WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

6 - o u t f i t

Wreszcie! Udało się! Dacie wiarę? Znalazła współlokatora, a właściwie to.. on znalazł ją. Nie mogła być bardziej szczęśliwa obserwując rzeczy chłopaka powoli wypełniające jej z lekka puste mieszkanie. Jasne, miała całą masę swoich gratów, ale wszystko było idealnie ułożone mając przyporządkowane sobie miejsce, przez co czuła się trochę jakby pomieszkiwała w hotelu i nie zdążyła jeszcze do końca się rozpakować. Potrafiło być to mocno przytłaczające, więc cieszyła się z obecności Cosmo. Już od wejścia wniósł do jej czterech ścian świeżość i odrobinę chaosu, który sprawiał, że jej własny stał się nagle bardziej uporządkowany. Zupełnie tak, jakby próbował pozować na kogoś innego, nie chcąc już na wstępie przerazić nowego lokatora.
Victoria wzięła na ręce białą, puszystą damę i zanurzyła palce w jej gęstej sierści. Parla wyglądała na trochę przestraszoną, ale jednocześnie ciekawą tego, co się działo. Nie przywykła do tego, aby spędzać czas inaczej niż na kolanach u swojej pańci. Ewentualnie towarzysząc jej podczas leżakowania w łóżku, nim jeszcze dotarła do starej, zużytej maszyny. Dźwięk uderzających klawiszy przestał ją denerwować, a zaczął uspokajać - stał się czymś, co dobrze znała i co dawało jej poczucie, że wszystko jest tak, jak być powinno.
- Mam nadzieję, że nie chrapiesz zbyt głośno - zagaiła, starając się w zaczepny sposób zwrócić na siebie uwagę. Nie, żeby szczególnie potrzebowała atencji, ale cała ta sytuacja była świeża i chciała powoli przełamywać pierwsze lody. Mieszkanie z osobą, z którą nie miało się okazji bliżej poznać potrafiło być stresujące, a Vicky zależało przede wszystkim na tym, aby w ich mieszkaniu panowała ciepła, swobodna atmosfera.

autor

my bedroom smells like rotten food and i guess so do i
Awatar użytkownika
19
172

nie mówimy o tym głośno

ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej

south park

Post

cosmo & victoria
<img src="https://i.pinimg.com/564x/59/bf/a8/59bf ... b0d9fb.jpg" width="200">

Cierpliwość mi przyniosła
Na zawsze zapomnienie.
Uleciały w niebiosa
Obawa i cierpienie.
Chaos był określeniem, z którym mógł się identyfikować.
Chaosem były myśli i uczucia, towarzyszące mu od powrotu z Jacobem z Kalifornii. Chaosem było to niezrozumiałe nadal poczucie zdrady i odrzucenia. Chaosem były kolejne godziny spędzane na marnowaniu czasu zajmowaniu się bratankiem. Chaosem były wszystkie podejmowane i zdecydowanie nieprzemyślane decyzje, które ciągnęły się łańcuchem, jedna za drugą - w ślepej wierze, że miałyby moc przynieść jakieś ukojenie, jakieś odpowiedzi. Tymczasem niosły ze sobą jedynie więcej pytań.
On natomiast wnosił właśnie swoje nieliczne rzeczy ze starej windy (w której psuło się światło i migało tak dramatycznie, jak w filmie grozy) przez próg nowego mieszkania, ciesząc się głupio z niewielkiego ciężaru swojego skromnego dorobku i spalonych na przestrzeni tych kilkunastu metrów kalorii. Dosłownie kilka kartonów - bo nie miał nawet, w co spakować te parę szpargałów na krzyż, które zalegały w wygospodarowanym dla niego miejscu w mieszkaniu Devona i Felicii. Przeważająca większość rzeczy tkwiła nadal w kawalerce w South Parku - ale Cosmo nadal nie czuł się na siłach, żeby przekroczyć próg, oddzielający go parą skrzypiących drzwi od przeszłości. Czy w środku było cokolwiek wartościowego? Sterta brudnych ubrań na podłodze (nie było prądu ani wody), brudne kubki w zlewie, kolekcja zardzewiałych łyżeczek, a pod łóżkiem pewnie znalazłaby się nawet jakaś zużyta strzykawka. Poplamione posłanie Bajzla, nieświeża pościel. Same śmieci z jednym szlachetnym wyjątkiem, pod postacią tomiku wierszy Rimbauda - jedyną namacalną pamiątką po Florianie - pod poduszką.
To musiała być naprawdę wartościowa rzecz - w końcu w oryginale, stare wydanie, biały kruk. Skrajnie nieodpowiedzialnym było trzymanie jej w tej ruderze, do której bez specjalnego wysiłku mógłby włamać się każdy, kto by tylko chciał - tylko po co ktoś miałby nastawiać się na łup z kawalerki o niechlubnej opinii ćpuńskiego kurwidołka? Jakieś rzeczy Keya też z pewnością musiały tam zostać. Świadomość wiszącej nad głową rozprawy sądowej powinna zmotywować go jakoś do odzyskania tego, co należało do niego - póki miał jeszcze do tego okazję, ale… może miejsce tej konkretnej książki było właśnie tam? Z resztą przeszłości?
Victoria, jego nowa współlokatorka, była mu znana jeszcze z czasów, kiedy kończył liceum i mieszkał razem z Dede na Fremont. Dała mu się zapamiętać jako przyjazna sąsiadka, która nigdy nie narzekała na pralkę, rzępolącą za ścianą w środku nocy i ani razu nie odmówiła chociażby pożyczenia szklanki cukru czy mleka. O tym, że poszukuje współlokatora dowiedział się zupełnie przypadkiem i z miejsca zdecydował się do niej napisać - nie mówił nawet bratu. O przeprowadzce oznajmił dosłownie dzień wcześniej, a Devon mruczał cały wieczór pod nosem, że gdyby wiedział, wziąłby wolne w pracy, żeby mu pomóc. Idiotyzm; wolne powinien w końcu wykorzystywać na spędzanie czasu z Felicią i małym. Krótkie dam sobie radę zamknęło mu usta.
Ten komunikat dotyczył wszystkiego. Z przeprowadzką dam sobie radę i z jedzeniem, i ze spotkaniami AN, i z terapią, i ze znalezieniem pracy, z płaceniem rachunków, z życiem znowu na swój rachunek. Koniec z tym niańczeniem. Masz własną rodzinę, Dede. Wcześniej już przez tydzień pomieszkiwał u Jesse’a, starając się odrobinę zdystansować od brata i Leona, do którego przywiązał się już cholernie. Świadomość, że nie będzie mógł już spędzać z młodym tyle czasu, co wcześniej bolała, ale była czymś koniecznym do zaakceptowania. Obiecał bobasowi i sobie samemu, że będzie go odwiedzał tak często, jak tylko będzie w stanie. Miał nadzieję, że to nagłe rozluźnienie więzi nie odbije się na zdrowiu psychicznym i rozwoju emocjonalnym bratanka - ostatnie, co chciał mu po sobie pozostawić, to jakaś pierdolona trauma.
Wsunąwszy do środka ostatnie pudło - najcięższe, bo zapełnione książkami - westchnął ciężko, z uśmiechem osadzając wzrok na twarzy nowej kobiety swojego życia.
- Ach, no to zależy - zaczął, już mając zamiar streścić jej swoje nocne przygody, ale wtedy spojrzenie zsunęło się niżej, na białą, lekko spłoszoną kicię, rozłożoną w ramionach swojej pani. - Matko, jaka ona piękna… AHA, A GDZIE MÓJ BAJZEL? - I bynajmniej nie miał na myśli wszystkich tych przytaszczonych ze sobą gratów. Zarzucił głową gwałtownie najpierw w jedną, a potem w drugą stronę, żeby w końcu bez słowa wyślizgnąć się z mieszkania i powrócić po chwili ze swoim zapchlonym dzieckiem w rękach. - Poszedł narzygać sąsiadce na wycieraczkę, ale spoko, posprzątam potem. - Na bank o tym zapomni. Nieważne, bo teraz miały dziać się rzeczy wielkie. Kilka dużych kroków i znalazł się przy Vicky, unosząc tego małego rozbójnika (szczęśliwego, że mógł znaleźć się w centrum uwagi) na wysokość oczu wyrafinowanej koteczki kobiety. Bajzel wyglądał na lekko zszokowanego, bo na moment zesztywniał cały, odwinął głowę w tył, żeby spojrzeć na Cosmo (tato czy to ten gość, którego spotykam czasem w lustrze, ale - you know - większy i pachnie jakoś dziwnie?), a potem znowu wbił oniemiałe spojrzenie w białą kocicę, żeby zaraz zacząć wyrywać się do niej z łapskami, ruszając intensywnie nosem. Uwaga, rozpoczynał się pokaz kociego ADHD.
Obrazek

autor

kaja

Zablokowany

Wróć do „Domy”