WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blake Griffith tego wieczora nie do końca był sobą. Alkohol co prawda z minuty na minutę zdawał się ulatywać z jego organizmu, ale nie na tyle, aby mógł pożegnać się z nim raz na zawsze, zupełnie tak, jak zrobił to z wydychanym w eter dymem. To nic, że tuż przed przyjściem Liane wziął prysznic; zapewne i tak pachniał w dość charakterystyczny sposób: mieszanką dymu papierosowego, odświeżającym żelem i whiskey. Dawniej nie było tam procentów, a woń świeżo mielonej kawy, ale... nie dziś.
- Gorzej, jeżeli uznałabyś, że wcale tego nie robisz a ja odczuwam za mocno - powiedział, z uwagą przyglądając się profilowi jej twarzy. On nie flirtował - a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie pamiętał jak, nie potrafił; zapomniał o tym już dawno, skupiając się na zakopywaniu dawnych przyzwyczajeń i braku wprowadzania nowych. Nawet podczas spotkania (randki?) z Addie przyznał szczerze, że akurat w tym kiepsko mu idzie, choć teraz...
...co właściwie robisz, Griffith?
Uśmiechnął się pod nosem i urwał kontakt wzrokowy, by przypadkiem Liane nie poczuła się za bardzo skrępowana. Kiedy nieco dłużej się nad tym zastanowił - czy gdyby taka była, bardzo by mu to przeszkadzało? Chyba nie. Francuski akcent wyczuwalny w anglojęzycznej treści połączony z rumianymi policzkami byłoby ciekawym obrazem.
- Czego byś chciała, Liane? - Uniósł pytająco brew. - Nie pytam o to, gdzie siebie widzisz za dwa lata. Może bardziej za... dwadzieścia minut. - Nie flirtował, a zadawał zwykłe pytania. Niekiedy bardziej odważne, zadziorne. Mniej komfortowe w udzieleniu odpowiedzi, szczególnie wtedy, kiedy miało się na uwadze ich dotychczasowe relacje. Gestem zasugerował, aby blondynka weszła do środka, a kiedy to zrobiła zamknął za nimi drzwi i skierował się na kanapę.
- Niektórzy - powtórzył po niej - masz na myśli Virginię? - mruknął z rozbawieniem, a gdy przypomniał sobie, że przy pozbywaniu się zwłok ta najpierw zapaliła skręta, a po chwili miała ochotę na pizzę... parsknął kpiąco. Była chyba ostatnią osobą, jaka mogłaby mu mówić co wypada, a co nie. Zresztą, gdyby to zrobiła, to i tak by jej nie posłuchał. Żadną tajemnicą nie było, że za sobą - delikatnie mówiąc - nie przepadali.
- Nie musisz jej o tym mówić - powiedział jednak, bo utrzymywanie konspiracji miało swój ciekawy posmak. Zdecydowanie ciekawszy, niżeli pita przez nich... woda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z tyłu głowy miała poczucie, że ich rozmowa wstępuje na coraz bardziej ryzykowne rejony. Zaczynali mówić otwarcie o prowokowaniu się wzajemnie niż jedynie wspominać o leżeniu w cudzym łóżku. Cichy głos z tyłu głowy podpowiadał jej, że powinna się uspokoić, opanować, wziąć parę głębokich oddechów i przestać podkuszać Blake'a. Ten sam głos karcił ją za ciągłe granie w tę ryzykowną grę, za balansowanie na granicy przyzwoitości, na granicy tego co odpowiednie, a co już nie do końca. Jednak zaraz obok niego znajdował się drugi głos, który uporczywie pchał ją dalej, jakby ciekawy do czego to wszystko mogło doprowadzić, do jakiego momentu mógł ją zaprowadzić swoimi dwuznacznymi wskazówkami. Jeden zdawał się toczyć bitwę z drugim, zaciekłą walkę o uwagę Liane.
- Wiesz, w takich sprawach wychodzę z założenia, że nie da się odczuwać za mocno.- naprawdę tak uważała. Jeśli chodziło o pożądanie, flirt i wszystkie towarzyszące temu emocje Liane uważała, że one u swoich podstaw mają być intensywne. Uważała, że jedynie mocne i silne odczucia są w tym przypadku tymi prawdziwymi. Jakby prawdziwość była mierzalna intensywnością. Sama nie potrafiła określić czy właściwie flirtuje z Blakiem, choć była pewna, że nadawała dwuznaczności tonowi ich rozmowy. Sama do końca nie wiedziała jak się flirtuje, minęły lata od momentu, gdy ta umiejętność była jej potrzebna. Teraz poruszała się po omacku próbując znaleźć drogę.
Pytanie Blake;a wybiło ją z rytmu każąc się faktycznie skupić na tym jaki był tego wszystkiego cel. Czy faktycznie czegokolwiek od niego chciała, a jeśli tak to czego konkretnego? Weszła za nim do mieszkania siadając na kanapie obok niego. Dwa głosy w jej głowie toczyły zajadłą walkę, gdy próbowała skupić się na odpowiedzi, którą miała udzielić. Jeden uporczywie powtarzał by wracała już do domu, by przestała, ochłonęła i poszła spać, natomiast drugi krzyczał by powiedziała prawdę, by przyznała, że ma ochotę by zamienić słowa w czyny, by zobaczyła do czego może dojść, jeśli tylko będą tego chcieli.
-Czego bym chciała?- powtórzyła delikatnie stawiając kroki na grząskim gruncie.- Powiedzmy, że w przeciągu najbliższych dwudziestu minut chciałabym przełamać pewną niepisaną granicę.- słowa wyszło z jej ust zanim zdążyła je jakkolwiek przemyśleć. Dopuściła do władzy drugi głos pozwalając mu kierować swoimi słowami. Wbiła wzrok w tęczówki Blake'a powoli zsuwając go niżej by na chwilę zatrzymać się na poziomie jego ust. Miała ochotę nachylić się w jego kierunku i przełamać tę granicę, o której chwile wcześniej wspomniała, jednak zdrowy rozsądek zatrzymywał ją w ostatni kroku, jakby nie pozwalając zbliżyć się za bardzo, bojąc się konsekwencji, które przecież tak bardzo lubiła. Siedzieli stanowczo zbyt blisko siebie, by była w stanie na długo zatrzymać przy sobie zdrowy rozsądek i jego rozkazy. Wzrok niebezpiecznie błądził od oczu po usta, od ust po oczy. Zdawały się dzielić ich ledwie centymetry, ale może to jedynie złudne wrażenie Liane, gdy delikatnie zapytała: -Puis-je?*
Nuta konspiracji i tajemnicy, która osnuwała cały ich wieczór sprawiała jej satysfakcję. Posiadali wspólną tajemnicę, która miała pozostać jedynie ich sprawą, delikatną, nienaruszalną.
-Miałam bardziej na myśli klientów, ale współpracowników też.- nie chciała by cokolwiek co się tutaj miało i mogło wydarzyć miało wyjść na światło dzienne w pracy spodziewając się przede wszystkim niezrozumienia.-Spokojnie, nie mam zamiaru nikomu o tym wspominać.- dodała z uśmiechem na ustach jakby pieczętując tym samym ich małą tajemnicę.

fr. Mogę?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przetarła dłońmi zmrużone zmęczeniem powieki – od domu dzieliła ją parzysta ilość kroków wyrażonych w trzycyfrowej liczbie. To niewiele. Gdzieś wyczytała, że dorosły człowiek poruszający się z klasyczną prędkością stawia ich sto trzynaście na minutę. Przez chwilę chciała wprowadzić nowe, własne dane do tych statystyk, ale szybko się okazało, że dostosowuje tempo chodu do prowadzonego w głowie odliczania. Zdawała sobie sprawę, że tym sposobem otrzyma sfałszowany wynik. Doskonale również wiedziała, że po zrównaniu się z białą posiadłością o czarnych okiennicach potrzebuje już tylko siedemdziesięciu ośmiu sekund do zatrzymania rozlewającej się w małżowinie melodii. Tym razem w powrocie nie towarzyszyła jej jednak żadna nuta wypływająca z wciśniętych w zagłębienia uszu słuchawek; koniuszki pokrywały się czerwoną farbką malowaną dłońmi mroźnego malarza, który nucił szumiąca symfonię i coraz szczelniej otulał swym istnieniem narząd słuchu. Naciągnęła wyżej ciepły materiał szalika, chcąc schronić się przed lodowatym pędzelkiem.
Już niedaleko – za chwilę minie podjazd, a potem przyłoży zziębnięte dłonie do drzwi i zapuka krótko, w nadziei na to, że Blake nie zdecydował się jeszcze schować na górnym piętrze. Z drugiej strony – było dość późno. Porzuciła więc natychmiastowo spontaniczne plany wystukania motywu przewodniego z Harrego Pottera. Jeszcze będzie na to czas.
Zanurkowała dłońmi w kieszeniach płaszcza i wyłowiła klucz, aby wsunąć go ostrożnie do zamka. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Z ulgą uwolniła ciało z przyciężkiej wełny i ciążącej na ramieniu torby, którą zawiesiła na zwieńczeniu balustrady schodów. Nie zapalając na korytarzu światła skierowała się w stronę łazienki, aby tam zmyć ze skóry nieprzyjemną mżawkę i oblepiającą wilgoć. Senność zdawała się rozpływać, ulatniać gdzieś na chwilę, zupełnie jakby powrót do domu i związane z tym bezpieczeństwo otuliły ją ochronną powłoką i energią. Doskonale wiedziała, że koc znużenia opadnie na jej ramiona już niedługo, ale teraz chowała głowę w pozornej ciszy, spokoju i niczym niezmąconej swobodzie. Zatrzymała się na chwilę przy schodach i uniosła głowę, chcąc naiwnie dojrzeć na piętrze smugę światła rozpościerającą się nieśmiało spod wnęki oddzielającej korytarz od griffithowej sypialni. Zaraz potem stopy prowadziły ją w stronę kuchni, a umysł tkwił już wśród tlących się opacznie pozłacanych księżyców i srebrzystych słońc, które chciały zostać przelane na płótno. Jutro. Będzie miała dużo czasu.
Teraz udało jej się zmalować coś zgoła innego. I zdecydowanie wykraczającego poza schemat miłego zaskoczenia.
- Putain de merde! - Huk rozbitego szkła i francuskich wulgaryzmów przeciął agresywnym świstem powietrze. Z głośnym westchnieniem opadła na kolana; z obramowania nie zostało wiele do uratowania. Ostrożnie wyjęła spomiędzy szkiełek obraz, który zdecydował się zsunąć ze ściany w jej obecności. Wznieciła którymś z gestów nieoczekiwany ruch powietrza? Czy może wywołała do zabawy któregoś z duchów zamieszkujących ten dom, które najwyraźniej miały się świetnie? Nie była pewna.
A już na pewno nie wiedziała, że w ciągu pierwszych minut pobytu w domu zdążyła popsuć coś więcej od połamanych ram okalających niegdyś naścienny obraz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To było całkowicie zbędne, niepotrzebne...
...te wszystkie chaotycznie krążące myśli - czy tak wypada, jakie przyniesie konsekwencje w ich kontaktach prywatnych, lub tych opartych na relacji szef - pracownica. Jasno określili, że nie szukają nic stałego; nie teraz, nie w tym momencie, bynajmniej nie mając siebie na myśli w związku z przyszłością. Griffith - tak mu się wydawało - dość dobrze odczytywał intencje kobiety, przy okazji mając nadzieję, że i jego słowa są klarowne. Nie zamierzał nikomu nic obiecywać, bo czymś innym było przesiąknąć aurą flirtów, która będzie wyczuwalna na tyle, że ubrania staną się całkowicie zbędne, a czym innym była swojego rodzaju rutyna - i częstsze powielanie tych samych błędów scenariuszy opartych na (mniej lub bardziej) krótkiej chwili przyjemności. Wyczuł, że gdzieś głębiej, może tylko pod pozornie zakopaną przeszłością, w życiu Liane istniał ktoś, o kim jeszcze nie zapomniała. Może miał takie wrażenie, ponieważ u niego - nadal, niestety, pomimo wielu prób zamknięcia tego rozdziału - było podobnie. Potrzebował kilku dni. Może tygodni, wmawiając sobie, że inne ciała skutecznie wymażą w pamięci obraz tej, której nie umiał wyrzucić z głowy.
Tylko czy na pewno chciał to zrobić? Takie masochistyczne podejście nie należało do zdrowych.
- Nie musisz pytać - odpowiedział krótko lecz pewnym tonem, a spojrzenie oparł na jej tęczówkach. Rozumiał - choć może to zbyt dużo powiedziane - francuski. Nie wszystkie słowa, nie na wybitnie wysokim poziomie, aczkolwiek te, które zaliczały się do podstaw - owszem. Zasługą były liczne podróże, zainteresowanie wieloma kulturami i chęć czerpania z nich, ale także - a może teraz przede wszystkim - mieszkanie z istotą (inną, nieoczywistą, zupełnie różną od niego, ale i taką, którą zdążył polubić na tyle, by dzielić z nią swoje cztery ściany) mówiącą w tym języku.
- Czas przenieść się w... - inne miejsce. Zakreślił cienką linię na jej policzku, drugą dłonią odnajdując jej palce, jednak nim zdążył pociągnąć ją w swoim kierunku... zastygł zdecydowanie za blisko jej pełnych warg. Konsternacja niespodziewanie zagościła na jego twarz, a dłoń rozluźniła uścisk. Tuż po tym, jak eter rozciął dźwięk tłuczonego szkła, z jego ust padło głośne, niecenzuralne słowo, idealnie zgrywając się z pozostałą wiązanką wypowiedzianą przez współlokatorkę.
- Lunarie? - posłał szorstko (niekontrolowanie, wyrwany z innej rzeczywistości), zadzierając głowę wyżej. Odchrząknął, odsuwając się od Liane i posyłając jej zmieszane (może trochę przepraszające?) spojrzenie.
- Nic ci nie jest? - Wstał, przetarł dłonią po karku i wypuścił ciężko powietrze. Minęło kilkanaście sekund, nim zdał sobie sprawę, że blondynka nie była świadoma tego, że miała pojawić się tu inna kobieta.
- To moja współlokatorka - wyjaśnił, pozbywając się ewentualnych niedomówień i domysłów odnośnie tego, kim ciemnowłosa mogła być. Nic sobie nie obiecywali, ale - wciąż - nie chciał w jej oczach wyglądać na faceta, który korzysta z chwili wolności i szuka zabawy.
Gdyby nie to, że poprzednia, specyficzna atmosfera zdawała się prysnąć i rozbić w przestrzeni niczym rama obrazu, możliwe, że wieczór (noc, poranek) wyglądałby inaczej. Tymczasem spędzili go... przyzwoicie miło, może w dwójkę, może w trójkę; mieszając słowa po francuski i angielsku i zachowując bezpieczny dystans.

/ koniec (dziękuję!)

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”