WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

sklep, pijalnia czekolady

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od Świąt już nieco czasu minęło, ale Kira wciąż miała w zamyśle zaprosić Henrego na kawę. Lubiła go. Z resztą rodzeństwo Brown w ogóle było jej znane, i znała większość braci, a każdego na swój sposób lubiła. Lahlan był jej sąsiadem, Owen tatuażystą, a Henry? No Henry pomógł jej w wyjątkowy sposób, bo udawali parę. Wspominała to z niemałym rozbawieniem. To, że udało im się ukryć prawdę, że nie byli ze sobą związani, było wielkim sukcesem. Co prawda choinka nie była na długo, ale wspomnienia pozostaną. A to było właściwie najważniejsze. Bawiła się wtedy przednio.
Zamysł kawy miała od dawna. Zmieniały się jednak pomysły. Tradycyjna kawa? Americano? Latte? Jakaś fancy kawiarnia? Nah. Ostatnimi czasy czuła się nieco przygnębiona, a co kobiety lubią jeść w takim momencie? Słodycze! Podświadomie wybrała więc pijalnie czekolady, gdzie to można było napić się czekolady na gorąco o smaku kawowym. Dwa w jednym. Zestaw idealny dla kogoś takiego jak ona. Przynajmniej na aktualne jej zapotrzebowanie. Właściwie pomysł sam się nasunął. Przechodziła obok budynku, a witryna przyciągnęła jej uwagę na tyle mocno, że postanowiła właśnie tu zaprosić mężczyznę. A bo czemu nie. Nie zastanawiała się dlaczego tak, a nie inaczej. Chociaż jak już było wyżej wspomniane, zrobiła to podświadomie. Organizm domagał się słodkości. W końcu czekolada daje endorfiny - samo szczęście. Choć starała się tego nie pokazywać, odrzucała od siebie takową myśl, to jednak czuła zawód, że między nią a Owenem nic nie wypaliło. Pozostali po prostu przyjaciółmi. Chyba tak się trafia do friendzone.
Przybyła na miejsce kilka minut przed czasem. Stolik miała zarezerwowany, aby nie bać się, że musiałaby się z kimś bić o miejsce. Usiadła we wskazanym miejscu zdejmując wcześniej jasny płaszcz. Powiesiła go sobie na krześle i przeglądając kartę z napojami zaczęła bawić się wisiorkiem, który dostała od Owena na Święta. Czasami się zastanawiała, po kiego gwinta nosi go codziennie. Czasami miała ochotę go wywalić za okno, albo wyrzucić na plaży do wody. Westchnęła cicho sama do siebie. Z drugiej strony, przecież dostała to po prostu od przyjaciela. Popukała się pięścią w głowę i poprawiła swój kardigan. Był w kolorze kremowym. Pod tym miała jasnobrązową koszulę ze stójką zamiast kołnierza. Do tego miała ciemne dżinsy oraz wysokie kozaczki, na obcasiku. Zima robiła swoje.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W istocie tyle już czasu minęło od świąt, ale też sporo się od tamtego czasu wydarzyło. Przynajmniej w życiu Henry'ego. Okej, może to była lekka przesada, choć z jego perspektywy to jednak tak nie do końca. W końcu zacznijmy od początku. Zaczął randkować! Tak, to była dla niego dopiero nowość. Zwłaszcza że przez tyle lat był sam i w ogóle nie dopuszczał do siebie tej ewentualności. Właściwie w tej kwestii nic się nie zmieniło. Może to było powodem, dlaczego do tej pory z randkowania nic nie wyszło. Był na paru spotkaniach z jedną dziewczyną, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło i postanowili nie rozwijać tego dalej niż zwykłych przyjaciół. Coś przeczuwał, że grała w tym rolę trochę ta jego mała pewność siebie, jeśli chodzi o sprawy sercowe. W końcu od tych ładnych paru lat żył w przekonaniu, że miłość, prawdziwa miłość, już dawno go przeminęła i nie spotka. Jeśli więc chciałby coś z tym zmienić... cóż, tylko on chyba to może zrobić, nie? Nikt inny go nie naprawi. O ile jest tu w ogóle coś jeszcze do naprawy.
Tak czy siak, nie był to dzień, by się nad sobą użalać! Ostatnio skontaktowała się z nim Kira, z którą ostatni raz widział się właśnie na święta, gdy oboje wzięli udział w tym konkursie na ubranie choinki. Nagroda była oczywiście choinka, ale nie to było najciekawsze. Musieli udawać parę zakochanych, by w ogóle się na takie coś zapisać! Teraz wspomina tamto wydarzenie z niemałym rozbawieniem, choć wciąż pamięta, jak czuł się trochę niezręcznie, ciągle obejmują blondynkę wokół pasa, albo trzymając ją za rękę. Nie był przyzwyczajony do tego typu czułości z osobami, które nie były mu bliskie. Nawet z przyjaciółmi to się tylko przytulał na przywitanie od czasu do czasu albo podawał rękę w geście przywitania, ale dłuższe trzymanie tak kogoś? Nie, to dla niego było trochę niezręczne. Nie zmieniało to jednak tego, że teraz nie mógł nie wspomnieć tamtego wieczoru i nie rozbawić się odrobinę.
- Kira! Cześć. Dobrze cię widzieć i mam nadzieję, że się nie spóźniłem - rzucił w kierunku kobiety, kiedy tylko przybył na miejsce, wszedł do środka i rozejrzał się, dostrzegając ją przy jednym ze stolików. Oczywiście nie zdążył nawet zerknąć, czy w ogóle był spóźniony. Skoro już tu była, to takie założenie wyciągnął. Przywitał się z nią uściskiem dłoni (jakże by inaczej!), po czym szybko zerknął na godzinę - Okej, może jednak jestem w porę. Mam fioła na punkcie... no punktualności - stwierdził z rozbawieniem, wzruszając przy tym swoimi ramionami. Ściągnął z siebie kurtkę, która też powiesił na oparciu, ale swojego krzesła. Pod spodem miał cienki, ciemnoniebieski sweter, spodnie jeansowe oraz zimowe buty. Zima faktycznie robi swoje.
- Wiem, że to takie trochę cliche, ale co tam u Ciebie słychać? Nie mieliśmy okazji porozmawiać odkąd... no wiesz, odkąd zrobiliśmy tamten numer z konkursem choinkowym - stwierdził z rozbawionym uśmiechem, po czym zasiadł wreszcie przy stoliku i sam zerknął na kartę menu, z której mógł się wreszcie dowiedzieć, co takiego w tej pijalni czekolady może konkretnie zamówić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla każdego z nich randkowanie coś znaczyło. On zaczął, a ona... Myślała, że zacznie. Dokładnie, myślała.... Przed świętami zaczynało się robić na prawdę ciekawie. Mało brakowało, a brat Henrego zamieszkałby u niej. Niby chciała mu wtedy tylko pomóc, no bo by nie spał wciąż na kanapie w swoim salonie tatuażu. Z drugiej strony znaczyło to dla niej wiele. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, a Kira zastanawiała się, czy to ona coś źle zrobiła, a może źle rozumiała wszelkie sygnały, jakie otrzymywała od mężczyzny. Czasami zbyt długo się nad tym zastanawiała. Próbowała odciągnąć od siebie ten temat i powychodzić więcej do ludzi. W samotności czuła się paskudnie ostatnimi czasy. Co raz bardziej wątpiła w możliwość znalezienia swojej drugiej połówki. Na swój sposób chciała się poddać. Zastanawiała się również, czy by nie odpuścić chodzenia do terapeuty.
Pomimo tego wszystkiego miło wspominała moment udawania pary z Henrym. Choć sytuacja była niezręczna, to były cudne wspomnienia, gdzie chociaż przez chwilę mogła poczuć, że komuś na niej zależy. Może Henremu nie zależało na niej, jak na partnerce sercowej, ale na partnerce w małej, nieszkodliwej zbrodni. A to było akurat bardzo, ale bardzo przyjemne uczucie.
Zobaczywszy mężczyznę uśmiechnęła się delikatnie zadowolona, że przyszedł. Nie patrzyła na zegarek i nie zastanawiała się nad tym, czy się spóźnił czy też nie. Miło było z jego strony, że jednak dbał o to, aby ktoś na niego nie czekał. Wstała i przywitała się z nim.
- Hej Henry. Och... Ja nawet się nie zastanawiałam nad tym, która godzina. Przyszłam tu kilka minut temu. Przyznam szczerze, że odkąd usiadłam, tak na zegarek nie patrzyłam - zaśmiała się delikatnie. Faktycznie nawet telefonu nie wyciągnęła. A zegarka na ręku nie miała, za to jakieś dwie, srebrne bransoletki owszem.
- Ja również nie lubię się spóźniać. Wolę zawsze być te kilka minut przed czasem - stwierdziła siadając spowrotem na swoim miejscu. Uśmiechnęła się lekko. - Fakt, trochę minęło od ostatniego spotkania. Wybacz. Miałam trochę na głowie. Tak a pro po to ja dzisiaj stawiam. Wybierz sobie co chcesz - zaśmiała się. - U mnie... No cóż. Jakoś leci. Ciągle ten sam tryb życia. Praca w klubie, dom i od nowa. - Kobieta uśmiechnęła się krzywo. - Chyba niczego nie umiem zmienić w swoim życiu. Chyba powinnam załatwić sobie kota, bo bycie starą panną to chyba mój los - zaśmiała się lekko. - A co tam u Ciebie? Nowy rok przyniósł coś ciekawego dla Ciebie? - zapytała zainteresowana. Odsunęła od siebie kartę, bo ona już wiedziała co sobie zamówi. Klasyczna W-Z-tka byłą idealna, a do tego miała zamiar wziąć czekoladę o smaku kawowym. To mogło być ciekawe połączenie.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niby zaczął, niby zaczął, a i tak nici z tego wyszły. W obecnej więc chwili niezbyt cokolwiek robił w tej kwestii. Zastanawiał się ostatnio nad skorzystaniem z jakiegoś portalu randkowego, tak jak mu jeden z braci radził, ale nie był za bardzo co do tego przekonany. Wprawdzie zdążył sobie założyć Tindera, ale praktycznie nic z nim nie robił od tamtego czasu. Może on po prostu nie ma już do takich spraw głowy? A może po prostu musi się z tego wszystkiego otrząsnąć i zdać sobie sprawę, że właśnie jego największym problemem jest brak pewności siebie? Albo raczej jej niskie ilości. Tak czy siak, przed nim prawdopodobnie jeszcze długa droga. O ile ktoś wyjątkowy nagle mu nie wpadnie pod nogi. Oczywiście nie dosłownie, choć nigdy nie wiadomo. Ludzie czasami mają dziwną tendencję do potykania się w najmniej spodziewanym momencie o byle element otoczenia jak chociażby o krzywą kostkę chodnikową. Nigdy nie wiadomo.
Może dlatego także miło wspominał tamten czas, kiedy z Kirą udawał parę, by wygrać choinkę w tamtym konkursie. Na swój sposób była to bardzo niezręczna dla niego sytuacja, ale teraz z perspektywy czasu trochę go to rozbawiało. Może było to trochę dziwne, bo po prostu nie widział Kiry w ten sposób normalnie. Tym bardziej że znała się z jego bratem, Owenem, no i coś miał przeczucie braterskie, że może się między nimi coś iskrzyć. Oczywiście nie wiedział, czy to prawda, ani też nie wiedział, czy w ogóle wypada poruszyć temat. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio jego brat postanowił, podobnie jak Mae, opuścić Seattle na jakiś czas. W jego przypadku powodem okazała się była partnerka, a przynajmniej taki powód podał. Miał Henry nadzieję, że wszystko mu się ułoży w tej kwestii.
- Kilka minut temu? Wow... no to przynajmniej nie musiałaś na mnie za długo czekać, co nie? To jest najważniejsze - stwierdził z lekkim uśmiechem, zdając sobie przez to sprawę, że jak widać, blondynka także preferowała nie spóźniać się na umówione spotkania. Czy to chodziło o zwykłe towarzyskie wydarzenie, czy też coś bardziej formalnego. Tak przynajmniej podejrzewał, bo jak już człowiek jest z natury punktualny, to nie ma w tej kwestii wyjątków - Ja mam tak samo. Z tym że podobno trochę przesadzam, bo nawet jak się spóźnię na coś pięć minut, to traktuję to, jak jakąś wielką tragedię - zaśmiał się nerwowo na wzmiankę o tym. Ano tak niestety z nim bywa. Raz chyba spóźnił się na zajęcia na studiach prawie kwadrans i zaczął wypytywać swoich znajomych, czy coś go przypadkiem nie ominęło. Tak, Henry miał chyba obsesję na punkcie punktualności.
- Kira, naprawdę nie musisz. Mówiłem ci, że tamta pomoc to nic wielkiego. Nie musisz mi się odwdzięczać - próbował swoje powiedzieć, ale najpewniej spotkał się z kompletnym sprzeciwem ze strony Hale. Uśmiechnął się więc w jej stronę szerzej w geście wdzięczności, po czym zerknął z powrotem na kartę, by móc w końcu wybrać, co takiego by chciał tu zamówić. Było to dla niego małym problemem, bo nie bywał często w tego typu miejscach i nie znał się na tym, co dobre, a co nie. Tymczasem wysłuchał swojej rozmówczyni dalej, jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia w jej życiu. Trochę go zaciekawiło, ale też zmartwiło jej stwierdzenie o pozostaniu wieczną starą panną. Czyżby coś się działo?
- Czemu tak mówisz? Czy coś się stało? - stwierdził, kładąc na moment kartę menu na stoliku, by móc przyjrzeć się na moment blondynce, a jego wyraz twarzy mówił chyba wszystko, co trzeba było wiedzieć. Zrozumiał jej wypowiedź jako oświadczenie, że coś ją gnębiło, a, jako że Henry miał w zwyczaju przejmować się "nieszczęściami" innych, to chciał o tym pogadać. O ile Kira była w ogóle chętna na podjęcie tematu.
- Szczerze? Po staremu też u mnie, choć ostatnio... nie wiem. Kocham swoją pracę, ale ostatnio odnoszę wrażenie, jakby godziny zaczynały odciskać swoje piętno. Wiesz, o co mi chodzi? - postanowił przyznać się trochę z tego, co ostatnio odczuwał w ramach swojej pracy. Wciąż kochał to, co robi, ale nie znaczyło to, że nie widział minusów, jakie jego kariera mu podsuwa pod nos - Ogólnie w innych sprawach też mogłoby być lepiej, jeśli mam być szczery - stwierdził z lekkim westchnięciem i spróbował wymusić uśmiech, który mu wyszedł nieco krzywo.
- Nie potrafię nawet wybrać niczego dla siebie - dodał zaraz, śmiejąc się pod nosem i spojrzał ponownie na Kirę - Możesz mi coś polecić? - postanowił poprosić ją o radę i o pomoc w wyborze. W zasadzie to jedno i to samo, ale mniejsza!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ah, portale randkowe. Kira nie posiadała żadnego konta, na jakimkolwiek portalu randkowym. Kiedyś już siostry o to pytały, ale odmówiła. Nie widziała siebie na czymś takim. Obawiała się nieco założenia konta na tinderze. Nie tak, że nie rozumiała idei samego istnienia portalu. Po prostu nieco się wstydziła. Tak, ona potrafiła się wstydzić. Bała się, że ktoś zacznie zadawać jej niezręczne pytania, na które wolała nie odpowiadać. Pytania, jakich cały czas unikała. O jej przeszłość, potencjalne życie uczuciowe, albo chociażby "jaki był jej pierwszy raz". Ta... Żeby chociaż takowy miała. Była amebą uczuciową i związkową. Bała stać się pośmiewiskiem i być niezrozumianą.
Przeczucie braterskie Henrego ogólnie nie myliło. Coś między nią, a Owenem iskrzyło. Coś ich do siebie przyciągało, jednak w ostatecznym rozrachunku jak widać nie wypaliło, a sama kobieta nie bardzo rozumiała dlaczego. Tysiące myśli krążyło po jej głowie wertując wspomnienia i szukając tego, co spowodowało taki, a nie inny rozwój sytuacji. Owen wyjechał, a ona poczuła się teraz bardziej samotna niż dawniej. Jeszcze nie tak dawno pomagała mu szukać lokum, aby przestał mieszkać na zapleczu swojego salonu tatuażu, a teraz nagle odwrócił się i wybył z miasta. Przez to wszystko zastanawiała się, czy to ona coś nie tak zrobiła, czy może po prostu źle go rozumiała myśląc, że coś między nimi iskrzy. Czasami zaś ogarniała ją złość na niego, że wyjechał nie mówiąc jej tego osobiście.
- Nie, nie czekałam długo. Właściwie zanim się obejrzałam to już tu byłeś - przyznała raz jeszcze uśmiechając się delikatnie. Zaśmiała się delikatnie słysząc o robieniu tragedii z powodu spóźnienia o pięć minut.
-[n] Zawsze przepraszam za jakiekolwiek spóźnienie, nawet jeśli o minutę. Jednak staram się obracać to w żart. W końcu powiadają "lepiej późno niż w cale" -[/b] powiedziała ze śmiechem. Musiała przyznać sobie w myślach, że nie pamiętała kiedy ostatni raz gdziekolwiek się spóźniła. O zaspaniu do pracy nie było mowy, bo pracowała w godzinach nocnych. Spotkania z rodzeństwem? To nie ona była tutaj naczelnym spóźnialskim. Jej rodzeństwo potrafiło wyrobić za nią normę.
- Może i nie muszę, ale chcę - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Była ostatnio nieco zabiegana, więc całe to spotkanie przesunęło się mocno w czasie, ale nie zapomniała o tym. Nie wybaczyłaby sama sobie, gdyby w jakikolwiek sposób nie odwdzięczyła się za tamtą pomoc. Zakłopotana pytaniem potarła się po karku uśmiechając się niepewnie.
- Tak.. Nie... Właściwie to ciężko określić... - zaśmiała się sama z siebie. -Przepraszam. Mam trochę mętlik w głowie. I doskonale rozumiem o co chodzi z pracą. Sama czasami zastanawiam się, czy aby na pewno powinnam nadal pracować za barem. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, abym przestała przygotowywać drinki i urządzać pokazy barmańskie. Za bardzo to lubię. - uśmiechnęła się pod nosem na myśl o tym, jak bardzo lubiła swoją pracę pomimo wielu minusów, jakie ona posiadał. Wieczne życie w trybie nocnym nie było najzdrowsze. Dodatkowo pracowała w klubie z dwojaką reputacją, a na dokładkę klienci bywali na prawdę różni, czasami bardziej niebezpieczni od tych, którzy faktycznie maczali palce w podziemnym życiu tego miasta. Blondynka wzięła od niego kartę i wskazała mu kilka pozycji.
- Ja osobiście biorę czekoladę o smaku kawowym. Jest gorzka i bardzo smaczna. Można też wybrać opcję z dodatkową bitą śmietaną, wtedy będzie nieco słodsza, a mimo wszystko świetny odpowiednik kawy. Dobra jest tez ta pistacjowa. Uwielbiam pistacje, ale nie dam rady wypić sama dwóch czy trzech czekolad na gorąco - powiedziała rozbawiona. - Ciasto wybrałam sobie klasyczną W-Z-tkę. Prosta, smaczna i nie za słodka. Dobre jest też marchello. Czekoladowy biszkopt przekładany czekoladową masą z alkoholem i wiśniami. Ewentualnie mają ciekawy zestaw dziesięciu pralinek, każda o innym smaku. Dzięki temu można spróbować różnych ich wyrobów za jednym zamachem. - uśmiechnęła się do niego przesuwając bliżej niego menu. Spokojnie poczekała, aż wybierze to, co będzie mu odpowiadało. Złożyła później zamówienie i wróciła wzrokiem do Henrego. Uśmiechnęła się blado nieco zakłopotana.
- Wracając do tematu....Widzisz, muszę się do czegoś przyznać. O rozwodzie Owena wiedziałam przed wami. Nie chciał was martwić. Wielokrotnie trułam mu dupę o to, by znalazł sobie jakieś mieszkanie, a nie żył na zapleczu swojego salonu. Nawet proponowałam, by nocował u mnie, bo spanie na niewygodnej kanapie nie wpłynie dobrze na jego zdrowie. Pomagałam mu szukać mieszkania... Dziwnie jednak czuję się z tym, że...Że wyjechał wyjechał właściwie bez słowa. - westchnęła cicho. Popatrzyła niepewnie na mężczyznę zastanawiając się, jak on na to wszystko zareaguje. Miała jednak nadzieję, że dowie się czegokolwiek na temat wyjazdu Owena z miasta.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pod tym względem on i Kira byli do siebie mocno podobni, ponieważ Henry także sceptycznie spoglądał nie tylko na ideę samych portali randkowych, ale też i Tindera. Ostatecznie założył na nim jakiś czas temu konto, bo mu bracia nie chcieli dać spokoju i twierdzili, że sobie kogoś tam znajdzie, no i że to dla jego własnego dobra. Cokolwiek by to miało znaczyć. Rzecz jasna konto zrobił, ale nie skorzystał do tej pory z niego w żaden sposób. Może poza wrzuceniem swojego zdjęcia i paru informacji, które najwyraźniej większość osób tam wrzuca. Tak czy siak, nie był zbytnio do tego typu rzeczy przekonany. Głównie dlatego, że naczytał się różnych horror story na temat tego typu społeczności i jakoś preferował spróbować swoich szans ze spotkanie kogoś wyjątkowego w świecie rzeczywistym. Z drugiej strony w ostatnich latach nie miał z tym za dużo szczęścia, ale to tylko drobny szczegół!
- To super! - odparł lekko entuzjastycznie, kiedy jego rozmówczyni przyznała, że praktycznie dopiero co usiadła i za moment on się już zjawił w drzwiach wejściowych do czekoladowej pijalni. Przynajmniej nie musiała na niego długo czekać. Nie, żeby mu się gdzieś spieszyło. Jak już tu przyszedł, to zobaczy się, ile razem wytrzymają, zanim stwierdzą, że może pora zakończyć wspólne spotkanie, rozejść się i może potencjalnie zgadać się na jakieś przyszłe? Ten ostatni warunek nie był konieczny, bo w zasadzie to Henry miał coś dziwne szczęście wpadać na swoich znajomych w różnych miejscach. Może było to spowodowane tym, że nie lubił tylko siedzieć w domu, ale też ruszać się trochę z niego, wychodzić do ludzi - Lepiej późno niż wcale, dokładnie! Niestety ta zasada nie w każdym przypadku się przydaje, bo jednak są okazje, na które lepiej jest się właśnie nie spóźniać, nie? - stwierdził i nagle zdał sobie sprawę, że zaś używa tego końcowego zwrotu, na który ostatnio zwrócił mu uwagę jego terapeuta. Tak, on wciąż jest na terapii i ostatnio Nathan mu wspomniał, że może mieć tendencję do podświadomego poszukiwania potwierdzenia swoich racji u innych ludzi. Uśmiechnął się szerzej na wspomnienie o tym.
- W pełni cię rozumiem. Z jednej strony, jak już wiesz, też trochę narzekam ostatnio na moje godziny. Czuję się nimi zmęczony i pewno nie pogardziłbym, gdybym nie musiał tyle robić. Z drugiej zaś strony... też kocham to, co robię i nie wiem, czy byłbym w stanie się odnaleźć w czymkolwiek innym - wyjaśnił, odwzajemniając uśmiech swojej rozmówczyni, a w zasadzie to kierując go do samego siebie, bo zdał sobie sprawę, jak bardzo lubi być neurochirurgiem i pomagać ludziom. Nie zmieniało to oczywiście faktu, że nie był to idealny zawód, bo jak każdy inny miał swoje minusy, które ostatnio zaczęły mu ciążyć nad głową. Czy jednak doszłoby do tego, by chciał odejść i znaleźć coś innego? Coś lżejszego? Nie wie. Raczej niej. Praca była wymagająca zarówno czasowo, jak i psychicznie. Często wracał do domu zestresowany, tylko po to, by po paru godzinach robić wszystko od nowa, ale koniec końców nie widział siebie nigdzie indziej.
- Ciekawie... przyznam, że mnie podkusiłaś na wiele z tych rzeczy, ale zaś nie mogę wszystkiego spróbować. Nie ważne jak bardzo bym chciał, to jednak pewno bym się kiepsko czuł po zjedzeniu takiej ilości cukru - odparł rozbawiony, odbierając przy tym kartę menu od Kiry i z powrotem zerkając na to wszystko, co kobieta mu poleciła. W ostatecznym rozrachunku Brown wybrał czekoladę kawową z bitą śmietaną oraz opcję z dziesięcioma pralinkami, ponieważ zaintrygowała go perspektywa spróbowania tylu różnych smaków. Kiedy więc przyszła pora na to, by złożyć swoje zamówienie, to wpierw pozwolił blondynce złożyć swoje, a potem Henry dodał, co on chciał dla siebie. Kiedy tylko pracownik pijalni zniknął, to brunet dostrzegł blady uśmiech na twarzy swojej rozmówczyni, kiedy ta przeniosła swój wzrok z powrotem na niego.
- Zaraz... co? - mruknął pod nosem zaskoczony tym, co kobieta mu właśnie zaczęła mówić. Znaczy, on o paru tych rzeczach wiedział, ale nie w znacznej większości! O czym mu Kira opowiadała, było małą niespodzianką dla Henry'ego - Wiedziałaś już wcześniej? Jak? Owen ci powiedział? - zaraz z jego ust wyleciała masa pytań skierowana do kobiety, która może niekoniecznie czuła się komfortowo, by w ogóle ten temat poruszać. Z drugiej strony Henry nie pomyślał o tej możliwości, więc stąd jego słowotok - Nie wiedziałem, że mu próbowałaś pomóc z mieszkaniem. Znaczy... my... w sensie ja i moi bracia, też chcieliśmy mu pomóc, ale on mówił, że sam sobie z tym poradzi - dopowiedział z westchnieniem, kiedy o tym myślał. Chyba wszyscy w rodzinie ciężko znosili to, że kolejny z rodzeństwa Brown wyjechał ze Seattle. Dziwnie z tym im było, zwłaszcza Henry'emu. Jakby mu się rodzina powoli rozsypywała, bo jednak wątpił, aby dwójka z jego rodzeństwa mogła często ich teraz odwiedzać poza specjalnymi okazjami.
- A mówił ci, czemu wyjechał? - zapytał się z ciekawości Kiry i po chwili dostał na to odpowiedź negatywną. Przez moment zastanawiał się, czy coś jej mówić, choć odniósł wrażenie, że blondynka też ciężko znosi wyjazd Owena. Miał swoje podejrzenia czemu. Dlatego też wahał się przez chwilę, czy jej cokolwiek mówić - Owen wyjechał przez swoją byłą żonę. Nie znam szczegółów, bo ona już od jakiegoś czasu była dla niego drażliwym tematem, ale... chyba ciężko znosił rozwód i w końcu stwierdził, że musi znaleźć swój "nowy start" gdzieś indziej - wzruszył trochę ramionami, które zaraz opadły ze zrezygnowania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko Kira o tym wiedziała... Rodzeństwo blondynki pod tym względem było podobne do rodzeństwa mężczyzny. Jakby tylko się dowiedzieli, że coś jej nie wypaliło w kierunku związku (przy czym na pewno byliby w szoku) to zaraz by jej konto zakładali na wszelkich, możliwych portalach społecznościowych. Znając życie, tak to by właśnie wyglądało. Między innymi dlatego unikała rozmawiania na temat potencjalnych związków. A już zwłaszcza będzie chciała ukryć fakt, że coś nie wypaliło, gdy czuła do kogoś jakieś iskierki. Poza tym, za dużo pytań by padło pod tym kierunkiem, a ona nie przepadała opowiadać o sobie. Zrobiło by się niezręcznie, a ona pewnie by z chęcią wtedy zwiała, aby się zaszyć we własnym lokum i odciąć od świata z zażenowania i zakłopotania. Dodatkowo, podobnie jak sam Henry, również naczytała się wielu historii związanych z portalami randkowymi czy też ogólnie społecznościowymi. Wiele było fałszywych kont, wymyślonych ludzi i tym podobne, a powody dla których to robili były równie różnorodne, jak same te konta. Wolała nawet nie zastanawiać się, na kogo mogłaby trafić w intrenecie. Wolała tradycyjne poznawanie ludzi. Wychodziła z domu dość często, pracowała też w barze, więc akurat o to nie trudno. Gorzej już z samym umawianiem się na randki. Zawsze negowała wszelkie propozycje.
Podobał się jej ten entuzjazm Henrego. Jakoś tak podnosił na duchu i mimowolnie się uśmiechała widząc, że był zadowolony. Jakoś tak przyjemniej od razu było. Jej osobiście również nigdzie się nie śpieszyło. Ten dzień miała całkowicie wolny. Browna lubiła, więc nawet przez myśl jej nie przeszło, aby szukać potencjalnej wymówki, na szybką ucieczkę. Ile będą siedzieć, tyle będą siedzieć. Najwyżej wypiją po jeszcze jednej czekoladzie, lub przeniosą się by zjeść coś konkretnego. Co prawda w teorii lepiej zjeść najpierw coś konkretnego, a czekoladę zostawić na deser, no ale trudno. Raz na ruski rok można zrobić odwrotnie, prawda? Z resztą, co będzie to będzie. Niczego z góry nie zakładała.
- Masz rację. Na przykład jeśli ktoś jest panem młodym, lub panną młodą, to lepiej na własny ślub niech się nie spóźnia. Na rozmowę o pracę... Też nie wskazane. Myślę, że operacje podchodzą również pod ten tym sytuacji, w której lepiej się nie spóźniać - zaśmiała się lekko.
Każda praca na swój sposób była stresująca. On operował ludzi, więc od jego skalpela często zależało ludzkie życie. Ona zaś... No cóż. Jak już wiadomo, pracowała w takim, a nie innym klubie. Ogólnie wracanie po nocy, w samotności nie należało do najbezpieczniejszych. Dodatkowo mieszkała w Chinatown, a i już zdarzył się przypadek, gdzie ktoś ją śledził. Wtedy pomógł jej Lahlan. Kto wie, co by było, gdyby nie pomógł jej z napastnikiem.
- Myślę, że nawet gdybyśmy oboje próbowali po troszkę z jednego talerza, moglibyśmy mieć problem ze zjedzeniem całości. Podejrzewam, że przynajmniej u mnie, skończyłoby się to odstawieniem słodkości na rok - zaśmiała się.
Złożyli zamówienie i naszła chwila prawdy. Patrzyła na niego przygryzając dolną wargę. W dłonie dorwała biedną serwetkę, którą miętoliła nieco z nerwów. Czuła się jak na spowiedzi, choć ogólnie nie bywała w kościele. Bawiła się tą biedną serwetką czekając, aż minie pierwszy szok i natłok pytań, jakie powędrowały w jej kierunku.
- Ja.... Wiedziałam od początku. Wiedziałam o jego problemach w małżeństwie oraz o planowanym rozwodzie. Wiem też, że wszystko się przeciągało, bo jego ex nie chciała podpisać papierów rozwodowych. Jej wymówką wiecznie było dobro dzieci, choć faktycznie czaiła się na pieniądze Owena.... - westchnęła cicho. - Nie mogłam z wami rozmawiać na ten temat, bo obiecałam Owenowi dochować tajemnicy. Sam chciał wam powiedzieć o rozwodzie. Przepraszam. - znów cicho westchnęła spuszczając wzrok na biedną serwetkę, którą teraz powoli rozrywała na kawałeczki. - Z tego też względu ostatecznie porzuciłam pomysł, aby u mnie nocował, bo bałam się, że jego ex wykorzysta to podczas rozwodu. Pomagałam mu za to przy porządkowaniu zaplecza, aby było mu wygodniej nim znajdzie lokum. Podsyłałam mu również różne oferty, jakie zasłyszałam od znajomych bądź sąsiadów... A potem... Wyjechał. - Kelner przyniósł ich zamówienie. Kobieta przygarnęła wysoką szklankę ze swoją czekoladą. Uświadomiła sobie, że może źle to wszystko wyglądać. Zaraz się wyprostowała i spojrzała na Henrego.
- Sprostuję tylko, że ten rozwód to nie z mojej winy - pomachała nerwowo dłońmi - Zwierzał mi się, gdy robił mi tatuaże. Byliśmy przyjaciółmi. Czasami się widzieliśmy, tak jak ja teraz z tobą. Ach... - jęknęła i podrapała się nerwowo po głowie. - Nah... To mnie chyba przerasta. Wyjechał zacząć od nowa i mi gnojek nic nawet nie powiedział. - Blondynka mimowolnie złapała za wisiorki, które wisiały na jej szyi i zerwała je. Położyła na blacie stołu i nerwowo zaczęła stukać paznokciami tuż obok nich. Teraz to już w ogóle czułą się w totalnej rozsypce i nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśleć. - Przepraszam. Chciałam ci tym spotkaniem podziękować, a wyszły trudne sprawy.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On także cieszył się z tego spotkania, bo choć oboje spotkali się zupełnym przypadkiem, kiedy Henry wciąż odwiedzał jej klub, by zatopić swoje smutki w alkoholu, to od tamtego czasu mieli okazję trochę lepiej się poznać i musiał przyznać, że lubił towarzystwo Kiry. Byli chyba zresztą na siebie skazani po tym, jaki numer wykręcili w święta! W końcu takie rzeczy się dzieją po to, aby dwójkę ludzi mogły połączyć wspólne historie, które potem wspominają i się z nich śmieją. Ciekawe tylko, czy będą się znali na tyle długo, by właśnie doszło do etapu wspominania dawnych wariactw. Jak się tak zastanowić, to Brown raczej nie miałby nic przeciwko temu, bo Hale była osobą, której towarzystwo gwarantowało brak nudy.
- Spóźnienie się na własny ślub? Chyba nie ma większego wstydu... może poza strachem przed obudzeniem się kompletnie bez ubrań na środku ulicy - zażartował sobie na koniec i roześmiał. Owszem, kiedyś mu się śniło, że nagle znalazł się w centrum Seattle zupełnie goły i wszyscy się na niego patrzyli jak na dziwaka. Niektórzy nawet się śmiali. Dobrze, że to był tylko sen, ale do tej pory nie wie, czemu akurat taki mu się trafił, a nie inny - Na operacje... to zależy. W moim przypadku większość jest takich, od których zależą dwie rzeczy... czyjeś życie lub niepełnosprawność - tak więc on musiał być pewien, żeby być zawsze punktualnym dla swoich pacjentów. Nie wybaczyłby sobie, gdyby kwadrans spóźnienia zamienił takiego pana Johna w warzywo do końca życia. Nie wspominając o tym, że za takie coś, to można stracić licencję lekarską, a była ona potrzebna do wykonywania zawodu medycznego.
- Dlatego... - zaczął, ale śmiech Kiry był zaraźliwy i potrzebował sam chwili, by się uspokoić na tyle, by kontynuować - Dlatego chyba jest to w interesie naszej dwójki, abyśmy nie przesadzili z deserami - dokończył wreszcie swoją myśl i potem oboje złożyli swoje indywidualne zamówienia, gdy tylko kelner znalazł się przy ich stoliku. Była to cisza przed "burzą".
Oparł on swoje ramiona łokciami o stół, po czym złączył swoje dłonie palcami i w zamyśleniu przysłuchiwał się temu, co miała mu do powiedzenia blondynka. Akurat wiele osób mu mówiło, że w tym był dosyć dobry. Znaczy, w słuchaniu, zanim postanowi podzielić się swoją opinią, czy też wystawi "osąd". To trochę dziwnie brzmiało, ale chyba wiadomo, o co chodzi. Widział po niej, że było to coś, co od jakiegoś czasu ciążyło jej na gardle i nawet przeprosiła za to, że nic nie powiedziała wcześniej.
- Nie musisz przepraszać, Kira. Owen to twój przyjaciel i poprosił cię o coś, bo chciał prędzej czy później to sam zrobić. Fakt, że dotrzymałaś obietnicy, świadczy o tobie dobrze, moim zdaniem. Trochę... po prostu trochę nie rozumiem, czemu nie powiedział wpierw nam, ale Owen zawsze taki był, więc... - wzruszył ramionami i westchnął przy tym, spuszczając wpierw lekko swoją głowę, a następnie zsuwając ręce ze stołu, bo pomyślał, że może to tak niekulturalnie trochę wyglądać. Dalej za to słuchał opowiadania Kiry, która miała jeszcze więcej do powiedzenia na ten temat - Dobrze, że chciałaś mu też pomóc z mieszkaniem, ale masz rację. Znam jego byłą dość dobrze i była w moim odczuciu zawsze dziwna... ale Owen był kiedyś zakochany, więc to była jego sprawa, jeśli był szczęśliwy - jak się okazuje, może powinien był te parę lat wstecz coś powiedzieć. Może wtedy jego brat nie byłby w tym bagnie, co ostatnimi czasy. Przeszłości się jednak nie zmieni. Zaraz też odebrał wszystko, co kelner dla nich przyniósł. Wziął swoją długą szklankę z czekoladką kawową oraz talerz z pralinkami. Wszystko wyglądało wyśmienicie.
- Nie winię cię! Nie śmiałbym. Owen od dawna miał ze swoją byłą problemy. Trochę mnie dziwi, że dopiero teraz się to wszystko rozsypało - spróbował ją uspokoić, że absolutnie nie widział ją jako sprawczynię problemów małżeńskich brata. Nie mogło to być dalsze od prawdy! Zaintrygowała go za to zaraz reakcja kobiety, kiedy wyznał jej, czemu Owen w ogóle wyjechał. Nagle zerwała swój wisiorek z szyi, kładąc go na stole - Ten wisiorek... dostałaś go od Owena? Czy ty i on... no wiesz... ?- postanowił wreszcie o to zapytać, bo jednak wszystkie sygnały, jakie widział, świadczyły o tym, że może Kira coś czuła do jego brata, a przynajmniej sam Henry miał takie podejrzenia. Miał tylko nadzieję, że się nie myli, bo inaczej reszta spotkania zrobi się... dziwna.
- A od czego są przyjaciele, jeśli nie od słuchania o trudnych sprawach? - stwierdził z lekkim uśmiechem, choć zaraz sobie zdał sprawę z tego, co powiedział. Nazwał Kirę przyjaciółką. Czy miał ku temu prawo? Fajnie mu się z nią spędzało czas i jak na siebie wpadali, to mogli na różne tematy rozmawiać. Jeśli jednak spojrzeć na to inaczej, to może barmanka nie szukała w nim przyjaciela, a po prostu dobrego znajomego, z którym od czasu do czasu się spotyka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No i właśnie takie poznawanie ludzi było najlepsze. Można było kogoś poznać od razu z tej prawdziwej strony, a nie z założoną jedną z masek. Co prawda ona sama uważała, że Henry takowej maski nie posiada. Zawsze miły, uprzejmy, pomocny. Nie jedna kobieta marzy właśnie o takim partnerze. Nie był sztywniakiem, z którym nie szło nawet pożartować. Blondynka uważała, że każdy z braci Brown, których poznała ma w sobie coś, co przyciąga. Każdy był przystojny, to na pewno. Każdy przyjacielski, pomocny, wyrozumiały. To łączyło trójkę, którą znała. Miałą nadzieję, że nie utraci z nimi kontaktu z upływającym czasem, bo z chęcią w przyszłości powspominałaby wspólne dzieje, których aktualnie nie brakowało.
- Jakby się tak zastanowić... To bycie nago na środku ulicy nie koniecznie musi być zawstydzające. Wszystko właściwie zależy od momentu obudzenia i miejsca, w którym ta ulica się znajduje. Na pustyni mogłoby być nieco przerażające. Noce są zimne, kojoty, węże, skorpiony.... Z drugiej zaś trony nikt Cię nie widzi, więc to akurat plus. Jeśli jednak miało by to być po środku LA.... No to faktycznie, można by było trafić na pierwsze strony gazet i do kicia, za nudyzm w miejscu publicznym. - Kobieta zakończyła swój wywód robiąc przy tym minę prawdziwego myśliciela rodem z Grecji, by zaraz potem zacząć się śmiać własnych wywodów niemalże filozoficznych, na temat bycia nagim na środku ulicy. Kto by pomyślał, że ich rozmowa może przejść na taką tematykę. A zaczęli od punktualności. No cóż, różnie z tym bywa. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie wypili ani grama alkoholu, by rozmawiać na tak zabawne tematy.
- Myślę, że jest sporo takich sytuacji, gdzie lepiej nie być spóźnionym. Podejrzewam, że jakbyśmy oboje nad tym dłużej pomyśleli, to moglibyśmy stworzyć całkiem pokaźną listę takich momentów. Choć zważając na fakt, że oboje nie lubimy się spóźniać, nam takowa lista ostatecznie nie jest do niczego potrzebna. W teorii można by było ją uznać jako kolejny temat do filozoficznych rozważań, chociaż nam to chyba nie potrzebne, bo jak widać ze wszystkiego można stworzyć filozofię natury ludzkiej. - Ponownie się zaśmiała. Otarła kąciki oczu, bo aż łezki rozbawienia się w nich pojawiły. Chrząknęła cichutko chcąc się nieco uspokoić. Zaiste powiadam wam, na prawdę ciekawie to wszystko wyszło.
Tematyka ich rozmowy zeszła na znacznie poważniejsze tory. Czułą się nieco winna temu, iż zepsuła ten moment cudnego rozbawienia i dostarczania sobie wzajemnie endorfinek bez pomocy czekolady. Gdyby trzymałą swoje emocje w ryzach, tak jak zawsze, to by do tego nie doszło. Nie ma co już jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Było jak było, a ona mogła jedynie pociągnąć już temat nieco dalej, aby Henry miał wgląd na całokształt tej dziwacznej sytuacji.
- Mimo wszystko czułam... i nadal czuję się paskudnie, że nie powiedziałam wam wcześniej. Może udałoby mu się jakoś pomóc i sprawnie rozwiązać jego problemy, gdyby nieco bardziej wszystkim zaufał. Osobiście uważam, że popełnił błąd, nie mówiąc wam o tym szybciej. Miesiące niepotrzebnej męczarni - westchnęła zrezygnowana. Upiła łyk swojej czekolady by następnie wziąć widelczyk i ukroić sobie kawałek zamówionego ciasta. Smętnie wzięła go do ust i zjadła.
- Tak. Dostałam go od Owena na święta. Czy my coś? Nie było to nic oficjalnego. Patrząc teraz na to wszystko mam wrażenie, że może to ja coś źle zrozumiałam pod koniec. Wcześniej tego nie dostrzegałam, jednak... Byłam na jego zawołanie. Raz byłam po pracy, spałam dwie godziny jak do mnie zadzwonił. Pojechałam do jego salony, po dwóch godzinach spania tylko po to, aby mu pomóc posprzątać zaplecze i pogadać. Może... Może ja źle odbierałam jego zachowanie wobec mnie. Może fakt, że jestem blondynką świadczy o mnie więcej, niż samej mi się zdawało i faktycznie jestem idiotką, która nie ogarnia świata. - spojrzała smętnie na wisiorek. Po chwili przeniosła wzrok na Henrego i uśmiechnęła się blado.
- Dziękuję Ci Henry. Dziękuję, że mogę nazwać Cię przyjacielem - uśmiechnęła się teraz łagodniej. Na prawdę była szczęśliwa, że mogła go tak nazwać. Było jej to potrzebne jak cholera. - Przyznam szczerze, że jestem amebą związkową. Bardzo wysoce prawdopodobne, że czegoś nie ogarnęłam, coś źle skumałam... Nigdy nie byłam w związku. Nie miałam partnera więc może nie umiem rozróżnić przyjaźni od czegoś więcej. Może on tylko pokazywał swoją przyjaźń dla mnie. No ale chociaż mógł się pożegnać jak człowiek. - burknęła cicho. Popukała się w głowę. - Głupia blondynka ze mnie, a jeszcze Lahlan chciał mnie swatać. Ah.... Zaczynam pewnie gadać już głupoty. Mam straszny mętlik w głowie - przyznała zaraz upijając kolejny łyk czekolady. Jej ramiona nieco opadły. Zaczęła bawić się zerwanym wisiorkiem robiąc przy tym strasznie smętną minę, która do niej za Chiny Ludowe nie pasowała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby wiedział, co takiego Kira o nim myślała, to zapewne Henry nie powstrzymałby się przed zawstydzeniem się i może nawet lekko zaczerwieniłyby się jego policzki! Było to spowodowane tym, że nie był on za bardzo przyzwyczajony do komplementów! Nie, nie dlatego, że przez całe życie wszyscy go poniżali, próbowali mu wmówić, że jest nikim i tak dalej. Zwyczajnie... no zwyczajnie mu na takich gestach nie zależało, więc kiedy ktoś go za coś pochwalał, to różnie reagował. Komplementy związane z pracą? Normalka, na to reagował zwyczajnie. Pochwała za to, że pomógł drugiej osobie radą, kiedy było to potrzebne? Też nic wielkiego. Zawstydzał się jednak trochę, kiedy ktoś chwalił jego wygląd i jaki to przystojny jest. Dobrze więc, że nieczęsto się to zdarzało, by ktoś mu to otwarcie mówił! Chyba by się inaczej spalił ze wstydu!
- Nie mam za bardzo wyboru, tylko po prostu się z tobą zgodzić w tej kwestii, bo sam o tym powinienem dobrze wiedzieć - stwierdził z rozbawieniem, choć momentalnie zdał sobie sprawę, jak to musiało zabrzmieć. Nawet zauważył, jak dziwnie się teraz Kira na niego patrzyła, choć wciąż nie mogła powstrzymać swojego histerycznego śmiechu. Henry dalej zaśmiał się nerwowo - Znaczy no... podjąłem taki temat, bo kiedyś mi się śniło, że nagle znalazłem się w samym centrum Seattle i wszyscy się ze mnie śmiali. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że no... no... no nie miałem niczego na sobie. Kooompletnie... niczego - dodał, aby wyjaśnić, że nie praktykował nudyzmu w świecie jawy! Znaczy, nie jest to nic złego. Niektórzy ludzie lubią taki styl życia i nie miał on wpływu na niego, więc Henry nie miał z nim problemu! Po prostu sam nigdy nie próbował czegoś takiego. Nie, nawet plaż dla nudystów. Sama myśl o tym, by być kompletnie nagim wśród dużej grupy osób, odpychała Henry'ego. To chyba nie było dla niego, choć nigdy nawet nie próbował. Czemu on zresztą w ogóle o tym myśli?! I to na trzeźwo! Jak widać, oboje czuli się już na tyle swobodnie w swoim towarzystwie, by móc rozmawiać na najdziwniejsze z tematów. Przynajmniej było to kolejnym dla neurochirurga potwierdzeniem też tego, że w jakimś tam stopniu dzielą poczucie humoru.
- Tak jak mówię, Kira, nie powinnaś. Uszanowałaś jego prośbę. Nie mogę być z tego powodu zły. Co najwyżej na Owena, bo zgadzam się z tobą. Jestem też zły na siebie, bo od zawsze miałem wrażenie, że z jego byłą żoną coś jest nie tak, ale trzymałem gębę na kłódkę, bo on był zakochany i na pozór szczęśliwy. Może gdybym... - mruknął pod nosem z niezadowolenia, lecz zaraz machnął lekko ręką, jakby ze zrezygnowaniem, po czym spojrzał się na Kirę, uśmiechając się przy tym niepewnie - Nie ma sensu chyba rozważać nad tym, co by mogło być, gdybyśmy postąpili inaczej. Tylko od tego zwariujemy, a przecież nie po to tu przyszedłem, by cię rekomendować do psychiatryka - stwierdził, próbując nieco rozluźnić napięty moment i może też spróbować w pewnym sensie wyzwolić Hale z tej jej szkodliwej samokrytyki. W końcu Henry mówił samą prawdę. Nie powinna się źle czuć, bo uszanowała prośbę przyjaciela. Jeśli mogli tu kogokolwiek winić, to tylko Owena, bo wolał sam wszystko robić, zamiast prosić innych o pomoc.
- Przykro mi Kira - rzucił w jej stronę, po wysłuchaniu dalszej części jej opowieści. Słysząc, co mu mówiła, patrząc, jak się zachowuje, zaczynał już rozumieć, czemu tak źle teraz reagowała na ten wyjazd Owena. Zaczynał rozumieć... i było mu jej szkoda - Wcale nie jesteś idiotką, okej? - chociaż podejrzewał, że jego zapewnienia raczej nie dadzą jej spokoju ducha w tym wszystkim. Miał jednak nadzieję, że nie będzie się długo tak z tym męczyła. Uśmiechnął się za to szerzej, kiedy Kira wyraźnie ucieszyło, że ma w nim przyjaciela i jest to coś, czego potrzebuje. W zasadzie on też, bo jednak nie miał obecnie za wielu przyjaciół. Jego wina głównie, bo jednak przez lata był kompletnym dupkiem i odtrącił od siebie wiele osób.
- To powiem ci, jako ktoś, kto już ma z tym pewne doświadczenie... - momentalnie zamilkł, bo w sumie nie był to temat, który mu przychodził łatwo. Zwłaszcza gdy nawet pośrednio wspominał swoją zmarłą partnerkę. Szybko jednak spróbował to zamaskować napiciem się czekolady i spróbowaniem jednej z pralinek - Nie powinnaś się tak krytykować, że może coś źle pomyślałaś. Czy tak było? Nie wiem, bo... cóż z Owenem nie rozmawiałem o tym. Wiem jednak to, że nie ma nic złego w tym, by wyjść do ludzi i podejmować takie ryzyko. Na pewno warte jest to zachodu, kiedy się spotka tego kogoś - może powinien sam zacząć słuchać się swoich rad? Henry jest dziwny! Ludziom doradza trochę w sprawach sercowych, czasami, ale sam nie potrafi z tych rad skorzystać. Gdyby było inaczej, to może też nie byłby w tej chwili amebą związkową, a przynajmniej nie byłby sam.
- Właśnie tobie jest daleko od stereotypu blondynki! Zresztą moim zdaniem te stereotypy to kompletna buj... zaraz, chwila! Czy ty powiedziałaś, że Lachlan próbował cię swatać? - no i kolejny szok! Jakich on to się dziś rzeczy dowiaduje! To spotkanie zaczynało robić się coraz ciekawsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli kiedykolwiek Kirze zdarzyłoby się zobaczyć, jak Henry płonie z zawstydzenia, uznałaby go za słodziaka. Uważała bowiem, iż to bardzo urocze, gdy mężczyzna reaguje rumieńcami na komplementy. Nie lubiła tych, którzy puszyli się jak pawy pewni siebie aż zanadto, a każdy komplementy podsumowywali słowami "nie inaczej" lub coś w tym stylu. Najgorsi byli ci, którzy potrafili reagować niemalże agresją, jeśli ktoś skrytykował ich wygląd w jakimkolwiek sposób. Oczywiście umiała rozróżnić, kiedy ktoś odpowiada żartem na komplement. To jej nie nie przeszkadzało. Wszystko w końcu zależało od sytuacji i sposobu, w jaki ktoś reagował. Najgorsi byli młodzi, uważający że poznawali wszystkie rozumy. Na szczęście Henry nie zaliczał się do tego grona ludzi, którzy to byli niczym pawie.
Uniosła delikatnie brwi do góry słysząc słowa wypowiedziane przez mężczyznę. Tego się nie spodziewała. Zamilkła nawet na chwilę. O tyle dobrze, że popędził z wyjaśnieniem swojej wypowiedzi. Zaśmiała się słysząc historię i pokiwała delikatnie głową w zrozumieniu.
- Dobra. Teraz już wszystko jasne. Ale... Czy wiesz, że sny mają znaczenie? Chociaż niektórzy powiadają, że są odzwierciedleniem tego, czego się pragnie... - zrobiła zamyśloną minę zerkając na niego i czekając na reakcję. Zaraz się jednak zaśmiała. W sumie to było na prawdę zabawne. Przez chwilę zastanawiała się, czy ona miała kiedyś podobny sen, ale nie kojarzyła. - Żartuję. Nienprzej się. Ja miewam tylko koszmary - przyznała po chwili. Sama nudyzmu również nie praktykowała. Ona nawet nie chodziła się opalać czy też nawet pływać w basenie. Wynikało to z prostego względu - bała się pokazać swoje plecy. Wstydziła się swoich bliz, które się na nich znajdowały i chciała uniknąć trudnych pytań.
W momencie, gdy Henry mówił ona postanowiła zjeść nieco ciasta. Potrzebowała słodkiego na pocieszenie chyba. Słuchała jego słów i westchnęła cicho. Pokiwała delikatnie głową.
- Masz rację. Gdybanie nic nam nie da. Czasu nie cofniemy. Sam ostatecznie wybrała tą drogę. - Mogła mu jedynie przyznać rację. Zastanawianie się co by było gdyby... Nic im to już nie da. Mleko się rozlało. Stało się jak się stało. Owen sam wybrał sobie małżonkę i sam próbował to jakoś rozwiązać. Głupio zrobił, że nie chciał pomocy braci. Okazaliby mu na pewno mnostwo wsparcia które w takich momentach jest przecież bardzo potrzebne. Uśmiechnęła się z wdzięcznością za jego słowa. Napiła się swojej czekolady. Pokiwała glowa i uniosła dłonie w geście, że już przestaje sama siebie wyzywać.
- Sama nie wiem Henry. Ja... Chyba za bardzo się boję związków. Pracując za barem, czy patrząc w przeszłość, na... Na rodziców... Jakoś... No nie. - opuściła głowę zaczynając widelcem grzebać w biednym cieście, które nie nikomu przecież krzywdy nie zrobiło, chyba...
Blondynka zakrztusiła się czekoladą. W porę zasłoniła usta, aby przypadkiem nie opluć wszystkiego dookoła. Ten nagły szok był nieco zabawny. Uśmiechnęła się jednak zakłopotana i podrapała się po karku.
- Em... Lahlan... Chciał mnie swatać... Em... Czuje się zażenowana - napiła się pośpiesznie czekolady. Zrobiło się bardzo dziwnie. Wolała nie mówić, zeLahlan wieno ich wygranej choince i o tym,jak tego dokonali. Ani o tym, że Lahlan wypytywał ja o to, który się jej podoba oraz że chciał ją wyswatać albo z Owenem albo Henrym. Z chęcią popukaaby sama siebie w łeb za to, zew ogóle o tym wspomniała. Sama nie wiedziała, co jej do łba strzeliło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ponownie sprowadzało się do aspektu ludzi, którzy nakładali na siebie różne maski, by zaimponować drugiej osobie i/lub też pokazać, jacy oni to są super, bez skazy i idealni dla każdego. Henry nie znosił takich ludzi. Głównie, bo uważał, że tego typu relacje powinny się opierać na szczerości. Nikt nie chce na przykład usłyszeć po paru latach znajomości, że jednak nie podzielają twojej opinii wobec dzieci, czy też uważali twoje hobby za kompletną dziecinadę pomimo faktu, że przez cały ten czas wychwalali, jaką to się jest utalentowaną osobą. Lubił właśnie, kiedy mógł naprawdę drugą osobę poznać, bo jednak nie było sensu rozwijać z kimś jakiejkolwiek relacji - czy to przyjaźni, czy też coś poważniejszego - jeśli była to znajomość oparta na kłamstwach i skrytości.
- Czego pragniemy...? Czyżbyś sugerowała, że moim skrytym marzeniem jest się rozebrać przed całym miastem? Niedorzeczne! - udał wielkie oburzenie, unosząc przy tym głowę nieco ku górze, pokazując przy tym więcej swojej szyi. Zaraz jednak opuścił swój łeb do poprzedniej pozycji, śmiejąc się przy tym z rozbawienia. Pewno niektórzy z tutejszych klientów mogli zwrócić uwagę na śmiejącą się parę znajomych, ale widać ani Henrykowi, ani Kirze to w ogóle nie przeszkadzało. Po prostu byli w swoim towarzystwie i tyle - Ja w większości nie pamiętam w ogóle swoich snów, ale jeśli już jakieś zostaną mi w pamięci, to właśnie takie dziwaczne i kompletnie szalone - dodał, uspokajając się trochę, choć na jego twarzy wciąż widniał grymas uśmiechu. Szkoda tylko, że ta luźna atmosfera nie mogła potrwać dłużej, ale tak też czasami bywa. Nic co dobre, nie trwa wiecznie. Tak mówią. Kiedy miał już chwilę wytchnienia, by dać blondynce się wypowiedzieć, to wykorzystał to na zjedzenie sobie kolejnej pralinki, której to smak przypadł mu nieco gorzej niż poprzednia. Może to kwestia alkoholu, który dodano w tym przypadku? Aż się nawet leciutko skrzywił, bo nie spodziewał się takiej niespodzianki.
- Dokładnie. Możemy nie rozumieć jego decyzji... i szczerze mówiąc, nie rozumiem. Wolał sam ogarnąć swoje problemy, a kiedy wszystko się posypało, to stwierdził, że musi uciec z Seattle - stwierdził, wzdychając przy tym ze zrezygnowaniem i pokręcił niezadowolony głową. Oczywiście nie było to skierowane ku niej, tylko ku jego bratu, którego tutaj nie było, ale równie dobrze mógł z nimi być duchem - Nie ma sensu... mam przynajmniej nadzieję, że znajdzie ten swój "świeży start", gdziekolwiek by on miał być - dodał po chwili, chwytając zaraz swoją szklankę z czekoladą kawową i po raz kolejny upijając łyczek. Dobrze, że wziął sobie do tego słomkę, bo inaczej z jego zarostem w postaci bródki, to pewno by się na maksa ubrudził! Tego nie chciał! Pewno oboje uznaliby to za komiczny widok, ale mimo wszystko wolał nie wychodzić z tej pijalni upaćkany czekoladą.
- Za bardzo boisz się związków... - powtórzył zaraz po niej Henry, czym pewno zwrócił uwagę Kiry. Zaśmiał się nawet lekko, co też pewno nie umknęło jej oczom. Natychmiast zdał sobie sprawę, jak to pewno musiało wyglądać, więc wolał wyjaśnić - Zupełnie, jakbym słyszał samego siebie. Odkąd... - zamilkł, bo poczuł, jakby mu coś w gardle utknęło. Przełknął jednak to uczucie. Po tylu latach było mimo wszystko łatwiej o tym rozmawiać. Nie znaczyło to jednak, że nigdy nie przestanie odczuwać tego "bólu" - Nie mówiłem ci tego jeszcze, ale byłem kiedyś zaręczony. Ona... jej już nie ma i od tamtego czasu czuję się, jakbym kompletnie się zresetował, jeśli chodzi o związki. Jak to ty siebie wcześniej określiłaś... chyba też jestem tą amebą- stwierdził, śmiejąc się lekko, lecz zaraz to zanikło i na jego twarzy widniał tylko blady uśmiech. Nie było to coś, co trzymał w tajemnicy. Ba, nie widział nawet sensu. Po prostu nie było mu łatwo i wciąż miało to na niego wpływ, pomimo upływu czasu. Chciał chyba tym zwierzeniem pokazać Kirze, że doskonale rozumie, jak się musi czuć, ponieważ on w tych kwestiach ostatnio też nie miał większego szczęścia i nawet sam dopuszczał możliwość, że może taki już jest jego los. Dobrze, że temat wkrótce znowu się chwilowo zmienił!
- To w sumie... miło z jego strony. Lachlan to taka nasza rodzinna swatka. To on głównie na wszystkich naciska, że nie powinni się zamienić w samotnych pustelników, tylko wyjść do ludzi i kogoś sobie znaleźć - stwierdził, uśmiechając się przy tym łagodnie - Ale czemu się czujesz tym zażenowana? - miał serio nadzieję, że nie odbierze jego pytania w zły sposób. Z jednej strony go to zwyczajnie ciekawiło, a z drugiej... no on też chciałby, aby ludziom w jego otoczeniu się powodziło, więc zastanawiało go, czemu się tak pozornie wstydziła pomocy ze strony Lachlana. Gdyby jednak wiedział, że Lachlan wypytywał o niego, wiedział o ich przygodnie z choinką, albo też proponował wyswatanie ich razem... to pewno zrozumiałby jej niezręczność. Pewno i jemu zrobiłoby się teraz niezręcznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najgorzej jest, gdy właśnie po pary latach okazuje się, że ktoś okłamywał tylko po to, aby zdobyć cudzą znajomość, bądź co gorsza zniszczyć ci życie. Można tu rzec, iż człowiek naoglądał się zbyt wielu filmów, dram lub naczytał historii, jednak prawda bywała na prawdę bolesna, a takich sytuacji było znacznie więcej, niż człowiek by się w ogóle mógł spodziewać. Problem polegał na tym, że człowiek dostrzegał tylko to, co chciał i sam potrafił siebie okłamywać, bo tak po prostu żyło się lepiej, wygodniej i złudnie bezpieczniej. Jednak rany później przez to powstające bywały tak głębokie, iż kończyły się wręcz tragicznie dla jednej, lub drugiej strony.
Kobieta ponownie się zaśmiała widząc jego minę. Właśnie o to jej chodziło. Ot taki żarcik sytuacyjny. Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, że się o to nie obraził, a faktycznie podjął się owego żartu. To właśnie lubiła w Henrym. Można było czuć się przy nim swobodnie. Miała gdzieś otoczenie, w jakim się znajdowali. Skupiała się tylko na nim, bo to on był dzisiaj jej towarzyszem, który mimowolnie rozładowywał w niej napięcie. Czuła się nieco lżej dzięki tej rozmowie. Przynajmniej chociaż odrobinkę.
- Ja miewam tylko koszmary, wiecznie te same. Wolałabym mieć takie sny jak ty. Te głupie i dziwaczne. Przynajmniej jest z czego się pośmiać - powiedziała z uśmiechem dopijając swoją czekoladę. Zostało jej ciasto do dokończenia, ale z tym się w ogóle nie śpieszyła. I tak już nieco je zmaltretowała widelcem. Jeden kawałek, który odkroiła widelcem wyglądał jak paćka, a nie ciasto. Powiedzmy, że łatwiej będzie to przełknąć.
- Ja tym bardziej nie rozumiem. Wyszło to poza granice tego co pojmuję. - pokręciła nieco przecząco głową w geście niejakiego niedowierzania, tak jakby wciąż nie docierało do końca to, co się wydarzyło. Choć na prawdę próbowała to zrozumieć, to nie potrafiła. Brakowało jej puzzli do tej układanki. Brakowało tu ostatniej rozmowy, pożegnania, które najprawdopodobniej wszystko by wyjaśniło.
Blondynka zabrała się za rozdziabany kawałek ciasta. Lepiej, by się nic nie marnowało. Zerknęła na mężczyznę, gdy wspominał o swojej narzeczonej. Milczała przez chwilę zastanawiając się nad tym wszystkim. Wzięła kolejny kawałek ciasta. Zjadła go, a następnie bawiąc się widelcem uniosła wzrok na bruneta.
- Tez jest coś, o czym Ci jeszcze nie mówiłam Henry. Widzisz... Między nami jest jednak pewna różnica. Ty wiesz, jak wygląda miłość. Już jej zaznałeś i z jej powodu cierpiałeś. Wiesz jednak jak kochać i jak być kochanym. Ja zaś.... Nie otrzymałam miłości nawet od swoich rodziców. Nie wiem czym ona jest, jak wygląda i jak to robić. - zamilkła na chwilę. Wzięła głębszy wdech na chwilę uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Zaraz jednak powróciła do niego chcąc mówić dalej. - Moja matka zostawiła mnie z ojcem kilka miesięcy po moim urodzeniu. Nie była gotowa na dziecko. Mój ojciec tak bardzo ją kochał, że gdy odeszła obwiniał mnie. Jak widzisz, nie zabił mnie. Nie oddał mnie też pod cudzą opiekę. Latami się nade mną znęcał fizycznie i psychicznie. Na plecach do tej pory mam po tym ślady. Któregoś razu jednak ktoś usłyszał mój krzyk. Trafiłam do domu dziecka. Z tamtąd do pierwszej rodziny zastępczej. Miałam pecha. Dwójka zboczeńców molestujących i gwałcących dzieci. Udało mi się uciec nim doszło do tragedii. Na boso, pół naga trafiłam na radiowóz, który zabrał mnie w bezpieczne miejsce. Terapie i te sprawy... Kolejna rodzina zastępcza. No Hale są ogólnie spoko, ale miłość? Nah. Ja i moje rodzeństwo to tylko pokazówka jacy są wspaniałomyślni i cudowni pomagając biednym dzieciom z trudną przeszłością - powiedziała cicho, bo nie było potrzeby aby sąsiedzi ze stolików obok słyszeli jej historię. - Czuję się mocno zawstydzona, gdy ktoś uważa mnie za dobrą partię dla swojego rodzeństwa, bo ja osobiście uważam, że nie nadaję się do związku. Swoja przeszłością mogłabym tylko napsuć komuś krwi, a tego bym nie chciała. - Westchnęła cicho. Wzięła do ręki wisiorek, który wcześniej zerwała z szyi. Podniosłą go wyżej - Ufałam Owenowi. Wiedział o tym wszystkim. To, jak zachowywał się przy mnie... Myślałam... Myślałam, że może jednak.... Ale jak widać miałam złudną nadzieję.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W istocie, przy Kirze jakby czuł się swobodniej. Zwłaszcza jeśli chodziło o jego specyficzne poczucie humoru, czy sarkazm od czasu do czasu, który jednak starał się trzymać na nieszkodliwym poziomie. Bądź co bądź z tą ostatnią rzeczą problem był taki, że istniała cienka linia między żartobliwym sarkazmem a obrażaniem drugiej osoby. Dlatego Henry mimo wszystko nie używał go tak często. Humor jednak dzielił ze swoją rozmówczynią, która może potrzebowała tego spotkania i rozładowania w sobie pokładów stresu, czy też napięcia. W zasadzie to chyba jedno i drugie nie? Tak, raczej tak.
- Czy ja wiem... raz mi się śniło, że napadło mnie stado karaluchów, które zaczęło mnie zjadać żywcem. Serio byś chciała mieć takie sny jak ja? - spojrzał na nią pytająco, a jednak ciekawiło go, jak w tym momencie zareaguje na jego pytanie. W końcu taka była pewna, że ze swoimi koszmarami wolałaby śnić o tym, co on. Bycie zjedzonym żywcem to nie jest mimo wszystko coś, co życzyłby komukolwiek. Nawet w świecie snu! Do tej pory pamięta to okropne uczucie, kiedy nie mógł się ruszyć, a te robale po nim łaziły. Bleh!
Nic już nie powiedział więcej, kiedy temat zszedł na Owena, ich wspólnego znajomego. Henry także zupełnie nie rozumiał poczynań swojego brata, który swoimi poczynaniami skrzywdził wiele osób. Czy sobie z tego zdawał sprawę, czy nie, to jednak miał w swoim życiu osoby, którym na nim zależało i jak dzisiejsze spotkanie z Kirą pokazywało, nie było tu mowy tylko o rodzinie Owena, którzy byli pokrzywdzeni. Trochę mu było szkoda blondynki, bo jednak w istocie źle to wszystko znosiła. Zwłaszcza... no miała wrażenie, że ona i Owen zaczęli się do siebie zbliżać. Bardziej niż przyjaciele. Poniekąd więc rozumiał, co musi teraz odczuwać.
Zaraz, kiedy tylko skończył swój wywód o zmarłej narzeczonej, to przyglądał się Kirze przez chwilę, jakby wyczekując jej reakcji na jego słowa oraz to, czym się z nią podzielił. Nie było to coś, co trzymał w tajemnicy, ale nie był to też temat, którym dzielił się przy okazji zwyczajnych spotkań. Były oczywiście wyjątki jak dzisiaj. Zaczął się zajadać kolejnymi pralinkami i... no i jadł kolejne, po tym, jak zrozumiał, o czym zaczęła Kira opowiadać. Tylko to mógł zrobić, aby nie pokazać, jak bardzo niezręczna to była historia i jak źle się teraz czuł. Nie, źle się czuł z powodu Kiry, bo zaczął rozumieć, jakie ona miała popaprane życie do tej pory. Jeszcze bardziej mu się zaczęło jej robić szkoda.
- Kira... - wydusił z siebie, kiedy kobieta na moment zamilkła, lecz nie wiedział, co ma więcej powiedzieć. Zamiast tego, to Hale kontynuowała i nawet zaprzestał na moment jedzenia pralinek, z których zostały mu już tylko cztery, bo zdążył zjeść pozostałe sześć. Widać, że o ile dla niego ciężkim była rozmowa o Emily, o tyle dla Kiry ciężka była rozmowa o jej przeszłości. Dlatego jedyne, co mógł w tej chwili zrobić, to wysłuchać ją uważnie. Może tego potrzebowała? Aby się jednak wygadać przed kimś? Tak czy siak, chirurg zamierzał udzielić jej swoich uszów oraz uwagi. Z pewnością jednak nie spodziewał się usłyszeć tego, co do niego dotarło. Wpierw została skrzywdzona przez biologiczną rodzinę, potem przez zastępczą, a teraz z Hale'ami. Niby tłumaczyła, że byli w porządku, ale wciąż u nich nie zaznała miłości w jakiejkolwiek postaci. W istocie jej historia była smutna.
- Naprawdę przykro mi to słyszeć, że tak ci życie musiało dowalić. Naprawdę. Na pewno też nie jest łatwo ci o tym rozmawiać, więc przepraszam, jeśli wywołałem moim naciskaniem jakieś złe wspomnienia. Nie chciałem - odparł, bo szczerze mu teraz było głupio. Miało to być szczęśliwe spotkanie, którym Kira odwdzięczy się czekoladą i deserami za jego pomoc, a zamieniło się to w coś przykrego. Może jednak w pewnym stopniu im obu rozmowa o trudnych sprawach była potrzebna? O wielu tych rzeczach pewno nieczęsto rozmawiali z innymi.
- A czy wzięłaś pod uwagę, że inni mogą widzieć w tobie coś, czego sama nie dostrzegasz? - nagle się zapytał, zerkając niepewnym spojrzeniem na Kirę. Postanowił trochę zaryzykować i powiedzieć jej szczerze, jak on to wszystko widzi - Znamy się od dawna, choć mam wrażenie, że dopiero w ostatnim czasie zaczęliśmy się lepiej poznawać. To ja ci powiem, że nie widzę przed sobą kogoś, kto nie nadaje się do związków. Widzę osobę, która nie była nigdy kochana i szuka kogoś, kto obdarzy ją tym uczucie, by pokazać, jak okazywać miłość - dodał zaraz od siebie, zauważając w międzyczasie, że zdecydowanie zwrócił uwagę barmanki swoją wypowiedzią. Miał tylko nadzieję, że przyniesie efekt, który chciał osiągnąć.
- Z Owenem ci nie wyszło... ale to nie znaczy, że jesteś skazana na żywot wiecznej panny. Ja jestem zdania, że każdy zasługuje na to, by być szczęśliwym i ty nie jesteś wyjątkiem. Przeszłość nie musi cię trzymać niczym jakiś łańcuch i powstrzymywać przed tym, co może być. Chyba że na to pozwolisz - powiedział i podjął ryzyko, by uśmiechnąć się odrobinę szerzej, choć wciąż był to blady grymas. Głównie dlatego, że nie był pewien, jak ostatecznie Kira zareaguje na jego słowa, choć miał nadzieję podnieść ją na duchu, gdyż... gdyż nie skłamał ani trochę. Był z nią kompletnie szczery i to, co powiedział, było tym, co odczuwał.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Madison Valley”