WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego umysł nie potrafił funkcjonować z Josephine tak blisko. W jego rozpiętej koszuli i kosmykami włosów, które wskazywały na to, że ich właścicielka przeżyła niedawno przygody, które zaburzyły tę wyczesaną fryzurę. Gdyby ktoś teraz próbował postawić go w akt oskarżenia, to z pewnością przyznałby się absolutnie do wszystkiego. Do wszystkiego, byle tylko mógł wrócić w spokoju do udawania, że nie reaguje na jej dotyk i na kontemplowanie z bliska tej urody. Kiwa głową ze zrozumieniem, kiedy mówi o dialogu pomiędzy dorosłymi. Tak. W teorii wszyscy są tego świadomi – w życiu nikt tego nie praktykuje. Chciałby jej powiedzieć, że jego zdaniem, absolutnie każdy, kto pozna, chociaż odrobinę natury egzystencji rozpoczyna swoją grę. Niedopowiedzeń, labiryntów półprawd i wykorzystywania okazji. Grasz i ustalasz własne zasady tak, by wieść prym. By nikt inny cię nie ograł. Bo kiedy zdarzy ci się chwila słabości i odsłonisz karty, pokażesz swoje asy w rękawie i opowiesz komuś o swojej taktyce – jesteś wielkim przegranym. Nie było od tego wyjątków. Zwłaszcza jeśli chodzi o emocje. A seks, cóż. On zdecydowanie był elementem składowej każdej z rozgrywek.
Jacob nie może skupić się jednak nawet na moment, kiedy ciepła skóra jej ud dotyka tej, należącej do niego. Słyszy pytanie Posy, ale ma wrażenie, że dociera ono do niego z opóźnieniem.
Nie masz na sobie majtek Josie… – pierwszy raz postanawia, chociaż bezwiednie, skorzystać z przyznanego mu prawa do nazywania jej jak chce. Stwierdzony fakt bardzo go bawi. Podwija koszulę na jej plecach, potem próbuje to samo zrobić na biodrze, ale Alderidge próbuje mu to utrudnić. Chce dowieść n a o c z n i e, że ma rację, chociaż nikt nie poddaje tego w wątpliwość. Znów zachowuje się jak mały chłopiec i w tej uroczej dość szarpaninie w końcu kapituluje, a jego ręce rozpinają guzik koszuli, co odsłania nieco za dużo. Z ust Hirscha wydobywa się U P S wypowiedziane teatralnym szeptem. Łapie ją za nadgarstki, żeby nie mogła naprawić jego urwisowskiego przewinienia. Jedną z jej dłoni kieruje w dół po swoim podbrzuszu, nadgarstek drugiej delikatnie całuje. Pomimo tego, że teraz wykorzystuje swoją siłę, to jest przekonany, że gdyby tylko chciała, mogłaby z powodzeniem przestawić mu szczękę jednym uderzeniem. Wiedział, ile jest siły w tych niepozornych dłoniach. Widywał je przecież przy ciężkiej, chirurgicznej pracy. Utrzymując z nią kontakt wzrokowy, wsuwa do swoich ust dwa palce jej dłoni, mały i serdeczny, bawi się z nią tak przez chwilę, gdy przypomina mu się, że ma postawione mu pytanie, na które w dobrym tonie wypadałoby odpowiedzieć.
Dobrze. No dobrze. Prawda albo wyzwanie. Ale wybierz szybko, bo jestem strasznie zmęczony i stąd słyszę, że wzywa mnie moje bardzo, bardzo wygodne łóżko. Więc musisz się sprężać – żartuje. Oczywiście, że żartuje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I czy to nie była miła odmiana po godzinach spędzonych na dyżurze? Godzinach na wysokich obrotach by niczego nie spieprzyć. Godzinach ciągłego skupienia i brania odpowiedzialności za siebie oraz ludzi, którymi się zajmowano. Praca na SORZE była ciężka i wyczerpująca zarówno psychicznie jak i fizycznie. Co prawda sama Alderidge przeszła dużo bardziej intensywną szkołę życia, ale i szpital w Seattle potrafił dać w kość.
Dlatego chwile jak te były miłe. Gdy można się było śmiać, siłować, żartować i po prostu na moment odpuścić. Nie być poważnym lekarzem z kompleksem boga, który szczyci się tym, że ratuje ludzkie życia. Przez chwilę cieszyć się beztroską. Bez szufladkowania, bez zastanawiania się nad tym, do czego to wszystko prowadzi i jak to później będzie funkcjonowało w pracy. W tym konkretnym momencie nie miało to żadnego, absolutnie żadnego znaczenia.
Ciągle trzymał jej dłonie, więc tylko wychyliła się do jego twarzy i pocałowała go. Chwyciła w zęby jego dolną wargę, lekko je na niej zacisnęła i szarpnęła. Nie boleśnie, raczej drażniąco. Podniosła się z jego kolan, wstała i w pierwszej kolejności sięgnęła po swoją butelkę z piwem, którego było w niej jeszcze sporo, ale upiła z niej kolejnego łyka – Tam masz sypialnię? – wskazała na drzwi, które uchylone zostawił pies, gdy przyszedł im na przywitanie (albo raczej naszczekać na Jacoba, żeby uzupełnił miskę). Gdy Hirsch potwierdził, uśmiechnęła się cwanie… lisio, wręcz drańsko! – Chodź – ponagliła go, a sama ruszyła w jej kierunku. Żeby go zachęcić i pospieszyć, obróciła się przez ramię i utrzymując kontakt wzrokowy z mężczyzną… zgubiła po drodze jego koszulę. Materiał zsunął się po miękkiej skórze jej ramion i bezszelestnie opadł na ziemię, a ona tylko się zaśmiała, gdy przekroczyła próg – faktycznie pustej – sypialni. Gdy Hirsch ją dogonił, gdy wziął ją w ramiona, gdy oderwał ją od ziemi, a ona mogła opleść go nogami w biodrach i gdy ich usta złączyły się w kolejnym zachłannym, jakbym wygłodniałym pocałunku – Wyzwanie – wymamrotała, gdzieś w międzyczasie, gdy już opadli na materac i zapewne każde z nich zgubiło się w tej nieszczęsnej grze. Czyja była teraz kolej? Kto powinien pytać? Kto powinien decydować. Nie miało to najmniejszego znaczenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

uwaga, może nie hide, ale zdecydowanie +18


Patrzy na nią z głową zawieszoną tuż nad tą jej, wsparty przedramionami, które zatapiają się w miękkiej pościeli. Hirsch był totalnym antyfanem puchatej kołdry, ale jeszcze bardziej nienawidził zakupów, dlatego musiał się zadowolić czymś, co paradoksalnie, kupiła mu matka. Ściąga brwi i przygląda się Posy. Czy tak właśnie powinno wyglądać randkowanie bez zobowiązań? Bo on, z każdym kolejnym razem czuł się jednak bardziej przywiązany. Josephine Alderidge odbierała mu rozum. Może dlatego tym razem wszystkie uściski i pocałunki były nieco za mocne. Jego palce zostawiły na udach dziewczyny wyraźne ślady, ale najsilniejsze zasinienia będzie widać po jej kolanami, dopiero za parę dni, kiedy przejdą w solidny i widoczny fiolet. To w końcu tylko seks. Więc może należało właśnie pozbyć się tego nadmiaru zaangażowania? Nie może jednak robić tego w ten sposób. Boże, może zwyczajnie już nie potrafi? Całuje usta Posy, nieco przygryzając jej dolną wargę i kiedy otwiera powieki, nie widzi pięknej brunetki, ale… swoją żonę. Może to rodzaj pieprzenia, który już na zawsze powinien być dedykowany jednej osobie. Może odcisnęła na nim okrutne piętno.
Jacob przerywa wszystko w zasadzie w trakcie. Podnosi się z łóżka w totalnym zagubieniem wymalowanym na twarzy, zostawiając na nim zdezorientowaną Josephine. Przesuwa palcami po swoich policzkach i zamkniętych powiekach, przeklina pod nosem. Jeśli zapytałaby go teraz o cokolwiek, raczej by ją zignorował. Chwilę później zaczyna szukać czegoś w jednej z szuflad komody stojącej w pokoju. Woreczek strunowy z połówką tabletki, którą natychmiast aplikuje pod swój język.
Mówiłaś, że masz dyżur. Ja jestem wolny przez najbliższe dwa dni… – odpowiada na niepostawiony mu jeszcze zarzut. Może się tylko domyślać, co jest w torebce, ale wnioskując po jego reakcji – raczej nic godnego pochwały. Bierze kilka głębokich oddechów i wraca do łóżka. Widzi jej spięcie, to jak zdążyła zasłonić nagie ciało pościelą. Wyszeptuje ciche przepraszam. Całuje jej kark, potem ramiona, sięga ustami odsłonionego fragmentu piersi, a potem uda. Wkrótce do wypowiedzianego wcześniej przepraszam dochodzi jeszcze jedno, krótkie słowo proszę. Potrzebuje jej, jest spokojniejszy. Skłania ją do tego, by położyła się na brzuchu, ciągnie jej biodra w swoją stronę i podkłada pod nie zwiniętą poduszkę. Jego przedramię wsuwa się pod jej ciało, dociska nim jej klatkę piersiową, a palce zaciska na szyi. Całość nie trwa zbyt długo i Hirsch nie może być nawet pewny, czy jego partnerka skończyła, kiedy opada na jej plecy. Jego usta co prawda dotykają jej skóry, ale jej nie całuje. Potrzebuje kilku oddechów, żeby dołożyć do kompletu trzecie magiczne słowo.
Przepraszam… – najpierw cicho, ale kiedy tylko czuje, że dziewczyna się porusza, oplata ją ramieniem w pasie i powtarza jeszcze raz – Przepraszam Josie. Ja… Ja nie wiem… – próbuje się wytłumaczyć, ale nie ma słów, które mógłby jej teraz powiedzieć.
Zostaniesz? – pyta jeszcze, kiedy jego głos nieco się zmienia. Może nawet załamuje. Wciąż opiera policzek o dół jej pleców.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała, w którym momencie coś się zmieniło. Momentalnie w jej głowie zaczęły się rozgrywać najczarniejsze scenariusze i jednocześnie analizowała, co takiego zrobiła. Bo tak, szukała winy w sobie. Ale przecież jeszcze przed chwilą było dobrze… przed chwilą nie mógł oderwać od niej rąk. Ba! Nie mogli od siebie oderwać rąk i nagle…
Obserwowała go. Gdy sięgnął po tabletkę – ściągnęła mocniej brwi, ale nic nie powiedziała. Byłaby hipokrytką, gdyby zrobiła mu awanturę o proszki, gdy sama nie była święta, prawda? Chciała zapytać. Chciała wyciągnąć z niego informację co się stało, ale powstrzymała się. Sięgnęła dłonią do jego ramienia, przesunęła się w stronę mężczyzny i kilkukrotnie musnęła skórę na jego łopatce. Była obok.
Nigdy się nie wybierał i jeśli jej potrzebował… Była.
Łapała głęboko oddech, zaciskała powieki tak jak dłonie na pościeli. Czuła jak silnie bije mu serce, jak bardzo jest tym rozedrgany, rozdygotany i jak zachłannie łapie oddech do płuc.
- Nie przepraszaj. – szepnęła, zagryzając wargę i rozluźniając się. Dokładnie tak jak Jacob potrzebowała kilku chwil. Nie poganiała go. Nie ruszała się przez chwilę, dwie… może nawet pięć.
Właściwie to nie wiedziała ile czasu minęło, gdy po prostu tak leżeli. W ciszy i ciemności, wsłuchując się tylko w swoje oddechy i bicie serc.
- Jacob… – niepewnie przerwała w końcu ciszę – Wszystko… wszystko w porządku? – podniosła się, usiadła więc tym samym i on musiał podnieść głowę. Dłonią sięgnęła do jego policzka, przesunęła po nim opuszkami palców, kciukiem zahaczyła o dolną wargę, a po chwili wychyliła się i w tym samym miejscu złożyła pocałunek, krótki ale czuły – Powiesz mi, co się stało? – kiedy opadli na poduszki, odwróciła głowę tak, żeby móc na niego spojrzeć. Bo coś na pewno się stało, przez chwilę wyglądał jakby zobaczył ducha… prochy i wziął ją, tak jak chciał, tak jak tego potrzebował. Nie miała do niego o to pretensji, nie miała żalu… po prostu nie rozumiała - Wiesz, że możesz mi zaufać. – dodała i odnalazła jego dłoń. Splotła ich palce razem i wiedziała… wiedziała, że to nie jest tylko seks. Oboje byli zagubieni i to może zwiastować tylko i wyłącznie kłopoty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jest zakłopotany. Dość solidnie Przyjmuje uścisk jej dłoni z wdzięcznością i sam lekko zaciska palce na drobnej ręce Posy. Jego wzrok na długie chwile utknął w suficie. Połknięty proszek nieco go rozluźnia, ale wciąż nie jest mu wcale przyjemnie. Nawet zważywszy na to, co stało się przed krótką chwilą. Nie wie, co ma jej powiedzieć. Tak bardzo, bardzo męczy go temat byłej żony, która powraca do niego jak bumerang w każdym niemal aspekcie życia. Czuje się udręczony i naprawdę zastanawia się jak z tego wybrnąć, żeby po raz kolejny nie opowiadać Josephine smutnych historii o Rebecce.
Nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Że tak potoczy się ten przyjemny i na dobrą sprawę wyczekiwany wieczór.
Kręci przecząco głową, kiedy pyta go o to, co się stało. Nie da rady. Nie potrafiłby tego ubrać w słowa. Ale przede wszystkim, jest przekonany o tym, że Posy wcale nie chciałaby tego wszystkiego słuchać. To syf, z którym musiał poradzić sobie sam.
Nie wiem… Sam nie wiem. Naprawdę cię przepraszam, to zdecydowanie nie miało tak wyglądać – odpowiada w końcu, a wolną dłoń kładzie na moment na swojej twarzy. Udaje, jakby rozmasowywał sobie właśnie ból głowy, ale tak naprawdę wciąż ucieka od niej spojrzeniem. Hirsch nie lubi pokazywania słabości. Może to wypadkowa wydarzeń z przeszłości, a może skrzywienie zawodowe.
Będziesz miała siniaki pod kolanami – oznajmia nagle, przekręcając się w bok, wtedy też dopiero spogląda w jej oczy. Uśmiecha się lekko, jakby pokrzepiająco chcąc naprawić tę dziwną atmosferę, która pomiędzy nimi zapanowała.
I tutaj – wskazuje palcem na jej dekolt i kawałek szyi – Przepraszam. To strasznie gówniarskie, nie wiem, co mi odbiło – dodaje szczerze i przysuwa się bliżej, żeby się do niej przytulić. Obejmuje ją ramieniem i wzdycha ciężko. Ma tylko nadzieję, że Posy zachowa w pamięci raczej te lepsze przypadki. Chociażby ten pierwszy dzisiaj. Jakikolwiek w zasadzie. Każdy inny niż ten przed chwilą.
Obiecuję, że to się więcej nie przytrafi – mamrocze gdzieś z ustami opierającymi się o skórę jej dekoltu, skoro wciąż wtula się w nią, leżąc odrobinę niżej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy powiedział o siniakach, momentalnie dotknęła swojej szyi, ale przecież i tak nic nie była w stanie wyczuć. I… uśmiechnęła się. Ba! Mało tego – parsknęła. Pokręciła też lekko głową, bo nie musiał jej przepraszać. Naprawdę nie musiał.
Kiedy się przysunął, kiedy się przytulił – momentalnie sięgnęła do jego głowy, wplatając palce w jego włosy i lekko miziając. Spokojnie, bez pośpiechu, bez jakiejkolwiek nerwowości. Wręcz… relaksująco. Przesunęła się z tym także na jego kark i górną część pleców. No cóż – może to było mało w stylu „to tylko seks”, ale nadal było jej z nim dobrze. Chciała z nim zostać. Zabawne, bo… czuła się potrzebna, a chyba każdy lubi czuć się potrzebny. One ze swoimi problemami wyjątkowo mocno.
- Przestań, Jacob. Naprawdę nic się nie stało, dobrze? Umówmy się. Pytałeś, czy coś mi przeszkadza w łóżku… powiedziałam, że nie. Ale nie lubię wyrzutów sumienia. Jeśli bym tego nie chciała, powiedziałabym nie. – przypomniała i wcale nie kłamała. Wiedziała, że coś się stało, ale skoro nie chciał o tym rozmawiać – to nie zamierzała ciągnąć go za język. Nie teraz i nie w tych okolicznościach. I naprawdę dałaby znać, gdyby coś przestało jej odpowiadać. Nie dałaby się aż tak zdominować.
- A parę siniaków… to ciekawy powrót do ogólniaka. – zaśmiała się i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, tak trochę dla rozładowania emocji. Zrobiło się trochę… za poważnie – Chociaż muszę wymyślić dobrą historyjkę dla naszych… współpracowników. – dodała rozbawiona, bo ciągle – w szpitalu nikt nie miał o tym wiedzieć. Chociaż może? Spojrzała na niego uważnie i widać było, że nie mówi do końca poważnie… za to błysk w jej oku? Wręcz szatański. Nie świadczył o niczym dobrym – No i jesteś pewny… może przemyślisz jeszcze tą Szwajcarię w jakimś ustronnym miejscu? Przerwy na lunch bywają długie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Śmieje się i kiwa głową w ramach zgody. Tak. Licealne idiotyzmy, mimo że był znacznie starszy niż Josephine, jemu też nie były jeszcze obce. Tak to się wtedy odbywało.
Mówiłem o tych na udach, te na szyi to czysty przypadek… – odpowiada, gładząc jej skórę w miejscu, o którym wspomina. Lubi gładkość tego ciała, jego ciepło, bliski dotyk. Przepada w nim za każdym razem, kiedy ma okazję znaleźć się obok. Doskonale wie, że to przysporzy mu finalnie tylko problemów. Prędzej czy później. Nigdy nie wierzył w powodzenie takich układów. Zawsze coś w końcu zaczynało się sypać. Ale z jakiegoś powodu nie może się odkleić. Nie może zdjąć z niej rąk i zabrać od niej myśli. A już na pewno nie leżąc ciasno ułożonym wzdłuż jej boku.
Ma wrażenie, że tabletka wreszcie zaczyna działać. Że mija to całe dziwne spięcie.
Josephine Alderidge… mamrocze, ciepłym oddechem omiatając jej pierś. Muśnięciem zaledwie całuje delikatną skórę – Czy ty nie masz w sobie za grosz przyzwoitości? Kategoryczne veto dla szpitala kryje w sobie kilka aspektów Posy. Po pierwsze – nie ma szans, żeby ktoś się przypadkiem nie dowiedział. Po drugie nie mogę myśleć w pracy o tym, żeby ściągnąć ci majtki. A tak się to skończy. Funkcjonowanie na jakimkolwiek haju na oddziale to wołanie o problem i nieszczęście… – całuje jej pierś. To zdecydowanie najlepsze miejsce strategiczne, jakie mógł teraz zająć. Gdyby mógł zatrzymać czas, to chciałby, żeby nastąpiło to właśnie w tym momencie.
Powiedziałem ci, co jest zapisane w moim kontrakcie ze szpitalem. Każdy kontakt z podwładnym będzie uznany za dział personalny jako molestowanie w pracy i skończy się rozwiązaniem stosunku pracy. Także możesz starać się przejąć moje stanowisko pracy, ale po pierwsze, jak skończysz rezydenturę, a po drugie – nie w ten sposób. Nie dam się tak łatwo… – śmieje się znów lżej, jak chłopiec, który w zasięgu ma swoją ulubioną zabawkę.
Nie przekonasz mnie więc i proszę, nie próbuj. Wiem, że rzadko kiedy mnie słuchasz, ale czy ten jeden raz mogłabyś? – pyta, chociaż nie ustaje w lekkich całusach składanych poniżej jej dekoltu, czym może jej jednak trochę przeszkadzać. Kiedy jednak odpowiada mu cisza, śmieje się i podnosi na moment głowę, żeby na nią spojrzeć.
Mówię całkowicie serio Posy, minimum dyskrecji albo przeniosę cię na internę .

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie lubiła, gdy jej odmawiał. I miał rację, że rzadko go słuchała… chociaż tutaj warto wspomnieć, że to nie tak, że Josephine nie szanowała Jacoba jako lekarza. Nie podważała jego decyzji medycznych – ona po prostu nie znosiła, gdy on to robił z jej i gdy próbował ją rozstawiać po kątach na izbie. Wtedy się sprzeciwiała i wtedy go nie słuchała, za grosz. Gdy próbował ją ustawić w szeregu razem z innymi rezydentami – wtedy się buntowała. Ale wiedziała, że była od nich lepsza i on też to wiedział, tak jak każdy inny pracownik szpitala. Przeszła szkołę życia, której nie przeszło większość lekarzy w Swedish. Dlatego czasami była okropną podwładną… jakby cały jej organizm sprzeciwiał się kolejnym rozkazom, jakby miał ich serdecznie dość.
Ale dotarło. Chyba trochę, powoli do niej docierało… zwłaszcza, że nie była najgłupsza, tak? No i tego typu groźby?
- Internę? Nie mógłbyś mnie przenieść na internę. Po pierwsze umarłabym tam z nudów, a po drugie… nie, nie ma drugiego. Umarłabym tam z nudów. Prędzej wróciłabym do Afganistanu niż dała się przenieść na internę. To już lepiej na ortopedię! Tam przynajmniej trzeba użyć trochę siły. – uśmiechała się, więc nie mówiła do końca poważnie. Chociaż… gdyby praca w Seattle nie dawałaby jej satysfakcji i adrenaliny to nie była taka pewna, czy może faktycznie nie wróciłaby na Wschód. Pewnie byłaby to wycieczka w jedną stronę – bo nie można tak często oszukiwać przeznaczenia, ale wróciłaby tam.
- I zrozumiałam, Jacob. Nie chciałabym, żebyś stracił przeze mnie pracę. Wiem jak ważna jest dla mnie i domyślam się, że z tobą jest podobnie. Tylko dyżury sprawiały, że nie oszalałam. A przynajmniej nie tak bardzo. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu – Będziemy profesjonalni. Bardzo. – zapewniła – Umowa? – wyciągnęła do niego dłoń, bo każdą umowę przecież trzeba sfinalizować uściskiem dłoni. No i ani na chwilę nie przestawała się uśmiechać. Nawet na moment.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mierzy wzrokiem jej wyciągniętą rękę i wybucha śmiechem. Zupełnie jej nie wierzy. Za grosz. Ani trochę. Ani nawet odrobiny. Widział przecież jej spojrzenie, kiedy powiedział jej to po raz pierwszy. Zawiesza więc na moment spojrzenie na jej dłoni, a następnie przesuwa je na całą tą nagość, którą teraz prezentuje. Nie odpuszcza jednak, więc zaciska swoją rękę na jej drobnych palcach, a następnie, chociaż dość nieporadnie, przekręca się na łóżku tak, że właściwie na nią włazi. Zdecydowanie jest w lepszym humorze niż jeszcze chwilę wcześniej.
Umowa stoi… – mruczy, przyglądając się jej zagadkowo. Oddycha nadal trochę płytko, ale kiedy nachyla się nad nią, żeby ją pocałować, traci możliwość wprowadzania powietrza do płuc jakby jednak bardziej. Jest łapczywy, zachłanny, oddany, bardzo potrzebujący. Odkleja się po chwili z cichym westchnięciem.
Nie stracę pracy. Ale mogę stracić rozum – uśmiecha się, żartując z samego siebie. Kręci też głową i zaraz dodaje, zanim zrobiłaby to Alderidge – Wiem, wiem. Pamiętam ostrzeżenie z Nevady – dodaje, kiedy jego twarz przesuwa się wzdłuż jej ciała i znajduje sobie miejsce pomiędzy jej udami. W ramach zadośćuczynienia, wynagrodzenia, pozawerbalnego przepraszam. I tym razem nie pozwoli się odsunąć. Ani na chwilę. Dopiero kiedy się prostuje i podziwia jej rumieńce na policzkach, jest gotowy, żeby powiedzieć coś więcej.
Posy? Możemy sobie obiecać, że nade wszystko, nie skończy się to jakiś koszmarnym syfem? Że nie skoczymy sobie nawzajem do gardeł? Że jak odejdziesz w stronę zachodzącego słońca to nie ze środkowym palcem wyciągniętym w moim kierunku? Wiem, że nie będzie łatwo. Wiem, że nie jestem łatwy. I że z ciebie też jest kawał cholery, ale… Możemy? Możemy przyjąć, że tak będzie? – nie ma powodu, dla którego miałby być taki zapobiegliwy. Albo, dlaczego miałby już teraz myśleć o końcu. Ale może tak już ma? Może jest zepsuty? Może zakończeń boi się najbardziej?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozum już dawno stracili. Oboje.
Prawdopodobnie zostawili go w Nevadzie i już było za późno. Na wszystko. A już na pewno na odrobinę zdrowego rozsądku. Bo gdy Jacob poprosił ją o coś, czego zupełnie się nie spodziewała… W pierwszej chwili zamarła. Zagryzła wargę i po prostu się w niego wpatrywała. Mocno, intensywnie. I z tym czymś w spojrzeniu, co właściwie mógł zauważyć dopiero od paru chwil. Od momentu, gdy zrobiło się dziwnie, a ona została… bo brutalnie uświadomiła sobie, że chce zostać.
- Po prostu nie złam mi serca, Hirsch. – rzuciła cicho, może trochę nawet za cicho, ale już więcej z niej nie wyciągnął. Ani odrobiny – nie na ten temat! Poza tym niewiele spali tej nocy, głównie rozmawiając, śmiejąc się i przepychając w łóżku, organizując swego rodzaju zapasy wiążące się z dużą ilością całowania.
A gdy wreszcie zasnęli, ona zaraz musiała się zbierać. I chciała to zrobić najciszej jak potrafiła, żeby nie obudzić Jacoba. Skoro miał wolny dzień – powinien to wykorzystać i chociaż spróbować się wyspać. Na szczęście pies jej to ułatwił i postanowił nie szczekać na nią jak na intruza – za co w ramach wdzięczności zaliczył szybko spacer, dostał świeżą wodę w misce i trochę drapania za uchem. A co dostał Hirsch?
Nie mogłabym cię znienawidzić, Hirsch. Nieważne jak bardzo bym chciała. Do zobaczenia w szpitalu. J.
Nabazgrane na kawałku papieru, który znalazła w swojej torebce i pozostawione na poduszce.
Jesteś głupia, Alderidge. I naiwna.
I znowu popełniasz te same błędy…



/koniec

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”