WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Wzdychając ciężko nacisnęła dzwonek i niecierpliwie przestępowała z nogi na nogę. Nawet odetchnęła, że Judah jednak spędza swoje popołudnie w pracy i będzie mogła przełożyć tę rozmowę jednak w tej chwili gdy chciała się odwrócić i odejść, drzwi otworzyły się a w nich stanął przyjaciel.
- Muszę z Tobą porozmawiać, więc proszę nie przerywaj mi dopóki nie skończę – wchodząc do środka nabrała powietrza by zacząć mówić wszystko co sobie układała w głowie przez ostatnie kilka minut. Zanim jednak zaczęła monolog, ściągnęła kurtkę i buty, wchodząc do salonu. Była tutaj tak wiele razy, że czuła się praktycznie jak u siebie. Siadając na kanapie usiadła po turecku i naciągnęła rękawy swetra na dłonie. – Wiem, że się długo nie odzywałam, ale tak dużo się działo… Pamiętam, że ostatnio mówiłeś mi, że powinnam być ostrożna i wyciągać lekcje ze wszystkich popełnionych przeze mnie błędów, ale Judah… Jestem pewna, że to jest szczere i prawdziwe – nie do końca tak chciała zacząć, ale chciała najpierw wyjaśnić, że wierzy we wszystko, że to co się dzieje między nią a Danielem jest szczere i nie polega na żadnej nowej zwariowanej umowie. – Wróciliśmy do siebie. To nie jest pochopna decyzja, długo z tym walczyłam ale postanowiłam dać mu drugą szansę. Dlatego nie było mnie w święta w mieście. A potem… Wszystko się tak szybko potoczyło. Kupiliśmy dom z pięknym ogrodem, chcemy zrobić remont a latem urządzić tam małe przyjęcie weselne. Więc proszę powiedz, że mnie nie potępiasz i będziesz mnie wspierał – Judah zawsze był dla niej jak rodzina, może i nie łączyły ich więzy krwi, ale traktowała go jak brata i dlatego tak bardzo zależało jej na jego wsparciu. A co najważniejsze, to nie były wszystkie rewelacje jakie musiała mu wyznać.
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>
-
Ale przy drugim dzwonku wiedział już, że musi otworzyć. Dlatego niewiele myśląc, bez zastanowienia i sprawdzania czy Hale dalej śpi, a drzwi do sypialni nie są otwarte na oścież, w kilku krokach pokonał dzielącą go odległość od tych wejściowych i... – Penny, to chyba nie jest najle... – nie jej spodziewał się po drugiej stronie, ale nic nie mógł poradzić na to, że nie zdołał powiedzieć nic więcej nim bez słowa zaproszenia Diaz znalazła się już w środku. Zdjęła kurtkę, ściągnęła buty i bez zbędnych pytań czy mogą pogadać przeszła do salonu, gdzie czując się jak u siebie zajęła miejsce na kanapie, dość szybko przechodząc do konkretów. Może właśnie dlatego nie miał zamiaru, ba, nawet nie chciał jej ani przerywać, gdy poprosiła go by tego nie robił, ani tym bardziej prawić morałów, kiedy stopniowo zaczęło do niego docierać to, o czym tak nagle i nieskładnie mówi. Chociaż może tak naprawdę mówiła wyraźnie i powoli, ale to on przez świadomość, że nie są w mieszkaniu sami, miał problem, by tylko na jej słowach się skupić?
W każdym razie milczał. Skrzyżowane wcześniej na klatce piersiowej ręce rozluźnił, pozwalając by bezwiednie opadły wzdłuż ciała, a automatycznie zaciśniętą szczękę na słowach jestem pewna, że to jest szczere i prawdziwe lekko rozmasował, czując narastający ból spiętych mięśni. Nie zerkał już nawet w stronę sypialni, a z głowy wyrzucił na jakiś czas śpiącą tam Aimee, jak gdyby miało to sprawić, że nie tylko na trochę zniknie z jego myśli, ale też łóżka, w którym położył ją poprzedniego wieczora. A już na pewno dać mu gwarancję, że póki Diaz siedzi w salonie i to na niej skupia całą swoją uwagę, Hale nie zmaterializuje się nagle obok, budząc w najmniej odpowiednim momencie.
– Penny – w ten sam sposób zwrócił się do niej wcześniej, zarówno wtedy jak i teraz zupełnie nieświadomie używając nie pełnej formy jej imienia, a tego skrótu, którym posługiwał się zazwyczaj. Nie było w tym więc żadnej większej filozofii, że skoro mówi tak, a nie inaczej, to z całą pewnością nie jest na nią zły. I chociaż nie był, naprawdę nie był, zanim na nowo zabrał głos zdecydowanie potrzebował dłuższej chwili ciszy na zebranie własnych myśli.
– Jesteś pewna? – dopytał tylko, darując sobie przejmowanie się tym, że w normalnych okolicznościach na wieść o ślubie od razu by ją uściskał, a teraz nadal trzymając dystans stał po praktycznie po drugiej stronie salonu, w szoku przetwarzając to, co nagle mu powiedziała. W końcu... teraz nie było normalnie, prawda?
-
Jego chłodny ton głosu i to lakoniczne pytanie sprawiło, że nieco jej entuzjazm opadł. Mimo że nie spodziewała się po nim skakania pod sam sufit ze szczęścia to chociaż po cichu liczyła na jakieś gratulację. Dlatego w ciszy spoglądała na przyjaciela, który był znacznie ostrożniejszy niż ona. Daniel Graham znów wywracał jej świat do góry nogami a ona wariacko podążała za nim w to szaleństwo.
- Czego? – skrzyżowała ręce na piersi, przybierając nieco bardziej bojową postawę – Pytasz czy jestem pewna tego, że go kocham czy tego, że chce spędzić przy nim całe swoje życie? Co mam do stracenia? Mogę postawić wszystkie swoje karty na niego, ale siedzieć bezpiecznie i czekać na coś co nigdy nie przyjdzie – wzruszyła ramionami, bo dość miała samotnego życia. Nawet jeśli miało to nie być na zawsze była skłonna zaryzykować i przynajmniej mieć pewność, że zrobiła wszystko dla swojego szczęścia. Zresztą czy Judah nie widział, że zamiast zaszklonych od płaczu oczu malowała się w nich prawdziwa i szczera radość? Kolejny raz dostrzegła jak spora różnica wieku ich dzieli. Penelope dalej wierzyła w miłość, wierzyła w małżeństwo i wierność. Pomimo swojego młodego wieku niosła na plecach ciężki bagaż, ale żaden z nich nie dotyczył problemów w związku. Wzdychając ciężko zaczesała kosmyk włosów za ucho i zerknęła w stronę mężczyzny.
- Przyszłam do Ciebie jako pierwszego, nikt o tym jeszcze nie wie… - chciała podkreślić fakt jak bardzo jest dla niej ważny i jak bardzo liczy się jego opinia w tej sprawie. – On mnie naprawdę uszczęśliwia. Wiem, że kiepsko zaczęliśmy i że na pewno nie zawsze będzie tak pięknie jak jest teraz, ale chce spróbować. Proszę powiedz, że spróbujesz go poznać i polubić? – pomijając fakt, że miała jeszcze jedną bombę do zrzucenia, chciała mieć nadzieję, że Judah postara się dla niej chociaż trochę. Prędzej czy później będą musieli się spotkać, zwłaszcza że Dan i Pen planowali ślub już w najbliższe lato, więc nie zostało zbyt dużo czasu. A są dla niej dwoma najważniejszymi facetami na tym świecie i naprawdę zależało jej by chociaż się tolerowali i w grzeczny sposób potrafili ze sobą porozmawiać. Jednak obserwując przyjaciela zmarszczyła lekko brwi, bo jego zachowanie było dziwne. A może nawet nie o tyle dziwne, co stał na środku salonu nieco rozkojarzony i chwilami nieobecny. Nie zaproponował jej nic do picia, nie usiadł obok niej na kanapie… - Co Cię gryzie?
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>
-
I choć ich znajomość od dawna bardziej przypominała relację między rodzeństwem niż przyjaźń dwóch osób, nawet jeśli z tak dużą różnicą wieku, w tym momencie Judah przyjął rolę ojca, zapominając chyba o tym, że mimo wszystko jest też dla niej przyjacielem. Że jego zadaniem, szczególnie w sytuacjach, gdy górę brała troska, nie jest pokazywać jak bardzo się myli i jak złe konsekwencje mogą ją czekać, jeśli podejmie nieprzemyślane decyzje.
Czy powrót do Daniela naprawdę zaliczał się do jednej z nich?
– Pytam czy jesteś pewna, że sytuacja sprzed zaledwie dwóch miesięcy nie powtórzy się za kolejne dwa – lub trzy, pięć, a może nawet i za rok. Dawanie kolejnych przykładów uznał jednak za zbędne, a zamiast tego wykorzystując chwilę niezręcznej i wymuszonej przez siebie ciszy (bo jak miała na to odpowiedzieć? Czy on naprawdę chciał, żeby myślała teraz o takich rzeczach?) zrobił kilka kroków w stronę Penny, zatrzymując się po drugiej stronie sofy. – Nie odpowiadaj. Cofam – rzucił nagle, na powrót dość automatycznie krzyżując ręce, gdy zauważył, że Diaz zrobiła to samo. – Doceniam – na pewno? – Powiedzmy, że rozumiem. Zresztą... to twoje życie. Sama najlepiej wiesz jak chcesz je przeżyć – może właśnie u boku Daniela Grahama? Chcąc nie chcąc Judah musiał się z tą myślą pogodzić, zaczynając od teraz, gdy w powietrzu między nimi zawisło jedno, kluczowe pytanie. Pytanie, na które nie potrafił odpowiedzieć od razu, które najpierw musiał przetworzyć w myślach, w międzyczasie wychodząc z roli ojca i na nowo przybierając tą zwykłego przyjaciela, na którego wsparcie Penelope przede wszystkim czekała. Gdy więc przywolałała go na ziemię kolejnym pytaniem uśmiechnął się lekko, nawet jeśli nieco sztucznie, i zrobił w jej stronę kilka kroków, finalnie zajmując na kanapie miejsce obok. – Nic – kłamstwo. – Przepraszam. Spróbuję. Gratulacje – wydukane automatycznie może nie do końca brzmiały szczerze, ale biorąc pod uwagę iloma rzeczami na raz się przejmował naprawdę nie potrafił inaczej. – To gdzie ten dom? Zostajecie przynajmniej w Seattle?
-
- Nie mów tak, jakby Cię to zupełnie nie obchodziło – jego ton głosu, zachowanie i przede wszystkim słowa sprawiały jej przykrość. Przyszła do niego z najwspanialszą nowiną a on nie mógł wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu. Podchodził do tego tak sceptycznie jakby z góry zakładał, że znowu im się nie uda. Tylko, że Penny nie chciała się na niego złościć. Był ostatnią osobą, z która chciałaby się pokłócić, więc odpuściła i postanowiła się ugryźć w język. Na całe szczęście, bo Judah w końcu wydukał te nieszczęsne i kompletnie nie szczere gratulacje. – Oczywiście, że w Seattle. Oboje mamy tutaj pracę, znajomych i rodzinę – tak naprawdę to kilkanaście minut dłuższej jazdy samochodem z biura, w którym pracowali i byli w domu. Także o to nie musiał się obawiać, na pewno nie zamierzała znikać na dłużej. Mimowolnie też nawiązała do drugiej sprawy, z którą tutaj przyszła, bo po części był z tym we wszystkim powiązany.
- Bo wydarzyło się coś jeszcze… - tym razem jej spojrzenie było pełne powagi i niepokoju, chociaż koniec końców to również była dobra wiadomość. – Poprosiłam kiedyś Daniela by jeszcze raz spróbował odszukać mojej siostry. Wiem, że Laura robiła to wiele razy, zapewne sam jej w tym wszystkim pomagałeś i chociaż rozdrapywanie tamtych ran było cholernie bolesne, to musiałam spróbować. Ten ostatni raz – spojrzała na przyjaciela i uśmiechnęła się delikatnie – I udało się. Ciężko nawet powiedzieć, że się znalazła, bo od dłuższego czasu była obok, to Daniela przyja… - urwała słysząc dźwięki dochodzące z sypialni. Dopiero teraz do niej doszło dlaczego zachowywał się od samego początku tak dziwnie. Nie był sam. Aż schowała na chwilę twarz w dłoniach, bo poczuła się zawstydzona, że bez wcześniejszego powiadomienia zrobiła takie najście.
- Przepraszam, przyjdę innym razem – już zbierała swoje rzeczy i podnosiła się z kanapy kiedy drzwi sypialni się otworzyły a w nich stanęła… - Aimee?
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>
-
Nie widzieli się od ich rozstania, prawie dwa lata. Nie była pewna, czy wciąż mieszkał w tym samym miejscu, czy wciąż był jedynym lokatorem, a może przez te długie miesiące zdążył sobie ułożyć życie, poznać kogoś nieco bardziej odpowiedniego, zakochać, wyprowadzić gdzie indziej. Albo jeszcze gorzej, zostać tutaj z nową kobietą. Która przecież mogła zamiast niego otworzyć jej drzwi, spojrzeć na nią krytycznym wzrokiem i zapytać czego? Na co dobrej odpowiedzi nie miała, bo co niby miała powiedzieć? Że po serii życiowych tragedii i przykrości usilnie starała się wrócić do normalności, a zanim wszystko to co złe się wydarzyło, ostatni raz była szczęśliwa właśnie z Judaszem? Przerażona taką wizją niedalekiej przyszłości już miała wziąć nogi za pas, kiedy drzwi mieszkania otworzyły się na oścież, a zdziwiony brunet się do niej odezwał. Uśmiechnęła się lekko, pomachała mu przed oczami butelką wina i weszła do środka. A gdy obudziła się rano, resztę pamiętała jak przez mgłę. Głowa jej pękała, promienie słońca wdzierające się do sypialni raziły w oczy. Przekręciła się na bok, pewna, że zaraz wpadnie ciałem na ciało mężczyzny, ale jego strona łóżka była pusta.
Łóżka? Jak to łóżka? Dopiero po chwili dotarło do niej, że nie była w jakimś przypadkowym miejscu, zwinięta w kulkę na kanapie przed telewizorem, a leżała w jego sypialni. Zrobili to? Nie zrobili? W pewnym momencie film się jej urwał i nie była już niczego pewna. Nerwowo rozejrzała się dookoła i gdy miała zawołać bruneta na cały głos, dotarł do niej szmer rozmów zza ściany. Miał towarzystwo, niedobrze, bardzo niedobrze. Powinna była schować się do szafy, na wypadek, gdyby postanowili zajrzeć do wnętrza pomieszczenia? Bezdźwięcznie przeczekać czyjąś wizytę, nieruchomo siedząc w fotelu i licząc na to, że tego nie zrobi? Zdecydować się na konfrontację? Od samego myślenia mózg zaczynał wyciekać jej uszami.
Sprawa stała się nieco prostsza, gdy wreszcie skupiła się na tyle, że była w stanie usłyszeć dokładną treść rozmowy. Rozstanie, ponowne zejście. Udawana umowa… nie, to nie było możliwe. Penny? Niby skąd Ci dwoje by się znali? Świat nie był aż taki mały - próbowała sobie tłumaczyć, ale wszelkie próby racjonalizowania spełzły na niczym, gdy kobieta oznajmiła, że już niedługo zostanie Panią Graham. Czy to znaczy, że Dan poprosił ją o rękę, a ona się zgodziła? Tak… to znaczy nie… nie mogło być przecież inaczej. Na tę radosną nowinę jakaś jej część, a jakże, niesamowicie się ucieszyła. Penelope była jej po latach odzyskaną siostrą, Daniel najlepszym przyjacielem, byli dla siebie stworzeni i życzyła im wszystkiego, co najlepsze. W tym wielkiego, hucznego wesela i gromadki dzieci, ale to, że żadne z nich nie odezwało się do niej słowem w tym temacie…. nie napisali, nie zadzwonili… To, że sprawa była świeża była żadna wymówką, biorąc pod uwagę to, że ciemnowłosa zdążyła już przyjść z dobrą wiadomością do Judaha. A może nie zrobili tego, bo bali się, że po tym, co zrobił jej Drew nie będzie w stanie zmierzyć ze szczęściem przyszłej pary młodej i lepiej, żeby o niczym nie wiedziała? Naprawdę mieli ją za aż tak egoistyczną i samolubną? Na samą myśl zrobiło się jej przykro.
Bez większego namysłu chwyciła za klamkę i uchyliła drzwi do sypialni, chcąc się wymknąć niepostrzeżenie. Pech chciał, że nie dość, że Hirsch stał w progu to jeszcze Diaz musiała ją zauważyć. Cholera. Nie pozostawało jej nic innego jak uśmiechnąć się pięknie i przywitać z towarzystwem, wznosząc na wyżyny własnych umiejętności aktorskich.
“Cześć, siostra. Słyszałam, nie musisz się powtarzać. Gratulacje dla przyszłych państwa młodych” rzuciła, stając się wyzbyć z głosu tej nutki zawodu. “Zostań, to ja się zbieram. Nie powinnam była w ogóle tutaj przychodzić” zwróciła się do mężczyzny, posyłając mu krótkie spojrzenie. Wciąż była ciekawa, czy do nimi do czegoś doszło tej nocy, ale nie wypadało jej teraz o to pytać, musiała więc żyć w błogiej nieświadomości “Przepraszam, tylko narobiłam Ci problemu. Niemniej jednak… dobrze było Cię zobaczyć” uśmiechnęła się lekko, głaszcząc go po ramieniu.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
– Penny – naprawdę musiał jej to powtarzać? Naprawdę zaczynała w to wątpić? Z jednej strony był w stanie to zrozumieć, podczas gdy z drugiej zamiast powiedzieć wprost, że nie ma całej tej sytuacji gdzieś, tak po prostu panującą w mieszkaniu ciszę przerwał powtarzając pretensjonalnym tonem głosu jej imię. Bez dodania czegokolwiek, bez jakiegoś zdania wyjaśnienia, bez rozpaczliwych prób odkręcenia powstałego nieporozumienia i przyznania dlaczego tak naprawdę niezdolny jest przeprowadzić tę rozmowę tu i teraz - ze śpiącą Aimee za ścianą. – Wiesz przecież, że obchodzi. Zaskoczyłaś mnie, tylko tyle – a może aż tyle? Ciężko jednoznacznie wskazać reakcję, która w takiej sytuacji mogłaby być najbardziej odpowiednia. – To dobrze. Zresztą gdybyś się wyprowadziła i tak musiałabyś od czasu do czasu mnie odwiedzić. Lepiej dla Ciebie, że nadal będziesz blisko – o dziwo tym razem pokusił się nawet o szeroki uśmiech, jak gdyby w ten właśnie sposób próbował zatrzeć wszelką wzbudzoną w brunetce niepewność. Co do jego reakcji, stosunku do nagłych zmian w jej życiu czy całokształtu, na którym opierało się kupno domu i... ślub. Tak, naprawdę Penelope miała wziąć ślub.
I gdy jej słowa wreszcie pozwoliły mu się odprężyć, w efekcie czego na chwilę zapomniał kto nadal leży w jego łóżku, już te kolejne wypowiedziane na głos wzbudziły w Judahu swego rodzaju niepewność. Tak jakby sam nie wiedział czy najgorsze jest już za nimi.
– NAPRAWDĘ? – oczywiście ostatnie czym mógł się przejmować, to fakt, że wchodzi Diaz w zdanie, jeszcze zanim dźwięki dochodzące zza ściany spowodowały, że sama nie dokończyła tego, co chciała powiedzieć. – Penny to świetnie! Ale... jak? Laura tyle próbowała i... – i dopiero wtedy, dopiero ta nagła, niespodziewana reakcja Penelope wybiła go z rytmu, powodując, że sam urwał zdanie w środku, niemal automatycznie zapominając co dokładnie chciał jeszcze dodać. Ale w obliczu tego, co miało się wydarzyć zaraz, w obliczu rzuconego przepraszam czy nagłego zebrania się do wyjścia to nie miało już nawet znaczenia. A przynajmniej nie takiego, jakim okazało się pojawienie Aimee w drzwiach sypialni.
I w tym miejscu wszystko co naprzemiennie powiedziała Penny (choć jedno słowo, a właściwie jedno wypowiedziane na głos imię to nie było tak wiele) i Aimee zlało się w całość, z początku tworząc niezrozumiałą dla Judaha rozmowę. Dłuższą więc chwilę zajęło mu pozorne zrozumienie sytuacji, a już szczególnie zebranie natłoku myśli w jakieś konkretne słowa. – Wolne, kurwa, żarty – wyrzucił nagle, śmiejąc się gorzko pod nosem, niezdolny do dodania czegoś więcej, zanim dłoń Aimee nie znalazła się na jego ramieniu. – Nie, Ty zostajesz. A Ty... – wzrokiem choć powędrował w stronę Penny, jak gdyby ją też chciał zatrzymać, świadomie obie siostry skazując na tą niekomfortową sytuację, zdania już nie dokończył. A przynajmniej nie tak, jak planował na początku. – Świat jest jednak kurwa mały.
-
- Mogłabym powiedzieć dokładnie to samo – zmierzyła wzrokiem najpierw jego a potem swoją siostrę, która również chciała wymknąć się z tego mieszkania. Tylko, że w odróżnieniu od Penny nie była zawstydzona a zła. Westchnęła ciężko i posłuchała go, siadając pokornie na kanapie. Za każdym razem gdy w młodości coś przeskrobała a był w pobliżu sadzał ją na kanapie i razem z Laurą prowadzili długie wykłady o tym jak nieodpowiedzialne było jej zachowanie. Na samo wspomnienie kącik jej ust powędrował ku górze jednak ostatecznie pohamowała śmiech. To było w tej sytuacji nieodpowiednie. Gdy obok usiadła Aimee, wbiła w nią spojrzenie i przez chwilę ignorowała przyjaciela. – Nie rozmawiałaś z Danielem? – zamorduje go jak tylko wróci do domu. Miał wykonać ten telefon zaraz po przyjściu do biura a jak zwykle zajął się pracą i zapomniał… – Chcieliśmy Cię zaprosić wieczorem na drinka i powiedzieć Ci osobiście – szepnęła konspiracyjnie w jej stronę, bo przecież nie mogli takich informacji przekazywać jej przez telefon. Aimee była im zbyt bliska by mogli postąpić w taki sposób. Rozumiała jednak jej lekki zawód, że dowiedziała się w taki a nie inny sposób, jednak gdyby Judah chociaż zająknął się, że nie jest w domu sam to Penny wróciłaby innego dnia. Chociaż gdyby tak się zastanowić, to w progu próbował to zrobić. Przeniosła, więc na niego swoje spojrzenie, jednak on dalej był na tyle zszokowany tymi wiadomościami, że dalej nic nie mówił. A to przerażało ją jeszcze bardziej. W sumie to czuła się jak nastolatka, która zaraz dostanie szlaban na telefon i wyjścia z domu.
- No więc tak… - odchrząknęła niepewnie – Aimee to moja młodsza siostra. Judah jest dla mnie jak brat, ale na szczęście nie wiążą nas żadne więzy krwi, więc jeśli Wy… - wskazała to na kobietę, to na mężczyznę, bo te słowa nawet nie mogły przejść jej przez gardło. Jak wiedziała z doświadczenia Aimee ostatnio rzuciła się w wir krótkich i jednoznacznych znajomości, więc czy to mogło być jedno z takich spotkań? – Czy któreś z Was wyjaśni mi skąd Wy się znacie? – była wyraźnie zaniepokojona, bo przecież dzieliła ich spora różnica wieku. W sumie gdyby Judah się postarał i zaczął młodo obie mogłyby być jego córkami…
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>
-
Żołądek podszedł Aimee do gardła. Nie była pewna tego kogo i co dokładnie łączy, co kto wie na czyj temat - i ostatnie czego chciała, żeby przypadkiem coś chlapnąć i wprowadzić towarzystwo w jeszcze większe zażenowanie. Przez krótką chwilę nie mówiła więc nic, rozglądając się nerwowo na boki, jakby obmyślając zupełnie nowy, inny plan ucieczki. Również nadaremno, bo poza drzwiami do dyspozycji miała jedynie okna, a te były dość trudne i niewdzięczne we współpracy. Zwłaszcza na wysokich obcasach.
“Nie, nie odzywał się” mruknęła cicho, zwracając się twarzą do Penny. Naprawdę cieszyła się jej szczęściem, a ostatnią rzeczą jakiej chciała było sprawianie jej przykrości - dlatego zamiast się na nią boczyć i gniewać kiwnęła głową na znak zgody i posłała jej ciepły uśmiech. “Będziesz najpiękniejszą panną młodą. Uszyję Ci sukienkę, jaką tylko sobie zamarzysz” ścisnęła lekko jej dłoń, czując jakiś taki wewnętrzny przypływ ekscytacji, no bo cholera. Ci dwoje naprawdę do siebie pasowal i jak nikt inny zasługiwali na szczęśliwe zakończenie.
Przejęta wieścią o ślubie na moment zapomniała o całej tej popapranej scence rodzajowej, w jakiej przyszło im uczestniczyć. Do czasu. Wystarczyły bowiem kolejne dwa zdania z ust Penelope, a brunetka najpierw ze zdumienia wytrzeszczyła oczy, a potem zaniosła się głośnym, uporczywym kaszlem. Judah był dla niej (przyszywanym) bratem? Sam dźwięk tego słowa wywoływał w niej jeszcze większą niezręczność, zakłopotanie i coś czego sama nie potrafiła nazwać? Przerażenie? Poczucie winy? Wszystkiego po trochu? Nie było w tym żadnego sensu i jakiejkolwiek logiki, ale cholera. Życie lubiło płatać figle, o czym przekonała się już nie raz i nie dwa. Co by było, gdyby faktycznie po czasie okazało się, że łączyły ich więzy krwi? Kazirodztwo było daleko poza obszarem jej zainteresowań.
“Penny, spokojnie. Wdech, wydech” rzuciła do ciemnowłosej, a może do samej siebie? Nie była do końca pewna. “Spędziliśmy noc w jednym łóżku, ale nie spaliśmy ze sobą. Bo nie spaliśmy, prawda?” zapytała, posyłając Hirchowi sugestywne spojrzenie. Obiecała sobie nie poruszać tej kwestii w towarzystwie, ale cholera, to był najlepszy, jak nie jedyny moment na to, żeby się dowiedzieć. “Myślę, że bym zapamiętała. Jestem prawie pewna. Przesadziliśmy wczoraj z winem, ja przesadziłam….” urwała nagle, gdyż zdała sobie sprawę z tego, że tym wypowiedzią wcale nie polepszyła sprawy, a jedynie ściągnęła na siebie kłopot w postaci zmartwionej starszej siostry. “Skąd się znamy, tak, tak... “ powtórzyła na głos jej pytanie, znów przenosząc spojrzenie na Judasza. Skoro nie wiedziała o niczym, znaczyło to ni mniej ni więcej tyle, że mężczyzna jej - swojej serdecznej przyjaciółce - słowem nie zająknął się o jej związku. Czy więc teraz, szmat czasu po rozstaniu Hale miała prawo jej o tym powiedzieć? Nie była pewna. Wiedziała tylko jedno. Nie chciała więcej między nimi jakichkolwiek sekretów. “Byliśmy parą. Przez jakieś siedem, osiem miesięcy. Ze dwa lata temu. Znaliśmy się o wiele więcej, a w pewnym momencie po prostu zaiskrzyło i… stało się samo” wyjaśniła, wzdychając sobie z jakimś takim utęsknieniem za tamtymi czasami, gdy wszystko było może niekoniecznie prostsze, ale przynajmniej o wiele bardziej kolorowe. “Nie mówił Ci o żadnych swoich dziewczynach, czy tylko mną się nie chciał chwalić?” wydęła dolną wargę, spoglądając to na niego, to na nią i tak w kółko, naprzemiennie. “Śmiało, Judah. Miejmy z głowy tę niezręczność. Dodaj coś od siebie” zaśmiała się nerwowo, zatrzymując na nim swoje spojrzenie.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
Ale łatwiej co? Przeprowadzić tak dziwną rozmowę?
– Aimee – i gdyby cała ta sytuacja, w którą ich trójka poniekąd świadomie się wpakowała nie była jeszcze niewystarczająco absurdalna, po tym nagłym pytaniu rzuconym w stronę Hirscha przez młodszą z sióstr z całą pewnością taka właśnie się stała. Może byłaby nawet jeszcze gorsza, gdyby odpowiedział jej od razu? Do takiego wniosku musiał dojść, skoro zamiast krótkiego tak bądź nie z początku ograniczył swoją reakcję do wymownego spojrzenia w stronę Hale, po którym w mieszkaniu zapadła nagła cisza. Cisza, o którą dokładnie mu chodziło. Miała przestać mówić, zastanowić się i coś sobie przypomnieć, zatrzymując odpowiedź dla siebie, bo... wbrew pozorom, nawet Judahowi w obecności Penny nie tak łatwo było wspominać o poprzedniej nocy, niezależnie od tego czy nic się między nimi nie wydarzyło. A już tym bardziej o tych kilku miesiącach sprzed prawie dwóch lat, gdy takie poranki jak ten, w których Hale budziła się w jego łóżku, miały miejsce znacznie częściej. – Aimee do cholery – raz jeszcze powtórzył, zaraz potem układając usta w bezdźwięczne nie, nim wypowiedział je na głos. – Do niczego nie doszło. Zapamiętałabyś – celowo podkreślił ostatnie słowo nieco bardziej, darując już sobie wspominanie o tym, że faktycznie jedyną osobą, która poprzedniego wieczoru przesadziła z winem mogła być Aimee. Czy to przez to spojrzenie Penny, które Hale napotkała na chwilę przed Judahem i przez które tak nerwowo zaczęła rozglądać się za pomocą z jego strony? Nie, to niemożliwe. Przecież role nie mogły tak nagle się odwrócić, powodując, że teraz to Judah Hirsch obawiał się, że Diaz go za coś zgani.
Ale nawet jeśli nie dlatego nie dał jej tak od razu powodu do odgrywania roli zmartwionej starszej siostry, z całą pewnością właśnie przez to na dłuższą chwilę zamilkł, pozwalając póki co mówić jedynie Aimee, której nic nie dały błagalne spojrzenia posyłane w jego stronę. Na dobrą sprawę nie wiedział przecież co więcej powinien tu dodać, jeśli nie wchodzić w szczegóły dotyczące tego, jak ich relacja wyglądała przeszło dwa lata temu - a cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał mu, że przy Penelope z takimi informacjami powinni akurat się wstrzymać. – Tak, spotykaliśmy się – dlatego z początku nie dodał nic więcej, po raz kolejny zatrzymując wzrok na Aimee w tym samym momencie, w którym ona już słowami zmusiła go, by powiedział coś od siebie. – Ale co jeszcze mam dodać, Aimee? Nie wyszło nam, przestaliśmy się spotykać, nie jesteśmy żadną rodziną, więc żadne z nas nie zrobiło nic złego. Na dobrą sprawę to dalej mogłoby trwać i... – mimo całej niezręczności jaką czuł przez to spotkanie, nowe informacje, których się dowiedział czy nawet i ich rozmowę, jego twarz nie wyrażała zbyt wielu emocji, aż do teraz, gdy nagle się zaciął, nie wiedząc już co mógł śmiało powiedzieć na głos, a z czym lepiej by było gdyby się wstrzymał. – Nie sądzę, żeby Penny chciała wiedzieć coś więcej – a jeśli chciała, nieznacznie pokręcił po tych słowach głową na boki, gdy jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem starszej z siedzących na przeciwko sióstr. Zupełnie tak, jakby sam chciał jej pokazać, że naprawdę woli nic więcej nie wiedzieć - w końcu ani ukrywanie tej relacji nie było czymś, czym mógł się pochwalić, ani to jak przez tyle miesięcy wyglądały jego spotkania z Aimee nie nadawało się na historię godną opowiadania tego samego dnia, w którym dowiedział się, że dwie tak bliskie mu osoby są ze sobą spokrewnione. I szczerze? Sam już nie wiedział co w tym wszystkim jest bardziej popierdolone.
-
- Planujemy skromną uroczystość tylko w gronie najbliższych osób, więc nie uruchamiaj za bardzo wyobraźni – zaśmiała się cicho pod nosem, bo nie trzeba było być specjalistą od mody by dostrzec różnicę w stylach obu sióstr. Temat ślubu, chociaż bardzo ciekawy i ekscytujący dla obu dziewczyn, nie był teraz głównym celem tej rozmowy. Co dziwnego, gdy oboje zaczęli się tak tłumaczyć czując ogromne skrępowanie zaistniałą sytuacją to ona poczuła się o wiele bardziej swobodniej. Jedynie co jakiś czas unosiła pytająco brew, bo ich historie z pozoru bardzo podobne, rzucały zupełnie inne światło na łączącą ich relację.
- Nie mówił mi o żadnych swoich dziewczynach. Zresztą czasami dalej uważa mnie za smarkacza, który nie zna się na związkach, więc zazwyczaj to tylko ja mówię – nie chciała by brzmiało to oskarżycielsko, bo miał prawo do swojego życia i swoich tajemnic. Zwłaszcza że nigdy nie wspominał o kobietach z którymi się spotkał, nawet jeśli trwało to dłużej niż kilka miesięcy. Pewnie Laura wiedziała więcej, w końcu była jego rówieśniczką i mogli porozmawiać jak dwoje dojrzałych ludzi. Wywróciła, więc tylko oczami po słowach przyjaciela. – Nie miałabym nic przeciwko gdybyście się spotykali, tylko wolałabym się dowiedzieć o tym w nieco innych okolicznościach – tym razem przeniosła wzrok na siostrę, bo chociaż niewiele wiedziała o jej przeszłości i poprzednich relacjach z mężczyznami, to jednak czuła się nieco urażona, że nie powiedziała jej o tym co dzieje się między nimi teraz. – Właściwie to chętnie posłucham jak trafiłaś tutaj w takim stanie, że nie pamiętasz czy ze sobą spaliście – skrzyżowała ręce na piersi, wpatrując się w brunetkę tym swoim groźno-uroczym spojrzeniem. Już od jakiegoś czasu się o nią martwiła, ale była pewna, że Aimee w końcu wychodzi na prostą i odpuszcza sobie balangowanie do białego rana, upijanie się do nieprzytomności i lądowanie w łóżkach przypadkowych osób. Po chwili przeniosła wzrok na przyjaciela, bo chociaż tyle dobrego, że nie wykorzystywał jeszcze młodych, pijanych dziewczyn a jedynie grzecznie się nimi opiekował.
- Czy mam Was zostawić samych? Może potrzebujecie sobie coś wyjaśnić? - obserwując ich zakłopotanie poczuła się jak piąte koło u wozu. To w sumie były ich prywatne sprawy, nawet jeśli Judah był jej przyjacielem a Aimee siostrą. Nie chciała się w to wtrącać, więc mogła przyjść innym razem.
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>
-
Prawda leżała jednak gdzieś indziej. Po prostu… nieważne jak szeroko się uśmiechała, jak głośno żartowała i się wygłupiała, wciąż było jej cholernie przykro. Nie potrafiła dojść do siebie po tym, co zrobił jej Loudain. Czuła się niesamowicie zagubiona. Nie wiedziała co, ze sobą zrobić. Błądziła jak dziecko we mgle. Odbijała się od ściany do ściany. Wszystkimi dostępnymi sposobami próbowała poprawić sobie humor, a i tak wracała do punktu wyjścia. Stąd też jej rozchwianie, opowieści bez ładu i składu. Niezdecydowanie.
Do niczego nie doszło. Zapamiętałabyś
Słowa Judaha zamiast ją uspokoić, spowodowały coś zgoła innego. Sprawiły, że wnętrze jej głowy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zalała fala wspomnień. Nie z poprzedniego wieczora, a ze wszystkich poprzednich, które wspólnie spędzili w jego mieszkaniu. W łóżku, na kanapie, fotelu. Leżąc i się całując, planując romantyczne wyjazdy, zastanawiając się, co będzie dalej. Ona chciała chodzić z nim za rękę po mieście i się przytulać, on wolał, żeby wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami. Tak długo, jak w odpowiednim momencie ucinali temat, układało się między nimi cudownie. Ale to było tak bardzo dawno temu… nie była pewna, czy on jeszcze pamiętał. “Nie wiem, myślałam o…” wcięła mu się w zdanie, bardzo szybko jednak umilkła. Jak to na dobrą sprawę mogłoby trwać? O czym on mówił? Dlaczego to mówił? Co siedziało w jego głowie? Wiele, naprawdę wiele by teraz oddała, żeby móc zajrzeć do jej wnętrza. Mnóstwo czasu zajęło jej dojście do siebie po ich rozstaniu, a i tak nigdy się z niego do końca nie wyleczyła. O czym chyba najlepiej świadczyło to, że w chwili największej słabości przyjechała właśnie do niego. Kurwa. “Nie jesteśmy razem” przeniosła spojrzenie do Penny. Ton jej wypowiedzi sugerował, że była skłonna udzielić im błogosławieństwa, ale… przecież widzieli się pierwszy raz od miesięcy, z czego przez zdecydowaną większość czasu Aimes była tak pijana, że nie do końca wiedziała co się dzieje. “Nie ma o czym opowiadać. Naprawdę” uniosła do góry dłonie w obronnym geście. Ostatnie czego chciała to się tu przy nich obojgu uzewnętrzniać i opowiadać jak jej źle i ciężko, jak nie potrafi nigdzie znaleźć sobie miejsca i nie potrafi wysiedzieć trzeźwo we własnym mieszkaniu, bo wszystko jej przypomina o ludziach i rzeczach, które kochała, a które utraciła.
“Jeżeli w ten sposób o to pytasz, wszystko w porządku. Żadnych powodów do obaw” dodała tak przekonująco jak tylko umiała, ale umówmy się. Nie był to popis aktorski na miarę Złotego Globa. Kłamczuchą była dość kiepską. “Judah?” odpowiedziała pytaniem na pytanie. Było niezręcznie i owszem, ale wcale nie czuła potrzeby pozbywania się swojej starszej siostry. Zwłaszcza, że z tyłu głowy towarzyszyło jej jakieś takie przeświadczenie, że to co się teraz dzieje w salonie to pikuś - konfrontacja sam na sam z Hirschem będzie o wiele bardziej straszna. “Skoro wszyscy już wiedzą wszystko to co… może jakaś kawka, papieros? Pójdę do sklepu po mleko…” zaproponowała, podnosząc się z miejsca.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
– Smarkacza? – tuż obok zdziwionego spojrzenia, które posłał Penny słysząc jej słowa, pojawiło się też ciche parsknięcie. Czyli to tak postrzegała ich rozmowy o Danielu? Tak odbierała jego milczenie, podczas gdy sama mówiła, opowiadała i dzieliła się różnymi szczegółami ze swojego życia? Jakby traktował ją jak smarkacza? – Nie mówię, bo nie ma za bardzo o czym – wyjaśnił niemal od razu, korzystając z okazji, że po raz kolejny to jemu oddały głos. Ale tym razem w tym zdaniu było coś jeszcze. Dziwna obojętność, która wraz z ledwie zauważalnym wzruszeniem ramion tworzyła... no właśnie, co? Co te słowa w ogóle znaczyły? Że w jego życiu nie ma nikogo na miarę takiej relacji, jaka łączyła Diaz z Danielem (co z miejsca było nieprawdą, bo przez wiele lat te się pojawiały) czy że żadna z nich nie jest na tyle istotna, by opowiadał o niej Penny? I czy właśnie, na litość boską, przyrównał do tego również przeszłość z Aimee? Zajebiście z tego wybrnąłeś, Judah. Gratulacje. – Przynajmniej na ten moment. Nieważne, to nie jest rozmowa na teraz – sam do końca nie wiedział co chce zamaskować machnięciem ręką, ale nim się zorientował, nim dodał cokolwiek więcej, poczuł na sobie uporczywe spojrzenie młodszej brunetki, które odwróciła niemal w tym samym momencie, w którym swoje przeniósł na nią. – Jeśli będziemy to dowiesz się pierwsza – do kogo tak właściwie mówił? Do Penelope, ale patrząc na Aimee? Dlaczego? Po co? Naprawdę sądził, że to jest jeszcze możliwe, czy w ten sposób łatwiej mu było zbyć dalsze pytania starszej z sióstr, które mogłyby wpędzić ich dwójkę w jeszcze większe zakłopotanie? Chyba na żadne z tych pytań nie miał jednoznacznej odpowiedzi.
Ale kiedy padło wreszcie to dotyczące wyjaśnień, w pierwszym momencie chciał Penny przytaknąć. Powstrzymała go tylko odpowiedź samej Aimee, której posłał długie, sugestywne spojrzenie, z jakiego nawet Diaz wyczytać mogła więcej niż gdyby odezwał się i wszystko powiedział wprost. Jasne, że chciał z Hale wszystko wyjaśnić, jasne, że widział powody do obaw. Jednym z nich było już choćby to, że w takim stanie poprzedniego wieczora pojawiła się akurat u niego. – Zostań, porozmawiamy innym razem – ale na głos powiedział coś innego, wzrokiem w miejscu zatrzymując również Aimee, która po raz kolejny jak najszybciej chciała się z mieszkania ewakuować. – Mam mleko. Zostańcie obie – i jakby naturalnym było, że po takiej rozmowie prawie wszystko puszczą w niepamięć, byleby napić się razem kawy, bez nawiązywania kontaktu wzrokowego z którąkolwiek z sióstr przeszedł do kuchni wstawić na nią wodę.
-
Wbijała w niego te swoje czekoladowe spojrzenie, wyraźne zaniepokojone i… złe? Spotykanie się z kimś przez kilka miesięcy nie było czymś co powinno się przemilczeć. Może i nie byli zawsze ze sobą tak blisko a Judah miał na nią oko tylko dlatego, że obiecał to jej umierającej siostrze…. Ale do cholery! Na pewno miał o czym mówić, więc ponownie skrzyżowała ręce na piersi piorunując przyjaciela spojrzeniem.
- I tak będę się zbierać, bo przyszłam tylko na chwilę by zrobić Ci niespodziankę a sama czuję się bardziej zaskoczona niż Ty wiadomością o moim ślubie – w pewnej chwili naprawdę zapomniała jaki miała powód by go bez wcześniej zapowiedzi odwiedzić. Judah dalej zachowywał się dziwnie. Nie był ani trochę podekscytowany zmianami w jej życiu, ale tłumaczyło to zaskoczeniem i brakiem zaufania wobec Daniela. Jednak to jak spoglądał na Aimee, jak był speszony faktem, że Penny się o nich dowiedziało… Nie mogła mieć pewności, ale czuła że może jednak sprawy między nimi nie są do końca wyjaśnione i powinni zostać sami? Dlatego bez skrępowania spojrzała na zegarek, tak by oboje to zauważyli i podniosła się z kanapy. – Muszę być za godzinę w biurze a złapanie taksówki o tej porze będzie graniczyło z cudem. Daniel pojechał wcześniej i zabrał samochód, więc naprawdę Was zostawiam. Kawy napijemy się następnym razem – spojrzała w stronę przyjaciela, mając nadzieję, że nie zawali tej sprawy jeszcze bardziej i gdy zostaną sami wszystko sobie wyjaśnią. Przez chwilę nawet można było dostrzec na jej twarzy ten zadziorny uśmieszek, bo Penny jak to Penny, już sobie dopowiedziała resztę historii i chociażby sto razy zapewniali ją, że nic między nimi nie ma i nie będzie to ani trochę w to nie uwierzy. Zbierając swoje rzeczy zerknęła jeszcze na siostrę, jednak nic nie powiedziała. Nie chciała ich dodatkowo krępować, jednak jej wzrok zdradzał więcej niż tysiąc słów. Śmiejąc się pod nosem pokręciła głową i opuściła jego salon zostawiła ich całkowicie samych.
zt.
<style>.s1 {width:300px;height:120px;margin: 0 auto;display:flex;justify-content:center;align-items:center;}.s2 {width:120px;height:120px;object-fit:cover;border-radius:50%;position:relative;z-index:5;border:1px white solid;}.s3 {width:100%;height:80px;background:white;outline:2px dashed #E3E3E3;outline-offset:3px;display:flex;align-items:center;box-sizing:border-box;padding: 0 5px 0 45px;margin-left:-40px;position:relative;z-index:3;text-align:center;font-family:Great Vibes;font-size:20px;font-style:italic;color:#786f8c;}.s3::before {content: ;color:black;position:absolute;right:15px;top:0px;line-height: 20px;font-size:20px;font-family: 'Mr De Haviland', cursive;color: #c0c0c0;}</style>
-
Zdaniem jej własnej siostry - nie. Chociaż Diaz nie odezwała się słowem, nie powiedziała, że sądzi, że powinni porozmawiać w cztery oczy i wyjaśnić pewne kwestie - jej intencja, to że jako pierwsza zmyła się z salonu była dość wymowna. Nie było nawet sensu próbować z nią walczyć. Kiedy więc tylko za ciemnowłosą zamknęły się drzwi mieszkania, Aimee jęknęła cicho, wierzchem dłoni rozmasowała obolałe skronie, a następnie powiodła nogami do kuchni, siadając na wysokim, metalowym krzesełku, wbijając swoje rozemocjonowane spojrzenie w Judaha. Na dobrą sprawę, sama nie wiedziała od czego zacząć. Logicznym było, że powinna była opowiedzieć mu o wszystkim co się stało, o związku z Drew, o wspólnych planach na życie, o ciąży, powiązaniach z półświatkiem, przesadnej miłości do alkoholu i narkotyków, zaburzeniach odżywiania, które latami ukrywała przed wszystkimi, a z którymi ostatnio postanowiła się zmierzyć i przegrała. Bo znów zdarzało się jej nie jeść całymi dniami, znów czuła nieopisany wstręt do samej siebie po zjedzeniu chociażby najmniejszego śniadania i znów nie potrafiła znieść własnego odbicia w lustrze. Krzywiła się na sam widok swoich obrzydliwych, krągłych ramion czy piersi, które mogłyby być ze dwa rozmiary mniejsze. Cholera. Tylko jak miała się mu z całego gówna wyspowiadać, skoro zdania nie chciały przechodzić jej przez gardło? Skoro cały czas myślała o tym, co powiedział raptem parę chwil temu? Jeszcze mogło trwać, jeśli będziemy razem… Czy to ona niepotrzebnie łapała go za słówka, czy on też nigdy do końca nie pogodził się z ich rozstaniem? Z jednej strony ciekawość ją aż zżerała, z drugiej cholernie bała się tego, co Hirsch mógłby jej powiedzieć. Jej serce nie było w najlepszym stanie. Owinięte bandażem, obklejone wieloma kolorowymi plastrami - ledwo trzymało się kupy. Wystarczyłby jeden precyzyjny cios, a znów rozsypałoby się na milion kawałków.
“Przychodząc tutaj, nie zastanawiałam się nad tym, co robię. Nie myślałam, nie analizowałam. Działałam jak na autopilocie” zaczęła, łapiąc w locie jego spojrzenie. “Czułam się źle, więc… podświadomie za cel obrałam sobie miejsce, w którym zawsze czułam się dobrze, bezpiecznie. Co było cholernie egoistyczne z mojej strony. Przepraszam, Judah. Nie jesteśmy razem już od dawna i nic nie daje mi prawa z buciorami ładować się w twoje życie” przyznała smutno, a jej oczy pociemniały. Biła z nich taka rozpaczliwa żałość, rezygnacja. Jakby brunetka straciła już wiarę w to, że jeszcze kiedyś będzie dobrze. A przecież miała dopiero dwadzieścia cztery lata, całe życie przed sobą. “Dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać na noc. I, że zachowałeś się w porządku. Narobiłam Ci tylko kłopotu. Jak każda szurnięta była dziewczyna powinnam była pisać po pijaku nieprzyzwoite smsy, niekoniecznie nachodzić Cię w środku nocy i bez zaproszenia ładować się do środka. Tę część akurat pamiętam, jako jedną z nielicznych” podsumowała, wyciągając w jego stronę rękę i lekko głaszcząc nią wierzch jego dłoni w ramach okazania wdzięczności.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world