WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Teraz przyciskała do rany kawałek gazy i siedziała w szpitalnej poczekalni. Otoczenie rozwrzeszczanych dzieci i starszych ludzi, wydających z siebie bliżej niezidentyfikowane jęki sprawiało, że z minuty na minutę miała w sobie coraz mniej cierpliwości. Noga podrygiwała nerwowo, a usta raz po raz zaciskały się w cienką linię, gdy w końcu usłyszała swoje nazwisko.
– Kennedy. Nora Kennedy. Pokój chirurga, 104 – pulchna, ciemnoskóra pielęgniarka zaprosiła ją gestem dłoni do niewielkiej salki. Po chwili blondyna zajęła miejsce na łóżku, a w pomieszczeniu pojawił się lekarz. Kathy (bo takie imię widniało na prostokątnej plakietce przypiętej do koszulki) podała mu kartę Nory i wyszła.
– Mam się położyć czy usiąść? – zapytała, bo z doświadczenia kobiety wynikało, że każdy chirurg ma swoje własne przyzwyczajenia.
-
Żeby tego było mało lekarz, który miał mieć dyżur na SORze miał mały wypadek i sam biedak trafił na oddział, dlatego Layo poszedł za niego, w końcu jest chirurgiem, prawda? Przebrał się bardziej odpowiednio i poszedł przyjmować pacjentów.
- Jeżeli jest pani w stanie siedzieć to proszę tak zostać. - powiedział i nawet wysilił się lekki uśmiech. - Co się stało? - pytał jako lekarz, bo musiał wiedzieć.
-
– Atak przestraszonego mężczyzny – przełożywszy blond pukle na klatkę piersiową, kąciki ust powędrowały ku górze. Praca Kennedy nie należała do najbezpieczniejszych, ale w gruncie rzeczy nieczęsto trafiała na aż tak agresywne osoby. Zdecydowana większość przesłuchań kończyła się wyzwiskami czy zatrzaśnięciem drzwi tuż przed nosem. – To nic wielkiego, szybko się zagoi – po raz kolejny – nie wchodziła w kompetencje Browna, a jedynie bazowała na wcześniejszych przypadkach.
Syknęła cicho, gdy dotknął potylicy przez lateksowe rękawiczki. Zmrużyła oczy, przygryzła dolną wargę, a palce dłoni wbiła w śliską tapicerkę szpitalnego łóżka. Nie był przesadnie delikatny, ale czy była w pozycji do oceniania go? Niekoniecznie. – Wygląda bardzo źle? – zapytała po dłuższej chwili ciszy.
-
- Ludzie w panice naprawdę potrafią zrobić okropne rzeczy. - dodał Layo uśmiechając się do niej w swój typowy sposób. Nie jest taki zły! Potrafi się uśmiechnąć i twarz mu przy tym nie pęka. W szpitalu też bywa różnie, ponieważ ludzie po dziwnych substancjach, które przyjmują bardzo często stają się agresywni. - To prawda. - przytaknął tylko kobiecie zgadzając się z nią. - Rany głowy wyglądają z reguły źle, ale to dlatego, że ta część jest bardzo ukrwiona. - odpowiedział kobiecie zgodnie z tym co widzi. Brown to lekarz, który nie mówi ludziom tego co chcą usłyszeć tylko co to powinni. Nie znosił, kiedy lekarze pieprzyli jakieś bzdury, że będzie dobrze i inne takie. Daje to ludziom fałszywe nadzieje, a to jest najgorszę. - Co nie zmienia faktu, że zalecał bym kilka dni odpoczynku. - dodał nie przestając zszywać rany kobiety.
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
Jako że Belle wpisała się do grafiku wszystkich operacji u doktora Wainwrigtha to musiała odbyć z nim spotkanie przed jedną z nich, by omówić przypadek. Niezwykle się przy tym denerwowała, bo chciała zrobić na nim naprawdę dobre wrażenie, popisać się swoją wiedzą i upewnić się, czy kardiologia to na pewno specjalizacja, którą chce w życiu robić. Dlatego dzisiaj postawiła na bardziej elegancką bluzkę z żabotem w kolorze butelkowej zieleni, która bardzo ładnie wyglądała z rozpiętym fartuchem lekarskim, jej pierwszym fartuchem w tej karierze póki co. Do tego ciemne spodnie i kilka głębszych oddechów zanim zapukała do drzwi, po czym weszła do środka na wezwanie szpitalnego gbura, który tak bardzo jej imponował zarówno swoją wiedzą, jak i wyglądem.
- Dzień dobry doktorze, chciał mnie pan widzieć? - zapytała swoim normalnym, miłym tonem, starając się nie okazywać nerwów przed tym spotkaniem. Była pewna, że zobaczą się już na sali operacyjnej, ale on najwidoczniej chciał sprawdzić jej wiedzę, albo dowiedzieć się, dlaczego wpisała się na wszystkie jego operacje, nawet te najtrudniejsze. Przynajmniej tak podejrzewała Chateux, a jak było naprawdę, tego się dowie pewnie już za chwilę.
-
Nigdy nie przykładał wielkiej wagi do tego, co robią inni współpracownicy, jak ustawiają własne grafiki, co dzieje się w ich życiu prywatnym, jaką szpitalną aferą warto się zainteresować. Z zasady i przyzwyczajenia starał się trzymać na uboczu, a całą swoją uwagę i energię koncentrować tylko na szpitalnych obowiązkach. Tylko, że ostatnimi czasy niestety życie osobiste i zawodowe Jony zaczęło się ze sobą mieszać, a wszystko to za sprawą pojawienia się w szpitalu jego byłej żony. Szukając więc ucieczki od nieprzyjemnych myśli, zaczął nazbyt skrupulatnie wszystko sprawdzać i takim o to sposobem nazwisko młodej stażystki, pojawiając się na kilku listach z rzędu, przyciągnęło jego uwagę.
- Dzień dobry - odpowiedział spoglądając na Belle przelotnie, podczas segregowania przeglądanej przez siebie dokumentacji. - Tak, usiądź proszę - dodał uprzejmie i dopiero po zamknięciu teczek i odłożeniu ich na skraju biurka, podniósł spojrzenie na młodą twarz stażystki. Przy tym uporczywie starał się utrzymać na niej wzrok, który niepoprawnie pragnął zbadać otulony przyjemnymi barwami i materiałami, dekolt dziewczyny. - Chciałem pomówić o dzisiejszym zabiegu - zaczął, bo kwestia obecności Chateux na wszystkich operacjach, które miał prowadzić, była tematem drugorzędnym podczas tego spotkania. - Proste wszczepienie stymulatora serca. Chcę, żebyś mi asystowała, a nie tylko obserwowała - oznajmił wierząc, że poradzi sobie z tym zadaniem, skoro aspirowała do przeprowadzania w przyszłości o wiele bardziej złożonych operacji. - Ale muszę mieć pewność, że podołasz w innym wypadku proszę, abyś nie przyjmowała tej propozycji - zaznaczył z pewną dawką surowości w głosie. W zasadzie chciał sam wybadać, czy dziewczyna będzie na tyle pewna siebie i swoje umiejętności, by zdecydować się na ten krok, czy jednak mimo godzin spędzonych z Wainwrightem na sali operacyjnej, nadal będzie się bała podejmować zbędne ryzyko.
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- Z przyjemnością podejmę się tego zadania. Na czym dokładniej będzie polegała moja asysta podczas tej operacji? - musiała znać szczegóły by dokładnie się przygotować do takiej ważnej operacji. Widać było, że oczy jej rozbłysły, jej marzeniem była operacja na otwartym sercu. Ale czy na pewno podoła? Przecież jej ręka zadrżała przy ostatnim udzielaniu pomocy, przy wkładaniu rurki tracheotomicznej dziecku, by przywrócić oddychanie i przez chwilę przeraziła się, że uszkodziła struny głosowe dziewczynki. Teraz mogła uszkodzić serce i zabić pacjenta, sama ta myśl ją poniekąd przerażała, więc pewnie Jona zauważył przemykającą przez jej twarz niepewność.
- Obiecuję, że nie zawiodę pana, jednak chciałabym najpierw potrenować to na manekinie. Czy mogłabym to zrobić pod pańskim okiem? - wiedziała że operacja wiąże się z dużym ryzykiem, ale wpadła na pomysł, który często był wykorzystywany w tutejszym szpitalu, a mianowicie że wykonywano symulację operacji na manekinie podłączonym do maszyn, spełniającym funkcje żywego człowieka i wskazującym przede wszystkim błędy. Pod okiem kardiochirurga mogłaby przećwiczyć kilka opcji danego zabiegu, by potem pewną ręką wykonać już to, co ćwiczyła kilkukrotnie na manekinie. Czy mężczyzna zgodzi się na tę opcję i nie wyczuje tej niepewności, która jej niezmiennie towarzyszyła?
-
- Chciałbym, abyś wprowadziła sondę - wyjaśnił, bo w zasadzie to była najtrudniejsza część, ale dobrze przygotowane nacięcie i odpowiednie odczytywanie monitorów powinno pozwolić Balle na perfekcyjne umiejscowienie elektrody w sercu.
Obserwował ją uważnie i szybko dostrzegł emocje, które przemknęły po jej twarzy. Wierzył jednak, że ekscytacja nie przesłoni Chateux zdolności do racjonalnego podejmowania decyzji i jeśli dziewczyna nie czuje, że jest zdolna podołać postawionemu przed nią zadaniu , po prostu odmówi. - To nie mnie, nie masz zawieść, a pacjenta - poprawił ją. - Dlatego chcę abyś była świadoma swojej decyzji - dodał, bo jak zwykle musiał postawić na swój racjonalny ton i podejście. Był żołnierzem - no dobra, byłym żołnierzem, ale przez to gdzieś zawsze stawiał w pierwszej kolejności obowiązki i zasady, a dopiero potem stawiał na bardziej "ludzkie", emocjonalne podejście, bo może powinien zachęcić Belle do podjęcia próby, ale on wolał mieć pewność, że dziewczyna sama jest pewna, że tego chce. - Hmmm... - Zawahał się podczas odpowiedzi na jej pytanie, bo jednak sugerowało ono swego rodzaju niepewność. - Zgoda, ale jeden błąd i ciebie odsunę od asysty - oznajmił szorstko, bo uznał że sam nie będzie podejmował zbędnego ryzyka.
Ma moment oderwał swoje spojrzenie od sylwetki Belle i zerknął na skraj biurka, gdzie leżało kilka teczek, w tym listy jakie przeglądał zaledwie kilka minut wcześniej.
- Zauważyłem, że wielkim zainteresowaniem darzysz kardiochirurgię - rzucił, bo póki co nie chciał pytać wprost, dlaczego wybrała akurat tylko jego zabiegi, bo cóż... Bał się też "nieoczywistych" powodów, które nieproszone i tak same przychodziły mu do głowy.
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- To będzie moje pierwsze wprowadzenie sondy do serca, jednak oglądałam ten zabieg wielokrotnie i widziałam również komplikacje, jakie mogą się pojawić. Uważam że jeśli zrobimy próbę na manekinie i mi się uda to jestem gotowa. - liczyła na to, że nic w pacjencie jej nie zaskoczy, że nie będzie musiała improwizować. Wtedy bardziej się stresowała i mogłaby popełnić jeden zły ruch, który mógł kosztować ją utratę tylu lat studiów i wymarzonej kariery.
- Zatem postaram się go nie stracić. Czy nasz pacjent miał wcześniej wykonywany zabieg na sercu? - mówiąc pierwsze słowa uśmiechnęła się do niego tak, jakby żartowała. Ale Jona chyba nie był człowiekiem skłonnym do żartów, więc może powinna ugryźć się w język? Potem wolała jednak skupić się na pacjencie, wiedziała też że jeśli już wcześniej była jakaś ingerencja w ten ważny narząd to będą już pewne ślady, które powinna omijać, nie chcąc mieć większych kłopotów. Musiała się zatem mentalnie na to przygotować, a do tego potrzebowała odpowiedzi na ważne pytania.
- Odpowiedź jest prosta, zgadzam się o ile nie polegnę przy fantomowej próbie. Jestem świadoma tego, że jeśli teraz się nie przemogę na tyle, by móc wykonywać takie zabiegi, a nawet i te bardziej skomplikowane to mogę pożegnać się z karierą kardiochirurga. - odparła zatem już z nieco większą pewnością siebie. Tak, sama sobie to postawiła za wyznacznik, jak próba przejdzie pomyślnie to uda jej się przy pacjencie. Nie jest przecież głupia, po prostu niewystarczająco wierzy w swoje możliwości.
- Zatem mamy uczciwy układ. - potwierdziła i wyciągnęła ku niemu swoją smukłą dłoń, by go przypieczętować. Pewnie jak dojdzie do niej to, na co się właśnie zgodziła to znów będzie przerażona i mogłoby to zaważyć na tej próbie, a może będzie na tyle ambitna, że nie pozwoli strachowi nad nią zawładnąć.
- Owszem, przez dłuższy czas wahałam się pomiędzy kardiochirurgią, a neurochirurgią, bo oba te narządy są niezwykle skomplikowane ale i jakie ciekawe, a te operacje ratują życie i przedłużają je o wiele lat. Jednak w zależności od tego w ilu operacjach brałam udział tym bardziej się zaczęłam skłaniać ku kardiochirurgii, by następnie podjąć się również torakochirurgii. - słychać było, że ma do czynienia z niezwykle ambitną dziewczyną, która naprawdę wiedziała, czego chce osiągnąć w życiu, więc przynajmniej nie była dzieckiem błądzącym we mgle, które szuka jakiegoś punktu zaczepienia na medycynie. Nie dodała jeszcze o chęci nauki od najlepszych, przecież Wainwright na pewno świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że jest najlepszy. No i pewnie wiedział, że Chateux jest spokrewniona z jego kolegą po fachu Hirschem.
-
- To ja ocenie, czy będziesz gotowa - oznajmił, bo jednak droga na szczyt łatwa nie jest, a Jona nie miał zamiaru dawać nikomu taryfy ulgowej. Poza tym był dość konkretnym i chłodnym człowiekiem, więc nie potrafił wyzbyć się służbistego tonu i poważnej postawy. - Prosiłby takowe żarty zachować dla siebie, bądź swoich znajomych, a nie stosować ich wobec mnie, a już na pewno nie wobec pacjentów - burknął, bo patrz punkt wyżej, był gburem i w pracy praktycznie nigdy nie pozwalał sobie na jakikolwiek luz - Rok temu przeprowadzana była koronografia i angioplastyka, zdiagnozowano także arytmię i po krótkiej obserwacji zalecono wstawienie rozrusznika serca [/b] - przybliżył w wielkim skrócie historię pacjenta, a aby stażystka miała lepszy ogląd na sprawę, Jona sięgnął po odpowiednią teczkę, którą przesunął po blacie biurka w stronę dziewczyny. - Słuszne podejście, ale wolałbym dostrzec w tobie pewność siebie, bo nie mam zamiaru narażać życia pacjentów, abyś mogła przekonać się, czy jesteś odważna, czy jednak nie - oświadczył, ale zadowolony był z dosłyszanej w słowach Belle, determinacji. Dlatego też mimo zaskoczenia, ostatecznie uścisnął delikatnie, drobną dłoń dziewczyny. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek wcześniej spotkał się z tego typu zagraniem, ale coś mu podpowiadało, aby dać Chateux szansę i nie zniechęcać się do niej, a wręcz przeciwnie. Może Jona potrzebował jakiegoś projektu, który mógłby się zająć w pracy, a który niekoniecznie byłby ściśle z nią związany. Posiadanie zdolnej podopiecznej, mogłoby nieco ubarwić, jego przepełnione statycznością i rutyną życie zawodowe. - O ile mnie nie zawiedziesz, będę w stanie przekazać ci tyle wiedzy, ile sama będziesz w stanie przyswoić - zaoferował i zmienił nieco pozycję, pochylając się w przód i opierając przedramiona o blat biurka. Nadal starał się kontrolować spojrzenie, którego ani no moment nie oderwał od jej młodziutkiej twarzy. - Bo chyba na tym ci zależy, skoro zapisałaś się tylko na moje zabiegi i operacje - stwierdził przyglądając się Belle z nieskrywaną ciekawością. - Nie wiem, czy to do końca rozsądne - dodał podchwytliwie, bo miał pewną teorię co do tego typu zachowań, aczkolwiek póki co liczył na jakieś głębsze rozwinięcie tematu za strony stażystki.
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- Oczywiście. Pan jest tutaj szefem, ja tylko wykonuję pańskie polecenia. - odparła, zgadzając się z nim, że to on zdecyduje czy blondynka jest gotowa. Jednak chciała by dał jej tę szansę, potrzebowała jej by móc rozwijać się w dziedzinie, którą sobie wybrała. I nie zamierzała poddać się tak łatwo. A jednak z tym żartem przesadziła, skarciła się w myślach za to, zapamiętując że już więcej tak przy nim nie powie.
- Przepraszam. - powiedziała ciszej, nieco bardziej skruszonym tonem. Czy na chwilę tym samym zachwiał jej pewnością siebie? Przecież nie chciała go zawieść i to już na pierwszym spotkaniu przed operacją. Następnie wysłuchała go z uwagą i otrzymawszy teczkę pacjenta otworzyła ją, zaglądając do środka. Przeglądając te informacje już w głowie tworzyła plan, gdzie mogłaby wykonać nacięcie, jak się dostać by narobić najmniej szkód, a przede wszystkim by nie zabić pacjenta. Tak się skupiła na tym, że na chwilę się wyłączyła. Potem była już gotowa podjąć ten układ. Nie przytrzymała zbyt długo jego dłoni, wróciła nią szybko do teczki, by ją zamknąć.
- Przyznam szczerze, że nie grzeszę zbytnią pewnością siebie, ale nadrabiam ambicją i determinacją w dążeniu do wymarzonego celu. - postanowiła być z nim szczera, a przynajmniej połowicznie szczera, bo wciąż nie wydała się z tym drżeniem rąk przed nacięciem.
- Obiecuję, że pana nie zawiodę. Czyżby obawiał się pan, że mnie polubi? Przepraszam, pewnie to pytanie nie było na miejscu. - zapewniła go jednak z nutką pewności siebie, a potem palnęła, za co szybko przeprosiła i zarumieniła się. Przecież już wiedziała, że jemu się to nie spodoba, jednak czasem ciężko powstrzymać język.
- Jeżeli widział pan moją teczkę to wie pan, że jestem spokrewniona z Hirschami i poniekąd słysząc to, czym zajmuje się wuj to poczułam inspirację by zostać taką jak on. Jednak nie chcę by mówiono, że zdobyłam specjalizację przez więzy rodzinne, chcę sama zapracować na swój sukces. Owszem, mogłabym wybrać kobietę, by nie mówiono że załatwiłam sobie specjalizację przez łóżko, ale po pierwsze to pan jest najlepszym kardiochirurgiem w szpitalu i wiem to po obserwowanych wykonywane przez pana zabiegi, a także publikacje, poza tym pańskie doświadczenie na wojnie sprawia, że mogę się od pana nauczyć wiele więcej, niż od pozostałych chirurgów w tym szpitalu. A po drugie zarówno ja, jak i pan umiemy oddzielić życie towarzyskie od zawodowego. - odpowiedziała mu zatem, co nią kierowało gdy się zapisywała na jego zabiegi i operacje, zachowując pełną powagę, rumieniec już nieco zbladł na jej policzkach. Ona miała taką nadzieję, że potrafi rozgraniczyć życie zawodowe od prywatnego i fascynacja mężczyzną nie wpłynie na jej pracę. Ale każdy ma swojego mentora, nieprawdaż? Trzeba wiedzieć kiedy odciąć tę "pępowinę" i zacząć samodzielną karierę. A czy ona będzie w stanie to zrobić? Z jego służbistym nastawieniem będzie musiała.
-
- Obawiam się, że nie rozumiem twojego pytania - przyznał szczerze, bo nie domyślał się zupełnie co dziewczyna mogłaby mieć na myśli. Miał tylko nadzieję, że nic dwuznacznego, bo jednak wolałby zaoszczędzić sobie oskarżeń o dopuszczanie się nieprzyzwoitości względem stażystki. - Nie obawiam się, że mógłbym ciebie polubić, aczkolwiek nie rozumiem jakie to ma znaczenie względem wykonywanej przez nas pracy - dodał, aby jakoś wyjść z tej niekomfortowej rozmowy.
Tylko że po chwili było jeszcze gorzej, bo o ile domyślał się co Belle miała na myśli, o tyle słowa jakich użyła i ich dosadność... No cóż. Wainwright nie spodziewał się, że ta rozmowa będzie przeprowadzana w taki sposób. Z jednej strony chciał wierzyć w szczerość słów Belle, a z drugiej nie umiał nie doszukiwać się w nich dwuznaczności. Był więc trochę w patowej sytuacji, bo nadinterpretacja mogła kosztować oskarżenie jego o niepoprawne sugestie, a więc uznał, że powinien zagrać dyplomatycznie i zignorować co niepotrzebne kwestie. Bo niestety, ale obecny wygląd Chateux, wraz z tym co powiedziała, mimo samozaparcia, tworzyły w myślach Jony, niekoniecznie chwalebne scenariusze.
- Rozgraniczenie życia prywatnego i zawodowego to podstawa, aczkolwiek nie zawsze jest to w stu procentach możliwe do zrealizowania - zaczął i mówiąc te słowa, sam nakierował siebie na tor myślenia, którym chyba także podążała Belle. - I nie wiem, czy dobrze rozumiem twoje słowa, ale czyżbyś miała nadzieję dokończyć staż pod moim patronatem? - Zapytał wprost, bo wolał jasne i klarowne sytuacje. Wszelkie niedopowiedzenie go po postu męczyły. - Mogę to zaoferować, aczkolwiek pytając o twoją decyzję miałem na myśli fakt, że nie powinnaś czerpać wiedzy praktycznej tylko z jednego źródła. W szpitalu jest wielu znamienitych kardiochirurgów i zalecałbym obserwację ich pracy także - dodał, bo głównie o to mu chodziło, a cała ta rozmowa jakoś niekomfortowo otarła się o tematy, których miał nadzieję nigdy nie poruszać w swoim gabinecie z żadną młodą kobietą.
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- Może nie powinnam tego mówić, ale wśród szpitalnych rezydentów oraz stażystów ma pan łatkę trudno dostępnego, właściwie mentora który nie lubi nikogo poza sobą samym oraz że jest pan bardzo wymagającym mentorem. Gdyby pan mnie polubił to wyszedłby pan na nieco łagodniejszą osobę, aniżeli się wszystkim wydawało, a może być tak, że panu zależy na utrzymaniu tego zdania o pańskiej osobie. Stąd moje pytanie czy pan się obawia że mnie polubi. - nie była do końca pewna, czy powinna zdać się z nim na aż taką szczerość, bo z jednej strony on przecież tego od niej oczekiwał, z drugiej zaś może nie wiedział, co sądzą o nim inni w szpitalu i okaże się to niezbyt dla niego przyjemną wiedzą? Aż spuściła na chwilę wzrok po tych słowach, uważając że niepotrzebnie je powiedziała. Ale może doceni chociaż to, że jest z nim szczera?
- Ja chcę się uczyć od najlepszych, niezależnie od tego jaki mają charakter i sposób bycia. - dodała nieco ciszej, chcąc powiedzieć, że nie chodziło konkretnie o niego, a o jego wiedzę, którą mógłby jej przekazać. Wtem zauważyła jakąś białą nitkę, która wystawała z kieszeni jej fartucha i zaczęła ją skubać, chcąc się jej pozbyć. Musiała jeszcze przetrawić jego słowa. Czyżby on mógł ją polubić? Czy blondynka mogłaby być tą, która nieco łagodzi surowy obraz Wainwrigtha? Nie powinna się w ogóle nad takimi rzeczami zastanawiać. Jednak wróciła już do niego wzrokiem, posyłając delikatny uśmiech na jego słowa.
- A ja uważam wręcz odwrotnie. Jeżeli ustalimy na pierwszym spotkaniu jasne zasady naszej współpracy to nigdy nikt nie zarzuci mi że zdobyłam specjalizację przez łóżko, ani panu romansu ze stażystką, zatem wszystko można rozgraniczyć bez żadnych niedomówień. - może i była trochę uparta, ale wierzyła w to, że mając przed sobą jasny regulamin będzie wiedziała co może, czego jednak nie. I gdyby niespodziewanie coś się stało, że zaczęłaby się zbliżać do Jona to w głowie blondynki zapali się czerwona lampka mówiąca o tym, że przecież nie chce by mówiono o niej źle, że zdobywa swój zawód nie dlatego, że jest zdolna, a raczej jest to uwarunkowane jej zdolnościami w łóżku, poza tym wiedziałaby że łamie jakąś ważną zasadę, którą wcześniej ustalili i to mogłoby ją powstrzymać przed dążeniem dalej w danym kierunku. Jedni uważają że zasady są po to, by je łamać, ale Belle należała w tym momencie do przeciwnego zespołu.
- Właściwie to tak, chciałabym dokończyć staż, a także zrobić specjalizację pod pańskim patronatem zważywszy na pańskie duże doświadczenie w tej dziedzinie. Jeżeli takie jest pana zalecenie to mogę się zapisać również na operacje innych, by poobserwować ich pracę, proszę jednak nie naciskać bym wpisywała się na operacje wuja. Uważam że jest on również świetnym kardiochirurgiem, ale przy nim nie mam szans rozwinąć skrzydła w tej dziedzinie, poza tym więzy rodzinne nie pozwalają mi na to, wyjaśniałam już z jakiego powodu. - nie chciała przecież dodawać, że Jacob traktuje ją wciąż jak dziecko, nawet na świętach nie podał jej wina, bo uważa ją właśnie za gówniarę. Jak by zatem wyglądała ich współpraca na sali operacyjnej? Prawdopodobnie Hirsch nie pozwoliłby jej nic robić, tylko się przyglądać. A żeby coś osiągnąć to trzeba było znać nie tylko teorię, ale i praktykę. Sądziła zatem że przy Jona jest w stanie takową zdobyć, ale jeżeli przeszkadza mu fakt, że wpisała się na wszystkie jego zabiegi i operacje to na przyszły miesiąc może po równo wpisywać się u wszystkich, jednak wciąż chcąc by to on był jej mentorem. Gdzieś tam w środku uznała, że ta rozmowa nie wyszła zbyt dobrze, że on wyrobił sobie o niej niewłaściwe zdanie i niekoniecznie zgodzi się na to, by została jego protegowaną. Może jednak była z nim zbyt szczera i powinna wiele przemyśleń zostawić dla siebie?
- Zatem jaki jest werdykt? - zapytała nieco ciszej, obawiając się odpowiedzi, którą może usłyszeć.
-
- Słucham? - Był zaskoczony tą wylewnością chyba bardziej niż przekazem jaki za sobą niosła. - Bezpodstawne obdarowywanie ludzi niechęcią jest głupotą, więc potrzebuję powodów aby kogoś nie lubić. W każdym razie absolutnie nie zależy mi na jakieś wyssanej z palca opinii, ale jeśli musisz wiedzieć, to po prostu stronię od kontaktów z innymi, co jest dość naturalną cechą dla introwertyków - wyjaśnił klarownie i sam zaskoczony był swoim wewnętrznym spokojem, bo co tu dużo mówić, najchętniej wystawiłby pannę Chateux za drzwi, ale nie umiał. Nie umiał, bo siedziała przed nim walcząc o jakąś tam swoją przyszłość i jak widać nie bała się w tym wszystkim posunąć do wyłożenia na stół wszelkich kart jakie posiadała, nawet jeśli było to dość ryzykownym zagraniem. - Powinnaś bardziej zważać na słowa, bo doceniam szczerość, ale niekoniecznie jest ona odpowiednia do miejsca i czasu - przyznał, bo chociaż starał się usprawiedliwiać Belle przed samym sobą, to jednak nadal był Joną, którego podejście i cierpliwość do ludzi miały swoje granice. - Aby zarzucić komuś coś takiego, trzeba posiadać ku temu jakiekolwiek podstawy - burknął, bo ta rozmowa zaczynała go przerastać. Nie wiedział już, czy to tylko szczerość Belle, czy może jakieś podteksty, które miały odpowiednio nakierować Jonę na zamiary dziewczyny, a w ostateczności niefortunnie naprawdę przyczynić się do stworzenia wspomnianych wcześniej podstaw.
Pewnie to tylko daleko idące i niezgodne z rzeczywistością wnioski, których Wainwright nie powinien w ogóle dopuszczać do świadomośći, ale jednak... Wolał zachowywać pewną czujność. Mimo wszystko nie mógł też od razu skreślać dziewczyny, bo wtedy sam wystawiłby się na posądzenie o nieprofesjonalne podejście.
- Taki jak mówiłem. Jeśli dziś będę zadowolony z twojej pracy, to pozwolę ci dokończyć staż pod moim patronatem - ponowił swój werdykt. Może przeszli przez dość dziwną konwersację, ale ostatecznie Jona wierzył w umiejętności Chateux i w zasadzie cieszyłby się, gdyby w przyszłości ta młoda pani lekarz mogła być poniekąd owocem jego nauk i pracy. - A więc nie pozostaje nam nic innego jak spotkać się za dwie godziny - dodał, bo mimo iż łożył w Belle nadzieję to mimo wszystko potrzebował upewnić się, że faktycznie zasługuje ona na taki kredyt zaufania.