WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-03-18, 21:03 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

#26

Katherine zawsze myślała o tym, co zrobić, aby jej biznes doskonale się kręcił, jak zapewnić towar, reklamę i tak dalej. Na całe szczęście ich życie i dobrobyt nie zależał od tego, jak interes się kręcił. Miała wrażenie, że mąż pomógł jej go założyć, aby nie nudziła się w domu, trochę jako kaprys pani domu. Jednak kobieta doskonale się tam odnajdowała, lubiła spędzać czas, sprawiało jej to olbrzymią przyjemność. Ewidentnie podobało się jej, interes się też kręcił, skoro od kilku lat odnosiła mniejsze, lub większe zyski. Kobieta teraz była w ciąży i trochę się zastanawiała co zrobić, aby jej nieobecność, czy mniej czasu z jej strony rozwiązać, bo nie chciała zamykać tego biznesu.
Na razie postanowiła zabrać sporo asortymentu, na zapas trochę, a także znaleźć sobie dobre zastępstwo. Znała giełdy staroci, wiedziała o różnych sprzedażach, ale to jej nie starczało. Zaczęła się intersować licytacjami nieopłaconych magazynów. Na pewno po części dlatego, że oglądała wojny magazynowe w telewizji. Wyglądało to ciekawie, próbowała namówić Leonarda, by pojechał z nią na rozeznanie się w sytuacji, ale nie był tym zainteresowany. Trudno, Kath się nie poddawała.
Nie wiedziała czy to dla niej, czy w ogóle odnajdzie się wśród profejsonalnych kupców, ale udało się jej namówić Dessielle, aby ta podjechała z nią. Zaproponowała kawkę i wyjdzie na jakiś obiad później, więc nie wiadomo, co tak naprawdę skusiło kobietę, z którą nie rozmawiała, skusiło na to spotkanie.
-Hej, hej-uśmiechnęła się, podając Dessielle kubek z mrożoną kawką, która przy pięknej, słonecznej pogodzie była więcej niż wskazana. Sama Kath miała mrożoną herbatę, bo wiedziała że w takim napoju wiele kofeiny nie było, ale starała się ją ograniczać do granic możliwości. -Powoli wszyscy się zbierają...i czuje się trochę jak przed przedstawieniem w teatrze-zaśmiała się. No tak, bo niby wiedziała o co chodzi, ale nie wiedziała jak to będzie wyglądać. No i też czuła się jako widz, a nie uczestnik tej zabawy. Nawet nie miała przy sobie żadnej szczególnej gotówki, bo nie zamierzała jeszcze tym razem cokolwiek kupować.

autor

B.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#002 O tym czasie każdy zdążył już zorientować się w sytuacji na tyle, aby wiedzieć, że Dessielle ponownie stała się częścią tej zwariowanej paczki, która za młodu przyjęła ją do swego grona. Zapewne nikogo nie dziwiło również to, że pierwszą osobą, do jakiej zwróciła się kobieta, był Nathaniel. To on zaoferował jej pomoc, wsparcie i szansę na nowy, lepszy początek. Praca w Covington Constructions, okazała się strzałem w dziesiątkę. Brunetka doskonale odnajdywała się na swoim stanowisku, czy wśród nowych ludzi, co było dla niej niezwykle ważne, biorąc pod uwagę fakt, że przez ostatnich blisko 7 lat była całkowicie odizolowana od wszystkiego na czym najbardziej jej zależało. Hunter Beveridge przez lata dokładał wszelkich starań do tego, aby jego żona zbytnio się nie wychylała, trzymając ją w przysłowiowej złotej klatce. Jak dobrze, że ten rozdział pani inżynier miała dawno za sobą...
Dess dziękowała w duchu wszystkim tym wspaniałym, bliskim jej sercu ludziom za to, że Ci nie rzucili się na nią, jak wygłodniałe rekiny, łaknąc odpowiedzi na pytania, na które ona nie była jeszcze w stanie odpowiedzieć. Jakby na to nie patrzeć, kilka lat wcześniej zniknęła nagle, odcinając się od nich na dobre. A teraz powróciła jak gdyby nigdy nic. Każdego interesowało to, co się z nią działo, ale nikt na nią nie naciskał, a tego Beveridge bała się po powrocie najbardziej.
Gdy Kath kilka dni temu zaproponowała jej wypad na aukcję magazynową, Dess przynajmniej z początku nie patrzyła na ową propozycje przychylnym okiem. Nigdy wcześniej nie brała udziału w takim przedsięwzięciu i zastanawiała się, czy one w ogóle będą w stanie odnaleźć się wśród siedzących w tym od lat profesjonalistów? Niestety entuzjazm Katherine, okazał się zaraźliwy na tyle, że Dessielle skapitulowała i teraz nie miała już szansy się z tego wymiksować.
- Cześć mała. - Odwzajemniając uśmiech przyjaciółki, ucałowała jej policzek, po czym z chęcią przyjęła oferowaną przez nią mrożoną kawę, opierając się przy tym plecami o znajdującą się nieopodal ścianę. - Jeszcze mamy trochę czasu, ale ludzi przybywa. - Mruknęła, dyskretnie rozglądając się dookoła. - Szczerze? Ja też czuję się dziwnie. Już widzę, jak wszyscy będą przekrzykiwać się nawzajem, rzucając hajsem na prawo i lewo. - Zachichotała cicho pod nosem, wywracając przy tym swoimi ciemnymi oczyma. - Mamy jakiś plan, którego należałoby się trzymać? - Dopytała z zaciekawieniem, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Nie miała zielonego pojęcia, co Kath mogłaby mieć w zanadrzu? A ta niewiedza, budziła w niej jakąś dziwną ekscytację.

autor

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Informacje przepływały naprawdę szybko w dwudziestym pierwszym wieku, zwłaszcza wśród paczki znajomych. Nate szybko doniósł znajomym, że ich dawna znajoma wróciła do Seattle i trzeba się nią nieco zająć. Nie, żeby Dessielle nie była samodzielna, ale wiadomo jak to jest po powrocie do miasta. Jakoś nie zbierało się, aby spotkać się z ich wciąż powiększającą się paczką, bo przecież oprócz brunetki, w ostatnim czasie pojawił się również Leonard. W dorosłym życiu tak przecież się zdarzało i nie było to nic dziwnego przecież! Każdy miał swoje sprawy, życie zawodowe, rodzinę i tak dalej. Katherine to doskonale rozumiała, więc próbowała się umówić ze znajomymi pojedynczo - łatwiej znaleźć wspólny termin dwóm osobom, niż 5, czy tam sześciu czy siedmiu, bo przecież drugie połówki również się liczyły!
Okej, to nie było normalne miejsce. Ani na spotkanie, ani na biznesy. Jednak to co jest normalne jest nudne. O wiele ciekawiej było zrobić coś niecodziennego, niż znowu umówić się do starbucksa na kawę, niezależnie od tego, jakie łakocie tam serwowali. Przecież wymyślały się już kawiarnie z kotami, grami, papugami... Bo nikt nie lubi nudy. A Kath była dość nieprzeciętną osobą - spokojnie mogłaby siedzieć w domu i pachnieć, niczym się nie przejmując - ani zawożeniem papierów do księgowej, ani obrotami ani niczym innym, mąż dawał jej spokój i dostatnie życie. To jednak nie było dla niej. Ludzie się śmiali z niej, że wybrała sobie historię sztuki, taki łatwy, nieżyciowy kierunek.
-Widzę, że nie próżnowałaś, tylko jak podrzuciłam w smsie nazwę wojen magazynowych, to obejrzałaś kilka odcinków-zaśmiała się. Wheterby najbardziej odnajdywała się w wojnach magazynowych z Kalifornii, lubi Jarroda i Brandi, Darenna... Tych z Nowego Jorku zupełnie nie czuła, a Teksańskie były dziwne. -Jestem totalnie ciekawa, czy jest tak jak w telewizji, czy tam wszystko grają-powiedziała, pociągając ze słomki swojego herbacianego napoju. Nie wszyscy jeszcze wiedzieli o jej ciąży, nie mówiła o tym Lavender, Dessi chyba mogła wiedzieć tylko, jeśli Covington jej powiedziała pewnie tego nie zrobił. W jej przypadku nie było to jeszcze bardzo widoczne, a blondynka jakoś obawiała się jednak, troszkę stresowała się mówić o tym na głos, zupełnie jakby była nastolatką i trzeba było to ukrywać przed kimkolwiek.
-Nie, totalnie nie. Nie planuję w sumie nic kupować, tylko zobaczyć jak to wygląda, czy w ogóle warto się w to pchać-Beveridge na pewno wiedziała już, jaki biznes prowadzi jej przyjaciółka i wiedziała, że chodzi na pewno o zaopatrzenie jej sklepiku, wydając przy tym niewiele pieniędzy, a także się bardzo nie przepracowując.

autor

B.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niezależnie od tego, jak niedorzecznie mogłoby to wszystko zabrzmieć, Katherine miała poniekąd rację, wysnuwając takie, a nie inne wnioski, bo prawdą było to, że gdy tylko Dess dowiedziała się o ich babskiej wyprawie, zdecydowała się przysiąść przed telewizorem i obejrzeć kilka odcinków "wojen magazynowych" Z całą pewnością nie znała wszystkich bohaterów i nie rozróżniała ich tak dobrze, jak Wheterby, ale przynajmniej już posiadała jakieś niewielkie rozeznanie w nieznanym jej dotąd temacie.
- Kath mam nadzieję, że Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że w telewizji wszystko wygląda zupełnie inaczej, niż w rzeczywistości. - Mruknęła pół żartem, pół serio racząc się łykiem przepysznej mrożonej kawki. - To co tam pokazują jest przynajmniej w 90 procentach wyreżyserowane. - Dodała, kątem oka zerkając na zegarek zdobiący jej prawy nadgarstek. - Fakt, wygląda to całkiem fajnie i można się czasami nieźle uśmiać, ale wolę z góry nie zakładać, że tutaj będzie równie zabawnie. - Skwitowała, uśmiechając się kącikiem ust. Beveridge oczywiście nie miała nic przeciwko dobrej zabawie, zwłaszcza w towarzystwie Katherine, lecz ona była tą, która zbyt często nie odrywała stóp od ziemi, twardo po niej stąpając.
- Mała dobrze się czujesz? Pytam, bo wydaje mi się, że pobladłaś. - Zauważyła, wyraźnie marszcząc przy tym swoje brwi. - Chcesz może gdzieś usiąść? - Dopytała z troską, w międzyczasie pobieżnie rozglądając się w poszukiwaniu jakieś ławki, czy czegoś co nadawałoby się na chwilę odpoczynku. - Tutaj się zgodzę. Zawsze warto poszerzyć nieco horyzonty i rozejrzeć się za innymi, być może lepszymi możliwościami. - Odpowiedziała w nawiązaniu, do brania przez nie udziału w dzisiejszych aukcjach. Dessielle w prawdzie miała przy sobie troszkę gotówki, ale nie sądziła, aby jej drobne oszczędności wystarczyły na zakup jakiegokolwiek znajdującego się w tym miejscu magazynu. Nikt nie mówił jednak, że brunetka nie mogłaby czasami przez czysty przypadek, podbić komuś stawki, czyż nie?

autor

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Kath nie była wcale zdziwiona, że jej przyjaciółka jednak spojrzała na te programy. Oczywiście, że były wyreżyserowane, te relacje między uczestnikami, spotkania ze znawcami tematu, wycenianie rzeczy i tak dalej. Kath była blondynką, ale aż tak głupia nie była. Chyba była po prostu fanką takich programów, bo jako nastolatka oglądała wszystkie "Laguna Beach" i "the Hills" - Dlatego też wyciągnęła kiedyś swojego mężulka na wakacje do Kalifornii, gdzie mogli pooglądać te piękne, bogate miasteczka, posiedzieć na plażach i tak dalej. Nie było to zbyt ambitne kino, ale i tak lepsze od tego, co w dzisiejszych czasach produkowano, te wszystkie trudne sprawy, czy keeping up with the Kardashians, nei mówiąc już o real Housewifes of ... Tak, kobieta czasem miała czas aby włączyć sobie telewizję, oglądając to na co ma ochotę, a nie z córką.
-Oczywiście!-powiedziała oburzona. Przecież to była tylko inspiracja, żeby się tu wybrać, a nie święte przekonanie, że będzie dokładnie tak samo.-Dlatego chce zobaczyć, jak to wygląda w rzeczywistości, zanim zacznę się w to zagłębiać. Dess...-westchnęła. Myślała, że jasno przedstawiła plan przyjaciółce. Pójdą, pooglądają z boku, ile osób pojawia się na takich aukcjach w okolicy, jakie ceny chodzą za skrytki, co można znaleźć i tak dalej. Co najważniejsze, to kobieta nie miała najmniejszej ochoty cokolwiek kupować!
-Nie, nie. Wszystko jest okej, serio-powiedziała, pociągając łyka swojej słodkiej mrożonej herbaty. Spojrzała na Dessielle, jakby zastanawiając się czy jej powiedzieć o ciąży czy nie. Nawet nie poczuła się w tym momencie jakoś gorzej, ale cóż, jeśli ktoś to zauważył, to tak musiało być. -Wiesz co możemy kiedyś zrobić?-zaśmiała się, bo właśnie wpadł jej do głowy diabelski plan. Ale taki naprawdę diabelski-Mogłabym wynająć taki magazyn, wepchnąć tam wszystko, co mi się od miesięcy nie sprzedaje, a jak przestanę go opłacać, to chodzić na aukcję i czekać, aż będą sprzedawać ten schowek i patrzeć za ile ktoś będzie to chciał kupić-zaśmiała się. Cóż, miała rzeczy, które wydawały się jej cudowne, ale jakoś nie mogły znaleźć nabywcy. Może to był jakiś pomysł na to, aby się ich pozbyć? Wyrzucić na śmietnik było szkoda... -Muszę pomyśleć jak dobrze zaopatrzyć sklep na następne miesiące, bo nie będę miała dla niego tyle czasu...-dopowiedziała, delikatnie sugerując że weźmie sobie jakiś urlop od pracy czy coś takiego. Choć na pewno dla brunetki to będzie zdecydowanie za mało, aby się domyślić, co jest ukryte między wierszami. Zwłaszcza, że gdy Kath przechodziła dramaty związane z niezachodzeniem w ciążę, to Dess przy niej nie było.

autor

B.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To wcale nie było tak, że Dessielle uważała Katherine za taką typową, zagubioną w świecie fantazji blondynkę. Jej samej zdarzało się oglądać tego typu "zapychacze czasu" gdy w telewizji, akurat nie było ulubionego serialu, czy wieczornego dziennika. Z pudełkiem ukochanych, tuczących swoją drogą lodów, lub miską solonego popcornu, brunetka zagłębiała się w fabułę i losy bohaterów, czasami nie bardzo wiedząc, czy ma się śmiać, czy płakać. Codzienność nowobogackich rodzin i ich błahe problemy życia codziennego, to była momentami ciężka do przełknięcia abstrakcja.
Wojnami magazynowymi, Dess zainteresowała się przede wszystkim ze względu na szalony pomysł Kath. Dochodząc przy okazji do wniosku, że lepiej warto wiedzieć co z czym jeść, zanim to one zostaną zjedzone, przez ekspertów, siedzących w tym interesie od lat.
- Skoro nie chcemy niczego kupować, to proponuję rozsiąść się wygodnie i z boku obserwować walkę tych wściekłych kogutów...- Zażartowała, po czym pacnęła Wheterby delikatnie w ramię, aby ta już się tak na nią nie złościła. - Ale czy aby na pewno wszystko jest w porządku? Bo w razie czego, zwijamy żagle i spadamy do domu. Tam też możemy obejrzeć sobie Jarroda i Brandi w akcji. - Zapewniła, Przyglądając się przyjaciółce w wyraźną troską. Oczy Beveridge aż rozbłysły z ekscytacji, gdy usłyszała wychodzący z ust blondynki, cholernie szatański w swej istocie plan. Jej również on się podobał.
- Słuchaj, a jakbyśmy wykupiły taki pusty magazyn, zrobiły tam totalną rozwałkę, zostawiły jakąś "niespodziankę" i namówiły do jego kupna chłopaków? - Zaproponowała z równie diabelskim uśmiechem, który czaił się w kąciku kobiecych ust. - Oni sobie też czasami stroją z nas żarty, to dlaczego my nie możemy? - Dopytała, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Dopiero po dłuższej chwili, dotarł do Dessielle sens ostatniego wypowiedzianego przez Kath zdania. - Czekaj...ale jak to? Dlaczego miałabyś nie mieć czasu na prowadzenie własnego sklepu? - Odparła nie bardzo rozumiejąc. Z uniesioną ku górze brwią, wyczekiwała odpowiedzi swojej zwariowanej towarzyszki.

autor

Awatar użytkownika
31
168

właścicielka antykwariatu

art books press boo

columbia city

Post

Kath nie była głupia. Była wykształcona, była również inteligentna - bez tego nie poradziłaby sobie w życiu tak, jak radziła sobie w tym momencie. W końcu oprócz zajmowania się dzieckiem, prowadziła całkiem dobrze prosperujący biznes, robiła wiele w domu, w tym najlepszą szarlotkę na świecie, którą Dess na pewno już jadła. Nie była ani leniwą, ani głupiutką blondynką - nawet jeśli jej naturalny kolor włosów był blond, ale w nieco innym odcieniu niż teraz miała na głowie. Jednak każdy potrzebował jakiejś odskoczni, czegoś co pozwoli się zrelaksować i tak dalej. To było normalne, tylko każdy inaczej to odbiera i znajduje coś innego. Serio, Wheterby oglądając setki razy krainę lodu, czy potwory i spółka, czuła potrzebę włączenia sobie czegoś innego - jedni oglądali modę na sukces, inni ... cóż, cokolwiek innego.
-Tak Dess, wszystko jest w porządku-uśmiechnęła się po raz kolejny. Serio, nie ma potrzeby, by się nią przejmować. Z resztą należała do osób, które dbają o siebie i jakby się źle poczuła, to by na pewno o tym powiedziała.
-No właśnie! Aż dziwne, że nikt wcześniej o tym nie pomyślał...Dziwne...-powiedziała. Choć faktycznie nie da się ukryć, że to by rozwiązało trochę jej problemów z nieschodzącym asortymentem. A może faktycznie powinna rozważyć coś takiego, nawet jeśli zamierzała regularnie płacić za taki magazyn?
-Jak to dlaczego? -zaśmiała się. Szczerze? Nate już wiedział, Lavender już wiedziała... Chyba trochę wierzyła w to, że jej znajomi zdążyli już wypaplać tą dobrą nowinę reszcie znajomych. Z czasem była trochę mniej przestraszona tym "żeby nie zapeszać" i że "lepiej jeszcze się wstrzymać". -No wiesz, z drugim dzieckiem-powiedziała, jak gdyby nigdy nic i trochę się przyglądała koleżance, aby zarejestrować, jak ta zareaguje.

autor

B.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Interbay”