 – ta wolta wymagałaby jednak albo ostrego hamowania, albo skrętu w jakimś speedwayowym stylu. Mogli też pruć dalej prosto, pod wiadukt; tutaj mógł albo zaryzykować przejązd wąskim kanionem między dwiema furgonetkami, albo przeskok na skrajny lewy pas i nie wiadomo co na mi. Ale dalej tam chyba było trochę luźniej z samochodami – pytanie, czy to dobrze dla śmigłego motocykla, czy raczej – dla ryczącego ponadsześciolitrowego Camaro VI Coupe (yes, I did my homework :D). Tym bardziej, że jednocześnie wciążsłyszał głos wczepionej w niego jak lemur w konar dziewczyny:– Nie jedź tak prosto bo będą strzelać! Szybciej, błagam, kurwa błagam, szybciej, człowieku!! – wypluwała z siebie dziewczyna, natychmiast zmuszona połykać te sylaby wpychane wiatrem z powrotem do ust. Początkowe rozgrzanie emocjami w tej chwili już znikło – dobrze, że pozostała adrenalina; przynajmniej ona oszukiwała ją jeszcze, że osiem stopni przy takim tempie w tym stroju to wciąż oznacza „ciepły wieczór”…

tak :) jakoś wyszło, że trochę tu MGuję – ale spokojnie, jest plan generalny. Szczegóły (teraz: decyzje nawigacyjne) należą do ciebie :)

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na wstępie przepraszam za zwłokę. Od piątku znalazłem tylko ułamek czasu z tego, który zakładałem, że mieć będę na napisanie posta, ale - wreszcie - po prawie miesiącu walki prace remontowe skończone, wszyscy goście wyjechali, będzie luźniej. A przynajmniej być powinno. Ten post pewnie będzie jeszcze nieco kanciasty, ale dalej gra powinna pójść dużo sprawniej i dużo płynniej! Lecimy z tym koksem!

Gdy Mays ruszył to wszystko działo się niezwykle szybko, ale zarazem i jakby w zwolnionym tempie. Pewnie jutro - jak dożyje - nie będzie w stanie odtworzyć trasy i reakcji, jakie nim kierowały podczas tej ucieczki, ale teraz, prawdopodobnie dzięki adrenalinie, widział wszystko wyraźnie. Miał za sobą parę dostaw dla 'Wujka Jo', który uprzedzał go, że ktoś może go kiedyś ścigać. Obyło się bez tego, ale widać wzmożona czujność na coś się przydała. Ruszył z kopyta, a jeżeli istnieje jakaś motywacja lepsza niż dźwięk wystrzału z broni, która skierowana jest w twoją stronę, to on naprawdę nie potrafił żadnej wymyśleć.
Ruszył i jechał. Czuł wlepioną w niego dziewczynę i że coś mówi, jednak on nie potrafił rozróżnić słów. Po prostu miał na łbie kask, późna jesień, zima tuż tuż. Słyszał że ona coś mówi, ale rozpoznanie słów? Za dużo do powiedzenia. Grzał ostro do przodu, poderzewał że wyciskał z maszyny jakieś 80% jej mocy i tylko delikatnie zwolnił próbując zmieścić się między dwie ciężarówki. Nie zamierzał ryzykować ostrego skrętu w prawo przy takiej prędkości, poza tym wciąż przyświecał mu cel aby dostać się na piątkę, gdzie lawirując między samochodami dużo łatwiej będzie mu się przemieszczać niż potężnemu Camaro. Na co tyle koni, jak nie ma gdzie galopować.
Na milimetry prześlizgnął się między ciężarówkami, od razu zmienił pas aby rozmiary dostawczaka go nieco zasłoniły i odkręcił manetkę gazu na full. Międzystanowa była blisko. Skręcić w prawo, to był jego cel. Nie było szans, aby był w stanie uciekać przez jakieś 160 kilometrów do granicy z kanadą, gdzie można by liczyć na duże zgromadzenie służb porządkowych. Wątpił, aby pojedynczy gliniarz patrolujący te trasę stanowił jakąkolwiek przeszkodę dla ludzi go, ich goniących.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Fuck, fuck, fuck… – America zapętliła się w kretyńskim zaklęciu, ale nie działało. Ciągle miała serce w gardle, i przekonanie że jadą za wolno, za bardzo na wprost, że ich dogoni ten apokaliptyczny jakiś czarny wóz, że zginie.
Ona.
Bo chłopak za kierownicą na razie praktycznie nie miał dla niej osobowości –sczepiony z maszyną grał rolę komputera pokładowego, który musi potrafić w ułamku sekundy wybrać optymalną drogę.
Optymalna droga – według komputera pokładowego „Taylor S-3” wiodła na wprost, pomiędzy dwie burty. Ammy zaklęła, rozwierają oczy szeroko (natychmiast zaszły jej łzami), wczepiła się szponami w ramiona chłopaka, gdy wbijał się w wąskie gardło między ciężarówkami… i… udało się. – Ja pierdolę… szybciej! Szybciej, kurwa…! –pokrzykiwała już odruchowo, sama chyba o tym nie wiedząc, przecież nie robiło się od tego szybciej – po prostu wszystko szybciej, szybciej, szybciej, bo mnie zabiją, czy coś! Czy… „nas”?
No tak: „nas”. Kiedy po wydostaniu się przed ciężarówki wykonali zaskakujący ją, ale w jakiś sposób śliczny, taneczny hals na prawy pas, Jewel „doceniła” odruchowo taki manewr, a to z kolei uzmysłowiło jej, że pod lśniącą kopułą kasku komputer pokładowy ma aktywną strukturę biologiczną. A zatem i –najprawdopodniej –osobowość.
Nie, no na pewno. Szlag – doszło do niej właśnie, że zmusiła niewinnego człowieka do szaleńczej ucieczki… – Ej?!! – wrzasnęła mu w miejsce, gdzie pod kaskiem mogło być ucho wychylając się trochę przy tym rzez jego lewe ramię. Wiatr znów zaatakował, zaczesywał włosy, zmroził twarz, wycisnął łzy, które uciekły czarnymi ścieżkami kiepskiego tuszu do rzęs poziomą kreską na skronie.
Pędzili Mercer Street, przecięli na zielonym Westlake Avenue North, pędzili naprawdę ostro, teraz to pojęła, pojęła też, że zmierzają do autostrady, tak, to na wprost, jeszcze kilka skrzyżowań i może będą uratowani?
A mustang?…

Obróciła się, wciąż wychylona nieco w lewo, tracąc przy tym możliwość zaobserwowania zmiany zielonego światła na pomarańczowe na najbliższym przed nimi skrzyżowaniu. Obróciła się być może zbyt gwałtownie, nagle tknięta obawą, że czarny złowieszczy mustang przyśpiesza za nimi, gdy ona nie uważa, nie myśli o nim, nie patrzy. Więc smagnęła spojrzeniem wstecz – i nagle poczuła, że ten ruch o niekontrolowanym przecież impecie wprowadza motocykl w podejrzane kiwnięcie… Czy takim gwałtownym wychyłem pasażera można wywrócić pędzący ryzykownie jednoślad?
Mustang był trochę dalej, niż się bała, ale trwał w pościgu. Przyśpieszał, gdy mógł – właśnie zaobserwowała, w kolejnym ułamku sekundy po obróceniu się, taką scenę. Zaklęła i obróciła się znów – i znów gwałtownie, bo przecież kontrola ruchów to nie na tę okazję – odwróciła się i – O kurwa mać!…przed skrzyżowaniem Mercer Street i jakiejś pieprzonej Boren Avenue zapaliło się czerwone światło. Do samego skrzyżowania mieli jakieś cztery samochody, już zatrzymujące się bądź stojące, bo właśnie ruszył ruch z przecznicy. America wstrzymała oddech, wpiła się jeszcze mocniej w ramię kierowcy… Było jasne, że wóz albo przewóz: albo podejmą natychmiast, w pół sekundy, decyzję wjazdu na czerwonym, z szansą przedarcia się z ryzykiem wpierdzielenia się w jakiś prawilnie sunący sobie samochód, autobus, kamper… – albo uznają wyższość czerwonego światła, jakimś cudem zahamują do końca i pozwolą mustangowi zbliżyć się na odległość całkowicie wystarczającą do podjęcia próby precyzyjnego strzału. Pif-kurwa-paf. Game over. Nie ma trzeciej opcji – chyba że przedziwny skok na skrajnie prawy pas i ryzyko wygrzmocenia się o stojący tam samochód, albo skoszenia łuku chodnika, wjechanie w ruszających na światłach pieszych i wbicie się w nieznaną sytuację w przecznicy… o ile w ogóle pan kierowca uspokoi rozchwiany przed dwiema sekundami przez Ammy motocykl…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Manewry szły naprawdę dobrze, a - pominąwszy stres i wciąż słyszalne w głowie odgłosy strzałów - Taylor dawno nie czuł takiej ekscytacji. JEdno szczęście, że na motorze jeździł dość długo, praktycznie wszędzie, wiec większość jego ruchów to była pamięć mięśniowa. Oczywiście żaden z niego Valentino Rossi u szczytu kariery, czy Travis Pastrana lub Albert Cabestany, ale jak widać maszynę między swymi nogami kontrolował dobrze. I pewnie. Minąwszy ciężarówki - zupełnie jak na filmie, a potem zmieniwszy pas poczuł się nader pewnie i wreszcie usłyszał, że coś dziewczyna do niego mówi przy czy nie było to nic wartościowego. Nawet nie zdobył się na lekki ruch głową aby nie stracić ani na ćwierć sekundy widoku przed sobą od którego - dosłownie - zależało jego życie.
- CO DO CHUJA!? - zaklął aż i zwolnił gdy maszyna wpadła w dziwne wibracje. Dalkoe było do kraksy czy upadku, ale gwałtowny ruch zaburzył zdecydowanie równowagę motocykla - SIEDŹ Z DUPĄ! - krzyknął spod kasku, ale bardziej dla swojego sumienia. Pęd powietrza, 'nakrycie głowy', wszystko to niewątpliwie tłumiło jego słowa i tak jak on niewiele rozumiał ze słów dziewczyny tak szanse na to, że ona go zrozumie były równie niskie.
W lusterkach nie widział ściągającego pojazdu, ale przy tej prędkości trudno było skupić jakąkolwiek uwagę na tym, co się w nich odbija. Tak czy inaczej, uznał to za plus.
Zahamował instynktownie. Najpierw tylne, potem dodatkowo przednie. Reakcja na czerwone światło, bo samobójcą nie był aby pchać się przez kilka sznurów samochodów, a gwałtownie zwalniając starał się wyminąć pojazdy stojące grzecznie w kolejce. Ciężko było lawirować, zwłaszcza z pasażerką na plecach.
- SIEDŹ SPOKOJNIE NA DUPIE BO SIĘ WYPIEPRZYMY! - wrzasnął do niej gdy został mu ostatni pojazd do pokonania. Ktoś zatrąbił, głośniejsze hałasy doszły go z tyłu. Lekko przekręcił głowę w prawo, Camaro się zbliżało - TRZYMAJ SIĘ! - znów wrzasnął, dodał gazu, opona zadymiła, ale udało mu się ruszyć i od razu odbił w prawo najpierw jadąc po chodniku, a potem, po parunastu metrach odbijając lekko w lewo i przejeżdżając na jezdnie Fairview Avenue. Droga wiodła lekko pod górę, ale wciąż miała dwa pasy, a jakieś półtora kilometra dalej i jeden skręt w lewo mieli wjazd na autostradę. Światło wciąż pozostawało czerwone, ścigający ich wóz nie mógł się przepchnąć więc najwyraźniej udawało im się odrobić to, co stracili przez gwałtowne hamowanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pozornie dramatyczne kiwnięcie motocyklu udało się opanować – najpewniej wskutek maestrii prowadzącego – nawet zanim do Ammy doszła istota zagrożenia, które sama spowodowała. Teraz zresztą zajęta była otwieraniem szeroko oczu na widok czerwonego światła, a potem wjechała kierowcy w plecy całą sobą, gdy zahamował. Przygrzmociła w efekcie czołem w potylicę jego kasku stęknęła zamiast zakląć (nie było czasu), uderzenie zamortyzowała jednak odruchowo dzięki dłoniom wczepionym panicznie w jego ramiona, którymi potem kontrmanewrowała, gdy wychylali się w tempie manewrowym pełznąc między stojącymi na światłach samochodami, i dzięki nim zresztą (tak, trzymała się już, gdy wydał takie polecenie) również nie fiknęła do tyłu na tym antywygodnym siedzisku, gdy mechaniczny rumak wyrwał do przodu, przyśpieszając podczas… wskakiwania na chodnik!
Ktoś uciekł im sprzed kół, mignął jej z prawej strony wózek i zbulwersowana babcia w szoku, mignął znak drogowy i rozjechane odbicie ich samych w witrynie –i już, wraz z chrobotem koła o błotnik chyba, wyjeżdżali na przecznicę.
Tutaj America pozwoliła sobie obrócić się przez prawe ramię, ale ostrożniej – mustang trąbił wściekle, ktoś się próbował usunąć, ktoś nie, silnik zaryczał, chyba czarny muscle car próbował wyminąć zaporę pojazdów jakimś alternatywnym nieprzepisowym kanałem… Ammy zaklęła, ale odwracała się do przodu, trudno, nie zobaczy, czy pogoń się przedarła, ale tego, że widzą, którędy ucieka motocykl, była pewna.
Na Boren Avenue problemów było mniej, za plecami motocyklisty wydobyło się coś w rodzaju – Zajebiście prowadzisz! Powaga! – odruch biernego jeźdźca wobec spisującego się na przeszkodach wierzchowca. Kiedy wyjechali na Fairview Avenue zrobiło się spokojniej, nikt ich chyba nie gonił, na pomarańczowym przejechali skrzyżowanie z Harrison Street i gnali dalej prosto bez przeszkód, dopóki przed skrzyżowaniem z Thomas Street nie zrobiło się właśnie czerwone. Było luźno, więc nie zwalniali, jak i na poprzednich skrzyżowaniach, bo czemuż? ci na zielonym dopiero wrzucali bieg, a wśród nich, w pierwszej linii aut gotowych ruszyć na zielonym na Thomas Street, również policyjny radiowóz.
Motocykl przemknął mu przed nosem, łamiąc jeden z fajniejszych przepisów, a w momencie gdy wskakiwali na pasy [KLIK], na które wyszli właśnie piesi, dobiegł ich wizg obudzonej syreny. Piesi uciekli na boki, ale nie robili miejsca motocyklowi, który wszak właśnie ich wyminął, a sprytnemu, zwinnemu autku policyjnemu, głodnemu spotkania z „typowym cwaniaczkiem, co to z laską na tylnym siedzeniu pędzi sobie na czerwonym, bo młodzież lubi adrenalinę, tak no to będzie ją miała – jak sobie pogadają z serio biorącymi swoją robotę stróżami ulic”. O ile się grzecznie zatrzymają, bo jak nie – to syrena, zgłoszenie, pościg, kamerka, a na koniec mugshocik na tle poziomych linii. O.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy maszyna wyrwała, silnik ryczał, poza tym trzęsło niemiłosiernie. To był motor typowo szosowy, jazda slalomem po chodniku, przeskakiwanie pasów zieleni, jazda po krawężnikach - to była zbyt wielka przesada jak na taką maszynę i ta dawała to znać wszem i wobec za pomocą trzasków, uderzeń jednych elementów o inne, metalicznych jęknięć. Mays pozostawał na to obojętny, podobnie zresztą jak na kolejne słowa które powiedziała dziewczyna, a których on nawet nie usłyszał. Widział przed sobą prostą drogę, względnie pustą, manetka gazu odkręcona na maksimum. Był przekonany, że im się uda, że zwieją, nic się nie wydarzy. Jak chuj się dzisiaj zdrowo porobi, bo przeżył stanowczo za dużo. Był i tak po treningu, nie będzie potrzebować zbyt wiele by po prostu zasnąć nieprzytomnym i zapomnieć o emocjach tego popołudnia(wieczora?). Światło zrobiło się żółte, nawet się nie zastanawiał, pochylił się tylko jakby dzięki nieznacznemu zmineijszeniu oporów powietrza motor miał przyspieszyć jeszcze bardziej. Kolejne skrzyżowanie też minął, dziękując w duchu za coś takiego jak czas międzyzielony, o którym wspominał mu instruktor na prawo jazdy.
Gdyby nie te jebane syreny.
Zaklął pod nosem, ale po sekundzie dotarło do niego, że ścigają ich przestępcy, są w mieście, właśnie zatrzymuje ich policja. Gdzie będą bardziej bezpieczni jak w radiowozie, na tylnym siedzeniu? Przecież to nie jest jebany Meksyk by goście strzelali spluwami do patroli policji. Zaczął zwalniać. Wyraźnie, acz nie tak gwałtownie jak parę chwil temu. Gdy motor zwolnił do bezpiecznej prędkości puścił kierownicę jedną ręką unosząc ją w górę sygnalizując, że usłyszał syrenę, że zwalnia i jest okej. PRzynajmniej myślał, że policja tak to zinterpretuje. Dopiero potem uświadomił sobie, że nie wie kim jest dziewczyna i co ma przy sobie. Jak prochy jakieś...
- Kurwa, obyś nie miała żadnych prochów, bo będzie gnój jak cholera, ale to nasza jedyna szansa. Raczej nie zdążą nas wpakować do radiowozu... - motor się zatrzymał, Mays zdjął kask i czekał na policję, która zatrzymywała się tuż za nim. Nie trudno było udawać roztrzęsionego - Panie władzo, tam, gdzieś przy MErcer Street słyszeliśmy strzały. Jacyś goście w czarnym aucie strzelali z wozu. Nie wiem co się działo, ale dodałem gazu i... - trajkotał jak najęty mając nadzieję, żę ktoś zgłosił strzelaninę w centrum miasta i mundurowi o tym wiedzieli!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na szczeknięcie syreny Ammy aż podskoczyła, przez chwilę miała latynoski odruch popędzenia motocyklisty, ale zaraz doszła w niej do głosu Ameryka i odruch przeciwny: nie zadzierać z policją. W jej przypadku szczególnie. Może i pan motocyklista miał nadzieję na ratunek w zaciszu kabiny radiowozu, ale były to nadziej raczej bezpodstawne. Chyba że daliby powód do aresztowania. Zwykłe gapiostwo wobec czerwonego światła mogło się na takowe nie kwalifikować. Z przejechaniem w taki sposób, jak oni –sprawa mogła wyglądać inaczej.
Powtarzała sobie tylko szeptem „Kurwa… kurwa… kurwa…”, gdy kierowca zwolnił i zatrzymał się przy krawężniku, między drzewem a jakąś szarą metalową konstrukcją.
Tego, czy policja dostała zgłoszenie o wybrykach z udziałem czarnego mustanga, Ammy i kierowca oczywiście nie mieli się teraz jak dowiedzieć. Może to i lepiej – bo mogliby się wówczas dowiedzieć, że zgłoszenie dotyczyło na przykład „czarnego mustanga i czerwonego motocykla z kierowcą w kasku i pasażerką bez kasku”; czemu nie? Ammy natychmiast dokonała w myślach przeglądu tego, co ma przy sobie, i zagryzła wargę, patrząc jednocześnie na swego dotychczasowego wybawiciela (i – być może – jednocześnie na ofiarę swej lekkomyślności) –i okazało się, że to młody chłopaczyna! W sumie to może i młodszy od niej…
– Proszę zsiąść z motocykla – powitał ich officer Ashton, jak głosiła plakietka. – I proszę zsiąść i stanąć przy motocyklu. Panienka też – rzucił spojrzeniem na Americę, biorąc do ręki plakietkę podaną mu przez chłopaka. Ammy nie powstrzymała się od nerwowego zerknięcia za siebie…
– Wiesz, za co zostaliście zatrzymani – raczej stwierdził Ashton, niż zapytał; kiwnięcie dwóch głów przyjął uniesioną brwią. – Za to wykroczenie w stanie Washington przewidziany jest mandat w wysokości trzystu dolarów. Proszę opróżnić skrytkę – wskazał oczekiwaną skrytkę podkładką do wypisywania mandatów, po czym przeniósł spojrzenie na Ammy. – Twój dokument tożsamości też.
W tym momencie z radiowozu wyszła policjantka, a Ashton podjął wreszcie wątek poddany mu przez chłopaka.
– Taylor Mays? – zapytał go, zerkając na twarz i podobiznę na DL. – Słyszeliście strzały przy Mercer Street, tak? Z czarnego samochodu – sączył Ashton, zerkając na koleżankę w mundurze z plakietką H. Roenner. – Nie wiedziałeś co się dzieje i dodałeś gazu. Ale Mercer Street jest parę przecznic stąd, a ty dodałeś gazu tutaj – machnął głową w prawo, wskazując na skrzyżowanie dwa kroki za nimi. – Czy strzelano do was na Mercer Street? – zerknął na H. Roenner i zaraz na Taylora: – Macie przy sobie broń palną lub białą? Narkotyki? Zakazane prawem stanowym substancje?
Na to Ammy pokręciła z przekonaniem głową. Krótkofalówka zatrzeszczała na pasku na obojczyku H. Roenner. – Pięć dwanaście dwadzieścia jeden. Skrzyżowanie Fairview North i Thomas.
America spojrzała na Taylora, jakby próbowała mu coś przekazać równocześnie nie przekazując, ale odwróciła się na słowa H. Roenner:
– W związku zgłoszenia, które otrzymaliśmy, zostaniecie teraz przeszukani. Odwróć się twarzą do tego słupa, dziewczyno – wskazała szarą szynę wyrastającą z chodnika.
– Ale…
– Proszę bardzo – przerwała jej Roenner, unikając spojrzenia w oczy. Cóż: Ammy przyjęła oczekiwaną pozycję i dawała się przeszukiwać, podczas gdy Ashton zwrócił się do Taylora:
– Czym się zajmujesz? Znacie się? Na zapłacenie mandatu on-lline masz trzy dni robocze. Czym się zajmuje twoja pasażerka? –wysuwał te pozornie niepowiązane pytania jakby mu się porobiły węzełki na toku rozumowania, ale niestety był to element wymaganej psychostrategii. Nie zostawiał czasu na odpowiedzi między pytaniami, a ściślej – zostawiał go tyle, by pytany zaczął odpowiadać, po czym natychmiast padało kolejne pytanie. W czasie reakcji Taylora Ashton przyglądał się zawartości schowka, o ile Taylor nie miał z tym kłopotu –lub o ile nie zrobił tym kłopotu sobie. W tej chwili Roenner namacała w wewnętrznej kieszeni kurtki Ameriki płaski przedmiot. – Proszę to wyjąć. Co to jest? Czym się zajmujesz?
– To jest… dysk zewnętrzny mojego kolegi – odparła, robiąc cuda, żeby nie zadrżał jej głos. – Jestem tancerką. Wiozę ten dysk koledze, to bardzo pilne jest. Chętnie zapłacimy ten mandat nawet teraz… on-line. Co za problem? I wtedy wszystko będzie jakby… załatwione, prawda? Odda pan mu prawo jazdy i…
- Śpieszy wam się? – zapytał Ashton nieoczekiwanie Taylora. Gdzieś za nimi, w głębi którejś przecznicy, dał się słyszeć silnikowy bulgot – mógł to być czarny mustang, tak – ale mógł też być biały dodge ram; mało to jeździ po Stanach samochodów z dużym litrażem?
- Proszę się odwrócić twarzą do tego słupa – zakomenderował Ashton Taylorowi. – Zostaniesz przeszukany. Stój spokojnie. Prawo jazdy muszę zatrzymać. Ręce na boki, stój spokojnie. Masz przy sobie jakieś prochy? Coś, czego wolałbyś, żebym nie znalazł i sądzisz, że jak mi teraz o tym powiesz, to będzie lepiej?
– Zdejmij pasek – powiedziała Roenner do Ammy, gdy zjechała już dłońmi do jej stripper’s shoes i wyrabiając sobie zdanie o jej profesji.
– P-pasek? – zdziwiła sięAmmy, zaczynając się odwracać, ale powstrzymała ją dłoń policjantki.
– Pasek. Od spódnicy.
Cóż – dziwne. A może – nie takie dziwne? Szeroki skórzany pas nie tylko pasował (!…) do skórzanej przykrótkiej ramoneski i skóry butów. Był również niezłą skrytką. America ociągając się wynizała pas ze szlufek i podała policjantce. Ta zaś – wiedziała chyba, czego szukać i gdzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Taylor, poza oczywistym wykroczeniem jakim było przejechanie na czerwonym do spółki ze ZNACZNYM przekroczeniem prędkości, był czysty jak zła. Dlatego grzecznie wykonywał polecenia policjantów, starał się zachować spokój, być rozluźnionym na tyle na ile może być ktoś, do kogo strzelają, kto gna na złamanie karku przez miasto i kto nerwowo spogląda w stronę skąd przyjechali czy czasem tam się nie zmaterializuje Camaro jak w filmie akcji by przynieść zniszczenie i śmierć. Większość odpowiedzi jakich udzielił sprowadzała się do krótkiego "Tak panie władzo" rzadziej "Nie panie władzo"
- Mam 19 lat i ktoś strzelał w moim pobliżu. SPanikowałem. Nie wiem gdzie i jak, chciałem się jak najdalej stamtąd oddalić! - paniki w głosie nie musiał udawać, była całkowicie szczera. Gdy wszystko się zatrzymało, przestali gnać na złamanie karku adrenalina powoli też wyhamowywała, a Taylor zaczynał sobie uświadamiać, że otarł się o śmierć, a zagrożenie wcale nie minęło. Ręce trzęsły mu się zauważalnie. Potem został zalany kolejną falą pytań, na większość których tym razem odpowiedział przecząco wtrącając tylko, że jest studentem i po prostu ją podwozi. Złapała stopa i tyle.
Grzecznie odwrócił się przodem do słupa, wykonał wszystkie polecenia. Dalej się trząsł i miał wielką nadzieję, że z Camaro nie wyskoczy snajper i nie wpakuje im obojgu kulki w łeb. Albo nie wychyli się lufa miniguna i zrobi z nich ser szwajcarski.
- SŁYSZAŁEM STRZAŁY TUŻ OBOK SWOJEJ GŁOWY DO KURWY NĘDZY! O MAŁO SIĘ NIE POSRAŁEM ZE STRACHU A TY SIĘ MNIE PYTASZ CZY SIĘ BOJĘ?! CO JEST KURWA Z WAMI NIE TAK?! - stracił zdecydowanie kontrolę nad sobą drąc się na policjanta. Pozostał jednak we wcześniejszej pozycji i tylko zaprzeczył, że nie ma nic. Chce tylko stąd spieprzać i się jakoś uspokoić, bo KTOŚ STRZELAŁ TUŻ OBOK NIEGO. Znalazł w sobie jednak dość samokontroli by odwrócić głowę na bok i wybadać co z jego pasażerką na gapę - Co do kurwy? - zapytał bezgłośnie gdy policjantka ją przeszukiwała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Roenner obmacywała pasek, poszukując małych cennych zakazanych rzeczy, a Ashton słuchał Taylora, wbijając w niego pozornie beztreściowe spojrzenie.
– Wiemy o strzałach – bąknął tylko. – Czy ktoś ma powód, żeby do was strzelać?
Roenner oddała Ammy pasek, na co dziewczyna podkasała kusą kurtkę i zaczęła go przewlekać przez szlufki, ale nie szło jej to trochę, bo trzęsły jej się i pociły dłonie.
– Proszę mi oddać ten dysk. To własność pry – zaczęła, ale przerwał jej krzyk chłopaka.
– Proszę się uspokoić – powiedział Ashton, obojętnie obserwując twarz Taylora, zwłaszcza gdy zainteresował się żeńską częścią obsady tej sceny.
– Ja naprawdę proszę ten dysk z powrotem! – Ammy podniosła głos, bo nagle wizja stracenia tego cennego przedmiotu wyrysowała w jej roztrzęsionej świadomości zgoła straszliwe konsekwencje. Już nie potrafiła zapanować nad sobą, choć może nawet chciała – ale tylko bezsilnie czuła, jak jej własna dłoń wysuwa się naprzód, gdy Roenner ujęła przedmiot w dwa palce i drugą dłonią roztrzepywała foliowy woreczek. I chciała się powstrzymać, naprawdę – ale mózg podlegał już imperatywom rodem tamtej wizji i nagle – capnęła za ten dysk, chcąc go chyba wyrwać z dłoni Roenner…
Każdy by się puknął w łeb, widząc coś takiego. Ale ten każdy nie wiedział, co jest na dysku i co od tego zależy. Zresztą w pobliżu nie było nikogo – poza Taylorem, Ashtonem i Roenner. Policjantka natychmiast zaparła się stopą dla odruchowej przeciwwagi, Ashton sięgnął do pasa, Ammy stęknęła głucho – Kurwa… –i w tym momencie padł strzał.
W następnej sekundzie po broń wolną ręką sięgnęła Roenner, Ammy pociągnęła mocno, Ashton schylił się, rozglądając się drapieżnie, bo nie było wiadomo, skąd strzelano – dopóki nie padł następny strzał. Roenner krzyknęła złapała się za udo, zgięło ją, walnęła bokiem o maskę radiowozu, ale Ashton przynajmniej ocenił trajektorię, runął w kierunku partnerki, złapał ją w pasie byle jak, pociągnął w kierunku przedniego prawego koła samochodu, jużwychylając się ze spluwą zza swej barykady, a Ammy najpierw zasłoniła głowę rękoma, schyliła się i jednocześnie zakręciła się chaotycznie i wyglądało na to, że zamierza dosiąść motocykla…
Wszystko to zajęło trzy-cztery sekundy, zwieńczone trzecim strzałem – ewidentnie już posłanym zza rogu Thomas Street, zza budyneczku el Grito (Brunch baru) z czerwonej cegły… Jeśli Taylor chciał zginąć, mógł sobie dalej stać – ale mógł robić co chce, na przykład kucnąć przed maską. Jeśli zaś chciał zaryzykować utrzymanie swej własności nad jednośladem – pozostała mu sekunda, by wcisnąć się przed dziewczyną na siedzenie. Sekunda – którą odmierzył huk wystrzału, rozpryskując tylne światło motocykla i bombardując Taylora i Ammy rozpryskowym granatem pomarańczowego plastiku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mays wciąż był roztrzęsiony, nawet to pytanie okraszone subtelnym wulgaryzmem było zadane jakby obok, nie do końca świadomie. Uspokojenie ze strony policjanta? Coś do niego dotarło. Coś. Nie uważał, aby był przesadnie niespokojny lub nerwowy, po prostu zdenerwowany, był drugim widzem rozgrywającej się sceny nad twardym dyskiem. Chyba nie ogarnął, że to jest właśnie powód, dla którego tamci goście ścigają dziewczynę oraz, co jest pochodną pierwszego, strzelają też do niego. Może to i lepiej. Jeszcze zacząłby zadawać głupie pytania i podpisałby na siebie wyrok śmierci?
- Nie jestem kryminalistą, cyz oni czasem nie strzelają bez powodu bo mają taki kaprys? Może to jakieś naćpane głupki? – usta same powiedziały coś, by odwrócić uwagę od zamieszania. Zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy ostanie słowo opuściło jego usta i nawet, nawet nie było to takie głupie, szansa powodzenia była.
Tyle, żę znowu zaczęli strzelać.
Skulił się instynktownie, nawet nie wiedział coś się dzieje. Może mu się wydawało, może za dużo filmów, ale był przekonany, że jeden strzał trafił w radiowóz, drugi w policjantkę. Tyle z próby bycia chronionym przez stróżów prawa. Czarna smuga mignęła mu przed oczami, powiódł za nią wzrokiem, dziewczyna siedziała na motorze – Ja pierdolę – priorytetem było przeżyć, ale przeżycie zdawało się mieć furę konsekwencji, o których miał nadzieję ,że będzie mieć czas pomyśleć. Skulony, dziękując trenowanej przez wiele lat sprawności, szybko pokonał tych parę kroków dzielących go od motoru, usadowił się przed dziewczyną.
- Chwyć mnie – rzucił, teraz już nie mając na głowie kasku. Manetka do oporu, zakurzyło się, motor ruszył. Początkowo jak w koszmarze sennym, jakby przez wodę, ale po pierwszych paru metrach stosunek mocy do masy był dużo, dużo bardziej korzystny niż w jakimkolwiek samochodzie. Znów gnali przed siebie mimo strzałów, które choć blisko, wywołały podobną panikę jak kilka przecznic wcześniej. Ludzie wykonywali gwałtowne ruchy swoimi samochodami, rzucili się do ucieczki i nieco wstrzymali pościg czarnego Camaro. Zerknął w lusterko, gdzieś w oddali była czarna fura, ale już po chwili nieco bardziej pochylony do przodu i na bok brał łagodny zakręt w lewo by mieć przed sobą, w nie tak dalekiej znowu oddali, wyjazd na autostradę. Ruch był spory, ale wiedział, że będzie w stanie manerwować między samochodami by sukcesywnie zwiększać dystans między nimi na motorze, a pościgiem. W głowie miał mnóstwo pytań do obejmującej go kurczowo laski, ale nie było jak ich zadać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W kwestii ogarniania o co chodzi Taylor mógł jeszcze być jako tako do przodu – względem na przykład pary policjantów, których może i przygotowywano na licznych treningach do strzelanin w środku miasta, ale co innego ćwiczenia, a co innego dostać w udo albo musieć ogarniać, kto tu kogo i po co atakuje. Roenner była technicznie rzecz biorąc wyłączona na razie z rozgrywki, nawet trzymanie stabilnie pistoletu znad krawędzi maski musiała podzielić przez konieczność uciskania rany postrzałowej, dodatkowo bolesnej, że kobieta kucała krzywo, naciągając sobie skórę i mięśnie. Z kolei Ashton był w pełni dyspozycyjny fizycznie, ale musiał ogarnąć rzeczywistość na dwóch frontach, których wzajemnej relacji nie rozumiał. Szczęście w nieszczęściu, że mógł się już nie wysilać: te kilka strzałów okazało się nie być początkiem ulicznej wojny –ucichły, gdy legitymowana parka wykorzystała sytuację do działania, którego też się po nich nie spodziewał (kto przy zdrowych zmysłach ucieka z kontroli drogowej?? i to w ten sposób?!). Nie zdołał oczywiście na czas dociec, o co chodziło strzelającym, nie przegapił natomiast bynajmniej czarnego mustanga, który z piskiem opon wyrwał zza zakrętu.

Ten pisk opon i basowy bulgot słyszał nie tylko Ashton.
America dała się przepchnąć na tył motocykla, jej imperatyw ucieczki z odzyskanym (a wciąż stanowiącym wróżbę jej zguby) zewnętrznym dyskiem był tak samo kategoryczny, jak imperatyw umożliwienia Taylorowi bycia niejako narzędziem tej ucieczki.
Chwyciła go za ramiona, jak kazał (zarówno Taylor, jak i podstawowy odruch), przygotowana na szarpnięcie startu. I znów się zaczęło…
Chłopak jechał świetnie i niewątpliwie zawdzięczali tej umiejętności wiele, choć ta szaleńcza jazda była obarczona potężnym kosztem energetycznym. Wymagała od niego na pewno hipnotycznego wręcz skupienia na ulicznym ruchu, od Ameriki zaś – radzenia sobie z potwornymi nerwami. Znała intencje kolesi w mustangu. Były to cele, które pchnęły ich nawet do jawnego zadarcia z policją, byle tylko dysk nie wpadł w ich ręce. Z dwojga złego woleli na razie dysk w rękach Ameriki – z tej prostej przyczyny, że w jej rękach (obecnie – w mieszeni) przedmiot pożądania pozostawał w ruchu, a więc w zasięgu szansy na odzyskanie. To zaś, że warunkiem odzyskania było najprawdopodobniej zesztrzelenie motocyklowej parki, nie grało roli.
Objawiło się to w jednym strzale, posłanym podczas pogoni. Teraz już America nie myślała, dokąd jadą, może Taylor o tym myślał –a może nie; nie byłoby dziwne, gdyby przede wszystkim chciał wydrzeć ze swojego pojazdu maksimum mocy na dowolnej trasie, byle ujść pogoni.
Samochody.
Światła.
Piesi.
Wymuszone przyhamowanie…!
Unik.
Samochody.
Autobusy.
Skrzyżowania.
Rwali przez nie na wprost, pewnie dlatego, że zakręcanie było obciążone ryzykiem kraksy, ale na skrzyżowaniu z Denny Way (do którego dojazd był nieco zasłonięty, ale pozwalał zachować sporą prędkość) zastali sytuację drogową zupełnie nieprzygotowaną na ich pojawienie się. Samochody sunęły tu powoli, komunikując się mrugnięciami – a nawet, niezwykle rzadkimi w USA, klaksonami – i to pewnie z powodu budowy, ogrodzonej parkanem z niebieską folią. Z jej powodu bowiem wstrzymano światła, skosem przez skrzyżowanie ustawił się potężny Kenworth z naczepą zawierającą jakieś 20-metrowe rury, w powolutku sunących samochodach jedni kierowcy uznawali, że warto go wyminąć, napotkali kierowców uznających, że nikt go z naprzeciwka nie będzie wymijał, inni czekali na skutki tej konfrontacji, i w tę plątaninę wbił się właśnie Taylor z Ammy.
Nie zawsze jest zwycięsko. Życie to nie gra konsolowa.
Taksówka wynurzyła się zza naczepy KLIK, korzystając w swym pośpiechu z chwilowo zwolnionej przez autobus przestrzeni. Nie zrobiłaby tego, gdyby wiedziała o motocyklu.
Nie wiedziała.
Taylor chciałby zdążyć zareagować. Chciałby mieć dwie sekundy więcej (czyli łącznie – dwie i pół sekundy…). Ale nie miał. Może dzięki temu kolejne dwa strzały nie sięgnęły pleców jego pasażerki lub jego potylicy, ale może gdyby je jednak miał, nie doszłoby do zderzenia…
Spotkanie z lewym przednim nadkolem taksówki wyrwało ich z trajektorii z impetem odpowiadającym tempu motocyklu (taksówka akurat ruszyła żwawo, ale nie przekroczyła przecież 15 mil na godzinę).
Ammy wrzasnęła, zanim wystrzeliło ją gdzieś na lewo w przód, zaryła bezwładnie bokiem, przekoziołkowała, chroniąc odruchowo głowę, za to rozbijając sobie łokcie, przez kaskady klaksonów, piski opon, w akompaniamencie zbliżającego się bulgotu i – na dalszym planie – policyjnej syreny…
Żyła.
Miała krew na twarzy (jeszcze nie wiedziała, że to z rozbitego łuku brwiowego), zharatane dłonie i kolana, ale żyła. Podniosła głowę, ale w zamroczeniu postrzegła tylko pływające plamy z poziomu ulicy. - Taylor?….. – jęknęła, albo chciała jęknąć. Plamy gęstniały w obiekty (zwłaszcza niebieska smuga ogrodzenia budowy), ale wciąż były to tylko koła samochodów. TAYLOR???… –starała się podnieść do siadu… i chyba się udało. Mózg był sprawniejszy: wrzeszczał: „Sprawdź dysk! Wstań! Biegnijcie! Budowa! Natychmiast!…”

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Queen Anne”