WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
outfit
Dziewczyny nie planowały tego spotkania, niemal do ostatniej chwili były przekonane, że każda ma inne plany. Z tego, co Laura wiedziała, to Stella planowała spotkanie z Wyattem, a Lily wspominała o jakiejś randce, której nie była pewna, dlatego wolała nie umawiać się na ten dzień. Laura udawała, że walentynki wcale jej nie interesują, że to zwykły dzień, który zamierza spędzić czytając książkę. Niby dziewczyny dopytywały i Finna, ale gasiła ich entuzjazm, tłumacząc, że to chyba za szybko. Tak naprawdę liczyła na to, że to z Leonardem spędzi ten wieczór, nawet jeśli walentynki wydawały się jej ckliwym i komercyjnym świętem, który w dziwny sposób skłaniał ludzi do wyznawania sobie uczuć i dawania prezentów, jakby przez resztę roku ich uczucia się nie liczyły. Jednak Hirschówna zauroczona Adlerem po prostu chciała spędzać z nim czas, nie zważając na to, jaki to dzień. Niestety jej plany legły w gruzach, tak samo jak serce rozsypało się w drobny pył, kiedy oznajmił, że wyjeżdża z Seattle. Potrzebowała kilku dni, żeby uporać się z tą informacją i całą masą uczuć, przez które nie czuła się najlepiej. Nie chciała nic mówić Lily i Stelli, w końcu znały Leonarda jako nauczyciela od matematyki, nie chciała, by wyrobiły sobie o niej niepochlebną opinię, żeby zadawały pytania, żeby coś się miedzy nimi przez to zmieniło.
Jednak, gdy Martinez wysłała jej smsa, że jej walentynkowa randka jest odwołana, zaprosiła ją do siebie, licząc na to, że spędzenie tego dnia we dwie, może okazać się dobrym pomysłem. I tak udawała, że ostatnio jest nie w humorze, bo ma dużo na głowie, bo martwi się studiami, bo chyba wyprawa na narty odbiła się nieco na jej zdrowiu, gdy tylko ktoś mówił jej, że wygląda źle. A wyglądała. Podkrążone i spuchnięte oczy świadczyły o przepłakanych i nieprzespanych nocach, a zapadnięte policzki wskazywały na to, że przez kilkanaście ostatnich dni jadła mniej, kompletnie nie mogąc niczego w siebie wcisnąć. Próbowała się pozbierać, ale czuła się taka bezsilna, zmęczona, skrzywdzona, jednoczenie zła i zawiedziona.
Otworzyła drzwi, do których dzwonek przed chwilą rozległ się po mieszkaniu. Z bladym uśmiechem przywitała przyjaciółkę i wpuściła ją do środka. – Jesteśmy same. Tata i Laurence chyba randkują. – poinformowała ją od razu, żeby nie musiała się martwić, że zaraz któryś wyjrzy i będzie się chciał witać albo zacznie zagadywać. Chociaż nie było to do końca w stylu Judah to Lance z pewnością chciałby sobie z nich pożartować.
– Trzymajmy kciuki, że chociaż Lily spędza dziś wymarzony walentynkowy wieczór. – zażartowała, chociaż był to trochę śmiech przez łzy. Po drodze do swojej sypialni zgarnęła jakieś jedzenie z kuchni oraz napoje, wedle życzenia Stelli.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
Miało być tak pięknie. Stella od kilku dni chodziła wesoła jak skowronek, nie mogąc się doczekać randki z Wyattem. Jeszcze nigdy nie była na takiej prawdziwej randce, a przynajmniej nigdy na żadnej się tak nie czuła - z Wyattem to wyglądało inaczej, faktycznie czuła w brzuchu takie tańczące motylki, kiedy tylko myślała o ich walentynkowym spotkaniu, a myślała o nim średnio kilka razy dziennie. Już miała wybrany strój na tę okazję, planowała też sobie zakręcić włosy, bo wtedy prezentowały się dużo lepiej niż takie proste, czekała z niecierpliwością. Mama z Harrisonem czasem próbowali ją zagadać i wypytać o co chodzi, ale oczywiście nie miała zamiaru się z nimi dzielić swoimi planami. Tradycyjnie opowiedziała o nich jedynie Laurze i Lily - one lepiej ją rozumiały niż rodzice.
W Walentynki wesoła bańka prysła. Boleśnie. Odwołanym w ostatniej chwili spotkaniem. Stella wpatrywała się w ekran telefonu coraz bardziej szklistymi oczami, nie mogąc w to uwierzyć. Połowę włosów już miała pofalowaną, ale momentalnie odechciało jej się w to bawić, więc rzuciła lokówkę gdzieś w kąt i nawet nie przejmowała się, że wygląda co najmniej idiotycznie. Rzuciła się na łóżko, wbijając wzrok w sufit, i leżała tak przynajmniej dziesięć minut zanim nie chwyciła za telefon i nie napisała do Laury.
Przynajmniej będą samotne we dwójkę.
Nie wdając się w szczegóły, powiedziała mamie, że wychodzi spotkać się z Laurą i że nie wróci na noc, po czym wsiadła w autobus i sama pojechała do Belltown. Zapukała do drzwi i już po chwili otworzyła jej jedyna osoba, która mogła ją zrozumieć. Broda poruszyła się jej niebezpiecznie, ale jeszcze opanowała wybuch płaczu.
- To dobrze - mruknęła, ściągając z siebie płaszczyk i mokre buty. Znowu kropiło, jakby niebo też chciało zapłakać nad jej losem. Powiodła za Laurą do kuchni, jak taki zbity pies, wzruszając w odpowiedzi ramionami. Miała ochotę zjeść wszystko co przyjaciółka miała w zanadrzu: chipsy, chrupki, czekoladę, owoce, bakalie - było jej wszystko jedno. Nie wytrzymała kiedy przekroczyły próg sypialni.
- Och, Lauro! - Wyrzuciła z siebie, a po policzkach popłynęły jej łzy. - Co jest ze mną nie tak? - Usiadła ciężko na łóżku, a jej niedużym ciałem wstrząsnęły płaczliwe konwulsje. Było jej tak przykro, tak się nastawiła na miło spędzony dzień, a skończyło się jak zawsze.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Chciała cieszyć się, a może i nawet się cieszyła z randek, jakie miały zaplanowane na ten dzień jej przyjaciółki. Nie mówiła im o swoim problemie, starała się zaangażować w ich wyjścia, ewentualne rozważania na wspólnej konwersacji o tym, co powinny założyć. Nie spodziewała się tego, że Wyatt odwoła spotkanie z Stellą, i to w ostatniej chwili. Miała nadzieję, że naprawdę miał ku temu powód, bo gdy tylko zobaczyła przyjaciółkę w progu swoich drzwi, to wiedziała, że sprawił jej tym wielką przykrość. Była gotowa wesprzeć Martinez w tym nieprzyjemnym czasie, jak przystało na dobrą przyjaciółkę. Jedne czego nie potrafiła teraz zrobić, to wygłaszać śmiałych komentarzy, o tym, że chłopców należy olać, że nie ma się co nimi przejmować, że nie można pozwolić im wpływać na uczucia, bo… no sama przeżywała niemal to samo i już wiedziała, że nie można było samemu zdecydować, żeby czegoś nie czuć.
- Och, Stells… - wymamrotała, spoglądając na smutną twarz przyjaciółki i łzy spływające po jej policzkach. – Nic, naprawdę nic. Po prostu… nie miałaś szczęścia? Przecież musiało się wydarzyć coś ważnego, że odwołał to spotkanie, prawda? – westchnęła cicho, krzywiąc się przy tym nieznacznie i przypominając sobie, jak niedawno sama zanosiła się płaczem siedząc na łóżku u Cosmo.
- Przykro mi, Stella. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni wybryk z jego strony. – dodała cicho. I znalazła dla siebie miejsce koło Stelli i obejmując ją ramieniem zaczęła powoli gładzić jej bok. Chciała ją jakoś uspokoić.
-
Lily nigdy nie lubiła Walentynek, uznając je za głupi, komercyjny i kapitalistyczny twór. W tym roku podchodziła jednak do tego inaczej i była mocno podekscytowana. Choć starała się nie robić sobie wielkich nadziei, wydawało jej się, że fakt, iż Taylor zaprosił ją do siebie w ten właśnie dzień, coś znaczył. Nawet, jeśli to było złudne, no to cóż, była tylko nastolatką i miała prawo do pomyłek i złamanych serc. I niestety musiała zmierzyć się z nimi już dzisiaj, bo Tay postanowił ją wystawić. Nie miała pojęcia, czy zrobił to z premedytacją, żeby utrzeć jej nosa, bo dogadywali się ostatnio zbyt dobrze, czy powód był inny. Wiedziała natomiast, że było jej okropnie przykro. Nie próbowała nawet do niego dzwonić, nie chcąc upokorzyć się jeszcze bardziej. Porozmawiała przez chwilę ze współlokatorką Maysa, która mówiła coś o jakimś balu, ale nie umiała podać jej szczegółów. Nie chciała wracać do domu, ale samotna tułaczka po Seattle, gdy było ciemno, również nie wydawała się kuszącą opcją. Jeszcze chwilę przed wyjściem z domu pisała z Laurą i Stellą, więc uznała, że po prostu do nich dołączy. Chyba się jej nie spodziewały, ale miała nadzieję, że nie będą miały nic przeciwko jej obecności.
Miała dość tajemnic. Chciała dzielić się z przyjaciółkami wszystkimi miłosnymi perturbacjami, ale wiecznie musiała uważać, żeby nie wypowiedzieć imienia Taylora. Prawdę mówiąc, miała nadzieję, że po dzisiejszym wieczorze ta relacja się wyklaruje i wejdzie na wyższy poziom, dzięki czemu będzie mogła powiedzieć o wszystkim dziewczynom. Niestety tak się nie stało.
Wchodząc do apartamentu Hirschów, udało jej się opanować łzy, ale i tak było widać, że sporo dzisiaj płakała. Nie wiem, kto otworzył jej drzwi, jednak już po chwili, gdy pozbyła się obuwia i odzieży wierzchniej, stanęła w progu pokoju przyjaciółki. Wystarczył jeden rzut oka, by domyślić się, że nie wypaliły jej walentynkowe plany – jej strój i mocniejszy niż zwykle makijaż dość jednoznacznie świadczył o tym, że szykowała się na randkę.
– Cześć – powiedziała, zerkając na przyjaciółki znajdujące się w podobnym stanie psychicznym, co ona. – A nie mówiłam, że jebać Walentynki?
Posłała im smutny uśmiech, wygładziła sukienkę i przysiadła obok, by uściskać je obie.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
- Co takiego? Mógł przynajmniej napisać coś więcej, wytłumaczyć się - pociągnęła nosem, kładąc głowę na ramieniu przyjaciółki. Niebieskie włosy miała lekko pofalowane, już zaczęła je kręcić przed wyjściem, do którego ostatecznie nie doszło.
- Ja też - bąknęła, odgarniając zagubione pasmo włosów z oczu. Jeszcze nie była pewna czy wybaczy Wyattowi to poniżenie, poza tym odnosiła wrażenie, że nic z tego nie będzie. Może źle odczytała to spotkanie z jarmarku, a może tak dramatyczne wydarzenia jak Halloween wcale nie łączyły ludzi, tylko jeszcze bardziej komplikowały ich relacje.
- A ty? Dlaczego ci nie wyszło? Co z tym tajemniczym kolesiem? - Podpytała, na moment uspokajając buzujące w niej emocje. Wyprostowała się, ocierając wilgotne od płaczu oczy, by po chwili wbić je w Laurę. Nie zdążyła jednak uzyskać odpowiedzi, bo dołączyła do nich... - Lily? - Zaskoczenie wymalowało się na jej twarzy, kiedy obserwowała jak przyjaciółka przysiada się obok nich na łóżku. Kolejny przytulas znowu wywołał w Stelli falę płaczu, ale tym razem szybko ją powstrzymała w zarodku. - A ty dlaczego? Z kim byłaś umówiona, co się stało? - Zapytała, mierząc ją wzrokiem - wyglądała zajebiście w tej obcisłej sukience, dokładnie takiej, jakich Stella nie potrafiła nosić, choć korciło ją, żeby spróbować.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Nie mam pojęcia. – westchnęła. – Może jest chory? – zasugerowała, licząc na to, ze Wyatt będzie miał jakieś sensowne wytłumaczenie swojego karygodnego zachowania. Przyciągnęła ją nieco do siebie i zaczęła gładzić jej włosy, mając nadzieję, ze to ją jakoś uspokoi i podniesie na duchu. A gdy Stella zadała pytanie o tajemniczego kolesia, przygryzła wargi i wstrzymała oddech. Naprawdę o nim pamiętała? Co miała jej powiedzieć. Na całe szczęście dzwonek do drzwi okazał się wybawieniem i nie musiała odpowiadać na niewygodne pytanie. Mruknęła tylko coś, że sprawdzi kto to, a potem przywitała Lily w progu mieszkania, nieco zaskoczona jej wizytą. Przytuliła Lily i wpuściła do środka.
– Wchodź. Chociaż fatalnie trafiłaś, jeśli chcesz opowiedzieć o swojej randce. – wymamrotała, ściszając nieco głos, dając jej tym samym do zrozumienia, że Stella nie jest w najlepszym humorze, czego z resztą mogła się domyślić, jeśli czytała wszystkie wiadomości.
Zajęła miejsce u boku Stelli i ponownie objęła ją ramieniem. – Och… - westchnęła czując, jak Stella zaczyna szybciej oddychać i łzy zaczynają jej znów napływać do oczu. – Mówiłaś. – przytaknęła, zgadzając się z Lily. – Właśnie, co się stało? – zapytała ciekawa, powtarzając pytanie po Stelli i również przyglądając się wystrojonej przyjaciółce. Po Laurze od razu było widać, że jej plany były związane z niewychodzeniem z domu.
-
Dzisiaj w centrum uwagi nie były jednak problemy rodzinne, a uczuciowe. Dzisiejszy wieczór utwierdził ją w przekonaniu, że ona i Taylor zupełnie inaczej podchodzą do ich relacji i że nie powinna chyba oczekiwać od niego zbyt wiele. To było jednak silniejsze, bo niektóre oczekiwania pojawiały się same, właśnie po takich gestach, jak chociażby zaproszenie jej na Walentynki lub ostatnie wyznanie miłości – a przynajmniej coś, co takowym wyznaniem jej się wówczas wydawało.
Nie wiedziała, ile z tych rzeczy chce powiedzieć swoim przyjaciółkom. Nie czuła się dobrze, ukrywając przed nimi swoją relację z Taylorem, ale po tym, co wydarzyło się dzisiaj, nie wiedziała nawet, co miałaby im powiedzieć. Nie wiedziała już, co ich łączyło i czy rozsądnym było mówienie Laurze, że od wielu miesięcy kręci z jej bratem. Co jak co, ale przyjaciółkom powinna powiedzieć o tym o wiele wcześniej. Doskonale o tym wiedziała.
– Nie ma o czym opowiadać – uśmiechnęła się smutno do Hirsch, zanim jeszcze weszły do pokoju.
Siedząc już obok Stelli, pogłaskała ją po ramieniu. Martinez rzeczywiście wyglądała na totalnie zasmuconą, ale Lily znała jedynie strzępki informacji z komunikatora, na którym pisały wcześniej.
– Och, nic wielkiego się nie stało. Zmiana planów, później wam opowiem. Najpierw Stella – powiedziała, zerkając na młodszą kuzynkę. Zdecydowanie wyglądała na załamaną, więc uznała, że może poczuje się lepiej, gdy się wygada.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
- Nie ma o czym opowiadać, Lily - otarła zapłakane oczy, chcąc chociaż trochę doprowadzić się do porządku. Przecież nie mogła pozwolić, żeby sytuacja z Wyattem całkiem zepsuła jej dzisiejszy dzień (i jutrzejszy, i następny, a najpewniej cały najbliższy miesiąc). - Wyatt mnie wystawił, tyle - wzruszyła ramionami, dumnie unosząc podbródek, ostatkiem sił powstrzymując go od drżenia. - Nie wiem dlaczego, nie pytaj, nie napisał - dodała już ciszej, skubiąc rękaw swojej dresowej bluzy. Nie chciało jej się przebierać w nic lepszego, była świadoma, że wygląda dzisiaj jak nieatrakcyjna kupka nieszczęścia.
- To co, Lily? Co się stało? W ogóle zajebiście wyglądasz, ta sukienka jest boska - pozwoliła sobie wziąć materiał między palce, żeby go wybadać. - Ty też na razie zachowujesz milczenie? - Zagadnęła Laurę, bo historia o tajemniczym mężczyźnie wciąż nie dawała jej spokoju. Ta historia miała drugie dno, czuła to w kościach.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Dupek. – wymamrotała, kiedy Stella wyjaśniła Lily sytuację. Tak na wszelki wypadek podała Stelli chusteczkę i posłała jej pocieszający uśmiech. – To prawda, Lily wyglądasz świetnie. – zgodziła się z opinią przyjaciółki. Oczywiście czekała, aż Crane teraz im coś opowie.
- Co? Ja? Ja nie byłam dziś z nikim umówiona… - odpowiedziała i nerwowo pokręciła głową. – więc chyba nie ma o czym mówić, prawda? – przygryzła wargę i próbowała się uśmiechnąć. Stella wiedziała. A Laura byłą pewna, że kiedyś będzie musiała jej to jakoś wytłumaczyć, tylko teraz, dopiero dwa tygodnie po jej rozstaniu z tajemniczym mężczyzną, jakoś nie miała na to siły.
-
Posłała dziewczynom uśmiech, gdy skomplementowały jej sukienkę. Cóż, chciała dzisiaj ładnie wyglądać, ale, jak widać, na nic się to nie zdało. Gdyby wiedziała, że przyjdzie jej spędzić walentynkowy wieczór nostalgicznie, z przyjaciółkami, wybrałaby coś swobodniejszego i wygodniejszego. Obcisła, czarna sukienka może i prezentowała się zabójczo, ale zdecydowanie nie należała do najwygodniejszych stylizacji.
– Mogę dać ją którejś z was, bo mnie po dzisiejszym wieczorze będzie się kiepsko kojarzyła – westchnęła. – Też zostałam dzisiaj wystawiona.
Utkwiła wzrok w Laurze, wiedząc, że już nie może się wycofać. Zaraz jednak opuściła go na swoje kolana.
– Od jakiegoś roku spotykam się z Taylorem. Nie mówiłam wcześniej, bo było mi głupio. To nawet nie jest związek, my tylko… No… Nieważne. W każdym razie zaprosił mnie do siebie na Walentynki, poszłam, a jego współlokatorka na to, że poszedł na jakiś bal. Bal! Musiał wiedzieć o nim wcześniej i olać mnie z premedytacją.
Wcale nie poczuła ulgi. Na razie przyglądała się dziewczynom z wyraźnym napięciem, jak dziecko, które wie, że źle zrobiło i czeka na reprymendę od rodzica.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
- Laura, nooo! - Jęknęła, unosząc dłonie do góry. - Powiedziałam wam wszystko co wiem - powtórzyła niezadowolona, bo naprawdę chciałaby im opowiedzieć coś więcej, ponarzekać dłużej na Wyatta, ale nie miała wystarczającej ilości informacji.
- Laura, ale ja czuję, że coś się dzieje. Już przed sylwestrem nie chciałaś nic mówić, i teraz też nie? - Zawiesiła na niej swoje zaczerwienione oczy i pewnie próbowałaby dalej drążyć temat, gdyby nie rewelacja, jaką podzieliła się Lily. Stella spojrzała na nią wyraźnie zaskoczona, bo Taylor?! - Zaraz... Co? - Zerknęła na Laurę, bo skoro sama była zszokowana, to Laura naprawdę musiała przeżywać ogromne zaskoczenie. - Taylor w sensie... Ten Taylor? - Upewniła się na wszelki wypadek. - Nieźle! I dopiero teraz nam mówisz?! Ale w ogóle co za... Jesteś pewna, że po prostu chamsko poszedł sam na bal? - Słyszała o Taylorze różne słowa, ale nie spodziewała się, że można być aż takim idiotą. Położyła rękę na plecach Lily, gładząc je lekko w geście wsparcia i pocieszenia.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- No dobrzeee. – wywróciła oczami, kiedy Stella jęknęła i zrobiła niezadowoloną minę. Nie chciała jej tym stresować, ale znała swoja przyjaciółkę i nie chciała, żeby męczyła się z tym wszystkim sama. Przecież miała co do tej randki pewne oczekiwania, do Wyatta również! Z resztą wszystkie trzy miały. Nie ciągnęła jej już dłużej za język, bo znów podłapała temat jej uczuciowego życia. – Mówiłam, że ci powiem, kiedy się dowiem i coś z tego wyjdzie. Ale nie wyszło. – odpowiedziała nieco wymijająco, mając nadzieję, ze Stella zrozumie jej proszące o odpuszczenie tematu spojrzenie. Na szczęście (a może i nie?) uratowała ją Lily ze swoimi miłosnymi rewelacjami. Laura otworzyła szeroko oczy i wlepiła je w ciemnowłosą.
– Co? – tylko tyle w tym momencie udało się jej powiedzieć, kiedy próbowała, zresztą tak jak Stella, ogarnąć, czy mówią o jej bracie. A kiedy Lily przytaknęła, Laura się skrzywiła. – Mój brat? Ale jak? – jęknęła i zmarszczyła czoło. – Ha, to brzmi jak on. – mruknęła pod nosem i wywróciła oczami. – CHWILA! Wróćmy jeszcze do tego momentu, w którym powiedziałaś, że spotykasz się z moim bratem. Jak od roku? Jak nie związek, to co? Wy… co? I jak to, skoro on kogoś innego zapłodnił? – tak, właśnie te pytania siedziały jej teraz w głowie. Chciała widzieć.
-
– Nooo tak, ten Taylor. I… Nie wiem, nie mam pewności, że wystawił mnie celowo, ale na to wygląda. Sam mnie przecież zaprosił i rozmawialiśmy o tym wieczorze jeszcze wczoraj – wyjaśniła. Nawet, jeśli chciałaby usprawiedliwiać Maysa, okoliczności zdecydowanie mu nie sprzyjały. Poza tym, nie oszukujmy się, Lily wolałaby mu raczej dogryźć niż czynić z niego lepszego niż był w rzeczywistości. Teraz, w ramach zemsty, będzie to robiła regularnie.
– No… Spotkałam go rok temu na takiej jednej imprezie i jakoś tak wyszło, że wylądowaliśmy w łóżku. Później znowu i znowu, choć poza łóżkiem nadal się nie znosiliśmy. Nikomu o tym nie powiedzieliśmy, bo trudno zdefiniować tę relację. Później zaczęliśmy spędzać razem czas i okazało się, że nawet się dogadujemy. No ale nigdy nie spotykaliśmy się tak na wyłączność. Później zaczął umawiać się z jakąś Anne i mnie olał, więc ja zaczęłam kręcić z Charliem. No i jak powiedziałyście mi, że będzie miał dziecko, to do niego poszłam i w sumie znowu się spotykamy, chociaż to do niczego nie prowadzi – westchnęła, opowiadając im historię w dużym skrócie. Tyle jednak wystarczyło, by miały jakikolwiek ogląd. Zaraz jednak przypomniała sobie coś jeszcze.
– Aha, no i ostatnio przyszedł do mnie pijany i przyniósł mi znak drogowy z napisem „love”. Chyba błędnie zinterpretowałam to jako wyznanie… W każdym razie, przenocowałam go, bo średnio ogarniał. Rano, zanim poszedł, wrócił mój tata, więc wcisnęłam mu, że to mój chłopak i spotykamy się od paru miesięcy. Jak ta informacja dotrze do matki, to będzie histeria…
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
Wymijającą odpowiedź Laury skwitowała teatralnym wywróceniem oczami. Aha. I tak miała zamiar później coś z niej wyciągnąć, bo Laura nie należała do szczególnie kochliwych osób, więc tamten ktoś naprawdę musiał być wyjątkowy. A Stella była ciekawska, może nawet trochę wścibska, więc musiała poznać szczegóły.
Za to Lily podała dużo szczegółów. Stella słuchała jej z coraz szerzej otwartymi oczami, coraz bardziej niedowierzając. Ona i Taylor! Zamrugała szybko, próbując ułożyć wszystkie nowopoznane fakty w głowie. - Ale... jak to? Jak można się nie znosić, a potem lądować w łóżku? - Zapytała, mając nadzieję, że właśnie nie pali buraka. Aaaaa! Jakie to żałosne. - I nie przeszkadza ci, że będzie miał dziecko? - Dodała szybko, choć z nie mniejszym zainteresowaniem, bo jej osobiście ten fakt BARDZO by przeszkadzał.
Parsknęła śmiechem na wzmiankę o znaku drogowym. - Okej, przynajmniej ma fantazję. Co zrobiłaś z tym znakiem drogowym? - Zaśmiała się, już zapominając o swojej własnej małej-dużej tragedii z Wyattem. - Laura, chyba będziesz miała szwagierkę, cieszysz się? - Złapała ją pod ramię, spoglądając czule na Lily. - Lily Hirsch - dodała, celebrując w ustach każdą sylabę.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Podpinam się pod pytanie Stelli, bo też nie rozumiem. – wymamrotała i wlepiła w przyjaciółkę zagubione spojrzenie. Ugryzła się w język zanim zadała kolejne pytanie, a bardzo nurtowało ją to się stało, że akurat wtedy na imprezie z Taylorem postanowiła iść do łóżka. Z kim w takim razie spała pierwszy raz?
- Po co się spotykacie, skoro to do niczego nie prowadzi? – zadała kolejne pytanie. – Czy to jest dzisiejszy wniosek? – dodała szybko. Naprawdę chciała wiedzieć. Przyjaźniły się, miały chyba prawo zadawać pytania i oczekiwać odpowiedzi, prawda?
- Romantyk. – zadrwiła z gestu brata, chociaż bardzo cicho pod nosem. Nie spodziewała się po nim takich gestów, coś w takim razie musiało być na rzeczy. – Mays. – poprawiła Stellę. – Przecież Taylor na złość ojcu zmienił nazwisko. – wywróciła oczami. To był właśnie Tay, którego dobrze znała. Zmieniający na złość nazwisko nastolatek, który ma wieczne pretensje. Była ciekawa jaki był przy Lily. Musiał być znośny, skoro wytrzymała z nim rok, prawda?