WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie przygotowała sobie żadnego scenariusza. Nie wiedziała, jak przebiegnie to spotkanie, ani jak by chciała, żeby przebiegło. Nie wiedziała również, jakie kwestie warto poruszyć, a co, najlepiej, zostawić w przeszłości. Postanowiła być miła, dojrzała, zachowywać się jakby nigdy nic, spróbować naprawić … Nie, inaczej. Ponownie zrozumieć, że nie ma tu niczego do naprawiania. Życie toczyło się dalej, a Vern musiała się z tym liczyć. – Zastanawiałam się nad tym, aczkolwiek ten plan wymagałby zbyt dużo zachodu – zażartowała. Co, szczerze powiedziawszy, zdziwiło nawet ją samą. Umiała śmiać się w jego towarzystwie? Coś nowego. Pokręciła delikatnie głową, gdy wspomniał o dwóch porcjach szarlotki, ale było już za późno – zamówienie zostało złożone. Nie chciała specjalnie się wychylać; w takich sytuacjach stawiała częściej na milczenie. Dopiero później myślała, co z tym fantem zrobić. – Nie jest, zdecydowanie nie jest – przyznała. Nie zamierzała roztrząsać spraw sprzed wielu lat w miejscu publicznym. W dodatku w sytuacji, gdy miała sporo rzeczy do załatwienia i nieco się spieszyła. Czy wracanie do tego było w ogóle dobrym pomysłem, czy powinni dać sobie spokój? Nad tym również zastanawiała się nieprzerwanie.
- Brando … – westchnęła, analizując jego słowa. Postawił na karierę, jak najbardziej była w stanie to zrozumieć. Nie o to chodziło. – Jestem osobą, która całe swoje życie poświęciła muzyce. Czy naprawdę myślisz, że gdybyś ze mną porozmawiał, nie byłabym w stanie tego zrozumieć? – pokręciła delikatnie głową. Istniała spora szansa, że sama próbowałaby go popchnąć na taką, a nie inną drogę. Kibicowała mu. Nie chciałaby, żeby się dla niej poświęcał; nie mogła tego wymagać. – Wolałabym jednak nie stać na peronie, bez żadnego sygnału z twojej strony – stwierdziła, odsuwając się nieco, gdy kelnerka przyniosła zamówienie. Vern położyła swoją porcję szarlotki gdzieś z boku, całkiem odruchowo. – Ja również miałam wtedy bardzo niejasne priorytety – dodała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kamień spadł mi z serca — ułożył dłoń na piersi i westchnął, uśmiechając się pod nosem. Czy mógłby się jej dziwić, gdyby zadecydowała inaczej i poprowadziła to spotkanie w zupełnie przeciwnym kierunku? Miała prawo się złościć i może po części na to liczył, bo uśmiech na jej twarzy jak szczery by nie był, to jednak wzbudzał niepewność w mężczyźnie. Nie była osobą, która lubiła gierki ale była zranioną kobietą, a takie rzeczy nigdy się nie przedawniają; kobieta zawsze pamięta i wbija szpilę w najmniej oczekiwanym momencie.
Teraz to wiem ale wtedy nie byłem pewien jak zareagujesz. Po prostu stchórzyłem i nie byłem w stanie spojrzeć ci w oczy, a przynajmniej nie od razu — wyjaśnił, wstydząc się zachowań i pobudek z przeszłości. Był smarkaczem, który niewiele wiedział o życiu i związkach, które opierały się wyłącznie na młodzieńczych doświadczeniach. Nie był pewien czy byłby w stanie zapewnić jej dobre życie i ją uszczęśliwiać w zupełnie nowym miejscu. Imałby się każdej pracy by móc utrzymać wynajęte mieszkanie oraz ich samych, nie mając żadnych oszczędności. Najpewniej nie to się wtedy liczyło ale rozumiał to dopiero teraz.
Chciałem móc rozwijać się tutaj i mieć Cię przy sobie ale bałem się, że nie takiego życia oczekiwałaś — dodał, pamiętając jak bardzo pragnęła świeżego startu i wyjazdu w nieznane. On także chciał odciąć się od rodzinnego bałaganu, jednak tylko z pomocą ojca mógł dostać się na studia i wspinać się po szczeblach prawniczej kariery. — Byliśmy dziećmi, które nie do końca miały plan na życie. Pamiętam, że chciałem tego wyjazdu i być z Tobą ale nie do końca jestem przekonany co do tego czy było to rozsądne — uśmiechnął się wdzięcznie w stronę kelnerki i przysunął do siebie talerzyk z szarlotką. Łyżeczką wydzielił mały kawałek, który wsunął sobie do ust. — Nie mieliśmy pieniędzy, pracy ani oleju w głowie. Mieszkalibyśmy w obskurnym motelu, a ja pracowałbym na dwie zmiany, byle by móc nas utrzymać i zarobić na wynajem jakiegoś małego mieszkania. A potem? Kto wie? — wzruszył ramionami i przełknął kawałek ciasta. Ich przyszłość prezentowała się wtedy w szarych barwach ale potrafił wyciągnąć z tego jeden pozytyw - byliby w tym razem, przynajmniej z początku. Dorosłe życie mogło wszystko zaprzepaścić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była zranioną kobietą, owszem. Jednakże została zraniona przed wieloma latami i niezaprzeczalnie miała czas, żeby się pozbierać i wyleczyć złamane serce. Co za tym idzie – nie mogła wściekać się w nieskończoność i dokładać sobie samej problemów. Nie ma jednak wątpliwości, że historia, która rozegrała się pomiędzy nią a Brando, odcisnęła swego rodzaju piętno; Vern zaczęła bardzo ostrożnie podchodzić do tematu miłości. Wręcz zbyt ostrożnie. Bała się angażować i budować trwalsze relacje, bo niesamowicie przerażało ją to, jaka krucha się wówczas stawała. Nie zapomniała, ale wydoroślała – i właśnie dlatego nie zamierzała wściekać się i rzucać talerzami. – Oczekiwałam … – zaczęła, ale Brando kontynuował swoją wypowiedź, więc na spokojnie dała mu skończyć, zastanawiając się przy tym nad odpowiedzią. – W pierwszej kolejności planowałam sprzedać swoje skrzypce – powiedziała, po chwili zawahania. – Wzięłam je ze sobą, by były swego rodzaju zabezpieczeniem – dodała. Spotykał się z nią wystarczająco długo by wiedzieć, jak kosztowny był porządny instrument. Miał również świadomość, jak bardzo Lavern kochała swoje skrzypce i jak dużym byłoby to dla niej poświęceniem. Chociaż w perspektywie czasu niejednokrotnie przerzucała się na nowsze modele, pod tym względem przybrała postawę kolekcjonera – wszelkie kolejne egzemplarze chowała w masywnej szafie, zamykanej na kłódkę. – Masz absolutną rację. Byliśmy dziećmi i zdecydowanie nie powinniśmy podejmować tak głupich i irracjonalnych decyzji. Jestem przekonana, że nie zaszlibyśmy tak daleko, że nasze życie nie byłoby poukładane i pełne, ale … – zawahała się, ponieważ jej głos przybrał zbyt rozemocjonowany ton, na który niekoniecznie chciała sobie pozwalać. Westchnęła cicho, zanim zdecydowała się skończyć myśl – … nic nie stało na przeszkodzie, żebyśmy się spotkali ponownie. Porozmawiali. Wyjaśnili kwestie, o których rozmawiamy teraz, po latach. Mam wrażenie, że czekałam na to zbyt długo – przyznała. Nie sugerowała tymi słowami, że myślała o tym na co dzień, a jedynie ponownie – czas nie był ich sprzymierzeńcem. Kiedyś mogli to jeszcze wyprostować, teraz … wszystko przeminęło. Dawno temu. Nie było jakiegokolwiek powrotu – jeśli, oczywiście, by go chcieli. – Wiem, że jestem od ciebie nieco młodsza, ale już wtedy rozumiałam całkiem sporo – dodała, z lekkim uśmiechem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czas niezaprzeczalnie leczył rany, jednak nie był w stanie wymazać wspomnień i krzywd, które jej wyrządził. Szczerze żałował tego w jaki sposób postanowił to wszystko rozegrać i wierzył, że gdyby był wtedy w stanie zdobyć się na rozmowę i grę w otwarte karty, ich związek miałby szanse przetrwać. Nie był jednak w stanie cofnąć czasu, więc pozostało mu bez skrępowania i ogródek po prostu przeprosić. Byli dorosłymi ludźmi, więc tak też powinni rozwiązywać wszelkie spory i problemy.
Czy posiadał jakikolwiek plan na ich wspólną przyszłość z dala od domu? Skłamałby mówiąc, że tak dlatego nie zamierzał w żaden sposób kręcić i wymyślać. Był gówniarzem, który niewiele wtedy posiadał, a okradanie własnej rodziny było poniżej jego godności. Nigdy nie mogli narzekać a brak pieniędzy ale czy to w jakikolwiek usprawiedliwiało by jego czyny? Z perspektywy czasu, twierdził, że gdyby sprzedał kilka drogocennych zegarków ojca i biżuterie matki to pewnie byłby w stanie zapewnić im porządny start i mieszkanie, które nie przypominałoby obskurnej dziury. Może nie musiałaby nawet sprzedawać swoich skrzypiec, które jak pamiętał znaczyły dla niej więcej aniżeli pieniądze.
Naprawdę chciałaś je sprzedać? — z trudem przełknął ślinę, czując to jeszcze większy wstyd. Czy naprawdę była gotowa poświęcić wszystko dla ich wspólnego wyjazdu? — To ja powinienem opchnąć wszystkie cenne i bezużyteczne prezenty, które dostałem od rodziców i zadbać o pieniądze. Skrzypce zbyt wiele dla Ciebie znaczyły i nigdy nie powinnaś być zmuszona do tego by się ich pozbywać — dodał, przecierając dłonią twarz. Nie tak sobie to wszystko wyobrażał i może dobrze się stało? Ta ucieczka kosztowałaby ich więcej aniżeli byli gotowi oddać i w jakim celu?
Powinienem wtedy coś powiedzieć i spróbować Cię zatrzymać tutaj ale tego nie zrobiłem, to był największy błąd jaki popełniłem. Wycofałem się, myśląc, że wyjechałaś z Seattle — to był błąd numer dwa. Gdyby miał nieco więcej odwagi, wiedziałby, że została w mieście i spróbowałby wszystko odkręcić. — Pewnie więcej niż ja ale wiesz, jak to mówią: faceci dojrzewają wolniej i są pięć lat to tyłu — uśmiechnął się i westchnął, czując, że bardziej się upokorzyć już nie mógł. Bez wątpienia, już wtedy była odważną i dojrzałą kobietą na którą po prostu nie zasługiwał. — Czym się zajmujesz po tych wszystkich latach? Powiedz, co u Ciebie? — dopytywał, chcąc nadrobić stracone lata i dowiedzieć się układało jej się w życiu. Minęło sporo czasu, jednak nie była m obojętna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy porzucając naiwne marzenia o wspólnej przyszłości poza granicami Seattle, mieliby szansę na przetrwanie? Czy ich związek by to zniósł? Zapewne tak. Nawet jeśli wymagałoby to nieco więcej zaangażowania z obu stron. Nawet jeśli Vern musiałaby podzielić swój czas pomiędzy skrzypce, a rozwój związku – czego nigdy, tak do końca, nie potrafiła zrobić.
Powinni dać temu szanse; powinni chociaż spróbować i nie poddawać się na linii startu.
Brando jednak samodzielnie podjął decyzję, którą powinni podjąć wspólnie – i to właściwie stanowiło meritum całej sprawy. Razem byliby w stanie coś wymyślić. Osobno natomiast nie mieli takiej mocy. On zdecydowanie nie miał, skoro tak łatwo przekreślił ich związek. Powinni …
W zasadzie wracanie do tego nie maiło najmniejszego sensu, skoro nie mogli nic z tym zrobić. Nie istniał jakikolwiek magiczny sposób, by przenieść się do przeszłości i przeżyć to po raz drugi; zmieniając przy tym niezbyt trafne decyzje. Po wielu latach nie była już w stanie nic od niego wymagać. Czy powinna w ogóle prosić o wyjaśnienia, czy lepiej było po prostu uznać, ze było, minęło?
- Brando – zaśmiała się; absolutnie nie była w stanie powstrzymać cichego chichotu, po którym przeniosła wzrok ze stolika, na jego twarz. – Skrzypce zawsze były dla mnie ważne, owszem, ale w tamtej chwili miałam inne priorytety. Zresztą potrafię o siebie świetnie zadbać, zawsze potrafiłam. Nie potrzebowałam, byś robił to za mnie, a chciałam jedynie … – zawahała się nieco, przed kolejnymi słowami – … żebyś był obok – westchnęła. To jej absolutnie wystarczało. Nie zamierzała opierać na nim całego ciężaru tego – niekoniecznie sensownego, czy odpowiedzialnego – wyjazdu.
- Nie jestem pewna, czy to był rzeczywiście największy błąd, aczkolwiek … nie dowiemy się już, jakby potoczyło się nasze wspólne życie, prawda? – zapytała, z lekkim uśmiechem. Czy byliby szczęśliwi po drugiej stronie Ameryki, bądź też na innym kontynencie? Może w pewnym momencie udaliby się do Europy? Vern zawsze chciała odwiedzić Hiszpanię. Istniało również prawdopodobieństwo, że wróciliby – może nie po kilku dniach, czy miesiącach; może po kilku, czy też kilkunastu latach.
- Przez kilka lat skupiłam się na instrumencie, jak się pewnie domyślasz. Potem … potem nieco się pozmieniało. Założyłam fundację, w której działam w zasadzie do dzisiaj i cóż, tak wygląda moje życie – opowiedziała pokrótce, specjalnie omijając fragment, w którym zmarła jedna z jej sióstr, a druga postanowiła na jakiś czas wyjechać ze Seattle, co sprawiło, że Vern została praktycznie bez żadnego wsparcia. – A co u ciebie? Pracujesz jako prawnik, tak? Cieszę się, że to się udało – bo w końcu od zawsze o tym myślał, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przytaknął skinięciem głowi i westchnął. Niewiele mógł teraz zrobić, dlatego szczerze przeprosił i starał się jak najlepiej wykorzystać szanse, którą dostał teraz. Mógł znów z nią porozmawiać, zobaczyć jej uśmiech i uciszyć wyrzuty sumienia, które przez lata nie pozwalały mu zasnąć. Martwił się o nią i o to jak sobie w życiu radziła. Teraz mógł odetchnąć z ulgą - spełniała się i wyglądała na szczęśliwą.
Jestem w tym beznadziejny, wiesz? —westchnął ciężko i odsunął od siebie talerzyk z szarlotką. Nieumiejętność podejmowania kluczowych decyzji i ucieczka od problemów? Brzmi znajomo nawet dziś. — Nigdy nie byłem facetem, który na Ciebie zasługiwał. Miałaś plany, marzenia i więcej oleju w głowie aniżeli ja kiedykolwiek. Byłem smarkaczem pod pantoflem ojca, który ze strachu postawił na karierę — przyznał. Może było to wygodniejsze wyjście, biorąc pod uwagę obietnice ojca ale i tak żałował, że nie spróbował. Mieliby co wspominać, prawda? — Nie, chyba nie.. — urwał i wygiął usta w podkówkę, sięgając po filiżankę z kawą. Widział w niej swoje odbicie bo była czarna jak jego serce; czy to przez to, że stracił Hartwood? Znów zadawał sobie to pytanie.
To świetnie, nie? Od zawsze chciałaś pomagać ludziom i spełniać się muzycznie. Dwie pieczenie na jednym ogniu — odparł ze zdumieniem, ciesząc się tym, że i jej kariera potoczyła się w tym kierunku. Dobrze, że nie była zmuszona sprzedawać skrzypiec i wykorzystywała swój talent. — Tak ale co mi z tego przyszło? Wieczny kawaler i rutyna — być może to właśnie była cena jaką płacił za podjęte przed laty decyzje? Prawda była taka, że nie po drodze mu wszelakie zobowiązania i ograniczenia. Uwielbiał towarzystwo kobiet ale o wiele bardziej służyła mu niezależność, ot co!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Radziła sobie – to nigdy nie podlegało żadnej dyskusji. Z nim, czy bez niego, zawsze dawała radę. Vern była samodzielna i pracowita. Nie bała się wyzwań i umiała o siebie zadbać. Złamane serce było dla niej ogromnym ciosem, owszem, aczkolwiek równocześnie popchnęło ją do działania. Kolejnym zapalnikiem była śmierć siostry, która sprawiła, że Vern nieco inaczej zaczęła postrzegać życie. Bardziej je doceniać; bardziej o nie dbać. Skupiła się na własnym rozwoju, przyjmując kolejne wyzwania.
- Mówisz tak, jakbym zawsze miała wszystko poukładane – powiedziała, unosząc kącik ust w uśmiechu. – Oboje dobrze wiemy, że niekoniecznie tak było. Gdybym wiedziała dokładnie, co chcę robić, jaką ścieżkę obrać, raczej nie planowałabym wyjazdu. Naiwnie myślałam, że tego potrzebuję, ale … sama nie wiem – wzruszyła ramionami. W ten sposób nie odniosłaby sukcesu, to na pewno. Gdzie byłaby teraz? I gdzie byłby on? Czy żałowaliby? Kolejne niewyjaśnione kwestie, które już na zawsze pozostaną tajemnicą. – Kariera powinna być ważna – stwierdziła, nie dodając, że niekoniecznie najważniejsza. Prawdę powiedziawszy, wyszłaby wówczas na hipokrytkę, skoro non stop, raz za razem, w ten sposób priorytetyzowała swoje życie. I skoro ceniła sobie pracę bardziej, niż cokolwiek innego. Swoim działaniom poświęcała się w stu procentach; do tego stopnia, że nawet na spotkaniach towarzyskich, nie wypuszczała z ręki telefonu.
- Dwie pieczenie na jednym ogniu – przytaknęła. Miał rację – było to coś, o czym mówiła już wcześniej. Nie wiedziała jednak, w jaki sposób i w jakim stopniu chciałaby pomagać. Kariera muzyczna stanowiła natomiast całkiem odrębną kwestię. – Zawsze można coś zmienić, Brando. Nie spotykasz się z nikim? – zapytała, z czystej ciekawości. Czy tak samo jak ona, nie miał czasu na zaangażowanie?
Ostatecznie jednak, po skończonej (zadziwiająco miłej) rozmowie, rozeszli się każde w swoją stronę. Vern cieszyła się, że to spotkanie doszło do skutku, jako że wreszcie, po wielu latach, miała wrażenie, że zakończyła pewien rozdział w swoim życiu.
A może i otworzyła nowy?

/ zt x2 <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

30.

Co dzieje się na wakacjach, zostaje na wakacjach, prawda? Minnie, właśnie miała taką nadzieję, że rzeczy, które tam się wydarzyły, pozostaną jako miłe wspomnienia i nigdy, już do nich nie wrócą. Jednak, czy na pewno tego chciała? Biorąc pod uwagę, że Molly i Chris, mieszkali w Seattle, było pewne prawdopodobieństwo, że prędzej czy później się spotkają i chyba, nie miałaby nic przeciwko, gdyby zostali znajomymi. Może bez powtórki wydarzeń z Bora-Bora, ale gdy im dłużej o tym myślała... Wszyscy z nich byli dorośli i pewni swoich decyzji, nie zrobili niczego, aby uznać to za zdradę, bądź zranić swojego obecnego partnera.
Nie miała jednak czasu, aby zbyt długo o tym myśleć, bo dość szybko po powrocie do domu, rozpoczęła swoją pierwszą, poważną pracę, która zajmowała jej sporo czasu. Dom, dziecko, praca... Nastolatka prowadziła życie, którego kiedyś się bała, a teraz stało się ono rzeczywistością. I szczerze? Kompletnie nic by nie zmieniła, chociaż pierwsze kilka dni wracała zmęczona, teraz było już tylko lepiej. Odnajdowała się w nowym miejscu, może dlatego, że pracowała z Asmo, znała tam prawie wszystkich i większość osób, musiało czuć do niej pewien respekt, skoro była dziewczyną prezesa, a władza była czymś, co naprawdę lubiła. Tego dnia, nie było inaczej. Może oprócz małej niespodzianki w postaci smsy od Molly i zaproponowania spotkania. Nie widziała powodu, aby się nie zgodzić, zwłaszcza że wyszła wcześniej z siedziby firmy i całe popołudnie miała już tylko dla siebie. Prawie dla siebie, bo w parku odebrała od opiekunki wózek ze swoją córeczką, która ucieszyła się na widok blondynki i razem z dzieckiem, udała się na miejsce, które wskazała jej niedawno poznana znajoma. Na jej szczęście, miejsce znajdowało się dość blisko, więc wybrała się na spacer, skoro pogoda się już poprawiła i miała nadzieję, że Nefi uśnie, zanim dojdą do kawiarni.
Minnie już powinna wiedzieć, że jeśli czegoś chce, zawsze będzie odwrotnie, niż to zaplanowała. Dziecko ani myślało, żeby usnąć, a było już za późno, aby przełożyć spotkanie. Nie wspominała w czasie wakacji, że ma córkę, więc dla dziewczyny, pewnie będzie to spore zaskoczenie, bądź niespodzianka, bo nastolatka nadal, nie wyglądała jak matka, a dużo częściej, była brana za siostrę tego maleństwa. Teraz? Mogła mieć jedynie nadzieję, że da im porozmawiać i nie zacznie płakać, bądź marudzić w trakcie. Na szczęście, starsza z dziewcząt wybrała kawiarnię, gdzie był kącik dla dzieci, o którym wcześniej już małolata wiedziała, więc może będzie to jakieś zajęcie...
Do środka, weszła troszkę spóźniona, a raczej wjechała wózkiem, rozglądając się za Molly, którą poznała na ostatnich wakacjach, a gdy tylko ją ujrzała, na jej młodej twarzy, pojawił się delikatny uśmiech. Jak miała się zachować? Podejść i pocałować ją w policzek? Przytulić? A może tylko usiąść naprzeciwko? Nadal nie wiedziała, a nie było już czasu, na dłuższe zastanawianie się, gdy niebezpiecznie zmniejszała się odległość pomiędzy nimi.
- Hej. Mam nadzieję, że nie czekasz zbyt długo? - odezwała się, kiedy znalazła się już przy stoliku i pocałowała ją w policzek na przywitanie, bardzo bezpiecznie! Może jednak nie będą wracać do tego, co wydarzyło się w ich domku na wyspie? - Odebrałam małą od opiekunki i myślałam, że uda nam się przyjść wcześniej - zdjęła torebkę, a następnie płaszcz, odwieszając na krzesło. Dopiero teraz usiadła i rozebrała swoje maleństwo z kurteczki i czapeczki. Mała blondyneczka o niebieskich oczkach i ze smoczkiem w buzi zaczęła rozglądać się wokół, skupiając na chwilę wzrok na Molly, a następnie na swojej matce. Były do siebie bardzo podobne, chociaż Minnie, dużo więcej podobieństw widziała w dziecku do swojego partnera.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wydarzenia na wyspie były zarówno dla Molly jak i Christiana impulsem do zmian. Odkrywanie siebie wzajemnie na zupełnie innej płaszczyźnie sprawiło, że ich związek wszedł na zupełnie inny etap bo co innego skrywać gdzieś głęboko pragnienia i fantazje a co innego zacząć je realizować. Życie było stanowczo zbyt krótkie i zaskakujące aby dusić prawdziwe „ja” więc to co stało się na Bora Bora, Molly zakwalifikowała do tych dobrych doświadczeń otwierających umysł. Czy bała się spotkania z Minnie, z którą jeszcze na miejscu wymieniła numer telefonu? Absolutnie. Nie była to kwestia wypitego alkoholu i przegryzionej tabletki, nie doszło do urwania filmu ani zatarcia fragmentów wydarzeń.
Sam fakt, że dziewczyny uprawiały między sobą jeden z rodzajów seksu powinien zapalać nad głową Molly żółtą lampkę. Tymczasem nie działo się nic co miałoby sprawić, że zostanie jakoś inaczej potraktowana. Była dobrą koleżanką, nawet bardzo dobrą…
Głupio przyznać ale impulsem do wznowienia kontaktu nie była chęć dopytania „co słychać” czy „jak leci po wakacjach” ale zupełnie coś innego. Coś co było mocno związane z wydarzeniami tuż po powrocie. Paskudna sprawa… Molly zatłukła butelką byłego męża a ten bezczelnie zaczął krwawić jak wieprz brudząc sporą część podłogi. Fakt faktem, że na pierwszy rzut oka wszystkie plamy zostały zmyte ale mieszkanie wymagało odświeżenia. Słowem – szykował się remont. Dodatkowo blondynka zaproponowała Christianowi wspólne mieszkanie więc takie odświeżenie wspólnego gniazdka łączyło się ładnie z nowym etapem w ich życiu. Idąc dalej tym tropem oboje potrzebowali miejsca do zamieszkania. Ekipa obiecywała, że tydzień, maksymalnie dwa i wszystko będzie gotowe więc Murphy wpadła na pomysł aby zapytać Minnie co ta sądzi o wspólnym spędzeniu krótkiego czasu.
I do momentu, w którym dziewczyna pilota nie przekroczyła progu kawiarni, starsza sądziła, że to świetne rozwiązanie.
Minnie przyszła z wózkiem.
Mało tego, w wózku była zawartość… żywa.
– Hej? – wychyliła się zza stolika żeby upewnić się, że pojazd na kółkach jest tym co widzi a nie jakimś modnym dodatkiem, który zacznie być przymusem dla wszystkich chcących zabłysnąć dziewcząt w mieście. Widziała dobrze. To żadne omamy.
– Nieee… przed chwilą przyszłam – odpowiedziała kierując słowa do wózka, nie do Minnie. W tej chwili w jej głowie toczyła się prawdziwa wojna a o wewnętrzne części czaszki obijało się z milion małych znaków zapytania. Minnie, kobieta swego bogatego chłopca dorabia jako opiekunka? Ma młodsze rodzeństwo? Asmo ją zdradził i ta bawi cudze dziecko?
Jak to tak.
– Ale nie zabrałaś od opiekunki jakiegoś dziecka. Cudzego. Tak? – wskazała na małą palcem i w tej właśnie chwili spojrzenia obu się skrzyżowały. Molly automatycznie z trybu zdziwienia przeszła do tego pogodnego.
– Cześć szkrabie – sięgnęła po jedną z zabawek, które leżały w wózku. – A co Ty tu masz takie kolorowe i ładne? Co to? Pan misio ? – udała, że spaceruje zabawką po brzegu wózka rejestrując reakcję młodzieży. Czy jest na „tak” czy raczej „spierdalaj wariatko’. Chyba było całkiem okej.
– Masz… macie dziecko? – bardzo odkrywcze pytanie padło ze strony Molly ale musiała mieć jasność co i jak bo właśnie jej mały plan się sypał. Wpierdalać się do ludzi z grupowego numerku to jedno a wpierdalać się do ludzi z grupowego numerku, którzy mają dziecko to drugie.
Kurde…
- Kawy? - akurat podeszła kelnerka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nastolatka, nie zastanawiała się z jakiego powodu Molly, chciała się z nią spotkać, akurat dzisiaj. Może na zwykłą kawę i krótką rozmowę? Na pewno, nie podejrzewała niczego więcej, a zwłaszcza tego, co działo się w życiu starszej blondynki od czasu, gdy wszyscy wrócili z wakacji. Nigdy nie pomyślałaby, że życie może się tak zmienić. W sumie nie wiedziały o sobie zbyt wiele, poznały się za to bardzo dobrze z tej drugiej strony... W końcu Minnie nie opowiadała o tym, że w Miami zostawiła córkę, podczas tego pobytu, chciała się poczuć znów tak beztrosko, bez żadnych zmartwień, obowiązków i najwidoczniej, bardzo jej się to udało.
Dlatego, nie zdziwiło ją zaskoczenie na twarzy blondynki, gdy do kawiarni nie przyszła sama, a wraz z dzieckiem. Taka mała niespodzianka. Uśmiechnęła się na jej słowa, słysząc, że nie czekała zbyt długo, bo to ona z natury była osobą, która zawsze się spóźniała, chociaż starała się nad tym coraz bardziej pracować. Różnie wychodziło, bo nawet do pracy potrafiła się spóźnić, ale tam, nikt przecież nie zwróci jej uwagi. Cichutko się zaśmiała i pokręciła przecząco głową.
- Nie musisz mnie o to podejrzewać. Nie zabrałam nikomu dziecka - mówiła troszeczkę roześmianym tonem głosu, gdy siedziała już naprzeciwko znajomej. Nadal, nie wiedziała, jak myśleć o ich znajomości, która była bardzo intensywna i niespotykana jak dla nastolatki. Słuchała, jak zwraca się do jej córki z delikatnym uśmiechem na ustach, starając się ukryć zmieszanie, które pojawiło się jeszcze przed chwilą na jej młodej twarzy. Nefi, przy obcych osobach, była bardzo grzeczna, chwilami sama jej nie poznawała, bo w domu, była małym demonem, którego było wszędzie pełno. A teraz? Grzecznie siedziała w wózku, wypluła smoczka i wesoło wyciągała rączki w stronę misia, którego pokazywała jej Molly. Poprawiła blond włoski na główce dziewczynki i przeniosła swoje spojrzenie już na kobietę. Musiała jedynie pamiętać, aby mieć dzisiaj podzielną uwagę!
Pytanie, które zadała również jej nie zaskoczyło. Wiedziała, że je usłyszy, więc jedynie delikatnie przytaknęła głową.
- To Nefi. Nasza córka - zaczęła, chcąc to jak najbardziej sprostować. W końcu Minnie nie bawiłaby się w opiekunkę dla obcego dziecka, bądź nie opiekowałaby się dzieckiem Asmo z jakiejkolwiek zdrady. Wyjątkiem był syn mężczyzny z poprzedniego małżeństwa, którego naprawdę lubiła i wiedziała, że niedługo miał się do nich przeprowadzić. - Na wakacjach, nie było czasu, aby wam o tym powiedzieć. Poza tym chciałam troszkę odpocząć od codziennych obowiązków, a mała była z babcią, więc nie musiałam się o nią martwić, miała najlepszą opiekę, jaką mogłaby sobie wyobrazić. Wiem, że to może było nieodpowiedzialne, ale musiałam odpocząć, nie chcieliśmy jechać na wakacje z małą - spojrzała się na Molly, pozwalając, aby to wszystko zaakceptowała. Wiedziała, że nie wyglądała przecież na matkę, ani tak się wtedy nie zachowywała. Okej, teraz też bywała bardzo nieodpowiedzialna, przy Nefi za to się starała.
- Poproszę latte z odtłuszczonym mlekiem - zwróciła się do kelnerki, która czekała na ich zamówienie i poczekała, aż jej towarzyska również zamówi kawę. To była dosłownie chwila, zanim kobieta od nich nie odeszła, a one zostały same przy stoliku.
- Jak po powrocie do szarej rzeczywistości i do Seattle, po wakacjach? Mi bardzo brakuje gorącego klimatu, słońca, plaży - na moment zacisnęła swoje usta w wąską linię, gdy wróciła wspomnieniami do cudownej plaży, gdzie mogła opalać swoje zgrabne ciało, a teraz pozostało jedynie wspomnieniem, do którego mogła wracać. - Od razu wróciłaś do pracy? I co u Chrisa? - odgarnęła kosmyk blond włosów za ucho i na moment zerknęła na dziecko, które jeszcze dość grzecznie siedziało w wózeczku i zajęte było maskotką, co było tylko kwestią czasu, aż zacznie domagać się od Minnie, żeby wzięła ją do siebie na kolana. Rozpieściła ją i to bardzo, na szczęście bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę i jak na razie, nie robiła kompletnie nic, aby to zmienić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Murphy niestety nie należała do typu osób umiejących dobrze maskować emocje. Jeśli coś ją dziwiło, brzydziło, zaskakiwało to było to po niej widać na pierwszy rzut oka. Jako właścicielka zakładu pogrzebowego najczęściej zmartwionej rodzinie okazywała współczucie a leżącemu na stole trupowi – to już zależy.
Z pewnością nie nadawała się na panią stomatolog, która nie umiałaby powstrzymać się przed odruchem wymiotnym gdyby trafił się jej trudny pacjent z bardzo zepsutym uzębieniem. Wówczas jej mimika w bardzo prostym przekazie mówiłaby, że zaraz zwymiotuje. Prawdopodobnie nie cieszyłaby się popularnością na mieście…
– Macie więc dziecko. Miło – zabrzmiała trochę jak ktoś kto ma pretensje. Bo hej…. Strzeliłaś mi minetę życia a nie powiedziałaś, że rodziłaś? To trochę jak forma zdrady a z drugiej strony to tylko seks. Okej, fajnie nam się prócz tego gada, opala i popija drinki ale nie musimy wiedzieć o sobie wszystkiego. Dobra, Molly zrobiła dwa wdechy i wrzuciła na luz. Równie dobrze ona mogła kiedyś chlapnąć, że zapomniała powiedzieć iż człowieka życia pozbawiła bo jakoś tak wyszło.
– Cześć Nefi. Ja jestem Molly, Twoja nowa ulubiona ciocia – potańcowała jeszcze chwilkę na krawędzi wózka po czym zrobiła super skok i przytuliła się maskotką do dziewczynki, która ją załapała bez najmniejszego problemu.
– Nigdy nie miałam dziecka ale domyślam się, że nie jest to droga usłana różami. Na insta laski wrzucają tylko te lepsze chwile. Nikt nie wrzuci kupy po pachy albo fotki z godziny 3 nad ranem jak młodemu wychodzą zęby i wyje bez przerwy – dość niepokojące ale w Molly bardzo, bardzo powoli rodził się instynkt i już nie raz myślała nad tym aby odstawić tabletki i nic nie mówić na ten temat Christianowi. Tylko to nie byłoby fair. To mega poważna decyzja do przegadania w parze więc mimo swoich zwierzęcych zapędów nadal grzecznie przyjmowała żółte tabletki równo o 21 każdego wieczoru.
– A ja mokkę poproszę – i w tym nie dozna odtłuszczonego mleka. Molly rzadko wychodziła na spotkania do kawiarni bo raczej rodzaj jej pracy nie sprzyjał pogawędkom przy kawce i ciasteczku. Sprawy służbowe załatwiała w firmie a całą resztę ogarniała zdalnie więc nie żałowała i nie liczyła kalorii. Najchętniej jeszcze domówiłaby szarlotkę ale nie będzie taka wyrywna. – A ile koleżanka ma lat? – zapytała Minnie choć naturalnie ciągle patrzyła na Nefi. – Albo miesięcy – to był bardziej odpowiedni przelicznik. Była jeszcze na tyle małym szkrabem, że to miało sens a na myśl automatycznie nasuwa się mem, na którym kobieta podaje w miesiącach wiek kilkuletniego dziecka a facet odpowiada na pytanie która godzina w minutach więc…
– Jak to zawsze po powrocie. Jakoś tak szaro, nudno i zimno – no i zajebałam gościa wiec muszę odmalować mieszkanie – dlatego się widzimy.
– Musiałam sprawdzić co się działa i czy wszystko jest okej. U Christiana dobrze i w sumie podjęliśmy po przyjeździe decyzję o wspólnym mieszkaniu – okej Molly, starczy informacji i pytań, daj jej to przegryźć nim zapytasz czy chce z Tobą (wami) mieszkać przez jakieś 2 tygodnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Troszkę ją zdziwiła reakcja Molly, jakby ją czymś zawiodła, lub co gorsza, miała jej za złe, że Minnie posiada dziecko. Fakt, ukryła tę informację, ale nie było czasu, aby o tym mówić, poza tym myślała, że nigdy więcej ich nie spotka, że mieszkają po drugiej stronie kraju, bądź po przyjeździe do Seattle ich kontakt tak po prostu się urwie. Przecież, często się tak zdarzało.
Dziewczynka siedząca w wózku zaczęła wesoło machać rączkami, a na jej twarzy nie widać było strachu, czy nieśmiałości, wręcz przeciwnie, była bardzo ciekawa świata i tego, co dzieje się wokół. A poznanie nowej osoby w tym przypadku nowej cioci? Nie mogła lepiej trafić, a Nefi była przeszczęśliwa.
- Tak masz rację - zaśmiała się wesoło na słowa dziewczyny. - Sama bym nigdy nie wrzuciła takiego zdjęcia, wręcz przeciwnie, pokazuje jakie życie z dzieckiem jest cudowne. Tak samo z ciążą, nikt nie doda zdjęcia jak puchną Ci stopy, bądź jak klęczysz nad ubikacją, bo masz poranne mdłości. Dużo lepiej, dodać wyretuszowane, idealne zdjęcia - oczywiście Minnie, nikogo tutaj nie krytykowała. Wyszłaby na hipokrytkę, skoro sama, dodawała tylko idealnie zrobione i wykadrowane zdjęcia, które nierzadko też przerabiała. Ale to była magia instagrama, nikt nie dodawał brzydkich i niekorzystnych zdjęć, trzeba było się z tym pogodzić, że każdy chciał być piękny i mieć idealne, wymarzone życie. Sama też nigdy, nie myślała o kolejnym dziecku... Kiedyś? Tak, jeszcze ponad pół roku temu, nawet rozmawiała z tym o Asmo, ale pewne wydarzenia zmieniły to wszystko. I teraz, wystarczyła jej ta mała księżniczka, która czasem, nadrabiała za kilka osób, gdy miała zły humorek.
- Niedługo skończy 15 miesięcy. Nie wiem, kiedy tak szybko urosła, ten czas minął stanowczo za szybko, ale są te plusy, że nie budzi się tak często w nocy, a niekiedy mogę nawet całą przespać - uśmiechnęła się delikatnie do Molly. Okej, Minnie, stop. Nie będziesz przecież opowiadała jej, jak wygląda życie z dzieckiem i macierzyństwo, na pewno nie po to, chciała się z Tobą spotkać. Poza tym blondynka nie była taką typową madką i nie usłyszy od niej jaki kolor kupki zrobiła dzisiaj jej córka. A po wakacjach, mogła zauważyć, że miała troszkę inne podejście niż standardowi rodzice, co nie znaczy, że była złą matką, bo naprawdę się starała, jak tylko mogła!
Przytaknęła delikatnie główką, gdy mówiła o przeprowadzce i prawie momentalnie na jej młodej twarzy, pojawił się uroczy uśmiech. To była, taka dobra wiadomość! Molly idealnie pasowała do Chrisa, byli dobraną parą i świetnie razem wyglądali. Spojrzała jeszcze na moment na Nefi, która powoli się niecierpliwiła i zanim cokolwiek odpowiedziała, wyjęła jakieś przekąski dla tak małych dzieci, pewnie misiowe biszkopty, dając jednego w rączkę dziewczynki, która od razu ucieszyła się na ich widok.
- Oh! To super! I jak wam się razem mieszka? Mieszkacie u niego, czy u Ciebie? W sumie bardzo szybko się zdecydowaliście, ale może to i dobrze? Skoro tak dobrze się dogadujecie, po co marnować czas - odgarnęła kosmyk włosów za ucho, nie spuszczając swojego wzroku z Molly. - Nie spodziewałam się takich dobrych wiadomości. Może kiedyś, uda się namówić Chrisa i Asmo, na jakąś wspólną kolację? - Minnie, nie podejrzewała kompletnie nic złego. Nawet przez myśl by jej nie przeszło, że ta drobna, niewinna blondynka mogłaby kogoś zabić!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

–Nigdy nie powiedziałabym, że urodziłaś dziecko. Nie widać po Tobie – co innego jeśli Molly wysunęłaby taką opinię na podstawie wspomnianego instargama a właściwie zdjęć umieszczonych na nim albo na podstawie oceny w sytuacji podobnej do tej kiedy Minnie nie świeciła gołymi cycaki ani tyłkiem. Była ubrana jak każdy normalny człowiek a to rzecz jasna maksymalnie tuszowało niedoskonałości. Z czym kojarzy się stan błogosławiony? Rozstępy i ogólne „obwiśnięcie” ciała ale nic takiego u nastolatki nie miało miejsca. Może to właśnie ze względu na wiek? Może tak młoda osoba regeneruje się niesamowicie szybko? Jeśli tak to oznaczało dla Murphy, że albo jest za późno na dziecko albo już teraz powinna odkładać kasę dla jakiegoś rzeźnika na operacje. Bo nie jedną… kilka.
– 15 miesięcy to już bardzo poważny wiek. Niedługo będziesz mogła ją wysyłać do sklepu po mleko do kawy – albo jeszcze nie? W końcu ledwo idące dziecko bardzo łatwo okraść. To zły pomysł, zdecydowanie.
Nieprzespane noce? Piętnaście miesięcy nieprzespanych nocy? Murphy odruchowo założyła włosy za ucho. Był to ruch, który zawsze zdradzał, że nad czymś się intensywnie zastanawia bo jak do cholery można funkcjonować jeśli nie śpi się po nocach? Bezrobotni – okej, odeśpią z młodą za dnia ale taki Asmo? On lata z ludźmi! Na pewno w nocy nie wstaje bo byłby zmęczony i wtedy mogłoby… okej, dość.
– Właśnie jeszcze nie. Zaproponowałam mu mieszkanie u mnie ale najpierw chciałam zrobić remont. Wiesz, odświeżenie kolorów, podłóg, może wymiana mebli? Chciałam żebyśmy wszystko wybrali wspólnie i uwili gniazdko. – bo wyobraź sobie, że całkiem niedawno odwiedził mnie mój były i trzeba zatrzeć wszelkie ślady krwi. Czemu to tak cholernie ciężko sprawa?
– Na wakacjach nie wspominałam ale w zeszłym roku wygrałam na loterii. Brzmi banalnie ale naprawdę tak było. Natychmiast kupiłam dom i bardzo szybko się przeprowadziłam. Nie chciałam czekać na duże zmiany więc wszystko jest zrobione prowizorycznie. Poprzedni właściciel wypychał zwierzęta więc ograniczyłam się do zaprawienia dziur po tych kołkach i odmalowaniu wnętrza ale teraz chciałabym żeby było porządnie – trajkotała jak najęta robiąc jedynie przerwy na złapanie oddechu.
– Wspólna kolacja to świetny pomysł ! – a jeszcze lepszym jest wspólne zamieszkanie chociażby na chwilę. – W sumie to chciałam Cię o coś zapytać ale teraz nie wiem czy powinnam bo… - przygryzła policzek od środka nie bardzo wiedząc jak skończyć zdanie i zacząć kolejne. Ten pomysł już nie był taki super dobry bo wwalanie się w życie rodzinne ze swoimi buciorami nie jest spoko. Ale skoro już tu jest to musi z siebie to wydusić.
– Chciałam Cię zapytać czy moglibyśmy u Was zamieszkać na te dwa tygodnie ale to było zanim się dowiedziałam, że macie dziecko i teraz mi głupio – zacisnęła wargi wyrzucając to co teraz siedzi w jej głowie. Jeśli odmówi, nie ma najmniejszego problemu. W tym mieście roiło się od hoteli. Ktoś mógłby zasugerować kolejny wyjazd na tydzień lub więcej ale jednak Molly chciała być blisko aby móc sprawdzić co dzieje się w domu i czy wszystko jest tak jak być powinno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się w odpowiedzi, gdy Molly stwierdziła, że nie widać po niej, że urodziła dziecko. Wydawała fortunę na wszystkie kremy, balsamy, a nawet różnego rodzaje maści, aby na jej ciele, nie pozostały żadne rozstępy, a wręcz nie dopuszczała, żeby się pojawiały. Przecież dla Minnie, to byłby koniec świata! Zawsze lubiła odsłaniać więcej, niż powinna, to się nigdy nie zmieniło, więc nie wyobrażała sobie, że mogłaby przestać. W najgorszym wypadku pewnie zdecydowałaby się na kolejną operację, nieważne czy byłaby ona ryzykowna tak jak wycięcie żeber, czy nie. Nie miała z tym problemu, chciała dążyć do idealnej według niej figury i do młodego wyglądu, a to jakim kosztem, było najmniej ważne. Ryzykowała, głodziła się, czasem przesadzała, nawet jeśli była nadal nastolatką, tak od długiego czasu, miała pewną obsesję na punkcie własnego wyglądu. Chyba za dużo naoglądała się instagrama i za dużo czasu, spędzała na plaży w Los Angeles, aby mogło się to zmienić. Na jej szczęście, Asmo nigdy na to nie narzekał, a wręcz przeciwnie, znosił wszystkie jej pomysły, chociaż nie o wszystkim musiał wiedzieć.
I lepiej dla nich obu, aby Molly nie zaczęła wspominać o żadnej operacji, bo zaraz młodsza z blondynek zacznie się zastanawiać, co jeszcze mogłaby zmienić, ulepszyć, gdzieś sobie odjąć, powiększyć... Nie! Ne mogła, bo za kilka lat, przestanie przypominać samą siebie, a tego, naprawdę nie chciała, nieważne, że rzadko myślała o późniejszych konsekwencjach i tego, co będzie później.
Nastolatka na jej słowa przytaknęła głową, widząc jak się ekscytuje wspólnym mieszkaniem. Co mogła powiedzieć? Rozumiała ją, aż za dobrze! Bardzo dobrze pamiętała ten czas, gdy w końcu masz zamieszkać z ukochaną osobą, nawet jeśli u każdej z nich, wyglądało to dość inaczej i były to całkiem różne sytuacje. Przecież, gdy oficjalnie postanowiła pozostać w Seattle, była tak samo szczęśliwa jak teraz Molly. Nawet jej nie przerywała, jak mówiła, pozwalając, aby powiedziała wszystko, co tylko chce. Minnie w odpowiedziach uśmiechała się delikatnie bądź przytakiwała głową. Jednak na wspomnienie o wypchanych zwierzętach, na jej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia i nie chciała dłużej się nad tym zastanawiać, bądź, co gorsza, wyobrażać sobie, jak mogło wyglądać wcześniejsze mieszkanie Molly, zanim ta nie postanowiła zrobić tam remontu. Co ludzie mają w głowach, aby trzymać takie rzeczy na ścianach? Aż delikatnie się wzdrygnęła. Rzadko, zdarzały się moment, że tak milczała, ale dzisiaj był ten wyjątkowy dzień. Jedynie, przeniosła na moment swój wzrok na Nefi, która nie sprawiała większych problemów i ponownie zatrzymała swoje niebieskie oczy na starszej blondynce.
Okej! Tego to nastolatka na pewno się nie spodziewała. Zamrugała powiekami, starając się, aby nie widać było po niej zaskoczenia, bo niecodziennie dostaje się takie informacje, czy prośby. Na dodatek, miała sama zadecydować? Z pomocą, przyszła kelnerka, która postawiła na stoliku ich zamówienie, dzięki czemu miała dłuższą chwilę dla namysłu, ale nadal zbyt krótką.
- To, że jesteśmy rodzicami, nic nie zmienia - zaczęła dość spokojnie. - Prawda, Kochanie? Bywasz bardzo grzeczna i już lubisz nową ciocię - tym razem, zwróciła się do córeczki, która zaczęła gaworzyć coś po swojemu. Jednak nie mogła przecież, przedłużać tego w nieskończoność. Cóż... Miała tylko nadzieję, że Asmo, nie będzie miał jej tego za złe, że podejmuje takie decyzje całkiem sama. - Jeśli nadal, chcecie zatrzymać się u nas na czas remontu, to oczywiście, że możecie. Mamy dodatkową sypialnię, która i tak stoi pusta, więc to nie jest żaden problem. A przecież, nie będziecie mieszkać przez ten czas w hotelu, skoro jest u nas sporo wolnego miejsca - uśmiechnęła się już dużo cieplej do Molly. - W końcu i tak, nie zobaczymy, chyba nic nowego... A na wakacjach, chyba zdążyliśmy poznać się na tyle dobrze, aby bez problemu zamieszkać ze sobą na te dwa tygodnie - przygryzła delikatnie dolną wargę na wspomnienie czasu, spędzonego na Bora Bora. Bardzo chętnie by tam wróciła, nawet nie sądziła, że te wakacje, tak wiele zmienią w jej życiu, nie wspominając oczywiście o nowych znajomościach.
- Uprzedzając Twoje pytanie, Asmo nie będzie miał nic przeciwko. Widać było, że dobrze dogadywał się z Chrisem. Dajcie nam tylko znać, kiedy zaczynacie remont i będziemy na was czekać. Akurat, dobrze się składa, wspominałam o tej kolacji, więc przyszykujemy coś pierwszego wieczoru - w tym momencie, cieszyła się, że Logan jeszcze z nimi nie zamieszkał. Dziecko w jego wieku mogłoby być troszkę kłopotliwe, gdy nagle mieli razem zamieszkać, a przy Nefi, bez problemu mogli rozmawiać o wszystkim, nie obawiając się, że dziewczynka cokolwiek powtórzy, bądź zada niewygodne pytanie. - Poza tym, dobrze będzie czasem wrócić do domu i porozmawiać z kimś innym niż z tym małym szkrabem, albo nawet gdzieś wyjść - ten pomysł, naprawdę jej się podobał. I im dłużej się nad nim zastanawiała, widziała same plusy i pozytywne strony. A może nawet, powtórzyć to co wydarzyło się pamiętnej nocy na wyspie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wypchane zwierzęta były niczym innym jak dumą dla ich wykonawcy. Murphy również nie przepadała za takim widokiem i kojarzył jej się z gabinetem jakiegoś starego gościa, który dla zabawy raz na jakiś czas bierze udział w polowaniach. Osobiście miała problem z zabiciem muchy ale już pająki tępiła niemiłosiernie. W zależności od gabarytów stosowała do ich unicestwienia różne metody. Począwszy od lakieru do paznokci idealnie działającego na te skubańce o cienkich nogach a skończywszy na popularnym rzucaniu ciapkiem w większe okazy. Najgorzej jak się nie trafi i dziadostwo ucieknie nie wiedzieć gdzie… to dopiero jest koszmar.
– Z jednej strony tak, dla mnie i dla Christiana nie ma to znaczenia ale nie chcielibyśmy zakłócać Wam rodzinnego życia, spokoju i wszystkiego co z tym związane – mówiła w liczbie mnogiej bo informacje o dzidzi Chris dostanie dopiero gdy M. wróci do domu. Pewnie i dla niego będzie to sporym zaskoczeniem. A może wprost przeciwnie? Wzruszy ramieniem i spłynie to po nim. – Widać, że to mały aniołek – szczególnie przy obcych ludziach gdzie dziecko wstydzi się i hamuje przed pokazaniem swojego oblicza albo jest tak zajęte nową sytuacją i jednostką, że woli poznawać niż dokazywać. Za to w domu, na swoim rejonie – zupełnie inna historia.
– Dziękuję – odebrała swoje zamówienie, przysunęła kawkę bliżej siebie i utkwiła w niej spojrzenie. Miała prawo czuć się zmieszana ale to prawo przysługiwało również Minnie. Teraz żałowała, że nie zapytała przez SMS’a gdzie nastolatka mogłaby to wszystko przemyśleć, przedyskutować z Asmo i ewentualnie umówić się na spotkanie aby dać odpowiedź. To trochę jak stawianie kogoś pod ścianą no ale hej, z drugiej strony jesteśmy ludźmi i dobrze idzie nam w komunikację więc pogadajmy, jakoś to wspólnie rozwiążemy. –Zawsze możemy też przypilnować dziecka jeśli chcielibyście gdzieś wyjść wspólnie – puściła oczko do brzdąca, który jeszcze nie przypuszczał, że ciotka Molly chciała się nim trochę zaopiekować. To chyba nic trudnego? Dziecko trudno zepsuć, serio.
– Super, cieszę się ale obiecaj mimo wszystko, że jeśli powiesz Asmo i będzie miał coś przeciw to dasz znać – nieproszeni goście to chyba najgorsza opcja. – Okej, więc i my coś zrobimy – sałatka będzie chyba okej? Molly była dobra w robieniu sałatek a znowu zup nie lubiła wcale. Kto by się tym najadł… – Cudownie – uśmiechnęła się szeroko podnosząc do ust ciepłą kawę. Właśnie tego było jej trzeba. Kofeiny i dobrych wieści.
– Kto z nią siedzi gdy chodzisz do pracy? Bo już pracujesz, tak? – Molly do firmy musiała jechać na kilka h dziennie, chyba, że czekała ją robota przed komputerem. Nie wiedziała jak ten czas planuje Chris, może chciał odpoczywać, a może sam pilnować prac? Kwestia dogadania.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”