WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzwonienie hantli i łoskot maszyn dźwięczały mu w uszach, twarde mięśnie drżały pod rozgrzaną skórą, żyły pulsowały rytmicznie posłuszne tempu narzuconemu przez mocno bijące serce… Uwielbiał to. Wysiłek, któremu poddawał swoje ciało przypominał mu że wciąż żyje. Miesiące spędzone poza kortem nie należały do najłatwiejszych, były trudne. Bardzo trudne. Częściej bywał rozdrażniony, brakowało mu cierpliwości, trudniej mu przychodziła walka ze złym nastrojem, tracił energię. Tenis był dla niego pewną formą terapii, w swoich najcięższych momentach wystarczyło poczuć jak piłka odbija się lekko od rakiety i obserwować jak leci, by odbić się po stronie przeciwnika, żeby oczyścić umysł i dać ujście kłębiącym się emocjom. Siłownia nie zastępowała ukochanej dyscypliny sportowej, żadne ćwiczenia nie równały się z rozegraniem meczu, ale w jakimś stopniu zaspokajały ten głód. Nadal pragnął steka, kanapka z serem po prostu pozwalała przeżyć.
Ostatnie powtórzenie. Raz, dwa, trzy, cztery… Pozbył się wszelkich myśli, wyrzucił je z głowy i skupił na utrzymywaniu stałego rytmu. Nie istniało nic innego, tylko pragnienie, żeby pokonywać swoje granice, być coraz lepszym, coraz silniejszym, coraz wytrzymalszym. A przynajmniej wystarczająco, by móc wrócić na kort. Uderzył ciałem w piankową powierzchnię i rozciągnął się na ławce. Jasne włosy rozsypały się na czarnym materiale, na jego twarz wstąpił błogi uśmiech. Czuł krople potu nieśmiało wytyczające nowe ścieżki spływając powoli po skórze.
- Ja pierdole… - westchnął ciężko, choć śpiewnie, w jego głosie wybijała się ponad inne nuta satysfakcji i spełnienia. Wciągnął głęboko powietrze powoli wybudzając się z tego transu. Zerknął w bok kierując swoje spojrzenie na przyjaciela. Myśli z powrotem zaczęły zalewać jego głowę, nie powstrzymywał jednak wartkiego strumienia poddając się przez im przez chwilę.
- Nieźle, Boyd. Lepiej niż myślałem. – klepnął dłonią w miękką piankę nad swoją głową i podpierając się, podniósł. Po przetarciu ławki ręcznikiem sięgnął po bidon. Woda ściekła strużką po zarośniętej brodzie. Logan przetarł usta dłonią przyglądając się uważnie swojemu towarzyszowi i oceniając jego formę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

001 Męski wypad na siłownię wydawał mu się dobrym pomysłem, chociaż technicznie rzecz biorąc nie planował tego rano wstając z łóżka. Gdyby nie propozycja Logana i jego wiadomość, to zapewne Jason poszedłby na siłownię przy najbliższej nadarzającej się okazji, ale na pewno nie byłoby to dzisiaj. Może za parę dni, może tygodni. I to nie chodziło nawet o to, że facet był jakoś przesadnie leniwy i nic mu się nie chciało, a zwłaszcza dbać o siebie. Tak zupełnie serio, to spędził dzisiaj parę godzin w pracy, nawet udało mu się pokłócić z jednym z bardziej wymagających klientów i zapewne gdyby nie Logan, to spędziłby resztę dnia i cały wieczór na kanapie przed komputerem. Chwała więc przyjaciołom, bo gdyby nie oni, to Jason byłby zapewne w znacznie gorszym stanie, niż był teraz.
Ćwicząc u boku przyjaciela bawił się całkiem dobrze. Od czasu do czasu zerkał na niego (chyba jakoś odruchowo, chcąc wiedzieć, czy Logan dobrze się czuje i czy nie potrzebuje przypadkiem jakiejś pomocy - martwił się po prostu, no), ale głównie zajmował się jednak ćwiczeniami, próbując przy tym panować nad oddechem i mieć myśli skoncentrowane na tym, żeby jak najwięcej z tej przygody wyciągnąć. Dla niego w tym momencie najważniejszym było to, żeby całkowicie wyczyścić swoje myśli z wszelkich problemów, których ostatnio miał całkiem sporo. Prowadzenie własnej firmy często nawarstwiało problemów, a już zwłaszcza, jeśli miało się do tego spory problem z seksem i ostatnimi czasy coraz częściej udawało mu się wkręcać w niejednoznaczne relacje, gdzie w sumie sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć i co czuć. Ćwiczenia były więc dla niego swego rodzaju resetem i momentem, kiedy mógł przestać się o cokolwiek martwić.
- Co to za brzydkie słownictwo? - prychnął krótko, zerkając na Logana, gdy z jego ust wypłynęło wieńczące udany trening przekleństwo. W oczach Boyda zamigotały iskierki rozbawienia, a mężczyzna również zakończył ćwiczenia na dzisiaj, odkładając sztangę. Mięśnie miał przez to wszystko bardziej zarysowane, koszulkę wilgotną od potu, a kilka samotnych kropelek spłynęło mu właśnie za skroni na policzek i szyję. Nic jednak dziwnego, skoro przykładał się do treningu i starał się dać z siebie jak najwięcej; w końcu co to za trening, jeśli wychodzisz z niego suchy?
- A co, spodziewałeś się, że wymięknę po pięciu minutach? - popatrzył na niego z udawanym oburzeniem i wywrócił lekko oczami, podnosząc się z siedziska i wycierając kark ręcznikiem. Włosy też miał lekko wilgotne, ale nie przeszkadzało mu to ani trochę; i tak po siłowni zwykle brał letni prysznic, bo inaczej byłoby bardzo ciężko wytrzymać w jego towarzystwie, nawet jemu samemu.
- Ty też sobie całkiem nieźle radzisz - wywrócił oczami, posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech i wyciągnął rękę po wodę, którą ten akurat dysponował, a inteligentny pan architekt jakoś nie wpadł na to, żeby ją ze sobą zabrać na siłkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Poślesz mnie do kąta? – rzucił zaczepnie, kąciki ust uparcie unosiły się w uśmiechu. Pierwsze chwile po udanym treningu były jak pobudka przy wschodzie słońca kończąca w pełni satysfakcjonujący sen. Przeciągnął się i skupił uwagę na przyjacielu, czując energię wypełniającą całe ciało.
- Wyżej cię cenię. Dawałem ci dziesięć. Ale przyznaję – uniósł ręce w obronnym geście – przeszedłeś moje wszelkie oczekiwania. – Pokiwał głową i wygiął usta w podkowę przybierając minę, która wyrażała jedynie aprobatę. Zlustrował go od góry do dołu i niczym francuski mistrz kuchni chwalący doskonałe danie, cmoknął z uznaniem. Pomyślał przy tym, że musi częściej zabierać ze sobą Jasona na treningi. Towarzystwo przyjaciela nie tylko osładzało czas spędzony na siłowni, był w końcu jednym z najbliższych Loganowi osób, więc samo przebywanie z nim dostarczało mu dużej przyjemności. Ale Boyd też marnował się przy stole kreślarskim, siedząc w biurze i użerając się z jakimiś dupkami jeszcze gorszymi od niego. Wystarczyło na niego spojrzeć w tym momencie, kiedy był spocony, wymęczony, ale również uśmiechnięty i tętniący życiem. Też tego potrzebował.
Prychnął usłyszawszy „komplement”. Wcisnął przyjacielowi w rękę butelkę i podciągnął koszulkę odsłaniając brzuch z ładnie zarysowanymi mięśniami. – Nieźle? Ja sobie radzę nieźle? Spójrz. Dotknij, jestem jak skała. - dziabnął się palcem w sześciopak, wsadził materiał w zęby i wyciągnął drugą rękę do Jasona zachęcając, by też sobie podziabał. Choć trenował głównie po to, żeby być w dobrej formie, był też zadowolony z tego jak wyglądało jego ciało. Nigdy nie miał problemów na tym polu, bo już we wczesnych latach swojego życia uprawiał sport. Smukły i muskularny, nie rozbudowywał masy, by sylwetka nie utrudniała mu kariery tenisisty. Skupiał się na wytrzymałości, szybkości i sile.
Skończywszy z pokazem zwinął ręcznik i lekko strzelił nim Jasona po udzie. – Zbieramy się księżniczko. – zakomenderował, ruszając w kierunku przebieralni. Odwrócił się do przyjaciela, by posłać mu szeroki uśmiech, a ręka odruchowo powędrowała do włosów. Logan przeczesał jasne kosmyki palcami. Wtedy właśnie przypomniał sobie o „najważniejszym”. Zrównał się ze swoim towarzyszem i położył mu rękę na ramieniu. – Wziąłeś szampon? – spytał. Na siłownię przyjechał prosto z pracy, a tej jednej butelki jak zwykle zapomniał, gdy rano szykował sobie torbę z rzeczami na trening. Zastanawiał się czy nie zostawiać szamponu na recepcji, tak często zbyt późno orientował się, że kolejny raz nie ma czym umyć włosów. Miał wiele dziwactw, a jednym z nich był absolutny brak tolerancji do selerów zwisających smętnie z jego własnej głowy.
Otworzył zamaszyście drzwi do przebieralni, po czym skierował się do swojej szafki. Rzucił ręcznik na ławkę i zgrabnym ruchem ściągnął z siebie koszulkę. – Nie spieszy ci się nigdzie, nie? – zagaił, zerkając na Jasona. Pytanie i tak było retoryczne, skoro uprzedził przyjaciela, żeby odwołał wszelkie dzisiejsze plany, które nie były związane z Loganem. Nie miał ochoty jeszcze kończyć tego dnia i wracać do domu żeby czas pozostały do nocy spędzić przed laptopem, bądź telewizorem. Wyciągnął ze swojej torby większy ręcznik, klapki i płyn pod prysznic.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słowa przyjaciela skomentował parsknięciem - bo jak inaczej na to zareagować, skoro twój kumpel mówi ci, że przeszedłeś jego najśmielsze oczekiwania? W sumie w tym momencie nie bardzo wiedział, czy powinien teraz się na niego obrazić czy raczej mu podziękować. Logan miał często talent do wprawiania Jasona w nieco nieoczywiste nastroje, ale Boydowi nigdy to nie przeszkadzało - bardzo cenił sobie towarzystwo Shepherda, uważał go nawet za jednego ze swoich najbliższych przyjaciół (jeśli chodziło o facetów, to chyba nawet najbliższego), a ponadto obaj mieli na siebie dobry wpływ i to nie tylko Boyd wyciągał Logana z dna, gdy ten naprawdę źle sobie radził w życiu, ale niejednokrotnie właśnie dzięki niemu Jason miał chęci do tego, żeby cokolwiek w swoim życiu robić. Przyjaciel to jednak cholernie ważna osoba i gdyby Jason był na świecie sam, bez dobrych i ciepłych ludzi, którzy go otaczali, to pewnie niejeden epizod depresyjny miałby już za sobą. I z przyjacielem też znacznie lepiej szły ćwiczenia, to musiał przyznać; sam z siebie nie miałby tak dobrej motywacji do działania, a u boku Boyda szło mu znacznie sprawniej.
- Nigdy nie mówiłem, że mam jakieś zarzuty do twojego ciała - wywrócił oczami i dźgnął go w brzuch (za pozwoleniem Logana oczywiście), czując się z tym nieco dziwnie, ale w sumie... nie było tak dziwnie, jak mógłby się spodziewać. Zwykle jednak nie dotykał innych mężczyzn, a już na pewno nie w takich okolicach, ale poza tym, że poczuł się minimalnie nieswojo, to nie wzbudziło w nim to żadnych negatywnych odczuć. Nie było jednak czego rozpamiętywać, w końcu do niczego wielkiego nie doszło, można było ruszyć dziarsko w stronę pryszniców.
- Wziąłem szampon, książę - rzucił nieco ironicznie, nie mogąc się powstrzymać, bo skoro sam został nazwany księżniczką, to musiał mu się jakoś zrewanżować. Nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił.
Gdy znaleźli się w przebieralni Jason również sięgnął do swojej szafki, rozebrał się do bokserek (chociaż i tych się koniec końców pozbył) i wyjął rzeczony szampon, o którym najwidoczniej Logan nie mógł zapomnieć. Podał mu butelkę, a sam stanął pod natryskiem, odchylając głowę i pozwalając wodzie spływać po swoich włosach, policzkach, szyi i klatce piersiowej. Nie przejmował się specjalnie tym, że natryski w siłowniach pozwalają innym oglądać go nago; w tym momencie był akurat w przebieralni tylko i wyłącznie z Loganem, a Logana jakoś się nie wstydził. Znali się zbyt długo, żeby miał się przy nim krępować swojej nagości.
- Nie spieszy mi się nigdzie - zawołał do niego, przekrzykując trochę płynący strumień wody. Potrząsnął głową, roztrzepując dookoła wodę ze swoich włosów i zaśmiał się, właściwie ciężko powiedzieć z jakiego powodu, po czym wyciągnął rękę w stronę Logana, trochę po omacku, licząc, że otrzyma swój szampon. Też chciałby się umyć, no. - A co, chcesz mnie gdzieś zaprosić?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W momencie gdy poczuł dotyk Jasona na swojej skórze, wbił spojrzenie w twarz przyjaciela. Logan należał do tych osób, które unikają nadmiernego kontaktu fizycznego, chyba że znają kogoś bardzo dobrze. Dla Shepherda był to wtedy wyraz miłości i czułości, więc często wręcz kleił się do ludzi, których uważał za najbliższych. Składanie setek drobnych całusów w siostrzane czoło czy ściskanie Eileen tak, by wiła się jak piskorz w jego ramionach, bo zaczyna brakować jej tchu - należało to do typowych dla niego odruchów czy zachowań. Nic dziwnego więc, że Jason należący do wewnętrznego kręgu złożonego z najważniejszych istot w życiu Logana doświadczał tego języka miłości.
- Byłbyś kretynem gdybyś jakieś miał. - odburknął cały czas trzymając materiał koszulki w zębach. Poklepał się po brzuchu, jakby chwalił samego siebie za dobrą robotę. "Wymagać od siebie dużo, ale też doceniać poczynione postępy i nie załamywać się porażkami", Logan starał się wyuczyć tego podejścia, jego ostatni trener tłukł mu do głowy jak ważna w sporcie jest samoakceptacja i zdrowa motywacja, za którą idą pozytywne zmiany, ale wciąż miewał problem z tym ostatnim. Posiadał wachlarz możliwych sposobów uciszenia wyrzutów sumienia czy męczącego głosiku wewnętrznego krytyka, choć wiedział, że to droga na skróty.
Poczuł ulgę na wieść, że Jason nie zapomniał szamponu. Wiedział, że może polegać na przyjacielu, ale perspektywa nawet minimalnej szansy, że nie będzie miał możliwości umycia włosów ciążyła mu bardziej niż wolałby przyznać. Wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, w przypływie entuzjazmu objął Boyda łapiąc go za ramię i przyciągnął go do siebie na krótką chwilę. - Ratujesz mi życie! Dwójka gentlemanów takich jak my nie może wałęsać się po mieście z brudnymi włosami. - stwierdził z mocą i udawaną powagą, wciąż wlepiając spojrzenie w drugiego mężczyznę. Lata młodości ponoć minęły, ale z Jasonem czuł się jakby wciąż byli tą parą młodych chłopaków zdobywających świat.
Ale żeby dziś zdobyć choćby Seattle musieli się pozbyć najpierw brudu. Nie raz widział już tyłek przyjaciela, więc nie ruszał go ten widok, sam również nie odczuwał przed nim wstydu. Logan oparł się rękami o ściankę i uniósł twarz wystawiając ją na silny strumień lecący z tarczy prysznica. Zacisnął powieki i otworzył usta, do których zaraz zaczęła wlatywać woda. Wylał płynny kosmetyk na włosy, po czym z przesadnym namaszczeniem wykonał dokładny, choć szybki masaż głowy, by spienić szampon. Otworzył jedno oko, gdy usłyszał śmiech i spojrzał w stronę Jasona. Krople wody wymieszanej z szamponem spływały mu po brwi i policzku. Przetarł dłonią twarz i zaśmiał się lekko, nie wiedząc co ucieszyło przyjaciela, ale poddając się jego dobremu humorowi. Wyciągnął do niego butelkę i złapał za rękę, by naprowadzić jego dłoń. Później użył płynu pod prysznic, żeby umyć ciało.
- Nie zapraszam, zabieram cię do baru - zaakcentował drugą część zdania. - Musisz mnie wprawić w dobry nastrój, nawala mi coś w domu i czeka mnie remont. - powiedział, po czym dodał z półuśmiechem. - To absolutnie nie jest powód dlaczego dziś wybrałem się na siłownię z zaprzyjaźnionym architektem, którego mam w planach upić.
Logan sięgnął po ręcznik i odcisnął wodę z włosów, a później przewiązał się nim w pasie. Ręką zebrał krople, które spływały wolno po jego szczęce i kapały z brody.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jason nie miał nic przeciwko kontaktom cielesnym - czy to ze znajomymi, czy z przyjaciółmi, czy też z obcymi ludźmi. Prawdopodobnie największy wpływ na to miał fakt, że Jason nie od dziś miał lekkie problemy z seksem i ten seks był wszechobecny w jego życiu, więc i dotyk, i bliskość nie sprawiała mu żadnego problemu.
Popatrzył na niego wzrokiem zdumionego szczeniaczka, nie bardzo wiedząc jak odebrać jego słowa. W pewnym sensie chciał się z nimi właściwe zgodzić, bo przecież miał oczy i widział jak wygląda jego przyjaciel (ciężko było mieć do niego jakieś zarzuty, zwłaszcza jeśli chodziło o wygląd i sylwetkę), ale z drugiej jego własna duma nie pozwala mu po prostu przytaknąć.Na kogo by wyszedł, jeśli powiedziałby na głos, że Logan jest fizycznie atrakcyjny? Nawet jeśli był i nawet jeśli Jason o tym wiedział, to póki pozostawało to wyłącznie w jego głowie, to nie było żadnego problemu. Jeśli wypowiedziałby swoją opinię na głos... no, kto wie, co mogłoby się stać.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz ratuje ci życie, Shepherd - posłał mu wesoły uśmiech, gdy ten objął go za ramiona i sprzedał mu nawet lekkiego kuksańca w bok. Czasem czuł się przy nim jak nastolatek, ale nie do końca umiał wyjaśnić dlaczego tak było. Chyba po prostu mógł zachowywać się swobodnie i czuć się w pełni sobą, a to było dla niego najważniejsze jeśli chodziło o osoby, którymi się otaczał.
Po kąpieli, pachnący szamponem i ociekający jeszcze wodą, wyszedł spod prysznica i owinął się ręcznikiem, roztrzepując wodę z włosów - zwykle nie mógł się przed tym powstrzymać i zachowywał się trochę jak pies, który właśnie wyszedł z jakiejś sadzawki. Właściwie jak się tak zastanowić, to miał więcej cech zwierzęcych, niż było to widoczne na pierwszy rzut oka… Np. lubił się łasić niczym kot, zwłaszcza gdy wypił trochę za dużo. Być może Logan miał nawet kiedyś okazję się o tym przekonać.
- Czyli to nasze spotkanie to nie tylko dlatego, że się za mną stęskniłeś i chciałeś pogadać? - poruszył brwiami rozbawiony, wycierając swoje ciało do sucha i zakładając na siebie ciuchy, w których tu przyszedł. Bokserki, spodnie, koszulkę założył dość szybko, a potem usiadł sobie na ławeczce, żeby wygodniej było mu założyć i zawiązać trampki. Spojrzał na Logana z pozycji siedzącej, bo jakoś że mimo że założył ich buty, to na razie nie chciało mu się wstawać. Był zmęczony po treningu i nie za bardzo mu się spieszyło gdziekolwiek. Jeśli Shepherd będzie go poganiał, to pewnie w końcu wstanie, ale póki co - mógł posiedzieć i odsapnąć.
- A co, jakiś większy remont ci się szykuje, czy tylko jakaś niewielkie naprawy? - uniósł lekko brwi, przechylając głowę na bok i przyglądając się mężczyźnie. - Wiesz, że ja ci bardzo chętnie pomogę, zawsze... ale w godzinach pracy i nie za friko - mrugnął do niego. Zawsze denerwowało go przekonanie, że przyjaciołom można wyświadczać przysługi za darmo i że to jest w dobrym smaku. No, przykro mi, ale nie; dlaczego coś, co normalnie jest jego pracą i z czego musi wyżyć, miałby wykonywać za darmo tylko i wyłącznie dlatego, że się z kimś przyjaźni?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Logan uśmiechnął się pod nosem obserwując w jaki sposób Jason pozbył się nadmiaru wody z włosów. Pewne zachowania były tak typowe dla niego, cudownie znajome, że aż niemal rozczulające. Shepherd zerknął jeszcze, żeby upewnić się czy nie zostawił niczego pod prysznicem i ruszył powoli, wręcz leniwie za przyjacielem.
- Mogę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Priorytetem zawsze jednak będzie nacieszenie się widokiem twojej uroczej twarzyczki - wycedził z manierą wiekowej cioteczki ujmując w przelotnym ruchu Jasona pod brodę. Stanął przodem do swojej szafki i wyjął z niej swoje ubrania, które zaczął na siebie wkładać. Mokre kosmyki spadły mu na czoło, gdy zapinał koszulę męcząc się z guzikami. - Stęskniłem się za moim najlepszym przyjacielem. - powiedział w końcu poważnie, zerkając z góry na Jasona. Nie wstydził się przed nim otwierać, nie czuł potrzeby wymyślania żadnych wymówek, nie miał problemu z mówieniem wprost co myślał i pewnie też z tego powodu była to jedna z jego trwalszych relacji. - I chciałem pogadać. Nie mam wobec ciebie żadnych ukrytych zamiarów. - dodał po chwili, już z lekkim uśmiechem błądzącym po twarzy. Przeczesał dłonią włosy i westchnął głęboko. Oparł buta o ławkę tuż obok siedzącego Jasona i pochylił się, żeby zawiązać sznurowadła. - Seattle daje w kość o tej porze roku - mruknął skupiając się na równej kokardce. - Nie masz ochoty gdzieś wyskoczyć jesienią?
Wziął się za drugiego buta, przez chwilę odczuwając dyskomfort w kolanie. Zmarszczył lekko brwi i poprawił pozycję, żeby zmienić rozkład ciężaru. Wypuścił powietrze przez zęby.
- Planuję zrobić remont całej łazienki. - ponownie westchnął. Myśl o tak dużej niedogodności ciążyła mu. Wolałby odkładać decyzję w nieskończoność, ale zdawał sobie sprawę z tego, że lepiej załatwić to szybciej, niż później. Co się wiązało z takim remontem to ciąg problemów, takich jak na przykład… utrudnione korzystanie z łazienki. - Będę musiał wynieść się z domu na jakieś półtora tygodnia. Zastanawiałem się nad Bali. - spojrzał na przyjaciela. Brwi podjechały do góry, a w oczach mignęło pytanie.
- Jaki z ciebie pożytek? - zacisnął usta w wąską linię i pokręcił głową. Absolutnie jednak nie oczekiwał od Jasona tego rodzaju przysługi. Znał go za dobrze, żeby w ogóle na poważnie o tym myśleć i za bardzo szanował uczciwą pracę, żeby liczyć na serwis „po znajomości”. A najgorszym występkiem byłoby wykorzystywanie przyjaźni - tego miał nadzieję nigdy nie mieć na swoim sumieniu.
Logan podwinął rękawy koszuli i zsunął je za łokcie, był właściwie gotowy do wyjścia. W torbie leżał komplet jego typowego wyposażenia na trening, z wyłączeniem szamponu… co było w swojej naturze jak najbardziej dla niego normalne. Zmierzył przyjaciela uważnym spojrzeniem. - Wyglądasz na wyprutego z energii. Tak nie będziemy się bawić, Boyd. - klapnął go w ramię i sięgnął po swoją torbę. - Chodź, wiem co postawi cię na nogi. - odwrócił się w kierunku drzwi, ale zaczekał uprzejmie aż Jason ruszy tyłek z ławki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Posłał mu wesoły uśmiech, może trochę zbyt pewny siebie w tym momencie, ale wyczuwał żartobliwy ton Logana i wiedział, że może sobie pozwolić na trochę luzu.
- Widzę, że masz prawidłowe priorytety - mrugnął do mężczyzny, nie mogąc się powstrzymać. Chyba można było to nazwać lekkim flirtem, ale sam Jason średnio zdawał sobie z tego sprawę. Czuł się na tyle swobodnie w towarzystwie swojego przyjaciela, że czasem niekoniecznie orientował się, że z boku mogłoby to wyglądać na typowy flirt.
- Ja za tobą też tęskniłem - odpowiedział bez zbędnych krępacji, nie widząc kompletnie powodu, żeby się przejmować wydźwiękiem tego, co powiedział. Logan powinien być już przyzwyczajony do tego, że śmieszkowanie z Boydem zawsze miało swój specyficzny wydźwięk.
- Jesienią…? Właściwie jesień tuż za progiem, więc możemy pomyśleć o jakimś wypadzie w nieznane - wzruszył lekko ramionami, posyłając Loganowi ciepły i wesoły uśmiech. - A gdzie chciałbyś się wybrać? Jakieś ciepłe kraje? Hawaje, Gran Canaria, Teneryfa? - poruszył brwiami, trochę rozbawiony, ale w sumie chyba bardziej nakręcony tym pomysłem. No wiecie, sama perspektywa wyjazdu w ciepłe kraje, i to w dodatku z Loganem u boku, była naprawdę cholernie pociągająca. Dobry i długi urlop zdecydowanie by mu się przydał.
- A w czasie remontu możesz pomieszkać u mnie - wzruszył lekko ramionami, mówiąc całkowicie swobodnie i szczerze. - Wiesz, ja nie narzekam na brak miejsca w domu, serio. Jeśli faktycznie będziesz potrzebował wynieść się z mieszkania na czas remontu, to zapraszam do mnie - wyszczerzył zęby. - Ej, to dopiero by było coś! Bylibyśmy współlokatorami! Jak studenci normalnie! - proszę nie oceniać tego nadmiernego entuzjazmu.
- Ooo, to brzmi ciekawie. No dobra, już idę - parsknął krótko, podnosząc się niechętnie z ławeczki (tak, Logan miał rację, zmęczył się cholernie tymi ćwiczeniami) i założył torbę na ramię, po czym upewniwszy się jeszcze, czy na pewno obaj zabrali wszystko z szatki, powlókł się za przyjacielem. Miał nadzieję, że jeszcze zdąży się trochę rozruszać i że to zmęczenie nie będzie przeszkodą w spędzeniu przyjemnego wieczora.

/ zt x2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| przed ślubem

Ostatnimi czasy Max nie miał czasu na trenowanie - zajmowanie się Hales, naprawianie związku z Vittorią i wszystko inne sprawiły, że naprawdę czasu miał koszmarnie mało, szczególnie przy jednoczesnym zajmowaniu się rodzinnymi interesami w Dragonie. Całe szczęście teraz, kiedy jego ojciec się wybudził ze śpiączki i wrócił do domu, Russell miał trochę czasu dla siebie, którego tak bardzo potrzebował. Nie chciał jednak trenować w willi, bo Hayley ciągle przybiegała i mu przeszkadzała, a chociaż kochał swoją młodszą siostrę całym sercem, to nieziemsko go to denerwowało, bo po prostu się bał, że któryś ze sprzętów ją jakoś uszkodzi, bo przybiegnie w nieodpowiednim momencie. Tak więc wybrał się do Anytime Fitness sam, w końcu zadowolony, że może oczyścić głowę i trochę wyładować frustrację. Uśmiechnął się ładnie do recepcjonistki, po czym poleciał do szatni i już po chwili znalazł się na bieżni. Ustawił sobie pewnie nawet telefon tak, by podczas biegu móc oglądać jakiś serial, coby mu się jakoś szybko nie znudziło. O tak, zdecydowanie brakowało mu takiego wysiłku. Musiał przyznać, że w końcu wszystko zaczynało się układać i szło w dobrym kierunku. W końcu.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Queen Anne”