WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Przepraszam – rzuciła jedynie, nie siląc się na wyjaśnienia. Wątpiła, żeby go interesowały. Dzisiejszego rana takowych nie potrzebował. Nie sądziła natomiast, żeby mogło się coś w tej kwestii zmienić. Podeszła więc do niego i położyła stertę dokumentów na biurku. Nie zdecydowała się nawet usiąść. Zaczęła omawiać zestawienie, podając Gomezowi odpowiednie kopie.
-
Odkąd ich drogi się rozeszły, bacznie obserwował rozwój młodej stażystki, która z każdym dniem wydawała się być lepsza. Prosił o raporty na temat jej postępów, co Elizabeth robiła z wielką niechęcią. Po pierwsze nie chciała jej znowu stracić, bo z nią dział prawny dużo lepiej funkcjonował i wszystko było zrobione w terminie. Po drugie, głupio byłoby się przyznać, że po raz kolejny węszyła spisek, jakoby Enzo chciał ją kimś zastąpić. Miała niepodważalną pozycję w firmie, głównie dzięki Ronaldowi Gomezowi, który przyjął ją na stanowisko. Z pamięci i szacunku do ojca, Lorenzo nie byłby jej w stanie zwolnić, ale przesunięcie na inne stanowisko byłoby traktowane podobnie.
Na szczęście tylko raz na jakiś czas zaprzątał nią sobie głowę. Tym razem z premedytacją napisał do niej smsa, aby się szykowała. Wystąpienie przed zarządem było czymś naprawdę wyjątkowym, zwłaszcza że Ella również tam będzie i na pewno będzie ją oceniać (pozytywnie oczywiście!). Jednak gdyby go zapytać czemu dawał jej szanse, to odpowiedziałby że nie wie. Po prostu przez jej niewyparzony język przykuła jego uwagę, która nie zniknęła ani nie osłabła. Wręcz wzmogła się. Uśmiechnął się do telefonu, kiedy przyznała że da radę. Miał kolejną rzecz z głowy. Trochę się nią wysługiwał ale to w dobrej wierze!
Wszystko było przygotowane. Czekał w sali konferencyjnej na resztę zarządu, oraz główno dowodzącą monologu. Lecz ta ostatnia nie nadeszła. Miał wrażenie, że chyba sobie z niego kpi. Przeczytał jej prezentacje, ale to ona miała przemawiać. Nie mógł dłużej czekać, dlatego zaczął przerzucać kolejne slajdy opowiadając o korzyściach oraz zagrożeniach których woleli by unikać w związku z nawiązaniem współpracy z panem Mustafą. Kiedy tylko zjawiła się po prawie godzinie spóźnienia spiorunował ją wzorkiem. Bezczelna... dobrze, że nie uleciało to z jego ust!
- Także do dyspozycji mamy kolejne 250 milionów dolarów przyznanych na nasze technologoczne nowości. Mam nadzieję, że każdy rozumie, dlaczego jest to tak ważne. Nasz dział prawny. - tu spojrzał na Ellę i zaklaskał. - miał w tym spory udział. - wszyscy byli przekonani teraz, że to ona, a nie Layla doprowadziła do podpisania umowy. Cóż... chwała przeszła na kogoś innego, bo ktoś nie potrafi być punktualny!
Spotkanie zakończyło się, a on nie zamierzał być milczkiem.
- Skoro masz tak dużo czasu aby się spóźniać to przygotujesz mi zestawienie kosztorysów z każdym prawnym zaświadczeniem o kupnie, sprzedaży i ewentualnych klientach. - stwierdził sucho i... tak po prostu wyszedł z sali rzucając godziną o której się widzą. Swoje kroki skierował do gabinetu, gdzie odprężył się robiąc sobie krótką drzemkę. Zjadł dobre sushi jakie zakupiła Mel, po czym udał się konferencyjnej. Miał zamiar poczekać na Pannę Spóźnialską Parker.
- Przepraszam nie wynagrodzi mi twojej niekompetencji. - tak, musiał jej dopiec, bo wyszedł na idiotę czekając i wcześniej mówiąc, że jest osoba która to przedstawi. Szkoda słów.
- Przede wszystkim ta umowa jest przedawniona. Nasze wojsko ją odrzuciło. - rzucił kartkę za siebie nie mając za grosz hamulców. Wkurzył się na to co odwaliła! - Tutaj zapomniałaś sprawdzić kruczków prawnych. No co z Tobą Parker, czyżbyś już nie lubiła swojej pracy? - stwierdził siadając na kancie stołu, tuż obok Layli. - Mamy całą noc na twoje błędy. - uśmiechnął się i niby to przypadkiem rozlał stojącą wodę na papiery jakie miała przed sobą, przy okazji mocząc jej ubranie.
- Ooops. - wysoki sądzie Gomez jest niewinny!
-
- Oczywiście – rzuciła tylko beznamiętnie, bo nie zamierzała mu niczego wynagradzać! Planowała przedstawić dokumenty i stąd wyjść. Nie chciała tracić na niego więcej czasu. Miała lepsze rzeczy do roboty! Dlatego zaczęła, ale nie musiała zbyt długo czekać na uszczypliwe komentarze. Przyczepiał się wręcz do wszystkiego. Nawet do braku przecinka w odpowiednim miejscu. Ugh!
Okazało się jednak, że Pan Gomez dopiero się rozkręcał. Kiedy rzucił za siebie kartką papieru, Layla zacisnęła usta w wąską kreskę. Kolejne słowa Lorenzo jedynie zirytowały ją bardziej. Był niesprawiedliwy. Dobrze wiedział, że nie miała wystarczającej ilości czasu, żeby wszystko sprawdzić! Przyglądała mu się z ognikami złości w oczach. Fakt, że usiadł obok niej, zirytował ją jeszcze bardziej. Jednak w momencie, w którym wylał na nią i dokumenty wodę, straciła nad sobą panowanie. Poczuła jak zimna ciecz oblewa jej marynarkę oraz spodnie i odskoczyła. Strzepnęła ją z odzieży i wbiła w Lorenzo rozjuszone spojrzenie. – Jest Pan zwyczajnym dupkiem, Panie Gomez! – warknęła, nie zamierzając się hamować. – Dobrze Pan wiedział, że nie mam wystarczająco dużo czasu, żeby wszystko sprawdzić. Nie dość, że przypisał Pan zasługi za zdobycie inwestora Eli, to teraz zwyczajnie świetnie się bawi, torturując mnie – syknęła, robiąc kolejny krok i znajdując się praktycznie twarzą w twarz z nim. – Nie zamierzam dać się traktować tak dłużej. Odchodzę dupku – wycedziła przez zaciśnięte zęby, wpatrując mu się prosto w oczy z nienawiścią. Jeszcze bardziej się ona w niej zmagała, gdy do jej nosa dobiegł znajomy zapach jego perfum, który na tyle rozproszył Laylę, że nie ruszyła się z miejsca, a zsunęła wzrok na usta Gomeza.
-
Nie przejął się tym co usłyszał. Zastanawiał się jedynie kiedy dziewczyna wybuchnie. Stało się, a jego usta wykrzywiły się w cwaniackim uśmieszku. Dobrze, że powstrzymał odruch zaśmiania się na jej wypowiedź. Byłoby to bardzo nie na miejscu.
- Nie mój problem. - trzeba było rano się nie spóźnieć to by nawet nie musiała robić nudnej rzeczy jak zestawienie, którą zleciłby komuś innemu, a tak? Cóż, wrobił ją i wyręczył się nią. Samo sobie winna!
- Jesteś niedorzeczna. Ja? Torturuje? Nieeee.... - po prostu dobrze się bawił jej kosztem, a raczej kosztem jej złości na niego. Kolejny krok w jego kierunku, a on nie zamierzał się ruszać. Czy to grzech zlecić coś swojemu pracownikowi? Nie wydaje mi się, dlatego Enzo dalej spoglądał na twarz Layli, która ewidentnie była wkurzona.
- Tak? - teraz to on stanął na równe nogi i zmniejszył dzielącą ich odległość. Nie zamierzał jej pozwolić na coś takiego. Jej wzrok nagle przeniósł się niżej, a on? Cóż... zrobił coś co nie powinno mieć nigdy miejsca. Wpił się łapczywie w jej usta, aby w końcu przestała pierdolić głupoty o jakimś odchodzeniu, lepsze było dochodzenie ale to najlepiej razem z nim!
Zaraz jego dłonie powędrowały na jej policzki, nie przejmując się, że ktoś może tu wejść. Zatrzymywał ją przed najgłupszą decyzją w jej życiu. Podobno jej się tu podobało, podobno dział prawny jest super i podobno szef jest przystojniakiem! Szybko odeszli od stołu i Enzo przyparł ją do ściany, dłonie lokując na jej nadgarstkach które przycisnął do zimnego betonu. - Chcesz mi cos jeszcze powiedzieć Panno Parker? - wymruczał w jej usta… aby znów złączyć je w agresywnym i pełnym pożądania pocałunku. Nogę wsunął pomiędzy jej uda, tak aby rozłożyła trochę nogi i lekko naparł na jej czułe miejsce. To miał być nudny wieczór, ale jak widać, będzie całkiem ciekawy!!
-
- Nie dość, że dupek, to jeszcze bezczelny – prychnęła, gdy stwierdził, że to nie jego problem, ale czy było się czemu dziwić? W końcu z arogancją szła bezczelność.
- Miej przynajmniej tyle przyzwoitości, żeby to przyznać – syknęła, bo jego uśmiech podnosił jej wyłącznie ciśnienie jeszcze bardziej. A może był to fakt, że było mu z nim do twarzy? Cały ją irytował!
- Dokładnie tak – powiedziała hardo, nie odrywając spojrzenie od ust tego drania, a zaraz potem poczuła jego usta na swoich. Nie było nic czułego w tym pocałunku. Był szorstki, łapczywy i jednocześnie idealny. Poddała mu się, przywierając do Gomeza. Pozwoliła podprowadzić do ściany, a kiedy przycisnął ją do niej, jęknęła cicho w jego usta. Spojrzała z wściekłością w oczy Lorenzo, gdy zadał jej pytanie. Jeśli by mogła, odpowiedziałaby, że nadal podtrzymuje swoje stanowisko. Nie dał jednak dojść dziewczynie do słowa. Z jej ust natomiast uleciał kolejny, cichy jęk rozkoszy, kiedy ponownie ją pocałował. W tamtej chwili porzuciła zupełnie wszelki rozsądek. Poczuła jak rozsuwa jej nogi i napiera na nią, a ona pozwalała mu na to. Zagryzła jego dolną wargę, a ciało krzyczało wręcz o więcej. Oplotła nogą biodro Lorenzo i otarła się o niego. Chciała więcej i chciała tego teraz. Fakt, że nadal trzymał jej nadgarstki w żelaznym uścisku doprowadzał ją wręcz do szaleństwa. Chciała zedrzeć z niego tę idealnie dopasowaną marynarkę. Perfekcyjnie wyprasowaną koszulę. Oderwała swoje usta od jego. – I tylko na tyle Pana stać, Panie Gomez? – zapytała z ognikami pożądania w spojrzeniu, które mieszały się z nadal tlącą wściekłością.
-
Wraz z pięknym porankiem, praca w firmie Gomez Industries trwała w najlepsze. Oczywiście szef wszystkich szefów nie pojawił się jeszcze pracy. Nikt nie słyszał warkotu ferrari ani czuł zapachu palonej gumy pod budynkiem. To oznaczało, że Melissa miała jeszcze chwilę czasu dla siebie. Właśnie malowała paznokcie kiedy zauważyła Elizabeth. Wymieniły się kilkoma spostrzeżeniami, a także przedyskutowały nadchodzące spotkania, na jakich powinien pojawić się Enzo. Przez moment nawet przeszły na jego miesięczną torturę stażystki, ale nie trwało to długo ponieważ pan i władca pojawił się nagle. Zupełnie niespodziewanie. Wszystko za sprawą rozbitego ferrari, które było właśnie w naprawie. Nic wielkiego się nie stało. Dnia poprzedniego Gomez był na balu, gdzie bawili się ludzie ze świata biznesu jak również gwiazdy muzyki i świata telewizyjnego. Oczywiście popił zbyt dużo i wylądował na lampie, dobrze że był to akurat zakręt i zwolnił bo inaczej mogłoby się to skończyć tragicznie.
Przywitał się z oboma Paniami i wszedł do gabinetu prosząc o mocną kawę na rozbudzenie. W dalszym ciągu bolała go głowa (bo kac to mało powiedziane), a dodatkowo odczuwał dyskomfort w okolicy uda gdzie miał zakładane szwy. Gazety zwęszyły sensację, dlatego rozpisywały się o tym od rana, lecz jego to nie obchodziło nawet w najmniejszym stopniu. Żałował tylko, że ferrari ucierpiało. Może warto pomyśleć o jeszcze nowszym modelu? Ten już był z zeszłorocznej kolekcji. Mel dostała polecenie nikogo nie wpuszczać, a on zaraz po kilkuminutowej drzemce na kanapie, zabrał się za przeglądanie służbowych maili. Nie spodziewał się żadnych zawirowań w pracy, dlatego spokojnie odpoczywał po feralnym dniu.
Kiedy w lobby pojawiła się Layla, ochroniarz który właśnie siedział przy kamerach monitoringu wyszczerzył się w uśmiechu. Pewne było, że zaraz coś powie, dlatego tuż po przywitaniu mogła usłyszeć dość śmiałe słowa.
- No powiem Ci, że jest z Ciebie niezła seksbomba. – mężczyzna specjalnie użył takiego określenia, choć biedna Parker zapewne nie domyśliła się o co może mu chodzić. Mogła to uznać za komplement od na oko czterdziestoletniego mężczyzny. Gdyby mógł najpewniej samy by wziął ją na takim stole. - Miłego dnia! – rzucił kiedy odchodziła i wrócił do swojej roboty.
Od rana dział prawny miał mieć zebranie w sali konferencyjnej. Tej samej, w której kilka dni temu przeżyła swoje uniesienie. Ella uśmiechnęła się przyjaźnie na widok Layli.- Tym razem bez spóźnienia. Spokojnie. Odkręcę to i każdy dowie się jakie są twoje zasługi. – bo mimo iż kobieta je wtedy przyjęła, nie chciała robić rabanu. Podpadanie Enzo nie należy do najlepszych pomysłów nawet jeśli ma się tak dobrą i stabilną pozycję w firmie. - Gotowa na zebranie? – podpytała jeszcze, w dłoń biorąc swoje wszystkie dokumenty. Mieli omówić dzisiaj kilkanaście ważnych kwestii. Firma prężnie się rozwijała za czasów panowania Jaśnie Oświeconego ale nie byli bez skazy. Lorenzo mimo rozległej wiedzy wtopił kilka milionów nie tam gdzie potrzeba i sytuację należało odkręcać jak najszybciej.
Gdy każdy był już gotowy przenieśli się do odpowiedniego pomieszczenia. Dzisiejsze spotkanie w ramach treningu miał przeprowadzić Lucas, stażysta trochę starszy od Layli. Ella usiadła koło swojej podopiecznej i słuchała wywodu kolegi.
-
Weszła więc dzisiaj do biura z podniesioną głową – tak samo, jak robiła to przez ostatnie kilka dni. Była bowiem święcie przekonana, że o wydarzeniu w sali konferencyjnej wiedziała wyłącznie ona i drań Gomez. Kiedy więc mijając bramki, usłyszała słowa jednego z ochroniarzy, spojrzała na mężczyznę zaskoczona. Była przekonana, że się przesłyszała. Na pewno. Była ósma rano, jej mózg jeszcze nie funkcjonował na pełnych obrotach, a ona nie miała w krwiobiegu płynącej kofeiny, a tym samym siły na wytłumaczenie koledze, że podobne komentarze nie są na miejscu. Rzuciła zatem jedynie. – Miłego dnia – i ruszyła w stronę wind. Kilkanaście minut później, zgodnie z grafikiem, znalazła się w sali konferencyjnej. Dokładnie tej samej, w której kilka dni temu leżała nago na stole, błagając Lorenzo o więcej. Przełknęła ślinę i spojrzała na Elizabeth, której głos wyrwał ją z zamyślenia. Uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. – Nie przejmuj się tym. Wszyscy wiemy, jak to bywa – powiedziała, mając oczywiście na myśli, że Gomez był zwykłym dupkiem. Zdecydowała jednak pozwolić Eli wyczytać to między wierszami. Nic się bowiem nie zmieniło. Layla nadal uważała Enzo za dupka. – Gotowa – rzuciła i usiadła na krześle tuż obok Elizabeth. W miejscu, w którym centralnie znalazła się na wprost kamery. Zmarszczyła lekko brwi i nachyliła się nad koleżanką. – Czy te kamery działają? – zapytała szeptem, dostrzegając dodatkowo drugą. Usłyszawszy natomiast odpowiedź i dostrzegając na podłodze tuż przy listwie guzik od swojego żakietu, aż ją zmroziło. Nie mogło dziać się to naprawdę. Zwyczajnie nie mogło. Zrobiła jedną głupotę, największą, ale pierwszą w swoim życiu i… miała ochotę wypaść z pokoju jak huragan. Wszystko bowiem nagle stało się jasne. Zobaczenie kamer w sali, komentarz ochroniarza. Miała ochotę znaleźć się w biurze Gomeza i wypchnąć go przez szklane okno. Z trudem wysiedziała cierpliwie do końca spotkania, z którego nie wiedziała praktycznie nic. w głowie bowiem wymyślała coraz to nowsze tortury, którymi podda pięknego drania. Kiedy więc tylko usłyszała, że czas dobiegł końca. Wstała pospiesznie na równe nogi. – Gomez wezwał mnie do siebie – rzuciła jedynie, machając w powietrzu telefonem i kłamiąc jak z nut. Wyszła następnie i szybkim krokiem ruszyła do windy. Kiedy znalazła się na odpowiednim piętrze, równie szybko przeszła do gabinetu dupka. – Hej, Mel. Jak się masz? Poprosił o te dokumenty, czeka na mnie – rzuciła do dziewczyny, machając randomowymi dokumentami, które miała w rękach i zanim zdążyła ją zatrzymać, nacisnęła już na klamkę. Otworzyła drzwi i weszła do środka z uśmiechem. – Dzień dobry, Panie Gomez – rzuciła uroczo, ale jej wzrok nie był przyjazny. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do biurka, przy którym akurat siedział. Rzuciła dokumenty na blat i wsparła się na nim rękoma. – Wiedziałeś o kamerach w sali konferencyjnej? – zdecydowała się dać mu szansę na wyjaśnienia. Kiedy jednak słowa wypłynęły z jej ust, nagle wydały się być bezsensowne. – Oczywiście, że wiedziałeś. Dlaczego ja w ogóle pytam. To jakaś twoja chora gra, którą prowadzisz z ochroniarzami? Pieprzysz na stole, co drugą stażystkę, a oni mają darmowe porno? – warknęła wściekła, a z jej oczu wręcz biła żądza mordu. Nigdy w życiu nie czuła się tak upokorzona. Nigdy!
-
Spotkanie dobiegło końca a Layla zbierała się szybciej niż zazwyczaj. To dało do myślenia Elli, a kiedy usłyszała że idzie do szefuncia nie miała wątpliwości. Ktoś miał kłopoty. Modliła się jedynie aby nie były za duże. Nie chciała stracić dobrej podwładnej. Z nią dział prawny działał naprawdę lepiej. Nie zdziwiłaby się gdyby w późniejszym czasie została awansowana i wygryzła ją, albo została jej zastępcą.
Mel właśnie kończyła coś na komputerze kiedy zauważyła Parker. Uśmiechnęła się do niej, ale zaraz wstała aby ją zatrzymać… - Dobrze, ale Pan Gomez kazał nie wpusz… - nawet nie dokończyła bo dziewczyna jak gdyby nigdy nic po prostu wlazła do gabinetu jej szefa. Dostanie później za to po głowie, ale skoro Layla szła z dokumentami to chyba faktycznie było to coś ważnego. Blondynka jedynie westchnęła. Chciała wejść do środka, ale zatrzymał ją pilny telefon z działu technologicznego, który musiała odebrać. Coś o planowanych inwestycjach w zakup nowego sprzętu.
Siedział sobie spokojnie przy biurku sącząc kawę. Łeb mu pękał, ale na szczęście dzisiaj nie miał zaplanowanych żadnych spotkań, co okazało się bujdą, bo zaraz do gabinetu wparowała ta co odchodzi. Odłożył kubek z napisem „szef wszystkich szefów” i spojrzał na Laylę. Dziwne, przywitała się niby miło, ale z oczu źle wróżył tej konwersacji. Przeniósł wzrok na papierzyska, którymi cisnęła na blat biurka. Oparł się o tył skórzanego czarnego krzesła i po pytaniu, uśmiechnął się niewinnie. Nawet nie zdążył odpowiedzieć, bo ta od razu zaatakowała go bezpodstawnie słowotokiem, który ni chuja nie było jak powstrzymać.
- Jezu nie warcz tak, łeb mnie boli. – stwierdził przykładając rękę do skroni. Czy ona potrafiła się zachować w jakiejkolwiek okoliczności odpowiednio? Wątpliwe. Podrapał się po policzku gdzie widniało zasinienie spowodowane wczorajszym wypadkiem i zamknął oczy. Świat na szczęście mocno nie zawirował. Upił łyk kawy i spojrzał na ciemnowłosą. - Przede wszystkim, Parker… nikt miał tu nie wchodzić. – teraz on zaczął warczeć. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie! - Wiem, że tam są ale nie miałem pojęcia, że to się nagrywa, okej? Jakbym chciał z Tobą sekstaśmę to bym nagrał ją w gabinecie - wyszczerzył swoje białe ząbki w uśmiechu, którego nikt nie mógł podrobić. - Nie potrzeba mi jakichś afer. Choć nie powiem, że nie było mi dobrze. – właśnie przyznał, że mu się podobało! Wstał z zza biurka obszedł je i usiadł na nim. Było to kilka centymetrów od Layli. - A Tobie nie? – spytał, dłoń kładąc na jej wewnętrznej stronie uda. - Pozbędę się dowodów, ale… - wstał i stanął za nią. Dłońmi przejechał po jej tali i złożył pocałunek na szyi. - może dasz się przeprosić?
-
Kiedy wiec tylko nadarzyla sie okazja, zeby w koncu opuscic sale konferencyjna, uzyla skutecznego klamstwa i juz jej nie bylo. Niemniej, tym razem nie pedzila, zeby zadowolic naczelnego dupka. Zmierzala, zeby sie z nim rozmowic, bo mial racje. Nie interesowało brunetki, co mysli o jej niewyparzonej buzce. Nie zamierzala siedziec cicho. Probowal wykiwac zla stazystke. Ona sie go nie bala. Ewidentnie nie bala sie rowniez jego Cerbera w postaci Mel, a to dlatego, ze miala z nia dobre kontakty. Dupek Gomez moze moglby pomyslec o nawiawiazaniu kilku cieplych relacji, to moze wtedy jego asystentka nie stresowalaby sie tak, kiedy nie udawalo jej sie zatrzymac natretow przy drzwiach szefa. Jednym z nich byla dzisiaj Parker, która jak huragan wpadla do gabientu prezesa i zaczela wyrzucac wszystko, co lezalo dziewczynie na watrobie, nie obawiajac sie kompletnie reakcji szefuncia.
Zmarszczyla lekko brwi, kiedy kazal jej tak nie warczec i dopiero wtedy przyjrzala mu sie uwazniej. Wygladal koszmarnie. Podkrazone oczy, blada cera. Dostrzegla tez siniaka na policzku. Czyżby wdal sie w bojke w barze? Zreszta, co ja to interesowało. - Trzeba bylo tyle nie pić w ciagu tygodnia pracujacego - rzucila tylko beznamietnie. Zero litosci! Byla wsciekla. - Oh, daruj sobie i biednej Mel. Dobrze wiesz, ze jestem na tyle bezczelna, ze nie byla w stanie mnie powstrzymac - usmiechnela sie zlosliwie. Wywrocila oczami, gdy wspomnial o nagraniu w gabinecie. Jezu, jak on ja wkurzal, a ten jego cwany usmieszek? Bardzo chetnie by go starla z ust szefa. Laskawie postanowila jednak zamilknac i pozwolic Lorenzo mowic. Obserwowala go uwaznie spod przymruzonych oczu, prostujac sie i krzyzujac rece pod biustem. Wciagnela glosniej powietrze, gdy poczula dlon Enzo na udzie. Cholera, cholera, cholera. - Nie o tym teraz rozmawiamy - odpowiedziala, silac sie na prace ostatnich dzialajacych komorek mozgowych. Z wolna zaczely umierac i one, gdy poczula go za soba. Znajomy zapach, elektryzujacy dotyk. Parker, mysl! Przywolala sie do porzadku, chociaz chyba nie w pelni. - Zadnego seksu dopoki nie dostane nagrania - zaraz, co?! Ona, przecież nie planowala z nim więcej sypiac. Halo, nie! Co tutaj sie wlasnie wydarzylo? Zamrugala, az powiekami, zaskoczona w pelni swoimi wlasnymi slowami. Co sie z nia dzialo? Co on z nia wyprawial? Nie, to bylo... co najmniej nieodpowiednie. Odsunela sie od niego, mruzac lekko oczy i przyjrzala mu sie uwazniej. - Co ci sie stalo? - miala na mysli jego stan fizyczny, a nie glupote, ktora sie wykazywal, chcac spac ze stazystka w gabinecie za drzwiami, którego siedziala jego asystentka!