WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 + Taki elegancik, a co!

Odkąd przyjechał do Seattle, próbował się tu zaaklimatyzować. Mógł sobie na coś takiego pozwolić, gdyż miał przerwę w trasie koncertowej. Miał też szczerą nadzieję, że ta wariatka go tu faktycznie nie znajdzie i nie dopadnie w swe sidła. W takim ustawieniu chyba by się załamał. Po to między innymi wybrał drugi koniec Stanów Zjednoczonych, czyli kompletne przeciwieństwo lokalizacji Nowego Jorku. Byle odpocząć i nie myśleć o problemach. Był ustawiony w zasadzie na całe życie i właściwie mógł nieustannie podróżować. Nic go przed tym nie zatrzymywało. Niemniej... zapragnął choćby chwilowej stabilizacji, trochę przystopować. Z tego względu nie mógł podać swojej aktualnej lokalizacji na choćby Instagramie. Mniejsze szanse na to, iż rąbnięta w dekiel dziewoja go tu namierzy i miał zapewniony święty spokój przynajmniej na jakiś dłuższy czas. Miał obok siebie swych dwóch najlepszych kumpli, więc było mu raźniej. Towarzystwo nowego pupila, również było w cenie!
Dzień ten rozpoczął się niezwykle rozlaźle. Nie miał dziś właściwie absolutnie żadnych obowiązków, dlatego postawił na większe lenistwo niż zazwyczaj. Poza tym... kto bogatemu zabroni? Ano właśnie. Leżał rozwalony w salonie wygodnie na kanapie niczym król z prawdziwego zdarzenia i wlepiał gały w ekran wielkiego telewizora. Co jakiś czas przeglądał media społecznościowe, czy inne miejsca w sieci, o ile akurat leciał jakiś wyjątkowo nużący moment. Szczególnie wtedy, gdy nie był wart oglądania, ani nie miał jakiegoś większego znaczenia, by nagle miał zgubić wątek podczas zajmowania się w tym czasie swym Iphone'm. Typowo dla siebie dokuczał swym dwóm kumplom pisząc im obraźliwe komentarze, z którymi niepodważalnie miał nietuzinkową przyjaźń. I choć zdawać by się mogło, że robi im czasem na złość i jest wredną mendą, to i tak ich na swój sposób lubi! Na pewno by się za nimi wstawił, jakby przyszło co do czego. Przy okazji pewnie odpowiadał tylu fanom na wiadomości ilu był w stanie, a skoro i tak nie robił nic szczególnego, postanowił im poświęcić nieco więcej czasu, bo czemu by nie? Prawdopodobnie nie ruszyłby dupy nigdzie i w ten sposób siedziałby, dopóki nie złapałaby go przymuła i nie uznałby, że to odpowiednia pora na sen...
Ostatecznie doszedł do wniosku, że do tego wszystkiego sobie założy Tindera. Nie podchodził do tego jakoś poważnie... Zresztą wiadomo czym konkretnie ta aplikacja jest. Nie nastawiał się na bóg wie co. Ot tak sobie popisać z innymi, a nuż trafi na kogoś godnego uwagi? Zdarzyło mu się przesunąć kogoś w prawo, czy dać superlike’a nawet, ale... niestety część z nich wysyłała mu kutasy, a to było mimo wszystko odrzucające. Nie tego tutaj szukał, zdecydowanie. Już zaczynał ogółem się zniechęcać i miał najzwyczajniej ochotę usunąć konto, zwłaszcza że jego przypuszczenia się sprawdzały i prawdopodobnie nie ma tam czego szukać. Jasne, mógł chcieć się z kimś przespać, jednak miał takie zasady, że nie z grubej rury! Szanujmy się.
Mając zamiar już się wylogować z niesmakiem wymalowanym na ustach, wtem jego uwagę przykuł pewien przystojny Azjata. Mógłby przysiąc, że gdzieś już go widział... lecz z niczym konkretnym nie był w stanie go sobie skojarzyć. Od razu wysłał mu superlike’a i jak się okazało — ten odpowiedział mu tym samym. Ciężko było mu ukryć ekscytację, przez co się delikatnie ośmieszył, pisząc słabe teksty na podryw, jak to zostały przez pana GoldenBoy określone. Przez chwilę był przekonany, że się spali ze wstydu, ale... koniec końców nie wypadł aż tak tragicznie, ponieważ przystojniak przystał na spotkanie, by chociaż porozmawiać. Po dogadaniu szczegółów dało mu to konkretnego kopa i niczym poparzony popędził prosto do łazienki, żeby się doprowadzić do porządku. Postawił na częściowo eleganckie ciuchy, acz nieprzesadnie. Takie w sam raz. Byle typ nie okazał się być pasztetem, bo normalnie... spierdoli natychmiast z miejsca nie racząc go żadnym dzień dobry ani pocałuj mnie w dupę. Narzucił na siebie cieplejszy płaszczyk, by mu zimno nie było i wyleciał z chałupy z turbonapędem w tyłku. On zaś był pięć minut przed czasem. Po przekroczeniu lokalu, rozejrzał się za białą różą, która miała być elementem charakterystycznym dla stolika jego dzisiejszej randki. Po dostrzeżeniu kwiatu, podszedł powolnym krokiem w tamtym kierunku, widząc chwilowo plecy chłopaka. Przystanął w pobliżu, pukając go lekko palcem w ramię.
To ty jesteś GoldenBoy…? — zwrócił się do niego spokojnym, acz seksownym głosem, póki co będąc zadowolonym z tego, co uświadczył. Jego tył prezentował się wciąż apetycznie, więc... raczej nie powinien być żadnym brzydalem. O tym jednak miał się za moment przekonać, gdyż go wryło w ziemię, a jego serce zaczęło obijać mu się boleśnie o żebra. Może i powinien go obejść i mu się lepiej przyjrzeć... ale coś go zblokowało. Cóż, zaraz się okaże, z kim ma do czynienia...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W takich chwilach jak ta czas dłużył się niemiłosiernie. Niczym ostatnio jak czekał na Jasona w ogrodzie botanicznym.. Tutaj przynajmniej było sucho, nie musiał mieć parasolki, ale miał wrażenie, że zaraz będzie mokry i bez deszczu. Przecież nie raz i nie dwa z fanami się widywał. Nawet sam, w końcu był modelem… Ale to były tylko randomowe osoby, które chciały uścisnąć dłoń swojego idola i pewnie mając kisiel w majtkach by móc z nim pogadać… Ta sytuacja była zupełnie inna. Na tyle inna, że ten ktoś mógł wiedzieć kim on jest, ale on sam nie miał bladego pojęcia skąd kojarzył tę twarz…
Minuta później, wyciągnął swój telefon patrząc jak na ekranie odbijały się mokre jego odciski palców. Wziął jeden spory wdech, potem drugi. Pomyśleć sobie, że to nowe podpisywanie kontraktu, tak to było lepsze wyobrażenie, jednak.. Nie chciało nadejść. Jebany tinder przeżarł jego mózg na wskroś. Po chuja się zgadzał na to, teraz niepotrzebnie się stresował. Ciągle zerkając na godzinę w telefonie, przeglądając profil Xander’a, chociaż przecież na bieżąco wiedział o nim wszystko…
Cztery minuty później przyszła kelnerka z jego zielona herbatą i tylko się łagodnie uśmiechnęła. Podziękował jej. Zaczął przewracać filmiki ze słodkimi kotkami na odstresowanie się. Zagryzał co jakiś czas swoją suchą wargę, po czym lekko zamoczył ją w ciepłej cieczy. Ponownie filmiki z zabawnymi kotkami, by chociaż na chwile spowodować uśmiech na jego twarzy.
Za pięć siedemnasta wyprostował swoje plecy, westchnął i oblizał spierzchnięte wargi. W myślach kotłowało mu się dalej różne dziwne rzeczy. Najgorsze jednak było to, że psychicznie naszykował się, że The King przyjdzie co najwyżej o siedemnastej, po niej.. A najlepiej niech w ogóle nie przychodzi, przynajmniej powie chłopakom, że to był najlepszy dowcip jaki mu zrobili, prawda? Jednak dalej oglądał naiwnie kotki w sieci. Poczuwszy lekkie puknięcie w ramię i ten głos... Poczuł jak zmroziło go w środku. Jakby mógł pewnie byłby blady jak ściana, ale potrafił narzucać maski. Jednakże odwróciwszy głowę spojrzał swoimi sarnimi oczami i lekko rozchylonymi wargami w kierunku blond chłopaka. O dziwo takiego samego jak ten na tym niezbyt wyraźnym zdjęciu na tinderze. Te dwie sekundy dłużyły mu się jak lata świetlne, zanim wydusił z siebie cokolwiek.
-Rozumiem, że jesteś The King. -zlustrował go spojrzeniem i lekko zmarszczył brwi - Ja cię kojarzę. -odparł nagle -Nie nazywasz się czasem Harris? Model? Widziałem ostatnio twoje zdjęcia w magazynie. -odparł całkiem poważnie lustrując go, po chwili jednak wstając -Boże gdzie moje maniery. -wyciągnął ku niemu swoją dłoń -Jeremy, możesz mi mówić Jem, Jer, Golden Boy jak wolisz. -uśmiechnął się do niego lekko
W tej chwili zorientował się o ile jest wyższy od tego blondynka. Miał nadzieję, że dłoń mu się strasznie nie spociła, bo by było to jeszcze bardziej lamerskie niż jego początek rozmowy. Zachował się jak jakiś stalker czy też fan… A on po prostu lubił wiedzieć kto pracował w branży i jest na topie. Jeśli chłopak robił to samo zapewne mógł i go kojarzyć, a to by było dopiero dziwne...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przypadku Julka nie było mowy o jakichkolwiek spóźnieniach. Chociaż z jego strony Jeremy nie będzie musiał się załamywać w tej kwestii. Zawsze przyjdzie te minimum pięć minut przed wyznaczonym czasem. Zdarza mu się i wcześniej, ale zazwyczaj jest mniej więcej tyle. Nigdy nawet sekundy później po umówionej godzinie. To była jedna z tych rzeczy, które bezapelacyjnie ich łączą. Prawdopodobnie znajdzie się takowych więcej... Póki co muszą się lepiej poznać — bez tego niczego się przecież nie dowiedzą o sobie nawzajem! Niby coś tam popisali na Tinderze, jednakże było to tyle co nic. Zwłaszcza że i tak czuł się wystarczająco zażenowany, więc chciał mu się pokazać z jakiejś lepszej strony, zaimponować mu... o ile nie okaże się totalnym oszustem. Z tym portalem różnie może być. Właściwie to miał w dalszym ciągu ochotę skasować konto i tak raczej ostatecznie zrobi. Niezależnie od rezultatu, jaki otrzyma po spotkaniu się z przypuszczalnym przystojniakiem. Do tego Azjatyckiej urody tak jak i on, a to też nie byle co! Ponadto tak samo jak i Jeremy, miał te same rozdzierające go z tyłu głowy wrażenie, iż gdzieś widział już tę twarz. Nie miał pojęcia tylko skąd konkretnie go kojarzył i to było w tym wszystkim wielce zastanawiające. A skoro ten też był sławny, równie dobrze ktoś mógł mu podwędzić jego fotkę i się za niego podać. Zabawne, że obaj mieli identyczne podejście do tej sprawy i zasadniczo dokładnie te same myśli. Nie ma co, trafił swój na swego, lepiej dobrać się chyba nie mogli...
A co robił on w drodze do knajpki, gdzie czekała na niego jego randka? Sam się stresował i tego nie szło ukryć. Jak każdy przeglądał coś w komórce, bo jak inaczej. W obecnych czasach gapienie się w ekran swojego telefonu było już typową, codzienną normą. Niemal jak uzależnienie, choć też nie w każdym przypadku. Niemniej bez tego małego urządzenia teraz to jak bez jakiejś kończyny. Przydatne chujstwo jest, temu zaprzeczyć się nie da. Praktycznie w każdej sytuacji.
I tak oto nadeszła chwila prawdy. Zwykle Harris jest piekielnie pewny siebie i jak czegoś chce, to leci, pędzi aby to dostać w swoje łapki. Tym razem coś sprawiło, że nieznacznie się zawahał, choć to on zainicjował pierwszy gest, mimo że dość drobny i wciąż niepewny. Ciężko było mu zapanować nad chaotycznymi emocjami, które szastały nim na lewo i prawo. Serce przysłowiowo prawie stanęło mu w gardle, a myśli w umyśle kompletnie szalały, przewijając się jedna za drugą. Zapewne kolor jego skóry co najmniej przez chwilę przypominał najjaśniejszą ze ścian. Sam potrafił nałożyć na swe oblicze mnóstwo masek, zatem powinien szybko wziąć się w garść. O ile nie dostanie nagłego zawału z wrażenia... Wtedy się doń odwrócił. Samoistnie rozdziawił swe pełne usta, co należało do tych pozytywnych reakcji. W duchu mu znacząco ulżyło, cieszył się niesamowicie z tego, co jego oczy uświadczyły. Gdyby akurat coś trzymał, istniało duże prawdopodobieństwo, iż by to zwyczajnie upuścił z donośnym łoskotem na ziemię.
O ja pierdolę... jest o wiele przystojniejszy, niż na zdjęciu... czy ja kurwa śnię...?
Odjęło mu aż mowę i wpatrywał się w niego jak w jakiś obrazek. Jakby był najpiękniejszym dziełem, jakie przyszło mu kiedykolwiek zobaczyć. Sam nie był do końca pewien, czy przypadkiem nie przysnął po drodze i te spotkanie nie zaczęło mu się właśnie śnić... Na szczęście to była rzeczywistość. To nie jego podświadomość płatała mu figle. Symbolicznie sam siebie delikatnie uszczypnął w przeciwległy nadgarstek, co jedynie potwierdziło prawdziwość niniejszego zdarzenia.
Tak. We własnej, zajebistej osobie. — potwierdził jego słowa, naturalnie będąc jak zawsze nadzwyczaj skromnym jeśli przychodziło do wychwalania samego siebie. Do tego jak na Koreańczyka przystało, którym w końcu częściowo był, nieznacznie się ukłonił. Począł się do niego szczerzyć jak głupi, a zarazem ukazując mu rządek swych śnieżnobiałych ząbków. Może były trochę krzywe, ale czyż taki ich wygląd nie dodawał mu swego rodzaju uroku? Kolejne wypowiedzi, które padły z tych jakże soczystych i apetycznych ust Jeremy’ego... wprawiły jego serce w szybsze bicie, a on sam doznał jeszcze większego szoku. — No proszę... a już myślałem, że będę dla ciebie kimś zupełnie obcym. Nice. Zgadza się. — to co słyszał było niczym miód na jego uszy. Radości nie było końca. On sam postanowił się wreszcie nieco otrząsnąć i przyjrzeć dokładniej stojącemu przed sobą chłopakowi, którego szczerze miał ochotę schrupać. Z tych nerwów machinalnie przygryzł dolną wargę. Tak zmysłowo, choć nie był tego świadom. — Czy ty przypadkiem nie jesteś wokalistą z tego sławnego zespołu Black Pearl...? Wydaje mi się, że i ja również widziałem gdzieś jakąś twoją sesję jako modela. — i zanim zdążył przytoczyć jego imię i nazwisko, bo te już mu się nasuwały, ten go wyręczył i zdążył wyciągnąć rękę w jego stronę. Boże, on serio działał ze strasznym opóźnieniem... Przełknął ślinę, po czym uścisnął jego dłoń. Nie, nie wyczuł, by była jakaś szczególnie spocona. Może jego własna taka była i pot się zlał z tym jego...? Nevermind.
Och, jego skóra była taka delikatna, taka przyjemna w dotyku... po jego ciele przeszły wręcz dziwne, acz przyjemne dreszcze. — Niezwykle miło mi cię poznać Jer. Jeśli chcesz, możesz zwracać się do mnie Julek. — dodał swoje drobne trzy grosiki, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Puścił mu przy okazji perskie oczko. Jeremy mógł czuć się wyróżniony, ponieważ blondyn nie każdemu pozwalał używać tego zdrobnienia. Tylko wybrańcom.
To co, siadamy i coś zamawiamy? Głodny się zrobiłem... i spragniony. — zasugerował, by tak też nie stali jak te dwa słupy soli i się na siebie dziwnie gapili. Niewątpliwie aż mu tam wszystko zaschło z tych cholernych wrażeń i potrzebował się czegoś napić. Nieważne czego, byle zaspokoić pragnienie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na pewno ucieszy to Jeremy’ego jak dowie się, że tą najgorszą rzecz typu spóźnienie nie musiał się martwić ze strony nieznajomego. Przecież w sumie się o tym przekonał i był zdziwiony. Większość społeczeństwa zazwyczaj miała problemy z pilnowaniem czasu spotkań, a może to on po prostu podchodził do tego obsesyjnie. Jego myśli, że się nie zjawi jednak spaliły na panewce, ale może to i lepiej. Miał przed sobą obraz jakby zdjęty z magazynu. Jego pierwszą myślą po tym jak wstał było, że Harris jest niski. Naprawdę jest niski jak na modela, ale no sam został przecież zauważony na festiwalu parę lat temu w tej branży, a jego wzrost na pewno dodawał mu też plusa. Harris poza swoim dość niskim wzrostem prezentował się naprawdę przystojnie. Dlatego słowa jakie wypowiedział w jego stronę były chaotyczne. Nie codziennie umawia się z drugą gwiazdą na randkę przez aplikację tinderowską. To była po prostu żenada... Kumple mu nie uwierzą jak dowiedzą się, że to wcale nie była jakaś ściema, a wręcz umówił się z kimś ze swojej branży. To było lepszym dowcipem niżeli cała sytuacja z zarejestrowaniem się na tej aplikacji. Teraz nie żałował, że to zrobił. Nawet jeśli Julek okaże się chujowym rozmówcą, będzie co opowiadać, prawda? Ważne, że miał na co popatrzeć... Grzechem było się przyznać, ale Jeremy zawsze wolał drobniejszych lekko niższych od siebie mężczyzn, nie znaczyło to jednak, że mieli być zniewieściali. Nie. Po prostu miał traumę z powodu swojego nastoletniego życia, kiedy był jeszcze niski, patyczkowaty i wyglądał jak 100% kujon, któremu chciało się przyjebać. Bronił go tylko i wyłącznie ojcowski prestiż. Dlatego wolał być przy drugim facecie tym bardziej “męskim” można było tak to nazwać. Dlatego tak nabrał masy mięśniowej i dbał o swoje ciało. Dlatego jego rodzony brat wygląda przy nim jak chucherko.
Julius łapał się w ramy ideału wizualnego. Chociaż nie wiedział co miał pod bluzką i co miał do zaoferowania między swoimi nogami. Tak póki co po prostu wyglądał jak książę. Nawet z tymi lekko krzywymi zębami i ustami tak bardzo podobnymi do jego brata. Stworzonymi by kogoś całować czy robić loda.
Gdyby Jeremy nie był sam zestresowany tą całą sytuacją i sam nie wpatrywał się przez te dwie sekundy, a potem i kolejne mówiąc te dzikie rzeczy. Mógłby zauważyć ten wzrok i wpatrywanie się. Nie był może geniuszem w odczytywaniu emocji, ale po latach jak niektóre fanki się na niego patrzyły, dało się to zobrazować i nauczyć. Tym razem po prostu był sam zapatrzony. Ku swojemu szczęściu jeszcze nie odwalił całkowicie swojej popisowej miny ze zdziwieniem, chociaż.. Czy jak się nie odwrócił, czyżby czasem nie zawiesił się na dwie sekundy z tymi swoimi rozchylonymi wargami?
Słysząc pierwszą odpowiedź. I to skromne stwierdzenie. Lekko się zaśmiał, po czym również mu się ukłonił. Nie wiedział skąd dokładnie pochodzi. On sam nie był uczony w przeświadczeniu kultury azjatyckiej, nawet jeśli jego matka była Koreanką, a tata pół-japończykiem. Urodził się w Ameryce i to by było dziwne jakby się ludziom kłaniał czy mówił do kogoś hyung, przedrostki san czy do własnego brata ni-san.. Nie to nie było dla niego, ale jeśli ktoś miał taki kaprys mógł i tak mówić. Tak samo jak na Juliusa mógł mówić hyung jeśli miał taki kaprys, czy chciałby usłyszeć to słowo z jego ust. Wracając jednak do “skromności” jego towarzysza, postanowił to po prostu uznać za lekki żart, dlatego roześmiał się lekko. Może chciał oczyścić tak tę całą atmosferę, lekko napiętą.
Najważniejsze, że poznał go i ten jeszcze przyznał się do bycia tym kogo go od razu podejrzewał. Poczuł lekki uścisk na swoim ciele, może nie był aż tak widoczny, a kiedy poczuł jego badający wzrok na własnej sylwetce. Zamrugał raz i drugi raz, lekko rozchylił znów swoje wargi, czując się przez moment jak zwierzyna łowna, na którą ktoś poluje. Takie dziwne uczucie. Jego randka zaczęła przygryzać swoją wargę, na co on z automatu oblizał własną, nie bardzo wiedząc, że podświadomie jego ciało też flirtuje ze starszym. Dlatego wystawił w jego stronę swoją dłoń, jednocześnie w momencie jak ten się zapytał czy jest wokalistą z Black Pearl. W tym samym momencie jak się przedstawił. Co za głupie wyczucie czasu prawda? Uścisnął nie za mocno lecz stanowczo.
Dłoń chłopaka również była delikatna, z resztą jak sam jego wygląd zewnętrzny, chociaż Jeremy czuł od niego bijącą falę pewności siebie i drapieżności. To nie był mały chłopiec do wytykania palcami, to był pewny siebie młody mężczyzna.
-Julek.. Ok. -odparł spokojnie -I tak wracając, bo ci przerwałem. Zgadza się, jestem tym kim powiedziałeś. Zbieg okoliczności byśmy we dwoje byli sławni i spotykali się w takiej knajpce. -zaśmiał się - Mi to jednak nie przeszkadza. Uwielbiam wszystkie miejsca na spotkania, byleby towarzystwo było dobre, a można i nawet w chlewiku dobrze się bawić.
Nie wierzę, że powiedziałem o chlewiku…
Chciał się przez moment zapaść pod siebie, ale tak zdecydowanie kiwnął głową by usiąść, a jego wzrok momentalnie przeniósł się na jego usta, jak tylko usłyszał ostatnie słowo wypowiadane. Oblizał ponownie swoją wargę. W głębi duszy miał nadzieję, że Julek przeoczy tą jego dziwną gafę… To przecież nie miała być randka, prawda? To dlaczego czuje tę dziwne napięcie między nimi? Atmosferę ciężką, aż dało się ją pokroić nożem.
-Dwie karty poproszę. -odparł jak kelnerka przyszła oraz zaproponowała Julkowi zieloną herbatę.
Po dosłownie chwili były karty na ich stole, a Jeremy schował swój telefon. Dobrze, że wygaszacz zgasł, bo jakby zobaczył te kotki.. Ale przecież jak dobrze pamiętał, jego towarzysz był szczęśliwym posiadaczem tego zwierzęcia.
-Ja się chyba skusze na duża porcję sushi wraz z warzywami i owocami morza w tempurze. Czy masz ochotę na sake czy jakiś inny alkohol? Czy wolisz jakieś zwyczajne picie? -odparł starając się przez moment patrzeć w kartę by poczuć się bardziej pewniejszy siebie
Dopiero mówiąc ostatnie słowa spojrzał na siedzącego naprzeciwko chłopaka. Znów mimowolnie oblizał swoje wargi przyglądając się jego twarzy. Zapewne zdążył odwiesić swój płaszcz. Jeremy stwierdził, że w czarnym jego “randce” jest naprawdę do twarzy.
Dawno nie czuł się tak skrępowany czyjąś obecnością ani sytuacją. Już nawet dowiedzenie się, że jego najmłodsza siostra zaciążyła nie powaliło go tak z nóg i nie zestresowało. Nawet niedługi zmuszony ślub kolejnej siostry do tego nie doprowadził. Nawet ta cała kara za spóźnienie jaką dał swojemu przyjacielowi Jasonowi, nim tak nie wstrząsnęła. Zobaczenie Julka było po prostu jakby prąd go poraził, bo inaczej nie dało się tego nazwać… I jak miał zacząć rozmowę…
-Teraz się przynajmniej wyjaśniło dlaczego nie chciałeś mówić o swoich umiejętnościach i upodobaniach. Może zatem teraz mi o nich opowiesz. -spojrzał mu w oczy, a po chwili zagryzł lekko swoją dolną wargę, kiedy wzrok skierował mu się znów na te szczujące pulchne wargi

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Julek posiadał wady jak każdy inny. I choć bywał samolubny i zapatrzony w siebie... szanował czas innych i zawsze przygotowywał wszystko tak, aby być punktualnie na umówione spotkanie. Gdyby się kiedykolwiek spóźnił, czułby się z tym fatalnie. Tak czy siak pod tym względem dogada się z Jeremym i obaj będą zadowoleni z tego samego podejścia do tej konkretnej kwestii. Harris przeżywał to wszystko bardzo mocno. Sam nie wiedział, czym było to spowodowane. Niby takie nic, a ile emocji wywołało... Wbrew pozorom nie korzystał dotychczas z żadnych portali randkowych. Tak jakoś go naszło chyba z nudów. Siedząc na Tinderze początkowo gorzej się zniesmaczył i pewnie i tak to konto w pizdu wyjebie. Jak już wiadomo koniec końców wcale nie wyszło mu to na złe i na coś się to badziewie nadało. Nie ma co, gwiazdy showbiznesu to chyba mają jakąś dziwną telepatyczną zmowę. Najwyraźniej nagle każdy się skusił chwilę przetestować tę apkę, nawet jeśli dla beki. Mógł przysiąc, że Jason Kim też tam mu gdzieś mignął wśród rozmaitych mord. Istne szaleństwo!
Nie miał też pewności czy jak przyjdzie do tej restauracji, to zobaczy przed sobą tego samego przystojniaka. Na szczęście nie pożałował tego wszystkiego. Jeremy był dokładnie taki jak na zdjęciu. Właściwie i lepszy. Julius odkąd pamiętał miał kompleks niskiego wzrostu. Chciałby być odrobinę wyższy, jednak nic na to zaradzić nie mógł. Poza tym, że czasem zakładał jakieś koturny czy inne podwyższane buty, byle dodać sobie te kilka centymetrów więcej. Dziś również na takie postawił, a i tak... stojąc przed swoją randką nadal musiał zadzierać głowę lekko ku górze, by móc szczegółowiej przyjrzeć się jego twarzy. Piekielnie atrakcyjnej! Trudno się mówi. Zresztą nadrabiał innymi rzeczami! Ostatecznie został doceniony i pomimo tego i tak lubili go brać do sesji zdjęciowych jako modela.
Och, już on dołoży wszelkich starań, aby nie wyjść na chujowego rozmówcę. Nie ma takiej opcji! Odkąd mógł go oglądać w całej okazałości, nie mógł się na niego napatrzeć. Wpatrywał się w niego rozmarzonym wzrokiem. Był totalnie w jego typie. Właściwie nie przeszkadzało mu to, że jest taki wysoki. Do tego jaki umięśniony! Może nie było widać zbytnio detali, niemniej Jer nie musiał niczego ściągać, by łatwo szło zorientować się, że ma zajebiście wyrzeźbione ciało. Normalnie czysta perfekcja. Cieszył się z obrotu zdarzeń i cholernie mu zależało, aby całość przebiegła doskonale. By cudownie się im gadało i czuli się dobrze w swym towarzystwie. Już teraz ciało i zmysły Julka dziwnie na niego reagowały. Jakby zauroczył się w nim z miejsca. Coś mogło w tym być... może jest to suche, lecz tak niekiedy bywa. To po prostu... samo się działo, czuł tak zwane motylki w brzuchu. Jebło go jak nigdy wcześniej. Sam tego jeszcze nie rozumiał, ale nie zamierzał z tym walczyć. Mimowolnie poddawał się temu przyjemnemu uczuciu, które go powoli ogarniało. Snyder nie powinien się nim zawieść, jakby przyszło co do czego. Sam posiadał tak zwany kaloryfer, może nie tak bardzo uwydatniony jak ten Jeremy’ego, ale Harris wciąż ma się czym pochwalić! Cóż, jak na razie zapowiadało się wyśmienicie. Oby tak pozostało.
Nie dało się przeoczyć tego jego zabawnego krótkotrwałego zawieszenia. Trzeba przyznać, iż dodawało mu ono większego uroku. Jednak Julek nijak tego nie skomentował. Co do kultury koreańskiej, on najzwyczajniej w świecie sam z siebie chciał ją poznać, skoro ma takie korzenie. Z chęcią chłonął wiedzę na ów temat i sam przez to nabrał kilka nawyków. Zwłaszcza podczas swych podróży do dziadków mieszkających w Korei Południowej. Tak jakoś mu zostało, mimo że w wielu sytuacjach bez sensu było się w taki sposób zachowywać. Było to czasem silniejsze od niego i robił to już odruchowo. Założył też, że jego rozmówca też może stamtąd pochodzić. Stąd z automatu się ukłonił. Musiał mieć jakiekolwiek azjatyckie korzenie, skoro wiele cech zdecydowanie miał od nich jak choćby oczy niczym półksiężyce. Nadanie im takiego miana zdawało się ładniej brzmieć, ot co. Mniej krzywdząco. Nie lubił ich określać jako skośnych... Byłoby mu miło, gdyby Jer zwracał się do niego hyung, aczkolwiek jeśli mu to wadziło, bynajmniej nie musiał. Nie chciałby go też do niczego zmuszać jeśli nie czuje się z tym komfortowo. Tyle.
Słysząc ten jego śmiech, sam się roześmiał. Boże, coraz bardziej mu się podobał... Nie pomagał fakt, iż chłopak oblizał swą wargę, podczas gdy on przygryzał swoją. Powstająca chemia między nimi zaczynała być coraz wyraźniejsza i silniej odczuwalna. W trakcie uścisku poznawczego niewielkie włoski na skórze stanęły mu dęba, a cały jego organizm zalała fala potężnego gorąca. Zdecydowanie coś się działo i nie dało się tego zanegować.
Ano, masz rację. Niewiarygodne zrządzenie losu! Zabawnie wyszło, nie ma co. Mnie również to nie przeszkadza, ależ skąd! — przyznał maksymalnie rozbawiony, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu. Jak zwykle gdy się tak z czegoś brechał, prawie w ogóle nie było widać jego oczu. Rozśmieszył go tym ostatnim zdaniem. Aż brzuch go rozbolał od tych śmieszków. — Jeśli nadajesz z kimś na tych samych falach, to każde miejsce będzie dobre do spotkań. — stwierdził po chwili namysłu z nieznikającym słodkim uśmiechem. Nie uważał, by powiedział coś głupiego. Ot, według niego żartobliwie chciał podkreślić wydźwięk swej wypowiedzi. W końcu podszedł do krzesła znajdującego się naprzeciwko Jera i się na nim usadowił, ściągając swój płaszcz, który zawiesił na oparciu. Tuż po tym, jak ten niemo zgodził się z nim odnośnie tego, by usiedli. Cały czas jego ciemne tęczówki spoczywały na jego sylwetce. Jego serce przyspieszyło jak po raz kolejny dostrzegł ten seksowny ruch oblizywania ust. Sam na nowo przygryzł dolną wargę, bo aż się prosiło. Słysząc propozycję od kelnerki dotyczącą zielonej herbaty przytaknął. Nie miał nic przeciwko temu ciepłemu napojowi. Przyda się na taką można uznać rozgrzewkę. Julek dawno schował swój telefon i był skupiony w całości na Jeremym. Teraz poświęcił nieco uwagi leżącej na stole karcie. Trzeba było coś z niej wybrać, nie? Oglądanie kotków nie było czymś wstydliwym. Nie jego zdaniem — szczególnie że uwielbia te zwierzęta i sam niedawno sobie takiego małego kociaczka przygarnął!
Ja chyba też wybieram sushi, średnią porcję, najlepiej z łososiem plus owoce morza. Uwielbiam! Z alkoholi soju. Mam do niego jakąś taką słabość, a tak się składa, że je tu serwują. Sake też może być. Nie, innego na razie nie. — zmarszczył tak śmiesznie brwi, co było oznaką intensywnego myślenia przy podejmowaniu ostatecznej decyzji co do jedzenia i picia. Julek miał mocną głowę, więc tak łatwo nie polegnie. — Z przyjemnością. Nie wiem, czy słyszałeś już mój głos i widziałeś, jak tańczę... Ale jestem w tym świetny. W jednym jak i drugim. — rzekł bezwstydnie, olewając jakąkolwiek skromność, gdyż nie była ona tutaj do niczego potrzebna. Mrugnął do niego zalotnie, poczynając go wprost pożerać wygłodniałym spojrzeniem. Co się tyczy Black Pearl, to sobie pozwolił puścić kilkukrotnie ich albumy, które bardzo mu się spodobały. Tak samo jak wokal Jera, który był wręcz zwalający z nóg. Ciekaw był, czy to jak śpiewa on też przypadłoby mu do gustu, mimo iż gatunki jakie grają różnią się znacząco od siebie. — Jak nie... z chęcią ci zademonstruję do czego jestem zdolny. Jeśli tylko chcesz. — dodał na koniec zachęcającym, seksownym tonem, o wiele mocniej zaciskając zęby na dolnej wardze, w którą się tym razem nieco dłużej wsysał i ją lekko mielił. Nie miał pojęcia, co dodać, dlatego pierw poczekał na jego odpowiedź, a dopiero potem opowie o swych innych upodobaniach i pozostałych pierdołach. Nie wszystko od razu! Niech on też mu coś zdradzi. Wtedy będzie chociaż sprawiedliwiej!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdy z ludzi miał swoje wady i zalety. Tak samo i Jeremy, chociaż do swojego wzrostu nic nie miał, tak o ciało dbał. By nie być tym kim był kiedyś. Musiał się też prezentować dla modelingu, dla fanów i fanek. Po prostu musiał aparycją cieszyć oko nie tylko swoje, bo każdy w stosunku do siebie jest samokrytyczny, ale dla innych powinien być większym ideałem zwłaszcza tam gdzie oboje pracowali. Na świeczniku. Dobrze, że jeszcze nikt ich w tej knajpie nie poznał, bo dopiero by się zaczęło dziać, prawda? Powinni pójść w jakąś strefę vip i się tam zaszyć. Ale oboje chcieli chociaż przez moment dla drugiej osoby być.. Normalnym człowiekiem z tindera? Tak zapewne o to im chodziło umawiając się na to miejsce w tej dzielnicy. Nie wiedzieli kto przyjdzie o ile ktokolwiek by przyszedł do restauracji. A jednak teraz siedzieli naprzeciwko siebie. Oboje ewidentnie czuli do siebie miętę, co chwila zagryzając lub oblizując wargę, dając drugiemu podświadome znaki. Mowa ciała czasem mówiła więcej o człowieku niż zwykłe słowa. Ich ciała ewidentnie chciałby czegoś więcej. Jeremy trochę tego nie rozumiał, bo to był pierwszy raz, kiedy ktoś zrobił na nim tak piorunujące wrażenie. Tak, że zapewne jakby był mniejszym ogarem życiowym stałby z wywieszonym jęzorem i gapił się na niego jak w jakiegoś bożka.
Mógł poczuć ulgę, że chłopak był wyluzowany i nie spojrzał na niego jak na kosmitę, po tym jak walnął tę gafę odnośnie chlewika. Może nie był takim sztywniakiem? Nie zdecydowanie nie był, zbyt wielka pewność siebie buzowała z jego strony. Jaśniał niczym światełko w tunelu dla niego. Oboje wydawali się pozytywnie nastawieni do tego, chociaż wstyd się przyznać jak Jeremy odebrał go przez samego tindera.. Wyszedł na tego sztywnego zapewne podczas pisania… Czasem już tak było, że w internecie człowiek mógł się nieznacznie różnić od siebie w realu. Inaczej się patrzy na wyświetlacz, a inaczej w czyjąś twarzy czy też oczy.
-Soju też jest całkiem smaczne, moja mama czasem lubiła popić. -odparł mimowolnie na jego komentarz -Jednak ja zdecydowanie wolę sake i jak pisałem kuchnię japońską.- dodał
Kontakt wzrokowy jaki na nim teraz zatrzymał był hipnotyzujący. Zwłaszcza, że Harris bezwstydnie zaczął wpadać w samo zachwyt. Dla jednych była to mega pozytywna cecha, dla innych zalatywało snobizmem. Dla Jeremy'ego było? Zabawne. Zdecydowanie to słowo najlepiej to oddawało. Było fajnie wiedzieć, że chłopak sam siebie chwalił i wierzył w swój talent. Nie przeszkadzało mu to. Z dwojga złego lepiej być zbyt pewnym siebie niż w ogóle w siebie nie wierzyć. Na dodatek mówiąc te słowa czuł jak ten z nim flirtuje, uśmiechnął się ponownie na ten wzrok i na chwile zszedł nim na swoja herbatę, by zająć czymś ręce i umysł. Zwilżył lekko wargi. Czując jak na jego policzki pojawia się lekki rumieniec. Jeremy potrafił być pewny siebie, ale czasem ludzie ze zbyt wielką pewnością siebie go przytłaczali. Był zazwyczaj słodkim i poukładanym starszym bratem czy też wesołym młodszym. Tak teraz te ostatnie słowa jego “randki”, wprawiły go w lekką niepewność.
-Tak śmiało stawiasz słowa. -starał się zamaskować swoją nieśmiałość lekkim śmiechem, dalej dzierżąc czarkę w dłoniach - Chętnie bym zobaczył jak tańczysz, sam przez parę lat ćwiczyłem taniec. Może mógłbyś czegoś mnie nauczyć. -odłożył w końcu naczynie
Po jego słowach podeszła kelnerka, która postawiła czarkę z zieloną herbatą przed Julius’em, po chwili wzięła ich zamówienie posyłając swój ciepły uśmiech do obu panów. Przez moment nastała niezręczna cisza, bo Jeremy znów lustrował Harrisa swoim wzrokiem, znów wpadając w parosekundowe zawieszenie z lekko uchylonymi wargami, by po chwili jakby nic się nie stało otrząsnąć się z tego.
-Wracając do tematu. Szczerze i bez bicia się przyznaję nie słuchałem Twoich piosenek. Sam preferuje bardziej cięższe brzmienie, ale skoro wiesz kim jestem to powinieneś zdawać sobie z tego sprawę. -poprawił swoją czerwona marynarkę, ponownie wracając do przyglądania się jego twarzy - Z tego co wywnioskowałem z pisania z Tobą, to mieszkasz tutaj od niedawna? Co cię skłoniło by się przeprowadzić tutaj? -przypatrywał mu się w tym momencie z zainteresowaniem
Starał się nie przegryzać swojej wargi, starł się ogarnąć, by nie powiedzieć nic w stylu urwijmy się stąd i pójdźmy pierdolić w męskiej toalecie… Ale takie słowa by mu nie przeszły przez gardło, co innego było sobie o czymś takim pomyśleć, prawda? Julek przecież prezentował się naprawdę dobrze, a czarny dodawał mu swoistego uroku.
Ostatnio zmieniony 2021-03-09, 22:03 przez Jeremy Snyder, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mimo lekkich kompleksów co do swojego dość niskiego wzrostu, Julek jakoś strasznie na niego nie narzekał. W ten czy inny sposób miał zakodowane w sobie dużo pewności siebie. Co za tym idzie ów fakt mu wielce nie przeszkadzał w tym, by posiadać jej nadmierne pokłady. Cała masa innych jego zalet przyćmiewała ten drobny defekt, a skoro matka natura poskąpiła Harrisowi w ilościach centymetrów, mógł zdecydowanie postawić na inne atuty, sprytnie to wykorzystując i się nimi chwalić! Jak widać doskonale na załączonym obrazku — skromność zupełnie nie istnieje w jego słowniku. Naturalnie jak każdy człowiek miał swoje pewne słabostki, czy miewał jakieś chwile zawahania, tudzież wątpliwości... jednak nigdy nic nie zaważyło na jego pewności siebie. Dokładnie tak jak Jeremy, on również przykładał ogółem sporą uwagę do swego wyglądu. Sumiennie ćwiczył czy choćby intensywnie trenował kolejne wymyślne układy taneczne, dzięki czemu wyrabiał sobie coraz wyrazistszą sylwetkę. Po pierwsze uwielbiał w taki sposób spędzać aktywnie czas, a po drugie dawało mu to same korzyści. Z całkiem nieźle wyrzeźbionym ciałkiem zwyczajnie czuł się z samym sobą znacznie lepiej i łatwiej było mu podejmować rozmaite wyzwania z dumnie wypiętą piersią. Poza tym ze względu na swój zawód i przyjmowanie od czasu do czasu zleceń dotyczących modelingu, po prostu musiał się dobrze prezentować. Ot, chciał by ludzie go podziwiali wpatrując się w niego z oczarowaniem, a nie z jakąś jawną niechęcią.
Prawdopodobnie właśnie z tego powodu Harris założył to przeklęte konto na tej idiotycznej aplikacji. Żeby przynajmniej na krótki moment poczuć się normalniej, a nie co rusz stać w świetle reflektorów. I choć to uwielbiał, on też czasem miał zwyczajną chęć poznania kogoś tak, by druga strona nie wiedziała o jego istnieniu. Mimo wszystko i takie jednostki się przecież zdarzają. Ponieważ to, iż ktoś jest supergwiazdą bynajmniej nie oznacza, że dosłownie każda istota na tym świecie zna lub chociaż w jakimś stopniu kojarzy jego nazwisko. Takie coś jest niemożliwe, nieważne jak bardzo dana osoba byłaby sławna. Teraz siedząc przed nieziemsko przystojnym chłopakiem, Julius nie pożałował, że wbił na tego beznadziejnego Tindera. To był największy plus w tym wszystkim. Sam się cieszył, że póki co nikt nie zwraca na nich szczególnej uwagi. I dobrze. Może z czystym sumieniem poświęcić całą swą uwagę tylko i wyłącznie Jeremy’emu. Ponadto był odrobinę zaślepiony jego blaskiem i totalnie odpłynął, będąc w niego intensywnie zapatrzonym. Już wiedział, iż nie jest mu obojętny poprzez właśnie te drobne sygnały do niego wysyłane. Nieważne czy były one specjalne czy nieświadome. Nie obchodziło go to ani trochę. Liczyło się to, że jak na razie randka przebiegała po ich myśli i nic nie wskazywało na to, aby coś się miało nagle zepsuć. Sam już bywał zauroczony w jakichś chłopcach, niemniej... to nie było nigdy to; czegoś zawsze brakowało. Prawdziwie zakochany akurat jeszcze nie był. Zaś w tym przypadku... uderzyło go z podwojoną mocą. Dla niego te emocje, które smagnęły całym jego organizmem były równie nowe jak dla jego dzisiejszego towarzysza. Zabawne, nawet w tym się ze sobą zgrywali! Jakieś przeznaczenie jak nic. To zdecydowanie nie mógł być zwykły przypadek.
Och, Julek był nim zbyt zachwycony, by miał się czymkolwiek zgorszyć! Właściwie uznał go za całkiem zabawnego i jak na razie świetnie się bawił w jego towarzystwie. Z każdą kolejną minutą czuł się przy nim coraz swobodniej, mimo niezbyt obiecującego początku ich znajomości, która rozpoczęła się od tej nieszczęsnej konwersacji na Tinderze.
Co kto lubi, nie? Ja preferuję bardziej kuchnię koreańską, w tym z alkoholi soju właśnie. Aczkolwiek japońską też chętnie kosztuję! Sake zawsze spoko. — uśmiechnął się doń promiennie, dodając do tego odpowiednią gestykulację rąk w celu lepszego uwydatnienia swych słów. Tak jak mówione było wcześniej, u niego wręcz przesadna śmiałość była czymś na miejscu dziennym. W swój talent nie wątpił ani przez sekundę, bo niby czemu miałby to robić, skoro jest w swym zawodzie naprawdę dobry?
Dalej się na niego gapił, nie mogąc wyjść z podziwu, takim rozmarzonym wzrokiem. Można to uznać też i za takie maślane oczka. Pasuje jak ulał! Było to silniejsze od niego... nic na swoje reakcje poradzić nie mógł. Działo się samo.
Nie mógł powstrzymywać też swych odruchów oblizywania warg, gdy ten co rusz czynił to samo. Było to nader zaraźliwe i uzależniające! Ach, te rumieńce na jego policzkach dodawały mu uroku, jak nic! Był nim jedynie mocniej urzeczony. Wyglądał teraz jak taki uroczy króliczek, którego chciałoby się schrupać!
Taki już jestem! Walę prosto z mostu, bo tak najlepiej, mówiąc samą prawdę. — stwierdził wciąż ze słodkim uśmiechem. Gdy w końcu podeszła do niego kelnerka, odebrał od niej kubek z herbatą, podziękował serdecznie i sam zwilżył nieco spierzchnięte już od tego mówienia usta. — Och, no proszę. Zatem z przyjemnością sprawdzę twoje umiejętności i zobaczymy jak się sprawa z tobą ma jeśli chodzi o taniec. Niewykluczone! — potwierdził z szerokim wyszczerzem, w duchu mocniej się na wszystko nakręcając, a na Jera napalając jak jasna cholera. Wodze fantazji poczęły mu już puszczać. Powoli przejmowały na tyle kontrolę, że mimowolnie wizja jego z tym ciemnowłosym gorącym ciachem w jakiejś gorącej scenerii natychmiast ukazała mu się przed oczyma. Wywołało to i u niego wyrazistsze rumieńce. Popijanie paru kolejnych łyków gorącego napoju pomagało w lekkim rozproszeniu tych szalejących obrazów, jakie przelatywały mu w zastraszającym tempie przez umysł. Równie dobrze mógł zwalić pojawienie się czerwonych kolorów na skórze natychmiastowym ogrzaniem przez herbatkę. Te jego zawiechy niczego mu nie ułatwiały... wprost przeciwnie. Sam dostawał z automatu jakiegoś krótkotrwałego laga mózgu, przez co dłużej zawieszał na nim te swe ciemnobrązowe tęczówki. — W porządku, nadrobimy to. Owszem, zdaję sobie z tego sprawę, ale nie uważam, byś nie mógł znaleźć czegoś interesującego i w mojej twórczości. Myślę, że to i lepiej. Będę mógł na żywo ci więcej pokazać. — po raz któryś z rzędu puścił mu oczko. Nie miał do niego żadnego żalu o to, iż dotychczas nie sprawdził jego muzyki. Miał za to większe pole do popisu i mógł się wykazać całkowicie, będąc z nim sam na sam! Dawało mu to większego kopa do dalszych działań.
Wiesz, chciałem jakiejś stabilizacji i padło na Seattle. Mam tu swego kochanego kuzynka, więc to głównie zaważyło na mojej decyzji. — mowa tu naturalnie o Jaredzie, ale na razie nie widział potrzeby w przytaczaniu jego imienia. Niezłe jaja wyjdą, jak okaże się, że Jeremy go zna! Pominął oczywiście aspekt z napastującą go psychofanką, która nie chciała się od niego odpieprzyć. Tyle razy jej powtarzał i próbował wbić do tego opornego spaczonego łba, że nic z tego nie będzie. Ona nic sobie z tego nie robiła. Przez to ten temat był dla niego wyjątkowo delikatny i drażliwy, gdyż nie miał ochoty o niej rozmawiać. Jeszcze nie na tym etapie. Może później mu to wyjawi... póki co tyle musi mu wystarczyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chęć powrotu do normalnego życia była wielka u niektórych gwiazd. Tylko, że Jeremy nigdy nie miał normalnego życia. Nie.. Wróć miał go przez parę lat u babci, zanim ten garażowy zespół się za bardzo rozwinął i znów stanął na świeczniku razem z innymi. Jednak nie był sam.. Ludzie patrzyli na pryzmat jego talentu, a nie tego co mieli w portfelu jego rodzice. To była znacząca różnica, a jednak.. Jem dalej pragnął mieć krztę normalnego życia. Czy siedziałby tu teraz, gdyby tego nie chciał? Czy wpatrywałby się w tą piękną twarz na wprost siebie? Zapewne nie. Mógł być wdzięczny kumplom za to, gdzie się znajdował właśnie. Gdzie mógł spoglądać się w starszego od siebie chłopaka jak w bożka, chociaż starał się tego natarczywie nie robić.
Tak jak Julius, Jeremy nigdy się na poważnie nie zakochał. Późno rozpoczął ogólnie życie erotyczne i to jeszcze po dragach… W rezultacie miał trochę partnerów seksualnych, ale.. Nigdy nie czuł do nich czegoś więcej, zazwyczaj na razie się skończyło, o ile nie był z kimś tak silnie emocjonalnie związany jak z Xanderem. Nie myślał jednak o nim teraz nawet przez moment mając przed sobą to cudo. Może i było to płytkie z jego strony, ale.. Kochał Parka. Kochał szalenie. Jak przyjaciela czy też brata z którym po prostu się pieprzył. Jasne łączyła ich specyficzna więź, ale nie było to nigdy zakochanie ze strony przynajmniej Snyder’a. Dlatego to jak został porażony prądem przez Harrisa było czymś całkowicie nowym i dziwnym.
Randka jednak przebiegała w miarę w porządku, chociaż nieśmiałość jaka zaczęła się narzucać młodszemu, była zapewne lekko widoczna. Musiał się ogarnąć, bo robiło mu się gorąco z emocji i tego dziwnego uczucia. Atmosfera była ciężka, a nawet nie czuł jeszcze jakoby w brzuchu miało mu burczeć.. Zamówił tak dużo jedzenia, że pewnie połowę zostawi. Był czasem idiota, a biedne dzieci w Afryce głodowały… Czuł na sobie jego spojrzenie, ale cóż miał biedak poradzić. Starał się zachować formę.
-Wydaje mi się, że jednak będziesz musiał mnie trochę poduczyć. -starał się zaśmiać
Takich rzeczy się nie zapominało, a ciało miał nadal wyćwiczone, może tym razem inaczej niż przez taniec, a jednak.. Siłownia czy ostatnio zaczęte zajęcia z boksu były czymś co pozwalało wyrzuć frustrację i nabrać ładnej sylwetki. Jednak wydawało mu się, że Harris też nie był w złej formie, nie mógł być, widział jego zdjęcia. Widział jego ciało w innych ubraniach. Teraz mógł sobie go tylko wyobrazić nago bez tych ciuchów przed sobą. Musiał szybko jednak zażegnać te myśli, w końcu nie byli sami, a w miejscu publicznym, na dodatek znał go krótko…Szkoda, że nie wiedział, że jego randka podobnie o nim teraz marzyła w swojej głowie. To była mega żenująca sytuacja.
-Tak zdecydowanie nadrobimy to.. -powtórzył za nim lekko trochę jak echo, po czym się ogarnął, że zgodził się tak łatwo na kolejne spotkanie -Na żywo więcej pokazać… Znaczy tak, bardzo chętnie zobaczę i posłucham. -chrząknął odwracając się na moment od tego jego perskiego oka zażenowany swoją odpowiedzią
Jeremy musiał opanować swoje jeszcze młodzieńcze hormony, które przy tej osobie zdecydowanie wariowały nie w tą stronę, w którą powinny z każdą minutą. Dlatego, kiedy Julek opowiadał o tym jak dostał się do Seattle, kątem oka zauważył alkohol, który za chwilę został im podany. Jem powiedział, że nie chce nalania i by zostawić butelkę sake na stole.
-Najważniejsze mieć jakąkolwiek rodzinę obok siebie. Człowiek nie czuje się wtedy samotny. Sam mam tutaj w mieście całe swoje rodzeństwo i jest od razu raźniej. Jest ktoś, kto może cię wesprzeć w gorszych chwilach lub po prostu martwi się o twój tyłek. -wziął w dłonie tokkuri i nalał do czarki trunku, by po chwili podnieść i powąchać
Odczekał by Julek nalał sobie swój alkohol, chociaż zastanawiał się czy powinien sam to zrobić i mu jak sobie nalać. Podniósł czarkę.
-Za nasze spotkanie. -odparł po czym wypił wszystko naraz zamiast się delektować
Zapewne zrobił to tylko po to by się ośmielić bardziej. Czarka nie była duża. Dlatego po chwili napełnił ją znowu, czując jak alkohol miło rozlał się po jego organizmie. Wtedy też po toaście przyszło ich zamówienie. Jeremy widząc tą wielka tace sushi i tempurę, które zamówił zaśmiał się pod nosem. Pojebało go naprawdę wątpił, że zje to wszystko. Tym na spokojnie by się najadły dwie osoby. Ale chciał przyszpanować to teraz miał, prawda? W tym momencie wziął pałeczki do ręki kosztując jedzenia. Spojrzał na swojego partnera i przełknął.
-Powiedz mi Julek, jesteś Koreańczykiem czy jak ja masz mieszaną krew? Bo mam wrażenie, że jesteś jak moja mama Koreańczykiem czystej krwi, czy chcesz bym zwracał się do ciebie Hyung? Czy mówił po prostu imieniem? -wziął na pałeczkę kolejny kawałek z łososiem -Nie wiem jak z tradycjami jest u ciebie. -wziął kawałek do ust spoglądając na niego
Pomimo kosmatych myśli, które miał ciągle w głowie, musiał starać się je ujarzmić. Musiał prowadzić rozmowę dalej, chcąc się dowiedzieć o nim czegoś więcej. Poznać go po prostu. Co lubi, czego nie. Czy preferował tradycji, jakie miał ulubione pozycje w seksie.. Nie wróć.. Za wcześnie na takie pytania. Dlaczego zdecydował się na zwierzaka mając taką ambitną pracę…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Owszem, Julek mógł mieć czasem ochotę na jakąś krztę zwyczajności, lecz był absolutnie świadom, że już nic nigdy nie będzie takie samo. Nie wróci do stanu, jaki był sprzed momentu osiągnięcia przez niego popularności. Ale tak całkiem szczerze? Aktualnie nie chciałby tego. Nie wymieniłby tego co teraz ma za powrót do tak zwanego normalnego życia. Przyzwyczaił się do obecnego stanu rzeczy, a także luksusów. Mógł być niekiedy wielce zapatrzonym w siebie niesamowitym bucem, acz tak naprawdę miał wrażliwe serce. Duszę romantyka. I o tym niewiele kto wiedział. Od zawsze bronił słabszych i bezbronnych. Wydawać by się mogło, że bogactwo wyżarło mu mózg. Bynajmniej nie jest to prawdą. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, jednak jeśli Harris ma okazję, stara się jakoś pieniężnie wesprzeć tych, którzy tego najbardziej potrzebują. Zwykle nakłada na swą twarz mnóstwo masek, przedstawiając na zewnątrz z deka kogoś innego. Byle nie okazać swych największych słabości. Wprawdzie wciąż był jeszcze młody i tak wiele przed nim... ale ze względu na swą niemalże skrajnie przesadną pewność siebie, powinien nie mieć takich kłopotów z udźwignięciem ciężaru bycia celebrytą. Niektórzy się z tym borykają, co jest przykre. Sława potrafi ich przerosnąć i często kończą dość marnie. Jemu taki tragiczny los raczej nie grozi. Chyba że jakaś psychofanka zniszczy mu totalnie psychikę. Cóż... może nie będzie aż tak źle...? Byle ta uparta laska, która się go uczepiła niczym rzep psiego ogona przypadkiem nie nawiedziła Seattle. Wtedy dopiero wszystko może przerodzić się w najgorszy z koszmarów, zwłaszcza jeśli ta wariatka mimo ciągłych próśb o zostawienie go w spokoju dalej nie da za wygraną. Z tej właśnie przyczyny specjalnie nie zdradzał swej lokalizacji.
Krótko mówiąc w istocie stosunkowo łatwo go zranić i gdyby się w kimś mocno zadurzył, byłby chorobliwie zazdrosny o tę osobę, do tego bałby się zranienia w jakikolwiek sposób. Być może ów lęk sprawiał, iż świadomie każdego odrzucał gdy zaczynały pojawiać się jakieś wyższe uczucia (zwykle z tej drugiej strony), toteż zabijał to w zarodku, zanim jakkolwiek się rozwinęło... Z jednej strony chciał przeżyć prawdziwą miłość, a z drugiej... miał wielki kłopot z zaangażowaniem się. Albo najzwyczajniej w świecie... nie spotkał jak dotąd odpowiedniej osoby, by być w stanie ją do siebie tak blisko dopuścić. Aczkolwiek tak siedząc przed tymże przystojnym Jeremym, zalała go ogromna gama emocji. Aż sam za nimi nie nadążał. Pierwszy raz odczuwał coś tak wzmożonego... dlatego było mu z tym dziwnie i sam nie wiedział, co ma o tym w ogóle myśleć. Tym razem wyjątkowo nie chciał z tym walczyć. Poddał się temu przyjemnemu ciepłu i pewnie przez to lustrował spojrzeniem chłopaka z taką intensywnością i rozanieleniem. Sam nie chciał wyjść na zbyt namolnego, lecz nie potrafił oderwać od niego wzroku ani na sekundę. Tak mocno go choler jeden oczarował! Wyłączył się praktycznie zupełnie na otoczenie, poświęcając całkowicie uwagę temu apetycznemu kąskowi. Nikt nigdy nie zawrócił mu tak w głowie jak zrobił to on! Do tego na samym wstępie. To było wręcz niesamowite, a zarazem trochę przerażające. Julius zamówił odpowiednią ilość, by właśnie potem nie zostawiać niczego na talerzu. Najwyżej to co zostanie niespałaszowane przez Jera, wezmą ze sobą na wynos. Nie dałby rady wepchnąć dodatkowo jego porcji, nawet jeśli byłaby sporo mniejsza niż na początku.
Masz to jak w banku. A ile tego faktycznie będzie... przekonamy się już w praktyce. — on robił to celowo, a jak inaczej! Otwarcie z nim flirtował i tego nie ukrywał, bo co rusz jego wypowiedzi brzmiały dwuznacznie. Odbywało się to machinalnie. Z wielką chęcią pokaże mu różne ciekawe ruchy i triki, jakich się on sam nauczył, a było tego... od groma. Zdecydowanie będą mieli co robić. Nie był jednym z najlepszych tancerzy na świecie bez powodu, czyż nie? Pod tym względem miał mu dużo do zaoferowania. — W takim razie jesteśmy umówieni słodziaku. — powoli nie kontrolował swego języka i takie epitety równie samoistnie wydobywały się mu z gardła. Nieustannie się doń filuternie uśmiechał, poszerzając swój uśmiech do granic możliwości i na tyle ile tylko mógł. Póki co w jego oczach wyglądał na takiego uroczego królika i stąd padło z jego ust takie a nie inne określenie. Te zakłopotanie wyraźnie widoczne u Snydera dodawało mu jedynie uroku. Buzujące hormony także w Julku kompletnie niczego nie ułatwiały. — Tak, masz rację. Przez moją szalenie pędzącą do przodu karierę dawno nie widziałem swego kuzynka Jareda. Teraz mogę w końcu spędzić z nim więcej czasu! — wyparował podekscytowanym tonem, kątem oka obserwując kelnerkę stopniowo znoszącą do ich stolika wszystko to, co niedawno zamówili. Nie zdawał sobie ni cholery sprawy z tego, że Jeremy zna Junga. To będzie potężne zaskoczenie, jak już się o tym dowie! — Dużo masz tego rodzeństwa? Ich też chętnie poznam! Ja jestem jedynakiem, a moi rodzice... zginęli w wypadku jak byłem mały. Nie zdążyłem ich zbytnio poznać… niestety. — dodał tak od siebie z deka przyciszonym głosem, w którym jawnie słychać było nutkę smutku. Spuścił nieznacznie głowę w dół, a ciemnobrązowe tęczówki przeniósł na krótko na jakiś inny punkt. Alkohol przybył w idealnym wręcz momencie. Nalał sobie soju do swojej szklanki zaraz po tym jak Jeremy napełnił swoją czarkę sake. Starał się usilnie tak bardzo nie przeżywać tego, gdy wspominał o swojej mamie i tacie, ale za każdym razem przychodziło mu to z wielkim trudem. Mało komu o tym tak manifestacyjnie mówił, w związku z czym... Snyder wywarł na nim wystarczająco piorunujące wrażenie, by mu o tym powiedzieć. A byle komu tego nie przytaczał...
I za to, by było ono udane. Jakoś czuję w kościach, że takie będzie. — dorzucił parę słów od siebie, po czym w celu podkreślenia wznoszonego toastu, delikatnie stuknął swym naczyniem o te trzymane przez Jera. Julkowi zdarzało się delektować rozmaitymi drinkami. Nie dzisiaj. Identycznie do swojego towarzysza wypił zawartość jednym haustem, by chwilę później znów sobie dolać, tym razem drugiego trunku i powtórzyć czynność. Przez to jak jego najlepsi kumple często zachęcali go do wspólnej popijawy, jego łeb był odporny na procenty. Nie tak szybko szło go najebać. Nie było to jednak niewykonalne... w końcu nawet on ma swoje limity. Już począł odczuwać działanie zasadniczo mieszanki, skoro raz wziął jedno, a potem drugie, co mu nie przeszkadzało. Oswojony był z tym uczuciem, jakby go coś paliło począwszy od przełyku, a zakończywszy na żołądku. Uderzało go też w coraz większym stopniu w banię. Poczuwszy te cudowne aromaty wydobywające się z sushi, aż oblizał usta ze smakiem. Normalnie ślinka ciekła na takie wspaniałe widoki i zapachy!
Damn... jesteś pewien, że to zjesz...? Patrząc na tę górę... wielce w to powątpiewam. — zachichotał wskazując na znajdującą się przed nim masę żarcia, co wcale nie było oznaką nawalenia. Jeszcze. Tylko odrobinkę mu się zaczynało udzielać. Pokręcił z rozbawieniem głową, a następnie sięgnął po pałeczki i również zaczął pomału szamać. Niewątpliwie danie było przepyszne! Przeżuwał z dostrzegalnym zadowoleniem każdy kolejny kęs. — Nope. Mam mieszaną krew jak ty. A to... jak ci wygodniej. Aczkolwiek hyungiem nie pogardzę. — oznajmił ciepłym radosnym tembrem, takim może rozkoszniejszym niż dotychczas. Jeśli by mówił do niego tym koreańskim słówkiem, zapewne będzie mu strasznie miło. — Spędziłem wiele lat w Korei Południowej; to mój drugi dom. Z zaciekawieniem chłonąłem tamtejszą kulturę, więc i z tradycjami ogółem jest u mnie pomieszane. — skwitował z uroczym śmiechem tuż po tym, jak przełknął kawałek jedzenia, by nie mówić z pełnymi ustami. Jak już mu odpowiedział, mógł zabrać się za następne gryzy. Jak widać z rozkoszą nawijał o sobie, gdyż ironicznie sam chciał go lepiej poznać. Harris nie miał pojęcia, co mu odjebało, niemniej... prawdopodobnie nie mógł znieść tego napięcia. Wolną dłoń niby to niewinnie ustawił prosto w jego kierunku, co robił dość mozolnie, coby go nie odstraszyć swą nadmierną śmiałością. Przesuwał tak śmiesznie mocniej do przodu palec wskazujący i środkowy, jakby wędrowały one po powierzchni białego materiału, zbliżając się coraz bardziej do ręki Jeremy’ego. Ostatecznie do niej dotarł i po prostu... łagodnie musnął go opuszkami po gładkiej skórze. Tym samym Julius próbował wyczuć, czy jego randka się dokumentnie speszy i zabierze od niego swą dłoń, czy wprost przeciwnie — pozwoli mu na większe zbliżenie i odwzajemni ten drobny gest...?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeremy nie lubił się otwierać przed ludzi, zwłaszcza obcymi. Wstydził się pokazywać słabości swojej rodzinie. Pomimo wydawania się naprawdę w porządku, był często zamkniętym w sobie młodym mężczyzną. Takim, którego rodzice po prostu gdzieś po drodze lekko skrzywili i zniszczyli. Dlatego to on wypytywał Julka o rzeczy z nim związane. Nie chciał się dzielić sobą, chociaż starszy mężczyzna próbował gdzieś lekko dowiedzieć się czegokolwiek o nim. Ta atmosfera lekko go peszyła, a wzrok, który ciągle czuł na sobie nie ułatwiał mu myślenia rozsądnie. Mógł powiedzieć, że jego inteligencja i trzeźwe spojrzenie na sytuacje zostały za drzwiami tego lokalu lub po prostu na chwilę wzięły urlop, od kiedy zobaczył tego blond chłoptasia.
Słyszał jak ten z nim flirtował, przez to sam wpadał w te sidła mówiąc trzy po trzy. Miał ochotę jednocześnie zapaść się pod ziemię jak wpić się w te kuszące wargi, które do niego mówiły. Istny rollercoaster w jego głowie się dział i nie potrafił go opanować ani na moment. Gdzieś jego głos rozsądku mu mówił by się wyprostował, poprowadził po prostu luźną konwersację i zakończył jedzenie, wrócił do domu i ewentualnie zapomniał o kontakcie, bo sam zerwie ze swoją zasadą jak dalej tak pójdzie. Kto jednak słuchał tego cichutkiego szeptania głosu rozsądku?
Jared… Aż chciał się zapytać czy chodziło mu o Junga… ugryzł się w język. Dużo rzeczy się zgadzało, ale.. Seattle było duże, prawda… Jaredów mogło być tutaj od groma.. Mógł mieć też mieszaną krew… Nie koniecznie kuzyn musiał mieć krew koreańską prawda? Kiwnął głowa tylko na pytanie o rodzeństwo, bo zaraz po tym Julek zaczął gadać o swoich zmarłych rodzicach. Jeremy zaczynał się zastanawiać czy nadąża za tokiem myślenia chłopaka.. Zrobiło mu się jeszcze bardziej nieswojo, bo poczuł iż jego towarzyszowi sprawiało ból mówienie o czymś takim. Szczerze znaczyło to iż ich kochał, może nawet jeśli ich nie znał.. Może łatwiej by było jakby jego ojciec gdzieś zginął.. Nie wróć.. Nie powinien tak bestialsko myśleć o swoim rodzicu…
Przypatrywał się jak łączy alkohole i się lekko zaśmiał powoli tym razem popijając swoją czarkę. Stwierdził, że chłopak mógł się stresować na swój sposób, poza tym.. Czuł tą chemię między nimi, było to wręcz namacalne, dlatego starał się ograniczać. Nie lubił poznawać nowych dziwnych uczuć, które temu towarzyszyły.. Takie uczucie, którego jeszcze nigdy nie uświadczył. Było to prawie niczym magia. Na dodatek chłopak oblizał swoje usta w momencie przyjścia tac, a mu poszły niekontrolowane dreszcze po całym kręgosłupie. Nawrót głupich myśli jednak przerwało jego pytanie.
-Nie zjem.. Chyba przeliczyłem swoje możliwości. -odparł z lekkim śmiechem, pocierając swój kark -Zobaczę jednak ile dam radę.
No i sprawa krwi została wyjaśniona. Mógł też nazywać go hyungiem, nie przeszkadzało mu to. Chociaż z drugiej strony będzie wtedy czuł to iż jest młodszy, ale czy mu to przeszkadzało..? W końcu lubił starszych od siebie.
-Kiedyś też może wybiorę się odwiedzić swoje korzenie. -odparł luźno
Jadł powoli jedzenie pałeczkami, czasem popijając sake. Zauważył kątem oka jak dłoń Harrisa przybliża się do jego. Poczuł jak jego serce gdzieś mu powoli stawało okrakiem w gardle. Kiedy był tak blisko, a potem delikatnie go musnął. Nie cofnął się, wręcz przeciwnie popchnął ją lekko w jego kierunku i sam musnął swoimi opuszkami spód jego dłoni. Poczuł jak po ciele rozchodziło mu się gorąco i sam nie wiedzieć kiedy oblizał swoje wargi.
Ten mały gest wystarczył by zaczął powoli łamać swoją zasadę prawda? Zwłaszcza, że dotyk Juliusa był taki miły, delikatny, ciepły i przede wszystkim podniecający.. Nawet jeśli to były tylko palce. Które chwile potem poczuł jak starszy chciał z nim spleść. Zrobił to, ale nie trzymał dłoni splecionej z nim za długo. Było tutaj za dużo ludzi, a dłonie leżały na białym obrusie. Dlatego po trochę dłuższej chwili zabrał ją, czując i tak jak policzki mu płoną.
Reszta kolacji jednak upłynęła się w dość neutralnej atmosferze opowiadając o swojej karierze. Po drugiej butelce sake pitej prawie na pół, Jeremy opowiedział nawet ze szczegółami skąd wzięła się nazwa na zespół. Również czuł jak Jullius czasem dotykał go gdzieś swoja nogą w okolicach łydki. Czym więcej wypił tym był bardziej skory do zaczepek, chociaż dalej było widać po nim iż cała ta sytuacja trochę go krępowała. W rezultacie sam zaczął zbyt intensywnie wpatrywać się w ten delikatny uśmiech i na te kuszące wargi. Mieli szczęście, że podniecenie nie było jeszcze na tak sporym poziomie.
Tak jak było mówione, nie zjadł wszystkiego. Natomiast oboje bardzo chętnie chcieli przenieść picie w inne miejsce. Snyder jednak uparł się zapłacić za ich jedzenie, myśląc iż wygrał tę wojnę. Przeliczył się bo Harris po zapłaceniu przez młodszego, powiedział mu iż będzie płacił za wszystkie drinki w pubie… Wyszli z restauracji już na lekkim rauszu, ale na tyle trzeźwo, że nie mieli problemów z mówieniem i pójściem prosto. Taksówka na nich czekała, by pojechali porozmawiać w bardziej “ludzkie” miejsce.

z/t x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Chinatown”