WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety, ale był drażliwy i humorzasty z natury, a przez poirytowanie stan swojego ogólnego niezadowolenia utrzymywał jeszcze dłużej niż zwykle. Dlatego nawet nie zamierzał tłumaczyć się przed Marysią, bo nie znał odpowiedzi na tego typu pytania. Był zmartwiony i zdenerwowany jej nieroztropnością, a po swoim wybuchu Mari wprawiła go w swego rodzaju zakłopotanie, co wprawiło go ogólnie w kiepski nastrój.
- To dobrze - odparł samemu zapinając pas. Zerknął przy tym przelotnie na dziewczynę i nie umknęło mu to jak tęskno spoglądała w stronę schroniska. - Możemy tutaj czasem przyjeżdżać razem - zaproponował, czym chyba kupił sobie na moment atencję Marianne. - Bo może i na siebie uważasz, ale nie powinnaś się przemęczać i dźwigać ciężarów póki nie dowiemy się co ci jest - wyjaśnił skąd ten jego dobrowolny wolontariat. Oczami wyobraźni widział Marianne w pocie czoła gramolącą się z kilogramami karmy, albo czyszczącą kojce dla psów. Wolał mieć ją na oku, a przy tym uważał odwiedzanie schroniska za całkiem dobry pomysł. Mari potrzebowała jakiegoś zajęcia poza pracą, a tutaj nadarzała się okazja, by robili coś wspólnie, a przy tym jeszcze pomagali bezpańskim zwierzakom.
- Chyba nie rozumiem pytania - mruknął skonsternowany i ściągnął brwi, starając się zrozumieć co rudowłosa miała na myśli. On osobiście nie czuł potrzeby afiszowania się z tym, że przeznaczył jakiś wyższy datek na schronisko. Poza tym, gdyby powiedział tamtej kobiecie wprost, że chce dać im pieniądze, pewnie zaczęłaby ona dziękować i skakać nad jego osobą, a to było najgorsze czego mógłby doświadczyć. - Po prostu pomyślałem, że przyda im się finansowe wsparcie po tych wszystkich kataklizmach. - odezwał się w końcu. - Zdecydowanie. Pewnie sami najlepiej wiedzą czego im trzeba, więc zrobią z tymi pieniędzmi co zechcą - dodał jeszcze i sam preferował raczej w taki w sposób udzielać wsparcia niż włóczyć się po sklepach, kupować jakiś szmelc, a potem zawodzić to na kwesty. Wpłaty pieniężne były o wiele wygodniejsze, a przy tym gotówka zawsze jest potrzebna w tego typu miejscach. - A tak swoją drogą spotkałem ostatnio Fitza - przypomniało mu się, gdy na zakorkowanej drodze mijali zjazd na Queen Anne. - Wspomniał, że mówiłaś mu o mnie. - Zerknął przelotnie na rudowłosą ciekaw jej reakcji. Specjalnie skomponował tę wypowiedź w taki sposób, aby nie od razu wiedziała co miał na myśli. - Nadal o nas nie wie i dręczy mnie to. Muszę z nim porozmawiać, ale chcę też najpierw uzgodnić to z tobą - wyjaśnił, bo zabawa zabawą, ale od dłuższego czasu brakowało mu wsparcia i rozmów z bratem. Oddalili się od siebie pogrążeni we własnych problemach, a przecież na dobrą sprawę nikogo poza sobą już nie mieli i świadomość tego coraz mocniej uderzała w Jonathana.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewała się takiej propozycji ze strony Wainwrighta, więc posłała mu dość zaskoczone spojrzenie.
- Mówisz serio? Przyjechałbyś tu ze mną? - zapytała, nadal nie kryjąc tego, jak ją zaskoczył. Oczywiście pozytywnie, bo co tu ukrywać, nie posądzała go o takie gesty. Miał też dużo pracy i o wiele więcej obowiązków, niż miała Marianne. - Ach, czyli o to chodzi - no i po jego wypowiedzi stało się jasne, co spowodowało, że chciał jej towarzyszyć w schronisku. - Trochę przesadzasz - mruknęła pod nosem, ale nie przesadzała, bo ostatecznie nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby Jona spędził z nią tu nieco czasu. To by mu dobrze zrobiło, zwierzęta były kojące, a mu się przyda trochę takiej kochanej atmosfery. Wysłuchała też jego tłumaczeń, co do darowizny i doszła do wniosku, że faktycznie taki typ myślenia do niego pasuje.
- To bardzo miłe, że ich wsparłeś - pochwaliła go, bo nawet jak miał być na nią zły, nie czuła potrzeby ukrywać tego, że zrobił na niej dobre wrażenie. - Żałuję, że nie mogłam zrobić tego samego - przyznała, bo właśnie dlatego tutaj przyjechała. Finansowo nie mogła pomóc, więc chociaż tak nieco wsparła schronisko. No, a przy tym bardzo miło spędziła czas, nawet jeśli teraz miała myśleć o pieskach, które tam zostawiła. Chociaż nie ma co ukrywać, temat Fitza sprawił, że przestała skupiać się tylko na wspominaniu Gacusia. Rozumiała, że Jonie jest ciężko, jej też było. Niby nie byli z Wainwrightem długo ze sobą, ale też wolałaby nie robić z tego tajemnicy.
- Och - westchnęła, poprawiając włosy, które poleciały jej na twarzy, bo odruchowo zwiesiła głowę. - Nie chciałabym, aby Rae, czy Fitz pomyśleli, że coś przed nimi ukrywamy - przyznała bez bicia, marszcząc nieco nos. - Po prostu... wydaje mi się, że oboje są przytłoczeni całą tą sprawą rozwodową i czy nie sprawimy im przykrości, gdy w takiej chwili wyskoczymy z naszym szczęśliwym związkiem? - zapytała go wprost, wcale nie retorycznie. Po prostu bała się, że mogłaby zasmucić kuzynkę, czy Fitza. Oboje bardzo kochała, a wszystko, co miało związek z ich rozwodem, wydawało się Chambers niezwykle skomplikowane i patowe. Tak bardzo chciała zachowywać się sprawiedliwie, że w rezultacie otrzymywała odwrotny efekt. - No, ale też nie chciałabym, żeby twój brat pomyślał, że coś zatailiśmy. Nie wybaczyłabym sobie tego - dodała, wzdychając cichutko. Traktowała Fitza, jak rodzinę i liczyła, że i on patrzy na nią w podobny sposób, dlatego nie chciała zrobić niczego, co mogłoby to zniszczyć. Rae z kolei... była przytłoczona swoimi problemami i Mari głupio było wyskakiwać, jak filip z konopi.

<zt x2>

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
23
170

studentka weterynarii i stażystka

klinika weterynarii

hansee hall

Post

#7

Po udanej audycji radiowej, w której to Rosalie udzieliła wywiadu by wesprzeć lokalne schronisko oraz adopcję zwierząt to bardzo dużo ludzi zaczęło się zgłaszać z chęcią adopcji milusińskich. Było więcej spotkań zapoznawczych, więcej spacerów z przyszłymi właścicielami i rozmów z nimi, a także potrzeba było więcej rąk do pracy w schronisku. Dlatego też od razu po zmianie w klinice weterynaryjnej, korzystając z tego że nie miała żadnych wieczornych zajęć, Rose wybrała się do schroniska, by pomagać tam między innymi wyładowywać nową dostawę karmy, a także wyprowadzać na spacer stęsknione pieski. Miała jak każdy z nas kilkoro swoich ulubieńców, więc wiedziała już że gdy tylko się pojawiła na miejscu to mały, puszysty kundelek rozpoczął swój koncert, byleby tylko wolontariuszka zwróciła na niego uwagę. Przywitała się zatem z psiakiem, uchylając lekko drzwi od bramki która dzieliła ją i psiaka, a ten wyskoczył z boksu i zaczął skakać na kucającą szatynkę, obdarowując ją jednocześnie psimi buziakami.
- Dobrze już dobrze, ja też się za tobą stęskniłam. - odparła do swojego podopiecznego, głaszcząc go po futerku, aż próbując wstać potknęła się i upadła wraz z psiakiem na plecy. Wtem zobaczyła z góry jakąś kobietę, chociaż jej twarz wydała się znajoma, na pewno niejednokrotnie widziała ją w schronisku.
- Cześć, pomożesz mi wstać? - zapytała, posyłając dziewczynie przyjazny uśmiech, na inny nawet by się nie mogła zdać, bo była rozśmieszana przez łaskoczące ją swoimi drobnymi łapkami i wilgotnym języczkiem zwierzę.

autor

dreamy seattle

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#37

Od spotkania z Mel minęło kilka dni. Zanim Sirius zdążył się obejrzeć była już połowa stycznia i niechybnie zbliżał się kolejny, ostatni semestr. Oddał poprzednie projekty, zaliczył dwa egzaminy i poprawił oceny do tego stopnia, że jego średnio wskoczyła na 4,2. To był dobry wynik z uwagi na złą, studencką karierę tego roztrzepanego chłopaka.
Ostatecznie potrzebował jeszcze paru punktów za wolontariat, dlatego kiedy uczelnia poszukiwała ochotnika do dostarczenia darów ze schroniska, natychmiast się zgłosił. Pożyczył służbowego busa i po drodze dokupił jeszcze sześćdziesiąt kilo karmy. Na miejscu pojawił się przed piętnastą. Wpierw postanowił chwilę się rozejrzeć i poszukać kogoś z obsługi. Po ostatniej przygodzie z fajerwerkami miał zabandażowaną lewą rękę, dlatego nie poradziłby sobie sam z rozładunkiem.
Przeszedł pomiędzy paroma boksami, gdzie do krat natychmiast zbliżyły się psy. Te, które były bardziej nieufne, schowały się do lichych bud. Sirius zacisnął usta w wąska kreskę i nerwowo przyśpieszył. Współczuł tym wszystkim zwierzętom. Wiedział, że zawiódł człowiek i to było okropne. W paciorkowych oczach dostrzegał smutek.
- Cześć - zawołał, gdy w końcu kogoś zauważył. Znajdował się stosunkowo daleko. W dodatku osoba przed nim była odwrócona tyłem, więc w pierwszej chwili nie dostrzegł w jej twarzy znajomych rys. Zdumienie dopadło go w momencie, w którym złapał dziewczynę za ramię i delikatnie pociągnął w swoją stronę. - Przepraszam, przywiozłem dary z uczelni... Melusine? - wydukał, zabrawszy dłoń. - Pracujesz tutaj? - zapytał, choć wydawało mu się, że odpowiedź była oczywista.
Kilkukrotnie zdarzyło mu się myśleć o Melusine. Szczególnie wieczorami, kiedy dopadał go stan nostalgii i przygotowywał się do snu, albo kiedy oglądał telewizję, albo jadł śniadanie, albo... Sporadycznie zastanawiał się co robiła podczas śniadania lub gdy szedł w pracy na przerwę. Momentami miał wrażenie, że jego zachowanie robiło się niezdrowe.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Wolontariat w schronisku zajmował w sercu Melusine szczególnie miejsce. Za każdym razem, gdy przekracza zieloną, metalową furtkę wspomina dzień, w którym po raz pierwszy trafiła w to miejsce. Było to jednocześnie najgorszy, jak i najlepszy moment w jej życiu, który ostatecznie zapoczątkował wiele zmian.
Uśmiechem i krótkim "cześć, jak mija dzisiejszy dyżur?" przywitała się z pozostałą dwójką pomocników i lekarzem, który właśnie dziś odpowiadał za placówkę. Stanęła przed wielką korkową tablicą po brzegi zapełnioną kartkami, fakturami oraz krótkimi notatkami, zbierając brązowe pukle włosów, po czym związała je w niezgrabnego koka na czubku głowy. Spojrzeniem odszukała planu, na którym było wyszczególnione, co ich dziś czeka, jednak przejrzała go tylko pobieżnie. Nauczona doświadczeniem wiedziała, że ten rzadko kiedy zgadza się z rozkładem dnia, bo zazwyczaj działo się coś nieprzewidzianego, co rujnowało pierwotne założenia.
- To ja najpierw rozprawię się z darczyńcami, a później posprzątam boksy - oznajmiła, zapinając ostatni guzik kolorowego fartucha w urocze psie mordki. Prawda była taka, że wiele rzeczy schronisko miało właśnie od osób prywatnych, które je wspierało, bo pieniędzy brakowało prawie na wszystko - począwszy od jedzenia po kosztowne leki. Ten kto nie znał tego świata, nie wiedział jak wygląda rzeczywistość zwierzęta zamkniętych w klatkach, nie był świadom, że są tu spełniane tylko i wyłącznie ich podstawowe potrzeby, bo na więcej niestety nie mogły liczyć.
Mimo wszystko Melusine starała się poświęcać każdemu z podopiecznych jak najwięcej czasu, wkładając w to, co robiła ogrom serca. Oczywiście było trudno, bywały momenty kiedy była bliska poddania się, wielokrotnie wylewała łzy, ale były też chwile szczęścia, o których zawsze starała się myśleć, gdy przychodził gorszy czas.
Szła wlasnie korytarzem, gdy zawołano jej imię, instynktownie odwróciła się w kierunku Jane, wdając się z nią w krótką rozmowę, która przerwana została przez dotyk. Poczuła go na swoim ramieniu, choć nie była pewna czy pierwszym czego doświadczyła było ciepło dłoni, czy jednak to znajome aczkolwiek obecnie irracjonalne elektryzowanie powietrzna.
Na myśl od razu przyszedł jej Sirius. W ostatnich kilku dniach, które dzieliło ich od pierwszego spotkania chłopak dość często pojawiał się w myślach brunetki. Najczęściej gdy wykonywała proste czynności jak parzenie kawy czy mycie zębów. Chociaż chciała, nie potrafiła wyzbyć się go z głowy, niczym mantrę wspominając wydarzenia z przystanku. Nie miało to najmniejszego sensu.
Gdy obróciła się w jego kierunku musiała wyglądać koniecznie - z lekki rozchylonymi ucztami oraz szeroko otwartymi oczami, zdradzając się z uczuciem zaskoczenia, jakie w niej wywołał.
- Sirius? - zapytała w odpowiedzi, jakby niepewna czy to naprawdę on czy może jednak omam wywołany zbyt częstym myśleniem o nim.
- Tak, to znaczy jestem wolontariuszką… co ty tu robisz? - kolejne pytanie opuściło różowe usta, a ona nerwowo założyła kosmyk włosów za ucho. Było to ostatnie miejsce w którym spodziewała się to spotkać, ba! Była przecież pewna, że więcej się nie zobaczą.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Schroniska przeważnie funkcjonowały dzięki licznym dotacjom oraz zbiórkom charytatywnym, które były organizowane w wielu placówkach oświatowych i prywatnych firmach. Sirius doskonale wiedział, jak działał ten świat i zdawał sobie sprawę, że pomoc innym kosztowała wiele pieniędzy i nerwów. Szczególnie przejmowali się ci, którzy znajdowali się w środki takich akcji.
Melusine zareagowała na jego widok identycznie, jak on na nią. Oboje nie spodziewali się, że spotkają się ponownie i to w tak zwyczajnych okolicznościach. Sirius nieco inaczej wyobrażał sobie to wszystko. Sądził, że jeżeli przewrotny los ponownie skrzyżuje ich drogę, to będzie to miało miejsce w centrum handlowym albo klubie. Nawet zdążył rozważyć powitalne zachowanie! Obecnie musiał improwizować.
- Stoję - odpowiedział niezbyt błyskotliwie, choć cynicznie jak zawsze. Wzruszył ramionami, po czym schował dłonie do kieszeni. - Moja grupa organizowała zbiórkę. Zgłosiłem się, aby dostarczyć wszystko do schroniska - wyjaśnił bardziej szczegółowo, jednocześnie powtarzając to, co powiedział już wcześniej. - Wyglądasz uroczo - dodał i uśmiechnął się łobuzersko. Pierwsze co rzuciło się w oczy Siriusa to niedbały koczek, błyszczące oczy dziewczyny oraz fartuch w zabawne pieski.
Nagle gwałtownie nachylił się w kierunku Melusine, a że był wyższy to dziewczyna mimo wszystko musiała spojrzeć wyżej, aby złapać z nim kontakt wzrokowy. Ponownie się uśmiechnął na moment prezentując jej szereg ładnych zębów. Potem przypomniał sobie o komplementów, jakim go ostatnim razem obdarzyła i natychmiast spochmurniał, choć w oczach wciąż miał dziki błysk.
- Myślisz, że to wciąż przypadek czy już przeznaczenie? - zapytał z przekorą. Następnie wyprostował się i cofnął, jednocześnie wychodząc ze strefy osobistej Mel. Tymczasem ktoś z obsługi posłał im ciekawskie, wręcz nachalne spojrzenie.
- Ciekawe - bąknął. Złapał dziewczynę za policzek i mocno uszczypnął. Nawiedziło go deja ci, dlatego na chwilę się zawiesił i popatrzył na brunetkę dłużej, niż wypadało. Potem odchrząknął i kontynuował ściskanie jej kawałka twarzy. - Lubisz obcować z naturą, jesteś niezorganizowana, bo nie sprawdzasz rozkładów jazdy autobusów, za parę ładnych słów ufasz obcym i udzielasz się w schronisku - podsumował to wszystko, co wiedział o Melusine. - Czym mnie chcesz jeszcze zaskoczyć?

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Improwizacja nie była zbyt mocną stroną Melusine, bo zawsze wiązała się z kompromitacją, jakiej wówczas doświadczała lub nieprzemyślanymi działaniami za które później nie chciała brać odpowiedzialności, a musiała to robić. Niespodziewana wizyta Siriusa sprawiła, że nie czuła się zbyt komfortowo, zwłaszcza, iż ten pojawił się w dziedzinie życia, której nie chciała się z nim dzielić. W zasadzie chciała z nim cokolwiek? Wciąż upierała się przy tym, że spotkanie na przystanku miała być pierwszym i ostatnim, nawet jeśli był tu i teraz.
- A myślałam, że lewitujesz - odpowiedziała, starając się brzmieć równie cynicznie, jak on, a jednocześnie w jej słowa wkradła się nuta sarkazmu, którego nie potrafiła sobie odmówić; kąciki różowych ust drgnęły w subtelnym uśmiechu. Zaraz jednak spoważniała, przypominając sobie, że jest w pracy, gdzie należało zachować powagę, a fakt iż poniekąd wiązała z nią przyszłość zmusił ją, by odrzuciła prywatne koligacje, mogące negatywnie na nią wpływać.
- To bardzo miło z waszej strony - zauważyła, wiedząc że nawet najdrobniejszy gest potrafi bardzo pomóc schronisku. Zaraz jednak słysząc komplement nieco się speszyła, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok i to był błąd. Sirius wykorzystał to, że na chwilę straciła go z oczu. Robiąc krok naprzód zmniejszył dystans między nimi, co zmusiło Mel to wstrzymania oddechu. Jakby z pewną dozą ostrożności podniosła głowę do góry, patrząc na niego sarnimi oczami, lekko zdezorientowana. Bo jak, tu tak?! To było istne szaleństwo! Mimochodem serce w piersi dziewczyny zaczęło bić mocniej, zupełnie jakby chciało się z niej wyrwać wprost w dłonie chłopaka. Nie umiała nad tym zapanować, podobnej jak nad ustami, które lekko rozchyliła w zapraszającym geście. Jednocześnie przeklinała siebie, jak i Siriusa w myślach, chociaż nie wykonała żadnego kroku, ponownie podając się temu, co zamierzał jaj zaoferować. Idiotka!
W normalnych okolicznościach zapewne zareagowałaby śmiechem, rzucając kąśliwy komentarz dla zachowania chłopaka, który w jednej sekundzie uśmiechał się, a w kolejnej już markotniał; zupełnie, jak wtedy na przystanku, gdy pochwaliła jego uśmiech.
- A jeśli nie wierzę ani w jedno ani w drugie,hm? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, bo sama nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Dla niej był to zwyczajny żart albo może sen? Jak nic, padło jej na głowę i teraz Sirius nawiedza ją, gdy ona smacznie spała w swoim łóżku. Wystarczyła, że o tym pomyślała, a po chwili poczuła uszczypnięcie w policzek, które zrujnowało całą jej teorię.
- Możesz przestać? - zapytała, kładąc dłonie na biodrach, gdy wciąż podszczypywał jej policzki, nadając im żywszego odcienia. Dla nadania powagi swoim słowom, ściągnęła nawet brwi, jednak brunet wydawał się tym zupełnie nie przejmować.
- Nie chcesz wiedzieć - zaśmiała się, mając ochotę kopnąć go tam gdzie zaboli, jeśli nie przestanie bawić się jej twarzą, bo czemu to miało służyć? Z drugiej strony nie zrobiła nic, by udaremnić jego czyny.
- Jestem w pracy, więc zachowaj powagę, daj to co przywiozłeś i możesz wracać do swoich zajęć, tak samo jak ja - oznajmiła, kątem oka widząc, że skupiają na sobie uwagę coraz szerszego grona osób. Nie potrzebne były jej plotki w pracy, bo zależało jej na opinii w tym miejscu; było jednym z nielicznych na którym jej autentycznie zależało. - Chyba, że…masz ochotę mi pomóc - dodała, po chwili zastanowienia. I dopiero wtedy dojrzała, że jedna z dłoni chłopaka jest obandażowana, instynktownie ją chwyciła - Co ci się stało? - zapytała - o dziwo - autentycznie przejęta. Po raz kolejny ulegała tej dziwnej huśtawce emocji. Cholera.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

prawdopodobieństwo, że spotkają się ponownie stanowiło mniej niz jeden procent. Tym bardziej czuł się zakłopotany widokiem Melusine, bo gdyby wcześniej wiedział, to założyłby lepsze ubranie. Miał na sobie ciuchy dedykowane zajęciom z rzeźbiarstwa. Spodnie były miejscami podarte i odkurzone, a pod grubą kurtka kryła się za krótka w rękawach bluza, która wkrótce powinna trafić do kosza na śmieci. Dogrywała już ostatnie tchnienie podczas pracy nad gliną.
Mimowolnie pokręciło głową, słysząc wzmiankę o lewitacji. Nie ruszył się nawet o krok, choć najchętniej wywinąłby się z tej rozmowy, proponując spotkanie w innych okolicznościach. Było to dość niekomfortowe zważywszy, że zewsząd znajdowali się obcy ludzie. W końcu jednak westchnął - przecież musiał wykonać swoje obowiązki i nie tylko. Prędko zmienił nastawienie i po prostu zaczął uprzykrzać Melusine czas w pracy.
Odległość, jaką sam narzucił nawet dla niego była niekomfortowa. Dotychczas nie przejmował się czymś tak banalnym, jak strefa osobista i nadużywanie fizycznych gestów. Lecz obecnie miał wrażenie, że pomimo długich ścian i wysokiego sufitu w pomieszczeniu zaczęło brakować powietrza. Spojrzał na usta dziewczyny, które rozchyliły się, zachęcając Siriusa do tego, co powinno wydarzyć się pomiędzy nimi już na przystanku w National Parku. Był to gest zahaczający o szaleństwo, bo w takich okolicznościach nie powinien nawet przywoływać o takich nieprzyzwoitych rzeczach, ale wbrew temu nachylił się jeszcze niżej. Dmuchnął gorącym powietrzem w usta Melusine, po czym odsunął się z nienaturalną gwałtownością. Speszył go ktoś z końca korytarza. Najprawdopodobniej chłopak, który w naganny sposób wydukał imię towarzyszki Siriusa.
Jego serce biło energicznie. Zignorował to uczucie, przechodząc do zwykłej rozmowy. Jedynie rumieniec zdradzał, że był zakłopotany. To dziwnie, bo nie reagował na o wiele intymniejsze sytuacja; takie w których ocierał się nagim ciałem o cialo kobiety. Tymczasem zapowiedź pocałunku wzniosła w nim gorąc.
- To może powinnaś zacząć, Melusine . - Jej imię w ustach Siriusa brzmiało niesamowicie wdzięcznie. Potem głośno westchnął i przeszedł do bardziej dokuczliwego zachowania. Jego palce ścisnęły policzek dziewczyny. - Może mogę - powiedział, choć nie przestał. Jeszcze kilkanaście sekund pobawił się jej skóra, a następnie w końcu spoważniał i stanął w bezpieczniej - dla nich obojga - odległości.
- Tak, pomogę. Macie jakieś wózek czy trzeba to wszystko nosić? - zapytał. Wiedział, że z noszeniem ciężkich przedmiotów na dłuższe odległości mógł mieć problem. Nie obawiał się ciężkiej pracy, lecz zabandażowana ręką wciąż dawała mu o sobie znać, boląc w najmniej odpowiednich momentach. Do końca tygodnia musiał przyjmować leki hamujące ten dyskomfort. - To - tu uniósł dłoń i wesoło nią pomachał, niczym przedszkolak - byłem niegrzeczny - powiedział, nie wyjaśniając przy tym niczego. Niekoniecznie chciał, aby Melusine poznała prawdę, że nabawił się konfuzji przy głupiej zabawie fajerwerkami. Gdy to wspominał, to sam nie mógł uwierzyć. Miał wyjątkowe szczęście, że zranił się w lewą a nie prawą dłoń. Wówczas nie byłby zdolny, aby skonczyć rzeźb na uczelni, co jednoznacznie wiązało się z zawaleniem ostatniego semestru.
- Wiążesz z tym przyszłość? - zapytał, płynnie zmieniając temat. Chodziło mu o schronisko. Właściwie nie znał żadnej osoby, która udzielała się gdzieś charytatywnie. Jego znajomi zazwyczaj wybierali przyszłościowe kierunki, jak marketing lub dziennikarstwo. Niewielu interesowało się zwierzętami, nadgorliwa goniąc za karierą. - Potrzebujecie jeszcze wolontariuszy? - rzucił nieco zaczepnie, choć wciąż poważnie. Pomyślał, że znalazłby czas raz w tygodniu, aby wyprowadzić parę psów. Chociaż w jego głowie zrodził się plan, aby w ten sposób jeszcze lepiej poznać Melusine.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sądziła, że pojmie sarkazm sączący się z różowych ust, jednak ten pokręcił w odpowiedzi głową, co wywołało u Melusine rozbawienie; uśmiechnęła się szerzej, pozwalając by wesołość sięgnęła również jej błękitnych oczu, nadając im blasku - wówczas wydawało się, że są jaśniejsze.
Patrząc na Siriusa nie potrafiła odgadnąć, co czuje. Przyjęła, że naturalnym dla niego jest wchodzenie z butami w czyjąś strefę osobistą, nawet jeśli to ona jako pierwsza przekroczyła tą niewidzialną granicę. Mając go tak blisko siebie Melusine odczuwała dyskomfort tylko dlatego, że dokonała irracjonalnego odkrycia; gdy tylko czuła, jak na jej skórze rozbija się jego oddech, przejmował nad nią kontrolę. Stąd mogła wiedzieć, że jej blisko wywołuje w nim tak wiele emocji jednocześnie zmuszając do zostania, ale i ucieczki? W momencie, gdy chłopak zawiesił swoje spojrzenie na ustach brunetki, ta instynktownie przygryzła dolną wargę, bo jej umysł nawiedziły wspomnienie, których próbowała przez ostanie dni się pozbyć. Był dla niej okrutny! Chętnie zapytałaby dlaczego to robi, jednakże brakowało jej odwagi. A może nie chciała by ta magiczna otoczka wokół nich zniknęła? Zacisnęła dłonie w piąstki, próbując zapanować nad odruchami własnego ciała, gdy dmuchnął jej w twarz ciepłym powietrzem. Pojawiła się wokół nich mieszkanka zapachów; woń ziemi i rozpuszczalnika łączyła się ze słodką nutą kwiatowych perfum i mięty. Odsunął się, a ona w duchu dziękowała, że wciąż znajdują się w miejscu publicznym, gdzie nie mógł pozwolić sobie na zbyt wiele. Będąc rozbita po tym, co miało miejsce nie dostrzegła rumieńców zdobiących policzki Siriusa, z drugiej strony mogła to wziąć za zwykłą reakcje organizmu na zmiany temperatury.
- Że niby jesteś moim przeznaczeniem? - zaśmiała się, kręcąc przy tym głową, iż naprawdę może właśnie to sugerować - Oglądasz za dużo bajek - dodała i nie było wcale tak, że grała niedostępną. Naprawdę tak uważała, nie wierząc w te wszystkie brednie o miłości od pierwszego wejrzenia, strzały amora i tym podobne.
- Coś na pewno się znajdzie - odparła, na szczęście mieli tu taki sprzęt, chociaż nieco leciwy. Mimo to przydawał się w podobnych sytuacjach lub kiedy to na dyżurze którejś z dziewczyn przyszło tachać coś ciężkiego. Zanim jednak zabrali się na dostarczone dary, uwagę Mel przykuł bandaż.
- Skoro byłeś niegrzeczny, to dobrze ci tak - stwierdziła, brzmiąc jakby mniej się przejmowała chociaż dziewczynie było szkoda, że spotkała go krzywda. - Jak to mówią...karma - dodała z przekąsem, nie zdając sobie sprawy, że w tym momencie przeczytała sama sobie. Bo jak to? W przeznaczenie nie wierzyła, ale w karmę już tak?
Nie dodając nic więcej, ruszyła w stronę składzika, gdzie znajdował się wózek, nawołując Siriusa dłonią, by szedł za nią. Delikatny grymas wykrzywił jej twarz, gdy padło dość prywatne pytanie; naiwnie liczyła, że obejdzie się bez tego. Bo co? Nagle chciał ją lepiej poznać? Po co?
- Poniekąd tak, jestem studentką zootechniki, ale w schronisku pomagam już od dobrych pięciu lat. - winna była mu szczerość, nawet jeśli brakowało jej chęci by dzielić się tymi informacjami. Z drugiej strony tak lekko im się rozmawiało, dopóki nie wkraczali naprzemian we własne strefy komfortu. Oczywiście pominęła całą otoczkę i powód przez który pierwszy raz pojawiła się w tym miejscu, gdy wiedział zapewne wówczas inaczej by na nią patrzył. Nie była aniołkiem.
- Tak naprawdę każda para rąk się przydaje, mamy tu mnóstwo pracy, nie mówiąc już,że gdy zdarzy się nieprzewidziana sytuacja jest jej jeszcze więcej - mówiąc to westchnęła ciężko, opuszczając lekko ramiona. Poniekąd postanowiła mu się odrobinę wyżalić, ale nie chciała też koloryzować przykrej rzeczywiście schroniska. - Jeśli masz czas, mogę pokazać ci, jak wygląda praca tutaj, jeśli oczywiście chcesz - zaproponowała, nie licząc jedynie na mocną, ale również możliwość spędzania z nim trochę czasu; musiała przyznać, że zrobiła to nieco egoistycznie.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Nadużywanie strefy osobistej innych weszło Siriusowi w krew. Jednak nie zawsze dotyczyło to prób flirtu albo czegoś, co flirt miało przypominać. Chłopak z natury był butny i nieobliczalny, a po śmierci Ursuli obie te cechy nabrały intensywności. Momentami przestawał nad sobą panować i pozwalał, aby zdradzieckie macki gniewy spętały jego zdrowy rozsądek. Wówczas awanturował się o najmniejszą pierdołę, co niejednokrotnie kończyło się bójką.
Wzruszył ramionami.
- Ty to powiedziałaś - wytknął, zadzierając głowę do góry. Nawet jeżeli Melusine chciała z niego zakpić, to jej słowa wypadły mało efektownie. Zdążył zauważyć, że nie tylko jemu udzieliła się atmosfera, która raptem przed chwilą wznosiła się w powietrzu, niczym pyłki kwiatowe wiosną. Oczy dziewczyny przez moment skryły się za mgłą. Sirius podejrzewał, że jego źrenice wyglądały podobnie, dlatego intuicyjnie zatrzepotał rzęsami. Z całą pewnością to, co odczuwał było niedorzeczne.
- Bez wózka raczej na niewiele się przydam. - Ponownie pomachał zabandażowaną dłonią. W obecnym stanie nawet praca na uczelni sprawiała mu trudność. Musiał prosić kolegów z kierunku, aby załadowali mu glinę do wiadra lub pomogli uprzątnąć stanowisko. W przeciwnym wypadku nie wyrabiał się z czasem, co wiązało się ze spóźnieniem na kolejne zajęcia.
- Czasami warto być niegrzecznym. Pani doktor była ładna - powiedział, ponownie przyjmując swoją naturalną, cyniczną postawę. Wytknął przy tym język, jakby usiłując powyższymi słowami zagrać Melusine na nerwach.
Udał się w głąb korytarza, idąc za śladem dziewczyny. W międzyczasie rozglądał się po ścianach. Wisiało na nich kilka fotografii zwierząt oraz parę podziękowań i dyplomów. potem zatrzymał się przed wejściem do składziku.
- Na którym jesteś roku? - kontynuował temat, chociaż w ten niebanalny sposób zamierzał określić przybliżony wiek Melusine. Zakładał, że była młodsza od niego, jednak powstrzymywał się, aby wprost o to zapytać. - Zootechnika jest ciężka? Masz dużo chemii i biologii? - Tym razem dał upust czystej ciekawości. Sirius wybrał kierunek związany z jego hobby. Praktycznie nie musiał się uczyć - z wyłączeniem przedmiotów, w których obecne były nazwiska, daty i ery - bo sztuka towarzyszyła mu od najmłodszych lat. Matka często siadała na ganku i malowała, jednocześnie obnosząc się z rozmaitymi ciekawostkami. Gdy nieco podrósł i zaczął chodzić do szkoły, uczęszczał na kółko plastyczne, jednocześnie podejmując w domu pierwsze próby rzeźbiarstwa. Wpierw używał plasteliny i modeliny. Minęło parę lat zanim dotknął gliny.
- Jakie nieprzewidziane sytuacje? - Nie bardzo wiedział co kryło się za tymi słowami. Na myśl przyszły mu jedynie trudne interwencje, jednak mógł się mylić. Nigdy nie współżył ze światem porzuconych zwierząt. Wiedział, że istniał, lecz znajdował się po zupełnie innej stronie. - Mam czas - skłamał. Za niespełna pół godziny powinien wziąć udział w wykładzie, dotyczącym ekspresjonizmu, który w obecnej sytuacji wydawał mu się nieciekawy, wręcz nudny.
Przepchnął się do wnętrza składziku, aby pomóc Melusine z wózkiem. Następnie oboje wyszli na zewnątrz i zaczęli rozpakowywać dary z samochodu. Gdy skończyli i zaprowadzili pełną przyczepkę do kantorka z żywnością, mogli udać się w głąb schroniska. Sirius z zaciekawieniem rozglądał się po pomieszczeniach: sali edukacyjnej dla przyjezdnych dzieci, gabinecie weterynarza, sali do rehabilitacji i paru innych, mniej ważnych pokojach. Potem przeszli do części, gdzie znajdowały się porzucone zwierzęta. Ten widok był okropny.
- Masz jakieś zwierzę? - odezwał się, kiedy minęli boks z dwoma dużymi psami w typie owczarków kaukaskich. Oba ujadały, niczym rozwścieczone bestie.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie skomentowała w żaden sposób jego słów, bo co miała powiedzieć? Nie chciała też otwarcie przyznać mu racji. Daleka była od zgadzania się z innymi, robiła to naprawdę rzadko, mając pewne poglądy, których się trzymała. Tak naprawdę podszedł ją i zrobił to na tyle umiejętnie, że w myślach pogratulowała mu. Nie była tylko pewna, czy w swoim zamiarze działał z premedytacją czy może był to zwykły zbieg okoliczności. Nie uległo jednak wątpliwości, że musiała się przy nim bardziej pilnować, skoro wiedziała, iż potrafi wypowiedziane przez nią słowa wykorzystać przeciwko niej.
Fakt, po raz kolejny poddała się temu dziwnemu uczuciu, które odbierało zdolność logicznego myślenia. Sądziłam, że wtedy była to jednorazowa akcja, może było coś w powietrzu, może to opary z ledwie dychającego diesla, lecz obecnie nie miała czego obarczyć winą; winni byli oni sami.
Na wspomnienie o ślicznej pani doktor wywróciła teatralnie oczami, czując w jego tonie głosu, że powiedziała to specjalnie, chcąc przede wszystkim sprawdzić jak zareaguje na tę - zdaniem Melusine - całkowicie nieistotną informację. I nie zdziwiłaby się, gdyby poczuł w tym momencie zawód, bo brunetkę ani trochę to nie obeszło. - Trzeba było wziąć od niej numer, może by się z tobą umówiła - dodała, jakby dla potwierdzenia tego, co mógł wywnioskować z jej obojętności, pchając go wręcz w ramiona innej kobiety. W zasadzie nawet nie wiedziała czy przypadkiem nie ma dziewczyny. Nic prawie o nim nie wiedziała! Mogli sobie pogrywać, bawi się w słowne przepychanki, sprawdzać granicę, jednak żadne nie było tak naprawdę skoro by jakąkolwiek z nich przekroczyć. Może wiązało się to z tym, że byli z kimś związani, może brakowało zaufania albo zwyczajnie się bali? Każda odpowiedź mogła być trafna lub kompletnie odbiegać od prawdy. Dopóki któreś z nich nie zada właściwego pytania lub nie wykona jakiegoś kroku, będą trwali w zawieszeniu i choć mogło wydawać się to dziwne, to Mel bardzo to odpowiadało; było jak powiew świeżości w życiu Pennifold. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie towarzyszące temu irracjonalne emocje.
Trochę zajęło jej wyciągnięcie wózka ze składzika, którego koła niemiłosiernie piszczały, a ich dźwięk odbijał się echem od białych ścian. Uśmiechnęła się słysząc kolejne pytanie, była nawet gotowa od razu odpowiedzieć, dopóki nie zwęszyła postępu. Zatrzymała się, czemu towarzyszyło pojawienie się ciszy. Spojrzała Siriusowi w oczy. - Po pierwsze, w bardzo inteligentny sposób próbujesz poznać mój wiek, ale jakbyś zapytał wprost też bym powiedziała. Mam dwadzieścia trzy lata, jeszcze. Po drugie zadajesz dziś strasznie dużo pytań, co nie bardzo mi odpowiada,bo ja nie wiem o tobie prawie nic, poza tym, że jesteś pyskaty, rysujesz ale nie zajmujesz się rysunkiem i potrafisz zaskoczyć. Jeśli mamy być względem siebie fair, to jedno pytanie ty i jedno ja, ale żeby nie było tak prosto możemy ich zadać tylko dziesięć - powiedziała i nie czekając na jego reakcje, ruszyła do wyjścia, gdzie stał zaparkowany samochód. Nie było tak, że nie chciała dać mu się poznać, jednak wolała dawkować informacje o siebie i w zamian też dostać odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w jej umyśle.
- Zdarzały nam się ciężkie interwencje, kiedyś wezwała nas pani, która mówiła, że w rzece jest worek który szczeka. Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że ktoś wyrzucił na pewną śmierć siedem szczeniąt. Przykro się na coś takiego patrzy. Fakt, schronisko jest przepełnione, ale znalazłoby się miejsce dla tych maluchów - odpowiedziała, starając się ukryć poruszenie jakie za każdym razem czuła mówiąc o podobnych sytuacjach. Czasem nie radziła sobie z tym, co człowiek potrafił zgotować uzależnionemu od niego zwierzęciu. - Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że te wszystkie zwierzęta i tak nam ufają, ludziom którzy często bardzo ich krzywdzą, zwyczajnie wybaczają, dodatkowo mierząc się z wieloma własnymi problemami. - dodała, milknąć nagle. Czuła, że głos powoli się jej łamie, a w oczy zaczynają szklić od łez. Nie chciała się rozpłakać przy chłopaku. Zmusiła się nawet do uśmiechu - bo autentycznie się cieszyła - gdy powiedział, że ma czas.
Melusine zwolniła kroku widząc, jak brunet z zaciekawieniem przygląda się mijanym pomieszczeniem, mimo że już byli trochę spóźnieni, jeśli mieli wyrobić że dziś że wszystkim. Poniekąd na ucieszyła się, że miejsce to - tak ważne dla niej - wzbudza w nim zainteresowanie.
- Nie i nigdy nie miałam, bo moja mama ma alergię, a ty? - odbiła pałeczkę, tracąc jedno z dziesięciu pytań. Słysząc szczekanie psów, podeszła do boksów, wkładając dłoń przez kratkę, na której położone miała po jednym ze smaczków dla każdego.
- Ta pierwsza to Bella, zawsze zjada dwa smaczki, chociaż wie, że powinna tylko jeden - zaśmiała się, przedstawiając chłopakowi psy - A ten drugi to Bestia, chociaż nie ma nic wspólnego z tym imieniem - sięgnęła po kolejną przekąskę - Kto jest najukochańszym stworzeniem na świecie, co? No kto?! - nie przestając się uśmiechać zwróciła się do psa, czochrając go po futrze, na co ten w odpowiedzi głośno szczeknął. Wtedy z sąsiedniego boksu rozbrzmiało piszczenie, Mel znalazła się przy nim prawie natychmiast. Znajdował się tam niewielki, rudy kundelek, z mocno wysuniętą do przodu żuchwą, na pewno był jednym z brzydszych psów, jakie Sirius miał okazję oglądać. Tabliczka wisząca u góry krat nosiła napis "Coco".

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Podczas wizyty na pogotowiu Sirius był ciężko ranny i nie myślał o tym, aby wziąć numer od atrakcyjnej lekarki, której na domiar złego zaszedł za skórę. Wił się, awanturował i chował rękę w obawie przed jeszcze gorszym napadem agonii. Działanie leków przeciwbólowych nieubłaganie odwlekło się w czasie, dlatego nie był skory do współpracy. To spotkanie wiązało się z wieloma nerwami, jakie dla obu stron stanowiło coś niebywale gorszącego. Sirius narobił takiej trzody, że nieprędko ponownie pojawi się na oddziale.
Jednak nie zamierzał podzielić się tą częścią historii z Melusine. Przemilczał resztę tematu, ukrywając zażenowanie za kunsztownym uśmieszkiem.
- Nie jestem pyskaty - zaprzeczył, ale chyba sam nie uwierzył w to, co właśnie powiedział. Niedbale machnął ręką, po czym głośno westchnął. - Dobra jestem - burknął, niczym dziecko, które ktoś właśnie przyłapał na czymś nielegalnym. - Widzę, że cię zaintrygowałem skoro nagle wspominasz o tym - tu zatoczył dłońmi koło, chcąc objąć gestem wiele wymownych szczegółów z ich obu spotkań- wszystkim. Czy w związku z grą w dziesięć pytań mogę pytać o co chcę i ty masz obowiązek mi odpowiedzieć? - Wolał ujednolicić zasady, zanim przez przypadek - o losie - straciłby jedną ze swoich szans. Ten układ wydawał się interesujący i w dodatku otwierał Siriusowi nowe możliwości. Nie musiał szczególnie się starać, aby lepiej poznać Melusine. Mógł bezkarnie wkroczyć na tematy, których w normalnych okolicznościach nie powinno się poruszać. Z drugiej strony gdyby mieli podsumować wszystko, co zdążyło się wydarzyć, to oboje doszliby do wniosków, że w ich relacji normalność nie była mile widziana.
- Masz chłopaka? - Wykorzystał pierwsze pytanie ze swojej puli. W jego głowie zdążyło narodzić się kolejne. Mimo tego wykazał się cierpliwością i po pierwsze wysłuchał Melusine, a po drugie zajął się obowiązkami, przez które w ogóle pojawił się w schronisku. Zauważył, że dobry nastrój dziewczyny piknął, kiedy zaczęła opowiadać o mieszkańcach tego miejsca. Była smutna i ponura, choć starała się ukryć emocje pod sztucznym uśmiechem. To nie tak, że Sirius potrafił czytać z twarzy innych ludzi. Po prostu charakterystyczne, błyszczące oczy brunetki nagle przygasły, więc domyślił się, że słowa jakich użyła były przepełnione głębią. W odpowiedzi jedynie przytaknął, nie chcąc jeszcze bardziej jej dołować. Miała po prostu racje.
- Miałem kiedyś kota. Moja siostra wracając ze szkoły przytargała go do domu, ale sierściuch był niewdzięczny. Nikogo nie lubił. Mimo tego postanowiliśmy go zatrzymać, bo wyglądała na takiego, co całe życie mieszkał na ulicy - opowiedział w skrócie historię kocura Ursuli. Sirius nie był w stanie zliczyć ile razy ten zwierzak go podrapał oraz ile razy uciekał przed nim w salonie, bo ten akurat miał gorszy humor i rzucał się na stopy. Wtedy, jako dziesięcioletnie dziecko czuł się przytłoczony, obecnie były to przyjemne wspomnienia.
Ostrożnie podszedł do kojca. Nie zamierzał ryzykować, więc nie odważył się włożyć ręki pomiędzy stalowe kratki zamiast tego bacznie przyglądał się poczynaniom Melusine. W momencie w którym poczuła na dłoni wilgotny nos psa, wydawało się, że zaczyna promienieć. Jej poprzednie zachowanie odeszło w niepamięć. Obserwował tę małą przemianę ze skromnym uśmiechem, na przemian spoglądając raz na młodą kobietę, a raz na dwa zwierzaki. Momentalnie nawet one przestały wyglądać groźnie. Potem ponownie udał się za Mel i skupił wzrok na następnym kudłatym towarzyszy. Rzeczywiście różnił się od tych wymodelowanych pieseczków z kolorowymi obróżkami, które Sirius na co dzień widywał na ulicach Seattle. Przykucnął przed kratą.
- Co mu się stało? - zapytał, jednocześnie zawieszając dłoń na kratce. Pies nie wydawał się groźny, choć bardziej przygnębiony i przygaszony, niż jego poprzednicy. - Wezmę go - powiedział nagle, po czym przecisnął rękę w głąb kojca, aby dać szansę nieszczęśnikowi poznać swój zapach. We wcześniejszych zamiarach Siriusa był powrót na uczelnie, dlatego śmierdział tworzywem. Mimo tego spróbował przywołać psa dziwnymi dźwiękami, przypominającymi cmokanie.
Jeszcze dzisiejszego ranka sądził, że miał zbyt mało czasu, aby wcisnąć w grafik dodatkowe obowiązki. Nie wysypiał się i większość dnia spędzał poza domem. Przesiadywał na przemian na uczelni oraz w biurze Seana, jednak widok samotnego, starszego psa wprawił go w wyjątkowe zakłopotanie. Wynajmował przytulne mieszkanie na poddaszu ze sporym salonem i osobną sypialnią. W tamtej chwili, patrząc w te smutne oczy, które właściwie nie oczekiwały już niczego do życia, zapragnął uczynić coś dobrego. Zresztą, pies był mały i nie wyglądał na kłopotliwego.
- Mogę? - zwrócił się ku Melusine, nieświadomie tracąc kolejne z pytań.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie było już szans, by zamydlił jej oczy pięknymi słowami, skoro na własnej skórze przekonała się, jaki jest, choć zapewne była to tylko niewielka część złożonego charakteru. Za postacią chłopaka kryło się znacznie więcej, o czym przekonała się już podczas krótkiej rozmowy, bo gdy sprawnie przechodzili z tematu do tematu z łatwością można było dostrzec zmiany w mimice jego twarzy czy tonie głosu.
Postanowiła nie odpowiadać na stwierdzenie jakoby ją intrygował, choć była to prawda. Przez ostatnie kilka dni umysł brunetki zaprzątała jego osoba, myślała o nim częściej niż chciała, ale nie planowała kolejnego spotkania. Znając jedynie jego imię - było ono dość oryginalne - nie była w stanie zbyt dużo zdziałać, jeśli chciałaby go odnaleźć. Swoją drogą nawet przez myśl jej nie przeszło, by podjąć podobną próbę. Nie rozumiejąc co wydarzyło się wtedy na przystanku wolała zostawić to tak, jak było, jednak plany diametralnie uległy zmianie.
- Tak, właśnie takie są zasady tej gry, ale pamiętaj, że ja też mogę zapytać o wszystko, a bywam złośliwa - uczciwie ostrzegła, by nie miał złudzeń, ponieważ uroda i urok Melusine potrafiły być mylące. Z drugiej strony prawie żaden mężczyzna w jej otoczeniu zdawał się tego nie dostrzegać, uważając ją za irytującą. Jak tak było można? Czy nie była uosobieniem nieodpartego uroku?! Nie sądziła tylko, że Sirius od razu uderzy z grubej rury, pytając o chłopaka. Dlaczego naiwnie myślała, że zacznie od czegoś prostszego jak - sałatka czy burger? Przez kilka pierwszych sekund wpatrywała się w niego w milczeniu, jedynie przygryzając dolną wargę; ślepy zauważyłby, że nie czuła się zbyt dobrze z tym pytaniem. - Nie - odparła, krótko, ale zgodnie z prawdą, chociaż na co dzień w jej życiu było wielu mężczyzn, z którymi łączyły ją mniej lub bardziej zażyłe relacje. Sama nie od razu wykorzystała jedno z puli pytań, w rzeczy samej mogła odbić pałeczkę pytając o to, czy ma dziewczynę, ale logicznym wydawało jej się, że jeśli on pyta o chłopaka, to sam też nie jest w związku. Wraz z tym odkryciem w umyśle Mel od razu pojawiło się pytanie - dlaczego go to interesuje? Co dawała mu informacja o tym, że jest wolna? Mając w swoim otoczeniu tak wiele mężczyzn, których nie interesowała jako kobieta, nie sądziła, że z nowo poznanym chłopakiem może być inaczej. Na razie do wszystkiego podchodziła jak do zabawy, czerpiąc z tego radość.
Rozmowa o schronisku zawsze wywoływała u Pennifold wiele emocji, z którymi często sobie nie radziła, wówczas albo w jej oczach szkliły się łzy albo czuła potrzebę, by w coś uderzyć. Dobry humor nagle pryskał, niczym bańka mydlaną, ale teraz wiedząc, że jest obserwowana próbowała nad sobą zapanować. Nie lubiła okazywać słabości, uparcie wmawiając wszystkim, że jest silna. W duchu dziękowała Siriusowi, że zmienił temat, skutecznie odciągając jej myśli od przykrej, schroniskowej rzeczywistości.
Na wspomnienie o kocie mimowolnie uśmiechnęła się - Koty to bardzo często indywidualiści, lubią chodzić własnymi ścieżkami, mają swoje przyzwyczajenia, ale ostatecznie są równie wdzięczne co psy. - przyznała, bo jak dotąd nigdy nie spotkała dwóch takich samych egzemplarzy albo chociaż podobnych. Mówiąc o tym chłopak zdradził jej kolejną z prywatnych informacji o sobie, co przyjęła z radością. A więc miał siostrę. Była ciekawa jak ma na imię, ile ma lat i jakie łączą ich relację. Sama nie miała rodzeństwa, a może gdzieś po świecie chodziła jej przyrodnia siostra lub brat? Nie wiedziała też, że siostra chłopaka popełniła samobójstwo, co było niezwykle trudnym tematem. Ta niewiedza sprawiła, że bez wahania postanowiła żądać jedno z dręczących ją zagadnień - Jak ma na imię twoja siostra? - z tym pytaniem skupiła na chwilę uwagę na psiakach. Zawsze gdy była nimi otoczona wszystko przestawało istnieć, nie liczyło się,co będzie za chwile, bo w danym momencie poświęcała się całkowicie zwierzakom. Pamiętała, jak ciężko było jej się przełamać, gdy pojawiła się tu po raz pierwszy. Nagle musiała wziąć za kogoś odpowiedzialność, a nie radziła sobie sama ze sobą, to był trudny okres i cieszyła się, że ma to już za sobą. Zrobiła naprawdę wiele, wkładając w to ogrom pracy, by być w miejscu w jakim była teraz.
- Wada genetyczna. Efekt pseudohodowli i nieodpowiedzialności ludzkiej - wyjaśniła. Było jej szkoda zwierzaka, którego oddali, bo nie wyglądał jak TEN rasowy, chociaż kochał właścicieli równie mocno. Wkładając dłoń przez kratkę jemu również podała smakołyk, zastygając na dłuższą chwilę, gdy usta Siriusa opuściły słowa, których nie spodziewała się usłyszeć. Z wyrazem czystego zaskoczenia malującym się na twarzy Melusine zwróciła się ku niemu. Ściągnęła brwi w pierwszej chwili myśląc, że żartuje, nawet jeśli adopcja nie była powodem do dowcipkowania. Wciąż zdumiona zabrała dłoń z kojca, czując na skórze lekkie podgryzanie, będące prośbą o kolejny smaczek, skoro wciąż miała dłoń blisko mordki Coco. Wstała. - Żartujesz sobie tak? - zapytała z powagą. Sens jego słów dawno do niej dotarł, ale wciąż nie wierzyła. Dlaczego chciał wziąć tego psa?
Wiele myśli kłębiło się w umyśle Mel, dlatego z opóźnieniem dotarło do niej kolejne pytanie. - Tak, oczywiście. Jeśli chcesz to możemy iść z nim na spacer. Ucieszy się - z tymi słowami, wśród pęku kluczy odnalazła właściwy odwiedzając boks i jako pierwszego wpuszczając Siriusa. Sama weszła zaraz zanim, biorąc w dłoń smycz, nawet jeśli najczęściej zakładają ją psom tylko na chwilę.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius nie zamierzał mydlić oczu Melusine słodkim słownictwem bądź wybujałymi kłamstwami, obiecując odwieczną miłość i fortunę. Miał specyficzny charakter. Czasami był poważny, a innym razem nazbyt lekko podchodził do życia, co było spowodowane jego emocjami. W codziennych sytuacjach kierował się indywidualnym sposobem odczuwania danej sytuacji. Potrafił płynnie przejść ze stanu niezdrowego rozbawienia do wzmożonego gniewu lub tak jak teraz dostosowywał się do rozmowy i z prywatnych tematów przeskakiwał do swobodnej pogawędki,. Dzięki temu zarówno Sirius, jak i Melusine mogli złapać oddech pomiędzy ciężkimi a przyjemnymi epizodami.
- Nie mam nic do ukrycia - prychnął, choć tym razem pokusił się o oszustwo. Nie istniał człowiek bez wad. W życiu Siriusa również pojawiły się wątki, które które uznawał za drażliwe. Szczególnie nie lubił opowiadać o bliskich. Jego biologiczny ojciec pogonił za karierą do Hollywood, a skończył jako bawidamek i uliczny grajek. Matka pomimo ogromnego talentu nigdy nie zasłynęła na salonach, jako prawdziwa artystka, a siostra popełniła samobójstwo, bo nieszczęśliwie się zakochała. Ojczym, będący opokom dla nich wszystkich również zmarł. Sirius czasami miał wrażenie, że dawno temu ktoś przeklął tę rodzinę.
Biorąc pod uwagę krnąbrny i próżny charakter Siriusa nawet nie sądził, że Melusinie będzie w stanie zaskoczyć go jakimkolwiek pytaniem. Podobnie do niej założył, że zacznie grę od czegoś neutralnego - od chociażby pytania o ulubiony alkohol albo sposób spędzania wolnego czasu. Tymczasem słysząc wzmiankę o siostrze, natychmiast zrzedła mu mina. Rozchylił wargi tylko po to, aby po chwili wydać z nich nerwowe cmoknięcie.
- Ursula - rzucił surowo, jednocześnie przekręcając głowę w bok. Jednak prędko się opamiętał i ponownie skupił wzrok na dziewczynę. Melusine wyglądała tak łagodnie, że stopniowo zaczął mu udzielać się jej nastrój. Z dozą miłości wpatrywała się w te futerkowe stworzenia, jakby układała w głowie plan zbawienia tego pogrążonego w smutku miejsca. Było w tym wiele melancholii, przez co prawdopodobnie oboje nie zauważyli tej długiej chwili ciszy, która pojawiła się pomiędzy nimi.
- Ludzie też są brzydcy, ale przynajmniej mają wybór. Nie muszą mieszkać w obskurnym schronisku i żywić się tym, co ktoś podsunie im pod nos - skwitował to, co właśnie usłyszał.
Bez wątpienia w ludzkim świecie preferencje fizyczne miały ogromne znaczenie, jednak wystarczyła odrobina dobrego nastawienia i szczęścia, a sytuacja diametralnie ulegała zmianie. Ktoś, kto znajdował się na dnie mógł zaraz wskoczyć na sam szczyt. Niestety zwierzęta nie miały prawa samodzielnie zmienić losu, który narzucił im człowiek. Segregacja nadana przez potencjalnych, nowych opiekunów była niesprawiedliwa. Wygrywały psy, cechujące się młodością, zdrowiem oraz niestandardowym umaszczeniem. Coco nie posiadał niczego.
- Czy wyglądam, jakbym żartował? - odparł kąśliwie. Nie był na tyle głupi, aby otwarcie kpić z tego biednego kundelka i wzbudzać nadzieję jednej z wolontariuszek. - Przyznam szczerze, że ostatnio jestem zapracowany. Dopiero w lutym będę miał więcej czasu, ale myślę, że uda mi się pogodzić opiekę nad psem z innymi obowiązkami. Najwyżej raz na jakiś czas poproszę sąsiada, aby wyszedł z nim na spacer - spróbował rozwiać wątpliwości Melusine, które zapewne w tym momencie zaczęły nawiedzać jej umysł.
Od razu wszedł do boksu i pochwycił kundelka w ręce. Najpierw obejrzał go z każdej strony, co wyglądało zabawnie. Następnie przytulił do piersi. Pies czuł się niepewnie. Trząsł się, nie rozumiejąc absolutnie niczego. Na przemian spoglądał na budę, która stanowiła dla niego bezpieczeństwo oraz Melusine. Dopiero po chwili zdecydował się zadrzeć głowę i niepewny wzrok osadzić na twarzy Siriusa.
- Nie chcę - zaprzeczył - nie chcę się rozmyślić skoro już postanowiłem -dodał. Coco znajdował się na jego prawym przedramieniu. Był na tyle mały, że idealnie tam się wpasował. Sirius chorą dłonią podrapał go po karku, dzięki czemu zdołał trochę się rozluźnić. Nawet delikatnie pomachał krzywym i krótkim ogonkiem, chociaż zaraz przestał i znowu spoglądnął na Melusine, jakby potrzebował się upewnić, że wszystko było w porządku.
- Jaki jest twój numer telefonu? - Korzystając z tej chwili zdumienia, wykorzystał siódme pytanie. Celowo sformułował zdanie tak, aby musiała odpowiedzieć. Gdyby zapytał czy ta mu numer telefonu stworzyłby dziewczynie szansę do odmowy.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie szukała ideału, nie tylko dlatego, że nie dawała wiary w ich istnienie, ale przede wszystkim sama nie była idealna. Miała swoje wady, które niekiedy bardzo często rzutowały na jej życie i relacje z innymi ludźmi oraz swoje przyzwyczajenia, z których nie byłaby w stanie zrezygnować, nawet dla szczęścia drugiej osoby. Idąc tym tropem można było pokusić się o twierdzenie, że jest zwykłą egoistką, a ona bez cienia wątpliwości całkowicie byś się z tym zgodziła, nawet jeśli w rzeczywistości była to tylko część prawdy.
Podobnie jak Sirius dziewczyna miała wiele niedoskonałości i być może właśnie w tym tkwił sekret - oboje w jakiś sposób byli wybrakowani, przez co ciągnęło ich do siebie.
Sądziła, że w przeciwieństwie do niego pytanie jakie zadała było z rodzaju tych neutralnych, jednak kiedy udzielił odpowiedzi przepełnionej chłodem, zrozumiała, jak bardzo się myliła, czując owy chłód na własnej skórze. Przez ułamek sekundy zaintrygowało ją to, do tego stopnia, że w czubek języka szczypało kolejne pytanie dotyczące Ursuli, lecz ostatecznie odpuściła. W myślach odhaczyła, że prawdopodobnie jest to temat drażliwy dla chłopaka i lepiej na tym etapie znajomości go nie poruszać - albo nie poruszać wcale, dopóki sam nie będzie chciał mówi! Tak, Melusine była naprawdę mądrą dziewczynką!
I rzeczywiście nie zarejestrowała ciszy, jaka między nimi na chwilę zapadła. Zbyt przejęta wyrażoną przez chłopaka chęcią adopcji Coco, nie potrafiła skupić myśli na niczym innym. Nagle pojawił się ktoś, kto zupełnie zmieni świat tego niechcianego kundelka. Melusine rozpromieniła się, a jednocześnie nagle umilkła. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w bruneta i zwierzaka, którego od razu wziął na ręce. I choć ten był nieufny, to nie wyrywał się z męskich objęć. Dziewczyna podeszła do nich, najpierw głaskając Coco, a następnie ni z tego ni owego przytulając młodego artystę. - Dziękuję - wyszeptała mi do ucha, prawie natychmiast się odsuwając. Przez myśl przeszło jej, że być może zrobił to również przez jakiś wzgląd na nią, jednak ta myśl była tak irracjonalna, że prawie natychmiast pozbyła się jej z głowy.
- Dziewięciocyfrowy - odparła, jakby to była najbardziej z oczywistych rzeczy, szeroko się przy tym uśmiechając. Oczywiście doskonale wiedziała, czego oczekuje zadając to pytanie, a jednak postanowiła utrzeć mu nosa; na swoje usprawiedliwienie mogła dodać tylko tyle, że go uprzedzała! A on jeszcze tak bezczelnie chciał wykorzystać jej rozczulenie!
Gra nie dobiegła końca. Zakończona na zaledwie dwóch pytaniach, bo później wszystko działo się tak szybko, że oboje o niej zapomnieli. Najlepsze w tym wszystkim było to, że Coco miał nowy dom, a Melusine szansę na kolejne spotkanie z Siriusem.


z tematu x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Interbay”