WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Nie robiła tego za często. Nawet nie wiedziała czy Ariel lubiła dziewczyny. Rozmawiały na tyle krótko, że od razu przeszły do umówienia się na spotkanie. Może tak było lepiej? Choć nie zmieni to faktu, że Adelaide była super awkward na pierwszych randkach z obcymi ludźmi. Chciała się jednak postarać i być może, jeśli nic z tego nie wyniknie, to przynajmniej zyska kolejną duszę z którą będzie lubiła spędzać czas. Może coś kliknie? Umówiły się na piątek, był to wolny dzień Callaway, na szczęście nie musiała w sobotę wracać na dyżur. Nie pamięta kiedy ostatni raz wychodziła na miasto, a już na pewno kiedy ostatni raz wyciągała kogoś po swoich tajemniczych miejscówkach. Dwa miesiące temu wypad do baru skończył się obecną katastrofą więc może to ją po prostu wstrzymywało? Kto to wie. Najważniejsze, że znalazła czas i o dwudziestej pojawiła się przed wejściem do Emerald City Bar. Rozejrzała się, krzyżując ręce na klatce piersiowej i chowając dłonie przed chłodem. Mimo płaszcza aura nie była zbyt ciekawa, ale tak naprawdę to też się stresowała i nie chciała, by blondynka to dostrzegła.
Zrobiła kolejną zawrotkę, jako iż chodziła w ta i w tamtą na ulicy i praktycznie na nią wpadła. - O hej! - Zawołała zaskoczona i oblała się lekkim rumieńcem wstydu. - Wybacz, nie zauważyłam. Adelaide, ale możesz mi mówić Addie - uśmiechnęła się, wyciągając rękę do przepięknej dziewczyny. - Jeśli masz ochotę to możemy już się kierować do naszej miejscówki - przygryzła lekko wargę - obiecuję, że nie wytną Ci tam nerki, a ja nie zajmuje się handlem żywym towarem. To byłoby nieetyczne - podniosła dwa palce do góry, jakby chciała dać znać, że to słowo harcerza.
-
Addie. — Nie, to ja przepraszam — odpowiedziała pospiesznie, a uśmiechając się delikatnie próbowała ukryć wszelkie oznaki swojego zdenerwowania. Nie miała pojęcia czego powinna spodziewać się na takim spotkaniu, więc na rękę było jej to, że już na wstępie jej randka miała gadane. — Ariel, miło mi — dodała podając jej swoją dłoń, po czym parsknęła lekko rozbawiona jej zapewnieniem. — Ostatnio doświadczyłam tak wielu dziwnych sytuacji, że chyba nie zdziwiłoby mnie gdyby okazało się, że jesteś tinderową morderczynią lub rabusiem nerek — dlaczego wciąż ją trzymała? Uświadamiając sobie to pospiesznie rozluźniła uścisk dłoni i poprawiła swój sweterkowy płaszcz. Jesień w Seattle już dawała się we znaki, w powietrzu dało się wyczuć już zimę i przez chwilę żałowała, że nie wzięła cieplejszej kurtki ze sobą.
— A co do tej miejscówki… prowadź, jak najbardziej — skoro umówiły się w tym miejscu, z góry założyła, że to pewnie coś w pobliżu i czeka je co najwyżej kilka kroków na piechotę. Nie wiedziała czego się spodziewać, więc lekko zdezorientowana spojrzała na Addie licząc, że ta ją pokieruje,bo kilka kroków które właśnie zdążyła pokonać zapewne zrobiła w złym kierunku.
-
- To niedaleko - uśmiechnęła się do niej ciepło i skierowała się w odpowiednim kierunku - wiesz, możesz mi opowiedzieć o tych swoich przygodach - zachęciła ją, bo przecież nie będą szły i milczały, prawda? Small talk nigdy jej nie wychodził, a pytania z gatunku "czym się zajmujesz" mogły zostać na później, gdy znajdą się w ciepłym pomieszczeniu. Przeszły ulicę i pokazała jej, by skręciły w ciemniejszą alejkę. Na głównej po prawej i lewej stronie były lokale, jak na piątkowy wieczór było już całkiem gwarno, dlatego tym bardziej dziwne było, że udawały się w praktycznie ślepą uliczkę. Przeszły obok kontenerów, pewnie minęły pułapki na szczury i kogoś, kto był na przerwie na papierosie. Ale Addie się nie zatrzymywała. Doszła do końca, stając przed metalowymi drzwiami, które wyglądały jakby prowadziły na zaplecze. Służbowe przejście, którym ludzie wychodzą do śmietników. Miały jednak podwójne zawiasy i małą, zasuwaną dziurę na wysokości oczu. Callaway rozejrzała się i wybiła rytm w drzwi. Dwa razy nogą, trzy razy knykciami. - Hasło - stanowczy, męski głos oznajmił im, że bez tego nie wejdą. Spoglądnęła na Ariel przez ramię, by dać jej pokrzepiający uśmiech i mruknęła. - Take me to the moon - mężczyzna odpowiedział and never come back i otworzył ciężkie drzwi zapraszając jej serdecznie. - Chodź - zaśmiała się cicho, łapiąc blondynkę lekko za rękę i prowadząc do środka.
-
— Zapewniam cię, że nie mam problemu z mówieniem o sobie, ale… chyba nie chce rujnować naszego spotkania opowieścią o tegorocznym Halloween. Było nieciekawie — przyznała podążając za nią. Nie zawahała się nawet w chwili, kiedy wkroczyły w ponurą alejkę. Darling rozglądała się bacznie, choć w panujących tu ciemnościach ciężko było dostrzec cokolwiek co zwiastowałoby dokąd zmierzają. — Na pewno nie planujesz pozbawić mnie nerki? — zapytała żartobliwie, kiedy minęły jakieś kontenery. Przypuszczała, że zmierzają do jakiegoś tajnego przejścia i miała nadzieje, że to to, bo w oczach Addie nie dostrzegła niczego niepokojącego. Milcząc bacznie przyglądała się jej, gdy wystukiwała pewien rytm na metalowych drzwiach i czekała, bo tylko to jej pozostało.
Take me to the moon… Powiedziała, a jej pomruk był delikatny. Darling mogła to poczuć, a skrzypienie drzwi skrywających za sobą tajemnicę powodowało nieregularne kołatanie serca, które nagle przyspieszyło. Beztroski śmiech i lekkie pociągnięcie dłoni sprawiło, że bez zastanowienia zagłębiła się z nią w nieznane. Nie wiedziała czego spodziewać się mogła dalej, ale ślepo akceptowała to dokąd prowadziła ją Addie. — Co to za miejsce?
-
- Oh, przykro mi to słyszeć. Ale jakbyś się chciała komuś wygadać - chętnie wysłucham - uśmiechnęła się szerzej, jakby chciała ją zapewnić, że mogła jej zaufać i powiedzieć co się wydarzyło. Nie musiała jednak, to była tylko propozycja zrzucenia z siebie ciężaru. - Cóż, nie uważasz, że gdybym miała, to bym i tak nic nie powiedziała? - Zerknęła przez ramię, poruszając brwiami w zabawny sposób. Dawała jej do zrozumienia, że jednocześnie w sumie mogła być bezpieczna z Callaway, ale z drugiej strony - nie znała dziewczyny, szły w jakieś podejrzane miejsce i cóż, mordercy raczej nie mówią na randce, że chcą z ofiary wyciągnąć flaki, tak? Klasyczna zasadzka. Tym razem jednak Darling była bezpieczna. Weszły chwilę później do środka . Wnętrze nie było za wielkie. Bar, kilka stolików, nastrojowa muzyka jazzowa - ktoś przygotowywał się ewidentnie do koncertu wieczornego. Addie pomachała barmanowi, który był na zmianie i puścił jej oczko, a potem zaprowadziła Ariel za rękę do ich stolika w kącie. Mała loża kanapowa była lepszym miejscem na relaks niż twarde stołki. - Hmm.. cztery lata temu, jak dorabiałam jako barmanka, przyprowadził mnie tu znajomy. Bar nazywa się Moon i jest jedną z ukrytych miejscówek w Seattle. Musisz znać lokalizację, kod, rytm, co tydzień się zmienia. Z tego co wiem, nawet gry miejskie go nie obejmują, więc tylko dla wtajemniczonych - mrugnęła do niej - pomieszczenie zostało znalezione przez właścicieli restauracji po drugiej stronie budynku. Wiesz, prohibicja, tajne przejścia, szafy-drzwi i inne bajery - wywróciła oczami, bo nie znała całej historii - stworzyli to miejsce z myślą o muzykach, którzy nie mieli gdzie grać. Od słowa do słowa są całkiem popularnym miejscem obecnie. No i wypijesz tu najlepsze drinki! - Klasnęła w dłonie zadowolona i lekko podekscytowana, że może się z nią podzielić tym miejscem. I jak z zaczarowanej lampy nagle pojawił się dżin. A może właściwie barman, któremu machała. - Co dla Was, piękne panie? - Addie wywróciła oczami i syknęła, żeby nie flirtował z jej randką, chyba, że po godzinach.
-
— Cieszę się, że padło na ciebie. Razem jakoś raźniej i czuję się przez to mniej nieporadna, choć brak mi doświadczenia w kwestii randek z dziewczynami — nic o nich nie wiedziała, ale czy to mogło być takie trudne? — O pocałunkach nawet nie wspominam —bo nie było o czym. Owszem, całowała się wielokrotnie ale z mężczyznami - tego nie można było porównywać. Za otwartością Ariel przemawiał fakt, że umówiła się z Addie, więc jedynie przytaknęła zgadzając się z jej słowami.
— Dzięki — wdzięczna za chęć - pozornie zwykłego - wysłuchania drugiej osoby uśmiechnęła się delikatnie. Większość ludzi unikała wysłuchiwania problemów innych, a spora część robiła to dla poprawienia własnego samopoczucia 'bo przecież ona ma gorzej niż ja'. Nie było tutaj miejsca na troskę czy współczucie, ale w głosie Addie było coś innego. Szczerość przypieczętowana uśmiechem działały niczym obietnica: jak mi opowiesz sprawię, że poczujesz się lepiej. Możliwe, że działo się to tylko w głowie Darling, która była odrobinę oczarowana beztroską i szczerością kobiety, nawet jeśli jeszcze nie potrafiła tego przyznać sama przed sobą. — Dziś chciałabym o tym na chwilę zapomnieć, pomożesz mi? — zapytała na pozór niewinnie, ale każdy głupiec przypatrujący się tej sytuacji z boku zauważyłby, że nad dziewczynami zawisła aura flirtu. — Tylko nie w jakiś morderczy sposób, proszę — dodała pół żartem, pół serio. Miała dość wrażeń po halloween i dziś zamierzała się dobrze bawić. Jeszcze nie wiedziała dokąd zmierzają, ale owiane tajemnicą miejsce zdążyło wytworzyć ciekawy klimat. Pisząc o znajomości tajemnych miejsc można przesadzić, a później w rzeczywistości okazuje się, że niektórzy nie mają zbyt wiele do pokazania. Tym razem nie chciała się rozczarować, szczególnie dlatego, że zdążyła już polubić Adelaide. — Słuszna uwaga, ale weź pod uwagę, że wielu rzeczy w życiu jeszcze nie spróbowałam. Odebranie mi możliwości byłoby większą zbrodnią niż samo pozbawienie mnie życia — nie mówiła wprost, ale poniekąd niewinnie uderzała we wcześniejszą wymianę zdań na temat randkowych doświadczeń z kobietami - w końcu nie posiadała takich wcale.
Co kryło się za wielkimi metalowymi drzwiami? Nie wiedziała, ale uczucie podekscytowania narastała z każdą chwilą zbliżającą do odkrycia tajemnicy. Czy miała się rozczarować? Nie zdążyła nawet zastanowić się nad tym, bo uderzył w nią klimat ukrytego lokalu. Przyjemne jazzowe dźwięki zdawały się łagodzić rytm skołowanego serca, a jednocześnie wbrew wszystkiemu potęgowały panującą w jej myślach ekscytację. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że dobrą chwilę stała z lekko rozchylonymi ustami chłonąc atmosferę tego miejsca. Później dała się poprowadzić - wcis trwając w lekkim amoku, jakby zaciągnęła się zbyt mocno klimatem baru - w stronę ich stolika. Zajmując miejsce spojrzała na Adelaide skracającą historię miejsca. — Wiesz co? Cieszę się, że ci odpisałam. Nie rozczarowałam się — a zmiękczone i poruszone spojrzenie Darling mogła potraktować jako krótkie nieme dziękuję. — uwielbiam takie miejsca — była tak oczarowana, że w pierwszej chwili nie zwróciła uwagi na barmana. Dopiero syknięcie Addie sprowadziło ją na ziemię. — Dla mnie Margarita — odpowiedziała uśmiechając się przelotnie; jeśli już sięgała po alkohol wybór najwcześniej padał właśnie na tequilę. Dziś postawiła na nią w formie drinka.
— Żałuję, że nie można przenieść się w czasie; ci wszyscy niespełnieni muzycy grający tu potajemnie… to musiało mieć swój klimat — westchnęła cicho zerkając przelotnie w miejsce, gdzie ktoś szykował się do kameralnego występu. Choć wzmianka na tinderze odnośnie jej śpiewu była żartobliwie uderzająca do tego, że nosi imię syrenki, Ariel Darling naprawdę skrywała talent do gry na gitarze i śpiewu. Nie dzieliła się nim zbyt często, tylko nieliczni mieli okazję usłyszeć jak to robi i najczęściej miało to miejsce w zakamarkach jej mieszkania. Jednak ten ukryty lokal sprawił, że jakaś drobna część jej chciała spróbować czegoś nowego…
Zapowiadał się wieczór wielu nowości dla Ariel, a to sprawiało, że zadowolenie nie opuszczało jej twarzy. Czuła wręcz napięcie w policzkach ale co mogła poradzić na to, że czuła się w tej chwili trochę jak szczęściara? Wszystko prawdopodobnie dlatego, że pierwszy raz w życiu zgodziła się na randkę z dziewczyną. Najlepsze w całej tej sytuacji było to, że nawet nie zauważyła, kiedy początkowe zdenerwowanie ją opuściło.
-
Cieszyła się, że miejscówka przypadła do gustu Darling. To było miłe, wiedzieć, że nie zawiedziesz kogoś swoimi różnymi fanaberiami. Mogły iść do normalnego miejsca, kina, nawet do zoo. A jednak, widziała zadowolenie na twarzy blondynki, gdy przechodziły wgłąb sali i gdy wysłuchiwała kolejnych słów o tym miejscu. - To dobrze, też się cieszę, że nie zawiodłam. W sumie, wiele rzeczy zakładam z góry i to chyba mój błąd. Nie powinnam być taka pewna, że coś Ci się spodoba... ludzie są różni - wzruszyła ramionami. - Dla mnie będzie whisky sour i możesz nam przynieść dwa moony. Let it glow - zaśmiała się pod nosem - i przestań, ona jest ze mną - upomniała barmana po raz kolejny, który wywrócił oczami - znajdź sobie własną randkę na tinderze, ile to już dziś dostałeś numerów, co? Za mało? - Prychnęła i pokazała mu by spadał, zostawiają je w spokoju. - Wybacz - zwróciła się do Ariel, gdy zostały same, a barman odszedł mrucząc coś pod nosem - chłop ma więcej chorób wenerycznych ile jest na karcie badań. Ja nie wiem, jak można być tak nie ostrożnym - pokręciła głową z niedowierzaniem - i zanim zapytasz, wiem, bo jak raz zostaniesz barmanem to wiesz potem wszystko o wszystkich, a plotki szybko się roznoszą - zaśmiała się cicho. Miała nadzieję, że doceni jej troskę i to, że chroniła ją przed podrywaczami! Wcale to nie miało nic wspólnego z zazdrością. No, odrobinę, ale się nie przyzna, wolała zwalić to na troskę, okej? W końcu przystojny barman miał większe szanse niż Adelaide i zdawała sobie z tego sprawę, jednak w tym przypadku nawet nie kłamała. Wolała nie widywać potem na izbie przyjęć Darling z problemem i std.
- Myślę, że i tak udało im się zachować ten klimat. Co jak co, rzadko spotkasz takie miejsca, zwłaszcza z muzyką na żywo i mało skrzeczącymi wokalistam - zaśmiała się pod nosem. - Powiedz mi coś o sobie, Ariel. Czym się zajmujesz? - Zapytała, sięgając po paluszki, które przyniosła im kelnerka w międzyczasie. - Poza śpiewaniem i umawianiem się na randki z Tindera - poruszała brwiami.
-
— Bingo — skwitowała krótko słowa dziewczyny szeroko się uśmiechając. — Lekarz raczej byłby ze mnie beznadziejny, ale w sprawie tequili bym się z personelem medycznym dogadała… — przyznała przyglądając się z rozbawieniem zmieszanej Addie, której do twarzy było z rumianymi policzkami. — Kaca wolę unikać, bo poprzedzony jest on zazwyczaj sporą dawką alkoholu, a droga do mojego domu jest pełna niebezpieczeństw — mówiła poważnie. Mieszkała w domu na wodzie, a pomost który zazwyczaj musiała przemierzyć, by się do niego dostać, nie był przyjazny dla ludzi idących slalomem. — Jak już mówiłam, wolałabym wciąż żyć po tej randce — martwa nie będzie mogła umówić się na kolejną… ale czemu właściwie przeszło jej to przez myśl, kiedy nawet pierwsza nie dobiegła końca?
Och, Darling!
Wystarczyła odrobina kreatywności lub dobre towarzystwo, by zwykłe kino lub zoo zamieniły się w wyjątkowe miejsce, ale prawda jest taka, że dzisiejszy wybór Adelaide był strzałem w dziesiątkę i na dobrą sprawę już nie musiała się zbytnio wysilać, bo Ariel zdecydowanie przepadła. — Ja też często zakładam coś z góry, ale w tym wypadku jest to uzasadnione. Wystarczy spojrzeć — rozłożyła ręce rozglądając się po lokalu, po czym przeniosła wymowne spojrzenie na Addie. — Tylko głupiec nie dostrzegłby uroku tego miejsca — zapewniła ją uśmiechając się ciepło.
Z trudem utrzymała powagę, kiedy jej randka rozprawiała się z kelnerem i niewątpliwie było w tym coś satysfakcjonującego dla Darling. Z zaintrygowaniem i lekkim rozbawieniem czającym się w spojrzeniu przyglądała się Addie, która teraz tłumaczyła się ze swojego zachowania. Jedyne co była w stanie z siebie wydusić to krótkie, ale jakże wymowne dwa słowa. — Jesteś urocza — a kąciki ust wbrew jej woli poszybowały zbyt wysoko w górę. No co? Próbowała odszukać w pamięci, gdy ktoś tak otwarcie bronił ją przed podrywem przez inną osobę i jakoś nie potrafiła. Jej pewność siebie nie trwała zbyt długo. Szybko zrozumiała co powiedziała i tym razem to ona nie była w stanie ukryć swojego zmieszania. Cholera, gdzie te drinki - przynajmniej miałaby czym sobie zapełnić buzię, by nie mówić wszystkiego co jej ślina na język przyniesie.
— Pracowałaś za barem? — podłapała temat chcąc oderwać się od swoich wcześniejszych słów, jednocześnie nie drążąc tematu kelnera, bo ten w ogóle jej nie interesował i zwyczajnie szkoda było tracić czas akurat na niego.
— Właściwie to ja nie… śpiewam jako tako — tylko trochę, najczęściej w zaciszu domu — a na pewno nie publicznie — głupio się przyznać, ale to dość stresujące, a poza tym śpiew był dla niej dziwnie intymnym doświadczeniem. Może dlatego, że dzieliła się nim z nielicznymi? Jeszcze nigdy nie śpiewała w lokalu. — Aktualnie pracuje w telewizji, jestem pogodynką i od święta piszę artykuły jak się załapię na jakiś ciekawy temat. Od niedawna dzielę też łóżko z takim przystojniakiem— odparła wyciągając telefon i odszukując w galerii pierwsze zdjęcie jakie się jej nawinęło, po czym zbliżyła się do Addie, by jej pokazać. — Teraz ma niecałe cztery miesiące, więc jest dobrze ale obawiam się trochę co jak podrośnie… a podrośnie na pewno i to sporo — ta rasa mówiła sama za siebie. Gdyby sama zdecydowała o przygarnięciu psa więcej niż pewne, że zdecydowałaby się na inną rasę. Drobniejszą! W tym wypadku zadecydował los, a dokładniej porzucenie malucha na szlaku turystycznym. Nie potrafiła przejść obok niego obojętnie, a z kolei nie potrafiła oddać go do schroniska i tak została mamą berneńczyka.
— Teraz twoja kolej, hm? — odpiła piłeczkę opierając łokieć na stole i nadgarstkiem podpierając swoją brodę przyglądając się Addie. Nawet nie zwróciła za bardzo uwagi na to, że w międzyczasie kelner zdążył przynieść im drinki.
-
- Hm.. dziękuję - uśmiechnęła się ciepło, po czym zachichotała pod nosem - Ty też. I dzięki Tobie mogę się pochwalić pierwszą naprawdę ładną randką, a nie jakimś niewypałem czy catfishem. Do dziś zadziwiają mnie ludzie, którzy udają na takich portalach kogoś kim nie są. Przecież wiadomo, że jak się spotkacie - to zobaczy co i jak - wzruszyła ramionami i rzuciła w eter swoje mądrości. Nie wiedziała czy Darling podejmie temat, aczkolwiek Addie wydawał się dość interesujący z punktu psychologicznego. - Pracowałam. Na studiach dorabiałam sobie jako barmanka, teraz jestem na pierwszym roku rezydentury, czyli wynieś, przynieś, pozamiataj i jeszcze zrób ksero - zaśmiała się nerwowo - ale cóż, sama chciałam i ciężko pracowałam, by się dostać na medycynę. Głupio by było się wycofywać tylko dlatego, że poniewierają pierwszakami, prawda? - Studia były za nią, można stwierdzić, że najgorsze już ma za sobą, ale czekały ją jeszcze lata rezydentury, obserwowania lekarzy, uczenia się zawodu w praktyce i przyglądania się dramatom ludzkim. Była gotowa, ale często łapała się, że to męczący zawód i nie miała pewności czy wytrzyma.
- Hm... jeśli będziesz kiedyś chciała mi zaśpiewać, znam fajne miejsce z karaoke. Są tam takie sale dla kilku osób, więc nie śpiewasz jak niepociumany do całego tłumu - taka prywata była o wiele lepsza niż przed obcymi ludźmi, zwłaszcza dla kogoś, kto śpiewał pod prysznicem. W końcu i Ade sobie pomrukiwała pod nim od czasu do czasu. - Chyba zacznę włączać w pracy pogodę w takim razie! - Nie była fanką telewizji, ale przecież dla takiej fajnej pani co zapowiadała słońce lub śnieg mogła się poświęcić, ot co! Zainteresowała się też przystojniakiem, o którym mówiła dziewczyna, w końcu rzadko kiedy któraś kobieta pokazuje zdjęcie swojej randki na innej randce, ale szybko się zorientowała, że chodziło o pupila i nie wygłupiła się. - Czy to przekreśli naszą relację jeśli powiem, że wolę koty? Aczkolwiek maluch całkiem uroczy, tylko niezłym bydlakiem może potem być. Takie psy momentalnie rosną i nim się obudzisz, to one już zajmują dwa miejsca na kanapie! Na siedząco! - No nie był to pomeranian, co ni?
Zanim jednak powiedziała coś o sobie, zachęcona przez Ariel, sięgnęła po drinka, bo zaschło jej w gardle. Nie wiedziała co ma jej powiedzieć o sobie, właściwie nie była interesującą osobą. Praca, szkoła, dom. Nic nadzwyczajnego. - Jak wiesz, pracuje w szpitalu, a raczej rezyduję - podrapała się po karku sącząc swoją whisky sour - mieszkam ze współlokatorką. Przyjaciółką, studiowałyśmy razem i hmm... w sumie jakby nie patrzeć to nawet nie ma o czym mówić. Wydaje się być dość nudna - zaśmiała się nerwowo i wzruszyła ramionami. - Lubię Harrego Pottera, nigdy nie byłam w Disneylandzie iii całkiem dobrze gram w tenisa. Natomiast wszystkie drużynówki to czarna magia dla mnie - nigdy w nich nie była dobra. Dla niej gry zespołowe to istna katorga lat szkolnych.
-
— Wychodzę z założenia, że kłamstwo ma krótkie nogi — już nie wspominając o tym, że się nim brzydziła. To była jedna z tych spraw, których nie tolerowała i kłamiąc łatwo można było utracić jej zaufanie, a odbudowanie go było drogą przez mękę. Tylko wytrwali byli w stanie to przebrnąć, ale w trakcie okazywało się, że wielu ludziom nie zależy aż tak bardzo na tym. — Z resztą udawanie kogoś kim się nie jest… jest strasznie słabe — nie ma się co czarować. Darling można było zauroczyć szczerością, niby nic nadzwyczajnego, a dla wielu ludzi to wciąż ciężki orzech do zgryzienia.
— Podziwiam — przyznała zerkając na Addie z lekkim podziwem i układając sobie rękę na klatce piersiowej, by nie miała wątpliwości co do jej szczerości. — Naprawdę podziwiam, medycyna to nie przelewki — wiedziała, że sama by się w tym nie odnalazła. Wymagało to wielu poświęceń, a sama wolała życie na spontanie. Potrafiła jednego dnia nieplanowanie wylecieć gdzieś i zostawić za sobą wszystko; już raz tak zrobiła i wylądowała w Seattle, gdzie wcale nie planowała mieszkać, a jednak stało się inaczej. Lata studiów, stażu i rezydentury w jednym miejscu, w jednym środowisku? Nie… to nie dla niej. — Od zawsze tego właśnie chciałaś? — zaciekawiła się, skąd właściwie wziął się pomysł na to, by studiować medycynę i pomagać innym?
— Bardziej wolę śpiewać w zaciszu swojego domu — przyznała niepewnie się uśmiechając. Nie była pewna czy takie miejsce jak karaoke to coś odpowiedniego dla niej. Chyba prędzej odnalazłaby się tu i teraz, bo nawet jeśli towarzyszyłaby jej widownia to nie można było się oprzeć temu jaki klimat towarzyszył całemu przedsięwzięciu. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to zabrzmiało jak trochę zbyt oczywiste zaproszenie, ale Darling nie miała nic zdrożnego na myśli. Obiecała, że zaśpiewa dla Addie jeśli ta pokaże jej super tajne miejsce i tak się stała. Ich tinderowa wymiana wiadomości stała się wiążąca. — Mogę cię informować przed wyjściem na wizję, że to właśnie ten dzień w którym mnie zobaczysz — przyznała z lekkim rozbawieniem. Kto wie, może za którymś razem uda się jej przesłać ściśle zakodowane pozdrowienia, które tylko Addie odszyfruje? Już kiedyś robiła akcje w podobnym stylu, jak wymowna koszulka ze specjalnym napisem. Taaak, lubiła takie drobne gesty.
— Myślę, że to byłoby odrobinę przesadzone — przytaknęła zastanawiając się nad tym poważniej — no wiesz, dobieranie sobie znajomych na podstawie team kot vs team pies. Bez obaw, nie przekreśli — choć nie zmieni też faktu, że Darling zdecydowanie bardziej wolała psy. Tylko ten miał stać się ogromną bestią. — Wiem, dlatego wciąż uważam, że wariactwem było pozostawienie go w domu zamiast oddania do schroniska. Nie pisałam się na tego psa, znalazłam go na szlaku w dodatku przywiązanego do drzewa… wystarczyły mu dwadzieścia cztery godziny by się wkupić w moje łaski, cwaniaczek z niego — z ręką na sercu - gdyby spotkała tego człowieka, który zostawił tego malucha na pastwę losu… nogi z dupy by mu powyrywała i nie miałoby znaczenia to, że przez takie zachowanie zyskała psiego przyjaciela.
— Nie mów tak — zaprotestowała szybko dodając pospiesznie w ramach wyjaśnienia — nie podkładaj sobie sama kłody pod nogi twierdząc, że wydajesz się nudna — trochę wiary w siebie, Addie! — Skoro znasz takie miejsca jak te śmiem twierdzić, że jesteś co najmniej intrygująca i błagam! Na pewno masz jakieś szalone opowieści z rezydentury, które dla zwykłego szarego człowieczka — (czyt. pacjenta) — nie są dostępne — poruszała wymownie brwiami, jakby właśnie chciała wyciągnąć od niej najbardziej szalone historie dotyczące pacjentów lub sytuacji z sali operacyjnej.
— Do tenisa mam dwie lewe ręce, płakałabyś gdybyś to widziała — skomentowała z nienaganną powagą, bo nie ściemniała. — Harrego uwielbiam, często oglądanie jednej części zamienia się w cały maraton — don't judge me! uniosła ręce w geście poddania się, by zaraz po tym pokiwać głową z dezaprobatą — ale żeby nie być w Disneylandzie mając dwadzieścia parę lat na karku? O nie, z tym musimy zrobić coś natychmiast — zaprotestowała nie kryjąc swojego zaskoczenia. — No może nie dzisiaj, bo wiadomo — rozejrzała się po lokalu jakby chciała dać jej do zrozumienia, że żal opuszczać nagle takie miejsce — ale… — ale kiedy? Rezydenci chyba mają napięty grafik, a nie tak jak Ariel której było wszystko jedno. Żyła na wiecznym spontanie.
No nie daj się prosić Addie, wyduś coś z siebie! Lepszego towarzystwa do Disneylandu nie znajdziesz!
-
Zastanowiła się przez moment nad odpowiedzią, obracając szklankę z alkoholem między palcami. Nie wiedziała w sumie jak na to odpowiedzieć, ale wydawało jej się, że odkąd wybrała swoją karierę nie widziała siebie gdzie indziej. - W sumie, odkąd pomyślałam o medycynie to chyba tak. Chciałam pomagać innym, a potem zafascynowała mnie kardiologia i chirurgia, stwierdziłam, że można to połączyć. Operacje na otwartym sercu wydawały się dość fascynujące. a potem uderzyła mnie rzeczywistość i natłok materiału - zaśmiała się, drapiąc lekko po karku, bo właściwie rzadko kiedy mówiła o swojej medycynie, a już na pewno na nią nie narzekała. Jedyną osobą, która wiedziała co tak naprawdę przeżywała była Teddy. Ale to dlatego, że mieszkały i studiowały razem. Potrafiła ją zrozumieć bez zbędnego tłumaczenia. - Rozumiem, też jestem fanką śpiewania pod prysznicem - mrugnęła do niej, bo nie zamierzała jej przekonywać do niczego. Jeśli będzie chciała - wybiorą się, jeśli nie, zaśpiewa jej kiedyś w czterech ścianach. W sumie, nie sądziła by ich wiadomości były super wiążące, więc nie będzie stała pod jej chatą i wyczekiwała na jej koncert solo, okej? Ale miło byłoby ją usłyszeć, wydawało się Callaway, że Ariel mogla mieć całkiem ładny głos. - O, to jest pomysł! Zwłaszcza, że na dyżurach nie siedzę przyklejona do telewizora, więc pewnie bym przegapiła - klasnęła w dłonie, bo wpadła na genialny pomysł i pewnie takie zagadki czy szyfry chętnie by odbierała. Byłoby ekscytująco i trochę mniej nudno podczas dyżurów.
- Słuchaj, to wcale nie jest takie dziwne. Widziałam kilka opisów, gdzie jasno sobie panowie ustawiali poprzeczkę: lubisz koty, to się nie dogadamy. Wiem, idiotyczne, bo jestem pewna, że jakbym im pokazała kilka nowonarodzonych kotków to by im serca zmiękły, ale wiesz, no nie przegadasz. Zbyt "dogperson" - wywróciła oczami zirytowana, bo naprawdę, sama psów zbytnio nie lubiła, ale nie przekreślała kogoś przez to, że wolał mieć większego czworonoga. Każdy był jednak inny i cóż, nie wszystkim było pisane najwyraźniej. - Faceci - zaśmiała się, a propos psa oczywiście, skoro mówiła o nim w rodzaju męskim to domyślała się, że Ariel sprawdziła jego płeć.
Upiła kilka łyków w międzyczasie, gdy Darling próbowała ją jakoś przekonać, że jednak nie pozostawała nudną studentką medycyny. Oczywiście, miała swoje pikantne plotki i szczegóły ze swojego życia, ale nie chciała wszystkiego zrzucać jako bombę na pierwszym spotkaniu. Nie wiedziała czy będzie kolejne, ale odkrywanie wszystkich kart nie było mądre. - Możliwe - odparła enigmatycznie, uśmiechając się z nad szklanki - ale to zostawię sobie na później. Muszę Cię jakoś skusić na drugie spotkanie - niby się zastanawiała, niby próbowała, ale tak naprawdę miała przeczucie, że dobrze się bawiły w swoim towarzystwie i może będzie i druga randka! Choć, ustaliły, że nie nazywają tego randkami, dla własnego zdrowia i wyluzowania. - Nie oceniam, to wcale nie jest łatwy sport. Na początku myślałam że to się tylko macha rakieta i w sumie to tyle, wiesz, jak ping pong tylko z kortem i większą rakietą - była wtedy dzieckiem, miała gówno w głowie za przeproszeniem - a co do Harrego, musisz w takim razie wpaść do nas na maraton! - Adelaide była ostatnia do oceniania tego typu relaksu z popcornem i ośmioma częściami (licząc podwójną siódemkę) HP. Była wierną fanką i nawet dekadę po wyjściu pierwszego filmu mogła oglądać sagę po kilka razy w roku. Spłonęła jednak rumieńcem, gdy okazało się, że jak ten frajer nie była w Disneylandzie. Nie miała na to czasu, a w sumie rodzice nigdy jej nie zabrali, ani jedni, ani drudzy, potem była nauka i rezydentura przyszła w mig. Miała wrażenie, że dwadzieścia sześć lat minęło za pstryknięciem palców. - Jestem za! No o ile będziesz mi towarzyszyć, muszę mieć przewodnika - wyszczerzyła się do niej - na ten rok mamy już grafiki, ale w styczniu znajdę czas! Ustalimy wcześniej kiedy Tobie by pasowało też - nie mogła się już doczekać, aż z podekscytowania przygryzała dolną wargę.
Po dłuższej chwili ciszy, gdy obie sączyły alkohol w końcu wypaliła. - Hej, Ariel? - Zwróciła uwagę blondynki, która przyglądała się uważnie miejscu i wystrojowi, bo raczej nie temu flirtującemu ze wszystkim co się ruszało - barmanowi. - Cieszę się, że Cię poznałam - naprawdę! Musiała przyznać, że bawiła się świetnie, a cały stres zniknął w oka mgnieniu.
-
- | odpisałabym wcześniej, ale umknęło mi, że tak szybko odpisałaś i dziś dopiero zauważyłam!
Krótkim śmiechem skomentowała jej wspomnienie po alkoholowej nocy. Och tak, kto nie zaliczył takiego epizodu?! — W Portage Bay, mam dom na wodzie — wyjaśniła, więc teraz wszystko co mówiła stało się bardziej zrozumiałe.
— Silną potrzebę bycia docenioną? Myślę, że mogę ją zaspokoić — znały się zaledwie… no właśnie, ile? Tyle co nic - dla jednych, dla Ariel wystarczająco by wiedzieć, że Addie skrywała w sobie wiele wyjątkowych cech i kwestią czasu było jak je odkryje. Nie łudziła się, ona już wiedziała, że spotka się z nią raz jeszcze… a może i więcej?
— Więc dosłownie leczysz złamane serca? A raczej będziesz — będzie bo wciąż się uczyła, prawda? — Zawsze uważałam, że trzymanie w rękach bijącego serca musi być uczuciem nie do opisania, choć pewnie gdybym skusiła się na taki zawód — oczywiście czując powołanie, bo bez niego ani rusz w takiej pracy — postawiłabym na mózg — w końcu wiedza na jego temat jest niewielka. To jak nieodkryty ląd, coś idealnie dla panny Darling. — Och, medycyna to raczej miejsce, gdzie bez względu na staż pracy i tak jest się zasypywanym nowymi odkryciami, badaniami i nauką. Wystarczy, że pomimo przytłoczenia będziesz brnąć w to dalej, w końcu w której dziedzinie życia nie przytłacza nas rzeczywistość? — wyznała tchnąć w swoją wypowiedź pewien optymizm, że będzie dobrze nawet jeśli momentami bywa do dupy.
Też jestem fanką śpiewania pod prysznicem - na twarzy Ariel zagościł zbyt dwuznaczny uśmiech jak na pierwsze spotkanie z dziewczyną, którego początkowo obawiała się nazwać randką. To zadziało się zbyt szybko, więc jeszcze szybciej z tego zrezygnowała oblewając się rumieńcem i nie dodając kompromitującej myśli, którą podsuwała jej własna głowa! Że kiedyś może zaśpiewają razem.
— W takim razie spodziewaj się niespodzianki na wizji — kiedyś, bo ciężko było sprecyzować kiedy tak naprawdę natchnie ją do jakiejś szalonej wiadomości, ale z całą pewnością to nastąpi.
— Hej, jak dla mnie to strasznie się ograniczają i w sumie nie miałoby już dla mnie znaczenia czy wpisuje się w ich opis skoro tak stawiają sprawę. W takich przypadkach powinna zapalić się lampka ostrzegawcza, że skoro przy takiej sprawie stawia taki wybór, że albo lubisz psy i nic poza tym albo nara to więcej niż pewne, że przy innych sprawach będzie taki wymagający — na logikę, w takim wypadku nie można liczyć na żaden kompromis jak coś się typkowi nie spodoba.
— Przypomnę ci te historyjki do opowiedzenia na drugim spotkaniu — i nie wymiga się wymówką, że dopiero na trzecim coś zdradzi. W zasadzie nie musiała już nawet przesadnie się starać, by wzbudzić w Ariel chęć do kolejnego spotkania, bo ona już się w niej tliła i choć wciąż bała określić się to mianem randki, dobrze wiedziała, że właśnie pod to podlegają te spotkania - czy tego chcą, czy nie.
— Dobra jesteś w tenisa? — zaciekawiła się wcale nie dlatego, że zrodziła się w niej szalona myśl skompromitowania się przed Addie podczas kilku lekcji, które mogłaby jej dać. — Wiesz, to mogą być długie odwiedziny… jesteś pewna, że tyle ze mną wytrzymasz? — uśmiechnęła się łobuzersko na wzmiankę o maratonie Pottera. Co z tego, że zaproponowała jej o wiele dłuższe spotkanie, którym miał być wypad do Disneylandu, no ale była ciekawa jej odpowiedzi.
— Jeśli tylko chcesz masz to jak w banku — przyznała, bo hej! Na Disneyland zawsze znajdzie czas, tylko szaleńcowi by go zabrakło. Może nie przepadała za dzieciakami, ale prawda była taka, że sama w sobie wciąż miała odrobinę z dziecka i nie uważała tego za coś złego. Z resztą to mogła być wspaniała przygoda, więc czemu nie skorzystać, w dodatku w takim towarzystwie?
Darling nie umknęło podekscytowanie Addie, które miała wypisane na twarzy i skłamałaby mówiąc, że to jej nie schlebia. Poczuła się z tym dziwnie dobrze i chyba próbując to ukryć skupiła się na lokalu i krótkim podziwianiu go raz jeszcze. Musiała się nacieszyć tą chwilą, nie miała pojęcia kiedy i czy w ogóle kiedykolwiek tutaj wróci. Hej, Ariel? wróciła spojrzeniem ku Adelaide automatycznie czując jak żar wylewa się na jej policzki po jej kolejnych słowach. Obdarzyła ją ciepłym uśmiechem, by po chwili odpowiedzieć. — Cieszę się, że zgodziłam się na randkę z tobą — randkę? Czemu w ogóle to palnęła, chociaż jeszcze nie tak dawno umawiały się, że niczego nie będą wprost określać, nawet jeśli ten jeden drobny fakt był czymś oczywistym. Czymś, czego starały się tego wieczoru nie wypowiadać na głos. — Dzięki temu poznałam naprawdę świetną dziewczynę — i mówiła szczerze, bez względu na to, czy to faktycznie przerodzi się w ciąg randek, czy może skończy na czymś co będzie można określić mianem przyjaźni lub świetnej kobiecej znajomości.
-
- Nie brzmi tak źle. W sensie, w każdym mieście jest pełno biedy i problemów. To, że ich nie dostrzegamy na pierwszy rzut oka wcale nie znaczy, że ich nie ma, że nie czekają na rogu. To tak, jak z przestępczością. Może Ci się wydawać, że żyjesz w miłym, spokojnym miasteczku, a drugiego dnia Twoja bliska osoba znika, za tydzień pojawiając się w lesie, niekoniecznie już żywa. Różne historie pisze los, niestety ludzie zapominają, że w dobie netflixa i innych seriali to nie wszystko jest takie kolorowe. Ale i tak chyba chętnie bym się wybrała, po prostu zobaczyć. To... LA a la Hollywood, wiesz - zaśmiała się, bo pewnie brzmiała jak zwykła turystka, ale miała dużo cierpienia w szpitalu i na co dzień we własnym życiu, by po prostu zapuszczać się wgłąb ciemności. Ciemności, której panicznie bała się każdego dnia.
- O, to coś nowego - zauważyła i uśmiechnęła się szerzej - i nie miałaś nigdy choroby morskiej? I chwila... teraz to może zabrzmi głupio, ale to tak jak ze statkami. Gdzie trafia toaleta? - Spojrzała podejrzliwie na Ariel, ale może rozwiąże tą zagadkę wszechświata. Ostatnio jak leciałam to się zastanawiałam co się dzieje właściwie z toaletą. Niby jestem już stara, ale dalej takie głupie pytania się pojawiają, bo nigdy mnie to w sumie nie interesowało w przypadku powietrznych czy wodnych środków transportu. - Mówisz? Challenge accepted - zaśmiała się cicho, spoglądając na blondynkę. Była zdecydowanie nowym kraszem Addie. Nie ze względu na wygląd. Nawet mała wiedza o Darling nie przeszkadzała. Ale vibe, który wytworzyły między sobą naprawdę wiele robił i sugerował, że chciałaby się z nią spotkać jeszcze kiedyś. Tym razem na warunkach samej pogodynki, w końcu dziś zachciankami głównie rządziła Callaway. - To prawda - pokiwała głową - jeszcze serca w dłoni nie miałam, bo dopiero zaczęłam i asysta raczej jest bardziej bierna niż aktywna - ale jeszcze wiele przed nią. Dopiero zaczynała swoją rezydenturę, a na pewno nie zamierzała odpuścić. - Na to chyba stawia moja przyjaciółka. Neurochirurgia wydaje się być równie fascynująca, ale wiesz, tak między nami - pochyliła się nad stolikiem, jakby chciała zdradzić jakiś sekret przeznaczony tylko dla uszu swojej towarzyszki - na kardiologii i kardiochirurgii są o wiele przystojniejsi lekarze - mrugnęła do niej i zachichotała pod nosem, oczywiście obracając sytuację w żart. Bo nawet jeśli byli piękni i Adelaide miała słabość, wciąż liczyło się powołanie. A nie sprawdzanie zawartości spodni prowadzących.
- Jak zawsze widzę taki opis to przesuwam w lewo, nie ma się co męczyć - prychnęła cicho, bo w końcu nie będzie zmieniać kogoś zdania na siłę, tak? - Mamy deal - oczywiście, na odwagę będzie musiała sobie walnąć jakiegoś drina czy grzane wino, ale koniec końców zwierzy się Ariel. Co jak co, ale wiedziała, że jej to może ufać, przynajmniej miała takie dobre wrażenie o dziewczynie. A samo to mówiło wiele. Można zwalić to na przerzucie, a może po prostu blondynka miała taką aurę, że nie można było jej niczego odmówić? Co do jednak spotkań, Callaway nie chciała nigdy nikogo zmuszać do nazywania takich spotkań "randkami". Sama często miała błędne wyobrażenie, więc po prostu dla świętego spokoju mogły po prostu spędzać dobrze czas. Dziś czuła, że zyskała kolejną dobrą duszę i zamierzała to wykorzystać, a nie zaprzepaścić szansę, bo spotkały się na randkę z tindera i nie pykło. Nie chodziło o to, by miały się hajtać, sypiać ze sobą i takie tam. Addie szukała towarzystwa i szczerze wątpiła, przesuwają ją w prawo, że w ogóle będą miały okazje na rozwinięcie znajomości. Dlatego skoro miała możliwość - labelsy nie powinny tworzyć problemów.
- Kiedyś byłam całkiem dobra, dawno nie grałam zawodowo, więc ciężko powiedzieć - podrapała się po karku, bo chyba będzie musiała w wolnych chwilach wrócić na kort. Ale właśnie, te wolne chwile... wydawały się, że zniknęły wraz z medycyną. - Jak przyniesiesz dobre przekąski i będziemy mogły się upić to dam radę - odparła złośliwie, pokazując jej język, choć wcale tego nie potrzebowała. tej drugiej części. bo halo, maraton bez popcornu z masełkiem? Phi. - Och, nie mogę się doczekać - zaklaskała w dłonie, bo naprawdę, jeśli mogła mieć ją za przewodniczkę w Disneylandzie, dlaczego miałaby odmówić? W sumie, tylko dzięki temu tam w ogóle by się znalazła! Obawiała się, że Teddy nigdy nie znalazłaby w tym samym momencie czasu, obie pracowały w szpitalu i miały podobne godziny dyżurów, co rodziło problem - poza tym, ostatnio miała swoje problemy, a Jordan? No cóż, wkurzał ją na tyle, że nie chciała patrzeć na jego przystojną buźkę ani minuty dłużej. Ariel więc spadła jak z nieba, w różnych względach.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy usłyszała jej słowa i wzniosła swoją szklankę z alkoholem. Lub raczej jej resztką i roztopionym lodem. - Wzajemnie - stuknęła w jej szkło i dopiła, co miała w środku. - Zamawiamy coś jeszcze? A może jesteś głodna? Znam dobry foodtruck z tacosami niedaleko - zaproponowała, bo właściwie nie wiedziała na co pogodynka miała jeszcze ochotę.
-
Nie mogła powstrzymać rozbawienia po kolejnych słowach Addie. — Kiedyś też mnie to zastanawiało. Dom-łódź wprowadza trochę mylne postrzeganie takich wodnych osiedli, ale domy na wodzie mają niewiele wspólnego z rzeczywistymi łodziami - nie posiadają silników, sterów ani masztów i nigdy nie opuszczają miejskich doków. Mają za to wszystkie udogodnienia budynków osadzonych na stałym lądzie — odpowiedziała pewna siebie, bo już zdążyła zorientować się w tym temacie. — A jeśli chodzi o statki to nie jestem pewna, chyba wszystko zależy od przepisów danego państwa. Pewnie można opróżniać zbiorniki w określonej odległości od linii brzegowej albo do kanalizacji w porcie — dodała nie mając już stuprocentowej pewności, bo ten temat nie był dla niej jakoś szczególnie ważny. — A wiesz, że kiedyś - chyba w latach 30 - takie domy na wodzie nie podlegały opodatkowaniu przez co były bardzo tanie. Wtedy był na nie największy boom, przyciągały liczna biedotę. Dopiero później zaczęli się nią interesować artyści, a w latach 70 hipisi i cyganeria. Wraz z zainteresowaniem rosły ceny, a obecnie limit takich wodnych miejsc jest mocno ograniczony, przez co i ceny dużo wyższe — ludzie przeważnie nie mieszkali tutaj bo nie było ich na to stać. Sama też by sobie na to nie pozwoliła, ale pieniądze które otrzymała po sprawie sądowej w LA w końcu na coś się przydały. Miała dom marzeń chociaż na chwilę, a jeśli będzie chciała ruszyć dalej to po prostu go sprzeda i tyle.
Przytaknęła Addie pewniej niż kiedykolwiek, co prawda jeszcze nie wiedziała jak to zrobi, ale z całą pewnością znajdzie wiele powodów, by docenić ją odpowiednio. Wierzyła też, że nadarzy się ku temu okazja, bo cicho liczyła na kolejne spotkanie i wcale nie musiało być ono obarczone terminem "randki". Ariel czuła, że to spotkanie z tindera to początek nowej znajomości i to takiej dobrej znajomości, a określanie do czego miałaby ona zmierzać było bez sensu.
— Ale to pewnie kwestia czasu, sama myśl o tym jest fascynująca — i odrobinę przerażająca. Serce jak na dłoni - to musi być stresujące nawet dla zaawansowanego chirurga. Parsknęła śmiechem słysząc tajemniczą prawdę od Addie. — No tak, teraz rozumiem twój wybór — przytaknęła podzielając go, bo hej! Miło podczas pracy przyglądać się komuś przystojnemu, o ile to nie rozprasza. W takim zawodzie mogłoby okazać się to śmiertelne - dla pacjentów.
— Dokładnie, życie jest zbyt skomplikowane samo w sobie. Szkoda je sobie utrudniać tylko dlatego, że ktoś ma ładną buźkę — dodała popijając swojego drinka. Nie była, aż tak zdesperowana.
Chociaż Ariel chyba nigdy nie była zdesperowana, nie szukała atencji na siłę, nie umawiała się na randki bo inni tak robili, nie wiązała się bo nie lubiła zasypiać sama. Wygodnie było jej w pojedynkę iść przez życie, choć niekiedy wiązało się to właśnie z samotnością. Kochała poznawać ludzi i uwielbiał związane z nimi przygody - nie narzucała tego do czego powinny one prowadzić, bo liczyło się to jakie są tutaj i teraz. Tu i teraz z Addie było dobre, to się liczyło.
— Wiesz, że nie należy mi na zawodowym graniu — przyznała z rozbawieniem — ale uważam, że takich rzeczy się nie zapomina i na pewno wciąż jesteś świetna — oznajmiła tkwiąc w przekonaniu, że to musi być jak z każdą na rowerze czy na nartach.
— Błagam! Bez dobrych przekąsek to ja się z domu nie ruszam — może nie było po niej widać, ale kochała jeść. — A z upiciem nie ma problemu, ale ostrzegam, że wtedy po maratonie śpię u ciebie — bo utopić się nie chce, okej?
Podzielając entuzjazm Addie nie sądziła, że kilka dni później naprawdę będzie szukała tanich lotów z nadzieją, że uda się im polecieć do Disneylandu początkiem nowego roku. Tak wiele chciała jej pokazać, że nie mogła się tego doczekać już w chwili powstania tego szalonego pomysłu, ech. Czy to nie wariactwo?
— Możemy wypić jeszcze jednego drinka, a po nim wyskoczyć coś zjeść — przytaknęła, bo prawdę mówiąc nieco zgłodniała a tacosy brzmiały kusząco.
-
- Utrudniłabyś sobie je, jakbyś zobaczyła chirurgów - mrugnęła do Ariel, bo taka prawda. O ile już nie znała jakichś przystojnych lekarzy! Będą musiały przejść przez listę Swedish Hospital i zobaczyć czy mają podobny gust, co by potem nie było niedopowiedzeń. - To, że nie zależy Ci, nie znaczy, że nie będziesz profesjonalistką! Myślisz, że to takie hop siup? Chcesz i grasz? Zależy Ci i dajesz radę? Phi! Chyba największe sukcesy odnoszą Ci, którzy na początku mieli super wywalone i zaczynało się od hobby - zauważyła. - Także, to Twoje śpiewanie pod prysznicem, może być całkiem dobrym początkiem kariery - szepnęła w jej kierunku konspiracyjnie, bo wciąż, chciała to usłyszeć.
- Nie ma problemu! Moja współlokatorka raczej nie będzie psioczyć, to równa babeczka. Pewnie nawet dołączy do tego picia i jedzenia, jak zobaczy, że się świetnie bawimy - o ile nie będzie wtedy zajęta jakimś mechanikiem, na przykład. Życzyła im jak najlepiej, bo w końcu to Addie grała tu jakiegoś słabego kupidyna, ale grała! - W takim razie - zawołała barmana, by nalał im jeszcze raz to samo i resztę wieczoru spędziły na plotkach, jedzeniu tacosów i spacerowaniu po mieście. Callaway jeszcze pokazała jej z zewnątrz kilka ciekawych miejscówek, może już nie tak tajnych - bo straciłaby asa w rękawie - ale takich, o których normalni ludzie nie wiedzieli.
zt x2