WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#7
outfit
music
Ostatnie kilka dni okazało się trudniejszych, niż się tego spodziewała. Miała nadzieję, że od wszystkiego jeszcze będzie odbijać się echo jej urodzin, które świetnie się udały, że świąteczny klimat i zimowa aura będą jej sprzyjać, niestety wszystko wydawało się po prostu przytłaczające. Wcześniej nie oczekiwała, że urodziny coś zmienią, nigdy nie miała takiego poczucia, w końcu to nie był kluczowy wiek, nie osiągała nim niczego dodatkowego, a od dawna czuła się nieco dojrzalej, niż typowa siedemnastolatka. I może nie powinna była być tak pewna swojej emocjonalnej dojrzałości, kiedy spędziła niemal całą sobotę zawinięta w koc, ukrawając się przed bratem i ojcem, wyrzucając do kosza na śmieci kolejną przemokniętą łzami chusteczkę. Najgorsze było to, że nie miała nawet z kim szczerze porozmawiać, bo Elizabeth była w pracy, Stella miała szlaban na telefon, a Cosmo… właśnie, Cosmo był w zasadzie głównym powodem jej małego załamania, bo informacja o tym, że trafił na odwyk bardzo nią wstrząsnęła. Nie była pewna, o co dokładnie chodzi. Po prostu się o niego bała, a przy okazji była zła. Zła na siebie, że nie zauważyła wcześniej tego problemu, że pozwalała mu się tak zachowywać, że nie zaalarmowała nikogo wcześniej. Zła na niego, że milczał, że ukrywał przed nią swój stan, że zawsze zarzekał się, że wszystko jest w porządku. A przecież widziała go jeszcze kilka dni temu na imprezie urodzinowej, wydawało się jej, że jeśli zorganizował ją, tak dobrze się bawił, to wszystko było w porządku.
Dopiero sms od Leonarda wyrwał ją z zamyślenia. Ocierając pełne łez oczy, przez które ekran telefonu był ciągle rozmazany, pociągnęła nosem i drżącymi palcami wystukała Oczywiście. w odpowiedzi na pytanie Dziś aktualne? Wygrzebała się z łóżka, zauważając, że zostało jej niewiele czasu i zaczęła się szykować. Najpierw spędziła pod prysznicem dobre dwadzieścia minut starając się uspokoić i zmyć z siebie słone ślady po łzach, licząc na przyjemne ukojenie i odprężenie, które sprawi, że jej zaróżowiona od płaczu twarz oraz czerwone oczy zaraz wrócą do normalności. Niestety, była zmuszona nałożyć na skórę nieco kosmetyków, by korektorem zakryć powoli schodzącą opuchliznę spod oczu, a podkładem wyrównać koloryt skóry. A skoro nałożyła podstawę, dołożyła też trochę różu na policzki, delikatny cień na powieki i tusz do rzęs, zwieńczając makijaż dość neutralną szminką, która podkreślała kolor i kształt jej ust. Teraz czuła się nieco pewniej, wyglądała na wypoczętą.
Spóźniła się kilka minut, bo nie mogła sobie odpuścić wejścia do ulubionej cukierni i kupienia czekoladowych ciastek, które uwielbiał Leonard. W końcu obiecała mu, że w końcu wypiją całą herbatę. - Cześć. - uśmiechnęła się do niego delikatnie, gdy otworzył jej drzwi i wpuścił ją do środka.
- Przepraszam… na swoje usprawiedliwienie mam to. – podała mu pudełko z ciastkami i odwiesiła swój płaszcz, następnie ściągnęła buty i znaną jej już dobrze drogą, udała się za nim do salonu. A kiedy odłożył pudełko na stolik przy kanapie i odwrócił się do niej, posyłając jej pytające spojrzenie, które chyba planował zaraz zastąpić słowami i propozycją herbaty, podeszła do niego. Ujęła jego twarz w obie dłonie, nie zważając na to, że są jeszcze zimne. W tym samym momencie uniosła się na palcach, by dosięgnąć jego ust i pocałować go delikatnie.
– Przepraszam. – odsunęła się od niego szybko, gdy zorientowała się, że jej palce są nieprzyjemnie chłodne i wsunęła dłonie pod pachy, marszcząc przy tym czoło.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

leonard & laura
<img src="https://64.media.tumblr.com/458c35bedeb ... f84feb.jpg" height="200"> <img src="https://64.media.tumblr.com/60dbf86e62d ... 63e797.jpg" height="200"><br>
latibule
(n.) a hiding place
a place of safety and comfort
look
Problemy Laury nijak miały się do problemów Leonarda. Czucie, które między nimi kiełkowało, nie było na tyle wielkie ani silne, by dzielić się troskami poważniejszymi, niż codzienne smutki. Zresztą takim miało pozostać. Podczas gdy panna Hirsch przeżywała pierwsze prawdziwe trudy życia, poznając świat takim, jakim jest naprawdę - obdartym z radości, ciepła i zrozumienia - Adler twardo stąpał po ziemi, mierząc się z własnymi demonami.
Przeprowadzona kilka dni temu rozmowa ze szkolnym psychologiem nasunęła mu na myśl kilka wniosków, do których wcale nie chciał się przyznawać. Czuł się potraktowany niesprawiedliwie, a to jemu zarzucano oschłość i stronniczość. Jak otaczający go studenci nie potrafili tego zrozumieć?! Przecież mówił im wprost czego będzie wymagać i jakie są kryteria jego oceniania i jakimi umiejętnościami musi odznaczać się uczeń, by dostać ocenę zadowalającą. Otrzeźwiający policzek parzył go swoim widmem, skóra na twarzy piekła niemiłosiernie im dłużej zastanawiał się nad tą kwestią. Obiecał, że weźmie jego słowa pod uwagę i że postara cię wprowadzić zmiany, sam jednak w dalszym ciągu nie wiedział jak sobie z tym poradzić.
Dzwonek do drzwi wyrwał go z zamyślenia, bo z tego wszystkiego zdołał już niemal zapomnieć o zaproszeniu, jakie wystosował do panny Hirsch. Do tej relacji również podchodził sceptycznie, a przynajmniej starał się, by właśnie tak wyglądała, ale w ostatnich dniach to Laura była osobą, która pozwalała odsunąć jego myśli z dala od jednych głupot, zastępując je innymi - no bo jak inaczej nazwać to, co się między nimi działo?
Początkowo tylko ze sobą rozmawiali, łączyła ich wspólna pasja, nic zdrożnego, lecz teraz, te potajemne spotkania, przesyłane wiadomości i przyłapywanie się na myśli o tęsknocie za miękkim dotykiem delikatnych palców czy kwiatowym zapachem dziewczęcych perfum. Ganił się za brak roztropności, lecz głos ten ginął w natłoku pragnień, których wołanie głośniejsze było od słów rozsądku.
Ciastkami z czekoladą wkupywała się w jego łaski, pewnie zupełnie nieświadoma tego, jak mocno zapisuje się to w jego pamięci. Uwielbiał je już od czasów dzieciństwa i gdyby kazano mu wybrać ostatni posiłek przed wymierzeniem kary śmierci, nie byłoby to żadne wymyślne danie, a chrupiące ciastka z gorzkimi, rozpływającymi się w ustach kawałkami czekolady. Swoją myślą nie podzielił się jednak z Laurą, bo już od pierwszej chwili, w której ta przekroczyła próg jego domu, coś wydawało się być nie tak. Przyglądał się jej ukradkiem niepewnym spojrzeniem. Nigdy dotąd nie widział jej w takim stanie, nie wiedział więc co było jego przyczyną i co tak naprawdę oznaczał. Smutek, żal, złość? I rzeczywiście chciał spytać o herbatę, do której czajnik z wodą został już przygotowany do zagotowania, ale dziewczyna już zrobiła kolejny krok.
- W porządku - odparł z uśmiechem, chcąc natychmiast złapać za jej dłonie, nie pozwolić, by chłodne palce Laury odsunęły się od jego twarzy. Lekki pocałunek, będący ledwie niesatysfakcjonującym muśnięciem warg trwał zdecydowanie zbyt krótko. Niestety dał się zaskoczyć, refleks zawiódł. Nie chciał rezygnować z tej namiastki intymności, położył więc rękę na ramieniu skruszonego dziewczęcia i przechylił głowę, by móc lepiej przyjrzeć się twarzy. - Stało się coś? Chcesz porozmawiać? - spytał od razu, nie chcąc pozwolić na to, by skrywane przez nią emocje tłamsiły ją od środka.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Lubiła to, że Leonard stąpał twardo po ziemi. Imponował jej swoją wiedzą, opanowaniem, jasno wyznaczonymi celami. To było w pewien sposób motywujące. Może i wydawało się jej, że mają podobne podejście do życia, ale zupełnie inaczej wyglądało to w jej siedemnastoletniej głowie, niż w rzeczywistości. To przy nim staranniej dobierała słowa, odsuwała na bok wszelkie rozterki. Nigdy nie miała problemu z tym, że był wymagający, a przecież na początku ich wspólnej pracy na kursie podchodził do niej z dystansem. Od samego początku mieli jasne zasady pracy.
Zupełnie inaczej wyglądała obecna sytuacja. Była nieokreślona. A próby jej wyklarowania nie podjęło się żadne z nich. Laura nie wiedziała, jak miałaby to zrobić i czy w ogóle powinna. Starała się podchodzić do tego, jak najbardziej dojrzale, chociaż w głębi duszy targały nią dziesiątki emocji. Wiedziała, że nie powinni, jednak nie było nic lepszego, od spędzenia z nim popołudnia, przyglądania się jego skupionej na zdjęciach twarzy, dłoniom, którymi żywo gestykulował, gdy podejmował jakiś ważny temat. Z dnia na dzień zauważała, że to on pierwszy pojawiał się w jej myślach zaraz po przebudzeniu, że to do niego ma ochotę napisać, gdy przyjdzie jej do głowy jakaś myśl, że to jego głos najbardziej motywuje ją do pracy. Nie wspominając już o dreszczach, które przechodziły przez jej ciało ilekroć pojawiał się obok.
Chciała, by złapał jej zmarznięte dłonie, by przyciągnął ją do siebie i nie pozwolił, by dzieliły ich choć centymetry. Nie była jednak pewna, czy dobrze zrobiła całując go pierwsza. Omiotła jego twarz spojrzeniem i pokręciła lekko głową.
– Nie chcę. To znaczy… chcę. Ale nie chcę obarczać cię moimi problemami. – nie było dobrej odpowiedzi na to pytanie. Z jednej strony potrzebowała z kimś porozmawiać, wyrzucić z siebie wszystkie przytłaczające ją myśli. Z drugiej strony nie chciała obciążać tym Leonarda, z którym do tej pory nie poruszała osobistych tematów.
Odwróciła na chwilę głowę, czując jak emocje znów zaczynają się pojawiać, odetchnęła więc głęboko, starając się nad nimi zapanować.
– Przepraszam, może nie powinnam była dziś do ciebie przychodzić. Ale naprawdę… - chciałam cię zobaczyć, bo twoja obecność jest dla mnie w jakiś sposób uspokajająca – dodała w myślach i przygryzła wargę. – Zaraz mi przejdzie i będziemy mogli napić się herbaty. – oznajmiła cichym głosem i uśmiechnęła się do niego blado.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Próba wyklarowania sytuacji z całą pewnością zostałaby przez Leonarda podjęta, gdyby tylko Laura nie była jego uczennicą, gdyby do pocałunku doszło raz i gdyby nie umawiali się w dalszym ciągu na prywatne rozmowy. Gdyby tylko ich relacja polegała na przelotnej znajomości, Adler postawiłby sprawę jasno na samym początku, ale teraz? Sam nie wiedział jak ma na to patrzeć, brnąc w tę trudną sytuację pomimo licznych sygnałów ostrzegawczych, jakie dźwięczały w jego głowie, starając się powstrzymać go przed kolejnym krokiem. Leonard był na nie głuchy, nie dopuszczał do siebie myśli, że coś może pójść nie tak. Przecież to jedno spotkanie nie może być takie złe, to jedno złączenie dłoni nie jest żadnym grzechem, a jego myśli związane z dodatkowym przesuwaniem granicy były zupełnie naturalne, tylko czy aby na pewno?
”Nie chcę cię obarczać moimi problemami”, zdziwił się, mimo iż rzeczywiście do tej pory nie mieli zbyt wielu okazji, by rozmawiać na poważne, bliskie im tematy. Oboje wspominali o swoich względnie normalnych relacjach z najbliższymi, nie drążąc i nie doszukując się winnych zaistniałych sytuacji, zwyczajnie akceptując koleje losu. Adler trzymał własne problemy dla siebie nie tylko dlatego, że nie chciał się nimi dzielić z uczennicą, ale też dlatego, że zwykle nie dzielił się nimi z nikim. Czy było więcej kwestii, w których zamierzał zasłaniać się zawiłościami relacji nauczyciela z uczennicą czy też może sam wreszcie zdecyduje się na odsłonięcie własnych słabości, by zachęcić Laurę do zwierzeń?
- Co? Nie - zaprzeczył zaraz, słysząc tłumaczenia, że nie powinna go w ogóle odwiedzać. - Jaki jest sens w posiadaniu przyjaciół, jeśli nie po to, by dzielić się problemami? - Czy celowo użył słowa przyjaciel? Pasował mu bardziej niż kolega czy znajomy, a już na pewno bardziej niż nauczyciel czy sympatia, do której przecież wcale nie aspirował.
Dostrzegł uciekający wzrok i tą malującą się niepewność. Jeśli chciała udawać, że wszystko jest w porządku, to była marnym kłamcą. - Chodź, o wszystkim mi opowiesz. Jeśli chcesz, oczywiście - dodał zaraz, wskazując głową na kanapę. Najchętniej zamknąłby ją w objęciach i nie pozwolił, by z nich umknęła przez kolejną dobę, ale powstrzymywały go wciąż opory przed zbytnim zbliżeniem się do Laury. Jak pogodzić to z chęcią pomocy, angażowania i nieangażowania się jednocześnie? Przejął się i zmartwił nie na żarty i zwykle doskonale wiedziałby co zrobić - wyciągnąć pomocną dłoń, porozmawiać, przytulić, zabawić, rozwiązać problem, ale teraz? Teraz prowadził ją na poduszki, będące chyba jednymi z nielicznych przyjemnie miękkich przedmiotów w całym tym ascetycznym mieszkaniu. Posadził ją obok siebie i zawiesił wyczekująco-zachęcające spojrzenie, skupiając się na niej, tu i teraz.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Nie była w stanie wyobrazić sobie takiej rozmowy, więc im dłużej była ona odkładana w czasie, tym lepiej dla niej. Nie miała pojęcia, czy umiałaby jasno określić sprawę, swoje podejście do całej sytuacji, przekazać, co na ten temat myśli albo podjąć jakąkolwiek decyzję. Im mniej o tym mówili, nie próbowali tego nazywać, wisiało to po w powietrzu w tym niedookreślony stanie, sprawiając, że ta relacja była w jakiś sposób wyjątkowa, ale w każdej chwili można było ją zakończyć. To wszystko wydawało się takie normalne. Prowadzeni uczuciami i porywami chwili, kuszeni dobrą rozmową i wyjątkowo miło spędzonym popołudniem, wspomnieniem miękkich pocałunków i zapachem mieszających się perfum.
Przyjaciel. Chyba tak mogła go nazywać, biorąc pod uwagę spędzany razem czas, wspólne hobby, fakt że czuła się przy nim bardzo dobrze. Nie był jej kolegą, nie był jej znajomym. Owszem, w szkole był nauczycielem, ale nie chodziła na jego zajęcia, więc i to nie do końca było adekwatne. Czy był sympatią? Był pierwszym mężczyzną, którego chciała naprawdę chciała całować, przy którym czuła tak wiele. Nie mogła jednak głośno tego powiedzieć, tak jak nie mogła nazwać tej relacji. Pokiwała jedynie powoli głową, zgadzając się tym, co powiedział, bo po części miał przecież rację.
Pokonała kilka kroków, które dzieliły ich od kanapy i usiadła na niej. Chciała usiąść bliżej, tak by ich kolana się stykały, by mógł dotknąć dłonią jej uda, by był na tyle blisko, żeby mogła przyglądać się pieprzykom na jego twarzy. Zamiast tego wbiła wzrok w swoje dłonie i zaczęła przesuwać po nadgarstku bransoletkę, którą od niego dostała. – Pamiętasz, jak opowiadałam ci o moim przyjacielu, o Cosmo? – zaczęła z cichym westchnięciem. Z pewnością wcześniej mu nim mówiła, nawet przy okazji jakiś mało istotnych rzeczy, po prostu wspominała, bo był w jej życiu ważny. – Okazało się, że ma duży problem z narkotykami. Trafił na odwyk. – spojrzała w sufit, by powstrzymać napływające do jej oczu łzy. – A ja… ja nawet nie zauważyłam, że było z nim tak źle. Dawałam sobie wmawiać, że ma gorszy dzień, że się nie wyspał… że miał ciężki dzień w pracy, czy że jest przeziębiony i dlatego jest w takim stanie… – kontynuowała po chwili, chociaż głos jej drżał. To było trudne. Mówić o tym, a przy okazji przyznawać się do tego, że czuje się w jakiś sposób za niego odpowiedzialna, nawet jeśli nie powinna. Według niej od tego byli przyjaciele. Tyle, że on wielu rzeczy jej nie mówił. Nie chodzili już razem do szkoły, więc nie widywała go codziennie. Gdy nie mógł albo nie chciał się spotkać, miał wymówkę w postaci pracy albo jakiejś randki, więc Laura nigdy nie dopytywała o szczegóły.
– Jestem na niego tak bardzo zła. Że mi nie powiedział, że to wszystko ukrywał, że pozwolił sobie samemu doprowadzić się do tego stanu. I jestem zła na siebie, wiesz? – spojrzała w końcu na Leonarda. Nie wiedział, nie musiał wiedzieć, ale mu powiedziała, chociaż nie była pewna, czy dobrze robiła. Sama nie wiedziała, czego od tej rozmowy oczekiwała. Że poklepie ją po ramieniu i powie, że wszystko będzie dobrze? Może potrzebowała, by ktoś ją po prostu wysłuchał, a potem przytulił.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyjątkowość ich sytuacji była prawdziwie wielowymiarowa i nie sposób było objąć ją umysłem w prostym rozrachunku. Raz logiczny umysł Leonarda starał się to sobie rozrysować, wyliczyć - bezskutecznie. Chęć do analizy znikała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki za każdym razem, gdy kiedy tylko pojawiała się na horyzoncie, momentalnie odpędzając natrętne myśli. Prowadzeni uczuciami i porywami chwili, zawieszeni w niebycie, poza czasem, przestrzenią, całym światem. Tylko tam to, co między nimi zaiskrzyło, miało jakiekolwiek prawo bytu i nie powinno było się stamtąd wymykać.
Ucieszył się, kiedy Laura mu przytaknęła i zgodziła się podzielić swoimi rozterkami. Myślał, że może chodzić o szkołę, może problemy z rodziną, która pozostawiała wiele do życzenia. Obawiał się, że może też chodzić o nich samych, ale na szczęście (w nieszczęściu) sprawa była o wiele bardziej poważna i zupełnie z nim niezwiązana. A przynajmniej tak w tamtym momencie myślał. Mógł się spodziewać, że chodzi o Cosmo, słyszał wiele opowieści o tym szalonym chłopcu, ale uzależnienia? Nie wypłynął przecież od niej żaden sygnał, że coś mogłoby być nie w porządku. Zresztą wychodziło na to, że sama o tym nie wiedziała. Co przykre, nastolatki były świetne w udawaniu i sprawianiu pozorów. Czasem tak ciężko było cokolwiek z nich wyciągnąć, że dawał za wygraną, odpuszczał. Był dobrym nauczycielem, ale wsparciem i doradcą?
- To normalne, że czujesz się za niego odpowiedzialna, w końcu się przyjaźnicie - powiedział po chwili milczenia, dając jej jeszcze chwilę na dokończenie myśli. - Jednak nie możesz przyjmować na siebie odpowiedzialności za coś, o czego istnieniu nie wiedziałaś. - Westchnął cicho, walcząc przez chwilę z chęcią przyciągnięcia jej do siebie i władowania na swoje kolana, by wesprzeć ją w tej trudnej chwili, ale ich sytuacja także nie należała do najłatwiejszych. Mogłoby to tylko spowodować dodatkowy mętlik w jej (i jego) głowie. Zamiast tego tylko wyciągnął rękę, ujmując dłoń Laury, przez chwilę wpatrując się w zawieszoną na nadgarstku bransoletkę. W momencie wręczania prezentu nie był do końca pewien czy jej się spodoba, ale mógł odetchnąć z ulgą. Uniósł wzrok na zmartwione, szklące się oczy dziewczyny i uniósł jeden z kącików ust, chcąc dodać jej otuchy.
- Poza tym nie jesteś psychologiem, nie pracujesz z uzależnieniami, nie masz obowiązku wiedzieć wszystkiego. Pewnie też bym nie wiedział, gdyby w moim otoczeniu ktoś miał z tym problem. - Gładził kciukiem wierzch dziewczęcej dłoni, w myślach szukając kolejnych odpowiednich słów.
- Teraz znajduje się w dobrych rękach, dobrze się nim zaopiekują. - Zamyślił się, poszukując rozwiązania. Nie chciał, żeby Laura zarzucała sobie czyjeś błędy, ale nie zamierzał jej wmawiać, że musi przestać się przejmować. Gdyby to jego przyjaciel miał problem z uzależnieniem najpewniej starałby się go wspierać ze wszystkich sił. - Jeśli chcesz, możemy go odwiedzić. Na pewno ucieszy się z twojej wizyty - zaproponował nieśmiało, nie wiedząc czy panna Hirsch chciałaby w tej chwili towarzystwa przyjaciela.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Jego głos był uspokajający, wyraz twarzy niezmąconej niepokojem, jaki panował w głowie Laury dodawał otuchy. Chyba tego właśnie teraz potrzebowała, zdając sobie sprawę z tego, że przyjście do niego było najlepszą decyzją, jaką mogła tego dnia podjąć. Nawet jeśli nie miał doświadczenia w temacie uzależnionych od narkotyków przyjaciół, to z pewnością jakieś miał w kwestii rozmów z nastolatkami. Może i te dotyczyły raczej motywujących rozmów, żeby się ktoś w końcu wziął do roboty, bo z takimi wynikami z testów go nie przepuści, ale to zawsze coś, prawda? Jej ojciec, nawet mając trójkę dzieci, z pewnością nie potrafiłby z nią normalnie porozmawiać, co teraz robił Adler.
Pokiwała głową, kiedy w końcu się odezwał. Zgadzała się z nim. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że nawet jeśli wiedziała, to i tak z poziomu emocji nie do końca potrafiła sobie z tym poradzić. Spuściła wzrok na dłoń, po której zaczął wodzić palcami, tym gestem uspokajając ją jeszcze bardziej. Gdyby tylko wciągnął ją na swoje kolana, objął ramieniem, przywołując wspomnienia poprzednich spotkań, od razu jej myśli pobiegłyby w innym kierunku, dając na chwilę odpocząć od zamartwiania się o Cosmo. Musiała jednak zadowolić się tym małym, ale czułym gestem.
- Masz rację. – zgodziła się z nim. – Co nie znaczy, że nie chciałabym wiedzieć. Wolałabym być na to przygotowana. Chociaż nie… wolałabym to zauważyć wcześniej i mu wcześniej pomóc. – stwierdziła po chwili. Nie mogła wiedzieć wszystkiego, miała tylko siedemnaście lat, a to że wymagała czasem od siebie o wiele za dużo, to była zupełnie inna sprawa. Oczywiście nikt nie mógł przygotowany na coś takiego, ale to była Laura, ona wolała być przygotowana na wszystko.
- Mam nadzieję, że mu pomogą. – westchnęła cicho. Naprawdę na to liczyła. Kochała go, był jej najlepszym przyjacielem. To on ją wyciągał z domu, dodawał jej pewności siebie, znosił jej ojca, rozśmieszał, gdy czymś się martwiła.
- Myślisz, że to dobry pomysł? – spytała spoglądając niepewnie na Leonarda.
– Miałam go odwiedzić z mamą, ale kazali nam kilka dni poczekać, podobno musi przejść pierwszą część terapii bez osób z zewnątrz. – wytłumaczyła. I tak nie wiedziała, czy to prawda, bo może to Cosmo nie chciał nikogo widzieć? Z cichym westchnieniem oparła głowę o ramię Leo, przesuwając nieco swoją dłoń, tak by spleść ich palce. – Dziękuje. – wymamrotała. Była mu wdzięczna, że podjął ten temat, że dał się jej wygadać, że nie nakręcał jej, tylko uspokaja oraz za to, że chciał z nią tam pojechać.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak mógłby zignorować jej żal, kiedy tak się przed nim otwiera? Bywał zimny i bezduszny, ale nigdy wobec Laury. Zszargane nerwy i poplątane myśli, tworzyły mętlik, zasiały niepokój. Gdyby Adler miał podobny problem w życiu nie zwróciłby się do własnego ojca. On także posiadał trójkę dzieci i też nie potrafił z nimi rozmawiać, a już na pewno nie z najstarszym synem.
- Czasu nie cofniemy - odparł, gdy zaczęła zrzucać winę na samej siebie. - Ale możemy postarać się, bo to się więcej nie powtórzyło. Jeśli jest jakiś sposób, jak mógłbym jeszcze pomóc… - zawiesił głos, bo wiedział przecież, że Laura sama jeszcze nie wie jakie są potencjalne sposoby rozwiązania tej sytuacji i przyszła do niego, by ich poszukać. Westchnął cicho, wciąż gładząc wierzch jej dłoni i próbując ułożyć w głowie kilka słów. - Po najtrudniejszych chwilach spędzonych w izolacji będzie potrzebował kogoś, kto jest mu bliski. Będzie potrzebował ciebie. - Wykorzystał fakt iż opierała się o jego ramię i posuwając się do jednego, ciepłego gestu i ucałował jej czoło, tak jak niegdyś Meadow, gdy wciąż jeszcze była małą dziewczynką i należało ją chronić przed złem całego świata. Dziś była już dorosłą panną, starszą chyba nawet od Laury (bo mimo iż miał talent do liczb, to dat urodzin nie pamiętał), poświęcał jej zdecydowanie mniej czasu, niż kiedyś. Może gdyby był bardziej rodzinnym facetem, zwróciłby na to więcej uwagi, ale tak wychodził z założenia, że gdyby ktoś naprawdę potrzebował jego pomocy, toby się do niego zwrócił, czy tak?
- Chodź, obiecałem ci herbatę - uśmiechnął się, ruchem głowy zachęcając ją do ruszenia z miejsca. Nie chciał, by ich wspólne popołudnie trwało w przygnębiającym nastroju, zwłaszcza że w tym momencie niewiele mogli zrobić w sprawie Cosmo. - Specjalnie dla ciebie przygotowałem nowy, acz niekoniecznie przełomowy przepis. Spodoba ci się połączenie sekretnych, rozgrzewających składników.
Rozgrzewający napój i próba rozmycia niepokojącego nastroju. Nieco inaczej wyobrażał sobie to popołudnie, ale z całą pewnością go nie żałował.

| zt x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”