WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#9
outfit
Okres świąteczny w rodzinie Hirschów zawsze był nietypowym czasem. Połączenie żydowskich tradycji, których trzymała się babcia Rachel i które próbowała swoim dzieciom i wnukom wraz z typowymi około bożonarodzeniowymi tradycjami było czasami mieszanką wybuchową. I o ile wigilię i święta Laura spędzała zazwyczaj dość spokojnie, z mamą u boku, drobnymi prezentami, gorącą czekoladą w wielkim kubku i Love, Actually na ekranie telewizora, tak wcześniejsze spotkania, które urządzała babcia Hirsch, by jakoś połączyć to wszystko i ściągnąć o siebie swoją rodzinę, były po prostu szalone. I tak też było w tym roku. I nie obeszło się bez ofiar. Na pewno poszkodowane były osoby dorosłe, które przyszły w paszczę lwa, nie mając pojęcia, że takich rzeczy mogą się spodziewać. A oprócz nich, tych biednych ludzi, którzy chyba nie wyobrażali sobie, że taki cyrk naprawdę może się wydarzyć, Taylor przywalił Cosmo. Żeby tego było mało, każdy dostał dziwaczny prezent, a Laura swoją książkę ukryła w jednej z szuflad, nie mając wcale ochoty dzwonić do mam potencjalnych kandydatów na jej przyszłego męża. Żyda, oczywiście. Naprawdę miała nadzieję, że ten temat z babcią już przerobiły, że wytłumaczyła jej, że siedemnaste urodziny nie obligują do znalezienia narzeczonego, a poza tym planuje najpierw skończyć studia. No bo niech spojrzy na swoje dzieci! Młoda Hirsch zawsze wykorzystywała ten argument. A gdyby rodzice poczekali te kilka lat, to nadal byliby razem?
Na szczęście od tamtego wieczoru minęło już kilka dni, Laura zdążyła spędzić kilka dni na łódce mamy, co nie należało na komfortowych wrażeń. Wcale nie czuła się jak podekscytowana nastolatka na obozie żeglarskim, ale nic nie mówiła, bo w końcu chodziło o czas spędzony z mamą, jej szczęście, ich rozmowy i odsapnięcie od Judah i Laurenca. W takich momentach, kiedy siadały z mamą na kanapie, wspominała ich wspólne życie jeszcze sprzed pół roku i zastanawiała, co za głupi pomysł strzelił jej do głowy, żeby pozwolić zrealizować mamie te wszystkie plany jeszcze w 2020 roku, zamiast za rok, kiedy wyjdzie na studia. Ale nieważne.
Dzień przed sylwestrem w szkole był wolny, więc zaprosiła Stellę do siebie na noc. Judah i Laurence byli w pracy, chyba, więc korzystała z tego stanu rzeczy i planowała spędzić czas ze swoją przyjaciółką, z którą dość niedawno się pogodziła, więc musiały teraz wszystko nadrobić. Tak więc po południu była gotowa, by przyjąć swojego gościa, przygotowała wegańskie przekąski, miała plan na kolację, gdyby zgłodniały, ale oczywiście w grę wchodziła również pizza (chociaż tego to chyba ostatnio miała trochę dość, odkąd Lance raczył ją głównie tym). Miały być plotki i wielkie szykowanie na sylwestrową imprezę, na którą zostały zaproszone do swojej kumpeli Chloe.
W tle leciał Harry Styles, na komodzie leżały już uszykowane różne kosmetyki, dziewczyny siedziały na łóżku i nadrabiały informacje na temat prezentów, które dostały pod choinkę. Laura oczywiście opowiedziała o notesie z numerami do porządnych żydowskich kandydatów na męża od babci, spóźnionych urodzinowych biletach do Paryża od cioci Esther i kilku innych rzeczach, które dostała.
- Sama spójrz. – pokiwała głową i pokazała jej notes.
Ostatnio zmieniony 2020-12-25, 15:06 przez Laura May Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

stylówka

Święta, święta i po świętach. Wigilia u Crane'ów była ciekawym (i trochę szalonym) doświadczeniem, ale teraz Stella miała nowy cel na horyzoncie - sylwestra. Nie planowała dostać się na żadną szaloną imprezę, już miała wystarczająco wiele przeżyć w tym roku, dlatego umówiła się ze znajomą na domówkę. Miało być miło i bez większych ekscesów (chociaż takie rzeczy zawsze wychodziły w praniu), a co ważniejsze, miała tam też być Laura. Jeszcze niedawno pokręciłaby nosem na taką imprezę, ale na szczęście puściła dawne niesnaski w niepamięć. Szybko zjadła obiad i pobiegła do pokoju spakować się na nocowanie u Laury, na które była chyba równie podekscytowana, co na tego sylwestra, bo już wieki ze sobą nie rozmawiały. Wrzuciła do niedużej torby trochę ciuchów, kosmetyków, jedzenia i parę innych bzdetów, a potem poganiała mamę, żeby ją podwiozła, ale tak już-już.
- Co ty gadasz, serio?! - Oczy Stelli powiększyły się dwukrotnie, kiedy usłyszała o jakimś notesie z wolnymi kawalerami. Przerwała wypakowywanie swojej torby (zdążyła wyjąć kosmetyczkę, a w niej parę maseczek do twarzy i jakieś odlotowe lakiery do paznokci, a także dwie paczki żelków - wegańskich!), rzucając ją pod łóżko. Z tej ekscytacji sięgnęła po jeszcze jednego paluszka, chrupiąc go głośno jak królik marchewkę. - Nie wieeeerzę! - Przysunęła notes trochę bliżej, ale wystarczyło dosłownie jedno spojrzenie na zdjęcia kandydatów, żeby wybuchnąć śmiechem. Potrzebowała krótkiej chwili, żeby się opanować. - Nie, dobra, ale na serio, spójrzmy. O, na przykład ten, Mur-ierl, ale trudne imię, student psychologii, hmm... O, zobacz, a tu też Mur... kurde! Murierl..., ale student prawa. Nie, studenta prawa bym sobie odpuściła - stwierdziła głosem eksperta, chociaż nie miała żadnego doświadczenia ze studentami (w ogóle miała niedużo doświadczenia), ale miała w rodzinie wystarczająco dużo prawników, żeby ten zawód po prostu jej się przejadł. Szybko wyjęła z kieszeni telefon, już wypisując numer do matki studenta psychologii, bo to po prostu było za dobre, żeby tego nie zrobić. Na wszelki wypadek odeszła od łóżka w kąt pokoju, gdyby Laura próbowała ją powstrzymać przed tym, no, głupim pomysłem. - Halo? Tak, dzień dobry, z tej strony... - przerwała na chwilę, desperacko szukając w głowie jakiegoś żydowskiego imienia. - ...Rebeka H...Haarsh?... - wzruszyła ramionami, bo tak naprawdę nie miała żadnego planu na tę rozmowę. - Ja w sprawie Mur... no, pani syna - zamilkła na chwilę, nasłuchując swojej rozmówczyni. - Nie, nie, to nie ten syn w takim razie. Student psychologii? - słuchała dalej, ale w którymś momencie zrobiła wielkie oczy i panicznie zaczęła się rozłączać, klik-klik-klik, no, czerwona słuchawko, zadziałaj! - Ten notatnik chyba jest nieaktualny, bo Murray niedługo się żeni? Chyba, że się nie dogadałyśmy, bo wychodzi na to, że ona ma wielu synów, ale nie dzwoń do nich, to creepy - pouczyła ją; niech uczy się na jej błędach.
Och, Stello, a masz ich tak wiele na swoim koncie, że z Laury mogłaby się zrobić jeszcze mądrzejsza dziewczyna.
- A kiedy lecisz do tego Paryża? - Rozmarzyła się, z powrotem kładąc się obok niej na łóżku. Ach, ile ona by dała za takie bilety!

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Myśl, że wybierają się na imprezę do Chloe razem była pocieszająca. Prawdopodobnie gdyby nie Stella, siedziałaby ten wieczór sama albo z mamą, jeśli ta nie miała żadnych planów. Ewentualnie z Cosmo, bo miał przecież bana na imprezy i używki, więc nie była pewna, czy będzie chciał gdziekolwiek wyjść. Rozumiała jednak, że ostatnie kilka tygodni było dla niego wyjątkowo trudnych, a święta u jej rodziny, podczas których wyniknęła bardzo dziwna sytuacja niekoniecznie mogły go zachęcać do spędzania z nią kolejnego wieczoru. No nie wiedziała, bo ostatnio czuła, że powinna mu dać trochę przestrzeni, żeby nie czuł się przez nią osaczony. Bo wiadomo, że jej na nim zależało, ale czasami nieco za bardzo się nim martwiła i go tym wkurzała?
- Nie wiem nawet, co mam o tym myśleć. Wydawało mi się, że babcia rozumie, że najpierw powinnam skończyć szkołę. No chociaż liceum. A teraz daje mi takie coś. I ona za kilka dni zadzwoni z pytaniem, czy się z tą listą zapoznałam. Albo zadzwoni do mamy, bo ona przecież też powinna się zaangażować w szukanie męża dla mnie. - wywróciła oczami i westchnęła, chociaż opowiadanie o tym Stelli i jej relacja i tak wywołały uśmiech na jej twarzy.
- Muriel to chyba jakieś popularne wśród Żydów imię. Ale nie wiem. Babcia uważa, że prawnik byłby świetny, zapewnia stabilną przyszłość. - pokiwała głową, przekazując przyjaciółce te życiowe mądrości, którymi raczyła ją babcia Rachel. Dla niej liczyła się pozycja, zawód i to ile dóbr będzie mógł partner/mąż zapewnić. A Laura sama chciała zapracować na swoją przyszłość i nie planowała korzystać z notesu od babci. Nie zdążyła jednak tej myśli powiedzieć na głos, a Stella już dzwoniła pod jeden numer. Przyglądała się Martinez, gdy ta stała w drugim kącie pokoju, nie chcąc by jej przerwała to połączenie i pokręciłam z rozbawieniem głową, gdy ta wymyśliła w końcu niby żydowsko brzmiące nazwisko.
- Naprawdę? - parsknęła śmiechem. To było dziwne! Że niby babcia Rachel nie zaktualizowała swojego notesu z kontaktami?! Szok.
- Teraz mogę przynajmniej powiedzieć, że próbowałam. Babci pewnie trochę zajmie aktualizacja tych informacji. - stwierdziła rozbawiona. Sama pewnie nigdy nie zadzwoniła, schowałby ten notes i tyle. Poza tym miała zdecydowanie inne poglądy dotyczące wychodzenia za mąż, szukania chłopaka, czy ogólnie związków.
- W maju. To chyba dobry termin, powinno być już całkiem ładnie i ciepło. Tylko… tata twierdzi, że sama nie mogę lecieć i według niego nie ma nikogo na tyle odpowiedzialnego, bym mogła z kimś lecieć, więc stwierdził, że poleci ze mną. I teraz mu jakoś muszę powiedzieć, że w takim razie wolałabym lecieć z mamą. On tam sam jakoś sobie robi wakacje i mnie nie zabiera. - skrzywiła się i sięgnęła po paczkę wegańskich żelków, przy okazji dziękując Stelli, że wybrała właśnie je. - Gdybyśmy były starsze, polecieć we dwie. - westchnęła i wywróciła oczami. Oj była pewna, że Clari by się nie zgodziła, żeby Stella poleciała z nią do Paryża.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Najlepsze w tym wszystkim było to, że chociaż nie rozmawiały ze sobą przez kilka lat, nie było między nimi dziwnie czy krępująco. Od razu złapały wspólny język, jakby poprzednie lata rozłąki w ogóle nie miały miejsca. Stella nie sądziła, że wznowienie tej przyjaźni sprawi jej tyle radości, a jednak spadł jej z serca ciężki kamień, o którym już zdążyła zapomnieć. Potrzebowała w swoim życiu kogoś takiego jak Laura, kogoś w jej wieku i jej płci, kogoś, kto mierzy się z podobnymi problemami. Przy okazji Laura zdawała się lepiej z nimi wszystkimi radzić, co było tylko dodatkowym atutem podtrzymywania tej znajomości. Innym atutem były takie smaczki jak notes z telefonami do żydowskich kawalerów - H I T!, o którym długo nie zapomni.
- Ja rozumiem twoją babcię. Po prostu chce, żebyś spokojnie wybrała sobie kawalera, dopóki masz na to czas. Bo jak skończysz szkołę to już będzie czas tylko na ślub - wzruszyła ramionami, ostatkiem sił powstrzymując się przed parsknięciem śmiechem, bo nie chciała wyśmiewać Babci Hirsch - cała tak akcja była na swój pokrętny sposób całkiem miła, przynajmniej Laura miała dowód na to, że babcia chce dla niej jak najlepiej.
- Jeżeli chcesz, żeby twojego męża nigdy nie było w domu, to prawnik będzie idealnym kandydatem - westchnęła, przekręcając się na plecy. Poprawiła bluzę, która za bardzo jej się zadarła, i ułożyła drobne dłonie na brzuchu. - Połowa mojej rodziny to prawnicy, wiem co mówię - przypomniała jej, wywróciwszy teatralnie oczami, bo Claribel i Harrison zdecydowanie większą część dnia spędzali w kancelarii niż w domu, by w domu jeszcze przeglądać jakieś niesamowicie nudne dokumenty i prowadzić równie nudne rozmowy telefoniczne.
- No widzisz, co ty byś beze mnie zrobiła - zaśmiała się, otwierając paczkę kwaśnych podłużnych żelków - nie każdy je lubił, to był smak dla konesera żelków, do których Stella z pewnością się zaliczała. Znając jednak upodobania większości społeczeństwa, przywiozła też ze sobą parę innych smaków.
- W maju! Idealnie, bo już będzie ciepło, ale jeszcze nie za ciepło, i wszystko będzie kwitnąć - rozmarzyła się, ale po chwili zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć słowa przyjaciółki. - Przecież ty jesteś wystarczająco odpowiedzialna, nie potrzebujesz nikogo innego. Posłuż się moim przykładem, od razu zmieni zdanie - Tato, przecież mam takie dobre oceny, nigdy nie wylądowałam na komisariacie ani nic, nie chodzę na jakieś imprezy za twoimi plecami, nie to co Stella, a popatrz, i tak dostała bilety na koncert, to ja mogę polecieć do Paryża, będę dzwonić, zapiszę sobie na ręce numer do konsula, przecież żyjemy w XXI wieku pewnie taki monolog zapisałaby jej na kartce, gdyby Laura o to poprosiła. - Chyba, że o czymś nie wiem...? - Popatrzyła na nią znacząco, no dalej, Laura, co przeskrobałaś, mimo że miała swoje własne spostrzeżenia - chciała dać przyjaciółce szansę, żeby sama się do tego przyznała.
- Och, tak, ile bym dała, żeby polecieć do Paryża... Musisz mi codziennie wysyłać zdjęcia, rozumiesz? Co-dzien-nie! - Stella niewiele wiedziała o tym mieście poza podstawową wiedzą przekazaną w popkulturze, że Wieża Eiffela, że wino, że bagietki, że modnie, i że romantycznie.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Laurę również cieszyło poprawienie się ich relacji i to, że w zasadzie nie potrzebowały wiele, by znów znaleźć wspólne tematy i zacząć się przed sobą otwierać. Również potrzebowała przyjaciółki w swoim wieku, która rozumiała jej rozterki i problemy. Plusem też było to, że znały się niemal od dziecka, więc wiedziały sporo o swoich rodzinach, relacjach z rodzicami, więc od razu jakoś łatwiej było o tym wszystkim rozmawiać.
– Tak, tak. – przytaknęła rozbawiona. I tak babcia pewnie płakała w kącie, że Laura nie jest stuprocentową żydówką i że nie będzie kontynuować tej rodzinnej tradycji, ale musiała brać pod uwagę, że czasy się zmieniały i nikt nie mógł jej wybierać kawalera. Już pomijając fakt, że mężczyzna, do której obecnie Laura wzdychała z pewnością nie zostałby zaakceptowany przez jej rodzinę.
– Jeśli to ma być mąż wybrany na siłę, którego ledwo znam, to nawet lepiej, żebym nie musiała z nim spędzać za dużo czasu, nie? Lekarz też nie będzie lepszym wyborem. – wzruszyła lekko ramionami. Co za różnica? Jej ojciec był szefem kuchni, a i tak go jakoś często i dużo nie widywała, nawet mieszkając z nim pod jednym dachem. Jedną osobą, która poświęcała jej naprawdę czas, była mama, która teraz znalazła pracę marzeń i pewnie chętnie siedziała tam nawet nadgodziny.
- Też mi się tak wydaje! I może jeszcze nie będzie tam aż takiego tłumu turystów? – zamyśliła się. Musiała to koniecznie wygooglować i przygotować się porządnie do tej wycieczki. A wiadomo, im wcześniej tym lepiej! Laura lubiła mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, by nic jej potem nie zaskoczyło i nie pokrzyżowało planów.
– Może i jestem, ale chyba nie według mojego ojca. Albo on jest po prostu łasy na wyjazd do Paryża, cwaniak. – stwierdziła i wywróciła oczami. Och, tatko Judah lubił sobie robić urlopy, więc jakoś tak czuła, że dla własnego relaksu by się tam z nią wybrał. Oczywiście porównanie Laury do Stelli było żadnym argumentem, na pewno nie pomogłoby to w żadnej dyskusji, ale z nim zawsze było trudno dyskutować. – Nie no… ja? Żartujesz? Ojciec ma większe problemy. Laurence na głowie, Taylor podobno ma mieć dziecko, więc pewnie zaraz go zacznie wydziedziczać, bo się tak wkurzył, że myślałam, że go udusi. – na razie Laura była tym najgrzeczniejszym dzieckiem. Nie musieli martwić się jej ocenami, niespodziewaną ciążą, planami rzucenia studiów. Może i o jednej rzeczy nie wiedzieli, ale o tym wiedzieć nie mógł nikt. A według Laury nadal nie stawiało jej to na pierwszym miejscy w rankingu problemowych dzieci.
– Będę wysyłać codziennie, obiecuję! I tak pewnie będę robić masę zdjęć, więc nie musisz się o to martwić. Przywiozę ci jakąś fajną pamiątkę! – obiecała z uśmiechem. Oczywiście już w głowie snuła plany, co zobaczy, jakie miejsca odwiedzi, że będzie jeść croissanty. Och, już się nie mogła doczekać!
– Aleee, ty masz bilety na Harrego, ja mam Paryż, więc obie mamy się z czego cieszyć. – stwierdziła. W sumie taka była prawda, nikt w ich wieku nie mógł na tak wiele liczyć, a że im się trafiło, że się urodziły w całkiem zamożnych rodzinach, to trafiały im się takie przyjemności.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

W jej pokoju od roku wisiała dość duża tablica korkowa, pełna zdjęć i rysunków miejsc z całego świata, które chciałaby kiedyś zobaczyć. Dzieliła ją z Oscarem, ale na szczęście podchodzili do tej podróży z tak samo wielkim entuzjazmem, dlatego zgadzali się na każdy przystanek - pomału zaczynało jej brakować miejsca na tej tablicy, ale co mogła poradzić, że tak wiele miejsc jest wartych odwiedzenia? Tak wiele różnorodnych krajów, tak wiele widoków, rozległe pustynie i śnieg na szczytach gór, intrygujące dżungle i niepokojące stepy? Stella chciała zobaczyć to wszystko, w tym również romantyczny Paryż, dlatego zazdrościła Laurze, że miała okazję tam polecieć już zaraz. Stella musiała czekać aż skończy liceum, powie baj-baj swojemu życiu w Seattle i ruszy na przygodę. - Mam wrażenie, że tam zawsze jest dużo turystów - zaśmiała się, ale halo! to Paryż, Francja, bagietki, przystojni mężczyźni i piękne kobiety, świat mody i sztuki, a także śmierdzących serów pleśniowych, ale to Stella zawsze pomijała w swoich idyllicznych wyobrażeniach. - Ale w maju powinno być mniej niż w wakacje, to na pewno - podzieliła się swoją nieprofesjonalną opinią, ale była co do tego przekonana.
- Nooo, z ojcem to słabo - westchnęła, bo sama też wolałaby znaleźć sobie inne towarzystwo na taką ekscytującą podróż, przede wszystkim młodsze, z fantazją, żeby biegać wieczorami po ciasnych uliczkach i wspinać się na zabytkowe fontanny, żeby żyć pełnią życia i nigdy tego wyjazdu nie zapomnieć. - Musi być jakiś sposób, żeby go przekonać... Słuchaj, nie ma rzeczy niemożliwych, wymyślimy coś - odparła i złapała za kolejnego paluszka, obgryzając go najpierw z soli. Zawiesiła na Laurze zaciekawiony wzrok, już jej serce nieco mocniej zabiło, ale... niczego się nie dowiedziała. Westchnęła cicho, wyraźnie zawiedziona. - Taylor... co? Serio?! Wpadł?! - Nie spodziewała się takich wiadomości, a choć nie znała go najlepiej (w zasadzie w ogóle), to i tak ją to zaskoczyło. Przysunęła się bliżej Laury, obejmując ją w geście pocieszenia, kładąc swoją głowę na jej ramieniu. - No to widzisz, wypadasz najlepiej na tle swojego rodzeństwa. Może twój ojciec zostanie na miejscu, żeby ich ogarnąć czy coś? - Szukała jakiegokolwiek punktu zaczepienia, co prawda nie było to proste, ale musiał istnieć jakiś sposób, żeby Judah został w Seattle. Westchnęła cicho, odsuwając się od przyjaciółki. Przyjemnie było tak po prostu siedzieć w objęciu, ale przecież miały jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia, dlatego wyjęła z torby pudełeczko lakierów do paznokci. - Trzymam cię za słowo - odparła i pomachała nim, unosząc lekko brew: no, który chcesz, a który dla mnie? Przyłożyła sobie do twarzy niewielką buteleczkę z błękitem, może ten, a potem z elegancki bordowym, ooo, a może ten.
- Fakt. Te bilety na Harry'ego to w ogóle czad! Już planujemy z Oscarem stanie pod stadionem z samego rana, żeby mieć miejsce przy samych barierkach, żeby nikt mi nie przeszkadzał na niego patrzeć - odgarnęła jasne włosy za ucho, po czym przestała grzebać w pudełeczku i zawiesiła wzrok na Laurze. Zapytać czy nie zapytać, zapytać czy nie... Ale tak ją korciło, ta myśl ciągle gdzieś siedziała z tyłu głowy, nie dawała spokoju. Odchrząknęła cicho, odstawiając buteleczkę z żółtym lakierem z powrotem na miejsce. - Słuchaj... - zaczęła powoli, tak bezpiecznie, żeby Laura jej zaraz nie uciekła. - Wtedy na urodzinach... Chyba cię z kimś widziałam? - Na pewno, przecież patrzyłam przez chwilę, nie szanując twojej prywatności. - W sensie z jakimś facetem - brwi zafalowały to w górę, to w dół, no, no. Przygryzła lekko wargę, żeby zapanować nad lekkim uśmiechem, który chciał jej wstąpić na twarz, ale ojej! taka była podekscytowana ploteczkami, które za chwilę prawdopodobnie otrzyma.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Laura planów miała dużo, oczywiście marzyła o tym, by zobaczyć świat, miała małą listę (w głowie, oczywiście) miejsc, które koniecznie chciała odwiedzić, jednak wśród jej ambitnych planów na przyszłość, podróże niestety na początku listy nie były. Dlatego też cieszyła się z tych biletów, bo w tym wypadku nie mogła się wykręcić, musiała lecieć, a przy okazji spróbować dobrze się bawić.
Przytaknęła, zgadzając się ze Stellą. Nie mogły wierzyć pięknym zdjęciom z Paryża, na których były pustki i komuś jakimś fartem udało się zrobić zdjęcie pustej uroczej uliczki albo wieży Eiffla. Tam zawsze był tłum ludzi. – Trzymajmy się tej wersji. – zażartowała. Nie mogły i tak nic na to poradzić, a z pewnością zwiedzanie europejskiego miasta zimą nie było dobrym pomysłem, także maj jej naprawdę pasował.
– Coś wymyślę. Jeszcze sporo czasu, może mu coś wypadnie? – wzruszyła lekko ramionami. Gdzieś w głębi duszy z pewnością miała ochotę wybrać się z ojcem na taką wycieczkę. Wbrew pozorom nie spędzała z nim wiele czasu, nawet teraz, kiedy z nim mieszkała. Mijali się, każde miało swoje obowiązki, a i nie byli przyzwyczajeni do przebywania tyle czasu w swoim towarzystwie, jak to było z Laurą i jej mamą. Na pewno by była szczęśliwa, gdyby spędzili razem miło czas, jednak nie była pewna, czy by się w ostateczności dogadali.
– Serio… – pokiwała głową. – Zdecydowanie jestem tym dzieckiem, które sprawia najmniej problemów. – zaśmiała się. Nie potrafiła ogarnąć w swojej nastoletniej głowie, jak to się mogło stać, że jej starszy brat kogoś zapłodnił, powiedział o tym tylko ojcu, potem był zły, że ten to komuś powiedział, wykręcił awanturę na rodzinnych świętach, a na koniec zajął się jedzeniem. Jakby miał jakieś rozdwojenie jaźni, bez kitu. Zawsze była nieco zaskoczona zachowaniem swoich braci.
– Zdecydowanie ta butelkowa zieleń. – wskazała palcem na jeden z lakierów.
– Ja chcę ten. – złapała kolejny, jakiś taki bordowy, bo nie lubiła jaskrawych kolorów.
– W czym ty w końcu się tam wybierasz? – bo może powinny obrać inną taktykę i dopasować kolory do stroju?
– Szkoda, że mi nie powiedziałaś wcześniej o nich! Może by mi się udało namówić kogoś na taki prezent świąteczny. – wywróciła oczami. Prawda była taka, że gdy Stella je dostała, to chyba jeszcze były na siebie obrażone, co nie zmieniało faktu, że Laura, jako całkiem nowa fanka Harrego Stylesa, którego zaczęła lubić, dopiero kiedy rozpoczął solową karierę, też chciała iść na jego koncert!
– Eeeem… – zmarszczyła czoło, przez chwilę zastanawiając się, co Martinez może mieć na myśli.
– Dużo ludzi było na tych urodzinach, ale nie przypominam sobie siebie z żadnym facetem. No nie wiem, Cosmo całowałam, ale to było wyzwanie w butelkę i przy tym byłaś. – to znaczące machanie brwiami przez Stellę niby miało ją naprowadzić, ale kompletnie nie wiedziała jeszcze, o czym przyjaciółka do niej mówi.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella westchnęła cicho, a w tym westchnięciu co uważniejszy rozmówca mógł usłyszeć zawód, zazdrość i trochę smutku. - W takich momentach chciałabym mieć rodzeństwo - wyznała Laurze, powolnym ruchem wygładzając koc wokół siebie. - Sprawiasz najmniej problemów - powtórzyła jej słowa, spoglądając na nią badawczo. - Czyli sprawiasz problemy, ale w porównaniu do reszty, sprawiasz ich najmniej. To jest super. Ja zawsze sprawiam najwięcej problemów, bo jestem jedyna. Nawet jak nie sprawiam ich jakoś super dużo albo to są jakieś błahostki, nieważne, i tak będą się mnie czepiać - wzniosła wysoko ręce, bo bycie jedynakiem to była masakra. Co prawda Stella miała jeszcze przyszywanego brata, ale miał dopiero sześć lat, więc każde jego przewinienie uchodziło płazem. Bo to jeszcze dziecko, bo nie miał kilku zębów i wyglądał uroczo. - Ale dobra, nie rozmawiałyśmy o mnie - westchnęła. - Jak twój ojciec zareagował? W ogóle ile Taylor ma lat, jest prawie w naszym wieku, nie? Masakra, wyobrażasz sobie, być teraz w ciąży? - Stella aż się wzdrygnęła na samą myśl. Spośród wszystkich życiowych koszmarów, jej największym chyba był występ w programie "Licealne ciąże". W tej chwili nie miała szansy zajść w ciąże, a jeżeli by do tego doszło, to ludzie mogliby zacząć się modlić do jej obrazów, ale i tak zdarzało jej się o tym myśleć w kategoriach życiowego koszmaru.
- Niech będzie butelkowa zieleń - zgodziła się, podając Laurze buteleczkę. Wyciągnęła swoje drobne dłonie, gotowa do zabiegu kosmetycznego. - Myślałam o jeansach i tej bluzce - odparła, wyciągając wszystko z torby. - Wydawało mi się, że to dość... luźna impreza, więc nie trzeba się jakoś stroić, ale teraz w sumie mam wątpliwości - spojrzała krytycznie na swój jutrzejszy outfit. O ile do bluzki wciąż nie miała zastrzeżeń, o tyle zaczęła się poważnie zastanawiać nad jeansami. Może to nie była odpowiednia okazja na takie spodnie. - A ty? - Byle tylko Laura nie wyskoczyła z jakąś czaderską kiecką, bo Stella się załamie! Chociaż miała parę całkiem fajnych w domu, więc do jutra jeszcze miała szansę się przebrać.
- Ja żałuję, że mam tylko dwa, bo najchętniej zabrałabym tam wszystkich - zaśmiała się, ale skoro już miała tylko dwa, to musiała wybrać Oscara. Wiedziała, że nie darowałby jej tego. Wiedziała też, że sprawiła mu tym ogromną radość, a na koncercie będzie się zachowywał tak samo dziko jak ona.
- Laura, weź no! - Jęknęła niezadowolona, bo skoro już się odważyła zacząć ten temat, to nie miała zamiaru go tak szybko skończyć. - Przecież nie mówię o Cosmo, ty wiesz, o co mi chodzi, nie udawaj - teraz to Stella jeszcze bardziej się zainteresowała tym tajemniczym mężczyzną. Zawiesiła wzrok na przyjaciółce, wypatrując jakiejkolwiek zmiany w mimice jej twarzy. Przecież naprawdę ich widziała, może nie jakoś bardzo dokładnie, ale widziała. - Wyszłaś na chwilę z mieszkania...? - Próbowała ją naprowadzić i udowodnić, że wie, więc nie ma sensu dalej tak nieudolnie kłamać. No dalej, Laura.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Ja mam zawsze mieszane uczucia, jeśli chodzi o temat rodzeństwa. – wzruszyła lekko ramionami. Może to dlatego, że miała dwóch starszych braci, od których się baaardzo różniła i trudno im było znaleźć wspólny język. Może nie chciała być jedynaczką, chociaż czasami chciała, no sory, ale wolałaby mieć siostrę?
– Sprawiam problemy? – spojrzała na nią pytająco, nieco rozbawiona. No chyba tak, by tego nie ujęła. Według własnego odczucia nie sprawiała żadnych problemów, ale rodzice mogli to widzieć zupełnie inaczej. – Musisz więcej czasu spędzać u mnie, może jak cię nie będzie, to nie będą się tak czepiać? – zaproponowała, chociaż to było żadne rozwiązanie. Bo może Clari też uważała Laurę za tę spokojniejszą i bardziej rozsądną osobę w tej relacji i dawałaby Stelli więcej zaufania, gdyby były we dwie? Judah tak miał, że znając Stellę, wolał żeby Laura spotykała się właśnie z nią.
- Widziałaś go kiedy, gdy krzyczał na chłopaków? – zaśmiała się. No skoro znali się całymi rodzinami od lat, to pewnie gdzieś się bawiąc w salonie, Hirschowie coś odwalali, a Judah się denerwował?
– Tay ma dziewiętnaście. Tata chyba wiedział o tym wcześniej, bo na kolacji u babci nie odstawił wielkiej szopki. Ale krzyczał. I wyglądał tak, jakby chciał go udusić. No i nadal chce go wydziedziczyć. A babcia mu chce mieszkanie na niego przepisać! – tyle emocji, aż sama się dziwiła, że oni z tej kolacji wyszli żywi. Chociaż Cosmo oberwał, więc bez ofiar się nie obeszło.
– Nie wyobrażam sobie, to jest prze-ra-ża-jące. – skrzywiła się. Laura też nie miała szansy, by zajść w ciąże, ale nadal ją to przerażało. Bo jak? W tym wieku? Nawet jeśli Taylor miał dziewiętnaście lat, to według Laury posiadanie dzieci miało rację bytu dopiero gdzieś po dwudziestych siódmych urodzinach. Co nie zmienia faktu, że sama ich nie chciała mieć.
– O, super! – wyszczerzyła się, bo ta bluzka była świetna i ten lakier do niej pasował idealnie. – Ale może czarne spodnie do tego? – zaproponowała. No tak classy by było, po całości, bez dwóch zdań! Wstała i wyciągnęła z szafy swój strój, który planowała założyć. – Ja myślałam o tym.pokazała Stelli i spojrzała na nią pytająco. – Kupiłam tę bluzkę z vintage shopie. – poinformowała ją z dumą.
- Spoko, nadrobimy kiedyś. To nie pierwszy i nie ostatni koncert Harrego. – uśmiechnęła się do niej. Teraz musiały tylko śledzić informacje na temat kolejnych i kupić razem bilety.
– Coo? – spojrzała na nią zaskoczona, bo kompletnie nie wiedziała, o co jej chodzi. Nie udawała. Jeszcze. Zmrużyła oczy, wpatrując się w blondynkę, szukając na jej twarzy jakiejś podpowiedzi. Nagle jej oczy otworzyły się szeroko, coś zaskoczyło. Cholera. – No, wyszłam. – potwierdziła, z poważną miną pokiwała powoli głową, chcąc dać sobie te kilka sekund na przemyślenie odpowiedzi.
– To był… mój znajomy z kursu. – odpowiedziała w końcu. Nie zamierzała jej od razu powiedzieć wszystkiego, bo jeśli Stella widziała tylko, że wychodzi, to jeszcze nie miała się czym martwić. Martinez jednak korzystała chyba ze wszystkich rzeczy, które podłapała od swojej rodziny i właśnie używała na niej jakiś dziwnych technik przesłuchania?! To nie fair, miała przecież niezłą przewagę.
– Co widziałaś? – spojrzała na nią pytająco, bo jej mina wskazywała na to, że ta odpowiedź jej nie zadowala i wie coś jeszcze. I zdecydowanie chce wiedzieć więcej. – Przyniósł mi prezent urodziny. Od całej grupy, bo dowiedzieli się w ostatniej chwili. – wzruszyła lekko ramionami, mając nadzieję, że ta odpowiedz będzie wystarczająca. Stella na pewno wiedziała o tym kursie, a że Laura chodziła tam od pół roku, to mogła się polubić z tymi ludźmi, by dali je prezent, nie?

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella ułożyła dłonie na policzkach, bo Laura mówiła same szokujące rzeczy. - Ma-sa-kra - pokręciła lekko głową, bo choć nie znała Taylora za dobrze, to mogła sobie wyobrazić jakie odpały zachodziły teraz w ich rodzinie. Stella zaliczyła w tym roku kilka poważnych wypadek, na tyle poważnych, że nawet niechętnie o nich mówiła, ale chyba i tak zajście w ciążę pobiłoby je wszystkie. Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić złości rodziców, zawodu na twarzy matki... Chyba wyjechałaby na drugi koniec świata i nigdy więcej im się nie pokazała. Pomijając już fakt, że totalnie nie potrafiłaby się zająć takim małym dzieckiem. - Czekaj, czekaj, jeszcze raz - zmarszczyła lekko brwi, bo się pogubiła. - Taylor wpadł z jakąś laską i jeszcze dostanie za to mieszkanie? - Stella zupełnie nie rozumiała logiki babci Hirsch, ale może pamiętała jeszcze czasy, kiedy ludzie młodo zakładali rodzinę, i była z niego dumna? A może u Żydów to inaczej wygląda? Ten temat chyba ją przerastał. Wolała wrócić do ciuchów.
- Hmm... - Spojrzała krytycznie na swój sylwestrowy zestaw. - Masz rację, mam takie czarne spodnie, powinny pasować - odparła, chowając ciuchy z powrotem do torby, żeby przypadkiem się nie pobrudziły w tym bałaganie na łóżku - nie było już czasu, żeby je prać. - Świetna jest! Te cekiny, boskie - Obudziła się w niej wewnętrzna sroka, musiała ich dotknąć. - W którym? Zamknęli mój ulubiony i teraz nie wiem gdzie chodzić - westchnęła niepocieszona, bo uwielbiała chadzać po takich małych sklepikach i wyszukiwać w nich perełki. Wszystkie najoryginalniejsze sukienki, spódnice czy bluzki poznajdowała właśnie w takich miejscach.
A kiedy temat znowu zszedł na tajemnicze wyjście Laury, Stella przysunęła się bliżej niej, wyraźnie zaintrygowana. - Yhm - mruknęła, a kącik jej ust mocno zadrżał, kiedy próbowała powstrzymać uśmiech. - To chyba był bliski znajomy? - Nie musiała zadawać tego pytania, bo kolejne słowa, które wypowiedziała, tylko potwierdziły przypuszczenia Stelli. Co widziałaś, nerwowe, przestraszone. Stella miała w tej rozmowie przewagę, najwidoczniej widziała coś, czego widzieć nie powinna, i teoretycznie mogła to wykorzystać. No, przynajmniej trochę dłużej ją pomęczyć. Pewnie jeszcze miesiąc temu nie miałaby skrupułów, ale teraz tylko westchnęła cicho. - Maluj, bo się nie wyrobimy - przypomniała jej o buteleczce z butelkową zielenią, wyciągając w jej stronę dłoń. - Widziałam, jak się całujecie, więc nie wciskaj mi kitów - powiedziała spokojnie, chociaż serce biło jej szybciej z ekscytacji. Nie chciała osaczać Laury swoją dociekliwością, dlatego spróbowała poskromić swoje emocje, pokazać jej, że luz, nic takiego, całowała się tylko po kryjomu z jakimś gościem w urodziny, pff.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Pokiwała głową w odpowiedzi. – Może babci się wydaje, że dziecko sprawi, że dojrzenie, stanie się odpowiedzialnym facetem? Wiesz, dla niej liczy się, żeby wszyscy wzięli ślub i mieli dzieci. Tu by miała chociaż część zadania z głowy. Mieszkanie może by go zachęciło do podjęcia kolejnych kroków? Chociaż wątpię. – wytłumaczyła i wzruszyła ramionami. Naprawdę próbowała to jako racjonalizować, ale chyba nie było sensu. Naprawdę jej rodzina jakby działała na zupełnie innych zasadach, takich własnych, które były dość elastyczne i dość często się zmieniały.
– Hmmm, zaraz znajdę adres i ci powiem. Gdzieś na Fremont. – odpowiedziała z uśmiechem. Wyhaczyła go jakoś w wakacje, kiedy spotykała się z Leonardem w tamtych okolicach, ale tego Stella wiedzieć nie musiała. Mogły się wybrać razem, lubiła mieć towarzystwo do szperania! Z pewnością by sobie podpowiedziały, czy coś im odpowiada. A może spróbowałyby ogarnąć jakieś zdolności krawieckie i pobawić się w dopasowywanie albo przerabianie tych ubrań. Musiała jej to zaproponować, ale to później, bo miały ważniejsze tematy.
Wywróciła oczami, kiedy Stella stwierdziła, że to bliski znajomy. Cóż, tak się jej wydawało, nie mogła tego jednak potwierdzić. Nie odpowiedziała więc na to pytanie, tylko sięgnęła po lakier, bo skoro Martinez ją poganiała, to miała nadzieję, że zakończą temat i zajmą się malowaniem paznokci. Zaczęła potrząsać buteleczką, by wymieszać lakier. Już miała zacząć tę mozolną pracę, za którą wcale nie przepadała, bo nie miała skillla w malowaniu paznokci, jednak Stella ją od tego oderwała. Westchnęła, dość głośno, nie kryjąc się z tym, że temat jest trudny. – To już w zasadzie nie ważne… nie rozmawiamy od jakiegoś czasu, także nie mogę go nazwać bliskim znajomym. – odpowiedziała i skrzywiła się. Ostatni raz minęli się na szkolnym korytarzu, jakoś przed świętami, od tego czasu ani razu z nim nie rozmawiała, nie wspominając nawet o smsach. Miała nadzieję, że ta informacja sprawi, że Stella to oleje, skoro nie był to nikt istotny? – Obiecuję, że jak pojawi się ktoś, o kim będzie warto opowiedzieć, to ci powiem. – dodała, spoglądając na przyjaciółkę.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

- Musisz mnie informować o dalszym rozwoju tej sytuacji - co z tego, że nie znała Taylora ani Babci Hirsch - czuła potrzebę być na bieżąco, bo czuła, że z tego może się rozwinąć jeszcze większa drama. Poza tym nie chciała przegapić żadnych wielkich wydarzeń w życiu Laury, a to po części na nią też wpływało. Co za dziwna rodzina! Nie żeby jej własna należała do normalnych, ale mieli całkiem inne problemy.
Stella miała ochotę poderwać się na równe nogi i zdzielić Laurę w twarz, bo cały czas grała w kotka i myszkę zamiast prosto z mostu opowiedzieć jej o tym chłopaku. To musiała być podejrzana sprawa, skoro tak tego unikała. A może wcale nie odzyskała zaufania do Stelli po ostatnich latach ich burzliwej znajomości? Uniosła brwi, mrucząc ciche aha pod nosem. - Dobra, nie chcesz mówić to nie. Ale twoje urodziny wcale nie były tak dawno temu, więc nie wierzę w to nierozmawianie od dłuższego czasu - odpuściła temat, jednocześnie dając Laurze do zrozumienia, że nie robi tego na zawsze. Coś tu było nie tak, musiała się później dowiedzieć o co chodzi. Tymczasem ułożyła się wygodniej na łóżku, żeby nie zdrętwieć podczas malowania paznokci. - W takim razie teraz ja mogę ci coś poopowiadać. Wolisz posłuchać o wigilii u Crane'ów czy o mojej chyba-randce z Wyattem? Okej, to o wigilii u Crane'ów - odpowiedziała sobie sama zanim Laura zdążyła otworzyć usta, bo pewnie wybrałaby ten drugi temat, sama też była łasa na miłosne historie, chociaż o swoich nie chciała nic mówić - phi, hipokrytka. Mimo wszystko na twarzy Stelli pojawił się uśmiech, bo ta wigilia była taka dziwna, ale przy tym całkiem fajna. - Dobra, więc tak - zaczęła, wolną ręką łapiąc za słony paluszek. - Mama jest z Harrisonem już ze trzy lata, ale jeszcze nie miałam okazji poznać jego rodziny. To znaczy wiedziałam, że jest bogata - wywróciła oczami. - i mniej więcej kojarzyłam ile ma rodzeństwa czy coś, ale nigdy ich nie widziałam, także wiesz, nie do końca wiedziałam czego się spodziewać - zaczynała mówić coraz szybciej, co świadczyło tylko o tym, że chciała się podzielić z Laurą wszystkimi swoimi spostrzeżeniami. - Słuchaj, podjechaliśmy pod jego rodzinny dom, a to była jakaś, kurde no, willa z telenoweli, bez kitu, taka duża! Zresztą jego matka grała w telenowelach, czaisz? W Santa Barbara i trochę w Modzie na sukces. Naprawdę! I właśnie tak wyglądała, jakby ktoś ją wyjął z telenoweli - pokiwała głową, łapiąc za jeszcze jeden paluszek. - Zresztą na pewno robiła sobie jakieś operacje plastyczne, to niemożliwe mieć taką gładką twarz w jej wieku, nie mówię już o... - wypięła pierś, zabawnie przy tym tańcując, no, wiadomo o co chodzi! - Ale generalnie była spoko, ciągle częstowała mnie winem, a mama nie mogła jej nic powiedzieć, tylko tak siedziała z zabójczym wyrazem twarzy - zachichotała, pomijając już fakt, że jak pod koniec kolacji wstała od stołu to autentycznie kręciło jej się w głowie. - A jego ojciec ciągle palił cygaro jak jakiś włoski mafiozo i miał taki groźny wyraz twarzy, że ja w sumie nie jestem przekonana, czy nie ma w Seattle jakiegoś swojego gangu - zrobiła większe oczy, kręcąc przy tym głową, bo kto to wie, może to Papa Crane rządził tym miastem. - Poznałam też rodzeństwo Harrisona, dwóch braci i siostrę, wydawali się spoko, ale... Atmosfera była taka napięta. Wiesz o co mi chodzi? Jakby coś było między nimi na rzeczy - zamilkła na chwilę, zastanawiając się jakie tajemnice Crane'owie mogą ukrywać przed światem. Byle tylko nie trupy w szafie.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

- Oczywiście! – odpowiedziała rozbawiona. Tak czy inaczej, to dziecko się w końcu pojawi, więc wszystko się mniej więcej wyjaśni, przynajmniej będą pewni, że istnieje. Nadal ją jednak zastanawiało to, jakie relacje Taylor ma z matką dziecka.
Gdyby temat był błahy, to pewnie Laura padałaby ze śmiechu widząc niezadowoloną minę przyjaciółki. – Miesiąc temu. Minął od nich miesiąc. A my nie rozmawialiśmy od jakiś dwóch tygodni. Tak mi się wydaje, że jak już ktoś daje ci prezent na urodziny, a potem całuje, to chyba nie powinien milczeć od dwóch tygodni, nie? – no dobra, miała nic nie mówić, ale cholera, była na niego trochę zła i bolało ją to, że ostatnio nie rozmawiali. Naprawdę nie wiedziała na czym stoi. No nie mogła Stelli powiedzieć o kim mowa, bo: po pierwsze, jeśli już się ta relacja skończyła, to nie było sensy o tym mówić, nie? Po drugie, nie mogła powiedzieć, bo w tej kwestii nie ufała nikomu. Jedno słowo za dużo, mogło się roznieść po ich znajomych, po szkole, dotrzeć do dyrekcji i rodziców i narobić strasznego bałaganu. Co innego, gdyby Stella wiedziała o kim mowa, pewnie mina Laury od razu by ją zdradziła.
Pokiwała tylko głową w odpowiedzi, skoro Martinez i tak podjęła decyzję. Oczywiście, że wolała słuchać o randce, ale do tego wrócą później. Należało się jej to, w końcu sama nic Stelli nie zdradziła.
- O wow… - wymamrotała gdzieś między informacją o willi, babci z telenoweli i operacjach plastycznych. Już próbowała sobie to wszystko wyobrazić. No wizja była przezabawna.
- Dostałaś jakiś wypasiony prezent od nich? – spytała, bo przecież wiadomo, że nawet u Laury prezenty były w jakiś sposób istotne. – Myślisz, że… zajmują się jakimiś szemranymi interesami? I co, Harrison jest prawnikiem dla przykrywki? – podzieliła się z nią swoją teorią spiskową, bo to dopiero byłaby heca! Jakoś jego nie potrafiła sobie wyobrazić w roli mafioza, ale może tymi zdjęciami na insta próbował odwrócić uwagę innych?

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Taktyka Stelli zaczęła przynosić rezultaty - Laura postanowiła uchylić rąbek tajemnicy. - Nie powinien - zgodziła się z przyjaciółką, przekrzywiając lekko głowę w bok. - Czyli ostatnio z nim rozmawiałaś właśnie wtedy? Dziwne... Odzywałaś się do niego? - Bo jeżeli ten ktoś, kimkolwiek był (ale Stella miała nadzieję, że wkrótce pozna jakieś szczegóły, chociaż imię), nawet przestał odpisywać na jej wiadomości, to sprawa była bardzo podejrzana. Sama nie wiedziałaby co w tej sytuacji myśleć: coś mu się stało czy tylko jest chujem i postanowił bez ostrzeżenia zerwać znajomość? - A wy długo tam... no wiesz, spotykacie się? - W zasadzie minęło niewiele ponad miesiąc odkąd znowu zaczęły się przyjaźnić (za to jak dobrze im szło!), więc mogło jej coś umknąć.
- Pokażę ci kiedyś jak u mnie będziesz - machnęła ręką, bo akurat nie uważała prezentów za najistotniejszy moment tamtego spotkania. Za to zaśmiała się na wzmiankę o szemranych interesach. - Kto wie? - Zafalowała brwiami, ściszając nieco głos, bo tak lepiej się poruszało takie konspiracyjne tematy. - Ja to się zastanawiałam czy nie są wampirami, wiesz? Skoro mają tyle kasy, ciągle łażą w garniturach, i w ogóle są tacy... ładni - oczywiście nie wierzyła w wampiry, minęło już sporo lat odkąd wyrosła z takich klimatów, ale chyba ta teoria najbardziej jej się podobała. - Ale te szemrane interesy też by pasowały, Harrison jest prawnikiem, jego siostra chyba też, jeden brat jest prokuratorem, drugi. policjantem, a ojciec pracował jako sędzia, albo dalej pracuje, nie wiem, ale jest już stary, więc może jest na emeryturze - wzruszyła ramionami, nie ogarniała tej rodziny tak do końca, ale miała wrażenie, że oni sami siebie nie ogarniają.
Zerknęła na swoje paznokcie, pomału nabierające barw. - Zastanawiałam się czy nie zmienić czegoś w sobie na nowy rok, ale nie mam pomysłu. Włosów nie obetnę, bo nie mam zbyt długich, tatuażu sobie nie zrobię, bo nie jestem pełnoletnia, uszy już mam przekute, a nosa czy języka jakoś nie mam ochoty przekuwać - westchnęła, zmieniając na chwilę temat, bo chyba nie miała już nic do dodania o wigilii u Crane'ów - Laura już chyba zdążyła zrozumieć, że ta rodzina jest dość oryginalna, a Stella na pewno będzie się z nią dzielić nowo odkrytymi informacjami na ich temat. Może mieli kręgielnię w piwnicy? Albo prywatne kino? Jacuzzi i saunę? Żałowała, że nie namówiła kogoś na wycieczkę po ich domu.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Nie mogła nic na to poradzić, byłą tylko zagubioną nastolatką. Bardzo chciała z kimś na ten temat porozmawiać, ale wiedziała, że nie może. Nie powinna. Z pewnością gdzieś w głębi duszy marzyła o tym, by jak inne nastolatki, omawiać swoje sercowe rozterki z przyjaciółkami, chwalić się uroczymi smsami, opowiadać o randkach, o pierwszych pocałunkach, o tym jak przystojny jest chłopak, który wpadł jej w oko. Niestety, nie było takiej opcji.
- Widziałam się z nim jakoś w połowie grudnia. Później się to.. rozmyło. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie chciała się mu narzucać. Znów, nie miała do czynienia ze zwykłym nastolatkiem, którego mogła podejrzeć na Instagramie, któremu mogła napisać cokolwiek albo podpytać koleżanki.
- Tak, odzywałam się. No nie wymyśliłam sobie tego przecież, Stella. Co jak co, ale chyba nie jestem przewrażliwioną nastolatką. – wywróciła oczami. Zastanawiała się, czy czasem sytuacja z Cosmo go nie zniechęciła, w końcu pojechał z nią go odwiedzić. Co też było głupie, bo Fletcher nie powinien nic o nim wiedzieć. Może się wystraszył? Może chciał to zakończyć? – Nie. Niedługo. W sensie… znamy się od jakiego czasu, ale tak bliżej, to się coś… zadziało na początku listopada. – wymamrotała, zawieszając spojrzenie na kocu, który leżał na jej łóżku.
- Seattle to świetne miejsce dla wampirów. Może nie bez powodu w Forks nakręcili Zmierzch? – stwierdziła, starając się zachować powagę. Mogły sobie nie wierzyć w wampiry, ale musiały przyznać, że to mgliste miasto było dla nich odpowiednie.
– Niezła rodzinka. Ale w sumie… ilu u mnie jest lekarzy. – zmarszczyła czoło. Teraz mogły się zacząć zastanawiać, czy czasem prawie wszyscy Hirschowie nie pracują w szpitalu, żeby sprzedawać organy na czarnym rynku.
Ostatnie pociągnięcie pędzla. Mogła pokazać Stelli, niekoniecznie najrówniej pomalowane paznokcie, ale mimo wszystko prezentowały się dobrze. Najwyżej coś poprawi albo zmaże patyczkiem.
- Jej, chciałabym sobie zrobić jeszcze jeden kolczyk w uchu. Tu na górze. – wymamrotała i westchnęła. Cóż, może nie wyglądała, ale niektóre rzeczy się jej naprawdę podobały, a kolczyk nie wydawał się być poważną zmianą. Palcem pokazała na miejsce, w którym chciałaby go mieć.
- Stella! – niemal krzyknęła, słysząc jej pomysł. – Cosmo u mnie ostatnio zostawił szamponetkę. Mieliśmy jej użyć na halloween, ale nie zdążyliśmy. – oznajmiła, podekscytowana tym pomysłem. W tym samym momencie zniknęła z pokoju, bo musiała ją wygrzebać z jakiejś szafki w łazience. Wróciła z małym woreczkiem, na którym było zdjęcie pani w niebieskich włosach.

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „202”