WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Ręka już Maysa nie bolała, ale na nodze wciąż miał ortezę. Kość magicznie się nie zrosła, choć była tylko pęknięta, a nie złamana. Przynajmniej zniknęły siniaki i zadrapania po motocyklowym wypadku. Cóż więc takiego mógł robić Taylor w leniwy dzień? Szkoły i tak nie było: przerwa świąteczna.
Ano korzystał z tego, że w domu jest sam, bo Ruby w pracy. Leciała sobie mjuzyszyn, a więc piękne, skoczne, rytmiczne disco (i nie disco) klimaty lat 80tych. Obecnie na tapecie katowani byli RUN DMC, bo to przecież klasyka na równi z Mozartem i Chopinem. NIespecjalnie głośno, sąsiedzi byli w porządku, nie było potrzeby ich tutaj wkurzać. Przez to też mógł usłyszeć dzwonek/pukanie.
- O. Laura. Co tam? - zapomniał o dzień dobry, gdy tak stał po otwarciu drzwi w uczelnianych dresach i zwykłej koszulce. Siostry się nie spodziewał, ale przecież jej nie wyrzuci. I nawet nie rzucił jakiegoś głupiego żartu, że na pewno ma tylko kilka minut nim udusi się z braku dostępu do książek! Przesunął się natomiast i miejsce je zrobił, aby weszła do środka - Piwo? Kawa? Woda? - złoty medal za gościnę mu się należał jak nic.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Jakoś po świętach u babci Hirsch.
Okres świąteczny był nieco luźniejszy, wolne od szkoły, spotkania z rodziną i znajomymi, kiedy to Laura na chwilę odchodziła od książek. Święta spędziła u mamy, chociaż musiała przyznać, że mieszkanie na łodzi było dla niej dziwnym doświadczeniem, to chciała wykorzystać ten czas, by spędzić go z Elizabeth. A skoro dużo spędzała z ojcem i Lancem, nadrobiła trochę z mamą, to został jej Taylor, którego nie miała okazji widywać za często. Udała się więc do niego, mając nadzieję, że ją wpuści i nie będzie się złościł, że w ogóle go odwiedza, bo po ostatniej akcji na świętach wydawał się jej być nieco nerwowy (ta, nieco).
– Cześć. Wpadłam do ciebie… w odwiedziny. – odpowiedziała i zmarszczyła czoło, bo brzmiało to nieco dziwnie, jakby był jakąś ciotką, którą się odwiedza na herbatę i ciastka. Weszła do mieszkania i zrzuciła z siebie płaszcz. – Kawa będzie super. – odparła. – Mam dziś wolne, byłam w okolicy i pomyślałam, że zajrzę. – wytłumaczyła się teraz, idąc za nim w stronę kuchni.
– Słuchaj… bo chciałam zapytać, jak ty się z tym wszystkim… ogarnąłeś? – spojrzała na niego pytająco, nie czekając za bardzo na jakiś lepszy moment. Ogarnąłeś też wydawało się być dobrym słowem, bonie do końca wiedziała co ma na myśli.
-
- Ogarnąłem z czym? - zapytał udając głupiego. Kubek przygotowany, kawa wsypana, była tylko zwykła, do tego nie było mleka więc co najwyżej mogła poprosić o cukier. Odwrócił się tyłęm do kuchennego blatu, a oparłszy o niego własny tyłek splótł ramiona na torsie. Gestem wskazał na jedno z krzeseł przy kuchennym stole.
- Od czego tu... - podrapał się po brodzie - Noga wciąż boli, ale mnie. Dalej nie mam motoru, bo stary jest rozwalony więc jedno szczęście, żę są święta i nie trzeba jeździć na zajęcia. I treningi. Bo byłaby lipa - westchnięcie. Trzeba by skombinować kasę na nowy. Może Anne pomoże? Że też musieli ją wyrzucić na to wypiździejewo- A, jeżeli to cię martwi, to z tej groźby ojca ze świąt u babci nie biorę serio. On zawsze strzela popisówę - i tutaj ramionami wzruszył. Celowo ominął główny temat: zbliżającego się ojcostwa i temat poboczny, stan zdrowia Cosmo po spotkaniu jego twarzy z taylorową pięścią.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Z życiem… - odparła krótko i usiadła przy kuchennym stole, wlepiając w brata niecierpliwe spojrzenie. – Okej, to dobrze. Ale chyba nie możesz trenować z tym? – wskazała ruchem głowy na jego nogę. No tak się jej wydawało, że rozwalona noga równała się odstawieniem treningu. O motorze nie wspominała, bo zawsze jej wydawało, że to idealna maszyna, żeby zrobić sobie krzywdę.
- Prawda, strzela, cały tata. – wymamrotała i wzruszyła ramionami. No zgadzała się. Jednak ona nie o tym! No aż ją skręcało od środka, musiała wiedzieć coś więcej na temat tych innych rewelacji.
- A czy to, o co wkurzał się tata, to aż taka wielka tajemnica, że Cosmo musiał oberwać? – spytała po chwili, starając się żeby brzmiało to jakoś tak… niewinnie. No nie chciała, żeby ją traktował jak wroga, tak jak traktował ojca.
-
- Nie powiesz mi, że był to zły prezent. Wszyscy się dobrze bawili, to raz, a dwa, uratowałem go przed wylądowaniem na czyimś stole, przecież wy wojujące wegeświry... powinno się podobać, nie? - tutaj zaznaczam, że wegeświry to było takie prawie pieszczotliwe określenie na wegetarianizm Laury. Taylor, jak to starszy brat, trochę się z tego nabijał, naturalnie ją przedrzeźniał (taka jest konstrukcja starszego brata!) ale wiadomo, że nie pchał jej pasztetu do kanapek, czy golonki do plecaka.
- No nie, nie mogę i nie trenuję. - przyznał mimowolnie podążając wzrokiem na swoją lewą nogę - No ale przez tego wirusa odwołano nam sporo meczy, no i sezon też się zakończył. Przynajmniej dla nas, no ale AP zawsze woli tych bubków z SEC, nigdy nie ma miłości do PAC12 - wzruszył ramionami, bo lada moment, niejako poniedzieli, miały się odbywać playoffy w rozgrywkach akademickich, ale to na inny raz. Wodę wstawił, przyszykował co tam trzeba i czekał aż się zagotuje. Westchnął głośno.
- I tak i nie - wzrok utkwiony miał w kubku, gdzie już wsypał sobie cukier i obecnie go gładził i równał - Nikt nie miał o tym wiedzieć, przynajmniej na razie. Ojciec rozgadał rodzeństwu... Na Cosmo się to wszystko skumulowało, chociaż może następnym razem na nie swojej imprezie rodzinnej będzie trzymać język za zębami gdy coś go nie dotyczy... - czy czuł się winny? Trochę. Czy było mu szkoda Cosmo? Średnio. Uniósł wzrok i popatrzył na Laurę - Żyje w ogóle? - w końcu dostał tylko w nos, od tego się nie umiera nie? DO niego strzelali i żyje!
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- W zasadzie to tak jakby zadziwiająco trafiłeś z tym prezentem, jeśli brać pod uwagę intencje, nie samo wykonanie. Mogłeś mi też dać jakiś dokument, że tego indyka uratowałeś i teraz jest gdzieś w rodzinie zastępczej? No wiesz, tak jak się kupuje gwiazdy. Masz na to papier, bo przecież gwiazdy tak fizycznie mieć nie możesz. – oznajmiła. Jak najbardziej doceniała gest, argumentacja Taylora naprawdę w tym przypadku do niej docierała. Cóż, nie mogłaby go nazwać swoim bratem, gdyby taki nie był.
Brew Laury momentalnie uniosła się. O czym on do niej teraz mówił? Co to było AP? Czym było SEC? PAC12? No pewnie już te słowa słyszała, ale nie była fanką sportów zespołowych, zarówno oglądania ich na boisku czy w TV, jak i uczestniczenia w nich. Także pokiwała tylko głową, udając, że się zgadza i że Taylor ma rację.
- Dlaczego? Przecież za kilka miesięcy chyba byś tego dziecka magicznie nie ukrył, nie? – rzuciła nieco bezmyślnie. Co ona wiedziała o dzieciach? No pewnie coś więcej, niż Taylor, ale z książek. No i nie wiedziała, jak planował to rozwiązać. Czy poczuwał się do tego, by tym ojcem faktycznie być? Wzór ojcowski miał jaki miał, także by się nie zdziwiła.
- Cosmo? Żyje. On szybko dochodzi do siebie. Pewnie zaraz będzie się z tego śmiał. – wzruszyła lekko ramionami. Tak czuła, że Cosmo wtedy nie miał nic do Taylora, może miał gorszy dzień po prostu? Ogólnie to miał gorsze kilka tygodni, o których Tay nie wiedział.
-
A to, o czym mówił Taylor to były po prostu zasady które rządziły akademickim sportem w kraju. AP to Associated Press, następne nazwy to konfrencje, w których grały poszczególne drużyny i tak dalej. Kompletnie zapomniał o tym, że ktoś może nie mieć o tym pojęcia i że rozmawia ze swoją lubiącą książki siostrą, a nie jakimś fanem sportowym. Zdarza się najlepszym.
- Przecież nie zamierzałem tego ukrywać do końca świata nie? - trochę się oburzył - Chciałem tylko powiedzieć to we właściwym momencie, jak sam się nieco z tym oswoję, gdy będę mógł przedstawić wam matkę tego dziecka czy... no coś tam. Cosmo w niczym nie musiał mi pomagać - Taylor brzmiał tak, jakby zakładał, że KIEDYŚ ogarnie ten cały bałagan, ale sam w to nie wierzył. Woda się zagotowała, zalał dwa kubki, jeden siostrze podstawił - Jedno szczęście, że jest całkowicie niegroźny, dla Ciebie, bo bym chyba zwariował jakby próbował cię podrywać - mruknął z troską tylko właśnie... gdyby Cosmo nie był gejem to nie byłby Cosmo.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Nie wiem, może i ściema, ale wiem, że tak robią. Może ci przesyłają trochę piachu i jakiś kamień, wciskając kit, że fragment gwiazdy? – wzruszyła lekko ramionami, bo nie wiedziała, ale wydawało się być to całkiem prawdopodobne! – Nie. Nie zdążyłam. Ciocia Vanessa go zabrała. Ona współpracuje z jakąś fundacją, zawiozła ich do nich. – odpowiedziała na pytanie brata z lekkim uśmiechem. Rozumiały się z Van doskonale, więc ufała jej w sprawie indyka. Ojcu by chyba nie zaufała w tej kwestii. Mama faktycznie nie miała miejsca [‘]. – Tylko, żeby potem nie było, że ja ci ten pomysły podrzuciłam. Takie interesy dobrze się nie kończą. – wywróciła oczami. Nie znała się na interesach, ale jej niewinna dusza była przekonana, że każdy taki przekręt zostanie w którym momencie odkryty, a ten, kto się nim zajmował, poniesie konsekwencje. Ah, jaka ona była naiwna jeszcze.
- Okej, okej. Rozumiem. Dziwię się po prostu, że powiedziałeś tacie. Jakby ten element historii mi się nie klei, wiesz, Tay? Chyba, że zamierzałeś tym sprawić, że dostanie jakiegoś zawału. A tu muszę cię prosić, żebyś się w takim razie opamiętał, wiem, że się nie lubicie i wkurzanie go sprawia ci przyjemność, ale nie zapominaj, że on ma jeszcze inne dzieci. A ja z mamą nie zamierzam mieszkać w obecnej… sytuacji. Ktoś też musi zapłacić za moje studia. – wyjaśniła, spoglądając na niego znacząco, mówiąc tonem nieznoszącym sprzeciwu, totalnie nie jak Laura. Sprawa jednak wyglądała tak, że ojciec musiał żyć, był jej potrzebny, nie oszukujmy się. Był też jej tatą, ale tego Taylorowi nie mówiła, bo to go raczej nie obchodziło.
- On za to bardzo chętnie tworzy listę potencjalnych chłopaków dla mnie. Ale rozumiem, że innymi byś się tak nie przejmował? – rozbawiona tą wizją uniosła pytająco brew. Czy Taylor miał takie prawdziwie braterskie uczucia i nie pozwoliłby, żeby jakiś dupek złamał Laurkowe serce?
-
- Kurde... - to co powiedziała Laura miało sporo sensu. To raczej nic niezwykłego, ze to ona w tej rodzinie była chyba najrozsądniejszą osobą zdaniem Taylora. Ojciec? Odpadał w przedbiegach, oni z Laurencem byli siebie warci a mama, choć przez kupę czasu temat ogarniała tak chyba dopadał ją jakiś kryzys z tym mieszkaniem na łódce. Wiele było sensu w słowach siostry - W sumie nie wiem... chyba liczyłem, że jak mu powiem, to mi coś doradzi, w końcu sam też szybko spodziewał się dziecka, a on co? A on tylko darł japę o wydziedziczeniu, tylko wyzywa, nic ponadto - czy był rozgoryczony gdy to mówił? Trochę. Zdecydowanie bardziej obojętny. Nawet wzdychać nie miał ochoty i przedrzeźniać starego - Nie wiem, on do spania puszcza sobie na noc poradniki jak być chujowym ojcem? - wcale by go to nie zdziwiło.
- Po pierwsze, musiałbym go poznać, wtedy to się oceni - nawet odliczał na palcach - Po drugie, Cosmo rzekomo szuka ci chłopaka, na pewno bardziej go interesuje go znalezienie jakiegoś dla siebie co jest... ughh - aż sie skrzywił. JEdnak stosunki homoseksualne mężczyzn go obrzydzały, a po drugie kiedyś Cosmo podrywał i jego. Straszne czasy.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Zadziwia mnie twoja obrotność i głowa do biznesów. – skwitowała i wywróciła oczami. To już wolała te gwiazdy i piasek, bo tego indyka to nie wiadomo komu by sprzedał! A to był Taylor, miałby to zapewne głęboko gdzieś.
Opadła łokcie na stole, a na dłoniach ułożyła podbródek, wlepiając spojrzenie w starszego brata, bacznie obserwując jego reakcję. – Wiesz… ja to trochę rozumiem. Ale on jest strasznie… wybuchowy. – stwierdziła, zastanawiając się, czy to słowo jest odpowiednie, by opisać charakter Judaha. – Powinien był z tobą porozmawiać. I myślę, że głównie dlatego, że sam był w podobnej sytuacji. Ale znasz go. – wzruszyła ramionami. Przede wszystkim, to powinien całej trójce zrobić wykład z tego, jak się zabezpieczać, żeby żadne nie powtórzyło jego błędów. Sięgnęła po kawę i zaczęła w niej mieszać łyżeczką, rozglądając się za cukrem, bo jakoś nie do końca wierzyła w umiejętności baristyczne brata i coś czuła, że kawka będzie musiała być z cukrem.
- Możliwe. Tu trzeba pytać Laurenca, on się nim najbardziej interesuje. – zaśmiała się. Lance był zdecydowanie #teamJudah. Taylor i Laura byli #teamMama, chociaż Laurze czasami zdarzały się pozytywne emocje względem ojca. Próbowała w jego dziwnym zachowaniu dostrzegać ojcowską troskę.
- Na szczęście nie mamy się czym martwić. – skwitowała. No nie oszukujmy się, tam za bardzo kandydata na horyzoncie nie było. – Przesadzasz. Jakoś tak negatywnie się nastawiasz, Tay. – westchnęła. Nie zamierzała mu tu jednak robić wykładu.
-
- Rozumiesz co? Mnie, czy jego? - dopytał, bo nie zrozumiał - No właśnie, i dziwisz mi się, że mam takie zdanie o nim? - aż prychnął - Jest sfrustrowany, do tego każdy jeden z jego rodziny coś osiągnął a on co? Nic. - wzruszył ramionami - I kompletnie go nie rozumiem, bo skoro gzi się z tymi wszystkimi młodymi dupami, nie wiem co one w nim widzą, to przynajmniej nie powinien chodzić taki sfrustrowany - machnął ręką nie zdając sobie sprawy, że chyba po raz pierwszy rozmawia z siostrą o życiu erotycznym ich ojca. Że w ogóle rozmawia z nią o seksie chyba pierwszy raz!
- Kompletnie tego nie kumam - trochę dziwiło go, że jego brat, który był chyba bardziej lekkoduchem niż on sam dogaduje się dobrze z ojcem, który oficjalnie miał kija w dupie. Kto tam zrozumie zawiłości tego świata? - Do czego się negatywnie nastawiam? Do twojego chłopaka? Czy do chłopaka Cosmo? - wolał to uściślić bo przecież już mieli małe nieporozumienie. A ja się od siebie zapytam, co to za Leo w profilu co? Czy jest szansa by Taylor w ryj dać mógł mu dać?
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Fantastycznie. – stwierdziła. Liczyła na to, że to będą jakieś dobre czekoladki, nie jakieś badziewne wyroby czekoladopodobne, ale o kupowanie takich rzeczy babci nie podejrzewała. Była w szoku, że ją tak ugościł, że ta rozmowa toczyła się całkiem normalnie, ale musiała przyznać, że było to miłe.
- Ciebie. I jego. Tak mi się wydaje. To znaczy staram się was obu zrozumieć. – odparła. Z tym miała mały problem, nie potrafiła się stanowczo opowiedzieć po którejś ze stron, według nie jako rodzina, zwłaszcza taka szalona, ale także rozbita, powinni trzymać się razem.
- Ale nie dziwię się, że masz o tym takie zdanie. On nie umie z nami rozmawiać. Chociaż jak nie umie z nami, to nie wiem jak rozmawia z nimi… - westchnęła. I dopiero po chwili, kiedy skończyła mówić, zdała sobie sprawę z tego, że on pewnie z nimi nie rozmawiał, co sprawiło, że zmarszczyła czoło i zapchała usta czekoladką, nie chcąc już o tym rozmawiać.
Pokiwała głową, bo jeszcze w buzi miała czekoladę. – Ja też. – zgodziła się. Cóż, to była decyzja Laurenca, ale nie mógł się dziwić, że oni go nie rozumieją. – Do Cosmo. Do chłopaka chyba nie powinieneś, skoro go nie znasz. – odpowiedziała. Nie znał, bo żadnego nie było, ale to już inna sprawa. I nie było, ale tylko oficjalnie, bo Laura małymi krokami wchodziła w relację z Leonardem, który w jej szkole uczył matematyki, a ostatnie pół roku chodził z nią na kurs fotografii. O tym niestety nikomu powiedzieć nie mogła. Ale gdyby się Taylor dowiedział, to jak najbardziej mógłby chcieć mu dać w ryj.
-
- Co to za mina? - podchwycił bo zauważył zmieszanie na twarzy siostry. - No dalej, nie wstydź się! Jesteś prawie dorosła! - dodał jeszcze chcą ją podpuścić do jakiegoś wyznania, ale sobie dziabnął herbatki.
- Przesadzasz - machnięcie ręką - To Cosmo. on jest magnesem na to by się go trochę czepiać - wzruszył ramionami bo jednak przemawiał przez Maysa syndrom sportowca. Dzieciak w drużynie sportowej w szkole, kupa znajomych, pozycja siły, to takie napiętnowanie tych 'innych', spoza systemu było niestety czymś naturalnym. Mays nie był nigdy aniołkiem, to wiadomo - Poza tym jest niegroźny, więc wolę byś zadawała się z nim, niż z bandą sportowców - to akurat była szczera odpowiedź, a potem coś do niego dotarło - Zaraz, jak to nie znam chłopaka? JEST JAKIŚ? - aż pochylił się nad stołem i obserwował siostrę uważnie. Nie to, aby umiał czytać w myślach, ale tak robili na filmach, nie? - No dalej, gadaj!
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Nic, nic. Zdałam sobie właśnie sprawę z tego, że on pewnie z nimi po prostu nie rozmawia. – odparła i wzruszyła ramionami. Trudne to było dla niej, bo naprawdę wolała żyć z własnym wyobrażeniem ich ojca, niekoniecznie wiedząc wszystko.
- W sumie… - zaśmiała się. Cóż, Cosmo czasem nie umiał przestać mówić, trochę prowokował, nie dziwiła ją więc ocena brata. – Sama nie wiem, czy wolałabym się zadawać z bandą sportowców. – wywróciła oczami. O czym miałaby z nimi gadać? Nie potrafiłaby nawet udawać, że interesują to, co robią. – Nie. Nie ma żadnego chłopaka, Tay. – odpowiedziała wzdychając cicho.
-
- Musi z nimi rozmawiać by je do łóżka zaciągnąć. Przecież nie bzyka prostytutek... myślisz że t au dziadków byla prostytutką? - myśli chłopakowi skakały z jednej na drugą, stąd taki dość dziwny, mocno chaotyczny łańcuch skojarzeń.
- Co to za wzdychanie? - tutaj pogroził jej palcem przed nosem - Bardzo podejrzane, mhmm? Mam się zapytać Cosmo? Nie wiem czy mi powie, ale pewnie wypapla z rozpędu jak się zapomni, mhmm? - nie to, aby Taylor uważał że siostra coś ukrywa. Nie wpadł też na to, że, być może, po prostu wzdycha, że siedząc nad książkami żadnego absztyfikanta nie ma, a by chciała!